sobota, 8 listopada 2014

Kiedy odczuwasz zranienie
(When You Hurt)
David Wilkerson
__________
W taki, czy inny sposób, wszyscy odczuwamy zranienie, nawet
ci śmiejący się i beztroscy, choć często ukrywają je pijąc alkohol
i żartując. Nie oznacza to jednak, że zranienie odchodzi.
Kto odczuwa zranienie? Rodzice marnotrawnych synów lub
córek, które odrzuciły ich poradę. Kochający rodzice smucący
się z powodu oszustw i przewinień dzieci, które kiedyś były
wrażliwe i dobre.
Zranienie odczuwają ofiary rozbitych domów, porzucona żona,
odrzucona przez swojego męża dla innej kobiety, mąż, który
utracił miłość swojej żony oraz dzieci, które utraciły poczucie
bezpieczeństwa.
Inni cierpią na różne choroby: raka, choroby serca oraz dziesiątki
tysięcy innych ludzkich dolegliwości. Usłyszeć od lekarza: “Ma
Pan raka, może Pan umrzeć!” musi być przerażające. Jednak
wielu z tych, którzy czytają to przesłanie doświadczyło takiego
bólu i cierpienia.
Kochankowie rozstają się ze sobą. Chłopak lub dziewczyna
odchodzi, depcząc po tym, co kiedyś było pięknym związkiem.
Wszystko, co po tym pozostaje to złamane, zranione serce.
A co z bezrobotnymi? Przygnębionymi, których marzenia
rozwiały się? Chorymi nie wychodzącymi z domu lub szpitala?
Więźniami? Homoseksualistami? Alkoholikami?
To prawda! W taki, czy inny sposób wszyscy odczuwamy
zranienie. Każda osoba na ziemi dźwiga swoje brzemię bólu i
zranienia.
Fizyczne lekarstwo nie istnieje
Kiedy jesteś głęboko zraniony żadna osoba na tej ziemi nie może
powstrzymać wewnętrznych zmagań i najgłębszych obaw. Nawet
najlepszy z przyjaciół nie jest tak naprawdę w stanie zrozumieć
bitwy, przez jaką przechodzisz, ani zadanych ci ran.
Jedynie Bóg potrafi uspokoić fale depresji oraz uczucia
samotności i uczucia doznania niepowodzenia, które cię
nachodzą. Jedynie wiara w Bożą miłość może uratować zraniony
umysł. Przebite i złamane serce, które cierpi w milczeniu może
zostać uzdrowione jedynie przy pomocy działania Ducha
Świętego, które ma nadprzyrodzony charakter. Nic za wyjątkiem
Bożej interwencji tak naprawdę nie poskutkuje.
Bóg musi wkroczyć i przejąć kontrolę. Musi przechwycić nasze
życie w momencie załamania, wyciągnąć Swoje miłujące
ramiona i roztoczyć Swoją ochronę i troskę nad zranionym
ciałem i umysłem. Bóg musi wyjść naprzeciw jako troskliwy
Ojciec i pokazać, że jest w tym obecny i że sprawia, iż sprawy
wychodzą nam na dobre. Musi On przy pomocy Swojej mocy
rozwiać burzliwe chmury, zmusić do ucieczki rozpacz i mrok,
otrzeć łzy, a smutek zastąpić pokojem umysłu.
Dlaczego ja, Panie?
Najbardziej boli to, że wiesz, iż twoja miłość do Boga jest silna,
a jednak wygląda na to, że nie rozumiesz tego, co On próbuje
wypracować w twoim życiu. Mógłbyś zrozumieć dlaczego
modlitwy pozostają bez odpowiedzi, gdybyś był zimny
względem Jego miłości. Gdybyś uciekał od Boga
prawdopodobnie mógłbyś zrozumieć dlaczego stale przychodzą
ciężkie próby i doświadczenia. Gdybyś był skończonym
grzesznikiem, który gardzi sprawami Bożymi, mógłbyś nakłonić
siebie samego do uwierzenia, że w pełni zasłużyłeś sobie na to,
by zostać głęboko zranionym. Ale ty nie uciekasz, nie odrzucasz
Go w żaden sposób. Tęsknisz za wypełnianiem Jego doskonałej
woli. Tęsknisz za tym, aby przypodobać się Bogu, pragniesz Mu
służyć całym sobą. Dlatego właśnie twoje zranienie jest tak
zastanawiające. To sprawia, że odczuwasz, iż z tobą jest coś
całkowicie nie w porządku. Zaczynasz kwestionować swoją
głębię duchową, a chwilami kwestionujesz nawet swoją
normalność pod względem psychicznym. Jakiś głos
wydobywający się gdzieś z twojej wewnętrznej głębi szepce:
“Może jestem w jakiś sposób ułomny! Może jestem tak głęboko
zraniony, ponieważ Bóg nie widzi we mnie zbyt wiele dobrego!
Pewnie tak bardzo rozmijam się z Jego wolą, że musi mnie karać,
by sprawić, że będę posłuszny.”
Przyjaciele tak bardzo starają się pomóc
Przebite lub złamane serce powoduje najbardziej rozdzierający
ból, jaki znany jest ludzkości. Większość innych ludzkich zranień
ma charakter jedynie fizyczny. Ale zranione serce musi znosić
ból o charakterze zarówno fizycznym, jak i duchowym.
Przyjaciele i bliscy mogą być pomocni w ukojeniu fizycznego
bólu złamanego serca. Kiedy są w pobliżu, śmiejąc się, miłując i
troszcząc się, fizyczny ból łagodnieje i ma miejsce chwilowa
ulga. Ale nadchodzi noc, a wraz z nią paniczny strach duchowej
agonii. Ból jest zawsze silniejszy w nocy. Kiedy zachodzi słońce,
niczym chmura nadchodzi samotność. Odczucie zranienia
wybucha, kiedy jesteś zupełnie sam, próbując zrozumieć, w jaki
sposób radzić sobie z wewnętrznymi głosami i obawami, które
stale wychodzą na powierzchnię.
Twoi przyjaciele, którzy tak naprawdę nie rozumieją, przez co
przechodzisz, oferują ci wszelkiego rodzaju proste rozwiązania.
Tracą do ciebie cierpliwość. Przeważnie są wtedy szczęśliwi i
beztroscy i nie mogą zrozumieć, dlaczego po prostu szybko nie
otrząśniesz się z tego przygnębienia. Podejrzewają, że pobłażasz
sobie w użalaniu się nad samym sobą. Przypominają ci, że świat
pełen jest ludzi ze złamanym sercem, odczuwających zranienie,
którzy jakoś przetrwali. Jeszcze częściej chcą odmówić tą
“jednorazową, wszystko uleczającą, wszystko rozwiązującą”
modlitwę. Mówi się tobie, abyś “wyzwolił swoją wiarę, wyznał
obietnicę, wyznał lekarstwo i odwrócił się od swojej rozpaczy.”
To wszystko jest dobre i poprawne, ale jest to nauczanie, które
pochodzi zwykle od chrześcijan, którzy nigdy nie doświadczyli
zbyt wiele cierpienia w swoim życiu. Są oni jak przyjaciele Joba,
którzy znali odpowiedzi na każde pytanie, ale nie potrafili ukoić
jego bólu. Job tak do nich powiedział: “... marnymi wszyscy
jesteście lekarzami” (Joba 13,4). Dzięki Bogu za przyjaciół,
mających najlepsze intencje, ale gdyby mogli doświadczyć
twojej agonii chociaż przez jedną godzinę, to zmieniliby swój
sposób postępowania. Gdybyś postawił ich na swoim miejscu
chociaż raz, gdyby odczuwali to, co ty, doświadczając
wewnętrznego bólu, który znosisz, to powiedzieliby ci: “Jakże
możesz to znieść? Ja bym sobie nie poradził z tym przez co
przechodzisz!”
Czas niczego nie leczy
Ponadto istnieje to stare powiedzenie: “Czas leczy wszystkie
rany”. Mówi się tobie, abyś się trzymał, uśmiechał i czekał, aż
czas znieczuli twój ból. Ale podejrzewam, że te wszystkie zasady
i frazesy dotyczące samotności zostały wymyślone przez
szczęśliwych, niezranionych ludzi. One brzmią nieźle, ale nie są
prawdą. Czas niczego nie leczy – czyni to jedynie Bóg!
Kiedy odczuwasz zranienie, czas jedynie pomnaża ból. Mijają
dnie i tygodnie, a agonia się utrzymuje. Odczucie zranienia nie
odejdzie ot tak sobie, bez względu na to, co wskazuje kalendarz.
Czas może wepchnąć ten ból głębiej do umysłu, ale jedno
przelotne wspomnienie może wyciągnąć je na powierzchnię.
Prawdą jest, iż również nie pomaga świadomość, że inni
chrześcijanie na przestrzeni wszystkich wieków cierpieli przed
tobą. Możesz identyfikować się z cierpieniem postaci biblijnych,
które przetrwały niebywałe próby bólu, ale świadomość, że inni
przechodzili przez wielkie bitwy nie uśmierza zranienia w twoim
sercu. Kiedy czytasz, jak wychodzili zwycięsko ze swoich bitew,
podczas gdy ty nadal jeszcze z nich nie wyszedłeś, twoje
zranienie może się jedynie pogłębić. Powoduje to, że czujesz się
tak, jakby to oni byli bardzo blisko Boga, skoro otrzymali takie
odpowiedzi na swoje modlitwy. Czujesz się wręcz niegodzien
Pana, ponieważ twój problem przeciąga się, pomimo wszelkich
twoich duchowych wysiłków.
Podwójny problem
Rzadko zdarza się, że ludzie zostają zranieni tylko raz.
Większość z tych, którzy odczuwają zranienie mogą pokazać ci
także inne rany. Ból nakłada się na ból. Złamane serce jest
zwykle delikatne i wrażliwe. Łatwo można je złamać, ponieważ
nie jest zabezpieczone twardą skorupą. Wrażliwość jest błędnie
uważana przez serca o twardej skorupie za podatność na
zranienia. Cichość jest błędnie osądzana jako słabość. Całkowite
oddanie się komuś innemu jest błędnie uważane za posuwanie się
za daleko. Serce, które nie obawia się przyznać do swojej
potrzeby miłości jest błędnie osądzane jako “nazbyt
zorientowane na seks”.
Wynika stąd, że czułe serce, które szuka miłości i zrozumienia
jest często tym, które najłatwiej jest złamać. Serca otwarte i
ufające są zwykle tymi, które są najbardziej zranione. Ten świat
pełen jest mężczyzn i kobiet, którzy odrzucili miłość oferowaną
im przez łagodne i wrażliwe serce. Te silne serca zamknięte w
twardych skorupach nie ufające nikomu, serca które dają z siebie
tak niewiele, serca które żądają, aby miłość była stale
potwierdzana, serca które zawsze sobie kalkulują, serca które
zawsze manipulują i służą samym sobie, serca, które obawiają się
podjęcia ryzyka – te serca rzadko zostają złamane. Tacy ludzie
nie doznają zranienia, ponieważ nie ma w nich co zranić. Są zbyt
pyszni i skupieni na samych sobie, by pozwolić komuś na to, iż
będą cierpieć w jakikolwiek sposób. Chodzą wokoło łamiąc inne
serca i depcząc po delikatnych duszach, które dotykają ich życia,
po prostu dlatego, że sami są tak gruboskórni i mają tak
przytępione serca, że myślą, iż każdy powinien być dokładnie
taki, jak oni. Twarde serca nie lubią łez. Nienawidzą
zaangażowania się. Czują się zadławione, kiedy są proszone, aby
podzielić się czymś od serca.
Ci, który łamią serca
nie wychodzą cało tak łatwo
Częścią bólu, jaki musi znosić złamane serce jest myśl, że
złoczyńcy – temu który złamał serce – ujdzie to wszystko na
sucho. Serce mówi: “Jestem zraniony i okaleczony, a jednak to
właśnie ja płacę cenę. Złoczyńca wyjdzie z tego cało, podczas
gdy powinien zapłacić za to, co zrobił.” Na tym właśnie polega
problem z krzyżami – ukrzyżowana zostaje zwykle niewłaściwa
osoba. Ale Bóg prowadzi księgi i w Dniu Sądu zostaną one
zbilansowane. Ale nawet i w tym życiu ci, którzy łamią serca i
ranią innych płacą wysoką cenę. Niezależnie od tego, jak bardzo
starają się usprawiedliwić swoje czyny powodujące zranienia, nie
są w stanie zagłuszyć wołania tych, których zranili, tak jak krew
Abla, która wołała z ziemi. Wołanie złamanego serca może
przebić barierę czasu i przestrzeni i siać strach pośród
najtwardszych serc. Zranienia powodowane są zwykle zupełnymi
kłamstwami, a każdy kłamca musi w końcu zostać
doprowadzony przed sąd.
Czy istnieje ukojenie dla złamanego serca? Czy jest możliwość
uleczenia tych głębokich, wewnętrznych zranień? Czy da się z
powrotem poskładać w całość połamane części i uczynić serce
jeszcze silniejszym? Czy osoba, która poznała tak okropny ból i
cierpienie może podnieść się z prochów depresji i odnaleźć nowy
sposób życia, cechujący się większą mocą? Tak! Z całą
pewnością tak! A jeśli by tak nie było, to Słowo Boże jest tylko
żartem, a sam Bóg byłby kłamcą. Ale to nie jest możliwe!
Pozwólcie, że podzielę się z wami kilkoma prostymi
przemyśleniami na temat, jak radzić sobie ze swoim zranieniem.
1. Zaprzestań prób dojścia do tego,
jak i dlaczego zostałeś zraniony.
To, co ci się przydarzyło jest bardzo powszechną dolegliwością
pośród ludzkości. Twoja sytuacja nie jest wcale wyjątkowa. Taka
jest dola ludzkiej natury. To, czy byłeś w porządku, czy też nie, w
tym momencie nie ma absolutnie żadnego znaczenia. Teraz liczy
się twoja chęć do ruszenia naprzód w Bogu i zaufania Jego
niezgłębionemu działaniu w twoim życiu.
Biblia mówi:
“... Nie dziwcie się, jakby was coś niezwykłego spotkało, gdy
was pali ogień, który służy doświadczeniu waszemu, ale w tej
mierze, jak jesteście uczestnikami cierpień Chrystusowych,
radujcie się, abyście i podczas objawienia chwały jego radowali
się i weselili” (1 Piotra 4,12-13).
Bóg nie obiecał zapewnić ci bezbolesnego stylu życia. On ci
obiecał “drogę wyjścia”. Obiecał ci pomoc w znoszeniu twego
bólu, dać siłę do postawienia cię z powrotem na nogi, kiedy
słabość sprawia, że się słaniasz.
Najprawdopodobniej uczyniłeś to, co musiałeś. Poruszałeś się w
obrębie Bożej woli, uczciwie idąc za głosem swojego serca.
Wszedłeś w to z otwartym sercem, chcąc dać coś z siebie. Twoją
motywacją była miłość. Nie wstrzymałeś wypełnienia Bożej woli
– uczynił to ktoś inny. Jeśli to nie byłaby prawda, to nie byłbyś
tym, który odczuwa takie zranienie. Odczuwasz zranienie,
ponieważ starałeś się być uczciwy.
Nie możesz zrozumieć, dlaczego sprawy potoczyły się w tak
odmienny sposób od tego, czego można by oczekiwać. Przecież
Bóg prowadził cię przez całą drogę. Twoje serce pyta: “Po
pierwsze, to dlaczego Bóg pozwolił na to, że się w to wplątałem,
skoro wiedział, że to nie skończy się dobrze?” Ale odpowiedź
jest jasna. Judasz został powołany przez Pana. Jego
przeznaczeniem było być mężem Bożym. Został on wybrany
ręką samego Zbawiciela. Mógł być w potężny sposób użyty
przez Boga. Ale Judasz wstrzymał Boży plan. Złamał serce
Jezusa. To, co rozpoczęło się jako wspaniały, doskonały plan
Boży, zakończyło się katastrofą, ponieważ Judasz wybrał pójście
własną drogą. Pycha i upór zniszczyły Boży plan, który się
realizował.
Tak więc odłóż na bok wszelkie poczucie winy. Przestań potępiać
samego siebie. Przestań próbować dojść do tego, co zrobiłeś nie
tak. Tak naprawdę dla Boga liczy się to, o czym myślisz w tej
chwili. Nie popełniłeś błędu, bardziej prawdopodobne jest to, że
po prostu dałeś z siebie zbyt wiele. Tak, jak Paweł musisz
powiedzieć: “Im więcej miłowałem, tym mniej byłem miłowany”
(zobacz 2 Koryntian 12,15).
2. Przypomnij sobie o tym, że Bóg dokładnie wie
ile możesz znieść i nie pozwoli na to,
abyś doszedł do punktu załamania.
Nasz kochający Ojciec powiedział:
“Dotąd nie przyszło na was pokuszenie, które by przekraczało
siły ludzkie; lecz Bóg jest wierny i nie dopuści, abyście byli
kuszeni ponad siły wasze, ale z pokuszeniem da i wyjście,
abyście je mogli znieść” (1 Koryntian 10,13).
Najgorszym rodzajem bluźnierstwa jest myśleć, że Bóg jest
zupełnie poza wszelkim twoim zranieniem i bólem, że niebiański
Ojciec karci cię, że Bóg uważa, iż potrzebujesz jeszcze jednego,
czy dwóch złamań serca, zanim będziesz gotowy przyjąć Jego
błogosławieństwo. Wcale nie!
Prawdą jest, że Pan karci tych, których kocha. Ale to karcenie
jest tylko chwilowe, a jego zamiarem nie jest zranienie nas. Bóg
nie jest przyczyną zamieszania w twoim życiu. Również i ty nią
nie jesteś. Jest nią ludzkie potknięcie. Jest nią wróg, siejący kąkol
na twoim polu starań. Jest nią oszukaństwo w kimś, będącym
blisko ciebie, kto utracił wiarę w Boga. Wróg próbuje nas zranić
przy użyciu innych ludzi, tak jak próbował zranić Joba przez
niewierzącą żonę.
Twój niebiański Ojciec strzeże cię niezmrużonym okiem. Każdy
twój ruch jest kontrolowany. Każda łza jest przechowywana w
specjalnym naczyniu. On identyfikuje się z twoim bólem.
Odczuwa każde zranienie. Wie również kiedy zostałeś
wystawiony na wystarczająco dużą ilość nękania ze strony
wroga. On wkracza i mówi: “Dosyć!”, kiedy zranienie i ból już
dłużej nie przyciąga cię do Pana, kiedy zamiast tego zaczyna ono
wywierać negatywny wpływ na twoje życie duchowe. Wtedy
wkracza Bóg. Nie pozwoli On Swojemu ufającemu dziecku
pogrążyć się z powodu zbyt wielkiego bólu i agonii duszy. Kiedy
odczucie zranienia zaczyna pracować na twoją niekorzyść, kiedy
zaczyna powstrzymywać twoje wzrastanie, Bóg musi wkroczyć
do akcji i wyrwać cię z bitwy na jakiś czas. Nigdy nie pozwoli ci
utonąć we własnych łzach. Nie pozwoli na to, by twoje zranienie
pogorszyło stan twego umysłu. On obiecuje przyjść dokładnie na
czas, aby otrzeć twoje łzy i dać ci radość w miejsce opłakiwania.
Słowo Boże mówi: “... Wieczorem bywa płacz, ale rankiem
wesele” (Psalmów 30,6).
3. Kiedy najsilniej odczuwasz zranienie,
udaj się do swojej komory modlitewnej
i wypłacz całe swoje zgorzknienie.
Jezus płakał. Piotr płakał i to gorzko! Piotr niósł ze sobą uczucie
zranienia powodowane zaparciem się samego Syna Bożego.
Chodził samotnie po górach, płacząc w smutku. Te gorzkie łzy
wypracowały w nim słodki cud. Powrócił, by wstrząsnąć
królestwem szatana.
Pewna kobieta, która przecierpiała mastektomię napisała książkę
zatytułowaną: “Najpierw płaczesz”. Jakże jest to prawdziwe!
Ostatnio rozmawiałem z przyjacielem, który właśnie został
poinformowany, że jest w końcowym stadium raka. “Pierwsze,
co robisz” – powiedział – “to płaczesz, aż ci zaczyna brakować
łez. Wtedy zaczynasz przybliżać się do Jezusa, aż wreszcie
wiesz, że Jego ramiona mocno cię ściskają.”
Jezus nigdy nie odwraca Swojego wzroku od płaczącego serca.
Powiedział On: “Sercem skruszonym i zgnębionym nie
wzgardzę” (zobacz Psalmów 51,19). Pan nigdy nie powie: “Weź
się w garść! Wstawaj i zażyj swoje lekarstwo! Zaciśnij zęby i
osusz swoje łzy.” Nie! Jezus gromadzi każdą łzę w Swoim
naczyniu w wieczności.
Czy odczuwasz zranienie? Intensywnie? No to śmiało – płacz!
Płacz, aż łzy przestaną lecieć. Ale pozwól tym łzom mieć źródło
jedynie w zranieniu, a nie w niewierze albo użalaniu się nad
samym sobą.
4. Przekonaj samego siebie, że przetrwasz,
że wyjdziesz z tego,
że martwy czy żywy należysz do Pana.
Życie toczy się dalej. Będziesz zaskoczony tym, jak wiele
możesz znieść, kiedy Bóg ci pomaga. Szczęście to nie życie bez
bólu czy zranienia. Wcale nie. Prawdziwe szczęście polega na
uczeniu się, jak żyć obecną chwilą pomimo całego tego smutku i
bólu. Jest to uczenie się, jak radować się w Panu, niezależnie od
tego, co wydarzyło się w przeszłości.
Możesz czuć się odrzucony. Możesz czuć się opuszczony. Twoja
wiara może być słaba. Możesz myśleć, że jesteś znokautowany.
Smutek, łzy, ból i pustka mogą cię czasami pochłaniać, ale Bóg
nadal siedzi na Swym tronie. On nadal jest Bogiem!
Nie jesteś w stanie sam sobie pomóc! Nie jesteś w stanie
powstrzymać bólu i uczucia zranienia. Ale nasz błogosławiony
Pan przyjdzie do ciebie, podłoży ci Swoją miłującą rękę i
podniesie cię w górę, abyś ponownie zasiadł w okręgach
niebieskich. Wyratuje cię od strachu przed umieraniem. Objawi
Swoją nieskończoną miłość do ciebie.
Głowa do góry! Odnajdź zachętę w Panu. Kiedy otacza cię mgła
i nie widzisz żadnej drogi wyjścia z twojego problemu, spocznij
w ramionach Jezusa i po prostu zaufaj Mu. To On musi dokonać
tego wszystkiego! On chce twojej wiary, twojego zaufania. Chce,
abyś głośno zawołał: “Jezus mnie kocha! On jest ze mną! On
mnie nie zawiedzie! On doprowadza teraz to wszystko do
porządku! Nie będę przygnębiony! Nie zostanę pokonany! Nie
będę ofiarą szatana! Nie postradam zmysłów, ani nie zatracę
kierunku, który obrałem! Bóg jest po mojej stronie! Kocham Go,
a On kocha mnie!”
Najważniejszą kwestią jest wiara. Wiara opiera się na tej jednej
prawdzie: “Żadna broń ukuta przeciwko tobie nic nie wskóra”
(Izajasza 54,17).

Brak komentarzy: