sobota, 8 listopada 2014

Ci ludzie byli z Jezusem
(These Men Have Been With Jesus)
David Wilkerson
17 września 2001
__________
W 3 rozdziale Dziejów Apostolskich, zaraz po
zmartwychwstaniu, napotykamy na Piotra i Jana w drodze do
świątyni, gdzie zamierzali się modlić. Na zewnątrz, przy bramie
świątyni siedział żebrak, chromy od urodzenia. Ten człowiek nie
postawił w swoim życiu ani jednego kroku. Musiał być
codziennie przynoszony przed bramę świątyni, gdzie żebrał, aby
zarobić na życie.
Kiedy żebrak zobaczył nadchodzących Piotra i Jana, poprosił ich
o jałmużnę. Piotr odpowiedział: "Srebra i złota nie mam, lecz co
mam, to ci daję" (Dz 3,6). Następnie Piotr pomodlił się o żebraka
mówiąc: "W imieniu Jezusa Chrystusa Nazareńskiego, chodź"
(3,6). Człowiek ten od razu został uzdrowiony. W pełni radości
mężczyzna zaczął biegać po świątyni, podskakiwać i krzyczeć:
"Jezus mnie uzdrowił!".
Wszyscy w świątyni byli zadziwieni tym widokiem. Ludzie
poznali, że był to ten chromy człowiek, który całymi latami
żebrał przy bramie świątyni. Kiedy Piotr i Jan zobaczyli
zbierające się tłumy, zaczęli głosić Chrystusa. Mówili odważnie,
zachęcając: "Przeto upamiętajcie i nawróćcie się, aby były
zgładzone grzechy wasze" (3,19). Tysiące osób zostało
zbawionych: "Wielu zaś z tych, którzy słyszeli tę mowę,
uwierzyło, a liczba mężów wzrosła do około pięciu tysięcy"
(4,4).
Jednak kiedy Piotr i Jan głosili, przywódcy synagogi "przystąpili
do nich... oburzeni" (4,1-2). Ci odstępczy pasterze byli wściekli,
ponieważ Bóg uczynił cud przez uczniów Jezusa. W rezultacie
wtrącili Piotra i Jana do więzienia, a następnego dnia postawili
obu uczniów przed sądem. Wszelkie jerozolimskie władze
religijne były obecne na procesie: "...zebrali się... Annasz,
arcykapłan, i Kaifasz, i Jan, i Aleksander, i wszyscy, ilu ich było
z rodu arcykapłańskiego" (4,5-6). Ci najważniejsi i potężni
mężowie zapytali uczniów: "Jaką mocą, albo w czyim imieniu to
uczyniliście?" (4,7).
Cóż za śmieszne pytanie! Ci ludzie doskonale wiedzieli, czyje
imię głoszono. Widzieli chromego, który biegał krzycząc, że
uzdrowił go Jezus. Widzieli, jak pięć tysięcy ludzi wyznawało
swoje grzechy, wymawiając imię Chrystusa i prosząc o
oczyszczenie. Wiedzieli nawet, że nawracali się niektórzy z ich
kapłanów, wyznając, iż pomogli w ukrzyżowaniu Syna Bożego.
Ci przywódcy musieli rozumieć, że w imieniu Jezusa jest moc.
Ale celowo chcieli być na to zaślepieni.
Nagle Piotr został ośmielony przez Ducha Świętego.
Odpowiedział dostojnikom: "Nazywa się Jezus Chrystus
Nazareński, to Jego ukrzyżowaliście kilka tygodni temu. Bóg
wzbudził Go z martwych, a teraz Jego moc uzdrowiła tego
człowieka. Nie można być zbawionym przez żadne inne imię.
Będziecie zgubieni, jeżeli nie będziecie wzywać imienia
Chrystusa" (zobacz Dz 4,9-12).
Władcy synagogi siedzieli kompletnie zaskoczeni: "Dziwili się
[podziwiali ich]; poznali ich też, że byli z Jezusem" (4,13).
Słowo "poznali" pochodzi od zwrotu oznaczającego
"rozpoznawalny z powodu pewnej wyróżniającej cechy". Jakaś
moc opanowała Piotra i Jana. Ta moc wyróżniała ich spośród
innych ludzi, którzy występowali przed sądem. Była tak
oczywista i wyraźna dla wszystkich, że dostojnicy "nie wiedzieli,
co odpowiedzieć" (4,14).
Co było tą wyróżniającą cechą Piotra i Jana? Była to obecność
Jezusa. Byli podobni do samego Chrystusa i mieli Jego Ducha.
Przełożeni synagogi zrozumieli: "Ukrzyżowaliśmy Jezusa. Ale
On ciągle przemawia dzisiaj - czyniąc cuda, głosząc pokutę,
poruszając ludzi - przez tych dwóch niewykształconych mężów".
Dokładnie w tym momencie Piotr i Jan wypełniali polecenie
Jezusa, aby świadczyć o Nim, "rozpoczynając od Jerozolimy".
Składali świadectwo przez obecność Chrystusa w ich życiu.
Wierzę, że również takie będzie potężne świadectwo Boga w
dniach ostatecznych. Nie będzie to świadectwo poprzez samo
głoszenie. Będzie się ono również przejawiać przez mężczyzn i
kobiety, którzy "byli z Jezusem" - zamykając się z Nim sam na
sam, spędzając czas w Jego obecności, szukając Go z całego
serca i duszy. Duch Święty wyróżni ludzi służących w ten
sposób, dając im swoją moc, a świat powie o nich: "Ta osoba
była z Chrystusem".
Oto cztery wyróżniające cechy tych, którzy byli z Jezusem:
1. Pragną większej miary Chrystusa.
Ci, którzy spędzają czas z Jezusem ciągle pragną więcej Jego.
Ich serca stale wołają, chcąc lepiej poznać Mistrza, przybliżyć się
do Niego, wzrastać w poznaniu Jego dróg.
Apostoł Paweł mówi: "A każdemu z nas dana została łaska
według miary daru Chrystusowego" (Ef 4,7), "...stosownie do
wiary [ang. "miary wiary" - przyp. tłum.], jakiej Bóg każdemu z
was udzielił" (Rz 12,3). Czym jest ta "miara", o której mówi
Paweł? Oznacza ograniczoną ilość. Innymi słowy, wszyscy
otrzymaliśmy pewną ilość zbawiennego poznania Chrystusa.
Niektórzy wierzący nie chcą nic ponad tę wstępną miarę. Chcą
tylko na tyle Jezusa, aby uniknąć sądu, aby czuć, że ich grzechy
zostały przebaczone, aby utrzymać dobrą reputację i żeby
wytrzymać godzinę w kościele raz w tygodniu. Tacy ludzie
funkcjonują "w trybie przeżycia". Dają Jezusowi tylko niezbędne
minimum: chodzenie do kościoła, wymamrotaną raz dziennie
modlitwę, może krótkie zerknięcie do Biblii. Krótko mówiąc, ci
wierzący unikają zbytniego zbliżenia się do Jezusa. Wiedzą, że
jeżeli będą czytać dużo Jego Słowa lub będą się modlić, Duch
Święty postawi im wymagania, a na pewno nie chcą zmieniać
swojego stylu życia. Według nich, poznanie Jezusa stawia pod
znakiem zapytania wszystko, co ma dla nich znaczenie.
Jednak Paweł chciał, aby każdy wierzący doświadczał tego, o
czym pisał: "A on ustanowił jednych apostołami... prorokami...
ewangelistami... pasterzami i nauczycielami; aby przygotować
świętych... aż dojdziemy wszyscy do... poznania Syna Bożego,
do męskiej doskonałości i dorośniemy do wymiarów [ang.
"miary" - przyp. tłum.] pełni Chrystusowej, abyśmy już nie byli
dziećmi miotanymi i unoszonymi lada wiatrem nauki, przez
oszustwo ludzkie... prowadzące na bezdroża błędu; lecz abyśmy
będąc szczerymi w miłości, wzrastali pod każdym względem w
niego, który jest Głową, w Chrystusa" (Ef 4,11-15).
Jednym słowem Paweł mówił: "Bóg dał te dary duchowe,
abyście mogli być wypełnieni Duchem Chrystusowym. Jest to
konieczne, ponieważ nadchodzą oszuści, po to, by was ograbić z
wiary. Jeżeli będziecie zakorzenieni w Chrystusie i będziecie w
Nim dojrzewać, żadna fałszywa nauka na was nie wpłynie.
Jednak jedynym sposobem na wzrastanie i dojrzewanie jest
większe pragnienie Jezusa".
Nie każdy chrześcijanin dąży do tego rodzaju dojrzałości. Wielu
wierzących woli ewangelię, która mówi tylko o łasce, miłości i
przebaczeniu. Oczywiście są to cudowne prawdy biblijne, ale
według Pawła jest to mleko, a nie stały pokarm, którego wymaga
dorosłe życie. Nie możesz urosnąć do pełnej postury w
Chrystusie, jeżeli odmawiasz słuchania ewangelii, która
prowokuje cię do szukania Pana i chodzenia w Jego świętości.
W Liście do Hebrajczyków czytamy: "Biorąc pod uwagę czas,
powinniście być nauczycielami, tymczasem znowu potrzebujecie
kogoś, kto by was nauczał pierwszych zasad nauki Bożej;
staliście się takimi, iż wam potrzeba mleka, a nie pokarmu
stałego. Każdy bowiem, który się karmi mlekiem, nie pojmuje
jeszcze nauki o sprawiedliwości, bo jest niemowlęciem. Pokarm
zaś stały jest dla dorosłych, którzy przez długie używanie mają
władze poznawcze wyćwiczone do rozróżniania dobrego i złego"
(Hbr 5,12-14).
Autor listu mówi: "Wystarczająco długo słuchaliście dobrego
nauczania i dobrych kazań. Teraz już sami powinniście być
nauczycielami. A jednak, po tylu latach, ciągle jesteście w tym
samym miejscu, w którym byliście w dniu zbawienia. Nic nie
wiecie o stałym pokarmie Słowa Bożego. Ciągle jesteście
niedojrzali. Nie wrośliście w pełni w Jego sprawiedliwość".
Niestety, właśnie dlatego wielu chrześcijan pada ofiarą wszelkich
fanaberii duchowych. Łatwo ich zwieść, ponieważ gonią za
głupotą. Ale dojrzałego wierzącego nie da się tak łatwo usunąć z
jego miejsca modlitwy. Taki wierzący wie, że to jest prawdziwe
miejsce przebudzenia. Ciągle rozwija w sobie dar rozróżniania,
ponieważ spędza wartościowy czas z Jezusem.
Wiele osób, które z nami koresponduje, wyraża frustrację z
powodu braku życia w ich zborze i martwych kazań pastora.
Piszą: "Nie możemy znaleźć społeczności, w której jest ogień.
Pragniemy, ale nie wzrastamy". Niektórzy z nich kończą swoje
listy narzekaniem. Jednak są też tacy, którzy piszą, że po prostu
zdecydowali się więcej przebywać z Jezusem, w modlitwie i na
czytaniu Jego Słowa. Ich listy łatwo odróżnić od innych. Duch
Chrystusowy emanuje z każdego wiersza.
Prawdopodobnie znacie takich wierzących. Zawsze gorliwie
dzielą się jakąś prawdą, której nauczyli się, spędzając czas z
Panem. Przecież to, co wypełnia nasze serca, przejawia się w
naszym życiu. Dla kontrastu posłuchajcie, o czym mówią inni
chrześcijanie. Koncentrują się na sporcie, filmach, telewizji,
Internecie, modzie, fryzurach. Od razu widać, co zabiera im
najwięcej czasu i energii. Są naznaczeni przez swoje
uzależnienia.
Jednak ci, którzy spędzają czas sam na sam z Jezusem są
przygotowywani na nadchodzące dni. Już teraz otrzymują
pocieszenie Chrystusowe, przenikające głęboko ich dusze.
Chociaż cały świat ogarnia panika, ci wierzący nie tracą pokoju.
2. Wykazują się świętą odwagą
i duchowym autorytetem.
Im więcej czasu przebywamy z Jezusem, tym bardziej stajemy
się podobni do Chrystusa pod względem czystości, świętości i
miłości. Rezultatem chodzenia w czystości jest odwaga w życiu
dla Boga. Biblia mówi: "Występny ucieka, chociaż nikt go nie
goni: lecz sprawiedliwy jest nieustraszony, jak młody lew"
(Przyp 28,1). Słowo "nieustraszony", użyte w tym wersecie,
oznacza "zabezpieczony, pewny". Jest to rodzaj odwagi, którą
dostojnicy synagogi dojrzeli w Piotrze i Janie.
Biblia nie opisuje tej sceny szczegółowo. Mogę was jednak
zapewnić, że przywódcy religijni zorganizowali wszystko
uroczyście i z pompą. Najpierw dygnitarze z powagą zajęli
miejsca na aksamitnych fotelach. Później przybyli krewni
arcykapłanów. Na koniec, w momencie cichego wyczekiwania,
wyniośle weszli arcykapłani w długich szatach. Wszyscy kłaniali
się na widok kapłanów, którzy sztywno szli w kierunku miejsc
sędziowskich.
Wszystko to miało onieśmielić Piotra i Jana. Tak, jakby
przywódcy chcieli powiedzieć: "Spójrzcie na to realnie, rybacy.
Zastanówcie się, przed jaką władzą i zwierzchnością stoicie.
Lepiej grzecznie rozmawiajcie z tymi przywódcami. To ważni i
bardzo szanowani ludzie".
Ale uczniowie nie przestraszyli się tego widoku. Zbyt długo
przebywali z Jezusem. Wyobrażam sobie, że Piotr pomyślał:
"Mogliby już sobie dać spokój i rozpocząć to zebranie. Dajcie mi
dostęp do mównicy i wolną rękę. Mam dla zgromadzonych
Słowo od Boga. Dziękuję Ci Jezu, że pozwalasz mi głosić przed
tymi, którzy Cię nienawidzą".
Nagle urzędnik sądowy krzyknął do uczniów: "Powstańcie i
stańcie przed sędzią!". Piotr i Jan spojrzeli w górę i ujrzeli
arcykapłana wpatrującego się w nich w milczeniu.
Arcykapłan rozpoczął bardzo oficjalnym tonem: "Jaką mocą albo
w czyim imieniu to uczyniliście?". Innymi słowy mówił: "My
tutaj stanowimy prawo, a nie daliśmy wam pełnomocnictwa do
czynienia takich rzeczy. W czyim imieniu działacie?".
Następny werset rozpoczyna się w następujący sposób: "Wtedy
Piotr, pełen Ducha Świętego..." (Dz 4,8). Dla mnie oznacza to, że
Piotr nie miał zamiaru wygłosić wykładu oraz że nie zamierzał
mówić cicho i powściągliwie. Piotr był człowiekiem
opanowanym przez Jezusa, pełnym Ducha Świętego.
Pamiętajcie, że tych dwóch uczniów niedawno opuściło salę na
piętrze. To dopiero można nazwać "przebywaniem z Jezusem":
Piotr i Jan mieli społeczność ze zmartwychwstałym Chrystusem.
I teraz Piotra opanował Duch samego zmartwychwstałego Pana.
Przywódcy synagogi mieli zaraz doświadczyć ognia z nieba.
Nie sądzę, że kiedy Piotr przemawiał, to stał w jednym miejscu i
mówił cichym głosem. Widzę go raczej chodzącego po sali
sądowej, wymachującego i krzyczącego: "Wy starsi Izraela
pytacie mnie: 'W czyim imieniu został uzdrowiony ten
człowiek?'. No to wam powiem". W 4 rozdziale Dziejów
Apostolskich kazanie Piotra ma tylko cztery wersety. Ale wierzę,
że jest to tylko skrót tego, o czym mówił apostoł. Wyobrażam
sobie, że Piotr mówił: "Posłuchajcie wszyscy. Ten cud został
uczyniony w imieniu Jezusa Chrystusa, wyłącznie w Jego
autorytecie. Pamiętacie Go, ponieważ Go ukrzyżowaliście. Ale
Bóg wzbudził Go z martwych. On żyje. Wszystko, co dzisiaj
widzieliście było czynione w Jego mocy".
Odwaga Piotra nie wyrażała się w głośnych,
bezczelnych i potępiających słowach.
Czytaliśmy już, że "sprawiedliwy jest bezpieczny i pewny jak
młody lew" (zobacz Przyp 28,1). Po pierwsze, słudzy Boży są
pewni swojej tożsamości w Chrystusie, a po drugie, stoją pewnie
w sprawiedliwości Jezusa. Dlatego nie mają nic do ukrycia.
Mogą stanąć przed każdym z czystym sumieniem.
Piotr wyrażał tego rodzaju ufność, kiedy głosił. Jego celem nie
było sądzenie lub umniejszanie znaczenia tych przywódców
religijnych. Chciał tylko, żeby zrozumieli, że grzeszą i żeby
pokutowali. Dlatego poprosił ich o "podniesienie rąk i wyjście do
przodu", mówiąc: "Albowiem nie ma żadnego innego imienia
pod niebem danego ludziom, przez które moglibyśmy być
zbawieni" (Dz 4,12).
Paweł pisze podobnie, stwierdzając najpierw: "W Bogu naszym
nabraliśmy odwagi, by w ciężkim boju głosić wam ewangelię
Bożą" (1 Tes 2,2). A kilka wersetów dalej apostoł wyjaśnia:
"Byliśmy pośród was łagodni jak żywicielka otaczająca troskliwą
opieką swoje dzieci" (2,7).
Ci, którzy przebywają w obecności Jezusa nabierają pewności.
Dlatego nie boją się mówić prawdy. Nie muszą jednak
przekazywać swojego przesłania władczym tonem. W każdych
okolicznościach głoszą ewangelię z miłością i miłosierdziem.
W nadchodzących dniach ważne będzie, aby mieć tę śmiałą
pewność. Już teraz wiatry poprawności politycznej sprawiają, że
imię Jezusa jest dla wielu obrazą. Wkrótce wielu wierzących
będzie prześladowanych, a ci, którzy są nieprzygotowani, ugną
się pod presją. Skończą tchórząc przed tymi, którzy nienawidzą
Chrystusa.
Podczas mojej ostatniej podróży po Europie wschodniej, gdzie
usługiwałem Słowem, mój przyjaciel, polski pastor, opowiedział
mi, jak stawił czoła presji w czasach komunistycznych. Pracował
w fabryce i majster powiedział mu, że szefowie partii
przyjeżdżają na ważne spotkanie. Partia miała przyjmować
dygnitarzy z zagranicy i chcieli, żeby pastor był tłumaczem. Mój
przyjaciel zgodził się pod jednym warunkiem: "Jestem
chrześcijaninem, służę Jezusowi, więc nie będę pił". Zdawał
sobie bowiem sprawę, że na tego rodzaju spotkaniach wódka
płynęła strumieniami i że będzie się od niego oczekiwać w tym
udziału. Majster zgodził się, aby mój przyjaciel nic nie pił.
Następnego dnia, gdy tylko rozpoczęło się spotkanie, dookoła
stołu zaczęła krążyć butelka wódki. Przewodniczący partii
komunistycznej nalał sobie, podobnie zrobił majster. Ale kiedy
butelka dotarła do pastora, ten odmówił. Wszyscy spojrzeli
przestraszeni. Zaczęli go namawiać, żeby się z nimi napił.
Przewodniczący partii spojrzał na majstra, jakby pytał:
"Dlaczego on nie chce pić? Myśli, że jest od nas lepszy?".
Majster spojrzał na pastora ze wściekłością. Ale wierzący nadal
odmawiał.
Mój przyjaciel był gotów od razu pójść do więzienia. Spodziewał
się prześladowań, tortur, oddzielenia od tych, których kochał na
lata. Jednak w myślach nie miał wątpliwości, że należy być
posłusznym. Nie bał się niczego. Dlaczego? Spędzał czas sam na
sam z Jezusem. To jedyny sposób, aby ktoś w takich
okolicznościach mógł posiadać taką siłę.
Następnego dnia majster wezwał mojego przyjaciela do siebie.
"Masz szczęście" - powiedział. "Przewodniczący partii
zadzwonił do mnie po spotkaniu. Powiedział, że jeśli kiedyś
będzie potrzebował do wykonania jakiegoś specjalnego zadania
kogoś godnego zaufania, to wyśle ciebie".
Ci przywódcy byli zadziwieni pewnością i poczuciem
bezpieczeństwa pastora. Wiedzieli, że niczego się nie boi, łącznie
ze śmiercią. Nawet poganin widzi, że taka odwaga może wynikać
tylko z przebywania z Jezusem.
3. Mają fizyczne, widoczne dowody
na to, że Bóg jest z nimi.
Kiedy Piotr i Jan stali czekając na ogłoszenie wyroku,
uzdrowiony człowiek był tam z nimi. Stał jako namacalny, żywy
dowód tego, że Piotr i Jan byli z Jezusem. Kiedy przywódcy
synagogi patrzyli "na człowieka uzdrowionego, który stał z nimi,
nie wiedzieli, co odpowiedzieć" (Dz 4,14). Przywódcy naradzali
się szeptem: "Cóż poczniemy z tymi ludźmi? Wiadomo przecież
wszystkim mieszkańcom Jerozolimy, że dokonali oczywistego
cudu, i nie możemy temu zaprzeczyć" (zobacz 4,16). Puścili więc
uczniów wolno.
Co zrobili Piotr i Jan po uwolnieniu? "Przyszli do swoich i
opowiedzieli wszystko, co do nich mówili arcykapłani i starsi"
(4,23). Święci w Jerozolimie cieszyli się razem z uczniami.
Później modlili się: "A teraz, Panie, spójrz na pogróżki ich i
dozwól sługom twoim, aby głosili z całą odwagą słowo twoje,
gdy Ty wyciągasz rękę, aby uzdrawiać i aby się działy znaki i
cuda przez imię świętego Syna twego, Jezusa" (4,29-30). Innymi
słowy modlili się: "Boże, dziękujemy Ci za odwagę, którą dałeś
naszym braciom. Ale wiemy, że to dopiero początek. Prosimy
spraw, żebyśmy wszyscy mieli odwagę mówić ze świętą
pewnością. I daj nam widoczne dowody tego, że jesteś z nami".
Bez wątpienia Piotr i Jan widzieli rezygnację na twarzy
arcykapłana, kiedy ten zdał sobie sprawę, że byli z Jezusem.
Piotr pewnie mrugnął do Jana i powiedział: "Gdyby tylko
wiedzieli. Pamiętają jedynie, że byliśmy z Jezusem wiele tygodni
temu. Nie zdają sobie sprawy, że cały czas przebywamy ze
zmartwychwstałym Mistrzem. Nie tak dawno widzieliśmy się z
Nim w sali na piętrze. Dziś rano byliśmy z Nim, modląc się w
celi. I gdy tylko stąd wyjdziemy, znowu się z Nim spotkamy,
razem z braćmi".
To właśnie dzieje się z mężczyznami i kobietami, którzy spędzają
czas z Jezusem. Gdy przebywają z Chrystusem, On jest z nimi
gdziekolwiek idą.
4. Są przygotowani na wszelkie kryzysy.
Kiedy przychodzi kryzys, nie ma czasu na budowanie się w
modlitwie i wierze. Ale ci, którzy przebywają z Jezusem są
zawsze gotowi.
Pewna para napisała ostatnio do naszej misji, w duchu, który
objawiał, że są to ludzie, którzy przebywają z Jezusem. W liście
opisali okropną tragedię. Ich 24-letnia córka była na spotkaniu z
przyjaciółką, kiedy jakiś szaleniec porwał obie młode kobiety.
Zabrał je w odosobnione miejsce, gdzie wypuścił przyjaciółkę
córki. Później zamordował ich córkę w przerażający sposób.
Kiedy policja opisała im wydarzenie, rodzice byli w szoku. Ich
przyjaciele i sąsiedzi zastanawiali się: "Jak rodzicie mogą
przeżyć tego rodzaju tragedię? Jak mogą żyć wiedząc, co się
stało z ich córką?". Jednak w ciągu godziny Duch Święty
przyszedł do pogrążonej w żalu pary, przynosząc im
nadnaturalne pocieszenie. Oczywiście w ciągu bolesnych dni,
które nadeszły, zasmuceni rodzice ciągle pytali Boga:
"dlaczego?", ale jednocześnie doświadczali Bożego odpocznienia
i pokoju.
Każdy, kto znał tych ludzi był zadziwiony ich spokojem. Ta para
była po prostu przygotowana na kryzys. Przez cały czas
wiedzieli, że Bóg nigdy nie pozwala, żeby coś się im
przydarzyło, jeżeli nie ma w tym swojego celu. I kiedy przyszła
straszna wiadomość, nie załamali się.
Rodzice i ich pozostałe dzieci wkrótce zaczęli się nawet modlić o
mordercę. Ludzie z miasta nie mogli tego zrozumieć. Chcieli
krwi. Ale ta bogobojna para mówiła i nauczała o tym, że Bóg
może dać siłę, niezależnie od tego, co się przydarzy. Ludzie z
miasta widzieli, że ta siła pochodzi jedynie od Jezusa. Wkrótce
mówili o tej parze: "Oni są cudem. To są prawdziwi ludzie
Jezusa".
Widziałem przykład takiej widocznej siły w Moskwie, kiedy
przemawiałem do 1200 pastorów. Ludzie ci przyjechali z całej
Rosji, nawet z dalekiej Syberii. Kiedy mówiłem, Duch Święty
sprawił, że zapytałem, czy któryś z nich zastanawia się nad
porzuceniem służby. Setki wyszły do przodu, prosząc o
modlitwę. Pomyślałem: "Panie, tego się nie spodziewałem. Co
chcesz, żebym zrobił z tymi pasterzami?".
Duch Święty przypomniał mi o miesiącach, które spędziłem na
modlitwie za tych pastorów. Przypomniał mi również o miłości
do nich, którą Bóg włożył w moje serce. Bóg pokierował mną,
abym modlił się, by każdy pastor, który przyjechał na tę
konferencję wrócił z niej uzdrowiony i zachęcony. Wtedy zdałem
sobie sprawę, że Bóg odpowiadał na tę modlitwę w sposób,
którego sam nigdy bym nie wymyślił. Przez te wszystkie
miesiące przebywałem z Jezusem, a teraz On stał przy mnie.
Duch wyszeptał: "Módl się o nich w imieniu Jezusa. Ja ich
odnowię".
Kiedy się modliłem, ci mężczyźni zostali dotknięci świętym
"złamaniem". Wkrótce słychać było cichy płacz i radosne
uwielbianie. Byłem świadkiem widocznych cudów uzdrowienia i
odnowienia wśród tych pastorów. Niedawno nasza osoba
kontaktowa w Rosji napisała do nas o tym, że od tamtego dnia
Duch kontynuuje swoją pracę: "Zewsząd dochodzą do nas
świadectwa. Ci pastorzy powrócili do swoich zborów mówiąc:
'Przyjechałem do domu wywyższać Jezusa'".
Podczas jednego ze spotkań w Rosji rozmawiałem z pastorem,
który spędził osiemnaście lat w więzieniu. Twarz tego człowieka
w widoczny sposób promieniuje Chrystusem. Obecnie
koordynuje on pracę 1200 zborów w Rosji. Jednak podczas
pobytu w więzieniu przeżywał ciężkie chwile. "Jezus był dla
mnie prawdziwy" - świadczył - "bardziej prawdziwy niż
kiedykolwiek w życiu".
Z powodu charakteru odzwierciedlającego charakter Chrystusa,
pastor był szanowany przez wszystkich w więzieniu, łącznie z
twardymi więźniami i złośliwymi strażnikami. Pewnego dnia
Duch Święty szepnął do pastora: "Za trzy dni wypuszczą cię
stąd". I powiedział pastorowi, żeby o tym świadczył.
Pastor natychmiast wysłał żonie i zborowi wiadomość na temat
tego objawienia od Ducha Świętego. Później zaczął mówić
swoim współwięźniom, co usłyszał od Boga. Śmiali się z niego,
mówiąc: "Nikogo stąd jeszcze nie wypuszczono". Strażnicy też z
niego szydzili, mówiąc: "Umrzesz tutaj, kaznodziejo".
Trzeciego dnia, pod wieczór, strażnik spojrzał na pastora i
potrząsnął głową. "Niezły ten twój Bóg" - powiedział szyderczo.
Zaraz potem, tuż po godzinie 23, przez głośniki wywołano
nazwisko pastora. "Proszę natychmiast przyjść do biura" -
ogłoszono. "Zostajesz zwolniony".
Wszyscy więźniowie i strażnicy byli zaszokowani. Kiedy pastor
przechodził koło nich, żegnał się z każdym i życzył wszystkiego
dobrego. W końcu przeszedł przez bramę więzienną i zobaczył,
że czeka na niego żona z kwiatami. Obejmując ją, odwrócił się i
spojrzał na więzienie, w którym spędził osiemnaście lat.
Współwięźniowie stali w oknach i krzyczeli z całych sił: "Bóg
istnieje! Bóg istnieje! Bóg istnieje!".
Bóg dał im widoczny dowód. A stało się to przez bogobojnego
pastora, który przebywał z Jezusem każdego dnia przez
osiemnaście lat odsiadywania wyroku. Czyż istnieje wspanialszy
dowód na istnienie Boga niż życie przemienione dzięki
nadnaturalnej mocy Chrystusa? Niechaj i o tobie mówią: "Ten
mężczyzna, ta kobieta była z Jezusem" i oby nikt nie był w stanie
temu zaprzeczyć.

Brak komentarzy: