poniedziałek, 10 listopada 2014

Siedem tysięcy nie pokłoniło się
(Seven Thousand Did Not Bow)
Poselstwo o ukrytej Bożej resztce
David Wilkerson
23 kwietnia 2001
__________
Chciałbym zabrać was na górę Horeb w Izraelu, do ciemnej
jaskini. W środku tej jaskini siedzi samotny prorok Boży. Ten
pobożny człowiek jest już starszy, ma prawdopodobnie około 80
lat. Czuje się samotny. Całkowicie odsunął się od społeczeństwa.
Przed około czterdziestoma dniami prorok ów błagał Boga o
śmierć. Był przekonany, że “Ten naród zaszedł za daleko, a
Kościół popadł w odstępstwo i nie ma dla niego ratunku.
Wszyscy przywódcy są marionetkami w rękach diabła.
Przebudzenie jest po prostu teraz niemożliwe. Nie ma już
nadziei. Panie, mam tego dość. Proszę, zabierz moje życie” (zob.
1 Królewska 19:4).
Kim był ten prorok? To święty Eliasz. Do tak rozpaczliwego
stanu doszedł zaledwie kilka godzin po tym, jak odniósł
największe zwycięstwo w swojej życiowej służbie.
Chyba pamiętacie tę historię. Na górze Karmel Eliasz stawił
czoła 850 fałszywym prorokom podczas konfrontacji, w czasie
której miało się okazać, który Bóg jest górą. Stawką było tu życie
albo śmierć. Około 450 z tych proroków służyło pogańskiemu
bogowi Baalowi, a pozostałych 400 było kapłanami
bałwochwalczych gajów, powstałych z inicjatywy niegodziwej
królowej Izebel. Wtedy to w demonicznym rytuale prorocy Baala
zaczęli tańczyć i zawodzić, próbując obudzić swojego boga.
Kiedy w końcu skończyli już swe szaleństwa, leżeli całkowicie
wykończeni, ogromnie przy tym krwawiąc.
Wtedy nadeszła kolej na Eliasza. Po prostu wezwał Pana i
natychmiast z nieba spadł nadprzyrodzony ogień. Potężny
podmuch gorąca pochłonął zarówno ofiarę proroka jak i
dwanaście wiader pełnych wody, które wokół niej wylał.
Pochłonął nawet kamienie na ołtarzu.
Cóż za niesamowity pokaz wszechpotężnej Bożej mocy. Widząc
to fałszywi prorocy zadrżeli, a obecni tam odstępczy Izraelici
upadli na kolana, wołając: “Pan jest Bogiem, Pan jest Bogiem!”
(18:39).
Wtedy Eliasz zabił wszystkich z tych 850 fałszywych proroków.
Nagle do Izraela powróciło przebudzenie. Przebudzenie, o które
modlił się Eliasz w końcu nastąpiło – albo tak mu się wydawało:
“To jest Boża godzina. To początek odnowy, o której tak długo
głosiłem.”
Eliasz został tak posilony, że prześcignął rydwan króla Achaba i
biegł czterdzieści kilometrów do stolicy, Jezreelu. W jego umyśle
musiały pojawiać się ekscytujące myśli: “Kto może sprzeciwić
się temu, co Bóg dzisiaj uczynił? Niegodziwy, pełen
zmysłowości rząd tego narodu musi upaść, a Izebel będzie
następna. Być może w popłochu ucieka teraz do swojego
bałwochwalczego ojca z Sydonu. Bez wątpienia słyszała o ogniu
z nieba i chce uniknąć czystki pochodzącej od Ducha Świętego.
To jest chyba największy moment w historii Izraela!”
Eliasz był przekonany, że ludzie będą go teraz słuchali. Wierzę,
że był zdecydowany iść prosto do opuszczonej świątyni, by
przywrócić nieskalane wielbienie Boga w Jezreelu. Jednak zanim
zbliżył się do miasta, został zaczepiony przez posłańca Izebel.
Królowa groziła mu: “To niechaj uczynią bogowie i niechaj to
sprawią, że jutro o tym czasie uczynię z twoim życiem to samo,
co stało się z życiem każdego z nich” (19:2). Mówiła do Eliasza:
“Proroku, został ci tylko dzień życia – zabiję cię tak, jak ty
zabiłeś moich proroków”.
Nie minęło dwadzieścia cztery godziny od niesamowitego
zwycięstwa Eliasza na Górze Karmel, a ten był już z powrotem
na pustyni, drżąc pod krzewem jałowca. Wydawało mu się, że
wszystko spaliło na panewce. W ciągu zaledwie jednej nocy
prysły wszelkie jego nadzieje na odnowę.
Czterdzieści dni później znajdujemy Eliasza nocującego w
pieczarze, całkowicie samego. Hebrajskie słowo określające to
nocowanie oznacza “zatrzymać się albo pozostać”. Sugeruje ono
również znaczenie “narzekać lub żywić urazę”. Najwyraźniej
Eliasz zdecydował: “To już koniec. Jeżeli cudowny ogień z nieba
nie potrafi zmotywować odstępczych ludzi, to już nic nie jest w
stanie tego dokonać.”
Potem Biblia podaje: “Lecz oto doszło go słowo Pana tej treści:
Co tu robisz, Eliaszu?” (19:9). To był Boży sposób, by zapytać:
“Co cię gryzie, Eliaszu? Skąd ten gniew? Czemu narzekasz?”
Nagle prorok zaczął wylewać przed Panem swoje zdławione
serce: “Gorliwie stawałem w obronie Pana, Boga Zastępów, gdyż
synowie izraelscy porzucili przymierze z tobą, poburzyli twoje
ołtarze, a twoich proroków wybili mieczem. Pozostałem tylko ja
sam, lecz i tak nastają na moje życie, aby mi je odebrać” (19:10).
Większość z tego co powiedział Eliasz było prawdą. Boży lud
znajdował się w opłakanym stanie. W Izraelu przeważała
niegodziwość. Prawdziwi prorocy byli oczerniani, a ich słowa
wyszydzane. Jednak pomimo tego wszystkiego, Eliasz pozostał
wierny. Był całkowicie oddany Bożej sprawie, modląc się
gorliwie o przebudzenie. Jednak nie miał racji myśląc, że tylko
on dźwigał brzemię Pana.
Uważam, że Eliasz wcale nie okazywał pychy, kiedy powiedział:
“Jestem jedynym nienawidzącym grzechu i pełnym bojaźni
Bożej kaznodzieją, jaki pozostał w tym narodzie”. Moim
zdaniem Eliasz był po prostu przytłoczony samotnością. Myślę,
że mówił: “Panie, jeśli inni są dla Ciebie równie gorliwi jak ja, to
gdzie można ich znaleźć? Nie widzę nikogo, kto występowałby
przeciwko grzechowi jak ja”.
Faktem jest, że wielu modlących się ludzi jest często samotnych.
Niewielu z nich utrzymuje bogate życie towarzyskie czy łatwo
nawiązuje znajomości. Dlaczego? Ci którzy zmagają się z Panem
w modlitwie podzielają ciężar Jego serca. Zaczynają widzieć tak
jak Bóg. Są w stanie rozróżnić prawdziwy stan Bożego ludu.
Stali się realistami, widząc cielesność i głupotę w domu Bożym.
A to z kolei sprawia, że padają na twarz i modlą się tak jak
Eliasz, mając serce zdjęte troską.
Jeżeli jesteś człowiekiem modlitwy, prawdopodobnie czułeś się
już samotny tak jak Eliasz. Być może również opłakujesz swój
naród, a w szczególności tę niekończącą się rzekę krwi jaką
przelała Ameryka w wyniku aborcji. Może wołasz jak Amos:
“Panie, nie pozwól mi spokojnie siedzieć, kiedy tak wielka
niewola panuje w Twoim kościele.” Może zastanawiasz się jak
Eliasz: “Gdzie są pobożni przywódcy i pasterze o złamanym
sercu? Gdzie są ci, którzy wierzą w świętość, a nie w cielesne
metody? Czuję się jak niepoprawny fanatyk. Panie, proszę,
pozwól mi mieć społeczność z innymi, którzy postrzegają rzeczy
tak jak ja”.
Pomyślcie teraz o samotnym Eliaszu w tej jaskini. Musiał być
chyba przytłoczony tą całkowitą samotnością. Wtedy doszedł go
cichy głos, znów pytając: “Co tu robisz, Eliaszu?” (19:13).
Ponownie Eliasz odpowiada: “Pozostałem tylko ja sam, lecz i tak
nastają na moje życie, aby mi je odebrać” (19:14).
Tym razem Bóg odpowiedział: “Nie jesteś sam, Eliaszu. Wkrótce
poznasz mojego sługę Chazaela. Chcę abyś namaścił go na króla
Syrii. Jest też pobożny Jehu, którego namaścisz na króla Izraela.
Jest również młody prorok Elizeusz, który będzie służył wraz z
tobą”.
W końcu Pan powiedział do Eliasza (jak zostało to
przetłumaczone z oryginalnego hebrajskiego przez Helenę
Spurrell): “Mam w Izarelu zachowanych dla Siebie siedem
tysięcy ludzi, których kolana nie skłoniły się przed Baalem i
których usta go nie całowały” (19:18). Bóg mówił: “Mam 7
tysięcy ludzi w ukryciu, Eliaszu – mężczyzn i kobiet, którzy nie
poddali się duchowi tego wieku i wzrastają w moim Duchu, a
wszyscy podzielają to samo brzemię, co ty.”
Wśród tych 7 tysięcy było 100 prawdziwych proroków, ukrytych
w jaskiniach przez pobożnego Obadiasza. Obadiasz był zarządcą
wysokiego szczebla, który służył na dworze niegodziwego króla
Achaba. Ukrył 100 proroków w dwóch jaskiniach, w każdej po
pięćdziesięciu, i utrzymywał ich przy życiu o chlebie i wodzie. Z
pewnością Eliasz musiał słyszeć o tych pobożnych ludziach.
Wiedział też o Micheaszu, pobożnym proroku, który został
uwięziony przez Achaba za prorokowanie mu złych rzeczy (zob.
22:8). Jednak wiedząc o tych wszystkich ludziach, Eliasz był
ciągle ogarnięty samotnością w swoim powołaniu.
Te 7 tysięcy reprezentuje świętą resztkę,
którą Bóg dzisiaj przygotowuje
na nadchodzący chaos.
Bóg również w tym pokoleniu ma ukrytą resztkę, która nie
pokłoniła się bożkom tego wieku. Aby pełniej uchwycić to
pojęcie, potrzebujemy przeanalizować, co działo się w Izraelu w
czasach Eliasza.
Kult Baala miał swój początek za Nimroda u Wieży Babel. Ten
bezbożny człowiek ogłosił: “Uczyńmy sobie imię” (1
Mojżeszowa 11:4). Tak więc Babel zostało zbudowane jako
pomnik ludzkiego sukcesu i osiągnięcia. Na szczycie było
obserwatorium, gdzie astrologowie obserwowali ciała niebieskie.
Ci dumni ludzie dosłownie “sięgnęli gwiazd”.
W czasach Eliasza Baal prawdopodobnie przynosił swoim
wyznawcom sukces, sławę i powodzenie. Ci, którzy całowali
stopy tego bożka, szukali spełnienia w każdej dziedzinie
materializmu i zmysłowości. Kim byli czciciele Baala? Byli
wybranym ludem Bożym, odstępczymi wyznawcami Jahwe.
Podobnie jak ja, możecie zastanawiać się w jaki sposób lud Boży
wdał się w tak rażące bałwochwalstwo.
Po pierwsze, ci ludzie zostali już osądzeni przez Boga za
pożądanie dobrobytu. Musieli uciekać do Egiptu, gdzie spotkało
ich ubóstwo, głód i bezdomność. Tam zobaczyli wyznawców
Baala, błogosławionych pod względem materialnym. I tak sobie
rozumowali: “W Jerozolimie mieliśmy dość jedzenia, kiedy
kłanialiśmy się naszym bożkom. Byliśmy błogosławieni i dobrze
nam się powodziło, nie cierpieliśmy. Jednak odkąd tylko
przestaliśmy czcić te bożki, doznajemy samych trudności.
Powróćmy do spalania kadzideł i wylewania ofiar z płynów dla
królowej niebios. Może wtedy znów będziemy mieli rzeczy,
których pragniemy” (zob. Jeremiasza 44:16-19).
Boży lud uległ silnemu zwiedzeniu za sprawą “ewangelii
sukcesu”. Pochwycił ich duch chciwości i pożądliwości,
skutkiem czego ich życie koncentrowało się teraz wokół
bogactwa i zdobywania uznania. Oczywiście nie ma nic złego w
odnoszeniu sukcesu, jeżeli robi się wszystko po Bożemu:
trzymając się Chrystusa, wiernie oddając dziesięcinę i poddając
się Jego woli. Jednak w Izraelu miała miejsce bezbożna
mieszanka: lud kłaniał się Jahwe ponieważ bał się Jego sądu,
jednak równocześnie pożądał rzeczy materialnych.
Obecnie ten sam duch Baala szaleje w naszym narodzie. Na Wall
Street tuż przed Nowojorską Giełdą Papierów Wartościowych
widzimy podobiznę tego pogańskiego boga. Jest to posąg
olbrzymiego byka z brązu, reprezentującego “wielki rynek” [ang.
“bull market”, dosłownie: byczy rynek – przyp. tłum]: stale
narastający dobrobyt, wielkie bogactwo i sławę, ludzkie
osiągnięcie. Oto bogowie, którym kłania się nasz naród.
Pomyślcie o tym: za człowieka odnoszącego sukces uważa się
tego, kto zgromadził miliony. Może on mieć wystarczająco dużo
pieniędzy, by żyć beztrosko przez resztę swojego życia. Być
może zdobył nawet jakieś uznanie. Wydaje się, iż nie ma
znaczenia, czy jego małżeństwo się rozpadło, czy zadaje się z
prostytutkami albo czy rujnuje niewinnych ludzi w swojej
gonitwie za sławą, władzą i bogactwem. Według standardów tego
świata nadal będzie uosobieniem sukcesu.
Cóż za mylne, wywrócone do góry nogami pojęcie sukcesu. A
jednak tłumy ludzi nadal zabiegają właśnie o te rzeczy. Cały nasz
naród pyta: “Kto chce być milionerem?”, pragnąc zdobyć
fortunę.
To wypaczone pojęcie sukcesu
wkradło się do kościoła.
W kościołach w całej Ameryce działa ten sam zwodniczy duch
Baala. Tłumy wierzących kierują się palącą potrzebą osiągnięcia
sukcesu lub zdobycia sławy. W rezultacie prowadzi to do
rozrzutnego życia i zadłużenia po uszy.
Ten duch wytworzył również wykrzywione pojęcie sukcesu,
podobne do myślenia tego świata. Kiedy ruch zielonoświątkowy
w Kanadzie prowadził ostatnio seminarium dla “pastorów
odnoszących sukces”, określił że mogą przyjechać jedynie ci,
których zbór liczy co najmniej tysiąc ludzi. Jak widać, duże cyfry
były ich jedynym kryterium sukcesu.
Byłem świadkiem czegoś podobnego, kiedy po raz pierwszy
rozpocząłem pracę w Nowym Jorku z gangami i osobami
uzależnionymi. Zostałem przedstawiony znanemu ewangeliście,
który prowadził ewangelizację w lokalnym kościele.
Zaszokowało mnie to, co powiedział mi ów człowiek: “Jeżeli nie
powiedzie ci się przed pięćdziesiątką, to nigdy nie odniesiesz
sukcesu. Mnie zostało jeszcze pięć lat. Teraz pracuję nad cyklem
programów dla telewizji, co może być moją ostatnią szansą na
osiągnięcie celu.”
Oniemiałem. Co miał na myśli mówiąc “powiedzie się”? Czy
chciał jakiejś sławy? Dla mnie “powiedzie się” oznaczało
posiadanie wystarczającej ilości pieniędzy, by zapłacić rachunek
za prąd w Ośrodku Teen Challenge, albo znalezienie jeszcze
jednego narkomana, który chciał, by Jezus go uwolnił.
Zbyt często mierzymy sukces w służbie według tego jak duży
jest kościół, czy jak wielki jest jego budżet. Jeżeli poprosicie
przeciętnego chrześcijanina by określił w jaki sposób Bóg go
ubłogosławił, to prawdopodobnie odpowie: “Pan dał mi nowy
samochód, ładny dom, dobre dochody”. Jednak, być może ta
sama osoba kiedyś odpowiadała: “Bóg pobłogosławił mnie
brzemieniem modlitwy i świeżą wizją dotyczącą zgubionych
dusz. Odnowił moje łaknienie Boga”.
Jezus opisuje w jaki sposób tacy wierzący stali się letni: “A
innymi... są ci... którzy usłyszeli słowo, ale troski tego wieku i
ułuda bogactw i pożądanie innych rzeczy owładają nimi i
zaduszają słowo, tak iż plonu nie wydaje” (Marka 4:18-19).
Mówiąc wprost, wszystko co przeszkadza w naszej wędrówce za
Jezusem, jest grzechem. Jeżeli pozwolimy jakiejś rzeczy
wtargnąć do naszego serca – pogoni za sukcesem, pieniędzmi,
czy uznaniem – rzuci nas to na kolana przed Baalem. Nasze
duchowe oczy zostaną zaślepione. Nasze serca oziębną i nie będą
już gorliwe dla Jezusa.
Świątynie Baala w Izraelu były przepełnione.
Izraelici gromadzili się w kościele Baala pełnym sukcesu i
powodzenia. Wkrótce ten odstępczy kościół kwitł zepsuciem nie
do opisania. Wtedy to Pan pochwalił się Eliaszowi owymi 7
tysiącami ludzi, którzy się nie pokłonili: “Zachowałem sobie 7
tysięcy sprawiedliwych świętych. Oparli się wszelkiemu
pożądaniu sławy i sukcesu. Należą całkowicie do Mnie”.
Powinniśmy być wdzięczni Bogu za wielu wielkich bohaterów
wiary: gorliwych proroków jak Eliasz, niezłomnych bojowników
modlitwy jak Daniel, potężnie używanych dygnitarzy jak
Obadiasz, mężczyzn i kobiety, którzy dokonywali wielkich
wyczynów jak Dawid czy Debora. Wierzę, że dobrze jest
studiować ich przykład, by odkryć sekret pobożnego życia.
Jednak ilu z nas naśladuje owych 7 tysięcy nieznanych,
bezimiennych sług, którzy odmówili kłania się Baalowi? Takich
mężczyzn i kobiety wiary pozostających w ukryciu rzadko się
spotyka i jest ich naprawdę niewielu. Doprawdy, wierzę że
resztka, którą Bóg zarezerwował dla Siebie, nie jest tak wielka
jak to sobie wyobrażamy. Biblia mówi wyraźnie, że w każdym
niegodziwym pokoleniu tylko mała resztka pozostawała wierna,
a ponadto w nadchodzących dniach chaosu kościół będzie
świadkiem wielkiego odstępstwa wierzących.
Paweł pisze: “Podobnie i obecnie pozostała resztka według
wyboru łaski” (Rzymian 11:5). Jezus ostrzega nas: “Wchodźcie
przez ciasną bramę; albowiem szeroka jest brama i przestronna
droga, która wiedzie na zatracenie, a wielu jest takich, którzy
przez nią wchodzą. A ciasna jest brama i wąska droga, która
prowadzi do żywota; i niewielu jest tych, którzy ją znajdują”
(Mateusza 7:13-14).
Widzicie, to nie tylko modlitwy Eliasza sprowadziły ogień z
nieba. To również wołania 7 tysięcy ukrytych, modlących się
miłośników Boga. Ci ludzie gromadzili się na potajemnych
spotkaniach, modląc się na polach, niektórzy samotnie służyli w
domu Achaba, nieznani nikomu poza Panem. Jednak byli wierni
w swoim wstawienniczym powołaniu, a Bóg ich wysłuchał.
Oto, co według mnie jest Bożą miarą sukcesu.
Sukces w Bożych oczach to całkowite spełnienie w usługiwaniu
Jemu. Tacy słudzy nie dążą do tego, by “im się udało”, ani nie
szukają ziemskiego bezpieczeństwa. Chcą tylko znać swojego
Pana i usługiwać Mu.
Pomyślcie o stu prorokach ukrytych przez Obadiasza. Żyli w
odosobnieniu w jaskiniach przez co najmniej trzy do czterech lat,
w czasie wielkiego głodu. Ci ludzie nie mieli żadnej zewnętrznej
służby. Byli z dala od publicznej sceny, zapomniani przez
większość ludzi. Nie mogli nawet mieć udziału w zwycięstwie
Eliasza na Górze Karmel. Bez wątpienia świat nazwałby ich
nieudacznikami, nic nie znaczącymi ludźmi, którzy niczego nie
osiągnęli.
Jednak Bóg dał tym oddanym sługom cenny dar w postaci czasu.
Mieli dni, tygodnie, a nawet lata by modlić się, studiować,
wzrastać i usługiwać Panu. Widzicie, Bóg przygotowywał ich na
dzień, kiedy miał ich wypuścić, by usługiwali Jego ludowi.
Rzeczywiście, ci sami ludzie mieli prowadzić tych, którzy
nawrócą się do Boga dzięki służbie Eliasza.
Wiele lat temu Pan pobłogosławił mnie takim darem czasu.
Zanim zostałem pastorem zboru, chodziłem do lasu i
przemawiałem do ptaków i drzew. Nie miałem planów,
programów, ani marzeń. Chciałem jedynie poznać Boże serce.
Tak więc codziennie modliłem się, szukając Pana i usługując Mu,
a moja Biblia zapełniła się podkreśleniami, od jednej okładki do
drugiej.
Później, jako młody, chudy, niedoświadczony kaznodzieja,
pastorowałem małemu zborowi w malutkim miasteczku w stanie
Pensylwania. Mieliśmy nabożeństwa w nieciekawym budynku z
dachem pokrytym papą. Nasz zbór składał się w większości z
rolników i górników. Ja sam byłem zupełnie nieznany. Dzięki
przykładowi mojego modlącego się ojca i dziadka, Bóg już
wtedy uczynił ze mnie męża modlitwy. Dzisiaj mogę szczerze
powiedzieć, że każdy dzień błogosławieństwa, którego
doświadczyłem od tamtej pory był wynikiem tego cennego
czasu, jaki spędziłem z Panem we wczesnych latach służby.
Byłem ukryty, nie widziany przez nikogo. Jednak Bóg znał mój
adres, a ja spędzałem swój czas w mądry sposób. Dzisiaj
zachęcam każdego młodego kaznodzieję do tego samego.
Regularnie kontaktują się ze mną kaznodzieje z całego kraju,
którzy są zdesperowani, ponieważ nie mogą znaleźć swojego
miejsca w służbie. Moja rada jest taka: “Przestań szukać służby.
Zamiast tego szukaj Boga. On wie gdzie ciebie znaleźć i wezwie
cię, kiedy zobaczy, że jesteś gotowy.
Zapomnij o tym co robią inni. Może się wydawać, że oni
wyprzedzają cię, jeżeli chodzi o wielkie dzieła. Jednak prawda
jest taka, że nie można posiadać większej służby nad służbę
modlitwy. Dołóż starań, by odnieść sukces przed tronem Bożym.
Jeżeli usługujesz Panu i modlisz się o innych, to w Jego oczach
już odniosłeś sukces. Każda prawdziwa służba rodzi się w
modlitwie”.
Sprawdź czy jesteś wśród tych 7 tysięcy,
które nie pokłoniły się.
Wiemy, że w całej Biblii liczba siedem kojarzy się z Bożym
wiecznym celem. Dlatego też uważam, że liczba 7 tysięcy, którą
Bóg podał Eliaszowi oznaczała po prostu każdego, kto składał
się na Jego resztkę. Liczba ludzi, których On zachowuje dla
Siebie może wynosić zarówno 70 jak i 7 milionów. Znaczenie ma
to, że ci ludzie są Jemu całkowicie oddani.
A więc jakie są cechy Jego resztki? Oto trzy wyznaczniki:
1. Niezmienne zobowiązanie przylgnięcia do
Pana. Każdy wierzący należący do resztki dokonał
zdecydowanego wyboru, by płynąć pod prąd fali zła.
Tych 7 tysięcy osób z czasów Eliasza pozostało
wiernych, pomimo wielkiego odstępstwa Izraela. Ich
społeczeństwo oszalało na punkcie zmysłowości.
Nawet członkowie ich rodzin i przyjaciele skłonili się
ku bałwochwalstwu. Jednak pomimo silnego
zwiedzenia, owych 7 tysięcy osób było w stanie oprzeć
się fali. Przetrwali wstyd, deprawację i prześladowanie,
będąc pozbawionymi Biblii, nauczania czy
społeczności z ludźmi z zewnątrz. Rzeczywiście, im
bardziej nikczemne było ich społeczeństwo, tym
sprawiedliwsi byli oni sami.
Eliasz wiedział, że ludzie byli rozdwojeni, chcieli
zarówno Boga jak i świata. Tak więc napominał ich,
mówiąc: “Jak długo będziecie kuleć na dwie strony?
Jeżeli Pan jest Bogiem, idźcie za nim, a jeżeli Baal,
idźcie za nim!” (1 Królewska 18:21).
A czy ty opowiedziałeś się już po stronie Jezusa? Może
obawiasz się wyłamać ze swego dotychczasowego
otoczenia. Chcesz Chrystusa, ale pragniesz też jakiejś
części swojego starego życia. Mówię ci, że to się nie
uda. Zostaniesz jedynie wciągnięty z powrotem na
swoje stare ścieżki. Nie możesz świadczyć
grzesznikom, jeżeli pijesz z nimi, czy śmiejesz się z ich
nieprzyzwoitych historyjek.
Paweł ostrzega: “Dlatego wyjdźcie spośród nich i
odłączcie się, mówi Pan, i nieczystego się nie
dotykajcie” (2 Koryntian 6:17). W jakimś momencie
musisz podjąć zobowiązanie, deklarując: “Nie
obchodzi mnie co powiedzą lub zrobią inni. Należę do
Pana i nie poddam się niegodziwemu duchowi tego
wieku”.
2. Gotowość do utożsamiania się z biednymi. Podczas
gdy pośród społeczeństwa tendencją jest zadawanie się
z ludźmi bogatymi i odnoszącymi sukces, ty zajmujesz
miejsce z klasą cierpiącą.
Być może tak jak Obadiasz odniosłeś jakąś miarę
sukcesu, czy zdobyłeś uznanie. Pomimo, że ten
pobożny człowiek był zarządcą w domu Izebel,
postanowił bać się jedynie Boga. Troszcząc się o tych
100 obdartych, cierpiących proroków dowiódł tego, że
sercem był z biednymi.
Dziękuję Bogu za każdego wierzącego człowieka
odnoszącego sukcesy. Nasza służba jest błogosławiona
przez hojne darowizny pochodzące od różnych
wierzących odnoszących sukcesy, którzy lubią
utożsamiać się z potrzebami biednych. Jednak moje
pytanie do was brzmi: czy możesz utożsamić się z
następującym wersetem: “... to, co u świata głupiego,
wybrał Bóg, aby zawstydzić mądrych, i to, co u świata
słabego (...) aby zawstydzić to, co mocne, i to, co jest
niskiego rodu u świata i co wzgardzone, wybrał Bóg
(...) aby żaden człowiek nie chełpił się przed obliczem
Bożym” (1 Koryntian 1:27-29)?
W kościele Jezusa Chrystusa po prostu nie ma zbyt
wielu bogatych ludzi. Sam Jezus powiedział: “Jak
trudno tym, którzy mają majętności, wejść do
Królestwa Bożego” (Łukasza 18:24). Dlaczego tak
jest? Dlatego, że bardzo niewielu bogatych ludzi jest
chętnych, by utożsamiać się z tymi pogardzanymi
przez świat, których Bóg powołał i wybrał.
Myślę teraz o kilku bogatych gościach, którym
podobały się nasze nabożeństwa w kościele Times
Square Church, jednak nie chcieli, by ich przyjaciele
wiedzieli, że tu chodzą. Na nasze nabożeństwa
przychodziło zbyt wielu biednych, zbyt wiele
narodowości, działo się zbyt wiele niespodziewanych
rzeczy. W rezultacie ci ludzie wybrali chodzenie do
kościołów akceptowanych przez ich otoczenie w
większym stopniu.
Myślę również o pewnej drogiej kobiecie w naszym
zborze, która rozdaje traktaty ewangelizacyjne
niedaleko naszego biura. Mówi łamaną angielszczyzną
i nie ubiera się na czasie. Kiedy ostatnio spotkałem ją
na ulicy, Pan pobudził mnie, bym dał jej niewielki
datek. Kiedy jednak zobaczyła pieniądze w mojej ręce,
uśmiechnęła się i powiedziała: “Och nie, jutro
przyniosę swoją dziesięcinę”. Myślała, że
przypominam, jej by oddała dziesięcinę!
Ona wykonywała pracę dla Pana, a jednak
najważniejsze dla niej było to, by znaleźć się w
kościele i dać dziesięcinę. Szybko dodała: “Pastorze,
Pan mnie zachowuje”. Zalicza się do Bożej resztki,
chociaż prawdopodobnie nawet o tym nie wie.
Przypadkiem zasłyszałem, jak kilku dobrze ubranych
ludzi odwiedzających nasz kościół poczyniło pewną
uwagę: “Ta kobieta wywiera złe wrażenie odnośnie
tego zboru. Jest biednie ubrana i słabo mówi po
angielsku”. Mówię do nich: “Jeżeli chcesz być częścią
świętej Bożej resztki, to lepiej żebyś chciał być w
towarzystwie tej kobiety tu na ziemi! W przeciwnym
przypadku Jezus powiada, że nie będziesz mógł
przebywać razem z nią w chwale, gdzie już teraz jest
jaśniejącą gwiazdą.”
3. Poleganie na nadziei. Tych 7 tysięcy z czasów
Eliasza przetrwało dzięki nadziei na nadchodzący
dzień wybawienia. Podobnie i dzisiaj, błogosławioną
nadzieją kościoła jest rychłe przyjście Jezusa. Jedno
zadęcie w trąbę i skończy się cała niegodziwość. Nasz
Pan rozprawi się z zabijaniem niemowląt, wszystkimi
rażącymi zboczeniami i etnicznym ludobójstwem.
Oczywiście mamy ewangelizować, usługiwać i
pracować póki jeszcze jest dzień. Ale w tym samym
czasie mamy żyć w nadziei, że Król Jezus nadchodzi.
On sprowadzi za Sobą nowy świat, gdzie będzie
rządził ze Swojego wiecznego tronu.
Czy te trzy cechy charakteryzują ciebie jako część Bożej świętej
resztki? Jeżeli tak, to Bóg chlubi się tobą: “On oddał Mi swe
serce. Skoncentrował się na Mnie. Należy całkowicie do Mnie!”

Brak komentarzy: