poniedziałek, 10 listopada 2014

Objawianie Jezusa
(A Manifestation of Jesus)
David Wilkerson
15 kwietnia 2002
__________
“Nie upadamy na duchu… [ale objawieniem – BG] prawdy
polecamy siebie samych sumieniu wszystkich ludzi przed
Bogiem” (2 Kor 4,1-2). Apostoł Paweł stwierdza, że jesteśmy
powołani do bycia objawieniem prawdy. Oczywiście wiemy, że
tą prawdą jest Jezus. Co zatem Paweł ma na myśli mówiąc, że
mamy objawiać Jezusa?
Paweł mówi tutaj o wyrażaniu w widzialny sposób. Objawianie
jest “zajaśnieniem”, które sprawia, że coś staje się jasne i
zrozumiałe. Krótko mówiąc, Paweł stwierdza, że naszym
powołaniem jest sprawiać, iż Jezus będzie znany i rozumiany
przez wszystkich ludzi. W życiu każdego z nas powinny jaśnieć
prawdziwa natura Chrystusa oraz podobieństwo do Niego.
Paweł jeszcze bardziej rozwija myśl o objawianiu Chrystusa.
Mówi, że w zasadzie jesteśmy listem Boga do tego świata: “Wy
jesteście listem naszym, napisanym w sercach naszych, znanym i
czytanym przez wszystkich ludzi... listem Chrystusowym...
napisanym nie atramentem, ale Duchem Boga żywego, nie na
tablicach kamiennych, lecz na tablicach serc ludzkich” (2 Kor
3,2-3). Nasze życie jest listem napisanym przez Ducha Świętego
i wysłanym do zgubionego świata, stale czytanym przez ludzi
naokoło nas.
Faktem jest, że Bóg wiedział, iż nikczemnicy nie będą czytać
Jego spisanego Słowa ani go rozumieć. Cielesny umysł po prostu
nie jest w stanie pojąć rzeczy duchowych – uważa je za
głupstwo. Zamiast tego Bóg posłał osobiste listy do
nienawróconej ludzkości. Ale nie są one napisane za pomocą
atramentu ani oprawione w skórę. Są Pismem, które żyje, chodzi
i oddycha. Ucieleśniają ewangelię Chrystusa, która jest “mocą
Bożą ku zbawieniu każdego, kto wierzy” (Rz 1,16).
Prawdziwym powodem, dla którego Bóg zesłał Ducha Świętego
jest objawianie światu Jezusa. Duch nieustannie mówi o
Chrystusie, czyniąc Go w pełni poznawalnym dla ludzkiego
umysłu. Objawia Go na wiele sposobów. Ale Bóg zechciał, aby
grzesznicy poznali Jego Syna w najbardziej efektywny sposób:
przez objawianie Go w listach z krwi i kości, żyjących
przesłaniach, które każdy może przeczytać.
W jaki sposób stajemy się Bożymi listami dla świata? Dzieje się
to jedynie poprzez pracę Ducha. W chwili, gdy zostajemy
zbawieni, Duch Święty odbija w nas obraz samego Jezusa i
nieustannie kształtuje w nas ten wizerunek. Misją Ducha jest
ukształtowanie w nas obrazu Chrystusa, który będzie tak wierny i
dokładny, że przeszyje ludzkie sumienia.
Duch Święty dokonuje tego, ogarniając nasze odkupione serca i
poddane ciała oraz nieustannie przyciągając nas w obecność
Jezusa. W obecności naszego Pana jesteśmy przemieniani.
Jesteśmy nakłaniani do życia w świętości, prowadzenia świętych
rozmów, postępowania w sposób nacechowany świętością. Kiedy
spędzamy z Nim więcej czasu, Jego obraz w nas staje się coraz
bardziej utwierdzony. Nasze życie zaczyna być tak potężnym
objawieniem Jezusa, że ludzie wokół nas są dotknięci i
poruszeni.
Jakże niezwykłe słowo napisał nam tu Paweł. Mówi, że jest
możliwe, abyśmy stali się tak jaśniejącym światłem Chrystusa,
że dosłownie będziemy oddziaływać na sumienie ludzi.
“[Objawieniem – BG] prawdy polecamy siebie samych sumieniu
wszystkich ludzi przed Bogiem” (2 Kor 4,2). Dzięki osobie
Ducha Świętego mamy stawać się tak bardzo podobni do Jezusa,
tak bardzo odzwierciedlać Jego czystość, że inni nie będą w
stanie odeprzeć przekonania o grzechu. Obraz Chrystusa w nas
przebija każdy mur, jaki wznieśli – każdego bałwana, wszelki
grzech i zło – i porusza ich sumienia.
Paweł nie mówi tutaj o głoszeniu i świadczeniu. Nic nie
wspomina o rozdawaniu religijnych traktatów ani o zwoływaniu
spotkań przebudzeniowych. Takie ewangelizacyjne wysiłki są
oczywiście ważne. Ale żadne z tych narzędzi nie jest w stanie
samo w sobie poruszyć napiętnowanego sumienia nikczemnego
grzesznika. Wykorzystanie ich w ewangelizacji może wcale nie
zaowocować przeszywającym objawianiem Chrystusa.
Rozważmy słowa Jezusa dotyczące tego zagadnienia. Pan mówi
nam, że jest możliwe branie udziału w cudownych
manifestacjach, które wcale nie są prawdziwymi objawieniami
Jego samego: “W owym dniu wielu mi powie: Panie, Panie, czyż
nie prorokowaliśmy w imieniu twoim i w imieniu twoim nie
wypędzaliśmy demonów, i w imieniu twoim nie czyniliśmy
wielu cudów? A wtedy im powiem: Nigdy was nie znałem. Idźcie
precz ode mnie wy, którzy czynicie bezprawie” (Mt 7,22-23).
To dowodzi, że w czasach Jezusa lud widywał wielkie
manifestacje: ludzie wyganiali demony, uzdrawiali chorych,
dokonywali cudów, a całe tłumy spieszyły, by być świadkami
tego. Ale nawet takie manifestacje nie zawsze poruszały
sumienia tych ludzi. Dlaczego? Ci, którzy ich dokonywali nie
zawsze nosili na sobie podobieństwo Jezusa. Dlatego nie mogli
“polecić samych siebie” najgłębszym potrzebom, które owe
tłumy nosiły w swych sercach. Manifestacje, jakie sprowadzali ci
ludzie, nie pochodziły od Chrystusa – były to cielesne znaki i
cuda.
Możesz zapytać: “Czy sugerujesz, że Bóg nie może poruszyć
sumień niezbawionych przez głoszenie kazań i ewangelizację?”.
Oczywiście nie to mam na myśli. Nasz Bóg może poruszyć kogo
chce i jak chce. Ale robi to pod jednym warunkiem: że poprzez
życie ludzi, którzy głoszą Jego ewangelię, objawia się prawda.
Ktoś może być elokwentnym mówcą albo najbardziej
obeznanym ze Słowem kaznodzieją na Ziemi. Ale nie zda się to
na nic, jeżeli nie ma zażyłej społeczności z Jezusem. Jeżeli
obecność Chrystusa nie przemienia nas na Jego podobieństwo,
jesteśmy tylko dźwięczącym cymbałem.
W całej Ameryce chrześcijanie modlą się o przebudzenie. Wielu
oczekuje, że Duch Święty zstąpi na ich sąsiedztwa i sprawi, że
nawrócą się tłumy ludzi. Chcą widzieć jak Bóg porywa
grzeszników do ich kościołów i zapełnia wszystkie miejsca. Ale
taka modlitwa może być formą poddania się. Często gdy
przebudzenie nie przychodzi, ludzie stwierdzają: “To nie nasza
wina. Modliliśmy się i pościliśmy. Rozdaliśmy w całej okolicy
wiele zaproszeń. Ale Bóg nie uznał za stosowne zesłać
przebudzenia. To jest Jego problem, nie nasz”, zrzucając
odpowiedzialność całkowicie na Pana.
Wierzę, że Bóg odpowiada: “O, nie. Tak nie będziemy się bawić.
Poniesiecie osobistą odpowiedzialność za wasze świadectwo o
Mnie. Chcę, aby każdy członek Mojego ciała był jaśniejącym
objawieniem się Mego Syna. Jesteście odpowiedzialni za to, w
jaki sposób przedstawiacie Mnie swoim rodzinom, przyjaciołom,
sąsiadom i współpracownikom”.
Krótko mówiąc, przebudzenie zaczyna się, kiedy ludzie wokół
ciebie widzą w tobie Jezusa. Właśnie tego szuka Bóg. Możesz
godzinami modlić się o przebudzenie w Kościele, ale
równocześnie pozwalać na to, że będą cię zdradzać twoje
codzienne myśli, postępowanie i rozmowy. Jeżeli zawodzisz w
tym, by w pełni objawiać Jezusa, wszystko inne jest na próżno.
W jaki sposób objawiać Jezusa tak,
że sumienia niezbawionych
zostają poruszone?
W jaki sposób możemy jaśnieć coraz intensywniej, stając się
manifestacją prawdy? W jaki sposób nasze życie może stać się
tak wyraźnym obrazem Jezusa, że u innych pojawi się owoc w
postaci przekonania i łaknienia Boga?
Klucz odnajdziemy w 44 rozdziale Księgi Ezechiela. Kiedy
Ezechiel proroczo spogląda na dni ostateczne, dostrzega dwa
rodzaje kapłaństwa, jakie istnieją w Kościele. Jeden z nich
obrazuje prawe kapłaństwo Sadokowe. Sadok był pobożnym
posługującym, który służył Izraelowi za panowania Dawida.
Pozostawał wierny Dawidowi zarówno w złych, jak i dobrych
czasach. Prawe życie Sadoka było wzorem dla innych kapłanów.
Nauczam o kapłaństwie Sadokowym od niemal dwudziestu lat.
Innym rodzajem kapłaństwa, które dostrzegł Ezechiel w dniach
ostatecznych, było kapłaństwo Helego. Heli był niewiernym
kapłanem, który pozwolił na to, by zepsucie weszło do domu
Bożego. Przymykał oko na grzech, był nieposłuszny Słowu
Bożemu i leniwy, jeżeli chodzi o świętość. Posługa pod jego
zwierzchnictwem była zepsuta przez zmysłowość i miłość do
świata. Styl życia tych kapłanów sprawiał, że nikczemnicy
brzydzili się Bożymi sprawami i wyszydzali prawdziwe
uwielbienie. Pan nazwał to zepsute kapłaństwo tak: “Lewici,
którzy oddalili się ode mnie, błądząc za swoimi bałwanami z dala
ode mnie, gdy Izrael odstąpił ode mnie...” (Ez 44,10).
Kapłaństwo Helego reprezentuje idących na kompromis
chrześcijan w dniach ostatecznych, którzy nie mają mocy, by
poruszyć ludzkie sumienia. Ich styl życia sprawia, że
nikczemnicy odwracają się od Pana: “...byli domowi
Izraelskiemu przyczyną upadku w nieprawość...” (Ez 44,12 BG).
Ci kierowani ciałem wierzący chodzą do kościoła i mienią się
naśladowcami Chrystusa. Wierzą nawet, że są częścią świętego
kapłaństwa. Ale ich rozmowy i rozwiązły styl życia są
obrzydliwe w Bożych oczach.
Tacy ludzie są nieczystym objawieniem tego, kim jest Jezus.
Grzesznicy mówią o nich: “Ta osoba nazywa siebie
chrześcijaninem. Ale za każdym razem, gdy z nią przebywam,
opowiada jakieś świńskie historyjki. Zawsze chce rozmawiać o
pełnych brudu i przemocy filmach, które oglądała. Jak ona może
być prawdziwym chrześcijaninem? W niczym nie przypomina
Jezusa”.
Pamiętajcie, że Jezus nazywa nas “rodem królewskim, kapłanami
Boga i Ojca swojego” (Obj 1,6). Także apostoł Piotr przypomina
nam: “...jesteście rodem wybranym, królewskim kapłaństwem...”
(1 P 2,9), “wy również... jesteście budowani jako duchowa
świątynia, by stanowić święte kapłaństwo...” (1 P 2,5 BT).
Pytam, które kapłaństwo opisuje twoje życie: pobożne
kapłaństwo Sadokowe czy pełne zepsucia kapłaństwo Helego?
Te dwie posługi reprezentują dwa rodzaje objawiania Jezusa i
przedstawiają Go światu na dwa diametralnie różne sposoby.
Paweł ostrzegał, że są dwie różne ewangelie: Chrystusowa oraz
“inna ewangelia”. Powiedział, że ci, którzy objawiają ową “inną
ewangelię”, zostali omamieni. Gdzieś po drodze odwrócili się od
prawdy. Być może przylgnęli do jakiegoś bałwana albo trwali w
ukrytym grzechu, a teraz ich życie w kompromisie sprawia, że
ludzie odrzucają ich świadectwo.
Połowiczne objawianie Jezusa w domu
przynosi owoc w postaci biernego serca u dzieci.
To smutne, ale prawdziwe: wielu chrześcijan posyła swoje dzieci
prosto do piekła. Tata ma być w domu kapłanem. Mama także
należy do Bożego królewskiego kapłaństwa. A zatem, które z
tych dwu kapłaństw objawiasz w swoim życiu: Sadokowe czy
Helego?
Przez lata byłem ewangelistą podróżującym po kraju i
posługującym tysiącom młodych ludzi. W tym czasie
rozmawiałem z wieloma zakłopotanymi nastolatkami z
chrześcijańskich domów. Te dzieciaki zostały całkowicie zrażone
do Kościoła. Nie chciały mieć nic wspólnego z religią swych
rodziców. Opowiadały o złośliwych walkach pomiędzy mamą i
tatą, rażącej hipokryzji, obrzydliwych plotkach, ukrytych
grzechach. Słyszały nieustanne zrzędzenie i narzekanie na ich
pastora, członków Kościoła, przyjaciół rodziny.
Zwykle w takich przypadkach ojciec działał aktywnie w
Kościele. Ludzie postrzegali go jako osobę oddaną Jezusowi i
pełną Jego obecności. Ale jego dzieci wiedziały, jak odczytać
jego życie i postrzegały go takim, jakim był naprawdę: jako
obłudnika. Źle odnosił się do ich matki, używając obelżywego
języka, miał jakiś tajny schowek z pismami pornograficznymi
albo przyłapano go na oglądaniu plugawych filmów na wideo.
Taki tatuś służy w szeregach kapłaństwa Helego. Nie ma żadnego
duchowego autorytetu, co sprawia, że nie darzy się go
poważaniem. Może pouczać swe dzieci albo je straszyć,
ewentualnie próbować wymusić na nich posłuszeństwo. Ale
tylko marnuje swe siły. To wszystko jest na próżno.
Ilustrację tego widzimy w życiu Helego. Heli miał dwóch synów,
Chofniego i Pinechasa, którzy także służyli jako kapłani. Bóg
nazwał tych mężów “synami Beliala” (zob. 1 Sm 2,12 BT),
inaczej mówiąc: dziećmi diabła. Mieli czelność uprawiać
wszeteczeństwo z kobietami u drzwi świątyni. Sprowadzali
nawet do domu Bożego prostytutki. Mimo to Heli nigdy nie
rozprawił się ze swoimi synami w kwestii ich grzechu. Nigdy nie
powiedział im nic poza pustymi słowami ostrzeżenia. Przecież
było mu dobrze wiadome, że wszystko, co by powiedział, i tak
będzie na próżno z powodu jego własnej duchowej gnuśności.
Alkoholikami jest dzisiaj więcej młodych chrześcijan niż
kiedykolwiek wcześniej. Niektórzy rodzice przyprowadzali do
mnie swoje nastoletnie dzieci, szukając pomocy. Nazbyt często,
kiedy rozmawiam na osobności z tymi dzieciakami, śmieją się z
troski swych rodziców o to, że piją. “Mama z tatą zawsze mieli
schowek z winem” – mówią. “Najpierw piją, a potem modlą się.
Narazili mnie na to wszystko. Wcale nie zacząłem pić dlatego, że
rówieśnicy wywierali na mnie presję. Stałem się alkoholikiem w
domu”. Inni mówią: “Tata stale wypomina mi, że palę trawkę.
Ale on cały czas pije, a przecież to jakby trawka w płynie”.
Bardziej tragiczne jest to, że widzę bierność tych dzieciaków
względem Jezusa. Kiedy Duch porusza się podczas nabożeństw
w Kościele, one siedzą niewzruszone. Kazanie może być
przekonujące, ale ci młodzi ludzie pozostają nieporuszeni.
Zmuszony jestem wtedy do zastanowienia się: co ich
zatwardziło? Jak do tego doszło, że stracili zainteresowanie
sprawami Bożymi aż do takiego stopnia? Nie są to przecież
dogłębnie zepsute dzieciaki ani osoby nienawidzące Boga. W
rzeczywistości wielu z nich jest dobrodusznych i chętnych, by
dawać z siebie. Ale smutne jest to, że ich życie jest kompletną
duchową pustką. Mogę jedynie wnioskować, że nie widzieli
prawdziwego objawienia Jezusa w domu.
Kapłaństwo Helego posługuje ludziom
“przed ich bałwanami” (Ez 44,12).
Ezechiel podaje, że kapłani w posłudze Helego dopuścili do
skażenia domu Bożego (zob. Ez 44,7). “Cudzoziemcy,
nieobrzezani na sercu” sprowadzili do świątyni ohydne bałwany,
a kapłani “służyli [ludowi] przed ich bałwanami” (Ez 44,12). To
oznacza, że pastorzy aprobowali bałwochwalstwo tego ludu. W
zasadzie ci kapłani sprawiali, że lud Boży mógł grzeszyć bez
żadnych przeszkód.
Kwestia “posługiwania przed bałwanami” powinna poruszyć
każdego chrześcijanina. Nasze domy mają być świątyniami,
gdzie wywyższany jest Pan. Żaden bałwan ani żadna ohyda nie
powinna się w nich znajdować: “Nie przynoś tej obrzydliwości
do twego domu, bo zostaniesz obłożony klątwą tak, jak ona.
Będziesz się tym brzydził i czuł do tego wstręt, gdyż jest to
obłożone klątwą” (5 Mż 7,26).
Bóg skierował do mnie ten fragment, kiedy wiele lat temu
rozkazał mi pozbyć się telewizora. Duch Święty objawił, że
jeżeli chcę doświadczać pełni Chrystusa i nadal przemawiać
proroczo, muszę strącić tego bałwana. Gdybym sam lgnął do
czegoś obrzydliwego, to przede wszystkim nie mógłbym
posługiwać nawet własnej rodzinie. Właśnie wtedy zdałem sobie
sprawę, że telewizja stanie się potężną bronią wroga. Diabeł
użyje jej, aby zaciemnić światło Ducha Bożego w sercach i
umysłach całych mas chrześcijan.
Miało to oczywiście miejsce jeszcze wtedy, kiedy telewizja była
bardzo ułożona w porównaniu z tym, co ma miejsce dzisiaj.
Najbardziej popularne programy nazywały się: “Kocham Lucy”,
“Nowożeńcy” oraz “Show Andiego Griffitha”. Słowo “seks” nie
mogło być nawet wspomniane. Ówcześni telewidzowie nie byli
w stanie w najmniejszym stopniu wyobrazić sobie, jaka będzie
treść współczesnych programów: rażąca nagość, krwawa
przemoc, seks bez żadnych ograniczeń, gloryfikowanie
cudzołóstwa i homoseksualizmu, wyśmiewanie się z
ewangelicznych chrześcijan.
Teraz chcę poruszyć równie ważną kwestię: czy pokój twego
dziecka jest jaskinią nieprawości? Czy jego półki są pełne
zmysłowych nagrań i teledysków z rapem? Czy wiesz, jaki
rodzaj muzyki pobiera z sieci za pomocą swojego komputera?
Czy jesteś pewien, że nie przegląda pornograficznych stron
internetowych albo nie rozmawia z jakimiś zboczeńcami na
czacie internetowym?
Być może twoje dziecko przychodzi do twego salonu i ogląda w
telewizji kablowej plugastwo “tylko dla dorosłych”. Mówisz
sobie: “Mamy kablówkę tylko ze względu na kanał Discovery
oraz wiadomości na kanale CNN”. Ale jeżeli nie sprawdzasz,
czym karmią się twoje dzieci, nie objawiasz im Chrystusa.
Ostatnie doniesienie jednej z agencji rządowych zaleca, aby
rodzice przenieśli komputer swego dziecka do salonu. Zmniejszy
to ryzyko nawiązania kontaktu z pedofilem. Nie jest to rada
jakiegoś kaznodziei, ale rządu.
Nie zrozum mnie źle: nie chodzi tutaj o usunięcie się ze
społeczeństwa. Zaprawdę, chodzi o coś wręcz przeciwnego: aby
być objawieniem prawdy Jezusa w każdej dziedzinie życia. Nasz
Bóg chce, abyśmy stali się żywymi, oddychającymi Bibliami dla
tego świata. Jak więc możemy zasiadać w kinach i upajać się
widowiskami, które gloryfikują przemoc – grzech, którego Bóg
nienawidzi? Jak możemy znosić rażące przeklinanie imienia
naszego Zbawiciela? Jak możemy biernie siedzieć, kiedy
zmysłowe, uwodzicielskie obrazy paradują nam przed oczami?
Jak chrześcijanin może wierzyć, że po tym, jak zasiadał w gronie
szyderców, odejdzie z czystym sercem jaśniejąc jako objawienie
Chrystusa?
To nie jest legalizm. To bycie objawieniem Chrystusa oraz
unikanie postawy Helego, który był pobłażliwy dla grzechu. Bóg
powiedział o tym kapłaństwie: “Nie będą się zbliżać do mnie...
ani dotykać się żadnych moich rzeczy świętych [w miejscu
najświętszym – anglojęzyczny przekład KJV]” (Ez 44,13).
Ezechiel prorokował o kapłaństwie Sadokowym
w obecnych dniach ostatecznych.
“Lecz kapłani lewiccy, synowie Sadoka, którzy pełnili służbę w
mojej świątyni, gdy synowie izraelscy odstąpili ode Mnie, mogą
zbliżać się do Mnie, aby Mi służyć... Oni będą wchodzić do
Mojej świątyni... i będą pilnować służby dla Mnie” (Ez 44,15-
16). Podsumowując, Bóg mówi: “W dniach ostatecznych
wzbudzę posługę Sadokową, utworzoną ze sług według Mojego
serca, którzy – w przeciwieństwie do kapłaństwa Helego – będą
zbliżać się do Mnie i będą Mi posługiwać”.
Paweł pisze: “Mając tę służbę [objawiania Chrystusa]...
wyrzekliśmy się tego, co ludzie wstydliwie ukrywają, i nie
postępujemy przebiegle ani nie fałszujemy Słowa Bożego, ale...
[jesteśmy objawieniem] prawdy...” (2 Kor 4,1-2). Paweł mówi,
że objawianie Chrystusa pociąga za sobą wyrzeczenie się
wszelkiej skrytej nieuczciwości i grzechu. Krótko mówiąc, o tym
samym wspominało proroctwo Ezechiela: Boży posługujący
Sadokowi odrzucą drogi Helego, wyrzekną się wszystkich
bałwanów, zwrócą się do Boga z odnowioną pasją, będą coraz
bardziej oddzieleni dla Pana i zdeterminowani, aby
odzwierciedlać Jego chwałę.
Być może zastanawiasz się: skąd kapłani Sadokowi czerpią moc,
by tego dokonać? W jaki sposób uzyskują zdolność do
całkowitego pozbycia się ze swego życia wszelkich
obrzydliwości, podczas gdy kapłani Helego do woli upajają się
trucizną? Co musi się stać z tymi prawdziwymi sługami i co
sprawi, że będą lgnąć do Jezusa w obliczu takiego kompromisu?
Prosto rzecz ujmując, kapłani Sadokowi są przemieniani i
przyoblekani mocą przez zamykanie się w komorze modlitewnej
z Chrystusem. Spędzają wartościowy czas w Jego obecności. W
rezultacie odnajdują swoje powołanie: zbliżać się do Jezusa i
posługiwać Mu w Jego obecności. W jaki sposób służą Panu?
Kiedy Ezechiel mówi o służeniu używa słowa “szarat” (zob. Ez
44,15-16). Oznacza ono czekać lub służyć i uwielbiać. Krótko
mówiąc, jest tu mowa o wiernym oddaniu.
Czytałem ostatnio o takim oddaniu w “New York Times”.
Wysłano reportera do nowo otwartej hinduskiej świątyni w
Pomonie, w stanie Nowy Jork. Zbudowano ją dla boga Wisznu,
czczonego przez wielu imigrantów z Azji. Dziennikarz opisał
hinduskiego kapłana posługującego temu bogu. Najpierw wszedł
on do wewnętrznego sanktuarium, czy też miejsca świętego.
Potem godzinami klęczał przed granitowym posągiem Wisznu.
Ten bożek jest złożony w uściskach pięciogłowej kobry, gdzie
chroni się za spłaszczonymi fałdami skóry, gotowej do ataku
kobry. Dziennikarz napisał: “Kapłan wyszedł z miejsca świętego
po wielu godzinach, wycieńczony i w błogim stanie, jak jakiś
zwycięski wojownik. Był pokryty potem, a pod pachą niósł
wianek ze zwiędniętych kwiatów”.
Często zastanawiam się czy Bóg nie staje się zazdrosny o taki
rodzaj oddania. Kiedy kapłani innych religii posługują martwym
bożkom, całe masy ludu Bożego zajęte są sprawami tego świata.
Będąc zagonionymi, oddajemy Mu tylko skrawki naszego czasu,
kiedy zbywa nam kilka chwil.
Synowie Sadoka podchodzą do Bożego stołu,
aby usługiwać Panu.
“Będą stać przede Mną, aby Mi ofiarować tłuszcz i krew – mówi
Wszechmocny Pan” (Ez 44,15). Zwróć uwagę na dwie rzeczy, o
których wspomina Ezechiel: tłuszcz i krew.
1. Tłuszcz oznacza najlepszą część ofiary. Odnosi się to do ofiary
ze zwierzęcia, składanej przez kapłanów: “A kapłan spali je na
ołtarzu jako pokarm ofiary ogniowej, jako woń przyjemną.
Wszystek tłuszcz należy do Pana. Ustawą wieczystą dla pokoleń
waszych, we wszystkich siedzibach waszych będzie to, że
żadnego tłuszczu i żadnej krwi spożywać nie będziecie” (3 Mż
3,16-17). Tłuszcz uważano za najwyborniejszą część zwierzęcia
ofiarnego. Bóg przemawiał do swego ludu: “Chcę, abyście
przynosili Mi to, co macie najlepszego do zaoferowania”.
Dzisiaj naszą ofiarą jest uwielbienie i oddanie Panu. Bóg mówi
nam, tak jak powiedział Izraelowi: “Chcę tego, co najlepsze w
waszym życiu. Nie chcę, żebyście oddawali Mi jedynie ten czas,
kiedy już jesteście zmęczeni i wyczerpani. Chcę waszego
uwielbienia i posługi, gdy wasz umysł i ciało są w najlepszej
kondycji. Chcę tego, co najlepsze we wszystkim, co macie Mi do
zaoferowania”.
Krótko mówiąc, usługujemy Panu za każdym razem, kiedy
stawiamy Go na pierwszym miejscu. Służymy Mu zawsze, gdy
odchodzimy od różnych zajęć, pragnień i trosk, aby być z Nim...
gdy odstawiamy wszystkie ważne sprawy i wymykamy się, aby
Go wielbić... gdy wyzbywamy się wszelkich myśli po to, by
rozmyślać tylko o Nim. Na tym polega przynoszenie Bogu
“tłuszczu”, najlepszej części nas samych, który Biblia nazywa
nawet “chlebem Bożym”. Innymi słowy, karmimy Pana wtedy,
gdy czynimy Go ważniejszym niż wszystko inne.
2. Krew, o której mówi Ezechiel, reprezentuje życie, które jest
poddane Bogu. Oznacza całkowite poświęcenie, oddanie całego
naszego życia. Podsumowując, posługujemy Panu za każdym
razem, gdy opieramy się na mocy krwi Chrystusowej. Mamy tak
robić w każdej sytuacji i w każdym kryzysie. Widzisz, używanie
krwi Jezusa nie jest tylko jednorazowym doświadczeniem. Jest
codzienną potrzebą. Mamy wzywać mocy Jego krwi za każdym
razem, kiedy potrzebujemy uzdrowienia, pokoju umysłu,
oczyszczenia z grzechu. W każdej sytuacji mamy stać
niewzruszenie na fundamencie obietnic, jakie Bóg nam dał
poprzez przelaną krew swego Syna. Jako oczyszczeni, odkupieni
i nieporuszeni mamy stać na fundamencie praw, jakie pozyskane
zostały dla nas przez krew.
Pan nazywa ofiary z krwi i tłuszczu “przyjemną wonią” (3 Mż
3,16), oznaczającą słodki smak w Jego ustach. Pan może
skosztować tej przyjemnej woni zawsze, gdy oddajemy Jezusowi
“tłuszcz” i “krew” naszego życia: składając nasze ciało jako
żywą ofiarę i polegając na krwi Chrystusa jako na naszym
zwycięstwie. Wtedy karmimy Boga tym, co dla Niego jest
słodyczą.
Tylko wtedy, gdy będziemy czynić te rzeczy, możemy w pełni
objawiać Jezusa. Jedynie wtedy nasze życie będzie wypełnione
mocą Ducha Świętego, poruszającą sumienie wszystkich wokół
nas.

Brak komentarzy: