wtorek, 14 października 2014


Nowonarodzenie

Z chwilą, gdy ludzie się opamiętują i uwierzą w Jezusa Chrystusa, „rodzą się na nowo”. A co
dokładnie to oznacza? O tym traktuje niniejszy rozdział.
Aby zrozumieć, co znaczy narodzić się na nowo, najpierw trzeba się przyjrzeć ludzkiej naturze.
Biblia mówi, że nie jesteśmy jedynie istotami fizycznymi ale i duchowymi. Na przykład Paweł
napisał:
Sam Bóg pokoju niech was w pełni uświęci, aby cały wasz duch, dusza i ciało zostały
zachowane be zarzutu na ponowne przyjście waszego Pana Jezusa Chrystusa (1Tes 5,23).
Według Pawła jesteśmy istotami „trójczłonowymi”, złożonymi z ducha, duszy i ciała. Biblia nie
definiuje tych członów dokładniej, zatem staramy się odróżniać je od siebie poprzez własne
zrozumienie tych słów. Zazwyczaj przyjmujemy, że ciało, to nasz byt fizyczny – złożony z mięśni,
kości, krwi itd. Dusza to nasz byt intelektualny i emocjonalny, czyli nasz umysł. Duch to
oczywiście nasz byt duchowy, albo jak go opisuje apostoł Piotr: „ukryty człowiek wewnętrzny” (1P
3,4).
Ponieważ duch jest dla oka niewidoczny, ludzie nieodrodzeni ignorują jego istnienie. Biblia
mówi jednak bardzo wyraźnie, że wszyscy jesteśmy istotami duchowymi. Czytamy, że kiedy
człowiek umiera, funkcjonować przestaje tylko jego ciało, zaś jego duch i dusza funkcjonują nadal.
W chwili śmierci opuszczają ciało (jako jedność), aby stanąć przed Bożym sądem (zob. Hbr 9,27).
Potem idą albo do nieba albo do piekła. Na koniec wieków, podczas zmartwychwstania ciała, duch i
dusza człowieka znowu się z nim połączą.
Dokładniejsze określenie ludzkiego ducha
Piotr nazwał ducha „ukrytym człowiekiem” (1P 3,4) sugerując, iż ten duch to osoba. Również
Paweł mówił o duchu jako o „wewnętrznym człowieku”, wyrażając swoje przekonanie, że ludzki
duch to nie tylko jakaś koncepcja czy siła, ale osoba:
Dlatego nie upadamy na duchu, ale jeśli nasz człowiek zewnętrzny ulega zniszczeniu, to
jednak ten, który jest wewnątrz, odnawia się z dnia na dzień (2Kor 4,16).
„Człowiek zewnętrzny” niewątpliwie oznacza ciało fizyczne, natomiast „człowiek wewnętrzny”
oznacza ducha. Podczas gdy ciało się starzeje, duch codziennie się odnawia.
Zauważmy, że Paweł człowiekiem nazywa i ciało i ducha. Kiedy więc myślimy o swoim duchu, nie
wyobrażajmy go sobie jako duchowego obłoku. Lepiej pomyślmy o osobie mającej postać podobną
do nas. Jeśli nasze ciało jest wiekowe, nie sądźmy, że podobnie wygląda nasz duch. Przypomnijmy
sobie, jak wyglądaliśmy w kwiecie wieku – tak ma się duch teraz, bo się nie starzeje! Odnawia się z
dnia na dzień.
Nasz duch jest tym elementem naszej istoty, który rodzi się na nowo (jeśli uwierzymy w Pana
Jezusa). Nasz duch łączy się z Duchem Bożym (zob. 1Kor 6,17), który teraz nas prowadzi w drodze
za Jezusem (zob. Rz 10,14)
Biblia naucza, iż Bóg też jest duchem (zob. J 4,24), podobnie jak aniołowie i demony. Wszystkie
mają jakąś postać oraz istnieją w sferze duchowej. Sfery tej nie da się jednak postrzegać fizycznymi
zmysłami. Próba kontaktowania się za ich pomocą ze światem duchowym to jak usiłowanie
uchwycenia w dłonie fal radiowych. Tych fal wypełniających pomieszczenie, nie można dostrzec
ani odczuć fizycznymi zmysłami ale to nie dowód, że nie istnieją. Żeby je wychwycić, trzeba
włączyć radio.
Podobnie rzecz się ma ze sferą duchową. To, że nie możemy jej wychwycić zmysłami, nie jest
dowodem na to, że nie istnieje. Istnieje, a ludzie, czy sobie to uświadamiają czy nie, stanowią
cząstkę tej sfery duchowej, ponieważ też są istotami duchowymi. Duchowo są związani albo z
szatanem (jeśli się nie opamiętali) albo z Bogiem (jeśli narodzili się na nowo). Niektórzy spirytyści
za pomocą swego ducha nauczyli się kontaktować ze światem duchowym, ale jest to kontakt ze
sferą szatana – z królestwem ciemności.
Wieczne ciała
Pozostając przy tym temacie chciałbym wspomnieć o naszych ciałach. Chociaż w końcu
umierają, śmierć fizyczna nie jest nieodwracalna. Nadchodzi dzień, kiedy sam Bóg wskrzesi każde
martwe ludzkie ciało. Jezus powiedział:
Nie dziwcie się temu, bo zbliża się godzina, kiedy wszyscy, którzy są w grobach, usłyszą Jego
głos, i ci, którzy dobrze czynili, powstaną do życia, ci zaś, którzy źle czynili, powstaną na
potępienie (J 5,28-29).
Apostoł Jan napisał w księdze Apokalipsy, że zmartwychwstanie ciał ludzi niesprawiedliwych
będzie miało miejsce co najmniej tysiąc lat po zmartwychwstaniu ciał ludzi sprawiedliwych:
I ożyli [święci, którzy doświadczali męczeństwa w okresie ucisku], i królowali z Chrystusem
tysiąc lat. Pozostali z umarłych nie ożyją, dopóki nie dopełni się tysiąc lat. To jest pierwsze
zmartwychwstanie.1 Szczęśliwy i święty ten, który ma udział w pierwszym
zmartwychwstaniu… będą kapłanami Boga i Chrystusa i będą królować z Nim tysiąc lat (Ap
20,4b-6).
Biblia także informuje nas, że kiedy Jezus powróci, aby pochwycić Kościół, wszystkie martwe
ciała sprawiedliwych zostaną wskrzeszone i połączą się ze swymi duchami, które powrócą z nieba
do ziemskiej atmosfery wraz z Jezusem:
Jeśli bowiem wierzymy, że Jezus umarł i zmartwychwstał, to i tych, którzy umarli w Jezusie,
Bóg poprowadzi razem z Nim. To wam ogłaszamy jako Słowo Pana, że my, którzy żyjemy i
jesteśmy pozostawieni do przyjścia Pana, nie wyprzedzimy tych, którzy umarli, gdyż na
wezwanie Boga, na głos archanioła i dźwięk trąby, sam Pan zstąpi z nieba i najpierw powstaną
ci, którzy umarli w Chrystusie. Potem my, którzy pozostaniemy jeszcze przy życiu, razem z
nimi zostaniemy porwani na obłokach, w powietrze, na spotkanie z Panem i odtąd już na
zawsze będziemy z Panem (1Tes 4,14-17).
1. Ponieważ Jan nazywa to „pierwszym zmartwychwstaniem”, to znaczy, że wcześniej nie było żadnego masowego
zmartwychwstania. I ponieważ ma miejsce pod koniec globalnego ucisku, wraz z powrotem Jezusa, pozostaje w
sprzeczności z koncepcją pochwycenia przed uciskiem, gdyż jak wiemy z 1Tes 4,13-17, masowe zmartwychwstanie
nastąpi wtedy, gdy Jezus przybędzie z nieba w chwili pochwycenia Kościoła. Bardziej szczegółowo rozważymy to w
rozdziale Pochwycenie i koniec wieków.
Pierwszego człowieka Bóg ukształtował z prochu ziemi, więc dla Niego nie będzie żadną
trudnością zebrać cząstki ciała każdego człowieka i z tych samych materiałów ukształtować je na
nowo w oddzielne, nowe ciała.
W związku ze zmartwychwstaniem ciał Paweł napisał:
Podobnie jest i ze zmartwychwstaniem. Sieje się zniszczalne, wskrzeszane jest niezniszczalne;
sieje się pozbawione chwały; wskrzeszane jest otoczone chwałą; sieje się słabe, wskrzeszane
jest mocne; sieje się ciało zmysłowe, wskrzeszane jest ciało duchowe… To zaś mówię, bracia,
że ciało i krew nie mogą stać się dziedzicami Królestwa Boga, ani to, co zniszczalne, nie
stanie się dziedzicem tego, co niezniszczalne. Oto ogłaszam wam tajemnicę: Nie wszyscy
umrzemy, wszyscy zaś będziemy przemienieni, w jednej chwili, w mgnieniu oka, na dźwięk
ostatniej trąby. Zabrzmi bowiem trąba i umarli będą wskrzeszeni jako istoty niezniszczalne, i
my zostaniemy przemienieni. Trzeba bowiem, aby to, co zniszczalne, przyoblekło się w
niezniszczalność, a to, co śmiertelne, przyoblekło się w nieśmiertelność (1Kor 15,42-44a.50-
53).
Zauważmy, że istotną cechą naszych nowych ciał jest nieśmiertelność i niezniszczalność. Nie
będą się starzeć, chorować ani umierać! Będą dokładnie takie jak ciało Jezusa po
zmartwychwstaniu:
Nasza zaś ojczyzna jest w niebiosach, skąd też oczekujemy Zbawiciela, Pana Jezusa
Chrystusa. On przemieni nasze poniżone ciało na podobne do swego chwalebnego ciała,
mocą, którą może podporządkować sobie wszystko (Flp 3,20-21).
Apostoł Jan również potwierdził tę wspaniałą prawdę:
Umiłowani, teraz jesteśmy dziećmi Bożymi, ale jeszcze się nie ujawniło, kim będziemy.
Wiemy, że kiedy On się objawi, będziemy do Niego podobni, ponieważ ujrzymy Go takim,
jakim jest (1J 3,2).
Choć nasze umysły nie są w stanie w pełni tego pojąć, wierzymy temu i cieszymy się tym, co
nas czeka!2
Jezus na temat nowego narodzenia
Kiedyś Jezus rozmawiał z żydowskim przywódcą, Nikodemem, o konieczności odrodzenia
ludzkiego ducha dzięki działaniu Ducha Świętego:
Jezus odpowiedział: Zapewniam, zapewniam cię, jeśli się ktoś nie narodzi z góry, nie może
wejść do Królestwa Boga. Wtedy Nikodem zapytał: Jak człowiek może się narodzić, będąc
starcem? Czy może po raz drugi wejść do łona swojej matki i się narodzić? Jezus
odpowiedział: Zapewniam, zapewniam cię, jeśli się ktoś nie narodzi z wody i Ducha, nie
może wejść do Królestwa Boga. To, co się narodziło z ciała, jest ciałem, a to, co się narodziło
z Ducha, jest duchem. Nie dziw się, że ci powiedziałem: Musicie się narodzić z góry (J 3,3-7).
Najpierw Nikodem sądził, że Jezus mówi o nowonarodzeniu fizycznym. Jednak Jezus wyjaśnił,
że chodzi o narodzenie duchowe, czyli takie, gdy duch człowieka rodzi się na nowo.
Duchowego narodzenia potrzebujemy dlatego, że nasz duch został skażony złą, grzeszną naturą.
Biblia często nazywa ją śmiercią. Dla jasności tę złą naturę będziemy nazywać śmiercią duchową,
aby ją odróżnić od śmierci fizycznej (kiedy to przestaje funkcjonować nasze ciało).
Definicja śmierci duchowej
Paweł w Liście do Efezjan 2,1-3 opisał, jak wygląda śmierć duchowa:
Byliście umarli wskutek waszych występków i grzechów, w których niegdyś żyliście,
postępując według zasad tego świata, posłuszni władzy sił, które unoszą się w powietrzu,
duchowi, który teraz działa w synach buntu. Wśród nich i my wszyscy kiedyś ulegaliśmy
2. Do dalszego studiowania tego tematu zobacz Dn 12,1-2; J 11,23-26; Dz 24,14-15; 1Kor 15,1-57.
pożądaniom naszego ciała, spełniając wolę ciała i umysłu, i z natury byliśmy dziećmi gniewu,
podobnie jak wszyscy inni.
Apostoł nie mówił tu o śmierci fizycznej, gdyż pisał do ludzi żyjących. Stwierdził jednak, iż
kiedyś byli „umarli wskutek swoich występków i grzechów”. Grzech otwiera drzwi dla śmierci
duchowej (zob. Rz 5,12). Być martwym duchowo to mieć w swoim duchu grzeszną naturę,
Zauważmy, że Paweł mówi, iż „z natury byli dziećmi gniewu”.
Więcej, być duchowo martwym to posiadać w pewnym sensie naturę samego szatana. Według
Pawła w takich ludziach działa „władca sił, które unoszą się w powietrzu”, czyli niewątpliwie sam
diabeł (zob. Ef 6,12), a jego duch działa we wszystkich ludziach niezbawionych.
Zwracając się do nieodrodzonych Żydów, Jezus powiedział:
Waszym ojcem jest diabeł i chcecie spełniać żądze waszego ojca. Od początku był on
mordercą i nie wytrwał w prawdzie, bo nie ma w nim prawdy. Kiedy kłamie, mówi od siebie,
bo jest kłamcą i ojcem kłamstwa (J 8,44).
Z duchowego punktu widzenia ludzie nie narodzeni na nowo nie tylko posiadają w swoim duchu
naturę szatana, ale on jest też ich ojcem. W sposób naturalny postępują tak jak diabeł. Są
mordercami i kłamcami.
Nie wszyscy niezbawieni popełniają morderstwa, ale są motywowani taką samą nienawiścią i
zabiliby, gdyby im to uszło na sucho. Legalizacja aborcji w wielu krajach jest tego dowodem.
Ludzie niezbawieni zabijają własne nienarodzone dzieci.
Dlatego duchowe nowonarodzenie jest konieczne. Kiedy ono następuje, grzeszna, szatańska
natura zostaje z ducha człowieka usunięta i zastępuje ją Boża święta natura. Teraz w jego duchu
zamieszkuje Boży Duch Święty. Przestał być „duchowo umarły”, został „ożywiony” dla Boga.
Przestał być duchowym dzieckiem szatana, a staje się duchowym dzieckiem Boga.
Reformacja nie zastąpi regeneracji (odrodzenia)
Ponieważ ludzie niezbawieni są duchowo martwi, nie mogą się zbawić przez reformowanie
samych siebie, bez względu na to, jak bardzo się starają. Potrzebują nowej natury, nie tylko nowych
działań. Świnię też można ładnie umyć, spryskać perfumami i przewiązać kark różową wstążeczką,
ale to będzie tylko czysta świnia! Jej natura pozostała taka sama. Niedługo znów będzie śmierdzieć
i tarzać się w błocie.
To samo dotyczy ludzi religijnych, którzy nie narodzili się na nowo. Na zewnątrz mogą się nieco
„oporządzić”, ale w środku dalej są tak samo brudni. Do ludzi bardzo religijnych Jezus powiedział:
Biada wam, nauczyciele Prawa i faryzeusze, obłudnicy, bo czyścicie od zewnątrz kubek i
misę, wewnątrz zaś są pełne chciwości i gwałtu! Ślepy faryzeuszu, oczyść najpierw wnętrze
kubka, aby i na zewnątrz stal się czysty. Biada wam, nauczyciele Prawa i faryzeusze,
obłudnicy, bo podobni jesteście do pobielonych grobów, które na zewnątrz wyglądają pięknie,
wewnątrz jednak są pełne kości umarłych i gnijących szczątków! Tak i wy na zewnątrz
wydajecie się ludziom sprawiedliwi, ale wewnątrz pełno w was obłudy i bezprawia (Mt 23,25-
28).
Te słowa trafnie określają tych ludzi religijnych, którzy nigdy nie doświadczyli narodzenia z
Ducha Świętego. Nowe narodzenie oczyszcza ludzi wewnętrznie a nie tylko na zewnątrz.
Co się dzieje z duszą, kiedy odradza się duch?
Początkowo dusza człowieka w zasadzie pozostaje nietknięta (poza faktem, że podjął w swym
umyśle decyzję pójścia za Jezusem). Bóg jednak chce, byśmy z chwilą stania się Jego dzieckiem
coś zrobili ze swoją duszą. Nasza dusza (umysł) winna zostać odnowiona dzięki Bożemu Słowu,
abyśmy myśleli tak, jak Bóg tego pragnie. Poprzez nieustanne odnawianie naszego umysłu
następuje w naszym życiu również zewnętrzna transformacja, co sprawia, że stajemy się coraz
bardziej podobni do Jezusa:
Nie dostosowujcie się do tego świata, ale dajcie się przemienić przez odnowienie myśli,
abyście potrafili rozpoznać, co jest wolą Boga, co jest dobre, co Mu się podoba i co jest
doskonałe (Rz 12,2).
O tym samym procesie w życiu chrześcijanina pisał Jakub:
… z łagodnością przyjmijcie zaszczepione w was Słowo, które ma moc zbawić wasze dusze
(Jk 1,21b).
Zauważmy, że Jakub pisał do wierzących, których duch był już odrodzony. Ale potrzebowali
zbawienia swojej duszy, a to mogło się stać tylko wtedy, gdy z łagodnością przyjmowali
„zaszczepione w nich Słowo”. Dlatego właśnie narodzonych na nowo wierzących należy nauczać
Bożego Słowa.
Pozostałości starej natury
Po nowonarodzeniu wierzący szybko odkrywają, że są ludźmi o podwójnej naturze,
przeżywającymi coś, co Paweł nazywa walką pomiędzy „duchem a ciałem”:
Ciało bowiem pożąda na przekór duchowi, a duch natomiast przeciwko ciału. A tak są sobie
przeciwne, że czynicie to, czego nie chcecie (Ga 5,17).
Tkwiące w nas pozostałości starej, grzesznej natury Paweł nazywa „ciałem”. Te dwie natury
rodzą w nas odmienne pragnienia; jeśli ulegniemy „ciału”, będzie nas ciągnęło do przeciwnego
postępowania i stylu życia niż wskazuje nam Duch. Zwróćmy uwagę, jak Paweł przeciwstawia
sobie „uczynki ciała” oraz „owoc Ducha”:
Znane są uczynki, jakie rodzą się z ciała. Są nimi: cudzołóstwo, nieczystość, wyuzdanie,
bałwochwalstwo, magia, nienawiść, spór, zawiść, gniew, intrygi, niezgoda, rozłamy, zazdrość,
pijaństwo, hulanki i tym podobne. O nich wam mówię, tak jak już wcześniej powiedziałem, że
ci, którzy takie czyny popełniają, nie odziedziczą Królestwa Boga. Owocem zaś Ducha jest
miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie.
Prawo nie jest przeciwko temu (Ga 5,19-23).
Najwyraźniej jest możliwe, by wierzący ulegali ciału, inaczej Paweł by ich nie ostrzegał, że jeśli
będą w tym trwać, nie odziedziczą Królestwa Bożego. Także w swoim liście do Rzymian Paweł
napisał o podwójnej naturze każdego chrześcijanina i ostrzegł przed konsekwencjami ulegania
ciału:
Jeśli zaś Chrystus jest w was, to chociaż ciało podlega śmierci z powodu grzechu, to jednak
Duch daje życie dzięki usprawiedliwieniu… Nie jesteśmy więc, bracia, dłużnikami ciała, tak,
aby żyć według ciała. Jeśli bowiem według ciała żyjecie, umrzecie, jeśli zaś przy pomocy
Ducha uśmiercacie uczynki ciała, będziecie żyć. Ci, którzy dają się prowadzić Duchowi Boga,
są synami Boga (Rz 8,10.12-14).
Bezsprzecznie jest to ostrzeżenie dla wierzących. Życie według ciała, czyli regularne uleganie
mu, prowadzi do śmierci. Paweł ostrzegał przed śmiercią duchową, ponieważ fizycznie wszyscy
umieramy, nawet chrześcijanie, którzy „uśmiercają uczynki ciała”.
Może się zdarzyć, że chrześcijanin tymczasowo popadnie w któryś z wymienionych przez Pawła
grzechów, ale kiedy wierzący zgrzeszy i poczuje się winny, musi się opamiętać. Każdy, kto wyznaje
swój grzech i prosi Boga o przebaczenie, zostanie, oczywiście, oczyszczony (zob. 1J 1,9).
Kiedy chrześcijanin zgrzeszy, to nie znaczy, że zerwał więź z Bogiem – zerwana zostaje bliskość
z Nim. Nadal jest Bożym dzieckiem, ale nieposłusznym. Jeśli grzechu nie wyzna, naraża się na
karcenie Pańskie.
Walka
Jeśli stwierdzasz, że pragniesz tego co złe, to doświadczasz „pożądliwości ciała”. Niewątpliwie,
gdy przez ciało jesteś kuszony do złego, czujesz, że w twoim wnętrzu coś opiera się tej pokusie. To
jest „pragnienie Ducha”. Jeśli masz świadomość winy, która się pojawia, gdy ulegasz pokusie,
znaczy to, że rozpoznajesz głos swego ducha, który nazywamy „sumieniem”. Bóg dobrze wiedział,
że nasze cielesne pragnienia będą nas kusić do złego. Nie jest to jednak wymówka, która
usprawiedliwia uleganie pożądliwościom ciała. Bóg nadal oczekuje, że będziemy posłuszni i
święci, przezwyciężając naturę ciała:
Polecam więc: Postępujcie według ducha, a nie spełnicie pożądania ciała (Ga 5,16).
Nie istnieje żadna magiczna sztuczka pozwalająca przezwyciężyć zachcianki ciała. Paweł mówił
po prostu, byśmy „postępowali według ducha”, a „nie będziemy spełniać pożądliwości ciała”. W tej
dziedzinie żaden wierzący nie ma przewagi nad innymi. Postępowanie według Ducha wymaga
decyzji każdego z nas, a nasze oddanie Panu możemy mierzyć stopniem, w jakim nie ulegamy
pożądliwościom ciała.
Paweł po prostu napisał:
Ci, którzy należą do Chrystusa, ukrzyżowali ciało wraz z namiętnościami i pożądliwościami
(Ga 5,24).
Zauważmy, że według Pawła ci, którzy należą do Chrystusa, ukrzyżowali (czas przeszły) ciało.
To się stało, kiedy pokutowaliśmy i uwierzyliśmy w Pana Jezusa Chrystusa. Ukrzyżowaliśmy
grzeszną naturę, postanawiając być posłuszni Bogu i opierać się grzechowi. Teraz nie jest to więc
kwestia ukrzyżowania ciała, ale utrzymywania go w tym stanie.
Nie zawsze ławo utrzymywać ciało w stanie ukrzyżowania, ale to możliwe. Jeśli będziemy się
kierować pobudkami wewnętrznego człowieka i nie ulegać impulsom ciała, będziemy
manifestować życie Chrystusa i chodzić przed Nim w świętości.
Natura odrodzonego ducha
Słowem, które najlepiej oddaje naturę naszego odrodzonego ducha, jest Chrystus. Dzięki
Duchowi Świętemu, który ma taką samą naturę co Jezus, faktycznie zamieszkuje w nas natura
Chrystusa. Paweł napisał: „I już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus” (Ga 2,20).
Ponieważ mamy w sobie Jego moc i naturę, posiadamy wspaniały potencjał, by żyć jak
Chrystus. Tak naprawdę to nie potrzebujemy więcej miłości, cierpliwości czy opanowania – bo
zamieszkuje w nas najbardziej kochająca, cierpliwa i opanowana Osoba! Wystarczy, jeśli Jej
pozwolimy okazywać swoje życie przez nas.
Wszyscy jednak mamy jednego głównego wroga, który walczy przeciwko naturze Jezusa, nie
pozwalając jej przejawiać się w nas. To nasze ciało. Nic dziwnego, że Paweł stwierdził, iż ciało
musimy ukrzyżować. Naszym obowiązkiem jest coś z tym ciałem zrobić, więc prosić Boga, by coś z
tym uczynił, jest stratą czasu. Sam Paweł miał kłopoty ze swoją cielesną naturą, ale stanął na
wysokości zadania i ją pokonał:
… opanowuję własne ciało i traktuję jak niewolnika, abym innym głosząc naukę, sam nie
został odrzucony (1Kor 9,27).
Jeśli chcemy chodzić przed Panem w świętości, każdy z nas musi uczynić swoje ciało
niewolnikiem ducha. To jest możliwe!

Ulubiony kaznodzieja Jezusa

Może się zdziwisz słysząc, że Jezus miał ulubionego kaznodzieję. Może jeszcze bardziej
będziesz zdumiony, że nie był nim jakiś luteranin, metodysta, zielonoświątkowiec, anglikanin czy
prezbiterianin, ale baptysta! Znamy go, to oczywiście Jan Chrzciciel (gra słów - w j. ang. chrzciciel
= baptysta)! Jezus o nim powiedział:
Zapewniam was: Wśród narodzonych z kobiet nie pojawił się nikt większy od Jana
Chrzciciela (Mt 11,11a).
Wszyscy „rodzimy się z kobiet”, zatem w opinii Jezusa Jan Chrzciciel był największym
człowiekiem, jaki kiedykolwiek żył na ziemi. Dlaczego Jezus tak uważał, pozostaje sprawą
domysłu. Wydaje się, że dzięki duchowym przymiotom Jana. W takim razie mądrą rzeczą byłoby je
przestudiować oraz naśladować. Ja znalazłem u Jana Chrzciciela co najmniej siedem cech, które są
godne pochwały. Chociaż służba Jana była najbliższa posłudze proroka i ewangelisty, wszystkie one
są cenne u każdego sługi ewangelii. Rozważmy pierwszą z nich.
Pierwsza cecha Jana
Takie jest świadectwo Jana. Gdy Żydzi z Jerozolimy posłali do niego kapłanów i lewitów, aby
go zapytać: Kim ty jesteś?, on wyznał, a nie zaprzeczył, wyznał: Ja nie jestem Mesjaszem.
Wówczas gdy go zapytali: Kim więc jesteś? Czy jesteś Eliaszem? Odpowiedział: Nie jestem.
Czy może jesteś prorokiem? Oznajmił: Nie. Zapytali więc: Kim jesteś? Musimy bowiem dać
odpowiedź tym, którzy nas posłali. Co mówisz sam o sobie? Odpowiedział: Ja jestem głosem
wołającego na pustyni: Prostujcie drogę Pana! – jak powiedział prorok Izajasz (J 1,19-23).
Jan znał swoje powołanie i za nim podążał.
To ważne, aby słudzy Boży znali swoje powołanie i za nim podążali. Jeśli jesteś ewangelistą, nie
próbuj być pastorem. Jeśli jesteś nauczycielem, nie próbuj być prorokiem, inaczej spotka cię tylko
frustracja.
Jak rozpoznać swoje powołanie? Po pierwsze, pytaj Pana, który ciebie powołał. Po drugie,
sprawdź swoje uzdolnienia. Jeśli Bóg powołał cię na ewangelistę, wyposażył cię to tego zadania. A
po trzecie, czekaj na potwierdzenie ze strony innych, którzy na pewno dostrzegą twój dar.
Kiedy się upewnisz co do swego powołania, podążaj za nim całym swoim sercem; nie pozwól,
by cokolwiek stanęło ci na drodze. Wielu czeka, aż Bóg sam uczyni to, czego od nich oczekuje.
Noe nie czekał, aż Bóg zbuduje arkę!
Mówi się, że słowo posługa literuje się P R A C A. Szatan na pewno będzie się starał
powstrzymać cię przed wypełnieniem twojego powołania, ale musisz mu się oprzeć i z wiarą iść do
przodu. Chociaż Biblia tego nie mówi, na pewno był taki dzień, kiedy Jan zaczął głosić w okolicach
Jordanu. Niewątpliwie jego słuchacze byli wtedy mniej liczni niż gromadzące się później tłumy. Na
pewno ludzie się z niego wyśmiewali i go prześladowali. Jednak to go nie powstrzymało. Jego
jedynym celem było podobać się Bogu, który go do tej służby powołał. W końcu odniósł sukces.
Oto jego pierwsza cecha godna naśladowania: Jan znał swoje powołanie i za nim podążał.
Druga cecha Jana
W tym czasie pojawił się na Pustyni Judzkiej Jan Chrzciciel i wołał: Opamiętajcie się!
Królestwo Niebios jest już blisko! (Mt 3,1-2)
Bezsprzecznie Jezus wysoce cenił proste przesłanie Jana, jako że sam też to głosił, gdziekolwiek
się udał (zob. Mt 4,17). Jan wzywał ludzi do opamiętania i odwrócenia się od życia grzesznego w
stronę sprawiedliwego. Wiedział, że więź z Bogiem zaczyna się od opamiętania, a ci, którzy tego
nie uczynią, zostaną wtrąceni do piekła.
Inaczej niż tak wielu współczesnych ewangelistów, Jan w ogóle nie mówił o Bożej miłości. Nie
mówił też o ludzkich „potrzebach”, aby skłonić słuchaczy do wypowiedzenia pustej „modlitwy
grzesznika”, po której będą doświadczać „obfitego życia”. Nie wmawiał im, iż w zasadzie są
dobrymi ludźmi, których Bóg zabierze do nieba, jeśli tylko zrozumieją, że zbawienie nie jest z
uczynków. Widział ich takimi, jakimi widział ich Bóg: buntownikami, którym grożą wieczne
konsekwencje za popełnione grzechy. Z całą powagą ich ostrzegał przed nadchodzącym sądem.
Wyraźnie im uświadamiał, że jeśli nie odmienią swego serca i postępowania, będą potępieni.
Zatem druga cecha, godna naśladowania przez każdego pozyskującego uczniów sługę Bożego
jest następująca: Jan głosił, że opamiętanie jest pierwszym krokiem w relacji z Bogiem.
Trzecia cecha Jana
Jan miał odzienie z sierści wielbłądziej i pas skórzany wokół bioder, a jego pokarmem była
szarańcza i miód leśny (Mt 3,4).
Jan z pewnością nie pasuje do obrazu współczesnego „ewangelisty sukcesu”. Ci tak naprawdę
nigdy nie wpuściliby kogoś takiego jak Jan za kazalnicę w swoim kościele, bo nie nosił się jak
człowiek sukcesu. Był on jednak prawdziwym mężem Bożym, niezainteresowanym ani gonitwą za
ziemskimi dobrami ani imponowaniem ludziom swoim wyglądem, bo wiedział, że Bóg patrzy na
serce. Prowadził proste życie. Jego styl życia nikogo nie gorszył, bo najwyraźniej nie zajmował się
gromadzeniem pieniędzy. Jakież to przeciwieństwo w stosunku do tak wielu współczesnych
kaznodziejów, dla których ewangelia jest przede wszystkim środkiem do zdobycia osobistych
korzyści. Ci karykaturalni przedstawiciele Chrystusa wyrządzają Jego sprawie ogromną szkodę.
Oto trzecia cecha, dzięki której był ulubionym kaznodzieją Jezusa: Jan prowadził proste życie.
Czwarta cecha Jana
Do tłumów, które przychodziły, aby się ochrzcić, mówił: Plemię żmijowe, kto wam podsunął
myśl, że można uciec przed nadchodzącym gniewem? Wydajcie więc owoce godne
opamiętania. Nie próbujcie sobie wmawiać: Naszym ojcem jest Abraham. Zapewniam was:
Bóg może nawet z tych kamieni wzbudzić dzieci Abrahamowi (Łk 3,7-8).
Chociaż posługa Jana docierała do coraz szerszych kręgów społeczeństwa, w swoim przesłaniu
nie szedł on na kompromis. Kiedy zauważył, iż przychodzenie do chrztu stało się czymś
popularnym, stał się chyba trochę podejrzliwy co do motywów takiego kroku u ludzi. Bo nawet
nauczyciele Prawa i faryzeusze szli nad Jordan (Pr, Mt 3,7). Obawiał się, że wielu robi po prostu to
co inni. Dlatego czynił wszystko, by ich odwieść od samooszukiwania się, usuwał wszelkie
podpórki, które podtrzymywały ludzką ułudę. Nie chciał, aby myśleli, że zbawi ich sam akt chrztu,
a deklaracja opamiętania uchroni przed piekłem. Prawdziwe opamiętanie – mówił – wydaje owoce
posłuszeństwa.
Ponieważ wielu Żydów uważało się za zbawionych dzięki biologicznemu pochodzeniu z linii
Abrahama, Jan wykazał fałszywość takiej nadziei.
Jego czwarta godna pochwały cecha: Kochał ludzi tak bardzo, że mówił im prawdę. Osoby
niepokutującej, nieświętej, nigdy by nie zapewniał, że jest na drodze do nieba.
Piąta cecha Jana
Jan nie chrzcił tych, którzy wyraźnie się nie opamiętali, aby nikogo nie upewniać w jego samozwiedzeniu.
Chrzcił tych, którzy „wyznawali swoje grzechy” (Mt 3,6). Przychodzących ostrzegał:
Już siekiera jest przyłożona do korzenia drzew. Każde więc drzewo, które nie rodzi dobrego
owocu, zostanie wycięte i wrzucone w ogień… Ma On w ręku przetak i oczyści swoje
klepisko: pszenicę zbierze do spichlerza, a plewy spali w ogniu nieugaszonym (Mt 3,10..12).
Jan nie bał się mówić prawdy o piekle. Dziś wielu kaznodziejów ten temat omija, starają się
raczej wygrać konkurs popularności niż zdobywać dusze dla Bożego Królestwa. Jan tego tematu nie
pomijał, głosił tak jak Jezus w Kazaniu na górze, że tylko święci odziedziczą Królestwo Boże. Ci,
którzy nie wydają dobrego owocu, zostaną wrzuceni w ogień.
Gdyby Jan żył obecnie, bez wątpienia byłby karcony przez wielu nominalnych chrześcijan za to,
że jest „głosicielem ognia piekielnego i siarki”, „prorokiem posępności i potępienia”, „kaznodzieją
niewrażliwym na poszukujących” albo jeszcze gorzej: „negatywnym”, „potępiającym”,
„legalistycznym” lub „super-sprawiedliwym”. A jednak był ulubionym kaznodzieją Jezusa. Jego
piąta cecha: Jan głosił o piekle i wyraźnie mówił, jacy ludzie tam pójdą. Ciekawe, że Łukasz nazwał
głoszenie Jana „Dobrą Nowiną” (Łk 3,18).
Szósta cecha Jana
Chociaż był potężnie używany przez Boga i cieszył się ogromną popularnością wśród ludzi,
wiedział, że w porównaniu z Jezusem jest niczym, dlatego zawsze swego Pana wywyższał:
Ja was chrzczę wodą, abyście się opamiętali. Za mną idzie zaś mocniejszy ode mnie. Nie
jestem godny podać Mu sandałów. On was będzie chrzcił Duchem Świętym i ogniem (Mt
3,11).
Jakże wyraźnie samoocena Jana kontrastuje z arogancją, jaka często uderza u współczesnych
„sług Bożych”. Kolorowe magazyny wydawane przez ich misyjne organizacje na każdej stronie
zawierają ich zdjęcia, podczas gdy o Jezusie ledwo wspominają. Jak pawie paradują wzdłuż i
wszerz sceny, wywyższając się w oczach swych naśladowców. Są niedotykalni i nieosiągalni, pełni
poczucia własnej wartości. Niektórzy rozkazują nawet aniołom i Bogu! Natomiast Jan uważał, że
jest niegodny zdjąć sandały z nóg Jezusa, choć było to zajęciem najniższego rangą niewolnika.
Bronił się, kiedy Jezus przyszedł prosząc, by Go ochrzcił. A kiedy rozpoznał w nim Chrystusa,
natychmiast wszystkich kierował do niego, ogłaszając, że jest „Barankiem Bożym, który gładzi
grzech świata” (J 1,29). Motto pokornego Jana brzmiało: „On musi wzrastać, a ja stawać się
mniejszym” (J 3,30).
Była to szósta cecha Jana, dzięki której stał się ulubionym kaznodzieją Jezusa: Jan uniżył siebie,
a wywyższył Jezusa. Nie pragnął własnej chwały.
Siódma cecha Jana
Współcześni kaznodzieje, aby nikogo nie urazić, często używają mglistych ogólników: – Bóg
chce, abyśmy robili to, co słuszne! – Na takie kazanie i prawdziwi i fałszywi chrześcijanie
odpowiedzą: – Amen. – Wielu mówców z łatwością rozwodzi się nad skandalicznymi grzechami
tego świata, a jednocześnie unika mówienia o podobnych grzechach w Kościele. Potrafią na
przykład „wściekać się” na pornografię, ale nie ośmielą się wspomnieć o kasetach i płytach DVD z
filmami dla dorosłych, jakie oglądają, a często kolekcjonują ich parafianie. Dali się usidlić bojaźni
przed człowiekiem.
Natomiast Jan nie wahał się głosić konkretnie. Łukasz relacjonuje:
Zgromadzeni pytali Jana: Co więc powinniśmy czynić? Odpowiedział im: Kto ma dwie
koszule, niech się podzieli z tym, który nie ma, kto ma pożywienie, niech uczyni podobnie.
Przyszli również celnicy, aby się ochrzcić i pytali Go: Nauczycielu, co powinniśmy czynić?
On zaś odpowiedział im: Nie pobierajcie nic więcej ponad to, co wam się należy. Pytali go też
żołnierze: A my co powinniśmy czynić? Odpowiedział im: Nikomu nie dokuczajcie i niczego
nie wymuszajcie. Niech wam wystarczy wasz żołd (Łk 3,10-14).
Ciekawe, że pięć spośród sześciu konkretnych rad Jana dotyczyło pieniędzy lub rzeczy
materialnych. Nie bał się mówić o rozporządzaniu dobrami w świetle „złotej zasady” oraz drugiego
najważniejszego przykazania. Nie czekał też kilka lat, aż nowonawróceni będą gotowi słuchać tak
„poważnych” tematów. Wierzył, że nie można służyć Bogu i mamonie, więc właściwe
rozporządzanie dobrami jest od samego początku sprawą najwyższej wagi.
I jeszcze jedna myśl. Jan nie skupiał się na drobiazgach, nie rozwodził się nad strojami oraz
innymi kwestiami związanymi z wyglądem zewnętrznym ludzi wierzących. Koncentrował się na
tym, „co w Prawie najważniejsze” (Mt 23,23). Wiedział, że sprawą najważniejszą jest miłować
bliźniego jak siebie samego i traktować innych tak, jak sami chcielibyśmy być traktowani. A to
oznacza, by dzielić się jedzeniem i odzieniem z tymi, którym brakuje podstawowych środków do
życia, oraz uczciwe odnosić się do innych, a także być zadowolonym z tego, co mamy.
Oto siódma cecha, która podobała się Jezusowi w Janie: W swoich kazaniach nie używał
ogólników, ale mówił o sprawach konkretnych, nawet dotyczących pieniędzy. Skupiał się na
najważniejszym, czyli na tym, co ludzie powinni czynić, aby podobać się Bogu.
Na zakończenie
Posługa pastora czy nauczyciela obejmuje szerszy zakres zagadnień niż to było u Jana. Jan głosił
do nienawróconych. Pastorzy i nauczyciele mają głównie nauczać tych, którzy już się opamiętali.
Ich nauczanie opiera się na naukach, jakie Jezus przekazał uczniom, a które są zapisane w
nowotestamentowych listach.
Problem w tym, że czasem niewłaściwie rozpoznajemy swoich słuchaczy. Często grzesznicy
słyszą kazania przeznaczone dla świętych. To, że ludzie siedzą w kościelnych ławkach, nie oznacza,
iż naszym zadaniem jest upewniać ich o zbawieniu, zwłaszcza jeśli ich życie niczym nie różni się
od życia ludzi świeckich. Obecnie istnieje paląca potrzeba, by miliony „Janów Chrzcicieli” wyszło i
głosiło z kościelnych kazalnic. Czy podejmiesz takie wyzwanie? Czy zostaniesz ulubionym
kaznodzieją Jezusa?

Kazanie na górze

Ze względu na pragnienie pozyskiwania uczniów posłusznych wszystkim nakazom Chrystusa,
nasz tytułowy sługa Boży będzie bardzo zainteresowany Jezusowym Kazaniem na górze. Jest to
Jego najdłuższe kazanie, i pełne przykazań. Pozyskujący uczniów sługa ewangelii będzie chciał
sam przestrzegać oraz nauczać swych uczniów wszystkiego, co Jezus przykazał w tym kazaniu.
Z tego względu podzielę się swoim zrozumieniem kazania, zapisanego w Mt 5-7. Zachęcam
kaznodziejów, aby uczyli swoich uczniów Kazania na górze werset po wersecie. Mam nadzieję, że
ten rozdział im w tym pomoże.
Oto plan Kazania na górze: ogólny przegląd i najważniejsze tematy.
I. Jezus gromadzi słuchaczy (5,1-2)
II. Wstęp (5,3-20)
A) Cechy i błogosławieństwa błogosławionych (5,3-12)
B) Wezwanie do bycia solą i światłem (5,13-16)
C) Jak się ma Prawo Mojżeszowe do naśladowców Chrystusa (5,17-20)
III. Kazanie: Bądźcie sprawiedliwsi od nauczycieli Prawa i faryzeuszy (5,21- 7,12)
A) Okazujcie sobie wzajemną miłość, nie tak jak nauczyciele Prawa i faryzeusze (5,21-
26)
B) Bądźcie czyści moralnie, nie tak jak nauczyciele Prawa i faryzeusze (5,22-32)
C) Bądźcie uczciwi, nie tak jak nauczyciele Prawa i faryzeusze (5,33-37)
D) Nie mścijcie się, tak jak nauczyciele Prawa i faryzeusze (5,38-42)
E) Nie żywcie nienawiści do swych wrogów, jak nauczyciele Prawa i faryzeusze (5,43-
48)
F) Czyńcie dobro z właściwych pobudek, nie tak jak nauczyciele Prawa i faryzeusze
(6,1-18)
1. Wspierajcie ubogich z właściwych pobudek (6,2-8)
2. Módlcie się z właściwych pobudek (6,5-6)
3. Dygresja dotycząca modlitwy i wybaczania (6,7-15)
a) Wskazówki dotyczące modlitwy (6,7-13)
b) Konieczność wzajemnego wybaczania (6,8-15)
4. Pośćcie z właściwych pobudek (6,16-18)
G) Nie służcie pieniądzom, jak nauczyciele Prawa i faryzeusze (6,19-34)
H) Nie doszukujcie się drobnych uchybień u brata (7,1-5)
I) Nie marnujcie czasu na przekazywanie prawdy opornym słuchaczom (7,6)
J) Zachęta do modlitwy (7,7-11)
IV. Zakończenie: streszczenie kazania
A) Stwierdzenie podsumowujące (7,12)
B) Wezwanie do posłuszeństwa (7,13-14)
C) Jak rozpoznać fałszywych proroków i fałszywych wierzących (7,15-23)
D) Końcowe ostrzeżenie przed nieposłuszeństwem oraz podsumowanie (7,24-27).
Jezus gromadzi słuchaczy
Jezus widząc tłumy, wszedł na górę, a gdy usiadł, Jego uczniowie podeszli do Niego. Wtedy
zaczął nauczać (5,1-2).
Wydaje się, że Jezus świadomie ograniczył liczebność słuchaczy odchodząc od „tłumów” na
górę. Czytamy, że „Jego uczniowie podeszli do Niego”, co może wskazywać, iż tylko osoby
spragnione słuchania Go były gotowe wdrapać się na górę, gdzie On spoczął. Najwyraźniej było ich
sporo, w wersecie 7,28 nazwani są „tłumami”.
Jezus zaczął swoje kazanie, zwracając się do uczniów. Od samego początku mamy wskazówkę,
co będzie jego głównym tematem. Mówi im, iż są błogosławieni, jeśli posiadają pewne cechy, które
charakteryzują ludzi zdążających do nieba. Będzie to naczelna myśl Jego kazania: Tylko ludzie
święci odziedziczą Królestwo Boże. Temat ten wyraźnie się przewija w „błogosławieństwach”,
zapisanych w urywku 5,3-12.
Jezus wymienił szereg cech charakteryzujących ludzi błogosławionych, którym obiecał szereg
konkretnych błogosławieństw. Pobieżny czytelnik często zakłada, iż każdy chrześcijanin powinien
znaleźć się tylko w jednej kategorii błogosławionych. Jednakże wnikliwy czytelnik odkryje, że
Jezus nie wymienił różnych grup wierzących, mających otrzymać po jednym błogosławieństwie,
ale wszystkich prawdziwych wierzących, którzy otrzymają jedno wszechogarniające
błogosławieństwo, jakim jest odziedziczenie Królestwa Niebios. Inaczej nie da się rozsądnie
zinterpretować Jego słów:
Błogosławieni ubodzy w duchu, bo do nich należy Królestwo Niebios.
Błogosławieni zasmuceni, bo oni doznają pociechy.
Błogosławieni łagodni, bo oni odziedzicza ziemię.
Błogosławieni głodni i spragnieni sprawiedliwości, bo oni zostaną nasyceni.
Błogosławieni miłosierni, bo oni doznają miłosierdzia.
Błogosławieni czystego serca, bo oni zobaczą Boga.
Błogosławieni, którzy krzewią pokój, bo oni będą nazwani synami Boga.
Błogosławieni, którzy są prześladowani za sprawiedliwe postępowanie, bo do nich należy
Królestwo Niebios.
Błogosławieni jesteście, gdy z mojego powodu będą wam ubliżać, prześladować was i
mówić kłamliwie wszystko, co złe przeciwko wam. Radujcie się i weselcie, gdyż wielka jest
wasza nagroda w niebie. Tak bowiem prześladowali proroków przed wami (5,3-12).
Błogosławieństwa a cechy charakteru
Po pierwsze rozważmy wszystkie przyobiecane błogosławieństwa. Jezus powiedział, że
błogosławieni (1) odziedziczą Królestwo Niebios, (2) będą pocieszeni, (3) odziedziczą ziemię, (4)
będą nasyceni, (5) dostąpią miłosierdzia, (6) ujrzą Boga, (7) będą nazwani synami Bożymi oraz (8)
odziedziczą Królestwo Niebios (powtórzenie #1).
Czy zgodnie ze słowami Jezusa mamy myśleć, iż tylko ubodzy w duchu oraz prześladowani z
powodu sprawiedliwości odziedziczą Królestwo Niebios? Czy tylko ludzie czystego serca będą
oglądać Boga, a krzewiący pokój zostaną nazwani synami Bożymi, natomiast ani jedni ani drudzy
nie odziedziczą Królestwa Bożego? Czy krzewiący pokój nie dostąpią miłosierdzia, a miłosierni nie
będą nazwani synami Bożymi? Oczywiście, takie wnioski byłyby błędne. Można zatem bez obawy
twierdzić, iż owe liczne błogosławieństwa stanowią razem jedno wielkie błogosławieństwo –
odziedziczenie Królestwa Bożego.
Przyjrzyjmy się teraz poszczególnym cechom wymienionym przez Jezusa: (1) ubodzy w duchu,
(2) zasmuceni, (3) łagodni, (4) głodni sprawiedliwości, (5) miłosierni, (6) czystego serca, (7)
krzewiący pokój, (8) prześladowani.
Czy Jezus każe nam sądzić, że można być człowiekiem czystego serca, nie będąc miłosiernym?
Czy ktoś może być prześladowany za sprawiedliwe postępowanie, nie będąc głodnym i
spragnionym tej sprawiedliwości? Jasne, że nie. Te wielorakie cechy charakteru ludzi
błogosławionych są, w jakimś stopniu, udziałem wszystkich błogosławionych.
Najwyraźniej błogosławieństwa opisują cechy charakteru prawdziwych naśladowców Jezusa.
Wymieniając je Jezus zapewniał uczniów, że są błogosławieni, zbawieni i kiedyś znajdą się w
niebie. Na razie, ze względu na cierpienia, mogli tych błogosławieństw nie odczuwać. Także świat
mógł nie uważać ich za błogosławionych, jednak w oczach Bożych takimi byli.
Ludzie nie pasujący do opisu Jezusa nie są błogosławieni i nie odziedziczą Królestwa Niebios.
Każdy pozyskujący uczniów pastor czuje obowiązek, aby członkowie jego „stadka” o tym
wiedzieli.
Cechy charakteru błogosławionych
Można w jakimś stopniu dyskutować na temat ośmiu cech ludzi błogosławionych. Na przykład,
co jest cnotliwego w byciu „ubogim w duchu”? Myślę, że Jezus mówi tu o pierwszej nieodzownej
cesze. Jeśli chcę być zbawionym – muszę sobie uświadomić własne duchowe ubóstwo. Najpierw
trzeba dostrzec, że potrzebuję Zbawiciela. Pośród słuchaczy Jezusa znajdowali się tacy, którzy
zrozumieli swoją nikczemność. Jakże byli błogosławieni w porównaniu z dumnymi Izraelitami,
ślepymi na własne grzechy!
Pierwsza cecha wyklucza wszelką samowystarczalność oraz myśl o zasłużeniu na zbawienie.
Prawdziwie błogosławiony człowiek jest świadom, iż niczego nie może Bogu zaoferować, a jego
własna sprawiedliwość jest jak „skrwawiona [splugawiona] szmata” (Iz 64,5).
Jezus nie chciał, by ktokolwiek uważał, iż samodzielnie zdoła posiąść cechy człowieka
błogosławionego. Przeciwnie, błogosławionymi przez Boga są ci, którzy posiadają wymagane
cechy, będące dziełem Bożej łaski. Opisani przez Jezusa ludzie są błogosławieni nie tylko ze
względu na to, co ich czeka w niebie, ale także ze względu na to, czego Bóg dokonał w ich życiu tu
na ziemi. Jeśli dostrzegam w sobie owe cechy, nie powinienem ich przypisywać własnym
osiągnięciom, ale działaniu Bożej łaski w moim życiu.
Zasmuceni
Skoro pierwsza cecha została wymieniona na pierwszym miejscu, bo jest nieodzowna dla ludzi
zdążających do nieba, to zapewne i druga nie znalazła się na swoim miejscu przypadkowo:
„Błogosławieni zasmuceni” (w. 4). Czy Jezusowi chodziło o szczere opamiętanie się i wyrażenie
żalu? Chyba tak, zwłaszcza że Biblia mówi wyraźnie o smutku zgodnym z wolą Bożą, który
owocuje koniecznym do zbawienia opamiętaniem (zob. 2Kor 7,10). Zasmucony poborca podatków,
o którym Jezus mówił, jest przykładem takiego błogosławionego człowieka. W świątyni pokornie
opuścił głowę, bił się w piersi i wołał o Boże zmiłowanie. Ów celnik odszedł mając grzechy
przebaczone, inaczej niż stojący w pobliżu faryzeusz, który w modlitwie dumnie przypominał
Bogu, że daje dziesięcinę i dwa razy w tygodniu pości. W tym przypadku błogosławiony był nie
faryzeusz, ale poborca podatków (zob. Łk 18,9-14). Podejrzewam, że wśród słuchaczy Jezusa byli
tacy, którzy przekonani przez Ducha Świętego, byli zasmuceni. Wkrótce mieli doznać od Ducha
Świętego pociechy!
A jeśli Jezusowi nie chodziło o smutek człowieka pokutującego, który przychodzi do Chrystusa,
to może mówił o smutku odczuwanym przez wszystkich prawdziwie wierzących, którzy stale
stykają się ze światem buntującym się przeciwko kochającemu go Bogu. Paweł nazwał to „wielkim
smutkiem i nieustannym bólem w swoim sercu” (Rz 9,2).
Łagodni
Trzecią cechę, łagodność, Biblia wymienia też jako jeden z owoców Ducha (zob. Ga 5,22-23).
Łagodność nie jest wypracowaną przez człowieka postawą. Ci, którzy otrzymali Bożą łaskę oraz
zamieszkującego w nich Ducha są też ubłogosławieni łagodnością. Kiedyś odziedziczą ziemię,
ponieważ tylko sprawiedliwi zamieszkają na nowej ziemi, jaką stworzy Bóg. Ludzie szorstcy i
gwałtowni, choć przyznają się do chrześcijaństwa, powinni mieć się na baczności, bo nie znajdują
się pośród błogosławionych.
Głodni sprawiedliwości
Czwarta cecha, głód i pragnienie sprawiedliwości, określa daną przez Boga wewnętrzną
tęsknotę, którą posiada każdy nowonarodzony człowiek. Smuci go niesprawiedliwość na świecie, a
także jej choćby nikłe przejawy w nim samym. Nienawidzi grzechu (zob. Ps 97,10; 119,128.163), a
kocha sprawiedliwość.
Zbyt często, gdy spotykamy w Biblii słowo sprawiedliwość, natychmiast tłumaczymy je jako
„prawny status człowieka sprawiedliwego nadany nam przez Chrystusa”. Słowo to jednak nie
zawsze ma takie znaczenie. Często oznacza: „sprawiedliwe życie według Bożych standardów”. W
tym przypadku Jezusowi najwyraźniej chodziło o takie znaczenie, bo nie ma powodu, by
chrześcijanin pragnął czegoś, co już ma. Ludzie zrodzeni z Ducha pragną żyć sprawiedliwie i mają
zapewnienie, że zostaną „zaspokojeni” (w. 6), pewni, iż Bóg w swojej łasce dokończy dzieła, jakie
w nich rozpoczął (zob. Flp 1,6).
Słowa Jezusa wybiegają również w przyszłość, do nowej ziemi „w której mieszka
sprawiedliwość” (2P 3,13). Nie będzie już grzechu. Wszyscy będą całym sercem kochać Boga, a
bliźniego jak siebie samego. My, którzy teraz jesteśmy głodni i spragnieni sprawiedliwości,
zostaniemy wówczas nasyceni. W końcu zostanie w pełni wysłuchana modlitwa naszego serca:
„Niech się spełni Twoja wola jak w niebie, tak i na ziemi” (Mt 6,10).
Miłosierni
Także piątą cechę, miłosierdzie, posiada każdy nowonarodzony człowiek z racji tego, że
mieszka w nim miłosierny Bóg. Ludzie niemiłosierni nie są przez Boga błogosławieni i nie są
uczestnikami Jego łaski. Apostoł Jakub ostrzega: „Sąd bowiem bez miłosierdzia będzie nad tym,
który postępuje bez miłosierdzia” (Jk 2,13). Jak myślisz, czy osoba osądzona bez miłosierdzia
pójdzie do nieba czy do piekła?1 Odpowiedź jest oczywista.
Jezus opowiedział o słudze, który dostąpił od swego pana wielkiego miłosierdzia, ale nie chciał
okazać ni odrobiny miłosierdzia swemu współsłudze. Kiedy Pan się o tym dowiedział, „oddał go
katom, dopóki nie zwróci całego długu” (Mt 18,34). Został obciążony całym wcześniej darowanym
mu długiem. Po czym Jezus ostrzegł uczniów: „Tak Mój Ojciec, który jest w niebie, postąpi z
wami, jeśli każdy z was nie przebaczy swojemu bratu” (w. 35). Odmowa przebaczenia bratu lub
siostrze w Chrystusie, jeśli o to prosi, oznacza ponowne przypisanie nam wcześniej wybaczonych
grzechów. W efekcie zostaniemy oddani katom, dopóki nie oddamy tego, czego nigdy nie będziemy
w stanie oddać. Dla mnie to wcale nie wygląda na niebo. Ludzie niemiłosierni nie mogą liczyć na
miłosierdzie Boże. Nie ma ich pośród błogosławionych.
Ludzie czystego serca
Szóstą cechą ludzi idących do nieba jest czystość serca. W odróżnieniu od wielu ludzi
uważających się za chrześcijan, prawdziwi naśladowcy Chrystusa nie tylko z pozoru są święci.
Dzięki łasce Bożej ich serca zostały oczyszczone. Szczerze Boga kochają, co wpływa na ich myśli i
motywacje. Jezus obiecał, że zobaczą Boga.
Znowu zapytam: – Czy mamy rozumieć, że istnieją prawdziwie wierzący chrześcijanie, którzy
nie są czystego serca, więc Boga nie ujrzą? – Czy Bóg im powie: – Wejdziecie do nieba, ale mnie
zobaczyć nie możecie? – Nie, bezsprzecznie każdy człowiek, naprawdę zdążający do nieba, ma
czyste serce.
Krzewiciele pokoju
Oni są wymienieni w następnej kolejności. Będą nazwani synami Boga. Jezus znów musiał
mieć na myśli wszystkich szczerych naśladowców Chrystusa, ponieważ każdy wierzący w
Chrystusa jest dzieckiem Boga (zob. Ga 3,26).
Ludzie zrodzeni z Ducha są krzewicielami pokoju co najmniej na trzy sposoby:
Po pierwsze, zawarli pokój z Bogiem, który wcześniej był ich wrogiem (zob. Rz 5,10).
Po drugie, na ile to możliwe, żyją w pokoju z bliźnimi. Unikają niesnasek i zatargów. Paweł
napisał, iż ludzie, którym nieobce są: spór, zawiść, gniew, intrygi , niezgoda i rozłamy, nie
odziedziczą Bożego Królestwa (zob. Ga 5,19-21). Prawdziwi wierzący pójdą dodatkową milę, aby
uniknąć kłótni i zachować pokój w swych relacjach. Nie twierdzą, że mają pokój z Bogiem, choć
nie miłują brata (zob. Mt 5,23-24; 1J 4,20).
Po trzecie, szczerzy naśladowcy Chrystusa dzieląc się ewangelią pomagają też innym zawrzeć
pokój z Bogiem i z bliźnimi. Być może nawiązując do tego wersetu z Kazania na górze Jakub
napisał: „Owoc zaś sprawiedliwości jest siany w pokoju dla tych, którzy krzewią pokój” (Jk 3,18).
Prześladowani
1. Ciekawe, że zaraz w następnym wersecie Listu Jakuba czytamy: „Jaki z tego pożytek, moi bracia, jeśli ktoś
mówiłby, że wierzy, a nie spełniałby uczynków? Czy sama wiara może go zbawić?” (Jk 2,14)
W końcu Jezus nazwał błogosławionymi tych, którzy są prześladowani za sprawiedliwość. Na
pewno miał na myśli ludzi żyjących sprawiedliwie, a nie tych, którzy tylko myślą, iż została im
przypisana sprawiedliwość Chrystusa. Przez niewierzących prześladowani są ci, którzy spełniają
przykazania Chrystusa. I oni odziedziczą Boże Królestwo.
O jakim prześladowaniu mówił Jezus? O torturach? O męczeństwie? Nie, ale wyraźnie
wymienił obelgi i kłamliwe oskarżenia rzucane z Jego powodu. To wskazuje, iż niewierzący
potrafią rozpoznać prawdziwego chrześcijanina, inaczej nie mówiliby przeciwko niemu tego, co
złe. Wielu tak zwanych chrześcijan nie odróżnia się od niewierzących, dlatego nikt nic złego o nich
nie mówi. Właściwie to wcale nie są chrześcijanami. Jak powiedział Jezus: „Biada wam, gdy
wszyscy ludzie będą o was mówić dobrze. Tak samo bowiem ich ojcowie postępowali wobec
fałszywych proroków” (Łk 6,26). Kiedy wszyscy mówią o tobie dobrze, to znak, że jesteś
fałszywym wierzącym. Świat nienawidzi prawdziwych chrześcijan (zob. także J 15,18-21; Ga 4,29;
2Tm 3,12; 1J 3,13-14).
Sól i światło
Kiedy Jezus upewnił swych posłusznych uczniów, że naprawdę należą do grona ludzi
przemienionych i błogosławionych, dla których jest przeznaczone Królestwo Niebios,
wypowiedział słowo ostrzeżenia. W odróżnieniu od wielu współczesnych kaznodziejów, którzy
nieustannie zapewniają duchowych kozłów, iż ci nigdy nie utracą zbawienia, jakie rzekomo
posiadają, Jezus na tyle kochał swych prawdziwych uczniów, by ich ostrzec, że sami mogą się
wykluczyć z kategorii błogosławionych.
Wy jesteście solą ziemi. Jeżeli sól utraci swoją moc, to jak można przywrócić jej smak? Nie
nadaje się już do niczego, zostanie więc wyrzucona i podeptana przez ludzi. Wy jesteście
światłością świata. Nie można ukryć miasta zbudowanego na szczycie góry. Nikt nie zapala
też lampy i nie przykrywa jej korcem, lecz stawia ją na świeczniku, by dawała światło
wszystkim domownikom. Tak niech jaśnieje wasza światłość przed ludźmi, aby widzieli
wasze dobre uczynki i oddawali chwałę waszemu Ojcu w niebie (Mt 5,13-16).
Zauważmy, Jezus nie wzywał uczniów, by stali się solą lub światłością. Stwierdził (przenośnie),
że już są solą i wzywał ich, by zachowali tę właściwość, a także że już są światłością i wezwał, by
nie ukrywali swego światła, ale nim świecili. Jakże to inne od wielu kazań kierowanych do ludzi
uważających się za chrześcijan. Wskazuje się w nich na potrzebę stania się solą i światłością. Jeśli
ktoś jeszcze nie jest solą i światłością, nie jest uczniem Chrystusa. Nie znajduje się w gronie
błogosławionych. Nie kroczy do nieba.
W czasach Jezusa soli używano głównie do konserwowania mięsa. Jako posłuszni naśladowcy
Chrystusa chronimy ten świat przed całkowitym zepsuciem. Jeśli w swoim postępowaniu nie
różnimy się od świata, to tak naprawdę „nie nadajemy się już do niczego” (w. 13). Jezus ostrzegł
błogosławionych, by nie utracili słoności, ale zachowali swoje wyjątkowe cechy. Muszą się
odróżniać od otaczającego ich świata, aby nie utracili swoich właściwości, skazując się na
„wyrzucenie i podeptanie przez ludzi”. Jest to jedno z wielu wyraźnych ostrzeżeń przed
odstępstwem skierowanych do ludzi prawdziwie wierzących, jakie znajdujemy w Nowym
Testamencie. Prawdziwa sól jest słona. Podobnie naśladowcy Jezusa postępują tak jak Jezus, bo
inaczej nimi nie są, choćby nawet kiedyś nimi byli.
Prawdziwi naśladowcy Jezusa są też światłością świata. Światło świeci zawsze. Jeśli nie, to nie
jest światłem. W niniejszej analogii światłość symbolizuje nasze dobre uczynki (zob. w. 16). Jezus
nie wzywa ludzi, którzy nie czynią dobrych uczynków, aby jakieś wyprodukowali, ale wzywa tych,
którzy je spełniają, by nie ukrywali swojej dobroci przed innymi. Czyniąc to oddadzą chwałę
swemu Ojcu w niebie, ponieważ to Jego działanie jest źródłem dobroci w ich życiu. Widzimy tu
piękną równowagę pomiędzy Bożym dziełem łaski i naszą z Nim współpracą. Aby być świętym,
potrzeba jednego i drugiego.
Na ile Prawo Mojżeszowe dotyczy naśladowców Chrystusa
Przechodzimy do kluczowego urywka o ogromnej wadze; jest to wstęp do pozostałej części
kazania Jezusa.
Nie myślcie, że przyszedłem unieważnić Prawo lub Proroków. Nie przyszedłem unieważnić,
ale dopełnić. Zapewniam was, dopóki niebo i ziemia będą istnieć, ani jedna jota, ani jedna
kreska w Prawie nie przeminie, aż wszystko się wypełni. Kto by unieważnił jedno, choćby
najmniejsze przykazanie i tak by nauczał, będzie najmniejszy w Królestwie Niebios. Kto
jednak będzie posłuszny Prawu i będzie tak nauczał, zostanie nazwany wielkim w Królestwie
Niebios. Mówię wam, jeśli wasza sprawiedliwość nie będzie doskonalsza niż nauczycieli
Prawa i faryzeuszy, nigdy nie wejdziecie do Królestwa Niebios (Mt 5,17-20).
Skoro Jezus zapewniał słuchaczy, że nie zamierza obalać Prawa i Proroków, to widocznie
niektórzy czynili takie założenie. Możemy się tylko domyślać dlaczego. Może ostra krytyka Jezusa
wobec legalistycznych nauczycieli Prawa i faryzeuszów kazała niektórym myśleć, że chce obalić
Prawo i Proroków.
Niezależnie od wszystkiego Jezus chciał, by Jego uczniowie zrozumieli błąd takiego myślenia.
Przecież to On sam zainspirował cały Stary Testament, więc na pewno nie zamierzał obalać tego
wszystkiego, co powiedział za pośrednictwem Mojżesza i proroków. Przeciwnie, jak powiedział,
zamierzał Prawo i proroków dopełnić.
Jak dokładnie chciał to zrobić? Niektórzy sądzą, iż Jezus mówił tylko o wypełnieniu
mesjanistycznych przepowiedni. I choć na pewno miał w swoim życiu wypełnić każdą z nich, nie
jedynie to miał na myśli. Kontekst wyraźnie wskazuje, że chodziło Mu o wszystko, co zostało
zapisane w Prawie i u proroków, aż do najdrobniejszej „litery” (w. 18) Prawa, i „najmniejszego”
przykazania (w. 19).
Inni uważają, że Jezus myślał o wypełnieniu Prawa poprzez wypełnienie jego wymogów w
naszym imieniu, dzięki swemu posłusznemu życiu i ofiarnej śmierci (zob. Rz 8,4). Jednak, jak też
wynika z kontekstu, nie to miał na myśli. W następnych wierszach słowem nie wspomniał o swoim
życiu lub śmierci jako punktach odniesienia w kwestii wypełnienia Prawa. Przeciwnie, zaraz w
następnym zdaniu stwierdził, że Prawo będzie ważne co najmniej tak długo, „dopóki niebo i ziemia
będą istnieć”, i „aż wszystko się wypełni”, czyli dłużej niż nastąpi Jego śmierć na krzyżu. Następnie
powiedział, że stosunek ludzi do Prawa wpłynie nawet na ich status w niebie (w. 19) dlatego należy
przestrzegać Prawa nawet lepiej niż nauczyciele Prawa i faryzeusze, bo inaczej nie wejdzie się do
nieba (w. 20).
Obok wypełnienia mesjanistycznych proroctw, symboli i cieni zawartych w Prawie, jak też
spełnienia w naszym imieniu wymogów Prawa, Jezus najwyraźniej myślał też o tym, by Jego
słuchacze zachowywali przykazania Prawa oraz czynili to, o czym mówili prorocy. W pewnym
sensie Jezus miał wypełnić Prawo wyjawiając jego prawdziwą, Bożą intencję. W pełni je popierał,
wyjaśniając oraz dopełniając braki wynikające z jego niepełnego zrozumienia u słuchających Go
ludzi.2 Greckie słowo przetłumaczone w w. 17 jako dopełnić jest też tłumaczone w Nowym
2. Było to prawdziwe w odniesieniu do tak zwanych „obrzędowych aspektów Prawa”, jak również jego aspektów
„moralnych”, chociaż pełniejsze wyjaśnienie co do wypełnienia przez Jezusa Prawa obrzędowego Duch Święty udzielił
apostołom po Jego zmartwychwstaniu. Teraz rozumiemy, dlaczego w nowym przymierzu nie ma potrzeby składać ofiar
ze zwierząt, ponieważ Jezus był Barankiem Bożym. Nie stosujemy się też do żywieniowych przepisów starego
przymierza, gdyż Jezus uznał wszelki pokarm za czysty (zob. Mk 7,19). Nie potrzebujemy pośrednictwa najwyższego
kapłana na ziemi, bo naszym Najwyższym Kapłanem jest teraz Jezus, itd. W odróżnieniu jednak od prawa
obrzędowego, prawo moralne nie zostało w żadnej części zmienione przez słowa lub czyny Jezusa, ani przed ani po
Jego śmierci i zmartwychwstaniu. Jezus raczej pogłębił znaczenie Bożego prawa moralnego i je potwierdził, co po Jego
zmartwychwstaniu uczynili też apostołowie, natchnieni przez Ducha Świętego. Prawo Chrystusowe nowego przymierza
obejmuje wszystkie moralne aspekty Prawa Mojżeszowego. Pamiętajmy, że Jezus przemawiał do Żydów podległych
Prawu Mojżeszowemu. Dlatego Jego słowa z Mt 5,17-20 należy interpretować w świetle Jego objawienia, podanego w
Testamencie jako dokonać, dokończyć, napełnić oraz doprowadzić do końca. To właśnie Jezus
uczynił, o czym mówi urywek rozpoczynający się już cztery zdania poniżej.
Jezus na pewno nie przyszedł, by Prawo i proroków unieważnić, ale wypełnić, czyli „napełnić
do przelewu”. Kiedy wykładam na temat tego urywka, często pokazuję szklankę do połowy
napełnioną wodą, jako przykład objawienia, jakie Bóg przekazał w swoim Prawie i poprzez
proroków. Jezus nie przyszedł obalić Prawa i proroków (mówiąc to wykonuję gest jakbym miał
wylać ową połowę szklanki wody). Miał raczej Prawo i proroków dopełnić (wtedy biorę butelkę z
wodą i napełniam szklankę do końca). To pomaga ludziom zrozumieć, co Jezus miał na myśli.
Waga przestrzegania Prawa
Odnośnie do przestrzegania przykazań zapisanych w Prawie i u proroków, Jezus wyraził się tak
dobitnie, jak tylko można. Oczekiwał, że Jego uczniowie będą ich przestrzegać. Były tak samo
ważne jak dotychczas. Właściwie to, jak szanowali przykazania, miało określić ich pozycję w
niebie: „Kto by unieważnił jedno, choćby najmniejsze przykazanie i tak by nauczał, będzie
najmniejszy w Królestwie Niebios. Kto jednak będzie posłuszny Prawu i będzie tak nauczał,
zostanie nazwany wielkim w Królestwie Niebios” (w. 19).
Następnie przechodzimy do wersetu 20: „Mówię wam, jeśli wasza sprawiedliwość nie będzie
doskonalsza niż nauczycieli Prawa i faryzeuszy, nigdy nie wejdziecie do Królestwa Niebios”.
Zauważmy, że nie jest to nowa myśl, ale stwierdzenie końcowe, powiązane (w wersji
angielskiej oraz w BW) spójnikiem albowiem. Jak ważne jest przestrzeganie przykazań? Żeby wejść
do nieba trzeba to robić lepiej niż nauczyciele Prawa i faryzeusze. Jezus konsekwentnie trzyma się
myśli przewodniej: – Tylko ludzie święci odziedziczą Boże Królestwo.
Jeśli pozyskujący uczniów sługa Boży nie chce być w sprzeczności z Chrystusem, nie będzie
upewniał o zbawieniu kogoś, kogo sprawiedliwość nie przewyższa sprawiedliwości nauczycieli
Prawa i faryzeuszy.
O jakiej sprawiedliwości mówił Jezus?
Czy Jezus mówiąc, że nasza sprawiedliwość musi przewyższać sprawiedliwość nauczycieli
Prawa i faryzeuszy, nie miał na myśli prawnego statusu sprawiedliwości, jaki jest nam
przypisywany jako dar? Nie, i to z konkretnego powodu. Po pierwsze, kontekst nie pozwala na taką
interpretację. Przed i po tym zdaniu (oraz w całym Kazaniu na górze) Jezus mówił o przestrzeganiu
przykazań, czyli o sprawiedliwym życiu. Najbardziej naturalną interpretacją Jego słów jest to, że
musimy żyć bardziej sprawiedliwie niż nauczyciele Prawa i faryzeusze. Absurdem byłoby myśleć,
iż Jezus nauczycieli Prawa i faryzeuszy stawiał na wyższej pozycji niż własnych uczniów. Jakże
równie nierozsądnym byłoby sądzić, że Jezus potępiałby nauczycieli Prawa i faryzeuszy za grzechy,
za które nie potępiałby swoich uczniów tylko dlatego, że pomodlili się „modlitwą grzesznika”.3
Nasz problem polega na tym, iż nie chcemy się zgodzić z oczywistym znaczeniem tego wersetu.
Wydaje się nam legalistyczny. Szkopuł w tym, że nie rozumiemy nierozdzielnej współzależności
pomiędzy sprawiedliwością przypisaną a praktyczną. Apostoł Jan to rozumiał. Napisał: „Dzieci,
niech was nikt nie zwodzi. Ten, kto czyni sprawiedliwość, jest sprawiedliwy” (1J 3,7). Nie
rozumiemy też korelacji pomiędzy nowonarodzeniem a praktyczną sprawiedliwością: „Kto
postępuje sprawiedliwie, z niego się narodził” (1J 2,29 BW).
Nowym Testamencie.
3. Co więcej, jeśliby Jezus mówił o przypisanej nam sprawiedliwości w sensie prawnym, jaką otrzymujemy, kiedy
w Niego uwierzymy, to dlaczego nawet słowem o tym nie wspomniał? Dlaczego powiedział coś, co mogli niewłaściwie
zrozumieć Jego niewykształceni słuchacze, którzy nigdy by nie wpadli na to, że mówi o sprawiedliwości nam
przypisanej?
Jezus mógł dodać do swego stwierdzenia w w. 20: – Jeśli się opamiętacie, prawdziwie
narodzicie się na nowo i dzięki żywej wierze przyjmiecie Mój dar sprawiedliwości, oraz będziecie
współpracować z zamieszkującym w was Moim Duchem, wtedy wasza „praktyczna”
sprawiedliwość rzeczywiście będzie przewyższać sprawiedliwość nauczycieli Prawa i faryzeuszy.
Jak być świętszym od nauczycieli Prawa i faryzeuszy
W reakcji na stwierdzenie Jezusa w Mt 5,20 nasuwa się pytanie: – Jak bardzo nauczyciele
Prawa i faryzeusze rzeczywiście byli sprawiedliwi? – Odpowiedź brzmi: – Nie za bardzo.
W innym miejscu Jezus nazwał ich „pobielanymi grobami, które na zewnątrz wyglądają
pięknie, wewnątrz jednak są pełne kości umarłych i gnijących szczątków” (Mt 23,27). To znaczy, że
wyglądali na sprawiedliwych, ale wewnątrz byli źli. Świetnie trzymali się litery Prawa, ale pomijali
jego ducha, często usprawiedliwiając się poprzez przekręcanie a nawet zmienianie Bożych
przykazań.
Ta nieodłączna wada nauczycieli Prawa i faryzeuszy stanowi przedmiot pozostałej części
Kazania na górze. Jezus przytoczył kilka dobrze znanych Bożych przykazań i po każdym cytacie
objaśniał różnicę pomiędzy przestrzeganiem litery danego przepisu a jego istotą, duchem. W ten
sposób wyjawiał obłudę oraz demaskował fałszywą naukę nauczycieli Prawa i faryzeuszy, a także
przedstawiał swoje rzeczywiste oczekiwania wobec uczniów.
Każdy przykład zaczynał od słowa: „Słyszeliście”. Przemawiał do ludzi, którzy przypuszczalnie
nigdy nie czytali, słyszeli tylko fragmenty zwojów Starego Testamentu, odczytywane w synagogach
przez nauczycieli Prawa i faryzeuszy. Można powiedzieć, iż Jego słuchacze przez całe życie byli
poddawani fałszywej nauce. Słuchali pokrętnych komentarzy Bożego Słowa z ust nauczycieli
Prawa i faryzeuszy, obserwując ich niegodne życie.
Miłujcie się wzajemnie, nie tak jak nauczyciele Prawa i faryzeusze
Posługując się szóstym przykazaniem jako punktem odniesienia Jezus zaczął nauczać uczniów,
czego Bóg od nich oczekuje, demaskując jednocześnie obłudę nauczycieli Prawa i faryzeuszy.
Słyszeliście, że powiedziano praojcom: Nie będziesz zabijał. Kto by zabił, zostanie osądzony.
A Ja wam mówię: Każdy, kto by się gniewał na swego brata, zostanie osądzony, a kto by
obraził swego brata, mówiąc: Raka, stanie przed trybunałem, kto by natomiast powiedział do
swego brata: Ty głupcze, tego czeka ogień Gehenny (Mt 5,21-22).
Po pierwsze zauważmy iż Jezus ostrzegał przed czymś, co groziło wtrąceniem do piekła. To
była Jego myśl przewodnia: – Tylko święci odziedziczą Boże Królestwo.
Nauczyciele Prawa i faryzeusze potępiali zabijanie, cytując szóste przykazanie. Najpewniej
ostrzegali, iż zabójca stanie przed sądem.
Jezus jednak chciał, by uczniowie wiedzieli, czego nauczyciele Prawa i faryzeusze chyba nie
rozumieli: człowiek nawet za o wiele „drobniejsze” przestępstwa może stanąć przed Bożym sądem.
Ponieważ miłość bliźniego jest czymś tak ważnym (drugie najważniejsze przykazanie), to kiedy
gniewamy się na brata, już powinniśmy uznać swoją winę przed Bożym sądem. Jeśli nasz gniew
wyrazimy, tak iż zwrócimy się do niego w sposób niegrzeczny, nasze przestępstwo jest jeszcze
poważniejsze i powinniśmy uznać swoją winę przed najwyższym Bożym sądem. A jeśli posuniemy
się jeszcze dalej i wyrzucimy z siebie nienawiść do brata wypowiadając kolejną zniewagę, jesteśmy
w Bożych oczach winni na tyle, że zasługujemy na piekło!4 To jest poważne!
4. Dotyczy to naszych relacji z braćmi i siostrami w Chrystusie. Jezus wobec niektórych przywódców religijnych
użył określenia głupcy (zob. Mt 23,17), tak zresztą całe Pismo nazywa ludzi bezbożnych (zob. Prz 1,7; 13,20).
Naszą więź z Bogiem mierzy się relacjami z braćmi. Jeśli nienawidzimy brata, znaczy to, że nie
mamy życia wiecznego. Jan napisał:
Każdy, kto nienawidzi swojego brata, jest zabójcą, a wiecie, że żaden zabójca nie ma w sobie
życia wiecznego (1J 3,15).
Jeżeli ktoś mówi, że miłuje Boga, a swojego brata nienawidzi, jest kłamcą. Ten przecież, kto
nie miłuje swojego brata, którego widzi, nie może miłować Boga, którego nie widzi (1J 4,20).
Jakie to ważne, abyśmy miłowali jedni drugich, a kiedy urazimy siebie nawzajem, dążmy do
pojednania, jak to nakazał Jezus (zob. Mt 18,15-17).
Jezus kontynuował:
Jeśli przyniesiesz swój dar, by złożyć go na ołtarzu i przypomnisz sobie, że twój brat ma coś
przeciwko tobie, zostaw swój dar przed ołtarzem, idź i pojednaj się najpierw ze swoim
bratem, a potem wróć i złóż swój dar (Mt 5,23-24).
Jeśli nasza relacja z bratem nie jest właściwa, to szwankuje także nasza relacja z Bogiem. Winą
faryzeuszy było to, że koncentrowali się na tym, co było mniej ważne a pomniejszali to, co było
naprawdę ważne; „odcedzali komara, a połykali wielbłąda” jak to wyraził Jezus (Mt 23,23-24).
Podkreślali ważność dawania dziesięciny oraz ofiar, a pomijali coś o wiele ważniejszego,
mianowicie drugie najważniejsze przykazanie, by miłować bliźniego. Jakież to obłudne przynosić
ofiary, rzekomo po to, by pokazać swoją miłość do Boga, a jednocześnie przekraczać drugie
najważniejsze przykazanie! Przed czymś takim ostrzegał Jezus.
Pozostając przy temacie surowości Bożego sądu, Jezus dodał:
Szukaj szybko zgody ze swoim przeciwnikiem, zanim przyjdziesz z nim do sądu, aby
przeciwnik nie wytoczył ci sprawy i sędzia nie wydał cię strażnikowi, byś nie znalazł się w
więzieniu. Zapewniam cię, pozostaniesz tam, dopóki się nie rozliczysz co do grosza (Mt 5,25-
26).
Najlepiej trzymać się z dala od Bożej sali sądowej, żyjąc w pokoju z braćmi, na ile to możliwe.
Jeśli brat czy siostra się na nas gniewa, a my uparcie unikamy pojednania „w drodze do sądu”, czyli
na naszej drodze życia, to kiedy w końcu staniemy przed Bogiem, możemy tego żałować. Te słowa
mocno przypominają ostrzeżenie Jezusa przed naśladowaniem sługi, który nie chciał wybaczyć (Mt
18,23-35). Otrzymał przebaczenie, ale sam odmówił odpuszczenia, dlatego jego dług nie został mu
anulowany, a jego samego przekazano katom, „dopóki nie zwróci całego długu” (Mt 18,34). Tutaj
także Jezus ostrzegał przed wiecznymi konsekwencjami braku miłości do brata, jak tego oczekuje
Bóg.
Bądźcie moralnie czyści, w odróżnieniu od nauczycieli Prawa i faryzeuszy
Siódme przykazanie było tematem drugiego przykładu Jezusa, jak to nauczyciele Prawa i
faryzeusze zachowują literę, a zaniedbują sens (ducha) Prawa. Jezus oczekiwał od swych uczniów,
że będą bardziej moralni niż nauczyciele Prawa i faryzeusze.
Wiecie, że powiedziano: Nie będziesz łamał wierności małżeńskiej. A Ja wam mówię: Każdy,
kto patrzy na kobietę i pragnie ją mieć, już w swoim sercu złamał wierność małżeńską. Jeśli
więc twoje prawe oko jest przyczyną twojego upadku, wyłup je i wyrzuć. Lepiej bowiem
będzie dla ciebie, gdy stracisz jedną część ciała, niż gdybyś cały został wrzucony do Gehenny.
Jeśli twoja prawa ręka jest powodem twojego upadku, odetnij ją i wyrzuć. Lepiej bowiem
będzie dla ciebie, gdy stracisz jedną część ciała, niż gdybyś miał cały zginąć w Gehennie (Mt
5,27-30).
Jeszcze raz zauważmy, iż Jezus trzyma się przewodniej myśli – Tylko święci odziedziczą Boże
Królestwo. Ponownie ostrzegł przed piekłem i powiedział, jak go uniknąć.
Nauczyciele Prawa i faryzeusze nie mogli ignorować siódmego przykazania, dlatego na zewnątrz
go przestrzegali i byli wierni swoim żonom. Jednakże fantazjowali o kochaniu się z innymi
kobietami. W myślach rozbierali kobiety, które widywali na targowisku. W sercu byli
cudzołożnikami, a zatem przestępowali siódme przykazanie. Ilu we współczesnym Kościele niczym
się od nich nie różni?
Bóg oczywiście chce, aby ludzie byli moralnie czyści. Jeśli seksualna więź z żoną bliźniego jest
czymś niewłaściwym, to niewłaściwe jest także rozmyślanie o tym. Jezus nie zaostrzał tego, czego
już wymagało Prawo Mojżeszowe. Dziesiąte przykazanie wyraźnie zawierało zakaz pożądania:
„Nie będziesz pożądał żony bliźniego twego” (Wj 20,17).
Czy któryś ze słuchaczy Jezusa poczuł się winny? Niektórzy pewnie tak. I co powinni byli
uczynić? Tak jak uczył Jezus, natychmiast się opamiętać. Bez względu na wyrzeczenia i koszty
pożądliwi muszą przestać pożądać, ponieważ ci, którzy to czynią, idą do piekła.
Oczywiście, nikt rozsądny nie uważa, iż Jezusowi chodziło o dosłowne wyłupienie oka czy
odcięcie ręki. Człowiek pożądliwy pozbawiony jednego oka staje się po prostu jednookim
„pożądliwcem”! Jezus w ten radykalny sposób podkreślał wagę przestrzegania ducha siódmego
przykazania. Od tego zależy wieczność.
Idąc za przykładem Jezusa, pozyskujący uczniów Boży sługa będzie nakłaniał swych uczniów,
by „odcinali” wszystko, co wiedzie ich do upadku. Jeśli jest to telewizja kablowa, kabel trzeba
odłączyć. Jeśli telewizja zwykła, trzeba telewizor usunąć. Jeśli to prenumerata czasopisma, trzeba z
niej zrezygnować. Jeśli to internet, należy go odłączyć. Jeśli to otwarte okno, zasłonić żaluzje. Z
powodu żadnej z tych rzeczy nie warto spędzić wieczności w piekle, a ponieważ pozyskujący
uczniów sługa ewangelii naprawdę kocha swoją trzódkę, będzie jej mówił prawdę i ostrzegał, tak
jak czynił to Jezus.
Inny sposób popełniania cudzołóstwa
Kolejny przykład, podany przez Jezusa, wiąże się z rozważanym powyżej i pewnie dlatego
znalazł się tuż po nim. Należy go raczej uważać za rozwinięcie, a nie nowy temat. Brzmi on: „Inna
rzecz, jaką czynią faryzeusze, równoważna cudzołóstwu”.
Powiedziano także: Kto chce oddalić swoją żonę, niech jej wręczy list rozwodowy. A Ja wam
mówię: Każdy, kto oddala swoją żonę, poza przypadkiem nierządu, naraża ją na cudzołóstwo,
a kto oddaloną poślubia, cudzołoży (Mt 5,31-32).
Oto przykład, jak nauczyciele Prawa i faryzeusze przekręcali Boże prawo, aby je nagiąć do
swego grzesznego stylu życia.
Wyobraźmy sobie faryzeusza żyjącego w czasach Jezusa. Naprzeciwko jego domu mieszka
atrakcyjna kobieta, którą pożąda. Kiedykolwiek ją spotyka, flirtuje z nią. Ona wyraża
zainteresowanie i jego pożądanie narasta. Chętnie zobaczyłby ją rozebraną, więc regularnie
wyobraża ją sobie w swoich seksualnych fantazjach. O, gdyby tylko mógł ją mieć!
Ale jest problem. Jest żonaty, a jego religia zabrania cudzołóstwa. Nie chce złamać siódmego
przykazania (chociaż łamał je za każdym razem, gdy pożądał). Co może zrobić?
Jest rozwiązanie! Gdyby się rozwiódł z obecną żoną, mógłby się ożenić z kochanką swoich
marzeń! Ale czy rozwód jest dopuszczalny? Kolega faryzeusz mówi, że tak! Samo Pismo Święte to
potwierdza! Pwt 24,1 mówi o wręczeniu żonie listu rozwodowego. W pewnych okolicznościach
rozwód musi być legalny! Ale jakie to okoliczności? Uważnie czyta, co Bóg powiedział:
Jeśli mężczyzna poślubi kobietę i zostanie jej mężem, lecz nie będzie jej darzył życzliwością,
gdyż znalazł u niej coś odrażającego, napisze jej list rozwodowy, wręczy go jej, potem odeśle
ją od siebie (Pwt 24,1).
Aha! Może odprawić żonę, jeśli znajdzie w niej coś odrażającego! A znalazł! Nie jest tak
atrakcyjna, jak sąsiadka z naprzeciwka! (Przykład nie jest przesadny. Według rabina Hillela, który
w czasach Jezusa wygłaszał najpopularniejsze nauki na temat rozwodu, mężczyzna mógł legalnie
rozwieść się z żoną, jeśli znalazł inną kobietę, bardziej atrakcyjną, bo to czyniło jego żonę
„odrażającą” w jego oczach. Rabin Hillel nauczał też, że można się rozwieść z żoną, jeśli przesoli
potrawę, porozmawia z innym mężczyzną albo nie da mu syna.)
I tak nasz pożądliwy faryzeusz legalnie rozwodzi się z żoną, wręczając jej wymagany list
rozwodowy i szybko żeni się z wymarzoną kobietą. I to wszystko bez odczuwania ani cienia winy,
ponieważ Boże prawo nie zostało złamane!
Inne spojrzenie
Bóg oczywiście widzi to inaczej. Nigdzie nie sugerował, czym rzeczywiście mogła być
„odraza” wspomniana w Pwt 24,1-4, ani też czy był to wystarczający powód do rozwodu. W istocie
urywek ten nic nie mówi, kiedy rozwód jest uprawniony, a kiedy nie. Zawiera tylko zakaz
ponownego wyjścia za mąż za pierwszego męża przez kobietę dwukrotnie rozwiedzioną lub raz
rozwiedzioną i owdowiałą. Twierdzenie, że w oparciu o ten urywek, w Bożej opinii istnieje jakieś
„obrzydzenie” uprawniające do rozwodu, jest przypisywaniem tekstowi znaczenia, którego brak.
Tak czy owak, w Bożym umyśle nasz przykładowy bohater niczym się nie różni od
cudzołożnika. Złamał siódme przykazanie. W rzeczywistości jego wina jest jeszcze większa, bo jest
winien „podwójnego cudzołóstwa”. Dlaczego? Po pierwsze, sam popełnił cudzołóstwo. Jezus w
innym miejscu powiedział: „Kto oddaliłby swoją żonę z innego powodu niż nierząd i poślubił inną,
cudzołoży” (Mt 19,9).
Po drugie, ponieważ jego rozwiedziona żona musi znaleźć innego męża, aby przeżyć, nasz
faryzeusz w Bożym pojęciu zmusił ją niejako do związku seksualnego z innym mężczyzną. Jest
zatem winien jej „cudzołóstwa”.5 Jezus powiedział: „Każdy, kto oddala swoją żonę, poza
przypadkiem nierządu, naraża ją na cudzołóstwo” (w. 32). Może Jezus nawet oskarżył naszego
pożądliwego faryzeusza o „potrójne cudzołóstwo”, jeśli jego stwierdzenie: „a kto oddaloną
poślubia, cudzołoży” (w. 32) oznacza, iż Bóg obarcza faryzeusza odpowiedzialnością za
„cudzołóstwo” również nowego męża jego dotychczasowej żony.6
W czasach Jezusa była to kwestia dyskusyjna, gdyż w innym miejscu czytamy, jak faryzeusze
pytali Jezusa: „Czy wolno mężczyźnie rozwieść się z żoną z jakiegokolwiek powodu?” (Mt 19,3).
To pytanie objawia ich pragnienia. Najwyraźniej niektórzy z nich woleli wierzyć, że rozwód jest
uprawniony z jakiegokolwiek powodu.
Należy też dodać, że chrześcijanie, niestety, przekręcają teksty dotyczące rozwodu i nakładają
na Boże dzieci ciężkie kajdany. Jezus nie mówił o chrześcijaninie, który się rozwiódł jako
nienawrócony, a który spotyka wspaniałą potencjalną małżonkę, także kochającą Chrystusa i
zawiera z nią związek małżeński. To nie jest równoznaczne z cudzołóstwem. Gdyby taki był zamysł
Jezusa, należałoby zmienić ewangelię, bo nie zapewniałaby przebaczenia wszystkich grzechów.
Musielibyśmy głosić: „Jezus za ciebie umarł i jeżeli się opamiętasz i w Niego uwierzysz, zostaną ci
przebaczone wszystkie grzechy. Jeśli jednak się rozwiodłeś, to nie żeń się ponownie, bo będziesz
żył w cudzołóstwie, a Biblia mówi, iż cudzołożnicy pójdą do piekła. A także, gdybyś się rozwiódł
oraz ponownie ożenił, to zanim przyjdziesz do Chrystusa musisz popełnić jeszcze jeden grzech i
5. Jeśli ponownie wyjdzie za mąż, Bóg nie obwini jej za cudzołóstwo, gdyż jest ofiarą grzechu męża. Oczywiście,
słowa Jezusa nie mają sensu, gdyby znów za mąż nie wyszła. Wówczas nie byłoby żadnych podstaw uznawać ją za
cudzołożnicę.
6. Bóg także nie obwini za cudzołóstwo jej drugiego męża. Czyni bowiem coś szczytnego, żeniąc się z kobietą
rozwiedzioną i biorąc ją pod opiekę. Gdyby jednak jakiś mężczyzna zachęcał kobietę do rozwodu z mężem, aby się z
nią ożenić, wówczas byłby winien cudzołóstwa i przypuszczalnie taki grzech miał tu na myśli Jezus.
rozwieść się ze swoją żoną. Inaczej będziesz nadal żył w cudzołóstwie, a cudzołożnicy nie zostaną
zbawieni.”7 Czy to jest ewangelia?8
Bądźcie uczciwi, nie tak jak nauczyciele Prawa i faryzeusze
Trzeci podany przez Jezusa przykład nieprawego postępowania oraz błędnego zastosowania
Pisma Świętego dotyczy Bożego przykazania mówienia prawdy. Nauczyciele Prawa i faryzeusze
opracowali bardzo kreatywny sposób kłamania. Z Mt 23,16-22 dowiadujemy się, że nie czuli się
zobowiązani dotrzymywać przysięgi, jeśli przysięgali na świątynię, ołtarz lub niebo. Jeśli jednak
przysięgali na złoto w świątyni, ofiarę na ołtarzu lub na Boga w niebie, byli zobowiązani tej
przysięgi dotrzymać! Był to „dorosły” odpowiednik zaiste dziecięcego myślenia: z mówienia
prawdy jest się zwolnionym tak długo, jak długo ma się palce skrzyżowane za plecami. Jezus
oczekuje, by Jego uczniowie mówili prawdę.
Wiecie, że powiedziano ojcom: Nie dopuścisz się krzywoprzysięstwa, a to, co ślubowałeś
Panu, wypełnisz. A Ja wam mówię: Nie składajcie żadnej przysięgi ani na niebo, bo jest
tronem Boga, ani na ziemię, bo jest Jego podnóżkiem, ani na Jerozolimę, bo jest miastem
wielkiego Króla. Ani na swoją głowę nie przysięgaj, bo nawet jednego włosa nie możesz
uczynić białym lub czarnym. Niech wasze „tak” znaczy „tak”, a „nie” znaczy „nie”. Co
ponadto pochodzi od Złego (Mt 5,33-37).
Boże oryginalne przykazanie dotyczące przysięgania nie mówiło nic o składaniu przysięgi na
cokolwiek. Bóg chciał, aby Jego lud mówił zawsze prawdę, by nigdy nie trzeba było przysięgać.
Sama przysięga nie jest niczym złym, jest tylko zapewnieniem lub obietnicą. Właściwie
przysięganie posłuszeństwa Bogu jest czymś bardzo dobrym. Zbawienie zaczyna się od
postanowienia pójścia za Jezusem. Lecz jeśli trzeba przysięgać, aby ludzi przekonać, że mówi się
prawdę, to jest to otwarte przyznanie się, że normalnie się kłamie. Ludzie, którzy zawsze mówią
prawdę, nie potrzebują nigdy przysięgać. Jednak dzisiaj kościoły są pełne kłamców, a duchowni
często przodują w oszukiwaniu i krętactwach.
Pozyskujący uczniów sługa Boży daje przykład prawdomówności i uczy swych uczniów
mówienia prawdy. Wie, że Jan ostrzegł, iż wszyscy kłamcy zostaną wrzuceni do jeziora płonącego
ogniem i siarką (Ap 21,8).
Nie mścijcie się, jak to czynią nauczyciele Prawa i faryzeusze
Kolejny punkt na Jezusowej liście zarzutów dotyczył faryzejskiego przekręcania znanego
wersetu ze Starego Testamentu. Urywek ten rozważaliśmy już w rozdziale poświęconym
interpretowaniu Biblii.
Wiecie, że powiedziano: Oko za oko i ząb za ząb. A Ja wam powiadam: Nie szukajcie odwetu
na tym, kto was skrzywdził. Temu, kto cię uderzy w prawy policzek, pozwól uderzyć się i w
lewy. Temu, kto chce pozwać cię do sądu, by zabrać ci koszulę, pozostaw również płaszcz.
Zmusza cię ktoś, abyś szedł z nim jedną milę, idź z nim i dwie. Temu, kto cię o coś prosi, daj,
a temu, kto chce od ciebie pożyczyć, nie odmawiaj (Mt 5,38-39).
Prawo Mojżeszowe głosiło, że jeśli kogoś uznano w sądzie winnym wyrządzenia szkody
bliźniemu, jego kara powinna być odpowiednia do wyrządzonej szkody. Jeżeli wybił komuś ząb, w
imię sprawiedliwości powinien także sam ząb stracić. Przykazanie to zostało dane po to, by
zagwarantować sprawiedliwość w sprawach o poważne przestępstwa. Bóg w Prawie ustanowił
7. Są też inne sytuacje, jakie można by wziąć pod uwagę. Na przykład, wierząca kobieta, z którą rozwodzi się
niezbawiony mąż, nie będzie na pewno winna cudzołóstwa, jeśli wyjdzie za chrześcijanina.
8. W późniejszym rozdziale, poświęconym rozwodom i ponownym małżeństwom, zajmuję się tym zagadnieniem
dokładniej.
system sądów i sędziów, aby powstrzymać zło, zapewnić sprawiedliwość oraz ograniczyć zemstę.
Nakazał sędziom bezstronność i sprawiedliwość w ferowaniu wyroków. Mieli wymierzać „oko za
oko i ząb za ząb”. To przykazanie zawsze znajdziemy w urywkach dotyczących dochodzenia
sprawiedliwości w sądach.
Natomiast nauczyciele Prawa i faryzeusze i to przykazanie przekręcili, czyniąc z niego święte
zobowiązanie do osobistej zemsty. Najwyraźniej przyjęli politykę „zerowej tolerancji”, dążąc do
odpłaty nawet za najdrobniejsze przewinienia.
Bóg zaś zawsze oczekiwał od swego ludu czegoś więcej. Zemsty wyraźnie zabronił (zob. Pwt
32,35). Stary Testament nauczał, iż członkowie ludu Bożego winni okazywać dobroć swoim
wrogom (zob. Wj 23,4-5; Prz 25,21-22). Jezus potwierdził tę prawdę, każąc uczniom nadstawiać
drugi policzek oraz iść dodatkową milę, kiedy mają do czynienia z ludźmi złymi. Kiedy nas
krzywdzą, Bóg oczekuje od nas miłosierdzia, odpłacania dobrem za zło.
Ale czy Jezus chce, byśmy pozwalali ludziom się wykorzystywać i niszczyć nasze życie, bo tak
im się podoba? Czy można pozwać niewierzącego do sądu, żądając sprawiedliwości za bezprawną
krzywdę? Owszem. Jezus nie mówił tu o dochodzeniu w sądzie słusznej sprawiedliwości za
poważne przestępstwa, ale o wywieraniu osobistej zemsty za drobne wykroczenia. Zauważmy,
Jezus nie każe nam nadstawiać szyi komuś, kto dźgnął nas w plecy. Nie każe nam oddać domu,
skoro ktoś domaga się naszego samochodu. Jezus po prostu oczekuje, byśmy w wysokim stopniu
okazywali tolerancję i miłosierdzie, kiedy na co dzień spotykają nas drobne ludzkie przewinienia
oraz trudy znoszenia ludzi samolubnych. Chce, byśmy byli lepsi, niż tego oczekują egoiści. Do
takiego standardu nauczycielom Prawa i faryzeuszom było daleko.
Dlaczego tak łatwo urazić tych, którzy uważają się za chrześcijan? Dlaczego tak szybko unoszą
się gniewem z powodu rzeczy dziesięciokrotnie drobniejszej od uderzenia w policzek? Czy są
zbawieni? Pozyskujący uczniów sługa ewangelii daje przykład nadstawiania drugiego policzka i
uczy swych uczniów, by postępowali podobnie.
Nie żywcie nienawiści wobec wrogów, jak to czynią nauczyciele Prawa i faryzeusze
Na koniec Jezus przytoczył jeszcze jedno Boże przykazanie, które nauczyciele Prawa i
faryzeusze zmienili, dostosowując do swych nienawistnych serc.
Wiecie, że powiedziano: Będziesz miłował swego bliźniego, a swego wroga będziesz
nienawidził. A Ja wam mówię: Miłujcie waszych wrogów i módlcie się za tych, którzy was
prześladują, abyście byli synami waszego Ojca, który jest w niebie. On bowiem każe swemu
słońcu wschodzić nad złymi i nad dobrymi i deszcz daje sprawiedliwym i niesprawiedliwym.
Jeśli kochalibyście tylko tych, którzy was kochają, jaką nagrodę mieć będziecie? Przecież
celnicy czynią podobnie. Jeśli jesteście życzliwi tylko dla swoich braci, co szczególnego
czynicie? Nawet poganie tak postępują. Bądźcie więc doskonali, jak doskonały jest wasz
Ojciec w niebie (Mt 5,43-48).
W Starym Testamencie Bóg powiedział: „Będziesz miłował bliźniego jak siebie samego” (Kpł
19,18), ale nauczyciele Prawa i faryzeusze jako bliźnich traktowali tylko tych, którzy ich miłowali.
Wszyscy inni byli wrogami, a skoro Bóg kazał miłować tylko bliźnich, nienawidzenie wrogów jest
słuszne. Zdaniem Jezusa nie takie było zamierzenie Boga.
W opowiadaniu o dobrym Samarytaninie Jezus nauczał, że każdego człowieka powinniśmy
traktować jak swego bliźniego.9 Bóg chce, byśmy miłowali wszystkich, z wrogami włącznie. To
Boży standard dla jego dzieci, którym On sam się kieruje. Posyła życiodajny deszcz nie tylko na
dobrych ale też na złych. Powinniśmy iść za Jego przykładem, okazując dobroć ludziom nie
9. To nauczyciel Prawa żydowskiego, chcąc się usprawiedliwić, zapytał Jezusa: – Kto jest moim bliźnim? – Na
pewno sądził, że dobrze zna odpowiedź. Jezus wtedy opowiedział mu o dobrym Samarytaninie, przedstawicielu
znienawidzonej przez Żydów grupy społecznej, który okazał się bliźnim poturbowanego Żyda (zob. Łk 10,25-37).
zasługującym na nią, wówczas jesteśmy „synami [naszego] Ojca, który jest w niebie” (w. 45).
Ludzie autentycznie narodzeni na nowo postępują tak jak ich Ojciec.
Miłość do nieprzyjaciół, jakiej Bóg od nas oczekuje, to nie aprobata dla ich niegodziwości. Nie
wymaga też, byśmy zdobywali się na ciepłe uczucia wobec tych, którzy się nam sprzeciwiają. Nie
każe nam mówić nieprawdy, iż nasi wrogowie to tak naprawdę wspaniali ludzie. Oczekuje jednak,
że będziemy wobec nich miłosierni, okazując im to świadomymi czynami, choćby witając się z
nimi i modląc się za nich.
Zauważmy, iż Jezus znów podkreślił swoją myśl przewodnią: Tylko święci odziedziczą Boże
Królestwo. Powiedział uczniom, że jeśli miłują tylko tych, którzy także ich miłują, nie są lepsi od
pogan i celników, dwóch kategorii ludzi, co do których wszyscy Żydzi byli zgodni, iż pójdą do
piekła. Innymi słowy stwierdził, iż ludzie, którzy miłują tylko tych, którzy odwzajemniają ich
miłość, idą do piekła.
Czyńcie dobro z właściwych pobudek, nie tak jak nauczyciele Prawa i faryzeusze
Jezus nie tylko oczekuje od swych naśladowców świętości, ale chce, by ta świętość wypływała z
właściwych motywów. Można przestrzegać Bożych przykazań, a jednak Mu się nie podobać, jeśli
owo posłuszeństwo wypływa z niewłaściwych pobudek. Jezus potępił nauczycieli Prawa i
faryzeuszy za to, że spełniali dobre uczynki tylko po to, by zaimponować innym (zob. Mt 23,5). Od
swych uczniów oczekuje czegoś innego.
Wystrzegajcie się pobożności na pokaz, takiej, która szuka ludzkiego uznania, bo inaczej nie
otrzymacie nagrody od Waszego Ojca w niebie. Kiedy dajesz jałmużnę, nie każ trąbić przed
sobą, jak to czynią obłudnicy w synagogach i na ulicach, aby zyskać poklask u ludzi.
Zapewniam was, już otrzymują swoją nagrodę. Kiedy dajesz jałmużnę, niech nie wie twoja
lewa ręka, co czyni prawa, aby twoja jałmużna pozostała w ukryciu, a twój Ojciec, który
widzi także to, co ukryte, wynagrodzi tobie (Mt 6,1-4).
Jezus oczekiwał, że Jego naśladowcy będą dawać jałmużnę. Taki był nakaz Prawa (zob. Wj
32,11; Kpł 19,10; 23.22; 25,35; Pwt 15,7-11), ale faryzeusze i nauczyciele Prawa czynili to z
„zadęciem”, ostentacyjnie dęli w trąbę zwołując ubogich na swe szczodre publiczne rozdawanie
pieniędzy. A jakże wielu ludzi uważających się za chrześcijan nic nie daje ubogim? Nie można
zatem nawet ocenić ich motywów ofiarności. Jeśli nauczyciele Prawa i faryzeusze kierowali się
egoizmem, rozgłaszając o swojej jałmużnie, to czym kierują się chrześcijanie, których w ogóle nie
obchodzi los ubogich? Czy w tym względzie swoją sprawiedliwością przewyższają sprawiedliwość
nauczycieli Prawa i faryzeuszy?
Jak potwierdza Paweł w 1Kor 3,10-15, dobre uczynki można wykonywać z niewłaściwych
powodów. Jeśli nasze motywy nie są czyste, owe dobre uczynki nie zostaną wynagrodzone. Nawet
ewangelię można głosić z nieczystych pobudek (zob. Flp 1,15-17). Jezus stwierdził, że nasze
dawanie wypływa z czystych motywów, jeśli odbywa się dyskretnie, a nasza lewa ręka nie wie, co
czyni prawa. Pozyskujący uczniów Boży sługa uczy swych uczniów (o ile mają środki) wspierania
biednych, czyniąc bez rozgłosu to, co głosi.
Modlitwa i post z właściwych pobudek
Jezus także oczekiwał od swych naśladowców modlitwy i postu. Nie po to, by pokazać się
ludziom, ale by się podobać swojemu Ojcu. Inaczej nie różniliby się od idących do piekła
nauczycieli Prawa i faryzeuszy, którzy modlili się i pościli tylko po to, by zasłużyć na pochwałę
ludzi, co już jest doczesną nagrodą. Jezus napomniał swych naśladowców:
Gdy się modlicie, nie naśladujcie obłudników, którzy lubią odprawiać modlitwy w
synagogach i na głównych ulicach, aby pokazać się ludziom. Zapewniam was, już otrzymują
swoją nagrodę. Ale ty, gdy się modlisz, wejdź do swojego pokoju, zamknij drzwi i módl się do
swego Ojca, który jest w ukryciu, a twój Ojciec, który widzi także to, co ukryte, wynagrodzi
tobie.
W czasie postu nie bądźcie posępni jak obłudnicy, którzy przybierają ponury wygląd, aby
pokazać ludziom, że poszczą. Zapewniam was, już otrzymują swoją nagrodę. Ty natomiast w
czasie postu namaść głowę i umyj twarz, aby nie ludziom pokazać, że pościsz, lecz Ojcu,
który widzi to, co ukryte i wynagrodzi tobie (Mt 6,5-6. 16-18).
Jakże wielu chrześcijan nie prowadzi żadnego życia modlitewnego i nigdy nie pości?10 Czy i w
tym względzie ich sprawiedliwość przewyższa sprawiedliwość nauczycieli Prawa i faryzeuszy,
którzy czynili jedno i drugie (choć z niewłaściwych pobudek)?
Dygresja dotycząca modlitwy i wybaczania
Mówiąc o modlitwie Jezus uczynił małą dygresję, chcąc podać uczniom bardziej szczegółowe
wskazówki, jak się modlić. Powinniśmy się modlić w sposób, który nie obraża Jego Ojca, aby nie
zaprzeczać w modlitwie temu, co On sam o sobie objawił. Na przykład skoro Bóg wie, czego
potrzebujemy, zanim jeszcze Go poprosimy (On wie wszystko), nie ma powodu, byśmy w
modlitwie bezsensownie się powtarzali:
W swoich modlitwach nie bądźcie gadatliwi jak poganie, którym wydaje się, że zostaną
wysłuchani ze względu na swą wielomówność. Nie naśladujcie ich. Ojciec wasz bowiem wie,
jakie macie potrzeby, jeszcze zanim Go poprosicie (Mt 6,7-8).
Rzeczywiście, nasze modlitwy ujawniają, jak dobrze znamy Boga. Ci, którzy Go znają takim,
jakim się objawił w swoim Słowie, modlą się o to, aby spełniła się Jego wola, a On był uwielbiony.
Ich najwyższym pragnieniem jest być świętymi, całkowicie podobającymi się Jemu. Odzwierciedla
to wzorcowa modlitwa Jezusa, którą nazywamy modlitwą Pańską, której nauczył uczniów.
Wyjawia, jakie są Jego oczekiwania co do naszych priorytetów oraz oddania:11
Wy zatem tak się módlcie: Ojcze nasz, który jesteś w niebie, niech się święci Twoje imię. Niech
przyjdzie Twoje Królestwo, niech się spełni Twoja wola jak w niebie, tak i na ziemi. Naszego
chleba powszedniego daj nam dzisiaj (Mt 6,9-11).
Najważniejszą troską uczniów Chrystusa powinno być pragnienie, by Boże imię było święcone,
czyli szanowane, czczone i traktowane jako święte.
To oczywiste, że ci, którzy się modlą o to, by Boże imię się święciło, sami powinni być święci.
Inaczej byliby obłudni. Zatem ta modlitwa wyraża nasze pragnienie, aby inni oddali się Bogu tak
jak my.
Druga prośba w tej modlitwie jest podobna: „Niech przyjdzie Twoje Królestwo”. Koncepcja
królestwa zakłada, że jest król, który rządzi swoim królestwem. Wierzący uczeń pragnie, by jego
Król, który rządzi w jego życiu, rządził też całą ziemią. Aby wszyscy w posłusznej wierze zgięli
swoje kolana przed Królem Jezusem!
Trzecia prośba przypomina pierwszą i drugą: „Niech się spełni Twoja wola jak w niebie, tak i na
ziemi”. I znów, czy można szczerze wypowiadać te słowa, nie poddając się Bożej woli w swoim
życiu? Prawdziwy uczeń pragnie, aby Boża wola spełniała się na ziemi tak samo jak i w niebie –
doskonale i w pełni.
10. W dalszej części książki znajduje się cały rozdział na temat postu.
11. Niektórzy twierdzą, iż chrześcijanie nie powinni się modlić tymi słowami, ponieważ nie modlą się wtedy „w
imieniu Jezusa”. Tak rozumując należałoby wiele modlitw apostołów, zapisanych w Dziejach i Listach, uznać za
„niechrześcijańskie”.
To, aby święciło się Boże imię, by spełniała się Jego wola i przyszło Jego Królestwo, powinno
być dla nas o wiele ważniejsze niż zabieganie o pokarm, o nasz „chleb powszedni”. Czwarta prośba
znajduje się w tym miejscu nie bez powodu. Odzwierciedla właściwe ustawienie naszych
priorytetów, bez odrobiny chciwości. Uczniowie Chrystusa służą Bogu a nie mamonie. Nie
koncentrują się na gromadzeniu ziemskich skarbów.
Pozwolę też sobie dodać, iż ta czwarta prośba wskazuje, by ową wzorcową modlitwą modlić się
codziennie, na początek każdego dnia.
Dalszy ciąg wzorcowej modlitwy
Czy zdarza się uczniom Chrystusa zgrzeszyć? Czasami najwyraźniej tak, ponieważ Jezus uczył
ich prosić o przebaczenie własnych grzechów.
… i przebacz nam nasze winy, tak jak i my przebaczamy tym, którzy przeciw nam zawinili, i
nie dopuść, abyśmy ulegli pokusie, ale nas zachowaj od złego. Jeśli przebaczycie ludziom ich
przewinienia, to i wam przebaczy wasz Ojciec, który jest w niebie. Jeśli zaś nie przebaczycie
ludziom, to i wasz Ojciec nie przebaczy wam przewinień (Mt 6,12-15).
Uczniowie Jezusa są świadomi, że nieposłuszeństwo obraża Boga. Kiedy grzeszą, wstydzą się
tego i chcą się tej plamy pozbyć. Na szczęście ich łaskawy niebiański Ojciec jest gotów im
przebaczać. Muszą jednak o przebaczenie prosić, i to jest piątą prośbą modlitwy Pańskiej.
Otrzymanie przebaczenia jest jednak uzależnione od wybaczania bliźnim. Ponieważ uczniom tak
wiele wybaczono, mają obowiązek wybaczać każdemu, kto ich o to prosi (ale także miłować i
dążyć do pojednania z tymi, którzy o to nie proszą). Jeśli nie wybaczą, Bóg im też nie przebaczy.
Ostatnia, szósta prośba również wiąże się z pragnieniem świętości u ucznia Pańskiego: „I nie
dopuść, abyśmy ulegli pokusie, ale nas zachowaj od złego [lub od Złego]”. Prawdziwy uczeń tak
bardzo pragnie świętości, iż prosi Boga, by go ustrzegł przed sytuacją, w której byłby narażony na
pokusę, nie mówiąc już o tym, by jej uległ. Prosi również Boga o wyratowanie go od wszelkiego
zła, jakie mogłoby na niego czyhać. Bezsprzecznie jest to wspaniała modlitwa na początek dnia,
zanim wyruszymy w świat zła i pokus. I ze spokojem możemy oczekiwać, iż Bóg odpowie na
modlitwę, której nas nauczył!
Ci, którzy Boga znają, rozumieją, dlaczego wszystkie prośby zawarte w tej modlitwie są tak
celowe. Powód znajdujemy w ostatnim jej zdaniu: „Ponieważ Twoje jest Królestwo i moc, i chwała
na wieki” (w.13). Bóg jest potężnym Królem, władającym swoim Królestwem, w którym my
jesteśmy sługami. Jest wszechmocny i Jego woli nikt nie może się sprzeciwić. Do Niego należy na
wieki wszelka chwała. Zaiste jest godzien, by okazywać Mu posłuszeństwo.
Jaka jest myśl przewodnia modlitwy Pańskiej? Świętość. Uczniowie Chrystusa pragną, aby
święciło się Boże imię, by Jego władza zapanowała na całej ziemi, a Jego wola doskonale się
wszędzie wypełniała. Jest to dla nich ważniejsze, niż codzienny chleb. Chcą Mu się podobać, więc
gdy upadają, proszą, by im przebaczył. A skoro sami przebaczenie otrzymali, okazują je też innym.
Pragną być doskonale święci, dlatego unikają pokus, gdyż one zwiększają ryzyko popełnienia
grzechu. I tego naucza każdy pozyskujący uczniów.
Uczeń i jego mienie
Kolejny temat Kazania na górze jest potencjalnie bardzo niewygodny dla ludzi uważających się
za chrześcijan, dla których najważniejszą życiową motywacją jest gromadzenie rzeczy
materialnych:
Nie gromadźcie sobie skarbów na ziemi, gdzie mól i rdza niszczą, a złodzieje włamują się i
kradną. Ale gromadźcie sobie skarby w niebie, gdzie ani mól ani rdza nie niszczą, a złodzieje
nie mogą się włamać ani ukraść. Gdzie bowiem jest twój skarb, tam będzie i twoje serce (Mt
6,19-24).
Jezus nie chciał, byśmy gromadzili sobie skarby na ziemi. A co jest „skarbem”? Skarby
normalnie są trzymane w sejfach, ukryte i nigdy nie używane do celów praktycznych. Jezus określił
je jako rzeczy, do których lgną mole, rdza i złodzieje. Innymi słowy można by je nazwać rzeczami
„zbędnymi”. Mole zjadają to, co się kryje w zakamarkach naszych szaf, a nie to, co często nosimy.
Rdza zżera to, co rzadko używamy. W krajach rozwiniętych złodzieje najczęściej kradną to, czego
ludzie tak naprawdę nie potrzebują: dzieła sztuki, biżuterię, drogie gadżety i to, co można upłynnić
w lombardzie.
Prawdziwi uczniowie „wyrzekają się wszystkiego, co mają” (zob. Łk 14,33). Są po prostu
zarządcami Bożych pieniędzy, zatem każda decyzja dotycząca ich wydania jest decyzją duchową.
To co robimy z naszymi pieniędzmi wskazuje, kto kieruje naszym życiem. Jeśli gromadzimy
„skarby”, zagarniając pieniądze i kupując to co zbyteczne, pokazujemy, że to nie Jezus jest u steru.
Gdyby był, lepiej rozporządzalibyśmy powierzonymi przez Niego pieniędzmi.
Jak postąpić lepiej? Jezus przykazał, byśmy gromadzili skarby w niebie. W jaki sposób? W
Ewangelii Łukasza mówi: „Sprzedajcie wasze majętności i dajcie jałmużnę. Sprawcie sobie trzosy,
które nie niszczeją, skarb niewyczerpany w niebie, gdzie złodziej się nie wkrada ani mól nie
niszczy” (Łk 12,33).
Przeznaczając pieniądze na pomoc dla biednych oraz na szerzenie ewangelii gromadzimy sobie
skarb w niebie. Jezus radzi nam zainwestować w to, co nigdy nie straci na wartości. I tak właśnie
czyni pozyskujący uczniów sługa Boży i tego naucza swoich uczniów.
Chore oko
Co Jezus miał na myśli mówiąc o ludziach posiadających zdrowe oczy, których ciało jest pełne
światła, oraz o tych z chorymi oczami, których ciało jest pogrążone w ciemności? Jego słowa
muszą dotyczyć pieniędzy i rzeczy materialnych, ponieważ o tym mówił w urywku
poprzedzającym, a także następnym.
Greckie słowo w Mt 6,23, oznaczające „chore”, jest przetłumaczone w Mt 20,15 jako
„zawistne”. Czytamy tam o pracodawcy, który powiedział robotnikowi: „Dlaczego zawistnym
okiem patrzysz na to, że jestem dobry?” Oczywiście, samo oko nie może być zawistne, określenie
„zawistne (lub chore) oko” dotyczy więc osoby chciwej. To pomoże lepiej zrozumieć znaczenie
słów Chrystusa w Mt 6,22-23.
Człowiek ze zdrowym okiem to ktoś o czystym sercu, wpuszczającym do środka światło prawdy.
Służy Bogu i gromadzi skarby nie na ziemi ale w niebie, bo tam jest jego serce. Człowiek z okiem
chorym nie dopuszcza do siebie światła prawdy, bo uważa, że już ją posiada, wierzy w kłamstwo,
dlatego jest pełen ciemności. Gromadzi skarby na ziemi, bo tu jest jego serce. Celem jego życia jest
samozaspokojenie, zaś bogiem – pieniądze. Nie zmierza do nieba.
Co to znaczy, że pieniądze są naszym bogiem? Zajmują to miejsce w naszym życiu, które należy
tylko do Boga. To one kierują naszym życiem. Pochłaniają naszą energię, myśli i czas. Są głównym
źródłem naszej radości. Kochamy je.12 Dlatego Paweł zrównał chciwość z bałwochwalstwem
stwierdzając, iż żaden chciwiec nie odziedziczy Bożego Królestwa (zob. Ef 5,5; Kol 3,5-6).
I Bóg i pieniądze roszczą sobie prawo do naszego życia, a Jezus powiedział, że nie można służyć
obu. Jezus znowu trzyma się swojej przewodniej myśli –Tylko święci odziedziczą Boże Królestwo.
Wyraził to bardzo jasno. Ludzie pełni ciemności, których bogiem są pieniądze, których serce jest
12. Kiedy indziej Jezus powtórzył to zdanie, że nie można służyć Bogu i mamonie. Przy tej okazji Łukasz dodaje:
„Słuchali tego wszystkiego faryzeusze, którzy bardzo lubili pieniądze, i drwili z Niego” (Łk 16,14). Zatem w Kazaniu
na górze Jezus znów wyraźnie napiętnuje postępowanie i naukę faryzeuszy.
przywiązane do ziemi i do gromadzenia ziemskich skarbów, nie idą po wąskiej drodze, prowadzącej
do życia.
Chciwy biedak
Zabieganie o rzeczy materialne to nie tylko zabieganie o luksusy. Można niewłaściwie zabiegać
nawet o rzeczy nieodzowne. Jezus tak kontynuował:
Dlatego mówię wam: Nie martwcie się o swoje życie, co będziecie jeść i pić, ani o swoje
ciało, w co się ubierzecie. Czy życie nie znaczy więcej niż jedzenie, a ciało niż ubranie?
Popatrzcie na ptaki pod niebem, nie sieją ani nie zbierają plonów i nie gromadzą w
spichlerzach, a wasz Ojciec, który jest w niebie, karmi je. Czy nie jesteście cenniejsi niż
ptaki? Kto z was martwiąc się może przedłużyć własne życie choćby o jeden dzień? A o
ubranie dlaczego się martwicie? Zwróćcie uwagę na lilie polne, jak wzrastają. Nie pracują ani
nie przędą, a mówię wam, że nawet Salomon w całej swojej chwale nie był tak ubrany, jak
jedna z nich. Jeśli więc roślinę polną, która dzisiaj jest, a jutro zostanie wrzucona do pieca,
Bóg tak przyodziewa, to czy nie o wiele bardziej was, ludzi małej wiary? Dlatego nie
martwcie się, mówiąc: Co będziemy jeść? Co będziemy pić? W co mamy się ubrać? O to
wszystko zabiegają poganie. Wasz Ojciec w niebie zna bowiem wszystkie wasze potrzeby.
Szukajcie więc najpierw Królestwa Boga i Jego sprawiedliwości, a wszystko inne będzie wam
dodane. Nie martwcie się o dzień jutrzejszy, bo jutro zatroszczy się samo o siebie. Każdy
dzień ma dość własnego utrapienia (Mt 6,25-34).
Wielu moich czytelników zapewne nie potrafi się utożsamić z ludźmi, do których Jezus się
zwracał. Kiedy ostatnio martwiłeś się o zdobycie pożywienia czy ubrania?
A jednak słowa Jezusa są skierowane i do nas. Skoro naganne jest zabieganie o rzeczy w życiu
niezbędne, to o ileż bardziej o to co zbędne? Jezus chce, by Jego uczniowie skupiali się głównie na
szukaniu dwóch rzeczy: Jego Królestwa i Jego sprawiedliwości. Jeśli osobę uważającą się za
wierzącą nie stać na dawanie dziesięciny (dodam, iż jest to przykazanie dawnego przymierza), ale
nie potrafi sobie odmówić wiele rzeczy zbędnych, to czy żyje on zgodnie z wymogami Chrystusa i
szuka najpierw Jego Królestwa i sprawiedliwości? Odpowiedź jest oczywista.
Nie bądź krytykancki
Kolejna grupa przykazań Jezusa, skierowanych do Jego naśladowców, dotyczy grzechów
osądzania i krytykanctwa:
Nie sądźcie, abyście nie zostali osądzeni. Jaki bowiem wydajecie wyrok, taki i na was
wydadzą, jaką miarą mierzycie, taką i wam odmierzą. Dlaczego widzisz źdźbło w oku swego
brata, a belki we własnym nie zauważasz? Albo jak powiesz swemu bratu: Pozwól, że wyjmę
z twego oka źdźbło, skoro belka tkwi w twoim oku? Obłudniku, najpierw wyrzuć belkę ze
swego oka, a wtedy przejrzysz i będziesz mógł wyjąć źdźbło z oka twego brata (Mt 7,1-5).
Chociaż Jezus w tym urywku nie oskarża nauczycieli Prawa i faryzeuszy bezpośrednio czy
pośrednio, na pewno byli oni winni omawianego grzechu; mianowicie dopatrywali się winy nie w
sobie lecz w Nim!
O co dokładnie chodziło w tym ostrzeżeniu przed osądzaniem innych?
Najpierw rozważmy, o co Jezusowi nie chodziło. Zapewne nie o to, by nie być wnikliwym i
dokonywać podstawowych ustaleń co do ludzkich charakterów poprzez obserwowanie ich działań.
To jasne. Bezpośrednio po tym urywku Jezus pouczył swoich uczniów, aby nie rzucali pereł przed
wieprze, ani nie dawali psom tego, co święte (zob. 7,6). Najwyraźniej mówił tu obrazowo o
ludziach, którzy nie doceniają wartości rzeczy świętych, czyli oferowanych im „pereł”.
Bezsprzecznie są to ludzie niezbawieni. I jeśli mamy przestrzegać tego przykazania, musimy
ocenić, kto jest wieprzem lub psem.
Ponadto, Jezus powiedział swym naśladowcom, iż fałszywych nauczycieli, tych „wilków w
owczej skórze” (zob. 7,15), można oceniać przyglądając się ich owocom. Musimy obserwować
życie ludzi i dokonywać osądu.
Podobnie Paweł pisał do wierzących w Koryncie:
Teraz jednak wam napisałem, abyście nie utrzymywali kontaktów z kimś, kto jest nazywany
bratem, a jest rozpustnikiem, chciwcem, bałwochwalcą, oszczercą, pijakiem lub zdziercą. Z
takim nawet nie jedzcie razem (1Kor 5,11).
Aby wypełnić to polecenie, przyglądajmy się stylowi życia ludzi i w oparciu o nasze obserwacje
oceniajmy, kim są.
Według apostoła Jana łatwo możemy stwierdzić, kto jest z Boga, a kto z diabla. Patrząc na życie
ludzi staje się jasne, kto jest zbawiony a kto nie (zob. 1J 3,10).
Wobec powyższego rozpoznawanie charakteru ludzi poprzez badanie i ocenianie ich czynów, aby
stwierdzić, czy należą do Boga czy do diabła, nie jest grzechem osądzania, przed którym Chrystus
ostrzegał. Co więc Jezus miał na myśli?
Mówił o tym, by nie doszukiwać się źdźbeł, czyli drobnych wad u brata (zauważmy, iż w tym
urywku trzy razy użył słowa brat). To co innego niż ocenianie ludzi jako niewierzących, poprzez
obserwowanie ich jaskrawych błędów (co nieco niżej w tymże kazaniu Jezus polecił nam czynić).
Tu chodzi raczej o wskazówki, jak chrześcijanie powinni traktować innych chrześcijan. Nie
powinien jeden drugiemu wytykać drobnych błędów, zwłaszcza, kiedy sam jest ślepy na własne
poważniejsze błędy, bo wtedy staje się obłudnikiem. Kiedyś Jezus tak odezwał się do grupy
obłudnych sędziów: „Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci w nią kamieniem” (J 8,7).
Apostoł Jakub napisał podobnie: „Nie narzekajcie jedni na drugich, bracia, abyście nie zostali
osądzeni. Oto Sędzia stoi przed drzwiami” (Jk 5,9). Te słowa powinny nam pomóc zrozumieć,
przed czym Jezus ostrzegał, a mianowicie przed krytykowaniem współwierzących, plotkowaniem o
ich błędach i narzekaniem na siebie nawzajem. Osądzanie to najpowszechniejszy grzech w
Kościele, zaś osoby winne narażają się na sąd Boży. Kiedy krytykujemy współbrata, wyciągając
jego błędy wobec innych, przekraczamy biblijną „złotą zasadę”, bo przecież nie chcemy, by za
naszymi plecami inni też o nas źle mówili.
Możemy z miłością wytknąć bratu jego błąd pod warunkiem, że zrobimy to nieobłudnie, pewni
że sami nie jesteśmy (tak samo albo bardziej) winni tego samego grzechu co osoba, którą
konfrontujemy. Jednak robienie tego samego w stosunku do niewierzącego jest całkowitą stratą
czasu, co wydaje się być tematem kolejnego wersetu. Jezus powiedział:
Tego, co święte, nie dawajcie psom, a pereł nie rzucajcie przed wieprze, aby ich nie podeptały,
nie rzuciły się na was i nie rozszarpały (Mt 7,6).
Podobnie czytamy w księdze Przysłów: Nie strofuj szydercy, by cię nie znienawidził, strofuj
mądrego, a będzie cię kochał (Prz 9,8). Przy innej okazji Jezus powiedział, by uczniowie otrząsnęli
proch ze swoich stóp w proteście przeciwko tym, którzy odrzucają głoszoną im ewangelię. Bóg nie
chce, aby Jego słudzy tracili czas na pozyskiwanie „psów”, które nie doceniają prawdy, podczas
gdy inni nie mieli jeszcze szansy usłyszeć ewangelii.
Zachęta do modlitwy
Wreszcie dochodzimy do ostatniego segmentu kazania Jezusa. Rozpoczyna się zachęcającymi
obietnicami dotyczącymi modlitwy:
Proście, a otrzymacie, szukajcie, a znajdziecie, pukajcie, a otworzą wam. Każdy bowiem, kto
prosi, otrzymuje i kto szuka, znajduje, a kto puka, temu otworzą. Czy jest wśród was
człowiek, który poda swemu synowi kamień, gdy ten prosi go o chleb? Albo węża, gdy ten
prosi go o rybę? Jeśli więc wy, choć jesteście źli, potraficie dawać dobre dary swoim
dzieciom, to o ileż bardziej wasz Ojciec w niebie da, co dobre tym, którzy Go proszą (Mt 7,7-
11).
Aha! – mógłby powiedzieć jakiś czytelnik. – Oto fragment Kazania na górze, który nie dotyczy
świętości.
Wszystko zależy od tego, o co prosimy, po co pukamy i czego w modlitwie szukamy. Jako ludzie
„głodni i spragnieni sprawiedliwości” chcemy przestrzegać wszystkiego, co Jezus nakazał w swoim
kazaniu, a nasze modlitwy wyraźnie odzwierciedlają to pragnienie. Przecież wzorcowa modlitwa,
podana przez Jezusa nieco wyżej, wyraża pragnienie świętości i spełnienia się Bożej woli.
Dodatkowo łukaszowa wersja tych samych obietnic, jakie rozważamy, kończy się słowami:
„Jeśli więc wy, choć źli jesteście, potraficie dawać dobre dary swoim dzieciom, to tym bardziej
Ojciec z nieba udzieli Ducha Świętego tym, którzy Go proszą” (Łk 11,13). Obiecując nam „dobre
dary” Jezus nie miał na myśli luksusowych przedmiotów. W Jego pojęciu „dobrym darem” był
Duch Święty, ponieważ to On czyni nas świętymi i pomaga szerzyć ewangelię, dzięki której inni
także stają się święci. A do nieba idą ludzie święci.
Inne dobre dary to wszystko to, co zawiera się w Bożej woli. Bóg jest oczywiście najbardziej
zainteresowany swoją wolą i swoim Królestwem, spodziewajmy się więc, iż nasze prośby o to, by
wzmogła się nasza użyteczność dla Bożego Królestwa, zawsze będą wysłuchane.
Zdanie podsumowujące
Dochodzimy do wersetu, który właściwie podsumowuje wszystko, co Jezus do tej pory
powiedział. Niestety, wielu autorów komentarzy go nie zauważa. Werset ten jest najwyraźniej
zdaniem podsumowującym, jako że zawiera spójnik więc. Łączy się zatem z poprzedzającymi go
wskazówkami i tu nasuwa się pytanie: – Jak wiele z tego, co powiedział Jezus streszcza ów wers?
Przeczytajmy go i zastanówmy się:
Wszystko więc, czego pragniecie, aby wam ludzie czynili, to i wy im czyńcie. Takie bowiem
jest Prawo i Prorocy (Mt 7,12).
Nie mamy tu tylko do czynienia ze streszczeniem kilku wcześniejszych wersetów, dotyczących
modlitwy, bo to nie miałoby sensu.
Pamiętajmy, że na początku Jezus ostrzegł, aby nie myśleć, że przyszedł obalić Prawo i
Proroków (zob. Mt 5,17). Przez całe kazanie właściwie stale potwierdzał i wyjaśniał przykazania
Starego Testamentu. Teraz podsumowuje wszystko to, co nakazał, a co wywodzi się z Prawa i
Proroków: „Wszystko więc, czego pragniecie, aby wam ludzie czynili, to i wy im czyńcie. Takie
bowiem jest Prawo i Prorocy.” Określenie „Prawo i Prorocy” łączy w całość to, co Jezus
wypowiedział pomiędzy Mt 5,17 a Mt 7,12.
Teraz, kiedy dochodzi do końca swego kazania, ponownie powraca do swojej myśli przewodniej:
– Tylko święci odziedziczą Boże Królestwo:
Wchodźcie przez ciasną bramę. Szeroka jest bowiem brama i wygodna droga, która prowadzi
do zguby i wielu przez nią wchodzi. Ciasna natomiast jest brama i wąska droga, która
prowadzi do życia i niewielu ją znajduje (Mt 7,13-14).
Ciasna brama i wąska droga, które prowadzą do życia, a które znajduje niewielu, symbolizują
zbawienie. Szeroka brama i przestronna droga, prowadząca do zguby, symbolizuje potępienie. Jeśli
wszystkie dotychczasowe wypowiedzi Jezusa mają jakiś sens, jeśli w Jego kazaniu jest jakaś
logiczna progresja, jeśli Jezus potrafił inteligentnie komunikować swoje myśli, to najbardziej
naturalną interpretacją byłoby to, że wąska droga to droga za Jezusem, czyli przestrzeganie Jego
przykazań. Przeciwieństwem jest droga szeroka. Ilu ludzi uważających się za chrześcijan znajduje
się na drodze wąskiej? Pozyskujący uczniów sługa Boży bezsprzecznie kroczy wąską drogą, i tak
samo prowadzi swoich uczniów.
Dla wielu nominalnych chrześcijan zagadką jest, dlaczego w kazaniu o zbawieniu i potępieniu
Jezus nie powiedział nic o wierze czy zaufaniu Jemu. Kazanie to nie nastręcza żadnych trudności
tym, którzy rozumieją, ze pomiędzy wiarą i postępowaniem istnieje nierozerwalny związek. Ludzie
wierzący w Jezusa manifestują swoją wiarę uczynkami. Wszyscy, którzy są Mu nieposłuszni, nie
wierzą, że jest Synem Bożym. Objawem działającej w nas łaski Bożej jest nie tylko zbawienie ale
również przemiana, jaka się dokonuje w naszym życiu. Nasza świętość jest tak naprawdę Jego
świętością.
Jak rozpoznać fałszywych przywódców religijnych
Kontynuując swoje uwagi końcowe, Jezus ostrzegł uczniów przed fałszywymi prorokami,
prowadzącymi naiwnych ludzi szeroką drogą ku zatraceniu. Nie są od Boga, ale takimi się jawią. W
tej kategorii mieszczą się wszyscy fałszywi liderzy i nauczyciele. Jak ich rozpoznać?
Wystrzegajcie się fałszywych proroków, którzy przychodzą do was w owczej skórze, ale
wewnątrz są drapieżnymi wilkami. Poznacie ich po owocach. Czy zbierają z cierni winogrona
lub z ostu figi? Każde zdrowe drzewo rodzi dobre owoce, a chore drzewo owoce złe. Nie
może bowiem zdrowe drzewo rodzić złych owoców ani chore drzewo dobrych owoców.
Każde drzewo, które nie rodzi dobrych owoców, nadaje się tylko do wycięcia i spalenia.
Poznacie ich zatem po owocach.
Nie każdy, kto mówi do mnie: Panie, Panie, wejdzie do Królestwa Niebios, ale ten, kto spełnia
wolę Mego Ojca, który jest w niebie. W owym dniu wielu mi powie: Panie, Panie, czy nie
prorokowaliśmy w Twoim imieniu, czy w Twoim imieniu nie wypędzaliśmy demonów i w
Twoim imieniu nie dokonywaliśmy wielu cudów? Wtedy im oświadczę: Nigdy was nie
znałem, odstąpcie ode Mnie wy, którzy się dopuszczacie bezprawia (Mt 7,15-23).
Jezus wskazuje, iż fałszywi prorocy są bardzo podstępni, choć na pozór wydają się autentyczni.
Mogą nazywać Jezusa Panem, prorokować, wypędzać demony i czynić cuda. Ale „owcza skóra”
przykrywa „drapieżnego wilka”. Nie należą do prawdziwych owiec. Skąd wiadomo, czy są
prawdziwi czy fałszywi? Ich charakter rozpoznamy przyglądając się ich „owocom”.
O jakich owocach mówił Jezus? O takich, które nie są wynikiem cudotwórstwa, ale
posłuszeństwa wszystkiemu, czego Jezus nauczał. Prawdziwe owoce przynoszą ci, którzy wykonują
wolę Ojca, a fałszywe tacy, którzy „dopuszczają się bezprawia” (w. 23). Naszym obowiązkiem jest
zatem porównywać życie „działaczy kościelnych” z nauczaniem i przykazaniami Jezusa.
Obecnie w Kościele jest dużo fałszywych nauczycieli, i nie dziwmy się temu, bo i Jezus i Paweł
zapowiedzieli, że przy końcu czasów nie powinniśmy spodziewać się czegoś innego (zob. Mt
24,11; 2Tm 4,3-4). Największą rzeszę współczesnych fałszywych proroków stanowią ci, którzy
głoszą, że niebo jest otwarte dla „nieświętych”. Są odpowiedzialni za wieczne zatracenie milionów
ludzi. O takich pisał John Wesley:
Jakież to okropne! – kiedy ambasadorowie Boga okazują się agentami diabła! – kiedy ci,
którym zlecono wskazywanie ludziom drogi do nieba, w rzeczywistości prowadzą ich do
piekła… Gdyby zapytać: – Dlaczego, kto się na to… poważył? – Odpowiadam: – Dziesięć
tysięcy mądrych, czcigodnych ludzi; wszyscy ci, którzy, bez względu na denominację,
utwierdzają w przekonaniu te pyszne, zabawiające się, pożądliwe, miłujące świat, szukające
przyjemności, niesprawiedliwe lub nieuprzejme, naiwne, beztroskie, niegroźne, bezużyteczne
stworzenia, które nie cierpią w imię sprawiedliwości, iż są na drodze do nieba. Są to fałszywi
prorocy w najczystszym wydaniu. Zdradzają zarówno Boga jak i człowieka… Nieustannie
zapełniają ludźmi królestwo ciemności; i gdziekolwiek pójdą wraz z biednymi duszyczkami,
które zniszczyli, „piekło się wysunie z czeluści, by im wyjść na spotkanie!”13
Jest to komentarz Wesleya dotyczący fałszywych nauczycieli, przed którymi Jezus ostrzegł w Mt
7,15-23.
Zauważmy, że Jezus ponownie ostrzegł, wbrew temu, co nam dzisiaj mówi wielu fałszywych
nauczycieli, iż ci, którzy nie przynoszą dobrego owocu, zostaną wtrąceni do piekła (zob. w.19).
Dotyczy to nie tylko nauczycieli i proroków, ale wszystkich. Jezus powiedział: „Nie każdy, kto
mówi do mnie: Panie, Panie, wejdzie do Królestwa Niebios, ale ten, kto spełnia wolę Mego Ojca,
który jest w niebie” (Mt 7,21). To co się odnosi do proroków, odnosi się też do wszystkich. I znowu
przewodnia myśl Jezusa: – Tylko święci odziedziczą Boże Królestwo. Na tych, którzy nie są
posłuszni Jezusowi, czeka piekło.
Jezus wskazał też na związek pomiędzy wnętrzem człowieka, a tym, jaki jest na zewnątrz.
„Zdrowe” drzewa wydają dobre owoce. „Chore” dobrych owoców wydawać nie mogą. Źródłem
dobrych owoców, jakie widać na zewnątrz, jest natura człowieka. Dzięki swej łasce Bóg zmienił
naturę tych, którzy szczerze zawierzyli Jezusowi.14
Ostatnie ostrzeżenie i podsumowanie
Jezus zakończył kazanie ostatnim ostrzeżeniem oraz podsumowującym przykładem. Jak się
można spodziewać, jest to ilustracja Jego myśli przewodniej: –Tylko święci odziedziczą Boże
Królestwo.
Każdy więc, kto słucha tych Moich słów i wprowadza je w czyn, podobny jest do człowieka
rozsądnego, który zbudował swój dom na skale. Spadł deszcz, wezbrały rzeki, zerwały się
wichry i uderzyły w ten dom, jednak się nie zwalił, ponieważ fundament miał założony na
skale. Każdy zaś, kto słucha tych Moich słów i nie wprowadza ich w czyn, podobny jest do
człowieka głupiego, który zbudował swój dom na piasku. Spadł deszcz, wezbrały rzeki,
zerwały się wichry i uderzyły w ten dom, i zwalił się, i runął z wielkim trzaskiem (Mt 7,24-
27).
Ostatni przykład nie jest receptą na „sukces w życiu”, choć niektórzy tak go traktują. Kontekst
pokazuje, iż Jezus nie radzi, jak w ciężkich czasach osiągnąć finansowe powodzenie, wierząc Jego
obietnicom. Podaje raczej streszczenie wszystkiego, co powiedział w Kazaniu na górze. Ci, którzy
czynią to, co im nakazuje, są mądrzy i przetrwają; nie muszą się bać Bożego gniewu, kiedy
nadejdzie. Wszyscy, którzy nie są Mu posłuszni, są głupi i poważnie ucierpią, a „karą dla nich
będzie wieczna zagłada” (2Tes 1,9).
Odpowiedź na pytanie
Czy Kazanie na górze mogło dotyczyć jedynie tych naśladowców Jezusa, którzy żyli przed Jego
śmiercią i zmartwychwstaniem? Czy nie polegali oni na Prawie jako doraźnej drodze do zbawienia,
a dopiero po śmierci Jezusa za ich grzechy, zostali zbawieni przez wiarę, i wtedy całe kazanie stało
się nieważne?
13. The Works of John Wesley (Baker, Grand Rapids, 1996) autorstwa Johna Wesley’a, przedruk z wydania z roku
1872, Wesleyan Methodist Book Room, Londyn, s. 441, 416.
14. Nie mogę się oprzeć chęci skomentowania także innego powszechnego stwierdzenia, jakie używamy, aby
usprawiedliwić grzechy innych: „Nie wiadomo, co jest w jego sercu.” Jezus tu jednak mówi, że to, co jest na zewnątrz,
wyjawia ludzkie wnętrze. Gdzie indziej stwierdza: „Usta mówią przecież to, co przepełnia serce” (Mt 12,34). Jeśli ktoś
wypowiada słowa nienawistne, to znaczy, że w sercu ma nienawiść. Jezus powiedział też: „We wnętrzu bowiem, w
ludzkim sercu, rodzą się złe myśli, rozwiązłość, kradzieże, zabójstwa, cudzołóstwa, chciwość, niegodziwość, podstęp,
wyuzdanie, zazdrość, bluźnierstwa, pycha i głupota” (Mk 7,21-22). Kiedy ktoś popełnia cudzołóstwo, wiadomo, co jest
w jego sercu: cudzołóstwo.
To zła teoria. Przed nadaniem starego przymierza i w trakcie jego obowiązywania nikt nie został
zbawiony dzięki swoim uczynkom. Paweł w Liście do Rzymian 4 dowodzi, iż zarówno Abraham
(przed nadaniem starego przymierza) jak i Dawid (w trakcie jego obowiązywania) zostali
usprawiedliwieni dzięki wierze a nie uczynkom.
Co więcej, było niemożliwością, aby któryś ze słuchaczy Jezusa był zbawiony dzięki uczynkom,
ponieważ wszyscy zgrzeszyli i byli pozbawieni chwały Bożej (zob. Rz 3,23). Zbawić ich mogła
tylko Boża łaska, a tylko wiara pozwala Jego łaskę przyjąć.
Niestety, w dzisiejszym Kościele zbyt wielu uważa, iż przykazania Jezusa służą tylko jednemu
celowi: by wzbudzić w nas poczucie winy, abyśmy dostrzegli niemożność zasłużenia na zbawienie
uczynkami. A kiedy już „się połapaliśmy” i zostaliśmy zbawieni przez wiarę, możemy sobie
podarować większość z Jego przykazań, powiadają. Chyba że chcemy, aby inni zostali „zbawieni”.
Wtedy znowu wyciągamy przykazania, aby ludziom pokazać, jak bardzo są grzeszni, żeby przyjęli
zbawienie przez „wiarę” pozbawioną uczynków.
Jednak Jezus nie powiedział uczniom: „Idźcie na cały świat i czyńcie uczniów, starajcie się, by
zrozumieli, że kiedy poczują się winni i zostaną zbawieni przez wiarę, wtedy Moje przykazania nie
będą już im do niczego potrzebne”. Powiedział raczej: „Idźcie więc i czyńcie uczniów wśród
wszystkich narodów… Uczcie ich zachowywać wszystko, co wam nakazałem” (Mt 28,19-20). Boży
słudzy, którzy pozyskują uczniów, to właśnie robią.