wtorek, 14 października 2014


Jak interpretować Biblię

Paweł napisał do Tymoteusza:
Dbaj o siebie i o naukę (ang. o swoje nauczanie), bądź wytrwały. Tak postępując, siebie
samego zbawisz, i tych, którzy ciebie słuchają (1Tm 4,16).
Każdy Boży sługa winien to napomnienie wziąć do serca i zwracać pilną uwagę przede
wszystkim na siebie, dbając o to, by dawać dobry przykład pobożności.
Po drugie, powinien zwracać baczną uwagę na swoje nauczanie, gdyż wieczne zbawienie jego
samego i jego słuchaczy zależy od tego, czego naucza. O tym mówi Paweł w cytowanym powyżej
wersecie.1 Jeśli kaznodzieja przyjmie fałszywą doktrynę lub zaniedba mówienia ludziom prawdy,
rezultat może być tragiczny dla niego oraz innych, i to na wieki.
Sługa Boży pozyskujący uczniów nie może, bez wymówki, uczyć fałszywej doktryny, bowiem
Bóg dał mu Ducha Świętego oraz swoje Słowo, aby prowadzić go do prawdy. Niestety, kaznodzieje
kierujący się niewłaściwymi pobudkami często jedynie powtarzają rozpowszechniane nauki innych.
Sami nie wnikają w Słowo, dlatego są narażeni na pobłądzenie w swojej doktrynie i nauczaniu. Dla
Bożego sługi zabezpieczeniem przed taką sytuacją jest oczyszczenie serca. Powinien się upewnić,
czy jego motywacją jest (1) podobanie się Bogu oraz (2) pomaganie ludziom, aby byli gotowi
stanąć przed Jezusem, a nie by stać się zamożnymi, wpływowymi i popularnymi. Musi też pilnie
studiować Boże Słowo, aby posiąść jego pełne, zrównoważone zrozumienie. Później Paweł znów
pisze do Tymoteusza:
Staraj się usilnie, abyś sam stanął przed Bogiem jako wypróbowany i nienaganny pracownik,
który wiernie przekazuje Słowo prawdy (2Tm 2,15).
Pilne czytanie, studiowanie i rozmyślanie o Bożym Słowie powinno być stałym zajęciem Bożego
sługi. Wtedy Duch Święty pozwoli mu lepiej rozumieć Boże Słowo, dzięki czemu będzie mógł
„wiernie przekazywać Słowo prawdy”. Jednym z najpoważniejszych problemów w dzisiejszym
Kościele jest to, że kaznodzieje błędnie interpretują Boże Słowo i w efekcie prowadzą swoich
słuchaczy na manowce. To bardzo niebezpieczne. Jakub ostrzegał:
1. Paweł oczywiście nie wierzył w bezwarunkowe wieczne bezpieczeństwo, inaczej nie powiedziałby
Tymoteuszowi, człowiekowi zbawionemu, że musi coś robić, by zbawienie zachować.
Niech niewielu z was zostaje nauczycielami, moi bracia, gdyż wiecie, że będziemy surowiej
sądzeni (Jk 3,1).
Z tego względu nieodzowne jest, aby pozyskujący uczniów usługujący wiedział, jak poprawnie
interpretować Słowo Boże, czyli dobrze je rozumieć i przekazywać zamierzone przez autora
znaczenie każdego urywka.
Poprawne interpretowanie Bożego Słowa niczym się nie różni od poprawnego zinterpretowania
słów kogoś innego. Jeśli chcemy dokładnie zrozumieć zamierzone znaczenie wypowiedzi jakiegoś
autora czy mówcy, musimy zastosować pewne zasady interpretacji, oparte na zdrowym rozsądku.
W tym rozdziale rozważymy trzy najważniejsze zasady poprawnej interpretacji Biblii. Oto one:
Czytaj (1) inteligentnie, (2) w sposób związany z kontekstem oraz (3) uczciwie.
Zasada # 1: Czytaj inteligentnie. To co czytasz, interpretuj dosłownie, o ile nie zostało
wyraźnie wypowiedziane tak, aby to rozumieć przenośnie lub symbolicznie.
Biblia, podobnie jak każda literatura, pełna jest wypowiedzi przenośnych; są metafory, hiperbole
oraz antropomorfizmy i należy je odczytywać właśnie jako takie.
Metafora to porównanie podobieństw pomiędzy dwiema zasadniczo odmiennymi rzeczami.
Biblia zawiera ich wiele. Jedną znajdujemy na przykład w wypowiedzi Chrystusa podczas Ostatniej
Wieczerzy:
A gdy oni jedli, Jezus wziął chleb, pobłogosławił, połamał go i dał uczniom, mówiąc: Bierzcie
i jedzcie, to jest Moje ciało. Potem wziął kielich i po dziękczynieniu podał im, mówiąc: Pijcie
z niego wszyscy, to jest bowiem Moja krew Przymierza, która za wielu będzie wylana na
odpuszczenie grzechów (Mt 26,26-28).
Czy Jezus rzeczywiście sądził, iż chleb, który podawał uczniom, był dosłownie Jego ciałem, a
pite przez nich wino dosłownie Jego krwią? Zdrowy rozsądek podpowiada że Nie. Biblia wyraźnie
mówi, że Jezus dał im chleb i wino i ani słowem nie wspomina o tym, by się w jakimś momencie
przemieniły w dosłowne ciało i krew. Ani Piotr ani Jan, obecni na Wieczerzy, nie opisują czegoś
takiego w swoich listach, i jest mało prawdopodobne, by uczniom z łatwością przyszło odgrywać
rolę kanibali!
Niektórzy upierają się: – Ale przecież Jezus mówił, o chlebie i winie, iż są Jego ciałem i krwią,
będę więc wierzyć w to, co powiedział Jezus!
Lecz kiedy indziej też stwierdził, że jest drzwiami (zob. J 10,9). Czy dosłownie stał się drzwiami
wyposażonymi w zawiasy i klamkę? Powiedział również, że jest krzewem winnym, a my gałązkami
(zob. J 15,5). Czy dosłownie stał się krzakiem winogron? Czy my dosłownie staliśmy się
gałązkami? Powiedział, że jest światłem świata i chlebem, który zstąpił z nieba (zob. J 9,5; 6,41).
Czy Jezus jest dosłownym słonecznym światłem i bochnem chleba?
Najwyraźniej każde z tych wyrażeń jest figurą stylistyczną, w tym wypadku metaforą,
porównującą dwie rzeczy zasadniczo odmienne, choć posiadające pewne podobieństwa. Jezus w
jakimś sensie był drzwiami i krzewem winnym. Jego stwierdzenia podczas Ostatniej Wieczerzy
także są oczywistymi metaforami. Wino było podobne do Jego krwi, zaś chleb do Jego ciała.
Przypowieści Chrystusa
Podobieństwa są czymś takim jak metafory, ale zawsze zawierają wyrażenie „podobne do”.
Przekazują duchową naukę porównując podobieństwa pomiędzy dwiema rzeczami, zasadniczo się
od siebie różniącymi. Interpretując je należy o tym pamiętać, bo inaczej popełnimy błąd doszukując
się znaczenia w każdym drobnym szczególe danej przypowieści. W metaforach i podobieństwach
zawsze dochodzimy do punktu, w którym podobieństwa się kończą a pojawiają się różnice. Jeśli na
przykład mówię do żony: – Twoje oczy są jak sadzawki – chcę przez to powiedzieć, że są
niebieskie, głębokie i urocze, a nie że pływają w nich ryby, na ich powierzchni lądują ptaki, a zimą
pokrywa je lód.
Rozważmy trzy przypowieści Jezusa, z których wszystkie są podobieństwami. Pierwsza to
przypowieść o sieci:
Królestwo Niebios podobne jest także do sieci zarzuconej w morze, zagarniającej wszelkiego
rodzaju ryby. Gdy była już pełna, wyciągnęli ją na brzeg, usiedli i dobre zebrali do koszy, a
nieprzydatne odrzucili. Tak będzie przy końcu świata: wyjdą aniołowie, odłączą złych od
sprawiedliwych i wrzucą ich do rozpalonego pieca. Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów (Mt
13, 47-50).
Czy Królestwo Niebios i sieć są zasadniczo takie same? Absolutnie nie! Bardzo się różnią, choć
kilka cech jest podobnych. Tak jak ryby, po wyciągnięciu z sieci, są oceniane i rozdzielane na dwie
kategorie, pożądane i niepożądane, tak samo będzie w Bożym Królestwie. Pewnego dnia nieprawi i
sprawiedliwi, którzy obecnie żyją razem, zostaną rozdzieleni. Ale na tym podobieństwa się kończą.
Ryby pływają, ludzie chodzą. Rybacy rozdzielają ryby. Aniołowie oddzielą nieprawych od
sprawiedliwych. Ryby ocenia się na podstawie tego, jak smakują po przyrządzeniu. Ludzie są
oceniani na podstawie posłuszeństwa lub nieposłuszeństwa Bogu. Dobre ryby przechowuje się w
pojemnikach, a złe wyrzuca. Ludzie sprawiedliwi odziedziczą Boże Królestwo, zaś nieprawi
zostaną wtrąceni do piekła.
Przypowieść ta jest doskonałym przykładem tego, iż każda metafora i podobieństwo jest w
końcu niedoskonałym porównaniem, ponieważ rzeczy porównywane zasadniczo się różnią. Nie
sięgajmy dalej niż intencja autora, czyniąc z różnic podobieństwa. Wiemy na przykład, iż „dobre
ryby” kończą ostatecznie na patelni, a „złe ryby” wracają do wody, by popływać choć jeden dzień
dłużej. Jezus o tym nie wspomniał! To nie służyłoby Jego celowi.
Akurat ta przypowieść nie uczy (niezależnie od czyjejkolwiek opinii) strategii „ewangelizacji
sieciowej”, polegającej na ciągnięciu do kościoła wszystkich, dobrych i złych, czy tego chcą czy
nie! Nie uczy też, by plaża była najlepszym miejscem do dawania świadectwa. Nie uczy, że
pochwycenie Kościoła nastąpi pod koniec ucisku. Nie uczy, iż nasze zbawienie jest wyłącznie
Bożym niezależnym wyborem, bo przecież w tej przypowieści ryby wybrane nie przyczyniły się
wcale do swego wybrania. Nie nadawajmy przypowieściom Jezusa nieuzasadnionego znaczenia!
Bądźmy gotowi
Oto inna znana przypowieść, o dziesięciu pannach:
Wtedy Królestwo Niebios będzie podobne do dziesięciu panien, które wzięły swoje lampy i
wyszły na spotkanie pana młodego. Pięć z nich było głupich, a pięć mądrych. Głupie wzięły
lampy, ale nie zabrały z sobą oliwy. Mądre natomiast razem z lampami zabrały również oliwę
w naczyniach. Gdy pan młody się spóźniał, wszystkie zasnęły. Nagle o północy rozległo się
wołanie: Idzie pan młody, wyjdźcie mu na spotkanie! Wówczas wszystkie panny zerwały się
ze snu i przygotowały swoje lampy. Głupie zaś powiedziały do mądrych: Dajcie nam ze swej
oliwy, bo nasze lampy gasną. Mądre jednak odpowiedziały: Nie, mogłoby przecież i nam, i
wam nie wystarczyć. Idźcie raczej do sprzedawców i kupcie sobie. Gdy one odeszły kupić,
nadszedł pan młody. Te, które były gotowe, weszły z nim na wesele i drzwi zostały zamknięte.
Później wróciły i pozostałe panny, prosząc: Panie, panie, otwórz nam! Lecz on odpowiedział:
Oświadczam wam, że was nie znam. Czuwajcie więc, bo nie znacie dnia ani godziny (Mt
25,1-13).
Jakiej najważniejszej lekcji uczy ta przypowieść? Zawiera ją ostatnie zdanie: Bądźcie cały czas
gotowi na przyjście Pana, bo może zwlekać dłużej, niż się spodziewacie. Tylko tyle.
Jak wspomniałem w poprzednim rozdziale, Jezus opowiedział tę przypowieść swoim
najbliższym uczniom (zob. Mt 24,3; Mk 13,3), którzy wówczas posłusznie go naśladowali. Jej treść
wyraźnie sugeruje, iż Piotr, Jakub, Jan i Andrzej mogą nie być gotowi, kiedy Jezus powróci.
Właśnie dlatego ich ostrzegał. Zatem przypowieść ta poucza, iż jest możliwe, aby ci, którzy obecnie
są gotowi na przyjście Chrystusa, nie będą gotowi, kiedy On faktycznie powróci. Początkowo
wszystkie dziesięć panien było gotowych, jednak pięć utraciło czujność. Gdyby pan młody
przyszedł wcześniej, wówczas wszystkie dziesięć mogłyby wejść na ucztę weselną.
Ale co oznacza liczba pięciu głupich oraz pięciu mądrych panien? Czy dowodzi, iż jedynie
połowa ludzi przyznających się do wiary będzie gotowych na powrót Chrystusa? Nie.
Jakie znaczenie ma oliwa? Czy symbolizuje Ducha Świętego? Czy ujawnia, że tylko osoby
ochrzczone w Duchu Świętym dostaną się do nieba? Nie.
Czy powrót pana młodego o północy oznacza, że Jezus przyjdzie o tej porze? Nie.
Dlaczego pan młody nie poprosił mądrych panien, by rozpoznały te głupie, stojące u drzwi?
Gdyby to zrobił, runąłby cały sens przypowieści, bo głupie w końcu także uzyskałyby wstęp.
Być może można powiedzieć, iż tak jak głupie panny zasnęły, bo zabrakło im oliwy, tak duchowo
zasypiają głupi wierzący, którzy chodzą w duchowych ciemnościach, co prowadzi ich do zguby.
Być może można by znaleźć podobieństwa pomiędzy ucztą weselną z tej przypowieści a przyszłą
weselną ucztą Baranka, ale tylko tak daleko możemy się posunąć nie dopisując tej przypowieści i
różnym jej szczegółom niezamierzonych znaczeń.
Przynoszenie owocu
Bodaj najgorszą interpretację przypowieści Chrystusa słyszałem na pewnym kazaniu o pszenicy i
chwastach. Najpierw przeczytajmy tę przypowieść:
Powiedział im też inną przypowieść: Królestwo Niebios jest podobne do człowieka, który
zasiał na swoim polu dobre ziarno. Kiedy ludzie spali, przyszedł jego nieprzyjaciel, posiał
chwasty między pszenicę i odszedł. A gdy zboże wyrosło i wypuściło kłosy, wtedy pojawiły
się również chwasty. Wówczas przyszli słudzy i zapytali gospodarza: Panie, czy nie posiałeś
na swojej roli dobrego ziarna? Skąd więc te chwasty? Oznajmił im: Zrobił to człowiek wrogo
do mnie usposobiony. Słudzy więc powiedzieli do niego: Czy chcesz, żebyśmy poszli i zebrali
te chwasty? Odpowiedział: O nie, ponieważ usuwając chwasty, moglibyście wyrwać też
pszenicę. Pozwólcie im razem rosnąć aż do żniwa, a w czasie żniwa powiem żeńcom:
Zbierzcie najpierw chwasty, zwiążcie je w snopki na spalenie, pszenicę natomiast zwieźcie do
mojego spichlerza (Mt 13,24-30).
Oto wyjaśnienie autorstwa owego kaznodziei:
Faktem jest, iż kiełkująca pszenica oraz chwasty wyglądają identycznie. Pszenicy nie można
odróżnić od chwastów. I tak właśnie jest na świecie i w kościele. Nie można rozróżnić, kto jest
prawdziwym chrześcijaninem, a kto niewierzącym. Nie da się ich rozpoznać na podstawie stylu
życia, ponieważ wielu chrześcijan, podobnie jak ludzie niewierzący, okazuje nieposłuszeństwo
Chrystusowi. Tylko Bóg zna ich serca i w końcu ich rozdzieli.
Nie taki jest, oczywiście, sens tej przypowieści! W istocie pokazuje ona, iż wierzący bardzo się
różnią od niewierzących. Zauważmy, iż słudzy zorientowali się, że zostały zasiane chwasty, kiedy
pszenica wydała ziarna (zob. w. 26). Chwasty (w wersji ang. kąkol) nie dają plonu, dlatego łatwo je
rozpoznać. Uważam, że nie bez znaczenia jest fakt, iż Jezus wybrał bezowocny kąkol jako symbol
niegodziwych, którzy zostaną na końcu zebrani i wrzuceni do piekła.
Zasadnicze myśli tej przypowieści są jasne: Prawdziwie zbawieni przynoszą owoc, zaś
niezbawieni nie. Chociaż Bóg na razie nie sądzi niegodziwych, żyjących pośród zbawionych, jednak
kiedyś oddzieli ich od sprawiedliwych i wrzuci do piekła.
Właściwie Jezus sam wyjaśnił tę przypowieść, nie ma więc potrzeby, aby doszukiwać się
jakiegoś znaczenia ponad to, co powiedział:
Wtedy opuścił tłumy i poszedł do domu. Podeszli do Niego Jego uczniowie i poprosili:
Wyjaśnij nam przypowieść o chwaście na polu. Odpowiedział im: Siewcą dobrego ziarna jest
Syn Człowieczy. Polem jest świat, dobrym ziarnem są synowie Królestwa, a chwastem
synowie Złego. Nieprzyjacielem, który posiał chwast, jest diabeł, żniwem jest koniec świata, a
żeńcami są aniołowie. Tak jak zbiera się chwasty i spala w ogniu, tak będzie przy końcu
świata. Syn Człowieczy pośle swoich aniołów i zbiorą z Jego Królestwa wszystko, co
powoduje upadek oraz tych, którzy dopuszczają się bezprawia, i wrzucą ich do rozpalonego
pieca. Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów. Wtedy sprawiedliwi zajaśnieją jak słońce w
Królestwie swojego Ojca. Kto ma uszy, niechaj słucha (Mt 13,36-43).
Hiperbola
Drugą powszechną figurą stylistyczną w Biblii jest hiperbola, czyli świadoma przesada, mająca
na celu podkreślenie czegoś. Kiedy matka mówi do dziecka: – Tysiąc razy wołałam cię na obiad –
to jest to hiperbola. Przykładem biblijnej hiperboli może być wypowiedź Jezusa o odcięciu prawej
ręki:
Jeśli twoja prawa ręka jest powodem twojego upadku, odetnij ją i wyrzuć. Lepiej bowiem
będzie dla ciebie, gdy stracisz jedną część ciała, niż gdybyś miał cały zginąć w Gehennie (Mt
5,30).
Gdyby Jezus mówił dosłownie, żeby każdy, kto grzeszy posługując się w jakiś sposób prawą
ręką,odciął ją, to wszyscy chodzilibyśmy bez rąk! Oczywiście rozwiązanie problemu grzechu tak
naprawdę nie leży w naszych rękach. Najprawdopodobniej Jezus uczy, że grzech może nas posłać
do piekła, i aby go uniknąć, należy wyzbyć się pokus oraz tych rzeczy, które powodują, że się
potykamy.
Antropomorfizm
Trzecią figurą stylistyczną występującą w Biblii jest antropomorfizm. To wyrażenie
metaforyczne, przypisujące Bogu ludzkie atrybuty, abyśmy mogli lepiej Go zrozumieć. Na przykład
czytamy:
A Pan zstąpił z nieba, by zobaczyć to miasto i wieżę, które budowali ludzie (Rdz 11,5).
Jest to prawdopodobnie antropomorfizm, gdyż wydaje się dziwne, iż wszystko wiedzący Bóg
musiał dosłownie przebyć drogę z nieba do okolicy Babel, aby sprawdzić, co ludzie tam budują!
Wielu biblistów traktuje wszystkie wzmianki opisujące części Bożego ciała, jak ramiona, dłonie,
nos, oczy i włosy jako antropomorficzne. Z pewnością, powiadają, wszechmocny Bóg nie posiada
w rzeczywistości takich członków ciała jak ludzie.
Ja bym się jednak spierał, i to z kilku powodów. Po pierwsze, Biblia wyraźnie naucza, że
zostaliśmy stworzeni na obraz i podobieństwo Boże:
A wreszcie rzekł Bóg: „Uczyńmy człowieka na Nasz obraz, podobnego Nam” (Rdz 1,26).
Ktoś może powiedzieć, że jesteśmy do Boga podobni w sensie posiadania samoświadomości,
poczucia moralnej odpowiedzialności, zdolności rozumowania itd. Przeczytajmy jednak
stwierdzenie bardzo podobne do Rdz 1,26, zapisane kilka rozdziałów dalej:
Gdy Adam miał sto trzydzieści lat, urodził mu się syn, podobny do niego jako jego obraz, i dał
mu imię Set (Rdz 5,3).
To z pewnością oznacza, że Set był podobny do ojca pod względem fizycznym. Jeśli takie jest
znaczenie Rdz 5,3, to identyczne stwierdzenie w Rdz 1,26 oznacza to samo. Zdrowy rozsądek i
uczciwa interpretacja podpowiadają, że tak jest.
Ponadto, mamy relacje biblijnych autorów, którzy Boga widzieli. Na przykład Mojżesz wraz z
73 innymi Izraelitami widział Boga:
Wstąpił Mojżesz wraz z Aaronem, Nadabem, Abihu i siedemdziesięciu starszymi Izraela.
Ujrzeli Boga Izraela, a pod Jego stopami jakby jakieś dzieło z szafirowych kamieni,
świecących jak samo niebo. Na wybranych Izraelitów nie podniósł On swej ręki, mogli przeto
patrzeć na Boga. Potem jedli i pili (Wj 24,9-11).
Gdyby zapytać Mojżesza, czy Bóg miał ręce i nogi, co by odpowiedział?2 Prorok Daniel również
miał wizję Boga Ojca oraz Boga Syna:
Patrzałem, aż postawiono trony, a Przedwieczny [Bóg Ojciec] zajął miejsce. Szata jego była
biała jak śnieg, a włosy Jego głowy jakby z czystej wełny. Tron Jego był z ognistych płomieni,
jego koła – płonący ogień. Strumień ognia się rozlewał i wypływał od Niego. Tysiąc tysięcy
służyło Mu, a dziesięć tysięcy po dziesięć tysięcy stało przed Nim. Sąd zasiadł i otwarto
księgi… Patrzałem w nocnych widzeniach: a oto na obłokach nieba przybywa jakby Syn
Człowieczy [Bóg Syn]. Podchodzi do Przedwiecznego i wprowadzają Go przed Niego.
Powierzono Mu panowanie, chwałę i władzę królewską, a służyły Mu wszystkie narody, ludy
i języki. Panowanie Jego jest wiecznym panowaniem, które nie przeminie, a Jego królestwo
nie ulegnie zagładzie (Dn 7,9-10. 13-14).
Gdyby zapytać Daniela, czy Bóg ma białe włosy i postać, która może zasiąść na tronie, co by
odpowiedział?
W związku z powyższym jestem przekonany, iż Bóg Ojciec ma chwalebną postać, niejako
podobną do postaci człowieka, choć nie jest z ciała i kości, ale jest Duchem (zob. J 4,24).
Jak rozeznać, które urywki Pisma Świętego należy interpretować dosłownie, a które przenośnie
czy symbolicznie? Dla kogoś, kto rozumuje logicznie powinno to być łatwe. Odczytuj wszystko
dosłownie, o ile nie istnieje żadna inna rozsądna alternatywa niż interpretacja przenośna lub
symboliczna danego tekstu. Na przykład księgi prorockie Starego Testamentu oraz Apokalipsa są
wyraźnie pełne symboliki, po części wyjaśnionej a po części nie. Ale symbolikę nietrudno
rozpoznać.
Zasada # 2: Czytaj w sposób związany z kontekstem. Każdy urywek należy interpretować
biorąc pod uwagę sąsiednie urywki oraz całą Biblię. A tam, gdzie to możliwe, należy też brać
pod uwagę kontekst historyczny oraz kulturowy.
Czytanie Biblii z pominięciem bezpośredniego oraz całościowego kontekstu jest główną
przyczyną błędnych interpretacji.
Wyrywając tekst biblijny z kontekstu można mu przypisać, cokolwiek chcemy. Czy wiemy, na
przykład, że zgodnie ze słowami Biblii Bóg nie istnieje? w Psalmie 14 czytamy: „Nie ma Boga”
(w.1). Jeśli jednak chcemy te słowa zinterpretować poprawnie, musimy je odczytać w ich
kontekście: „Rzekł głupiec w swoim sercu: Nie ma Boga”. Teraz werset ten nabiera zupełnie innego
znaczenia!
Inny przykład: Kiedyś słyszałem, jak kaznodzieja twierdził, iż chrześcijanie muszą zostać
„chrzczeni w ogniu”. Zaczął od przytoczenia słów Jana Chrzciciela z Mt 3,11: „Ja was chrzczę
wodą, abyście się opamiętali. Za mną zaś idzie mocniejszy ode mnie. Nie jestem godzien podać Mu
sandałów. On was będzie chrzcił Duchem Świętym i ogniem.”
2. Mojżesz także widział kiedyś Boga z tyłu, kiedy Ten „przechodził”. Bóg zasłonił Mojżesza swoją ręką, by ten nie
zobaczył Jego twarzy, zob. Wj 33,18-23.
W oparciu o ten jeden wiersz zbudował całe kazanie. Mówił: – Sam chrzest w Duchu Świętym
nie wystarczy! Jezus chce także ochrzcić was w ogniu, tak jak głosił Jan Chrzciciel! – Dalej
wyjaśniał, że dopiero po „chrzcie w ogniu” będziemy pełni zapału do pracy dla Pana. Na koniec
wezwał do przodu tych, którzy chcieli zostać „ochrzczeniu w ogniu”.
Niestety, kaznodzieja popełnił klasyczny błąd, bo wyjął tekst z kontekstu.
O co chodziło Janowi Chrzcicielowi, gdy mówił, iż Jezus będzie chrzcił w ogniu? Aby znaleźć
odpowiedź wystarczy przeczytać dwa wersety poprzedzające oraz jeden następujący po tym
wersecie. Zacznijmy od dwóch poprzedzających, gdzie Jan powiedział:
… i nie łudźcie się, że możecie mówić sobie: Naszym Ojcem jest Abraham. Zapewniam was:
Bóg może nawet z tych kamieni wzbudzić dzieci Abrahamowi. Już siekiera jest przyłożona do
korzenia drzew. Każde więc drzewo, które nie rodzi dobrego owocu, zostanie wycięte i
wrzucone w ogień (w. 9-10).
Najpierw się dowiadujemy, iż wśród słuchaczy Jana byli Żydzi, którzy sądzili, iż zbawienie
opiera się na rodowodzie. A zatem jego kazanie było ewangelizacyjne.
Dowiadujemy się też, że Jan ostrzegał niezbawionych przed grożącym im niebezpieczeństwem
wtrącenia w ogień. Wydaje się rozsądne wnioskować, że „ogień”, o którym mówił w w. 10 jest tym
samym ogniem wspomnianym w w. 11. A staje się jeszcze klarowniejsze, gdy czytamy w. 12:
Ma On w ręku przetak i oczyści swoje klepisko: pszenicę zbierze do spichlerza, a plewy spali
w ogniu nieugaszonym.
Zarówno w w. 10 jaki i 12 Jan mówił o ogniu piekielnym. W w. 12 metaforycznie stwierdza, iż
Jezus rozdzieli ludzi na dwie grupy – pszenicę, którą „zbierze do spichlerza” oraz plewy, które spali
„w ogniu nieugaszonym”.
W świetle sąsiednich wersetów Jan musiał w w. 11 mówić, iż Jezus albo będzie chrzcić ludzi
Duchem Świętym, jeśli są wierzący, albo w ogniu, jeśli są niewierzący. Skoro tak, to nie można
głosić, że chrześcijanie potrzebują chrztu w ogniu!
Poza bezpośrednim kontekstem należy też spojrzeć na całość Nowego Testamentu. Czy
znajdziemy w Dziejach Apostolskich przykład, by chrześcijan „chrzczono w ogniu”? Nie.
Najbliższe temu jest opisanie przez Łukasza wydarzenie w dniu Pięćdziesiątnicy, kiedy to
uczniowie zostali ochrzczeni w Duchu Świętym, a nad ich głowami chwilowo ukazały się języki
ognia. Jednak Łukasz wcale nie mówi, iż był to „chrzest w ogniu”. A czy w Listach znajdziemy
napomnienie czy pouczenie, aby chrześcijan „chrzcić w ogniu”? Nie. Zatem ze spokojem możemy
przyjąć, iż wierzący nie powinni dążyć do chrztu w ogniu.
Fałszywa ewangelia wywiedziona z Biblii
Nierzadko kaznodzieje i nauczyciele błędnie przedstawiają ewangelię, ponieważ nie zwracając
uwagi na kontekst, przekręcają przesłanie Biblii. Z tego właśnie powodu szerzy się fałszywa nauka
odnośnie do Bożej łaski.
Na przykład do promowania fałszywej ewangelii posłużono się pawłowym stwierdzeniem, że
zbawienie jest z łaski a nie z uczynków w Ef 2,8-9:
Łaską przecież jesteście zbawieni przez wiarę. Nie od was więc to pochodzi, lecz jest darem
Boga. Nie z powodu uczynków, aby się nikt nie chlubił.
Wielu skupia się wyłącznie na wypowiedziach Pawła, iż zbawienie jest darem, z łaski, a nie
skutkiem uczynków. Na takiej podstawie, wbrew świadectwu wielu urywków biblijnych twierdzą,
iż nie ma żadnego powiązania pomiędzy zbawieniem a świętością. Niektórzy posunęli się aż tak
daleko, że nie uznają opamiętania jako koniecznego warunku zbawienia. Oto klasyczny przykład
błędnej interpretacji Biblii z powodu pomijania kontekstu.
Po pierwsze, rozważmy, co mówi powyższy tekst całości. Paweł nie mówi, iż zostaliśmy
zbawieni łaską, lecz łaską przez wiarę. Wiara stanowi taki sam element owego „równania
zbawienia” co łaska. Biblia twierdzi, iż wiara bez uczynków jest bezużyteczna, martwa i nie może
zbawić (zob. Jk 2,14-26). Paweł zatem nie uczy, by świętość była dla zbawienia nieistotna. Mówi,
że to nie nasze wysiłki nas zbawiają; podstawą zbawienia jest Boża łaska, bez niej nie moglibyśmy
zostać zbawieni. Ale dopiero gdy Bożą łaskę przyjmujemy wiarą, w naszym życiu faktycznie
dokonuje się zbawienie. Efektem zbawienia jest zawsze posłuszeństwo, czyli owoc szczerej wiary.
Potwierdza to już kontekst następnego wersetu:
Przez Niego bowiem zostaliśmy stworzeni w Chrystusie Jezusie do dobrych uczynków, które
Bóg wcześniej przygotował, abyśmy w nich postępowali (w. 10).
Po to zostaliśmy odrodzeni przez Ducha Świętego i teraz jesteśmy nowym stworzeniem w
Chrystusie, aby „postępować w dobrych uczynkach posłuszeństwa”. Pawłowe równanie zbawienia
wygląda zatem następująco:
Łaska + Wiara = Zbawienie + Posłuszeństwo
Czyli łaska oraz wiara dają w sumie zbawienie i posłuszeństwo. Kiedy na Bożą łaskę reagujemy
wiarą, efektem jest zawsze zbawienie i dobre uczynki.
Jednakże ci, którzy odarli słowa Pawła z kontekstu, spreparowali coś takiego:
Łaska + Wiara - Posłuszeństwo = Zbawienie
Czyli łaska oraz wiara niepoparte posłuszeństwem dają zbawienie. Z biblijnego punktu widzenia
to herezja.
Jeśli przeczytamy nieco szerszy kontekst tych słów Pawła, odkryjemy, iż sytuacja w Efezie była
taka sama jak wszędzie tam, gdzie Paweł głosił. Mianowicie Żydzi kazali nowonawróconym
poganom obrzezać się oraz przestrzegać niektórych ceremonialnych aspektów Prawa
Mojżeszowego, jeśli chcą być zbawieni. I właśnie owo obrzezanie i ceremonialne uczynki miał
Paweł na myśli, gdy pisał o „uczynkach”, które nie potrafią nas zbawić (zob. Ef 2,11-22).
Jeśli obejmiemy szerszy kontekst całego listu Pawła do Efezjan, zobaczymy wyraźnie, iż Paweł
wierzył, że świętość jest niezbędna do zbawienia:
O nierządzie zaś, czy jakimkolwiek postępowaniu bezwstydnym lub chciwym, nawet nie
wspominajcie, jak przystoi świętym. Niestosowne są także nieprzyzwoite i głupie rozmowy
lub sprośne żarty. Bądźcie raczej pełni wdzięczności. To bowiem powinniście wiedzieć i
rozumieć, że ani człowiek rozwiązły ani bezwstydny, ani chciwy – to jest bałwochwalca – nie
otrzyma dziedzictwa w Królestwie Chrystusa i Boga. Niech was nikt nie zwodzi próżnymi
słowami, gdyż właśnie z ich powodu gniew Boży przychodzi na synów buntu [ang.
nieposłuszeństwa] (Ef 5,3-6).
Paweł nie napisałby tych słów, gdyby wierzył, że Boża łaska w końcu zbawi kogoś
nieodwracalnie niemoralnego, nieczystego czy chciwego. Zamierzone znaczenie słów Pawła,
zapisanych w Ef 2,8-9 można prawidłowo zrozumieć tylko w kontekście jego całego listu do
Efezjan.
Fiasko w Galacji
Słowa Pawła z listu do Galatów również bywały błędnie interpretowane w oderwaniu od
kontekstu. Efektem było zniekształcanie ewangelii, a właśnie to Paweł chciał skorygować w swoim
liście.
Naczelnym tematem listu jest „zbawienie przez wiarę, a nie dzięki uczynkom Prawa”. Czy
jednak Paweł chciał, by czytelnicy doszli do wniosku, iż świętość nie jest koniecznym warunkiem
wstępu do nieba? Na pewno nie.
Po pierwsze zauważamy, iż ponownie spiera się z Żydami, którzy przybyli do Galacji i nauczali
nowonawróconych, że nie mogą być zbawieni bez obrzezania i zachowywania Prawa
Mojżeszowego. Zwłaszcza kwestię obrzezania Paweł wielokrotnie porusza w tym liście (zob. 2,3.
7-9. 12; 5,2-3.6.11; 6,12-13.15). Nie martwi się, że tamtejsi wierzący zbyt gorliwie przestrzegają
przykazań Chrystusa; niepokoi go, iż w kwestii swego zbawienia nie pokładają już zaufania tylko w
Chrystusie, lecz w obrzezaniu i własnych nieudolnych próbach przestrzegania Prawa
Mojżeszowego.
Biorąc pod uwagę pełny kontekst listu Pawła do Galicjan, zauważamy iż w rozdziale 5 pisze:
Jeśli jednak pozwalacie prowadzić się duchowi, nie jesteście pod panowaniem Prawa. Znane
są uczynki, jakie rodzą się z ciała. Są nimi: cudzołóstwo, nieczystość, wyuzdanie,
bałwochwalstwo, magia, nienawiść, spór, zawiść, gniew, intrygi, niezgoda, rozłamy, zazdrość,
pijaństwo, hulanki i tym podobne. O nich wam mówię, tak jak już wcześniej powiedziałem,
że ci, którzy takie czyny popełniają, nie odziedziczą Królestwa Boga (w. 18-21).
Gdyby Paweł chciał przekazać Galacjanom, że mogą pójść do nieba nie będąc świętymi, to by
takich słów nie napisał. Nie twierdził, że ludzie nieświęci pójdą do nieba, lecz że ci, którzy
unieważniają Bożą łaskę oraz ofiarę Chrystusa, starając się zasłużyć na zbawienie obrzezaniem i
zachowywaniem Mojżeszowego Prawa, nie mogą zostać zbawieni. Nie obrzezanie daje nam
zbawienie, ale wiara w Jezusa, skutkująca zbawieniem, które zmienia wierzących w święte nowe
stworzenia:
Ani bowiem obrzezanie nic nie znaczy, ani nieobrzezanie, lecz tylko nowe stworzenie (Ga
6,15).
Wszystko to pokazuje, jak ważne jest uwzględnienie kontekstu przy interpretowaniu Biblii.
Ewangelię można wykrzywić za pomocą Bożego Słowa jedynie przez zignorowanie kontekstu.
Zastanawiam się tylko nad sercami „kaznodziejów”, którzy czynią to tak wyraźnie, że trudno się
oprzeć wrażeniu, iż robią to świadomie.
Kiedyś na przykład słyszałem, jak kaznodzieja twierdził, iż głosząc ewangelię nie należy
wspominać o Bożym gniewie, gdyż Biblia uczy, że „dobroć Boga prowadzi cię do nawrócenia” (Rz
2,4). Według niego właściwym sposobem zwiastowania ewangelii jest mówienie jedynie o Bożej
miłości i dobroci. To ma rzekomo prowadzić ludzi do opamiętania.
Czytając jednak kontekst owego pojedynczego wersetu, zacytowanego przez kaznodzieję,
odkryjemy, że jest „obłożony” tekstami mówiącymi o Bożym gniewie i sądzie! Bezpośredni
kontekst wskazuje, iż nie jest możliwe, aby Paweł miał na myśli to, o czym mówił kaznodzieja:
Wiemy zaś, że zgodny z prawdą sąd Boga spotyka tych, którzy tak postępują. A może liczysz
na to, człowieku, który sądzisz tych, co tak postępują, a czynisz to samo, że unikniesz sądu
Boga? A może lekceważysz bogactwo Jego dobroci i cierpliwości, i wielkoduszności,
zapominając o tym, że dobroć Boga prowadzi cię do nawrócenia? Tak więc z powodu Twojej
zatwardziałości i niezdolnego do nawrócenia serca, gromadzisz nad sobą gniew na dzień
gniewu i objawienia sprawiedliwego sądu Boga, który odda każdemu według jego czynów:
tym, którzy wytrwale czynią dobrze, dążą do chwały i szacunku, i nieśmiertelności, da życie
wieczne, tym natomiast, którzy powodowani samolubną rywalizacją nie przyjmują prawdy, a
ulęgają nieprawości – gniew i złość; utrapienie i ucisk każdemu człowiekowi, który czyni zło,
najpierw Żydowi, potem Grekowi (Rz 2,2-9).
Pawłowe odniesienie do dobroci dotyczy dobroci, jaką Bóg okazuje, powstrzymując swój gniew!
Zastanawiające jest, jak pastor mógł wypowiedzieć tak absurdalne stwierdzenie, kiedy w szerszym
biblijnym kontekście często czytamy o kaznodziejach publicznie wzywających słuchaczy do
opamiętania.
Biblijna konsekwencja
Ponieważ Biblia powstała z inspiracji jednej Osoby, jej przesłanie jest w pełni konsekwentne.
Dlatego możemy zaufać, iż kontekst pozwoli nam tak zinterpretować znaczenie każdego urywka,
jak to zamierzył Bóg. On nie powiedziałby w jednym wersecie czegoś, co byłoby sprzeczne z
treścią innego, a jeśli pozornie tak to wygląda, musimy tak długo się w nią zagłębiać, aż nasza
interpretacja obydwu będzie spójna. W Kazaniu na Górze w kilku miejscach na pierwszy rzut oka
wydaje się, iż Jezus zaprzecza, a nawet koryguje starotestamentowe prawo moralne. Na przykład:
Wiecie, że powiedziano: Oko za oko i ząb za ząb. A Ja wam powiadam: Nie szukajcie odwetu
na tym, kto was skrzywdził. Temu, kto cię uderzy w prawy policzek, pozwól uderzyć się i w
lewy (Mt 5,38-39).
Jezus zacytował Prawo Mojżeszowe, a następnie wypowiedział coś, co wydało się temu prawu
zaprzeczać. Jak zinterpretować Jego słowa? Czy Bóg zmienił zdanie w kwestii moralności? Czy
zemsta w ramach starego przymierza była do przyjęcia, a w nowym już nie? Pomoże nam tutaj
kontekst.
Jezus mówił przede wszystkim do swych uczniów (zob. 5,1-2), którzy wcześniej stykali się z
Bożym Słowem jedynie za pośrednictwem nauczycieli zakonu i faryzeuszy, nauczających w
synagogach. Tam słyszeli: „Oko za oko i ząb za ząb”, czyli przykazanie, którego znaczenie
nauczający przekręcili pomijając kontekst. Bóg nie chciał, aby to przykazanie interpretowano jako
wymóg i żeby Jego lud zawsze wywierał zemstę za drobne przewinienia. W Prawie Mojżeszowym
powiedział, że pomsta należy do Niego (zob. Pwt 32,35), a Jego lud winien wyświadczać dobro
nawet swoim wrogom (zob. Wj 23,4-5). Jednak nauczyciele zakonu i faryzeusze ignorowali te
przykazania i wymyślili własną interpretację Bożego prawa, czyli „oko za oko”, co dawało im
wygodne prawo do osobistej zemsty.3 Pominęli kontekst.
Boży nakaz mówiący: „oko za oko i ząb za ząb” znajduje się w kontekście Jego przykazań
określających wymierzanie słusznej sprawiedliwości w izraelskich sądach (zob. Wj 21,22-24; Pwt
19;15-21). Ustanowienie systemu sądownictwa samo w sobie ujawnia Bożą dezaprobatę wobec
osobistej zemsty. Bezstronni sędziowie, którzy rozpatrują dowody, są o wiele bardziej zdolni do
wymierzania sprawiedliwości niż poszkodowani, stronniczy ludzie. Bóg oczekuje, iż sądy i
sędziowie będą orzekali kary bezstronnie, stosownie do przestępstw. Stąd „oko za oko i ząb za ząb”.
Wobec powyższego możemy pogodzić to, co początkowo wydało się sprzeczne. Jezus po prostu
pomagał słuchaczom, którzy przez całe życie byli poddawani błędnej nauce, zrozumieć Bożą
faktyczną wolę co do osobistej odpłaty. Wcześniej zostało to już objawione w Prawie
Mojżeszowym, ale faryzeusze to przekręcili. Jezus nie sprzeciwiał się Prawu nadanemu przez
Mojżesza. Wyjawiał tylko jego pierwotne znaczenie.
To pomaga również nam właściwie zrozumieć, czego Jezus oczekuje od nas w kwestii
poważnych sporów, jakie mogą doprowadzić ludzi do sądu. Bóg nie oczekiwał, że Izraelici będą
ignorować każdą krzywdę zadaną przez bliźnich, inaczej nie ustanowiłby systemu sądownictwa.
Podobnie Bóg nie oczekuje, by chrześcijanie pomijali każde przewinienie swoich współbraci (lub
niewierzących). Nowy Testament zaleca, by chrześcijanie nie mogący się pogodzić uciekali się do
mediacyjnej pomocy innych wierzących (zob. 1Kor 6,1-6). I nie ma nic złego w tym, że
chrześcijanin pozwie do sądu osobę niewierzącą w przypadku sporu lub poważnej krzywdy, jak
wybicie oka lub zęba! Przestępstwa drobne to takie, jak wspomniane przez Jezusa spoliczkowanie
czy prawowanie się o drobną rzecz (na przykład koszulę), albo przymuszenie do przejścia jednej
mili. Bóg chce, aby Jego lud Go naśladował i okazywał niezwykłą łaskę bezmyślnym grzesznikom
i ludziom złym.
Kierując się powyższą zasadą niektórzy szczerzy wierzący w przekonaniu, że są posłuszni
Jezusowi, nie wnoszą oskarżenia przeciwko tym, którzy ich okradali. Uważają, że „nadstawiają
3. Należy zauważyć, iż Jezus wcześniej powiedział w kazaniu, że jeśli sprawiedliwość Jego słuchaczy nie będzie
doskonalsza niż nauczycieli Prawa i faryzeuszy, nie wejdą do Królestwa Niebios (zob. Mt 5,20). Jezus następnie
napiętnował kilka konkretnych błędów nauczycieli Prawa i faryzeuszy.
drugi policzek”, podczas gdy w rzeczywistości pozwalali złodziejowi kraść dalej. Utrzymują go w
przekonaniu, że za przestępstwo nie ponosi się konsekwencji. Tacy chrześcijanie nie „chodzą w
miłości” wobec tych, których ten złodziej okradnie! Bóg chce, żeby złodziejowi wymierzono
sprawiedliwość i aby się opamiętał. Lecz jeśli ktoś skrzywdzi cię w stopniu niewielkim, na przykład
uderzając cię w policzek, nie ciągaj go po sądach, by mu oddać. Okaż mu miłosierdzie i miłość.
Interpretowanie Starego w świetle Nowego
Powinniśmy nie tylko interpretować teksty nowotestamentowe biorąc pod uwagę Stary
Testament, ale też zawsze interpretować teksty starotestamentowe w świetle Nowego Testamentu.
Na przykład jakiś szczery wierzący przeczyta o mojżeszowych zasadach żywieniowych i dojdzie do
wniosku, że chrześcijanie także powinni stosować ową dietę. Gdyby przeczytał choćby dwa urywki
Nowego Testamentu, odkryłby, iż mojżeszowe zasady żywieniowe nie dotyczą tych, których
obowiązuje Nowe Przymierze:
[Jezus] odpowiedział im: Czy i wy tego nie rozumiecie? Czy nie dostrzegacie, że to, co z
zewnątrz dostaje się do człowieka, nie może go uczynić skalanym, bo nie wchodzi do jego
serca, lecz do żołądka i jest wydalane na zewnątrz, oczyszczając wszystkie pokarmy? (W ten
sposób uznał wszystkie pokarmy za czyste – Mk 7,18-19).
Duch zaś wyraźnie mówi, że w ostatecznych czasach niektórzy odejdą od wiary, dając posłuch
zwodniczym duchom i naukom demonów, zwodzeni przez kłamców, którzy pozwolili wypalić
własne sumienie. Zabraniają oni wstępowania w związki małżeńskie i spożywania pokarmów,
które Bóg stworzył dla wiernych i uznających prawdę, aby były przyjmowane z
wdzięcznością. Wszystko bowiem, co Bóg stworzył, jest dobre i nie należy odrzucać niczego,
lecz przyjmować z wdzięcznością, bo jest uświęcone przez Słowo Boga i modlitwę (1Tm 4,1-
5).
W ramach nowego przymierza nie podlegamy Prawu Mojżesza, ale Chrystusa (zob. 1Kor 9,20-
21). Chociaż Jezus bezsprzecznie potwierdził moralne aspekty Prawa Mojżeszowego (włączając je
w ten sposób w zakres Prawa Chrystusowego), to ani On sam ani apostołowie nie zobowiązali
chrześcijan do zachowywania mojżeszowych zasad żywieniowych.
Pierwsi chrześcijanie, będący wszyscy nawróconymi Żydami, nadal zachowywali zasady
żywieniowe dawnego przymierza ze względu na osobiste przekonania (zob. Dz 10,9-14). I kiedy
pierwsi poganie nawrócili się do Jezusa, owi żydowscy chrześcijanie kazali im przestrzegać tych
samych zasad żywieniowych, przez wzgląd na sąsiadujących Żydów, których mogliby zgorszyć
(zob. Dz 15,1-21). Zachowywanie przez chrześcijan żydowskich zasad żywieniowych nie jest
niczym złym, o ile nie są przekonani, iż przestrzeganie tych zasad ich zbawi.
Niektórzy pierwsi chrześcijanie także uważali, że nie wolno jeść mięsa ofiarowanego wcześniej
bożkom. Paweł pouczył wierzących, którzy (tak jak on) sądzili inaczej, by kierowali się miłością
wobec swoich braci „słabszych w wierze” (zob. Rz 14,1) i nie robili niczego, co mogłoby wzburzyć
ich sumienie. Jeśli ktoś wystrzega się spożywania pokarmów z przekonania, i czyni to przed
Bogiem (nawet jeśli te przekonania są nieuzasadnione), za swoje oddanie godzien jest pochwały, a
nie potępienia za to, że ma niewłaściwe zrozumienie. Podobnie ci, którzy powstrzymują się od
pewnych pokarmów z osobistego przekonania, nie powinni osądzać tych, którzy tego nie czynią.
Obie grupy mają okazywać sobie wzajemną miłość, bo jest to nakaz samego Boga (zob. Rz 14,1-
23).
Ponieważ Biblia zawiera objawienie postępujące, zawsze powinniśmy objawienie starsze (Stary
Testament) interpretować przez pryzmat objawienia nowego (Nowego Testamentu). Żadne dane
przez Boga objawienie nie jest sprzeczne z innymi; zawsze je dopełnia.
Kontekst kulturowy i historyczny
Tam, gdzie to możliwe, należy wziąć pod uwagę kulturowy oraz historyczny kontekst
studiowanych urywków. Wiedza o pewnych aspektach kulturowych, geograficznych i
historycznych biblijnego tekstu pomaga w uzyskaniu wglądu, jaki inaczej byłby niemożliwy.
Wymaga to oczywiście dostępu do innych książek poza Biblią. W języku angielskim dostępne są
poszerzone wersje Biblii, zawierające dobre pomoce do studiowania.
Oto kilka przykładów, jak historyczna lub kulturowa wiedza może nas ustrzec przed błędami w
rozumieniu Biblii:
1) Czytamy na przykład o tym, że ludzie wchodzili na dachy domów (zob. Dz 10,9) lub
przedostawali się do środka przez sufit (zob. Mk 2,4). Dobrze jest wiedzieć, że w czasach
biblijnych dachy w Izraelu były zasadniczo płaskie, i prowadziły do nich schody na zewnątrz
budynku. Jeśli o tym nie wiemy, możemy pomyśleć, jak jakiś biblijny bohater balansuje na szczycie
dachu i wchodzi przez komin!
2) W Ewangelii Marka 11,12-14 czytamy, że Jezus przeklął drzewo figowe, bo nie miało
owoców, chociaż „nie był to czas na figi”. Pomocna może być wiedza, iż na drzewach figowych
zwykle można znaleźć kilka fig nawet poza sezonem, zatem oczekiwania Jezusa były uzasadnione.
3) W Ewangelii Łukasza 7,37-48 czytamy o kobiecie, która weszła do domu faryzeusza, kiedy
Jezus spożywał tam posiłek. Biblia mówi, że stojąc z tyłu za Jezusem płakała i łzami zwilżała Jego
stopy, a potem ocierała je włosami, całowała i namaszczała wonnym olejkiem. Można się
zastanawiać, jak to było możliwe, skoro Jezus siedział przy stole. Jak zdołała się przecisnąć
pomiędzy nogami pozostałych biesiadników?
Odpowiedź znajduje się w stwierdzeniu Łukasza, iż Jezus „położył się przy stole” (w. 36,
Przypis). W tamtych czasach zwykle jedzono leżąc na podłodze na jednym boku wokół niskiego
stołu. Jedną ręką, się podpierano, drugiej używano do sięgania po jedzenie. W takiej pozycji Jezus
został przez ową kobietę uczczony.
To pomaga też zrozumieć, jak podczas Ostatniej Wieczerzy Jan mógł się położyć na piersi
Jezusa i osobiście zadać mu pytanie (zob. J 13,23-25). Słynny obraz Leonarda da Vinci „Ostatnia
Wieczerza” ukazujący Jezusa siedzącego przy stole w towarzystwie uczniów, po sześciu po każdej z
Jego strony, ujawnia nieznajomość biblijnych realiów przez malarza. Kontekst historyczny jest
niezbędny!
Powszechne pytania o ubiór
Pastorzy na całym świecie zadają mi często jedno pytanie: – Czy chrześcijankom przystoi nosić
spodnie, zważywszy na biblijny zakaz noszenia przez kobiety strojów męskich?
Jest to dobre pytanie, na które można odpowiedzieć stosując zdrowe zasady interpretacji oraz
uwzględniając kontekst kulturowy.
Po pierwsze, przyjrzyjmy się biblijnemu zakazowi noszenia przez kobiety strojów męskich (i
odwrotnie):
Kobieta nie będzie nosiła ubioru mężczyzny ani mężczyzna ubioru kobiety; gdyż każdy, kto
tak postępuje, obrzydliwy jest dla Pana, Boga swego (Pwt 22,5).
Należy zacząć od pytania: – Jaka intencja przyświecała Bogu, kiedy dawał to przykazanie? –
Czy chciał kobietom zabronić noszenia spodni?
Nie, nie to było Jego intencją, ponieważ wówczas w Izraelu nikt spodni nie nosił. Spodnie nie
były ubiorem męskim, bo jeszcze ich wówczas nie znano. Właściwie to, co w czasach biblijnych
nosili mężczyźni, dzisiaj potraktowalibyśmy jako strój kobiecy! Oto odrobina historycznego i
kulturowego tła, które pomoże nam prawidłowo zinterpretować to, o co Bogu chodzi.
Jaki więc był Jego zamiar?
Czytamy, że każdy, kto nosił ubiór przedstawiciela płci przeciwnej, był obrzydliwością dla Pana.
Brzmi to dość poważnie. Jeśli mężczyzna na trzy sekundy założy na głowę damską chustkę, czy
przez to staje się obrzydliwością dla Boga? Bardzo wątpliwe.
Bardziej prawdopodobne wydaje się, iż Bóg był przeciwny temu, by ludzie świadomie ubierali
się w taki sposób, by uchodzić za osobę płci przeciwnej. Ale dlaczego ktoś miałby to robić? Po to,
by uwieść jakąś osobę tej samej płci, co jest perwersją seksualną, zwaną transwestytyzmem. Jest
więc zrozumiałe, iż to byłoby dla Boga obrzydliwością.
Zatem na podstawie Pwt 22,5 można słusznie stwierdzić, że kobiecie wolno nosić spodnie, o ile
nie robi tego jako transwestytka. Jeśli wciąż wygląda jak kobieta, nie grzeszy nosząc spodnie.
Oczywiście, Biblia uczy, iż kobiety powinny ubierać się skromnie (zob. 1Tm 2,9), a więc
spodnie ciasne, uwypuklające kształty, są nieodpowiednie (podobnie jak obcisłe sukienki i
spódniczki), gdyż mogą wywoływać w mężczyznach pożądanie. Ubrania noszone publicznie przez
kobiety w krajach zachodnich są w większości całkowicie niestosowne. W krajach rozwijających
się takie odzienie noszą tylko prostytutki. Żadna chrześcijanka nie powinna publicznie ubierać się
tak wyzywająco, by uchodzić za „seksowną”.
Jeszcze kilka myśli
Ciekawe, że pastorzy w Chinach nigdy nie zadawali mi pytań dotyczących noszenia spodni
przez kobiety. Pewnie dlatego, że większość tamtejszych kobiet od dłuższego czasu je nosi. Pytanie
to zadawali tylko pastorzy w krajach, gdzie kobiety w większości spodni nie noszą. Widać w tym
specyficzne kulturowe „odchylenie”.
Interesujące, że podobnego pytania nie zadawały mi pastorki w Myanmar, gdzie tradycyjnie
mężczyźni noszą coś, co nazwalibyśmy spódnicą, oni zaś zwą to longgi. Forma kobiecego i
męskiego ubioru różni się w różnych kulturach, trzeba więc uważać, by na tekst biblijny nie
nakładać własnego kulturowego zrozumienia.
Na koniec zastanawiam się, dlaczego tak wielu mężczyzn opierając się na Pwt 22,5, sprzeciwia
się noszeniu spodni przez kobiety, a jednocześnie nie czuje się w obowiązku stosować wobec siebie
Kpł 19,27:
„Nie będziecie obcinać w kółko włosów na głowie. Nie będziesz golił włosów po bokach
brody.”
Jak mężczyźni, którzy wbrew powyższemu zakazowi całkowicie golą dane im przez Boga
brody, wyraźnie odróżniające ich od kobiet, śmią oskarżać kobiety noszące spodnie o to, ze próbują
wyglądać na mężczyzn? To wydaje się nieco obłudne!
Drobna informacja historyczna pomaga zrozumieć intencję wersetu z Księgi Kapłańskiej 19,27.
Obcinanie bokobrodów stanowiło bałwochwalczy rytuał pogański. Bóg nie chciał, aby Jego lud
wyglądał na czcicieli pogańskich bożków.
Kto to mówi?
Zawsze zwracajmy uwagę, kto się wypowiada w danym urywku biblijnym, gdyż taka
informacja kontekstowa pomoże nam poprawnie go zinterpretować. Chociaż cała Biblia jest
natchniona, to nie wszystko w Biblii jest natchnionym Słowem Bożym. Co mam na myśli?
W wielu biblijnych tekstach zapisane są nienatchnione słowa ludzi. Nie myślmy zatem, że
wszystkie wypowiedziane tam przez ludzi słowa są zainspirowane przez Boga.
Na przykład niektórzy popełniają błąd cytując wypowiedzi Hioba i jego przyjaciół, jak gdyby
były one natchnione przez Boga. Jest to błędne z dwóch powodów. Po pierwsze, Hiob oraz jego
przyjaciele na przestrzeni 34 rozdziałów spierali się. Wypowiadali sprzeczne poglądy i bez
wątpienia nie wszystko, co mówili, było Słowem natchnionym, ponieważ Bóg nie przeczy samemu
sobie.
Po drugie, pod koniec księgi przemawia sam Bóg i karci zarówno Hioba jak i jego przyjaciół za
wypowiadanie sądów, które nie były słuszne (zob. Hi r. 38 – 42).
Podobną ostrożność musimy zachować czytając Nowy Testament. W kilku przypadkach Paweł
wyraźnie stwierdza, że pewne fragmenty jego listów wyrażają jego własną opinię (zob. 1Kor
7,12.25-26.40).
Do kogo te słowa są skierowane?
Powinniśmy nie tylko pytać, kto mówi w danym biblijnym urywku, ale też do kogo. Inaczej
błędnie weźmiemy do siebie słowa wcale do nas nie skierowane, albo uznamy, że coś nie odnosi się
do nas, podczas gdy istotnie jest skierowane do nas.
Na przykład niektórzy powołują się na obietnicę z Psalmu 34, uważając ją za własną:
On spełni pragnienia twego serca (Ps 37,4).
Ale czy ta obietnica rzeczywiście dotyczy każdego, kto ją czyta lub zna? Nie, bo jeśli
przeczytamy kontekst, stwierdzimy, że dotyczy tych ludzi, którzy spełniają pięć warunków:
Ufaj Panu i czyń dobrze, mieszkaj w swej ziemi i bądź jej wierny. Zaufaj Panu [ang. rozkoszuj
się Panem], a On spełni pragnienia twego serca (Ps 37,3-4).
Widzimy więc, jak ważnym jest wziąć pod uwagę, kto jest adresatem danych słów.
Oto kolejny przykład:
Wtedy Piotr odezwał się do Niego: Oto my zostawiliśmy wszystko i poszliśmy za Tobą. Jezus
odpowiedział: Zapewniam was, kto ze względu na Mnie i na Ewangelię opuścił dom, braci,
siostry, matkę, ojca, dzieci lub pola, otrzyma już teraz, w tym czasie, stokrotnie więcej
domów, braci, sióstr, ojców, matek, dzieci i pól, wśród prześladowań, a w przyszłości życie
wieczne (Mk 10,28-30).
W niektórych kręgach bardzo popularne jest powoływanie się na „stokrotny zwrot” w
przypadku łożenia pieniędzy na wspieranie głoszenia ewangelii. Ale czy ta właśnie obietnica ich
dotyczy? Nie, bo skierowana jest do ludzi, którzy faktycznie opuszczają rodziny, pola lub domy,
aby głosić ewangelię, jak to uczynił Piotr, który zapytał Jezusa, jaka nagroda czeka za to jego oraz
innych uczniów.
Co ciekawe, ci którzy ciągle głoszą o stokrotnym zwrocie, skupiają się głównie na domach i
polach, a nigdy na dzieciach czy prześladowaniach, które także są obiecane! Jezus oczywiście nie
obiecywał, że ci, którzy opuszczają swoje domy, otrzymają w nagrodę prawo własności stu innych
domów. Obiecywał, że kiedy opuszczą własne rodziny i domy, członkowie ich nowych rodzin
duchowych otworzą przed nimi swoje domy. Prawdziwi uczniowie nie dbają o własność, ponieważ
sami nic nie posiadają, są tylko zarządcami tego, co należy do Boga.
Ostatni przykład
Kiedy wierzący czytają Jezusowy „Wykład na Górze Oliwnej”, zapisany w Ewangelii Mateusza
r. 24 – 25, niektórzy błędnie sądzą, iż przemawiał do ludzi niezbawionych. Mylą się zatem
wnioskując, że Jego słowa nie odnoszą się do nich. Czytają przypowieść o niewiernym słudze oraz
o dziesięciu pannach, jak gdyby były skierowane do niewierzących. Ale jak już wskazałem,
adresatami obu byli najbliżsi uczniowie Jezusa (zob. Mt 24,3; Mk 13,3). Jeśli zatem Piotr, Jakub,
Jan i Andrzej potrzebowali ostrzeżenia przed ewentualnym brakiem gotowości w chwili powrotu
Jezusa, to na pewno my także. Ostrzeżenia Jezusa w powyższym tekście dotyczą wszystkich
wierzących, nawet tych, którzy nie zauważają, do kogo Jezus przemawiał.
Zasada # 3: Czytaj uczciwie. Nie przykładaj do tekstu własnej teologii. Jeśli to, co czytasz,
nie zgadza się z twoim przekonaniem, nie zmieniaj Biblii; zmień swoje przekonania.
Każdy z nas podchodzi do Biblii z jakimiś gotowymi założeniami, dlatego często tak trudno
czytać ją uczciwie. W efekcie wciskamy swoje przekonania w tekst biblijny zamiast pozwalać
Biblii kształtować naszą teologię. Bywa, że wyszukujemy teksty, które potwierdzą naszą doktrynę,
a pomijamy inne, sprzeczne z naszymi przekonaniami. To się nazywa „dowodzenie tekstem”.
Niedawno natknąłem się na przypadek „teologizacji” tekstu. Kaznodzieja przeczytał najpierw
znane słowa Jezusa, z Mt 11,28-29:
Przyjdźcie do Mnie wszyscy utrudzeni i obciążeni, a Ja wam dam ukojenie. Weźcie na siebie
Moje jarzmo i uczcie się ode Mnie, że jestem cichy i pokornego serca, a znajdziecie ukojenie
dla waszych dusz.
Następnie wyjaśniał, że Jezus oferuje dwa różne rodzaje ukojenia. Pierwszym jest (rzekomo)
ukojenie w zbawieniu (w. 28), a drugim – ukojenie w uczniostwie (w. 29). Pierwsze otrzymujemy
przychodząc do Jezusa, drugie – poddając się Jemu jako Panu przez wzięcie Jego jarzma.
Ale czy o to chodziło Jezusowi? Nie. Jest to przypisywanie znaczenia, którego tekst wcale
nawet nie sugeruje. Jezus nie mówił, że oferuje dwa rodzaje ukojenia. Oferował tylko jedno, dla
utrudzonych i obciążonych, a jedyną drogą, by go otrzymać jest wziąć na siebie jarzmo Jezusa,
czyli poddać się Jemu. Takie jest oczywiste znaczenie słów Jezusa.
Skąd taka interpretacja u owego kaznodziei? Ponieważ oczywiste znaczenie urywka nie
pasowało do jego przekonań, według których istnieją dwa rodzaje ludzi idących do nieba: wierzący
i uczniowie. Dlatego nie zinterpretował tekstu uczciwie.
Jak wykazywaliśmy już wcześniej, taka interpretacja nie pasuje do kontekstu całej nauki Jezusa.
Nowy Testament nigdzie nie mówi o dwóch rodzajach chrześcijan: wierzących i uczniach. Wszyscy
prawdziwi wierzący są uczniami. Ci, którzy nie są uczniami, nie są ludźmi wierzącymi. Uczniostwo
to owoc szczerej wiary.
Czytajmy Biblię czystym sercem, uczciwie, a efektem będzie głębsze oddanie i posłuszeństwo
Chrystusowi.

Brak komentarzy: