poniedziałek, 10 listopada 2014

Prawda o wierze
(The Truth About Faith)
By David Wilkerson
1981
__________
Masz słabą wiarę? Martwi cię to, że nie widać skutków twojej
wiary? Gorliwie zanosiłeś w modlitwie prośbę, wierząc w jej
wysłuchanie całym sercem - i nic z tego nie wyszło? Gorzej
nawet, sprawy potoczyły się zgoła odwrotnie? Umiłowana osoba
nie została uzdrowiona. Pragnienie twego serca nie ziściło się -
przynajmniej na miarę twoich oczekiwań. Cud, na który się
nastawiłeś, jeszcze nie nastąpił. Czas biegnie do przodu, a
problemy wcale nie ustępują.
Najgorsze z tego wszystkiego jest to, że Słowo Boże wystawia
ciebie na próbę w takich chwilach. Czytasz bowiem te wszystkie
chwalebne obietnice: "Wszystko jest możliwe dla wierzącego".
"Ale niech prosi, bez powątpiewania, a będzie mu dane".
"Wszystko, o cokolwiek byście się modlili, tylko wierzcie, że
otrzymacie, a spełni się wam". Zaczynasz powoływać się na te
obietnice. Wiesz, że Bóg nie jest kłamcą i nie będzie ciebie
mamił nieosiągalnymi celami. Jednak mimo twoich
najgorętszych starań, aby wierzyć - autentycznie, prawdziwie
wierzyć - często popadasz w rozterkę, a to dlatego, że odpowiedź
albo się opóźnia, albo nie ma na nią wcale widoków.
Według teologii niektórych osób istnieją tylko dwie przyczyny,
że nie otrzymałeś tego, o co prosiłeś. Albo twoja wiara kuleje,
albo jest grzech w twoim życiu.
Sugeruje ci się, że Bóg musiał wstrzymać się z odpowiedzią,
dopóki twoja wiara nie poprawi się na tyle, by Go zadowolić.
Albo jakość, albo ilość twojej wiary nie spełnia Bożych
kryteriów, aby twoja modlitwa była wysłuchana. Sugeruje ci się,
że Bóg jest zobowiązany Swoim Słowem, aby wysłuchać każdą
prośbę - w momencie, jak osiągniesz właściwy wierzchołek
wiary. Oznacza to usunięcie z twojego słownika jakichkolwiek
negatywnych myśli, słów lub wyznań. Rozumiesz, nie wolno ci
obrazić Boga. Był On już prawie gotów spełnić twoje pragnienie
- ale, bum! Złożyłeś negatywne wyznanie. Wypowiedziałeś złe
słowa, zatem Bóg "musi" ci to wszystko zabrać! W jednym
momencie wszystko stracone!
Moi przyjaciele, taki rodzaj teologii jest niedorzeczny i jest
policzkiem dla mądrego miłującego Ojca Niebiańskiego.
Gdziekolwiek się dzisiaj udaję, wszędzie spotykam chrześcijan,
którzy żyją w strachu wypowiedzenia niewłaściwej rzeczy, przez
co tamują przepływ błogosławieństw, jak gdyby Bóg miał być
uzależniony od każdego słowa, jakie Jego dzieci wypowiadają,
nerwowo przestępując z nogi na nogę, gotowy wymierzyć klapsa
każdemu, kto się za mocno wychyli.
Wszędzie spotykam chrześcijan, którzy stali się rozbitkami w
wierze wskutek rozczarowania i ran. Poszli oni za nauką "wiary",
która sugeruje, że spełnienie wszelkiego pragnienia serca zależy
tylko od znalezienia poprawnej formuły. Zostali wezwani, aby u
Boga zainwestować w pomyślność, doskonałe zdrowie i
cokolwiek innego, co podsunie im wyobraźnia. "Wyobraź sobie,
a potem uwierz", powiedziano im. Nakłaniano ich, aby wymazali
ze swoich umysłów wszelkie myśli o cierpieniu, bólu, ubóstwie -
lub czymkolwiek negatywnym. Dali się porwać świadectwom
tych z ich otoczenia, którzy otrzymywali nowe samochody,
domy, posady, futra, pierścienie diamentowe - na cokolwiek
tylko serce miało ochotę - wszystko przez "pozytywną wiarę".
Ale kiedy żadne z tych rzeczy nie stały się ich udziałem, kiedy
zamiast pomyślności rosły tylko sterty rachunków, kiedy zamiast
uzdrowienia nadszedł czas próby, łez, smutku itp., wpadli
ostatecznie w zamęt! Co się dzieje? U nauczyciela sprawdza się.
U ewangelisty sprawdza się. Dobrze im się powodzi. Otrzymują,
co tylko chcą i kiedy tylko chcą. Rodzą się wówczas pytania:
"Sprawdza się u innych - dlaczego nie u mnie?" "Co ja robię
takiego złego? Przyczyna musi tkwić we mnie - moja wiara musi
być słaba, niedoskonała. Musi być jakiś ukryty grzech, który
blokuje odpowiedź."
Pozwólcie, że podzielę się z wami kilkoma zdrowymi myślami o
wierze i miłości. Wierzę, że Bóg dokonuje cudów w odpowiedzi
na modlitwę wiary. Wierzę w każdą obietnicę w Słowie Bożym,
w nienaruszonej postaci! Ale, dzięki sporej dozie cierpienia i łez
dokonałem odkrycia, że sposób, w jaki Bóg działa, jest czymś
cudownym. To, co za chwilę przeczytasz, powinno przyczynić
się do odnowienia twojej ufności w Panu i do uwolnienia cię z
niewoli usiłowania rozpracowania wiary.
Lekcja pierwsza:
Nasza wiara nie jest jedyną motywacją działania Boga na
naszą korzyść.
Bóg jest miłością i ona właśnie nakłania Go do działania.
Przypuśćmy, że mój syn Greg dostał się w szpony niedźwiedzia
w lesie, nieopodal naszego domu. Słyszę jego wołanie o pomoc.
Otrzymał rany, krwawi i woła mnie z całej siły.
Czy jako ojciec, zanim cokolwiek uczynię, analizuję jakość jego
wiary? Czy zadaję sobie pytanie: "Jestem ciekaw, czy Greg
wierzy, że go wysłucham? Czy ma dostateczną wiarę we mnie
ufając, że przyjdę mu z pomocą?"
Nie! Po tysiąc kroć nie! Biegnę na ratunek memu dziecku bez
żadnych dywagacji. Wiara nie wchodzi tu zupełnie w rachubę,
ponieważ moją motywacją jest ojcowska miłość do rannego
dziecka. Jego wiara jest w tym momencie bez znaczenia. Nie ma
to związku z niczym, co on robi. W grę wchodzi wyłącznie moja
miłość do niego.
Jakiż ziemski ojciec zostawiłby na pastwę losu swoje zranione i
krwawiące dziecko w ostępach leśnych, tylko dlatego, że dziecko
to nie wyraziło określonego rodzaju wiary w niego? Bóg przecież
nigdy nie dopuści, aby chociaż jedno z jego dzieci miało cierpieć
w pojedynkę. Nigdy nie zatka Swoich uszu na ich wołanie, tylko
dlatego, że mają słabą wiarę w Niego.
"Nawet jeśli jesteśmy zbyt słabi, by mieć jeszcze jakąś wiarę, On
pozostaje wierny względem nas i pomoże nam, albowiem nie
może zaprzeć się nas, którzy jesteśmy częścią Jego samego; On
zawsze będzie spełniać Swoje obietnice względem nas..." (2
Tym. 2,13 Living Bible).
Moja wiara, twoja wiara, wszelka wiara musi opierać się na
łaskawości i troskliwości naszego Niebiańskiego Ojca. Mamy
rozkaz, aby chlubić się miłością i wieczną dobrocią naszego
Ojca.
"Lecz kto chce się chlubić, niech się chlubi tym, że jest rozumny
i wie o mnie, iż Ja, Pan, czynię miłosierdzie, prawo i
sprawiedliwość na ziemi, gdyż w nich mam upodobanie..." (Jer.
9,23).
Bóg bardzo miłuje Swoje dzieci, słyszy dźwięk ich słów, zanim
one jeszcze wołają, niczym matka, która zawczasu przewiduje
płacz swojego niemowlęcia. Dlatego właśnie Dawid modlił się:
"Wysłuchaj głosu mego według łaski swej, Panie, Według
wyroku swego zachowaj mnie przy życiu!" (Ps. 119,149).
On mnie miłuje i przychodzi mi z pomocą, gdy mam słabą wiarę,
gdy niczym nie zasługuję na jakąkolwiek odpowiedź, a dzieje się
tak ze względu na Jego czułość i dobroć.
"Miłosierny i łaskawy jest Pan względem tych, którzy na to nie
zasługują, cierpliwy i pełen dobroci oraz miłości... Nigdy nie
nosi w sobie urazy, ani nie gniewa się na wieki..." (Ps. 103,8-9
Living Bible).
Wielki pokój niczym powódź zalał moje życie, od kiedy
uzmysłowiłem sobie, że Bóg mnie miłuje. Zatem tym bardziej
będzie mi śpieszyć z pomocą i zrobi, co należy w każdej
okoliczności mojego życia. Bez względu na to, czy mam słabą
wiarę, czy nie, ciągle mnie miłuje i nic nie może powstrzymać tej
miłości.
Lekcja druga:
Poprawne wyznanie nie jest żadną rękojmią odpowiedzi; z
kolei sama
niepoprawna formuła wyznania nie musi wcale powstrzymać
Bożej odpowiedzi!
Żona Hioba złożyła najgorsze wyznanie w historii świata.
Powiedziała do niego: "Złorzecz Bogu i umrzyj!" Jednak mimo
tego stały się jej udziałem dokładnie te same błogosławieństwa,
które spłynęły na jej wiernego małżonka.
Jeden z teologów zadał następujące pytanie: "Dlaczego Bóg nie
zabrał Hiobowi żony, skoro zabrał mu wszystko inne?" Weź do
ręki dowolny komentarz do biblii, a natrafisz na ten sam rodzaj
pogardy dla żony Hioba. Ale niedawno zrewidowałem "na plus"
swoje nastawienie do tej cierpiącej kobiety. Myślę, że dotychczas
byliśmy dla niej za surowi. Bo przecież dla tych dziesięciorga
dzieci, co zginęły, była rodzoną matką.
Nic więc dziwnego, że zachwiała się w wierze. Diabeł nie
przypuścił ataku bezpośrednio na nią; jednak ucierpiała tyle
samo, co Hiob, albo i więcej. Kobieta z reguły mocniej przeżywa
od mężczyzny śmierć dzieci. Dodatkowym bólem napawał ją
widok męża, który powoli umierał wskutek słoniowacizny,
choroby nieuleczalnej.
Żona Hioba roniła potoki łez nad dziesięcioma trumnami,
wszystkie ustawione w jednym rzędzie. Nadzieje na wnuki
rozwiane. Wspólne wakacje z całą rodziną - sprawą przeszłości.
Z całej rodziny pozostał tylko Hiob, a on też umiera.
Słoniowacizną określa się chorobę, która powoduje wysoką
gorączkę, powoduje zapalenie i opuchliznę wskutek wrzodów i
zrakowaceń; pokrywając skórę sękowatą strukturą podobną do
kory drzewnej, co wyglądem przypomina skórę słonia. Choroba
stopniowo przechodzi w coraz dalsze fazy, atakując organa
rozrodcze. Oznaczało to, że Hiob nie mógł mieć więcej dzieci w
takim stanie. Jego żona nie miała nawet żadnych widoków na
założenie nowej rodziny. Co za rozpacz musiała ją ogarnąć.
Jestem pewien, że straciła jakąkolwiek nadzieję. Musiała być
wściekła na Boga. Nie usprawiedliwiam tego, co powiedziała i
myślę, że jest to przykre, iż nie zdała się na Bożą miłość i nie
uchwyciła się swej wiary. Ale mogę zrozumieć ten rodzaj smutku
i bólu, jaki ją tak mocno oszołomił. Mogę zrozumieć, że w
swoim ludzkim smutku nie mogła ogarnąć tego, co się w jej
życiu wydarzyło. W jej świadomości krążyło widmo totalnej
straty. Doszła do wniosku, że nie ma niczego, dla czego mogłaby
żyć. I dlatego zasugerowała Hiobowi, aby popełnił samobójstwo
i wyparł się wiary w Boga.
Czy Bóg żywił do niej urazę? Gdy problemy ustąpiły, a Hiob
wrócił do zdrowia, czy Bóg wypomniał jej złe wyznanie? Czy
Bóg odmówił jej błogosławieństwa tylko dlatego, że dała ujście
bardzo ludzkiemu strachowi? Nie! Bóg pobłogosławił tę
niewiastę! Myślę, że Bóg ją rozumiał. Wiedział, że w gruncie
rzeczy nie miała na myśli tego, co powiedziała! Przejrzał na
wylot jej "kruche ulepienie", dostrzegł płacz jej serca i
pobłogosławił ją wbrew jej postawie.
"Panie, jeżeli będziesz zważał na nasze grzechy, to któż będzie
mógł kiedykolwiek otrzymać odpowiedź na swoje modlitwy?
Lecz u Ciebie jest odpuszczenie! Jakże jest to napawające
lękiem..." (Ps. 130,3-4 Living Bible).
"Nie ukarał nas tak, jak na to zasłużyliśmy za wszystkie grzechy
nasze... jest dla nas jak ojciec, delikatny i pełen zrozumienia dla
tych, którzy Go poważają... gdyż wie, żeśmy tylko prochem..."
(Ps. 103,10.13 Living Bible).
"Słyszeliście o wytrwałości Hioba i oglądaliście zakończenie,
które zgotował Pan, bo wielce litościwy i miłosierny jest Pan"
(Jak. 5.11)
"Pan odczuwa współczucie względem słabego i potrzebującego i
wyratuje ich..." (Ps. 72.12 Living Bible).
Nie czuj się potępiony przez to, co wypowiedziałeś w porywie
lub strachu. Służymy takiemu Ojcu, który przebacza i puszcza w
niepamięć wszelkie zwątpienie i słowo lęku, które zostało
wypowiedziane w rozpaczy. Bądź szczery przed Bogiem. Jak
żona Hioba. Nie udawaj. Jeśli nie możesz zrozumieć, dlaczego
nie otrzymujesz odpowiedzi na swoje modlitwy albo dlaczego
musisz cierpieć - jeśli twoje serce pełne jest pytań, obaw i
zamętu, powiedz to Bogu! Wylej swoje najskrytsze uczucia,
negatywne lub pozytywne. Nasz Ojciec pozwoli ci wyżalić się,
cierpliwie wysłucha twoich skarg i obaw, i ani razu nie potępi cię
za to.
W sumie potrzebujesz zwrócić się do Niego i powiedzieć: "Teraz
Panie, uzdrów mnie od niewiary. Usuń obawy i zamęt. Objaw mi
Swoją miłość, skoro potrzebuję jej tak bardzo. Pomóż mi
podporządkować się."
Bóg, któremu służę, nie zachowuje urazy.
Lekcja trzecia:
Jeżeli wyznałeś i zaniechałeś swoich grzechów,
nie mogą one dłużej hamować Bożego działania w twoim
życiu.
Co chwilę słyszę: "Masz grzech w swoim życiu, dlatego Bóg
stroni od ciebie". Co za pomysłowe narzędzie szatańskie, aby
trzymać Boży lud w strachu i niewoli! Rzecz zdumiewająca, całe
rzesze szczerych dzieci Bożych utwierdziły się w przekonaniu,
że Bóg albo rozsierdził się na nie, stroniąc od nich, albo
przynajmniej zwleka z odpowiedziami na modlitwę - z powodu
grzechu.
Czy Biblia nie mówi: "Wasze grzechy oddzieliły was od Boga i
sprawiły, że ukrył On swoje oblicze przed wami?" Istotnie mówi!
W Starym Testamencie, pod Krzyżem, przed przelaniem krwi
Chrystusowej dla zgładzenia wszystkich grzechów świata, za
darmo.
Jak Bóg może ukrywać się z powodów grzechów już
odkupionych krwią Jego własnego Syna? A jeśli ktoś grzeszy,
Chrystus, obrońca przebaczy wszystkie te grzechy i oczyści od
wszelkiej nieprawości.
Jeśli prawdziwie wyznałeś dotychczasowe grzechy, są one
przebaczone, pod przykryciem krwi i już dłużej nie obciążają
twojego konta!
Dla chrześcijanina, którego grzechy są wymazane, zwłoka w
odpowiedzi, cierpienie, testy, próby są wynikiem karcenia w
miłości, a nie grzechu. Biblia mówi:
"Kto żałuje swojej rózgi, nienawidzi swojego syna, lecz kto go
kocha, karci go zawczasu" (Przyp.13,24).
"I zapomnieliście o napomnieniu, które się zwraca do was jak do
synów: Synu mój nie lekceważ karania Pańskiego ani nie upadaj
na duchu, gdy On cię doświadcza; bo kogo Pan miłuje, tego
karze; chłoszcze każdego syna, którego przyjmuje.
Jeśli znosicie karanie, to Bóg obchodzi się z wami jak z synami,
bo gdzie jest syn, którego by ojciec nie karał? A jeśli jesteście
bez karania, które jest udziałem wszystkich, tedy jesteście
dziećmi nieprawymi, a nie synami. Ponadto szanowaliśmy
naszych ojców według ciała, chociaż nas karali, czy nie daleko
więcej winniśmy poddać się Ojcu duchów, aby żyć?
Tamci bowiem karcili nas według swego uznania na krótki czas,
ten zaś czyni to dla naszego dobra, abyśmy mogli uczestniczyć w
jego świętości. Żadne karanie nie wydaje się chwilowo
przyjemne, lecz bolesne, później jednak wydaje błogi owoc
sprawiedliwości tym, którzy przez nie zostali wyćwiczeni.
Dlatego opadłe ręce i omdlałe kolana znowu wyprostujcie..."
(Hebr. 12,5-12).
Słyszę, jak dzisiaj ludzie powiadają: "Tak, Pan karze i koryguje.
Ale nie za pomocą cierpienia i bólu. Bóg nie zrobiłby tego.
Prawdziwa wiara nie dopuszcza czegoś takiego."
Prawda jest następująca, mój przyjacielu - przez całą historię do
dnia dzisiejszego, pobożni ludzie cierpią i obecnie też cierpią.
Kto temu zaprzecza, zaprzecza prawdzie. Paweł informuje nas o
cierpieniu pierwotnych chrześcijan. Czy przypiszemy im brak
wiary?
Prawdą jest, że niektórzy z najbardziej świętobliwych ludzi
dzisiaj żyjących cierpią wskutek raka, wrzodów, reumatyzmu,
problemów z sercem, itd., itd. Cierpnie mi skóra na plecach, gdy
słyszę co niektórzy powiadają: "Nie trzeba chorować. Winna jest
temu słaba wiara."
Żaden ze świętych, którzy cierpieli, nie zamieniłby się miejscami
z tymi, co nie cierpieli. Jakiż wzrost i jaka głębia miłości Bożej
odkrytej na świeżo, prawdziwych wartości i przestawionych
priorytetów - a wszystko dzięki cierpieniu. Ci, którzy nie
cierpieli z Chrystusem są płytcy, skoncentrowani na sobie,
brakuje im tego rodzaju czułości, która wypływa ze spotkania
Pana w rozżarzonym piecu doświadczeń. Ludzi, którzy nigdy nie
cierpieli, cechuje także niecierpliwy rodzaj arogancji.
Kiedyś broniłem się przed przyjęciem określenia: "wybrani, aby
cierpieć". Byłem przerażony myślą, że Bóg dopuszcza, aby
niektórzy cierpieli więcej niż inni, aby doprowadzić ich do
głębszej znajomości Siebie. Ale później przyjrzałem się tym, co
cierpią - i często są oni najwierniejsi, najufniejsi i najczulsi
spośród Bożych dzieci! Prawdziwie są naczyniami wybranymi.
Wiem, że niektórzy zgorszą się tym, co przed chwilą
powiedziałem. A to dlatego, że daleko zboczyli od realiów
Ewangelii Chrystusa. Jesteśmy tak zepsuci, tak zadufani w sobie,
że zapominamy, że jesteśmy powołani przez Chrystusa do
oddzielenia, prób, doświadczeń, tak - a nawet cierpienia.
Dowód? Ależ owszem! Wiele dowodów!
"Lecz Pan rzekł do niego... (Paweł) jest moim narzędziem
wybranym, aby zaniósł imię moje przed pogan... Ja sam bowiem
pokażę mu, ile musi wycierpieć dla imienia mego." (Dz.9,15-16).
"Przez wiarę Mojżesz... wolał raczej znosić ucisk wespół z ludem
Bożym, aniżeli zażywać przemijającej rozkoszy grzechu..."
(Hebr.11,24-25).
"Gdyż wam dla Chrystusa zostało darowane to, że możecie nie
tylko w niego wierzyć, ale i dla niego cierpieć..." (Flp.1,29).
Zakończenie
1. Jeśli nie możesz ofiarować Bogu doskonałej wiary, ofiaruj Mu
doskonałą miłość. "Doskonała miłość usuwa wszelką bojaźń".
Nie doskonała wiara - ale doskonała miłość. Doskonała miłość
jest odpocznieniem, jakie Bóg ma dla Swojego ludu. On chce,
abyśmy odpoczęli w Jego miłości, ufając, że przyjdzie nam
zawsze z pomocą niczym ojciec zranionemu dziecku - wbrew
naszej nieadekwatnej wierze.
Przestań szacować i stopniować swoją wiarę. Przerwij próby
rozpracowania wiary. Biblia mówi:
"Teraz więc pozostaje wiara, nadzieja, miłość, te trzy. Lecz z nich
największa jest miłość. Dążcie do miłości..." (1 Kor. 13,13;14,1).
Jeśli zamierzasz w czymś się "specjalizować" - wybierz miłość.
Biblia mówi: "Wiara jest czynna w miłości". Bez miłości,
wszelka wiara nie ma sensu.
2. Jeśli Bóg nie wysłuchał niektórych naszych modlitw, możesz
być zupełnie pewien, że ma jakiś istotny wieczny powód, by tak
postąpić.
Wszystko sprowadza się do tego: Bóg ma wszelką moc i może
czynić wszystko. Nic nie jest niemożliwe dla Niego. Obiecał dać
odpowiedź na każdą modlitwę w imieniu Chrystusa. Musimy
zatem prosić w niezachwianej pewności wiary - spodziewając się
odpowiedzi. Ale w razie, gdy Bóg będzie zwlekał albo wybierze
inne rozwiązanie dla nas, "musi" wówczas mieć jakiś niezwykle
ważki powód po temu. I musimy wierzyć, że to, co Bóg
dopuszcza w naszym życiu - w ostatecznym rozrachunku - obróci
się ku naszemu dobru.
"A wiemy, że Bóg współdziała we wszystkim ku dobremu z
tymi, którzy Boga miłują, to jest z tymi, którzy według
postanowienia jego są powołani." (Rzym.8,28).
Nasz Niebiański Ojciec wie dokładnie, w którym kierunku
podążamy, czego potrzebujemy i da nam to, co najlepsze - we
właściwym czasie przez Ducha Świętego.
"Jeśli tedy wy, będąc złymi, potraficie dawać dobre dary
dzieciom swoim, o ileż więcej Ojciec wasz, który jest w niebie,
da dobre rzeczy tym, którzy go proszą" (Mat. 7,11).
"Kto mieszka pod osłoną Najwyższego, kto przebywa w cieniu
Wszechmogącego, ten mówi do Pana: Ucieczko moja i twierdzo
moja, Boże mój, któremu ufam. Bo On wybawi cię z sidła
ptasznika i od zgubnej zarazy. Piórami swymi okryje cię. I pod
skrzydłami Jego znajdziesz schronienie. Wierność Jego jest
tarczą i puklerzem. Nie ulękniesz się strachu nocnego ani strzały
lecącej za dnia, ani zarazy, która grasuje w ciemności, ani moru,
który poraża w południe...
Ponieważ mnie umiłował, wyratuję go, wywyższę go, bo zna
imię moje. Wzywać mnie będzie, a Ja go wysłucham. Będę z nim
w niedoli. Wyrwę go i czcią obdarzę. Długim życiem nasycę go i
ukażę mu zbawienie moje." (Ps.91,1-6,14-16).

Brak komentarzy: