poniedziałek, 10 listopada 2014

Wiara w ponad-naturalność
(Faith for the Supernatural)
Wezwanie do uwierzenia w ponadnaturalną światłość Chrystusa
David Wilkerson
22 września 2003
__________
Ewangelia Jana mówi nam: “Wystąpił człowiek, posłany od
Boga, który nazywał się Jan. Ten przyszedł na świadectwo, aby
zaświadczyć o światłości (...). Nie był on światłością, lecz miał
zaświadczyć o światłości. Prawdziwa światłość, która oświeca
każdego człowieka, przyszła na świat” [Jan 1:6-9].
Jezus jest światłością opisywaną powyżej. Napisane jest, że jest
On światłością świata “by wszyscy przezeń uwierzyli” [1:7].
Dalej jednak czytamy: “A światłość w ciemności świeci i
ciemność jej nie ogarnęła” [1:5 BT]. “Do swej własności
przyszedł, ale swoi go nie przyjęli” [1:11].
Niewiara zawsze zasmucała serce Jezusa. Gdy nasz Pan
przyszedł w ciele na ziemię, przyniósł na świat niezwykłą
światłość. Światłość ta miała otworzyć ludziom oczy. A jednak,
mimo tego, że ukazał ją w zdumiewający sposób, Pismo mówi o
nieprawdopodobnych przykładach niewiary w obliczu Światłości
we własnej Osobie.
Jeden z takich przykładów został opisany w 12 rozdziale
Ewangelii Jana. Jezus przebywał właśnie w Betanii, spożywając
wieczerzę w domu Łazarza, Marty i Marii. Było to już po tym,
jak dokonał cudu wskrzeszenia Łazarza z martwych. Teraz
wszyscy chcieli zobaczyć Jezusa. Był to okres paschalny, gdy
tłumy pielgrzymów przechodziły przez miasteczko udając się w
kierunku Jerozolimy. Chcieli przyjrzeć się człowiekowi
zwanemu Mesjaszem oraz temu, którego wskrzesił z martwych –
Łazarzowi.
W tym samym rozdziale widzimy ich, jak machają gałązkami
palmowymi i śpiewają “Hosanna!” Jezusowi wjeżdżającemu do
Jerozolimy na źrebięciu oślicy. Byli świadkami wypełnienia
proroctwa, o którym słyszeli przez całe życie: “Wesel się bardzo,
córko syjońska! Wykrzykuj, córko jeruzalemska! Oto twój król
przychodzi do ciebie, sprawiedliwy on i zwycięski, łagodny i
jedzie na ośle, na oślęciu, źrebięciu oślicy” [Zach. 9:9].
Wreszcie, w tym samym rozdziale czytamy o głosie grzmiącym z
nieba, kiedy to Ojciec uwielbił swoje imię. Jezus zwrócił się
wtedy do zdumionego tłumu i powiedział: “Nie gwoli mnie
odezwał się ten głos, ale gwoli was” [Jan 12:30].
Prawdopodobnie żaden inny rozdział Biblii nie zawiera tylu
dowodów boskości Jezusa, co 12 rozdział Ewangelii Janowej.
Widzimy człowieka wzbudzonego z martwych. Widzimy
wypełnienie proroctwa wypowiedzianego wiele wieków
wcześniej i znanego każdemu Izraelicie. Widzimy wreszcie
scenę, w której dosłownie odzywa się głos z nieba.
Każda z powyższych scen rozegrała się w obecności wielkiego
tłumu religijnych ludzi. Bóg dał im niegdyś prawo, przymierze i
obietnice. A jednak po tym, jak doświadczyli tych cudów, mieli
czelność kwestionować mesjańską tożsamość Jezusa. “Lud mu
odpowiedział: Słyszeliśmy z zakonu, że Chrystus trwa na wieki;
jakże więc możesz mówić, że Syn Człowieczy musi być
wywyższony?” [12:34]. Mówili: “Twierdzisz, że zostaniesz
ukrzyżowany. A przecież wiemy, że Mesjasz będzie żył
wiecznie”.
A potem lud zadał pytanie, które absolutnie zdumiało Jezusa:
“Kimże jest ów Syn Człowieczy” [12:34]. Chrystus z pewnością
nie mógł się nadziwić ich ślepocie. Nawet nie próbował
odpowiedzieć na ich pytanie. Zamiast tego, ostrzegł: “Chodźcie,
dopóki światłość macie, aby was ciemność nie ogarnęła (...).
Wierzcie w światłość, dopóki światłość macie” [12:35-36].
Musimy mieć na uwadze powagę powyższego stwierdzenia
Jezusa. Objawił tym ludziom swe potężne ramię. Dokonał na ich
oczach cudów. Przekazał im “dobrą wieść”, o której prorokowali
stróże Izraela, od Izajasza do Zachariasza. A mimo to, wciąż w
Niego nie wierzyli.
Światłość zaświeciła w ich ciemności. Lecz ich przyćmione
umysły tego nie ogarnęły (zob. 1:5 BT). Greckie słowo
“ogarnąć” oznacza również “pojąć, uchwycić, posiąść prawdę
dającą życie i moc”. Tym ludziom oferowana była prawda, która
przemienia życie. Lecz oni nie ogarnęli, ani nie uchwycili się jej.
Nie pojęli prawdy Chrystusowej, ponieważ nie pragnęli jej
posiąść.
“To Jezus powiedział, i odszedłszy, ukrył się przed nimi” [12:36].
W tym jednym wersecie widzimy Bożą postawę wobec niewiary.
Rzeczywiście, na kartach całej Biblii Bóg nigdy nie wyraża
politowania ani współczucia w stosunku do niewiary. To samo
przejawia się w opisanej scenie. Jezus po prostu odszedł od
niewierzących tłumów. W rezultacie ci ludzie opuścili Jerozolimę
błądząc w ciemnościach, ponieważ nie chodzili w światłości,
która została im dana. Nie było dla nich nadziei na światłość ze
względu na niewiarę.
“Chodźcie, dopóki światłość macie, aby was ciemność nie
ogarnęła” [12:35]. Ciemność oznacza tutaj “duchową ślepotę,
zamieszanie, utratę klarowności, mrok”. Dzień po dniu, chmura
niepewności zawisała nad tymi ludźmi. Zamieszanie wkradało
się do ich codziennych spraw. W końcu zostali przez nie
całkowicie pochłonięci. Końcem tego procesu miała być zupełna
ciemność.
Gdy czytałem to napawające lękiem ostrzeżenie Jezusa,
Duch Święty powiedział do mnie:
“To samo odnosi się dzisiaj do Mojego ludu”.
Z początku oniemiałem. Zastanawiałem się: “Ciemność nad
ludźmi, którzy kochają Jezusa? Którzy się modlą i studiują Jego
Słowo? Jak to możliwe, by ciemność ogarnęła Boży lud?”
Z chęcią przyznaję, że osobiście bywałem dosłownie zalewany
światłością Jezusa. W ciągu pięćdziesięciu lat mojej służby
byłem świadkiem, jak Boża moc wskrzeszała duchowo
martwych ludzi. Widziałem wielu Łazarzy wychodzących z
grobów uzależnienia od narkotyków i alkoholu. Moja książka
“Krzyż i sztylet” jest w całości poświęcona cudownej mocy Boga.
Przez całe swoje życie patrzyłem na martwych ludzi
powstających do życia Bożą mocą zmartwychwstania.
Widziałem wiele innych promieni światła – od życiodajnych
imion Boga, poprzez Jego obietnice związane z Nowym
Przymierzem, aż do wypełnienia proroctw. W pewnym sensie
byłem świadkiem wszystkiego, co zostało opisane w 12 rozdziale
Ewangelii Jana, a nawet czegoś więcej. Bóg objawia dzisiaj
swemu ludowi to, czego ówcześni Żydzi nie mogli zobaczyć.
Wiemy już nie tylko z Pism, ale również z doświadczenia, że
Bóg przygotował wielkie rzeczy dla tych, którzy Go miłują.
Otrzymaliśmy Pisma Nowego Testamentu, aby się z nimi
zapoznać. Ponadto otrzymaliśmy Ducha Świętego, aby nas
nauczał. Mamy również “lepsze obietnice”, na podstawie których
możemy stać się uczestnikami Jego boskiej natury.
Zostaliśmy również ubłogosławieni namaszczonymi
nauczycielami, pasterzami, ewangelistami i prorokami, aby
zalewali nasze serca i umysły Bożą światłością. Oni zanurzają
nas w prawdzie, wypełniają nas pełnymi chwały obietnicami i
przypominają o Bożej wierności, która ratuje nas z opresji raz za
razem.
Pytam was, jak to możliwe, byśmy mając wszystkie te cudowne
błogosławieństwa, pozwalali by zwisały nad nami czarne
chmury?
Zazwyczaj duchowa ciemność kojarzy nam się z ateistami lub po
prostu steranymi grzesznikami błądzącymi po bezdrożach
grzechu, z pustką i smutkiem w sercach. To prawda, że grzech
jest “krainą ciemności”, której księciem jest diabeł. Apostoł
Paweł wspomina o “bezowocnych uczynkach ciemności”.
Nie jest to jednak ten rodzaj ciemności, o jakim mówi Jezus w 12
rozdziale Ewangelii Jana. Nie, ta ciemność jest obłokiem
zamieszania, duchowej ślepoty, chwiejności, duchowego i
umysłowego zamroczenia – i to wszystko zstępuje na
wierzących. Zauważcie, że Jezus nie kieruje tego ostrzeżenia do
niewierzących czy odstępców. Mówi do swoich świętych braci.
Mówi o stanie zaćmienia, jaki przychodzi na chrześcijan, którzy
nie chcą powiązać słuchanego Słowa z wiarą. Nie chwytają się
go, nie przyjmują i nie chodzą w światłości, jaka została im dana.
I pewnego dnia budzą się z refleksją: “Bóg już do mnie wcale nie
mówi!”
Zastanawiam się, ilu chrześcijan czytających to przesłanie
znajduje się właśnie w obłoku zamieszania. Czy to określenie
pasuje do ciebie? Być może twoje modlitwy nie są
wysłuchiwane. Jesteś stale przygnębiony. Stajesz w obliczu
sytuacji, których nie potrafisz wyjaśnić. Jesteś rozczarowany
okolicznościami i ludźmi wokół ciebie. Wciąż wątpisz w siebie,
twój umysł jest nieustannie zalewany pytaniami i bez przerwy
badasz swe serce szukając miejsca, w którym mogłeś popełnić
jakiś błąd. Czujesz się tak, jakbyś chodził w mroku, rozpaczy,
niezdecydowaniu i nie potrafisz się z tego wszystkiego otrząsnąć.
Może jesteś dojrzałym chrześcijaninem. Przez lata słuchałeś
dobrego, biblijnego nauczania. Lecz teraz zaczynasz wątpić w
siebie i wydaje ci się, że do niczego się nie nadajesz. Nie
odczuwasz radości Pańskiej, tak jak kiedyś. Dlatego
zastanawiasz się, czy Bóg nie ma z tobą spornej sprawy.
Jezus ostrzegał, że właśnie taka ciemność może stać się naszym
udziałem, jeśli nie uchwycimy się światłości, którą otrzymaliśmy
i nie będziemy w niej chodzić. Pozwólcie, że zapytam: Czy
ufacie Jego obietnicom? Czy przyjmujecie Jego drogocenne
Słowo? Czy przystępujecie do walki z szatanem uzbrojeni w
głoszone wam Słowo? Czy może ignorujecie wierność, którą
Bóg okazywał wam w przeszłości? A może nie wierzycie w to,
że On stoi przy was i ma kontrolę nad wszystkim, co się wam
przydarza? Jeśli tak, to właśnie otworzyliście się na wpływ
ciemności.
Jezus mówi o osobie żyjącej w takim mroku: “Kto w ciemności
chodzi, nie wie, dokąd idzie” [12:35]. Innymi słowy: “Taki
człowiek stracił kierunek, pomylił drogę. Kolejne kroki stawia
będąc w zamieszaniu, chodzi w zaślepieniu”.
Prorok Izajasz opisuje właśnie takich ludzi. Izraelici uwielbili
Boże Prawo i bardzo je szanowali, lecz nie stosowali tego, co w
nim czytali. Bóg mówił do nich:
“Słuchajcie, wy głusi! A wy, ślepi, przejrzyjcie, aby widzieć! Kto
jest ślepy, jeśli nie mój sługa, i głuchy, jeżeli nie mój posłaniec,
którego posyłam? Kto jest ślepy jak posłaniec i głuchy jak sługa
Pana? Widział wiele rzeczy, lecz nie zważał na nie, jego uszy
otwarte, lecz nie słyszy. Upodobało się Panu dla jego
sprawiedliwości, aby jego zakon był wielki i sławny. Lecz lud
jest złupiony i obrabowany, wszyscy oni są spętani w dołach i
zamknięci w więzieniach, stali się łupem, a nie ma kto by
ratował, wydani na splądrowanie, a nikt nie mówi: Oddaj! Kto
między wami tego słucha? Kto zwraca uwagę i słucha tego,
myśląc o przyszłości?” [Iz. 42:18-23].
Kto wydał tych ludzi w objęcia tak głębokiej ciemności? Izajasz
mówi w następnym wersecie: “Czy nie Pan, przeciwko któremu
zgrzeszyliśmy?” [42:24]. Jaki grzech popełnili ci ludzie, że
zostali wydani na pastwę takiej ciemności? Jasnym jest, że
powodem była po prostu ich niewiara. Izajasz mówi, że nie
chodzili w światłości słowa, które usłyszeli: “Nie chcieli chodzić
jego drogami ani też nie słuchali jego zakonu, dlatego wylał na
niego żar swojego gniewu i okropności wojny, tak że objęły go
zewsząd, lecz on tego nie zrozumiał, a chociaż płomienie go
przypiekały, jednak nie bierze sobie tego do serca” [42:24-25].
Wiem, jak to jest wejść w taką chmurę ciemności. Wszystko staje
się coraz bardziej skomplikowane. Nie jesteście w stanie odebrać
wyraźnego słowa od Boga. Chcecie szybkich odpowiedzi,
wołacie do Boga: “Och, Panie, nie widzę i nie słyszę Cię tak, jak
dawniej”. A potem prosicie Go, żeby okazał wam więcej
współczucia i zmiłowania w tej sytuacji.
Prawda jest jednak taka, że Bóg nie żałuje ludzi okazujących
jawną niewiarę. Owszem, jest zrozpaczony takim stanem
człowieka. Spodziewa się jednak, że będziemy chodzili w
świetle, które od Niego otrzymaliśmy. Mamy ufać Jego Słowu i
trzymać się Jego obietnic. Tylko wtedy, gdy wracamy do
poznania Słowa i poddajemy się przekonaniu od Ducha
Świętego, możemy opuścić strefę cienia.
Głęboka ciemność zstępuje na tych,
którzy koncentrują się na własnych
wydumanych słabościach i niemożnościach.
Czy znacie chrześcijan, którzy zawsze utyskują na swoją głupotę
i wiecznie wydaje im się, że do niczego się nie nadają? Stale
sami siebie umniejszają i poniżają. Porównują się do tych,
których podziwiają, myśląc: “W żadnej mierze nie jestem taki,
jak on. Nie ma dla mnie nadziei”.
Zapewne pamiętacie starotestamentową historię o izraelskich
szpiegach, wysłanych na zwiady wgłąb Ziemi Obiecanej. Wrócili
oni mówiąc: “Owszem, jest to kraj mlekiem i miodem płynący.
Lecz są tam również olbrzymi oraz dobrze ufortyfikowane
miasta. Nie jesteśmy w stanie ich zwyciężyć. W porównaniu do
nich jesteśmy niczym szarańcza” [zob. IV Mojż. 13].
Ci ludzie nie oskarżali Boga. Nie powiedzieli: “Bóg nie może
nam pomóc. Nie jest wystarczająco mocny”. Nie śmieli wykazać
tak jawnej niewiary. Zamiast tego, skoncentrowali się na sobie
samych, mówiąc: “Nie jesteśmy w stanie tego dokonać. W
oczach wrogów jesteśmy mali jak pchły”.
Ale to nie jest pokora. Nie jest to również niewinna,
nieszkodliwa gadka. To raczej afront wobec Tego, który jest
światłością świata. Ta światłość nakazuje nam wierzyć, że
“wszystko mogę w Tym, który mnie wzmacnia, w Chrystusie”
[Flp. 4:13].
Widzicie, gdy narzekacie na własną niemożność i słabość, wcale
nie jest to przejaw uniżenia. Jest to poniżanie Pana. W jaki
sposób? Nie chcecie uwierzyć Jego Słowu, ewentualnie chodzić
w nim. To jest grzech przeciwko światłości i ten grzech
sprowadza ciemność.
Szpiedzy izraelscy byli tak bardzo skoncentrowani na własnej
niemożności, że od razu chcieli zrezygnować. Mówili nawet o
powrocie do Egiptu. Jaka była Boża odpowiedź na ich obawy i
niewiarę? “Wtedy rzekł Pan do Mojżesza: Jak długo znieważać
mnie będzie ten lud? Jak długo nie będą mi wierzyć mimo
wszystkich znaków, które wśród nich uczyniłem?” [IV Mojż.
14:11]. Bóg wypomniał im jeden grzech: niewiarę.
Dzisiaj Bóg zadaje swemu ludowi to samo pytanie, które zadał
Izraelowi: “Kiedy uwierzycie w to, co wam obiecałem?
Powiedziałem, że Moja siła wzmocni was, gdy osłabniecie. Nie
macie polegać na sile swego ciała. Powiedziałem wam, że będę
używał słabych, biednych i wzgardzonych tego świata, aby
zawstydzić mądrych. Ja jestem Jahwe, odwieczne źródło siły i
uczynię was silnymi Moją siłą, poprzez Mojego Ducha. Kiedy
zatem zaczniecie działać stosownie do tego? Kiedy zaufacie
Moim słowom skierowanym do was?”
Bóg się gniewa, gdy Jego lud
nie chodzi w światłości obietnic przymierza.
Myślimy, że gdy nie ufamy Bogu w codziennych sprawach,
szkodzimy tylko sobie samym. Myślimy, że po prostu
pozbawiamy się Jego błogosławieństw. To jednak nie jest cała
prawda. Po pierwsze i najważniejsze, ranimy i prowokujemy do
gniewu naszego błogosławionego Pana. A On ostrzega: “Jeśli Mi
nie ufacie, to skończycie z zatwardzonym sercem”.
W Liście do Hebrajczyków czytamy: “Nie zatwardzajcie serc
waszych, jak podczas buntu, w dniu kuszenia na pustyni, gdzie
kusili mnie ojcowie wasi i wystawiali na próbę, chociaż oglądali
dzieła moje przez czterdzieści lat. Dlatego miałem wstręt do tego
pokolenia i powiedziałem: Zawsze ich zwodzi serce; nie poznali
też oni dróg moich, tak iż przysiągłem w gniewie moim: Nie
wejdą do odpocznienia mego” [Hebr. 3:8-11].
Co było powodem niemożności wejścia ludu Bożego do Jego
odpocznienia? Czy było to z powodu cudzołóstwa, chciwości,
pijaństwa? Nie, powodem była wyłącznie niewiara. Oto naród,
przed którego oczyma przez ostatnie czterdzieści lat dokonało się
tak wiele znaków i cudów, które Bóg uczynił ze względu na nich.
Żaden inny naród na świecie nie był tak miłowany i traktowany z
taką czułością. Otrzymywali objawienie za objawieniem o
dobroci i surowości Pana. Słuchali słowa, jakie otrzymywał na
bieżąco i regularnie głosił Mojżesz, ich przywódca i prorok.
Nigdy jednak nie połączyli tego Słowa z wiarą. Dlatego
słuchanie go nie przyniosło im spodziewanych korzyści. Pośród
wszystkich błogosławieństw, jakich doświadczali, wciąż nie
potrafili zaufać Bogu, że On jest wierny. Z czasem zostali
zdominowani przez niewiarę i od tego momentu ciemność
zaczęła im towarzyszyć w podróży po pustyni.
Umiłowani, niewiara jest przyczyną wszelkiej zatwardziałości
serca. Autor Listu do Hebrajczyków pyta: “Do kogo to miał
wstręt przez czterdzieści lat? Czy nie do tych, którzy zgrzeszyli,
a których ciała legły na pustyni?” [3:17]. Użyte tu greckie słowo
“wstręt” oznacza również gniew i oburzenie. Mówiąc wprost,
niewiara ludu roznieciła Boży gniew przeciwko nim, a ponadto
rozkręciła spiralę popychającą ich ku coraz większej niewierze:
“Baczcie, bracia, żeby nie było czasem w kimś z was złego
niewierzącego serca, które by odpadło od Boga żywego (...) aby
nikt z was nie popadł w zatwardziałość przez oszustwo grzechu”
[3:12-13].
Niewiara jest źródłem wszystkich grzechów. Była pierwszym
grzechem popełnionym w Ogrodzie Eden. I pozostaje korzeniem
wszelkiej goryczy, buntu i oziębłości. Dlatego 3 rozdział Listu do
Hebrajczyków jest adresowany do wierzących (“Baczcie,
bracia”). Autor kończy ten rozdział surowym stwierdzeniem: “A
komu to przysiągł, że nie wejdą do odpocznienia jego, jeśli nie
tym, którzy byli nieposłuszni [nie uwierzyli – anglojęzyczny
przekład KJV]? Widzimy więc, że nie mogli wejść z powodu
niewiary” [3:18-19].
Niewiara jest najbardziej niebezpieczna,
gdy ją głośno wyrażamy.
Bóg powiedział Izraelowi: “Nie uwierzyliście Mi, gdy
powiedziałem, że nie macie się czego bać, bo Ja będę walczył za
was. Całkowicie zapomnieliście, że nosiłem was na rękach jak
niemowlę i troszczyłem się o was. Nigdy Mi nie ufaliście, nawet
wtedy, gdy szedłem przed wami, posyłałem obłoki chroniące was
przed palącym słońcem, a także słup ognia oświetlający waszą
drogę podczas ciemnej nocy i dodający wam otuchy. Zamiast
tego, wciąż głośno wyrażaliście wątpliwości, oskarżaliście Mnie
i robiliście ze Mnie kłamcę” [zob. V Mojż. 1:27-35]. Jan
powtarza tę ostatnią frazę na stronach Nowego Testamentu,
oświadczając: “Kto nie wierzy Bogu, kłamcą go uczynił” [I Jana
5:10 BG].
Pan mówi do swego ludu: “Słyszałem, co mówiliście.
Narzekaliście, że do niczego się nie nadajecie, że czujecie się
porzuceni, że wasze życie jest bez znaczenia. Powiadam wam, że
to rozpala Mój gniew – tak bardzo, że nie pozwolę wam wejść do
Mego odpocznienia. Zamierzam pozostawić was na pustyni,
abyście resztę życia spędzili błądząc po bezdrożach.”
Możecie być zbawieni, napełnieni Duchem i chodzić w świętości
przed Bogiem, a mimo to być winni grzechu niewiary. Myślicie
może: “Nie ma we mnie żadnej niewiary”. Lecz czyż nie
denerwujesz się, gdy sprawy zaczynają przybierać zły obrót? Czy
nie boisz się, że zawiedziesz Boga? Czy nie popadasz w niepokój
i troskę o przyszłość?
Wierzący, który posiada bezwarunkową wiarę w Bożą obietnicę
cieszy się całkowitym odpocznieniem. Czym się ono
charakteryzuje? Pełną ufnością w Boże Słowo i całkowitym
poleganiem na Jego wierności temu Słowu. Zaprawdę,
odpocznienie jest dowodem wiary.
Być może zastanawiacie się, w jaki sposób serce wierzącego
ulega zatwardziałości poprzez niewiarę? Szokującą ilustrację
takiego stanu widzimy w 6 rozdziale Ewangelii Marka.
Uczniowie żeglowali w ciemnościach w kierunku Betsaidy, gdy
nagle ujrzeli Jezusa idącego po wodzie. Myśleli, że to duch i
przerazili się. Lecz Chrystus zapewnił ich: “Ufajcie, Jam jest, nie
bójcie się” [Mar. 6:50]. Potem wszedł do łodzi, i wiatr ustał.
Następny werset mówi wszystko o sercach uczniów w tym
momencie: “A oni byli wstrząśnięci do głębi. Nie rozumieli
bowiem cudu z chlebami, gdyż serce ich było nieczułe” [6:51-
52]. (Grecki wyraz “nieczułe” oznacza tu “kamienne, ślepe,
uparcie niewierzące”). Autor przypomina nam, że ci ludzie
niedawno byli świadkami niewiarygodnego cudu – widzieli, jak
Jezus nakarmił 5 tysięcy ludzi pięcioma bochenkami chleba i
dwiema rybami (z czego pozostało jeszcze 12 koszy resztek).
Dwunastu uczniów miało w tym czynny udział. Gdy Marek
mówi, że uczniowie “nie rozumieli” tego cudu, oznacza to, że nie
potrafili pojąć czy poukładać sobie tego wszystkiego, co
widzieli.
Czy to dlatego, że zaraz po doświadczeniu tego cudu nie
poświęcili czasu specjalnie na zastanowienie się nad nim?
Dlaczego nie ma relacji o tym, jak uczniowie upadają przed
swoim Mistrzem i uwielbiają Go jako Boga? Czemu nie czytamy
o drżeniu, strachu, bojaźni Bożej? Najwyraźniej uczniowie po
prostu odeszli z miejsca wydarzeń, wsiedli do łodzi i zaczęli
wiosłować. A potem, zaraz po doświadczeniu tak niezwykłych
rzeczy, zdumieli się widząc, jak wiatr cichnie na rozkaz Jezusa.
Powiadam wam, że zatwardziałość serca postępuje wtedy, gdy z
pojęcia “ponadnaturalne” odejmiemy człon “ponad-”. Ci ludzie
tak naprawdę nie uwierzyli w to, co na ich oczach niedawno
uczynił Jezus. W ciągu 24 godzin ich postrzeganie cudu
nakarmienia 5 tysięcy ludzi zmieniło się do tego stopnia, że
pamiętali je już teraz jako coś naturalnego. Wciąż mieli
wątpliwości co do ponadnaturalnej mocy Chrystusa.
Moc, która sprawia,
że pozostajemy w Chrystusie, jest ponadnaturalna.
W 8 rozdziale Ewangelii Marka jeszcze raz czytamy o
nakarmieniu tłumu – tym razem 4 tysięcy ludzi – przy pomocy
siedmiu bochenków chleba i kilku ryb. Znowu uczniowie zebrali
kilka koszy resztek [zob. Mar. 8:5-8]. Lecz Chrystus rozpoznał,
że uczniowie wciąż nie uznają Jego mocy czynienia cudów.
Dlatego stawia pytanie: “Czy serce wasze jest nieczułe
[zatwardzone – anglojęzyczny przekład KJV]?” [8:17].
Uważam, że u podstaw niewiary uczniów leżał jeszcze jeden
aspekt. Oni po prostu nie byli w stanie uwierzyć, że sam Bóg
mógłby zechcieć spędzać z nimi tyle czasu. Co więcej, On sam
używał ich podczas cudownych prezentacji swej boskiej mocy.
Wyobrażam sobie, jak po drugim cudzie nakarmienia tłumów
uczniowie siedzą i nie mogą posiąść się ze zdumienia. Pewnie
myśleli sobie coś w tym rodzaju: “To niemożliwe. Jeśli Jezus
naprawdę jest Bogiem, to dlaczego wybiera nas, by to właśnie
przez nas działała tak wielka moc? Czemu je i śpi razem z nami?
Jesteśmy tylko rybakami bez wykształcenia, bez szczególnych
zdolności. Dlaczego Bóg miałby chodzić po wodzie i wsiadać do
naszej łódki zamiast objawiać swoje cuda innym, bardziej
godnym?”
Prawdopodobnie czasami zastanawiacie się nad podobnymi
sprawami, myśląc o sobie: “Na tej ziemi żyją miliardy ludzi.
Dlaczego Bóg przemówił akurat do mnie? Dlaczego wybrał
mnie?”. Powiem ci, dlaczego: to był absolutny cud. Twoje
nawrócenie było czymś ponadnaturalnym. To nie był jakiś
kolejny niewyjaśniony, lecz naturalny przypadek, jakie mają
czasem miejsce. Nie, w tym nie było nic naturalnego.
Dlaczego? Ponieważ w życiu chrześcijańskim nie ma nic
naturalnego. Ono jest całe ponadnaturalne. Jest to życie
polegające na cudach od samego początku (czyli od twego
ponadnaturalnego nawrócenia). I ono po prostu nie może się
rozwijać bez wiary w ponad-naturalność.
Pomyślcie o tym: aniołowie, którzy rozbijają obóz wokół was, są
istotami ponadnaturalnymi. Moc sprawiająca, że pozostajecie w
Chrystusie, również jest całkowicie ponadnaturalna. Świat żyje w
ciemności, lecz wy macie światło. Dlaczego? Wszystko dlatego,
że żyjecie w ponadnaturalnej rzeczywistości. Nie ma nic
naturalnego w fakcie, że wasze ciała są świątynią Ducha
Świętego. Nie ma nic naturalnego w tym, że ponadnaturalny Bóg
wszechświata mieszka w człowieku.
A jednak właśnie tutaj często pojawia się zatwardziałość serca.
Ludzie zaczynają traktować ponadnaturalne dzieła Boże w ich
życiu jako coś zupełnie naturalnego. Nie róbcie tego błędu!
Zapominanie Jego cudów jest niebezpieczne. Zaiste,
zatrważającą rzeczą jest popatrzeć za siebie na te wszystkie Jego
dzieła i powiedzieć: “Cóż, to się po prostu wydarzyło”. Za
każdym razem, gdy odejmujecie przedrostek “ponad-” z wyrazu
“ponadnaturalne”, zatwardziałość waszych serc postępuje o mały
krok.
Drogi święty, musisz po prostu przyjąć to przez wiarę: ten sam
ponadnaturalny Bóg, który nakarmił tłumy kilkoma bochenkami
chleba, będzie działał równie ponadnaturalnie w twoich
sytuacjach kryzysowych. Jego cudowna moc będzie cię uwalniać
z wszelkich więzów i pozwoli chodzić w wolności. On również
użyje twoich słabości – nawet wtedy, gdy będziesz w najgorszym
stanie – by pokazać światu swoją zachowującą moc, która
objawia się w cudowny sposób.
I tutaj wracamy do naszej wiary. Trudne chwile z pewnością
przyjdą na wszystkich naśladowców Jezusa. Wtedy właśnie
będziemy przeżywać istne oblężenie kuszeniem lub rozpaczą i
potrzeba będzie nam cudu. Jednak będąc w takiej sytuacji
powinniśmy wołać z ufnością: “Panie, zrób to raz jeszcze. Tyle
razy czyniłeś cuda w moim życiu. W ponadnaturalny sposób
uwalniałeś swoje sługi wielokrotnie na przestrzeni dziejów.
Uczyń to po raz kolejny i odbierz z tego chwałę. Niechaj pełnia
Twojej mocy objawi się w mojej słabości”.

Brak komentarzy: