poniedziałek, 10 listopada 2014

Uciekaj, jeśli ci życie miłe!
Carter Conlon
16 września 2001
__________
Pastor David Wilkerson przekazał dziś rano prorocze słowo dla
naszego narodu. Po południu moja żona Teresa przekazała
prorocze słowo - muszę je tak nazwać - dla indywidualnych,
szczerych chrześcijan, którzy badają swoje serca.
Natomiast dziś wieczorem Duch Święty dał mi Słowo dla
Kościoła Jezusa Chrystusa. Mówię o Jego Ciele jako całości, a to
obejmuje wszystkich, którzy określają się jako Chrystusowi i
posiadają w sercach świadectwo zbawienia i usprawiedliwienia
mocą odkupieńczej krwi Jezusa wylanej na Golgocie. Moje
przesłanie jest skierowane do każdego, kto w ten sposób określa
swoje chrześcijaństwo.
Ojcze, dziękuję Ci za namaszczenie, za ożywiającą moc Ducha
Świętego. Proszę Cię Duchu Święty, abyś pobudzał mnie dziś
wieczorem. Proszę Cię Duchu Święty, abyś uporządkował moje
myśli, a nawet intonację mojego głosu w tym, w jaki sposób będę
mówił oraz w tym, co zostanie powiedziane, tak aby było to z
Bożego serca. Prawdziwie proszę Cię dzisiaj o tę łaskę, bym
zniknął, tak abyś Ty mógł być widziany; abym się odsunął, tak
by widoczna była Twoja chwała. Proszę Cię, aby kościół który
dzisiaj zgromadziłeś nie był powodowany wpływem człowieka,
ale Twoją obecnością, Panie; aby zważał na Twoje Słowo i trwał
w Twoim miłosierdziu. Mój Boże, niech duch pokuty zstąpi na
Twój Kościół. Proszę o to w imieniu Jezusa.
Czytając 18 rozdział I Księgi Królewskiej widzimy poważny
duchowy konflikt - po raz kolejny dzieci Boże odeszły od
prawdy. Zwycięskie czasy Jozuego były już zamierzchłą
przeszłością. Wprawdzie Ziemia Obiecana nie została przez
niego podbita w całości w wyniku duchowych zaniedbań
ówczesnego Izraela, lecz mimo to tamte dni były uznawane w
narodzie za okres świetności.
Teraz jednak Boży lud znalazł się obliczu strasznej tragedii
spowodowanej odmową wypełnienia nakazu oddzielenia się od
bogów ościennych narodów.
Pamiętacie zapewne słowa Mojżesza, skierowane do Izraela:
"Bogowie, których nie usuniecie z tej ziemi, staną się dla was
sidłem i cierniem w waszym boku. Zostaniecie przez nich odarci
z prawdziwego dziedzictwa, którym Bóg pragnie was
obdarować, ponieważ nie zechcecie ich usunąć. Te bożki
spowodują wasz upadek" (zob. 4 Mż 33,55-56).
Dokładnie taki stan narodu wybranego opisuje I Księga
Królewska 18. Izraelici znaleźli się w niewoli fałszywego boga
Baala. Był on bogiem osobistego sukcesu i dobrobytu.
Oddawanie czci Baalowi zawierało w sobie niemoralne praktyki
oraz zmysłowość. Innymi słowy Boży lud właśnie został
schwytany w sidła pragnień osobistego sukcesu. Oznacza to
wszystko co mogłoby podbudować i podźwignąć ich "ja",
wszystko co mogłoby zapewnić im dobrobyt.
Kult Baala pozwalał wyznawcom na niemoralność przy
równoczesnym odczuwaniu boskiej obecności. Była to religia
przesycona wyuzdaniem, nieprawością, niemoralnością i
zmysłowością. Jej wyznawcy polegali jedynie na przeżyciach
karmiących zmysły. Jeśli po obfitych deszczach następowały
dobre zbiory, lud na podstawie swych naturalnych wrażeń
stwierdzał: "Baal jest z nas zadowolony. Upodobało mu się
zesłać nam pomnożenie dóbr i dobrobyt."
Oczywiście, skoro zmysłowość leżała u podstaw ich tak zwanego
uwielbienia, musiało to prowadzić do obrzydliwych,
niemoralnych praktyk. Jednak pośród tego nikczemnego
religijnego zamieszania Bóg w swej wierności posłał słowo
prawdy.
Umiłowani, w każdym pokoleniu i w każdym narodzie
Wszechmogący Bóg zawsze wzbudza swoje świadectwo. On
zawsze tak czyni - zawsze posyła słowo. Być może nie będzie się
ono cieszyć popularnością i nie zadowoli większości, lecz Jego
głos będzie można usłyszeć. On jest Bogiem, On stworzył cały
wszechświat. On zarządza światem i trzyma każdego z nas na
swej dłoni i będzie mówił do każdego, kto zechce słuchać
prawdy.
W wersetach 19 i 20 Eliasz rzucił wyzwanie nikczemnemu
królowi Achabowi, który wówczas rządził w Izraelu:
"Poślij tedy teraz i zgromadź do mnie całego Izraela na górze
Karmel oraz owych czterystu pięćdziesięciu proroków Baala i
czterystu proroków Aszery, którzy jadają u stołu Jezebel" (1 Krl
18,19).
Ten werset mówi o prorokach, którzy mieli powiązania z władzą.
Tego właśnie pożądali, dlatego mieszkali i jedli u samych jej
szczytów - u królowej Jezebel, która miała dostęp do wszelkiego
bogactwa i dobrobytu tego narodu.
Ci ludzie pożądali takich rzeczy. To jest stół, przy którym chcieli
jadać. Oni nie chcieli zasiadać przy Bożym stole, więc jadali
właśnie tam.
"Achab wysłał więc zew do wszystkich synów izraelskich i
zgromadził proroków na górze Karmel" (1 Krl 18,20).
Góra Karmel była znaczącym miejscem, ponieważ Jozue pobił
tam niegdyś jednego z królów kananejskich. Można powiedzieć,
że Eliasz sprowadzał tych ludzi na miejsce pamięci narodowej.
Duch Święty zawsze czyni to samo względem ludu Bożego. On
zawsze przyciąga. Jego misją nie jest potępianie Kościoła Jezusa
Chrystusa, bez względu na to, jak dalece nie popadłby w
odstępstwo. Zamiast tego, przychodzi On i próbuje przyciągnąć
na powrót tych, którzy odeszli od Bożego serca, w tym
sprzymierzeńców niemoralnych przywódców oraz tych, którzy
żądni są władzy, bogactwa i wszystkich innych rzeczy
oferowanych przez społeczeństwo.
"Wtedy Eliasz przystąpił do całego ludu i rzekł: Jak długo
będziecie kuleć na dwie strony? Jeżeli Pan jest Bogiem, idźcie za
nim, a jeżeli Baal, idźcie za nim!" (1 Krl 18,21).
Duch Święty przemówił przez Eliasza. W sercach ludu pojawiło
się niezdecydowanie. Mieli oni tajemnicze wewnętrzne
przekonanie, że Baal nie jest Bogiem. Mówili: "Jest zabawnie,
doznajemy zmysłowych przeżyć, mamy poczucie materialnego
zabezpieczenia, lecz to nie pochodzi od Pana."
Taki był powód ich niezdecydowania. Oni angażowali się w te
praktyki, lecz nie byli w stanie poddać się całkowicie Baalowi,
ponieważ mieli to głębokie wewnętrzne poznanie, że nie
przystępują do ołtarza Bożego.
"Jak długo będziecie kuleć?" - zapytał Eliasz.
Słowo przetłumaczone tutaj jako "kuleć" w języku hebrajskim
oznacza "podskakiwać, przeskakiwać, szczędzić lub tańczyć jak
kulawy".
On przemawiał do Kościoła swoich czasów: "Jak długo jeszcze
będziecie przeskakiwać nad prawdą? Jak długo jeszcze będziecie
szczędzić sobie głębokiej Bożej pracy i powołania? Jak długo
jeszcze będziecie wielbić Pana jako kulawi, podczas gdy
moglibyście zostać uzdrowieni? Jak długo? Dlaczego kulejecie
na dwie strony? Dlaczego zatrzymaliście się w pół drogi
pomiędzy niebem a piekłem? Czemu się nie decydujecie, gdzie
będziecie żyć i której opcji zamierzacie się poświęcić?"
Pismo mówi: "...lecz lud nie odrzekł mu ani słowa" (1 Krl 18,21).
To niezwykła rzecz. Eliasz rzuca im wyzwanie. Oni wiedzą, że
mają do czynienia z mężem Bożym, mają tego świadomość. Oni
mogliby złożyć świadectwo. Gdyby lud odszedł wtedy stamtąd
(nie mówię teraz o prorokach Baala, ale o zgromadzonym ludzie)
i gdyby ktokolwiek wspomniał im o Eliaszu, przyznaliby bez
wahania: "To jest mąż Boży. Gdziekolwiek się udaje, towarzyszy
mu Boży ogień. Panuje tam atmosfera bojaźni Pańskiej. Ma się
wrażenie, że Bóg jest wszędzie tam, gdzie on. Tak, Eliasz bez
wątpienia jest mężem Bożym."
Jednak kiedy ten mąż Boży stawia im pytanie: "Komu
zamierzacie służyć?", nie odpowiadają mu, nie potrafią
odpowiedzieć.
Zadziwiające, że podobną sytuację mamy nawet tutaj w zborze
Times Square Church. Kiedy jakiś mąż Boży staje przed
zgromadzeniem zwiastując Boże Słowo wyraźnie rozdzielające
duszę od ducha i stawy od szpiku, zdolne osądzić zamiary i myśli
serca, słuchacze często siedzą w milczeniu, niezdolni do żadnej
reakcji. Bóg zawsze zadaje to samo pytanie: "Czy zechcesz do
mnie wrócić? Czy zechcesz przyjść na spotkanie w miejscu
pamięci?"
W przypadku Eliasza lud nie odrzekł ani słowa. Nie zareagował.
Może mieli nadzieję, że przekonanie o grzechu rodzące się w ich
sercach po prostu zaniknie. Widzicie, oni wiedzieli w głębi
duszy, że Baal nie jest Bogiem. Właśnie dlatego nie potrafili
poddać mu się do końca, a z drugiej strony nie umieli
odpowiedzieć na pytanie Eliasza.
Można by zadać sobie pytanie:
"Skąd się wzięła owa tajemnicza cisza?"
Po pierwsze niektórzy spośród ludu odczuwali, że byli
prawdziwie dotykani przed ołtarzem Baala - wszak fałszywa
religia dostarcza pewnego poczucia komfortu. Chcę, abyście to
wiedzieli. Fałszywa religia może sprawić, że będziesz tańczył, że
będziesz szczęśliwy, że będziesz miał przekonanie, iż masz się
dobrze.
Och tak, fałszywa religia może cię uszczęśliwić i dać poczucie
satysfakcji. Ludzie są w to zaangażowani na całym świecie i w
niektórych miejscach naprawdę mają przy tym dużo dobrej
zabawy.
Tymczasem Izraelici odczuwali, że byli prawdziwie dotykani
przed ołtarzem Baala i myśleli w swoich sercach: "Wiem, że to
nie był Bóg, ale przecież poczułem przed tamtym ołtarzem jakieś
dotknięcie. Powiedz mi, Eliaszu, dlaczego właściwie miałbym
opuścić to miejsce i pójść za tobą? Przecież tylu proroków nie
może się jednocześnie mylić. Jest ich 850, a ty tylko jeden. Jesteś
tylko pojedynczym głosem. To niemożliwe, aby oni wszyscy byli
w błędzie. Odczuwałem tam dotknięcie."
Wielokrotnie słyszałem to samo z ust chrześcijan. Przez wiele lat
próbowałem pomagać ludziom zaangażowanym w idiotyzmy
czynione pod wezwaniem Jezusa Chrystusa. Ich odpowiedź
zawsze brzmi jednakowo. Kiedy próbujesz otworzyć przed nimi
Biblię i coś im pokazać, to oni ignorują Słowo Boże i mówią:
"Ale ty tego nie zrozumiesz. Ja zostałem tam dotknięty duchowo.
Doznałem tam głębokiego przeżycia."
To prawda, ale w głębi serca wiedzieli, że coś jest nie tak -
niepewność zawsze jest pewną wskazówką. Zawsze wiem, kiedy
osoba, z którą rozmawiam trwa w grzechu cudzołóstwa lub
wszeteczeństwa, ponieważ gdy spotykam takiego mężczyznę w
towarzystwie kobiety, z którą się związał i pytam go wprost:
"Czy to jest twoja żona?", wtedy następuje wahanie, a dopiero
potem odpowiedź. Naprawdę tak jest.
On żałuje, że ta kobieta nie jest jego żoną. Myśli, że wreszcie
znalazł kogoś, kto zaspokaja jego potrzeby, ale to nie jest jego
żona i on dobrze o tym wie. Więc kiedy pytam, on się waha.
Następnie odpowiada: "No cóż, tak". Sama ta odpowiedź zdradza
jego serce.
Księga Jeremiasza 5.
W księdze Jeremiasza 5 ten prorok swoich czasów wołał do
Boga, obciążony w sercu wielkim brzemieniem. Jeremiasz był
człowiekiem, który gromił lud słowem pochodzącym z nieba.
Umiłowani, ile razy historia musi się powtórzyć, zanim Kościół
zacznie wołać: "Boże, nie pozwól proszę, aby historia
powtórzyła się w moim życiu. Nie pozwól, abym stał się kolejną
osobą z licznego rodu odstępców, którzy trzymali się Baala i nie
chcieli się tego wyzbyć"?
Jeremiasz powiedział: "Lecz ten lud ma serce krnąbrne i
przekorne; odstąpili i odeszli" (Jr 5,23).
W hebrajskim oryginale wyraz "odeszli" oznacza odejście od
Boga w swoim sercu. Oni już odeszli. Lud stał przed
Jeremiaszem i słuchał go, lecz Pan powiedział prorokowi:
"Jeremiaszu, oni już odeszli ode mnie. Możesz patrzeć im prosto
w oczy i głosić do nich, ale tak naprawdę, to sercem są daleko."
Tragedią jest to, że podobne sceny powtarzają się od wieków.
Dzisiaj również jest wielu ludzi, którzy nazywają się imieniem
Pańskim, ale tak naprawdę ich serca są daleko. Już dawno temu
opuścili Jezusa i teraz znają Go bardzo słabo, albo nie znają Go
w ogóle. Wiedzą natomiast, że to, za czym się uganiają, Bogiem
nie jest. Mimo to, w swoich sercach opuścili Tego, o którym
wiedzą, że jest prawdziwy.
"I nie pomyśleli w swoim sercu: Bójmy się Pana, naszego
Boga..." (Jr 5,24).
Już nie mają pragnienia bojaźni Pańskiej. Mówią: "To zbyt
staromodne. To jest 'stara szkoła'. Tak wierzyli pierwsi
zielonoświątkowcy w Ameryce, a my jesteśmy przecież zupełnie
innym, nowym pokoleniem. Nowe rzeczy dzieją się pośród nas.
Mamy teraz nowego boga".
Prawda jest taka, że oni już odeszli i nie mówią już w swoich
sercach: "Bójmy się Pana, naszego Boga. My po prostu nie
chcemy przeżywać bojaźni Bożej. Nie chcemy nawet o niej
mówić. Zamiast tego, pragniemy gromadzić się przed naszym
ołtarzem, gdzie można upajać się zmysłowym uwielbieniem i
nurzać się w nieczystości. Nie chcemy, żeby naszym życiem
rządziła żadna bojaźń Boża."
"...Bójmy się Pana, naszego Boga" - oni tak już nie mówią -
"który daje w czasie właściwym zarówno deszcz wczesny, jak i
późny, który nam zapewnia ustalone tygodnie żniwa" (Jr 5,24).
"Wasze winy obaliły ten porządek..." (Jr 5, 25).
Innymi słowy, w waszym sercu istniało głębokie rozdarcie, a wy
nie chcieliście go porzucić, co na dłuższą metę spowodowało
zanik pragnienia bojaźni Pańskiej. Mam nadzieję, że dzisiaj
zobaczysz jak niebezpiecznym jest żyć z podzielonym sercem.
Podzielone serce prędzej czy później pozbawi cię pragnienia
Boga, w szczególności wtedy, gdy jesteś świadom tego stanu. To
tak, jak beczka pełna oleju z dziurą w dnie. To chwilę potrwa, ale
po jakimś czasie ujdzie z niej cała zawartość. Twoje pragnienie
Pana odejdzie wraz z umiejętnością rozróżniania.
"...a wasze grzechy pozbawiły was dobrego" (Jr 5,25).
Zbliżamy się do kluczowego fragmentu,
który zaczyna się od wersetu 26.
"Gdyż w moim ludzie są bezbożni, którzy rozstawiają sieci jak
ptasznicy, zastawiają zgubne sidła, aby łapać ludzi" (Jr 5,26).
Słyszę to gromiące wołanie Jeremiasza - gdyby tylko
współczesny mu kościół przebudził się wtedy i posłuchał
ostrzeżenia! Zostało do nich skierowane Słowo Boże
ostrzegające, że bezbożnicy czyhają na ich życie. Bezbożni, o
których mówi Jeremiasz, są jak kłusownicy polujący na zające -
ukrywają się w krzakach, szykując pułapkę na tych, którzy
niczego nie podejrzewają. Zastawiają sidła na tych, którzy nie są
poddani Bogu i pławią się w nieposkromionych pożądliwościach
ciała. W głębi serc nie są podporządkowani Bogu i kuleją na
dwie strony, a tamci zastawiają na nich swe sieci i pułapki.
"Jak klatka pełna jest ptaków, tak ich domy pełne są
zrabowanego mienia; dlatego stali się możni i bogaci"(Jr 5,27).
Oto znak ostrzegawczy: oni zawsze skupieni są na pieniądzach.
Stale mówią o nich i wymyślają coraz nowsze sztuczki, żeby się
wzbogacić. Dokładnie o tym mówi Jeremiasz. Są oni
nieczystymi ptakami w nieczystym domu. Stali się wielcy w
ludzkich oczach, ale nie w oczach Bożych. Wzbogacili się przez
zwodzenie ludzi.
Werset 28: "Roztyli, lśnią się..." (Jr 5,28 BG).
Oni lśnią. Można takich ludzi rozpoznać po ich olśniewających
reklamach - oni lśnią.
Umiłowani, to nie jest wcale śmieszne. Jeśli czytacie niektóre
współczesne czasopisma chrześcijańskie, szczególnie te
charyzmatyczne, wiecie już, o czym mówi Jeremiasz w tym
rozdziale. Widzicie dokładnie to, co opisuje Jeremiasz: opasłych,
bogatych, lśniących fałszywych proroków. Ci ludzie przenikają
do współczesnego Kościoła Jezusa Chrystusa i napełniają dom
Boży swoją nieczystością.
Oto co oni czynią: "...innych w złościach przewyższają; sprawy
nie sądzą, ani sprawy sierotki; wszakże się im szczęści, chociaż
sprawy ubogiego nie rozsądzili" ( Jr 5,28 BG).
Znaczenie tego wersetu jest takie. Nie dbają o tych, którzy mają
rzeczywiste duchowe potrzeby - ich jedyną troską jest
dogodzenie sobie.
Następnie Pan przemawia przez Jeremiasza: "Czy za to nie mam
ich karać? - mówi Pan. Czy na takim narodzie nie mam się
mścić? Rzeczy okropne i ohydne dzieją się w tym kraju. Prorocy
prorokują fałszywie, a kapłani nauczają według własnego
widzimisię..." (Jr 5,29-31).
Ostatnie słowa: "według własnego widzimisię" oznaczają
nauczanie z mocy ciała. Ci pasterze głoszą ewangelię polegania
na własnych, naturalnych możliwościach. Nie mają pojęcia o
zbawczej mocy Boga, którą deklaruje On w Nowym Przymierzu.
Nie mają pojęcia o ukrzyżowaniu życia i poddaniu go Panu oraz
procesie przemiany na Jego podobieństwo. Nie mają pojęcia o
tym, jak Duch Święty przychodzi, by uzdolnić człowieka do
życia dla Boga. Te rzeczy nie stanowią centralnego punktu ich
nauczania. Oni "panują" (Jr 5,31 BG) - innymi słowy prowadzą
lud, głosząc ewangelię polegania na naturalnych możliwościach.
Dalej Jeremiasz mówi: "...mój zaś lud kocha się w tym..." (Jr
5,31).
Ludzie to kochają. Przez ostatnich kilka lat często byłem
zaszokowany absolutną głupotą, jaka przeniknęła do Kościoła
Jezusa Chrystusa w Ameryce oraz faktem, że ludzie kochają te
bzdury. Są prowadzeni drogą zmierzającą do piekła, lecz kochają
się w niej.
"...Lecz co poczniecie, gdy to się skończy?" (Jr 5,31).
W oryginale hebrajskim mowa jest o czasach ostatecznych. Co
poczniecie? Innymi słowy: "Byliście prowadzeni drogą ewangelii
polegania na naturalnych możliwościach. Co poczniecie, kiedy
cała moc piekielna zostanie wylana na powierzchnię ziemi? Co
uczynicie? Co zrobicie w czasach ostatecznych?"
Wróćmy do I Księgi Królewskiej. Posłuchajcie mnie. Nie jestem
zły na nikogo, kto siedzi tutaj dziś wieczorem. Nie chcę, aby
ktokolwiek tak myślał. Moje serce pełne jest żarliwości. Przez
lata Bóg wkładał na mnie swe brzemię. Wstawiam się za
Kościołem. Nikogo nie potępiam. Wstawiam się za każdym
liderem.
Jeśli są oni w stanie zawrócić, jeśli nadal są w stanie słuchać, to
ja wstawiam się za nimi. Nie jestem tu po to, by kogokolwiek
potępiać, czy też by ściągnąć ogień sądu na dom Boży. Jestem tu
po to, by się wstawiać.
Wróćmy do fragmentu
z I Księgi Królewskiej 18.
"Rzekł więc Eliasz do ludu: Ja jeden tylko pozostałem jako
prorok Pana..." (1 Krl 18,22).
Wiemy, że Eliasz nie miał do końca racji - Pismo ujawnia, że
było jeszcze 7 tysięcy innych, którzy nie zgięli kolan przed
Baalem sukcesu i obfitości.
"...proroków Baala zaś jest czterystu pięćdziesięciu. Niech nam
przeto dadzą dwa cielce" - to znaczy dwie ofiary - "Niech oni
wybiorą sobie jednego cielca" - innymi słowy wybierzcie sobie
swoją ofiarę - "i poćwiartują go, i położą na drwach, lecz ognia
niech nie podkładają. Ja również przygotuję jednego cielca i
położę go na drwach, ale ognia nie podłożę. Potem wzywajcie
wy imienia waszego boga, ja zaś będę wzywał imienia Pana. Ten
zaś Bóg, który odpowie, ten zaiste jest Bogiem" (1 Krl 18,22-24).
Chcę, abyście to zapamiętali, ponieważ będziemy mówić o
ogniu. Ten ogień nie jest tym, o czym być może w tej chwili
myślicie. Ogień nie jest uczuciem. Nie jest również obecnością.
Nie jest także mrowieniem czy innym zmysłowym doznaniem.
Eliasz mówi tu o czymś innym. Zapamiętajcie ten szczegół, bo
wrócimy do niego później.
"...I odpowiedział cały lud: Dobrze, niech tak będzie" (1 Krl
18,24).
Lud odpowiedział: "Dobry pomysł. Złożymy nasze ofiary, a ten
bóg, który odpowie na nasze wołanie zsyłając ogień, okaże się
prawdziwym Bogiem".
"Następnie Eliasz rzekł do proroków Baala: Wybierzcie sobie
jednego cielca i przygotujcie go pierwsi, gdyż was jest więcej..."
(1 Krl 18,25).
Innymi słowy Eliasz powiedział: "Wy jako pierwsi wybierzcie
sobie ofiarę i przygotujcie ją, a potem wzywajcie imion waszych
bogów, ale nie podkładajcie ognia. Uporacie się ze swoją pracą
znacznie szybciej niż ja ze swoją. To, co wy robicie, nie jest tak
czasochłonne".
Tego typu praca zaczyna się od przeprowadzenia ankiety w
sąsiedztwie, w celu ustalenia czego chcą ludzie, potencjalnie
zainteresowani przyjściem do domu Bożego. Następnie kupuje
się budynek, a potem załatwia jakieś źródło finansowania ze
świata, ponieważ świat nie jest zgorszony taką ewangelią. Oni
chętnie pójdą na to. Niezbawieni włączą się w to finansowo,
ponieważ mogą się tam czuć komfortowo. Nadal im się powodzi,
gdyż mimo prowadzenia niemoralnego życia nigdy nie są
konfrontowani z Bożym Słowem. To jest ta "szybka praca".
Jednak to, co nie pochodzi od Boga, nigdy nie posiada trwałego
fundamentu. Ta prawda odnosi się nie tylko do kościoła, lecz
także do życia każdego chrześcijanina. Nie żyjemy jak
chrześcijanie, nie wzrastamy w wierze jedynie poprzez słuchanie
jednego kazania za drugim lub przeżywanie kolejnych
zmysłowych doznań. Wznoszona jest budowla, a jej kamieniem
węgielnym musi być Jezus Chrystus. On sam powiedział, że
musimy upaść na ów kamień węgielny i zostać skruszeni.
Skruszenie oznacza, że musimy zostać ukształtowani i uczynieni
na obraz tego kamienia węgielnego. Jeśli nie będziemy dokładnie
tacy sami jak ten kamień, to wtedy mury tej budowli stopniowo
będą odchylać się od pionu. Na początku może to być niewielkie
odchylenie, lecz gdy dojdziemy do szczytu, wszystko się zawali.
Dlatego tyle tak zwanych kościołów Jezusa Chrystusa wzrasta
tak szybko i zdaje się, że sięga wysoko i daleko. Kiedy jednak
przyglądamy im się z perspektywy 15 czy 20 lat, często widać po
nich już tylko ślady w postaci zniechęconych ludzi i
opustoszałych budynków pełnych nieczystych ptaków.
W tym momencie prorocy Baala rozpoczęli próby sprowadzenia
Bożej obecności.
"A tak wzięli cielca, którego im dał, a zgotowawszy wzywali
imienia Baalowego od poranku aż do południa, mówiąc: O
Baalu, wysłuchaj nas! Ale nie było głosu, ani ktoby
odpowiedział. I skakali koło ołtarza, który byli uczynili" (1 Krl
18,26 BG).
To jest bardzo znamienne. Oni zbudowali ołtarz i po kolei każdy
z nich wskakiwał na niego. Może chcieli przez to pokazać innym
prorokom Baala, jak bardzo są święci. "Bóg z pewnością mi
odpowie! Patrzcie na mnie i na moje oddanie bogu! Stoję na
ołtarzu! Patrzcie na mnie! Patrzcie na mnie!"
Taka postawa jest charakterystyczna dla ludzi nie znających
Boga: "Patrzcie na mnie!". Oni wskakiwali na ołtarz, co oznacza,
że wznosili się ponad tłum i przez krótką chwilę byli w centrum
publicznej uwagi. Następnie, wołając do boga, który nie istnieje,
albo zeskakiwali z ołtarza, bądź też byli zrzucani przez następną
osobę, na którą przychodziła kolej, by tam wskoczyć.
"A gdy nastało południe, Eliasz zaczął drwić z nich, mówiąc:
Wołajcie głośniej, wszak jest bogiem, ale może się zamyślił lub
jest czym innym zajęty, lub może udał się w drogę, albo może
śpi? Niech się więc obudzi! Wołali więc głośno i według swojego
zwyczaju zadawali sobie rany nożami i włóczniami, aż krew po
nich spływała" (1 Krl 18,26-28).
Och, jakże byli oni szczerzy. Pamiętam, jak rozmawiałem z
pewnym małżeństwem, próbując ich ostrzec przed tym, w co byli
zaangażowani. Próbowałem ich przestrzec przed ewangelią, z
jaką zaczęli się identyfikować, a wtedy powiedzieli mi: "Och,
pastorze, ale ty tego nie rozumiesz. Liderzy są tacy szczerzy, tak
bardzo szczerzy. Oni naprawdę wierzą w to, co robią."
Umiłowani, nie wystarczy być poruszonym szczerością. Za tym
musi stać prawda. To musi być poparte prawdą. Ja w ogóle nie
zwracam uwagi na to, czy dany człowiek wygląda na
nieszczerego, jeśli tylko głosi prawdę, a ona dotyka mojego serca
i przynosi przekonanie do mojego życia.
Ci prorocy zadawali sobie powierzchowne rany na ciele nie
mające nic wspólnego z Bożym działaniem, głośno wołając:
"Popatrzcie na to! Popatrzcie na tamto! Zobaczcie, co Bóg tutaj
uczynił, spójrzcie na to!".
Jednak Biblia mówi, że Boże Słowo jest "żywe i skuteczne" (zob.
Hbr 4,12); ono nie owocuje w nas powierzchownymi, małymi
draśnięciami na ciele - ono przenika wprost do duszy i ducha,
stawu i szpiku. Wprost do serca. Bezpośrednio do zamysłów i
zamiarów serca. Nie jest ono małym powierzchownym
zadraśnięciem.
Boże Słowo jest jak miecz obosieczny, bardzo ostry i tnący
bardzo głęboko. Ci, którzy naprawdę kochają Boga i znają Go
wiedzą, że jego Słowo jest jak skalpel usuwający z nas rakowatą
cielesną naturę i zastępujący ją naturą Bożą. Takie zmiany nie
zachodzą tylko dlatego, że podeszliśmy do ołtarza.
Doświadczamy ich wtedy, gdy zgodzimy się ze Słowem Pana i
zaufamy, że Bóg posiada moc, aby nas zmienić.
"Nawet kiedy już południe minęło, oni jeszcze prorokowali aż do
czasu składania ofiary z pokarmów. Ale nie było ani głosu, ani
odpowiedzi, ani też dowodu uwagi" (1 Krl 18,29 BT).
Innymi słowy, prorocy doprowadzili się do stanu zupełnego
wyczerpania. Samo wskakiwanie na ołtarz jednak nie
wystarczyło - teraz zaczęli prorokować.
W hebrajskim oryginale wyraz "naba" może oznaczać "mówić
lub śpiewać proroczo w wyniku działania ponadnaturalnej
mocy". Określenie to posiada zarówno konotację pozytywną jak i
negatywną. W tym przypadku oznacza ono bredzić, zachowywać
się jak szaleniec, postępować jak obłąkany wykonując
spazmatyczne ruchy ciała, które często przypisywane są
fałszywym prorokom - ta definicja pochodzi prosto ze słownika
hebrajsko-greckiego.
Innymi słowy, owi prorocy zachowywali się w sposób
niepoczytalny: trzęśli się wykonując spazmatyczne ruchy ciała,
które zawsze przypisywane są fałszywym prorokom. Zaraz wam
to udowodnię.
Cofnijcie się do I Księgi Samuelowej 18, a coś zobaczycie.
Pokażę wam, co się dzieje z człowiekiem,
który znał Boga, odchodzi od Niego,
lecz nadal pozostaje przywódcą Bożego ludu.
Biblia jasno mówi nam, że król Saul został namaszczony i
powołany przez Boga do przywództwa w swoim narodzie, a
Duch Boży zstąpił na niego i Saul prorokował. W tamtym
momencie jego życia on naprawdę prorokował. Duch Boży
zstąpił na niego i zaczął on rządzić Jego ludem. Biblia mówi, że
przez Ducha Bożego został przemieniony w innego człowieka
(zob. 1 Sm 10,6).
Saul miał taką samą szansę jaką ty i ja mamy dzisiaj. W jego
sercu panował jednak upór, który nie pozwalał mu poddać do
końca swego życia Słowu Bożemu. Dlatego prorok Samuel
opłakiwał Saula przez długi czas po tym, jak Bóg go odrzucił.
Wreszcie Pan powiedział: "Przestań go opłakiwać. Wybrałem
sobie już innego męża według mojego serca."
W I Księdze Samuelowej 18,10 czytamy o Saulu powołanym do
rządzenia ludem, namaszczonym, dotkniętym przez Ducha
Świętego. Zasiada teraz na tronie królewskim, jest przywódcą
ludu Bożego.
"I stało się drugiego dnia, że przypadł [zły duch od Boga] na
Saula..." (1 Sm 18,10 BG).
Nie zamierzam tutaj wdawać się w teologiczne rozważania, czy
Bóg literalnie zesłał złego ducha, lecz coś wam powiem: Bóg
dopuścił do tego, że na Saula przypadł zły duch.
"...przypadł [zły duch od Boga] na Saula" - i co? - "i prorokował
w pośrodku domu..." (1 Sm 18,10 BG).
Oto Saul prorokuje, znajdując się teraz pod wpływem złego
ducha. To samo hebrajskie słowo "naba" znów jest tutaj użyte do
określenia "prorokować". Oznacza ono bredzić, postępować jak
obłąkany wykonując spazmatyczne ruchy przypisywane
fałszywym prorokom [przekład Biblii BTZB mówi, że Saul
"popadł w szał" - przyp. tłum.].
"...przypadł [zły duch od Boga] na Saula i prorokował w
pośrodku domu, a Dawid grał ręką swoją..." (1 Sm 18,10 BG).
Opisywana scena ukazuje Saula, który prorokuje i Dawida
uwielbiającego Pana. Następnie czytamy: "...Saul zaś trzymał w
ręku włócznię" (1 Sm 18,10 BG).
To bardzo znaczący szczegół i wytłumaczę wam dlaczego.
Dawid oddaje chwałę Bogu, a Saul prorokuje - cała ta scena
wygląda bardzo "świątobliwie". Gdybyście tam zajrzeli,
pomyślelibyście zapewne: "Och, tutaj jest mąż, który prorokuje".
Nie znaczy to wcale, że to, co mówił, musiało być nieprawdziwe.
Mamy tu człowieka, który prorokuje. Przeważnie jest to bełkot
pozbawiony sensu, to nie pokrywa się z Biblią. Gdybyś to
prześledził wystarczająco długo, to zobaczyłbyś, że to
prorokowanie zaczyna zbaczać. Ono może rozpocząć się w
prawdzie, ale później zaczyna dziwnie zakręcać. Ostatecznie
wyprowadza ono ludzi, którzy za nim idą prosto poza ramy
spisanego Słowa Bożego.
Tak więc mamy tu Dawida wielbiącego Boga oraz prorokującego
Saula. W jego prorokowaniu było jednak coś, czego nie
wprawione w rozróżnianiu oko mogłoby nie dostrzec. Otóż ów
mąż prorokujący był przepełniony buntem, zazdrością,
egoistyczną ambicją i nienawiścią. Nienawidził prawdziwego
namaszczenia i uwielbienia dla Pana. Powodem, dla którego w
jego ręku znalazła się włócznia, była niechęć do całkowitego
poddania się Bogu.
W Kanadzie, Ameryce i w całym zachodnim świecie pojawił się
niedawno ruch, którego liderzy ogłaszali, że jest to przebudzenie.
Charakteryzował się on dużą ilością prorokowania. Ale wraz z
tym prorokowaniem przychodziły potępiające groźby skierowane
pod adresem każdego, kto poddawał to dokładnemu badaniu w
świetle Pisma: "Poniesiesz śmierć. Każdy kto się temu
sprzeciwia umrze. Bóg cię zgładzi." Czy nie brzmi to znajomo?
Prorokujący Saul ma w ręku włócznię. Wyglądał bardzo
świątobliwie, lecz w tym samym czasie szukał okazji do
zamordowania pomazańca Pańskiego Dawida, który był tym
prawdziwym, na tle którego ujawniał się ten fałszywy.
Powróćmy znowu do
I Księgi Królewskiej 18.
"Wtedy Eliasz rzekł do całego ludu: Przystąpcie do mnie. A gdy
cały lud zbliżył się do niego, on naprawił zburzony ołtarz Pana.
Eliasz wziął dwanaście kamieni według liczby plemion
potomków Jakuba..." (1 Krl 18,30-31).
Posłuchajcie. To jest ważne, ponieważ w tamtym czasie Izrael
podzielony był na dwa królestwa. Bóg mówił: "Jeśli jest to mój
ołtarz, to nie może być tu podziału. Nie ma rozdzielenia
pomiędzy czarnymi, białymi, brązowymi, czerwonymi, a
żółtymi. Nie ma mowy o podziale, jeśli jest to mój ołtarz. Jeśli
jest to Boży ołtarz, jeśli to jest miejsce, gdzie mam zesłać swój
ogień i swoją obecność, to przy tym ołtarzu nie ma podziału."
Fakt, iż Eliasz wziął dwanaście kamieni jest prawdziwym
policzkiem wymierzonym tym, którzy stale mówią: "To my
stanowimy tę właściwą stronę, a oni tę niewłaściwą. Myśmy ich
skrzywdzili, a oni nas. Ta historia sięga daleko wstecz. Wszyscy
się tu znajdujemy, ale jesteśmy podzieleni."
"Eliasz wziął dwanaście kamieni według liczby plemion
potomków Jakuba, którego doszło słowo Pana tej treści: Izrael
będzie imię twoje" (1 Krl 18,31). "I zbudował z tego kamienia
ołtarz w imię Pańskie, a uczynił około ołtarza szeroki rów, coby
mógł dwie miary zboża wysiać" (1 Krl 18,32 BG).
Badałem kwestię tego rowu i odkryłem, że był on szeroki na
metr. Tak mówi jeden z przekładów. Był szeroki na metr i otaczał
ołtarz. Sto centymetrów stanowi całkiem duży rów. Wykopanie
rowu wokół ołtarza musiało zabrać dużo czasu.
Eliasz się nie spieszył. To właśnie dlatego powiedział prorokom
Baala: "Wy zaczynajcie. Złóżcie swoje ofiary, ponieważ to
szybka sprawa. To, co ja zamierzam zbudować, zabierze trochę
czasu."
Wykopanie wokół ołtarza rowu szerokiego na metr i
odbudowanie ołtarza z odpowiedniej liczby kamieni
rzeczywiście musiało zabrać trochę czasu.
"Następnie ułożył drwa..." (1 Krl 18,33).
Widzicie umiłowani, w centrum chrześcijaństwa stoi pewne
drzewo, którym trzeba się zająć. Jest to drzewo, które zasadził
sam Bóg na wzgórzu nazwanym Golgota jakieś 2 000 lat temu i
na tym drzewie złożył ofiarę.
Sposób, w jaki postrzegamy tę ofiarę, przesądza o tym, czy
będziemy wzrastać jako chrześcijanie, czy też nie. Jeśli
pojmujemy, co zostało tam dokonane i zaczniemy przez wiarę
chwytać się zupełnego zwycięstwa, jakie zostało dla nas
odniesione na Golgocie i ufać Duchowi Świętemu, to On uczyni
je realnością w naszym życiu.
"Ułożył drwa, poćwiartował cielca..." (1 Krl 18,33).
Apostoł Paweł jasno mówi nam, że mamy składać nasze życie
jako żywą ofiarę. Kiedy powracamy do krzyża, kiedy poddajemy
nasze życie Bożym celom, możemy powiedzieć jak Paweł: "Z
Chrystusem jestem ukrzyżowany..." Oznacza to, moją wolę, moje
plany i moje ambicje. Niemniej jednak żyję, ale "...żyję już nie
ja, ale żyje we mnie Chrystus..." (Ga 2,20).
Paweł kontynuuje mówiąc: "Żyję przez wiarę w to, co uczynił
dla mnie Chrystus. To jest źródło mojego życia. Przyszedłem do
Chrystusa". Bóg wziął Pawła i umieścił go na krzyżu i teraz
Paweł jest martwy. Jednak Paweł żyje, ponieważ ma wiarę w to,
co zostało nabyte dla niego na Golgocie. On ufa Bogu, że
dostanie od Niego życie, które zostało mu obiecane. Alleluja.
Dzięki Bogu!
"Ułożył drwa, poćwiartował cielca i ułożył na drwach" (1 Krl
18,33).
Umiłowani, przychodzi taki czas, kiedy my wszyscy musimy
złożyć nasze życie dla Bożych celów. To nie jest piknik w
ramach szkółki niedzielnej, Kościele Jezusa Chrystusa! To nie
zaproszenie do stałego doświadczania miłych chwil! To jest
wojna o ludzkie dusze!
Eliasz instruował: "Napełnijcie cztery wiadra wodą i wylejcie je
na ofiarę całopalną i na drwa..." (1 Krl 18,34).
Osoba, która rzeczywiście w pełni poddała się Bogu, składa
swoje życie dla Bożych celów i mówi Panu: "Potnij mnie na
kawałki, jeśli musisz. Przetnij mnie. Nie chodzi mi o małe,
powierzchowne draśnięcia, z których sączy się trochę krwi, aby
komuś wokół mnie dać jakieś poczucie, że jestem święty, ale
chcę byś mnie przeciął. Boże, przetnij mnie głęboko. Dotrzyj do
samego szpiku tego, kim jestem bez Ciebie i usuń to z mojego
życia. Wylej na to wodę, a następnie, kiedy to już zrobisz, uczyń
to jeszcze raz i jeszcze raz."
Właśnie to powiedział im Eliasz: "...Powtórzcie to jeszcze raz. I
oni powtórzyli to jeszcze raz. I znów rzekł: Uczyńcie to po raz
trzeci. I oni uczynili po raz trzeci" (1 Krl 18,34).
Tak brzmi stałe wołanie prawdziwego chrześcijanina: "Zrób to
jeszcze raz, Boże! Za każdym razem, gdy mi coś pokazujesz i
zostaję od tego uwolniony, to wchodzi we mnie nowe znaczenie
życia oraz zrozumienie. Boże, uczyń to jeszcze raz! Uczyń to
jeszcze raz. Przetnij mnie głęboko i obmyj mnie z tego brudu
wodą Twego Słowa. Wymyj to z mego życia. Oczyść mnie i
przemień."
"I spłynęły wody te z ołtarza tak, że i rów wypełnił się wodą" (1
Krl 18,35).
Innymi słowy ofiara była nasiąknięta Słowem Bożym. Alleluja!
Dziękuję Bogu, że kiedy byłem młodym chrześcijaninem,
otworzyłem tę Księgę. Och, dziękuję Bogu za to, że ją kocham.
Dzięki Bogu, czytałem ją nawet wtedy, gdy jej nie rozumiałem.
Czytałem ją na nowo i na nowo, ufając Duchowi Świętemu, że
otworzy ją przede mną. Dziękuję Bogu, że nasączył moje życie
swoim Słowem już w młodym wieku. Kiedy przychodziło to, co
fałszywe, to wiedziałem co takie właśnie było, a co było
prawdziwe, ponieważ byłem nasiąknięty tą Księgą. Znałem tę
różnicę.
"A gdy nadeszła pora składania ofiary z pokarmów" - było to u
schyłku dnia - "prorok Eliasz przystąpił..." (1 Krl 18,36).
Eliasz podszedł do ołtarza tak blisko, jak tylko mógł. Widzicie,
jednak tam wokoło był szeroki na metr rów z wodą i był on
pełny. Eliasz wykopał go tam celowo, ponieważ żaden człowiek
nie może mieć działu w Bożej chwale.
Prorocy Baala wskakiwali na ołtarz przed oczyma wszystkich
zgromadzonych. Chcieli publicznej pochwały. Pragnęli być
postrzegani jako mężowie Boży na dzisiaj, namaszczeni słudzy
Pańscy.
Ale Eliasz praktycznie mówiąc cofnął się od ołtarza. On
podszedł do ołtarza najbliżej, jak tylko mógł, ale tutaj nie
chodziło o ołtarz. Nie szukał pokazania się przed oczyma
wszystkich zgromadzonych. Chodziło o zbliżenie się do Boga.
Mamy tu zupełnie inny kontekst - Eliasz przybliżył się do Boga i
wycofał się od ołtarza. Gdyby był przy ołtarzu kiedy spadł ogień,
to zostałby pochłonięty. On się wycofywał albo podchodził tak
blisko, jak tylko mógł.
Umiłowani, wierzę, że jest to papierek lakmusowy na każdego
męża Bożego. Prawdziwy mąż, czy niewiasta Boża wycofa się,
zdystansuje się od Bożej chwały. Oni jej nie dotkną. Nie
pozwolą, by ich chwalono. Nie będą szukać takiej pochwały,
która przychodzi od człowieka, ale jedynie tej od Boga w
niebiosach. Nie pójdą na kompromis co do ewangelii Jezusa
Chrystusa. Nie będą głosić w taki sposób, by łechtać ludzkie
uszy, ale będą głosić do tych, którzy chcą znać prawdę i pragną,
by chwała Boża przemieniła ich życie.
"...Eliasz przystąpił i rzekł: Panie, Boże Abrahama, Izaaka i
Izraela! Niech się dziś okaże, że Ty jesteś Bogiem w Izraelu, a ja
twoim sługą i że według twego słowa uczyniłem to wszystko.
Odezwij się, Panie, odpowiedz mi, a niech ten lud pozna, że Ty,
Panie, jesteś Bogiem prawdziwym i że Ty odmienisz ich serca"
(1 Krl 18,36-37).
Tutaj mamy wołanie prawdziwego męża Bożego. Eliasz mówi:
"Jestem tu tylko z jednego powodu. Boże, wysłuchaj mnie.
Wysłuchaj mojej modlitwy. Przyjmij moją ofiarę, moje życie,
moje działania i mój wysiłek, jaki włożyłem w to, do wykonania
czego mnie powołałeś. Przyjmij to Boże, aby ten lud mógł
poznać, że jesteś Bogiem, a ich serca mogły się zwrócić z
powrotem ku Tobie."
Prawdziwy sługa Boży nie żyje dla żadnego innego celu. Jego
życiowym celem jest zawracać lud Boży z powrotem ku Panu.
On żyje po to, by sprowadzić prawdziwą Bożą obecność do
kościoła, a także dopilnować, by to, co fałszywe zostało
odrzucone. Nie ze względu na to, aby potwierdzić jakieś
przekonanie, ale ze względu na umiłowany Kościół, za który
umarł Jezus, który wykupił własną krwią i miłuje z całego serca.
"Wtedy spadł ogień Pana i strawił ofiarę całopalną i drwa, i
kamienie, i ziemię, a wodę, która była w rowie, wysuszył" (1 Krl
18,38).
Spadł ogień Boży. Autor listu do Hebrajczyków mówi: "Bóg nasz
jest ogniem trawiącym" (Hbr 12,29). Widzisz, jeśli naprawdę
byłeś w Bożej obecności, to w twoim życiu kontynuowana jest
praca trawienia. To, co stare trawione jest przez Bożą obecność i
przemija. "...oto wszystko staje się nowe" (zob. 2 Kor 5,17).
Jesteś przemieniany z obrazu w obraz kiedy spoglądasz na Boga,
nawet jeśli oglądasz niewyraźnie, niby w zwierciadle. Innymi
słowy, nawet jeśli Go nie widzisz, to i tak jesteś przemieniany,
ponieważ spoglądasz we właściwym kierunku, a chwała Boża
przemienia cię z obrazu w obraz i z chwały w chwałę (zob. 2 Kor
3,18). Jesteś przemieniany przez Ducha Pańskiego.
Zstąpił ogień Boży i strawił ofiarę całopalną - strawił życie po
tym, jak zostało ono złożone w ofierze, kiedy to padły słowa:
"Przetnij mnie, obmyj mnie". Wtedy spadł ogień Boży. Alleluja.
Mogę stanąć tu dziś przed niebiosami i wołać, aby spadł ogień
Boży. Proszę nie klaskać.
Mam nadzieję, że wy też możecie to powiedzieć. Obyśmy
wszyscy mogli stanąć przed Bogiem i powiedzieć: "Prosiłem
Boga, aby przyszedł i wykonał pracę w moim życiu. Prosiłem
Go, aby mnie przemienił. Prosiłem, aby mnie użył i spadł ogień
Boży. On pochłonął różne rzeczy i nadal wytrawia z mojego
życia wszystko to, co jest zgorszeniem dla Jego natury oraz
działania Jego królestwa."
"...i drwa, i kamienie, i ziemię..." (1 Krl 18,38).
Chcę wam coś powiedzieć. Dlaczego ziemię? Hebrajskie słowo
przetłumaczone tutaj jako ziemia to "afar", co oznacza "wyschłą
ziemię". Innymi słowy Boży ogień zstępuje i trawi naszą niemoc,
czy też nasz brak Bożej obecności - tę wyschłą ziemię.
Umiłowani, nie zapominajcie z czego zostaliśmy stworzeni - z
prochu ziemi. I spadł ogień Pana i strawił wyschłą ziemię. Kiedy
na twoje życie zstępuje ogień Boży, to Duch Święty trawi twoją
niemoc. On trawi to odczucie, że Boga nie ma w twoim życiu i
wtedy zaczynasz uświadamiać sobie, że mieszka teraz w tobie
moc Wszechmocnego Boga. On trawi tę oschłość, tę niemoc
ludzkiego naczynia oddzielonego od Boga.
"Afar" oznacza także "drobny pył unoszony przez wiatr". Kiedy
Bóg przychodzi w prawdziwym ogniu, to pochłania tę część nas,
która ma tendencję do bycia unoszoną przez wiatr.
Apostoł Paweł mówi nam w Liście do Efezjan 4,11-14 o tym,
kogo Bóg ustanowił w kościele:
"I On ustanowił jednych apostołami" - to są namaszczeni Pańscy
- "drugich prorokami, innych ewangelistami, a innych pasterzami
i nauczycielami" (Ef 4,11).
To są Boży mężowie i niewiasty. A oto ich wyróżniki:
"aby doprowadzić świętych do doskonałości, aby przygotować
ich do posługiwania..." (Ef 4,12 KJV).
Innymi słowy, aby wprowadzili wszystkich w taką pozycję, gdzie
są oni poddani Panu i odnaleźli Jego wolę oraz cel dla swego
życia.
"...do budowania ciała Chrystusowego, aż dojdziemy wszyscy do
jedności wiary i poznania Syna Bożego, do męskiej
doskonałości, i dorośniemy do wymiarów pełni Chrystusowej"
(Ef 4,12-13).
To jest posługa, jaką Bóg ustanawia dla Kościoła. Prawdziwa
posługa nie polega na przyciąganiu ludzi do siebie, na
wyciąganiu od was pieniędzy, ani na oferowaniu jakiejś próżnej
nadziei. Polega ona na tym, abyście byli napełnieni Chrystusem,
czego owoc opisany jest w wierszu 14:
"abyśmy już nie byli dziećmi, miotanymi i unoszonymi lada
wiatrem nauki przez oszustwo" - oszustwo jest czymś w rodzaju
magicznej sztuczki czarodzieja - "oszustwo ludzkie i przez
podstęp, prowadzący na bezdroża błędu" (Ef 4,14).
Zstąpił ogień Boży i pochłonął "afar", czy też wyschłą ziemię, co
oznacza drobny pył - tę część naszej natury, która ma tendencję
do unoszenia się z lada podmuchem wiatru.
Powiadam ci, kiedy już poznałeś to, co prawdziwe, to rozpoznasz
każdą fałszywą rzecz, niesioną z wiatrem.
"Afar" oznacza także "grób". Boży ogień pochłania grób, to
znaczy przekleństwo śmierci. On pochłania niezdolność do bycia
przemienionym lub wzbudzonym z martwych. Boży ogień
pochłania grób.
"Afar" oznacza także "świat". Czyż nie jest to zadziwiające?
Boży ogień pochłania świat, który jest w nas. On usuwa z
naszych serc związanie ze światem. Kiedy podejmujesz decyzję,
aby zrobić sobie przerwę, On mówi: "Ześlę ogień. Poślę ogień.
Strawię to, co nie pochodzi ode mnie, a jest w twoim sercu."
Wreszcie "afar" oznacza "złoty pył". Z definicji oznacza on: "to,
co wygląda na Boga, ale nim nie jest". Czyż nie jest to
zadziwiające?
Dzisiaj mamy całe ruchy, które biegają w kółko i mówią, że w
powietrzu jest złoty pył. Widzisz, jest to jedynie dowód na to, że
nie ma ognia. Boży ogień pochłania to, co wygląda na Pana, ale
Nim nie jest.
Umiłowani, słuchajcie mnie z większą uwagą niż do tej pory.
Kilka lat temu pewna ewangelia wylądowała na
południowych wybrzeżach Stanów Zjednoczonych.
Można powiedzieć, że miała miejsce inwazja na amerykański
kościół. Ta ewangelia była ewangelią śmiechu, żartów i głupoty.
Pamiętam, że widziałem to kilka tygodni po tym, jak się to
rozpoczęło. Popatrzyłem na to i powiedziałem swojej żonie:
"Cóż, przynajmniej nie potrzeba żadnej zdolności rozróżniania,
aby zobaczyć, że jest to absolutny obłęd".
Wielkim szokiem był dla mnie fakt, że ta ewangelia pochwyciła
prawie cały świat Zachodu - szerokie kręgi ruchu
charyzmatycznego i zielonoświątkowego. Pamiętam, jak
wołałem do Boga: "Jak to możliwe? Jak to możliwe? Jakże coś
takiego mogło się przydarzyć Twojemu Kościołowi?"
Widzicie umiłowani, o czymś zapomnieliśmy. Oto jesteśmy tutaj
w Nowym Jorku, gdzie runęły bliźniacze wieże. Zaatakowany
został Pentagon. Słusznie możemy powiedzieć, że mury runęły i
Boża sprawiedliwość dotyka narodu, który odrzuca prawdę. Ale
zapominamy, że sąd rozpoczyna się w domu Bożym.
Pojawienie się tej ewangelii było Bożym sądem nad drzemiącym
kościołem! Nad kościołem, który pragnął dobrobytu i
bezpieczeństwa! Oni nie chcieli krzyża, mocnego słowa,
upamiętania, rozcinania do szpiku kości ani żywej wody! Chcieli
mieć dobre samopoczucie!
Tak więc Bóg - jak to widać w Starym Testamencie - wylał ducha
pijackiego odurzenia na tych, którzy określali siebie mianem
Kościoła Jezusa Chrystusa. Był to sąd Boży. Zaczął się on w
kościele.
Pamiętam, że mówiłem innym: "To już długo nie potrwa, jak sąd
będzie dotykać wybrzeży Ameryki Północnej, ponieważ zaczął
się on już w domu Bożym." Wiedziałem, że kiedy to się zaczęło,
sąd stał już u drzwi!
Przemawiam, mając serce pełne pasji. Nikogo nie potępiam.
Przemawiam, mając serce pełne pasji, tak jak robił to Eliasz:
"Potężny Boże, musisz znowu przyjść. Twój lud został zabrany
do niewoli. Oni stali się jeńcami Baala."
"Gdy to cały lud zobaczył, padł na twarz, mówiąc: Pan jest
Bogiem, Pan jest Bogiem! Wtedy Eliasz rzekł do nich:
Pochwyćcie proroków Baala, niech nikt z nich nie ujdzie. I
pochwycili ich, po czym Eliasz sprowadził ich nad potok Kiszon
i tam kazał ich zabić" (1 Krl 18,39-40).
Chcę wam teraz wyjaśnić znaczenie tego fragmentu. Jest
oczywiste, że nie jesteśmy powołani do tego, by fizycznie
skrzywdzić kogokolwiek w naszym pokoleniu. Jeśli ktoś
kiedykolwiek zasugeruje coś podobnego, to możesz być pewien,
że nie należy on do Kościoła Jezusa Chrystusa; że nie jest to
ewangelia Jezusa Chrystusa. To nie ma nic wspólnego z
królestwem Bożym.
Hebrajskie słowo przetłumaczone w tym fragmencie jako "ujść"
oznacza "gładki". Właśnie takie jest tego znaczenie. Innymi
słowy mówi on: "Nie pozwólcie im się wyślizgnąć. Oni zostali
zdemaskowani. Teraz już wiecie, kim oni tak naprawdę są, gdyż
widzieliście prawdziwą Bożą obecność. Nie pozwólcie im teraz
się wyślizgnąć. Nie pozwólcie im stale zwodzić was poprzez ich
gładkość już nigdy więcej. Odejdźcie od ich ołtarzy. Zabierzcie
ich nad potok, że tak powiem, i skończcie z ich wpływem na
wasze życie."
Umiłowany Kościele Jezusa Chrystusa - wiem, że dziś wieczór
nie przemawiam jedynie do zboru Times Square Church. Będą
inne zbory w całej Ameryce Północnej - w szczególności w
Stanach Zjednoczonych i Kanadzie, które usłyszą to przesłanie.
Umiłowany Kościele, odejdźcie od ich ołtarzy. Uciekajcie, jeśli
wam życie miłe!
W II Liście do Koryntian rozdział 6,w wersetach 16-18 apostoł
Paweł mówi:
"Jakiż układ między świątynią Bożą a bałwanami? Myśmy
bowiem świątynią Boga żywego, jak powiedział Bóg:
Zamieszkam w nich i będę się przechadzał pośród nich, i będę
Bogiem ich, a oni będą ludem moim. Dlatego wyjdźcie spośród
nich i odłączcie się, mówi Pan, i nieczystego się nie dotykajcie; a
ja przyjmę was i będę wam Ojcem, a wy będziecie mi synami i
córkami, mówi Pan Wszechmogący."
Nieczystego się nie dotykajcie. Nie jest tutaj mowa o
homoseksualizmie, czy pornografii. Tym nieczystym są tutaj
nieczyste ołtarze, stół demonów.
Duch Święty mówi przez Pawła: "Nieczystego się nie dotykajcie.
Wyjdźcie spośród nich. Uciekajcie, jeśli wam życie miłe! Tutaj
stawką jest wasze życie! Tutaj nie chodzi jedynie o jakąś błędną
teologię, czy też jakiś sprzeczny punkt widzenia odnośnie Jezusa.
To wasze życie jest w zagrożeniu!"
Na zawsze wryła mi się w pamięć pewna historia, jaką
usłyszałem o nowojorskich policjantach. Podczas, gdy ludzie
uciekali z rozpadającego się budynku, policjanci, strażacy i inni
biegli w kierunku tego budynku i wołali: "Uciekaj, jeśli ci życie
miłe!" Czynili to narażając samych siebie. Wieżę, że w
niektórych przypadkach wiedzieli, iż zginą. Ale mieli poczucie
obowiązku.
Wołałem do Boga: "O Jezu, nie pozwól by moje poczucie
obowiązku wobec Twojego Królestwa było mniejsze, niż to,
które mieli ci umiłowani strażacy i policjanci wobec ludzi, którzy
ginęli w walącej się wieży."
Żyjemy w pokoleniu, kiedy "prawda potyka się na rynku" (zob.
Iz 59,14). Chcę być pośród tych, którzy nie uciekają od tego
konfliktu, ale wbiegają w niego, wołając: "Uciekaj, jeśli ci życie
miłe!"
Uciekajcie od ewangelii, które skupiają się jedynie na sukcesie i
dobrobycie. Uciekajcie! Uciekajcie od tych, którzy wykorzystują
imię Jezusa Chrystusa jedynie dla osobistego zysku. Uciekajcie
od tych, którzy sięgają do waszych kieszeni w imieniu Jezusa.
Uciekajcie!
Uciekajcie od ewangelii, które skupiają się jedynie na samoudoskonalaniu,
czy też na trzech krokach do lepszej osobowości.
Trzech krokach do tego i tamtego. Uciekajcie!
Uciekajcie z kościołów, gdzie cześć oddaje się ludziom, a nie
Chrystusowi. Uciekajcie! Ciele Chrystusa, uciekaj! Wyjdźcie z
takich miejsc! Nieczystego się nie dotykajcie!
Uciekajcie z amerykańskich i kanadyjskich kościołów, w których
nie ma Biblii; w teologii których nie ma krzyża. Nie ma
badającego serce Słowa ani upamiętania z grzechu. Nie
wspomina się o krwi Jezusa. Uciekajcie! Jest to nieczyste
miejsce, więc uciekajcie!
Uciekajcie z kościołów, gdzie uwielbienie pozostawia was
zimnymi, gdzie brak poczucia Bożej obecności, ponieważ brak
jest poznania Boga. Uciekajcie!
Uciekajcie z kościołów, gdzie dobrze czujecie się w swoim
grzechu. Jest to stół demonów, jeśli wchodzisz do domu Bożego
mając grzech w swoim życiu, a nie jesteś o nim przekonywany.
Zasiadasz przy stole demonów!
Uciekajcie od kazalnic, które pełne są ludzi kierowanych
polityką, wykorzystujących Bożą kazalnicę dla osobistych
programów politycznych. Uciekajcie!
Uciekajcie od tych, którzy głoszą podziały rasowe i kulturowe.
Uciekajcie! Uciekajcie! Wyjdźcie stamtąd! Odrzućcie to!
Odwróćcie się od tego! Oni nie mają pojęcia o Bogu.
Uciekajcie od bezbożnych, spazmatycznych ruchów religijnych
oraz niekończącego się próżnego prorokowania. Umiłowani,
którzy należycie do Kościoła, uciekajcie, jeśli wam życie miłe!
Uciekajcie od kaznodziejów, którzy opowiadają jedynie
historyjki i żarty. Uciekajcie tak szybko, jak nigdy wcześniej.
Uciekajcie od tych, którzy gonią tylko za waszymi pieniędzmi,
używając jednej sztuczki za drugą, jednej głupoty za drugą, aby
wyciągnąć od was pieniądze. Uciekajcie!
Przejdźmy teraz do
Przypowieści Salomona 7.
Zaraz zakończę. Przypowieści, rozdział 7, zaczynając od wersetu
6:
"Gdy wyglądałem oknem mojego domu i patrzyłem przez kratę,
zobaczyłem wśród prostaczków i zauważyłem wśród chłopców
nierozumnego młodzieńca, który szedł ulicą blisko jej narożnika
i zboczył na drogę ku jej domowi" (Prz 7,6-8).
Ten fragment Pisma ma dosłowne zastosowanie. Ale zawarte jest
tu także głębsze, duchowe znaczenie. Zawsze wierzyłem, że ta
kobieta, o której jest mowa w 5 i 7 rozdziale Przypowieści
Salomona reprezentuje fałszywą religię.
"O zmierzchu, pod wieczór, z nastaniem nocy i mroku. I oto
spotyka go kobieta w stroju nierządnicy, podstępna" (Prz 7,9-10).
Słowo przetłumaczone tutaj jako "nierządnica" po hebrajsku
oznacza "cudzołóstwo" lub "odstępstwo". Spotkała go kobieta,
która była ubrana jak odstępca. Z kolei "podstępna" oznacza
"inteligentna". Innymi słowy przedstawiała ona inteligentny
argument bardzo prostemu młodzieńcowi, który miał niewielkie
poznanie Boga.
"Jest podniecona i niepohamowana..." (Prz 7,9-11).
Słowo przetłumaczone tutaj jako "niepohamowana" po hebrajsku
oznacza "moralnie odstępcza, niespokojna, brakuje jej stabilności
i jest jak nieposkromiona krowa, która nie chce nieść jarzma
swojego pana" (ta definicja pochodzi ze słownika hebrajskogreckiego).
Jest ona krzykliwa, moralnie odstępcza, niespokojna,
brakuje jej stabilności, jest jak nieposkromiona krowa. Ta kobieta
nie pozwoli się ujarzmić swojemu panu.
"...nie może spokojnie ustać w domu; to jest na ulicy, to znowu
na placach, wyczekuje przy każdym narożniku, obejmuje go i
całuje, z zuchwałą twarzą mówi do niego: miałam złożyć ofiarę
dziękczynną, dzisiaj spełniłam swoje śluby" (Prz 7,11-14).
Ona mówi: "Jestem uduchowiona. Jestem duchową osobą. Mam
ofiarę dziękczynną i spełniłam swoje śluby".
"Dlatego wyszłam, aby cię spotkać; gorliwie cię szukałam i
znalazłam" (Prz 7,15).
Taka osoba twierdzi: "Och, mam takie objawienie, jak nikt inny.
Zaraz, zaraz, cóż to takiego Panie? Przemów teraz do mnie, o
Boże. Co mówisz? Och, och!"
Nie śmiejcie się, bo dokładnie coś takiego można zobaczyć teraz
w telewizji. Jest to ołtarz demonów.
"...gorliwie cię szukałam i znalazłam. Moje łoże okryłam
kobiercami, barwnymi prześcieradłami z płótna egipskiego" (Prz
7,15-16).
Innymi słowy: "Są tutaj wspaniałe rzeczy. Jest tu zaopatrzenie,
jakiego nie znajdziesz nigdzie indziej."
"Moje posłanie skropiłam mirrą" - nawiasem mówiąc była to
pogrzebowa wonność Jezusa - "aloesem i cynamonem" (Prz
7,17).
Innymi słowy: "Jestem tak podobna Chrystusowi, jak tylko to
możliwe. Tutaj miło pachnie. Jest tu poczucie uwielbienia."
"Chodź! Upoimy się miłością aż do rana, użyjemy pieszczot do
syta, gdyż męża" - oto w jaki sposób możesz wiedzieć, że jest to
inny duch - "męża nie ma w domu, udał się w podróż daleką.
Wziął z sobą kiesę z pieniędzmi" - innymi słowy: "On nie wróci
tak szybko, więc nie martw się tym" - "wróci dopiero w dzień
pełni" (Prz 7,18-20).
"Uwiodła go wielu zwodniczymi słowami; swoją gładką mową
usidliła go. Omamiony poszedł tuż za nią jak wół, który idzie na
rzeź, jak jeleń, którego spętano powrozem, aż strzała przeszyje
mu wątrobę; jak ptak, który leci prosto w sidło, nie
przeczuwając, że chodzi o jego życie" (Prz 7,21-23).
Ona poluje na jego życie! Słowo przetłumaczone tutaj jako
"życie" po hebrajsku oznacza "tchnienie, dusza, duch i umysł".
Ona poluje na Boże tchnienie; na to, co Pan chce dokonać w jego
życiu.
Zakończę wersetem z
Przypowieści Salomona 5.
Mam nadzieję, że nie zgorszyłem cię dzisiaj, podnosząc swój
głos. Nie mam innego wyboru. Mam w sobie odczucie Bożego
serca względem Jego Kościoła. Prosiłem Pana, aby mnie dziś
pobudził. Byłem przygotowany, by stać tutaj i przemawiać po
prostu tak, jak teraz; by mówić, co tylko potrzeba, aby ludzkie
uszy były stale otwarte. By otworzyć je być może po raz
pierwszy w tej erze kościoła.
"Bo... wargi obcej niewiasty" - interesujące jest hebrajskie słowo
przetłumaczone tutaj jako "niewiasta", ponieważ oznacza ono
"zbaczająca". To znaczy oszukańcza, stroniąca od ścieżki prawdy
- "Bo... wargi obcej niewiasty miodem opływają, a gładsze niż
oliwa usta jej" (Prz 5,3 BG).
Słuchałem niektórych z tych kaznodziejów i mówię wam, że są
oni właśnie tacy. Gładcy jak oliwa, obiecują słodycz, ale w
rzeczywistości są diabłami. Są istnymi diabłami. Nie mają
zielonego pojęcia o Bogu!
"Lecz w końcu jest gorzka jak piołun, ostra jak miecz
obosieczny. Jej nogi schodzą do śmierci, jej kroki zdążają do
krainy umarłych, abyś ty nie wkroczył na ścieżkę życia" - która
innymi słowy jest Bożą drogą - "a że niestałe są jej drogi, ty tego
nie wiesz" (Prz 5,4-6).
Ona jest jak wąż. Zaczynasz myśleć, że już skupiasz się na
czymś, co nie brzmi właściwie, a tu ona nagle zaczyna się
przemieszczać jakąś drogą i znika stąd. Mówisz: "To nie brzmi
poprawnie", a wtedy ona oddala się stąd. Ona stale się
przemieszcza. Słowo "nie wiesz" oznacza, że nie można jej
poznać naturalnymi zmysłami. Nie można tego rozróżnić swoim
naturalnym umysłem. To wszystko brzmi dobrze, a kiedy ci się
zdaje, że zbliżasz się do czegoś, co cię niepokoi, ona
przemieszcza się. Jej drogi są zmienne.
"Teraz więc, synowie, słuchajcie mnie i nie oddalajcie się od
moich słów!" - teraz przemawia Bóg - "Daleko od niej chodź
swoją drogą i nie zbliżaj się do drzwi jej domu, abyś nie musiał
oddać innym swojej sławy, a człowiekowi okrutnemu swoich lat,
aby obcy nie nasycili się twoim mieniem, a ciężko zdobyty twój
dorobek nie dostał się do cudzego domu" (Prz 5,7-10). "I
narzekałbyś w ostateczne czasy twoje" - słowo "ostateczne
czasy" zasadniczo oznacza dni ostateczne - "I narzekałbyś w
ostateczne czasy twoje, [gdy strawiona zostanie - KJV]
czerstwość twoja i ciało twoje" (Prz 5,11 BG) - opanowany przez
pożądanie, cielesność, błędne zrozumienie Boga; strawiony, ale
nie Bożą mocą.
"I nie musiał powiedzieć:" - na koniec - "O, jakże mogłem
nienawidzić karności i moje serce lekceważyło przestrogę, i nie
słuchałem moich wychowawców, i nie nadstawiałem ucha moim
nauczycielom! O mało co nie wpadłem w nieszczęście wśród
zebranego ludu wiernego!" (Prz 5,12-14).
Dochodzisz do samego końca. Czy możesz to sobie wyobrazić?
Być może dla niektórych jest to dopiero przed tronem Bożym,
kiedy to mówisz: "Jakże nienawidziłem pouczenia. Jakim byłem
głupcem. Jakże gardziłem strofującym słowem od Pana, jakie
zostało posłane, tylko po to, by dać mi życie wieczne w obfitości.
Jakże byłem nieposłuszny. Nawet kiedy to słyszałem, nie
chciałem być temu posłuszny." Słyszeliśmy o tym dzisiaj. "Nie
nadstawiałem ucha. Nie nastawiałem ucha w kierunku tych,
którzy mnie pouczali, a którzy przemawiali od Boga. Myślałem,
że służę Bogu, ale 'o mało co nie wpadłem we wszelkie zło
pośród zgromadzenia i zebrania' (Prz 5,14 KJV)."
Ostatnie 4 wersety, 15 do 18, są dla was słowem na dzisiaj:
"Pij wodę z własnej cysterny i wodę świeżą z własnej studni!"
(Prz 5,15).
Bóg mówi: "Słuchaj! Jeśli przyjdziesz do mnie, jeśli przystąpisz
do mnie w prawdzie, jeśli uwierzysz we mnie, to z twoich
wnętrzności wypłyną rzeki wody żywej. Nauczę cię, jak
wykopać sobie własną studnię. Otworzę ci oczy i objawię ci tę
Księgę. Wprowadzę cię w prawdę. Poprowadzę cię zwróciwszy
na ciebie swój wzrok" - mówi Pan w Piśmie - "Pij wodę z tego,
co zamierzam ci dać. Tryskającą wodę z własnej studni." Dzięki
Bogu.
Wszystkie kościoły na świecie mogą popaść w odstępstwo,
jednak ci, którzy są prawdziwymi wierzącymi mają wykopaną
studnię. Nie zostaną poruszeni przez jakiekolwiek słowa innych.
"Wiem, co mówi Bóg. Wiem, kim On jest. On daje mi żywą
wodę i nie jestem zaspokojony wywodami i bredniami głupców.
Mam żywą wodę!"
W przyszłości tego kazania słuchać będą ludzie, którzy muszą
odejść z miejsc, w których są. Musicie wykopać sobie studnię we
własnym domu, poszukać sobie jakiś przyjaciół, którzy chcą
chodzić z Bogiem i zacząć z nimi rozmawiać o Bożych
sprawach. Zbierzcie się i zacznijcie się modlić, a Bóg wyjdzie
wam naprzeciw i da wam żywą wodę.
W 16 wersecie Pan mówi nam, że ta woda nie jest tylko dla
ciebie:
"Niech się precz rozchodzą źródła twoje, a po ulicach strumienie
wód" (Prz 5,16 BG).
Bóg mówi: "Nie zamierzam dać wam wody jedynie do picia.
Zamierzam dać jej wam tak dużo, że będzie się ona z was
przelewać i rozchodzić wszędzie, gdzie tylko się udacie. Ona
będzie płynąć po ulicach. Wszędzie, gdzie tylko się znajdziecie,
będziecie mnie znać - od najmniejszego do największego.
Będziecie wiedzieli kim jestem. Będziecie znali mnie w mocy.
Będziecie znali prawdziwy ogień Boży. Będziecie go znać.
Wasze wody rozleją się po ulicach."
Mam teraz przed oczyma swoje własne życie. Myślę o młodym
człowieku, który był tak nieśmiały, że nie potrafił wstać i
przemówić. Myślę o człowieku, który od młodości strasznie
cierpiał z powodu ataków paniki. Myślę o tym, jak Bóg używa
mojego życia dla swej chwały. Myślę o tym, że Bóg był tak
wierny. A wszystkim, co uczyniłem, było sięgnięcie do tej
Księgi, modlitwa i szukanie samemu Jego oblicza.
Nie jestem wcale nikim wyjątkowym. Jestem jedynie pewnym
przykładem dla kościoła Jezusa Chrystusa. Podobnie jak pastor
Dawid. Znam wielu wielkich mężów Bożych i jest jedna wspólna
rzecz, która łączy ich wszystkich, a są oni potężnie używani
przez Boga. Oni wykopali sobie własną studnię. Zdobyli własną
wodę. Została im dana z Bożej łaski. Pojawiło się źródło. Oni nie
próbowali szczędzić sobie rózgi we własnym życiu. Powiedzieli:
"Boże, rozetnij mnie. Tnij mnie głęboko, a potem obmyj swoim
Słowem." Następnie złożyli swoje życie na ołtarzu, mówiąc:
"Użyj mnie dla swojej chwały".
Tak, wielu z nich poniosło w swoim życiu wielkie koszty.
Opuszczenie ołtarza Baala będzie cię z pewnością trochę
kosztować. Sposób myślenia całego społeczeństwa w tamtych
czasach był sprzeczny z Eliaszowym. Nawet król chciał go zabić.
"Niech będą one tylko twoje, a nie obcych z tobą" (Prz 5,17
KJV).
Pan mówi: "Niech ta woda, którą pijesz będzie tą, którą dam ci Ja
sam. Niech nie pochodzi ona od obcych. Niech ci ludzie, którzy
dalecy są od mojego serca, nie poją cię wodą."
"Niech będzie błogosławiony twój zdrój, a raduj się z żony
twojej młodości!" (Prz 5,18).
"Raduj się ze swej pierwszej relacji. Raduj się mną" - mówi Bóg
- "Pozwól, że na nowo cię napełnię. Pozwól, że znowu cię
dotknę. Pozwól, że ponownie podbuduję twoje życie. Pozwól mi
znowu strawić to, co nie jest do mnie podobne. Pozwól, że
ponownie cię dotknę i raduj się z tej pierwszej miłości.
Pokochałem cię, zanim ty pokochałeś mnie."
Pan mówi:
"Powróć i raduj się tą miłością."
Och Jezu, modlę się o Twój Kościół. Wszechmogący Boże,
wybaw swoją oblubienicę. O Boże, nie pozwól, by poganie
panowali nad Twoim domem. Wybaw swój Kościół. O Boże,
wybaw swoich posługujących. Wybaw tych, którzy prawdziwie
zostali przez Ciebie powołani. Boże, wybaw ich.
O Boże, pomóż nam powrócić w tej ostatniej godzinie. Wylałem
swoje serce. Nic więcej nie mogę uczynić, Panie.
O Boże, to Ty musisz pójść za tym odstępczym kościołem, za
tym pokoleniem odstępców. Musisz pójść za nimi, Panie. Musisz
wyzwolić swój lud. Wszystko, co mogę uczynić to ostrzegać, ale
oni muszą uciekać. Muszą uciekać.
Twoje Słowo mówi: "Pociągnij mnie, a pobiegnę za Tobą" (zob.
Pnp 1,4). Duchu Święty, proszę teraz, abyś pociągał, jak nigdy
wcześniej. Pociągnij ludzi, którzy słuchają tego przesłania. Panie
pociągnij ich. Nawet, jeśli się nie zgadzają, pociągnij ich. Niech
Duch Święty złoży świadectwo.
Duchu Święty, musisz udać się teraz do domów w całej Ameryce
i Kanadzie. Podczas, gdy to przesłanie tam dociera, Ty pociągaj
ludzi. Duchu Święty pociągnij ich. Modlę się Boże, abyś
pociągał ludzi. Modlę się Panie, abyś sprawił, że odwrócą się od
grzechu. Panie Boże, odciągnij ich od fałszywych ołtarzy
naszego pokolenia, i spraw, że zwrócą się znowu do Ciebie.
Niech mówią: "Pan jest Bogiem. Pan jest Bogiem."
Proszę, aby zstąpił Twój prawdziwy, święty, trawiący ogień i
dotknął serca i życia, zaczynając od ludzi zgromadzonych tutaj,
Panie.
Ty powiedziałeś: "Niech się naokoło rozchodzą źródła twoje,
niech to się dzieje po ulicach" (zob. Prz 5,16 BG). Proszę, o
Boże, aby stało się to prawdą, jeśli chodzi o to dzisiejsze
przesłanie.
Umiłowani, módlcie się o Kościół. Módlcie się o Kanadę.
Módlcie się o Kościół Jezusa Chrystusa.
Zapłaczcie między przedsionkiem a ołtarzem i mówcie: "Zmiłuj
się nad swoim ludem, Panie. Nie wystawiaj na hańbę swojego
dziedzictwa. Nie pozwól, aby poganie panowali nad nimi" (patrz:
Jl 2,17).
Pokutujemy. Panie, pokutujemy za naszą tęsknotę za dobrobytem
i wygodą. Panie, pokutujemy za naszą tęsknotę za łatwizną, za
nasze pragnienie odłożenia na bok krzyża, krwi, Słowa,
upamiętania. Pokutujemy. Zgrzeszyliśmy przeciwko Tobie Boże
jako Kościół. Przeciwko Tobie zgrzeszyliśmy, Panie. Widzimy
sąd nad tym narodem, a byliśmy zaślepieni na sąd w Twoim
domu. O, Boże.
David Wilkerson:
Powiedz: "Jezu, przemów do mnie".
Tam w przybudówce - przejdźcie to sali 206, która jest
naprzeciwko was. Przybudówka jest całkowicie wypełniona.
Przejdź tam i padnij na kolana.
Jeśli zostałeś sprowadzony na manowce przez fałszywą
doktrynę, jeśli błądziłeś, a Bóg mówi: "Uciekaj", to lepiej tak
zrób: "Pobiegnę do ołtarza i powiem: Jezu, musisz dać mi
umiejętność rozróżniania."
Jeśli jest jakiś grzech, to odrzuć go i pokutuj.
Można wyjść teraz tu do przodu. Tam w przybudówce,
przejdźcie do sali 206. Bądź posłuszny Duchowi Świętemu.

Brak komentarzy: