poniedziałek, 10 listopada 2014

Powierz Bogu całą swoją przyszłość
(Trusting God with All Your Tomorrows)
Moje dokumenty + Indeks polskich kazań + Kaplica + Subscribe + Copyright
David Wilkerson
22 maja 2006
__________
Pewnego dnia Pan ukazał się Abrahamowi i dał mu niezwykłe polecenie:
“Wyjdź z ziemi swojej i od rodziny swojej, i z domu ojca swego do ziemi,
którą ci wskażę” (1 Mojż. 12:1).
Jakież to zdumiewające. Naraz Bóg wybrał człowieka i powiedział do
niego: “Chcę, byś wstał i poszedł, zostawiając za sobą wszystko – swój
dom, swoich krewnych, nawet swój kraj. Chcę wysłać cię gdzieś, a w
drodze będę ci wskazywał, jak tam dojść”.
Jak Abraham zareagował na to niesamowite słowo od Pana? “Przez wiarę
usłuchał Abraham, gdy został powołany, aby pójść na miejsce, które miał
wziąć w dziedzictwo, i wyszedł, nie wiedząc, dokąd idzie” (Hebr.11:8).
O co chodziło Bogu? Dlaczego przeszukiwał narody, by znaleźć jednego
człowieka, a potem kazał mu opuścić wszystko i udać się w podróż bez
mapy, bez wytyczenia kierunku i określenia końca tej podróży? Pomyślcie,
czego Bóg chciał od Abrahama. Nie powiedział mu, z czego będzie żyć jego
rodzina. Nie powiedział mu, jak to daleko, albo kiedy tam dojdzie. Na
początku powiedział mu tylko dwie rzeczy: “Idź” oraz “Ja wskażę ci
drogę”.
Bóg polecił mu zrobić niesamowitą rzecz. W gruncie rzeczy powiedział
Abrahamowi: “Od tego dnia chcę, byś oddał Mi całe twoje jutro. Na resztę
życia masz twoją przyszłość złożyć w Moich rękach, ale tak stopniowo, po
jednym dniu. Abrahamie, chcę byś podporządkował swoje życie tej
obietnicy, którą Ja ci składam. Jeżeli się na to zgodzisz, będę ci błogosławił
i zaprowadzę cię do miejsca, o którym nawet nie śniłeś”.
Miejsce, do którego Bóg chciał zaprowadzić Abrahama, to miejsce, do
którego chce poprowadzić każdego członka ciała Chrystusowego. Abraham
jest, jak nazywają to bibliści “modelem” – kimś, kto służy jako wzór tego,
jak należy chodzić z Panem. Również przykład Abrahama pokazuje nam, co
jest potrzebne tym, którzy chcą podobać się Bogu.
Nie popełnijcie tutaj błędu. Kiedy Bóg zażądał tego kroku, Abraham nie był
już młodym człowiekiem. Był stryjkiem Lota i prawdopodobnie planował
bezpieczną przyszłość dla swojej rodziny. Dlatego, rozważając to Boże
wezwanie, musiał wziąć pod uwagę wiele spraw. Oznaczało to oddzielenie
jego rodziny od krewnych i przyjaciół oraz zaufanie Bogu, że się o nich
zatroszczy. Jednak Abraham “uwierzył Panu, a On poczytał mu to ku
usprawiedliwieniu” (1 Mojż. 15:6).
Apostoł Paweł mówi nam, że wszyscy, którzy uwierzą i zaufają Bogu, są
dziećmi Abrahama. Inaczej mówiąc, jesteśmy ludźmi, którzy ufają Bogu i
dlatego Jemu się podobają. Również tak, jak Abraham, jesteśmy uznani za
sprawiedliwych, gdyż przyjęliśmy to samo wezwanie, by powierzyć całą
swoją przyszłość w ręce Pana.
Jezus wzywa nas też do takiego samego sposobu życia, byśmy nie martwili
się o jutro, ale powierzyli je w Jego ręce. “Nie troszczcie się więc i nie
mówcie: Co będziemy jeść? albo: Co będziemy pić? albo: Czym się
będziemy przyodziewać? Bo tego wszystkiego poganie szukają; albowiem
Ojciec wasz niebieski wie, że tego wszystkiego potrzebujecie.
Ale szukajcie najpierw Królestwa Bożego i sprawiedliwości jego, a
wszystko inne będzie wam dodane. Nie troszczcie się więc o dzień
jutrzejszy, gdyż dzień jutrzejszy będzie miał własne troski. Dosyć ma dzień
swego utrapienia” (Mat. 6:31-34).
Jezus nie chce tu powiedzieć, że nie mamy nic planować naprzód, czy nie
myśleć wcale o przyszłości. Po prostu raczej mówi: “Nie zamartwiajcie się
myślami o jutrze”. Jeżeli o tym myślimy, to większość naszych zmartwień
dotyczy tego, co może się zdarzyć jutro. Jesteśmy ciągle gnębieni dwoma
słowami: “Co, jeśli?”
A co, jeśli ekonomia się załamie i stracę pracę? Jak zapłacę za czynsz? Jak
przeżyje moja rodzina? A jeżeli stracę ubezpieczenie zdrowotne? Jeżeli
zachoruję lub pójdę do szpitala, będziemy zrujnowani. Albo co, jeżeli w
doświadczeniach zawiedzie moja wiara? Wszyscy mamy tysiące takich “co,
jeśli”.
Jezus przerywa nasze “co, jeśli” i mówi nam:
“Wasz Ojciec Niebiański wie,
jak się o was zatroszczyć”.
Chrystus mówi nam: “Nie musicie się martwić. Wasz Ojciec wie, że tego
wszystkiego potrzebujecie i On was nie opuści. On jest wierny w tym, by
zapewnić wam pożywienie, odzienie i zaspokoić wasze potrzeby”.
“Spójrzcie na ptaki niebieskie, że nie sieją ani żną, ani zbierają do gumien, a
Ojciec wasz niebieski żywi je; czyż wy nie jesteście daleko zacniejsi niż
one? A co do odzienia, czemu się troszczycie? Przypatrzcie się liliom
polnym, jak rosną; nie pracują ani przędą. A powiadam wam: Nawet
Salomon w całej chwale swojej nie był tak przyodziany, jak jedna z nich.
Jeśli więc Bóg tak przyodziewa trawę polną, która dziś jest, a jutro będzie w
piec wrzucona, czyż nie o wiele więcej was, o małowierni?” (Mat. 6:26,28-
30).
Chętnie oddajemy naszemu Panu nasze wczoraj i nasze przeszłe grzechy.
Wierzymy, że przebaczy nam nasze przeszłe upadki, zwątpienia i obawy.
Dlaczego zatem nie oddajemy Mu naszej przyszłości? Prawda jest taka, że
większość z nas trzyma się kurczowo naszej przyszłości, by mieć prawo do
trzymania się własnych marzeń. Nasze plany opracowujemy niezależnie od
Boga, a później prosimy Go, by pobłogosławił i spełnił te nadzieje i
pragnienia.
Właśnie teraz kościół jest w takim okresie czasu, jak nigdy przedtem w
historii. Jest to czas wielkiego zamętu, a kultura materializmu tego świata
wkrada się wszędzie. Lud Boży słyszy, że mają mieć wielkie wizje, plany
wielkości, myśleć o wielkich rzeczach, “zdobywać złoto”. Wielu
chrześcijańskich rodziców żyje pod presją kształtowania kariery swoich
dzieci, bo jeżeli tego nie będą robić, to przyszłość ich dzieci stoi pod
znakiem zapytania. Tragicznym skutkiem tego jest ukształtowanie
pokolenia młodzieży nastawionej na sukcesy do tego stopnia, że jest to
młodzież zestresowana, wyczerpana i wypalona.
Te dzieciaki otrzymały przesłanie, że nigdy nie mają być zaspokojone. W
rezultacie niektórzy popadli w skrajności, upijając się i hulając na
zabawach, jakby to wszystko miało się jutro zawalić. Wielu chcąc osiągać
jeszcze lepsze wyniki bierze środki farmakologiczne na uspokojenie
nerwów, by sprostać nierealnym wymaganiom. W międzyczasie zwyczajne
dzieciaki, mające zwykłe marzenia, czują się nieudacznikami, bo nie
nadążają za resztą. Wszystkim wpojono strach przed jutrem.
Jak do tego doszło? Jak stało się to normą wśród starszych chrześcijan,
którzy doświadczyli Bożej wierności? Ci starsi wierzący wiedzą, że Bóg
dotąd troszczył się o nich. Dlaczego nie miałby zatroszczyć się o ich dzieci?
Ponad tym zgiełkiem zamieszania i zmagania – ponad tymi wszystkimi
staraniami o dobra materialne i cielesną wielkość – rozlega się głos, niosący
to samo polecenie, jakie usłyszał Abraham: “Zostaw ten sposób życia.
Wstań i idź, a Mnie oddaj swoje jutro. Pozwól Mi zaplanować twoje kroki,
a Duch Święty cię poprowadzi. Porzuć swoje ludzkie plany i zdaj się na
Mnie”.
Nasz praojciec Abraham musiał zrezygnować ze wszystkich swoich planów,
nadziei, marzeń i obaw o przyszłość swojej rodziny. To nie było łatwe.
Oznaczało to odrzucenie wszelkich obaw i trosk o przyszłość i zaufanie
Bogu, że będzie się o nich troszczył i zachowa ich w każdej sytuacji. Nasz
Ojciec Niebiański oczekuje obecnie tego samego od Swojego ludu.
Kiedy Paweł pisał swój list do zboru w Filipii,
przebywał w rzymskim więzieniu.
Kiedy Paweł oczekiwał na proces w Rzymie, był trzymany w strasznych
warunkach. Pilnowali go przez 24 godziny na dobę żołnierze gwardii
pretoriańskiej, a jego nogi przykuto do żołnierza po jego lewej i prawej
stronie. To byli twardzi ludzie, często przeklinający. Oni widzieli już
wszystko i dla takich każdy więzień był kryminalistą, a więc Paweł też.
Wyobraźcie sobie poniżenie, jakie znosił Paweł w takiej sytuacji. Nie miał
żadnej prywatności, ani chwili wolności. Każde odwiedziny przyjaciół były
ściśle kontrolowane, a strażnicy być może wyszydzali to, co mówił Paweł.
Tak łatwo ten bogobojny człowiek mógłby stracić swoje opanowanie i
dostojność z powodu takiego traktowania.
Pomyślcie o tym: oto człowiek, który był bardzo aktywny, lubił podróżować
pustymi drogami i przez otwarte morza, by mieć społeczność z ludem
Bożym. Największą radością Pawła było odwiedzanie zborów, które sam
założył w tym rejonie świata. Teraz był skuty łańcuchami, dosłownie
związany z najtwardszymi i najbardziej skalanymi ludźmi.
Nawet niektórzy chrześcijanie, którzy znali Pawła, zaczęli szemrać, że z
tego powodu przynosi on ujmę Ewangelii: “Gdyby Paweł był naprawdę
mężem Bożym, coś takiego by go nie spotkało. Dlaczego Pan go nie
uwolni? Gdzie ta moc modlitwy Pawła? Inni słudzy Ewangelii są
błogosławieni, a dlaczego on nie? Apollos osiąga wspaniałe wyniki, a inni
młodsi, jak Tymoteusz i Tytus też. Paweł po prostu nie ma już nic do
powiedzenia”.
Jak Paweł reagował na to
“związanie przez okoliczności”?
Wszyscy słyszeliśmy znane powiedzenie: “Dobrych ludzi też spotykają złe
rzeczy”. W jednym dniu, w ciągu kilku godzin nasze okoliczności mogą
zmienić się całkowicie. Każde jutro może wymknąć się z naszych rąk, a
nasze plany i marzenia mogą pójść z dymem.
Prawdopodobnie każdy czytający te słowa zna kogoś, kto doświadczył
czegoś takiego. Wydarzyła się jakaś tragedia, coś, czego nie mogli
przewidzieć i to zmieniło wszystko. W ciągu jednej nocy zostali przykuci
przez okoliczności życia. Nasza misja otrzymuje całe skrzynie listów
opisujących takie łańcuchy i ludzi przeżywających nieopisane cierpienia.
Niedawno, kiedy czekałem u lekarza na moją żonę Gwen, pewna starsza
wdowa zaczęła mi opowiadać o dniu, który zmienił całą jej przyszłość.
Wraz z mężem cieszyli się wspaniałym wspólnym życiem, kiedy to nagle on
dostał wylewu. Ona była jedyną opiekunką męża i nagle oboje zostali
uwięzieni w domu z powodu tej sytuacji. Ona kochała swojego męża i
wiernie troszczyła się o niego, ale przez prawie pięć lat nie mogli sobie
zaplanować żadnego “jutra”.
Z biegiem czasu on popadł w depresję i pewnego dnia przywołał ją do
swojej sypialni i zaczął wylewać do niej swoje żale. Mówił jak ten wylew
obrabował go z jego nadziei i marzeń. Powiedział jej, że ona nie ma nawet
pojęcia, co to jest nie móc chodzić: “Ty sobie nawet nie wyobrażasz, co
znaczy takie cierpienie w łóżku. Przez te wszystkie lata byłem obrabowany
z użytecznego życia, bez nadziei na lepsze jutro. Nie mam nic, tylko smutek
i cierpienie”.
Ona odpowiedziała: “Wydaje mi się, że zapomniałeś, że ja byłam przy tobie
przez te lata. Nie tylko ty cierpiałeś. Ja też miałam plany i marzenia, ale
przez te wszystkie lata całą energię skupiłam na opiece nad tobą.
Usługiwałam ci 24 godziny na dobę. Ja też straciłam całą moją przyszłość”.
Niedługo po tym on zmarł i chociaż jej go brakowało, można było odnieść
wrażenie, że jest trochę zgorzkniała z powodu tych “utraconych lat”.
Cierpienia spotykają nas wszystkich i nawet teraz wielu świętych jest
skutych przez swoje cierpienia. Ich okoliczności przemieniły ich radość w
uczucie bezsilności i bezużyteczności. Wielu w bólu zadaje pytanie:
“Dlaczego mnie to spotyka? Czy Bóg gniewa się na mnie? Co złego
zrobiłem? Dlaczego On nie odpowiada na moje modlitwy”?
Paweł nie pytał: “Dlaczego mnie to spotkało?”,
ale raczej: “Jak mam się zachować w tej
sytuacji”?
Paweł miał w tej sytuacji dwa wyjścia. Mógł popaść w niezdrowy, kwaśny
nastrój, zadając ciągle na nowo to samo samolubne pytanie: “Dlaczego ja?”.
Mógł wpaść w przepaść rozpaczy, prowadzącej do beznadziejnej depresji,
zupełnie pochłonięty tą jedną myślą: “Oto jestem związany, a moja służba
jest skończona, podczas gdy inni cieszą się i zbierają żniwo zbawionych
dusz. Dlaczego?”.
Zamiast tego Paweł postanowił pytać: “Jak moja obecna sytuacja może
przynieść chwałę Chrystusowi? Jak z tego mojego doświadczenia może
powstać coś dobrego?”. Ten sługa Boży postanowił w sercu: “Ja sam nie
potrafię zmienić swoich okoliczności. Mogę nawet tu umrzeć. Jednak wiem,
że moimi krokami kieruje Pan. Dlatego będę wywyższał Chrystusa i będę
świadectwem dla świata, chociaż jestem w więzach”. “(...) tak i teraz,
uwielbiony będzie Chrystus w ciele moim, czy to przez życie, czy przez
śmierć” (Filipian 1:20).
Nastawienie Pawła pokazuje jedyny sposób, w jaki możemy być wyzwoleni
z naszej ciemności, zmartwień i unieszczęśliwienia. Widzicie, że można
zmarnować całej naszej przyszłości, niecierpliwie czekając na wyzwolenie z
naszych cierpień. Jeżeli tylko na to zwracamy uwagę, zupełnie rozminiemy
się z cudem i radością wyzwolenia jeszcze podczas trwania naszych
doświadczeń.
Zwróćcie uwagę na to, co Paweł napisał do Filipian: “A chcę, bracia,
abyście wiedzieli, że to, co mnie spotkało, posłużyło raczej ku
rozkrzewieniu ewangelii” (Filipian 1:12). Paweł właściwie mówi: “Nie
użalajcie się nade mną, ani nie myślcie, że jestem zniechęcony co do mojej
przyszłości. Proszę, nie mówcie, że moja praca jest już skończona. Tak,
jestem w łańcuchach i cierpię, ale przez to wszystko też jest głoszona
ewangelia”.
Wyobrażam sobie, jak Paweł mówi: “Mój ucisk stał się źródłem radości.
Kiedy strażnicy rzymscy odchodzą po swojej zmianie, mówią wszystkim w
koszarach o moim świadectwie. Potem idą do domów i opowiadają o tym
swoim rodzinom i znajomym. W rzeczywistości całe to miejsce jest pełne
rozmów o Ewangelii, którą głoszę. Możecie myśleć, że moje ręce są skute
łańcuchami, a moje świadectwo skończone, że jestem beznadziejnym
przypadkiem i nic nie mogę czynić dla Chrystusa, ale jest wprost
przeciwnie. Te więzy spowodowały, że moje głoszenie jest odważniejsze,
niż kiedykolwiek”.
Nie zrozumcie tego źle: Pawłowi nie było obojętne jego położenie.
Odczuwał ból zadawany przez te łańcuchy. On nie mówił sobie: “To jest
ucisk, który dopuścił na mnie Bóg i muszę to jak najlepiej wykorzystać. Nie
będę narzekał i postaram się pokazać szczęśliwy wyraz twarzy. Nikt nie
będzie widział, że cierpię”. Nie, nigdy! Tak nie wygląda powierzanie Bogu
całej przyszłości.
Zwróćcie uwagę na końcowe słowa Pawła do Filipian: “Radujcie się w Panu
zawsze; powtarzam, radujcie się” (Filipian 4:4). On nie mówił: “Te
łańcuchy są błogosławieństwem. Jestem tak szczęśliwy, że jestem
uwięziony”. Nie! Ja jestem przekonany, że Paweł modlił się codziennie o
uwolnienie, a czasami wołał o siłę, by mógł to wytrzymać. Nawet Pan Jezus
w godzinie doświadczenia i bólu wołał do Ojca: “Czemuś Mnie opuścił”?
Taki jest nasz pierwszy impuls w naszych doświadczeniach. Wołamy:
“Dlaczego?”. A Pan jest cierpliwy, kiedy tak wołamy.
Bóg jednak przygotował odpowiedź w Swoim Słowie na te nasze “co jeśli”
oraz “dlaczego”. Paweł pisze: “wiedząc, że jestem tu, aby bronić
ewangelii... Chrystus [jest] zwiastowany, z tego się raduję i radować będę”
(Filipian 1:17-18). Innymi słowy mówi nam: “Postanowiłem, że Słowo
Boże musi być zwiastowane poprzez moją reakcję na to doświadczenie.
Postanowiłem, że nie przyniosę hańby Ewangelii, ani nie sprawię wrażenia,
że nie ma ona mocy.
Prawdą jest, że Chrystus jest zwiastowany poprzez spokój na mojej twarzy i
odpocznienie wśród tego wszystkiego. Każdy, kto mnie widzi, wie, że
Ewangelia, którą zwiastuję, prowadzi mnie przez te trudne czasy. To
dowodzi również, że Pan może przeprowadzić każdego przez wszelką
sytuację, przez ogień i wodę, a przez te doświadczenia będzie głoszona jego
Ewangelia”.
Ja słyszę w tym słowie takie przesłanie Pawła i Abrahama: nie musimy
robić czegoś wielkiego dla Pana. Musimy Mu jedynie zaufać. Naszym
zadaniem jest złożyć nasze życie w Boże ręce i zaufać, że On się o nas
zatroszczy. Jeżeli to zrobimy tak prosto, to Ewangelia jest głoszona bez
względu na okoliczności, a Chrystus będzie objawiony w nas szczególnie w
naszych trudnych sytuacjach.
Pewnego razu Sam, starszy naszego zboru, powiedział mi: “Pastorze
Dawidzie, ja obserwuję, jak zachowujesz się w trudnych chwilach i dla
mnie jest to świadectwo”. Sam nie wie, że to jego życie jest świadectwem
dla mnie. Żyje on z chronicznym bólem, który nie pozwala mu spać w nocy
dłużej, niż kilka godzin. Pomimo tego nieustającego bólu, jego oddanie dla
Pana jest świadectwem dla nas wszystkich. Sam może nie ma jakiejś
widocznej służby, ale jego życie głosi Chrystusa z taką mocą, jak każde z
kazań Pawła.
Czy zatem Chrystus jest głoszony w twoim obecnym doświadczeniu? Czy
twoja rodzina widzi Ewangelię działającą w tobie? Czy też może widzą
tylko panikę, desperację i kwestionowanie Bożej wierności? Jak reagujesz
na swoje uciski?
Paweł mówił o dniu,
kiedy stanie przed Panem.
Paweł pisze: “Trzymając się słowa prawdy, bym mógł radować się w dzień
Chrystusowy, że nie na darmo biegłem i nie na darmo pracowałem”
(Filipian 2:16). Paweł wyobrażał sobie dzień, kiedy stanie przed obliczem
Chrystusa i wtedy będą odsłonięte tajemnice odkupienia.
Pismo Święte mówi, że tego dnia nasze oczy zostaną otwarte i będziemy
oglądać chwałę naszego Pana, a On nas wcale nie będzie ganił. Nasze serca
będą rozpalone, kiedy On będzie otwierał przed nami tajemnice
wszechświata i pokaże nam Swoją moc, która tym rządzi. Nagle zobaczymy
realność tego, co było dla nas dostępne podczas naszych ziemskich
doświadczeń; całą moc i niebiańskie zasoby, aniołów stróżów i obecność
Ducha Świętego.
Kiedy będziemy podziwiać wspaniałość tych rzeczy, Pan powie do nas: “W
tym wszystkim Moje wojska były wokół ciebie – cała armia potężnych
posłańców, przydzielonych do twej ochrony. Nigdy nie byłeś w
niebezpieczeństwie ze strony szatana. Nigdy nie miałeś powodów, by
martwić się o swe jutro”.
Potem Chrystus pokaże nam Ojca, a będzie to niesamowity moment. Kiedy
będziemy podziwiać majestat naszego Ojca Niebiańskiego, zrozumiemy w
pełni Jego miłość i troskę o nas i naraz w pełnej mocy dotrze do nas ta
prawda: “To był i jest, i na zawsze będzie nasz Ojciec, potężny JESTEM,
KTÓRY JESTEM”.
Oto dlaczego Paweł podkreślał słowo o Bożej wierności. Tego wspaniałego
dnia nie chciał stanąć przed obliczem Pana, myśląc: “Dlaczego byłem tak
ślepy? Dlaczego nie zaufałem w pełni celowi, jaki wyznaczył mi Pan?
Wszystkie moje zmartwienia i znaki zapytania były na darmo”.
Paweł zachęca nas: “Tego dnia, kiedy moje oczy zostaną w pełni otwarte,
chcę się radować. Chcę móc cieszyć się każdym objawieniem, wiedząc, że
zaufałem Jego obietnicom i że wykonywałem swoje zadanie nie będąc
pełnym wątpliwości. Chcę być pewien, że głosiłem Słowo Żywota również
poprzez moje reakcje na moje cierpienia, że staczałem dobry bój i że
okazałem się wierny mojemu Panu”.
Następnie Paweł podsumowuje to słowo tak: “Jedno czynię: zapominając o
tym, co za mną, i zdążając do tego, co przede mną” (Filipian 3:13). Krótko
mówiąc, on uważał, że nie jest możliwe oddanie swojej przyszłości w ręce
Pana, jeżeli najpierw nie zostawi się za sobą swojej przeszłości. Nie może
mieć miejsca żadne żałowanie tego, co było, ani przeżywanie na nowo
dawnych grzechów i upadków, ani też zastanawianie się, co by mogło być.
Tak, jak Paweł, ja też patrzę teraz w przyszłość, bo wiem, że mój Ojciec się
o mnie troszczy... że dotrzymuje Słowa... że współdziała we wszystkim ku
mojemu dobru... że jest ze mną i nigdy mnie nie zostawi... że Jego oczy
zwrócone są na mnie i że ma o mnie dobre myśli... że Jego obietnice nigdy
nie zawiodą.
Zachęcam was: powierzcie Panu całą swoją przyszłość. Niech wasze obecne
doświadczenia głoszą poselstwo o Jego wierności.

Brak komentarzy: