sobota, 18 października 2014

Traktowanie Boga na poważnie
Derek Prince
Ostatnio, rozważając różne definicje wiary, ułożyłem swoją własną: Wiara to
traktowanie Boga na poważnie. Był to rezultat spotkań z wieloma chrześcijanami, którzy
twierdzili, iż posiadają wiarę, a jednak nie traktowali Boga poważnie.
Traktować Boga na poważnie oznacza traktować Jego Słowo poważnie. Jeżeli
jakaś osoba do nas mówi, ale my ignorujemy – albo nawet odrzucamy – większość tego,
co do nas mówi, z pewnością nie traktujemy jej poważnie. Wręcz winni jesteśmy braku
szacunku.
To samo tyczy się Boga. Jeżeli ignorujemy lub odrzucamy większość tego, co On
do nas mówi poprzez Pisma, nie traktujemy Go poważnie. Traktujemy Go wręcz z
brakiem szacunku. Jednak tak właśnie wielu chrześcijan odnosi się do Boga. Traktują
Jego Słowo jak szwedzki stół, wybierając te kawałki, które pasują do ich gustów, a
pomijając pozostałe.
Istnieją cztery praktyczne sposoby, jakimi Słowo Boga daje się zastosować w
naszym życiu: Jego obietnice, Jego przykazania, Jego zakazy oraz Jego ostrzeżenia.
Przyjrzymy się kilku przykładom z każdej kategorii i rozważymy, jak mogą się one
stosować do nas.
Boże Obietnice
Cztery Ewangelie zawierają wiele wspaniałych obietnic Jezusa, ale zanim
przyjmiemy je jako odnoszące się do nas, ważne jest upewnienie się, komu poszczególne
obietnice zostały dane. Ewangeliści czynią wyraźne rozróżnienie pomiędzy słowami, które
Jezus wypowiedział do Swoich uczniów oraz tymi, które wypowiedział bądź do tłumów,
bądź do pojedynczych osób spoza grona uczniów. Jest ponad 900 wersetów
zawierających słowa wypowiedziane do uczniów i około 860 zaadresowanych do osób
innych niż uczniowie.
Znaczącym wyróżnikiem prawdziwego ucznia było zupełne poświęcenie się.
Uczniowie zobowiązali się całkowicie do posłuszeństwa i podążania za Jezusem,
niezależnie od osobistych kosztów. Sam Jezus ustanowił ten warunek:
„Kto nie dźwiga krzyża swojego, a idzie za mną, nie może być uczniem moim.”
„Tak więc każdy z was, który się nie wyrzeknie wszystkiego,
co ma, nie może być uczniem moim.”
(Ewangelia św. Łukasza 14:27, 33)
Oczywiście my, którzy żyjemy dzisiaj, nie byliśmy obecni, kiedy Jezus akurat
przemawiał. Więc zanim zastosujemy którąkolwiek z Jego obietnic do siebie, musimy
zadać sobie pytania: Czy jestem taką osobą jak te, do których przemawiał? Czy Jego
obietnice odnoszą się do mnie? Czy mam prawo je sobie przypisywać?
Na przykład rozdział 14 Ewangelii św. Jana zawiera wspaniałe obietnice, jak
chociażby:
„I o cokolwiek prosić będziecie w imieniu moim, to uczynię (...)”
„Jeśli o co prosić będziecie w imieniu moim, spełnię to.”
„(...) bo Ja żyję i wy żyć będziecie.”
„Pokój zostawiam wam, mój pokój daję wam; nie jak świat daje, Ja wam daję. Niech się nie
trwoży serce wasze i niech się nie lęka.”
(wersety 13, 14, 19, 27)
Jednak te piękne obietnice zostały dane jedynie grupie oddanych uczniów. Piotr
mówił w imieniu ich wszystkich, kiedy powiedział: „Oto my opuściliśmy, co było nasze, a
poszliśmy za tobą.” (Ewangelia św. Łukasza 18:28). Przyjąć te obietnice za swoje, nie
wypełniając jednocześnie stawianych warunków, nie oznacza wiary, ale zarozumiałość.
Każdy z nas musi zadać sobie pytanie: Czy ja jestem uczniem – czy jedynie członkiem
kościoła?
Boże Przykazania
A z tego wiemy, że go znamy, jeśli przykazania jego zachowujemy.
Kto mówi: Znam go, a przykazań jego nie zachowuje, kłamcą jest i prawdy w nim nie ma.
(1 List św. Jana 2:3-4)
Nasza odpowiedź na przykazania Boga odsłania naszą prawdziwą kondycję
duchową. Bycie im posłusznym jest dowodem na to, że znamy Boga.
Biblia zawiera wiele przykazań obejmujących różne dziedziny naszego życia, ale
Jezus podsumowuje je wszystkie w jednym, które góruje nad wszystkimi innymi:
„Nowe przykazanie daję wam, abyście się wzajemnie miłowali,
jak Ja was umiłowałem; abyście się i wy wzajemnie miłowali.
Po tym wszyscy poznają, żeście uczniami moimi,
jeśli miłość wzajemną mieć będziecie.”
(Ewangelia św. Jana 13:34-35)
Przez posłuszeństwo temu przykazaniu, wypełniamy całe prawo:
„Albowiem cały zakon streszcza się w tym jednym słowie,
mianowicie w tym: Będziesz miłował bliźniego swego, jak siebie samego”
(List do Galacjan 5:14)
Miłość jest ostatecznym celem, dla którego wszystkie inne przykazania zostały dane:
„A celem tego, co przykazałem, jest miłość płynąca z czystego serca
i z dobrego sumienia, i z wiary nieobłudnej,
czego niektórzy nie osiągnęli i popadli w próżną gadaninę (...)”
(1 List do Tymoteusza 1:5-6)
Jakiekolwiek religijne działanie, które nie przynosi w efekcie miłości, jest jedynie
zmarnowanym wysiłkiem.
To na tej właśnie podstawie musimy badać nasze posłuszeństwo względem
przykazań Boga. Musimy zadać sobie pytanie: Czy moje życie jest wyrażaniem Bożej
miłości?
Boże Zakazy
„Nie miłujcie świata ani tych rzeczy, które są na świecie.
Jeśli kto miłuje świat, nie ma w nim miłości Ojca.”
(1 List św. Jana 2:15)
Bóg zabrania nam miłować świat. On nakłania nas do dokonania wyboru. Możemy
kochać świat albo możemy kochać Boga Ojca. Jednak nie możemy kochać obu
jednocześnie. To musi być albo jedno, albo drugie – albo miłość Boga, albo miłość świata.
W języku Nowego Testamentu, słowo: „świat”, zawiera w sobie wszystkich ludzi i
wszelkie działania, które nie są poddane sprawiedliwemu panowaniu wybranego przez
Boga władcy – Jezusa Chrystusa. Zatem świat, jako taki – czy to świadomie, czy też
nieświadomie – jest w stanie buntu przeciwko Bogu. Zatem miłowanie świata oznacza
nasze przystąpienie do jego buntu.
Przyciąganie ze strony świata w naszym życiu jest niesamowicie silne. Oferuje
nam on wiele przynęt i pokus. Niektóre są pozornie niewinne, jednak kryje się w nich
subtelna trucizna buntu.
Media są jednym z głównych kanałów wpływu świata na nas, z wszelkimi formami
rozrywki, jakie oferują. Doszedłem do wniosku, że „rozrywka” nie jest chrześcijańskim
pojęciem, jeżeli pozostawia ludzi całkowicie biernymi. W Biblii Bóg zarządził dla swojego
ludu czas radosnego świętowania, ale ludzie sami byli częścią działań. Nigdy nie byli
jedynie biernymi obserwatorami.
Co więcej, dużo współczesnej rozrywki przeniknięte jest moralną i duchową
nieczystością i posiada subtelnie ukrytą profanację. Kilka lat temu Ruth i ja oglądaliśmy
film, który był wspaniale wykonaną komedią z doborową obsadą – ale zawierał kilka scen
z nieprzyzwoitym językiem. Byliśmy skłonni, by pójść obejrzeć go po raz drugi, ale
ostatecznie zdecydowaliśmy, że nie będziemy narażać Ducha Świętego w nas na
nieprzyzwoity język tego filmu.
W końcu zdecydowaliśmy, że już nigdy więcej nie będziemy dobrowolnie
wystawiać się na cokolwiek, co oddaje chwałę grzechowi, a hańbi Jezusa Chrystusa.
Uczyniliśmy także naszą naczelną zasadą, że nie będziemy trzymać w naszym domu
jakichkolwiek książek czy innych przedmiotów, które hańbią Jezusa.
Czy to wydaje się radykalne? Być może jest! Ale przecież chrześcijaństwo jest
religią radykalną.
Boże Ostrzeżenia
W rozdziale 24 Ewangelii św. Mateusza Jezus ukazuje proroczy obraz sytuacji w
czasach ostatecznych. Rozpoczyna od ostrzeżenia przeciwko zwiedzeniu: „Baczcie, żeby
was kto nie zwiódł.” W wersecie 11 powtarza ostrzeżenie: „I powstanie wielu fałszywych
proroków, i zwiodą wielu.” Zwiedzenie jest największym pojedynczym
niebezpieczeństwem, z jakim konfrontowani są chrześcijanie w czasach ostatecznych.
W rozdziale 24 Ewangelii św. Mateusza Jezus zaadresował ostrzeżenie do
apostołów, których On sam wybrał i którzy nieprzerwanie przebywali z Nim przez trzy i pół
roku Jego działalności. Jeżeli ci apostołowie potrzebowali takiego ostrzeżenia, to jak
dzisiejsi chrześcijanie mogą sobie wyobrażać, że będą odporni na to niebezpieczeństwo?
Mimo to spotykałem wielu chrześcijan, którym wydawało się, że to ostrzeżenie
przeciwko zwiedzeniu ich nie dotyczy. Taka postawa właściwie sama jest wskaźnikiem, że
zwiedzenie już ich dosięgło.
W 2 Liście do Tesaloniczan 2:9-10 Paweł potwierdza ostrzeżenie przeciwko
zwiedzeniu w powiązaniu z powstaniem antychrysta.
„A ów niegodziwiec [antychryst] przyjdzie za sprawą szatana
z wszelką mocą, wśród znaków i rzekomych cudów,
i wśród wszelkich podstępnych oszustw wobec tych,
którzy mają zginąć, ponieważ nie przyjęli miłości prawdy,
która mogła ich zbawić.”
Wielu charyzmatycznych chrześcijan ma w zwyczaju przyjmować, że jakiekolwiek
przesłanie czy służba, którym towarzyszą ponadnaturalne znaki, musi koniecznie
pochodzić od Boga, ale to nieprawda. Biblia wskazuje, że Szatan także potrafi działać
różnego rodzaju ponadnaturalne znaki. Łatwowierne przyjęcie wszystkiego, co
ponadnaturalne jako pochodzące od Boga, otwiera właściwie drzwi do zwiedzenia.
Jest tylko jedno zabezpieczenie przed zwiedzeniem: jest to „umiłowanie prawdy”.
Wykracza to poza samo słuchanie kazań, czy nawet czytanie Biblii. Pociąga to za sobą
intensywne i pełne pasji poddanie się autorytetowi Pisma, które ma wpływ na każdą
dziedzinę naszego życia. Postawa umiłowania prawdy wytwarza w nas instynktowną
reakcję przeciwko wszelkim przesłaniom czy służbom, które nie są wierne Pismu.
Bóg oferuje każdemu z nas to „umiłowanie prawdy”. Czy jesteśmy chętni je
przyjąć? Czy potraktujemy Jego ostrzeżenie poważnie, czy je zignorujemy?

Brak komentarzy: