poniedziałek, 10 listopada 2014

Przesłanie dla chrześcijan, którzy miewają złe dni
(A Message for Christians Who Have Bad Days)
By David Wilkerson
3 sierpnia 1998
__________
Życie chrześcijańskie nie jest żeglowaniem po spokojnym
morzu. Każdy wierzący będzie miał złe dni, niezależnie od tego,
jak święty by nie był. Wierzę, że tak naprawdę, im bardziej
pobożna jest dana osoba, tym bardziej wystawiające na próbę i
dręczące będą jej złe dni.
Na szczęście większość chrześcijan wie, że Jezus nie jest
Zbawicielem "tylko w dobrym czasie". Jest On z nami nie tylko
wtedy, gdy sprawy toczą się pomyślnie, ale także podczas
naszych złych dni. Kiedy trudny okres uderza w nas, On wcale
nie znika, mówiąc: "Wrócę, kiedy to wszystko rozwiążesz". Nie,
On jest wierny i troskliwy w każdym czasie. Poruszony jest
każdym uczuciem, jakiego doświadczamy przechodząc trudny
okres.
Apostoł Paweł odnosi się właśnie do tego, kiedy pisze: "Mamy
zaś ten skarb w naczyniach glinianych, aby się okazało, że moc,
która wszystko przewyższa, jest z Boga, a nie z nas." (2
Koryntian 4,7). Wyobraź to sobie! Skarb, o którym wspomina
Paweł jest to poznanie i obecność Jezusa Chrystusa, a my
przechowujemy ten cenny skarb w naszych ciałach!
Greckie słowo, jakiego używa Paweł jako "gliniane" to "krucha
glina", co oznacza: "słabe, łamliwe, podatne na pokuszenia." On
mówi: "Tak, przechowujemy obecność Jezusa w naszych ciałach.
Ale nasze ciała są słabe, podatne na pokuszenia i łamliwe!"
Faktem jest, że wszyscy znosimy to, co Biblia nazywa
"niedomaganiami". Dla wielu chrześcijan powszechnym
niedomaganiem życiowym jest słaby organizm lub kiepski stan
zdrowia. Paweł mówił o częstych chorobach Tymoteusza
określając je mianem "częste niedomagania" (1 Tymoteusza
5,23). Greckie słowo "niedomagania" oznacza tutaj: "chorowity,
bez mocy, słaby na ciele lub umyśle".
Jednak istnieją jeszcze inne rodzaje niedomagań, oprócz tych
fizycznych, a równie trudno jest dawać sobie z nimi radę. Moim
zdaniem niedomagania umysłu są chyba najbardziej
rozpowszechnione. Nie mówię tutaj o chorobie umysłowej, ale
raczej o tych niewytłumaczalnych okresach, kiedy to twoje
uczucia oszukują cię i płatają figle twojemu umysłowi.
Pozwólcie mi to wyjaśnić.
Możliwe jest położyć się do łóżka, czując się zadowolonym,
jakby na najwyższym szczycie, a jednak następnego dnia obudzić
się, mając nad głową ciężką chmurę przygnębienia. Przez cały
dzień czujesz się zupełnie skrępowany przez stan przygnębienia,
w jakim znajduje się twój umysł. Nie wiesz skąd to przyszło, ale
ta chmura przygnębienia po prostu stale wisi nad tobą i wcale nie
ma ochoty odejść.
Na owe niedomagania umysłu składają się poczucie winy, strach
i obawa. Takie rzeczy mogą ci nie dawać spokoju z powodu
twojej przeszłości, bądź też z powodu jakiegoś grzechu, który
nadal lgnie do twego życia. Nie ma żadnej możliwości, by te
niedomagania nie oddziaływały na twoje uczucia.
Możesz powiedzieć, że nie żyjesz na podstawie swoich uczuć,
ale jednak w rzeczywistości właśnie tak jest. Na przykład możesz
nie być w stanie strząsnąć z siebie jakiś przykrych słów, jakie
ktoś wypowiedział do ciebie kilka dni wcześniej. Bądź też
możesz stale walczyć z uczuciami odrzucenia lub
bezwartościowości. Bez wątpienia te uczucia mają bezpośredni
wpływ na twój styl życia.
Dla pewnych ludzi Dzień Matki lub Dzień Ojca jest jednym z
najtrudniejszych dni w roku. Być może ich rodzice nie
zaoferowali im zbyt wiele miłości, albo byli alkoholikami lub też
nie było ich w pobliżu. Wielu ludzi nie jest w stanie w ogóle
sobie przypomnieć nawet jednego dobrego dnia spędzonego z
matką lub ojcem. Również Święta Bożego Narodzenia oraz
Święto Dziękczynienia stają się dla nich najtrudniejszym
okresem w roku.
Jak na ironię, moje złe dni przychodzą najczęściej wtedy, gdy
przeszukuję Słowo Boże. Kiedy jestem sam na sam z Panem i
swoją Biblią zostaję czasami przytłoczony uczuciami niewiedzy.
Odczuwam, że przede mną stoi cały ocean prawdy, ale ja nie
mogę go w żaden sposób pojąć, ponieważ jest tego tak wiele.
Staję się jeszcze bardziej sfrustrowany, kiedy czytam wielkie
dzieła kaznodziejów, którzy żyli 300 lat temu. Kończę na tym, że
wołam: "Och Panie, jestem jak niemowlę jeśli chodzi o moje
zrozumienie w porównaniu z tymi duchowymi gigantami! Oni
żyli w rzekomo nieoświeconym wieku, a jednak jako młodzi
mężczyźni pisywali o sprawach, których ja jeszcze nie pojąłem
mając lat ponad 60. Dlaczego tak trudno jest mi to zrozumieć?"
Jedyną odpowiedzią, jaką na to otrzymuję jest to, co słyszę w
słowach Pawła: "Nie z uczynków, aby się kto nie chlubił"
(Efezjan 2,9). Wszelka moc spoczywa w Bogu, włączając w to
moc do zrozumienia prawdy i utrzymywania życia w pobożności.
Ten wielki skarb jest umieszczony w glinianych naczyniach, aby
cała chwała przypadła Jemu!
Doświadczanie złych dni wcale nie jest niebiblijne!
Jeśli twój zły dzień składa się także z demonicznego ataku na
twoją wiarę, możesz być kuszony, by myśleć sobie, że jesteś
niebiblijny właśnie dlatego, że to przechodzisz. Jednak nic
innego nie może bardziej rozmijać się z prawdą.
Kilka tygodni temu pobożny młody człowiek zadzwonił do mnie
zdruzgotany: "Właśnie przeżyłem najgorszy dzień w swoim
życiu i nie wiem, co robić! Naszło mnie dzisiaj dziwne uczucie, z
którego nie mogę się otrząsnąć. Bracie Dawidzie, nie wiem, czy
istnieje Bóg!"
Ten młody człowiek nie miał pojęcia, skąd przyszło to odczucie
zwątpienia. Był zaszokowany i zraniony okropnymi myślami,
jakie przyszły mu do głowy. Wyznał: "Nie odczuwam Bożej
obecności. W żaden sposób nie jestem w stanie przestać wątpić
w to, czy On w ogóle istnieje. Co mam zrobić? Nie chcę
podtrzymywać tych okropnych myśli!"
Powiedziałem mu: "Nie obawiaj i nie zniechęcaj się. Uwierz mi -
to jest stara sztuczka diabelska. Diabeł uwielbia stosować ją
szczególnie w przypadku młodych wierzących, którzy są cenni
dla Boga. Właśnie w tej chwili wciska ci te myśli do twego
umysłu, aby spróbować wstrząsnąć twoją wiarą.
Chce wprowadzić cię w zamieszanie!"
Ten młody człowiek nie miał pojęcia, że sam przechodziłem
przez podobne doświadczenia ładnych parę lat temu ze swoim
synem Garym. Jako nastolatek Gary wrócił do domu ze szkoły
pewnego dnia i poszedł prosto do swego pokoju, nie mówiąc
nikomu ani słowa. Wiedziałem, że coś jest nie tak, zapukałem
więc do jego drzwi i zapytałem, czy mógłby ze mną
porozmawiać.
"Nie chcę cię zranić Tato" - powiedział Gary i wybuchł płaczem.
"Mam straszne myśli. Nie jestem już pewien, czy istnieje Bóg!".
Te słowa złamały moje serce, ponieważ wiedziałem, że Gary
został powołany przez Boga do głoszenia Słowa. Żałuję, że
wtedy nie miałem takiego duchowego wglądu w ten problem,
jaki mam teraz. Ale wszystko, co mogłem powiedzieć Garemu w
tamtej chwili to były słowa: "Synu, po prostu ufaj Jezusowi
najlepiej, jak tylko potrafisz. Przetrwaj to i nie poddawaj się. On
przeprowadzi cię przez tę burzę w twoim umyśle."
I Bóg przeprowadził Garego przez tę próbę. Dzisiaj mój syn jest
pastorem w kościele w Denver, po prawie dwudziestu latach
służby za oceanem oraz pionierskiej pracy w kościołach
zakładanych w ubogich dzielnicach amerykańskich miast.
Teraz mogłem powiedzieć temu młodemu człowiekowi to samo,
co powiedziałem Garemu: "Po prostu przetrwaj to. Twój
niebiański Ojciec wie dokładnie przez co przechodzisz i
przeprowadzi cię przez to wszystko. Pamiętaj, Bóg obiecał, że
cię nigdy nie opuści. Po prostu nie przestawaj zwracać się do
Niego jedynie przez wiarę!"
Jeśli przechodzisz tego rodzaju próbę, musisz zrozumieć, że nie
jesteś nieduchowy, gdy znosisz takie ataki. Nadal jesteś
dzieckiem swojego niebiańskiego Ojca, który nie pozwoli ci
walczyć samemu. On pośle Ducha Świętego, aby zmusić do
ucieczki wszelkie twoje wątpliwości! Tak więc nie próbuj się
spierać z diabłem. Niczego nie jesteś w stanie mu udowodnić.
Zamiast tego biegnij do swojego Ojca, kiedy przyjdzie następny
atak. Potem wyczekuj, zachowując cierpliwość i nadzieję!
Pewnego razu otrzymałem list od żony zielonoświątkowego
pastora, który zmarł kilka lat wcześniej. Napisała, że jej mąż był
pełnym mocy kaznodzieją, oddanym pasterzem dla swojego
stada, jak i kochającym oraz troskliwym ojcem. Jednak borykał
się z poważnym problemem: był związany przez ducha
cudzołóstwa.
Człowiek ten musiał zrezygnować z prowadzenia czterech
różnych zborów z powodu swoich licznych romansów z
kobietami. Po każdej rezygnacji dobrze się prowadził przez kilka
lat, ale potem jego uzależnienie znowu wychodziło na wierzch i
zaczynał na nowo podążać ścieżką cudzołóstwa.
Na szczęście jego żona studiowała Słowo Boże, była
wojownikiem w modlitwie i pozostawała blisko Pana,
przechodząc przez to wszystko. Jej przyjaciele mówili jej, że
powinna opuścić swojego męża, twierdząc, że głupotą jest być z
człowiekiem, który w ten sposób stale ją znieważał, ale ona
napisała: "Wiem, że Bóg nienawidzi rozwodu. Tak więc po
prostu zdecydowałam się trzymać Pana."
Za każdym razem, gdy mąż ją oszukiwał, wypłakiwała rzekę łez,
znosząc okrpny ból. Ale zawsze odczuwała, że Pan jej mówi, aby
z nim została, przebaczyła mu i próbowała mu pomóc. Tak więc
cały swój ból wiernie przynosiła do Pana i za każdym razem On
dawał jej siły do tego, aby dalej iść naprzód.
Umiłowani, ta droga kobieta nie miała tylko złych dni - ona
miała złe lata! Napisała, że pamięta jedynie kilka krótkich
okresów szczęścia przez wszystkie lata swojego małżeństwa. Ale
ona wiedziała, że Bóg obiecał ją ubłogosławić i uhonorować na
koniec.
Tak też Pan zrobił. Dzisiaj jej dzieci są rozmiłowane w Panu i
mają za współmałżonków pobożnych chrześcijan oraz co
najdziwniejsze dobre wspomnienia o swoim ojcu, pomimo jego
wielu tragicznych potknięć.
Co więcej, ta droga kobieta w swoim zborze jest błogosławiona,
obdarzona szacunkiem i poważaniem. Często też jest zapraszana,
aby przemawiać do młodych mężatek. Zawsze im radzi, aby nie
opuszczały swoich mężów z byle powodu. Zamiast tego mówi
im: "Jezus był w pełni wystarczający dla mnie we wszystkich
burzach. Błogosławił mi ponad to, na co mogłam mieć nadzieję!"
Po tym napisała w swoim liście coś, co uderza mnie w potężny
sposób: "Były straszne dni, wystawiające na próbę, kiedy
czułam, że jestem bliska poddania się swoim emocjom. Nie
jestem nawet w stanie ci powiedzieć, jak wiele razy chciałam
odejść. Myślałam sobie: "Mój mąż głosi z ogniem i porusza serce
każdego w tym zborze. Ale on jest cudzołożnikiem!"
Nie dawała mi spokoju myśl, że wszystkie moje wysiłki są
daremne. Ale wiedziałam, że mam obietnicę od Boga i kiedy się
modliłam to przypominałam Mu o tej obietnicy względem mnie,
a On zawsze dawał mi siłę, by dalej iść do przodu. Teraz cieszę
się, że nie poddałam się. Mogę powiedzieć, że Bóg okazał mi
Swoją dobroć!"
Nawet świątobliwy Paweł miał złe dni.
Pawła dotknął zły dzień, kiedy odbywał podróż po Macedonii.
"Bo nawet wtedy, gdy przybyliśmy do Macedonii, ciało nasze nie
zaznało żadnego odpoczynku, lecz zewsząd byliśmy uciśnieni
walkami zewnątrz, obawami od wewnątrz" (2 Koryntian 7,5).
Ten mąż Boży wyznał, że jego wewnętrzny człowiek był
trapiony nie tylko przez pojedynczą obawę, ale wiele obaw!
Istotnie, Paweł nie był jakimś nadczłowiekiem. Podlegał tym
samym ludzkim emocjom, jakim i my wszyscy stawiamy czoła.
W pewnym momencie wszyscy wierzący w Azji zwrócili się
przeciwko niemu - ludzie, za których oddałby swoje życie. Paweł
napisał: "? im więcej ja was miłuję, tym mniej przez was mam
być miłowany" (2 Koryntian 12,15).
Tak, Paweł miewał okropne dni. Ale nigdy się nie poddał swoim
emocjom i pokuszeniom, jakie im towarzyszyły. W swoim
najgorszym momencie zaświadczył: "? pełen jestem pociechy i
nader obfita jest radość moja we wszelkim ucisku naszym" (2
Koryntian 7,4), a następnie dodał: "Bóg? pociesza uniżonych
[pociesza tych, którzy są przygnębieni - angielskojęzyczny
przekład KJV]? " (2 Koryntian 7,6).
Czy przechodzisz teraz zły dzień, zły tydzień, długi okres
zniechęcenia? Czy jesteś przytłoczony, zniechęcony, nachodzą
cię myśli, aby rzucić to wszystko? Jeśli to dotyczy ciebie, to jak
ci się wydaje, w jaki sposób Bóg reaguje na twoją próbę? Czy
gromi cię lub karci? Nie, nigdy! Paweł stwierdza: "Pan nigdy nie
jest ci bliższy, nigdy nie jest bardziej gotowy, by ci pomóc, niż
wtedy, gdy jesteś przybity i odczuwasz zranienie."
"Błogosławiony niech będzie Bóg i Ojciec Pana naszego Jezusa
Chrystusa, Ojciec miłosierdzia i Bóg wszelkiej pociechy, który
pociesza nas we wszelkim utrapieniu naszym?" (2 Koryntian 1,3-
4). Greckie słowo przetłumaczone jako "pociesza" oznacza tutaj
" blisko przywoływać". Cóż za niesamowita rzecz! Kiedy
doświadczamy złych dni nas niebiański Ojciec wykorzystuje tę
okazję, aby zbliżyć nas do Siebie!
Pomimo, że złe dni są nieuniknione, powinny one stawać się
dla nas rzadsze oraz mniej niepokojące, w miarę, jak
wzrastamy
w naszym poznawaniu tego, kim jesteśmy w Chrystusie.
W miarę, jak kontynuujemy nasze chodzenie z Panem nasze złe
dni powinny stawać się coraz mniej intensywne, a my
powinniśmy stawać się w naszym złym okresie bardziej
świadomi, że mamy wszelkie zasoby, potrzebne do tego, by
rozprawić się z wrogiem.
Wierzę, że celem naszych złych dni jest często doprowadzenie
nas do dojrzałości oraz wyprowadzenie z dziecinnych związań.
Pomyśl o tym: Większość z naszych złych dni jest spowodowana
naszymi dziecinnymi reakcjami na sytuacje życiowe. Rozważ
sposób, w jaki dzieci reagują na życie: w jednej minucie się
śmieją, a w następnej wrzeszczą. Dąsają się.Są kłębkiem obaw.
Łatwo je zranić, dużo płaczą. Mają ograniczoną zdolność
koncentracji i domagają się natychmiastowego nagradzania.
Jednak pomimo tego wszystkiego pobożni rodzice kochają i
pocieszają swoje dzieci w czasie wszelkich doświadczeń
życiowych. Żaden napad złego humoru nigdy nie jest w stanie
spowodować, że kochający rodzic wyrzeknie się bądź odrzuci
swoje dziecko.
W podobny sposób my jako chrześcijanie, czasami dąsamy się
lub wpadamy w cielesną złość, kiedy stawiamy czoła trudnemu
okresowi. Wołamy: "W porządku Boże. Jeśli to w taki sposób
zamierzasz mnie traktować, jeśli zamierzasz stale pozwalać na
to, że wydarzają się złe rzeczy, to po co mam się do Ciebie w
ogóle modlić?"
Jednak nasz niebiański Ojciec kocha nas i pociesza w każdym
napadzie złego humoru, w naszych brzemionach, naszym krzyku,
naszych dziecinnych wzlotach i upadkach. Widzisz, Jego
wielkim pragnieniem jest, abyśmy w naszych próbach zaczęli
rozumieć, kim jesteśmy i co posiadamy jako dzieci Boże. On
wie, że za każdym razem, kiedy miotają nami wiatry i fale
naszych emocji zapominamy, że jesteśmy Jego dziećmi i
zaczynamy żyć nie korzystając z danych nam przywilejów.
Jednak Jego Słowo mówi, że jesteśmy Jego spadkobiercami oraz
współdziedzicami z naszym starszym bratem Jezusem!
"A mówię: Dopóki dziedzic jest dziecięciem, niczym się nie
różni od niewolnika, chociaż jest panem wszystkiego" (Galacjan
4,1). Paweł mówi tutaj o rzymskim zwyczaju z tamtych czasów.
Jeśli bogaty człowiek adaptował dziecko, to oddawał je w ręce
wychowawcy, aż osiągnęło wiek ośmiu lat. Następnie od ósmego
do dwudziestego piątego roku życia dziecko znajdowało się pod
zwierzchnością opiekuna. Przez te wszystkie lata dziecko
pozostawało dziedzicem majątku, jednak w rzeczywistości nie
miało żadnej kontroli ani mocy nad swoim życiem.
Paweł mówi, że takie dziecko jest obrazem tych, którzy są pod
zakonem. Zakon jest wychowawcą, który naucza nas Bożych
przykazań. Ale przychodzi moment, kiedy czas naszego
szkolenia się kończy i mamy zająć nasze miejsca jako dziedzice
Bożych bogactw przez łaskę Chrystusa. Jednak wielu chrześcijan
nigdy nie uchwyci się tego poznania. Żyją nadal na podstawie
dobrych uczynków oraz nakazów i zakazów, nigdy nie pojmując
swojej pozycji jako synowie Boży. "? gdy byliśmy dziećmi,
byliśmy poddani w niewolę?" (Galacjan 4,3). Oni nadal służą
Bogu jako niewolnicy, zniewoleni strachem, poczuciem winy i
rozpaczy, ponieważ nie rozumieją swojej adopcji!
Paweł mówi do takich wierzących: "Jesteście nadal dziecinni w
swoim myśleniu, trudząc się pod niewolą praw, które
ustanowiliście sami sobie. Nie rozumiecie, że jesteście teraz
panami nad wszystkimi rzeczami, zdolnymi do tego, by mieć
dział we wszystkim, co posiada wasz Ojciec. On was
zaadoptował, pokochał i umieścił w szkole, aby was do czegoś
przygotować. A krzyż był waszym dniem rozdania świadectw
ukończenia szkoły!"
Nasz Ojciec niebiański pociesza nas
w naszych złych dniach, ale pragnie dla nas
czegoś więcej w takich okresach!
Wyobraź sobie zaadoptowanego syna, którego czas się wypełnił.
Jego szkolenie jest teraz zakończone i dziedziczy panowanie nad
całym bogactwem swego ojca. Jednak ten syn nadal przedłuża
egzystowanie wraz ze sługami, żyjąc według warunków
niewolnictwa.
Pytam cię: Czy jest to w porządku, aby ojciec tego młodego
człowieka pocieszał go w jego niewoli, zapewniając go, że jest
miłowany i że wszystko będzie dobrze? Nie! Każdy ojciec, który
kocha swojego syna chciałby, aby ten domagał się swojego
dziedzictwa i pozostawił swoją biedę. Przynaglałby go, aby
przywłaszczył sobie bogactwa, które są jego!
W podobny sposób Bóg nie poprzestaje na pocieszaniu nas w
naszej niewoli. Raczej przychodzi do nas mówiąc: "Synu, córko,
kiedy zamierzasz zająć swoje miejsce u Mego boku? Kiedy
przyjdziesz do Mojego domu i uchwycisz się tych wszystkich
zasobów, które są teraz twoje zgodnie z wszelkim prawem?"
"A iżeście synowie, przetoż posłał Bóg Ducha Syna swego w
serca wasze, wołającego Abba, to jest Ojcze. A tak już więcej nie
jesteś niewolnikiem, ale synem; a ponieważ synem, tedy i
dziedzicem Bożym przez Chrystusa" (Galacjan 4,6-7 BG).
"Albowiem wszyscy jesteście synami Bożymi przez wiarę w
Jezusa Chrystusa" (Galacjan 3,26).
Jeśli Jezus jest twoim Panem i Zbawicielem, to jesteś dzieckiem
Bożym. A ponieważ jesteś Jego dzieckiem, automatycznie stajesz
się spadkobiercą i współdziedzicem z Chrystusem co do
wszelkich bogactw Ojca!
Oczywiście nasza pozycja spadkobierców nie ma nic wspólnego
z bogactwem materialnym. Stwierdzenie, że Chrystus zmarł, aby
sprawić, że będziemy bogaci w złoto lub srebro jest
bluźnierstwem. Biblia stwierdza: "? w nim mieszka cieleśnie cała
pełnia boskości" (Kolosan 2,9). Oznacza to, że Bóg dał Jezusowi
wszelkie bogactwa w chwale. Zatem, ma On wszelkie zasoby
niezbędne do tego, aby wyciągnąć nas z każdego złego dnia,
przed jakim możemy stanąć!
A jednak pytasz: "Czyż Bóg nie jest zainteresowany naszym
fizycznym powodzeniem? Wszystkie moje złe dni związane są z
moimi rachunkami, długami i brakiem finansów. Stale martwię
się warunkami bytowymi mojej rodziny oraz tym, by mieć
wystarczająco dużo, aby przeżyć, wiążąc jakoś koniec z
końcem."
Umiłowany, twój Ojciec zaczyna od zaspokojenia wszelkich
twoich fizycznych potrzeb! Jego Słowo obiecuje: "A Bóg mój
zaspokoi wszelką potrzebę waszą według bogactwa swego w
chwale, w Chrystusie Jezusie" (Filipian 4,19). Greckie słowo
przetłumaczone tutaj jako "potrzeba" pochodzi od wyrażenia
oznaczającego "zajmować się wszystkimi sprawami, wszystkim,
czego brakuje bądź co jest potrzebne."
Paweł mówi: "Bóg jest wierny w zajmowaniu się waszymi
wszystkimi sprawami, o które się troszczycie - natury finansowej
i wszelkiej innej. W tym mieści się wasze zatrudnienie,
wyżywienie, ubranie i wasz dom. Jednak są też bogactwa Jego
dobroci, siły, mądrości i łaski, jak i bogactwa Jego zupełnego
zapewnienia o zbawieniu. A nawet ponad tym wszystkim są Jego
niezgłębione bogactwa!"
Zauważ, że Paweł mówi: "Bóg mój zaspokoi wszelką potrzebę
waszą" używając liczby pojedynczej. Krótko mówiąc, on
stwierdza: "Potrzebujesz tylko jednego - Jezusa! Wszelkie twoje
potrzeby są zawarte w Nim. Potrzebujesz jedynie szukać Go, a
On zaopatrzy cię we wszystko!"
Musisz być całkowicie przekonany,
że twój Ojciec w niebie
żywi do ciebie wielką miłość!
Nawet pomimo tego, że możesz kwestionować Bożą miłość do
Ciebie, On cię nie potępia. Przeciwnie, odczuwa twój ból i
rozpacz. Chce, abyś wiedział, że Jego magazyn pełen jest
wszystkiego, czego ci potrzeba i jest to dostępne dla ciebie!
Ale On mówi: "Nie możesz korzystać ani cieszyć się żadną z
tych rzeczy, dopóki nie uchwycisz się jej przez wiarę. Musisz
zdać sobie sprawę z tego, kim jesteś moje dziecko, mój dziedzicu
i odpocząć w Mojej obietnicy zajęcia się twoimi wszystkimi
potrzebami i sprawami. Pokaż Mi, że ufasz Mi poprzez wejście
w Moje odpocznienie!"
Chcę zakończyć to poselstwo listem, jaki ostatnio otrzymała
nasza misja. Wierzę, że dotyka on w potężny sposób problemu
miewania złych dni:
"Drogi pastorze Dawidzie. Kilka lat temu mój mąż stracił pracę,
która była dla niego bardzo ważna. Tak naprawdę przeżywał
tragedię. Stracił wszelkie poczucie własnej wartości, jak i swój
wysoki dochód. Nigdy już nie udało mu się wrócić do
poprzedniej pozycji. Pomimo, że znalazł zatrudnienie, jego
obecne zarobki stanowią mniej niż połowę tego, co zarabiał
wcześniej.
Teraz na mnie spada odpowiedzialność bycia głównym
żywicielem. Kilka tygodni temu, po pracy w piątek wieczór
planowałam pójść na spotkanie chrześcijańskie i miałam około
45 minut czasu na to, aby się położyć i odpocząć. Szukałam
czegoś do poczytania, kiedy to Pan poprowadził mnie do pudła z
papierami, jakie trzymałam.
Wyciągnęłam jedno z twoich starszych kazań: "U kresu sił" (A
Place Called Wit's End). Podczas, gdy czytałam to przesłanie
Duch Boży pokazał mi, że jestem dokładnie w tym miejscu -
miejscu, gdzie zawodzi moja mądrość! Wkrótce przejdę na
emeryturę i dlatego moje zmartwienia stale narastają. Pogrążamy
się w kłopotach finansowych, których końca nie widać.
Jednak Bóg pokazał mi przez twoje kazanie, że zwróciłam się w
złości przeciwko mojemu mężowi. Polegałam na nim, czyli na
ciele. Muszę zwrócić się jedynie do Jezusa, jako mojej nadziei,
jako tego jedynego, który może mnie zaopatrywać i wyciągnąć z
tych problemów. Teraz wiem, że mój mąż nigdy nie będzie mógł
mnie wyciągnąć. Jednak podczas gdy czytałam twoje kazanie
otrzymałam zapewnienie, że Bóg jest ze mną w tym miejscu,
gdzie zawodzi moja mądrość.
Później, tego wieczoru poszłam na spotkanie, gdzie jednym z
mówców była moja przyjaciółka. Mówiła o tym, jak Bóg
wyciągnął ją z kłopotów finansowych, przez które przechodziła
wraz z mężem. Nie ukrywała niczego, nawet tych wszystkich
wprawiających w zakłopotanie doświadczeń, jakim stawiała
czoła. Bóg zamierzył, abym usłyszała to wszystko.
Później podzieliłam się ze swoją przyjaciółką tym, jak
przeczytałam twoje kazanie o znajdowaniu się w miejscu, gdzie
zawodzi mądrość i opowiedziałam jej, jak Bóg go użył, aby do
mnie przemówić. Następnie, kolejnego tygodnia otrzymałam od
niej paczkę. W środku była kopia twojego kazania "Właściwa
pieśń po niewłaściwej stronie". Jakież to było niesamowite!
Zadzwoniłam do swojej przyjaciółki, aby jej podziękować.
Powiedziała, że prześle mi inne kazania.
Jeszcze nie przeszłam przez swoją próbę. Nadal jest bardzo
ciężko. Czasami, kiedy patrzę przed siebie widzę, jak potencjalne
nieszczęścia osaczają nas, jak w przypadku dzieci Izraela. Jednak
Bóg pokazał mi, że wątpiłam w Jego miłość do mnie oraz Jego
wierność w zaopatrywaniu mnie.
Zdałam sobie także sprawę, tak jak tego nauczałeś, że
opanowałam sztukę tłumienia swoich obaw i nigdy nie
rozprawiłam się ze swoimi wątpliwościami zadając im
śmiertelny cios. Teraz chcę zakończyć to wszystko. Chcę wybrać
wychwalanie Boga za to, że mnie kocha i zaopatruje, nawet
pomimo tego, że jeszcze nie zobaczyłam zapasów.
Moją modlitwą jest, aby Jezus - sprawca i dokończyciel mojej
wiary, uzdrowił mnie z moich wątpliwości i udzielił mi daru
wiary, abym Mu całkowicie ufała. Modlę się, aby dał mi pieśń,
którą zaśpiewam po tej stronie zwycięstwa. Tak bardzo chcę
przejść tą próbę! Chcę zaśpiewać właściwą pieśń po właściwej
stronie , jako świadectwo Bożej łaski i wierności."
Nasza misja otrzymuje wiele listów podobnych do tego, od ludzi
z całego kraju, których wiara wzrasta. Oni wierzą, podobnie jak
ja, że na ten naród przychodzi ciężki czas, ale wiedzą, że Pan ich
przez to przeprowadzi. Wypróbowali bowiem, że Bóg jest
wierny!
Drogi święty, być może przyjdzie na ciebie więcej złych dni. Ale
musisz dojść do miejsca, gdzie możesz powiedzieć: "Jezu,
zrzucam teraz na Ciebie wszystkie moje troski. Jestem
dziedzicem Bożych bogactw w Chrystusie Jezusie i wiem, że do
tych bogactw należy pełne zaspokojenie wszelkich moich
potrzeb natury fizycznej." Możesz wierzyć Bogu co do tego!

Brak komentarzy: