sobota, 8 listopada 2014

Droga do tronu
(The Path to the Throne)
David Wilkerson
2 sierpnia 2004
__________
Według apostoła Pawła my, którzy wierzymy w Jezusa,
zostaliśmy wzbudzeni z duchowej śmierci i posadzeni wraz z
Nim w rzeczywistości niebiańskiej. “I nas, którzy umarliśmy
przez upadki, [Bóg] ożywił nas wraz z Chrystusem i wraz z nim
wzbudził, i wraz z nim posadził w okręgach niebieskich w
Chrystusie Jezusie” (Ef. 2:5-6).
Gdzie są owe okręgi niebieskie, w których zostaliśmy posadzeni
wraz z Jezusem? To nic innego, jak sala tronowa Boga, w której
przebywa sam Wszechmocny, zasiadając na tronie łaski. Dwa
wersety później czytamy o tym, w jaki sposób dostaliśmy się do
tego wspaniałego miejsca: “Albowiem łaską zbawieni jesteście
przez wiarę, i to nie z was: Boży to dar” (2:8).
Ta sala tronowa jest miejscem wszelkiej władzy i panowania.
Stamtąd Bóg rządzi wszystkimi zwierzchnościami i mocami,
kieruje sprawami ludzi. Tam w owej sali tronowej śledzi każdy
ruch szatana i bada każdą myśl człowieka.
Chrystus zasiadł po prawicy Ojca. Pismo mówi, że “wszystko
przez [Niego] powstało” (Jan 1:3) i że “w Nim mieszka cała
pełnia Boskości” (Kol. 2:9). W Jezusie mieszka wszelka mądrość
i pokój, wszelka władza i moc, wszystko czego potrzeba do
prowadzenia zwycięskiego, owocnego życia, a nam dany został
dostęp do tych wszystkich bogactw, które są w Chrystusie.
Paweł mówi: “Jak pewne jest to, że Chrystus został wzbudzony z
martwych, tak i my zostaliśmy wraz z Nim wzbudzeni przez
Ojca. I jak pewne jest to, że Jezus zasiadł na tronie chwały, tak i
my zostaliśmy z Nim przeniesieni do tego chwalebnego miejsca.
Skoro jesteśmy w Nim, to jesteśmy tam, gdzie On przebywa. To
jest przywilej wszystkich wierzących. Oznacza on, że zostaliśmy
posadzeni wraz z Nim w tych samych okręgach niebieskich,
gdzie On mieszka.”
Oczywiście, świat ma pełne prawo kwestionować tę koncepcję.
W jaki sposób chrześcijanin miałby przebywać w rzeczywistości
niebiańskiej, żyjąc równocześnie na ziemi? Nawet wierzący
przyznają, że w tym miejscu nie rozumieją Pawłowego nauczania
i wyznają, że nie doświadczają tej prawdy w codziennym życiu.
Aby to zobaczyć, nie musimy posiłkować się przykładem
opłakanego stanu współczesnego Kościoła – wystarczy spojrzeć
na własne chodzenie z Chrystusem. Całe rzesze chrześcijan żyją
w ciągłym lęku i przygnębieniu. Chodzą do kościoła, śpiewają
Bogu pieśni pochwalne i świadczą o zwycięskiej mocy Bożej w
ich życiu. Jednakże wielu z nich na co dzień doświadcza ciągłej
huśtawki wzlotów i upadków. Są przytłoczeni światowymi
troskami i zmartwieniami, a gdy stają w obliczu doświadczeń,
przewracają się jak kręgle. Cała ich wiara legnie w gruzach.
Pytam was: czy taka sytuacja odzwierciedla niebiańskie życie
opisywane przez Pawła? Czy przypomina choć dalekie
podobieństwo tego, co nazwalibyśmy życiem w sali tronowej?
Czytamy, że sam Chrystus wprowadził nas w okręgi niebieskie.
Jeśli jednak tak jest, to życie wielu chrześcijan daleko odbiega od
obietnic danych nam przez Boga. Pomyślcie: jeśli faktycznie
żyjemy w Chrystusie, posadzeni wraz z Nim w sali tronowej
niebios, to dlaczego mielibyśmy być niewolnikami własnej
cielesności? Pozycja, którą mamy w Nim została nam dana nie
bez powodu. Mimo to, wielu wierzących w Ciele Chrystusa nie
potraktowało jej jako im przynależnej.
Przeczytajcie uważnie słowa Pawła: “(...) Jaką okazał w
Chrystusie, gdy wzbudził go z martwych i posadził po prawicy
swojej w niebie ponad wszelką nadziemską władzą i
zwierzchnością, i mocą, i panowaniem, i wszelkim imieniem,
jakie może być wymienione, nie tylko w tym wieku, ale i w
przyszłym; i wszystko poddał pod nogi jego, a jego samego
ustanowił ponad wszystkim Głową Kościoła” (1:20-22).
Większość chrześcijan nie ma trudności z uwierzeniem, że Jezus
tam jest. Głosimy: “Jezus zasiada teraz na tronie, ponad wszelką
władzą i zwierzchnością, daleko poza zasięgiem szatana”.
Trudno nam jednak zaakceptować następującą prawdę: “[Bóg
nas] wraz z nim wzbudził, i wraz z nim posadził w okręgach
niebieskich” (2:6). Wierzymy, że Chrystus już zasiada w niebie
po prawicy Ojca. Ale nie potrafimy zaakceptować tego, że my
również jesteśmy posadzeni w tej samej sali tronowej. A przecież
sam Jezus powiedział: “Idę przygotować wam miejsce” (Jan
14:2) – nie tylko kiedyś tam w chwale, ale już teraz.
Dla wielu brzmi to jak fantazja lub teologiczna ułuda: “A więc
uważasz, że moje życie nie musi być jedną wielką huśtawką
wzlotów i upadków? Gdy wstrząsają mną kolejne próby, ja sam
nie muszę być tym poruszony? Mogę stale mieć taką samą,
zażyłą relację z Chrystusem?”
Tak, absolutnie tak. Paweł oświadcza: “Błogosławiony niech
będzie Bóg i Ojciec Pana naszego Jezusa Chrystusa, który nas
ubłogosławił wszelkim duchowym błogosławieństwem niebios
[w niebiosach – anglojęzyczny przekład KJV] w Chrystusie” (Ef.
1:3). Zauważcie, gdzie jest złożone owo błogosławieństwo: w
sali tronowej. Wszystkie bogactwa Chrystusowe są tam dostępne
dla nas: wytrwałość, siła, odpocznienie i stale narastający pokój.
Dlaczego zatem tylu szczerych chrześcijan nie doświadcza tych
rzeczy? Czy dlatego, że nie zajęliśmy należnej nam pozycji w
Chrystusie? Czy dlatego właśnie tak wiele się mówi w obecnych
czasach o potrzebie przebudzenia? Czy dlatego, że rzesze
wierzących po prostu nie żyją w mocy zmartwychwstania?
Paweł jasno stawia sprawę: żeby błogosławieństwa Chrystusowe
mogły przepływać przez nas, musimy zasiadać z Panem w
niebiańskiej sali tronowej.
W domu Bożym dzieje się dzisiaj coś bardzo złego,
co nazwałbym “awarią zasilania”.
Szatan sieje spustoszenie w domu Bożym i nikt go stamtąd nie
wygania. Wręcz przeciwnie, swobodnie zwodzi wielu w ciele
Chrystusa, doprowadzając dzieci Boże do rozpaczy i
zamieszania, a także sprowadzając zniszczenie na sługi Boże
wierne Panu od lat.
Pewien socjolog, który sam jest agnostykiem, napisał książkę na
temat stanu współczesnego Kościoła. Oto, do jakiego wniosku
doszedł odnośnie chrześcijan: “Zamiast żyć w innym świecie
[czyli w okręgach niebieskich] wierni znacząco upodabniają się
do świeckiego otoczenia (...). Praktycznie nie żyją już w sposób,
o jakim mówi ich własna teologia (...). Zostali stratowani przez
kulturę tego świata (...). Mowa o piekle, potępieniu, a nawet o
grzechu została zastąpiona językiem zrozumienia i empatii,
wystrzegającym się osądzania kogokolwiek i czegokolwiek.”
Kilkadziesiąt lat temu C. S. Lewis wyraził się podobnie:
“Największym wrogiem Kościoła jest ‘pełna samozadowolenia
światowość’.”
Wygląda na to, że Kościół uległ zapaści, poddając się piętrzącym
się wokół problemom. Mówiąc wprost, nie jesteśmy już skupieni
na zwycięstwie Chrystusa czy prowadzeniu zwycięskiego życia.
Jeden z symptomów tej zmiany widzę w rosnących zastępach
doradców. Wielu wierzących przeniosła się z sali tronowej Boga
do ich gabinetów. Dlaczego? Niewielu chrześcijan wierzy, że
możliwe jest prowadzenie niebiańskiego życia w tak trudnych
czasach. Zamiast podejmować walkę, uciekają do swojego
doradcy, wołając: “Miałem potworny dzień. Proszę, daj mi coś,
dzięki czemu będę mógł przeżyć dzień jutrzejszy”.
Współczesne nauczanie w Kościele jest przesycone podobnymi
treściami. Większość dzisiejszych kazań skupia się na
zaspakajaniu ludzkich potrzeb, zamiast na zwycięskim życiu,
jakie jest naszym działem w Chrystusie. Kaznodzieje prezentują
trzy kroki do skutecznego przeżycia kolejnego dnia lub inne
plany mające zapewnić jedynie przetrwanie. Przesłania te
całkowicie ignorują zarówno salę tronową jak i niebiańską
pozycję, jaką otrzymaliśmy w Chrystusie.
Prawda jest taka, że ten świat zawsze był pełen problemów. Od
zawsze grożą mu rozliczne katastrofy i stale znajduje się na
krawędzi upadku. Zauważali to mężowie Boży we wszystkich
epokach. W mojej domowej bibliotece znajduje się wiele pełnych
mocy kazań głoszonych przez kaznodziejów purytańskich w
XVII wieku. Ostrzegają oni przed powszechnym pijaństwem,
przestępczością młodocianych, wszeteczeństwem,
okrucieństwem, niestabilnością polityczną i rodzinami nie
funkcjonującymi w prawidłowy sposób. Całe wieki temu mówili
oni o tych rzeczach, które widzimy dzisiaj. Niektórzy z
ówczesnych mówców byli przekonani, że Bóg prawdopodobnie
nie zdzierży takiej sytuacji przez kolejne pięćdziesiąt lat.
W roku 1860 pewien ognisty kaznodzieja z Newark w stanie
New Jersey ostrzegał przed “pustynią ciemności”, w której
pogrążała się Ameryka. Wygłaszał ogniste kazania, piętnując
apatię i światowość, panującą w Kościele. Napisał również
książkę pod tytułem “Milenijne przeżycie”, w której opisał wiele
fałszywych doktryn oraz sekt, które mnożyły się po całym kraju.
Głosił również o rzeczach aktualnych i w naszych czasach.
Lud Boży zawsze doświadczał ataków przeciwnika ze
wszystkich stron. Być może dzisiaj jest gorzej niż za czasów
Purytan, ale diabeł jest ten sam. Ci sami kaznodzieje nauczali, że
każde błogosławieństwo obiecane dla przyszłego Kościoła jest
teraz dostępne dla ludu Bożego. Nieważne, że widzimy wokół
coraz więcej zła. Zdaniem apostoła Pawła, Boża łaska względem
nas obfituje o wiele bardziej.
Dlaczego zatem nie jesteśmy w stanie uwierzyć Bogu, że te same
duchowe błogosławieństwa mogą być i naszym udziałem?
Dlaczego nie ufamy, że On odpowiada jeszcze zanim zawołamy?
Jeśli jesteśmy w Chrystusie – a On żyje w nas, równocześnie
przebywając po prawicy Ojca – to czemu nasze życie nie jest
odzwierciedleniem tej prawdy?
W Ciele Chrystusa istnieje potrzeba czegoś,
co nazywam “wielkim przebudzeniem”.
Co rozumiem przez wielkie przebudzenie? Mówię o tym, co
Paweł opisuje jako objawienie i oświecenie: “Aby Bóg Pana
naszego Jezusa Chrystusa, Ojciec chwały, dał wam Ducha
mądrości i objawienia ku poznaniu jego, i oświecił oczy serca
waszego, abyście wiedzieli, jaka jest nadzieja, do której was
powołał, i jakie bogactwo chwały jest udziałem świętych w
dziedzictwie jego, i jak nadzwyczajna jest wielkość mocy jego
wobec nas, którzy wierzymy dzięki działaniu przemożnej siły
jego” (Ef. 1:17-19).
Paweł mówił Efezjanom: “Modlę się o to, żeby Bóg dał wam
świeże objawienie i otworzył wasze oczy na powołanie, które
wam dał. Proszę Go, by wam udzielił nowego zrozumienia
dotyczącego dziedzictwa, bogactwa jakie należy do was w
Chrystusie. Istnieje wielka moc, którą On pragnie objawiać w
was – jest to ta sama moc, jaka była w Chrystusie. Ta sama moc,
jaka jest w Chrystusie zasiadającym po prawicy Ojca jest w was
teraz.”
Według Pawła “[przemożna siła Boża], jaką okazał w Chrystusie,
gdy wzbudził go z martwych i posadził po prawicy swojej w
niebie” (1:19,20) jest tą samą “nadzwyczajną wielkością mocy
Jego wobec nas, którzy wierzymy” (zob. 19). Dlatego apostoł
zachęca nas: “Poddawajcie samych siebie próbie, czy trwacie w
wierze” (II Kor. 13:5).
Jak mamy poddawać siebie próbie? Poprzez przykładanie do
siebie samego miary cudownych obietnic Bożych. Zadawajmy
sobie pytania: “Czy czerpię z Bożych zasobów, by oprzeć się
diabłu? Czy współpracuję z Jego mocą w przezwyciężaniu
grzechu? Czy żyję ustawicznie w pokoju, radości i odpocznieniu,
które Jezus obiecał wszystkim wierzącym bez wyjątku?”
Umiłowani, “życie w sali tronowej” nie jest fantazją ani
teologicznym wymysłem – stanowi ono pomoc Bożą, dostępną
dla nas poprzez krzyż Chrystusowy. Jeżeli zatem ktoś z
wierzących nie prowadzi “życia w sali tronowej”, to powinien
dojść do następującego wniosku: “Nie zająłem jeszcze
niebiańskiej pozycji, która została mi dana w Chrystusie. Skoro
nie widzę działania Jego potężnej mocy we mnie, to widocznie
nie zająłem swego miejsca w Nim.”
Twoje osobiste “wielkie przebudzenie” nastąpi w dniu, gdy
spojrzysz na swoje życie i zawołasz: “Życie w Chrystusie musi
być czymś więcej niż to, co przeżywam. Wszystkie moje plany
zawiodły, moje marzenia się nie spełniły. Żyję jak niewolnik
własnych lęków i cielesnych pożądliwości. Dłużej już tego nie
zniosę.
Wiem, że Pan powołał mnie do czegoś lepszego, niż takie marne
życie pełne porażek. Nie chcę być hipokrytą. Boże, czy
rzeczywiście istnieje taki stan, w którym obdarzyłbyś mnie mocą
do zwycięskiego życia? Czy naprawdę chcesz uczynić mnie kimś
więcej niż zwycięzcą w próbach, które przechodzę? Czy to
prawda, że przygotowałeś dla mnie miejsce pokoju i
odpocznienia pośród bitew, które toczę?
Czy jest taka możliwość, bym miał z Tobą stałą, bliską więź?
Czy prawdą jest, że nie muszę już więcej pogrążać się w apatii
ani wychodzić ze skóry, żeby się Tobie przypodobać? Czy jest w
Tobie takie miejsce odpocznienia, gdzie już nigdy nie będę
potrzebował przebudzenia, ponieważ moja wiara wreszcie będzie
stabilna?”
Znajdziesz się u progu przebudzenia, gdy przyznasz: “Kocham
Jezusa, lecz nie doświadczam rzeczywistości ‘życia w sali
tronowej’, o którym pisze Paweł”. To jest właśnie chwila wejścia
w objawienie i oświecenie. Bóg wybrał Cię osobiście – nie po to,
byś prowadził życie pozbawione radości, pełne rozpaczy, wijąc
się pod zwycięską stopą wroga, lecz w celu zajęcia miejsca w
okręgach niebieskich. Już czas, żebyś spojrzał w górę i zajął to
miejsce w Chrystusie.
Do tronu wiedzie tylko jedna droga.
Nie możesz sam utorować sobie tej drogi płaczem. Wejście nią
nie polega na studiowaniu, ciężkiej pracy czy wielkiej sile woli.
Jedyny sposób, by dostać się do sali tronowej polega na złożeniu
swego ciała w żywej ofierze: “Wzywam was tedy, abyście
składali ciała swoje jako ofiarę żywą, świętą, miłą Bogu, bo taka
winna być duchowa służba wasza” (Rzym. 12:1).
Paweł mówi z własnego doświadczenia. Sam był odrzucany,
kuszony, prześladowany, bity, więziony, kamienowany, a nawet
kilkakrotnie przeżył katastrofę morską. Dźwigał również troskę o
wszystkie zbory. A jednak sam zaświadcza: “We wszystkim
nauczyłem się być zadowolony”.
Teraz mówi do nas: “Czy chcielibyście wiedzieć, jak poznałem tę
niebiańską drogę? Jak nauczyłem się radować w każdych
warunkach, znajdując prawdziwe odpocznienie w Chrystusie?
Oto droga, sekret objęcia przeznaczonej wam pozycji: złóżcie
wasze ciała jako żywą ofiarę dla Pana. Ja sam wszedłem w
odpocznienie dopiero po tym, jak poświęciłem swoją własną
wolę.”
Grecki źródłosłów wyrazu “żywa” sugeruje określenie “na całe
życie”. Paweł pisze o zobowiązującym poświęceniu się Bogu,
ofierze złożonej raz na zawsze. Nie chciałbym być źle
zrozumiany: nie chodzi tutaj o ofiarę, która miałaby zmazać
jakikolwiek grzech. W tym aspekcie jedyną wartość ma ofiara
Chrystusa na krzyżu: “Objawił się On jeden raz u schyłku
wieków dla zgładzenia grzechu przez ofiarowanie samego
siebie” (Hebr. 9:26).
Nie, Paweł mówi o ofierze innego rodzaju. Nie błądźcie jednak:
Bóg nie ma upodobania w starotestamentowych ofiarach i
całopaleniach składanych przez człowieka. W Liście do
Hebrajczyków czytamy: “Nie upodobałeś sobie w całopaleniach i
ofiarach za grzechy” (10:6). Dlaczego te ofiary nie zadowalały
Pana? Bo, mówiąc najprościej, nie wymagały one zaangażowania
serca.
Ofiara, o której pisze Paweł, jest Bogu bardzo miła – właśnie
dlatego, że wymaga złożenia przed Bogiem naszych serc. Na
czym ona polega? Na uśmierceniu naszej woli, odłożeniu na bok
wszelkiej samowystarczalności i porzuceniu własnych ambicji.
Gdy Paweł zachęca: “Złóżcie swoje ciało”, ma na myśli “zbliżcie
się do Boga”. Ale cóż to dokładnie oznacza? Chodzi o
przybliżenie się do Pana w celu oddania Mu się bez reszty.
Oznacza to przyjście do Niego nie na podstawie własnej
wystarczalności, lecz jako dziecko wzbudzone z martwych,
święte w Chrystusowej sprawiedliwości i przyjęte przez Ojca
dzięki pozycji uzyskanej w Jego Synu.
Sam Jezus położył swoje życie jako żywą ofiarę. Nie mówię tutaj
o Jego ofierze za nasze grzechy, która dokonała się na krzyżu.
Ofiara Chrystusa posiada dwa aspekty. Po pierwsze, jest
zadośćuczynieniem za grzechy. Po drugie, stanowi przykład
porzucenia własnej woli w celu całkowitego poddania się Ojcu.
Czyli Jezus oddał siebie samego nie tylko jako ofiarę za nasze
grzechy, ale również jako żywą ofiarę, której Ojciec użyje jako
narzędzia. Zważcie na świadectwo samego Pana:
“Oto przychodzę, aby wypełnić wolę twoją, o Boże” (Hebr.
10:7). “Nie przyszedłem sam od siebie, ale jest prawdziwy [ten],
który mnie posłał” (Jana 7:28 BG). “Nic nie czynię sam z siebie,
lecz tak mówię, jak mnie mój Ojciec nauczył. A Ten, który mnie
posłał, jest ze mną; nie zostawił mnie samego, bo Ja zawsze
czynię to, co się jemu podoba” (8:28-29). “Mówię to, co
widziałem u Ojca” (8:38).
Każdy wierzący jest powołany, by mieć udział w tym aspekcie
ofiary Chrystusowej. Mamy oddawać siebie Bogu, poddawać Mu
naszą wolę i żyć w stanie całkowitej zależności od Niego. Mamy
przychodzić do Niego ze słowami: “Panie, poddaję swoją wolę
Tobie. Zamieniam ją na Twoją wolę. Od tej pory poświęcam się
temu, by już dłużej nie mówić ani nie czynić niczego, jeżeli Ty
mną nie pokierujesz”.
Oczywiście, Jezus jest tutaj dla nas przykładem. On nie działał
na własną rękę, lecz rozmawiał z Ojcem i robił tylko to, co On
Mu wskazał. Czynił to w jednym celu: by przywieść “do chwały
wielu synów” (Hebr. 2:10). Krótko mówiąc, Chrystus pokazał
nam drogę do tronu, mówiąc: “Naśladujcie mnie, kładąc w
ofierze swoją wolę, swoje plany, swoje marzenia. Poświęćcie się
życiu całkowicie zależnemu od Ojca. Wtedy wasze życie będzie
przynosić Mu chwałę.”
Pozwólcie, że podam Wam definicję chwały:
jest to pełnia Boża w Chrystusie.
Oto chwała, której wypełnienie jest istotą powołania każdego
chrześcijanina. Widzicie, wielu jest powołanych do synostwa ze
wszystkimi jego przywilejami. Lecz nie wszyscy chodzą w tej
chwale, pomimo tego, że Bożym zamysłem jest, byśmy
potraktowali ją jako nam przynależną. Niewiarygodna chwała
objawi się wtedy, gdy Chrystus powróci, by zabrać swoje sługi
do domu. Istnieje jednak taki rodzaj chwały, który powinien
manifestować się tutaj, na ziemi. Mówię o chwale przebywania
w Chrystusie tam, gdzie On jest teraz: “Otom Ja i dzieci, które
mi dał Bóg” (Hebr. 2:13).
Ta chwała czeka na każdego sługę, który przychodzi do ołtarza i
składa swe ciało jako ofiarę żywą. Taki sługa porzucił wszelkie
swoje plany i ambicje, ponieważ doświadczył już strasznych
konsekwencji czynienia własnej woli. Jest wycieńczony ciągłymi
próbami rozwiązywania problemów po swojemu. Nie może już
znieść widoku zrujnowanych planów i niespełnionych marzeń.
Dlatego podchodzi do ołtarza, by uporządkować tę kwestię raz
na zawsze – całkowicie poddać się Bożej woli.
To jest ofiara, którą musi złożyć każdy wierzący, jeśli chce
poznać Boże zamysły. Pan nigdy nie objawia swoich planów
ludziom działającym samowolnie – dlaczego miałby prowadzić
tych, którzy i tak chodzą własnymi drogami? Znam obydwie
strony tego medalu. W wielu wypadkach postąpiłem według
własnej woli. Jednak znam również smak wolności, która
przychodzi w momencie kategorycznego stwierdzenia: “Nie
muszę robić niczego poza wolą Chrystusa. Nie muszę
rozpoczynać żadnego wielkiego dzieła. Nie muszę się angażować
w żadne dobre uczynki, z wyjątkiem tych, do których On mnie
prowadzi. Nie muszę niczego nikomu udowadniać. Wszystko,
czego pragnę, to ufać Jezusowi i polegać tylko na Nim.”
Mogę powiedzieć z własnego doświadczenia: to miejsce
złamania i ufności jest zarazem początkiem przebudzenia i
oświecenia, o których pisze apostoł Paweł: “Bóg współdziała we
wszystkim ku dobremu z tymi, którzy Boga miłują, to jest z tymi,
którzy według postanowienia jego są powołani” (Rzym. 8:28).
Zrezygnowałeś z rozwiązywania życiowych problemów własną
mocą. Masz dosyć chwiejnej wiary, przypływów lęku, ciągłego
braku pewności w decyzjach. Dlatego kładziesz to wszystko na
ołtarzu – twoje “ja”, twoją pychę, twoje plany – i przychodzisz
do Jezusa ze złamanym duchem i skruszonym sercem. Jesteś w
miejscu, gdzie już ufasz, że to tylko On będzie współdziałał we
wszystkim ku dobremu.
Ofiara dokonuje się w momencie, gdy oddasz swoją wolę Panu i
po prostu zaprzestaniesz zmagań mających na celu
przypodobanie się Bogu po swojemu. Nie możesz zaskarbić
sobie Jego przychylności żyjąc w nienaganny sposób, czy
wykonując dobre uczynki. Nie, po prostu decydujesz się złożyć
całą ufność w Nim. A gdy już złożysz tę żywą ofiarę, otrzymasz
następującą odpowiedź: “Teraz porozmawiajmy sobie. Skoro już
poddałeś Mi swoją wolę, to czy nie byłoby rozsądnie przyjść i
zająć przez wiarę swoje miejsce wraz ze Mną?”
Rzeczywiście, taki akt wiary jest “rozumną służbą”, o której
mówi Paweł: “Proszę was tedy, bracia! przez litości Boże,
abyście stawiali ciała wasze ofiarą żywą, świętą, przyjemną
Bogu, to jest rozumną służbę waszą” (Rzym. 12:1 BG).
Wszystko polega na zaufaniu Panu z naszej woli, że On udzieli
nam wszelkich błogosławieństw, jakich potrzebujemy.
Pomyślcie: nie byłoby to rozsądne, aby poddać Bogu własną
wolę bez równoczesnej wiary, że możemy wejść w pełnię
Chrystusową. On powołał was do wykonywania Jego woli przez
wiarę: “Jeśli chcesz znać moją wolę – prowadzić życie
polegające na stałym czerpaniu ode Mnie pokoju, odpocznienia i
mądrości – to wejdź przez wiarę do sali tronowej, gdzie będziesz
we Mnie. Kiedy będziesz się modlił, będzie tak, jakbym to Ja
modlił się przez Ciebie. Będziesz tam, gdzie Ja.”
Czy jesteście gotowi poddać swoje życie pełne zmagania –
lęku o przyszłość, niekończących się wzlotów i upadków,
nieustannej niepewności, czy podobacie się Bogu?
Jeśli jesteś zmęczony nieustanną walką, czas zadać sobie pytanie:
czy jesteś gotowy ofiarować siebie na ołtarzu jako żywą ofiarę?
Czy jesteś gotowy powiedzieć: “Niech się dzieje nie moja wola,
lecz Twoja, Jezu. Jestem zmęczony próbami kierowania własnym
życiem. Pogubiłem się całkowicie. Teraz jestem gotów
całkowicie Ci zaufać. Jedynie Ty masz moc, władzę i mądrość,
których tak bardzo potrzebuję. Przychodzę do Ciebie przez wiarę
i wierzę, że okażesz mi swoją wierność, mówiąc: ‘Oto droga,
którą masz chodzić’ [zob. Izaj. 30:21 – przyp. tłum.]”.
Jeśli to wszystko jest opisem twoich obecnych odczuć, to jesteś
gotowy przyjąć miejsce w okręgach niebieskich wraz z
Chrystusem. Ale ostrzegam: szatan zrobi wszystko, by ciebie
zepchnąć z należnego ci prawnie miejsca. Twoje problemy i
próby nie zakończą się dlatego, że zasiadłeś wraz z Chrystusem.
Tak naprawdę, mogą się nawet nasilić. Teraz jednak będziesz
miał wewnętrzne zasoby, by stawić im czoła, ponieważ moc
Boża działa w tobie. Możesz powiedzieć diabłu:
“Wężu ohydny! Przyjmij to do wiadomości: zmieniłem adres.
Nie mieszkam już przy ulicy Rozpaczy. Zająłem nową pozycję w
sali tronowej Boga. Przebywam teraz w nowym miejscu – w
okręgach niebiańskich wraz z Chrystusem. Dlatego jeżeli
zamierzasz mnie dosięgnąć, będziesz musiał to kierować na adres
Wszechmocnego Boga. Aha, zmieniłem również imię. Teraz
możesz mi mówić: ‘Zwycięski książę w Bogu’ [zob. I Mojż.
32:28 anglojęzyczny przekład KJV – przyp. tłum.]”.
Drogi święty, Boża sala tronowa stoi przed Tobą otworem.
Przyjmij to, co Chrystus uczynił i odważnie zajmij tam swoją
pozycję w Nim przez wiarę. On przyjmuje Twoją rezygnację z
wykonywania własnej woli. Teraz poproś Go, by otworzył oczy
Twego zrozumienia. Wyznaj: “Wierzę w to, co Pan mówi o mnie:
że jestem zwycięskim księciem. Wierzę również, że jestem w sali
tronowej nieba, bo On tak mówi. Zasiadam wraz z Nim w
miejscu, z którego On włada nad wszelkimi dziełami szatana.
Alleluja, On pokazał mi drogę do swojego tronu. Teraz
codziennie mieszkam w Nim.”

Brak komentarzy: