środa, 15 października 2014


Rozwód i ponowne małżeństwo

Rozwód i ponowne małżeństwo jest często tematem dyskusji wśród chrześcijan. Podstawą tego
sporu są dwa pytania: (1) Kiedy, i czy w ogóle, Bóg dopuszcza rozwód? Oraz: (2) Kiedy, i czy w
ogóle, Bóg dopuszcza ponowne małżeństwo? Większość denominacji oraz kościołów niezależnych
zajmuje w tym względzie określone oficjalne stanowisko doktrynalne, w oparciu o ich własną
interpretację Biblii. Należy wszystkich ich szanować za ich przekonania, o ile są one motywowane
miłością do Boga. Na pewno byłoby najlepiej, gdybyśmy wszyscy posiadali przekonania
stuprocentowo biblijne. Pozyskujący uczniów Boży sługa nie chce nauczać czegoś, co nie jest
zgodne z Bożymi zamiarami, ani nakładać na ludzi brzemion, jakich Bóg dla nich nie przewidział.
Mając to na uwadze postaram się jak najrzetelniej zinterpretować stanowisko Biblii na ten
kontrowersyjny temat i pozostawić czytelnikowi decyzję, czy się z nim zgadza.
Na początku chcę powiedzieć, że podobnie jak wy, jestem zasmucony taką powszechnością
rozwodów na świecie, zwłaszcza boli mnie fakt, iż rozwodzi się tak wiele osób uznających się za
chrześcijan, ze sługami ewangelii włącznie. To ogromna tragedia. Starajmy się ze wszystkich sił
zapobiegać wzrostowi tej tendencji, a najlepszym rozwiązaniem problemu rozwodów jest głoszenie
ewangelii i wzywanie ludzi do opamiętania. Kiedy dwoje małżonków prawdziwie rodzi się na nowo
i oboje podążają za Chrystusem, nigdy się nie rozwiodą. Boży sługa, który pozyskuje uczniów, robi
wszystko, co w jego mocy, aby wzmacniać własne małżeństwo wiedząc, iż przykład jest
najskuteczniejszą metodą nauczania.
Pozwolę sobie dodać, że od ponad 25 lat żyję w szczęśliwym małżeństwie i wcześniej nie
byłem żonaty. Nie mogę sobie wyobrazić własnego rozwodu. Nie muszę więc ze względów
osobistych „rozwadniać” trudnych tekstów dotyczących rozwodu. Mam jednak dużo serca dla ludzi
rozwiedzionych wiedząc, że sam jako młodzieniec mogłem dokonać błędnego wyboru, żeniąc się z
kimś, z kim później, niestety, chciałbym się rozwieść, na przykład z osobą mniej wyrozumiałą
wobec mnie niż ta cudowna kobieta, która została moją żoną. Innymi słowy mogłem się rozwieść,
ale dzięki łasce Bożej tak się nie stało. Sądzę, że większość osób będących w związkach potrafi się
z tym utożsamić, a zatem powstrzymajmy się przed obrzucaniem rozwiedzionych kamieniami.
Kimże jesteśmy, żyjąc we w miarę zgodnych małżeństwach, by potępiać rozwiedzionych, nie mając
pojęcia, przez co przeszli? Może Bóg ich uważa za bardziej sprawiedliwych od nas, bo wie, że my
w podobnych okolicznościach rozwiedlibyśmy się jeszcze wcześniej.
Nikt, kto się pobiera, nie zakłada rozwodu i sądzę, że najbardziej nienawidzą go ci, którzy to
przeżyli. Starajmy się zatem wspierać małżeństwa, zaś rozwiedzionym pomagajmy znaleźć łaskę,
jaką Bóg może im zaoferować. I w takim duchu o tym piszę.
Postaram się jak najlepiej zinterpretować Biblię Biblią. Zauważyłem, że teksty na ten temat są
często interpretowane tak, że stoją w sprzeczności z innymi wersetami, co wskazuje, że co najmniej
częściowo zostały źle zrozumiane.
Fundament
Zacznijmy od fundamentalnej prawdy, co do której wszyscy możemy się zgodzić.
Bezsprzecznie Pismo potwierdza, iż w zasadzie Bóg wyraźnie sprzeciwia się rozwodom. W
czasach, kiedy Izraelici rozwodzili się z żonami, ogłosił ustami proroka Malachiasza:
Bo on ma w nienawiści opuszczenie żony… przeto że taki okrywa okrucieństwo płaszczem
jego… a tak strzeżcie ducha waszego, a nie obchodźcie się zdradliwie (Ml 2,16).
To nie powinno dziwić kogoś, kto cokolwiek wie o pełnym miłości i sprawiedliwym
charakterze Boga, albo tego, kto wie, jak rozwód niszczy mężów, żony i dzieci. Należałoby
zakwestionować moralność każdego, kto z zasady popiera rozwody. Bóg jest miłością (zob. 1J 4,8),
dlatego nienawidzi rozwodów.
Faryzeusze zapytali kiedyś Jezusa o prawomocność rozwodu „z byle przyczyny”. Jego
odpowiedź ujawnia całkowitą dezaprobatę dla rozwodów. W rzeczywistości w swoich zamiarach
wobec człowieka nigdy nie przewidywał rozwodu:
Wtedy przyszli do Niego faryzeusze i chcąc wystawić Go na próbę, pytali: Czy wolno
mężczyźnie rozwieść się z żoną z jakiegokolwiek powodu? On odpowiedział: Czy nie
czytaliście, że Stwórca od początku uczynił ich jako mężczyznę i kobietę? I oznajmił: Dlatego
mężczyzna opuści ojca i matkę i połączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem. Tak
więc już nie są dwoje, lecz stanowią jedno. Co zatem Bóg złączył, człowiek niech nie
rozdziela (Mt 19,3-6).
Z perspektywy historycznej wiemy, iż za czasów Jezusa wśród żydowskich liderów religijnych
istniały dwie szkoły. Później zbadamy obie bardziej szczegółowo, na razie powiemy, że jedna była
konserwatywna, a druga liberalna. Konserwatyści uważali, że mężczyźnie wolno opuścić żonę tylko
z bardzo poważnych powodów natury moralnej, liberałowie zaś, że można się rozwieść z byle
powodu, jak chociażby poznanie bardziej atrakcyjnej kobiety. Te sprzeczne przekonania stanowiły
podstawę pytania faryzeuszy.
Jezus odwołał się do tekstów Pisma z pierwszych kart księgi Rodzaju, które ukazują, iż Boży
plan przewidywał permanentne a nie tymczasowe złączenie się mężczyzny z kobietą. Mojżesz
stwierdził, iż Bóg stworzył osobników obojga płci, mając na myśli małżeństwo i więź małżeńska
jest dla człowieka pierwszorzędną. Kiedy zaistnieje, staje się ważniejsza od więzi z rodzicami.
Mężczyzna opuszcza rodziców, aby połączyć się ze swoją żoną.
Ponadto więź seksualna pomiędzy mężem i żoną wskazuje na ich jedność ustanowioną przez
Boga. Oczywiście, ta więź, której owocem były dzieci, miała być zgodnie z planem Boga nie
tymczasowa, lecz trwała. Podejrzewam, iż ton wypowiedzi Jezusa wskazywał na Jego głębokie
rozczarowanie tym, że takie pytanie w ogóle padło. Bóg z pewnością nie chciał, by mężczyźni
opuszczali swoje żony „z byle powodu”.
Nie chciał, aby ktoś grzeszył w taki czy inny sposób, niemniej wszyscy jesteśmy winni. Na
szczęście Bóg znalazł wyjście, by wyratować nas z niewoli grzechu. Jednakże po tym, jak staliśmy
się Mu nieposłuszni, ma nam coś do powiedzenia. Podobnie Jego zamiarem nie było, aby
ktokolwiek się rozwodził. Jednak wśród ludzi nieposłusznych Bogu rozwód stał się czymś
nieuniknionym. Boga nie zaskoczył ani pierwszy rozwód ani miliony następnych. Zatem On nie
tylko deklaruje, że rozwodów nienawidzi, ale ma coś w tym względzie do powiedzenia ludziom
rozwiedzionym.
Na początku
Teraz zastanówmy się bardziej szczegółowo, co Bóg powiedział odnośnie do rozwodu i
ponownego małżeństwa. Ponieważ najbardziej kontrowersyjne opinie na ten temat wyraził Jezus
zwracając się do swoich ziomków, przestudiujmy, co Bóg mówił na ten temat do Izraelitów
żyjących setki lat wcześniej. Jeśli stwierdzimy, że Jego przesłanie przekazane przez Mojżesza jest
sprzeczne ze słowami Jezusa, to możemy być pewni, że albo zmieniło się Boże Prawo albo źle
zinterpretowaliśmy wypowiedzi Mojżesza bądź Jezusa. Zacznijmy więc od Bożego objawienia co
do rozwodu i ponownego małżeństwa.
Wspomniałem już o urywku z Księgi Rodzaju 2, który według Jezusa odnosi się do tematu
rozwodów. Tym razem przeczytajmy jego zapis starotestamentowy:
Po czym Pan Bóg z żebra, które wyjął z mężczyzny, zbudował niewiastę. A gdy ją
przyprowadził do mężczyzny, mężczyzna powiedział: Ta dopiero jest kością z kości moich i
ciałem z mego ciała! Ta będzie się zwała niewiastą, bo ta z mężczyzny została wzięta. Dlatego
mężczyzna opuszcza ojca swego i matkę swoją i łączy się ze swą żoną tak ściśle, że stają się
jednym ciałem (Rdz 2,22-24).
Jest tu mowa o początkach małżeństwa. Bóg uczynił pierwszą kobietę z pierwszego mężczyzny i
dla pierwszego mężczyzny, i osobiście przyprowadził ją do niego. Jezus to wyraził: „Bóg… ich
złączył” (Mt 19,6). Pierwsze powołane przez Boga małżeństwo wyznacza wzorzec dla wszystkich
kolejnych. Bóg powołuje do życia mniej więcej taką samą liczbę kobiet co mężczyzn, i stwarza ich
w taki sposób, że pociąga ich płeć przeciwna. Można więc powiedzieć, że Bóg nadal „działa w tym
biznesie”, na wielką skalę aranżując małżeństwa (chociaż teraz dla każdego jest o wiele więcej
potencjalnych partnerów niż w przypadku Adama i Ewy). Dlatego, jak wskazał Jezus, żaden
człowiek nie powinien rozdzielać tego, co łączy Bóg. On nie chciał, aby pierwsza para żyła
oddzielnie. Mieli znaleźć szczęście we wspólnym życiu, opartym na współzależności. Złamanie
wyraźnie objawionej Bożej woli jest grzechem. A zatem już drugi rozdział Biblii ustala fakt, iż
rozwód nie był Bożym zamiarem dla żadnego małżeństwa.
Boże prawo zapisane w sercach
Chcę powiedzieć, że nawet ci, którzy nie czytali przywołanego wyżej tekstu, instynktownie
wiedzą, iż rozwód jest czymś złym, jako że przymierze dozgonnego małżeństwa jest praktykowane
w wielu kulturach pogańskich, gdzie ludzie nie posiadają żadnej wiedzy biblijnej. Jak napisał Paweł
do Rzymian:
Jeśli bowiem poganie nie mając Prawa, z natury czynią to, co Prawo nakazuje, to chociaż go
nie mają, sami dla siebie są Prawem. Wykazują, że czyn zgodny z Prawem jest wpisany w ich
serca, bo ich sumienie jawi się równocześnie jako świadek, między jednymi a drugimi
myślami, które oskarżają lub bronią (Rz 2,14-15).
Boży kodeks etyczny jest zapisany w sercu każdego człowieka. W istocie ów kodeks wyrażający
się głosem sumienia jest jedynym prawem, jakie Bóg dał człowiekowi od czasów Adama aż do
Jezusa, z wyjątkiem ludu izraelskiego. Każdy, kto choćby rozważa ewentualność rozwodu, musi się
zmierzyć ze swoim sumieniem, a jedynym sposobem, by je uspokoić, to znaleźć solidne
uzasadnienie dla rozwodu. Jeśli się rozwiedzie bez takiego uzasadnienia, sumienie będzie go
oskarżać, dopóki nie zostanie stłumione.
O ile wiemy, przez 27 generacji od Adama aż do czasu nadania Izraelowi Prawa przez Mojżesza
około 1440 roku przed Chrystusem, prawo sumienia, również w kwestii rozwodu i ponownego
małżeństwa, było jedynym objawieniem danym ludziom przez Boga, także Izraelitom. Bóg uznał to
za wystarczające. (Pamiętajmy, że Mojżesz zapisał relację o stworzeniu człowieka dopiero w
czasach wyjścia Izraelitów z Egiptu.) Należy sądzić, że zanim zostało nadane Prawo Mojżeszowe,
w okresie życia tych 27 pokoleń, który obejmował też potop za Noego, niektóre małżeństwa na
przestrzeni owych setek lat kończyły się rozwodem. Chyba rozsądnym będzie wnioskować, iż
niezmienny Bóg gotów był przebaczać tym, którzy ściągnęli na siebie winę z powodu rozwodu,
jeśli tylko swój grzech wyznali i się opamiętali. Jestem pewien, że ludzie mogli dostąpić
usprawiedliwienia, nawet przed nadaniem Prawa Mojżeszowego, jak tego dostąpił Abraham dzięki
swej wierze (zob. Rz 4,1-12). Jeśli od Adama do Mojżesza ludzie mogli być usprawiedliwiani na
podstawie swej wiary, to mogli uzyskiwać przebaczenie za wszystko, także za grzech rozwodu.
Kiedy zaczynamy się wgłębiać w temat rozwodu i ponownego małżeństwa, zastanawiam się: Czy
ludzi, którzy przed nadaniem Prawa Mojżeszowego ściągnęli na siebie grzech z powodu rozwodu, a
następnie uzyskali od Boga przebaczenie, mogło oskarżać sumienie (ponieważ nie było żadnego
prawa spisanego), że ściągną na siebie grzech żeniąc się ponownie? Tylko stawiam takie pytanie.
A co z ofiarami rozwodów, które nie zgrzeszyły, a rozwód spotkał je nie z własnej winy, ale z
powodu egoistycznych żądań współmałżonka? Czy ich sumienie nie zezwalałoby im na ponowne
małżeństwo? Raczej wydaje się to nieprawdopodobne. Skoro mężczyzna zostawiał żonę dla innej,
co skłaniałoby porzuconą do wniosku, że nie ma prawa ponownie wyjść za mąż? Została wszakże
rozwódką nie z własnej winy.
Prawo Mojżeszowe
Dopiero trzecia księga Biblii mówi konkretnie o rozwodzie i ponownym małżeństwie. Prawo
Mojżeszowe zabraniało kapłanom żenić się z rozwiedzionymi kobietami:
Nie wezmą za żonę nierządnicy lub kobiety pohańbionej. Nie wezmą kobiety wypędzonej
przez męża, bo kapłan jest poświęcony Bogu (Kpł 21,7).
Nigdzie w Prawie Mojżeszowym taki zakaz nie dotyczy izraelskich mężczyzn w ogólności. Co
więcej, powyższy werset sugeruje, że (1) w Izraelu były rozwiedzione kobiety oraz (2) nie było
niczym niewłaściwym, aby Izraelita, który nie był kapłanem, ożenił się z kobietą wcześniej
zamężną. Cytowany wyżej wymóg dotyczy tylko kapłanów oraz rozwiedzionych kobiet
zamierzających wyjść za mąż za kapłanów. Zgodnie z Prawem Mojżeszowym każda rozwiedziona
kobieta mogła wyjść ponownie za mąż, byle nie za kapłana. Każdy mężczyzna, z wyjątkiem
kapłanów, mógł się ożenić z rozwiedziona kobietą.
Najwyższy kapłan (pewnie jako najdoskonalszy typ Chrystusa) musiał żyć według jeszcze
surowszych standardów niż zwykli kapłani. Jemu nie wolno było nawet ożenić się z wdową. Kilka
wersetów poniżej w księdze Kapłańskiej czytamy:
Nie weźmie za żonę ani wdowy ani rozwódki, ani pohańbionej, ani nierządnicy: żadnej z
takich nie weźmie, ale weźmie dziewicę spośród swych krewnych (Kpł 21,14).
Czy ten werset dowodzi, iż dla przeciętnego Izraelity było czymś grzesznym ponownie się
ożenić albo ożenić się z wdową? Stanowczo nie. Sugeruje wyraźnie, że dla wdowy nie byłoby
grzechem wyjść za mąż za kogokolwiek oprócz najwyższego kapłana, zaś dla każdego innego
mężczyzny ożenić się z wdową. Inne teksty potwierdzają całkowitą legalność zawierania
ponownego małżeństwa przez wdowy (zob. Rz 7,2-3; 1Tm 5,14).
Werset ten, wraz z rozważanym poprzednio (Kpł 21,7) sugeruje też, że nie było zabronione, by
Izraelita (oprócz najwyższego kapłana) ożenił się z rozwódką, a nawet kobietą, która nie była
dziewicą, „pohańbioną przez nierząd”. Zatem, zgodnie z Prawem Mojżeszowym, kobieta
rozwiedziona mogła ponownie wyjść za mąż, a także „pohańbiona przez nierząd” mogła wstąpić w
związek małżeński, byle nie z kapłanem. Bóg w swojej łaskawości dał i rozwódkom i nierządnicom
kolejną szansę, chociaż był wyraźnie przeciwny zarówno nierządowi jak i rozwodom.
Drugi konkretny zakaz ponownego ożenku
Ile „kolejnych szans” dał Bóg kobietom rozwiedzionym? Czy należałoby wyciągnąć wniosek,
że zgodnie z Prawem Mojżeszowym Bóg dał rozwódkom tylko jedną nową szansę, zezwalając na
jeden ponowny związek? Byłby to wniosek błędny. Dalej w Prawie Mojżeszowym czytamy:
Jeśli mężczyzna poślubi kobietę i zostanie jej mężem, lecz nie będzie jej darzył życzliwością, gdyż
znalazł u niej coś odrażającego, napisze jej list rozwodowy, wręczy go jej, potem odeśle ją od
siebie. Jeśli ona wyszedłszy z jego domu, pójdzie i zostanie żoną innego, a ten drugi też ją
znienawidzi, wręczy jej list rozwodowy i usunie ją z domu, albo jeśli ten drugi mąż, który ją
poślubił, umrze, nie będzie mógł pierwszy jej mąż, który ją odesłał, wziąć jej powtórnie za żonę
jako splugawionej. To bowiem budzi odrazę u Pana, a ty nie możesz dopuścić do takiej nieprawości
w kraju, który ci daje w posiadanie Pan (Pwt 24,1-4).
Zauważmy, że powyższe wersety zabraniają powrotu do pierwszego męża jedynie kobiecie
dwukrotnie rozwiedzionej (lub raz rozwiedzionej i owdowiałej). Nie ma mowy o obwinianiu jej za
wyjście za mąż po raz drugi, natomiast po drugim rozwodzie (lub po śmierci drugiego męża) nie
wolno jej było wracać do pierwszego męża. Wynika z tego wyraźnie, że mogła ponownie wyjść za
mąż za każdego innego mężczyznę (który chciałby zaryzykować). Gdyby wyjście za mąż za
kogokolwiek innego było grzechem, Bóg by nie podał tego rodzaju szczegółowych wskazówek.
Wystarczyłoby, aby powiedział: – Osobom rozwiedzionym nie wolno ponownie wchodzić w
związki małżeńskie.
Ponadto, jeśli Bóg pozwalał takiej kobiecie wyjść za mąż po raz drugi, to mężczyznę, który ją
poślubiał po jej pierwszym rozwodzie nie można było obwiniać. A jeśli wolno było jej wyjść za
mąż po raz trzeci, to żaden mężczyzna, poślubiający ją po jej dwóch rozwodach, nie grzeszył
(chyba że był jej pierwszym mężem). A zatem Bóg nienawidzący rozwodów kochał ludzi
rozwiedzionych i łaskawie dawał im ponowną szansę.
Podsumowanie
Chciałbym podsumować to, co dotychczas odkryliśmy: Chociaż Bóg ogłosił, że nienawidzi
rozwodów, nie podał żadnej wskazówki, że ponowne małżeństwo jest grzechem, z dwoma
wyjątkami: (1) powrotu kobiety dwukrotnie rozwiedzionej lub rozwiedzionej, a następnie
owdowiałej, do pierwszego męża oraz (2) małżeństwa kobiety rozwiedzionej z kapłanem. Ponadto
nic nie wskazuje na to, by małżeństwo z osobą rozwiedzioną było grzechem, pominąwszy oczywiście
kapłanów.
Stoi to w wyraźnej sprzeczności ze stwierdzeniem Jezusa co do ponownego małżeństwa ludzi
rozwiedzionych lub wiązania się z osobami rozwiedzionymi. Według Niego tacy popełniają
cudzołóstwo (zob. Mt 5,32). A zatem, albo źle rozumiemy Jezusa albo Mojżesza, albo też Bóg
zmienił swoje prawo. Podejrzewam, że pewnie niewłaściwie interpretujemy naukę Jezusa,
ponieważ byłoby dziwnym, gdyby Bóg nagle uznał za grzeszne coś, co przez 1500 lat było
moralnie do przyjęcia i zgodne z Prawem, jakie On sam dał Izraelowi.
Zanim zajmiemy się szerzej tą sprzecznością, pozwolę sobie zauważyć, iż Boże zezwolenie na
ponowne małżeństwo, w ramach starego przymierza, nie było uwarunkowane ani przyczyną
rozwodu ani stopniem winy danej osoby za rozwód. Bóg nigdzie nie powiedział, iż niektórzy
rozwiedzeni nie są uprawnieni do ponownego małżeństwa, ponieważ powody ich rozwodu były
nieuzasadnione. Nie powiedział też, że niektórzy zasłużyli na prawo do zawarcia ponownego
związku z powodu uzasadnionego rozwodu. A jednak takie opinie są często wydawane przez
współczesnych duchownych w oparciu o jednostronne świadectwo którejś ze stron. Na przykład
rozwiedziona kobieta próbuje przekonać pastora, że powinna uzyskać zgodę na ponowne
małżeństwo, bo jest ofiarą rozwodu, ponieważ to nie ona odeszła, ale były mąż ją opuścił. Jednak
gdyby ów pastor usłyszał relację byłego męża, może byłby skłonny stanąć po jego stronie. Może
ona była potworem i jest współwinna.
Znałem małżonków, z których każde, aby uniknąć oskarżenia o wystąpienie o rozwód,
prowokowało drugiego do złożenia pozwu rozwodowego. Wszystko po to, aby móc potem
powiedzieć, że to partner chciał rozwodu, dzięki czemu miało otwartą drogę do ponownego
małżeństwa. Ludzi możemy oszukać, Boga nie. Co na przykład sądzi On o kobiecie, która wbrew
Bożemu Słowu stale pozbawia męża kontaktów seksualnych, a potem się z nim rozwodzi z powodu
jego niewierności? Czyż nie jest po części odpowiedzialna za rozwód?
Przypadek kobiety dwukrotnie rozwiedzionej z Pwt 24 nic nie mówi o zasadności obu
rozwodów. Jej pierwszy mąż znalazł w niej coś „odrażającego”. Gdyby to było cudzołóstwo, to
zgodnie z Prawem Mojżeszowym, które nakazywało cudzołożników kamienować, zasługiwałaby
na śmierć (zob. Kpł 20,10). Gdyby cudzołóstwo było jedyną prawnie usankcjonowaną przyczyną
rozwodu, to pierwszy mąż nie miałby uzasadnionego powodu, by się z nią rozwieść. Z drugiej
strony, być może popełniła cudzołóstwo, a on, będąc człowiekiem prawym jak Józef, mąż Marii,
„zamierzał oddalić ją potajemnie” (Mt 1,19). Jest wiele możliwych scenariuszy.
O jej drugim mężu czytamy, że po prostu „ją znienawidził”. Znowu nie wiemy, po czyjej stronie
leżała wina, a może była obopólna. Ale to nie ma znaczenia. Dzięki Bożej łasce mogła wyjść za
każdego, wyjąwszy jej pierwszego męża, kto chciałby się ożenić z kobietą po dwóch rozwodach.
Zastrzeżenie
Często słyszymy: - A co będzie, jeśli powiemy ludziom, że po rozwodzie z byle powodu mogą
ponownie zawrzeć związek małżeński? Czy nie zachęci ich to do rozwodzenia się z
nieuzasadnionych powodów? – Myślę, że może tak być w przypadku ludzi religijnych, którzy tak
naprawdę nie starają się Bogu podobać. Ale powstrzymywanie przed grzechem tych, którzy i tak
nie są Bogu oddani, jest działaniem bezużytecznym. Osoby oddane Bogu całym sercem nie szukają
sposobów, by zgrzeszyć. Starają się Jemu podobać i tacy ludzie zwykle żyją w stabilnych
małżeństwach. W ramach starego przymierza Bóg nie przejmował się zbytnio tym, że z powodu
dość liberalnych praw dotyczących ponownego małżeństwa ludzie będą się rozwodzili z
nieuzasadnionych powodów, ponieważ sam ustanowił w Izraelu takie liberalne przepisy.
Czy po to, aby ludzi nie zachęcać do grzeszenia, mamy im nie mówić, że Bóg jest gotów
wybaczyć im każdy grzech, ponieważ będą świadomi dostępności przebaczenia? W takim razie
należałoby przestać głosić ewangelię. I znów wszystko sprowadza się do stanu ludzkich serc.
Kochający Boga chcą być Mu posłuszni. Wiem, że mógłbym skorzystać z Bożego przebaczenia,
gdybym o nie poprosił, bez względu na to, jaki grzech bym popełnił. Ale to wcale nie motywuje
mnie do popełnienia grzechu, ponieważ kocham Boga i narodziłem się na nowo. Boża łaska mnie
przekształciła, więc chcę się Jemu podobać.
Bóg wie, że do licznych negatywnych konsekwencji rozwodu nie ma potrzeby dodawać
dodatkowej, w nadziei, że to umotywuje ludzi do pozostania razem. Mówienie komuś
przeżywającemu trudności małżeńskie, żeby się nie rozwodził, bo nie będzie mu wolno wejść w
nowy związek, jest marną motywacją dla ratowania małżeństwa. Nawet jeśli nam uwierzy, to
perspektywa życia w stanie wolnym w porównaniu z nieustającą udręką, wydaje się osobie
nieszczęśliwie ożenionej niebem.
Paweł na temat ponownego małżeństwa
Zanim zastanowimy się, jak słowa Jezusa na ten temat zharmonizować z mojżeszowymi,
musimy uwzględnić jeszcze jednego autora ksiąg biblijnych, który się zgadza z Mojżeszem –
apostoła Pawła. Wyraźnie napisał, że ponowne małżeństwo rozwiedzionych nie jest grzechem,
dokładnie tak, jak mówi Prawo Mojżeszowe:
Co do osób dziewiczych natomiast, nie mam nakazu Pańskiego, ale daję wskazanie jako ten,
który wskutek doznanego od Pana miłosierdzia zasługuje na wiarę. Sądzę więc, że przy
obecnych utrapieniach dobrze jest tak pozostać, dobrze dla człowieka tak żyć. Jesteś związany
z żoną? Nie próbuj odłączyć się od niej. Nie jesteś związany z żoną? [… rozwiązanyś od
żony? - BG] Nie szukaj żony. A jeśli się ożenisz, nie zgrzeszysz, i jeśli panna wyjdzie za mąż,
nie zgrzeszy. Tacy jednak będą mieli utrapienia w tym życiu, a ja chciałbym ich wam
oszczędzić (1Kor 7,25-28).
Nie ma wątpliwości, że Paweł zwracał się w tym urywku do ludzi rozwiedzionych. Radził, aby
żonaci/zamężne, kawalerowie/panny oraz osoby rozwiedzione pozostały w dotychczasowym stanie
cywilnym ze względu na ówczesne prześladowania dotykające chrześcijan. Wyraźnie jednak
stwierdził, że rozwiedzeni i panny nie zgrzeszą, jeśli wstąpią w związek małżeński.
Zauważmy, że Paweł nie poddawał ocenie zasadności ponownego małżeństwa rozwiedzionych.
Nie mówił, iż na ponowne małżeństwo zezwala się tylko osobie, która nie ponosi winy za rozwód.
(A jakiż człowiek ma prawo osądzać takie sprawy oprócz Boga?) Nie powiedział, że na ponowny
związek zezwala się jedynie tym, którzy rozwiedli się przed nawróceniem. Po prostu stwierdził, że
ponowne małżeństwo osób rozwiedzionych nie jest grzechem.
Czy Paweł pobłażał rozwodom?
Czy dlatego, że prezentował umiarkowane stanowisko w kwestii ponownego małżeństwa, był
pobłażliwy wobec rozwodów? Nie, Paweł z zasady wyraźnie sprzeciwiał się rozwodom. W tym
samym rozdziale sformułował prawo dotyczące rozwodów, zgodne z Bożą do nich nienawiścią:
Tym natomiast, którzy trwają w związku małżeńskim, nakazuję nie ja, lecz Pan: Żona niech
nie odchodzi od męża! A jeśliby odeszła, winna pozostać niezamężna albo pojednać się z
mężem. Mąż również niech nie rozwodzi się z żoną. Wreszcie pozostałym mówię ja, nie Pan:
Jeśli któryś z braci ma żonę niewierzącą, a ta chce z nim żyć, nich się z nią nie rozwodzi. I
jeśli jakaś żona ma niewierzącego męża, a ten chce z nią żyć, niech się nie rozwodzi z mężem.
Mąż niewierzący bowiem jest uświęcony przez swoją żonę i niewierząca żona jest uświęcona
przez tego brata. Inaczej dzieci wasze byłyby nieczyste, teraz zaś są święte. Jeżeli natomiast
niewierzący chce odejść, niech odejdzie. W takich przypadkach nie jest skrępowany
niewolniczo ani brat, ani siostra. Do życia w pokoju przecież powołał was Bóg. Skąd bowiem
wiesz, żono, czy zbawisz męża? Albo skąd wiesz, mężu, czy zbawisz żonę? Zresztą, niech
każdy postępuje tak, jak mu wyznaczył Pan, zgodnie z tym, do czego powołał go Bóg. Taką
zasadę ustanawiam we wszystkich Kościołach (1Kor 7,10-17).
Zauważmy, że najpierw zwrócił się do wierzących, będących w związku małżeńskim z
wierzącymi. Nie powinni się, oczywiście, rozwodzić i stwierdza, że nie jest to jego wskazanie, ale
Pańskie. I to jest zgodne ze wszystkim, co dotychczas na podstawie Biblii rozważyliśmy.
Ale teraz sprawa zaczyna wyglądać interesująco. Paweł był najwyraźniej realistą, świadomym
tego, iż bywają rzadkie przypadki, kiedy nawet wierzący muszą się rozwieść. Jeśli taka sytuacja ma
miejsce, to osoba opuszczająca współmałżonka powinna pozostać w stanie wolnym lub się z nim
pojednać. (Chociaż Paweł te konkretne wskazówki kieruje do żon, zakładam, że te same zasady
dotyczą mężów.)
Słowa Pawła nas nie zaskakują. Najpierw sformułował Boże prawo dotyczące rozwodu, ale jest
na tyle rozsądny, by wiedzieć, iż nie zawsze może być ono przestrzegane. Jeśli jednak w
małżeństwie ludzi wierzących wystąpi grzech rozwodu, osoba opuszczająca współmałżonka
powinna pozostać w stanie wolnym lub się z nim pojednać. W przypadku rozwodu ludzi
wierzących to niewątpliwie byłoby najlepszym rozwiązaniem. Jak długo pozostają wolni, istnieje
nadzieja na pojednanie, i to byłoby najlepsze. Oczywiście, jeśli któreś z nich wejdzie w nowy
związek, kładzie tym samym kres nadziei na możliwość pojednania. (Gdyby rozwód był
równoznaczny z popełnieniem grzechu niewybaczalnego, nie byłoby sensu, aby Paweł radził im
pozostać w stanie wolnym lub zejść się ponownie.)
Myślę, że Paweł był na tyle inteligentny by wiedzieć, iż jego drugie zalecenie dla
rozwiedzionych wierzących nie zawsze mogło być przestrzegane. Być może nie podał żadnych
dalszych poleceń, bo spodziewał się, że prawdziwi wierzący przejmą się jego pierwszym
zaleceniem, by się nie rozwodzić. Zatem to drugie polecenie będzie potrzebne tylko w
wyjątkowych przypadkach. Na pewno prawdziwi naśladowcy Chrystusa, którzy mają problemy
małżeńskie, zrobią wszystko co możliwe, żeby małżeństwo utrzymać. A jeśli po wszelkich próbach
ratowania małżeństwa stwierdzą, iż jedynym wyjściem jest rozwód, to z poczucia wstydu i chęci
uhonorowania Chrystusa nie będą brali pod uwagę wiązania się z kimś innym, mając nadal nadzieję
na pojednanie. Wydaje mi się, że prawdziwym problemem współczesnego Kościoła w kwestii
rozwodu jest fakt, iż znajduje się w nim tak duży odsetek fałszywych wierzących, ludzi którzy
nigdy prawdziwie nie uwierzyli, a zatem nie poddali się Panu Jezusowi.
Ze słów Pawła w 7. rozdziale Listu do Koryntian wyraźnie wynika, że Bóg od ludzi wierzących,
posiadających Ducha Świętego, oczekuje czegoś więcej, niż od niewierzących. Czytamy, że
wierzący nie powinni opuszczać swoich niewierzących współmałżonków, jeśli tamci zgadzają się z
nimi żyć. I znów ten nakaz nas nie dziwi, bo pozostaje w pełnej zgodności ze wszystkim, co Biblia
mówi na ten temat. Bóg jest przeciwny rozwodom. Jednak Paweł mówi dalej, że jeśli strona
niewierząca chce rozwodu, wierzący powinien się na to zgodzić. Paweł nie oczekuje od człowieka
niepoddanego Bogu tego samego, co od wierzącego. Pozwolę sobie dodać, że jeżeli osoba
niewierząca zgadza się żyć z wierzącym współmałżonkiem, to może to znaczyć, że albo osoba
niewierząca jest otwarta na ewangelię, albo to wierzący jest odstępcą lub udaje chrześcijanina.
A kto śmie twierdzić, że osoba wierząca opuszczona przez stronę niewierzącą nie ma prawa do
ponownego małżeństwa? Paweł czegoś takiego nigdy nie powiedział, podobnie jak w przypadku
dwojga rozwiedzionych wierzących. Należałoby się zastanawiać, dlaczego Bóg miałby się
sprzeciwiać ponownemu małżeństwu wierzącego, którego opuściła strona niewierząca. Czemu
miałoby to służyć? Jednak takie przyzwolenie wyraźnie stoi w sprzeczności do słów Jezusa na ten
temat: „… kto oddaloną poślubia, cudzołoży” (Mt 5,32). Podejrzewam, że niewłaściwie
zinterpretowaliśmy to, co Jezus chciał przekazać.
Dylemat
Zarówno Jezus, jak Mojżesz i Paweł zgadzają się, iż rozwód wskazuje na grzech jednej lub obu
stron konfliktu. W zasadzie oni wszyscy konsekwentnie są przeciwnikami rozwodów. Mamy jednak
dylemat: Jak pogodzić stanowisko Mojżesza i Pawła co do ponownego małżeństwa ze słowami
Jezusa? Należałoby oczekiwać, że powinni być zgodni, skoro wszyscy wypowiadali się pod
natchnieniem Bożym.
Przyjrzyjmy się dokładnie temu, co powiedział Jezus, biorąc pod uwagę, do kogo to mówił. W
Ewangelii Mateusza dwukrotnie wypowiada się na temat rozwodu i ponownego małżeństwa, raz w
Kazaniu na górze, a drugi w odpowiedzi na pytanie faryzeuszów. Zacznijmy od Jego rozmowy z
faryzeuszami:
Wtedy przyszli do Niego faryzeusze i chcąc wystawić Go na próbę, pytali: Czy wolno
mężczyźnie rozwieść się z żoną z jakiegokolwiek powodu? On odpowiedział: Czy nie
czytaliście, że Stwórca od początku uczynił ich jako mężczyznę i kobietę? Oznajmił: Dlatego
mężczyzna opuści ojca i matkę i połączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem. Tak
więc już nie są dwoje, lecz stanowią jedno. Co zatem Bóg złączył, człowiek niech nie
rozdziela. Oni jednak zapytali: To dlaczego Mojżesz pozwolił [polecił – BT] dać żonie list
rozwodowy i się rozwieść? Odpowiedział im: Mojżesz pozwolił wam na rozwód z powodu
zatwardziałości waszych serc. Na początku jednak tak nie było. Mówię wam, kto oddaliłby
swoją żonę z innego powodu niż nierząd i poślubił inną, cudzołoży (Mt 19,3-9).
W tej rozmowie faryzeusze nawiązali do urywka z Prawa Mojżeszowego, o którym
wspomniałem wcześniej, Pwt 24,1-4. Było tam napisane: „Jeśli mężczyzna poślubi kobietę i
zostanie jej mężem, lecz nie będzie jej darzył życzliwością, gdyż znalazł u niej coś odrażającego,
napisze jej list rozwodowy, wręczy go jej, potem odeśle ją od siebie…” (Pwt 24,1).
W czasach Jezusa istniały dwie szkoły interpretacji słowa „odraza”. Jakieś dwadzieścia lat
wcześniej rabin Hillel nauczał, iż chodzi tu o jakąś różnicę, której nie da się pominąć. Kiedy Jezus
prowadził dyskusję z faryzeuszami, interpretacja Hillela stała się jeszcze bardziej liberalna,
zezwalano na rozwód właściwie „z byle powodu”, co było słychać w pytaniu faryzeuszy. Z żoną
można się było rozwieść, jeśli przypaliła obiad, przesoliła potrawę, tańczyła w miejscu publicznym
tak, że widać jej było kolana, spuściła włosy, porozmawiała z innym mężczyzną, powiedziała coś
nieprzyjemnego o teściowej albo była bezpłodna. Mąż mógł nawet rozwieść się, jeśli zobaczył
bardziej atrakcyjną kobietę , bo to czyniło jego żonę „odrażającą”.
Inny znany rabin, Szamaj, żyjący przed Hillelem, nauczał że „odraza” dotyczy tylko czegoś
wyraźnie niemoralnego, jak cudzołóstwo. Jak można się było spodziewać, wśród faryzeuszy w
czasach Jezusa liberalna interpretacja Hillela była popularniejsza niż Szamajego. Faryzeusze
nauczali, że rozwód jest uprawniony z każdego powodu, i sami też tak żyli, stąd rozwody się
mnożyły. A żeby „nie złamać Prawa Mojżeszowego”, w typowy dla siebie sposób podkreślali wagę
wręczenia żonie listu rozwodowego.
Pamiętajmy, że Jezus rozmawiał z faryzeuszami
Mając na uwadze to tło lepiej zrozumiemy, z kim Jezus miał do czynienia. Stała przed Nim
grupa obłudnych nauczycieli religijnych, z których wielu, jeśli nie wszyscy, było przynajmniej po
jednym rozwodzie, i zapewne dlatego, że znaleźli bardziej atrakcyjne partnerki. (Uważam, że
nieprzypadkowo słowa Jezusa na temat rozwodu w Kazaniu na górze następują bezpośrednio po
ostrzeżeniu przed pożądliwością jako formą cudzołóstwa.) Usprawiedliwiali się jednak twierdząc,
iż zachowują Prawo Mojżeszowe.
Już samo pytanie ujawnia ich poglądy. Wierzyli, że żonę można odprawić z jakiegokolwiek
powodu. Jezus skonfrontował ich wyraźnie błędne zrozumienie Bożych intencji, odwołując się do
słów Mojżesza na temat małżeństwa z 2. rozdziału Księgi Rodzaju. W Bożych zamiarach nie było
żadnych rozwodów, nie mówiąc już o rozwodach „z byle powodu”, to jednak nie przeszkadzało
przywódcom Izraela rozwodzić się z żonami, zachowując się jak nastolatki, którzy zrywają ze
swoimi sympatiami!
Podejrzewam, że faryzeusze znali stanowisko Jezusa w sprawie rozwodów, bo wyraził je
publicznie już wcześniej, dlatego mieli przygotowaną replikę: „To dlaczego Mojżesz pozwolił dać
żonie list rozwodowy i się rozwieść?” (Mt 19,7).
To pytanie także ujawnia ich poglądy. Jest tak sformułowane, że sprawia wrażenie, jakoby
Mojżesz nakazywał mężczyznom odprawianie żon, jeśli odkryją „coś odrażającego”, do czego
uprawniał odpowiedni list rozwodowy. Ale jak wiemy z lektury Pwt 24,1-4, Mojżesz wcale tego nie
powiedział. Podał jedynie regulację prawną dotyczącą trzeciego małżeństwa kobiety, zabraniając jej
powrotu do pierwszego męża.
Skoro Mojżesz mówił o rozwodzie, musiał on być z jakiegoś powodu dozwolony. Zauważmy,
jak użyty przez Jezusa czasownik pozwolił, kontrastuje z wybranym przez faryzeuszy słowem:
polecił. Mojżesz zezwolił na rozwód, ale nigdy go nie polecał. Zezwolił z powodu zatwardziałości
serc Izraelitów. Z uwagi na ludzką grzeszność Bóg dopuścił rozwody jako miłosierne ustępstwo.
Wiedział, że z powodu niemoralności ludzie będą niewierni swoim współmałżonkom. Wiedział, że
będą złamane ludzkie serca. Dlatego dopuścił rozwody. Nie zaplanował tego, ale z powodu grzechu
stało się to konieczne.
Następnie Jezus przypomniał faryzeuszom Boże prawo, przy okazji definiując słowo „odraza”:
„kto oddaliłby swoją żonę z innego powodu niż nierząd [ang. niemoralność] i poślubił inną,
cudzołoży” (Mt 19,9). W Bożych oczach niemoralność jest jedynym uzasadnionym powodem
rozwodu, i to jest zrozumiałe. Co gorszego można uczynić współmałżonkowi? Kiedy popełnia się
cudzołóstwo albo wplątuje się w romans, wysyła się partnerowi brutalny sygnał. Mówiąc o
niemoralności, Jezus na pewno miał na myśli nie tylko cudzołóstwo. Namiętne całowanie i
pieszczenie kogoś innego niż współmałżonka, jak też oglądanie pornografii czy inne seksualne
perwersje, są obraźliwym aktem niemoralności. Pamiętajmy, że w Kazaniu na górze Jezus zrównał
pożądanie z cudzołóstwem.
Nie zapominajmy, z kim Jezus rozmawiał – z faryzeuszami, którzy rozwodzili się ze swoimi
żonami z byle powodu i szybko żenili się ponownie, ale nigdy nie popełniali cudzołóstwa, aby broń
Boże, nie złamać siódmego przykazania. Jezus im uświadomił, że oszukują samych siebie. Ich
postępowanie nie różniło się niczym od cudzołóstwa. Każdy trzeźwo myślący dostrzeże, iż
człowiek opuszczający żonę, aby ożenić się z inną, robi to co cudzołożnik, tylko pod pozorem
legalności.
Rozwiązanie
Oto klucz do pogodzenia Jezusa z Mojżeszem i Pawłem. Jezus po prostu wykazywał obłudę
faryzeuszy. Nie formułował prawa zabraniającego ponownych związków, bo inaczej pozostawałby
w sprzeczności z Mojżeszem i Pawłem, powodując zamieszanie u milionów ludzi rozwiedzionych i
ponownie ożenionych. Jeśli Jezus sformułował tutaj prawo dotyczące zawierania małżeństwa po
rozwodzie, to co powiedzieć tym, którzy to uczynili zanim się dowiedzieli o Jezusowym prawie?
Czy powiedzieć im, że żyją w cudzołożnym związku, bo Biblia ostrzega, iż cudzołożnicy nie
odziedziczą Bożego Królestwa (zob. 1Kor 6,9-10) i kazać im rozwieść się jeszcze raz? Ale czyż Bóg
nie ma rozwodów w nienawiści?
Czy powiedzieć im, by nie sypiali ze sobą aż do śmierci poprzedniego współmałżonka, aby
uniknąć regularnego popełniania cudzołóstwa? Ale czyż Paweł nie radzi, aby nie stronić od
uprawiania seksu? Czy takie polecenie nie prowadziłoby do pokus seksualnych i nie budziło
pragnienia śmierci byłego współmałżonka?
Czy mamy takim ludziom powiedzieć, żeby się rozwiedli z aktualnym partnerem i wrócili do
pierwszego (co niektórzy zalecają), choć Prawo Mojżeszowe w Pwt 24,1-4 tego zabraniało?
A co z rozwiedzionymi pozostającymi w stanie wolnym? Jeśli wolno im znowu wejść w związek
małżeński pod warunkiem, że ich poprzedni partner dopuścił się jakiejś niemoralności, to kto
podejmie się stwierdzenia, że coś takiego faktycznie miało miejsce? Czy, żeby ponownie się ożenić,
niektórzy będą musieli udowodnić, że ich eks-małżonek był tylko winien pożądania, zaś inni będą
musieli przedstawić świadków romansów ich byłego współmałżonka?
A co z przypadkami, jak wspominałem wcześniej, kiedy były współmałżonek popełnił
cudzołóstwo po części z winy partnera, który odmawiał współżycia? Czy to słuszne, by ów partner
mógł ponownie zawrzeć małżeństwo, zaś ten winien cudzołóstwa nie miałby do tego prawa?
A co z osobą, która uprawiała seks przedmałżeński? Czy nie jest to akt niewierności wobec
przyszłego współmałżonka? Czy grzech tej osoby nie byłby równoznaczny z cudzołóstwem, gdyby
ona sama albo jej partner był w związku małżeńskim, kiedy ten grzech popełniali? Dlaczego więc
ktoś taki miałby prawo zawrzeć małżeństwo?
A co z ludźmi żyjącymi razem bez ślubu, którzy następnie zrywają ze sobą? Czemu po takim
zerwaniu wolno im związać się z kimś innym tylko dlatego, że nie mieli oficjalnego ślubu? Czymże
się różnią od tych, którzy się rozwodzą i pobierają z kimś innym?
A co z faktem, że kiedy ktoś się nawraca, „stare rzeczy przemijają” a „wszystko staje się nowe”
(zob. 2Kor 5,17)? Czy to znaczy, że zostaje przebaczony każdy grzech oprócz grzechu
nieuprawnionego rozwodu?
Można zadawać jeszcze wiele innych pytań1, które stanowią silny argument, że Jezus nie
formułował nowego prawa dotyczącego zawierania ponownych małżeństw. Na pewno był na tyle
rozsądny, by zrozumieć ewentualne konsekwencje swego nowego prawa, jeśli faktycznie ono takim
było. Już samo to chyba wystarczy, by nam podpowiedzieć, iż chciał jedynie ujawnić hipokryzję
faryzeuszy – ludzi religijnych, lubieżnych i obłudnych, którzy rozwodzili się ze swoimi żonami „z
jakiejkolwiek przyczyny”, by pobrać się z kimś innym.
Jezus nie powiedział po prostu, że robią coś złego, ale stwierdził, że „popełniają cudzołóstwo”.
Chciał, żeby zrozumieli, iż rozwód z byle przyczyny, a następnie nowy związek tak naprawdę nie
jest niczym innym tylko cudzołóstwem, do czego nigdy by się nie przyznali. Czy mamy wyciągnąć
wniosek, że Jezusowi chodziło tylko o seksualny aspekt ponownego małżeństwa? Czy mógłby je
zaaprobować, gdyby wchodziło w grę powstrzymywanie się od seksu? Oczywiście, że nie. Nie
wkładajmy zatem w Jego usta czegoś, czego powiedzieć nie zamierzał.
Wymowne porównanie
Wyobraźmy sobie dwoje ludzi. Jeden to mężczyzna żonaty i religijny. Twierdzi, że kocha Boga
całym sercem, ale zaczyna pożądać młodszej sąsiadki. Wkrótce rozwodzi się z żoną i żeni z
dziewczyną swoich marzeń.
Drugi mężczyzna nie jest religijny. Nie słyszał ewangelii i prowadzi grzeszny tryb życia, co
doprowadza do rozbicia małżeństwa. Po latach, jako nieżonaty, słyszy ewangelię, opamiętuje się i
szczerym sercem zaczyna iść za Jezusem. Po trzech latach zakochuje się w bardzo oddanej
chrześcijance, którą poznaje w kościele. Oboje gorliwie szukają woli Pana i porady u wierzących i
w końcu postanawiają się pobrać. Biorą ślub, służą Bogu i są sobie wierni aż do śmierci.
Przypuśćmy, że obaj mężczyźni zgrzeszyli żeniąc się ponownie. Czyj grzech jest większy?
Oczywiście, pierwszego, bo nie jest lepszy od cudzołożnika.
Ale co z tym drugim? Czy naprawdę zgrzeszył? Czy można powiedzieć, że niczym się nie różni
od cudzołożnika, tak jak ten pierwszy? Nie sądzę. Czy powiemy mu, co Jezus mówił o tych
rozwodnikach, którzy żenią się z kimś innym? Czy poinformujemy go, iż teraz żyje z kobietą, z
którą Bóg go nie złączył, ponieważ nadal uznaje jego pierwsze małżeństwo? Czy mu powiemy, że
żyje w cudzołóstwie?
Odpowiedzi są oczywiste. Cudzołóstwo popełniają żonaci mężczyźni i zamężne kobiety, którym
spodoba się ktoś inny. A zatem odprawienie współmałżonka dlatego, że znalazło się kogoś bardziej
atrakcyjnego, jest tym samym co cudzołóstwo. Osoba nie zaślubiona nie może popełnić
cudzołóstwa, bo nie ma współmałżonka, z tego samego powodu cudzołóstwa nie może też popełnić
ktoś rozwiedziony. Kiedy pojmiemy biblijny oraz historyczny kontekst wypowiedzi Jezusa, nie
będziemy wyciągać bezsensownych wniosków, które są sprzeczne z całością Biblii.
Uczniowie słysząc, jak Jezus odpowiedział na pytanie faryzeuszy, zareagowali pytaniem: „Jeśli
tak przedstawia się sprawa między mężem a żoną, to nie warto się żenić” (Mt 19,10). Pamiętajmy,
że wychowali się na nauce faryzeuszy i byli pod ich wpływem. Nigdy nie brali pod uwagę faktu, że
małżeństwo ma być trwałe. Aż do tej chwili pewnie też sądzili, że mężczyzna może legalnie
rozwieść się z żoną z jakiegokolwiek powodu. Dlatego od razu stwierdzili, że lepiej w ogóle unikać
małżeństwa, aby nie ryzykować popełnienia rozwodu i cudzołóstwa.
1. Zastanówmy się dla przykładu nad słowami pewnego pastora, którego wyłączono z Ciała Chrystusowego po tym,
jak się ponownie ożenił. „Byłoby lepiej, gdybym żonę zamordował niż się z nią rozwiódł. Wówczas mógłbym się
opamiętać, otrzymać przebaczenie, legalnie znów się ożenić i pozostać aktywny w służbie.”
Jezus odrzekł:
Nie wszyscy to rozumieją, ale tylko ci, którym jest dane. Są bowiem od urodzenia niezdolni
do małżeństwa, są też niezdolni do małżeństwa, ponieważ takimi uczynili ich ludzie, są i tacy,
którzy nie zawierają związku małżeńskiego ze względu na Królestwo Niebios. Kto może to
zrozumieć, niech zrozumie (Mt 19,11-12).
To znaczy, że nasza umiejętność panowania nad pociągiem seksualnym stanowi czynnik
rozstrzygający. Nawet Paweł powiedział: „Lepiej jest bowiem zawrzeć małżeństwo niż płonąć”
(1Kor 7,9). Ci, którzy albo urodzili się eunuchami, albo takimi ich uczyniono (jak to się działo w
przypadku mężczyzn, których potrzebowano do pilnowania haremów), nie mają pragnień
seksualnych. Natomiast tacy, którzy uczynili się eunuchami dobrowolnie, „ze względu na
Królestwo Niebios”, to zapewne ludzie obdarowani przez Boga wyjątkową samodyscypliną,
dlatego „nie wszyscy to rozumieją, ale tylko ci, którym jest dane” (Mt 19,11).
Kazanie na górze
Tłum słuchaczy Jezusowego Kazania na górze składał się także z ludzi pozostających przez całe
życie pod wpływem obłudnych faryzeuszy, przywódców i nauczycieli Izraela. Jak widzieliśmy
wcześniej, Jezus właściwie korygował błędne nauczanie faryzeuszy, słuchaczom powiedział, że nie
wejdą do nieba, jeśli ich sprawiedliwość nie będzie doskonalsza niż nauczycieli Prawa i faryzeuszy
(zob. Mt 5,20), co właściwie oznaczało, iż nauczyciele Prawa i faryzeusze zdążają do piekła. Na
koniec kazania ludzie byli zdumieni, bo Jezus nie nauczał „tak jak nauczyciele Prawa” (Mt 7,29).
Na początku kazania Jezus wykazał obłudę tych, którzy twierdzili, iż nigdy nie popełnili
cudzołóstwa, choć pożądają lub się rozwodzą, aby znowu się ożenić. Poszerzył więc znaczenie
cudzołóstwa. Jego słowa były oczywiste dla każdego, który choć trochę się nad nimi zastanowił.
Pamiętajmy, że wcześniej większość ludzi słuchających Kazania na górze sądziła, że rozwód z
„jakiegokolwiek powodu” jest zgodny z prawem. Jezus chciał, aby Jego naśladowcy i wszyscy inni
wiedzieli, że od samego początku Bóg wyznaczył standard o wiele wyższy.
Wiecie, że powiedziano: Nie będziesz łamał wierności małżeńskiej. A Ja wam mówię: Każdy,
kto patrzy na kobietę i pragnie ją mieć, już w swoim sercu złamał wierność małżeńską. Jeśli
więc twoje prawe oko jest przyczyną twojego upadku, wyłup je i wyrzuć. Lepiej bowiem
będzie dla ciebie, gdy stracisz jedną część ciała, niż gdybyś cały został wrzucony do Gehenny.
Jeśli twoja prawa ręka jest powodem twojego upadku, odetnij ją i wyrzuć. Lepiej bowiem
będzie dla ciebie, gdy stracisz jedną część ciała, niż gdybyś miał cały zginąć w Gehennie.
Powiedziano także: Kto chce oddalić swoją żonę, niech jej wręczy list rozwodowy. A Ja wam
mówię: Każdy, kto oddala swoją żonę, poza przypadkiem nierządu, naraża ją na cudzołóstwo,
a kto oddaloną poślubia, cudzołoży (Mt 5,27-32).
Najpierw zauważmy, że słowa Jezusa na temat rozwodów i ponownych małżeństw nie tylko
następują bezpośrednio po ostrzeżeniu przed pożądliwością. Jezus wkładając je do tej samej
kategorii zrównał jedno i drugie z cudzołóstwem. Widzimy wspólny wątek przewijający się przez
ten cały urywek Pisma. Jezus próbował pomóc swoim naśladowcom zrozumieć, co właściwie
oznacza przestrzeganie siódmego przykazania. Nie należy ani ulegać pożądliwości, ani się
rozwodzić, by zawrzeć ponowny związek.
Wszyscy Jego żydowscy słuchacze słyszeli, jak odczytywano siódme przykazanie w synagogach
(wtedy nikt nie posiadał własnej Biblii), oraz słyszeli jego interpretację, obserwowali również, jak
stosowali je w życiu ich nauczyciele Prawa i faryzeusze. Wtedy Jezus dodał: „a Ja wam mówię”,
lecz nie zamierzał dokładać nowych przepisów. Chciał tylko pokazać Boży oryginalny zamiar.
Po pierwsze, dziesiąte przykazanie wyraźnie zabrania pożądać, ale nawet bez niego każdy
myślący doszedłby do wniosku, że nie wolno pragnąć czegoś, co Bóg potępia.
Po drugie, od pierwszych rozdziałów Biblii Bóg jasno dał do zrozumienia, że małżeństwo ma
być dozgonnym zobowiązaniem. Co więcej, jeśli się nad tym zastanowić, dojdzie się do wniosku,
że rozwód i kolejne małżeństwo jest czymś takim jak cudzołóstwo, zwłaszcza jeśli ktoś się
rozwodzi z zamiarem zawarcia nowego związku.
Wyraźnie widać, że w swoim kazaniu Jezus pomagał ludziom dostrzec tę prawdę. Nie
formułował żadnego nowego prawa dotyczącego ponownego małżeństwa, którego nie byłoby w
dotychczasowym „kodeksie”.
Chyba niewielu chrześcijan słowa Jezusa o wydłubaniu oka czy obcięciu ręki pojmuje
dosłownie, jako że takie idee zupełnie nie przystają do całości Biblii. Służą temu, by mocniej
podkreślić wagę unikania pokus seksualnych. A tymczasem wielu wierzących próbuje
interpretować dosłownie słowa Jezusa dotyczące tego, że ktoś żeniąc się ponownie, popełnia
cudzołóstwo, chociaż taka dosłowna interpretacja jest wyraźnie sprzeczna z pozostałym tekstem
Pisma Świętego. Jezus chciał, aby Jego słuchacze poznali prawdę z nadzieją, że spadnie liczba
rozwodów. Gdyby Jego naśladowcy wzięli sobie do serca to, co powiedział o pożądaniu, zniknęłaby
pośród nich niemoralność, a co za tym idzie, przestałyby istnieć uzasadnione podstawy do
rozwodów, które zapewne by zniknęły, tak jak Bóg zamierzał na początku.
Jak mężczyzna naraża swoją żonę na cudzołóstwo?
Zauważmy, że Jezus powiedział: „Każdy, kto oddala swoją żonę, poza przypadkiem nierządu,
naraża ją na cudzołóstwo”. To każe nam wierzyć, że nie formułował nowego prawa o ponownym
zawieraniu małżeństwa, tylko objawiał prawdę o grzechu człowieka, który rozwodzi się z żoną bez
przyczyny. „Naraża ją na cudzołóstwo.” Niektórzy twierdzą, że tym samym Jezus zabrania jej
wejścia w nowy związek, bo uznaje to za cudzołóstwo. Ale to absurdalne. Nacisk jest położony na
rozwodzącego się mężczyznę. Z powodu jego działania, żona nie ma innego wyjścia jak ponownie
wyjść za mąż, jednak dla niej to nie jest grzechem, gdyż w oczach Bożych jest tylko ofiarą
mężowskiego egoizmu. Ponieważ mąż nie zostawił żonie innego wyjścia jak tylko ponowne
małżeństwo, postąpił tak jak gdyby wepchnął ją do łóżka innego mężczyzny. I choć taki ktoś
uważa, że nie popełnił cudzołóstwa, de facto jest winien podwójnego cudzołóstwa: swojego i żony.
Jezus nie mógł powiedzieć, że Bóg obwinia pokrzywdzoną żonę za cudzołóstwo, bo to byłoby
całkowicie niesprawiedliwe, a gdyby ona nie wyszła ponownie za mąż, właściwie zupełnie
pozbawione znaczenia. Jeśli pozostała w stanie wolnym, czy Bóg mógł powiedzieć, że jest
cudzołożnicą? To nie miałoby najmniejszego sensu. Zatem wyraźnie widać, że Bóg obwinia
mężczyznę i za jego własne cudzołóstwo i za „cudzołóstwo” żony, choć dla niej samej nie jest to
żadnym cudzołóstwem i uprawnia do ponownego małżeństwa.
A co z następnym stwierdzeniem Jezusa, że „kto oddaloną poślubia, cudzołoży”? Są tylko dwie
sensowne możliwości. Albo Jezus przypisywał mężowi trzecie cudzołóstwo, chociaż ten uważa, że
cudzołóstwa nie popełnił (z podobnego powodu co drugie), albo mówił o kimś, kto zachęca kobietę
do rozwodu z mężem, aby ją pojąć, unikając „cudzołóstwa”. Gdyby Jezus powiedział, że każdy
człowiek na ziemi, który poślubia rozwiedzioną, popełnia cudzołóstwo, to w ciągu minionych setek
lat cudzołożyłby każdy Izraelita, który w zgodzie z Prawem Mojżesza poślubił rozwiedzioną
kobietę. Właściwie każdy mężczyzna, wśród słuchaczy Jezusa, ożeniony z rozwódką zgodnie z
Prawem Mojżeszowym, nagle stałby się winnym czegoś, czego nie był winien przed minutą, a
Jezus w tamtej chwili musiałby zmienić Boże prawo. Ponadto każdy, kto od tamtego czasu związał
się z osobą rozwiedzioną, wierząc słowom Pawła do Koryntian, że nie jest to grzechem, w
rzeczywistości zgrzeszyłby popełniając cudzołóstwo.
Duch całej Biblii każe mi podziwiać każdego, kto ożenił się z kobietą rozwiedzioną. Jeśli była
niewinną ofiarą egoizmu swego poprzedniego męża, podziwiałbym go tak samo jak tego, kto
poślubia wdowę, biorąc ją pod swoją opiekę. Jeśli ponosi ona jakąś winę za rozwód, podziwiałbym
go za naśladowanie Chrystusa w tym sensie, że wierzy w to, co w niej najlepsze i podejmując
ryzyko, jest gotów zapomnieć o przeszłości. Na jakiej podstawie ktoś, kto czyta Biblię i w kim
zamieszkuje Duch Święty, wnioskuje, że Jezus zabronił małżeństwa z osobą rozwiedzioną? Czy
taki pogląd pasuje do Bożej sprawiedliwości, która nie pozwala karać ofiary, w tym przypadku
kobiety rozwiedzionej nie z własnej winy? Czy taki pogląd pasuje do przesłania ewangelii,
oferującej przebaczenie i nową szansę dla pokutujących grzeszników?
Podsumowanie
Biblia konsekwentnie przyznaje, że rozwód jest zawsze związany z winą jednej lub obu stron.
Bóg nie chce, by ktokolwiek się rozwodził, ale łaskawie dopuścił możliwość rozwodu w przypadku
niemoralności, a także zawarcia ponownego małżeństwa przez rozwiedzionych.
Gdyby nie wypowiedź Jezusa na temat ponownego małżeństwa, żaden czytelnik Biblii nigdy by
nie pomyślał, że to jest grzechem (z wyjątkiem dwóch bardzo rzadkich przypadków w ramach
starego przymierza i jednego rzadko występującego w ramach przymierza nowego, mianowicie
ponownego małżeństwa osoby wierzącej, która rozwiodła się z wierzącym partnerem). Znaleźliśmy
jednak sposób na spójne pogodzenie wypowiedzi Jezusa na temat ponownego małżeństwa z
całościową nauką Biblii. Jezus nie wprowadzał w miejsce dotychczasowego Bożego prawa
surowszych przepisów, które zabraniałyby zawierania nowych związków w każdym przypadku, co
byłoby niemożliwe do spełnienia przez ludzi już rozwiedzionych i żyjących w nowych
małżeństwach (to tak jakby z jajecznicy próbować znów zrobić całe jajka). To spowodowałoby
nieobliczalne zamieszanie i kazało ludziom złamać inne Boże prawa. Jezus raczej chciał, aby ludzie
dostrzegli swoją obłudę, aby ci, którzy uważają, że nie popełnili cudzołóstwa, zrozumieli, iż je
popełniają. Przyjmując liberalną postawę wobec rozwodów, dają upust swoim żądzom.
Biblia naucza, iż przebaczenie jest dostępne dla wszystkich pokutujących grzeszników
niezależnie od ich grzechu. Grzesznicy, w tym ludzie rozwiedzeni, otrzymują drugą i trzecią szansę.
W ramach nowego przymierza ponowny ożenek nie jest grzechem, z wyjątkiem sytuacji, kiedy
osoba wierząca rozwiodła się z wierzącym partnerem, co nigdy nie powinno mieć miejsca.
Prawdziwi wierzący nie żyją niemoralnie, nie mają zatem podstawy do rozwodu. Jeśli jednak taki
przypadek się zdarzy, oboje powinni pozostać w stanie wolnym albo zejść się ponownie.

1 komentarz:

Helena pisze...

u Pawla:rozwiązanyś od żony może oznaczać wdowca,wdowę a nie rozwiedzionego,koreluje to z Rz7.3