niedziela, 9 listopada 2014

Ludzie innego gatunku
(Men of Another Sort)
David Wilkerson
21 lipca 2003
__________
Ilekroć czytam o dokonaniach Bożych mężów Starego
Testamentu, moje serce płonie. Ci słudzy nieśli tak wielkie
brzemię względem Bożego imienia, wykonywali tak potężne
dzieła, że nadal zadziwiają większość chrześcijan w obecnej
dobie.
Owi dawni święci byli twardzi jak skała, jeśli chodzi o
odrzucenie możliwości jakiegokolwiek działania bez słowa od
Pana. Nieraz płakali bolejąc całymi dniami nad stanem
duchowego odstępstwa w Jego domu. Często odmawiali
przyjmowania posiłków i napojów, a także mycia się, wyrywając
sobie kępki włosów z głowy i brody. Prorok Jeremiasz przeleżał
nawet przez 365 dni na jednym boku na ulicach Jerozolimy,
ostrzegając bezustannie Izrael przed nadchodzącym sądem
Bożym.
Zastanawiam się, skąd ci święci brali duchowy autorytet i energię
do tych wszystkich rzeczy. Byli ludźmi odmiennego pokroju,
sługami zupełnie różnymi w sowim rodzaju od tych, których
widzimy obecnie w kościele. Ja po prostu nie jestem w stanie
odnaleźć w sobie podobieństwa do nich i ich życia duchowego.
Wiem, że jestem zupełnie inny i nie znam żadnego
chrześcijanina, który byłby jak oni.
Jest coś, co mnie niepokoi w tej kwestii. Biblia mówi, że
dokonania tych ludzi są zapisane jako lekcje dla nas: “A to
wszystko na tamtych przyszło dla przykładu i jest napisane ku
przestrodze dla nas, którzy znaleźliśmy się u kresu wieków” (I
Kor.10:11). Ich przeżycia mają być dla nas przykładami tego, jak
poruszyć Boże serce lub jak przywieźć upadły lud do pokuty.
Czy zatem ci święci stanowili jakiś odmienny gatunek? Czy byli
supermenami z ustalonym już wcześniej życiorysem,
wyposażonymi w ponadnaturalne siły nieznane naszemu
pokoleniu? Nic podobnego. Biblia podkreśla, że nasi pobożni
poprzednicy byli takimi ludźmi jak ja i ty, poddanymi tym
samym cielesnym namiętnościom (por. Jakub 5:17 BG).
Doprawdy, ich historie podają nam przykład do naśladowania. W
ich charakterze było coś takiego, co spowodowało, że Bóg
położył na nich swoją rękę; że wybrał ich, aby zrealizowali Jego
cele. Pan ponagla nas także dzisiaj, abyśmy dążyli do charakteru
tej samej jakości.
Smuci mnie jeszcze inna różnica pomiędzy tymi dawnymi
wierzącymi a większością dzisiejszych chrześcijan. Żyjemy w
najbardziej nikczemnych czasach w historii. Nasze obecne
pokolenie jest wiele razy gorsze, niż społeczeństwo Niniwy czy
Sodomy. Jesteśmy ludźmi twardszego karku, niż starożytny
Izrael i bardziej skłonni do przemocy niż w czasach Noego.
Jeżeli kiedykolwiek świat potrzebował prawdziwych świętych,
ludzi pełnych wielkiej wiary, to właśnie teraz. Wierzę, że Bóg
poszukuje dziś oddanych sług tego samego pokroju. Szuka
mężczyzn i kobiet, którzy będą zabiegać o poznanie Jego serca i
będą dokonywać wielkich czynów w Jego imieniu,
przyprowadzając do Niego całe społeczeństwa.
Pomyślcie, dlaczego po tym jak Bóg wzbudzał w tamtych
czasach dogłębnie złamanych mężów, których charakteryzowały
święte dążenia, maiłby zaniechać tego obecnie? Dlaczego
rozmyślnie miałby pozostawić najbardziej potrzebujące
pokolenia w historii bez świętych, którzy zabierają głos w Jego
imieniu? Wiemy, że Bóg się nie zmienił. On jest taki sam
wczoraj, dzisiaj i na wieki (por. Hebr. 13:8), a służymy temu
samemu Panu, któremu służyły poprzednie pokolenia. Zatem
gdzie są dzisiaj gorliwi słudzy, którzy poniosą Jego brzemię i
przemówią w Jego sprawie?
A wreszcie, co mnie najbardziej niepokoi, to fakt, że mamy coś,
czego tamci święci nie posiadali. W dniach ostatecznych Pan
wylał na nas dar Ducha Świętego. Zatem nasze pokolenie ma
dostęp do bardziej skutecznej mocy i darów niebiańskich, niż
kiedykolwiek dotąd. Krótko mówiąc, otrzymaliśmy wszystko,
aby wzrastać w wierze jako ludzie innego gatunku i Bóg wzywa
właśnie takie sługi, by wystąpili naprzód i oddzielili się dla Pana.
Pozostaje dla nas pytanie: dlaczego Bóg dotykał i namaszczał
tamtych ludzi w tak potężny sposób? Dlaczego ich służba miała
moc zmienić los całych narodów? Biblia odkrywa przed nami w
jaki sposób ci “ludzie innego gatunku” stawali się owładnięci
Panem i Jego sprawami. I to jest ścieżka, którą może przemierzać
każdy sługa Boży.
Ezdrasz był mężem Bożym,
który przebudził cały swój naród.
Pismo mówi, że Ezdrasz był człowiekiem, na którym spoczywała
Boża ręka. Ezdrasz zaświadczył: “...będąc umocniony ręką Pana,
Boga mojego, która jest nade mną...” (Ezdr. 7:28 BG). Innymi
słowy, Bóg wyciągnął rękę, ogarnął Ezdrasza i przemienił go w
całkiem innego człowieka.
Dlaczego Bóg miałby tak postąpić z tym człowiekiem? W Izraelu
tamtych czasów były setki uczonych w Piśmie. Wszyscy oni
mieli to samo powołanie do studiowania i objaśniania Słowa
Bożego ludziom. Co wyróżniało Ezdrasza spośród innych? Co
sprawiło, że Bóg położył na nim swoją rękę i powierzył mu
ponad 50 000 ludzi w celu odbudowy zrujnowanego miasta
Jerozolimy?
Pismo daje nam odpowiedź: “Ezdrasz bowiem postawił sobie za
cel zbadać zakon Pański i wprowadzać go w czyn” (Ezdr. 7:10).
To proste – Ezdrasz podjął świadomą decyzję. Postanowił nad
wszystko inne szukać Bożego Słowa i być mu posłusznym,
ponadto nie próbował uchylać się od tego postanowienia.
Powiedział sobie: “Będę zgłębiał Słowo i wcielał je za każdym
razem w czyny”.
Ezdrasz nie miał żadnego ponadzmysłowego przeżycia, które
sprawiłoby w nim miłość do Słowa, nie został też obudzony w
nocy przez Ducha Bożego, który by mu powiedział:
“Poprowadzisz 50 000 ludzi do pokuty i do wykonania Mojego
dzieła, a do tego potrzebna ci jest moc, hart ducha, czystość i
duchowy autorytet. To jednak przychodzi wyłącznie w wyniku
poznania Mojego Słowa i posłuszeństwa mu. Tak więc
zamierzam cię obdarzyć miłością do Pisma, abyś mógł wykonać
Mój plan. Już jutro obudzisz się z nieustannie nasilającym się
głodem zgłębiania Mojego Słowa i posłuszeństwa mu.”
Wcale nie tak się to stało. Na długo zanim Bóg położył rękę na
Ezdraszu, ten człowiek już pilnie studiował Pismo. Pozwolił, by
ono badało go i oczyszczało z wszelkiego brudu ciała i ducha. W
rezultacie Bóg dostrzegł w nim człowieka nasiąkniętego Jego
Słowem. Ezdrasz łaknął zgłębiania Pisma i radował się nim. Po
prostu pozwolił, by Pismo przygotowało jego serce na każde
zadanie, które Bóg miał dla niego. To dlatego właśnie Bóg
położył na nim swą rękę i namaścił go.
Tak, Boże namaszczenie jest ponadnaturalne. Ale On kładzie swą
dłoń tylko na tych, którzy są całkowicie oddani poznawaniu i
posłuszeństwu wobec Bożego Słowa. Właśnie tu zaczyna się
wszelkie pomazanie. Nikt nie może spodziewać się Bożego
dotknięcia w swoim życiu, jeśli nie ma gorliwości dla Pisma.
Podobnie jak Ezdrasz, Dawid też był “człowiekiem innego
gatunku”, który zmienił bieg historii swojego narodu. Tak jak
Ezdrasz, Dawid nasycał swoje serce Słowem Bożym. Napisał
psalm 119 zawierający 176 wersetów, z których prawie każdy
wysławia wielkość Bożego Słowa: “W sercu moim przechowuję
słowo twoje, abym nie zgrzeszył przeciwko tobie... Mam
upodobanie w przykazaniach twoich, nie zapominam słowa
twego... O, jakże miłuję zakon twój, przez cały dzień rozmyślam
o nim... Słowo twoje jest pochodnią nogom moim i światłością
ścieżkom moim... Słowo twoje jest całkowicie czyste, dlatego
kocha je sługa twój” (Ps. 119:11,16,97,105,140).
Ezdrasz był również gotów pościć i modlić się.
“A potem zarządziłem... post, abyśmy się ukorzyli przed naszym
Bogiem i wyprosili u niego szczęśliwą [właściwą –
anglojęzyczny przekład KJV] drogę dla siebie i naszych rodzin i
dla całego naszego dobytku” (Ezdr. 8:21).
Na tym etapie Ezdrasz prowadził swój naród z powrotem do
Jerozolimy. Podróż oznaczała szereg niebezpieczeństw takich
jak: rozbójnicy, złodzieje i mordercy. Dlatego król perski
zaproponował Ezdraszowi zbrojny oddział do ochrony
wędrowców. Jednak Ezdrasz nie mógł się zgodzić na taką ofertę,
a wręcz zaświadczył przed królem: “Ręka naszego Boga
spoczywa dobrotliwie nad wszystkimi, którzy go szukają, lecz
jego moc i gniew dotkną wszystkich, którzy od niego odstępują”
(Ezdr. 8:22).
Jego odpowiedź wiele nam mówi na temat postawy cechującej
“człowieka innego gatunku”. Po pierwsze, Ezdrasz ponownie
potwierdza, że Boża ręka spoczywa nie tylko na małej garstce z
góry na to przeznaczonej. Pan rozciąga swój dotyk na
wszystkich, którzy są zdeterminowani, by Go szukać. “Ręka
naszego Boga spoczywa dobrotliwie nad wszystkimi, którzy go
szukają” (Ezdr. 8:22 – podkreślenie moje).
Po drugie, Ezdrasz mówi do króla: “(...) lecz jego moc i gniew
dotkną wszystkich, którzy od niego odstępują”. W gruncie rzeczy
daje królowi do zrozumienia: “Dziękuję ci, królu, za twoją
propozycję, ale służymy potężnemu Bogu. On ma moc nas
przeprowadzić przez każdy aspekt dzieła, do wypełnienia
którego nas powołał.” Ezdrasz odczuwał taką pewność co do
tego, że właściwie, jak czytamy, był zawstydzony prosić o
pomoc: “Wstydziłem się bowiem prosić króla o eskortę i
jeźdźców, aby nas bronili przed wrogami” (Ezdr. 8:22).
W końcu, Ezdrasz wzywa lud do postu, co oznacza, że nie kazał
ludziom zwyczajnie przyjąć Bożych obietnic przez wiarę. Nie
powiedział im: “Musimy uchwycić się Bożego Słowa, które
mówi, że On nas będzie chronił. A tymczasem, ruszajmy!”
Nie, Ezdrasz uważał, że należało jeszcze coś tutaj zrobić. Oto, co
myślał na ten temat: “Tak, wierzymy Bożemu Słowu
dotyczącemu nas, jednak teraz musimy pościć i modlić się, aż
zobaczymy, jak Jego Słowo się ziszcza. Nie ruszymy się ani na
krok, aż to się stanie.” Tak więc czytamy w Piśmie: “Pościliśmy
więc i prosiliśmy naszego Boga o to, i On dał się ubłagać. (...) I
była nad nami ręka naszego Boga, On też wybawił nas w drodze
od nieprzyjaciół i zbójców” (Ezdr. 8:23,31).
Właśnie tego rodzaju charakter odnajdujemy w postaciach
starotestamentowych. Mojżesz, Jozue, starsi i prorocy – wszyscy
oni modlili się i pościli. Nie przyjmowali tak sobie po prostu
Słowa przez wiarę ale działali w wierze na jego podstawie. Nie
oznaczało to rzucenia się przed siebie na oślep, ale rozpoczęcie
od postu i modlitwy w całkowitej ufności i oczekiwaniu na
spełnienie się Bożego Słowa.
Ten sam biblijny wzorzec jest obecnie aktualny dla nas. Armia
Zbawienia została założona przez generała Bootha w efekcie
postu i modlitwy. Podobnie nasza służba Teen Challenge
narodziła się ponad czterdzieści lat temu w modlitwie połączonej
z postem. Można to samo powiedzieć o niezliczonej ilości służb,
które działają skutecznie do dzisiaj. Pan wzywa do postu i
modlitwy każdego, kto odda swe serce Bożej sprawie.
Prócz studiowania Słowa Bożego i modlitwy z postem
musi mieć miejsce oczyszczenie przez Jego Słowo.
Ezdrasz i inni jemu podobni płakali i radowali się, mając nad
sobą Bożą rękę. Ale w jaki sposób ci pobożni mężowie osiągnęli
ten stan? Jak udało im się dzielić złamanie Bożego serca nad
grzechami współczesnych im ludzi?
Odpowiedź znajdujemy w służbie Ezdrasza. Kiedy już lud
przybył do Jerozolimy, Bóg użył Ezdrasza aby przywieść ludzi
do gruntownego i radykalnego upamiętania. “Ezdrasz
błogosławił Pana, wielkiego Boga, a cały lud, poniósłszy swoje
ręce odpowiedział: Amen, amen!” (Neh. 8:6).
Następnie Ezdrasz odczytał Słowo Boże wobec ludu, zaś “... cały
lud słuchając postanowień Zakonu, płakał” (Neh. 8:9). Jednak,
ujrzawszy ich pokutę, Ezdrasz zachęcił ich do radości: “Dzień
dzisiejszy jest poświęcony Panu, waszemu Bogu, nie smućcie się
i nie płaczcie (...) wszak radość z Pana jest waszą ostoją” (Neh.
8:9-10). Tak też się stało: “Rozszedł się więc cały lud, aby się
najeść i napić, i udzielić innym, i urządzić wielką radosną
uroczystość, gdyż zrozumieli słowa, które im podano” (Neh.
8:12).
Pytam was, dlaczego było tyle radości? Ponieważ jeden człowiek
był gotów podzielić z Bogiem ciążące na sercu brzemię
spowodowane grzechem ludu. Ezdrasz wiedział już, jakie były
ich przewinienia, wiedział, że zmieszali się z poganami, tolerując
ich obrzydliwości. I cóż on na to?
“Gdy usłyszałem te słowa, rozdarłem swoją szatę i płaszcz i
rwałem włosy ze swojej głowy i brody, i usiadłem przybity (...)
padłem na kolana, a wzniósłszy swoje ręce do Pana, mego Boga,
rzekłem: Boże mój! Wstydzę się i nie ośmielam się nawet
podnieść swojego oblicza do ciebie, Boże mój, gdyż nasze winy
wyrosły nam nad głowę, a nasze grzechy dosięgły aż nieba (...)
Nie godzi nam się z tego powodu stać przed twoim obliczem”
(Ezdr. 9:3,5-6,15).
Wejrzenie w głąb grzechu swego ludu wstrząsnęło nim do głębi.
Skąd jednak mógł wiedzieć, jak głęboko ta nieprawość zraniła
Boże serce? Stąd, że miał jasny obraz Bożego gniewu. Słowo
Boże było niczym młot dla jego duszy, powodując wołanie:
“Rumienię się ze wstydu przed twoim obliczem z powodu
naszych grzechów.” Nie da się doświadczyć tego rodzaju
złamania, jeśli człowiek nie został uprzednio uderzony młotem
Słowa.
To samo dotyczy dzisiaj każdego, kto prawdziwie umiłował
Jezusa. Jeżeli jesteśmy nasyceni Jego Słowem, znamy osobiście
rezultat działania tego młota: on kruszy i rozbija w nas każdy
kamień pychy i nieczystości, a nasze serce zaczyna boleć nad
tym, jak nasze grzechy zraniły Boga. “Czy moje słowo nie jest
(...) jak młot, który kruszy skałę?” (Jer. 23:29). Po tym
przychodzi prawdziwa radość.
2. Jeremiasz mówił o zaangażowaniu swego serca
do szukania Pana (zob. Jer. 30:21 KJV).
W życiu Jeremiasza odnajdujemy te same biblijne wzorce.
Człowiek ten również nastawił swoje serce na szukanie Pana i
przyszło do niego Słowo Boże. Często czytamy w tej księdze, że
“Słowo Pana doszło do Jeremiasza”.
Wielu komentatorów nazywa Jeremiasza płaczącym prorokiem i
z pewnością jest to prawda. Ale ten sam mąż ogłosił najbardziej
radosną i chwalebną ewangelię ze wszystkich, jakie zostały
zawarte w Starym Testamencie. To właśnie on przepowiedział
mającą nadejść chwałę Nowego Przymierza: “I zawrę z nimi
wieczne przymierze, że się od nich nie odwrócę i nie przestanę
im dobrze czynić” (Jer. 32:40). “I pokrzepię [nasycę –
anglojęzyczny przekład KJV] duszę kapłanów tłuszczem, a mój
lud nasyci się moim dobrem – mówi Pan” (Jer.31:14). “I
oczyszczę ich z wszelkiej ich winy” (Jer. 33:8).
Oto dobra nowina. Nowe Przymierze jest pełne miłosierdzia,
łaski, radości, pokoju i dobroci. Ale za każdym słowem
Jeremiasza kryje się jego osobiste przeżycie, które związane jest
ze złamaniem wykraczającym daleko poza ludzką wytrzymałość.
Jeremiasz napisał: “O, jak mi smutno, jak mi smutno! Wiję się z
bólu. O ściany serca mego! Moje serce jest zaniepokojone, nie
mogę milczeć, bo głos trąby słyszysz, moja duszo, zgiełk
wojenny” (Jer. 4:19) “Oby moja głowa zamieniła się w wodę, a
moje oczy w źródło łez, abym dniem i nocą mógł opłakiwać
pobitych córki mojego ludu!” (Jer. 8:23).
Jeremiasz ronił święte łzy, które nie były jego łzami. Tak
naprawdę ten prorok słyszał jak Bóg mówi o swym płaczącym i
złamanym sercu. Pan ostrzegł Jeremiasza przede wszystkim o
nadchodzącym sądzie nad Izraelem. Rzekł do niego: “Dla tych
gór udam się na płacz i na narzekanie, i dla pastwisk, które są na
puszczy, na kwilenie...” (Jer. 9:9 BG). W oryginale słowo
przetłumaczone jako kwilenie oznacza tutaj również płacz. Sam
Bóg płacze nad sądem, który ma zesłać na swój naród.
Kiedy Jeremiasz usłyszał o tym, przyjął brzemię Bożego płaczu
nad Jego ludem. Znam pobożnych ludzi, którzy także przyjęli to
brzemię. Siostra Basilea Schlink, założycielka Luterańskiej
Wspólnoty Sióstr Marii w Niemczech, była oddaną służebnicą
Chrystusa. Przez wiele lat byliśmy przyjaciółmi i wydaje mi się,
że ta pełna poświęcenia kobieta poznała bezpośrednio od Pana
brzemię płaczu Jego serca.
Często, podczas odwiedzin w ich centrum misyjnym, zastawałem
siostry płaczące w kaplicy. Trwały w żalu nad wieloma rzeczami,
między innymi nad rolą ich narodu w hitlerowskiej zagładzie
Żydów. Płakały godzinami z powodu takich występków. Z
początku nie byłem w stanie zrozumieć, dlaczego wierzący
decydują się spędzać godziny na płaczu. Jednak z czasem
zacząłem uczyć się od siostry Basilei czym jest głębia ran, które
Bóg nosi w swoim sercu z powodu naszych nieprawości. Wiele
tekstów Basilei w poruszający sposób wprowadza czytelnika w
tę głębię.
Osobiście także doświadczyłem czegoś z tego brzemienia
Bożego płaczu podczas mojej ostatniej wizyty kaznodziejskiej na
Wyspach Brytyjskich. Kiedy mówiłem o upadłym stanie
kościoła, pewien reporter zapytał mnie: “Czy nie ma pan do
powiedzenia nic dobrego na temat religii?”
Jego pytanie skłoniło mnie do refleksji nad strasznym stanem
wielu młodych ludzi w tym miejscu. Żyją na ulicach, biorą udział
w pijackich hulankach, faszerując się narkotykami do utraty
zmysłów. W międzyczasie, Kościół Anglikański “pozbawia
statusu poświęconej” jednej świątyni za drugą, co oznacza, że
zamyka drzwi domów modlitwy, które stały otworem przez
wieki.
Kiedy przemawiałem w Kaplicy Westminsterskiej, kościele
wielkiego kaznodziei E. Stanley’a Jonesa, młodzież tłoczyła się
na balkonach. Byli wygłodzeni i chcieli usłyszeć coś na temat
nadziei w Bogu. Kiedy na koniec wezwałem do wystąpienia z
miejsc, strumień ludzi popłynął w kierunku wyznaczonych do
modlitwy pomieszczeń, pośród płaczu i lamentu nad swym
zrujnowanym, pozbawionym nadziei życiem. Jedną z osób, jakie
stanęły do modlitwy była osiemnastolatka, której oczy wyrażały
zupełną pustkę. Wyznała mi: “Panie Wilkerson, nie potrafię
płakać. Kościół odebrał mi wiarę. Nic już teraz nie czuję.”
Zarówno w tej scenie jak i wielu podobnych, owładnęło mną
złamanie wykraczające poza granice mojego własnego
bolejącego serca. Był to płacz Bożego serca, który mi mówił:
“Dawidzie, jeśli kiedykolwiek potrzebowałem proroków, którzy
ubolewaliby nad Moim domem, to właśnie tu i teraz.”
Co się zatem dzieje, jeśli dzielimy z Bogiem brzemię Jego
płaczu? Pan dzieli się wtedy z nami swymi myślami i zamysłami.
Jeremiasz dał temu świadectwo, kiedy otrzymał duchowe
poznanie dotyczące jego czasów i dzięki temu mógł zobaczyć, co
nadchodzi. “Gdyż Pan Zastępów, który cię zasadził, postanowił
zesłać na ciebie nieszczęście (...). Pan objawił mi to i
dowiedziałem się; wtedy ukazałeś mi ich uczynki” (Jer. 11:17-
18).
Każdy złamany na duchu i przeniknięty Słowem Bożym święty
otrzyma poznanie swoich czasów. Faktem jest, że wielu
wierzących nie było zaskoczonych atakami z 11-stego września
2001 r. Już na kilka miesięcy przed tym nieszczęściem, kościół
Times Square Church prowadził wstawiennicze spotkania
modlitewne, w czasie których niejednokrotnie wybuchał płacz,
choć nie było nam wiadome, skąd nadejdzie sąd. Otrzymaliśmy
jednak poznanie, że takowy nadchodzi. Tak samo wierzę, że
każdy pobożny posługujący, który zna płaczące serce Boże,
również otrzymał świadomość zbliżającego się sądu.
3. Daniel był człowiekiem innego gatunku,
który zwrócił swoje oblicze na Pana.
Daniel był kolejnym “człowiekiem innego gatunku”, który
mówił o osobistym złamaniu: “I zwróciłem swoje oblicze na
Pana, Boga, aby się modlić, błagać, w poście, we włosienicy i
popiele. Modliłem się więc do Pana, mojego Boga,
wyznawałem...” (Dan. 9:3-4). Konsekwencją tego był fakt, iż
Daniel miał zdolność rozpoznawania znaków czasu – ponieważ
mąż ten znał serca Boga. “...ja Danijel zrozumiałem z ksiąg
liczbę lat, o których było słowo Pańskie do Jeremijasza
proroka...” (Dan. 9:2 BG). Co więcej, to właśnie Daniel objaśnił
wizję kamienia staczającego się z góry i miażdżącego wszystkie
królestwa ziemi.
W jaki sposób Daniel wszedł na tę drogę złamania, poznania i
zdolności rozsądzania? Zaczęło się od badania Słowa Bożego.
Daniel pozwolił, aby Pismo ogarnęło go całkowicie. Często też je
cytował w obszernych fragmentach, ponieważ przechowywał je
w swoim sercu: “Jak napisano w zakonie Mojżesza...” (Dan.
9:13).
W 10 rozdziale ten pobożny prorok otrzymał wizję Jezusa. “A
gdy podniosłem oczy (...) oto był mąż, ubrany w szatę lnianą, a
biodra miał przepasane pasem ze złota z Ufas (...) oblicze jego
jaśniało jak błyskawica, a oczy jego jak pochodnie płonące (...) a
dźwięk jego głosu był potężny jak wrzawa mnóstwa ludu” (Dan.
10:5-6).
W czasie trwania tej wizji z Danielem byli też inni, a byli to na
pewno wierzący, ponieważ Daniel będąc w niewoli wyznaczył
sobie pewien standard, który polegał na nie przestawaniu z
nikczemnymi. Jednak ci inni wierzący, którzy z nim byli, z
pewnością nie należeli do “ludzi innego gatunku”, jak Daniel.
Dlatego w chwili pojawienia się wizji po prostu pouciekali.
“Tylko ja, Daniel, widziałem to zjawisko, a mężowie, którzy byli
ze mną nie widzieli tego zjawiska; lecz padł na nich wielki
strach, tak że pouciekali i poukrywali się” (Dan. 10:7).
Święta Boża obecność spowodowała u tych ludzi paniczną
ucieczkę, a wiemy, że tylko serca pełne ukrytego grzechu mogą
spowodować taki strach przed obecnością Pana.
To prowadzi mnie do podsumowania tematu bycia człowiekiem
“innego gatunku”. Wiele ostatnio myślałem o dniu, gdy staniemy
przed Panem na sądzie. W tym dniu staniemy przed Jezusem,
zarówno człowiekiem jak i Bogiem. Podobnie jak my, On
chodził po ziemi, rozmawiał z innymi, doznawał wszelkich
ludzkich uczuć. Otóż, kiedy tylko znajdziemy się przed Nim,
natychmiast dojrzymy w Jego oczach albo błysk zadowolenia,
albo cień zawodu.
Myślę o słowach, które Samuel skierował do Saula: “Popełniłeś
głupstwo! Gdybyś był dochował przykazania Pana, Boga twego,
które On ci nadał, Pan byłby utwierdził królestwo twoje nad
Izraelem na wieki. Lecz teraz królestwo twoje nie utrzyma się.
Pan wyszukał sobie męża według swego serca...” (I Sam. 13:13-
14).
Saul też tam będzie, wraz z nami wszystkimi. Zastanawiam się,
co Pan mu wtedy powie. Może coś w tym stylu:
“Saulu, pozwól, że ukażę ci plan, jaki miałem dla ciebie. Mogłeś
być łagodnym ojcem dla Dawida. Naród, którym władałeś, mógł
trwać w pokorze na kolanach przede Mną. Mogłeś zdobyć u
sąsiednich ludów szacunek dla swojego kraju, zaś Mój lud mógł
się pławić w rzece pokoju. Obdarzyłbym cię godnością i
imieniem, na którym odciśnięte byłoby imię Boga.
Ale stało się inaczej. Zniweczyłeś Moje plany względem siebie
samego, ponieważ nie potraktowałeś poważnie Moich słów.
Zamiast tego dopuściłeś do siebie zazdrość, gorycz i
nieprzebaczenie, które ograbiły cię ze wszystkiego. Spójrz, co
straciłeś Saulu.”
Przeraża mnie myśl, że Jezus mógłby skierować do mnie takie
słowa: “Dawidzie, spójrz co mogło się wydarzyć. Oto obfitość
Bożych błogosławieństw, które utraciłeś, gdyż byłeś pyszny.
Twoja służba byłą zaledwie przedsmakiem tego, co
zaplanowałem. Tak, przebaczyłem ci i odkupiłem cię, ale żyłeś
daleko poniżej tego, czego dla ciebie pragnąłem.”
Drogi święty, żyjemy w czasach na krawędzi życia i śmierci. Jest
to moment wyboru pomiędzy ścieżką duchowego życia i
posłuszeństwa lub ścieżką duchowej śmierci i hipokryzji.
Rozważ słowa Mojżesza: “Biorę dziś przeciwko wam na
świadków niebo i ziemię. Położyłem dziś przed tobą życie i
śmierć, błogosławieństwo i przekleństwo. Wybierz przeto życie,
abyś żył, ty i twoje potomstwo” (V Mojż. 30:19).
Przynaglam cię, byś od dziś nastawił swe serce na szukanie Boga
– z całą gorliwością i determinacją. Następnie zwróć się do Jego
Słowa z ciągle wzrastającą miłością i pragnieniem. Módl się,
poszcząc, o takie złamanie, które sprawi, że poniesiesz brzemię
Pana. Wreszcie, wyznaj i odrzuć wszystko, co powstrzymuje
Ducha Świętego od otworzenia nad tobą nieba i wylania Jego
błogosławieństwa. Ścieżka “ludzi innego gatunku” jest otwarta
dla każdego. Czy wejdziesz na nią?

Brak komentarzy: