wtorek, 4 listopada 2014

Chrystus w Twoim kryzysie!
(Bringing Christ Into Your Crisis!)
David Wilkerson
1 stycznia 1996
__________
Wybierzcie się ze mną na równinę Dura w pobliżu Babilonu,
gdzie król Nabuchodonozor zgromadził pewnego dnia
wszystkich dostojników - urzędników, książęta i naczelników -
ze swojego rozległego imperium. Wyobraźcie sobie tą scenę -
tłum różnorodnie ubranych ludzi, w narodowych strojach,
mówiących wieloma językami. A wszyscy zgromadzeni w
jednym celu - by uczcić królewskiego boga!
Nabuchodonozor wybudował tam ogromny, złoty posąg o
wysokości około 30 metrów. I teraz wszyscy ci dostojnicy, po
odbyciu swojej drogi na równinę Dura, mają pokłonić się przed
nim w uwielbieniu, natychmiast gdy tylko królewska orkiestra
zacznie grać. Albo to zrobią albo umrą!
Ale trzech Hebrajczyków - Szadrach, Meszach i Abed-Nego -
odmawia. Ci mężowie zostali uprowadzeni z Jerozolimy przez
Chaldejczyków i przyprowadzeni do pałacu w Suzie. Tam zostali
nauczeni języka Chaldejczyków i razem z Danielem wyznaczeni
na przywódców w rządzie. Teraz, wszyscy wokół nich, ludzie z
innych narodów kłaniają się złotemu posągowi, zgodnie z
królewskim dekretem. Ale nie oni!
Zazdrośni wysocy urzędnicy donieśli o tym
Nabuchodonozorowi, a on, gdy to usłyszał, zachłysnął się
gniewem. Pomyślał: "Jak którykolwiek członek mojego rządu
śmiał wystąpić przeciwko mnie w nieposłuszeństwie!"
W owych czasach nie było niczym niezwykłym karać gwałcicieli
królewskich dekretów przez wrzucenie ich do rozpalonego pieca.
Jeremiasz mówi "...jak z Sedekiaszem i jak z Achabem, których
król babiloński upiekł w ogniu... " (Jer 29,22). Bez wątpienia,
Nabuchodonozor widywał ciała wrzucane w otwartą pożogę,
widywał krótki błysk ciał pochłanianych przez ogień i znał
smród płonących zwłok. A teraz był tak rozjuszony, że rozkazał
swoim żołnierzom rozgrzać piec siedem razy bardziej niż
zazwyczaj.
Kiedy straże przyprowadziły trzech Hebrajczyków przed króla,
Nabuchodonozor ryknął: "Więc wy odmówiliście pokłonić się
przed moim bogiem gdy zagrano. Dobrze, dam wam jeszcze
jedną szansę. Musicie wiedzieć, że piec jest rozpalony
siedmiokroć. I jeżeli tym razem nie oddacie pokłonu, będziecie
tam wrzuceni i upieczecie się żywcem!"
Możecie być pewni, że ci trzej mężowie już z miejsca na którym
stali mogli czuć gorąco buchające od rozpalonego do białości
paleniska. I prawdopodobnie widzieli, jak potężni żołnierze
padali bezsilni od upału gdy rozpalali piec.
Ci Hebrajczycy wcale nie chcieli umierać. Byli ludźmi jak Ty i
ja. Trzeba być szalonym by chcieć być upieczonym w ogniu! Ale
ci mężczyźni mieli niesamowitą wiarę włożoną w ich serca przez
Ducha Świętego. Więc odpowiedzieli królowi: "O królu, nawet
nie musimy się zastanawiać by dać ci odpowiedź. Nie oddamy
pokłonu! Nasz Bóg jest w stanie nas wyratować. Ale nawet jeżeli
miałby tego nie zrobić, nie oddamy czci temu posągowi".
Znacie dalszy ciąg tej historii. Prawdopodobnie wieść się
rozeszła i zaciekawione tłumy zebrały się wkoło. Ludzie
wyciągali szyje, by choć raz spojrzeć na tych mężów którzy
śmieli przeciwstawić się królewskiemu dekretowi i właśnie mieli
być upieczeni żywcem!
Wkrótce przybył orszak królewski. Król zajął swoje miejsce w
bezpiecznej odległości od płomieni ale wystarczająco blisko by
widzieć spalanie się ciał. "Czy ci zbuntowani głupcy niczego się
nie nauczą?" prawdopodobnie sobie pomyślał. "Niedługo kolejni
trzej rebelianci zamienią się w kupkę popiołu!"
Potem przyprowadzono trzech Hebrajczyków, z pętami na rękach
i nogach. Najsilniejsi żołnierze z armii króla wzięli ich i nieśli w
stronę gardzieli paleniska aby tam ich wrzucić. Ale płomienie
były tak gorące, że żołnierze sami zaczęli padać, jeden za
drugim, uśmiercani przez żar!
W jakiś sposób trzej Hebrajczycy zostali w końcu wrzuceni do
pieca. Ale król stracił głowę. Nie było ani nagłego błysku
płonących ciał ani smrodu spalanego mięsa. Spojrzał w ogień i to
co ujrzał wprawiło go w zupełne osłupienie.
Trzej Hebrajczycy spacerowali po rozżarzonych węglach jak po
delikatnych płatkach róży! Ogień strawił jedynie ich pęta i teraz
ich ręce były wzniesione w uwielbieniu dla Boga.
Nabuchodonozor odwrócił się do jednego ze współtowarzyszy i
spytał "Ilu ich tam wrzuciliśmy?"
"Trzech, o królu" - padła odpowiedź.
"Ale ja widzę czterech!" odparł król. "I żaden z nich nie płonie.
Nikt nie jest nawet ranny. A jeden z nich wygląda jak Syn Boga!"
(patrz Księga Daniela 3:24-25 BG).
Ale, jak to było możliwe, że pogański król rozpoznał Syna
Bożego? Stało się tak ponieważ chwała Chrystusa nie może być
ukryta! Gdziekolwiek w Piśmie pojawiają się aniołowie, zawsze
są ubrani na biało i świecą niebiańską jasnością. Ale Ten który tu
jaśniał nie był serafem, nie był Gabrielem ani Mojżeszem ani
Eliaszem wzbudzonym z martwych. To był sam Pan Jezus i był
On jaśniejszy niż siedmiokroć rozgrzane płomienie!
Umiłowani, to świadectwo wyszło z pogańskich ust: Chrystus
pojawił się razem z Hebrajczykami w ich kryzysie! Co tu mówić
o sytuacji typu "śmierć albo życie ". To był naprawdę kryzys na
skalę całego życia - beznadziejne okoliczności, patrząc wg ciała,
takie, które wymagały cudu. Ale Chrystus szedł razem z nimi
pocieszając ich. Wkroczył tam z nimi by ich uratować i uwolnić!
To poselstwo jest o tym jak Ty,
ja i każdy wierzący może sprowadzić
Chrystusa do naszego kryzysu!
Jezus nie wkroczył w kryzys Hebrajczyków by zaimponować
pogańskiemu królowi. Dokonał tego już w poprzednim rozdziale
Biblii. Gdy Daniel wytłumaczył sen Nabuchodonozora, król
ogłosił: "Zaprawdę wasz Bóg jest Bogiem bogów i Panem
królów...." (Daniel 2:47). Ale jak szybko o tym zapomniał!
Nie, to nie było ewangelizujące nawiedzenie. Bóg znał chwiejne
serce króla i wiedział, że cuda poruszają pogańskie umysły tylko
na jakieś trzy dni. Jezus przyszedł do kryzysu tych ludzi raczej z
innego powodu - tylko ze względu na nich. Przybył by pocieszyć
i wyratować ich bo ich ukochał. Pan chwały powierzył samego
Siebie im w godzinie próby ponieważ oni całkowicie powierzyli
się Jemu!
Jest prawdą, że Pan nie angażuje Siebie w każdy problem
człowieka. Pismo mówi, że kiedy był podczas Paschy w
Jerozolimie "...wielu uwierzyło w imię jego, widząc cuda,
których dokonywał. Ale sam Jezus nie miał do nich zaufania bo
przejrzał wszystkich...sam bowiem wiedział, co było w
człowieku" (Jan 2:23-25).
Jezus zna zakłamanie które jest w ludzkich sercach. Wie, że
wielu jest gotowych uznać Go za Boga ale nie są chcą powierzyć
swojego życia w Jego ręce!
Jedną rzeczą jest wierzyć, że Jezus jest Bogiem i Zbawicielem a
całkiem inną poddać mu wszystko. Poddać oznacza "powierzyć i
oddać kontrolę". Więc powierzenie wszystkiego Chrystusowi to
oddanie Mu całkowicie życia, oddanie mu całego siebie pod
opiekę. Z kolei On powierza Siebie tym, którzy całkowicie
powierzyli się Jemu!
Żyjemy w społeczeństwie które grzęźnie w jednym kryzysie za
drugim. Czy znasz kogoś kto nie doświadcza problemu albo
właśnie z jakiegoś się nie wydostał? Osobiście, znam wielu
chrześcijan którzy doświadczają tak poważnych kłopotów, że
grozi im że zostaną nimi przytłoczeni i zrujnowani.
Jakiego problemu ty doświadczasz? Czy jest on duchowy,
finansowy, umysłowy, czy fizyczny? Czy jest w twoim
małżeństwie, pracy, interesach? Mówię o okolicznościach tak
poważnych, że jedynie cud może cię z nich wyciągnąć, sytuacji
która wygląda beznadziejnie! Gdy masz taki problem
potrzebujesz Jezusa by przybył i przeszedł go razem z tobą.
Jedynie Syn Żywego Boga może rozwiązać twój problem, może
uczynić niemożliwe, może uratować cię z pieca ucisku!
Może odpowiesz: "Tak, potrzebuje Jezusa by przeprowadził mnie
przez to. Potrzebuję Go by wszedł w mój kryzys tak jak to zrobił
dla tych Hebrajczyków. Ale jak to osiągnąć? Jak sprawić by On
zaangażował się w mój problem?"
Możesz to zrobić w ten sam sposób w jaki Szadrach, Meszach i
Abednego sprowadzili Chrystusa do ich kryzysu. Oni podjęli trzy
ważne postanowienia:
1. Zdecydowali się na prowadzenie
czystego, nieskalanego życia
pośród bezbożnego społeczeństwa!
"Lecz Daniel postanowił nie kalać się potrawami ze stołu
królewskiego ani winem, które król pijał. Prosił więc
przełożonego nad sługami dworskimi, by mógł się ustrzec
splamienia" (Daniel 1:8).
Czasownik splamić przywodzi tu na myśl "uwolnienie przez
wyrzeczenie się". Innymi słowy Daniel powiedział:
"Jakiekolwiek odstępstwo od moich zasad pozbawi mnie mojej
wolności!".
Więc Daniel zdecydował by jeść tylko fasolę i pić jedynie wodę
przez dziesięć dni. Żadnych przysmaków z królewskiego stołu,
ani kropli drogiego wina. Kiedy zakomunikował to
przełożonemu eunuchów, ten odpowiedział: "Przez ciebie
przypłacę to życiem! Pod koniec tych dziesięciu dni będziesz
wyglądał źle, twoje policzki zapadną się a król na pewno to
zauważy. Masz, zjedz trochę mięsa. Potrzebujesz protein. Wypij
wino by wzmocnić swą krew. Zjedz trochę tych słodyczy - dadzą
ci energię!".
Kiedy studiowałem ten fragment, zastanawiałem się: "Dlaczego
Daniel zdecydował się na taki post? Ci Hebrajczycy nie byli
przecież wegetarianami." Prawdopodobna odpowiedź jest taka,
że zanim wino, mięso i przysmaki trafiały na królewski stół były
błogosławione przez bałwochwalczych kapłanów. Dlatego ten
pokarm był dla młodych Żydów rytualnie nieczysty.
Ale wierzę, że Daniel i pozostali mieli coś więcej na myśli, że
ich decyzja była daleko głębsza niż tylko podyktowana obawą o
rytualne zanieczyszczenie! To co zamierzam wam powiedzieć nie
pochodzi z żadnego komentarza biblijnego. Wierzę, że to Duch
Święty przyniósł mi to objawienie. Dlaczego tych czterech
Hebrajczyków odmówiło jedzenia królewskich pokarmów?
Po pierwsze, zostali oni uprowadzeni do niewoli razem z
tysiącami swoich ziomków. Prorok Jeremiasz zachęcał
żydowskich jeńców by osiedlali się i budowali w Babilonie przez
siedemdziesiąt lat, dopóki Bóg ich nie sprowadzi z powrotem.
Ale, pamiętając o historii odstępstw Izraela, ludzie
najprawdopodobniej padliby ofiarą pożądliwości szerzących się
w tym kraju. Bez wątpienia Daniel i jego przyjaciele widzieli jak
szybko ci pierwsi wychodźcy szli na kompromis. Rozpustne
życie w Babilonie usidliło ich!
Ci czterej byli najpewniej wstrząśnięci ponad wszelkie
wyobrażenie tym co zobaczyli gdy po raz pierwszy pojawili się
w Babilonie. Bezwstydne nierządnice na ulicach, pogańskie
kapliczki i ołtarze na każdym rogu, wszędzie jawne pijaństwo i
rozpusta, dostojnicy i przywódcy zataczający się na ulicach,
zamroczeni i ogłupiali od wina i alkoholu. To społeczeństwo było
tak rozwiązłe, niemoralne i pełne przekleństwa, że duchowe
zmysły tej czwórki zostały zaatakowane!
Daniel badał pisma proroków. Miał ze sobą pisma Jeremiasza, i
one przywiodły go do przekonania, że Izrael będzie w niewoli
przez siedemdziesiąt lat. Wiedział, że żyją w bardzo ważnym
okresie historii. Więc kiedyś, w czasie gdy docierała do nich
prawda o Babilonie, Daniel uczynił postanowienie razem z
"...mężami którzy ze mną byli..." (Daniel 10:7) - pozostałą trójką
która trwała razem z nim w ciele i w duchu.
Wyobrażam ich sobie podczas spotkania, na którym dzielą się
swoim smutkiem nad kompromisem narodu Izraela. Daniel
wstaje i mówi:
"Widzieliście to co i ja na ulicach! Ale to co teraz nas szokuje
wkrótce stanie się normalnością pośród naszego ludu jeżeli nie
postanowimy żyć inaczej. Nie potrwa długo jak i nasi ziomkowie
będą wyglądać, mówić i żyć jak Chaldejczycy. Wszystkich
opanuje zmysłowość - nasi pasterze będą szukać łatwizny i
powodzenia, przywódcy pójdą na kompromis. Nasze synagogi
będą pełne pomieszania, plugastwa i podwójnej moralności.
Każdy będzie zachowywał formę wiary ale straci całą moc od
Boga.
Musimy się trzymać! Bóg będzie potrzebował naszych głosów w
tym czasie odstępstwa. Będziemy musieli położyć nasze życie na
szalę albo światło Izraela zniknie zupełnie".
Więc ta czwórka powzięła postanowienie. Powiedzieli sobie:
"Nie pójdziemy na kompromis. Nie przyjmiemy tych standardów
moralnych. Nie zabrudzimy naszego ducha pogańską muzyką,
alkoholem i diabelskim stylem życia. Nie pozwolimy by duch
Babilonu skalał naszą wiarę. Będziemy oddzieleni. I będziemy
zdyscyplinowani w naszym chodzeniu w wierze!"
Ci czterej mężowie pozostali wolni poprzez odrzucenie
babilońskiego stylu życia. Tu nie chodziło tylko o jedzenie - to
było coś co obejmowało wszelkie dziedziny ich życia. Chodziło
o posiadanie ukrytego życia w oddzieleniu!
Jednak ci ludzie nie poszli głosić tego sposobu życia innym. Nie
reklamowali swojego zdyscyplinowanego stylu życia. Była to
sprawa wyłącznie między nimi, a Bogiem.
Pytam Cię: gdy Bóg był gotowy by mówić do tego narodu i
swego ludu, kogo wybrał jako swoje usta? Kto stał się głosem
Pana - Jego nieporuszonym świadectwem dla zmierzającego na
zatracenie imperium? To byli ci czterej oddani ludzie!
Gdy patrzę na nasze własne zmierzające na zatracenie
społeczeństwo, widzę naród rozkładający się tak szybko, że
może to zadziwić. I obejmuje to też Ciało Chrystusa! Kościół
został przesiąknięty przez ducha Babilonu - poselstwo
kompromisu, z tłumami naśladującymi światowe standardy.
Często wołam w mojej komorze, "O Boże, gdzież są Twoje głosy
w kraju? Gdzie są, gdzie są Twoi ludzie, którzy żyją w
oddzieleniu - którzy powstaną i ogłoszą prorocze słowa? Gdzie
są Twoi nieugięci mówcy?"
W tym czasie, gdy wszystko wkoło nas się rozsypuje, gdzie są
takie głosy? Gdzie są zgromadzenia i wierzący którzy wystąpią i
będą głosem dla Boga w swoich miejscach pracy, rodzinach w
codziennym życiu?
To było pytanie, które zadali sobie ci czterej Hebrajczycy. I to
dlatego zdecydowali się na prowadzenie nieskalanego życia! Ich
śmiała decyzja i świadectwo świętego postępowania musiały
mieć niesamowity wpływ na małego Ezdrasza, Nehemiasza i
Zorobabela. Może to właśnie to zainspirowało 43.000 które
potem stały niewzruszenie.
Tak, święte życie tych czterech ludzi wzbudziło pobożną resztkę!
Umiłowany, nie możesz być głosem Boga jeżeli nie prowadzisz
oddzielonego, świętego życia! Bóg nie może Ciebie użyć jeżeli
Twoje serce jest przesiąknięte i zbrukane przez ten bezbożny
czas. Konieczna jest stanowcza decyzja!
Spytam Cię: Gdy jesteś w kłopotach, czy krzyczysz, "Panie,
gdzie jesteś gdy Cię potrzebuje? Czy nie zależy Ci na
wyzwoleniu mnie?"
Ale co jeśli Pan powie Ci: "Gdzie Ty jesteś gdy potrzebuje
głosu? Potrzebuje głosów w tych grzesznych czasach, czystych
naczyń przez które mogę mówić. Mówisz, że chcesz bym
przyszedł do ciebie w twojej potrzebie - ale pozostajesz częścią
bezbożnego, światowego systemu. Powiedz mi - czy jesteś
oddany Moim celom?"
2. Zdecydowali się aby szukać Boga
- aby być ludźmi którzy się modlą!
"I zwróciłem swoje oblicze do Pana, Boga, aby się modlić,
błagać...Modliłem się więc do Pana, mojego Boga i
wyznawałem...A gdy jeszcze mówiłem, modliłem się i
wyznawałem mój grzech i grzech mojego ludu izraelskiego..."
(Daniel 9:3-4, 20). Tu jest dowód - oni się modlili!
Widzisz, pierwsze zobowiązanie które podjęli - by żyć
oddzielonym życiem - musiało być wsparte drugim, by szukać
Boga. Rzeczywiście, nie jest możliwe żyć świętym życiem, nie
spędzając wiele czasu na kolanach, szukając u Boga mocy i
autorytetu by takie życie prowadzić.
Nie daj się zwieść - wierna modlitwa nie ochroni cię przed
kryzysem. Przeciwnie, najprawdopodobniej doprowadzi cię do
rozpalonego pieca i lwiej jamy. Ale modlitwa przygotuje cię by
stawić temu czoło z ufnością - i zostać żywą ofiarą dla Jezusa!
Modlitwa Daniela, zaprowadziła go prosto do lwiej jamy. I ta
próba przyszła lata po próbie naszych Hebrajczyków - gdy
Daniel miał ponad siedemdziesiąt lat! To może Cię przerażać,
jeżeli zastanawiasz się jak długo potrwa zanim przestaniesz
miewać kryzysy. Może myślałeś, że nauczysz się wszystkich
twoich "ważnych testów" po przeżyciu iluś lat w Panu. Ale tu
Bóg pozwala, by jeden z Jego największych wojowników
modlitwy - człowiek cichego i łagodnego ducha - stanął przed
życiowym kryzysem po dziesiątkach lat wiernego wstawiania się
za swym ludem!
Umiłowany, próby skończą się dopiero wtedy gdy przyjdzie
Jezus, lub gdy ty umrzesz w Chrystusie! Nigdy nie nadejdzie w
tym życiu taki czas, że nie będziesz już stawał przed rozpalonym
piecem albo jamą lwa. Tak się nie stanie dopóki nie złożysz
swojej głowy na Jego piersi!
To dlatego modlitwa jest taka ważna. Możesz zdecydować by żyć
czystym życiem - ale takie zobowiązanie jest niemożliwe do
wypełnienia bez równoległej decyzji by szukać Boga. Żadne
kazanie, ani najpotężniejsze książki o świętości, ani żadne
napomnienia nie pomogą w wytrwaniu w decyzji by wieść
oddzielone, święte życie. Wszystko zawiedzie - chyba że,
zdecydujesz by wiernie być tym który szuka Boga!
Kilka tygodni temu przyszedłem do Ojca pytając: "Panie,
dlaczego wymagasz by o wszystko się modlić? Dlaczego nie nic
nie uczynisz bez modlitwy?"
Pan odpowiedział: "Dawidzie, niemożliwe jest by Mnie kochać
nie szukając Mnie. Jak Moje dziecko może mówić, że Mnie
kocha, gdy bez końca Mnie zaniedbuje? Modlitwa jest
barometrem poziomu oddania Mi. Prawdziwa miłość przyciągnie
cię do Mojej obecności!"
Oczywiście, wiara musi być wzniecona przez iskrę pochodzącą z
Bożego Słowa, w końcu wiara przychodzi ze słuchania. Ale gdy
jest już wzniecona, modlitwa zamienia ją w płomienie!
Powoduje, że wiara eksploduje. Co tu mówić o siedmiokroć
rozżarzonym piecu: modlitwa rozpaliła wiarę tych czterech
Hebrajczyków tak, że stała się gorętsza niż płomienie ognia!
Kiedy król Nabuchodonozor zawołał tych mężów by wyszli z
pieca, powiedział: "(...) Błogosławiony niech będzie Bóg
Szadracha, Meszacha i Abed-Nega, który posłał swojego anioła i
wyratował swoje sługi którzy na nim polegali, (...) a swoje ciała
ofiarowali, byle tylko nie służyć i nie oddać pokłonu żadnemu
innemu bogu jak tylko swojemu " (3:28). Znów, świadectwo
pochodzi z ust poganina: ci mężowie ofiarowali swoje ciała
Bogu!
Ale oni zrobili to na długo przedtem zanim stanęli przed piecem.
Widzisz, modlitwa jest procesem poddawania naszych ciał Panu -
stawaniem się żywą ofiarą. A ci ludzie codziennie ofiarowywali
się w ten sposób. Pozostawali w modlitwie przez dnie i tygodnie
nawiązując intymną relację z Panem.
Po pewnym czasie zdali sobie sprawę, że śmierć jest dla nich
zyskiem. Śmierć przybliżyłaby ich jedynie do Tego, którego tak
bardzo umiłowali!
3. Zdecydowali, że będą całkowicie ufać Bogu
żywi lub umarli!
"Nebukadnesar odezwał się i rzekł do nich (...) bo jeżeli nie
oddacie pokłonu, będziecie natychmiast wrzuceni do wnętrza
rozpalonego pieca ognistego, a który bóg wyrwie was z mojej
ręki?" (Daniel 3:14-15).
Ci ludzie doświadczali najgorszego kryzysu jakiego może
doświadczyć człowiek. Jeżeli Bóg nie przybyłby i nie uwolnił ich
w cudowny sposób, byliby martwi!
I to jest dokładnie ten rodzaj kryzysu o jakim z tobą rozmawiam.
Być może cierpisz na poważne dolegliwości. Może twoje
małżeństwo przechodzi kryzys ponad twoje możliwości
rozwiązania go lub uzdrowienia sytuacji. Mówisz: "modliłem się,
pościłem, zrobiłem wszystko. Jeżeli Bóg nie przybędzie teraz na
scenę, nie uda mi się!"
Co sprowadzi Chrystusa do twojego kryzysu? On przychodzi gdy
ty podejmujesz to samo postanowienie jak ci trzej Hebrajczycy:
"Wtedy Szadrach, Meszach i Abed-Nego odpowiedzieli królowi
Nebukadnesarowi: My nie mamy potrzeby odpowiadać ci na to.
Jeżeli nasz Bóg, któremu służymy, może nas wyratować,
wyratuje nas z rozpalonego pieca ognistego i z twojej ręki o
królu. A jeżeli nie, niech ci będzie wiadome, o królu, że twojego
boga nie czcimy i złotemu posągowi, który wzniosłeś, pokłonu
nie oddamy" (wersety 16-18).
Innymi słowy: "to wygląda beznadziejnie. Bez Boga i cudu który
uczyni jesteśmy martwi. Ale Bóg jest w stanie wyzwolić nas z
tego palącego kryzysu! Ale nawet gdy tego nie zrobi, nie
zrezygnujemy z Niego. Żywi bądź martwi będziemy Mu ufać!
Umiłowany, to taki rodzaj wiary sprawia, że aniołowie się radują
i błogosławi samo serce Boga. Taka wiara mówi: "Panie, jestem
przekonany, zupełnie pewien, że jesteś w stanie mnie uwolnić.
Jeżeli tylko powiesz słowo, cały problem przeminie.
Ale jeżeli nie - nie będę uciekał. Nie oskarżę Cię, że mnie
opuściłeś. Pozostanę wierny i prawdziwy. Twoje drogi są wyższe
niż moje, Panie - i moje życie jest w Twoich rękach. Nawet gdy
mnie zgładzisz, będę Ci ufał!"
Coś takiego sprowadza Chrystusa do naszego kryzysu - pełna
ufność, że On może uratować i uwolnić nas z każdego kryzysu!
Ufność, że cokolwiek przyjdzie, jesteśmy w Jego rękach.
Proszę, zrozum - Bóg mógł uwolnić tych trzech ludzi na dowolną
liczbę sposobów. Mógł po prostu sprawić by Nabuchodonozor
zmienił zdanie. Albo, mógł pozwolić im uciec. W końcu Mojżesz
uciekł, podobnie jak Józef i Dawid.
Ale ci trzej Hebrajczycy mieli specjalny rodzaj wiary na którą
Pan odpowiada bardzo szybko: wierzyli w wierność Boga! Byli
przekonani, że On uczyni to co będzie najlepsze dla nich i Jego
chwały.
To dlatego nie widzimy jak "domagają się praw należnych
wierzącemu". Nie spędzali też czasu na wzajemnym budowaniu
swojej wiary przez cytowanie obietnic. Nie - z cichym
dostojeństwem poszli w kierunku pieca mówiąc: "Bóg może! Ale
jeżeli nie..."
Bez wątpienia to ostatnie zdanie wprawi wiele osób w oburzenie.
Prawie mogę ich słyszeć jak mówią: "O nie, pastorze - to jest
negatywne! Zostawia miejsce na zwątpienie. Powinniśmy mówić
tylko: Bóg może! - kropka!"
Całym sercem wierzę, że Pan może. Wierzę, że mógłby
powiedzieć słowo i uratować każdego w jednej chwili. Ale
rozważcie to: Jeżeli ci Hebrajczycy nie byliby w stanie
powiedzieć "Ale jeżeli nie..." - jeżeli by nie mieli takiej wiary -
co by zrobili w momencie ich kryzysu? Czy zaczęliby
protestować podczas gdy zbliżali się do ognia? Czy skończyliby
krzycząc: "Boże, nie dotrzymałeś Twojego Słowa. Zdradziłeś
nas!"
Nie - oni byli gotowi umrzeć! Mogli powiedzieć: "Panie nawet
gdybym miał cierpieć - nawet jeśli moje ciało spłonie a smród
płonącego mięsa wypełni powietrze - odejdę ufając Tobie. Będę
Ci wierzył, nawet gdy nie otrzymam odpowiedzi na moją
modlitwę!"
Większość z nas nie ma wiary która użyłaby tych śmiałych słów
których oni użyli: "Ale jeżeli nie..." Pytam Cię: Co zrobiłbyś
gdybyś nie otrzymał swojej odpowiedzi? Czy oskarżyłbyś Boga,
że Cię zawiódł, że Cię nie kocha? Cóż za tragedia iść w swój
ogień płacząc: "Boże, gdzie jesteś? Zawiodłeś mnie!"
Ci trzej Hebrajczycy poszli w ogień z ciałami już nieżywymi dla
świata. Byli w stanie ofiarować swoje ciała z radością jako żywą
ofiarę. I Jezus dosłownie spotkał ich w ich kryzysie! Cóż za
niewiarygodna nagroda - gdy Chrystus szedł z nimi w ich
najtrudniejszych chwilach.
Jak myślisz, co oni powiedzieli Jezusowi gdy pojawił się w
piecu? "O dzięki ci Panie! Dzięki Ci, że nie dopuściłeś byśmy
odczuli ból. Dzięki Ci, że dałeś nam jeszcze szansę - jeszcze
kilka lat!"
Nie, nigdy! Ja wierzę, że oni powiedzieli, "Panie, zabierz nas ze
sobą! Nie zostawiaj nas tutaj. Dotknęliśmy ekstazy, chwały i nie
chcemy wracać! Zaprowadź nas do domu byśmy byli z Tobą".
Oni woleli być z Nim! Jezus zna takie serca i takim właśnie
powierza samego siebie.
Czy możesz powiedzieć: "Panie, weź mnie do domu"? Być
może, nigdy nie nauczyłeś się powierzać swego ciała, interesów,
małżeństwa czy problemów w Boże ręce. Tak, zawsze mamy
modlić się z wiarą, wierząc, że Bóg odpowie, ale musimy ufać
Mu całkowicie zdaną sprawą, mówiąc w naszych sercach "Ale
jeżeli nie, Panie, i tak będę Ci ufał!"
Módl się ze mną w tej chwili: "Panie, Ty możesz wyciągnąć mnie
z tego pieca ognistego. Ale jeżeli nie - dalej będę wierzył! Nawet
jeżeli muszę dalej przechodzić przez tą okropną próbę, jeżeli
spotka mnie jeszcze więcej cierpienia, więcej testowania -
poddaję Tobie wszystko. Tylko przyjdź i bądź ze mną w tym!"
Obiecuję Ci - Jezus Chrystus przybędzie do twojego kryzysu.
Weźmie Cię za rękę i przeprowadzi przez ogień!
Uważam, że wkroczenie Chrystusa w mój kryzys jest
najwspanialszą z możliwych odpowiedzi na modlitwę - bo gdy
On przychodzi, Jego obecność podnosi mnie ponad cały mój ból,
zranienia, całe moje zamieszanie. Gdy Jezus pojawia się po
twojej prawicy, bierze Cię za rękę i sprawia, że stoisz mocno.
Alleluja!

Brak komentarzy: