wtorek, 14 października 2014


Ulubiony kaznodzieja Jezusa

Może się zdziwisz słysząc, że Jezus miał ulubionego kaznodzieję. Może jeszcze bardziej
będziesz zdumiony, że nie był nim jakiś luteranin, metodysta, zielonoświątkowiec, anglikanin czy
prezbiterianin, ale baptysta! Znamy go, to oczywiście Jan Chrzciciel (gra słów - w j. ang. chrzciciel
= baptysta)! Jezus o nim powiedział:
Zapewniam was: Wśród narodzonych z kobiet nie pojawił się nikt większy od Jana
Chrzciciela (Mt 11,11a).
Wszyscy „rodzimy się z kobiet”, zatem w opinii Jezusa Jan Chrzciciel był największym
człowiekiem, jaki kiedykolwiek żył na ziemi. Dlaczego Jezus tak uważał, pozostaje sprawą
domysłu. Wydaje się, że dzięki duchowym przymiotom Jana. W takim razie mądrą rzeczą byłoby je
przestudiować oraz naśladować. Ja znalazłem u Jana Chrzciciela co najmniej siedem cech, które są
godne pochwały. Chociaż służba Jana była najbliższa posłudze proroka i ewangelisty, wszystkie one
są cenne u każdego sługi ewangelii. Rozważmy pierwszą z nich.
Pierwsza cecha Jana
Takie jest świadectwo Jana. Gdy Żydzi z Jerozolimy posłali do niego kapłanów i lewitów, aby
go zapytać: Kim ty jesteś?, on wyznał, a nie zaprzeczył, wyznał: Ja nie jestem Mesjaszem.
Wówczas gdy go zapytali: Kim więc jesteś? Czy jesteś Eliaszem? Odpowiedział: Nie jestem.
Czy może jesteś prorokiem? Oznajmił: Nie. Zapytali więc: Kim jesteś? Musimy bowiem dać
odpowiedź tym, którzy nas posłali. Co mówisz sam o sobie? Odpowiedział: Ja jestem głosem
wołającego na pustyni: Prostujcie drogę Pana! – jak powiedział prorok Izajasz (J 1,19-23).
Jan znał swoje powołanie i za nim podążał.
To ważne, aby słudzy Boży znali swoje powołanie i za nim podążali. Jeśli jesteś ewangelistą, nie
próbuj być pastorem. Jeśli jesteś nauczycielem, nie próbuj być prorokiem, inaczej spotka cię tylko
frustracja.
Jak rozpoznać swoje powołanie? Po pierwsze, pytaj Pana, który ciebie powołał. Po drugie,
sprawdź swoje uzdolnienia. Jeśli Bóg powołał cię na ewangelistę, wyposażył cię to tego zadania. A
po trzecie, czekaj na potwierdzenie ze strony innych, którzy na pewno dostrzegą twój dar.
Kiedy się upewnisz co do swego powołania, podążaj za nim całym swoim sercem; nie pozwól,
by cokolwiek stanęło ci na drodze. Wielu czeka, aż Bóg sam uczyni to, czego od nich oczekuje.
Noe nie czekał, aż Bóg zbuduje arkę!
Mówi się, że słowo posługa literuje się P R A C A. Szatan na pewno będzie się starał
powstrzymać cię przed wypełnieniem twojego powołania, ale musisz mu się oprzeć i z wiarą iść do
przodu. Chociaż Biblia tego nie mówi, na pewno był taki dzień, kiedy Jan zaczął głosić w okolicach
Jordanu. Niewątpliwie jego słuchacze byli wtedy mniej liczni niż gromadzące się później tłumy. Na
pewno ludzie się z niego wyśmiewali i go prześladowali. Jednak to go nie powstrzymało. Jego
jedynym celem było podobać się Bogu, który go do tej służby powołał. W końcu odniósł sukces.
Oto jego pierwsza cecha godna naśladowania: Jan znał swoje powołanie i za nim podążał.
Druga cecha Jana
W tym czasie pojawił się na Pustyni Judzkiej Jan Chrzciciel i wołał: Opamiętajcie się!
Królestwo Niebios jest już blisko! (Mt 3,1-2)
Bezsprzecznie Jezus wysoce cenił proste przesłanie Jana, jako że sam też to głosił, gdziekolwiek
się udał (zob. Mt 4,17). Jan wzywał ludzi do opamiętania i odwrócenia się od życia grzesznego w
stronę sprawiedliwego. Wiedział, że więź z Bogiem zaczyna się od opamiętania, a ci, którzy tego
nie uczynią, zostaną wtrąceni do piekła.
Inaczej niż tak wielu współczesnych ewangelistów, Jan w ogóle nie mówił o Bożej miłości. Nie
mówił też o ludzkich „potrzebach”, aby skłonić słuchaczy do wypowiedzenia pustej „modlitwy
grzesznika”, po której będą doświadczać „obfitego życia”. Nie wmawiał im, iż w zasadzie są
dobrymi ludźmi, których Bóg zabierze do nieba, jeśli tylko zrozumieją, że zbawienie nie jest z
uczynków. Widział ich takimi, jakimi widział ich Bóg: buntownikami, którym grożą wieczne
konsekwencje za popełnione grzechy. Z całą powagą ich ostrzegał przed nadchodzącym sądem.
Wyraźnie im uświadamiał, że jeśli nie odmienią swego serca i postępowania, będą potępieni.
Zatem druga cecha, godna naśladowania przez każdego pozyskującego uczniów sługę Bożego
jest następująca: Jan głosił, że opamiętanie jest pierwszym krokiem w relacji z Bogiem.
Trzecia cecha Jana
Jan miał odzienie z sierści wielbłądziej i pas skórzany wokół bioder, a jego pokarmem była
szarańcza i miód leśny (Mt 3,4).
Jan z pewnością nie pasuje do obrazu współczesnego „ewangelisty sukcesu”. Ci tak naprawdę
nigdy nie wpuściliby kogoś takiego jak Jan za kazalnicę w swoim kościele, bo nie nosił się jak
człowiek sukcesu. Był on jednak prawdziwym mężem Bożym, niezainteresowanym ani gonitwą za
ziemskimi dobrami ani imponowaniem ludziom swoim wyglądem, bo wiedział, że Bóg patrzy na
serce. Prowadził proste życie. Jego styl życia nikogo nie gorszył, bo najwyraźniej nie zajmował się
gromadzeniem pieniędzy. Jakież to przeciwieństwo w stosunku do tak wielu współczesnych
kaznodziejów, dla których ewangelia jest przede wszystkim środkiem do zdobycia osobistych
korzyści. Ci karykaturalni przedstawiciele Chrystusa wyrządzają Jego sprawie ogromną szkodę.
Oto trzecia cecha, dzięki której był ulubionym kaznodzieją Jezusa: Jan prowadził proste życie.
Czwarta cecha Jana
Do tłumów, które przychodziły, aby się ochrzcić, mówił: Plemię żmijowe, kto wam podsunął
myśl, że można uciec przed nadchodzącym gniewem? Wydajcie więc owoce godne
opamiętania. Nie próbujcie sobie wmawiać: Naszym ojcem jest Abraham. Zapewniam was:
Bóg może nawet z tych kamieni wzbudzić dzieci Abrahamowi (Łk 3,7-8).
Chociaż posługa Jana docierała do coraz szerszych kręgów społeczeństwa, w swoim przesłaniu
nie szedł on na kompromis. Kiedy zauważył, iż przychodzenie do chrztu stało się czymś
popularnym, stał się chyba trochę podejrzliwy co do motywów takiego kroku u ludzi. Bo nawet
nauczyciele Prawa i faryzeusze szli nad Jordan (Pr, Mt 3,7). Obawiał się, że wielu robi po prostu to
co inni. Dlatego czynił wszystko, by ich odwieść od samooszukiwania się, usuwał wszelkie
podpórki, które podtrzymywały ludzką ułudę. Nie chciał, aby myśleli, że zbawi ich sam akt chrztu,
a deklaracja opamiętania uchroni przed piekłem. Prawdziwe opamiętanie – mówił – wydaje owoce
posłuszeństwa.
Ponieważ wielu Żydów uważało się za zbawionych dzięki biologicznemu pochodzeniu z linii
Abrahama, Jan wykazał fałszywość takiej nadziei.
Jego czwarta godna pochwały cecha: Kochał ludzi tak bardzo, że mówił im prawdę. Osoby
niepokutującej, nieświętej, nigdy by nie zapewniał, że jest na drodze do nieba.
Piąta cecha Jana
Jan nie chrzcił tych, którzy wyraźnie się nie opamiętali, aby nikogo nie upewniać w jego samozwiedzeniu.
Chrzcił tych, którzy „wyznawali swoje grzechy” (Mt 3,6). Przychodzących ostrzegał:
Już siekiera jest przyłożona do korzenia drzew. Każde więc drzewo, które nie rodzi dobrego
owocu, zostanie wycięte i wrzucone w ogień… Ma On w ręku przetak i oczyści swoje
klepisko: pszenicę zbierze do spichlerza, a plewy spali w ogniu nieugaszonym (Mt 3,10..12).
Jan nie bał się mówić prawdy o piekle. Dziś wielu kaznodziejów ten temat omija, starają się
raczej wygrać konkurs popularności niż zdobywać dusze dla Bożego Królestwa. Jan tego tematu nie
pomijał, głosił tak jak Jezus w Kazaniu na górze, że tylko święci odziedziczą Królestwo Boże. Ci,
którzy nie wydają dobrego owocu, zostaną wrzuceni w ogień.
Gdyby Jan żył obecnie, bez wątpienia byłby karcony przez wielu nominalnych chrześcijan za to,
że jest „głosicielem ognia piekielnego i siarki”, „prorokiem posępności i potępienia”, „kaznodzieją
niewrażliwym na poszukujących” albo jeszcze gorzej: „negatywnym”, „potępiającym”,
„legalistycznym” lub „super-sprawiedliwym”. A jednak był ulubionym kaznodzieją Jezusa. Jego
piąta cecha: Jan głosił o piekle i wyraźnie mówił, jacy ludzie tam pójdą. Ciekawe, że Łukasz nazwał
głoszenie Jana „Dobrą Nowiną” (Łk 3,18).
Szósta cecha Jana
Chociaż był potężnie używany przez Boga i cieszył się ogromną popularnością wśród ludzi,
wiedział, że w porównaniu z Jezusem jest niczym, dlatego zawsze swego Pana wywyższał:
Ja was chrzczę wodą, abyście się opamiętali. Za mną idzie zaś mocniejszy ode mnie. Nie
jestem godny podać Mu sandałów. On was będzie chrzcił Duchem Świętym i ogniem (Mt
3,11).
Jakże wyraźnie samoocena Jana kontrastuje z arogancją, jaka często uderza u współczesnych
„sług Bożych”. Kolorowe magazyny wydawane przez ich misyjne organizacje na każdej stronie
zawierają ich zdjęcia, podczas gdy o Jezusie ledwo wspominają. Jak pawie paradują wzdłuż i
wszerz sceny, wywyższając się w oczach swych naśladowców. Są niedotykalni i nieosiągalni, pełni
poczucia własnej wartości. Niektórzy rozkazują nawet aniołom i Bogu! Natomiast Jan uważał, że
jest niegodny zdjąć sandały z nóg Jezusa, choć było to zajęciem najniższego rangą niewolnika.
Bronił się, kiedy Jezus przyszedł prosząc, by Go ochrzcił. A kiedy rozpoznał w nim Chrystusa,
natychmiast wszystkich kierował do niego, ogłaszając, że jest „Barankiem Bożym, który gładzi
grzech świata” (J 1,29). Motto pokornego Jana brzmiało: „On musi wzrastać, a ja stawać się
mniejszym” (J 3,30).
Była to szósta cecha Jana, dzięki której stał się ulubionym kaznodzieją Jezusa: Jan uniżył siebie,
a wywyższył Jezusa. Nie pragnął własnej chwały.
Siódma cecha Jana
Współcześni kaznodzieje, aby nikogo nie urazić, często używają mglistych ogólników: – Bóg
chce, abyśmy robili to, co słuszne! – Na takie kazanie i prawdziwi i fałszywi chrześcijanie
odpowiedzą: – Amen. – Wielu mówców z łatwością rozwodzi się nad skandalicznymi grzechami
tego świata, a jednocześnie unika mówienia o podobnych grzechach w Kościele. Potrafią na
przykład „wściekać się” na pornografię, ale nie ośmielą się wspomnieć o kasetach i płytach DVD z
filmami dla dorosłych, jakie oglądają, a często kolekcjonują ich parafianie. Dali się usidlić bojaźni
przed człowiekiem.
Natomiast Jan nie wahał się głosić konkretnie. Łukasz relacjonuje:
Zgromadzeni pytali Jana: Co więc powinniśmy czynić? Odpowiedział im: Kto ma dwie
koszule, niech się podzieli z tym, który nie ma, kto ma pożywienie, niech uczyni podobnie.
Przyszli również celnicy, aby się ochrzcić i pytali Go: Nauczycielu, co powinniśmy czynić?
On zaś odpowiedział im: Nie pobierajcie nic więcej ponad to, co wam się należy. Pytali go też
żołnierze: A my co powinniśmy czynić? Odpowiedział im: Nikomu nie dokuczajcie i niczego
nie wymuszajcie. Niech wam wystarczy wasz żołd (Łk 3,10-14).
Ciekawe, że pięć spośród sześciu konkretnych rad Jana dotyczyło pieniędzy lub rzeczy
materialnych. Nie bał się mówić o rozporządzaniu dobrami w świetle „złotej zasady” oraz drugiego
najważniejszego przykazania. Nie czekał też kilka lat, aż nowonawróceni będą gotowi słuchać tak
„poważnych” tematów. Wierzył, że nie można służyć Bogu i mamonie, więc właściwe
rozporządzanie dobrami jest od samego początku sprawą najwyższej wagi.
I jeszcze jedna myśl. Jan nie skupiał się na drobiazgach, nie rozwodził się nad strojami oraz
innymi kwestiami związanymi z wyglądem zewnętrznym ludzi wierzących. Koncentrował się na
tym, „co w Prawie najważniejsze” (Mt 23,23). Wiedział, że sprawą najważniejszą jest miłować
bliźniego jak siebie samego i traktować innych tak, jak sami chcielibyśmy być traktowani. A to
oznacza, by dzielić się jedzeniem i odzieniem z tymi, którym brakuje podstawowych środków do
życia, oraz uczciwe odnosić się do innych, a także być zadowolonym z tego, co mamy.
Oto siódma cecha, która podobała się Jezusowi w Janie: W swoich kazaniach nie używał
ogólników, ale mówił o sprawach konkretnych, nawet dotyczących pieniędzy. Skupiał się na
najważniejszym, czyli na tym, co ludzie powinni czynić, aby podobać się Bogu.
Na zakończenie
Posługa pastora czy nauczyciela obejmuje szerszy zakres zagadnień niż to było u Jana. Jan głosił
do nienawróconych. Pastorzy i nauczyciele mają głównie nauczać tych, którzy już się opamiętali.
Ich nauczanie opiera się na naukach, jakie Jezus przekazał uczniom, a które są zapisane w
nowotestamentowych listach.
Problem w tym, że czasem niewłaściwie rozpoznajemy swoich słuchaczy. Często grzesznicy
słyszą kazania przeznaczone dla świętych. To, że ludzie siedzą w kościelnych ławkach, nie oznacza,
iż naszym zadaniem jest upewniać ich o zbawieniu, zwłaszcza jeśli ich życie niczym nie różni się
od życia ludzi świeckich. Obecnie istnieje paląca potrzeba, by miliony „Janów Chrzcicieli” wyszło i
głosiło z kościelnych kazalnic. Czy podejmiesz takie wyzwanie? Czy zostaniesz ulubionym
kaznodzieją Jezusa?

Brak komentarzy: