poniedziałek, 10 listopada 2014

Pan będzie walczył za ciebie
(The Lord Will Fight For You)
David Wilkerson
5 stycznia 2004
__________
Cała V Księga Mojżeszowa składa się z jednej mowy
wygłoszonej przez Mojżesza tuż przed śmiercią. Ta mowa była
przeglądem czterdziestu lat wędrówki Izraela po pustyni, zaś
Mojżesz wygłosił ją do nowego pokolenia Izraelitów.
W tym czasie lud obozował w Kadesz-Barnea, istotnym miejscu
w ich historii; było to na granicy z Kanaanem, Ziemią Obiecaną.
Było to w tym samym miejscu, gdzie ich ojcowie stali trzydzieści
osiem lat wcześniej. Było to również miejsce, w którym Bóg
powstrzymał poprzednie pokolenie od wejścia do Ziemi
Obiecanej. Pan odesłał ich z powrotem na pustynię, aby błąkali
się aż do wymarcia całego pokolenia, z wyjątkiem Jozuego i
Kaleba.
Oto teraz Mojżesz przypomina temu nowemu pokoleniu historię
pokolenia ich ojców, ponieważ pragnie, aby wszyscy dokładnie
wiedzieli, dlaczego ich poprzednicy musieli wymrzeć jako
pogrążeni w rozpaczy buntownicy w Bożych oczach. Mojżesz w
licznych apelach nalegał, aby uczyli się na tragicznych błędach
swoich rodziców:
“Znacie historię waszych ojców. Byli narodem powołanym i
wybranym oraz namaszczonym przez Boga. Jednak zagubili
swoją wizję. Pan tak ich miłował, że niósł ich w swoich
ramionach, jednak oni raz za razem szemrali przeciwko Niemu i
narzekali, zasmucając Go.
“W końcu Boża cierpliwość wyczerpała się. Widział On, że są
oddani niewierze. Ich serca były jak granit dlatego Bóg im
powiedział: ‘Nikt z was nie wejdzie do Ziemi Obiecanej. Zamiast
tego, zawrócicie i z powrotem będziecie wędrować po pustyni’.”
Cóż za mocne słowa! Ale przecież Mojżesz nie kierował tych
słów jedynie do nowego pokolenia Izraelitów; on przemawiał
także do każdej generacji wierzących, łącznie z nami. Jak
wszystkie zapisy wydarzeń Starego Testamentu, także i ta
historia została zapisana “ku przestrodze dla nas, którzy
znaleźliśmy się u kresu wieków.” (I Kor. 10:11).
Mojżesz ukazywał niebezpieczeństwa niewiary, ostrzegając, że
jeśli nie będziemy czujni, możemy ponosić te same
konsekwencje, jak tamci, którzy upadli przed nami: “Aby nikt
nie upadł, idąc za tym przykładem nieposłuszeństwa.” (Hebr.
4:11) Innymi słowy, to co Mojżesz mówi: “Nie ma znaczenia, jak
niemożliwe sytuacje masz przed sobą, jak beznadziejnie sprawy
się mają. Nie wolno ci znowu popaść w ten sam grzech niewiary,
w przeciwnym razie skończysz na strasznej pustyni, tak jak oni i
będziesz się błąkać na niej przez resztę swojego życia.
Bóg jest wierny i chce cię prowadzić. Nie bez powodu
wprowadził tamte pokolenia wierzących w sytuację kryzysową;
miało to nauczyć ich zaufania. Bóg chciał mieć naród, który
miałby niezachwianą wiarę. Mieli wyjść z pustyni z
wypróbowaną wiarą, która byłaby czysta, jak złoto. Chciał, aby
byli świadectwem Jego dobroci dla swego ludu wobec całego
świata.”
Uważam, że nasze pokolenie zbyt lekko traktuje grzech niewiary
i widzimy tragiczne rezultaty tego na własne oczy. Widzę, jak
wielu wierzących cierpi z powodu depresji i niepokoju.
Oczywiście, są przypadki ludzi, którzy cierpią z powodów
fizycznych ale wielu innych doświadcza cierpienia z powodu
swojego stanu duchowego. Moim zdaniem, ich depresja jest
rezultatem niezadowolenia Boga z ich ciągłej niewiary.
Pan zawsze używa mocnych sformułowań, jeśli chodzi o
niewiarę wśród jego ludu; są to takie słowa, jak gniew,
rozdrażnienie, odraza, kuszenie Go. Mojżesz podkreślił ważną
rzecz, gdy mówił o tym do młodych Izraelitów: “A także na
pustyni, gdzie, jak widziałeś, Pan, Bóg twój, nosił cię, tak jak
ojciec nosi dziecię (...) A gdy Pan usłyszał wasze słowa,
(niewiary) rozgniewał się i tak poprzysiągł: Nikt z tych mężów, z
tego złego pokolenia nie ujrzy ziemi dobrej, którą przysiągłem
dać waszym ojcom.” (V Mojż. 1:31, 34-35).
Następnie Mojżesz opisuje tragiczny w skutkach błąd, który
popełnili ich ojcowie w Kadesz-Barnea. Zdarzyło się to wkrótce
po przejściu przez Morze Czerwone. Bóg rozkazał Izraelowi iść
śmiało do Kananu i posłał im to potężne słowo zapewnienia:
“Oto Pan, Bóg twój, dał ci tę ziemię. Wejdź do niej i weź ją w
posiadanie, jak ci powiedział Pan, Bóg twoich ojców! Nie bój się
i nie lękaj się! (...) Nie bójcie się ich ani nie lękajcie; Pan, wasz
Bóg, który idzie przed wami, będzie walczyć za was tak samo,
jak to na waszych oczach uczynił w Egipcie.” (1:21, 29-30). Cóż
za niesamowita obietnica. Żaden z ich wrogów nie miał się ostać.
(zob. 7:24).
Ale Izrael zachwiał się w wierze wobec tej obietnicy. Zamiast
wziąć Boga za słowo, uparli się, aby wysłać zwiadowców do
Kanaanu i ci zwiadowcy powrócili ze “złymi wieściami”,
pełnymi niewiary. Opowiadali o olbrzymach i wielkich
obwarowanych miastach, zaś ludzie uwierzyli ich sprawozdaniu:
“Lecz wy nie chcieliście iść i sprzeciwiliście się rozkazowi Pana,
Boga waszego.” (1:26). Oto teraz Mojżesz zwraca się do
młodych: “Oni powinni byli natychmiast wyruszyć na słowo
Pana. Pan powiedział, że będzie za nich walczył ale oni się
zbuntowali.”
Czy widzicie, co przydarzyło się tamtemu pokoleniu? Wysłanie
zwiadowców do Kanaanu już samo w sobie było aktem niewiary,
zaś kiedy oni tam poszli, dostali się pod wpływ szatana. Zostali
poddani kłamstwom wroga, ponieważ nie uchwycili się Słowa
Bożego i w efekcie powrócili już jako narzędzia w ręku diabła.
Po usłyszeniu tego trującego sprawozdania, ludzie zacisnęli
pięści, oskarżając Boga: “Porzuciłeś nas, Boże. Przywiodłeś nas
tu na śmierć.” Zaledwie kilka miesięcy wcześniej, ci sami ludzie
zostali oddzieleni dla Boga, obdarzeni szczególną pozycją w
Jego oczach i cudownie wybawieni. Ale w obecnej sytuacji do
całego obozu wkradło się zamieszanie. Ludzie zastanawiali się
na głos: “Czy Bóg jest z nami nadal?” Zaraz potem biadali nad
swoimi dziećmi, krzycząc: “Nasze dzieci zginą z głodu na tym
pustkowiu. Bóg nas nienawidzi!”
Mojżesz przypomniał młodszym Izraelitom te oskarżenia ich
rodziców: “I szemraliście w swoich namiotach przeciwko Bogu,
mówiąc: Z nienawiści do nas wyprowadził nas Pan z Egiptu, aby
nas wydać w ręce Amorejczyków na naszą zgubę.” (1:27).
Kadesz-Barnea to miejsce, gdzie Bóg
przeprowadza wszystkie swoje dzieci
przez ostateczną próbę wiary.
Kadesz-Barnea to miejsce twojej osobistej niemożności. Sama
nazwa pochodzi od hebrajskiego wyrazu “uciekinier, wygnaniec,
wędrowiec”. Krótko mówiąc, jeśli w tym miejscu dokonasz
złego wyboru, skończysz na błąkaniu się po pustkowiach swego
życia.
Wielu chrześcijan stoi teraz właśnie w tym miejscu. Bóg dał im
obietnice swojego przymierza. Doświadczyli z Nim wielu
niezwykłych cudów wybawienia. A jednak diabeł omotał ich
swoimi kłamstwami, mówiąc im, że się nie uda. Przekonał ich,
że nie są wystarczająco dobrzy, że Bóg jest nadał na nich
wściekły za dawne grzechy i nigdy im nie wybaczy.
Powiedz, czy przypadkiem nie zacząłeś przyjmować takich
kłamstw? Czy myślisz, że Bóg cię opuści w kryzysie? Jeśli tak
jest, to znaczy, że w którymś momencie swojego chodzenia z
Bogiem, przestałeś brać Go za słowo. Nie postępowałeś według
Jego przykazań zaś to, co jest prawdą dla Izraela, jest także
prawdą dla ciebie: próba, którą przechodzisz w Kadesz-Barnea
wyznaczy kierunek pozostałych lat. Podobnie jak Izrael, zostałeś
przeniesiony przez Boga przez wielką pustynię. Kiedy
spoglądasz wstecz, widzisz ciężkie próby, które na ciebie
przyszły, bolesne klęski, których doświadczyłeś. Przeszedłeś
przez próby z których nigdy nie spodziewałeś się wyjść cało ale
Bóg był wierny wobec ciebie za każdym razem. Zawsze
miłosiernie wyciągał rękę i podnosił cię. A teraz możesz
powiedzieć: “Bóg mnie nigdy nie zawiódł. Stoję dzisiaj w tym
miejscu przez Jego łaskę. To prawda. Bóg nosił mnie w swoich
ramionach, tak jak ojciec swoje dziecko.”
Ponadto, Bóg wyprowadził cię po to, aby cię wprowadzić. Przed
tobą leży Ziemia Obiecana, tak jak była przed Izraelem: “A tak
pozostaje jeszcze odpocznienie dla ludu Bożego”. (Hebr. 4:9).
Pan cię zbawił abyś mógł dotrzeć do miejsca odpocznienia.
Czym jest odpocznienie? Jest to miejsce niezachwianej wiary w
Jego obietnice i zaufania w Panu. Jest to miejsce ufności Jego
obietnicom, które mają cię przeprowadzić przez najtrudniejsze
chwile.
Ale by dotrzeć do tego miejsca, musisz najpierw przejść przez
Kadesz-Barnea. Kiedy już tam będziesz, znajdziesz się oko w
oko z gorszym zmaganiem, niż wszystko, przez co przechodziłeś.
Są tam wrogowie, olbrzymy, wysokie mury warowne, wrogowie
i inne rzecz, które wydają się absolutnie niemożliwe do
zwyciężenia. Wtedy musisz położysz całkowite zaufanie w Bogu
i wierzyć, że cię przeprowadzi.
Zobaczyliśmy już, jak Izraelici wahali się postępować według
Słowa Bożego w Kadesz-Barnea. W rezultacie diabeł
doprowadził ich pod wpływ kłamców inspirowanych przez siły
ciemności. A konsekwencje? Skończyło się na tym, że lud
uwierzył iż Bóg chce ich zniszczyć. To samo dotyczy nas także i
dzisiaj. Jeśli nie zechcemy od razu postępować według Bożych
obietnic, otwieramy się na śmiercionośne demoniczne kłamstwa.
Mają one na celu zniszczenie naszej wiary.
Szatan chce, abyśmy myśleli, że Bóg nas zostawił samym sobie.
Mówi nam, że mury przed nami są za wysokie i nie można ich
skutecznie pokonać. Mówi, że upadniemy, że całe nasze życie z
Jezusem było na próżno. Szepcze nam, że to nie ma sensu i
równie dobrze możemy dać sobie spokój. Czy rozumiesz teraz,
dlaczego Bóg chce, abyśmy bezzwłocznie postępowali według
Jego Słowa? On nie chce, aby diabeł miał okazję zaatakować nas
swoimi kłamstwami.
Być może myślisz: “Nigdy nie uwierzę, że Bóg mnie nienawidzi.
Jak mógłbym kiedykolwiek pomyśleć, że Bóg mnie nienawidzi i
chce mnie zniszczyć?” Tak, jeśli słuchamy kłamstw szatana, to
właśnie tak skończymy, mówiąc: “Bóg postawił mnie w
niemożliwej sytuacji. Nie ma żadnych sygnałów, że szykuje dla
mnie wyjście. A przecież powiedział, że nie nałoży na mnie
więcej, niż mogę unieść. A właśnie teraz to jest ponad moje siły.”
Takie myśli są bezpośrednim oskarżeniem przeciwko Bogu.
Zarzucają Mu, że nie jest z nami w środku próby.
Ponownie widzimy tę samą niewiarę u Izraela, kiedy przybyli do
Refidim. Było to najbardziej suche miejsce na pustyni i kolejne
miejsce kryzysu. Wkrótce ludzie zaczęli cierpieć z powodu
pragnienia. I ponownie stracili zaufanie do Boga. Krzyczeli:
“Czy Pan jest pośród nas, czy nie?” (II Mojż. 17:7). Innymi
słowy: “Gdyby Bóg był z nami, nie znaleźlibyśmy się w tak
trudnym położeniu. To jest zupełnie nie do wytrzymania.”
Korzeń niewiary Izraela jest ten sam,
co przyczyna niewiary współczesnego Kościoła.
Mówiąc po prostu, Boże Słowo nie wystarczało Izraelowi. Bóg
dał im niesamowite obietnice, a jednak w środku kryzysu ani
razu nie zaufali Jego Słowu. Pomimo każdej żelaznej obietnicy,
każdego przyrzeczenia ocalenia, uznali Jego Słowo za
bezużyteczne. “(...) lecz tamtym słowo usłyszane nie przydało się
na nic, gdyż nie zostało powiązane z wiarą tych, którzy je
słyszeli. (Hebr. 4:2).
Zamiast tego, ludzie zawsze domagali się nowego Słowa od
Boga. Widać to w pytaniu: “Czy Bóg jest z nami, czy Go nie
ma?” Innymi słowy: “Musimy być pewni, że Bóg jest z nami
w obecnym kryzysie, a nie w poprzednim. Musimy otrzymać
nowe objawienie od Niego w tej właśnie nowej sytuacji.” Aż się
ciśnie na usta pytanie; jak ktokolwiek mógł tak szybko
zapomnieć o wszystkim, co Bóg już dla nich uczynił? Izrael
wymazał z pamięci każdy przypadek Bożego ocalenia. Nie
pozwolili nigdy aby Boże nadprzyrodzone działanie w
przeszłości budowało w nich wiarę.
Jednak pomimo tych oskarżeń, Bóg ponownie daje Słowo
Izraelowi. Nakazał Mojżeszowi powiedzieć im: “Nie bójcie się
ich ani nie lękajcie; Pan, wasz Bóg, który idzie przed wami,
będzie walczyć za was tak samo, jak to na waszych oczach
uczynił w Egipcie.” (V Mojż. 1:29-30).
Ta obietnica nie była wcale nowa. Bóg po prostu powtarzał to, co
już przedtem powiedział swojemu ludowi: “Pan za was walczyć
będzie, wy zaś milczcie!”. (II Mojż. 14:14). Bóg przypominał:
“Powiedziałem wam w Egipcie, że pójdę przed wami.
Powiedziałem, że zamieszkam wśród was i będę walczył za was
z wszystkimi waszymi wrogami.” I tak właśnie Pan czynił -
wybawiał za każdym razem, z każdej opresji.
Ciągle na nowo przypominał im: “Ja jestem z wami i będę za
was walczył. Oto teraz składam wam tę obietnicę i nie zapomnę
o niej. I oto teraz byli w Kadesz-Barnea, drżąc przed wrogami
swoich dusz, skupiając uwagę n swych słabościach. W końcu
doszli do wniosku: “Nie jesteśmy w stanie walczyć przeciwko
nim.” Było to jawne zwątpienie; zwątpienie w Boże powołanie,
w Boże posłanie oraz Jego obecność wśród nich.
Możesz pomyśleć, że sam byś nigdy nie zareagował w taki
sposób, a jednak wielu chrześcijan obecnie mówi podobne
rzeczy: “Panie, czy naprawdę jesteś ze mną? Wiem, co mi
obiecałeś ale czy to rzeczywiście jest prawda? Czy mogę ufać
temu, co mi obiecałeś? Potrzebuję nowego potwierdzenia od
Ciebie, nowego słowa. Proszę Cię o jeszcze jedno zapewnienie.”
W końcu drżymy przed wrogiem naszych dusz, a wszystko
dlatego, że nie wierzymy w Boże obietnice. Zachowujemy się,
jakby nigdy nic do nas nie powiedział. To właśnie dokładnie
wtedy Go “kusimy”. Mimo, iż On już uwiarygodnił siebie wobec
nas tyle razy, to ciągle oczekujemy od Niego, że ponownie
udowodni swoją wierność i pośle nam następne słowo, które
zbuduje naszą wiarę. Ale Bóg mówi tylko tyle: “Masz wierzyć
temu, co ci już powiedziałem.”
Czy drżysz przed jakimś paraliżującym grzechem, który góruje
nad tobą, niczym obwarowane miasto? Jeśli tak, to przypomnij
sobie, co Bóg do ciebie powiedział o tej wrogiej warowni.
Wszystko już obiecał w swoim Słowie: “Będę walczył za ciebie.
Masz być wolny od lęku, bo większy jest Ten, który jest w tobie,
niż ten, który jest na świecie. Żaden człowiek, żaden wróg nie
jest w stanie wyrwać cię z mojej ręki. Oczyszczę cię i uświęcę
przez mojego Ducha. Ufaj w moje Słowo, które ci objawiłem.”
Niewiara jest w Nowym Testamencie
jeszcze większym grzechem,
niż była w Starym.
Jezus przyszedł jako prorok i cudotwórca dla domu Izraela, a
jednak czytamy: “I nie uczynił tam wielu cudów z powodu
niewiary.” (Mat. 13:58). Co za niesamowite stwierdzenie;
niewiara ograniczyła nawet moc Chrystusa.
Poprzez wydarzenia Nowego Testamentu obserwujemy różne
tragiczne skutki niewiary. Uczniowie nie mogli wyrzucić demona
z małego dziecka z tego właśnie powodu, a Jezus ich za to zganił
(zob. Mat.17:14-21). Po zmartwychwstaniu Pan był znowu
zdumiony ich niewiarą: “... i ganił ich niewiarę i zatwardziałość
serca.” (Mk. 16:14). Ponadto, Paweł tak mówi o Żydach:
“Odłamane zostały [gałęzie] z powodu niewiary.” (Rzym. 12:20).
Dlaczego Boży osąd niewiary jest tak surowy w Nowym
Testamencie? Jest tak, ponieważ obecnie wierzący otrzymali coś,
o czym święci Starego Testamentu mogli jedynie pomarzyć. Bóg
ubłogosławił nas darem Ducha Świętego. Wierzący ludzie pod
Starym Przymierzem byli jedynie incydentalne napełniani
Duchem Bożym. Aby doświadczyć Bożej obecności, przeważnie
musieli udać się do świątyni. Natomiast dzisiaj Bóg zamieszkuje
w swoim ludzie; to my, wszyscy wierzący jesteśmy świątynią
Jego Ducha.
W Starym Testamencie widzimy, że Abraham był czasem
nawiedzany przez anioła Pańskiego albo otrzymywał słowo od
Boga. Wierzył też w to, co mu zostało powiedziane. Abraham
ufał, że Bóg był w stanie uczynić to, co obiecał i “nie zwątpił z
niedowiarstwa w obietnicę Bożą” (Rzym. 4:20). A przecież
dzisiaj Jezus jest dla nas dostępny przez 24 godziny na dobę i
posiadamy tę zdolność wzywania Go przez całe nasze życie.
Wiemy też, że nam odpowie. Pan zaprasza nas, abyśmy śmiało
przychodzili do tronu Bożego z naszymi prośbami, a także
pociesza nas i prowadzi.
Jednak pomimo tych błogosławieństw, ciągle wątpimy w Boga w
czasie największych prób. Jezus gani taką niewiarę, mówiąc:
“Czyżby Bóg nie wziął w obronę swoich wybranych, którzy
wołają do niego we dnie i w nocy, chociaż zwleka w ich sprawie?
Powiadam wam, że szybko weźmie ich w obronę. Tylko, czy Syn
Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?” (Łk. 18:7-
8). Gdyby Chrystus miał przyjść dzisiaj, czy znalazłby wiarę w
tobie?
Oto konsekwencje niewiary.
“Tak zaciążyła nad nimi ręka Pańska i do ostatniego wyginęli z
obozu” (II Mojż. 2:15). Oto przykład najdobitniej wyrażony, jeśli
chodzi o niewiarę. Być może zaprotestujesz: “Ale to nie jest
język łaski; Bóg nie reaguje dzisiaj na niewiarę w tak ostry
sposób.”
Nie całkiem tak. Biblia mówi, że obecnie, pod łaską: “Bez wiary
nie można podobać się Bogu; kto bowiem przystępuje do Boga,
musi uwierzyć, że On istnieje i że nagradza tych, którzy go
szukają.” (Hebr. 11:6). A oto kilka konsekwencji niewiary:
Niewiara zanieczyszcza każdą dziedzinę naszego życia. Tego
grzechu nie da się
wyizolować jedynie do jakiejś konkretnej dziedziny życia; on
wylewa się na wszystkie, barwiąc każdy szczegół naszego
działania.
Izrael nie zwątpił wyłącznie w Bożą obietnicę wytępienia ich
wrogów; ich niewiara skaziła też ufność w codzienne Boże
zaopatrzenie. Byli też niepewni, co do Bożej opieki nad ich
dziećmi. Chwiali się w przekonaniu, że Bóg wprowadzi ich do
Ziemi Obiecanej. Wątpili nawet, czy On z nimi jest. Dlatego
powiedział im: “A wy zawróćcie i wyruszcie na pustynię w
kierunku Morza Czerwonego .... gdyż nie ma mnie pośród was.”
(V Mojż. 1:40,42).
Jeśli cierpimy na niewiarę w jednej dziedzinie, rozszerzy się ona
niczym rak na wszystkie pozostałe, zanieczyszczając całe nasze
serce. Możemy ufać Bogu w pewnych sprawach, jak na przykład
w tym, że zbawił nas przez wiarę, że jest potężny, że Jego Duch
w nas mieszka. Ale czy ufamy Mu w sprawie naszej przyszłości?
Czy wierzymy Mu, że będzie czuwał nad naszym zdrowiem,
finansami i da nam zwycięstwo nad grzechem?
Niewiara prowadzi do grzechu zarozumialstwa. Być
zarozumiałym, to ośmielać się
uważać, że wie się lepiej, co jest słuszne. To arogancja, która
mówi: “Ja wiem lepiej” i działa po swojemu.
Ale oto jeszcze jeden grzech, który Izraelici popełnili w swojej
niewierze. Kiedy Bóg kazał im zawrócić na pustynię, nie chcieli
słuchać. Zamiast tego przyszli do Mojżesza i mówili mniej
więcej tak: “Niech będzie; zgrzeszyliśmy ale teraz już wiemy.
Jesteśmy gotowi podjąć Boże wezwanie do walki z wrogiem.” I
wzięli sprawy w swoje ręce.
To jest moment, w którym wielu wątpiących chrześcijan popełnia
tragiczny błąd - kiedy upadają w wierze, zwracają się ku ciału.
Robią to, co według nich należy zrobić, jednak czynią to według
swojej własnej mądrości i zrozumienia. Jednak wiara zawsze
sprzeciwia się działaniu według strachu; przeciwnie, raczej
oczekuje na Boże działanie. Wiara nigdy nie wybiega przed
Boga.
Rzesza Izraelitów wyprzedziła Boże działanie, tworząc małą
armię. Obmyślili też własną strategię i uderzyli na wroga. Jednak
czytamy, że ich przeciwnicy ścigali ich jak “jak to robią
pszczoły” (V Mojż. 1:44) i zniszczyli ich.
Widziałem w życiu straszne przypadki różnych wierzących ludzi,
którzy nigdy nie weszli do Bożego odpocznienia. Pan
przyprowadził ich na miejsce próby ogniowej - kryzys rodzinny,
zmagania finansowe, problemy w małżeństwie - ale oni nie
czekali na Boga. Przeciwnie, oskarżali Go, że ich opuścił i
próbowali rozwiązać problem o własnych siłach. Do dzisiaj ci
ludzie nie doświadczają odpocznienia, pokoju ani Bożej
obecności i żyją w ciągłym zwątpieniu. Wydaje się, że kiedy
wychodzą z jednego kryzysu, już czyha na nich następny a
wszystko, o czym potrafią rozmawiać, to ich ostatni problem.
Jednak każda cząstka ich zagubienia bierze się z niewiary.
Psalmista mówi: “Lata nasze giną jak westchnienie” (Ps. 90:9).
Ten Psalm mówi o niewierzących. Jakież to westchnienie? Jaki
mógłby być tytuł tej pieśni? Wszyscy oni żyli i umarli na
próżno. To jeden z tych obrazów, które nieraz ludzie opowiadają
o swoich niewierzących dziadkach: “Przeżyli te ponure lata,
wyłącznie narzekając i szemrząc. Umarli samotni i w
zapomnieniu.”
Oto koszmar niewiary, która odcina duchową historię człowieka,
tak, że wszystko, co pozostaje po nim w pamięci, to zmarnowane
życie. Gdy młode pokolenie Izraela pytało: “A co z dziadkiem i
babcią?”, mówiono im: “Narzekali i szemrali. Nie mieli celu w
życiu, więc siedzieli tylko czekając na śmierć.”
Wielu chrześcijan
jeszcze nie weszło do odpocznienia,
jakie Bóg dla nich przygotował.
“Skoro więc jest tak, że niektórzy do niego wejdą ...” (Hebr. 4:6)
mówi Słowo Boże. Prawdziwie wierzący mają determinację w
sprawie zaufania Bogu, nawet jeśli On nie odpowiada na ich
modlitwę. Nie ma znaczenia, czy stracili wszystkie dobra, czy
stoją w obliczu śmierci. Pragną wejść do Bożego odpocznienia.
Jak przejawia się życie w odpocznieniu? Widać, że “odpoczęli od
swoich dzieł” (4:10). Nie leżą już w nocy z otwartymi oczami,
próbując rozwiązać problemy według swojej mądrości i talentu.
Zamiast tego oddali wszystko Jezusowi. Nie ma znaczenia, czy
kończą zyskiem czy stratą, bo ich jedynym punktem odniesienia
jest Boży plan, który dzieje się w ich życiu.
Chciałbym zakończyć pewnym doświadczeniem, które ostatnio
przeżyłem. Pewnego sobotniego wieczoru szedłem ulicą na
Times Square, na którym kłębiło się od turystów i robiących
zakupy przed weekendem. Ponoć w godzinie szczytu przewija
się tędy nawet ćwierć miliona ludzi. Kiedy tak stałem w tym
miejscu, modliłem się, obserwując masy przechodniów.
Wtedy usłyszałem cichy głos Duch Świętego: “Dawidzie, spójrz
na te rzesze a następnie pomnóż je kilka razy. To właśnie tylu
spośród mojego ludu wymarło na pustyni. Z nich wszystkich
tylko dwóch weszło do mego odpocznienia, Jozue i Kaleb.
Wszyscy inni umarli przed czasem w rozpaczy i niewierze.”
Myśl ta była naprawdę porażająca i raz jeszcze spojrzałem na
tłumy podążające do teatrów na Broadway’u, restauracji i
domów towarowych. Widziałem zamożnych, bezdomnych, ludzi
z średniej klasy, homoseksualistów i prostytutki ... i zdałem sobie
sprawę z tego, że Bóg prawdopodobnie nie zajmował im nawet
pojedynczej myśli. Myślałem o stadionie piłkarskim po drugiej
stronie rzeki, o boiskach do koszykówki i hokeja wraz z całą ich
publicznością, z której być może tylko kilka osób naprawdę
kocha Boga. Obejrzałem się w kierunku kin na Times Square i
myślałem o tych tysiącach siedzących wygodnie i szydzących z
wszystkiego, co święte.
Kiedy tak sobie myślałem, obserwując, dotarło do mnie, że
przesłanie Ewangelii jest dla nich dostępne w każdej chwili przez
radio, telewizję, literaturę czy chociażby darmowe egzemplarze
Biblii w każdym pokoju hotelowym. Gdyby tylko chcieli,
dowiedzieliby się, że ten sam Bóg, który działał cuda dla
starożytnego Izraela, czyni to samo dzisiaj dla tych, którzy Go
miłują. Ale nie chcą Go znać. Kiedy widzą kogoś wręczającego
ulotkę ewangelizacyjną, śmigają obok niego z odpędzającym
gestem ręki. Ich bogami są tylko pieniądz, przyjemność i dobra
materialne.
Nagle wtedy zrozumiałem jaką wartość ma w Bożych oczach
pojedynczy wierzący. I słyszę głos Jezusa, gdy pyta: “Gdy
powrócę, czy znajdę wiarę na ziemi?”. To właśnie Jezus,
poszukiwacz ludzkich serc, przeszukujący te wszystkie ulice i
odnajdujący niewielu, którzy Go miłują. Widzę, jak przeszukuje
campusy uniwersyteckie, pytając: “Kto mi zaufa?”, wypatruje w
Waszyngtonie tych, którzy Go przyjmą, a jest ich garstka. Widzę
Go przeszukującego całe narody, znajdującego tylko resztkę. I
wreszcie widzę, jak przepatruje nowoczesny, odstępczy kościół,
nie znajdując w nim wiary, a jedynie martwotę.
A wreszcie, nasz Pan przeszukuje swój Kościół, by znaleźć sługi
z prawdziwą wiarą. Jednak to, co widzi, łamie Mu serce,
sprawiając Mu głęboki ból. Słyszę, jak płacze, jak kiedyś płakał
nad Izraelem: “Jeruzalem, Jeruzalem (...), ileż to razy chciałem
zgromadzić dzieci twoje, jak kokosz gromadzi pisklęta swoje pod
skrzydła, a nie chcieliście.” (Mat.23:37).
Skąd ten krzyk bólu? Bóg posłał swego Syna, który miał objawić
miłość Ojca wobec swoich ukochanych dzieci. Posłał Ducha
Świętego, aby ich pocieszał i prowadził. A jednak nadal rzesze w
Jego domu nie posiadają wiary. Nie wierzą, że On odpowiada na
ich modlitwy, szemrzą i narzekają, oskarżając Go o zaniedbanie.
Stają się coraz bardziej strachliwi i pogrążeni w rozpaczy, jakby
Bóg ich porzucił.
Jako sługa Pana niosę brzemię mojego Pasterza i współ z Nim
odczuwam Jego smutek. Właśnie dzisiaj Pan mówi: “Nawet w
moim domu niewielu ma wiarę. Wiele moich dzieci, w tym
również pasterzy, mdleje w czasie próby. Nie ufają mi odnośnie
rodziny, pracy i przyszłości. Zaiste, dokonali już wyboru.”
A co z tobą? Pan przychodzi na nas wszystkich, pytając:
“Zaufasz mi? Czy ty mi wierzysz? Gdy powrócę, czy znajdę
wiarę w tobie?” Jaka będzie twoja odpowiedź?

Brak komentarzy: