sobota, 18 października 2014

WIELKOŚĆ SYNA



Chciałbym, żebyśmy otworzyli Ewangelię Mateusza, 3 rozdział, od 11-17 wiersza. To mówi Jan Chrzciciel:
Ja was chrzczę wodą, ku upamiętaniu, ale Ten, który po mnie idzie, jest mocniejszy niż ja; jemu nie jestem godzien i sandałów nosić; On was chrzcić będzie Duchem Świętym i ogniem. (12) W ręku jego jest wiejadło, by oczyścić klepisko swoje, i zbierze pszenicę swoją do spichlerza, lecz plewy spali w ogniu nieugaszonym. (13) Wtedy przyszedł Jezus z Galilei nad Jordan, do Jana, aby się dać ochrzcić przez niego. (14) Ale Jan odmawiał mu, mówiąc: Ja potrzebuję chrztu od ciebie, a ty przychodzisz do mnie? (15) A Jezus, odpowiadając, rzekł do niego: Ustąp teraz, albowiem godzi się nam wypełnić wszelką sprawiedliwość. Tedy mu ustąpił. (16) A gdy Jezus został ochrzczony, wnet wystąpił z wody, i oto otworzyły się niebiosa, i ujrzał Ducha Bożego, który zstąpił w postaci gołębicy i spoczął na nim. (17) I oto rozległ się głos z nieba: Ten jest Syn mój umiłowany, którego sobie upodobałem.
A więc mamy słowa Jana Chrzciciela. I jeszcze na chwilę zerkniemy do 11 rozdziału Ewangelii Mateusza, 10 i 11 wiersz. Są to słowa Jezusa o Janie Chrzcicielu, przedtem czytaliśmy słowa Jana Chrzciciela o Jezusie, że nie jest godzien nawet nosić mu sandałów.
To jest ten, o którym napisano: Oto Ja posyłam posłańca mego przed tobą, który przygotuje drogę twoją przed tobą. (11) Zaprawdę powiadam wam: Nie powstał z tych, którzy z niewiast się rodzą, większy od Jana Chrzciciela, ale najmniejszy w Królestwie Niebios większy jest niż on. (12).
Według urodzenia z ciała nie było większego od Jana Chrzciciela, a ten największy urodzony z ciała mówi, że nie godzien jest nosić sandały Jezusowi Chrystusowi. Jak czujesz się, żyjąc w cielesny sposób, kiedy przybliżasz się tak lekko do Boga i wydaje ci się, że Bóg akceptuje to. Kiedy żyjesz w cielesny sposób, bez Ducha uświęcenia, w swój prywatny sposób i przychodzisz do Boga, do Syna Bożego, co doświadczasz? Czy może czujesz się wielki, składasz Mu wielkie obietnice i mówisz do Niego wielkie rzeczy i On cieszy się z tego? Czy doznajesz, że spotkałeś na swej drodze Kogoś tak wielkiego, Komu nie godzien jesteś nawet sandały nosić. Wielu ludzi spoufala się z Jezusem Chrystusem, żyjąc w cielesny sposób. Myślą, że On przyjmie wszystko, co dadzą Mu i będzie zadowolony. Jan mówi: nawet sandały nie jestem godzien nosić Mu. Jan zna swoją pozycję względem Syna Bożego. Zna wielkość Tego, który idzie za nim, któremu on przygotowuje drogę, o którym on mówi, żeby ludzie byli gotowi na spotkanie z Nim, to znaczy, żeby upamiętali się ze swoich grzechów. Jak wielu ludzi, wchodząc w chrześcijaństwo nie upamiętują się ze swoich grzechów i żyją dalej w swój cielesny sposób, myśląc, że teraz Jezus zaakceptuje wszystko, co Mu dadzą. Ale jeśli człowiek żyje w cielesny sposób – to największy przedstawiciel urodzenia z ciała mówi: nie jestem godzien nosić Mu sandałów.
Musimy doznać złamania w nas, żebyśmy poznali Kto stanął na naszej drodze, Kto to jest Jezus Chrystus. Musimy doznać złamania, bo brak złamania powoduje to, że człowiek lekceważy sobie Jezusa Chrystusa i spoufala się z Nim. Chociaż narodzony jesteś z Boga i jesteś większy od Jana, czyż nie większą cześć powinieneś oddawać jeszcze Synowi Bożemu, czyż cześć oddawana Synowi, nie powinna być święta? Jan Chrzciciel mówi: to ja powinienem być ochrzczony przez Ciebie. Ale Jezus mówi, że teraz jest taka kolej. Jan Chrzciciel rozumiał, że chociaż chodził w uświęceniu z Bogiem, jego ciało zostało skażone już z urodzenia grzechem, i że on potrzebował Zbawiciela, Odkupiciela, któryby stanął na jego drodze i mówi o tym Odkupicielu, że nie jest godzien nawet sandały nosić Mu. Jakże wielu ludzi dzisiaj lekko traktuje sobie Jezusa i tak sobie lekceważąc Go, bimba sobie, nie słuchając, co On do nich mówi nawet. Dzisiejszy czas chrześcijaństwa jest czasem lekkomyślności i lekceważenia Bożego Syna. Wszystko jest takie łatwe i proste - co tylko chciałbym, On musi przyjąć to i będzie z tego zadowolony. Ale ja muszę doznawać to, co powiedział Ojciec: opuść obóz grzechu, opuść obóz lekceważenia Boga, oczyszczaj się, a Ja przyjdę i będę się przechadzał między wami. Jezus również wywołuje z tego świata i mówi: pójdź za Mną, zostaw sposób myślenia, rozumowania świata, sposób myślenia, jak ułożyć sobie życie. Zostaw to. Komu? Jezusowi to zostaw. On wie, jak zaplanować twoje życie, od tego momentu, kiedy ty oddajesz Mu je, by On uratował je i wprowadził do wieczności. On jest tak wielki i tak potężny, że potrafi to zrobić, kiedy ty w uniżeniu oddajesz Mu swoje życie i mówisz: Panie zrób z nim, co zechcesz, bo ja zmarnowałem (zmarnowałam) je całe. On wie, że wtedy naprawdę rozumiesz, że sam (sama) nie poradzisz sobie, by wejść do wieczności, że tylko On może uczynić cię gotowym (gotową), by do tej wieczności wejść. I Jan Chrzciciel mówił, że nie jest godzien nawet nosić Mu sandałów.
Czy ty czujesz to samo uniżenie wobec Pana? Kim jest dla ciebie, czy dla mnie Jezus Chrystus? Jak wielkim jest Syn Boga. Ostatnio w czwartek mówiliśmy: weź i zważ cały wszechświat i weź w ramiona dwoje ludzi i chodź (może po zgromadzeniu poproś, by dwoje ludzi weszło na ciebie i spróbuj chodzić). Jakże w tym cielesnym człowieku, człowiekowi wydaje się, że jest taki silny i nosi cały wszechświat i może zrobić, co zechce. Niech wstanie i zrobi próbę, jak silne jest to ciało.
A Bóg dał Swemu Synowi, jako dziedzicowi to wszystko. Pan Jezus teraz, jako dziedzic podtrzymuje ten cały ciężar, ten cały wszechświat, tą całą niewyobrażalną masę, niewyobrażalnej wagi, Słowem Swojej mocy. Jak wielki jest Ten, do którego podeszliśmy. Czy On jest taki sam wielki w moim sercu? Przez wiarę Ten Wielki Boży Syn mieszka w moim sercu, żebym nie bał się, jak ten świat, żebym nie lękała się jak ten świat, żebym myślał, czy myślał o niebie, jak ten świat nie może myśleć. Czy On jest Wielki, czy On jest tak wielki, jak mój rozum, moje pojmowanie? Dopóki mieści się w moim pojmowaniu, wszystko jest dobrze, a kiedy już nie mieści się, to kończy się to dobrze. Czy Jezus jest większy?!
Dlaczego jest tak ważne, by zrozumieć Jana Chrzciciela? Ponieważ on głosił prawdziwe upamiętanie dla ciała. Powiedział do tych faryzeuszy, którzy przyszli: plemię żmijowe, któż was ostrzegł przed nadchodzącym sądem. Ale kiedy już przychodzicie, to wydawajcie owoc upamiętania. Nie myślcie sobie, że skoro Abrahama macie, jako ojca swego, to możecie lekceważyć to, co mówi do was Bóg. Oby coś poruszyło się w nas, abyśmy w Jezusie zobaczyli Tego, Którego nie tylko należy słuchać, ale Którego trzeba koniecznie słuchać, jeśli mamy być zbawieni. „No sobie posłucham trochę kazań dzisiaj, posłucham czegoś”. Nie. Mamy słuchać Jezusa, który mówi do mnie. Jeśli jest to Słowo Jezusa, to mam słuchać tego, jak rozkazu dla mojego życia codziennego, a wtedy będę radował się Panem. Brak pojęcia jak Wielkim jest Ten, który przyszedł wykupić nas z naszych grzechów powoduje, że człowiek nie wie, czego chwycić się w tym swoim życiu. Żyje niewiadomo dla kogo i po co właściwie żyje. Co z jego, czy jej chrześcijaństwa jest, nikt tego nie wie, nikt nie może tego zmierzyć, sprawdzić, nie ma namacalnych owoców, żeby powiedzieć: to jest Chrystus w twoim życiu. Gdzie to jest? Gdzie jest owoc z tego ziarna, który pokazuje, że zostałeś wrzucony w ziemię, obumarłeś, czy obumarłaś i dzisiaj zaczynasz owocować dla Pana. Gdzie to jest? Gdzie żniwiarz ma przyjść, jeśli ziarno nadal leży w ziemi. Do czego ma przyjść? On przyjdzie, jeśli ziarno boi się Go i jest otwarte na to, by przyjąć śmierć – śmierć dla swoich ideałów, śmierć dla swoich pomysłów, dla swoich fizycznych potrzeb, śmierć dla wszystkich swoich rzeczy, aby zacząć rosnąć dzięki mocy Boga, tak Słowo Boże mówi, prawda? Dzięki mocy Boga ziarno zaczyna puszczać źdźbło i zaczyna rosnąć.
Zobaczcie ile zwiedzenia jest w chrześcijaństwie, że chrześcijanie myślą, że własną mocą i siłą doprowadzają swoje chrześcijaństwo do wzrostu, do rozrastania się. Słowo Boże mówi wyraźnie, że nie jest to moc cielesnego człowieka, tylko żywego Syna Bożego. Mocą Jego Syna jesteśmy ożywieni do tego, by żyć zgodnie z wolą Boga. Dlatego, dopóki Jezus nie jest wielki we mnie, dopóty ja jestem nikim dla Boga. Tylko Jezus może sprawić, że coś znaczę dla Boga, że On weźmie mnie do swojej wieczności, że zabierze mnie stąd, bym był z Nim.
A więc zobaczcie jak bardzo ważne jest to, by widzieć Syna. My dzisiaj mamy mocno zasłonięte oczy, rozumiecie? To jest jakaś straszna duchowa bitwa, która powoduje, że ludzie nie widzą Jezusa, kiedy idą do wieczności. Nie patrzą na Jezusa, kiedy podejmują jakieś decyzje, nie patrzą na Jezusa, kiedy mówią jakieś słowa, nie patrzą, czy On jest w tym, czy nie jest w tym i jest przeciwko temu. Ludzie otwierają usta, mówią cokolwiek i myślą, że nikt nie wyciągnie konsekwencji z tego, co mówią. A Jezus jest wszędzie w jednym momencie. Jako sędzia nic Jego uszom, ani oczom nie może umknąć. On widzi i słyszy wszystko. To jest pojęcie wielkości Syna, któremu został przekazany sąd. Niczego nie będzie domyślał się. Wszystko jest dla Niego jawne, Wie, co jest w każdym człowieku, wie o czym myślisz, co zamierzasz, czego szukasz, co chcesz osiągnąć. On wszystko wie i osądzi czy to jest poddane Jemu, czy też nie. Bojaźń jest czymś szlachetnym, ponieważ ona uświadamia mi to, że Jezus zawsze wszystko wie. Nie mogę ukryć się gdzieś, zrobić czegoś potajemnie. On wszystko wie i wszystko widzi i moje życie duchowe nie będzie rosło. Mogę ludziom opowiadać niestworzone rzeczy o swoim chrześcijaństwie, moje życie duchowe nie będzie rosło, dopóki On nie zobaczy, że ja jestem poddany Jemu i że należę całym sercem do tego, co On chce uczynić we mnie.
To jest coś pięknego, że On wyszedł naprzeciw nas. Te słowa, które mówią: lecz ten, który narodził się z Boga, większy jest od Jana. Narodziłeś, narodziłaś się z Boga, czy to o czymś mówi nam? Czy narodzenie z Boga do czegoś nas mobilizuje, nakierowuje, coś chce przez nas uczynić? Ta wielkość Syna pozwala nam być pewnymi, że On panuje nad każdą sytuacją, nad każdą sprawą.
Ciekawym doświadczeniem, takim bardzo negatywnym, o czym już mówiliśmy, jest zmaganie tego Yuna, który uciekł z Chin i tam tyle przecierpiał, a kiedy trafił na zachód, okazało się, że trafił w jeszcze gorsze cierpienia: w oszczerstwa, obmowy, podejrzliwość. I człowiek ten dziwił się, co ci ludzie, którzy nie znają go w ogóle chcą od niego. Dlaczego piszą takie różne kłamliwe rzeczy, skoro wcale nie znają go i nigdy nie porozmawiali z nim. I kiedy również wypowiada się jego żona, w jej ustach zaczyna brzmieć ten sam ton. Mówi: co oni chcą od mego męża, przecież on służy Bogu? Ci ludzie z zachodu mają dużo czasu, żeby nie żyć z Bogiem i chodzić drogami diabła, oszczercy, kłamcy, zwodziciela. I toczyć bój, nie z mocami ciemności, ale z dziećmi Bożymi. Straszna rzecz jest na tym chrześcijańskim zachodzie, ale jest to wynik tego, że ludzie nie widzą wielkości Jezusa. Nie potrzebują Go, nie siedzą w więzieniach, nie są bici, skazywani na różne prace; na 20 lat ciężkich robót. Mają czas na to, by myśleć i słuchać rzeczy kłamliwych. Jakże straszne jest to doświadczenie, że tylu ludzi nie rozumie w ogóle Jezusa. To jest straszne, kiedy ludzie nie rozumieją, że Jezus Chrystus przyniósł nam oczyszczenie ze starego człowieczeństwa.
Chciałoby się patrzeć teraz na Jana Chrzciciela, na jego serce, jak on mówił: nie jestem godzien nosić Mu sandałów. Prawdziwe uniżenie, prawdziwa pokora, prawdziwa świadomość Jezusa. Ci ludzie myśleli, jak wielki jest Jan, a Jan mówi: ja nie jestem godzien nawet Jego sandałów nosić. On was będzie chrzcił Duchem Świętym i ogniem. On da wam to, czego ja dać wam nie mogę. Ja jestem tylko głosem wołającego na pustyni, który mówi: On przyjdzie a wy przygotujcie się na to spotkanie, aby nie przyszedł dla waszego sądu, ale dla waszego zbawienia.
Dałby Bóg, żebyśmy my, dzisiaj wierzący mieli pojęcie jak Wielki jest Boży Syn. Wiecie, my mamy za mały licznik słów, a jesteśmy za mało zajęci tym, żeby ten licznik słów uwielbienia Jezusa powiększał się nam. Duch Święty nie będzie pakował nam tych słów, kiedy żyjemy w cielesny sposób, ale zawsze będzie gotów dawać nam te wspaniałe słowa uwielbienia Jezusa, kiedy my będziemy chodzić z Bogiem. Będziemy mieć więcej wspaniałych słów uwielbiających Bożego Syna, słów, które będą płynąć z pięknego, czystego serca. Duch Święty chce napełniać serce i usta, ale my musimy poddawać się wpływowi krzyża, nie pozwolić samemu na to, żeby ten stary człowiek mógł sobie spokojnie żyć w życiu chrześcijanina.
Przeczytajmy też o tym z listu do Hebrajczyków, 1, 1 -4 :
Wielokrotnie i wieloma sposobami przemawiał Bóg dawnymi czasy do ojców przez proroków; (2) ostatnio, u kresu tych dni, przemówił do nas przez Syna, którego ustanowił dziedzicem wszechrzeczy, przez którego także wszechświat stworzył. (3) On, który jest odblaskiem chwały i odbiciem jego istoty i podtrzymuje wszystko słowem swojej mocy, dokonawszy oczyszczenia z grzechów, zasiadł po prawicy majestatu na wysokościach (4) i stał się o tyle możniejszym od aniołów, o ile znamienitsze od nich odziedziczył imię.
Czytamy te słowa i idziemy sobie dalej. Co my zrobimy z sobą, kiedy czytamy o wielkości Syna, który jest dziedzicem wszystkich rzeczy, co my zrobimy z tym Synem, którego Bóg tak wywyższył? Czy my uklękniemy przed Nim i uznamy Go za Pana, czy będziemy lekceważyć Go i traktować jak kumpla do codziennych swoich cielesnych pielgrzymek? Co my zrobimy z Jezusem, czy przyjmiemy Go, by zbawił nas, czy będziemy bawić się w chrześcijaństwo? Co my zrobimy z Tym, którego Ojciec tak wywyższył? To jest ważne, prawda? Nie co zrobisz ze swoim bratem, ze swoją siostrą, bo ci coś nie tak pasuje i trzeba się gdzieś odgryźć, żeby pokazać, czy jestem silny, czy silna, tylko co zrobisz z Jezusem, czy się ugniesz przed Nim, czy skłonisz kolano, by wyznać: Tyś jest mój Pan, ja chcę być twoim sługą czy służebnicą. Co zrobisz? Czy zrezygnujesz ze swoich praw do pyskowania, narzekania, złorzeczenia, żeby oddać Mu prawo, żeby z twego serca i ust zaczęło wychodzić błogosławieństwo, bo On chce błogosławić, nie przeklinać. Co zrobisz? Czy ugniesz się, czy poddasz się Jego wielkości? Czy ta wielkość powali cię na kolana i pozwoli ci płakać i wyznawać: jestem grzesznikiem pokutującym i potrzebującym Ciebie, o Synu Boga Najwyższego. Gdzie jest ta Wielkość w kościele. U wielu mieści się w bębenkach, w perkusjach, w skrzypcach, harmoniach, czy czymkolwiek innym, a nie w czystym sercu, w poddaniu się Jego wspaniałej łasce. Zrozummy, diabłu zależy, żeby ten Syn Boży oddalony był od ciebie w jakikolwiek sposób, żebyś nie wiedział, czy nie widziała Jego Wielkości w taki sposób, żeby On zajął twoje całe życie. Najwyższym zaszczytem dla mnie jest poznać Pana, mówi apostoł, i poznawać Go dalej. Dalej dowiadywać się jak Wielkim jest Syn Boga żywego i widzieć jego wpływ na moje życie. On to wszystko podtrzymuje Słowem swojej mocy, cały ten wszechświat, całą tą masę, całe niebo Pan podtrzymuje Słowem swojej mocy, Jego Słowo ma taką moc. Piękne prawda, jak Wielki jest ten Jezus.
Mówiliśmy ostatnio o Bogu Najwyższym. Jakże wywyższony jest Jego Syn. Dlaczego nie drżą kolana wielu ludzi, którzy mówią różne rzeczy o Jezusie, myśląc, że wspaniale mówią o Nim, a ich własne kolana nie drżą przed wielkością tego Syna. Dlatego, że nie wiedzą o Kim w ogóle mówią. Pan nie potrzebuje chwalców, którzy nie znają Go, ale tych, którzy znają Go i chwalą.
A więc On oczyścił nas z naszych grzechów i poszedł zasiąść na tronie chwały. Za mały jest On w naszym sercu, prawda? Za mały jest obraz Jezusa. Paweł mówi: wymalowałem wam obraz Jezusa ukrzyżowanego i zmartwychwstałego, a wyście poszli za jakimiś ludzkimi rzeczami. Czy On jest niewystarczający? Dlatego Duch Święty upomina się o miejsce Chrystusa w Kościele, o to, by nasze kolana drżały tylko przed Nim, nie przed czymkolwiek innym, że jak mamy doświadczenie, klękamy, skłaniamy się i wołamy Pana. A On daje nam świadectwo tego, że nas wysłuchuje. Wiecie, człowiek cały czas nie ufa Panu, lecz ufa bardziej koniunkturze tego świata niż Panu Jezusowi Chrystusowi i dlatego serce często boi się różnych rzeczy, a modlitwa nie stoi prawidłowo.
List do Kolosan 2,2-10:
Aby pocieszone były ich serca, a oni połączeni w miłości zdążali do wszelkiego bogactwa pełnego zrozumienia, do poznania tajemnicy Bożej, to jest Chrystusa, (3) w którym są ukryte wszystkie skarby mądrości i poznania. (4) A to mówię, aby was nikt nie zwodził rzekomo słusznymi wywodami. (5) Bo chociaż ciałem jestem nieobecny, to jednak duchem jestem z wami i raduję się, widząc, że jest u was ład i że wiara wasza w Chrystusa jest utwierdzona. (6) Jak więc przyjęliście Chrystusa Jezusa, Pana, tak w Nim chodźcie, (7) wkorzenieni weń i zbudowani na nim, i utwierdzeni w wierze, jak was nauczono, składając nieustannie dziękczynienie. (8) Baczcie, aby was kto nie sprowadził na manowce filozofią i czczym urojeniem, opartym na podaniach ludzkich i na żywiołach świata, a nie na Chrystusie; (9) gdyż w nim mieszka cieleśnie cała pełnia boskości (10) i macie pełnię w nim; On jest głową wszelkiej nadziemskiej władzy i zwierzchności.
Zobaczcie, w Chrystusie jest całe bogactwo Boga. Jeśli czegokolwiek mnie, czy tobie brakuje, wszystko to jest w Chrystusie i trzeba to wziąć. Ale jak to możesz wziąć bracie, siostro z Chrystusa? Tylko czystymi rękoma można wziąć, oczyszczony krwią Baranka możesz wyciągać swoje ręce i przyjmować od Niego to, co Bóg dał ci w Chrystusie. Inaczej nie bierze się z Chrystusa. Ale tu trzeba ukorzyć się, poddać się, uniżyć się. Od świata można brać inaczej, ale zobaczcie, jeśli masz to w Chrystusie, to wiesz, gdzie to masz. Nie musisz błądzić bracie, siostro, ani ja. My mamy wszystko w Chrystusie, znamy miejsce, do którego mamy zgłosić się po to, co jest potrzebne, by móc żyć dla Pana dzisiaj, jutro, pojutrze, w każdym czasie. Wszystko mamy w Chrystusie, a teraz mamy w Nim chodzić po tym świecie, prawda? Nie chodzić sami, ale w Nim, wtedy jesteśmy bezpieczni. Tak, jak chodził Jezus, dzięki Jezusowi w nas, my mamy chodzić po tej ziemi, z sercem nastawionym ku wieczności, z oczami wpatrzonymi w Boga, który żyje i nad nami włada, który kieruje każdą sprawą. Zakochani w Nim i szczęśliwi, że do Niego wracamy. Tak chodził Jezus, również wołał i szukał Bożej odpowiedzi w każdej sprawie woli Tego, który Go posłał. A więc zobaczcie, co jest potrzebne tobie i mnie, chrześcijaninie – bojaźń Boża, wiedzieć, jak wielki jest Syn. Nigdy nie lekceważyć Syna, ani tego, co On do nas mówi, myśląc, że On jest równy nam, bo przecież my w Nim mamy tą samą wieczność. Ale my musimy uznać Go, jako Głowę, ponieważ Bóg ustanowił Go Głową Kościoła.
A więc zobaczcie, wszystko mamy w Jezusie, niech Bóg nam pomoże. Duch Święty właśnie po to przyszedł, abyśmy całym sercem do Pana należeli. Kiedy są potrzeby, byś służył Panu, to przychodzisz do Niego, a On wie, czy naprawdę potrzebujesz tego, czy nie. Jeśli naprawdę potrzebujesz tego, On da co to, jeśli nie, nie da. On decyduje o tym. Za wszystko dziękujcie, mówi Słowo Boże, za to również, że nie dał, bo gdyby dał, mogłoby zniszczyć to nas.
A więc On wie najlepiej jak ma doprowadzić nas do wieczności i możemy być wypoczęci w Panu. I dlatego chodzi o to, by Jezus był ten Wielki, ten Potężny, ten podtrzymujący wszystko Słowem swojej mocy, Ten mogący zbawić, oczyścić, wyprowadzić z każdej trudnej sytuacji, wprowadzić w trudną sytuację i dać tam zwycięstwo. On może wszystko uczynić, co zechce. Czy tak wierzysz w Jezusa, czy ja tak wierzę w Jezusa, potężnego Syna Boga Wszechmogącego, któremu wszystko zostało dane, aby On tym władał? Czy ja boję się Go, bo jest tak potężny i nie chcę lekceważyć Go i mijać Jego rozkazy, nie chcę bawić się z Nim, chcę być posłusznym Mu. Wielu dzisiaj nauczonych jest, że z Jezusem można spoufalać się, można bawić się. Kiedy tylko zechcę, On będzie dawał mi, bo On dla mnie jest i musi uczynić mi to. Jeśli nie, to obrażony chrześcijanin pokazuje swoje wielkie niezadowolenie. Ile słyszy się takich wypowiedzi: „no, ja w Jezusa już nie wierzę, bo On nie wysłuchał mnie, nie dał mi tego, co chciałem, ja już nie wierzę w Niego. Jezus, On w ogóle nie słucha, co mówię do Niego.” Jasne i nie będzie słuchał, dopóki człowiek nie uniży się. On ma prawo spojrzeć na człowieka z góry i popatrzeć: ty jesteś jak faryzeusz dumny w swoim sercu, jeszcze pójdziesz w te swoje doświadczenia, może one pomogą ci i zrozumiesz i wrócisz ukorzony, żeby naprawdę, naprawdę uniżyć się.
To jest cenne, kiedy możemy doświadczać w sercu swoim, że wielkość Syna pociąga nas, ale zarazem ostrzega nas. Zbyt lekkomyślnie nie zbliżasz się do ognia, prawda? On również jest ogniem trawiącym. Niech Bóg pomoże nam, żebyśmy szanowali Syna i mieli świadomość - największy z ludzi powiedział prawdę: nie jestem godzien nosić Mu sandałów. I ty nie jesteś wielki, ani ja. (O, jaki wielki jestem, teraz Bóg ma na mnie wzgląd, teraz mogę pozwolić sobie na takie inne rzeczy, teraz mogę trochę powygłupiać się w chrześcijaństwie, i tak jestem uratowany). Nikt z nas nie jest tak wielki, by być uratowanym wbrew woli Boga. Naprawdę, wielkość Syna pomaga nam chodzić w szacunku. Traktować jego rozkazy, jako wyrocznie. Jeśli ty powiesz mi coś, ja mogę zlekceważyć to, ale jeśli mówi to Jezus, to już nie. A jeśli ty mówisz to, co mówi Jezus, to również nie.
Dlatego jest tak ważne, byśmy wiedzieli – to jest nasza skarbnica: wszystko w Chrystusie. Jeśli mogę mieć przebaczone grzechy swoje, to tylko w Chrystusie.
W liście do Kolosan, pierwszym rozdziale, od 9 wiersza do 16, czytamy – posłuchajcie te słowa bardzo uważnie też:
Dlatego i my od tego dnia, kiedy to usłyszeliśmy, nie przestajemy się za was modlić i prosić, abyście doszli do pełnego poznania woli jego we wszelkiej mądrości i duchowym zrozumieniu, (10) abyście postępowali w sposób godny Pana ku zupełnemu jego upodobaniu, wydając owoc w każdym dobrym uczynku i wzrastając w poznawaniu Boga, (11) utwierdzeni wszelką mocą według potęgi chwały jego ku wszelkiej cierpliwości i wytrwałości, z radością (12) dziękując Ojcu, który was zdolnymi uczynił do uczestniczenia w dziedzictwie świętych w światłości, (13) który nas wyrwał z mocy ciemności i przeniósł do Królestwa Syna swego umiłowanego, (14) w którym mamy odkupienie, odpuszczenie grzechów. (15) On jest obrazem Boga niewidzialnego, pierworodnym wszelkiego stworzenia, (16) ponieważ w nim zostało stworzone wszystko, co jest na niebie i na ziemi, rzeczy widzialne i niewidzialne, czy to trony, czy panowania, czy nadziemskie władze, czy zwierzchności; wszystko przez niego i dla niego zostało stworzone.
Ojciec czyni nas zdolnymi do uczestniczenia w dziedzictwie świętych w światłości. To nie ja, ani ty nie możesz uczynić z siebie takiego człowieka. Jak bardzo jesteśmy zależni od Niego, jak bardzo musimy uważać też na to, by On miał nas dla Siebie. Nie zmarnujmy żadnego dnia na puste życie, skoro dni te zostały nam dane, aby poznawać Syna Bożego i Tego Najwyższego, który Go posłał. Potrzebuję bać się Syna Bożego i ty potrzebujesz i każdy z nas, bo to jest zdrowa bojaźń, zdrowa bojaźń. Wtedy zdajesz sobie sprawę, że kiedy nikt nie widzi cię, to On cię widzi, bo On jest. Zdajesz sobie sprawę, że nie jesteś ukryty, czy ukryta, masz zdrową bojaźń. Wiesz, że On jest i widzi ciebie. Jak ważne wiedzieć, że widzi cię właśnie po to, by jeszcze bardziej umacniać cię i czynić jeszcze bardziej podobnym do Jezusa. Bardzo nam tego potrzeba, zwłaszcza w tych dniach, kiedy miłość wielu ziębnie i nasze własne uczucia stają się tak dziwnie lekkomyślne i sami widzimy, że ten żar uwielbienia Syna Bożego, trudno znaleźć w człowieku z Biblią. Można powiedzieć, lampy są, ale czego brakuje tam co raz bardziej? – oleju. Brakuje uczynków w Duchu Świętym, którymi napełnia On tych, którzy do Pana należą. Wielu żyje fantazją chrześcijańską, nie zapierając się samych siebie i nie żyjąc dla Pana, tylko dla siebie, dla własnych pomysłów, dla własnych idei, ale wszystko to przerasta miłość, do Niego. Miłość, która sprawia, że jesteś człowiekiem, który chce być z Nim teraz i na wieczność, miłość, która sprawia, że masz piękne serce, otwarte, prawdziwe, prawe, miłość, która czyni cię wyjątkowym tutaj. Bo miłość czyni człowieka wyjątkowym.
Dzisiaj mamy taki skarbiec, do którego przychodzimy. Niech żarliwość nasza o te rzeczy, które dostaliśmy nie ginie. Czego brakuje bracie, siostro, dlaczego tak mało Ducha widać w tobie, czy we mnie w jakichś sytuacjach, dlaczego tak mało ognia, tak mało zwycięskiego Ducha przemagającego wszystkie przeszkody, aby Jezus był uwielbiony?! Tylko zaraz strach, lęk, wycofywanie się, chowanie się. Dlaczego nie stanąć z tym imieniem w sercu swoim w gotowości, by okazało się kto jest Panam nad każdą sytuacją? Boisz się, by Jezus pokazał czy jest Panem, czy nie jest Panem? Jest Panem. To nasze lęki i strachy robią różne rzeczy, by nie okazało się to i diabeł wie, że kiedy on przestraszy chrześcijanina, to chrześcijanin sam zabezpieczy się i nie da miejsca Panu. Ale z tego cielesnego zabezpieczenia później wychodzi tylko zgorzel, niszcząca zgorzel. Nic z tego dobrego nie było i nie będzie.
A więc, jak bardzo ważne jest, by wiedzieć, Kim jest Syn, znać wielkość Syna, wspaniałość Syna. To dzięki Niemu dzisiaj żyję, to On podtrzymuje oddech we mnie, w tobie. Nim otworzymy swoje usta, pomyślmy, dzięki Komu możemy otworzyć je i dla Kogo powinniśmy otworzyć je. To jest biada tego chrześcijaństwa! – jakże często otwiera się usta po to by żalić się, narzekać, biadolić, złorzeczyć, okłamywać. Nie po to, by uwielbiać Bożego Syna, żeby śpiewać Mu psalmy, pieśni pochwalne, hymny, z całego serca grając Mu i uwielbiając Go. Przecież ten instrument może taki być. Zależy to tylko od nas, czy uznamy Syna jako Pana nad naszym codziennym życiem, czy tylko będziemy przypominać sobie o Nim, kiedy idziemy na zgromadzenie: no tak, teraz powinienem to imię znać, mówić. Jakie to jest ważne, żeby On w nas jaśniał, żeby to światło Syna Bożego ogarniało serce, umysł, to wszystko, żebyśmy mieli te święte uczucia: szczerości, prawości, otwartości, hojności – wszystkich tych prawdziwych uczuć Syna Bożego, żeby one były w nas. Po tym poznacie, że jesteście Jego, jeśli On będzie w was i Jego życie będzie waszym życiem, kiedy wasze uczucia, będą Jego uczuciami, wasze pragnienia, Jego pragnieniami, wasze dążenia, Jego dążeniami. Wtedy poznacie, że Jezus Chrystus, nadzieja chwały jest w was. To jest cenność Jego przyjścia. Jeszcze nie widzimy Go tak wielkim, tak potężnym, prawda? Ale kiedy wróci, zobaczymy. Chodzi o to, byśmy byli poruszeni Nim, żebyśmy napominali się, dodawali sobie otuchy: Jezus mój musi być uwielbiony! Brakuje nam co raz bardziej Ducha zwycięstwa, by uwielbić Bożego Syna, uwielbić Go we wszystkich doświadczeniach, na jakie napotykamy. Oddać Mu chwałę, uwielbić Syna. Po to przyszedł Duch Święty. Skończyć z marazmem. Bóg posłał swego Syna, abym był żywy, prawdziwy.
Otwórzmy list do Hebrajczyków, 3 rozdział, 1 wiersz:
Przeto, bracia święci, współuczestnicy powołania niebieskiego, zważcie na Jezusa, posłańca i arcykapłana powołania niebieskiego.
Przeczytam teraz z tego przekładu grecko- polskiego:
Bracia święci, powołania niebieskiego pojmijcie, zrozumiejcie, nauczcie się, poznajcie, rozważajcie, oglądajcie, postrzegajcie apostoła i arcykapłana wyznania naszego, Jezusa, wiernym będącemu Temu, który go uczynił.
Pojmujcie, poznawajcie, postrzegajcie, oglądajcie, rozważajcie, zrozumiejcie Go. „Zważcie” – to w tym słowie zawarte są wszystkie te elementy. Zważając na Niego, postrzegając Go w swoim życiu, poznając Go co raz bardziej, uznając Go w codzienności swojej apostoła i arcykapłana naszego wyznania. To jest piękne, prawda? Żyjąc w taki sposób, człowiek doświadcza – teraz już żyję, teraz już naprawdę żyję. Teraz już nie tylko mówię, ale żyję tym, co tu jest napisane, teraz wiem, żyję! Żyję dzięki Jezusowi. Doznaję Go, poznaję co raz bardziej Kim On jest, co raz bardziej moje kolana szczerze się przed Nim uginają, a moje usta chcą głosić chwałę Jego imienia. Co raz bardziej doświadczam, że On jest naprawdę we mnie, a ja należę do Niego. Jakże piękne doświadczenie.
List do Hebrajczyków 4, 14- 16 wiersza:
Mając więc wielkiego arcykapłana, który przeszedł przez niebiosa, Jezusa, Syna Bożego, trzymajmy się mocno wyznania. (15) Nie mamy bowiem arcykapłana, który by nie mógł współczuć ze słabościami naszymi, lecz doświadczonego we wszystkim, podobnie jak my, z wyjątkiem grzechu. (16) Przystąpmy tedy z ufną odwagą do tronu łaski, abyśmy dostąpili miłosierdzia i znaleźli łaskę ku pomocy w stosownej porze.
My powinniśmy być jak ludzie, którzy mają świadomość w jakim jesteśmy ciele i codziennie potrzebujemy łaski Pana, żeby żyć i przeżyć to doświadczenie i zmierzać do wieczności, gdyż to ciało narażone jest na różne doradztwa, na różne pomysły, na różne sposoby rozwiązywania problemów, na które napotykamy każdego dnia. Oby Bóg miał założone w nas to miejsce, w którym On jest decydentem, a my zawsze pierwszy krok skierujemy do Niego: co Ty, Panie myślisz o tym. Nie w sensie mówienia tylko, ale całe nasze jestestwo będzie otwarte na to, by poddać się Jemu. On jest godzien tego, On jest godzien, by chodzić z Nim, On umarł za moje i twoje grzechy. Wiecie my musimy mówiąc te słowa: On umarł za moje grzechy, doznawać, że jest dla mnie coś bardzo ważnego na tej ziemi. Na tej ziemi, na której jest tyle pożądliwości, Jezus umarł za moje grzechy, żebym nie zginął w tych pożądliwościach, ale i ja umarł dla nich, żeby żyć dla Boga. To jest wielka sprawa. Umarł Ktoś za mnie, bym nie zginął w tym świecie. Czy dobrą rzeczą będzie żyć jak ten świat, czy żyć jak Jezus. Jezus nie zabiera ci twego szczęścia, Jezus zabiera ci twoją śmierć i daje ci prawdziwe szczęście.
Powiem jeszcze o tym Yunie. Był w więzieniu w Birmie i cieszył się, że chociaż jest w więzieniu, jest wolny. W więzieniu tym był taki bożek, któremu postawiony był w każdej celi i o określonych godzinach wszyscy mieli klękać i bić jemu pokłony. To była resocjalizacja w Birmie. A Yun powiedział, że jest chrześcijaninem i nie będzie kłaniał się bożkom, że ma czcić swojego Boga. W pewnym momencie, jak oni kłaniali się temu bożkowi, a on nie znał języka birmiańskiego, przyszło do niego i zaczął głośno śpiewać: Alleluja, alleluja! W pewnym momencie przyszedł strażnik więzienny i powiedział, że nie wolno mu śpiewać głośno w więzieniu i Yun tłumaczył mu, że jego Bóg lubi, jak uwielbia się Go tak. Przekonał strażnika i ten zgodził się: skoro twój Bóg tak lubi, to tak uwielbiaj Go. I kiedy Yun śpiewał to Alleluja, zaczęli dołączać się do niego więźniowie. Oni nie rozumieli, co on śpiewa, ale w środku robiło się im dobrze, kiedy słyszeli to „Alleluja” i powoli więcej ludzi zaczęło śpiewać: Alleluja, choć zupełnie nie rozumieli się. Była tam też kapliczka w tym więzieniu i kiedy Yun szedł do tej kapliczki, żeby pomodlić się, kierować się do swego Boga, oni szli za nim, by słuchać, jak on śpiewa: Alleluja. I okazało się, że w pewnym momencie nawet kapłan buddyjski, który siedział w więzieniu, również zaczął za nim iść, ponieważ to „Alleluja”, gdzieś wpływało na jego serce. I w taki sposób Bóg zaczął pociągać tam do Siebie ludzi, tym jednym słowem, które przenikało ich serca i dodawało im otuchy w miejscu, w którym było strasznie. Tłok był taki w każdej celi, że nikt nie mógł położyć się na wznak, ponieważ nie było miejsca. Musieli spać na boku, a jak się któryś w nocy zaczął kręcić się, to w końcu lali go, by uspokoił się, bo nie pozwalał wszystkim innym spać. Tak ciasno było tam i w tym miejscu ten człowiek zaczął śpiewać Bogu: Alleluja. Było tam tak wiele robactwa, że żarły ludzi i zagnieżdżały się nawet w ciele. Ludzie przeżywali naprawdę trudne doświadczenie i jak ważne być wolnym w Chrystusie. Bez względu na sytuację, być wolnym, to jest bardzo ważne.
A więc Ten arcykapłan mówi, że ci współczuje w twoich doświadczeniach, ale On będzie używał cię też w tych doświadczeniach. Nawet w więzieniu. Ludzie mogą rozpoznać, że twój duch jest szczęśliwy. Tam gdzie ogólnie panuje zniechęcenie, złość, nienawiść, chęć uderzenia kogoś, wyładowania tej złości na kimś, raptem ludzie spotykają kogoś, kto jest szczęśliwy, rozumiecie? To jak zderzenie z murem nie do przebicia i w pewnym momencie człowiek zaczyna doznawać, że on też chciałby być szczęśliwy. Okazuje się, że niewiele trzeba, by ludzie zaczęli poznawać i kierować się do Boga.
Chciałbym, abyśmy też po krótce mogli zobaczyć jedną rzecz w tym Słowie. Otwórzmy Ewangelię Jana, 18 rozdział, 4-9 wiersz:
Jezus zaś, wiedząc wszystko, co nań przyjść miało, wyszedł i zapytał ich: Kogo szukacie? (5) Odpowiedzieli mu: Jezusa Nazareńskiego. Rzekł do nich Jezus: Ja jestem. A stał z nimi i Judasz, który go wydał. (6) Gdy więc im rzekł: Ja jestem, cofnęli się i padli na ziemię. (7) Gdy ich znowu zapytał: Kogo szukacie? A oni odpowiedzieli: Jezusa Nazareńskiego. (8) Odpowiedział Jezus: Powiedziałem wam, że Ja jestem; jeśli więc mnie szukacie, pozwólcie tym odejść; (9) aby się wypełniły słowa, które powiedział: Nie utraciłem żadnego z tych, których mi dałeś.
Kiedy pytali się Jezus mówi: ja jestem. Ale to był czas, kiedy została dana możliwość, by Jezus był kierowany ku krzyżowi. I wtedy Jezus mówi do tych ludzi: pozwólcie odejść tym, ja jestem tym, po którego przyszliście. Później widzimy sługę, Szymona Piotra. Piotr słyszał, kiedy szukali Jezusa. Jezus powiedział: ja jestem, a Piotr złapał miecz i uderzył sługę arcykapłana i odciął mu prawe ucho. Chciał walczyć mieczem. Wydawałoby się bohater, ale później w 17 wierszu staje na jego drodze odźwierna i rzekła Piotrowi: Czy i ty jesteś z uczniów tego człowieka? I co wtedy mówi Piotr: Nie jestem. Jakaż różnica między „ja jestem” a „nie jestem”. Jezus, kiedy szukają Go, mówi: ja jestem. Piotr w tym momencie mówi: nie jestem. Zapiera się Pana: nie jestem jego uczniem. Chciał walczyć mieczem, ale kiedy przyszło doświadczenie, wyparł się. Prawie niewielka różnica: ”nie”, a „ja”. Jakże często w tych doświadczeniach świata pada: „nie ja”, „nie jestem” – kiedy życie chrześcijanina ma być światłością.
Otwórzmy Dzieje Apostolskie, 10 rozdział. Czytamy tu o cudownym doświadczeniu Piotra, które wyprowadziło go z takiego strasznego doświadczenia – wyparł się Pana Jezusa. Zobaczcie, jak wielkim jest Ten Jezus. Dz.Ap.10, 19-21:
A gdy Piotr zastanawiał się jeszcze nad widzeniem, rzekł mu Duch: Oto szukają cię trzej mężowie; (20) wstań przeto, zejdź i udaj się z nimi bez wahania, bo Ja ich posłałem. (21) Wtedy Piotr zszedł do mężów i rzekł: Jestem tym, którego szukacie; co za przyczyna sprowadziła was tutaj? A oni rzekli: Setnik wysłał.
Wiecie, nie wiem dlaczego, ale „Brytyjka” nie napisała w ten sposób. W „Grece” jest ego ejmi, to znaczy: ja jestem. To samo, co powiedział Jezus, kiedy szukano Go. Teraz, kiedy Piotr ma wyjść, już jest wdzięczny Bogu i nie mówi już: „nie jestem”. On mówi: ja jestem uczniem Jezusa. Wiecie, od „nie jestem” do „ja jestem” jest krzyż. Dlatego człowiek, jeśli nie przejdzie krzyża, pozostaje „nie jestem”, po krzyżu: „ja jestem Jego uczniem”. Niech w moim i twoim życiu nie będzie „nie jestem”, ale „ja jestem”. Jezus jest moim Zbawicielem, moim Odkupicielem, a jestem przez Niego odkupionym, ja jestem przez Niego zbawionym, ja jestem przez Niego zrodzonym do wieczności, ja jestem przez Niego dzieckiem Boga Najwyższego. Ja jestem przez Niego uczniem, który ma Jego naukę w sercu swoim. Musisz doświadczyć tego: „ja jestem Jego”, bo to jest ważne. Mówią, a uczynkami swymi zapierają się. „Ja jestem Jego” musi być w życiu codziennym. Moje „ego” jest „Jego” . Już nie jestem sam dla siebie, ale jestem dzięki Niemu, dla Niego. Wiecie, niech te słowa będą w nas tak silne i mocne, mocniejsze od wszystkiego, co ma ten świat: „ja jestem Jego, a On jest mój”. Niech nigdy na naszych ustach nie będzie: „nie jestem”. Kiedy mam zrobić coś złego, powiedzieć: „nie jestem”, kiedy mam uczynić coś złego: „nie jestem”. Ale kiedy trzymam się tego, co Pańskie i w tym Duchu Chrystusowym podążam ku wieczności z Bogiem, wtedy to „ja jestem” funkcjonuje. Jestem tutaj dzięki Niemu, to On zbawił mnie, to On napełnił mnie nowym życiem.
Wiecie, to bardzo ważne jest, co jest w moim sercu: „nie jestem”, czy „ja jestem”. Czy jestem Jego własnością, czy nie – to musi być w moim sercu. Jeżeli nie jestem Jego własnością, nie czynię tego, co On chce. Ale jeśli jestem Jego własnością, wtedy czynię to, co On chce. Czy już w tobie, czy we mnie jest pewna rzecz: ja jestem Jego? Jezus mówi o sobie: Ja jestem drzwiami – czy ja wszedłem już przez te drzwi? Ja jestem Pasterzem – czy On pasie mnie? Ja jestem chlebem – czy ja karmię się Nim? Ja jestem Odkupicielem – czy ja dałem mu odkupić się? Ja jestem drogą, prawdą i życiem wiecznym – czy ja wracam już tą drogą? Żyję tą prawdą i życie wieczne, to jest moje życie dzisiaj. Czy „ja jestem”, jako Jezus mieszka we mnie, a ja jestem Jego? Rozumiecie, jakie jest to ważne? Czy Ten wielki, potężny Boży Syn jest dzisiaj chlubą mego serca, zadowoleniem moich codziennych dni, pieśnią uwielbienia? Nie czekaj, aż wielkie czyny cię napełnią, ale zacznij wielbić Go teraz i poddawaj Mu się, według Jego zamysłu, według Jego woli.
Wiecie, kiedy tak patrzyłem na Piłata, Piłat w pewnym momencie bał się, bo usłyszał, że Jezus jest Synem Boga i chciał Go uratować, ale gdzieś załamał się cieleśnie i przestraszył się cesarza i tego, że może coś stracić – ten moment był taki krytyczny w jego życiu, gdzie powiedział: ja w nim winy nie widzę, ale ukrzyżujcie go sobie sami, jak już tak chcecie, ja umywam swoje ręce od tego. Ale kiedy minął ten moment i wydał już im Jezusa, wrócił znowu do przytomności i zobaczył: co ja zrobiłem! I kazał zrobić tabliczkę, a na tabliczce napisał: Jezus Chrystus, Król Izraela. Ten Rzymianin wiedział, kto jest Królem Izraela. Spotkanie i rozmowa z Jezusem, uzmysłowiła mu, że spotkał na swojej drodze Kogoś wielkiego, kogo nigdy na swojej drodze nie spotkał i on wiedział, że Ktoś taki naprawdę jest Królem Izraela. Oddał Mu cześć, uznał Jego wielkość i kiedy ci uczeni i faryzeusze przyszli i mówili, zdejmij to, nie pisz tak. Napisz: on się mienił Królem Izraela. Piłat odpowiedział: com napisał, tom napisał, koniec. Nawet ten człowiek widział Wielkość. Setnik pod krzyżem mówił: zaprawdę, ten był Synem Bożym. Ten jest Synem Boga żywego. Jeden ze złoczyńców, nawet na krzyżu, powiedział: Panie Jezu wejrzyj na mnie, kiedy wejdziesz do swego Królestwa. Widział wielkość.
Jaką Wielkość Syna my dzisiaj widzimy? Wiecie, to jest właśnie bitwa – jaką wielkość Syna my dzisiaj widzimy? Ten człowiek zaryzykował całą swoją pozycją, powiedział: „raz załamałem się, ale teraz już nie załamię się – com napisał, tom napisał”. Niech Bóg pomoże nam, naprawdę stanąć przed Bogiem i wołać: „Boże mój, niech Twój Syn będzie we mnie na tej pozycji, na której Ty Go postawiłeś w całym swoim Kościele. Niech jego rozkazy będą dla mnie wyrocznią Panie, Boże mój, niech krew Twego Syna oczyści mnie od tych zmarnowanych dni, zmarnowanych godzin, chwil, które spędziłem, czy spędziłam, marnując je na swoją głupotę, na coś, co przemija”. Lepiej kromka suchego chleba, a przy tym radość i pokój, lepiej. Wszystkie te cielesne pomysły powodują, że człowiek związuje się i ogranicza się, a my chcemy doświadczać, że mamy śmiałość i odwagę żyć tutaj. Brak nam śmiałości – potrzebujemy śmiałego Syna, brak nam radości – potrzebujemy radującego się Syna, brak nam prawdy – potrzebujemy prawdy Syna. Potrzebujemy Syna nieustannie, rozumiecie? Ojciec tak wywyższył Syna, że wszystko mamy w Nim. Dlatego jest tak mało zadowolonych ludzi, tak mało ludzi widzi Wielkość Syna, ale widzi swoją wielkość, swoje wielkie potrzeby, swoje wielkie pragnienia, nie spełnione nadzieje i to wszystko powoduje, że nie ma zadowolenia z Syna, nie ma szczęścia.
On jest mądrością naszą. On jest tym, który dociera do nas, abyśmy mieli świętą nadzieję i nie ustali, rozumiecie? Wielkość Ojca pozwoliła nam zadrżeć z tą świętą radością, że On jest wielki, potężny, że Ten Najwyższy Bóg decyduje o wszystkim. A wielkość Syna musi również spowodować, że wszystko w nas ugnie się przed Tym, którego Ojciec posadził po swojej prawicy tak, jak tam w niebie wszyscy upadli na swoje oblicza, wszyscy; starcy, aniołowie i zaczęli śpiewać: Godzien jest Ten, który siedzi na tronie i Baranek przyjąć cześć, chwałę, uwielbienie i wdzięczność. Czy myśmy już tak upadli przed Synem? Ja nie mówię, że ja sobie wyprodukuję taki upadek przed Synem, taki święty upadek, w którym ja jestem uniżony, a On wywyższony. To musi sprawić On, a ja muszę tego chcieć. Czy ja chcę być tak uniżony przed Synem, czy ja chcę, by Duch Święty uniżył mnie? Czy wystarczy, że ja sobie kieruję i mówię, że jestem chrześcijaninem, czy doznałem uniżenia? Dopóki nie doznam uniżenia, moje usta będą dalej mówić pyszne rzeczy. Dalej będę gotowy do bitwy, ale nie Pańskiej. Dalej będę gotowy do tego, co niszczy, a nie do tego, co buduje. Każdy z nas potrzebuje świętego uniżenia, by doznać skruszenia serca, rozumiesz? Kiedy twoje serce skruszeje, oczy zaczną płakać, a twój duch będzie wzdychał do Boga, wtedy jest prawdziwa pozycja między tobą a Synem. Tak Syn wzdychał do swego Ojca, prawda? Wzdychał, wołał i ze względu na bogobojność został wysłuchany.
Dzisiejsze chrześcijaństwo jest zbudowane na wizji lekkomyślności, lekceważenia Syna Bożego; On musi zrobić co zechcę, ja decyduję o wszystkim. Nie. On decyduje o wszystkim. Jeśli nie da mi ducha skruszonego, to będę chodził z dumnym duchem i będę lekceważył Boga, chociaż On jest wszystko ogarniający. Ale kiedy On skruszy moje serce, wtedy wiem, jak Wielkim On jest, a jak ja beznadziejny bez Niego. Pamiętacie tego złoczyńcę na krzyżu; bluźnił też Panu, śmiał się z Niego, ale w jakimś momencie przyszła pokuta do jego serca i mówił: On nie jest winien, a my tak.
Wiecie, człowiek boi się często takiego serca, boi się tej skruchy, boi się, że straci panowanie nad sobą, boi się, że już nie będzie mógł kierować swoimi krokami, boi się, że już nie będzie mógł bronić się własną siłą, boi się oddać władzę Jezusowi. Dlatego wstrzymuje się przed tym, dlatego zatyka swoje uszy, by nie usłyszeć, że ma się ukorzyć, uniżyć, poddać się Panu i wstrzymuje się przed tym. Nieraz żona boi się, że będzie kochać swego męża bardziej niż teraz i będzie narażona na wiele rzeczy z tego powodu, mąż boi się, że będzie za bardzo kochał swoją żonę – różne rzeczy diabeł podpowiada. Ale jedna rzecz najpiękniejsza, wtedy będziesz piękny, czy piękna. Wtedy twoje skruszone serce oznajmi wszystkim, że jesteś cichego i łagodnego ducha - tego, czego nie ma świat, religijny i ten cielesny: nie ma łagodnego ducha. Łagodnego ducha nie ma bez skruszonego serca. Ten łagodny duch jest tylko w Synu. Paweł trzy dni nie jadł, nie pił i jego serce było skruszone przed Bogiem. Wiedział teraz ile zła uczynił. Pan przysłał swego sługę i on położył na Pawła ręce i Paweł przejrzał. Ile wycierpiał później dla Jezusa, ale on poczytywał to sobie za zaszczyt, prawda?
My potrzebujemy patrzeć na Bożego Syna i widzieć Go prawdziwego i prawdziwe chrześcijaństwo. Prawdziwy Boży lud, który będzie jeszcze gotowy na różne rzeczy, które jeszcze przyjdą. Lud, który boi się swego Pana i nie zmieni Jego rozkazów. Spędzamy ileś już zgromadzeń, by patrzeć na Niego, ale zdajecie sobie sprawę, że nasze własne niechętne serce powoduje to, że przez to będziemy coraz gorsi, a nie lepsi. Zdajecie sobie sprawę, że niechętne serce depcze po Słowie Jezusa. Musimy mieć chętne serce, które powie: Panie, tak. Inne życie nie podoba mi się. Panie sprawiaj to, zmieniaj mnie, Panie uczyń ze mną, co chcesz. Tak wywyższył Ojciec swego Syna, aby ugięło się przed Nim każde kolano. Niech Duch Święty pomoże nam, abyśmy naszym umysłem i sercem sięgnęli tam i żebyśmy mogli poznać, jak pięknie reaguje serce, kiedy patrzysz na Syna Bożego oczami Ducha Świętego. Jak pięknie wtedy reaguje serce i umysł jak zaczyna inaczej myśleć. Jak gotowy jesteś na wiele wspaniałych rzeczy, a zupełnie beznadziejny w czynieniu zła. Nie umiesz już czynić zła, umiesz czynić dobro. To ma dla ciebie Ojciec w swoim Synu dla mnie, dla każdego z nas.
Czy chcemy wziąć to? I powiedzieć: Synu Boga Najwyższego, pomóż mi, gdyż ze swoim sercem i umysłem mogę iść tylko na zatracenie, dzisiaj. Znając Biblię i wiedząc, co Ty powiedziałeś, Boże, mogę jedynie wyznać: nie jestem, nie jestem uczniem Jezusa, jego Słowa nie są wyrocznią dla mnie. Żyję swoimi słowami, swoimi postanowieniami, nie jestem Jego uczniem. Mam swoje decyzje, swoje prawa, swoje własne rozwiązania. Ucznia rozpoznasz po tym, że on czerpie z Syna – „jestem Jego uczniem, Jego Słowo jest dla mnie wyrocznią, Jego tak, jest dla mnie - tak. Jego nie, jest dla mnie – nie.” I to jest moje szczęście. Jak dobrze, gdy serce pozostaje wierzące, należące do Pana. Bez pokuty nie ma naprawienia ruin, prawda? Nehemiasz chodził po Jerozolimie i pokutował. Widział te rozbite mury, jego serce było skruszone, złamane. Widział to zniszczenie grzechu, które doprowadziło to miasto do takiego rozpaczliwego wyglądu. Chodził i pokutował przed Bogiem, a potem wstał i zaczął budować. Amen.




Wielkanoc

Czy Wielkanoc ma Chrześcijańskie Pochodzenie? Powinieneś o tym wiedzieć!
Biblia nigdzie nie uczy nas tego, byśmy obchodzili Wielkanoc
Cofnijmy się do 8 roku p.n.e. - cztery lata przed narodzinami Chrystusa. Przyjrzyjmy się
zwyczajom niechrześcijańskich ludów zamieszkujących Północną i Środkową Europę.
Każdego roku na wiosnę, w pierwszą sobotę po 21 marca, nazwaną "Sunnabend", ludzie ci mieli w
zwyczaju spotykać się poza swymi osadami, zbierali drwa, układali je wokół dębu i podpalali.
Ludzie otaczali ogień, klękali i błagali "Sunnę", ich boginię zmierzchu o przywrócenie utęsknionych
dni wiosny. Był to okres, w którym wiosenny dzień i noc są sobie równe, gdy kończy się zima i
rozpoczynają się ciepłe miesiące. (Interesujące jest to, iż niemieckie słowo sobota - "Sonnabend" -
pochodzi od sobotniej nocy, podczas której czczona była bogini Sunna).
Po tym jak w sobotni wieczór złożone zostały ofiary bogini wiosny, następnego ranka ludzie
powracali do swych domostw i ponownie spotykali się o świcie, by spoglądać na wschód, na
wschodzące słońce i dziękować bogini za powracające dni wiosny.
Ten dzień, pierwsza niedziela po 21 marca, był dniem świątecznym - dniem radości z wieloma
uroczystościami i zabawami. Jedna z tych zabaw polegała na szukaniu kolorowych, farbowanych
jaj. Chociaż jajka były różnokolorowe, przeważały odcienie czerwone i złote, symbolizujące
promienie słoneczne. Wiele jajek było ofiarowanych bogini wiosny, inne zostawały zjedzone. Jaja
były znakiem budzącego się na wiosnę życia. Pieczono także bułeczki, które składano w ofierze
bogini.
Dlaczego czas ten nazwano Wielkanocą?
Jeżeli prześledzimy historię paru stuleci po Chrystusie, przekonamy się, że pogańska ludność w
Europie wciąż obchodziła święto wiosny, bogini zmierzchu, o którym mówiliśmy powyżej. Bóstwo
to znane było pod bardziej ogólnym imieniem "Eostre", które zastąpiło germańskie imię "Sunna"
charakterystyczne tylko dla niektórych rejonów.
Na przestrzeni wielu stuleci ludy Persji i Asyrii zasiedlały Europę Środkową. Również i te
wschodnie ludy czciły bóstwo wiosny, czyniąc święto ku jej czci częścią swej kultury.
Charakterystyczną rzeczą jest to, że również i tu zwyczajem były kolorowe i farbowane jaja.
Starożytni Persowie na przykład obchodzili święto nowego roku słońca w marcu i przekazywali
sobie wzajemnie prezenty. Uroczystości wszystkich tych ludów były zawsze takie same. Istniała
tylko jedna różnica bogini Persów i Asyryjczyków nazywała się Isztar, a ludy germańskie czciły
boginię Eostre. Jakkolwiek jest ewidentne powiązanie między obydwoma tymi wyrazami i naszą
własną Wielkanocą, tłumaczoną na angielski - Easter.

I tak za sprawą przybyszów ze wschodu, osiadła ludność zmieniła nazwę swego bóstwa (Sunna)
na Easter. Niemniej jednak - było to takie samo święto, takie samo bóstwo, a zwyczaj oddawania
mu czci przetrwał setki lat. Z powodu nasilającej się migracji coraz to nowych ludów ze wschodu
tradycja ta coraz bardziej się utrwalała.
W Jaki Sposób to Pogańskie Święto wniknęło w Chrześcijaństwo?
Prawdziwy biblijny kościół założony w 31 lat po Chrystusie - nigdy nie obchodził Wielkanocy!
Pierwsi Chrześcijanie obchodzili święta żydowskie (które zgodnie z tym co mówi Stary Testament,
Bóg dał Izraelowi) także w nowym duchu na pamiątkę wydarzeń, które związane były z tymi
świętami. Prawdziwy kościół Boży nigdy nie święcił dnia, który miał przypominać o
Zmartwychwstaniu, obchodził tylko pamiątkę śmierci Chrystusa (Nowotestamentowe Święto
Paschy).
Na początku drugiego wieku inny kościół, który rościł sobie prawo do tego, iż jest prawdziwym
kościołem Chrystusa, wprowadził nowe święto na miejsce święta Paschy, nazwane "Świętem
Zmartwychwstania".
W pierwszym i drugim wieku przybyli niewolnicy z Syrii, Persji i Babilonu, którzy odzyskawszy
wolność, osiedlili się we Włoszech. Filozofowie ze wschodu wędrowali w kierunku zachodnim i
wnosili naukę o czci słońca. Ta pełna mocy nauka wywarła wpływ na religie rzymskiej ludności.
Jedną z uroczystości obchodzoną przez nich na wiosnę, było Święto Zmartwychwstania.
Wyznawcy Chrześcijaństwa próbowali zrównać liczbę swoich świąt z liczbą świąt pogańskich, tak
więc Święto Zmartwychwstania wprowadzili w tym samym dniu, w którym ludy wschodu czciły -
Dzień Słońca - przy czym czcili oni nie dosłownie słońce, lecz prawdopodobnie świętowali na
chwałę prawdziwego syna, Chrystusa. Zwyczaj ten wprowadzono w drugim wieku Został on
stworzony przez ludzi - Nie przez Boga! Nie ma na to żadnych podstaw w Jego Słowie, czyli w
Biblii!
Wprowadzenie tego nowego święta w pogańską niedzielę było sukcesem. Pogańska ludność
Rzymu zaczęła utożsamiać to święto ze swymi własnymi wiosennymi uroczystościami i wielu z
nich przyjęło tę formę oddawania czci, sprawiającą wrażenie chrześcijańskiej. Kościół rzymski rósł
szybko - lecz był wymieszany z pogaństwem! Tak zwany chrześcijański kościół zezwalał byłym
ludom wschodnim zachować swe pogańskie zwyczaje i wiarę, jeżeli czyniły to w sposób
wyglądający na chrześcijański, tylko po to, by zwiększyć liczbę swych wyznawców. To był
kompromis a Bóg tego nie chce! Kiedy Konstantyn w 325r. n.e. został Cesarzem, przywódcy
kościelni mogli wywrzeć na niego wpływ, by wydał zarządzenie zmuszające wszystkich w
Cesarstwie Rzymskim do obchodzenia Święta Zmartwychwstania. Dzięki takiemu posunięciu
pogańsko-chrześcijańska tradycja zaczęła się jeszcze szerzej rozprzestrzeniać.
W owym czasie Chrześcijanom zabroniono obchodzić nowotestamentowe Święto Paschy. Było
ono bowiem określone jako "żydowskie". Cesarstwo Rzymskie rozszerzało się coraz bardziej, a
wraz z nim także jego pogańskie święta. Objęło to całą Europę Zachodnią. Gdy poganie zyskali
wpływowe pozycje i zmienili nazwę "Święto Zmartwychwstania" na "Wielkanoc" wszędzie rozprzestrzenił
się pogański zwyczaj szukania jajek, a zajączek wielkanocny był nadal symbolem
płodności.
Jak Dalece myli się Chrześcijaństwo i Popada ponownie w Pogańskie Zwyczaje!
Być może niektórzy ludzie mówią: "Ja nie zwracam uwagi na Wielkanoc, ale jest to miłe dla dzieci;
takie niewinne święto".
Jeżeli uważamy, że jesteśmy chrześcijańskim narodem i Chrześcijanami, to powinniśmy wiedzieć
co Bóg mówi do nas w Swoim Słowie:

“Gdy wytraci Pan, Bóg twój przed obliczem twoim te narody, do których ty wnijdziesz, abyś je posiadł i
opanował i mieszkał w ziemi ich. Strzeż sie abyś się nie usidlił idąc za nimi... ani się też pytaj na bogi ich
mówiąc: Jako ci narodowie służyli bogom sowim, tak i ja też uczynię. Nie uczynisz tak Panu, Bogu
twemu...” V MOJŻESZOWA 12 :29-31
KTÓRĄ DROGĘ CHCESZ WYBRAĆ - CHCESZ BYĆ POSŁUSZNY BOGU, CZY LUDZIOM?
U Boga nie istnieje kompromis. Jego Słowo mówi upamiętaj się, daj się ochrzcić, a otrzymasz dar
Ducha Świętego (ze znakiem mówienia w językach).
Udowodniono, że BIBLIA jest nieomylna, perfekcyjna i natchniona, jeżeli chodzi o następujące
tematy: - Matematyka, Historia, Archeologia, Geologia, Geografia i inne.
Bóg ostrzega, że człowiek będzie osądzony przez każde Jego słowo: Jana 12:46-49.
Jest nam nakazane abyśmy nie zmieniali ani jednego słowa w Biblii (V Mojżeszowa 4:2, Jana
10:35, Objawienie 22:18-21),

Przykazania

DROGI PRZYJACIELU, czy chcesz ratować się ze swoich grzechów i straszliwych jego skutków Bożego gniewu i sądu? Zechciej przeanalizować swoje postępowanie w świetle10 przykazań:
1. Nie będziesz miał cudzych bogów obok Mnie.
2. Nie będziesz czynił żadnej rzeźby, ani żadnego obrazu tego, co jest na niebie wysoko, ani tego, co jest na ziemi nisko, ani tego, co jest w wodach pod ziemią. Nie będziesz oddawał im pokłonu i nie będziesz im służył.
3. Nie będziesz wzywał imienia Boga twego do czczych rzeczy.
4. Pamiętaj o dniu sabatu, aby go uświęcić.
5. Czcij ojca twego i matkę twoją.
6. Nie będziesz zabijał.
7. Nie będziesz cudzołożył.
8. Nie będziesz kradł.
9. Nie będziesz mówił przeciw bliźniemu twemu kłamstwa jako świadek. 10. Nie będziesz pożądał domu bliźniego twego, …(jego) żony, … ani żadnej rzeczy, która należy do bliźniego twego. Księga Wyjścia 20, 1 -17. (BT).
Co mówi ci twoje sumienie? Nie zagłuszaj tego głosu, gdyż jest to Boża łaska, jeśli człowiek ma świadomość, że jego życie nie jest w porządku przed świętym Bogiem. Wprawdzie przykazania nie mogą sprawić zmiany naszego serca, ale pokazują bezwzględną potrzebę Zbawiciela i Jego krwi, który jedynie może uzdolnić nas do życia wg Bożej woli, opisanej w Nowym Testamencie. Bóg posłał swego ukochanego Syna na męczeńską śmierć za twoje i moje grzechy, by zostały zgładzone i co chcesz uczynić z tym darem? Czy podepczesz, czy podejmiesz się trudu, by wołać do Boga o ratunek dla twej duszy, by w Jezusie Chrystusie już nie grzeszyć?? Bez narodzenia na nowo (Ew. Jana 3,3) nawet nie wejdziesz na drogę Bożego zbawienia. Bez poznawania Słowa Bożego, jako jedynego drogowskazu nie zrobisz kroku w kierunku Boga. (Zauważ, że nawet 10 przykazań, które znajdziesz w dowolnej Biblii poznałeś uszczuplone o drugie przykazanie). Jeśli chcesz osiągnąć cel, musisz poznawać osobiście Słowo Boże, gdyż tylko Ono jest prawdą.
Drogi Przyjacielu. Spojrzyj wstecz i pomyśl o różnych wydarzeniach, które wstrząsnęły tą ziemią. Są to dla nas Boże ostrzeżenia ku otrzeźwieniu i przestrodze:
„A jak było za dni Noego, tak będzie i za dni Syna Człowieczego. Jedli, pili, żenili się i za mąż wychodzili aż do dnia, kiedy Noe wszedł do arki i nastał potop, i wytracił wszystkich. Tak też będzie w dniu, kiedy Syn Człowieczy się objawi.” Łuk.17,26.27.30.
Żyjemy w przededniu wydarzeń, gdzie wypełniają się Słowa Boże, również te, zapisane w Apokalipsie (w księdze Objawienia):
„I sprawia (bestia), że wszyscy: mali i wielcy, bogaci i biedni, wolni i niewolnicy dają sobie znamię na rękę swą prawą lub na swe czoło i że nikt nie może kupić ani sprzedać, kto nie ma znamienia – imienia bestii, lub liczby jego imienia.”Apokal.13,16.17.
„Jeśli kto wielbi bestię i obraz jej, i bierze jej znamię na czoło swe lub na rękę, ten również będzie pić wino zapalczywości Boga przygotowane, nierozcieńczone, w kielichu Jego gniewu; i będzie katowany ogniem i siarką wobec świętych aniołów i wobec Baranka.” Apokal.14,9.10.

Prawdopodobnie słyszałeś, że już wszczepiane są chipy na ręce chętnych ku temu osób, by ułatwić operacje finansowe. Biblia mówi o znamieniu na czole i na ręce. Zdumiewające jest to, że dr Carl W. Sanders, który był twórcą bio-chipu, powiedział: „Bio-chip” jest ładowany dzięki zmianom temperatury ciała, co wyklucza częste zmiany baterii zasilającej. Wydano ponad 1,5 miliona dolarów na badania dotyczące znalezienia dwóch miejsc na ludzkim ciele, gdzie zmiany temperatury występują najgwałtowniej. Pierwszym miejscem jest czoło w okolicach linii włosów, a drugim zewnętrzna część dłoni. Pracując nad „mikrochipem” nie mieliśmy pojęcia, że może być on użyty jako procesor do identyfikacji ludzi. Brałem również udział w wielu konferencjach jako ekspert w dziedzinie programowania „mikro-chipów”. Na jednej z takich konferencji omawiana była kwestia kontroli ludności i jej identyfikacji. W tego typu konferencjach udział brali też między innymi Henry Kissinger i pracownicy CIA. W miarę postępu prac nad rozwojem „bio-chipu”, najważniejszym punktem badań stało się jego zastosowanie przy identyfikacji ludzi. Skupiono się nad problemem załadowania w „bio-chipie” danych takich jak: nazwisko, wizerunek osoby, Numer Identyfikacyjny, odciski palców, fizyczny opis osoby, historia rodziny, adres, zawód, informacje o rozliczeniach podatkowych, przynależność religijna i kryminalna przeszłość.”
Tak, jak wypełniła się Boża przestroga w czasach Noego, tak na naszych oczach powoli wypełniają się słowa Apokalipsy. Jest czas, kiedy jeszcze można szukać Boga w pokucie, skrusze, poznając Słowa Biblii i żyć z łaski Boga tak, by naśladować Pana Jezusa. Żadne nasze dobre uczynki nie będą uznane przez Boga, jedynie uczynki Jezusa w człowieku, który nie ma nadziei w sobie i przyjął całkowitą władzę Jezusa nad sobą.
Przyjdzie czas, kiedy nikt nie będzie mógł kupować ani sprzedawać, kto nie będzie miał owego znamienia (chipu). Lecz jeśli jeszcze będziesz żył na ziemi i przyjmiesz owe znamię, to nie człowiek, ale święty Bóg ostrzega Cię. Za tym będzie kryła się straszliwa bezbożność, która ogarnie całą ziemię.

Drogi Przyjacielu, czy chcesz być jak Noe, czy jak całe tłumy lekceważące Boże zbawienie i Boże ostrzeżenia? Są tylko dwie drogi. Wiele osób, które z łaski Boga oddały swe życie Panu Jezusowi, kochając ten naród Bożą miłością, modli się, by ludzie ratowali się ze swoich grzechów, by uniknąć strasznego sądu Bożego i chcą ostrzegać przed wiecznym zatraceniem. Czy dasz się ostrzec i skorzystać z cudownej miłości Pana Jezusa, która chce i Ciebie ogarnąć? Ratuj się drogi Przyjacielu!
Ufność
Derek Prince
Gdyby udało ci się przekonać ludzi, że w naszym kraju upadnie ekonomia, gdyby
udało ci się sprawić, że wszyscy o tym mówią, jak sądzisz, jaki byłby tego rezultat?
Ekonomia upadłaby! A to dlatego, że ekonomia opiera się na zaufaniu. Ta prawda odnosi
się też do każdego innego podobnego systemu - finansowego, politycznego czy
duchowego: jeśli zaufanie jest podkopane, z pewnością doprowadzi to do klęski.
W tym artykule chcę przeanalizować trzy tematy ściśle związane z ufnością:
ufność w stosunku do Boga, do współbraci w wierze oraz ostrzeżenia dotyczące
porzucenia naszej ufności.
Ufność w Bogu
Chciałbym przyjrzeć się dokładnie kilku przykładom ufności w Bogu - najpierw ze
Starego Testamentu, potem z Nowego. Jeśli w wierze przyjmiesz te fragmenty Pisma,
naprawdę wierzę, że twoje serce zostanie napełnione Bożą ufnością. Niezwykły fragment
o ufności i zwycięstwie pobrzmiewa w początkowych wersetach Psalmu 27:
"Pan światłością moją i zbawieniem moim: Kogóż bać się będę?
Pan ochroną życia mego: Kogóż mam się lękać?
Gdy nacierają na mnie złoczyńcy, aby pożreć ciało moje -
- są oni moimi wrogami i nieprzyjaciółmi - potkną się i upadną.
Choćby rozbili przeciwko mnie obozy, nie ulęknie się serce moje,
choćby wojna wybuchła przeciw mnie, nawet wtedy będę ufał.”
Ps 27, 1-3
Sekretem Dawida, dzięki któremu odnosił w swym życiu zwycięstwo, było jego
niezwykłe zaufanie położone w Bogu. Niezależnie od tego, co się działo, czy jego
wrogowie występowali przeciw niemu, aby go zniszczyć, czy armie gromadziły się na
wojny przeciwko niemu, zawsze pokładał całkowicie swoją ufność w Panu. W Księdze
Przypowieści Salomona 3:23-26 znajdujemy inny wspaniały obraz ufności.
„Wtedy bezpiecznie chodzić będziesz swoją drogą, a twoja noga nie potknie się.
Gdy się położysz do snu, nie będziesz się bał, a gdy zaśniesz, będziesz miał miły
sen. Nie lękaj się strachu znienacka ani nieszczęścia, gdy spada na bezbożnych.
Gdyż Pan będzie twoją ufnością, a twojej nogi strzec będzie od sideł.”
Biblia konsekwentnie naucza o tym, że Boży lud nie ma się bać. Dlatego mam
opory przed przyjmowaniem nauczań i proroctw, które straszą Boży lud. Bóg mówi tutaj:
„Kiedy nadchodzi problem od niegodziwych, nie jest to twój problem. Jeśli nie jesteś
niegodziwy, nie zaatakuje cię”.
26 werset mówi nam, gdzie można znaleźć ufność: „Gdyż Pan będzie twoją
ufnością, a twojej nogi strzec będzie od sideł.” Pan się nie zmienia. Zawsze panuje nad
sytuacją. Nigdy nie jest zagubiony. Nigdy nie napotyka na nieoczekiwane sytuacje albo
nagłe wypadki. Zawsze ma odpowiedź.
Księga Przypowieści Salomona 14:26 mówi: „Kto się boi Pana, ma mocną ostoję, i
jeszcze jego dzieci mają w niej ucieczkę.” Jeśli nasza postawa w stosunku do Boga jest
właściwa, nie mamy potrzeby się martwić. On jest naszym schronieniem i ochroną.
W Starym Testamencie Izajasz powiada:
„Gdyż tak mówi Wszechmocny, Pan, Święty Izraelski: Jeżeli się nawrócicie i
zachowacie spokój, będziecie zbawieni, w ciszy i zaufaniu będzie wasza moc; lecz
wy nie chcieliście. Mówiliście raczej: Nie! Na koniach umkniemy! Dlatego umykać
będziecie. - Na wierzchowcach pojedziemy! Dlatego wasi prześladowcy was
wyprzedzą.”
Iz 30:15-16
Bóg wzywa swój lud, aby powrócił do Niego, odnalazł pokój i ćwiczył się w
praktykowaniu pokładania ufności w Nim. Ci, którzy odrzucają wezwanie Boga do
wyciszenia i zaufania, szybko się przekonują, że problemy ich przerastają, niezależnie od
przyjętego przez nich schematu ucieczki. Raz za razem widać to w historii Izraela. Kiedy
lud Boży był Mu posłuszny, wrogowie byli pokonywani, a Izrael cieszył się pokojem. Ale
gdy Izrael polegał na własnych siłach, ponosił klęski i ostatecznie został rozproszony
między narodami.
W Nowym Testamencie greckie słowo tłumaczone jako ufność to bardzo mocne
słowo. Wiąże się ono zwłaszcza z ufnością w mowie. W świeckiej grece mówi się o
„wolności słowa” albo prawie do powiedzenia tego, co się myśli - niemal dokładny
odpowiednik wolności słowa gwarantowanej w Amerykańskiej Konstytucji. Implikuje ono, iż
nie musisz milczeć w kwestiach, w które wierzysz. Masz całkowite prawo do
wypowiedzenia tego i nikt nie może cię uciszać.
W Nowym Testamencie przyjrzymy się najpierw Słowu, które mówi o zaufaniu do
Boga w modlitwie.
„Umiłowani, jeżeli nas serce nie oskarża, możemy śmiało stanąć przed Bogiem
i otrzymamy od niego, o cokolwiek prosić będziemy, gdyż przykazań jego
przestrzegamy i czynimy to, co miłe jest przed obliczem jego.”
1 J 3:21-22
Jeszcze raz zwróćmy uwagę: podstawowym warunkiem, by nasze modlitwy zostały
wysłuchane, jest ufność. Nie pozwól, by diabeł obrabował cię z twojej ufności. Korzystaj w
modlitwie ze swoich praw i wolności do składania petycji, jako że Jezus zdobył je dla
ciebie. Są wpisane w twoją konstytucję.
Innym atakiem wroga, z którym wielu chrześcijanom trudno jest się zmierzyć, jest
potępienie. List do Rzymian 8 pokazuje nam, że życie w duchu jest życiem w wolności bez
cienia potępienia. Nie możesz wejść w taką wolność albo żyć życiem zaprezentowanym w
Liście do Rzymian 8, jeśli żyjesz w potępieniu. To podstawowe wymaganie sformułowane
jest na początku pierwszego wersetu tego rozdziału:
„Przeto teraz nie ma żadnego potępienia dla tych, którzy są w Chrystusie Jezusie.”
Potępienie jest potężną barierą przed dostępowaniem wolności, radości, pokoju i
mocy Ducha Świętego. Ale postawa zaufania uzdolni nas do przezwyciężania tej
przeszkody w naszym życiu.
Ufność w innych wierzących
Drugim aspektem ufności jest posiadanie zaufania do współbraci w wierze.
Prawdopodobnie wszyscy zgodzilibyśmy się z opinią, że jest to nawet trudniejsze od
ufności w Bogu.
Co ciekawe, słowo ufność w angielskich tłumaczeniach pochodzi od różnych
greckich słów, w zależności od tego, czy mówimy o ufności w Bogu, czy w ludziach. Z
oczywistych powodów Bóg nie oczekuje, że będziemy ufać w takim samym stopniu
naszym braciom, co Jemu, ale oczekuje, że będziemy sobie ufać. Chociaż zaufanie jest
słowem bardziej adekwatnym w stosunku do oryginalnego greckiego słowa odnoszącego
się do postawy, jaką powinniśmy mieć wobec innych chrześcijan, Nowa Biblia Króla
Jakuba (ang. New King James Version) używa słowa ufność.
Z listów Pawła jasno wynika, iż miał te same problemy wynikające ze współpracy z
ludźmi, jakie my mamy dzisiaj. Koryntianie upijali się podczas Wieczerzy Pańskiej,
nadużywali darów Ducha Świętego; jakiś człowiek żył z żoną własnego ojca, potrzebowali
też nauczania w kwestiach finansowych. Naprawdę mieli dużo problemów! Ale chcę,
byście zauważyli, co Paweł powiedział do tych ludzi w 2 Liście do Koryntian po tym, jak
ich „zasmucił” w poprzednim liście:
„A to właśnie napisałem, aby po przybyciu do was nie doznać smutku od tych,
którzy mi radość sprawić winni, bo jestem tego pewien co do was wszystkich,
że radość moja jest zarazem radością was wszystkich.”
2 Kor 2:3
To niesamowite zdanie, jeśli wziąć pod uwagę problemy, jakie mieli ci ludzie.
Paweł mówi, że ma ufność, jeśli chodzi o nich, jest ich pewien we wszystkich sprawach!
Jak dla mnie - Paweł był bohaterem wiary.
Wierzę, że zdolność posiadania ufności w ludziach jest znakiem duchowej
dojrzałości. Wierzę, że jeśli mam ufność w ludziach, tworzy to w nich coś dobrego. Jeżeli
rodzic ufa swoim dzieciom, wzmacnia je; jeśli wątpi w nie i krytykuje, poniża je i powoduje
w nich poczucie niepewności.
Rodzice, którzy stale krytykują swoje dzieci, a nigdy ich nie chwalą, mogą myśleć,
że są mądrzy. Ale wskazywanie na czyjeś błędy nie dowodzi twojej mądrości, ponieważ
błędy innych ludzi są z reguły oczywiste. Pokładanie w ludziach zaufania jest o wiele
trudniejsze niż krytykowanie ich czy wątpienie w nich i wymaga mocy Ducha Świętego.
Spójrzmy też na inne fragmenty Pisma odnośnie pokładania zaufania w braciach:
„Mam co do was ufność w Panu, że innego zdania niż ja nie będziecie. A na tym,
który sieje między wami zamęt, zaciąży wyrok potępienia, kimkolwiek by on był.”
Gal 5:10 (BT)
„Mam właśnie ufność, że Ten, który zapoczątkował w was dobre dzieło, dokończy
go do dnia Chrystusa Jezusa.”
Flp 1:6 (BT)
Czy jesteś w stanie wierzyć w to odnośnie każdej osoby z twojego kościoła?
Naprawdę wierzysz, że Bóg doprowadzi do końca to, co zaczął w życiu każdej z nich? Jeśli
tak, będziesz czuł się inaczej w kwestii ludzi, z którymi masz społeczność. Możesz wciąż być
świadomy ich słabości, ale zobaczysz ich w innym kontekście.
Jestem przekonany, że Pan nigdy nie zaczyna czegoś, czego nie byłby w stanie
doprowadzić do końca. Stosuję to w moim własnym życiu. Kiedy Bóg mnie przyjął, przyjął
też odpowiedzialność za mnóstwo problemów. Jednakże wziął je w przekonaniu, że jest w
stanie sobie z nimi poradzić. Kiedy byłem początkującym wierzącym, jako profesor,
naukowiec i filozof, szczerze myślałem, że Bóg miał szczęście, że mnie zbawił! Ale kiedy
Pan zaczął się ze mną rozprawiać, zobaczyłem, że to nie było tak. Doszedłem do
zrozumienia faktu, iż kiedy On mnie przyjął, wziął mnie z całą masą problemów, do
rozwiązania których potrzebował nieskończenie dużo cierpliwości i mądrości. Ale dziękuję
Bogu, że dzisiaj dzielę Jego ufność w to, że uda Mu się doprowadzić do końca to, co zaczął -
nawet moje sprawy! Paweł czyni niezwykłe zapewnienie w 2 Liście do Tesaloniczan 3:3-4:
„A wierny jest Pan, który was utwierdzi i strzec będzie od złego. Co zaś do was, to
mamy ufność w Panu, że to, co wam rozkazujemy, czynicie i czynić będziecie.”
Ilu pastorów mogłoby powiedzieć coś takiego o ludziach, których prowadzą? Jeśli
pastorzy wierzą w swoich ludzi, to ich jednocześnie zmotywuje i zachęci w Panu. Ale jeśli
wszystko, co pastor widzi, to problemy, ludzie ci raczej poddają się samopotępieniu i
zniechęceniu.
Wynikiem okazania zaufania jest uwolnienie tej osoby, której ufasz. Jim Moore
powiedział kiedyś: „Kiedy mężczyzna kłóci się ze swoją żoną, jego najskuteczniejszą bronią
przeciwko niej jest nałożenie na nią potępienia”. Jeśli doprowadzacie swoje żony do życia w
potępieniu, mężowie, wystawiacie się tylko na problem, z którym potem będziecie musieli się
zmierzyć. Ale jeżeli je zachęcacie, pokładając w nich ufność, podniesiecie je do miejsca
pokoju i poczucia bezpieczeństwa.
Ostrzeżenia o utracie ufności
Przyjrzyjmy się teraz ostrzeżeniom związanym z utraceniem przez nas naszej
ufności, wszystkie z nich zapisane są w Liście do Hebrajczyków. Największym problemem
Hebrajczyków było to, że chociaż zaczęli w wierze, zaczęli powracać do uczynków.
Rozpoczęli w wolności Ducha, ale wrócili do religii, rytuału i zasad. A w nich nie ma
wystarczających podstaw do ufności. W liście tym znajduje się pięć oddzielnych ostrzeżeń,
wszystkie zapisane dla wierzących. Prześledzimy trzy z nich. Są to jedne z najmocniejszych
ostrzeżeń zapisanych w Nowym Testamencie. W zasadzie pisarz mówi: „Nie porzucajcie
swojej ufności, nie stańcie się tak religijni, że nie będziecie się mogli cieszyć Panem i nie
stańcie się tak poważni, że wasza religia przestanie być waszą radością.” Możemy stać się
tak zajęci rzeczami, które mamy do zrobienia, że tracimy radość z robienia ich.
Jednym z największych atutów życia duchowego jest jego spontaniczność. Nie
możemy sobie pozwolić na jej utratę. Kiedy spoglądam wstecz na moje życie, odkrywam, że
większość najważniejszych decyzji, które podjąłem, wydarzyła się przez przypadek. To nie
brzmi zbyt duchowo, ale taka jest prawda. Na przykład mój przyjazd do Stanów
Zjednoczonych w 1963 roku, który stał się punktem zwrotnym w moim całym życiu, wydarzył
się przypadkiem.
Wszystkie plany i przygotowania, które możemy uczynić, nie są wystarczające; nie
sprawią, że cokolwiek się wydarzy. Planowanie na poziomie ludzkiej umiejętności wytworzy
jedynie Ismaela. Ismael był czymś najlepszym, co Abraham mógł osiągnąć bez
ponadnaturalnej mocy i łaski Boga. Ale nie był on wystarczająco dobry.
Testem, jakim zwykłem sprawdzać, czy rzeczy pochodzą od Boga czy nie, jest
zbadanie, czy dana rzecz została zrodzona w ponadnaturalny sposób. Jeżeli było to
oparte wyłącznie o moje planowanie i organizowanie, muszę zadać sobie pytanie, czy to
jest z Boga. Wierzę w bycie praktycznym i wypracowywanie rzeczy, ale ich początek musi
być ponadnaturalny.
Taka jest różnica pomiędzy Ismaelem a Izaakiem. Ismael miał naturalny początek,
Izaak - ponadnaturalny. Izaak był tak wysoko ponad sposobem myślenia i możliwościami
Abrahama jak niebo jest nad ziemią.
„Bo myśli moje, to nie myśli wasze, a drogi wasze, to nie drogi moje - mówi Pan,
lecz jak niebiosa są wyższe niż ziemia, tak moje drogi są wyższe niż drogi wasze i
myśli moje niż myśli wasze.”
Iz 55:8-9
My robimy plany na poziomie ziemskim; Bóg inicjuje coś na poziomie niebieskim.
To nie znaczy, że nie musi to zostać wypracowane na ziemi, ale musimy być pewni, że
zaczęło się w rzeczywistości niebiańskiej.
Rzeczy, które są efektem ludzkiego planowania, nie wytrzymają presji, przez którą
będą musiały przejść. Małżeństwo z moją pierwszą żoną zostało zainicjowane w sposób
nadprzyrodzony. Bóg pokazał mi, z kim mam się ożenić. Potem Lydia i ja byliśmy poddani
presjom, których nie przetrwalibyśmy, gdyby nasze małżeństwo było efektem ludzkiego
planowania.
To samo odnosi się do mojego drugiego małżeństwa z Ruth. Boża wola dla nas w
tej kwestii została objawiona każdemu z nas przez Boga w sposób nadprzyrodzony i
niezależny.
Małżeństwo samo w sobie jest zainicjowane w sposób ponadnaturalny - nie miało
swego początku na poziomie ludzkim. Bóg je wymyślił, nie człowiek. Dlatego jest to
poważny sakrament.
Są takie trzy specyficzne fragmenty w Liście do Hebrajczyków, które zawierają
warunki oparte o ufność. Pierwszy z nich to Hebrajczyków 3:6:
„Lecz Chrystus jako syn był ponad domem jego; a domem jego my jesteśmy, jeśli
tylko aż do końca zachowamy niewzruszenie ufność i chwalebną nadzieję.”
Tam, gdzie w New American Standard Bible jest napisane chwalebną, w New King
James Version jest użyte słowo radosną. Przyglądaliśmy się już temu, że ufność jest
wyrażona przez „wolność słowa” - Bóg chce, abyśmy się Nim chlubili. Oto czym jest bycie
prawdziwym kościołem - trzymanie się prawdziwej ufności i chlubienie się w Bogu aż
do końca.
Po drugie, List do Hebrajczyków 3:14 mówi:
„Staliśmy się bowiem współuczestnikami Chrystusa, jeśli tylko aż do końca
zachowamy niewzruszenie ufność, jaką mieliśmy na początku.”
Ten fragment mówi, że nasze zbawienie jest uwarunkowane zachowaniem
przez nas nadziei aż do końca. W tradycyjnej terminologii teologicznej znane to jest pod
pojęciem „wytrwałości świętych”. Ci, którzy nie wytrwają, nie mają kwalifikacji do bycia
świętymi.
Wreszcie w Liście do Hebrajczyków 10:35-36 znajdujemy odniesienie ze świata
militarnego.
„Nie porzucajcie więc ufności waszej, która ma wielką zapłatę. Albowiem
wytrwałości wam potrzeba, abyście, gdy wypełnicie wolę Bożą, dostąpili tego, co
obiecał.”
Jednym z głównych elementów zbroi żołnierza była tarcza. W greckiej literaturze
największą hańbą dla każdego żołnierza było porzucenie tarczy i ucieczka bez niej z pola
bitwy. Kiedy autor Listu do Hebrajczyków mówi tu: „Nie porzucajcie…”, myślę, że ma na
myśli hańbę związaną z porzuceniem tarczy. Wyraża więc coś takiego: „Nie porzucajcie
waszej ufności, ona jest waszą tarczą. Nie porzucajcie jej, bo jeśli będziecie się jej
trzymać, jest przygotowana wielka nagroda”. Musimy wzmocnić nasz uścisk na tej
tarczy ufności i postanowić, że nie puścimy jej za żadną cenę.
Patrząc do przodu, widzimy, że przyszłość jest związana zarówno z wyzwaniem,
jak i z lękiem. We wszystkich częściach świata pokój jest zagrożony, panuje zamieszanie
i niepewność. Mimo tego, my, będąc chrześcijanami, mamy Króla, który ma plan i
odpowiedź w każdej konkretnej sytuacji. On jest tym, który powiedział, że będzie naszym
schronieniem w czasie burzy. Królestwo, którym On włada, nie podlega wstrząsowi, a
fundament, który na Nim wznosimy, nie może być poruszony. Dlatego możemy
przywłaszczyć sobie każdą z obietnic daną w Księdze Przypowieści Salomona 3:23-26
tym, którzy uczynili Pana swoją ufnością:
„Wtedy bezpiecznie chodzić będziesz swoją drogą, a twoja noga nie potknie się.
Gdy się położysz do snu, nie będziesz się bał, a gdy zaśniesz, będziesz miał miły
sen. Nie lękaj się strachu znienacka ani nieszczęścia, gdy spada na bezbożnych,
gdyż Pan będzie twoją ufnością, a twojej nogi strzec będzie od sideł.”

Uciekający Mężczyzna 
Około roku temu Ann Landers (dobrze znana dziennikarka i kierownik poradni małżeńskiej w USA), przywitała swoich stałych czytelników sentencją: „To najtrudniejsza rzecz, którą kiedykolwiek musiałam napisać”.Kontynuuje: „Kobieta, która zwykle znała odpowiedź na każde pytanie, dzisiaj nie znaduje odpowiedzi.” Po 20 latach małżeństwa rozwiodła się. Richard Roberts, syn ewangelisty Orala Robertsa ostatnio ogłosił rozpad swojego małżeństwa.W poprzednim miesiącu Anita Bryant, śpiewaczka i przewodnicząca ruchu antyhomoseksualistów, również ogłosiła swój rozwód po 20 latach małżeństwa. Jej komentarz był następujący: „To rzeczywiście nie było takie wspaniałe.” Trzy przykłady małżeństw, dwa z nich pomiędzy chrześcijanami wierzącymi w Biblię, przegrało w walce, która obecnie niszczy rodziny w naszej kulturze. Niepowodzenia tych małżeństw nie mówią dużo o charakterze lub dobrej woli wyżej wymienionych indywidualności, ale o przytłaczającej presji, pod jaką stoi małżeństwo w naszym społeczeństwie.Chociaż ten atak przeciw
małżeństwu i rodzinie nadchodzi ze wszystkich stron równocześnie, to jednak największą przewagę nieprzyjacielowi daje przede wszystkim trudna do obrony pozycja indywidualnej rodziny w dzisiejszym społeczeństwie. Derek Prince wygłosił pewien komentarz, z którym głeboko się zgadzam, chociaż jego bezpośredniość szokuje: Problemem w rodzinie nie są kobiety, które domagają się emancypacji; są nim mężczyźni uciekający przed swoją odpowiedzialnością.” W tym czasie w różnych miejscach bardzo dużo uczono tego, w jaki sposób kobieta może znaleźć swoje właściwe miejsce, otrzymać ochronę i być uległą. Sprawy o których uczono dawniej, były konieczne i prawdziwe, ale nacisk na rolę kobiety wydaje się wywodzić z anormalnych warunków. Rozumiem to następująco: We wczesnym okresie ruchu przebudzeniowego wiekszością wśród słuchajaczy były kobiety, a ponieważ podstawową koniecznością jest, aby wypełniły swoje role zgodnie z Pismem
Świętym, rozwinął się dość nierówny nacisk na ich rolę. Któż byłby bardziej gotów tego uczyć,jak nie męscy biblijni nauczyciele! Nasza diagnoza problemu była poprawna - wewnątrz kościoła
porządek rodziny został odbudowany, ale recepta nie była właściwa. Korzeniem problemu w rodzinie nie zawsze jest zbuntowana kobieta lub kobieta, które nie chce się podporządkować. Częściej raczej
jest to niewierny mąż, który ucieka
od swojej odpowiedzialności męża
i ojca i poprzez swoje zaniedbanie,
pozwala swojej żonie przejąć
bowiązki w rodzinie. Kiedy
mężczyzna w końcu obejmuje
swoją pozycję w rodzinie i zaczyna
obejmować biblijne prowadzenie,
kobieta normalnie powie: „Już
najwyższy czas, aby to zrobił!”
Po 24 latach małżeństwa, nie
wątpię, że skłonność do unikania
odpowiedzialności jest mocną
częścią męskiej natury. Jakiś czas
temu, gdy siedziałem w samolocie,
nastepujące pismo przyszło mi do
głowy: „Mąż jej jest w bramach
szanowany, zasiada w radzie
starszych kraju.” (PRZYP 31:23)
Męski sukces lub niepowodzenie
życiowe będzie bardziej
odczuwalne w jego rodzinie niż w
pracy. Sukces na jakimkolwiek
innym polu nie zrewanżuje
niepowodzenia w domu! Kiedy
pastor lub starszy porzuca swój
urząd, to zwykle dzieje sie tak z
powodu problemów lub trudności w
jego rodzinie. Niektóre z czołowych
firm w naszym kraju (USA),
zapraszają żony przyszłych
pracowników na rozmowy wstępne,
ponieważ odkryli, że szczęśliwa i
zrównoważona żona jest oznaką
mężczyzny sukcesu. Mężczyzna,
który jest szczęśliwy w domu
bedzie prawdopodobnie w równej
mierze odnosił sukcesy w swojej
pracy. Zatem kiedy rozmawiasz
tylko z mężczyzną, w
rzeczywistości rozmawiasz tylko z
„jedną połową” mężczyzny. „Druga
połowa” prawdopodobnie da ci
bardziej realistyczny obraz tego,
jaki rzeczywiście jest ten
mężczyzna. Dzięki żonie możesz
zobaczyć, czy mężczyzna w swoim
życiu odniósł sukces czy porażkę.
Rodzina, to nie pomysł, na który
Pan wpadł w ostaniej chwili i dodał
do Swego planu, jako pożyteczną
instytucję dla potrzeb mężczyzny i
kobiety.

Relacje pomiędzy mężem i
żoną i rodzina są w
centrum Bożego planu dla
całej ludzkości, a
szczególnie dla jego
wybranych.
Po pierwsze, relacje pomiędzy
mężem a żoną są podstawą
kościoła i społeczeństwa. Filozofia
współczesnego społeczeństwa
stwierdza, że jednostka jest
podstawową komórką społeczną.
W starożytnym Izraelu Bóg
ustanowił rodzinę, jako
podstawową komórkę, która
następnie będzie duchowym i
kulturalnym życiem wewnątrz
społeczeństwa. W kościele dom
stanowił centrum duchowego życia.
Każdy dom był kościołem, który
stwarzał warunki niezbędne dla
wzrostu i zbawienia w naszej relacji
z Panem.
Po drugie, małżeństwo jest
podobne do relacji, jaką ma
Chrystus ze swoim Kościołem.
Prawdziwe małżeństwo powinno
być świadectwem Bożej miłości do
świata, Jego ochrony i troski o
bożych ludzi. Powinno być
odbiciem Boga, który zaoferował
samego siebie i wchodząc w
związek z człowiekiem, oddał za
niego życie.
Po trzecie, związek małżeński jest
miejscem treningu naszego
osobistego rozwoju duchowego
życia w ciele Chrystusa. Wielu
mężczyzn jest świadomych faktu,
że żona jest najbardziej
wartościowym źródłem ich rozwoju
i dojrzałości. Z praktycznego
punktu widzenia, mężczyzna jest
jakby żonaty z „seminarium”.
Po czwarte, małżeństwo i rodzina
są naturalną częścią kościoła w
centrum światowego
społeczeństwa. Nie ma bardziej
naturalnej i potężnej drogi do
głoszenia życia w Chrystusie niż
przez siłę i Boże świadectwo
chrześcijańskiego domu. To jest
mała część kościoła, która została
zaplanowana i wszczepiona w
obszar naszego życia.
Po piąte, dom i małżeństwo są
miejscem uzdrowienia i
rekonwalescencji. Pan pragnie, aby
małżeństwo było źródłem, które
wypełnia nasze podstawowe i
bardzo ważne potrzeby. Bez tego
źródła zachęty, nasza walka staje
się coraz bardziej trudna i bolesna.
Kiedy zrozumiemy, że małżeństwo
jest w centrum Bożego
odwiecznego planu i spełnienia w
Jego Królestwie, wówczas łatwo
pojmiemy, dlaczego siły tego wieku
próbują atakować i zniszczyć to
fundamentalne powołanie dla
mężczyzn i kobiet.
Atak „Sztormu”
Atak przeciwko rodzinie nie zawsze
jest skierowany głośno i otwarcie.
Przeciwnik raczej robi inteligentne i
dalekosiężne zmiany w
podstawowej strukturze naszego
społeczeństwa, które prowadzą do
destrukcji domu i rodziny przez
usuwanie ich na drugi plan.
Pozwólcie mi wymienić listę
zasadniczych sił, które próbują
wypchnąć małżeństwo i rodzinę
gdzieś na obrzeża współczesnego
życia.
1. Indywidualność: naszespołeczeństwo skoncentrowane na „ja” kładzie cały nacisk na satysfakcję jednostki. Jeżeli „ja” jest centrum życia a jedynym celem jest realizowanie siebie, to niemożliwa jest zdolność do poświęcenia, która jest niezbędna dla funkcjonowania rodziny. Osobista kariera staje się łatwym usprawiedliwieniem dla rozwodu, cudzołóstwa, kawalerskiego życia i bezdzietnych małżeństw. Dzisiaj wiele z małżeństw jest zawartych z pragnienia zyskania osobistych korzyści, szczęścia i satysfakcji.
2. Społeczna aktywność: przez którą rozumiem działalność poza domem. Zaledwie pięćdziesiąt lat temu najważniejsze społeczne aktywności koncentrowały się wokół rodziny. Rodzina organizowała odpoczynek i rekreacje dla samej siebie.Współczesna działalność aktywności proponowanych przez kościół, zmierza raczej do odseparowania członków
rodziny, niż do ich zjednoczenia. Ojciec idzie do klubu bilardowego, matka do cechu kobiecego, dzieci mają dodatkowe zajęcia w szkole. W nowoczesnej rodzinie często zdarza się, że mija kilka dni bez wspólnego posiłku czy wspólnie spędzonego wieczoru. Taki sposób życia wyobcowuje członków rodziny. Mimo, że mieszkają pod jednym dachem, tak naprawdę nie tworzą rodziny.
3. Odmienne źródła autorytetów:
Nasze społeczeństwo cierpi na
„plagę ekspertów”. Szkoły,
władza, doktorzy i niezliczona
ilość ludzi, którzy z racji ich
zawodu „wiedzą”, zastąpiły
ojca, jako jedynego, który wie,
co jest najlepsze dla rodziny.
Obecnie, jeżeli dziecko
potrzebuje odpowiedzi, nie
będzie pytało ojca, ale raczej
nauczyciela lub przeczyta o tym
w książce.
Eksperci sprawili, że mężczyźni
nie wiedzą, jak być ojcem i
mężem. Doprowadzili również
do tego, że kobiety wierzą w to,
że nie wiedzą, co to znaczy być
żoną i matką. Człowiek nie
potrafi zrobić nic więcej, jak
tylko wziąć radę od ekspertów.
Tego rodzaju rozszczepienie
autorytetów nie zapewnia
bezpieczeństwa i zdrowia, ale
raczej stwarza więcej
zamieszania.
4. Zamiana ról: mężczyźni stracili
swoja męskość, a kobiety
swoją kobiecość. Zatracone
zostały nie tylko podstawowe
charakterystyczne cechy
mężczyzn i kobiet, ale również
ich role rozmyły się, a nawet
zostały wykorzenione.
Całkowicie zniszczono
społeczną strukturę likwidując
rolę męża, jako prowadzącego,
opiekuna i żywiciela rodziny. To
również zmieniło rolę żony, jako
„pomocnika” na tę, która
„ucieka przed domowymi
obowiązkami”. Mężczyźni są
zniewieściali i bierni, natomiast
kobiety są bardziej męskie i
agresywne. W rezultacie, dzieci
są pozostawione bez jasnego
zrozumienia swojej płci i bez
przykładu, który mogłyby
naśladować.
5. Brak biblijnych podstaw
moralnych i etycznych:
Sytuacja etyczna i relatywizm
mogą prowadzić nas do wiary,
że nie istnieją żadne wartości,
które mogą osądzić, co jest
normalne i prawdziwe. Nie ma
żadnych „zasad”, w oparciu o
które można zbudować
małżeństwo czy wychować

dzieci. Każdy może robić to, co
według niego jest dobre.
Rezultatem tego jest chaos.
6. Ekonomiczne podstawy
społeczeństwa oddaliły się od
domu: sto lat temu
ekonomiczne podstawy
społeczeństwa były wciąż w
domu. Rodzinny interes,
rolnictwo lub domowa praca na
roli były ekonomiczną ostoją dla
społeczeństwa. To znaczy, że
ojcowie byli na co dzień w
domu i uczyli swoich synów
pracy w ich własnym zawodzie
czy branży.
Kompleksowa ekonomiczna
struktura naszego społeczeństwa
wymaga normalnie, aby ojciec
pracował z dala od domu, często
przez kilka dni. To znaczy, że
ekonomiczna niezależność nie jest
zapewniona przez rodzinę, ale
gwarantowana przez firmę, rząd,
związki zawodowe. Inflacja i nacisk
do utrzymania pewnego standardu
życia, zmusza wiele rodzin do
sytuacji, gdzie oboje rodzice
pracują. W rezultacie dzieci są
odsyłane do opiekunek, podczas
gdy matki zużywają dużo energii
poza domem, uciekając od
obowiązków domowych i rodziny.
Nasza ekonomiczna struktura jest
skomplikowana biorąc pod uwagę
wysoką mobilność i niestabilność
naszego społeczeństwa. Bardzo
rzadko rodzina żyje blisko z
dziadkami, wujkami i ciotkami.
Brak tożsamości ustalonych
struktur rodziny niszczy
świadomość szczególnego
dziedzictwa, jak również
odpowiedzialności i respektu w
stosunku do starszych. Powoli
podstawy naszego społeczeństwa
są niszczone. Chaos i
dezorientacja społeczna bez
zdrowych rodzin odzwierciedla się
w rosnącej przestępczości,
wzroście liczby rozwodów oraz
rozprzestrzenianiu się
homoseksualizmu i powszechnego
spadku moralności. Duży procent
tego może być odnaleziony w
zwyrodnieniu naszych rodzin i
faktu, że mężowie uciekają od
danej im przez Boga
odpowiedzialności.
Jak Wrócimy?
Często odczuwam zazdrość, kiedy
stoję przed nową chrześcijańską
parą, która ma się stać mężem i
żoną. Dwoje młodych ludzi, którzy
rozpoczynają życie małżeńskie z
jasnym chrześcijańskim
zrozumieniem dojrzałości,
lojalności i wymagań stawianych
przez Boga, co do roli męża i żony,
budujących związek na stabilnym
fundamencie, którego brakuje wielu
ludziom, włączając to również
wierzących. Dla tych, którzy nie
rozpoczęli swojego małżeńskiego
życia na biblijnym fundamencie,
droga do biblijnego odnowienia jest
często długa i bolesna. Często
dopiero kiedy zaczynamy
powracać, uświadamiamy sobie,
jak daleko my ludzkie istoty
odeszliśmy od Bożego
podobieństwa.
Jak powrócić do biblijnej
rzeczywistości w naszym
małżeństwie jest często na równi
ważne z decyzją naszego powrotu.
W tej sprawie mąż jest kluczową
figurą. To od niego zależy
zrozumienie pełni możliwości, które
Bóg przygotował dla małżeństwa.
Nie wystarczy uświadomienie sobie
tylko kilku podstawowych
problemów w naszym małżeństwie
i wprowadzeniu paru zmian do
sposobu naszego życia lub jedna
czy dwie rozmowy z pastorem,
oczekując że wszystko będzie
dobrze. Niestety wielu mężczyzn
bardzo naiwnie pojmuje, co to
znaczy doprowadzić ich
małżeństwo do porządku. Kiedy
oboje wychodzą z domu pastora po
sesji małżeńskich porad, mąż
bierze oddech i mówi: „Cieszę się,
że mam to za sobą, teraz znów
możemy żyć, jak dotychczas.” On
wierzy, że osiągnął już cel, kiedy
tylko poznał problem - w
rzeczywistości to dopiero początek.
Przeszkody na Drodze
Każdy mąż, który wierzy, że bitwa
została wygrana po tym, jak tylko
opuści dom swojego pastora, to od
razu powinien przygotować się na
niewiarygodnie przykre
przebudzenie. Kiedy zauważy, że
podróż dopiero się rozpoczęła –
odkryje w sobie chęć ucieczki! Jeśli
mąż kiedykolwiek rozważał
zostanie prowadzącym, jego
złudzenia prawdopodobnie
rozwieją się, kiedy zacznie nim
być, nie wcześniej. Poniżej
wymienię siedem głównych
błędów, które mężowie popełniają
w swojej drodze powrotnej.
1. Popełnianie błędów w
staraniu się być dobrym
liderem
Około dziesięć lat temu
rozpocząłem regularne spotkania z
grupą mężczyzn i ich żonami w
celu odkrycia kilku biblijnych
podstaw wzrostu i bycia uczniem.
Przed naszym pierwszym
spotkaniem, pościłem i szukałem
Pana, aby wskazał mi pierwsze
kroki w tej drodze. Oczekiwałem,
że Pan powie mi, abyśmy
przeczytali kilka ważnych ustępów
z Biblii. Albo, że może On będzie
chciał dużego poświęcenia z
naszej strony lub zażąda
wysokiego - zobowiązania. Ale po
trzech dniach postu Pan delikatnie
włożył następujące Słowa w
mojego ducha: „Dąż do zdobycia
respektu swojej żony”.
Poczułem się nieco zirytowany w
stosunku do Pana, z powodu słów,
które mi powiedział. Wieczorem
zebraliśmy się wokół stołu w jadalni
i spytaliśmy nasze żony, czy one
rzeczywiście nas respektują.
Dziesięć lat później wciąż
próbowaliśmy zdobyć ich respekt.
Jednym z najczęstszych zażaleń
naszych żon tego wieczoru, był
brak w ich życiu konsekwentnej
inicjatywy i kierownictwa ze strony
mężów. Kiedy Bill Gothard
wypytywał chrześcijanskie żony,
okazało się, że największy problem
z ich mężami leży w ich
niepowodzeniu w duchowym
przewodnictwie. Szczególnie
dotyczy to żon prowadzących!
Żona naprawdę chce być
prowadzona. Jest tylko kilka żon,
które nigdy, by nie podążały za
prowadzeniem ich mężów. Tylko
zbyt często bywa tak, że żadne
fundamentalne zmiany w
małżeństwie nie zachodzą, dopóki
żona nie zagrozi odejściem,
popadnie w załamanie nerwowe
lub budzi swego męża przez trzy
kolejne noce ciągłym płaczem.
Wtedy mąż zazwyczaj pyta ją
uprzejmie: „Czy stało się coś złego,
kochanie?” Powien zadać to
pytanie już sześć miesięcy
wcześniej. Chrześcijańscy
mężowie mogą spędzać wiele
godzin służąc swojej wspólnocie,
mogą pełni ognia świadczyć
sąsiadom przez całą noc lub przez
cały weekend pocieszać kogoś, kto
utracił kogoś bliskiego. Podczas
gdy, kiedy te same problemy
dokuczają jego żonie, często nie
mają czasu, aby z nią

porozmawiać, wysłuchać jej i
pomodlić się z nią.
„Kochanie prawie nie zamieniliśmy
ze sobą słowa w przeciągu
ostatnich sześciu tygodni!”
wzdycha żona. „Masz rację,
kochanie,” mówi do niej kochająco
mąż. „Dzisiejszej nocy będę miał
pięć minut, – co chcesz mi
powiedzieć?”
Mąż, który naprawdę jest
przewodnikiem swojej żony sprawi,
że będzie sposobność, aby
rozmawiać z nią regularnie i w
pełni o jej problemach i uczuciach.
To jest zadanie męża, by zdobyć
duchową perspektywę dla swojej
rodziny, kierować swoją żoną i
dziećmi we wszystkim, co Pan
zaplanował dla nich jako pary i
rodziny. To znaczy oczywiście, że
małżeństwo i rodzina będą
potrzebować w przybliżeniu tak
dużo czasu, siły i modlitwy, ile jest
potrzebne do wykonywania jego
pracy w firmie.
2. Błędy w rzeczywiście
poprawnym ocenianiu
Pisma święte są skierowane do
męża, aby „mieszkał” ze swoją
żoną „umiejętnie” (1 PIOTRA 3:7).
Słowo Boże mówi nam, że kobieta
jest słabszym naczyniem, i że
musimy nauczyć się oceniać stan
naszych żon i naszych dzieci
poprzez ich aktualny stan ducha,
duszy i ciała. Kiedy pierwszy raz
Judy powiedziała mi, że nie chce
już więcej iść na spotkanie,
pomyślałem, że chce odejść od
Pana. Uczestniczyliśmy w „tylko”
czterdziestu trzech spotkaniach w
ciągu dwóch tygodni.
Jeśli wtedy zrozumiałbym, jak
ocenić rzeczywisty stan mojej
żony, zdałbym sobie sprawę, że
podróżowaliśmy więcej, niż Pan
tego od nas oczekiwał. Jest coś
wewnątrz mężczyzn, co skłania go
do ofiary siedem dni w tygodniu,
osiemnaście godzin dziennie w
pracy, czy to światowej czy
duchowej – i to nawet nie
wystarcza. Jeśli odpoczynek byłby
naturalny dla istot ludzkich, to Pan
nie dałby nam nakazu
odpoczywania jednego dnia w
tygodniu.
Wielu mężczyzn, a szczególnie ci,
którzy sprawują urząd, wymazują
to przykazanie ze swoich Biblii.
Mówimy naszym żonom o tym, jak
ciężko pracujemy, jak wiele
cierpimy dla Jezusa i rodziny, a w
tym samym czasie czujemy gdzieś
głęboko, że tak naprawdę lubimy to
robić.
Mężczyżni mają tendencję, by
osądzać stan swojego małżeństwa
przez wyliczanie sprzeczek. Jeżeli
nie mamy żadnych kłótni w naszym
małżeństwie przez trzy tygodnie to
czujemy, że jest nam razem
całkiem dobrze. Próbujemy ocenić
nasze małżeństwo przez to, jak
chcemy, aby w nim było, zamiast
tego, jakie ono aktualnie jest. Wielu
mężczyzn oszukuje samych siebie,
co do realnego stanu swojego
małżeństwa. Są pewne ukryte
znaki, których mąż będzie musiał
nauczyć się wyczuwać: Czy jego
żona jest otwarta i ciepła? Czy
wykazuje inicjatywę i radość w
trosce o dom i gotowanie
posiłków? Czy jest szcześliwa w
stosunkach z dziećmi? Czy łatwo
się pobudza w dziedzinie seksu?
Czy jest zdrowa i w dobrej formie?
Czy respektuje go, jako
mężczyznę? Czy masz odwagę
spytać ją o to? O ile nie ma
żadnych innych niecodziennych
sytuacji mogących wpłynąć na tą
dziedzinę, mąż będzie musiał
nauczyć się oceniać prawdziwą
sytuację swojego własnego życia i
swojej zdolności do uczenia innych
ludzi poprzez zdrowie i dobre
samopoczucie swojej żony.
3. Niewłaściwe reakcje w
przeszłości ranią
Każdy mąż wniósł trochę szkód lub
niesprawiedliwosci w życie swojej
żony: przez ignorancję lub przez
nikłe zrozumienie jej uczuć,
poprzez kiepskie prowadzenie lub
przez przyzwyczajenia z jego
przeszłości. Oczywiście to jest
niezmienne duchowe prawo, że
będziesz żął to, co siejesz.
Przypuszczam, że nie byłeś
dostatecznie wrażliwy na uczucia
swojej żony i jej finansowe
potrzeby w pierwszych dziesięciu
latach twojego małżeństwa. Czy
zdajesz sobie sprawę, że złe
gospodarowanie pieniędzmi może
być przyczyną problemów? To jest
praktycznie nieuniknione, by
gorycz, urazy, przykrości, nie
zaczęły w niej rosnąć. Po
dziesięciu latach małżeństwa
będziesz uczęszczał na biblijne
konferencje dla mężczyzn, a
prowadzący powie: „Masz wziąć
pod uwagę potrzeby swojej żony,
kiedy planujesz finanse rodziny.”
Całkowicie przekonany wracasz do
domu, od teraz jesteś bezstronny i
sprawiedliwy, dajesz również
swojej żonie trochę
kieszonkowego. Myślisz, że
problem został rozwiązany i od
teraz wszystko będzie usłane
różami. Jednak - nie zacząłeś
jeszcze zbierać plonów. My po
prostu kochamy wierzyć, że małe:
„Kochanie proszę, wybacz mi.”
rozwiąże wszystkie problemy. Ale
czasami to jeszcze bardziej je
frustruje. Złe ziarno zasiane
podczas dziesięciu lat ignorancji i
oziębłości będzie wzrastało i z
pewnością będziesz zbierał plony
stosownie do Bożego prawa, siania
i zbierania.
Każdy ogrodnik może powiedzieć
nam, że nie pozbędziesz się
niepożądanych chwastów przez
wpychanie ich z powrotem do
ziemi. Jeśli to uczynisz, wyrośnie
ich dziesięć razy więcej. Po tym,
jak zostałeś przekonany przez
Pana o prawidłowym zachowaniu
w sprawach pieniędzy, dałeś
swojej żonie mnóstwo
kieszonkowego i wysłałeś ją do
sklepu, aby kupiła sobie trochę
nowych ubrań. Tej samej nocy
podczas, gdy jesteś zachwycony
jej nowym nabytkiem w sypialni,
ona załamuje się i płacze: „Nigdy
nie dawałeś mi wystarczająco
pieniędzy!” Jest to wynik
niezabliźnionej starej rany!
Zdezorientowany odpowiesz: „To
jest najbardziej absurdalna rzecz
jaką kiedykolwiek słyszałem.
Wydałaś całe mnóstwo pieniędzy
na te ubrania.” Robiąc to,
wepchnąłeś dziesięcioletnie owoce
z powrotem do ziemi. Spokojnie!
Wrócą za kilka miesięcy!
Jeśli jesteśmy mądrzy, to będziemy
uważnie rozpoznawać owoce
starych krzywd i ran, mimo, że
nasze zachowanie już się zmieniło.
Będziemy przyjmować te owoce,
zdając sobie sprawę, że jest to
trwały rezultat starych krzywd.
Będziemy musieli przygotować się
na zbieranie starych owoców przez
jakiś dłuższy czas, szczególnie jeśli
krzywdy i zaniedbania wobec
naszych żon trwały przez jakiś
okres czasu i były poważnej natury.
Rozmiar i zakres zbiorów są wprost
proporcjonalne do rozmiaru tego,
ile posialiśmy.
4. Niezdolność do słuchania
Prawdopodobnie największą
zdolność, jaką może rozwinąć mąż,

który chciałby doprowadzić swoje
małżeństwo do porządku, jest
zdolność poświęcenia czasu na
słuchanie swojej żony. Kobieta
posiada niezawodny instynkt do
odkrywania czy jej mąż
rzeczywiście słucha jej, czy też nie.
Może opowiada o problemach na
swoim kursie robótek ręcznych lub
o tym, dlaczego piekarnik nie
działa właściwie lub co sąsiadka
zrobiła jej synowi. Niespodziewanie
powie: „Ty mnie nawet nie
słuchasz.” Przez cały czas kiwasz
głową i mówisz: „Tak, kochanie,
oczywiście.” W jakiś sposób, ona
dokładnie wie, że w swoich
myślach wciąż jesteś w biurze ze
swoimi książkami rachunkowymi.
Moja żona pewnego razu
opowiadała mi o swojej codziennej
rutynie i nieoczekiwanie dotarło do
mnie, że wcale nie słucham tego,
co ona mówi, gdyż myślami byłem
na ewangelizacji Wschodniej
Europy.
Bardzo często kobieta nie
potrzebuje żadnej odpowiedzi czy
nawet komentarza. Gdzieś w sercu
kobiety leży potrzeba dzielenia się
z mężem tym, co wydarzyło się w
jej świecie. Nawet, kiedy dziecko
sąsiadów, czy zepsuta pralka
wydają nam się trywialne w
porównaniu z wielkimi problemami,
jakie przynosi nam nasze
codzienne życie, musimy zdać
sobie sprawę, że dla niej jest to
całym światem. Zepsuta pralka jest
dla niej taką samą katastrofą, jak
dla nas niepowodzenie w pracy, a
małe nieporozumienie z sąsiadką,
może być dla niej tak ważne, jak
dla nas kłótnia z szefem. Jedną z
największych przeszkód, kiedy
słuchamy naszych żon jest
niezdolność do „rozluźnienia się”.
Szczególne zamiłowanie męża do
swojej pracy trzyma go w ciągłym
napięciu i nieznacznie pobudza i
sprawia, że wciąż do niej
powraca. Duchowny i mężczyzna
zatrudniony bez unormowanych
godzin pracy mają tendencję do
tego „schorzenia”. Aczkolwiek
mężczyźni, którzy mają
uregulowane godziny pracy, kiedy
wracają do domów, również nadal
są spięci i wciąż nie chcą przestać
pracować, nawet kiedy są w
ogrodzie, w kościele lub z
przyjaciółmi. Jesteśmy obecni
ciałem, ale myślami jesteśmy
nieobecni. Ale łuk wyginający się
pod ciągłym napięciem, w końcu
straci swoją siłę i sprężystość. Ta
ciągła presja i brak rozluźnienia. W
pewnym momencie każdy mąż
musi nauczyć się odkładać na bok
wszystkie odpowiedzialności i
obawy swego świata i wkroczyć w
świat swojej żony. Dopóki tego nie
uczyni, nie będzie zdolny słuchać
swojej żony!
Jeżeli się nie zrelaksujemy, nie
będziemy zdolni rozpoznawać
niewidocznych objawów
nieszczęścia w małżeństwie.
Nasze ambicje i mania pracy będą
trzymać nas pod wysoką presją
dopóki nasza żona nie załamie się,
ponieważ presja stanie się dla niej
zbyt duża.
5. Złamane obietnice
W Przypowieściach 13:12 jest
powiedziane: „Długie oczekiwanie
sprawia ból...” Obietnice, które były
ciągle łamane, powodują ranę,
która jest prawie niemożliwa do
wyleczenia. W zawodzie, w którym
mamy do czynienia z ludźmi,
często jest bardzo trudno
dotrzymywać obietnic. Wyobraźmy
sobie, że obiecałem żonie, że
będę w domu o szóstej godzinie.
To jest dla niej bardzo ważne.
Organizacja jej całego dnia
zaplanowana jest wokół
wieczornego rodzinnego posiłku. O
17.15 pan Brown przyszedł do
mojego biura płacząc i mówiąc, że
jego żona właśnie zabrała dzieci i
opuściła dom. Teraz muszę
zdecydować, kto jest ważniejszy:
Pani Brown czy pani Mumford?
Nawet, jeżeli tragedii w
małżeństwie nie da się porównać z
rodzinnym obiadem, kiedy mamy
do czynienia z wieloma podobnymi
problemami odkryjemy, że jest
setki pań Brown, ale tylko jedna
pani Mumford. Porywy serca
skłaniają nas do spędzenia tej nocy
godzina po godzinie z panem
Brown i zapomnieniu, że
zaniedbywał swoje małżeństwo
przez dwadzieścia trzy lata;
uzdrowienie tej sytuacji zajmie być
może dziesięć lat i to, czy
poświecimy mu godzinę dzisiaj czy
jutro, może zupełnie nie mieć
większego znaczenia dla
przyszłości pana Brown’a.
Niektóre kobiety będą źle wyrażały
się o wymaganiach zawodu męża,
ponieważ mają doświadczenie, jak
one i ich rodziny są bezustannie
zawiedzione przez
niedotrzymywanie przez niego
obietnic. Pisma ostrzegają nas o
nie składaniu obietnic, jak głupcy.
W Kaznodziei 5: 4 jest
powiedziane: „Lepiej nie składać
ślubów, niż nie wypełnić tego, co się
ślubowało.” Bardzo łatwo jest dać
obietnicę swojej żonie, kiedy
jesteśmy pod presją czy w trudnej
sytuacji, nie dlatego, że
rzeczywiście chcemy wypełnić jej
potrzeby, ale dlatego, by przykleić
kolejny plaster na ranę, a potem
wycofać się z obietnicy. Podczas
kryzysu możemy powiedzieć do
swojej żony: „Kochanie, tego lata
pojedziemy na wakacje.” Jednak,
gdy lato nadchodzi i nasza żona
ma się trochę lepiej, zapominamy o
wakacjach. Lecz ona nie
zapomniała obietnicy!
Nasza ukochana żona nie pozwala
nam zasnąć do trzeciej nad ranem
i mówi nam, jak ona i dzieci cierpią,
ponieważ nie spędziliśmy ani
jednego dnia razem, jako rodzina,
podczas minionych dwóch
miesięcy. W desperackim
pragnieniu snu obiecujemy:
„Kochanie tego weekendu
poświęcimy jeden dzień na to, by
pojechać razem na wycieczkę.”
Jakkolwiek, kiedy weekend się
zbliża, „wypada” nam coś innego i
znów kolejna odrobina nadziei
zostaje zniszczona; jej serce
zostaje bardziej zranione i nasza
żona zaczyna myśleć o pani
Brown, która opuściła dom
zabierając ze sobą dzieci.
Jeżeli kiedykolwiek coś obiecałeś
swojej żonie a ona odpowiedziała:
„Uwierzę ci dopiero, gdy to się
stanie”, będziesz wiedział, że
złamałeś kilka obietnic, co wymaga
teraz uzdrowienia.
6. Dojrzałość charakteru
Kobieta potrzebuje czegoś więcej
niż męża, ona potrzebuje
mężczyzny. Kobieta potrzebuje
podziwiać swego męża za jego
charakter. Większość kobiet nie
żąda perfekcyjnego męża. One
tylko życzą sobie, aby pokazał
wystarczającą dojrzałość dając im
bezpieczeństwo i potrzebną
opiekę. Chciałbym przedstawić
listę dziesięciu podstawowych
obszarów, w których każdy
mężczyzna powinien wzrastać i
uczynić swój charakter
dojrzalszym.
Duchowość: Mąż i ojciec powinien
znać Słowo Boże wystarczająco
dobrze, aby dać swojej rodzinie
adekwatne rady i informacje.
Powinien również być zdolny

osądzić stan spraw w swojej
rodzinie, tak dobrze jak innych
ludzi, stosownie do Bożych zasad i
działać zgodnie z nimi. Powinien
być zdolny okazać litość, dobroć i
współczucie Pana w stosunku do
swojej rodziny przez modlitwy i
rady.
Towarzysko: Mężczyzna powinien
być zdolny pokazać adekwatny
poziom manier i godność. W
każdej sytuacji powinien
jednocześnie ani nie być w
centrum uwagi, ani zbyt
nieśmiałym czy usuwającym się na
bok.
Intelekt: Mężczyzna nie musi mieć
tytułu naukowego, by móc
wzrastać duchowo. Jakkolwiek
powinien nie szczędzić ani bólu ani
czasu, by zdobyć zrozumienie
otaczającego go świata i ludzi z
nim żyjących.
Finanse: Finansowy wzrost
oznacza, że mężczyzna może
dysponować i kontrolować swoje
pieniądze zamiast być przez nie
kontrolowanym.
Konfrontacja: To nie znaczy, że
mężczyzna powinien być
nieustępliwy czy niezdarny, ale
raczej, że powinien, przykładowo,
mieć odwagę powiedzieć
kelnerowi, że stek jego żony nie
jest przyrządzony odpowiednio.
Seksualność: Mężczyzna powinien
być zdolny prowadzić swoją
żonę do seksualnego zaspokojenia
ze stosownym poziomem
zrozumienia i samokontroli.
Ojcostwo: Wierzę, że żaden
mężczyzna nigdy nie osiągnie
całkowitej dojrzałości na tym polu.
Będzie się tylko uczył robić mniej
błędów.
Męskość: To znaczy, że jest
zdolny kontrolować swoje uczucia,
że jest szczery, uczciwy i
poprawny, a w szczególności, że
wykazuje inicjatywę i prowadzi.
Wiara: Mężczyzna powinien
wiedzieć, w co wierzy i dlaczego,
nawet, kiedy spotyka się z presją i
wpływem innych.
Wygląd zewnętrzny: Mężczyzna
nie musi wygladać, jak z żurnala,
ale nie powinien też wyglądać, jak
ktoś, kto właśnie został poszarpany
przez kota.
Powinniśmy wzrastać we
wszystkich dziesięciu obszarach.
Normalnie osiągamy nasz cel w 6
lub 7 arenach, a w 3 lub 4 z nich
wciąż robimy wiele błędów.
Wspólnota będzie widziała 7
obszarów, w których jesteśmy
bardzo dobrzy, ale jest również
ktoś, kto widzi 3 pozostałe obszary,
które wolelibyśmy ukryć! Jeśli
różnice w poziomach, w jakich mąż
wzrasta na tych obszarach są
przez żonę niezrozumiałe, mogą
stać się przyczyną niepewności,
niestabilności i braku respektu w
stosunku do męża.
7. Nie unikaj problemów
Coś w charakterze wielu mężczyzn
sprawia, że dążą do zawierania
pokoju. Jakkolwiek to nie jest droga
czynienia pokoju, o której mówił
Jezus w „Kazaniu na górze”. To
jest raczej rodzaj łagodności.
Większość mężczyzn szybko
wycofuje się, podczas kiedy
powinni stawić czoła konfliktom i
problemom. Zrobią prawie
wszystko, aby uniknąć kłótni lub
konfliktów w domu. Dlatego
naklejają coraz więcej plastrów na
ranę, aż będzie ich wystarczająco,
by utrzymać symptomy pod
kontrolą, zamiast zająć się
prawdziwym powodem problemu.
Jeżeli Duch Święty nie byłby
wierny w nieustannym podsuwaniu
nam problemów przed oczy,
prawdopodobnie zostawilibyśmy je
nie rozwiązanymi, aż do momentu,
w którym najprawdopodobniej
zniszczylibyśmy nasze małżeństwo
lub uszkodzili je w stopniu
będącym nie do naprawienia.
Są dwie podstawowe przyczyny
powstawania konfliktów w naszym
małżeństwie. Bardzo często
wygląda na to, że pozostaną
nierozwiazane, ponieważ mąż
wykazuje brak inicjatywy i
kierownictwa.
Po pierwsze małżeństwo bardzo
często jest zbudowane na
niewystarczającym fundamencie.
Rozpowszechnionym i
podstawowym problemem jest
utrata pewności między
partnerami, że ich małżeństwo jest
na pewno wolą Bożą. Brak
pewności, że to Bóg chciał aby byli
razem, przysporzy wątpliwości
takich, jak: „Być może Bóg ma dla
mnie innego partnera”, lub: „Być
może to nie jest idealny partner dla
mnie”. Wątpliwości podobne do
tych muszą być uciszone i
wyjaśnione przed Panem, bo
inaczej partnerzy nigdy nie będą
zdolni w pełni ofiarować się sobie
nawzajem, ani zdolni do radości z
małżeństwa.
Współżycie seksualne przed
małżeństwem może obciążyć parę
poczuciem winy lub pozostawić ich
bez pewności o ich własne
seksualne reakcje w małżeństwie.
Kiedy brakuje rodzicielskiej
aprobaty i błogosławieństwa, mąż
a częściej żona będą kierowani
przez niepewność, strach i
niezdolność do oddania siebie w
pełni, bez barier. Para młoda,
której rodzice, z takiej lub innej
przyczyny nie udzielili
błogosławieństwa, powinna
oczyścić swoje sumienie przez
prośbę o przebaczenie, aby w
jakikolwiek sposób nie pogwałcić
biblijnego autorytetu, kiedy wstąpią
w związek małżeński. Zależność
od rodziców może również być
problemem, kiedy „niewidzialne
połączenie” pomiędzy rodzicami a
młodą parą było niestosownie
przerwane. Rodzice nie powinni
nigdy próbować przyłączyć nowej
pary, jako części ich rodziny, ale
pozwolić im znaleźć własną
tożsamość, szczególnie podczas
wakacji i czasu podejmowania
ważnych decyzji. Nowa rodzina
może być założona odpowiednio,
jeżeli uczy się delikatnie, lecz
konsekwentnie odnajdować własną
tożsamość w odpowiednim
porządku względem związku ze
swoimi rodzicami i może wzrastać i
dojrzewać, wolna od napięcia i
niestosownych wpływów na oboje
młodych.
Po drugie, istnieją pewne różnice w
ich rozumieniu życia lub innych
podstawowych zagadnień, które
mogłyby nigdy nie zostać
całkowicie wyjaśnione. Te różnice
to mogą być takie sprawy, jak
różnice w rozumieniu roli męża i
żony w małżeństwie, jak
rozporządzać pieniędzmi, jaką rolę
będzie odgrywała praca w domu,
wychowywanie dzieci i inne. We
wszystkich tych obszarach mąż
powinien prowadzić przez delikatne
podejście do problemu z miłością i
modlitwą i doprowadzenie do jego
rozwiązania i uzdrowienia. Przez
stawianie czoła trudnościom,
partnerzy będą uczyć się odrzucać
własne racje i opinie i poddawać je
w suwerenność Duchowi
Świętemu. Musimy zrozumieć, że
w rzeczywistości żaden z

partnerów nie będzie w stanie w
pełni odpowiedzieć na każde
pytanie, ale Boża wola i objawienie
Słowa zaoferuje odpowiedni i
możliwy do przyjęcia kompromis.
Kilka praktycznych
pomysłów
Próbujcie, tak jak my, choć
czasami wygląda na to, że
jesteśmy niezdolni uczynić
koniecznych kroków,
prowadzących do prawdziwych
zmian w naszym małżeństwie lub
życiu. Czasami zmienienie czegoś,
to dla nas zbyt wiele, ponieważ
jeszcze nie nauczyliśmy się kilku
podstawowych zasad w życiu,
które mogłyby wybawić nas od
wielu problemów i bólu. Chcę dać
wam kilka wskazówek, które
pozwolą uczynić właściwe kroki.
1. Naucz się mówić „Nie”!
Ta fraza znaczy: ustal swoje
priorytety. Twoja żona dokładnie
wie, co kochasz najbardziej. Kiedy
inne czynności lub
odpowiedzialności usuwają na
drugi plan potrzeby jej życia i
rodziny, zacznie odczuwać brak
zrozumienia i uwagi. Zawsze
będzie wymagane od nas więcej,
niż możemy podołać w konkretnym
czasie. Jeżeli nie powiemy na czas
„nie”, nasze małżeństwo będzie w
nieustannym niebezpieczeństwie.
2. Organizuj swoją siłę!
Jedną z największych trudności i
rozczarowań, jakich kobieta może
doświadczyć, jest to, że gdy ona
może w końcu spędzić kilka chwil
ze swoim mężem, on jest fizycznie
i emocjonalnie wyczerpany. Mamy
ograniczoną ilość siły. Nasza
praca, społeczne aktywności,
odpowiedzialności w jakimkolwiek
urzędzie a nawet nasz wolny czas,
wyciągają z nas energię i życie.
Jeżeli nie jesteśmy ostrożni w
utrzymaniu części energii i pełni
życia dla naszych żon, będziemy
bezsilni i niezdolni, aby ofiarować
wszystko to, co powinniśmy włożyć
w najważniejszy związek (następny
po Bogu) w naszym życiu. Jeżeli
przyjrzymy się temu dokładnie,
zdamy sobie sprawę, że jest jedna
lub więcej „czarnych dziur” w
naszym środowisku, które nie robią
nic innego, jak tylko wyczerpują
energię, zabierają nam życie i moc,
bez jakiegokolwiek
błogosławieństwa i rezultatów.
Jeżeli nie mamy wyraźnego
powołania od Boga do pracy na
danym polu powinniśmy jej unikać.
3. Naucz się rozluźniać swój łuk
Łuk, który jest ciągle napięty w
końcu straci swoją prężność i siłę.
Kiedy wracamy wieczorem do
domu, powinniśmy uczyć się
relaksować, wyłączać i być
obecnym w domu. Mężczyzna,
który jest zawsze napięty i
poekscytowany, którego poziom
adrenaliny jest zawsze
podwyższony, nigdy nie będzie
przedstawiał wartości dla swojej
żony i rodziny.
4. Okaż aprobatę, uznanie i
szacunek
To nie oznacza, że powinniśmy
pochlebiać i być hipokrytami.
Pochlebstwo to nieprawda
powiedziana z nieprawdziwą
motywacją. Uczciwe komplementy,
zachęcenie i uznanie to przyprawy,
które dodadzą waszemu
małżeństwu smaku.
Kiedy ostatni raz powiedziałeś
swojej żonie komplement za
przygotowanie dużej kolacji lub za
to, jak wygląda, czy też, za to, jak
utrzymuje mieszkanie?
Przynajmniej raz w miesiącu
mężczyzna otrzymuje zarobek za
pracę, jaką wykonuje każdego
dnia. Podczas gdy wiele kobiet
spędza dzień za dniem, wykonując
bardzo ciężkie domowe prace i nie
otrzymuje za nią aprobaty, ani
nawet: „Dziękuję ci kochanie.”
Dzieci powinny być wychowywane
tak, aby szanowały i doceniały
swoją matkę, nie tylko za to, co
robi, ale również za to, jaka jest.
Najgłębszym życzeniem żony jest
podobać się swojemu mężowi i
zdobyć jego aprobatę. Mąż, który
nieustannie pokazuje pomyłki żony,
jej słabości i jej niepowodzenia,
sieje ziarno, które pewnego dnia
zniszczy małżeństwo. Mąż
powinien być szczery, kiedy to
konieczne i nadal obficie okazywać
aprobatę i chwalić, co umożliwi
jego żonie stawienie czoła
wyzwaniom i żądaniom, jakie
przychodzą na nią, jako
gospodynię domową i matkę.
5. Podtrzymuj inicjatywę
To może oznaczać, że nawet w
kompletnym zamieszaniu będziesz
postępował tak, jakbyś miał
wszystko pod kontrolą. Mężczyzna
może nadal trzymać inicjatywę
nawet jeśli nie wie dokładnie, co
powinno być zrobione. Pytanie
główne brzmi: Czy będzie trzymał
kontrolę i kierownictwo czy też nie?
Nic bardziej nie sprawi, że żona i
rodzina będą czuć się niepewnie,
niż mąż, który unikając stawieniu
czoła sytuacji pozwala wymknąć
się z rąk inicjatywie i kontroli.
Czasami najlepszą drogą do
poradzenia sobie z kryzysem jest
powiedzenie wszystkim: „Usiądźcie
i bądźcie cicho, dopóki nie
wymyślę, co powinniśmy teraz
zrobić.” Często żony i dzieci
przejmują inicjatywę męża, mając
głęboką nadzieję, że rozbiją przez
to ścianę. Dzieci, a szczególnie
nasze żony muszą wiedzieć, gdzie
mają granicę i swoje miejsce w
życiu męża. Wiele kobiet podczas
spotkań poradnictwa
małżeńskiego, mówi mi: „Stawiam
mojego męża pod presją, ponieważ
chcę wiedzieć, w co on tak
naprawdę wierzy”. Mężowie
oszczędzą sobie wiele
niepotrzebnych cierpień i napięć w
małżeństwie, jeżeli po prostu
nauczą się wyrażać swoje
przekonania i obstawać przy nich.
6. Ucz się być kimś, kto
„umożliwia” innym
Mąż może albo zbawić, albo
umożliwić to swojej żonie.
Ratownik, wyciąga swoją żonę z
wody zawsze, kiedy ona prawie się
topi, jednak „umożliwia” jej naukę
pływania. Nasze żony bardzo
często doświadczają tego, że
przechodzimy za nie przez przykre
i trudne sytuacje. Chcemy im
pomóc sami opanowując sytuację.
Jeżeli pomożemy naszym żonom
nauczyć się obchodzić z trudnymi
sytuacjami przez wspieranie ich
modlitwą, pomocą i zachętą, będą
wzrastały, stawały się zdrowsze i
będą dla nas filarem w swojej roli
żony i matki.
7. Ucz się akceptować ważne
korekty pasterza
To jest zasada w królestwie Boga,
że nikt nie może mieć autorytetu,
jeżeli nie podporządkuje samego
siebie jakiemuś innemu
autorytetowi. Żona będzie
znajdować ogromne
bezpieczeństwo w mężu, który
szczerze i chętnie będzie otwarty w
stosunku do pastora lub pasterza.

Mąż będzie nie tylko otrzymywał
ważne korekty od kogoś, kto jest
bardziej dojrzały w Panu; znajdzie
również miejsce, w którym będzie
mógł otworzyć swoje serce, by
rozmawiać o trudnościach,
krzywdach, frustracjach i
niesprawiedliwości w swoim
małżeństwie.
8. Uznawaj problemy twojego
partnera, jako możliwość
swojego własnego wzrostu
Jeśli pewne problemy długo trwają
lub są wyjątkowo irytujące, bardzo
łatwo można stać się krytycznym,
zgorzkniałym i niecierpliwym w
stosunku do błędów swojej żony.
Najprostszą i najbardziej efektywną
drogą zwalczenia tego
negatywnego nastawienia jest
rozpoczęcie dziękowania Panu za
wszystkie słabości swojej żony. To
da tobie możliwość rozwinięcia
większej cierpliwości, miłości i łaski
w twojej wierze. Modlitwa i
determinacja mogą zdziałać cuda
w zmianie złego nastawienia.
9. Bądź cierpliwy !
Problemy, które narosły przez lata,
nie mogą być wyleczone w czasie
jednej nocy. Sporadycznie
powinniśmy oczekiwać zbioru
jakiegoś starego żniwa lub
rozwinięcie nowego wzoru
zachowania i wzrostu nowego
owocu. W niektórych
małżeństwach może minąć
dziesięć lat lub dłużej, zanim ukażą
się zmiany. Bardzo często pary są
zniechęcone, kiedy seminarium lub
książki opisują cudowne wzajemne
stosunki, jako coś łatwego do
osiągnięcia. Musimy uświadomić
sobie, że wiele problemów, które
chcemy rozwiązać, jest rezultatem
doświadczeń doznanych w
dzieciństwie, pochodzących z
wpływów rodziców lub są
rezultatem głęboko zakorzenionej
w nas przez lata postawy. Te
czynniki nie zostaną zmienione
szybko i łatwo, będą potrzebować
wielu lat rozwoju, modlitwy i Bożej
łaski, aby zostały całkowicie
uleczone.
Sukcesy na żadnym innym
polu nie usprawiedliwią
zaniedbań w domu.
Kimkolwiek jesteś, czy prezesem
firmy, ewangelistą, pastorem lub
biznesmenem odnoszącym
sukcesy, jeżeli pozyskałeś dziesięć
tysięcy ludzi dla Chrystusa, ale
straciłeś żonę i rodzinę, to w
rzeczywistości straciłeś wszystko.
Wierzę, że kościół zbliża się teraz
do najbardziej ekscytujących
czasów, jakich kiedykolwiek
doświadczył. Ale zbliża się również
do fazy największych prób i pokus
w swojej historii. To będzie
cudowny i ekscytujący dzień, kiedy
staniemy na pierwszej linii frontu w
bitwie o Ewangelię. Jakkolwiek,
jeżeli nie poświęcimy teraz czasu,
by zatroszczyć się o nasze
małżeństwo, to może stać się tak,
że będziemy odesłani z powrotem,
kiedy zabrzmi trąba, ponieważ
zawiedliśmy w podstawowych
wymaganiach danych nam przez
Pana.