wtorek, 11 listopada 2014

Zwycięstwo nad twoim usidlającym grzechem
(Victory Over Your Besetting Sin)
David Wilkerson
bez daty
__________
Grzech powoduje, że chrześcijanie stają się strasznymi
tchórzami, którzy żyją w upokarzającej porażce. Nie potrafią
powstać z odwagą przeciwko grzechowi, z powodu ukrytego
grzechu w ich własnym życiu. Usprawiedliwiają grzechy innych,
ponieważ w ich własnych sercach jest nieposłuszeństwo, nie
mogą też zwiastować zwycięstwa, ponieważ żyją w porażce.
Niektórzy z nich wiedzieli kiedyś, jak to jest zwycięsko żyć
wywierając zemstę nad grzechem, dopełniwszy Chrystusowej
sprawiedliwości we własnym życiu. Doświadczali mocy, odwagi
i błogosławieństw, jakie przychodzą do tych, którzy są posłuszni
Panu. Jednak dziś są tylko cieniem swojej dawnej istoty.
Zwieszają teraz ze wstydu swoje głowy, nie będąc w stanie
spojrzeć światu w oczy, gdyż są ofiarami grzechu, który sprawuje
władzę nad ich życiem. Usidlający grzech obrabował ich z
duchowej żywotności i powstał przeciwko nim jeden wróg za
drugim.
Potężnie używany kiedyś ewangelista sprzedaje teraz samochody
w małym miasteczku w stanie Teksas. Kiedyś stał za kazalnicą
jako pełen mocy kaznodzieja Ewangelii, a tysiące nawracały się
przez jego posługę. Stał się cudzołożnikiem, zostawił swoją żonę
i uciekł ze swoją kochanką. W ciągu zaledwie kilku tygodni
stracił wszystko. Ten posługujący jest teraz zaledwie szkieletem
swej dawnej istoty. Jakże żałosne jest patrzeć na to, jak powłóczy
nogami, chodząc wokoło zgaszony i o smutnych oczach! Żyje w
wiecznej obawie i spędza bezsenne noce myśląc o tym, co
mogłoby się wydarzyć. Jego niepokoje sprawiły, że stał się
fizycznie chory, ma bóle serca, wrzody i nadciśnienie. Pokutował
ze swojego grzechu, ale nie może cofnąć przeszłości. Bóg
przebacza, ale nie ludzie!
Pewien szesnastolatek wyznał mi: "Współżyję ze swoją
dziewczyną. Czytałem, co Biblia mówi o wszeteczeństwie i
cudzołóstwie i teraz się boję. Obawiam się, że Bóg będzie musiał
mnie osądzić, jeśli Biblia mówi prawdę. Nadal to robię i jestem
pełen strachu, poczucia winy i niepokoju. Wydaje się, jakby było
w moim wnętrzu dwie osoby - dobra i zła. Obawiam się, że ta zła
osoba we mnie przemoże tą dobrą i Bóg będzie musiał
zrezygnować ze mnie. Co mam zrobić, aby ta dobra osoba we
mnie odniosła zwycięstwo?"
Zarówno ten posługujący jak i ten chłopak zostali pokonani przez
swoich wrogów w postaci poczucia winy, strachu i depresji. Są
ofiarami pokonanymi i upokorzonymi przez niewidzialnych
wrogów, którzy odgrażają się, że ich zniszczą. Grzech zawsze
sprowadza wrogów. Grzech osłabia wszelką wytrzymałość,
przemienia wojowników w cherlaków. Kiedy pożądliwość
pocznie, wtedy sprowadza grzech, a grzech sprowadza wroga,
aby dokonał zniszczenia.
Musimy uczyć się na przykładach
ze Starego Testamentu
Dawid miał wrogów. Byli to Filistyńczycy, Amorejczycy,
Ammonici, Aramejczycy oraz inni przeróżni wrogowie ustawieni
w szyku przeciwko Izraelowi. Kiedy Dawid był pojednany z
Panem i miał z Nim dobrą społeczność, żaden z jego wrogów nie
mógł się przed nim ostać. Zabijał ich w ilościach dziesiątek
tysięcy, a jego imienia bano się w każdym obozie. Ale kiedy
Dawid zgrzeszył i odstąpił od Pana, jego wrogowie stali się
śmiali i odnosili nad nim tryumf. Grzech sprawił, że stracił on
swoją odwagę i ufność, czyniąc go słabym w obliczu wszystkich
jego wrogów.
Grzech cudzołóstwa popełniony przez Dawida nastąpił
bezpośrednio po jednym z jego największych zwycięstw. Wojna
Ammonicko-Aramejska była jedną z największych bitew Izraela.
Dawid zgromadził razem całego Izraela, przeszedł z nimi przez
Jordan i stoczył bitwę pod Chelam. Aramejczycy uciekali przed
Izraelem - zniszczonych zostało siedemset wozów , zabitych
zostało czterdzieści tysięcy jeźdźców, a wszyscy królowie
sprzymierzeni z Ammonitami i Aramejczykami uciekli. Rozdział
opowiadający o tej wielkiej wojnie kończy się stwierdzeniem: "...
uczynili pokój z Izraelem, i służyli im... " (2 Samuela 10,19 BG).
Ten wielki mąż Boży rozkoszując się w chwale swojego
największego zwycięstwa zaczyna pożądać Batszeby, zabija jej
męża Uriasza i popełnia z nią cudzołóstwo. "... Lecz ten
postępek, który popełnił Dawid, nie podobał się Panu" (2
Samuela 11,27).
Tak więc Pan posłał do Dawida proroka Natana. Ten nie
przyszedł z przesłaniem o miłości i zrozumieniu. Nie przyszedł
doradzić Dawidowi, w jaki sposób ma radzić sobie ze swoim
poczuciem winy i potępienia. Nie zaoferował królowi czegoś, co
mogłoby uspokoić jego dotknięte sumienie. Zamiast tego, Natan
od razu przeszedł do sedna sprawy. "Ty jesteś tym mężem.
Wzgardziłeś przykazaniem Pana. Popełniłeś zło w oczach Pana.
Jesteś winien popełnienia ukrytego grzechu."
Grzech sprowadza swój własny sąd
Bóg musiał powiedzieć do męża według Swego serca: "... Oto Ja
wzbudzę zło w twoim własnym domu przeciwko tobie..." (2
Samuela 12,11). Wkrótce po tym, jego umiłowany syn Absalom
zwraca się przeciwko niemu i Dawid ucieka na pustynię dla
ratowania swego życia. Cóż za żałosny widok!
"Dawid zaś wstąpił na górę Oliwną i płakał, wstępując na nią, a
głowę miał nakrytą i szedł boso; cały też zbrojny lud, który był z
nim, miał głowy nakryte i wstępując na nią ciągle płakali" (2
Samuela 15,30).
Czy ten płaczący, bosy, załamany człowiek to ten sam wielki
król, który zaledwie kilka lat wcześniej pokonał dwie światowe
potęgi? Co przemieniło go w słabego, pozbawionego mocy,
bojaźliwego człowieka, który uciekał przed swoim wrogiem? Był
to grzech - nic innego! Tak, jak Samson, Dawid został odarty ze
swej odwagi i mocy, ponieważ uległ słabości swego ciała.
Również Salomona obawiali się wszyscy jego wrogowie. Armie
faraona były trzymane na dystans dzięki jego ogromnej reputacji.
Edomici nie śmiali zaatakować tak potężnego króla. Jego
władanie było pełne chwały, a jego sława nieporównywalna. Był
błogosławiony, dobrze mu się powodziło, był szanowany we
wszystkim, co robił. Ale Salomon zgrzeszył przeciwko Panu i
pozwolił sobie na to, że jego miłość do Boga oziębła. Stracił
kontakt z niebem. I popatrz tylko, co się stało. Bóg powiedział
mu: "Ponieważ nie dotrzymałeś przymierza ze Mną oraz nie
przestrzegałeś moich przykazań i poszedłeś za innymi bogami,
przeto wyrwę ci królestwo" (zobacz 1 Królewska 11,9-11).
Nagle wrogowie Salomona rzucają się na niego. "Potem
wzbudził Pan Salomonowi przeciwnika w osobie Hadada
Edomczyka..." (1 Królewska 11,14). Nie tylko jeden wróg, ale
dwóch: "Wzbudził mu też Bóg przeciwnika w osobie Rezona...
[który] czuł odrazę do Izraela..." (1 Królewska 11,23-25). Grzech
i kompromis tak osłabiły tego potężnego króla, że nawet jego
sługa stał się jego wrogiem: "Jeroboam też... sługa Salomonowy,
podniósł przeciwko królowi rękę" (1 Królewska 11,26 BG).
Nawet pojedynczy wróg Izraela nie był w stanie się przed nim
ostać, kiedy ten naród czynił to, co prawe w oczach Pana. Ich
wrogowie uciekali w popłochu tylko na wspomnienie ich
imienia. Serca tych wrogów "topniały jak wosk", kiedy
zwycięskie armie Izraela szły na wojnę z trzepotrzącymi
sztandarami. Ale kiedy Izrael zgrzeszył, to nawet ich najsłabsi
wrogowie dominowali nad nimi. Achan popełnił przeklęty grzech
i malusieńka armia z Aj przegania Izraela w upokorzeniu i
porażce.
Posłuchaj modlitwy Salomona w dniu poświęcenia świątyni, a
zaraz odkryjesz, że cały Izrael świadom był tego, co czyniło ich
zwycięzcami, a co ściągało na nich porażkę.
"Gdy twój lud izraelski zostanie pobity przez nieprzyjaciela za
to, że zgrzeszyli przeciwko tobie... jeżeli zgrzeszą przeciwko
tobie - gdyż nie ma człowieka, który by nie zgrzeszył - i Ty
rozgniewawszy się na nich wydasz ich w ręce nieprzyjaciela..."
(1 Królewska 8,33.46)
Wszystko, co miał uczynić Izrael, aby utrzymać obfite
błogosławieństwa od Pana, to gorliwie zważać na Jego
przykazania, kochać Go i służyć Mu z całego serca i duszy. Bóg
obiecał im błogosławieństwa, przekraczające możliwości ich
wyobraźni. Bóg im obiecał: "Nikt się przed wami nie ostoi. Pan,
wasz Bóg, będzie szerzył lęk i trwogę przed wami w każdej
ziemi, po której będziecie kroczyć..." (5 Mojżeszowa 11,25).
Izraelowi powiedziano: "Oto ja kładę dziś przed wami
błogosławieństwo i przekleństwo. Błogosławieństwo, jeżeli
będziecie słuchać... a przekleństwo, jeżeli... zejdziecie z drogi..."
(5 Mojżeszowa 11,26-28).
Czy to pokolenie ściąga
przekleństwo samo na siebie?
Tak niezwykle jasna manifestacja tego jak Bóg działa, nie może
dzisiaj nie mieć na nas wpływu. Czy to dlatego padamy ofiarą
naszych współczesnych wrogów? Nie walczymy przeciwko
wrogom z krwi i kości - nasi wrogowie są potężniejsi! Są nimi
strach, depresja, poczucie winy i potępienia, niepokój,
zmartwienie, samotność, pustka, rozpacz.
Czy Bóg zmienił Swój charakter, czy też może nadal wzbudza
przeciwników dla grzesznego, idącego na kompromis pokolenia?
Czy to możliwe, że ci współcześni wrogowie przezwyciężają
wielu spośród ludu Bożego z powodu ich ukrytych grzechów i
odstępstwa? Bóg nie nałożył ciężkiego jarzma na Swój lud. To
było takie łatwe i takie proste: "Bądźcie posłuszni, a będziecie
błogosławieni albo bądźcie nieposłuszni i doświadczajcie
cierpienia." To samo przesłanie odbija się echem w Nowym
Testamencie:
"Albowiem zamysł ciała [mieć cielesne nastawienie umysłu -
KJV], to śmierć, a zamysł Ducha [ale mieć duchowe nastawienie
umysłu - KJV], to życie i pokój" (Rzymian 8,6).
Otrzymaliśmy już wystarczająco dużo nauczania na temat jak
radzić sobie z naszymi problemami i strachem. Ale nie
otrzymaliśmy wystarczająco dużo nauczania na temat jak
rozprawić się z grzechem w naszym życiu. Nie można wyleczyć
raka przez nakładanie na niego łat. Musi on zostać usunięty. Stale
będziemy ludźmi związanymi nerwicą, dopóki będziemy
usprawiedliwiać grzech, jaki jest w nas. Nie ma się co dziwić, że
jesteśmy tak przytłoczeni, zaniepokojeni, obciążeni poczuciem
winy i potępienia. Stale żyjemy w nieposłuszeństwie i
kompromisie.
Większość z nas jest w pełni świadoma, że grzech jest korzeniem
wszelkich naszych problemów. Wiemy, że grzech powoduje
strach, poczucie winy i depresję. Wiemy, że obrabowuje nas ze
wszelkiej duchowej odwagi i żywotności. Ale to czego nie
wiemy, to w jaki sposób pokonać grzech, który tak łatwo nas
usidla.
Większość książek jakie czytałem, a dotyczących osiągania
Chrystusowej sprawiedliwości oraz tego jak żyć świętym życiem
nigdy ci nie powie, jak zdobyć i utrzymać zwycięstwo nad
grzechem. Słyszymy, jak stale się nam głosi: "Grzech jest twoim
wrogiem. Bóg nienawidzi twojego grzechu. Chodź w Duchu.
Porzuć swoje złe grogi. Odstaw na bok ten grzech, w którym
sobie stale pobłażasz. Nie bądź związany więzami własnej
nieprawości." To wszystko jest słuszne i dobre.
Nie jesteś w stanie
tak po prostu odejść od swojego
usidlającego grzechu
Jak pokonać grzech, który stał się twoim nałogiem? Gdzie leży
zwycięstwo nad usidlającym grzechem, który staje się nieomalże
częścią twojego życia? Możesz nienawidzić tego grzechu,
możesz stale przysięgać, że więcej go już nie popełnisz, możesz
nad nim płakać i płakać oraz żyć w żalu z powodu tego, co on ci
wyrządza - ale jak od niego odejść? Jak dojść do momentu, gdy
ten grzech już więcej nie będzie cię zniewalał?
Ostatnio zadałem ponad 300 poszukującym bardzo jednoznaczne
pytanie: "Ilu z was toczy przegraną bitwę przeciwko
usidlającemu grzechowi? Ilu z was ma jeden ukryty grzech, który
stale cię pogrąża? Byłem zaszokowany szybką reakcją. Prawie
wszyscy z nich przyznali, że są ofiarami rozpaczliwie
poszukującymi uwolnienia od grzechu, który ich związał.
Takie okropne przyznania się do porażki i potknięć słyszę
wszędzie, gdzie się udaję w związku z tą kwestią zwycięstwa nad
usidlającym grzechem. Większość to oddani chrześcijanie, którzy
głęboko kochają Pana. Nie są to nikczemni bądź niegodziwi
ludzie. Ich jedyną słabością jest wyznanie: "Mam ten jeden
problem , który stale powstrzymuje mnie od całkowitej
wolności."
Te wyznania są uczciwe i rozdzierają serce:
• "Nie mogę nikomu powiedzieć, co jest moją ukrytą bitwą.
To jest pomiędzy Panem a mną. Modlę się o uwolnienie
już od ponad 3 lat. Złożyłem z tysiąc obietnic porzucenia
tego. Żyję w męczarniach. Bojaźń Boża nie daje mi
spokoju. Wiem, że to jest złe. Ale pomimo, że staram się
jak mogę, nadal to robię. Czasami myślę, że jestem
związany na zawsze. Dlaczego Pan nie zstąpi na dół i nie
zabierze tej rzeczy?"
• "Mówisz mi, abym odstawił na bok swój grzech -
wspaniale! Uczyniłem to setki razy. Ale mój grzech nie
wypuści mnie. Właśnie wtedy, gdy myślę, że osiągnąłem
zwycięstwo - BUM! - on znowu powraca. Wypłakałem
rzekę łez z powodu mojej grzeszności i mam już dosyć
obiecywania Bogu, że już nigdy tego nie uczynię.
Wszystko czego pragnę, to być wolnym, ale nie wiem jak.
Bobrze wiem o tym, że nigdy nie stanę się tym, kim Bóg
chce, abym był, dopóki nie osiągnę zwycięstwa."
• "Głosiłem kazania do innych przez ponad 15 lat, ale
ostatnio wpadłem w pułapkę szatana. Zostałem okaleczony
duchowo i tak bardzo jak nienawidzę swojego usidlającego
grzechu, tak samo nie wygląda na to, że zostanę
wyzwolony z tego związania. Żadna z formułek i
rozwiązań, o jakich głosiłem innym, nie wydaje się
skutkować w moim przypadku. Szczerze mówiąc,
zastanawiam się jak długo Bóg będzie mnie znosił, zanim
zostanę zdemaskowany."
Czy istnieje zwycięstwo
nad naszymi wszystkimi
notorycznymi grzechami?
Nie mam żadnych formułek, żadnych prostych rozwiązań.
Dobrze wiem, że w Biblii jest wiele pocieszenia dla tych, którzy
toczą bitwę pomiędzy ciałem i Duchem. Paweł toczył ten sam
rodzaj bitwy przeciwko temu samemu rodzajowi wroga. Wyznał
on: "albowiem nie czynię dobrego, które chcę, tylko złe, którego
nie chcę, to czynię" (Rzymian 7,19).
Paweł głośno wołał, tak jak to czyni cała ludzkość: "Nędzny ja
człowiek! Któż mnie wybawi z tego ciała śmierci?" (Rzymian
7,24). On kontynuuje mówiąc: "Bogu niech będą dzięki przez
Jezusa Chrystusa, Pana naszego..." (Rzymian 7,25).
Tak, wiemy o tym - zwycięstwo nad wszystkimi naszymi
nieprzyjaciółmi dokonuje się przez Pana Jezusa Chrystusa. Ale
jak mamy sprowadzić moc z Jego krzewu winnego do naszych
drobnych, małych gałązek? Na jakiej zasadzie to funkcjonuje?
Kocham Jezusa, zawsze Go kochałem. Wiem, że ma On wszelką
moc. Wiem, że obiecuje mi zwycięstwo, ale co to oznacza? W
jaki sposób ono przychodzi? Uzyskanie przebaczenia nie jest
wystarczające. Trzeba być wolnym od wracania do swego
grzechu.
Dopiero zaczynam dostrzegać małe światełko tej wielkiej
tajemnicy pobożności. Bóg prosi mnie, abym wykonał
następujące trzy rzeczy w moim własnym poszukiwaniu
całkowitego zwycięstwa nad wszystkimi moimi usidlającymi
grzechami.
1. Muszę nauczyć się pragnąć świętości
i nienawidzić mojego usidlającego grzechu!
W każdej chwili muszę przypominać sobie, że Bóg nienawidzi
mojego grzechu przede wszystkim z powodu tego, co on mi
wyrządza. Bóg go nienawidzi, ponieważ on mnie osłabia i czyni
ze mnie tchórza. Dlatego nie mogę być naczyniem chwały i
wykonywać Jego dzieła na ziemi. Jeśli będę usprawiedliwiał
swój grzech jako słabość, jeśli nakłonię samego siebie do
uwierzenia, że jestem wyjątkiem i że Bóg będzie tak bardzo
starał się, aby dostosować się do moich potrzeb, jeśli usunę z
umysłu wszelkie myśli o boskiej karze, to stanę na drodze do
akceptacji swojego grzechu i otwarcia się na umysł zatwardziały
w grzechu. Bóg chce, abym czuł wstręt do swojego grzechu,
abym go nienawidził całym swoim jestestwem. Dopóki nie będę
przekonany, że Bóg nie pozwala na grzech, nie może mieć
miejsca zwycięstwo nad grzechem, ani uwolnienie od niego!
Świadomość Bożej kary za grzech jest podstawą wszelkiej
wolności. Bóg nie może patrzeć na grzech, nie może go darować,
nie może zrobić żadnego wyjątku, tak więc spójrz prawdzie w
oczy! To jest złe! Nie oczekuj, że zostaniesz jakoś
wytłumaczony, albo że zostaną ci dane specjalne przywileje. Bóg
musi podjąć działania przeciwko wszelkiemu grzechowi, który
zagraża zniszczeniem jednego z Jego dzieci. Jest to złe i nigdy
nic nie sprawi, że stanie się to dobre. Grzech zanieczyszcza
czysty strumień świętości, który przepływa przeze mnie. Musi on
zostać wyznany i porzucony. Muszę być przekonany co do tego.
2. Muszę być przekonany, że Bóg mnie kocha
pomimo mojego grzechu!
Bóg nienawidzi mojego grzechu doskonałą nienawiścią, a
jednocześnie miłuje mnie z bezgranicznym współczuciem. Jego
miłość nigdy nie pójdzie na kompromis z grzechem, ale Bóg
lgnie do Swojego grzeszącego dziecka mając w zamyśle tylko
jeden cel - odzyskiwać je z powrotem dla Siebie.
Jego gniew przeciwko mojemu grzechowi jest równoważony
przez Jego wielką litość do mnie, jako Jego dziecka. Ta litość
pokonuje Jego poczucie wstrętu do mojego grzechu w
momencie, gdy zobaczy mnie nienawidzącego ten grzech, tak
samo, jak On. Moją motywacją nigdy nie może być strach przed
Bożym gniewem przeciwko mojemu grzechowi, ale chęć
przyjęcia Jego miłości, która stara się mnie wyratować. Jeśli jego
miłość do mnie nie mogłaby mnie wyratować, to z pewnością nie
zrobiłby tego Jego gniew. Powinienem być zawstydzony i
upokorzony czymś więcej, niż tylko swoim grzechem. Powinna
tym być świadomość, że On nadal mnie kocha, pomimo tego
wszystkiego, co uczyniłem by Go zasmucić.
Pomyśl o tym! Bóg lituje się nade mną! On zna agonię mojej
bitwy. Nigdy nie znajduje się gdzieś daleko - zawsze jest ze mną,
zapewniając mnie na nowo, że nic nigdy nie jest w stanie
oddzielić mnie od Jego miłości. On wie, że moja bitwa jest już i
tak wystarczająco dużym brzemieniem, bez zmuszania mnie do
trwania w dodatkowym strachu przed gniewem i sądem. Wiem,
że Jego miłość do mnie sprawi, że powstrzyma On Swój kij,
podczas, gdy toczy się bitwa. Bóg nigdy mnie nie skrzywdzi, nie
uderzy mnie, ani nie porzuci, podczas gdy jestem w procesie
nienawidzenia swojego grzechu i poszukiwania pomocy oraz
uwolnienia. Kiedy płynę pod prąd, On zawsze stoi na brzegu
gotów rzucić mi koło ratunkowe.
3. Muszę przyjąć od swojego Ojca
pełną miłości pomoc do
przeciwstawiania się i przezwyciężania.
Grzech jest jak ośmiornica mająca wiele macek, która próbuje
zmiażdżyć moje życie. Rzadko wszystkie macki na raz
wypuszczają mnie ze swojego trzymania. Raczej jest to jedna
macka za jednym razem. W tej wojnie przeciwko grzechowi
zwycięstwem jest to: pokonywanie żołnierza za żołnierzem.
Rzadko cała armia wroga pada martwa po jednej salwie. Jest to
walka ręka w rękę, jedno małe zwycięstwo po drugim. Ale Bóg
nie posyła mnie do boju bez planu wojennego. On jest moim
Dowódcą. Będę walczył posuwając się do przodu centymetr za
centymetrem, godzinę za godziną, pod Jego kierownictwem.
On wysyła do mnie Ducha Świętego z jasnymi instrukcjami
dotyczącymi tego, jak mam walczyć, kiedy uciekać, gdzie
uderzyć następnym razem. Ta bitwa przeciwko zwierzchnościom
i mocom, to Jego, a nie moja wojna przeciwko diabłu. Ja jestem
jedynie żołnierzem, który bierze udział w Jego wojnie. Mogę się
zmęczyć, mogę zostać zraniony i zniechęcić się, ale jestem w
stanie dalej walczyć, kiedy wiem, że On musi wydać dla mnie
rozkazy. Jestem ochotnikiem w Jego wojnie. Jestem gotów pełnić
Jego wolę za wszelką cenę. Będę czekał na Jego rozkazy,
dotyczące tego, jak wygrać. Te instrukcje przychodzą powoli, w
miarę upływu czasu. Wydaje się, że bitwa przybiera niepomyślny
dla mnie obrót, ale wiem, że w końcu odniesiemy zwycięstwo.
Bóg chce, abym tylko wierzył w Niego. Tak, jak w przypadku
Abrahama moja wiara jest mi poczytywana za sprawiedliwość.
Jedyną rolą, jaką mogę odegrać w tej wojnie, to wierzyć, że Bóg
wyprowadzi mnie z tej bitwy jako zwycięzcę.
Wreszcie, kiedy grzech we mnie jest już pokonany,
to wszyscy inni moi wrogowie muszą uciekać
To co robię z grzechem w moim życiu determinuje to, jak będą
się zachowywać moi wrogowie. Zwycięstwo nad usidlającym
grzechem sprawia, że wszyscy moi wrogowie uciekają.
Niepokój, strach, poczucie winy, troska, depresja,
zdenerwowanie, samotność - to wszystko są moi wrogowie. Ale
oni mogą wyrządzić mi krzywdę tylko wtedy, gdy grzech
przemieni mnie w nieosłonięty cel. Sprawiedliwi są śmiali, jak
lew. Mają przejrzyste myśli i czyste sumienie, a to jest twierdza,
jakiej ci wrogowie nie są w stanie sforsować.
Czy pragniesz zwycięstwa nad wszystkimi swoimi wrogami? No
to zabierz się do tego we właściwy sposób, poprzez bezlitosne
rozprawienie się ze swoim usidlającym grzechem. Usuń tą
przeklętą rzecz ze swojego życia, a staniesz się mocny w Bogu.
"... [złóżmy] z siebie wszelki ciężar i grzech, który nas usidla
[okrąża i nęka]..." (Hebrajczyków 12,1).

Zwycięstwo nad grzechem i samym
sobą
('Victory over Sin and Self' lub 'Two of Me')
Rozdział 6 - WOLNY W WYBORZE
Teraz dochodzimy do samego sedna, do serca tej książki. Czy wiara w Jezusa Chrystusa jako
Pana spowoduje, że moje złe pragnienia znikną? Czy już nie będę więcej kuszony? Czy jeśli
będę pokutował i powierzę moje życie Chrystusowi przez wiarę, to On zmieni mnie? Czy
namiętności, które trzymają mnie jak żelazna rękawica zostaną złamane? W jaki sposób mogę
mieć moc do odparcia pokuszenia? Czy naprawdę mogę się stać nową osobą?
Pozwólcie mi najpierw, że pokaże wam co Biblia mówi na ten temat.
1. Wiara w Chrystusa wywłaszcza grzeszną naturę.
Jeśli jednak Chrystus jest w was, to chociaż ciało jest martwe z powodu grzechu,
jednak duch jest żywy poprzez usprawiedliwienie.
Rzymian 8,10
(angielskojęzyczny przekład Nowego Testamentu "The New Testament in Modern
English" tłumaczy to w ten sosób: "Jeśli teraz Chrystus żyje w was, to jego
obecność oznacza, że wasza grzeszna natura jest martwa, ale wasz duch staje się
ożywiony ze względu na sprawiedliwość, jaką przynosi on ze sobą.")
2. On pomaga odciąć korzeń złych instynktów.
Jeśli bowiem według ciała żyjecie, umrzecie; ale jeśli Duchem sprawy ciała
umartwiacie, żyć będziecie.
Rzymian 8,13
(według angielskojęzycznego przekładu Nowego Testamentu "The New Testament in
Modern English" brzmi to: "Zatem moi bracia, nie jesteśmy winni posłuszeństwa
naszej cielesnej naturze, ani nie musimy iść za naszymi instynktami. Jeśli z drugiej
strony odetniecie korzeń waszym instynktownym działaniom poprzez posłuszeństwo
Duchowi, będziecie żyli.")
3. On przełamuje tyranię grzechu raz na zawsze.
Wiedząc to, że nasz stary człowiek został wespół z nim ukrzyżowany, aby grzeszne
ciało zostało unicestwione, byśmy już nadal nie służyli grzechowi; kto bowiem
umarł uwolniony jest od grzechu.
Rzymian 6,6.7
(angielskojęzyczny przekład Biblii "The Living Bible" tłumaczy to tak: "Wasze stare
złe pragnienia zostały przybite do krzyża wraz z nim; ta część was, która uwielbia
grzeszyć została zgnieciona i śmiertelnie zraniona, aby wasze ciało kochające
grzech nie było już więcej pod kontrolą grzechu, nie musiało dłużej być
niewolnikiem grzechu; ponieważ od kiedy uśmierceni zostaliście dla grzechu
jesteście wyzwoleni od całego jego nęcenia i jego mocy nad wami.")
Dochodzimy teraz do wielkiego pytania. Wprawiało ono w zakłopotanie umysły wielu wiernych
kochających Boga, od Apostoła Pawła do dzisiaj. Pytanie to nie daje spokoju tym, którzy
porzucają chrześcijańską drogę, ponieważ nie wygląda na to, że zostają zerwane ich łańcuchy
grzechu. Jeśli Chrystus czyni wiernych martwymi dla grzechu, jeśli korzeń ich złego instynktu
zostaje odcięty, jeśli ich zła natura jest zgnieciona - to dlaczego ciągle odkrywają, że nagle
wychodzą na wierzch stare złe pragnienia? Dlaczego nadal istnieje w ich ciałach obecność zła?
Dlaczego nadal mogą czynić grzeszne rzeczy, tak jak inni grzesznicy? Po co być
chrześcijaninem, skoro to nie łamie mocy grzechu?
Wierni okrywają, że stare pragnienia powracają i są zmuszani do powiedzenia za Pawłem:
Albowiem nie rozeznaję się w tym, co czynię; gdyż nie to czynię co chcę, ale czego
nienawidzę, to czynię. ... to czynię, czego nie chcę ..."
Rzymian 7,15.16
(angielskojęzyczny przekład Biblii "The Living Bible" tłumaczy to: "W ogóle nie
rozumiem siebie samego, ponieważ naprawdę chcę czynić to, co właściwe, ale nie
potrafię. Czynię to, czego tak naprawdę nie chcę czynić - to czego nienawidzę.
Doskonale wiem, że to co robię jest niewłaściwe.")
A jeśli czynię to, czego nie chcę, już nie ja to czynię, ale grzech, który mieszka we
mnie.
Rzymian 7,20
(angielskojęzyczny przekład Biblii "The Living Bible" tłumaczy to: "Jeśli teraz robię
to, czego nie chcę, to jest rzeczą jasną, gdzie leży problem: grzech trzyma mnie
nadal w swoich złych szponach.")
Bo według człowieka wewnętrznego mam upodobanie w zakonie Bożym. A w
członkach swoich dostrzegam inny zakon, który walczy przeciwko zakonowi,
uznanemu przez mój rozum i bierze mnie w niewolę zakonu grzechu, który jest w
członkach moich. ... Tak więc ja sam służę umysłem zakonowi Bożemu, ciałem zaś
zakonowi grzechu.
Rzymian 7,22-25
(angielskojęzyczny przekład Biblii "The Living Bible" tłumaczy to tak: "Co do mojej
nowej natury, to kocham czynić wolę Bożą; ale jest jeszcze coś innego głęboko we
mnie, w mojej zwierzęcej naturze, co toczy wojnę z moim umysłem i wygrywa
walkę oraz na nowo czyni mnie niewolnikiem grzechu, który jest nadal we mnie....
W swoim umyśle chcę być ochoczym Bożym sługą, ale zamiast tego odnajduję
siebie jako ciągle zniewolonego przez grzech.")
Paweł nie mówił tutaj o doświadczeniu mającym miejsce przed przyjęciem Chrystusa -
ponieważ stwierdza: "kocham czynić wolę Bożą". Mówi także o swoim "nowym życiu", które
nakazuje mu czynić dobrze. Nie jest to więc świadectwo grzesznika. Paweł toczył tą bitwę po
swoim nawróceniu i ujawnił nam swoje wewnętrzne zmaganie. Jest to osobista bitwa
wszystkich szczerych chrześcijan.
To brzmi prawie jak sprzeczność. To brzmi tak, jakby chrześcijanie nie byli lepsi od
grzeszników. Wydaje się, jakby bitwa nigdy się nie kończyła. Tak jednak nie jest! Istnieje
wyjaśnienie potwierdzające, że moc grzechu jest złamana. Paweł powiedział:
Któż mnie wybawi z tego ciała śmierci? Bogu niech będą dzięki przez Jezusa
Chrystusa, Pana naszego!
Rzymian 7,25
(angielskojęzyczny przekład Biblii "The Living Bible" tłumaczy to: "Kto uwolni mnie
z niewoli względem tej śmiertelnej grzesznej natury? Dzięki Bogu! To zostało
dokonane przez Jezusa Chrystusa, naszego Pana. On mnie uwolnił.")
Jakiegoż to odkrycia dokonał Paweł, które sprawiło, że radował się i powiedział: "Przeto teraz
nie ma żadnego potępienia dla tych, którzy są w Chrystusie Jezusie" (Rzymian 8,1);
(angielskojęzyczny przekład Nowego Testamentu "The New Testament in Modern English"
tłumaczy to: "Nie ma teraz potępienia wiszącego nad moją głową")? Cóż to za wielkie odkrycie
sprawiło, że już nie mówi on: "nie to czynię, co chcę" ("chcę czynić to, co właściwe, ale nie
potrafię")? W jaki sposób Paweł wybrnął z tego dylematu?
On mówi o nowej zasadzie wolności. Ta nowa zasada wolności przez Jezusa Chrystusa
rzeczywiście zatrzymała karuzelę grzechu, wyrwała go z niekończącego się biegu i uwolniła go
raz na zawsze z jego mocy.
Krótko mówiąc, oto jak działa ta zasada wolności. W grę wchodzą tutaj trzy wielkie prawdy.
1. Wierni nie są już dłużej niewolnikami grzechu.
Tak więc bracia jesteśmy dłużnikami nie ciała, aby żyć według ciała.
Rzymian 8,12
(angielskojęzyczny przekład Nowego Testamentu "The New Testament in Modern
English" tłumaczy to: "Nie mamy żadnych zobowiązań względem cielesnej natury.")
Mówi się, że Abraham Lincoln "wyzwolił niewolników" przez Proklamację Zniesienia
Niewolnictwa. Ten prawny dokument stwierdził wygaśnięcie niewolnictwa. Wszyscy niewolnicy
zostali uwolnieni.
Kiedy ta nowina zaczęła się rozchodzić po południowych plantacjach [w USA], wielu
niewolników w to nie wierzyło. Nadal pracowali jako niewolnicy dla swoich panów, będąc
przekonanymi, że obiecana im wolność jest żartem. Wielu niegodziwych posiadaczy ziemskich
powiedziało swoim niewolnikom, że była to fałszywa pogłoska i trzymało ich w niewoli. Z
czasem jednak prawda jaśniała nad nimi. Widzieli coraz więcej byłych niewolników, którzy
korzystali już z ich nowo odnalezionej wolności. Jeden za drugim zrzucali swoje obciążenia,
odwracali się plecami do niewolnictwa i odchodzili, aby rozpocząć nowe życie.
Może jeszcze nie słyszałeś, a może brzmi to dla ciebie zbyt dobrze, aby było to prawdziwe, ale
Chrystus wyzwolił wszystkich niewolników grzechu na Golgocie. Możesz teraz "odwrócić się" od
diabła! Możesz zrzucić swój ciężar grzechu, wyjść spod panowania szatana i rozpocząć nowe
życie w wolności.
Pozwól, że ci pokażę co Biblia ma na myśli, kiedy mówi o umieraniu dla grzechu. Kiedy Lincoln
wyzwolił niewolników, "sprawa" niewolnictwa wygasła. Nie umarł ani pan niewolników - ani
niewolnik. Niewolnik mógł odejść jako wolny, mówiąc sobie: "Niewolnictwo jest wygasłą
sprawą. Stary niewolnik we mnie umarł. Jestem wolnym człowiekiem.
Kiedy ktoś przyjmuje Chrystusa jako Pana, cóż to takiego w nim umiera? Grzech nie umiera.
Szatan nie umiera. Nie umierają też złe tendencje. Umiera "sprawa" lub "spór". Grzech
stworzył spór w sercu człowieka odnośnie tego, kto sprawuje kontrolę, a rezultatem tego jest
bitwa pomiędzy dobrem a złem. Bóg po prostu wyzwolił umysł od kontroli sprawowanej przez
grzech, umartwiając spór niewolnictwa względem zła.
Kiedy Biblia mówi: "Umieramy dla grzechu" oznacza to po prostu, że dla nas ta sprawa jest
martwa! Nie ma już więcej co dyskutować. Sprawa nie jest już do negocjacji. Ludzkość została
wyzwolona na Golgocie! Sprawa dotycząca tego, kto rządzi nie istnieje!
Paweł używał terminów prawniczych do opisu chrześcijańskiej wolności od związania grzechem.
Te same terminy prawnicze są używane codziennie w kongresie amerykańskim: Projekt ustawy
zostaje odrzucony [w języku angielskim dosłownie "jest martwy"]. Poprawka została odrzucona
[w języku angielskim dosłownie "zabita"]. Uchwała została zniesiona [w języku angielskim
dosłownie "umarła"].
Biblia mówi: "kto bowiem umarł, uwolniony jest od grzechu. Jeśli tedy umarliśmy z
Chrystusem, wierzymy, że też z nim żyć będziemy" (Rzymian 6,7-8).
Oznacza to po prostu tyle: kwestia twojego niewolnictwa względem grzechu jest martwą
sprawą, ponieważ Chrystus ogłosił już twoje wyzwolenie, jesteś więc wolny do życia jako nowa
osoba w Chrystusie. Innymi słowy, umarłeś dla niewolnictwa, a więc po co wracać z powrotem i
zbierać bawełnę dla diabła?
Niewolnik mógł wrócić na pole i pozbierać jeszcze kilka rzędów bawełny, może z powodu
strachu lub instynktu, jednak wcale nie uczyniło go to ponownie niewolnikiem. Był wolny, ale
musiał skorzystać ze swojego prawa do wolności. Proklamacja nie mogła wymusić jej
przestrzegania, ani też pan niewolnika nie mógł zmusić go do powrotu. To była już kwestia woli
niewolnika.
Chrystus nie może sprawić, że będziesz czynił dobrze, a szatan nie może sprawić, że będziesz
czynił źle. Chrystus ogłasza, że jesteśmy wolni przez wiarę, ale my musimy postępować jako
osoby wolne.
Wieki temu, w sądzie piekielnym szatan ogłosił takie prawo, że jako książę tego świata,
poddane mu zostają wszystkie żywe dusze. Boży sąd najwyższej instancji unieważnił to prawo
grzechu. Ono wygasło, ponieważ szatan nie mógł go już dłużej egzekwować. Bóg ogłosił, że nie
jest ono zgodne z konstytucją i zastąpił je swoim własnym prawem, prawem ducha, dającym
mu wszelkie prawa do ciała osoby wierzącej.
Po latach dociekań stało się dla mnie jasne, co Paweł miał na myśli przez umieranie dla
grzechu lub śmierć starej natury i widzę teraz jakie to wszystko jest proste. Zrozumiałem, że
choć grzech nie umiera i wciąż obecny jest we mnie, jednak traci nade mną moc, nie jestem
już pod jego kontrolą. Znika moje niewolnictwo względem niego! Nie muszę więc teraz miotać
się próbując umrzeć dla grzechu lub zmagać się, aby czuć się martwym. Nic we mnie nie
umiera poza prawem, które utrzymywało mnie pod kontrolą grzechu.
Pomyśl o wolności od grzechu jako o unieważnieniu. Chrystus przyprowadza osobę wierzącą do
swojego Ojca, Sędziego i uzyskuje unieważnienie względem grzechu. Dzięki temu ta sama
osoba może stać się panną młodą dla Niego. Chrystus ukochał nas, gdy żyliśmy jeszcze w
grzechu. On umarł, aby potwierdzić tą miłość i to dało Mu prawo do unieważnienia roszczeń
grzechu względem nas.
To unieważnienie czyni nas martwymi względem roszczeń starych spraw, ale nie powstrzymuje
starego nielegalnego kochanka od powracania w celu nękania, uwodzenia albo próbowania
wciskania nowych roszczeń. Szatan nigdy nie akceptuje takiego unieważnienia bez walki,
przyjdzie z zastraszaniem, z kompromisami, z nęcącymi propozycjami. Ale z prawnego punktu
widzenia, nie ma już prawa do żadnych roszczeń względem jakiejkolwiek wierzącej osoby.
Paweł napisał: "... gdy umarliśmy temu, przez co byliśmy opanowani, tak iż służymy w nowości
ducha, a nie według przestarzałej litery" (Rzymian 7,6).
Żaden chrześcijanin nie może teraz powiedzieć: "Nie mogę sobie poradzić. Nie mogę zerwać z
moim grzechem". Paweł został ostatecznie uwolniony od takiego rodzaju mowy, tak więc i my
musimy być uwolnieni! Szatan nie może teraz sprawić, że zgrzeszysz; ale twoja stara natura
niewolnicza może próbować panoszyć się. Jeśli Chrystus nie złamał mocy grzechu, to
ukrzyżowanie było oszustwem
Zawsze będziesz niewolnikiem, dopóki nie przestaniesz usprawiedliwiać swojej słabości przez
twierdzenie, że jesteś bezsilny. Nie jesteś bezsilny będąc dzieckiem Bożym. Nie jesteś już
dłużej niewolnikiem diabła, tak więc zajmij się tym i zdyscyplinuj swoją dziką upartą wolę.
Chrześcijanin, który mówi: "nie mogę" w rzeczywistości mówi: "nie będę". Udawanie, że jest
się nadal niewolnikiem, jest alibi, którego chrześcijanie używają, by odwlec poniesienie
odpowiedzialności związanej z ich wolnością.
Wszak nie wzięliście ducha niewoli, by znowu ulegać bojaźni, lecz wzięliście ducha
synostwa...
Rzymian 8,15
(angielskojęzyczny przekład Biblii "The Living Bible" tłumaczy to: "Tak więc nie
powinniśmy być, jak płaszczący się, zastraszeni niewolnicy, ale powinniśmy
zachowywać się jak dzieci samego Boga, zaadoptowane do łona jego rodziny...")
Chrystus wyzwolił nas, abyśmy w tej wolności żyli. Stójcie więc niezachwianie i nie
poddawajcie się znowu pod jarzmo niewoli.
Galacjan 5,1
(angielskojęzyczny przekład Biblii "The Living Bible" tłumaczy to: "Tak więc
Chrystus uczynił nas wolnymi. Upewnijcie się teraz, że pozostajecie wolnymi i nie
dajcie związać wszystkiego od nowa w łańcuchy niewolnictwa")
4. Wolność od niewoli grzechu musi zostać przyjęta przez wiarę.
Przeto obietnica została dana na podstawie wiary, aby była z łaski...
Rzymian 4,16
(angielskojęzyczny przekład Nowego Testamentu "The New Testament in Modern
English" tłumaczy to: "Zatem ta cała sprawa jest kwestią wiary ze strony człowieka,
a hojności ze strony Boga.")
Już stwierdziłem w tej książce, że wiara jest czymś co robisz z tym, co wiesz. Wiedza nic nie
znaczy, dopóki nie działa się na jej podstawie.
Dzieci Izraela otrzymały dobre słowo, że Bóg dał im Kaanan jako ojczyznę. Ta informacja nie
znaczyłaby dla nich zupełnie nic, jeśli pozostaliby oni w Egipcie jako niewolnicy. Biblia mówi:
"Przez wiarę opuścili Egipt... przez wiarę przeszli przez Morze Czerwone" (Hebrajczyków 11,27-
31).
Izraelici nie pomaszerowali do granicy Kaananu, wystrzelili jednej salwy strzał, oczekując, że
wszystkie wrogie armie padną martwe. Ziemia była ich, ale musieli ją wziąć w posiadanie
"tocząc bitwę za bitwą".
Co to ma wspólnego z moim osiąganiem zwycięstwa nad mocą grzechu? Bardzo dużo! Chrystus
uregulował sprawę niewolnictwa względem grzechu przez ogłoszenie, że jestem wyzwolony z
jego panowania, ale musze w to uwierzyć aż do takiego stopnia, że coś z tym zrobię.
Nie wystarczy powiedzieć: "Tak, wierzę, że Chrystus przebacza grzech. Wierzę, że jest On
Panem. Wiem, że może on złamać moc grzechu w moim życiu." W ten sposób intelektualnie
zgadzasz się z tym, co usłyszałeś. Ale wiara jest zaufaniem tej obietnicy wolności i
postępowaniem na jej podstawie.
Jak? Przez zerwanie ze starymi przyjaciółmi, którzy wciągają cię w grzech. Przez przekonanie
samego siebie, że wolność jest rzeczywiście twoja. Wyznaj to! Bóg to powiedział, tak więc
postępuj na podstawie tego. Otrząśnij się ze swojej pasywności i przenieś się z determinacją i
pewnością do swojego nowego życia w pokoju i wolności.
Staw czoła faktom. Wszystkie inne twoje metody znalezienia pokoju i wolności zawiodły.
Wypłakałeś rzekę łez; złożyłeś tysiące obietnic, które złamałeś; próbowałeś samokontroli,
samozaparcia i wielu różnych programów samo-pomocy. Po tym, jak już spróbowałeś tego
wszystkiego, ciągle kończyłeś z niezaspokojoną tęsknotą, której nie mogłeś zrozumieć. Uznałeś
siebie za niezdolnego do zaprzestania grzeszenia. Czasami byłeś popychany do grzechu przez
zwykłą nudę i psychiczną depresję.
Problem polega na tym, że jeszcze nie dotarłeś do korzenia twojego problemu. Może już
usłyszałeś, że Chrystus wyzwolił cię przez śmierć na krzyżu, ale nigdy nie będziesz cieszył się
wolnością, dopóki nie dasz Bogu tego, o co On cię prosi - tzn. ufającego umysłu. On chce, abyś
uwierzył, że twoje modlitwy są słyszane i Bóg na nie odpowie.
Bez wiary zaś nie można podobać się Bogu; kto bowiem przystępuje do Boga, musi
uwierzyć, że On istnieje i że nagradza tych, którzy go szukają
Hebrajczyków 11,6
Wiara jest po prostu trzymaniem Boga za Jego Słowo i postępowaniem na tej podstawie.
Prawdziwy wierzący jest osobą, która może powiedzieć: "Bóg tak powiedział, zatem ja w to
wierzę. Stawiam na to moje życie, moją przyszłość i moją wieczność. Jeśli Bóg zarządził, że
jestem wolną osobą - jeśli On mówi mi, że grzech nie ma już dłużej mocy nade mną - jeśli On
mówi, że moja wiara w Niego sprawia, że to wszystko jest możliwe - to ja akceptuje to -
rezygnuję z mojego bezużytecznego zmagania - i poddaje mu wszystko. Naprawdę wierzę!"
3. Wierzący otrzymują nadprzyrodzoną pomoc w godzinie swego pokuszenia
Dotąd nie przyszło na was pokuszenie, które by przekraczało siły ludzkie; lecz Bóg
jest wierny i nie dopuści, abyście byli kuszeni ponad siły wasze, ale z pokuszeniem
da i wyjście, abyście je mogli znieść.
1 Koryntian 10,13
Dla wierzących, którzy stawiają czoła pokuszeniom, jest to najmocniejsza i najbardziej
zachęcająca obietnica w całej Biblii. Bóg bardzo jasno stwierdza, że żadne z jego dzieci nie jest
pozostawione samemu sobie w walce z pożądliwością, namiętnością lub jakimkolwiek
nałogowym złem. Potrzebna jest nadprzyrodzona pomoc i jest ona zapewniona.
Wierzący na całym świecie stają się słabi wobec pokuszenia i poddają się ciału w coraz to
większej liczbie. Wydaje się, jakby niektórzy chrześcijanie myśleli teraz o pokuszeniu, jako o
pewnym rodzaju nieuleczalnej choroby, która nie odejdzie, dopóki nie zniszczy swojej ofiary.
Oni kulą się ze strachu kiedy przychodzi pokuszenie, myśląc: "O nie - wszystko od nowa. To już
mnie dostało w swoje szpony i po prostu wiem, że się poddam. Nie mam silnej woli; jestem
zbyt słaby, aby się temu oprzeć."
Jest to najbardziej nastawione na porażkę myślenie wierzących, którzy nie wiedzą jak
wyznawać swoje prawo do wsparcia. Czym jest to prawo obiecane wszystkim wierzącym? Jest
to prawo do nadprzyrodzonej pomocy w chwil pokuszenia.
Czy należy przez to rozumieć, że Chrystus nie tylko wyzwala wierzącego z mocy grzechu, ale
także pomaga mu ustrzec się od powracania do grzechu? Dokładnie tak mówi Biblia.
Kiedy pokuszenie nadpływa jak powódź, Chrystus zaczyna sprawować swoje panowanie i czyni
coś nadprzyrodzonego dla zwalczenia go. On "daje drogę ucieczki", aby wierni mogli przetrwać
próbę ognia lub innymi słowy: "znieść to".
Pokuszenie jest próbą wolnej woli człowieka; zatem Bóg nie może odebrać możliwości
zgrzeszenia bez zniszczenia tej samej wolnej woli. Tak więc Bóg czyni coś tak samo
efektywnego dla wszystkich, którzy mu ufają. On czyni coś z obiektem pożądania. On pracuje
poza nami nad samym źródłem pokuszenia.
Najlepiej zilustrować to na przykładzie matki, która robi coś z pokusą dziecka do wykradzenia
ciastek z pudełka. Ona nie jest w stanie usunąć pokuszenia z tego dziecka przez sprawienie mu
lania, jednak może postawić po prostu pudełko z ciastkami "poza zasięgiem".
Dalsza ilustracja to ojciec, który przeprowadza się ze swoją rodziną daleko od zaatakowanego
przez narkotyki sąsiedztwa, aby uchronić swoje dzieci od bycia zwabionym przez narkomanów i
sprzedawców narkotyków.
Rodzice przeprowadzają się na nowy kontynent, aby uchować syna czy córkę od
demoralizujących wpływów i przyjaciół.
Wszyscy ci rodzice działali w miłości, mając nadzieję, że ich chwilowa interwencja pozwoli, aby
czas nauczył ich dzieci instynktownego posłuszeństwa. Pomimo tego, że musi nadejść chwila,
kiedy to dzieci same podejmują decyzje, to jednak kochający rodzic nie może stać bezczynnie i
pozwolić niedojrzałemu dziecku na to, że zostanie przezwyciężone przez jakiś zły wpływ.
Troskliwy rodzic albo odsunie dziecko od pokuszenia, albo umieści je poza jego zasięgiem.
Biblia ilustruje w jaki sposób Bóg może umieścić obiekty pokuszeń poza zasięgiem Jego dzieci.
Przykładowo, dzieci Izraela zaczęły szemrać przeciwko Mojżeszowi za to, że wyprowadził je z
Egiptu. Chcieli wrócić z powrotem do swojego starego życia. Wolność zdawała się być zbyt
kosztowną. Tak więc Bóg zaplanował, że Morze Czerwone rozstąpi się i pozwolił na to, że armia
egipska ścigała ich po suchym lądzie. Wtedy morze się zamknęło - blokując jakąkolwiek szansę
powrotu. Bóg uczynił to tylko w odpowiedzi na żarliwe modlitwy Mojżesza i innych Izraelitów,
którzy chcieli wolności.
Tak, jak to uczynił Jezus, wierzący mają przeciwstawiać się pokuszeniu z pomocą Słowa
Bożego. Większość pokuszeń może zostać unicestwiona przez skupienie na nich lasera prawdy.
Ale istnieją też inne pokuszenia, które są tak głęboko zakorzenione, tak gwałtowne i
nieustępliwe, że nie można ich przetrwać bez nadprzyrodzonej interwencji. Najsroższe z
pokuszeń są często rezultatem bezpośredniego i osobistego ataku mocy demonicznych.
Paweł mówi o: "walkach zewnątrz, obawach wewnątrz" (2 Koryntian 7,5). Szatan tak na
prawdę wypowiada wojnę tym nawróconym, którzy zdezerterowali z jego armii, gdyż kiedyś
byli najlepszym przykładem jego mocy w ich życiu. W swojej złości z powodu utraty takiej
"zdobyczy", walczy on z nimi od zewnątrz przez uderzanie w nich ciężkimi pokuszeniami,
jednym po drugim, aby przesiać ich jak pszenicę. Jezus powiedział Piotrowi: "Szymonie,
Szymonie, oto szatan wyprosił sobie, aby was przesiać jak pszenicę" (Łukasza 22,31). Innymi
słowy ma on nadzieję, że będąc tak potrząśniętym, załamiesz się.
Czy jesteś wierzącym, który jest stale okładany powracającym pokuszeniem, które wydaje się
być ponad twoją siłę do oparcia go? Czy jest to nałóg, którego nie potrafisz kontrolować? Ci
którzy są zaangażowani w zakazane związki z potajemnymi kochankami są szczególnie
przytłoczeni przez przygniatające pokuszenia. Tak często poddają się i w krótkim czasie zostają
pochłonięci przez wyrzuty sumienia, poczucie winy oraz uczucia bezradności. Jeśli są oni
wierzący, nie wątpią w to, że Chrystus uwolnił ich od wszelkich zobowiązań w stosunku do
posłuszeństwa pożądliwości ich ciała. W wielu dziedzinach ich życia widzieli postęp i
zwycięstwo. Jednak stale pozostaje jeden osaczający grzech - jedno przytłaczające pokuszenie
poddania się danej pożądliwości.
Dzięki Bogu, jest z tego droga ucieczki! Bóg jest "cudownym interweniującym". Potrzeba było
sztormu i wieloryba oraz wiele nadprzyrodzonej interwencji, aby wyciągnąć Jonasza z
kłopotów. Bóg znany jest jako ten, który uczynił wodę "gorzką" i sprawił, że manna
"zacuchnęła" starając się uczynić posłuszeństwo łatwiejszym.
Bóg w odpowiedzi na żarliwą modlitwę może uczynić obiekt twojego pożądania "ohydnym
smrodem" dla ciebie i może sprawić, że uleganie grzechowi stanie się tak gorzkie, że nigdy
nawet nie zawahasz się i nie poddasz mu się ponownie. On może skierować cię na drogę
okrężną; On może usunąć z twojego życia określonych ludzi; może sprawić, że obiekt twojego
pożądania obróci się przeciwko tobie; może zmieść wszelkiego rodzaju blokady; może postawić
"Jobową ścianę" ochrony; może nieodparcie zaciągnąć cię do komory modlitewnej; może
wysłać kogoś, aby cię ostrzegł lub skorygował - ale w taki czy inny nadprzyrodzony sposób Bóg
odpowie na modlitwę i zainterweniuje, umożliwiając wierzącemu pokonanie najbardziej
brutalnych pokuszeń.
Ci, którzy głęboko w sercu nie chcą zrezygnować ze swojego pożądania i którzy w sekrecie
mają nadzieję na trwanie w pobłażaniu sobie, nigdy nie mogą otrzymać tej cudownej
interwencji, kiedy będą kuszeni. Bóg wchodzi, aby dać drogę ucieczki tylko wtedy, gdy serce
jest zupełnie oddane życiu w oddzieleniu i czystości.
Jeśli nie ma wystarczającego oddania, to to nie zadziała. Bóg nie jest zobligowany do
interweniowania, kiedy ktoś naprawdę nie chce uwolnienia.
Ci, którzy flirtują z ukrytym grzechem, pozostawieni są, by walczyć z pokuszeniem o własnych
siłach. Wtedy, gdy ulegają grzechowi, oskarżają oni Boga za to, że nie "wyciąga ich z tego".
Oni mówią: "czekałem na Boga, ale On po prostu pozwolił mi posunąć się naprzód i zrobić to".
Wierzący, który szczerze chce być wolnym od więzów grzechu, może być pewien, że jego
kochający Ojciec niebieski widzi jego zmaganie i użyje wszelkiej mocy niebios, aby go
wesprzeć.
Kiedy jesteś strasznie kuszony, poproś Boga o Jego nadprzyrodzoną interwencję, poproś w
wierze, ufając, że On to zrobi.
Bóg obiecał "wybawić nas od wszelkiego zła". Poniżej jest dowód Bożej pomocy w czasie
pokuszenia:
Wy, którzy miłujecie Pana, miejcie w nienawiści zło! On strzeże dusz świętych
swoich, z ręki bezbożnych wyrywa ich.
Psalm 97,10
Dusza nasza jak ptak umknęła z sidła ptaszników. Sidło się podarło, a myśmy wolni.
Psalm 124,7
Oczy moje zawsze patrzą na Pana, bo On wyswobadza z sieci nogi moje.
Psalm 25,15
(angielskojęzyczny przekład Biblii "The Living Bible" tłumaczy to: "Oczy moje
zawsze patrzą na Pana w oczekiwaniu na pomoc, ponieważ jedynie On może mnie
uratować")
I będą się bali na Zachodzie imienia Pana, a na Wschodzie jego chwały, gdyż
przyjdzie jak ścieśniona rzeka, na którą napiera powiew Pana.
Izajasza 59,19
Nie muszę się już dłużej bać poślizgnięcia lub upadku. On będzie mnie podtrzymywał, kochał i
przeniesie mnie do chwały przez swoją moc.
... [Bóg] was może ustrzec od upadku i stawić nieskalanych z weselem przed
obliczem swojej chwały...
Judy 24
(angielskojęzyczny przekład Biblii "The Living Bible" tłumaczy to: "On potrafi
zachować cię od poślizgnięcia i odpadnięcia oraz wprowadzić cię, bezgrzesznego i
doskonałego, w swoją wspaniałą obecność przy głośnych okrzykach wiecznej
radości")
Rozdział 7 - JAK ZAKOŃCZYĆ SWOJE ZMAGANIA
Pewien lider Koalicji Homoseksualistów w San Francisco napisał taki list o autorze książki: "Pan
Wilkerson jest fanatykiem, który w szczególny sposób interesuje się osobistymi preferencjami
seksualnymi innych. Jest on reakcjonistą o wąskich horyzontach myślenia, a najśmieszniejsze
jest to, że ma absurdalne wyobrażenie, że homoseksualiści chcą stać się normalnymi ludźmi,
ponieważ mają oni w sobie drugie "złe" ja, które zmusza ich do dokonywania bezbożnych
uczynków. Jestem bardzo szczęśliwym homoseksualistą, nie mającym poczucia winy lub
"złych" wpływów, które by mnie konsumowały od środka. Trzeba zacząć od tego, że ludzie
żyjący z poczuciem winy nie są stabilni - oni mieliby problemy niezależnie od tego, czy są
homoseksualistami, czy nie. Tylko kompletni słabeusze mówią o tzw. "uzdrowieniu"".
Szkoda mi bardzo grzeszników, którzy już nie przyznają się do wewnętrznego zmagania ze
złem. Oni już się nie zmagają, ponieważ poddali się swoim złym namiętnościom. Biblia określa
takich ludzi, jako "umarłych przez upadki i grzechy". Paweł tak o nich powiedział:
... poganie postępują w próżności umysłu swego, mający przyćmiony umysł i dalecy
od życia Bożego przez nieświadomość, która jest w nich, przez zatwardziałość serca
ich, mając umysł przytępiony, oddali się rozpuście dopuszczając się wszelkiej
nieczystości z chciwością.
Efezjan 4,17-19
(angielskojęzyczny przekład Nowego Testamentu "The New Testament in Modern
English" tłumaczy to: "Oni żyją w świecie cieni i są odcięci od życia Bożego, z
powodu rozmyślnej ignorancji w ich umysłach oraz zwyczajnej zatwardziałości
serca. Utracili wszelkie poczucie przyzwoitości i poddali się cielesności, praktykując
wszelką formę nieczystości, jaką tylko może im podsunąć ich pożądliwość")
Osoba, którą jest zainteresowany Bóg, to taka, która heroicznie walczy przeciwko swojemu
złemu drugiemu ja i odczuwa smutek i poczucie winy gdy ulega pokusie. Samo zmaganie, jest
wystarczającym dowodem na to, że serce ciągle woła do Boga o pomoc. Jest nadzieja dla tego,
który doświadcza wewnętrznej bitwy. Zmaganie się z grzechem jest dowodem na to, że on lub
ona odmawia poddania się jego mocy. Różnica pomiędzy grzesznikiem a chrześcijaninem
polega na tym, jak oceniają oni grzech. Chrześcijanin nienawidzi grzechu; grzesznik
usprawiedliwia go.
Nadprzyrodzona pomoc Boża jest obiecana tym, którzy szamoczą się w głębokim, ciemnym
łonie zła, zmagając się, aby być wolnymi. A najpewniejszą oznaką tego, że w grzeszniku rodzi
się nowe życie jest ponaglenie do wołania do Boga. Wszystkie nowonarodzone dzieci płaczą,
gdy tylko się narodzą. Ci, którzy płacząc wołają, są naprawdę u progu nowego życia.
Pierwszy krok w kierunku zakończenia twojego wewnętrznego zmagania, to nauczenie się jak
płakać. Czy jesteś zmęczony tą całą pustką, samotnością, rozpaczą i niepokojem? Niech zatem
łzy polecą bez zawstydzenia. Wypłacz tą całą powstrzymywaną rozpacz. Ukórz się i pozwól
zranieniom i smutkowi spowodowanym twoim grzechem wylać się z twojego najskrytszego ja.
Biblia ponagla cię byś wołał do Boga w godzinie twojej rozpaczy. Rozpaczliwe wołanie jest
kluczem do wszelkiej wolności od grzechu.
Tutaj jest dowód biblijny:
W niedoli mojej wzywałem Pana I wołałem o pomoc do Boga mego, Z przybytku
swego usłyszał głos mój, A wołanie moje doszło uszu jego.
Psalmów 18,7
Ten biedak wołał, a Pan słuchał I wybawił go z wszystkich ucisków jego.
Psalmów 34,7
[Pan] ... wysłuchał wołania mojego. Wyciągnął mnie z dołu zagłady, Z błota
grzązkiego. Postawił na skale nogi moje. Umocnił kroki moje.
Psalmów 40,2-3
... W czasie łaski wysłuchałem cię, A w dniu zbawienia pomogłem ci; Oto teraz czas
łaski, Oto teraz dzień zbawienia.
2 Koryntian 6,2
(angielskojęzyczny przekład Biblii "The Living Bible" tłumaczy to: "Twoje wołanie
doszło do mnie w korzystnym czasie, kiedy to drzwi gościnne są szeroko otwarte...
Teraz Bóg gotów jest was przyjąć z radością... Dzisiaj jest On gotów zbawić was")
Drugim krokiem jest kultywowanie żalu za twoje grzechy oraz wyznawanie ich Chrystusowi.
Kiedy wołasz do Boga, On przybliża się do ciebie wraz ze Swoją przerażającą świętością i
miłością. Będziesz wiedział bez żadnych wątpliwości kiedy zniknie dystans pomiędzy tobą i
Bogiem. Jego święta obecność, coraz bardziej narastająca w twoim życiu, zaowocuje w żalu i
smutku z powodu wszystkich grzechów, egoizmu oraz dumy, których się dopuściłeś. Im bliżej
jesteś Boga, tym silniej odczuwasz ból i poczucie winy za grzechy z twojej przeszłości. Ale to
poczucie winy i smutek są wspaniałą rzeczą; nie próbuj od nich uciekać. Niech staną się one
jeszcze intensywniejsze, ponieważ jest to jedyna droga do prawdziwego upamiętania i
przebaczenia. Biblia mówi:
Albowiem smutek, który jest według Boga, sprawia upamiętanie ku zbawieniu i nikt
go nie żałuje; smutek zaś światowy sprawia śmierć. Patrzcie, co ten wasz smutek
według Boga sprawił, jaką gorliwość, jakie uniewinnianie się, ... jaką obawę...
2 Koryntian 7,10-11
(angielskojęzyczny przekład Biblii "The New International Version" tłumaczy to:
"Boży smutek, przynosi upamiętanie, które prowadzi do zbawienia i nie pozostawia
żalu, ale światowy smutek przynosi śmierć. Patrzcie, co ten Boży smutek sprawił w
was... gorliwość w oczyszczaniu się... zaalarmowanie...")
Serce, które prawdziwie się smuci, chce przebaczenia. Paweł powiedział: "...byliście zasmuceni
ku upamiętaniu..." (2 Koryntian 7,9). Innymi słowy: "smuciliście się wystarczająco mocno, aby
wyznać i porzucić wasze grzechy". Odnajdziecie pokój, o którym nawet się wam nie śniło, w
momencie, gdy odrzucicie wasze grzechy i przyjmiecie przebaczenie i miłosierdzie.
Kto ukrywa występki, nie ma powodzenia, lecz kto je wyznaje i porzuca, dostępuje
miłosierdzia.
Przypowieści Salomona 28,13
Przeto upamiętajcie i nawróćcie się, aby były zgładzone grzechy wasze
Dzieje Apostolskie 3,19
Upamiętanie to coś więcej niż tylko powiedzenie: "Boże jest mi przykro! Czuję się okropnie z
powodu tych wszystkich złych rzeczy, które popełniłem".
To jest smutek, ale nie upamiętanie. Kiedy Bóg mówi, abyś upamiętał się ze swoich grzechów,
to w rzeczywistości ma On na myśli to: "Odwróć się do nich plecami. Naucz się nienawidzić
rzeczy, które kiedyś kochałeś i naucz się kochać rzeczy, których kiedyś nienawidziłeś". Jest to
obrót o 180 stopni, chęć do opuszczenia starych przyjaciół i przyzwyczajeń dla nowego życia w
Chrystusie. On nie próbuje zmienić czegoś, abyś tylko dostosował się do wartości innych, ale
raczej abyś mógł doświadczać zupełnej radości i nieopisanej wolności, znanej tylko tym, którzy
poddają się Chrystusowi. Podbój samego siebie jest możliwy jedynie przez podporządkowanie
się i oddanie Chrystusowi. Mamy poddawać się Panu.
Tak więc każdy z was, który się nie wyrzeknie wszystkiego, co ma, nie może być
uczniem moim.
Łukasza 14,33
Następnie przyjmij swoje przebaczenie przez wiarę i zamknij swoje uszy na ogłuszające
kłamstwa szatana. Przestudiuj podane poniżej fragmenty Pisma; uwierz, że dotyczą one
właśnie ciebie i zrób to, o co prosi Bóg. Tutaj jest prawda, która może cię uwolnić i pomóc ci
raz na zawsze zakończyć twoje zmagania.
Jeśli wyznajemy grzechy swoje, wierny jest Bóg i sprawiedliwy i odpuści nam
grzechy, i oczyści nas od wszelkiej nieprawości.
1 Jana 1,9
Kto tedy wyzna, iż Jezus jest Synem Bożym, w tym mieszka Bóg, a on w Bogu.
1 Jana 4,15
Bo jeśli ustami swoimi wyznasz, że Jezus jest Panem, i uwierzysz w sercu swoim, że
Bóg wzbudził go z martwych, zbawiony będziesz. Albowiem sercem wierzy się ku
usprawiedliwieniu, a ustami wyznaje się ku zbawieniu. Powiada bowiem Pismo:
Każdy, kto w niego wierzy, nie będzie zawstydzony. Nie masz bowiem różnicy
między Żydem a Grekiem, gdyż jeden jest Pan wszystkich... Każdy bowiem, kto
wzywa imienia Pańskiego, zbawiony będzie.
Rzymian 10,9-13
(angielskojęzyczny przekład Biblii "Today's English Version" tłumaczy to: "Jeśli
wyznasz, że Jezus jest Panem i uwierzysz że Bóg wzbudził go z martwych, zbawiony
będziesz. Ponieważ to przez wiarę zostajemy pojednani z Bogiem; przez nasze
wyznanie zostajemy zbawieni. Pismo mówi: "Każdy, kto w niego wierzy, nie będzie
rozczarowany". To dotyczy każdego... "Każdy, kto woła do Pana o pomoc, będzie
zbawiony"")
... Uwierz w Pana Jezusa, a będziesz zbawiony...
Dzieje Apostolskie 16,31
Tak więc, jeśli ktoś jest w Chrystusie, nowym jest stworzeniem; stare przeminęło,
oto wszystko stało się nowe.
2 Koryntian 5,17
(angielskojęzyczny przekład Biblii "The New International Version" tłumaczy to:
"Zatem, jeśli jakiś człowiek jest w Chrystusie, nowym jest stworzeniem; stare
przeminęło, a przyszło nowe.")
Teraz pomódl się tą prostą modlitwą, zamieszczoną poniżej, i oczekuj, że Bóg ją usłyszy oraz
przebaczy i oczyści cię ze wszystkich twoich grzechów.
"Tu i teraz, wyznaję swoimi ustami, że Jezus Chrystus jest Panem - że jest on
prawdziwie Synem Boga. Pokutuję i przyznaję, że jestem grzesznikiem. Wyznaję
Jemu wszystkie moje grzechy. Żałuję. Wierzę w Niego całym moim sercem.
Przyjmuję przez wiarę przebaczenie za wszystkie moje grzechy i wyznaję teraz, że
jestem nową osobą, która się narodziła w rodzinie Bożej. Przez wiarę jestem na
nowo zrodzony, a to jest pierwszy dzień mojego nowego życia, w którym służę
Chrystusowi jako wolna osoba"
Jeszcze jedno słowo końcowe: Nigdy już więcej nie bój się żadnej obecności zła w twoim życiu.
Wejdź w odpocznienie, które obiecał ci Bóg - i począwszy od tego dnia nie zwalniaj swoich
kroków.
Najważniejsze co mogę powiedzieć wierzącemu, który szczerze walczy z ukrytym grzechem, to
to: nie zwalniaj swoich kroków! Nikt nigdy nie utonął, gdy płynął pod prąd w kierunku
Chrystusa. Nikt nie zostaje pozostawiony krwawiąc na poboczu, jeśli został zraniony w swoim
zmaganiu, aby być wolnym.
Kiedy upadasz lub kiedy stajesz twarzą w twarz z uzależnieniem, które nie chce odejść, Bóg
wyznacza linię dokładnie w miejscu, gdzie się znajdujesz. On mówi: "Wstawaj; wyznaj grzech;
nie przestawaj posuwać się naprzód. Nie wracaj z powrotem za linię. Nie powracaj do
niewolnictwa. Stale przychodź do mnie. Zostałeś wyzwolony, tak więc przez wiarę nie zwalniaj
swoich kroków w kierunku swojej wolności."
Najważniejszym ruchem ze wszystkich jakie robisz, jako wierzący, jest ten, który robisz zaraz
po tym, jak upadniesz. Szatan szepce: "Jesteś zepsuty do cna, cielesny, dziecinny, niedojrzały.
Nigdy nie będziesz święty; zawsze będziesz nikim w Bogu. No więc rzuć to! Zrezygnuj. Nie ma
sensu próbować. Zawróć! Bóg jest zbyt wyniosły i święty; to jest zbyt trudne i skomplikowane;
nigdy tego nie pojmiesz. To już skończone!"
Kłamstwa - to są wszystko kłamstwa! Czy zgrzeszyłeś po tym jak wyznałeś swoje grzechy i
uwierzyłeś? Czy myślałeś, że miałeś wolność i straciłeś ją? Czy myślisz, że ludzie nazwą cię
obłudnikiem? Czy zgrzeszyłeś mając szeroko otwarte oczy - wiedząc lepiej - ponieważ Duch
Święty krzyczał do twoich uszu? Czy pomyślałeś, że nigdy nie mógłbyś zrobić tak podłej rzeczy
jeszcze raz? No to co z tego? Czy masz teraz w sobie Boży smutek? Czy jesteś
zdeterminowany, aby powstać i ruszyć naprzód? Czy jesteś upokorzony, zawstydzony i
skruszony? Twój upadek nie jest śmiertelny. Ponownie wyznaj swój grzech i przyjmij Boże
przebaczenie i odzyskaj tempo, w jakim stawiałeś swoje kroki! Nadal jesteś Jego dzieckiem.
Nie jesteś niewolnikiem grzechu. Jego łaska jest większa niż wszystkie twoje grzechy. Głowa do
góry, raduj się i nabierz odwagi!
Zaprzestaj swojej nieustannej samoobserwacji. Nie odnajdziesz zwycięstwa przeszukując
śmietnisko twojej złej natury. To byłoby tak, jakby przegrywający generał przekroczył linię
wroga, aby się skonsultować ze swoim nieprzyjacielem, pytając: "Czy możesz mi powiedzieć co
robię źle? Chcę cię pokonać, ale nie wygląda na to, że robię postęp. Co robię źle?"
Właściwy kierunek nie przychodzi przez zrozumienie złego. On przychodzi jedynie przez
zrozumienie i wyznawanie obfitych obietnic Bożych w Jezusie Chrystusie. Tak więc przestań
zaglądać do swego wnętrza; popatrz w górę na Tego, który cię kocha w każdej chwili. Przestań
próbować samemu to pojąć i raduj się w Jego odnawiającej, uzdrawiającej miłości.
Albowiem Bóg to według upodobania sprawia w was i chcenie i wykonanie.
Filipian 2,13
(angielskojęzyczny przekład Biblii "The Living Bible" tłumaczy to: "Gdyż Bóg pracuje
w was, pomagając wam mieć chęci być Jemu posłusznymi, a następnie pomagając
wam czynić to, czego On chce")
A tak pozostaje jeszcze odpocznienie dla ludu Bożego; kto bowiem wszedł do
odpocznienia jego, ten sam odpoczął od dzieł swoich... Starajmy się tedy usilnie
wejść do owego odpocznienia, aby nikt nie upadł, idąc za tym przykładem
nieposłuszeństwa.
Hebrajczyków 4,9-11
(angielskojęzyczny przekład Biblii "The New Testament in Modern English" tłumaczy
to: "Istnieje jeszcze pełne i zupełne odpocznienie dla dzieci Bożych... a ten kto
doświadcza tego odpocznienia [zakończył zmaganie] i odpoczywa od dzieł swoich...
Starajmy się gorliwie poznać to odpocznienie dla nas...i miejmy się na baczności,
aby się z nim nie rozminąć przez popadnięcie w niewiarę")
David Wilkerson
Zwiastowanie Chrystusa z autorytetem
(Proclaiming Christ with Authority)

David Wilkerson
3 lipca 2006
__________
W ostatnich kilku latach prowadziliśmy wiele konferencji dla pastorów, ale
celowo nie nauczałem, jak głosić kazania. Dość mam zmagań z moimi
własnymi kazaniami i nie chciałbym nikogo uczyć, jak to robić.
Pamiętam wyraźnie takie chwile w mojej ponad pięćdziesięcioletniej
służbie kaznodziejskiej, kiedy głoszone przeze mnie słowo poruszało i
przeszywało moją własną duszę. Kiedy głosiłem te kazania, wiedziałem, że
towarzyszy im duchowy autorytet. Był w nich bez wątpienia dotyk Pana.
Pamiętam też wyraźnie chwile, kiedy mojemu zwiastowaniu brakowało tego
szczególnego namaszczenia. Nie było w nich “głosu trąby”, ani
przeszywania do głębi duszy ludzkiej, nie było prawdziwego duchowego
autorytetu. W takich momentach moje kazanie było wyciszone i
informacyjne, ale nie było przekonujące ani osądzające.
Kiedy teraz myślę o tych poszczególnych kazaniach,
wiem w moim sercu
dlaczego brakowało im świętego ognia i pasji.
W takich chwilach moja własna dusza była sucha i pusta, a słowo, które
głosiłem, było “po prostu kolejnym kazaniem”. Tak było zawsze, kiedy Pan
na jakiś czas zabierał mi Swoje namaszczenie.
Duch Święty w tym czasie nie zabierał mi kazalnicy, ale zabierał ode mnie
duchowy autorytet, o którym tu piszę. Były to dla mnie trudne dni. Jednak
zawsze w głębi duszy wiedziałem dlaczego moje kazanie było inne i
dlaczego moje przesłania nie dotykały głęboko słuchaczy. To dlatego, że
Bóg odgradza od duchowego autorytetu każdego sługę, z którym wiedzie
spór.
Prawda była taka, że były sprawy, którym nie chciałem stawić czoła,
grzechy ducha, o których myślałem, że mnie one nie dotyczą. Z łatwością
dostrzegałem te grzechy u innych, ale nie dopuszczałem do świadomości, że
we mnie też są.
Wszyscy wiemy, że czasy, w których żyjemy, wymagają głoszenia z
wielkim duchowym autorytetem. Nie mówię o lepiej wygładzonych
kazaniach, ani nawet o głoszeniu z większym objawieniem. Właściwie to
głoszenie, o jakim mówię, nie mogłoby być nazwane “dobrym kazaniem”.
Dlaczego?
Kiedy usłyszysz takie zwiastowanie, twój duch jest tak uniżony, że nawet
nie myślisz o niczym innym. Nie osądzasz, czy to kazanie było dobre, czy
nie, a tym bardziej nie pochlebiasz kaznodziei, który je wygłosił. Twoja
jedyna reakcja, to paść na kolana przed świętą obecnością Pana.
Taki rodzaj zwiastowania wykracza daleko poza zwykłe emocje, a zamiast
tego odsłania nasze sumienie przed Bogiem .Efekt jest taki, jakbyśmy stali
dosłownie przed Panem, a nasze myśli i czyny zostały przed Nim szeroko
otwarte.
Paweł określa takiego sługę, który głosi z takim autorytetem, jako kogoś,
kto “wyrzekł się tego, co ludzie wstydliwie ukrywają, nie postępuje
przebiegle ani nie fałszuje Słowa Bożego” (2 Kor. 4:2).
Taki sługa był sam na sam z Jezusem i otworzył swoje serce na działanie
Ducha Świętego. Według Pawła, ustawiczną modlitwą takiego sługi jest:
“Panie, pokaż mi moje grzeszne motywacje, moje nieświęte ambicje oraz
każdą nieszczerość i manipulację. Nie pozwól mi głosić z żadnym ukrytym i
nieszczerym nastawieniem w moim sercu”.
Duch Święty przemówił do mnie na ten temat bardzo wyraźnie, mówiąc;
“By mieć Mój duchowy autorytet, musisz zapłacić pewną cenę”.
“Dawidzie, jesteś oczyszczony krwią. Jesteś objęty Moim przymierzem i
jesteś Moim odkupionym synem. Jeżeli chcesz takiego namaszczenia –
takiego, które manifestuje moją prawdę każdemu sercu – musisz pozwolić
Mi rozprawić się z pewnymi sprawami, które odgradzają cię od duchowego
autorytetu.”.
Podzielę się z wami tym, jak Bóg rozmawiał ze mną o tej sprawie:
1. Bóg zapytał mnie:
“Czy jesteś gotów zająć najniższe miejsce w domu?
Czy jesteś gotów być z dala od głównego stołu”?
W Ewangelii Łukasza 14 Jezus został zaproszony przez pewnego ważnego
Faryzeusza, by “jeść chleb” w jego domu. Byli tam też zaproszeni inni
Faryzeusze, ludzie, którzy tak, jak gospodarz, byli przodującymi liderami w
przestrzeganiu zakonu.
Kiedy gospodarz zaprosił gości do stołu, zaczęły się targi o to, kto ma
zasiąść przy głównym stole. Pismo Święte mówi nam, że Jezus zauważył,
“jak obierali pierwsze miejsca” (Łuk. 14:7). Był to wyraźny pokaz pychy,
chęć bycia zauważonym.
Kiedy sam Chrystus usiadł, by jeść, skierował do tych religijnych liderów
Izraela słowa napomnienia. “Gdy cię ktoś zaprosi na wesele, nie siadaj na
pierwszym miejscu, bo czasem zjawi się ktoś znaczniejszy od ciebie, także
zaproszony, wtedy przyjdzie ten, który ciebie i tamtego zaprosił i powie ci:
Ustąp temu miejsca; i wtedy ze wstydem będziesz musiał zająć ostatnie
miejsce.
A gdy będziesz zaproszony i pójdziesz, usiądź na ostatnim miejscu, gdy zaś
przyjdzie ten, który cię zaprosił, rzecze do ciebie: Przyjacielu, usiądź wyżej!
Wtedy doznasz czci wobec wszystkich współbiesiadników. Każdy bowiem,
kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się poniża, będzie wywyższony”
(Łuk. 14:8-11).
Jezus opisywał tu szczególny typ ludzi religijnych,
których można znaleźć w każdym wieku.
Słowa Chrystusa w tej scenie odnoszą się do wszystkich Jego naśladowców.
Jednak kiedy patrzył na siedzących w domu Faryzeusza, odnosił to do
szczególnego typu liderów: tych, którzy “chętnie chodzą w długich szatach i
lubią pozdrowienia na placach i pierwsze krzesła w synagogach i przednie
miejsca na ucztach,... i dla pozoru długie modły odprawiają” (Łuk. 20: 46-
47).
Krótko mówiąc, Jezus mówi nam, że są tacy mężczyźni i kobiety, którzy
robią dobre uczynki tylko dlatego, by inni ich widzieli. Tacy ludzie kochają
być w świetle reflektorów i stale trąbią przed sobą.
W moich podróżach z moim synem Garym byliśmy świadkami takiego
trąbienia o sobie. Na niektórych konferencjach dla pastorów, które
prowadzimy na całym świecie, ludzie podchodzili do nas, z całą rzeszą
swoich pomocników, chwaląc się swoimi wspaniałymi osiągnięciami:
“Ja jestem pastorem jednego z największych kościołów w tym kraju. Mamy
20.000 członków i nadajemy program TV na cały kraj. Zakładamy zbory po
całym kraju i świecie. Tłumy są zbawiane”.
Często ci ludzie są tak zachwyceni swoimi wielkimi uczynkami, że nawet
nie mają czasu powiedzieć, jak się nazywają.
Spotykamy też pastorów,
którzy mają zupełnie innego ducha.
Kiedy spotykamy takich ludzi, już przy przywitaniu nasze serca się radują.
Przeważnie tacy pastorzy siadają w zgromadzeniu niezauważeni. Nie mają
reklamy, ani raportów mówiących nam o ich służbie, a na ich twarzach
wyraźnie widać Jezusa.
Na jednej z konferencji spotkaliśmy takiego człowieka i kiedy go
zapytałem, “czy jesteś pastorem”?, on odpowiedział, “Tak”. Zapytaliśmy, “a
gdzie”. On odpowiedział, “mam różne obowiązki”.
Później powiedziano nam, “Bracie Dawidzie, Bracie Gary, czy wiecie, kim
jest ten człowiek? On jest biskupem odpowiedzialnym za 6 milionów
wierzących w sześciu krajach. Jest jednym z najbardziej szanowanych ludzi
w tym regionie”.
Oto był człowiek wielce szanowany, który prowadził olbrzymią służbę, ale
sam nauczył się wybierać najniższe krzesło w domu.
Od wielu tygodni nie mogę
otrząsnąć się ze słów Jezusa:
“zajmij najniższe miejsce w domu”.
Co dokładnie Jezus czyni, kiedy przekazuje nam takie słowa? Jako
kaznodzieja, biorę te szczególne słowa od Pana bardzo poważnie. Przez to
On zaprasza każdego pastora, ewangelistę, nauczyciela i zwykłego
wierzącego, by “usiadł wyżej”, na miejscu sprawiedliwości i honoru. Do
jakiego honoru On nas zaprasza?
Chodzi o uzyskanie duchowego autorytetu, który przechodzi przez
najtwardsze mury ludzkich serc. To znaczy mieć namaszczenie rozrywające
zasłonę, która jest na umyśle każdej zaślepionej duszy. To zaproszenie, by
“pójść wyżej” jest zaproszeniem do wejścia do pełni Bożego dotknięcia.
Jest to zaproszenie do bogatszej intymności, by móc stać się bardziej
przekonującym, pewnym i sprawiedliwym głosem Pana.
Jedno jest pewne: póki będę się chwalił – póki “moje” uczynki i “moja”
służba pojawia się w każdej rozmowie, nie może być prawdziwego
autorytetu w moim zwiastowaniu. Muszę wyznać, że byłem niedawno
zaszokowany tym, co sam mówiłem do pewnych ludzi, kiedy zostałem im
przedstawiony. W moich własnych słowach zauważyłem ukrytą potrzebę
bycia szanowanym i respektowanym. Nie zajmowałem najniższego krzesła
w domu.
Wierzę, że te słowa są szczególnie trudne dla kaznodziejów, ale jest to
słowo również dla każdego dziecka Bożego. To stwierdzenie Jezusa określa
najtrudniejszą pracę, do jakiej On nas powołał. Jest to powołanie, by uczyć
się słuchać innych, a nie próbować ich przewyższać. Wszyscy jesteśmy
powołani, by być zwiastunami Ewangelii Chrystusa, a bez pokory nasze
słowa nic nie osiągną.
Podam wam osobisty przykład. Wiele lat temu, na obiedzie dla
kaznodziejów w Nowym Jorku, jeden znany pastor chwalił się, że pewien
słynny milioner uczęszcza do jego zboru. W pewnym momencie ja
wyskoczyłem i dodałem, “ Ale on bywa często również na naszych
nabożeństwach”.
Po tym bardzo się zawstydziłem. Złamany w duchu, modliłem się, “O
Panie, czy ja nigdy nie nauczę się, by zamknąć swoje usta i nie chwalić
się”?
2. Duchowy autorytet jest dany tym,
którzy wyznają każde ziarenko gniewu i zazdrości,
jakie się w nich pojawi.
Wszyscy mamy w sobie zazdrość i zawiść. Pytanie polega na tym, kto się
do tego przyznaje?
Święty purytański kaznodzieja Thomas Manton powiedział o ludzkiej
skłonności do zazdrości: “Rodzimy się z tym grzechem Adama. Wypijamy
to z mlekiem matki”. Jest to zakorzenione w nas.
Takie grzeszne nasienie nie pozwala nam radować się z błogosławieństwa,
osiągnięć i czynów innych kaznodziejów. Efektem tego jest wznoszenie
potężnych murów pomiędzy nami, a naszymi braćmi i siostrami: “Okrutna
jest zapalczywość i niepohamowany jest gniew; lecz kto się ostoi przed
zazdrością”? (Przyp. Sal. 27:4).
Jakub dodaje do tego, “Jeśli jednak gorzką zazdrość i kłótliwość macie w
sercach swoich, to przynajmniej nie przechwalajcie się i nie kłamcie wbrew
prawdzie”. (Jak. 3:14).
Jako posłaniec Ewangelii Chrystusa, nie mogę trzymać w sercu żadnej
zazdrości czy zawiści do kogokolwiek. Jakub mówi wyraźnie, że to nie
pozwoli mi głosić czy nauczać z żadnym duchowym autorytetem, gdyż
żyłbym kłamstwem, a nie prawdą.
Mówiąc prosto, ten grzech zawiści czy zazdrości jest gorzką trucizną. Piszę
to przesłanie dzisiaj, ponieważ Duch Święty pokazał mi okropność tego
grzechu w oczach Pana. Jeżeli się temu poddamy, to ceną będzie nie tylko
pozbawienie się duchowego autorytetu, ale to otworzy nas na aktywność
demoniczną.
Król Saul stanowi
najwyraźniejszą definicję tego
w całym Piśmie Świętym.
W 1 Samuelowej 18 widzimy, jak Dawid wraca z bitwy, w której pokonał
Filistynów. Kiedy on i król Saul wjeżdżali do Jerozolimy, kobiety izraelskie
wyszły, by świętować zwycięstwo Dawida, tańcząc i śpiewając, “Saul
pokonał tysiąc, a Dawid dziesięć tysięcy”.
Saul poczuł się zraniony przez te radosne słowa, myśląc sam w sobie,
“Przypisały Dawidowi dziesięć tysięcy, a mnie przypisały tylko tysiąc.
Teraz brak mu już tylko królestwa”. (1 Sam. 18:8).
Natychmiast Saula ogarnął duch zazdrości i zawiści. Zaraz w następnym
wierszu czytamy, jaki zgubny wpływ miało to na niego.” Od tego dnia i
nadal spoglądał Saul na Dawida z zazdrością” (1 Sam. 18:9).
Przez całą noc Saul dyszał zemstą, nurzając się w użalaniu nad sobą.
Myślał, “Pracowałem tak ciężko, rezygnując ze wszystkiego, by służyć tym
ludziom, a teraz oni odwracają się ode mnie i przyznają Dawidowi więcej
chwały i honoru, niż mnie. Śpiewają na chwałę mojego asystenta, a ignorują
mnie”.
Tragiczne jest to, że po tym “Saul stał się stałym wrogiem Dawida” (18:29).
Saul został całkowicie zwiedziony
przez swoją zazdrość.
Prawda była taka, że bez względu na to, jak głośno ludzie wychwalali
Dawida, Duch Boży był nadal nad Saulem, dając temu królowi duchowy
autorytet i namaszczenie, a Izrael nadal go kochał. Bóg naprawdę kochał
Saula, a obietnica Pańska, że zbuduje mu trwały dom, była ciągle ważna.
Gdyby Saul uniżył się przed Panem w pokucie i uświadomił sobie, że to jest
atak nieprzyjaciela na jego duszę, gdyby przyznał się do swojej zazdrości i
wyrzucił ją z serca, Bóg by uczcił Swojego namaszczonego sługę. Saul
byłby nie tylko pierwszym, ale też największym królem Izraela. Prawda o
Dawidzie jest taka, że ten lojalny dowódca wojsk chętnie by umacniał
królestwo dla Saula, używając swoich zdolności militarnych.
Jednak Saul nie potrafił zająć najniższego miejsca. Zamiast tego był
pędzony przez swojego ducha zazdrości na najwyższe miejsce. To, co stało
się następnego dnia, powinno nas wszystkich napełnić świętym strachem.
“Następnego dnia wstąpił w Saula zły duch od Boga, tak iż w domu popadł
w szał... I Saul zaczął się bać Dawida, gdyż Pan był z nim, a od Saula
odstąpił” (18:10,12).
Każdy zbór, duży czy mały zasługuje na to, by słuchać Słowa Bożego
głoszonego z autorytetem. Tak jednak nie będzie, jeżeli wszędzie te sprawy
z sercu nie zostaną załatwione przed Bogiem przez Jego sług.
Na podstawie przymierza,
które Bóg dał nam w Nowym Testamencie,
nigdy nie jest za późno,
by mieć ten duchowy autorytet.
W tych ostatecznych czasach Bóg potrzebuje każdego z nas. Każdy naród
potrzebuje każdego kaznodziei, ordynowanego czy nie, by szli naprzód z
prawdziwym duchowym namaszczeniem. Mówiąc prosto – Chrystus musi
być zwiastowany z autorytetem. A Słowo, które mamy zwiastować, nie jest
skomplikowane.
Wyznaję przed wami, że ja też jeszcze nie posiadłem w pełni w tego
duchowego autorytetu. Jednak w Swojej miłości i miłosierdziu Pan
powiedział mi, co muszę zrobić, by zdobywać coraz większą miarę tego
autorytetu.
Dwadzieścia lat temu stałem na rogu 42 ulicy i Broadway, w sercu Times
Square i modliłem się, by Bóg wzbudził kościół na tym rozdrożu świata.
Kościół Times Square zrodził się na rogu tych ulic, a ja każdego roku
wracam na to samo miejsce, by rozmawiać z Panem.
W ubiegłym miesiącu, blisko moich 75 urodzin poszedłem tam znowu i
stanąłem na tym samym miejscu, gdzie stałem wiele lat temu. Tym razem
pytałem Pana, “Co chcesz, abym robił przez resztę mojego życia? Na czym
powinienem się skupić”?
Otrzymałem odpowiedź: “Przybliż się do mnie, a Ja przybliżę się do
ciebie”. To wszystko.
Teraz to jest mój priorytet. Mam spędzać wiele czasu po prostu na tym, by
przybliżać się do Pana. Jestem przekonany, że wtedy On otworzy przede
mną Swoje serce i objawi mi też, co jest w moim sercu.
Wierzę głęboko, że to samo wezwanie
dotyczy nas wszystkich:
wezwanie, by zbliżać się do Niego.
Dla każdego chrześcijanina oznacza to ustawiczną modlitwę... nie
rezygnować... mieć czas dla Pana... uczynić to najważniejszą czynnością w
naszym życiu.
Wierzę, że jeżeli będziemy posłuszni temu słowu, Bóg wiernie usunie z nas
przez Jego Ducha wszystko, co nie jest podobne do Chrystusa. On też
wyleje na swoje sługi Jego duchowe namaszczenie do autorytatywnego
zwiastowania Jego Słowa.

Zielonoświątkowcy bez Chrystusa
Czy Chrystus staje się obcym pośród nas?
Artykuł ten jest proroczym ostrzeżeniem z Azusa Street, wypowiedzianym 75 lat temu, dotyczącym
niebezpieczeństwa bezchrystusowych zielonoświątkowców. Frank Bratleman był naocznym
świadkiem wylania Ducha Świętego w 1907 roku na Azusa Street. Prawie 75 lat temu podczas tego
wydarzenia napisał on ostrzegający traktat przed zielonoświątkowcami bez Chrystusa. Ostrzegał:
"Nie możemy mieć doktryny ani szukać doświadczenia nigdzie indziej poza Chrystusem. Wielu
skłonnych jest poszukiwać mocy, aby dokonywać cudów, kierować uwagę i podziw ludzi na siebie
okradając przez to Chrystusa z Jego chwały i czyniąc przedstawienie w ciele. Wydaje się, że w tej
chwili ludzie potrzebują prawdziwych naśladowców uniżonego Jezusa. Religijny entuzjazm łatwo
staje się niezdrowy. Ludzki duch bardzo dominuje we wszelkim zwracającym na siebie uwagę i
podziw w religijnym działaniu. My jednak musimy pozostać wierni Chrystusowi. Jakakolwiek
praca wywyższająca Ducha Świętego lub "dary" ponad Chrystusa zakończy się ostatecznie
fanatyzmem. Cokolwiek sprawia, że wywyższamy i kochamy Chrystusa jest dobre i bezpieczne.
Coś przeciwnego zrujnuje wszystko. Duch Święty jest wielkim światłem lecz zawsze skupionym na
Jezusie, aby Go objawić. Gdzie Duch Święty ma rzeczywiście swobodę działania, tam Jezus jest
ogłaszany Głową, a Duch Święty Jego wykonawcą".
W innym miejscu brat Bartleman ostrzegał: "Szatan kusi aby ludzie zwrócili się ku płytkiemu życiu
wołania "Panie, Panie !" Nie wymaga to żadnego krzyża. Dlatego jest to zawsze popularne. Nie
możemy położyć mocy, darów Ducha Świętego, ani w gruncie rzeczy niczego, przed Jezusa.
Jakakolwiek misja, która wywyższa choćby nawet Ducha Świętego ponad Jezusa będzie
fundamentem błędu i fanatyzmu. Wydaje się, że istnieje wielkie niebezpieczeństwo stracenia z oczu
tego iż Jezus jest "wszystkim we wszystkim". Dzieło Kalwarii musi pozostać w centrum naszej
uwagi. Duch Święty nigdy nie odwróci naszego wzroku z Chrystusa na siebie, ale raczej objawi Go
w pełniejszy sposób. Jesteśmy w niebezpieczeństwie zlekceważenia Jezusa czyniąc Go "zgubionym
w świątyni" poprzez wywyższanie Ducha Świętego i Jego darów. Jezus musi być centrum
wszystkiego."
Ja nie lekceważę tego ostrzeżenia. Niebezpieczeństwo zielonoświątkowców bez Chrystusa jest
dzisiaj bardzo realne. Mówię wam, że jest rzeczą możliwą zgromadzić napełnionych na jednym
miejscu wielbiących i wznoszących swe ręce - i wciąż mieć Chrystusa spacerującego pośród nich
jako obcego! Prawdą jest, że On powiedział" Gdzie są dwaj lub trzej zgromadzeni w imię moje, tam
jestem pośród nich" (Mt.18.20), ale on może być pośród nas jako obcy! Ignorowany, nierozpoznany
- nawet przez tych, którzy spotykają się w Jego imieniu! Każdego szabatu Żydzi zgromadzali się w
synagodze aby mówić o Jego imieniu i prorokować o Jego przyjściu. Chwalili imię Ojca, który
obiecał Go zesłać. Wymawiali imię Mesjasza z bojaźnią i czcią. Lecz gdy On przyszedł i chodził
po- śród nich - nie był rozpoznany. Był dla nich kimś obcym! Chrystus obcy pośród zgromadzenia
napełnionych Duchem Świętym? Pośród tych, którzy wymawiają Jego imię i czczą Ojca, który Go
zesłał? Obcy dla tych, którzy śpiewają Jego hosanny i nazywają Go "Panie Panie"? Tak! Absolutnie
tak! To nie tylko jest możliwe - to dzisiaj dzieje się wśród Bożego ludu! Pozwólcie mi pokazać
wam trzy sposoby przez które czynimy Chrystusa obcym pośród nas! Niech Duch Święty zabierze
naszą duchową ślepotę, abyśmy mogli jeszcze raz ujrzeć Go tym, kim naprawdę jest - Panem
wszystkiego!
I. Czynimy Chrystusa obcym przez wywyższenie ducha świętego ponad niego
Chrystus i jedynie Chrystus musi być centralnym punktem życia i uwielbienia! " On jest Głową
Ciała, Kościoła. On jest początkiem, pierworodnym z umarłych, aby we wszystkim był pierwszy,
ponieważ upodobał sobie Bóg, żeby w nim zamieszkała cała pełnia boskości..." (Kol.1.18-19) "Aby
we wszystkim był pierwszy..." To znaczy - dostrzegany, ten o którym najwięcej się mówi, mający
pierwsze miejsce we wszystkim. Nawet Duch Święty nie ma być uwielbiony ponad Jego imię!
Wieczernik nigdy nie może przyciemnić Krzyża. Nie ośmielamy się myśleć o Chrystusie jako po
prostu o tym który zesłał Ducha Świętego innymi słowy "Dzięki Ci Jezu, za zesłanie kogoś
lepszego." Chrystus zesłał Ducha Świętego aby objawić Swoją własną pełnię wśród nas gdy Duch
Święty staje się centrum uwagi, kościół nie skupia się na tym, na czym powinien. Duch Święty
zstąpił na Chrystusa gdy wychodził z wody po chrzcie i wtedy Ojciec powiedział o Nim: "To jest
mój syn umiłowany, w nim mam upodobanie." Duch zstąpił cieleśnie jako gołębica, ale uwaga była
skierowana na Baranka Bożego - który gładzi grzechy świata. Nie gołąb, lecz Baranek! Chrystus
powiedział swoim uczniom o nadchodzącym dniu Zielonych Świąt kiedy miał to być wylany Duch
w jednym celu, którym było otrzymanie mocy do wywyższenia imienia Chrystusa. "Ale weźmiecie
Ducha Świętego, kiedy zstąpi na was i będziecie Mi świadkami (...) aż po krańce ziemi" (Dz.1.8).
Jezus wyjaśnił, że gdy Duch zstąpi, to nie przyciągnie uwagi na siebie, ale skupi ją na słowach
Chrystusa. On wywyższy Jego. "Gdy przyjdzie On Duch prawdy (...) nie sam od siebie mówić
będzie (...) On Mnie uwielbi, gdyż z mego weźmie i wam oznajmi. Wszystko co ma Ojciec, moje
jest, dlatego rzekłem wam, że z mego weźmie i wam oznajmi" (Jan 16.13-15). Jezus powiedział:
"On pokaże wam Moją chwałę, Moje Królestwo, przypomni wam o moich słowach."
Podstawowym celem Ducha Świętego nie jest zjednoczenie, chociaż jednoczy On wierzących jako
jedno w Chrystusie. Nie jest nim Duchowe uniesienie. Nie jest nim tylko nauczenie nas nieznanego
języka. Duch przyszedł, aby wywyższyć Chrystusa! Aby wprowadzać ludzi w prawdę, że Chrystus
jest Panem. Nie wystarczy powiedzieć, że Duch zbliżył nas do siebie - On musi zbliżyć nas do
Chrystusa. Pełnia Ducha jest pełnią Chrystusa. Jeśli nie posiadasz trawiącej miłości do Chrystusa,
to nie masz też chrztu w Duchu Świętym. Chrystus Chrzciciel, zesłał Ducha Świętego aby nasze
dusze zapłonęły dla straconej ludzkości, aby spowodować nasze wyjście na ulice, place i wszędzie
tam gdzie możemy dosięgnąć nie zbawionych, aby wstrząsnąć naszym leniwym stylem życia i
sprawić abyśmy zajęli się pracą dla Niego. Ten błogosławiony Duch Święty będzie zasmucony, a w
końcu odejdzie, kiedy ludzie będą próbować wywyższać Go ponad Syna Bożego. On nie pozwoli
na to, aby Jego moc była wykorzystywana przez tych, którzy chcą tylko daru, a nie Chrystusa -
Dawcę!
Czym jest spotkanie w Duchu Świętym? Czy jest ono tam gdzie wszyscy mówią językami? Lub
tam gdzie ludzie są uzdrawiani? Gdzie święci skaczą z radości? Gdzie święci prorokują? To jest
więcej, o wiele więcej niż to! Jest ono tam gdzie Chrystus jest wywyższony, gdzie Jego świętość
przenika duszę, gdzie kobiety i mężczyźni padają przed Jego tronem, złamani upokorzeni wołając:
"Święty, Święty". Poruszenie Ducha jest poruszeniem bliżej do Chrystusa, głębiej w Chrystusa w
celu większego poddania się Jego władzy.
II. Chrystus staje się obcym, gdy ludzie wychwalają go, ale nie modlą się do
niego
Wychwalamy Chrystusa, do którego się nie modlimy! Staliśmy się wielbiącymi ludźmi ale
niemodlącymi się. Dla wielu Bożych ludzi komora modlitewna stała się reliktem przeszłości.
"Dlaczego prosić Boga o to co już obiecał? Po prostu uchwyć się obietnic i żądaj ich spełnienia."
My już nie pragniemy Chrystusa tak bardzo, jak tego, co on może dla nas uczynić. Chcemy
ucieczki od bólu i cierpienia. Chcemy aby nasze problemy zniknęły. Jesteśmy tak bardzo
zaaferowani naszą ucieczką od bólu, że traci- my prawdziwe znaczenie krzyża. Unikamy krzyża i
strat - żadnych Getsemane dla nas! Żadnych nocy w agonii! My nawet nie znamy tego cierpiącego,
krwawiącego, wskrzeszonego Chrystusa! Chcemy Jego uzdrawiającej mocy. Chcemy Jego obietnic,
powodzenia. Chcemy Jego ochrony. Chcemy więcej tych ziemskich dóbr. Chcemy Jego szczęścia.
Ale tak naprawdę nie chcemy Jego samego. Kościół kiedyś wyznawał swoje grzechy - teraz
wyznaje swoje prawa. Jak wielu służyłoby Mu, gdyby On nie ofiarował nam nic więcej ponad
siebie? Żadnego uzdrowienia. Żadnego sukcesu. Żadnego powodzenia w sprawach finansowych.
Żadnych światowych błogosławieństw. Żadnych cudów, znaków. Co by się stało gdybyśmy jeszcze
raz musieli przyjąć radośnie zniszczenie naszych dóbr? Gdybyśmy zamiast bezproblemowego życia
i spokojnej żeglugi, napotkali obawy i walki. Gdybyśmy zamiast życia bez bólu, cierpieli okrutne
wyśmiewania, kamienowanie, rozlew krwi - będąc rozpiłowywani na części. Gdybyśmy zamiast
naszych pięknych domów i samochodów musieli błąkać się po pustyniach odziani w owcze skóry,
kryjąc się w jaskiniach i norach? Gdybyśmy zamiast pomyślności byli w nędzy, chorzy i męczeni a
jedyną pociechą byłby fakt, że mamy Chrystusa? Już niewielu spośród Bożych ludzi się modli! Oni
są zbyt zajęci pracą dla Jezusa, aby rozmawiać z Nim! Szczególnie pasterze stali się tak bardzo
zajęci pracą dla królestwa, że mają mało (lub w ogóle) czasu pozostawionego na modlitwę. Jest
czas na odwiedzanie, budowanie, podróżowanie, czas na wakacje, uczęszczanie na spotkania, czas
na rekreację, czytanie, udzielanie porad - ale nie ma czasu na modlitwę. Gdy tracą kontakt z
Bogiem, tracą również kontakt z ludźmi i ich potrzebami. Kaznodzieje, którzy się nie modlą mają
ego wymykające się spod kontroli. Pragną własnych ścieżek. Zastępują ciężką pracą namaszczenie.
Ewangeliści, którzy się nie modlą stają się gwiazdami, opowiadaczami historyjek. Brakuje im
pokory więc manipulują tłumami przez emocjonalne tricki.
Wielu pasterzy woła "O, Boże gdzie mogę znaleźć ewangelistę, który nie dba o pieniądze, który nie
planuje żadnych nowości? Który może zniżyć niebo i uczynić Chrystusa realnym? O, Boże daj mi
modlącego się człowieka by rzucił na kolana me zgromadzenie!" Wstydem tego pokolenia jest to,
że mamy tak wielu utalentowanych Bożych ludzi a tylko niewielu, którzy dotykają Boga w
modlitwie. W zgromadzeniu jest nawet mniej modlitwy! Jestem w 100% za przywróceniem
modlitwy do naszych szkół publicznych! Ale to nie prawdziwy problem Boga! Jego problemem jest
przywrócenie modlitwy w naszych domach! Jego problem to spowodowanie, aby ludzie modlili się!
Jesteś oszustem jeśli walczysz o szkolne modlitwy, a sam zaniedbujesz modlitwę w komórce! Czy
się modlimy? O, tak! Gdy czegoś potrzebujemy. Mamy gotową formułkę "w imieniu Jezusa".
Wszystko do czego Go potrzebujemy, to podpisywanie naszych petycji do Ojca. Jestem zmęczony
ludźmi, którzy mówią "To taki zagoniony wiek - nie mam czasu na modlitwę. Chciałbym, ale nie
mam czasu". Nie to nie brak czasu! To brak pragnienia. Znajdujemy czas na to, na co naprawdę
mamy ochotę. Spójrz na młodych chrześcijan, marnujących czas na gry "Pac-man", "Galaxy-war",
unikających pracy, znudzonych, niespokojnych, szukających jakiejś akcji! Ale bez czasu na
modlitwę; bez czasu dla Jezusa!
O, Boże, w jakiś sposób rzuć to pokolenie na kolana. Nie tylko modlitwa Pańska, ale codzienna
społeczność z Chrystusem. Nasz Zbawiciel, który troszczy się i zajmuje wszechświatem ma czas na
modlitwę za Ciebie! Znajduje czas na wstawianie się za tobą przed tronem Boga (Hbr.7.25), a ty
mówisz, że nie masz czasu na modlitwę do Niego! Pracujemy gorączkowo dla Chrystusa, którego
ignorujemy. Pójdziemy wszędzie, zrobimy wszystko w Jego imieniu, ale nie będziemy się modlić.
Będziemy śpiewać w chórze odwiedzać chorych i więźniów ale nie będziemy się modlić. Będziemy
udzielać porad zranionym i potrzebującym, zostaniemy całą noc z przyjacielem, by go pocieszyć,
ale nie będziemy się modlić. Będziemy walczyć z korupcją i niemoralnością. Będziemy
protestowali przeciwko broni nuklearnej. Nie będziemy się jednak modlić. Przede wszystkim nie
modlimy się ponieważ tak naprawdę nie wierzymy, że modlitwa przynosi skutki. Modlitwa jest
krwawym polem bitewnym! Na nim odnosimy zwycięstwa. Na nim umieramy dla siebie. W
modlitwie Święty Bóg pokazuje nam ukryty grzech! Nic dziwnego, że Szatan próbuje powstrzymać
modlitwę. Człowiek, który się modli wstrząsa piekłem. Taka osoba jest niebezpieczna ponieważ
Szatan wie, że modlitwa jest mocą, która kruszy jego królestwo. Szatan nie obawia się żądnych
mocy świętych, ale drży, gdy słyszy modlącego się świętego!
III. Chrystus staje się obcym pośród nas gdy bardziej chcemy jego mocy niż jego
czystości
Angielski wykładowca Zielonoświątkowej Ligi Modlitwy, kiedyś postawił przed zgromadzeniem
kwestię mocy i świętości. Powiedział: "Ci, którzy chcą mocy niech staną po mojej prawej stronie, a
ci, którzy chcą Świętości - po lewej." Zgromadzenie ustawiło się w stosunku 10:1 za mocą. W
Dz.Ap. Zielone Święta były synonimiczne z czystością niż z mocą. Piotr powiedział radzie w
Jeruzalem to, co Bóg uczynił w domu Korneliusza "Bóg (...) dając im Ducha Świętego jak i nam(...)
oczyścił ich serca wiarą." (Dz.Ap.15.8-9) Kto jest mężem lub niewiastą Bożą mającą moc? Czy
ktoś kto może uzdrawiać chorych i wskrzeszać z martwych? Czy ktoś, kto potrafi najlepiej mówić
językami i prorokować? Czy ktoś, kto przyciąga najwięcej ludzi i buduje najwspanialszy kościół?
Ten, który ma moc, ma czystość! "Sprawiedliwy jest jak nieustraszony ryczący lew"
(Przyp.Sal.28.1).
Prorok Malachiasz prorokował o nadnaturalnym oczyszczeniu zbliżającym się do Bożego domu
."(...)Potem nagle przyjdzie do swej świątyni Pan, którego oczekujecie(...) lecz kto będzie mógł
znieść dzień Jego przyjścia, kto się ostoi, gdy się ukaże? Gdyż jest On jak ogień odlewacza ,jak ług
farbiarzy. Usiądzie by wytapiać i czyścić srebro. Będzie czyścił synów Lewiego i będzie płukał ich
jak złoto i srebro. Potem będą mogli składać Panu ofiary w sprawiedliwości." (Mal.3.1-3) To jest
podwójne proroctwo. Malachiasz mówi w nim o pierwszym przyjściu Chrystusa, a także o drugim.
On przyjdzie znów nagle, jak złodziej w nocy. Najpierw jednak oczyści swój Kościół. Nie jesteśmy
gotowi na przyjście Chrystusa! Czy to jest triumfujący Kościół? Zawistny, rozwodzący się,
przygnębiony, o światowym umyśle, chciwy po- wodzenia i rzeczy materialnych,
współzawodniczący z sobą, letni, cudzołożący, bogaty w coraz większą ilość dóbr, nieświadomy
duchowej ślepoty, biedny, kochający przyjemność, wypoczynek, tracący czas na sport, politykę i
moc - czy to jest Kościół, po który przychodzi Jezus? Napełniony strachem i zwątpieniem,
zadowolony tylko posiadaniem dobrego zdrowia i szczęścia? Moja Biblia mówi, że On przyjdzie po
zwycięski Kościół! Kościół bez plam i zmarszczek! Ludzi, którzy są przywiązani do rzeczy w
górze! Ludzi o czystych rękach i sercach. Ludzi oczekujących Jego przyjścia! Ludzi z
"nowojeruzalemskim stanem umysłu". Nie ma już pytania: "Co może dać mi moja wiara. Jakie cuda
On dla mnie uczyni"? Jest pytanie: "Jak przed Nim stanę? Jak stanę przed sądem"? (...)kto się ostoi
gdy On się ukaże?" (Mal.3.2). Nie ma już pytania: "Jak się czuję, jak zdobywam szczęście? Jak
spełniam pragnienia mego serca" Jest pytanie: "Czy przetrwam gdy stanę przed sędziowskim
tronem Chrystusa? Jak przetrwam jeśli żyłem tak beztrosko, tak egoistycznie, zaniedbując tak
wielkie zbawienie? " To co jest teraz ważne, nie ma w ogóle nic do czynienia z tym światem. Teraz
jest ważne pytanie "Czy zaniedbałem Chrystusa w tej północnej godzinie"? Oczyszczenie zacznie
się od kazalnic! "Będzie czyścił synów Lewiego" (Mal.3.3). Bóg dokona tego przez "podkręcanie
żaru" Bóg zamierza uczynić rzeczy tak gorącymi, ognistymi, intensywnymi, że ludzie Boży będą
rzuceni na kolana! To ogień Ducha Świętego ogień prześladowania, ogień ciężkich zmartwień.
Ogień niewiarygodnych trudności, wyśmiewań, plotek, problemów finansowych. On wstrząśnie
wszystkim co może być wstrząśnięte! Będzie wstrząsał, szorował palił, oczyszczał i - uświęcał.
Żaden mężczyzna ani niewiasta Boża nie uniknie oczy- szczania! Bóg jest zdeterminowany
wydobyć z nas wszelkie śmieci i brudy. Oczyszczenie będzie rozszerzało się od kazalnicy do ławki
kościelnej. Święci, przygotujcie się! Bóg przygotowuje się do odsłonięcia wszelkiego grzechu,
cudzołóstwa, głupoty! Duch Święty będzie ganił nas za grzechy. Jak możesz się bawić gdy Bóg
wkłada Cię do tygla i zaczyna go rozgrzewać? Twój chrzest Duchem Świętym przyczyni się do
tego. Malachiasz powiedział: "Bo oto nadchodzi dzień, pali jak piec. Wtedy wszyscy zuchwali i
wszyscy, którzy czynili zło staną się cierniem, i spali ich ten nadchodzący dzień...! (Mal.3.19).
Bóg obiecuje także ,że zburzy twierdze wroga! On raz i na zawsze pokaże Diabłu i światu, kto ma
moc! Jeśli Bóg ma właśnie uczynić wszystko to, co przepowiedzieli prorocy, że uczyni - to jakaż
wspaniała przyszłość przed nami:
· oczyszczony stan duszpasterski
· Kościół, który Bóg przywołuje z powrotem do upamiętania i świętości
· ludzie obmyci, oczyszczeni, chwalący Go w prawdziwej sprawiedliwości
· przebudzenie wśród młodzieży
· upadająca narkotykowa twierdza
· alkohol i rozwód już nie występujący wśród Bożego ludu
· dźwięk modlitwy
· wstawiennictwo
· lud Boży powracający do Słowa Bożego
· wypróbowani ludzie na nowo oddani Chrystusowi
· Jego osoba wywyższona by przyciągać wszystkich ludzi do Niego
· Chrystus już nie obcy wśród nas, lecz ukoronowany i panujący
· Zielonoświątkowcy prawdziwie wychwalający imię i moc Jezusa Chrystusa - Pana
wszystkiego!
Dawid Wilkerson
Zepsuci chrześcijanie!
(Corrupt Christians!)
Moje dokumenty + Indeks polskich kazań + Kaplica + Subscribe + Copyright
By David Wilkerson
28 listopada 1994
__________
Kościół Jezusa Chrystusa wyrobił sobie zniekształcony obraz tego, czym
jest zepsucie. Niewielu chrześcijan rozumie Bożą definicję zepsucia, a
jeszcze mniej przyznałoby się do tego, że sami są zepsuci.
Kiedy myślimy o zepsutych ludziach, to przychodzą nam na myśl
nikczemni grzesznicy. Zgodnie z naszą teologią zepsucie to alkohol lub
narkotyki, cudzołóstwo lub wszeteczeństwo, oszukiwanie, hazard,
homoseksualizm, morderstwo, gwałt, kazirodztwo i inne równie nikczemne
czyny. Ograniczamy pojęcie zepsucia do dzikich pasji i kontrolujących
życie pożądliwości.
Zawiedliśmy w zrozumieniu tego, w jaki sposób Bóg widzi zepsucie! Boża
definicja zepsucia sięga znacznie głębiej niż namiętności ciała. To nie tylko
pożądliwości ciała. Słowo zepsucie znaczy "zmiana z czegoś, co jest mocne
i dobre w coś, co jest zgniłe i rozkładające się". Zepsucie oznacza coś, co
kiedyś było całe i dobre, ale teraz już nie jest, ponieważ zaczęło się
rozkładać i gnić.
Bóg oskarżył Izraela o zepsucie przewyższające nawet to, którym cechowali
się ich bezbożni wrogowie! Kiedy Mojżesz przebywał z Panem na górze,
Izraelici zdecydowali się zbudować ołtarz ku czci złotego cielca. Jedli, pili,
tańczyli i bawili się przed tym niemym bałwanem. I Bóg powiedział
Mojżeszowi: "... Zejdź na dół, gdyż sprzeniewierzył się [uległ zepsuciu -
KJV] lud twój, który wyprowadziłeś z ziemi egipskiej" (2 Mż 32,7).
Zepsucie to było tak wielkie w oczach Boga, że zagroził, iż ich wszystkich
wytraci na miejscu: "Rzekł Pan jeszcze do Mojżesza: Patrzę na ten lud i
widzę, że jest to lud twardego karku. Teraz zostaw mnie, żeby zapłonął mój
gniew na nich. Wytracę ich, a ciebie uczynię wielkim ludem" (2 Mż 32,9-
10).
Bóg ustąpił, ale jakież to poważne oskarżenie! Co takiego uczynili ci ludzie,
że Bóg zapłonął gniewem? Czy były to ich pijaństwo, pożądliwość, nagość,
frywolność i swawola w uroczystej chwili? Nie, to było coś znacznie
głębszego niż nawet ich bałwochwalstwo.
Niespełna kilka tygodni wcześniej ci sami Izraelici zostali uwolnieni ze
szponów faraona i jego armii. Ci sami ludzie stali zdumieni na brzegu
Morza Czerwonego, śpiewając Panu pieśni wielbienia: "... nader
wspaniałym się okazał... Pan jest mocą i pieśnią moją, i stał się zbawieniem
moim... Prawica twoja, Panie jest uświetniona przez siłę, prawica twoja
rozbija nieprzyjaciela" (2 Mż 15,1-2.6). A teraz, chwilę później, byli oni
całkowicie zepsuci. Znajdowali się na krawędzi zmiecenia z powierzchni
przez Boga, którego znieważyli! Nowy Testament używa ich jako
przykładu, aby nas ostrzec: "Starajmyż się tedy, abyśmy weszli do onego
odpocznienia, żeby kto nie wpadł w tenże przykład niedowiarstwa" (Hbr
4,11 BG).
Chciałbym przyjrzeć się zepsuciu z Bożego punktu widzenia. Chcę, abyśmy
stanęli przed tą prawdą, że sami możemy być winni bycia zepsutymi w
takim samym stopniu jak Izrael, kiedy tańczył przed złotym cielcem!
1. Zepsucie to odrzucenie ufności
w Bogu z powodu opóźnień!
"A gdy lud widział, że Mojżesz opóźniał zejście z góry, zgromadził się
wokół Aarona i rzekli do niego: Nuże, uczyń nam bogów, którzy pójdą
przed nami, nie wiemy bowiem, co się stało z owym Mojżeszem, mężem,
który nas wyprowadził z ziemi egipskiej" (2 Mż 32,1).
Jakaż nieprawdopodobna ślepota dotknęła tych ludzi! W tym momencie
tracili zaufanie do Boga, chociaż całe niebo było poruszone, przygotowując
dla nich wspaniałe plany na przyszłość!
Tam na górze Bóg objawiał Mojżeszowi, jak ma wyglądać Namiot
Zgromadzenia, poprzez który On sam miał zstąpić i zamieszkać pośród
nich. Dał im również prawo, które wyróżniało ich spośród wszystkich
innych ludów na ziemi. Ich nieprzyjaciele mieli zostać rozgromieni i
zniszczeni. Olbrzymy miały zostać pozabijane.
Bóg wprowadzał także Izraela do miejsca odpocznienia, pokoju i pełni.
Chciał dać im pełne chwały dziedzictwo - domy, których nie budowali,
sady, których nie zakładali, wszystko, czegokolwiek pragnęli. A wszystko to
było w kraju mlekiem i miodem płynącym, kraju pełnym zielonej trawy i
różnych roślin.
W tej chwili sam Bóg skupił się na bieżących potrzebach Izraela i na jego
przyszłych błogosławieństwach. Jednakże, podczas gdy Bóg
przygotowywał wszystko na ich korzyść i dla ich dziedzictwa, ci ludzie
wykrzykiwali: "Gdzie jest Bóg? Gdzie jest Jego prowadzenie? Nie widzimy
żadnych dowodów Jego wierności. Dochodzi do nas jedynie milczenie.
Jakiż Bóg zostawiłby nas samych i wystraszonych, bez słowa? Dosyć już
tego czekania - dosyć ciszy i oczekiwania. Podejmijmy jakieś działania.
Zróbmy coś!"
Tak więc Izrael rozmyślnie usunął ze swoich umysłów wszystkie te
cudowne rzeczy, które Bóg im sprawił. Zapomnieli o ponadnaturalnych
plagach, które zesłał na Egipt. Zapomnieli o cudach, które wydarzyły się
nad Morzem Czerwonym. Zapomnieli o osłodzonych wodach w Mara oraz
o anielskim pożywieniu, jakie On dawał im każdego dnia. Nawet grzmiący
głos samego Boga znad góry Synaj nie miał dla nich znaczenia. Wszystko,
co się teraz dla nich liczyło to fakt, że znajdowali się w potrzebie, a jednak
mogli dosłyszeć jedynie ciszę.
Znajdowali się pod czarem niewiary! Nic nie było w stanie zmienić ich
przekonania, że Boga już z nimi nie było. Ważne było dla nich jedynie
zaspokojenie swojego wewnętrznego pragnienia podjęcia działania!
Biblia mówi, że ci ludzie dosłownie pozrywali swoje kolczyki, aby Aaron
mógł rozpocząć odlewanie ich bałwana: "I poodrywał wszystek lud
nausznice [kolczyki] złote, które były na uszach ich, a przynieśli do Aarona"
(2 Mż 32,3 BG). Potrafię sobie wyobrazić ich wołanie pełne
podekscytowania, kiedy cielec przybrał już swój kształt: "Nareszcie dokądś
zmierzamy!"
Wydaje się nam to niemożliwe, aby ludzie, którzy przed chwilą
doświadczyli Bożej nadnaturalnej mocy, tak szybko zaczęli składać ofiary
martwemu złotemu cielcowi. Czy ci Izraelici byli naprawdę tak głupi, żeby
spojrzeć na swoje przetopione kolczyki i powiedzieć: "To jest Bóg, który
wyprowadził cię z Egiptu"? Co za nieprawdopodobna ślepota!
A jednak zatwardziałość i duchowe otępienie to przekleństwo, które spada
na tych, którzy odwracają się od Boga, aby szukać pomocy i kierownictwa u
innych źródeł. I my sami możemy być tak samo przeklęci i zepsuci jak
Izrael, kiedy zwracamy się do ludzkich zasobów w poszukiwaniu siły i
prowadzenia! Tak jak Izrael zapominamy o wszystkich przeszłych
błogosławieństwach Bożych i o miłosierdziu, jakie nam zostało okazane.
Zapominamy o tych licznych sytuacjach, kiedy Bóg wyzwolił nas z sideł
wroga. Zapominamy o tych wszystkich obietnicach, jakie Bóg dał nam, gdy
przebywaliśmy w naszej komorze modlitewnej. Zapominamy o Jego
przyrzeczeniu, że będzie nas prowadził aż do śmierci.
Zamiast uciec do naszej komory modlitewnej, aby wylać przed Panem
chwały nasze serce, spieszymy do telefonu w poszukiwaniu pomocy od
przyjaciela. Wyjawiamy brzemiona naszego serca pastorom, doradcom,
członkom naszej rodziny, a nawet obcym ludziom. Wszędzie szukamy
życzliwej porady. Dąsamy się, oskarżając Boga o niewysłuchiwanie naszego
wołania i nieodpowiadanie na nie. Zapłakujemy się aż nie uśniemy, słabnąc
w strasznych napadach samotności.
Ukochani, poddanie się takiej rozpaczy i strachowi to zepsucie najgorszego
rodzaju! Gdy tak robimy, lekceważymy majestat i wierność naszego
miłującego Ojca! Bóg powiedział Izraelowi:
· "... z nieba z wami mówiłem... Na każdym miejscu, na którym
nakażę ci wspominać imię moje, przyjdę do ciebie i będę ci
błogosławił" (2 Mż 20,22.24).
· "Czy kobieta może zapomnieć o swoim niemowlęciu i nie zlitować
się nad dziecięciem swojego łona? A choćby nawet one zapomniały,
jednak ja ciebie nie zapomnę. Oto na moich dłoniach wyrysowałem
cię, twoje mury stoją mi zawsze przed oczyma" (Iz 49,15-16).
Ale Izrael powiedział: "... Zapomniał Bóg, zakrył oblicze swoje... Nigdy nie
będzie widział..." (Ps 10,11). "... Pan mnie opuścił i Wszechmocny
zapomniał o mnie" (Iz 49,14).
Nie tak dawno otrzymałem list napisany przez młodego absolwenta szkoły
biblijnej, który latami przygotowywał się do służby. Wszędzie szukał pracy,
ale za każdym razem, kiedy próbował, odrzucano jego propozycję. W końcu
napisał list do swojego przyjaciela mówiąc, że jest zniechęcony do takiego
stopnia, że aż go kusi, by odebrać sobie życie.
Ten przyjaciel z kolei przysłał ten list do mnie. Pisze w nim: "Nie mogę już
dłużej wytrzymać. Chcę jedynie poświęcić wszystkie swoje umiejętności
służbie dla Pana, ale wszędzie drzwi są przede mną zamknięte. Nie mam już
pieniędzy i jestem w rozpaczy. Nic mi już nie pozostało. Modlę się i wołam
do Boga i słucham kazań o ufaniu Bogu. Ale nie widzę niczego w mojej
przyszłości, dla czego warto byłoby żyć. Nie pozostaje mi nic innego, jak
tylko myśleć o odebraniu sobie życia".
Modliłem się o tego młodego człowieka i dalej będę się modlił. Ale nie
dajcie wprowadzić się w błąd: jego rozpacz jest pewnym obrazem zepsucia!
Tak naprawdę ten młody człowiek w istocie mówi: "Bóg zbawił mnie - ale
potem zostawił mnie samego. Unoszę się bezradnie, jak drzazga na
oceanie". On odrzucił całe swoje zaufanie do Boga z powodu opóźnienia!
Nie zdaje sobie sprawy, że Bóg działa cały czas za kulisami na jego korzyść,
sprawiając, aby wszystko wyszło dla jego dobra. On czeka, aż ten młody
człowiek powie: "Panie, żywy lub martwy będę Ci ufał!" Bóg zacznie
szybko działać, kiedy ten człowiek będzie mieć taką postawę w swoim
sercu!
Każdy z nas staje się zepsuty, kiedy niepotrzebnie nosimy brzemiona
poczucia winy, strachu, samotności, niepokoju, troski, zamieszania.
Oznacza to, że odmawiamy polegania na wielkich i drogocennych Bożych
obietnicach! Bóg nie szydzi ze swoich dzieci, kiedy mówi:
· "A wiemy, że Bóg współdziała we wszystkim ku dobremu z tymi,
którzy według postanowienia jego są powołani" (Rz 8,28).
· "Oczy Pańskie otworzone są na sprawiedliwych, a uszy jego na
wołanie ich... wołają sprawiedliwi, a Pan ich wysłuchiwał, i ze
wszystkich trudności ich wybawia ich" (Ps 34,16.18 BG).
Cóż za niesamowity byłby to widok, gdyby Bóg pozwolił nam rzucić okiem
za zasłonę, za którą przygotowuje dobre rzeczy dla wszystkich, którzy
wołają do Niego. Ale ponieważ nie jesteśmy w stanie znieść opóźnień,
robimy to samo, co zrobił Izrael i odwracamy się od Niego. Zamiast tego,
wybieramy ufanie cielesnemu ramieniu!
2. Zepsucie to stanie obnażonym
w obliczu twoich wrogów!
"Widząc tedy Mojżesz lud obnażony (bo go był złupił Aaron na zelżenie
przed nieprzyjaciołmi ich)" (2 Mż 32,25 BG). Hebrajskie słowo "para"
przetłumaczone tutaj jako "obnażony" oznacza: "poluzować, wystawić na
pokaz, odrzucić wszelkie ograniczenia". Ma także znaczenie "nowy
początek". Izraelici mówili: "Sprawy nie toczą się tak jak powinny, jesteśmy
zmęczeni tą walką, zmęczeni czekaniem na Boga. Zabawmy się teraz. Precz
z tym, co było do tej pory! Chcemy nowej wolności, nowego początku i to
natychmiast!".
Nagość w Biblii również odnosi się do nieposiadania swojej tarczy. Każdy,
kto nie miał przy sobie tarczy był uważany za nagiego. Ci Izraelici byli więc
dosłownie nadzy. Tańczyli rozebrani przed złotym cielcem i na dodatek
odłożyli na bok swoją zbroję.
Czy potraficie sobie wyobrazić ich wrogów, Amalekitów, patrzących na tę
scenę z otaczających wzgórz? Ci Amalekici jeszcze niedawno trzęśli się ze
strachu na sam widok Izraela. Bóg włożył w ich serca paraliżujący strach
przed Swoim ludem, aby nigdy nie mogli zaprzestać służby wartowniczej.
Teraz natomiast widzą oni Izrael zdejmujący swoje zbroje i ubrania. Zaczęli
się więc z nich śmiać i kpić. "Patrzcie na nich, są tacy sami jak my! Ich Bóg
nie ma mocy. Nie ufają mu. Widzicie? Odrzucili swoje ścisłe prawa! Chcą
pożądać, bawić się, jeść i pić tak samo jak my wszyscy. Ale świętość! Cóż
za obłuda!".
W tej jednej chwili obnażenia się, Izrael poniżył swego Boga w oczach
bezbożnych! Ukazał go jako Boga bez serca, okrutnego, nie dbającego,
bezsilnego. Splamili Jego honor, majestat, wszechmoc. Nie byli już żadnym
przykładem dla świata.
Tak samo robimy my, kiedy obdzieramy się z szat naszej wiary, kiedy
opuszczamy naszą ufność do Boga. Bez dziecinnego zaufania Bogu,
chrześcijanin stoi obnażony przed światem - wystawiony na wszelkie
wątpliwości, strach i niewiarę.
Bóg ma dla ciebie specjalny plan i wypracowuje każdy szczegół -
ale ty możesz narazić go na niebezpieczeństwo!
Izrael mówił wtedy światu: "Nie chcemy już walczyć z naszymi wrogami.
Nie chcemy już dłużej się przeciwstawiać. Mamy już dosyć odrzucenia i
ofiar, obiecanej nadziei i niewidocznych błogosławieństw. Chcemy teraz
żyć i dobrze się bawić!".
Podobnie i teraz w Kościele są tłumy obnażonych wierzących. To są
chrześcijanie, którzy są zmęczeni zmaganiem, trudnościami, długą zwłoką,
okresami samotności, bólem i smutkami. Odkładają więc na bok całe
zaufanie do Boga. Mówią tak, jakby Bóg ich opuścił. Teraz tęsknią jedynie
za dobrym czasem, zabawą, śmiechem, zwolnieniem z walki.
Odwracają się od wszystkich Jego obietnic. Odrzucają komorę modlitewną.
Odkładają na bok swoje Biblie. Przestają chodzić do kościoła. Zaczynają
dryfować w kierunku egoistycznej pogoni za szczęściem. Mówią: "Nigdy
więcej legalizmu, nigdy więcej strapienia. Chcemy być wolni!".
Jestem zaszokowany liczbą pastorów, którzy dzisiaj rezygnują ze służby.
Nasza misja otrzymuje listy od pasterzy, którzy mówią: "Jestem tak
zmęczony, że już dłużej nie daję sobie z tym rady". Niektórzy załamują się
nerwowo.
Słucham również wielu żałosnych usprawiedliwień ze strony posługujących
i zwykłych wiernych z całego kraju, którzy dzwonią do naszej misji po
poradę. Kiedy słyszy się jak mówią, można by pomyśleć, że Bóg jest
tyranem, że modlitwa nie skutkuje, a wiara jest bezużyteczna!
Utracili oni swoje zaufanie do Boga! Żyją w strachu i zwątpieniu myśląc, że
Bóg pozostawił ich samym sobie i że sami muszą wszystko rozwiązywać.
To, mój przyjacielu, jest zepsucie!
Bóg widzi to i musi mówić: "Robisz ze mnie w oczach świata okrutnego
ciemiężyciela, tak, jakbym cię opuścił. Cóż za świadectwo wydajesz?".
Wydaje mi się, że lepiej dla ciebie byłoby pić, palić, przeklinać lub
popełniać wszeteczeństwo, niż w taki sposób przedstawiać Boga przed
oczami świata! Odrzuciłeś ubranie wiary - twój hełm, twoje buty, twoją
tarczę. Zdjąłeś całą swoją zbroję. Stoisz nagi przed szydzącym z Chrystusa
światem!
Jedna z reklam piwa zachęca nasze pokolenie do "wyluzowania się
dzisiejszej nocy". Innymi słowy: "Odrzuć wszystkie moralne hamulce.
Otrząśnij się ze wszystkich praw i zadowalaj jedynie siebie. Rób cokolwiek
tylko czyni cię szczęśliwym".
Nauczyciele ewangelii sukcesu nie są dalecy od takiego myślenia. Niektórzy
nauczają: "Nie czekaj na jakąś odległą nagrodę w niebie. Już teraz możesz
mieć spełnione swoje marzenie! Ubiegaj się o to. Po prostu nazwij to i
wyznawaj, a to wszystko będzie twoje!". Nawet zielonoświątkowcy
organizują seminaria z następującym przesłaniem: "Twoje życie nie musi
być takie surowe. Bóg taki nie jest. Chce, abyś się rozluźnił i cieszył się
swoją drogą do nieba. To jest wesołe - zrelaksuj się!".
Najbardziej ze wszystkiego dotyka mnie dziś stan naszych młodych ludzi.
Jestem zaalarmowany tym, co słyszę od studentów chrześcijan. Tak wielu
spośród naszej młodzieży nie ma społeczności z Panem, nie wiedzą, w
jakim kierunku się zwrócić. Mają także złowieszczy strach przed
przyszłością, w większym stopniu niż jakiekolwiek z poprzednich pokoleń.
Niewielu powie: "Bóg mówi do mnie", a jeszcze mniej stwierdzi:
"Rozmawiam z Bogiem".
W zbyt wielu szkołach biblijnych słychać głosy: "Precz z tymi wszystkimi
ograniczeniami. To jest legalizm". Za każdym razem, gdy głoszę coś, co
może się wydawać twardym przesłaniem, narastająca liczba słuchaczy
mówi: "Nie mogę znieść tego rodzaju kazań. Denerwują mnie!".
Zbyt wielu staje się zepsutymi - nie tylko z powodu upadającej moralności,
ale dlatego, że nie odkryli i nie pielęgnowali głębokiego zaufania Bogu. Nie
mają skalnego podłoża, którym jest lojalność względem Niego. Żyją
zgodnie ze swoimi emocjami, ponieważ nigdy nie doświadczyli
prawdziwego odpocznienia w Bogu. Zamiast tego żyją dla chwili, robiąc, co
tylko mogą, używając tego, co mają.
Odwrócili się od Ducha Bożego w kierunku muzyki tego świata - jego
zwyczajów, ubiorów, przyjęć, frywolności. I krok za krokiem odrzucili całą
zbroję duchową, jaka im jeszcze pozostała. Jest to duchowa nagość -
odrzucenie starych wartości i tęsknota za zabawą i przyjemnością.
Dziękuję Bogu za tych uczniów, którzy wzrastają w bojaźni i poznaniu
naszego błogosławionego Pana. Bóg obiecał, że będzie utrzymywał mur
ognisty wokół każdego, kto Mu ufa. Ale podstawowe rzeczy, takie jak
modlitwa, są praktycznie nieznane dla większości młodych chrześcijan.
Wierzę, że w tych dniach ostatecznych największym atakiem szatana jest
zepsucie całej zbiorowości młodzieży chrześcijańskiej. Skupia się on na
zdruzgotaniu ich zaufania w to, że Bóg troszczy się o nich. Chce ich
przekonać, że modlitwa i wiara nie są już skuteczne w tym wieku nauki i
rozsądku.
Kościół musi upaść na kolana w modlitwie o młodych ludzi! Potrzebujemy
rozpaczliwie wołać do Pana o przebudzenie wiary i zaufania w stosunku do
Boga pośród nich. Jeśli tego nie uczynimy i ta tendencja będzie się dalej
utrzymywać, to niektóre z naszych chrześcijańskich szkół mogą stać się
najbardziej zepsutymi miejscami na ziemi!
3. Podczas gdy niektórzy zdejmowali swoje ubrania,
święta resztka zakładała swoją zbroję!
"Stanął Mojżesz w bramie obozu i zawołał: Kto jest za Panem do mnie! I
zebrali się wokół niego wszyscy synowie Lewiego. I rzekł do nich: Tak
mówi Pan, Bóg Izraela: Przypaszcie każdy swój miecz do boku! Przejdźcie
tam i z powrotem od bramy do bramy w obozie i zabijajcie każdego, czy to
brat, czy przyjaciel, czy krewny. Synowie Lewiego uczynili według rozkazu
Mojżesza i padło w tym dniu z ludu około trzech tysięcy mężów" (2 Mż
32,26-28).
Oto co tutaj widzimy:
"Synowie Lewiego" byli prawnukami Lewiego - człowieka, który nie był
duchowym mięczakiem! Lewi był synem Jakuba, który wraz ze swoim
bratem Symeonem skompromitował swoją rodzinę w oczach otaczających
ich pogan. Tych dwóch braci chwyciło za miecz i wycięło Sychema za
zgwałcenie ich siostry Diny. Zabili także ojca Sychema - Chamora, zabrali
ich wszystkie owce, woły, osły, bogactwo, nawet ich żony i niemowlęta.
Cóż za ohydny i okropny obraz Lewiego!
Jednak teraz jego potomkowie powstali do tego, co prawe w oczach Boga:
"...I zebrali się wokół niego [Mojżesza] wszyscy synowie Lewiego" (2 Mż
32,26).
Ci ludzie nie mieli żadnego duchowego dziedzictwa, na którym mogliby się
oprzeć. Ale coś głęboko w nich krzyczało: "Nie przyniesiemy hańby
Bożemu imieniu, tak, jak to uczynił nasz ojciec. Staniemy po stronie Pana!".
Mojżesz powiedział im: "Jeśli twoja żona, brat, siostra lub ktokolwiek inny
tańczył przed złotym cielcem, zabij go! Na takie bałwochwalstwo nie
można pozwolić!". Biblia mówi, że ci ludzie byli posłuszni: "Synowie
Lewiego uczynili według rozkazu Mojżesza" (2 Mż 32,28).
Przesłanie zawarte tutaj brzmi następująco: Ty możesz być pierwszym
przedstawicielem nowego, świętego, Bożego nasienia, nowym
dziedzictwem! Nie ma znaczenia, skąd pochodzisz. Możesz stać się matką,
ojcem lub młodą osobą, która staje po stronie Boga i otrzymuje od niego
błogosławieństwo!
Dla Boga nie ma znaczenia twoje wychowanie. Mam duchowe dzieci na
całym świecie, których ojciec był narkomanem, alkoholikiem albo
sprzedawcą narkotyków, a ich matka albo sprzedawała narkotyki, albo była
prostytutką. Kiedy jednak ci młodzi ludzie przyszli do Jezusa, On
zaakceptował ich i powołał, aby byli Jego sługami. Teraz ich własne dzieci
patrzą na nich z podziwem. Stali się oni matkami i ojcami Syjonu!
Pan chce wiedzieć jedną rzecz: Czy weźmiesz dzisiaj swój miecz i staniesz
w obronie sprawiedliwości? Czy zrobisz to nawet pośród rodziny czy
przyjaciół, wśród wszystkich, którzy stoją nadzy i pełni niewiary?
Dzieci Lewiego zapoczątkowały ich własną tradycję pobożności. Każdy z
tych, który tego dnia wziął miecz, miał dzieci i wnuki, które patrzyły na
nich z podziwem i pamiętały ich pobożną postawę. Pytam was ojcowie:
Kiedy wasze dzieci będą nastolatkami, to co będą o was myśleć? Czy będą
powtarzać swoim przyjaciołom: "Mój ojciec to nałogowy telewidz. Potrafi
jedynie oglądać telewizję i grać w golfa"? Matki - jak wasze dzieci będą
was wspominać?
Bóg wzywa ciebie w tej chwili, abyś robił to, co święte - abyś powstał
przeciwko obecnie panującym tendencjom! Chce, abyś był tym, na którego
ludzie patrzą z podziwem. Chce, abyś zapoczątkował nową tradycję. Nie ma
znaczenia czy jesteś po ślubie, czy samotny, czy pochodzisz z rozbitej, czy
też z dobrej rodziny. Bóg pragnie umieścić w tobie Swój święty ogień!
Możesz powiedzieć: "Ale ja już zawiodłem, zmarnowałem już swoją
szansę! Kiedyś służyłem Bogu z całego serca, byłem namaszczony, pełen
wiary i zaufania Bogu. Moje dzieci i przyjaciele patrzyli na mnie z
podziwem. Ale potem zgrzeszyłem i zawiodłem Boga. Straciłem to
wszystko!".
Nie, u Boga nigdy nie jest za późno! Nigdy nie jest za późno, aby podnieść
swój miecz i być częścią jego kapłaństwa lewickiego. W każdej chwili
można zacząć od początku!
W dolnej części Manhattanu znajduje się fontanna poświęcona pamięci
człowieka, który nazywał się Jerry Macauley. Przez wiele lat był on
alkoholikiem i kloszardem, który popadał w odstępstwo raz za razem. Ale
pewnego dnia Bóg powiedział: "Dosyć!" i zdobył serce Jerry?ego. Jerry
rozpoczął działalność misyjną w tym mieście, która trwała przez wiele
dziesiątków lat. Kiedy go pochowano, tłumy były tak wielkie, że
zatrzymano ruch uliczny na dolnym Manhattanie. Był to człowiek, który
zmarnował swoje dziedzictwo, ale pokutował, a Bóg przywrócił mu je z
nawiązką!
Co zamierzasz więc teraz uczynić? Czy zamierzasz wycofać się? Czy też
weźmiesz swój miecz?
Możesz zapytać: "Co to znaczy zabijać swoich obnażonych braci i siostry?
Jak można teraz "zabijać" takich ludzi?". Robisz to, gdy żyjesz między nimi
z cierpliwością, nadzieją i radością! Kiedy wszyscy dookoła ciebie
rezygnują z dalszej walki, ty w swoim wnętrzu coraz bardziej się w nią
włączasz. Świadczysz coraz więcej o Bożej wierności, nawet kiedy nie
widzisz Bożej odpowiedzi. Każdego wokół ciebie "zabije" to wstydem z
powodu jego niewiary.
Och, ta niezrównana łaska Boża! Wybrać synów Lewiego - najbardziej
niegodnych ze wszystkich ludzi, aby byli Bożymi narzędziami. Mojżesz
obiecał im: "Poświęćcie ręce swoje dziś Panu, każdy na synu swym, i na
bratu swym, aby wam dane było dziś błogosławieństwo" (2 Mż 32,29).
I Bóg naprawdę ich wynagrodził. Uczynił ich drugorzędnym kapłaństwem -
Lewitami, którzy przeznaczeni zostali do służby w domu Bożym.
Drogi święty, bez względu na to, jakie jest twoje pochodzenie czy
dziedzictwo, musisz wystąpić i zadeklarować: "Jestem po stronie Pana!
Będę odpierał wszystkie ataki przeciwko Jego dostojeństwu i wierności.
Odrzucę wszystkie obawy i zwątpienia. Rozprawię się ostatecznie ze
wszelkim lgnięciem do światowych przyjemnościami i bałwochwalstwa.
Nie obchodzi mnie, czy moja rodzina lub przyjaciele zawiedli. Ja wybieram
Pana!".
Czy jest coś w głębi ciebie, co przynagla cię do zajęcia w Panu miejsca o
większej chwale? Czy czujesz, że w twoim wnętrzu rozpalany jest ogień dla
Niego? Czy odczuwasz pociągnięcie do odnowionej wiary zaufania Bogu?
Dziękuj za to! Jest to głos twojego Mojżesza - Pana Jezusa Chrystusa -
wzywającego cię, abyś stanął po Jego stronie w tych złych dniach!
Oby Bóg pomógł ci wystrzegać się zepsucia, jakim jest zwątpienie w to, że
On się o ciebie troszczy. Obyś cierpliwie czekał wierząc, iż Bóg sprawi, że
wszystkie sprawy obrócą się ku twojemu dobru. Jego obietnica dla ciebie
jest nawet większa od obietnicy danej Lewitom. On mówi do ciebie:
"Głosimy tedy jak napisano: Czego oko nie widziało i ucho nie słyszało i co
do serca ludzkiego nie wstąpiło, to przygotował Bóg tym, którzy go miłują"
(1 Kor 2,9).
Czy podniesiesz dzisiaj dla Pana swój miecz? Czy staniesz w obronie Jego
imienia w tej złej godzinie? Oddaj mu całe swoje serce ze wszystkimi jego
słabościami, a On da ci Boże dziedzictwo przekraczające twoje najśmielsze
oczekiwania! Alleluja!