wtorek, 11 listopada 2014

Zawsze wzrastająca wiara
(An Ever-Increasing Faith)
By David Wilkerson
6 sierpnia 2001
__________
"I rzekli apostołowie do Pana: Przydaj nam wiary" (Łk 17,5).
Ludzie tworzący bliski krąg Chrystusa prosili swego mistrza o
coś ważnego. Pragnęli głębszego zrozumienia znaczenia wiary i
większych jej dzieł. Podsumowując mówili oni: "Panie, jakiego
rodzaju wiary pragniesz z naszej strony? Udziel nam objawienia
odnośnie takiego rodzaju wiary, który Cię zadowala. Chcemy
pojąć wiarę w jej najpełniejszym znaczeniu".
Na pozór ich prośba zdaje się być godna polecenia. Jednakże
myślę, że uczniowie prosili o to Jezusa, ponieważ byli w
zamieszaniu. W poprzednim rozdziale Chrystus wprawił ich w
zakłopotanie, mówiąc: "Kto jest wierny w najmniejszej sprawie i
w wielkiej jest wierny... Jeśli więc w niesprawiedliwej mamonie
nie byliście wierni, któż wam powierzy prawdziwą wartość?" (Łk
16,10-11).
Jezus wiedział, że cielesna natura Jego naśladowców chciała
uniknąć tego, co uważali za kwestie wiary o mniejszym
znaczeniu. Dlatego powiedział im: "Jeśli będziecie wierni w
małych sprawach, podstawowych kwestiach wiary, to będziecie
także wierni w większych sprawach. A zatem udowodnijcie, że
jesteście godni zaufania, co do podstawowych wymagań wiary.
W przeciwnym razie jakże może zostać wam powierzona głębsza
miara wiary?".
Jeśli będziemy uczciwi, to przyznamy, że jesteśmy bardzo
podobni do uczniów Jezusa. My także chcemy od razu
przechodzić do większych kwestii wiary, aby uzyskać taki jej
rodzaj, który przenosi góry. Tak jak uczniowie, oceniamy często
wiarę na podstawie widzialnych rezultatów.
Pomyśl o tych wszystkich ludziach, których uważamy za
posiadających wielką wiarę. Większość z tych ludzi dokonała
konkretnych rzeczy dla Królestwa: programy dożywiania, misje
dla biednych i będących w potrzebie, megakościoły, koledże
biblijne, służby misyjne.
Myślimy o George'u Mullerze, człowieku, który budował w
Anglii sierocińce i pomagał zakładać misje "China Inland
Missions" w Chinach. Muller nigdy nie prosił o wsparcie
finansowe. Zamiast tego wymadlał każdego pensa na te pobożne
działania - ogromne sumy, które często nadchodziły w ostatniej
minucie. Dzisiaj wielu chrześcijan uznaje Mullera za wzór męża
wiary.
Myślimy także o Reesie Howellsie, człowieku znanym jako
"Wstawiennik". Biografia Howellsa pełna jest historii
cudownych odpowiedzi na jego modlitwy wstawiennicze. Ten
człowiek nabywał jedną nieruchomość za drugą na użytek
Królestwa Bożego, a wszystko to przez wiarę. Tak jak Muller,
Howells wymadlał każdego centa "w samą porę". Niektórzy
uważają jego wielką działalność za jeszcze jedną definicję wiary.
Wielu ludzi odwiedzających zbór Times Square Church ma takie
same odczucia względem Bożej posługi tutaj. Są oni pełni
podziwu ze względu na te niezwykłe budynki, jakie dał Pan, a
które obejmują obszar ciągnący się od jednej przecznicy do
drugiej na Broadway'u i wszystkie są nieobciążone długami.
Widzą nasz program dla kobiet "Dom Sary", naszą służbę
dożywiającą "Ciężarówka Kruka" oraz inne wierne działania i
mówią nam: "Wasi liderzy muszą być ludźmi wielkiej wiary.
Spójrzcie na te niezwykłe rezultaty".
Nasza misja otrzymała ostatnio list od pewnego młodego
więźnia, który jest teraz chrześcijaninem i znajduje się na naszej
liście osób otrzymujących te kazania. W jednym z kazań
nagranych na kasetę usłyszał jak mówiłem: "Może nadejść dzień,
gdy będę musiał iść do więzienia za to, że głoszę przeciwko
homoseksualizmowi". Ten młody człowiek zapewnił mnie, że
jeśli to by się zdarzyło, to więźniowie z całego kraju, będący
chrześcijanami, zasypią system więzienny listami w ramach
kampanii mającej na celu moje uwolnienie. Pisze on, że jestem
znany pośród współwięźniów jako człowiek wielkiej wiary,
ponieważ założyłem program rehabilitacyjny dla narkomanów
Teen Challenge oraz inne służby dla ludzi z problemami, takich
jak on sam. A zatem doszedł do następującego wniosku:
"Bardziej jesteś potrzebny poza bramami więzienia".
Dziękuję Bogu za Teen Challenge i jego wszystkie służby: farmy,
rancza, ośrodki opieki, szkoły biblijne. Jestem także wdzięczny
za każdą inną służbę skoncentrowaną na Bogu, jaką Pan
wzbudził na tej ziemi i nadal błogosławi. Jednakże mówię ci, że
żadne z tych wspaniałych, widzialnych dzieł nie reprezentuje
Bożej definicji wiary. Naprawdę, żadne dzieło, bez względu na
to, jak wielkie by było, nie ma w ogóle żadnej wartości dla Pana,
jeśli te mniejsze, ukryte kwestie wiary nie są dokonane.
Genialni, sprytni ludzie dokonali podobnych dzieł bez Boga.
Kościół Zjednoczenia (Moon Sun Myung) oraz jego naśladowcy
zapłacili za kompleks budynków wart wiele milionów dolarów,
założyli wielkie służby charytatywne, a nawet zakupili krajowy
serwis informacyjny. Jednak żadna z tych rzeczy nie jest Bożym
miernikiem wiary.
Prawdziwa wiara w Bożych oczach nie ma nic wspólnego z
wielkością lub ilością pracy, jakiej zamierzasz dokonać.
Związana jest ona raczej z punktem skupienia oraz kierunkiem
twojego życia. Widzisz, Bóg nie jest równie zainteresowany
twoją wielką wizją, co tym, kim się stajesz.
Czy wierzysz, że Pan dał ci brzemię jakiejś wizji, do spełnienia
której potrzeba cudu? Czy zostało ci postawione wyzwanie, aby
wyruszyć w nowym kierunku, które wymaga nadprzyrodzonej
wiary? Czy potrzebujesz, aby Bóg dokonał w twoim domu cudu
o charakterze fizycznym, finansowym czy też duchowym?
Będziesz stawał przed zamkniętymi drzwiami
i doświadczał porażek, dopóki nie zajmiesz się słowami
Jezusa.
"Jeśli nie byliście wierni w tym, co należy do kogoś innego, któż
wam poruczy to, co do was należy?" (Łk 16,12 KJV). Jezus
mówi innymi słowy: "Mówisz, że chcesz objawienia, czegoś, co
umożliwi ci dokonywanie większych rzeczy. Jednak jakże może
ci zostać powierzony taki rodzaj wiary, jeśli nie jesteś rzetelny,
co do rzeczy, jakie dali ci inni?".
Słowa Jezusa musiały sprawić, że Jego uczniowie zaczęli się
drapać po głowach. Ich mistrz wiedział, że niczego nie posiadali,
a tym bardziej czegoś, co dała im inna osoba. Oni porzucili
wszystko, by być Jego uczniami i naśladowali Go najlepiej, jak
tylko potrafili. W tej sytuacji Jego słowa po prostu zdawały się
nie mieć zastosowania.
Jednak pytanie brzmi: co Jezus ma na myśli, kiedy mówi: "to, co
należy do kogoś innego" (Łk 16,12 KJV)? On mówi o naszych
ciałach i duszach, które wykupił Swoją krwią. "Albowiemeście
drogo kupieni. Wysławiajcież tedy Boga w ciele waszym i w
duchu waszym, które są Boże" (1 Kor 6,20 BG).
Jezus mówi nam: "Twoje ciało nie należy już do ciebie. Jeśli nie
zatroszczysz się o to ciało, jeśli nie pozwolisz Mi wejrzeć do
twojego wnętrza, rozprawić się z twoim grzechem i uświęcić cię,
to jakże możesz oczekiwać ode Mnie, że powierzę ci coś
większego? Najpierw cofnij się i spójrz na to, co zrobiłeś z
rzeczami, jakie już ci powierzyłem".
Teraz, kiedy uczniowie poprosili o wzrost wiary, Jezus miał dla
nich gotową odpowiedź: "Jeślibyście mieli wiarę jak ziarno
gorczyczne, i rzeklibyście do tego figowca: Wyrwij się z
korzeniem i przesadź się w morze, usłuchałby was" (Łk 17,6).
Ponownie, głównym punktem skupienia Pana były te mniejsze
kwestie wiary, symbolizowane przez pojedyncze ziarno
gorczyczne.
Ten werset o przenoszeniu figowca zawsze mnie intrygował.
Kiedy go czytamy, wyobrażamy sobie osobę wielkiej wiary,
która stoi obok drzewa i nakazuje: "Ruszaj, usuń się, zasadź się
w morzu i tam rośnij". Następnie wyobrażamy sobie, jak to
drzewo wyrywane jest z korzeniami, podnoszone ponad ziemię i
unoszone, aż do momentu, gdy zanurza się w falach.
Co mógłby sugerować Jezus przez ten obraz? Figowiec nie może
zostać zasadzony w morzu i przetrwać - od razu by obumarł. Co
więcej, nasz Bóg nie jest showmanem. On nie robi, ani nie
sugeruje jakichś rzeczy celem popisywania się. Jednakże wiemy,
że każde słowo, jakie wypowiedział Jezus, zamierzone jest dla
naszego pouczenia. Tak więc, jakie jest tutaj znaczenie tego?
Możesz powiedzieć: "Ten werset oznacza, że nasz Pan jest
Bogiem od tego, co niemożliwe". Nie zgadzam się. Nawet w
czasach Jezusa możliwe było, aby kilku ludzi wykopało drzewo z
korzeniami, zaciągnęło nad morze i zasadziło je tam. Dzisiaj taka
praca jest jeszcze łatwiejsza dzięki maszynom wielkiej mocy,
które mogą wyrwać z korzeniami wielkie drzewa w ciągu
zaledwie kilku sekund. Jakiej to wiary do tego potrzeba?
Wierzę, że to stwierdzenie dotyczy wyrywania korzeni w naszym
sercu. Jezus mówi o korzeniach zła, ukrytych rzeczach, z którymi
musimy się rozprawić jako Jego naśladowcy. On mówi: "Zanim
będziesz mógł uwierzyć Bogu w kwestii przeniesienia góry,
musisz usunąć korzenie i wcale nie potrzebujesz do tego jakiejś
wielkiej, apostolskiej wiary. Wszystko, czego ci trzeba to bardzo
mała miara wiary. Proszę cię, abyś uczynił coś bardzo
podstawowego: abyś wyrwał swoje korzenie grzechu. Chcę, abyś
zbadał swoje serce i usunął wszystko, co nie jest do Mnie
podobne".
Pierwszym dziełem wiary - tą jedną rzeczą, jaką musimy
uczynić zanim będą mogły
nastąpić jakiekolwiek inne dzieła - jest bycie wiernym w tym,
co należy do Boga.
Nie możemy po prostu rozważać podejmowania jakiejkolwiek
pracy w Bożym imieniu, jeśli nasze korzenie grzechu
zapuszczają się coraz głębiej. To wyzwanie do wyrwania korzeni
nie jest ograniczone do pastorów, nauczycieli i ewangelistów.
Jest to zadaniem każdego chrześcijanina. Tak więc zadaj sobie
pytanie: jaki korzeń grzechu zapuścił się głęboko w twoim ciele i
duchu? Czy są to: pornografia, chciwość, zazdrość, zgorzknienie,
strach przed odrzuceniem, niskie poczucie własnej wartości,
uczucie nieużyteczności?
Jezus poucza nas: "Jeśli cię gorszy oko twoje, wyłup je..." (Mk
9,47). Znaczenie tego wersetu jest oczywiście duchowe. Wiemy,
że to nie nasze dosłowne oko sprawia, że grzeszymy, ale raczej
oko naszego pożądliwego serca. Jak możemy jednak wykorzenić
coś, co rosło głęboko w naszym wnętrzu przez lata? Takie
warownie wymagają wiary, aby zostały wykorzenione.
To jest prawdziwe przesłanie Jezusa o ziarnku gorczycznym, że
przez wiarę możemy wyrwać każdy korzeń grzechu w naszym
życiu - nawet taki, z którym Pan rozprawia się z nami przez lata.
Dlatego właśnie niedawno napisałem książkę "Zrozumienie
Nowego Przymierza". W pewnym momencie odczuwałem, że
utknąłem. Zastanawiałem się bowiem, w jaki sposób
moglibyśmy wyrwać nasz grzech. Rozmyślałem nad tym
dylematem pewnej nocy, kiedy byłem na wakacjach i
spacerowałem wzdłuż plaży. Odczułem, że Duch Święty mówi
mi: "Dawidzie, spójrz na Wielką Niedźwiedzicę. Polegając na
własnej sile, masz takie same szanse usunięcia grzechu ze swego
serca, co przeskoczenia nad tym szeregiem gwiazd".
Nowe Przymierze pokazuje nam, że jesteśmy w stanie wyrwać
nawet najgłębszy korzeń grzechu, ale jedynie poprzez ufanie
Duchowi Świętemu. Mając pojedyncze ziarnko wiary, jesteśmy
w stanie pomodlić się: "Ojcze, w Swoim przymierzu obiecałeś
ujarzmić moje grzechy. Cóż, wiesz wszystko o tym moim
konkretnym grzechu. Rozprawiasz się ze mną w jego kwestii
przez lata. Teraz proszę Cię, abyś się nim zajął. Nienawidzę go i
chcę, aby został wyrwany. Wierzę, że to zrobisz dla mnie Panie".
Jezus mówi, że jeśli wyrażamy taką wiarę w obietnice Bożego
przymierza, to nasz korzeń odejdzie: "usłucha was" (Łk 17,6
BR). W tym momencie Duch Święty wyrywa ten zły korzeń i
wrzuca go do morza Bożego zapomnienia, aby nigdy już nas nie
prześladował.
Wszyscy ci pobożni słudzy, których uważamy za ludzi wielkiej
wiary - George Muller, Rees Howells i inni - rozpoczęli właśnie
od tej mniejszej pracy. Zanim wyruszyli, by dokonywać
jakichkolwiek bohaterskich czynów dla Królestwa, pozwolili
Bogu rozprawić się z ich korzeniami. Używali małej miary
wiary, prosząc Ducha Świętego, aby ujawnił w nich każdą złą
rzecz. A Duch wiernie wykorzeniał ich grzech, obdzierając ich ze
wszystkiego, co cielesne.
W tym procesie, ludzie ci nauczyli się, że są bezradni, że nie są w
stanie dokonać o własnych siłach nawet najprostszej pracy
wykorzeniania. Jednak, kiedy byli posłuszni nakazowi Jezusa,
aby wyrwać swoje korzenie przez wiarę w pracę Ducha
Świętego, przychodziły objawienia, a ich zrozumienie wiary
narastało.
Ponosimy straszny koszt, jeśli zaniedbujemy
wykorzenianie naszego grzechu.
Jeśli świadomie pozwalamy, aby pozostawał w nas zły korzeń, to
tracimy wszelki nasz duchowy oręż przeciwko diabłu. Najpierw
zostaje nam wytrącony z ręki miecz. Następnie zostajemy
obdarci ze wszelkiej zbroi. Wreszcie tracimy ochotę do walki.
Powiedz mi, jakże możemy burzyć warownie, jeśli nie pozostała
nam żadna broń? "Albowiem broń żołnierstwa naszego nie jest
cielesna, ale z Boga jest, mocna ku zburzeniu miejsc obronnych"
(2 Kor 10,4 BG).
Tragiczny tego przykład widzimy w 13 rozdziale 1 Księgi
Samuela. W jednym z poprzednich rozdziałów Saul i jego armia
licząca 300.000 Izraelitów pokonała Ammonitów w Jabesz-
Gilead, nie ponosząc strat. Ufność Izraela wzrosła ze względu na
ich wielkie zwycięstwo. Jednak Bóg ostrzegał ich: "Jeżeli nie
będziecie słuchać głosu Pana i sprzeciwiać się będziecie Jego
nakazom, ręka Pana będzie przeciw wam, podobnie jak była
przeciw waszym przodkom" (1 Sam 12,15 BT).
Teraz, w 13 rozdziale odnajdujemy Saula oraz lud jako
chodzących w nieposłuszeństwie. To zaczęło się, kiedy Saul
złożył zakazaną ofiarę. Lud stanął z nim w szeregu, mówiąc:
"Ktokolwiek by powiedział, że Saul nie powinien być naszym
królem, winien być skazany na śmierć".
Jednakże, kiedy pobożny prorok Samuel pojawił się na scenie,
wypowiedział do Saula te straszne słowa: "Popełniłeś głupstwo!
Gdybyś był dochował przykazania Pana, Boga twego, które On
ci nadał, Pan byłby utwierdził królestwo twoje nad Izraelem na
wieki" (1 Sm 13,13).
Widzimy natychmiastowy rezultat nieposłuszeństwa Izraela.
Zaledwie cztery wersety dalej czytamy: "Wtedy wyruszyli z
obozu filistyńskiego łupieżcy w trzech hufcach..." (1 Sm 13,17).
Trzy hufce oderwały się od głównych sił Filistyńczyków,
rozchodząc się po Izraelu i napadając na wioski. Ci najeźdźcy
bez przeszkód zgarniali łupy, włączając w to broń Izraela.
Dlaczego lud Boży nie stawił czoła najeźdźcom? Przecież mieli
wiele broni (włączając w to broń Ammonitów, którą zdobyli w
bitwie). Smutną prawdą jest to, że w Izraelitach nie pozostał
duch walki z powodu ich grzechu. Gdy tylko zobaczyli jak
nadchodzi wróg, pouciekali w trwodze.
Izraelowi pozostały tylko widły, pługi oraz inne narzędzia
rolnicze. Ale nie mogli przekuć tych narzędzi na broń, ponieważ
nie pozostał żaden kowal: "A w całej ziemi izraelskiej nie można
było znaleźć kowala, gdyż Filistyńczycy uważali, że Hebrajczycy
mogliby sobie sporządzić miecze lub oszczepy" (1 Sm 13,19).
Boże przesłanie w tym fragmencie jest jasne: "Jeśli będziesz
trwał w nieposłuszeństwie względem Mnie, to nie będę dłużej
chodził z tobą. Może się wydawać, że wykonujesz Moje dzieło.
Ale nie będziesz cieszył się Moją obecnością,
błogosławieństwem, ani mocą".
W wierze głównie chodzi o posłuszeństwo, o posiadanie mocy do
bycia posłusznym Bożemu Słowu. Szatan wie o tym. Dlatego
chce, abyś stale lgnął do tego ostatniego korzenia, jaki pozostał
w twojej duszy. On wie, że ten obedrze cię ze wszelkiej obrony,
obrabowując cię z broni i neutralizując twojego ducha walki.
Widzę jak przydarza się to posługującym i zwykłym
chrześcijanom na całym świecie. Mają oni wszelkie narzędzia do
wykonywania swoich dobrych uczynków. Kiedy spoglądają na
pola swojej pracy, sami sobie składają gratulacje z okazji
wielkiego żniwa oraz pełnej owczarni. Jednak przez cały ten czas
znajdują się w niebezpieczeństwie. W ich sercach jest łupieżca -
usidlający grzech, z którym nie chcą się rozprawić. On plądruje i
pustoszy ich, okradając z woli do walki. Następnie, kiedy szatan
dokonuje inwazji na ich życie, poddają się bez walki. Po prostu
nie mają żadnych środków obrony przeciwko niemu.
Tak jak Saul, wszyscy wierzący, którzy mają głębokie korzenie
grzechu, kończą jako zamieszani, żyjący w strachu i mający
rozdwojony umysł. Pismo mówi o nich: "Występny ucieka,
chociaż nikt go nie goni, lecz sprawiedliwy jest nieustraszony jak
młody lew" (Prz 28,1). Tacy ludzie mogą mówić do siebie:
"Nadal mam dwa rodzaje broni: modlitwę oraz wiarę w Słowo
Boże". Tragiczne jest, że nie mają. Dawid stwierdza: "Gdybym
knuł coś niegodziwego w sercu moim, Pan nie byłby mnie
wysłuchał" (Ps 66,18).
Musimy po prostu powiedzieć do naszych złych korzeni:
"Bądźcie wyrwane" i musimy wierzyć, że one odejdą zgodnie z
obietnicą Bożego przymierza. Dopiero wtedy powróci nasz duch
walki. Znowu będziemy władać Bożym mieczem obosiecznym.
Zobaczymy, jak nasze modlitwy zostają szybko wysłuchane. Na
koniec zostaniemy napełnieni śmiałością i radością, które
sprawiają, że demony pierzchną.
Istnieje jeszcze inny krok
w otrzymywaniu wzrostu wiary.
Jezus odpowiedział na prośbę uczniów o wiarę w jeszcze inny
sposób. Powiedział im:
"Kto zaś z was, mając sługę, który orze lub pasie, powie do
niego, gdy powróci z pola: Chodź zaraz i zasiądź do stołu? Czy
nie powie mu raczej: Przygotuj mi wieczerzę, przepasz się i
usługuj mi, aż się najem i napiję, a potem i ty będziesz jadł i
pił?... Tak i wy, gdy uczynicie wszystko, co wam polecono,
mówcie: Sługami nieużytecznymi jesteśmy, bo co winniśmy byli
uczynić, uczyniliśmy" (Łk 17,7-8.10).
W jasny sposób Chrystus mówi tutaj o nas - jego sługach - i o
Bogu - naszym Panu. Mówi nam, że mamy karmić Boga. Możesz
się zastanawiać: "Cóż to za pożywienie mamy przynosić Panu?
Co zaspokaja Jego głód?".
Biblia mówi nam: "Bez wiary zaś nie można podobać się
Bogu..." (Hbr 11,6). Krótko mówiąc najbardziej rozkoszną
potrawą Boga jest wiara. To jest pożywienie, w którym znajduje
On upodobanie.
Widzimy ilustrację tego w całym Piśmie. Kiedy setnik poprosił
Jezusa, aby uzdrowił jego chorego sługę wypowiadając jedynie
słowo, Chrystus delektował się pałającą wiarą tego człowieka.
Odpowiedział: "Zaprawdę powiadam wam, u nikogo w Izraelu
tak wielkiej wiary nie znalazłem" (Mt 8,10). Jezus mówił:
"Mamy tu poganina, osobę postronną, która karmi mojego ducha.
Cóż za pożywny posiłek, jaki serwuje mi wiara tego człowieka".
Podobnie 11 rozdział Listu do Hebrajczyków serwuje Panu
wielką ucztę. Ten znany rozdział opisuje wiarę umiłowanych
wojowników Bożych na przestrzeni historii.
Następnie zauważam w słowach Jezusa stwierdzenie bez
osłonek: "To nie ty jesz pierwszy. Najpierw jem Ja". Innymi
słowy, nie mamy zużywać naszej wiary na własne sprawy i
potrzeby. Zamierzone jest raczej, by nasza wiara zaspokajała
głód naszego Pana. "...Przygotuj mi wieczerzę... i usługuj mi, aż
się najem i napiję, a potem i ty będziesz jadł..." (Łk 17,8).
Jak często nasza wiara zużywana jest na nasze własne sprawy
zamiast na Boże? Jakże wiele z naszych modlitw zawiera słowa:
"Panie, wiernie pracuję na Twoich polach żniwnych, orząc dla
Ciebie. A teraz potrzebuję od Ciebie tego lub tamtego, abym
mógł kontynuować swoją pracę".
Na przestrzeni lat dziesiątki pastorów przychodziło z wizytą do
mojego biura. Większość z nich wchodziła niosąc nie swoje
Biblie, ale jakiś wielki plan. Tacy ludzie pochłonięci byli jakąś
wielką wizją, jednak nigdy nie mówili o Jezusie. Wszystko, o
czym mogli myśleć to ich wizja: zbudowanie kościoła, pogram
dożywiania, służba misyjna.
Dziękuję Panu za zesłane z nieba wizje i pragnienia. Większość z
wywyższających Boga misji, jakie dzisiaj działają, jest
spełnionymi wizjami, osiągniętymi przez brzemiona dane od
Boga. Jednak wielu wierzących noszących brzemię nie zdaje
sobie sprawy, że zanim jakaś wizja może się zrealizować, Bóg
często sprowadza lata obdzierania, ujawniania i kruszenia. On po
prostu działa w taki sposób.
Jezus mówi nam: "Chcę, abyś Mnie karmił, abyś całkowicie
oddał mi kierownictwo nad twoim życiem, tak, abym mógł
przekształcić cię w Mój obraz. Po prostu przynieś mi swoją
wiarę, a Ja zrealizuję prawdziwą wizję".
Możemy odnieść zwycięstwo nad naszymi korzeniami, ale
możemy
zapomnieć, że to Boże miłosierdzie uzyskało dla nas to
zwycięstwo.
Jezus kontynuuje: "Czy (Pan) dziękuje słudze, że uczynił to, co
mu polecono? Tak i wy, gdy uczynicie wszystko, co wam
polecono, mówcie: Sługami nieużytecznymi jesteśmy, bo co
winniśmy byli uczynić, uczyniliśmy" (Łk 17,9-10).
Słowo "nieużyteczny" oznacza tutaj "bez zasługi" - nie
zasłużywszy sobie na nic poprzez uczynki lub samego siebie.
Jezus mówi: "Po tym, jak rozprawiłeś się przez wiarę ze swoimi
korzeniami grzechu, nie mów: 'Dokonałem tego. Odniosłem
zwycięstwo'. Nie, to jedynie łaska twojego Ojca cię wyzwoliła".
Niektórzy ludzie stają się dumni, kiedy odnoszą zwycięstwo nad
grzechem. Myślą sobie: "Doprowadziłem do porządku swoje
życie. Bóg powinien być wdzięczny za to, że ma we mnie czyste
naczynie".
Ale Jezus odpowiada: "Nie, prawda jest taka, że dopiero
zaczynasz wypełniać swoje obowiązki. Od dnia, kiedy zostałeś
zbawiony nakazywałem Ci porzucić swój grzech. Tak więc
dlaczego czekałeś pięć, dziesięć, dwadzieścia lat, aby być Mi
posłusznym? Nie masz prawa do składania sobie gratulacji".
Znam pewnego brata chrześcijanina, którego żona zostawiła dla
innego mężczyzny. Przez ten trudny okres człowiek ten
pozostawał moralnie czysty. Później stwierdził: "Zapracowałem
sobie na swoją sprawiedliwość. Zapłaciłem za nią cenę". Nie,
nigdy. Bez względu na to, jak bolesne czy trudne byłyby nasze
próby, nasze posłuszeństwo nigdy nie może uczynić nas
sprawiedliwymi. To jest po prostu nasz podstawowy obowiązek.
Jednak nawet najprostszy akt posłuszeństwa jest pożywieniem
dla naszego Pana, ponieważ zrodzony jest on z wiary. Jest to
uczta, która sprawia, że On się raduje mówiąc: "Ty Mnie
karmisz, zaspokajasz Mój głód".
Zwycięstwo przychodzi, gdy przyznajemy się do naszych
korzeni,
pokutujemy i ufamy Bożym obietnicom Nowego Przymierza.
Czy zdobyłeś się na szczerość przed Bogiem, przyznając, że
twoje korzenie cię niszczą? Czy prawdziwie pokutowałeś,
używając wiary w Jego obietnicę przymierza, co do ujarzmienia
twojego grzechu? Dopiero wtedy Pan wprowadzi cię w
zwycięstwo.
Podczas mojego życia spotkałem dwóch przywódców sekt,
którzy mieli dużą liczbę swoich zwolenników (obie sekty nadal
istnieją). Ci ludzie byli wizjonerami pełnymi charyzmy, odwagi i
gorliwości. Byli niestrudzonymi ewangelistami i usługiwali
biednym oraz będącym w potrzebie. Wybudowali szkoły biblijne
oraz socjalne kompleksy budowlane, a także wysyłali misjonarzy
na cały świat. Ich oddani naśladowcy zostawiali wszystko, aby
usługiwać u ich boku.
Ale obaj ci wielce utalentowani ludzie mieli głębokie korzenie
pożądliwości, a ponieważ odmówili rozprawienia się ze swoimi
korzeniami, każdy z nich stoczył się w straszne uzależnienia
seksualne.
Jeden z nich podróżował specjalnie wyposażonym autobusem.
Pewnego razu zaprosił mnie do środka i zaraz, gdy tylko
wszedłem odczułem silną opresję demoniczną. Jakiś czas potem
ujawniona została straszna niemoralność tego posługującego.
Ten drugi przywódca sekty był pełnym mocy kaznodzieją,
mającym silne powołanie do ewangelizowania. Był on także
utalentowaną osobą czyniącą uczniów i przyciągającą setki
młodych ludzi do pracy misyjnej oraz posługiwania. Co więcej,
ten posługujący był oddany swojej żonie i rodzinie.
Ale uzależniony był od pornografii, a ponieważ nie chciał
rozprawić się ze swoim grzechem, jego pożądliwości stawały się
coraz dziksze, co doprowadziło jego organizację do seksualnego
obłędu. Ustanowił taką zasadę, że każda młoda kobieta, która
wychodziła za mąż musiała spędzić z nim swą pierwszą noc.
Potem niektóre kobiety uczynił prostytutkami, posyłając je, by
czyniły to, co on nazywał "miłosnym ewangelizowaniem".
Ten niegdyś namaszczony człowiek spędził swoje ostatnie dni
chodząc tam i z powrotem po swojej przyczepie kempingowej, w
której mieszkał, jak jakiś lew uwięziony w klatce. Jego głębokie
korzenie zamieniły go w zdeprawowanego szaleńca.
Obaj ci ludzie chcieli przenosić góry. Oni głosili o wierze i
nauczali o niej. Przez ich misje dotykane były setki ludzi. Jednak
mówię wam, Bóg nie miał działu w ich uczynkach. Dlaczego?
Ich gorliwość pochodziła z ciała, ponieważ odmówili
wykorzenienia swojego grzechu. W rezultacie ich wielkie dzieła
zakończyły się kompletnym zniszczeniem.
Jezus mówi o takich ludziach: "Wielu przyjdzie i powie:
Uzdrawialiśmy chorych, wypędzaliśmy demony, dokonaliśmy
wielu wspaniałych dzieł. Ale On powie: Idźcie precz ode mnie
wy, którzy czynicie bezprawie. Nigdy was nie znałem" (zobacz
Mt 7,22-23).
Czy Jezus przemawia do ciebie w kwestii twoich korzeni? Jeśli
tak, to zważaj na Jego głos za wszelką cenę. On przynagla cię:
"Zapomnij teraz o ewangelizowaniu. Odłóż na bok swoje sny i
wizje na jakiś czas. Powierzyłem ci pojedyncze ziarnko wiary i
chcę, abyś był wierny w tej jednej, małej rzeczy. Przyjdź teraz do
Mnie i poproś przez wiarę, abym wykorzenił twój grzech.
Następnie nakarm Mnie swoim posłuszeństwem. Uczyń to, a
potem zobaczysz, jak Moja święta wizja ziszcza się w twoim
życiu".

Brak komentarzy: