WIELKOŚĆ
SYNA
Chciałbym,
żebyśmy otworzyli Ewangelię Mateusza, 3 rozdział, od 11-17
wiersza. To mówi Jan Chrzciciel:
Ja
was chrzczę wodą, ku upamiętaniu, ale Ten, który po mnie idzie,
jest mocniejszy niż ja; jemu nie jestem godzien i sandałów nosić;
On was chrzcić będzie Duchem Świętym i ogniem. (12)
W ręku jego jest wiejadło, by oczyścić klepisko swoje, i zbierze
pszenicę swoją do spichlerza, lecz plewy spali w ogniu
nieugaszonym. (13)
Wtedy przyszedł Jezus z Galilei nad Jordan, do Jana, aby się dać
ochrzcić przez niego. (14)
Ale Jan odmawiał mu, mówiąc: Ja potrzebuję chrztu od ciebie, a ty
przychodzisz do mnie? (15)
A Jezus, odpowiadając, rzekł do niego: Ustąp teraz, albowiem godzi
się nam wypełnić wszelką sprawiedliwość. Tedy mu ustąpił.
(16)
A gdy Jezus został ochrzczony, wnet wystąpił z wody, i oto
otworzyły się niebiosa, i ujrzał Ducha Bożego, który zstąpił w
postaci gołębicy i spoczął na nim. (17)
I oto rozległ się głos z nieba: Ten jest Syn mój umiłowany,
którego sobie upodobałem.
A
więc mamy słowa Jana Chrzciciela. I jeszcze na chwilę zerkniemy do
11 rozdziału Ewangelii Mateusza, 10 i 11 wiersz. Są to słowa
Jezusa o Janie Chrzcicielu, przedtem czytaliśmy słowa Jana
Chrzciciela o Jezusie, że nie jest godzien nawet nosić mu sandałów.
To
jest ten, o którym napisano: Oto Ja posyłam posłańca mego przed
tobą, który przygotuje drogę twoją przed tobą. (11)
Zaprawdę powiadam wam: Nie powstał z tych, którzy z niewiast się
rodzą, większy od Jana Chrzciciela, ale najmniejszy w Królestwie
Niebios większy jest niż on. (12).
Według
urodzenia z ciała nie było większego od Jana Chrzciciela, a ten
największy urodzony z ciała mówi, że nie godzien jest nosić
sandały Jezusowi Chrystusowi. Jak czujesz się, żyjąc w cielesny
sposób, kiedy przybliżasz się tak lekko do Boga i wydaje ci się,
że Bóg akceptuje to. Kiedy żyjesz w cielesny sposób, bez Ducha
uświęcenia, w swój prywatny sposób i przychodzisz do Boga, do
Syna Bożego, co doświadczasz? Czy może czujesz się wielki,
składasz Mu wielkie obietnice i mówisz do Niego wielkie rzeczy i On
cieszy się z tego? Czy doznajesz, że spotkałeś na swej drodze
Kogoś tak wielkiego, Komu nie godzien jesteś nawet sandały nosić.
Wielu ludzi spoufala się z Jezusem Chrystusem, żyjąc w cielesny
sposób. Myślą, że On przyjmie wszystko, co dadzą Mu i będzie
zadowolony. Jan mówi: nawet sandały nie jestem godzien nosić Mu.
Jan zna swoją pozycję względem Syna Bożego. Zna wielkość Tego,
który idzie za nim, któremu on przygotowuje drogę, o którym on
mówi, żeby ludzie byli gotowi na spotkanie z Nim, to znaczy, żeby
upamiętali się ze swoich grzechów. Jak wielu ludzi, wchodząc w
chrześcijaństwo nie upamiętują się ze swoich grzechów i żyją
dalej w swój cielesny sposób, myśląc, że teraz Jezus zaakceptuje
wszystko, co Mu dadzą. Ale jeśli człowiek żyje w cielesny sposób
– to największy przedstawiciel urodzenia z ciała mówi: nie
jestem godzien nosić Mu sandałów.
Musimy
doznać złamania w nas, żebyśmy poznali Kto stanął na naszej
drodze, Kto to jest Jezus Chrystus. Musimy doznać złamania, bo brak
złamania powoduje to, że człowiek lekceważy sobie Jezusa
Chrystusa i spoufala się z Nim. Chociaż narodzony jesteś z Boga i
jesteś większy od Jana, czyż nie większą cześć powinieneś
oddawać jeszcze Synowi Bożemu, czyż cześć oddawana Synowi, nie
powinna być święta? Jan Chrzciciel mówi: to ja powinienem być
ochrzczony przez Ciebie. Ale Jezus mówi, że teraz jest taka kolej.
Jan Chrzciciel rozumiał, że chociaż chodził w uświęceniu z
Bogiem, jego ciało zostało skażone już z urodzenia grzechem, i
że on potrzebował Zbawiciela, Odkupiciela, któryby stanął na
jego drodze i mówi o tym Odkupicielu, że nie jest godzien nawet
sandały nosić Mu. Jakże wielu ludzi dzisiaj lekko traktuje sobie
Jezusa i tak sobie lekceważąc Go, bimba sobie, nie słuchając, co
On do nich mówi nawet. Dzisiejszy czas chrześcijaństwa jest czasem
lekkomyślności i lekceważenia Bożego Syna. Wszystko jest takie
łatwe i proste - co tylko chciałbym, On musi przyjąć to i będzie
z tego zadowolony. Ale ja muszę doznawać to, co powiedział Ojciec:
opuść obóz grzechu, opuść obóz lekceważenia Boga, oczyszczaj
się, a Ja przyjdę i będę się przechadzał między wami. Jezus
również wywołuje z tego świata i mówi: pójdź za Mną, zostaw
sposób myślenia, rozumowania świata, sposób myślenia, jak ułożyć
sobie życie. Zostaw to. Komu? Jezusowi to zostaw. On wie, jak
zaplanować twoje życie, od tego momentu, kiedy ty oddajesz Mu je,
by On uratował je i wprowadził do wieczności. On jest tak wielki i
tak potężny, że potrafi to zrobić, kiedy ty w uniżeniu oddajesz
Mu swoje życie i mówisz: Panie zrób z nim, co zechcesz, bo ja
zmarnowałem (zmarnowałam) je całe. On wie, że wtedy naprawdę
rozumiesz, że sam (sama) nie poradzisz sobie, by wejść do
wieczności, że tylko On może uczynić cię gotowym (gotową), by
do tej wieczności wejść. I Jan Chrzciciel mówił, że nie jest
godzien nawet nosić Mu sandałów.
Czy
ty czujesz to samo uniżenie wobec Pana? Kim jest dla ciebie, czy dla
mnie Jezus Chrystus? Jak wielkim jest Syn Boga. Ostatnio w czwartek
mówiliśmy: weź i zważ cały wszechświat i weź w ramiona dwoje
ludzi i chodź (może po zgromadzeniu poproś, by dwoje ludzi weszło
na ciebie i spróbuj chodzić). Jakże w tym cielesnym człowieku,
człowiekowi wydaje się, że jest taki silny i nosi cały
wszechświat i może zrobić, co zechce. Niech wstanie i zrobi próbę,
jak silne jest to ciało.
A
Bóg dał Swemu Synowi, jako dziedzicowi to wszystko. Pan Jezus
teraz, jako dziedzic podtrzymuje ten cały ciężar, ten cały
wszechświat, tą całą niewyobrażalną masę, niewyobrażalnej
wagi, Słowem Swojej mocy. Jak wielki jest Ten, do którego
podeszliśmy. Czy On jest taki sam wielki w moim sercu? Przez wiarę
Ten Wielki Boży Syn mieszka w moim sercu, żebym nie bał się, jak
ten świat, żebym nie lękała się jak ten świat, żebym myślał,
czy myślał o niebie, jak ten świat nie może myśleć. Czy On jest
Wielki, czy On jest tak wielki, jak mój rozum, moje pojmowanie?
Dopóki mieści się w moim pojmowaniu, wszystko jest dobrze, a kiedy
już nie mieści się, to kończy się to dobrze. Czy Jezus jest
większy?!
Dlaczego
jest tak ważne, by zrozumieć Jana Chrzciciela? Ponieważ on głosił
prawdziwe upamiętanie dla ciała. Powiedział do tych faryzeuszy,
którzy przyszli: plemię żmijowe, któż was ostrzegł przed
nadchodzącym sądem. Ale kiedy już przychodzicie, to wydawajcie
owoc upamiętania. Nie myślcie sobie, że skoro Abrahama macie, jako
ojca swego, to możecie lekceważyć to, co mówi do was Bóg. Oby
coś poruszyło się w nas, abyśmy w Jezusie zobaczyli Tego, Którego
nie tylko należy słuchać, ale Którego trzeba koniecznie słuchać,
jeśli mamy być zbawieni. „No sobie posłucham trochę kazań
dzisiaj, posłucham czegoś”. Nie. Mamy słuchać Jezusa, który
mówi do mnie. Jeśli jest to Słowo Jezusa, to mam słuchać tego,
jak rozkazu dla mojego życia codziennego, a wtedy będę radował
się Panem. Brak pojęcia jak Wielkim jest Ten, który przyszedł
wykupić nas z naszych grzechów powoduje, że człowiek nie wie,
czego chwycić się w tym swoim życiu. Żyje niewiadomo dla kogo i
po co właściwie żyje. Co z jego, czy jej chrześcijaństwa jest,
nikt tego nie wie, nikt nie może tego zmierzyć, sprawdzić, nie ma
namacalnych owoców, żeby powiedzieć: to jest Chrystus w twoim
życiu. Gdzie to jest? Gdzie jest owoc z tego ziarna, który
pokazuje, że zostałeś wrzucony w ziemię, obumarłeś, czy
obumarłaś i dzisiaj zaczynasz owocować dla Pana. Gdzie to jest?
Gdzie żniwiarz ma przyjść, jeśli ziarno nadal leży w ziemi. Do
czego ma przyjść? On przyjdzie, jeśli ziarno boi się Go i jest
otwarte na to, by przyjąć śmierć – śmierć dla swoich ideałów,
śmierć dla swoich pomysłów, dla swoich fizycznych potrzeb, śmierć
dla wszystkich swoich rzeczy, aby zacząć rosnąć dzięki mocy
Boga, tak Słowo Boże mówi, prawda? Dzięki mocy Boga ziarno
zaczyna puszczać źdźbło i zaczyna rosnąć.
Zobaczcie
ile zwiedzenia jest w chrześcijaństwie, że chrześcijanie myślą,
że własną mocą i siłą doprowadzają swoje chrześcijaństwo do
wzrostu, do rozrastania się. Słowo Boże mówi wyraźnie, że nie
jest to moc cielesnego człowieka, tylko żywego Syna Bożego. Mocą
Jego Syna jesteśmy ożywieni do tego, by żyć zgodnie z wolą Boga.
Dlatego, dopóki Jezus nie jest wielki we mnie, dopóty ja jestem
nikim dla Boga. Tylko Jezus może sprawić, że coś znaczę dla
Boga, że On weźmie mnie do swojej wieczności, że zabierze mnie
stąd, bym był z Nim.
A
więc zobaczcie jak bardzo ważne jest to, by widzieć Syna. My
dzisiaj mamy mocno zasłonięte oczy, rozumiecie? To jest jakaś
straszna duchowa bitwa, która powoduje, że ludzie nie widzą
Jezusa, kiedy idą do wieczności. Nie patrzą na Jezusa, kiedy
podejmują jakieś decyzje, nie patrzą na Jezusa, kiedy mówią
jakieś słowa, nie patrzą, czy On jest w tym, czy nie jest w tym i
jest przeciwko temu. Ludzie otwierają usta, mówią cokolwiek i
myślą, że nikt nie wyciągnie konsekwencji z tego, co mówią. A
Jezus jest wszędzie w jednym momencie. Jako sędzia nic Jego uszom,
ani oczom nie może umknąć. On widzi i słyszy wszystko. To jest
pojęcie wielkości Syna, któremu został przekazany sąd. Niczego
nie będzie domyślał się. Wszystko jest dla Niego jawne, Wie, co
jest w każdym człowieku, wie o czym myślisz, co zamierzasz, czego
szukasz, co chcesz osiągnąć. On wszystko wie i osądzi czy to jest
poddane Jemu, czy też nie. Bojaźń jest czymś szlachetnym,
ponieważ ona uświadamia mi to, że Jezus zawsze wszystko wie. Nie
mogę ukryć się gdzieś, zrobić czegoś potajemnie. On wszystko
wie i wszystko widzi i moje życie duchowe nie będzie rosło. Mogę
ludziom opowiadać niestworzone rzeczy o swoim chrześcijaństwie,
moje życie duchowe nie będzie rosło, dopóki On nie zobaczy, że
ja jestem poddany Jemu i że należę całym sercem do tego, co On
chce uczynić we mnie.
To
jest coś pięknego, że On wyszedł naprzeciw nas. Te słowa, które
mówią: lecz ten, który narodził się z Boga, większy jest od
Jana. Narodziłeś, narodziłaś się z Boga, czy to o czymś mówi
nam? Czy narodzenie z Boga do czegoś nas mobilizuje, nakierowuje,
coś chce przez nas uczynić? Ta wielkość Syna pozwala nam być
pewnymi, że On panuje nad każdą sytuacją, nad każdą sprawą.
Ciekawym
doświadczeniem, takim bardzo negatywnym, o czym już mówiliśmy,
jest zmaganie tego Yuna, który uciekł z Chin i tam tyle
przecierpiał, a kiedy trafił na zachód, okazało się, że trafił
w jeszcze gorsze cierpienia: w oszczerstwa, obmowy, podejrzliwość.
I człowiek ten dziwił się, co ci ludzie, którzy nie znają go w
ogóle chcą od niego. Dlaczego piszą takie różne kłamliwe
rzeczy, skoro wcale nie znają go i nigdy nie porozmawiali z nim. I
kiedy również wypowiada się jego żona, w jej ustach zaczyna
brzmieć ten sam ton. Mówi: co oni chcą od mego męża, przecież
on służy Bogu? Ci ludzie z zachodu mają dużo czasu, żeby nie żyć
z Bogiem i chodzić drogami diabła, oszczercy, kłamcy, zwodziciela.
I toczyć bój, nie z mocami ciemności, ale z dziećmi Bożymi.
Straszna rzecz jest na tym chrześcijańskim zachodzie, ale jest to
wynik tego, że ludzie nie widzą wielkości Jezusa. Nie potrzebują
Go, nie siedzą w więzieniach, nie są bici, skazywani na różne
prace; na 20 lat ciężkich robót. Mają czas na to, by myśleć i
słuchać rzeczy kłamliwych. Jakże straszne jest to doświadczenie,
że tylu ludzi nie rozumie w ogóle Jezusa. To jest straszne, kiedy
ludzie nie rozumieją, że Jezus Chrystus przyniósł nam
oczyszczenie ze starego człowieczeństwa.
Chciałoby
się patrzeć teraz na Jana Chrzciciela, na jego serce, jak on mówił:
nie jestem godzien nosić Mu sandałów. Prawdziwe uniżenie,
prawdziwa pokora, prawdziwa świadomość Jezusa. Ci ludzie myśleli,
jak wielki jest Jan, a Jan mówi: ja nie jestem godzien nawet Jego
sandałów nosić. On was będzie chrzcił Duchem Świętym i ogniem.
On da wam to, czego ja dać wam nie mogę. Ja jestem tylko głosem
wołającego na pustyni, który mówi: On przyjdzie a wy przygotujcie
się na to spotkanie, aby nie przyszedł dla waszego sądu, ale dla
waszego zbawienia.
Dałby
Bóg, żebyśmy my, dzisiaj wierzący mieli pojęcie jak Wielki jest
Boży Syn. Wiecie, my mamy za mały licznik słów, a jesteśmy za
mało zajęci tym, żeby ten licznik słów uwielbienia Jezusa
powiększał się nam. Duch Święty nie będzie pakował nam tych
słów, kiedy żyjemy w cielesny sposób, ale zawsze będzie gotów
dawać nam te wspaniałe słowa uwielbienia Jezusa, kiedy my będziemy
chodzić z Bogiem. Będziemy mieć więcej wspaniałych słów
uwielbiających Bożego Syna, słów, które będą płynąć z
pięknego, czystego serca. Duch Święty chce napełniać serce i
usta, ale my musimy poddawać się wpływowi krzyża, nie pozwolić
samemu na to, żeby ten stary człowiek mógł sobie spokojnie żyć
w życiu chrześcijanina.
Przeczytajmy
też o tym z listu do Hebrajczyków, 1, 1 -4 :
Wielokrotnie
i wieloma sposobami przemawiał Bóg dawnymi czasy do ojców przez
proroków; (2)
ostatnio, u kresu tych dni, przemówił do nas przez Syna, którego
ustanowił dziedzicem wszechrzeczy, przez którego także wszechświat
stworzył. (3)
On, który jest odblaskiem chwały i odbiciem jego istoty i
podtrzymuje wszystko słowem swojej mocy, dokonawszy oczyszczenia z
grzechów, zasiadł po prawicy majestatu na wysokościach (4)
i stał się o tyle możniejszym od aniołów, o ile znamienitsze od
nich odziedziczył imię.
Czytamy
te słowa i idziemy sobie dalej. Co my zrobimy z sobą, kiedy czytamy
o wielkości Syna, który jest dziedzicem wszystkich rzeczy, co my
zrobimy z tym Synem, którego Bóg tak wywyższył? Czy my uklękniemy
przed Nim i uznamy Go za Pana, czy będziemy lekceważyć Go i
traktować jak kumpla do codziennych swoich cielesnych pielgrzymek?
Co my zrobimy z Jezusem, czy przyjmiemy Go, by zbawił nas, czy
będziemy bawić się w chrześcijaństwo? Co my zrobimy z Tym,
którego Ojciec tak wywyższył? To jest ważne, prawda? Nie co
zrobisz ze swoim bratem, ze swoją siostrą, bo ci coś nie tak
pasuje i trzeba się gdzieś odgryźć, żeby pokazać, czy jestem
silny, czy silna, tylko co zrobisz z Jezusem, czy się ugniesz przed
Nim, czy skłonisz kolano, by wyznać: Tyś jest mój Pan, ja chcę
być twoim sługą czy służebnicą. Co zrobisz? Czy zrezygnujesz ze
swoich praw do pyskowania, narzekania, złorzeczenia, żeby oddać Mu
prawo, żeby z twego serca i ust zaczęło wychodzić
błogosławieństwo, bo On chce błogosławić, nie przeklinać. Co
zrobisz? Czy ugniesz się, czy poddasz się Jego wielkości? Czy ta
wielkość powali cię na kolana i pozwoli ci płakać i wyznawać:
jestem grzesznikiem pokutującym i potrzebującym Ciebie, o Synu Boga
Najwyższego. Gdzie jest ta Wielkość w kościele. U wielu mieści
się w bębenkach, w perkusjach, w skrzypcach, harmoniach, czy
czymkolwiek innym, a nie w czystym sercu, w poddaniu się Jego
wspaniałej łasce. Zrozummy, diabłu zależy, żeby ten Syn Boży
oddalony był od ciebie w jakikolwiek sposób, żebyś nie wiedział,
czy nie widziała Jego Wielkości w taki sposób, żeby On zajął
twoje całe życie. Najwyższym zaszczytem dla mnie jest poznać
Pana, mówi apostoł, i poznawać Go dalej. Dalej dowiadywać się
jak Wielkim jest Syn Boga żywego i widzieć jego wpływ na moje
życie. On to wszystko podtrzymuje Słowem swojej mocy, cały ten
wszechświat, całą tą masę, całe niebo Pan podtrzymuje Słowem
swojej mocy, Jego Słowo ma taką moc. Piękne prawda, jak Wielki
jest ten Jezus.
Mówiliśmy
ostatnio o Bogu Najwyższym. Jakże wywyższony jest Jego Syn.
Dlaczego nie drżą kolana wielu ludzi, którzy mówią różne
rzeczy o Jezusie, myśląc, że wspaniale mówią o Nim, a ich własne
kolana nie drżą przed wielkością tego Syna. Dlatego, że nie
wiedzą o Kim w ogóle mówią. Pan nie potrzebuje chwalców, którzy
nie znają Go, ale tych, którzy znają Go i chwalą.
A
więc On oczyścił nas z naszych grzechów i poszedł zasiąść na
tronie chwały. Za mały jest On w naszym sercu, prawda? Za mały
jest obraz Jezusa. Paweł mówi: wymalowałem wam obraz Jezusa
ukrzyżowanego i zmartwychwstałego, a wyście poszli za jakimiś
ludzkimi rzeczami. Czy On jest niewystarczający? Dlatego Duch Święty
upomina się o miejsce Chrystusa w Kościele, o to, by nasze kolana
drżały tylko przed Nim, nie przed czymkolwiek innym, że jak mamy
doświadczenie, klękamy, skłaniamy się i wołamy Pana. A On daje
nam świadectwo tego, że nas wysłuchuje. Wiecie, człowiek cały
czas nie ufa Panu, lecz ufa bardziej koniunkturze tego świata niż
Panu Jezusowi Chrystusowi i dlatego serce często boi się różnych
rzeczy, a modlitwa nie stoi prawidłowo.
List
do Kolosan 2,2-10:
Aby
pocieszone były ich serca, a oni połączeni w miłości zdążali
do wszelkiego bogactwa pełnego zrozumienia, do poznania tajemnicy
Bożej, to jest Chrystusa, (3)
w którym są ukryte wszystkie skarby mądrości i poznania. (4)
A to mówię, aby was nikt nie zwodził rzekomo słusznymi wywodami.
(5)
Bo chociaż ciałem jestem nieobecny, to jednak duchem jestem z wami
i raduję się, widząc, że jest u was ład i że wiara wasza w
Chrystusa jest utwierdzona. (6)
Jak więc przyjęliście Chrystusa Jezusa, Pana, tak w Nim chodźcie,
(7)
wkorzenieni weń i zbudowani na nim, i utwierdzeni w wierze, jak was
nauczono, składając nieustannie dziękczynienie. (8)
Baczcie, aby was kto nie sprowadził na manowce filozofią i czczym
urojeniem, opartym na podaniach ludzkich i na żywiołach świata, a
nie na Chrystusie; (9)
gdyż w nim mieszka cieleśnie cała pełnia boskości (10)
i macie pełnię w nim; On jest głową wszelkiej nadziemskiej władzy
i zwierzchności.
Zobaczcie,
w Chrystusie jest całe bogactwo Boga. Jeśli czegokolwiek mnie, czy
tobie brakuje, wszystko to jest w Chrystusie i trzeba to wziąć. Ale
jak to możesz wziąć bracie, siostro z Chrystusa? Tylko czystymi
rękoma można wziąć, oczyszczony krwią Baranka możesz wyciągać
swoje ręce i przyjmować od Niego to, co Bóg dał ci w Chrystusie.
Inaczej nie bierze się z Chrystusa. Ale tu trzeba ukorzyć się,
poddać się, uniżyć się. Od świata można brać inaczej, ale
zobaczcie, jeśli masz to w Chrystusie, to wiesz, gdzie to masz. Nie
musisz błądzić bracie, siostro, ani ja. My mamy wszystko w
Chrystusie, znamy miejsce, do którego mamy zgłosić się po to, co
jest potrzebne, by móc żyć dla Pana dzisiaj, jutro, pojutrze, w
każdym czasie. Wszystko mamy w Chrystusie, a teraz mamy w Nim
chodzić po tym świecie, prawda? Nie chodzić sami, ale w Nim, wtedy
jesteśmy bezpieczni. Tak, jak chodził Jezus, dzięki Jezusowi w
nas, my mamy chodzić po tej ziemi, z sercem nastawionym ku
wieczności, z oczami wpatrzonymi w Boga, który żyje i nad nami
włada, który kieruje każdą sprawą. Zakochani w Nim i szczęśliwi,
że do Niego wracamy. Tak chodził Jezus, również wołał i szukał
Bożej odpowiedzi w każdej sprawie woli Tego, który Go posłał. A
więc zobaczcie, co jest potrzebne tobie i mnie, chrześcijaninie –
bojaźń Boża, wiedzieć, jak wielki jest Syn. Nigdy nie lekceważyć
Syna, ani tego, co On do nas mówi, myśląc, że On jest równy nam,
bo przecież my w Nim mamy tą samą wieczność. Ale my musimy uznać
Go, jako Głowę, ponieważ Bóg ustanowił Go Głową Kościoła.
A
więc zobaczcie, wszystko mamy w Jezusie, niech Bóg nam pomoże.
Duch Święty właśnie po to przyszedł, abyśmy całym sercem do
Pana należeli. Kiedy są potrzeby, byś służył Panu, to
przychodzisz do Niego, a On wie, czy naprawdę potrzebujesz tego, czy
nie. Jeśli naprawdę potrzebujesz tego, On da co to, jeśli nie, nie
da. On decyduje o tym. Za wszystko dziękujcie, mówi Słowo Boże,
za to również, że nie dał, bo gdyby dał, mogłoby zniszczyć to
nas.
A
więc On wie najlepiej jak ma doprowadzić nas do wieczności i
możemy być wypoczęci w Panu. I dlatego chodzi o to, by Jezus był
ten Wielki, ten Potężny, ten podtrzymujący wszystko Słowem swojej
mocy, Ten mogący zbawić, oczyścić, wyprowadzić z każdej trudnej
sytuacji, wprowadzić w trudną sytuację i dać tam zwycięstwo. On
może wszystko uczynić, co zechce. Czy tak wierzysz w Jezusa, czy ja
tak wierzę w Jezusa, potężnego Syna Boga Wszechmogącego, któremu
wszystko zostało dane, aby On tym władał? Czy ja boję się Go, bo
jest tak potężny i nie chcę lekceważyć Go i mijać Jego rozkazy,
nie chcę bawić się z Nim, chcę być posłusznym Mu. Wielu dzisiaj
nauczonych jest, że z Jezusem można spoufalać się, można bawić
się. Kiedy tylko zechcę, On będzie dawał mi, bo On dla mnie jest
i musi uczynić mi to. Jeśli nie, to obrażony chrześcijanin
pokazuje swoje wielkie niezadowolenie. Ile słyszy się takich
wypowiedzi: „no, ja w Jezusa już nie wierzę, bo On nie wysłuchał
mnie, nie dał mi tego, co chciałem, ja już nie wierzę w Niego.
Jezus, On w ogóle nie słucha, co mówię do Niego.” Jasne i nie
będzie słuchał, dopóki człowiek nie uniży się. On ma prawo
spojrzeć na człowieka z góry i popatrzeć: ty jesteś jak
faryzeusz dumny w swoim sercu, jeszcze pójdziesz w te swoje
doświadczenia, może one pomogą ci i zrozumiesz i wrócisz
ukorzony, żeby naprawdę, naprawdę uniżyć się.
To
jest cenne, kiedy możemy doświadczać w sercu swoim, że wielkość
Syna pociąga nas, ale zarazem ostrzega nas. Zbyt lekkomyślnie nie
zbliżasz się do ognia, prawda? On również jest ogniem trawiącym.
Niech Bóg pomoże nam, żebyśmy szanowali Syna i mieli świadomość
- największy z ludzi powiedział prawdę: nie jestem godzien nosić
Mu sandałów. I ty nie jesteś wielki, ani ja. (O, jaki wielki
jestem, teraz Bóg ma na mnie wzgląd, teraz mogę pozwolić sobie na
takie inne rzeczy, teraz mogę trochę powygłupiać się w
chrześcijaństwie, i tak jestem uratowany). Nikt z nas nie jest tak
wielki, by być uratowanym wbrew woli Boga. Naprawdę, wielkość
Syna pomaga nam chodzić w szacunku. Traktować jego rozkazy, jako
wyrocznie. Jeśli ty powiesz mi coś, ja mogę zlekceważyć to, ale
jeśli mówi to Jezus, to już nie. A jeśli ty mówisz to, co mówi
Jezus, to również nie.
Dlatego
jest tak ważne, byśmy wiedzieli – to jest nasza skarbnica:
wszystko w Chrystusie. Jeśli mogę mieć przebaczone grzechy swoje,
to tylko w Chrystusie.
W
liście do Kolosan, pierwszym rozdziale, od 9 wiersza do 16, czytamy
– posłuchajcie te słowa bardzo uważnie też:
Dlatego
i my od tego dnia, kiedy to usłyszeliśmy, nie przestajemy się za
was modlić i prosić, abyście doszli do pełnego poznania woli jego
we wszelkiej mądrości i duchowym zrozumieniu, (10)
abyście postępowali w sposób godny Pana ku zupełnemu jego
upodobaniu, wydając owoc w każdym dobrym uczynku i wzrastając w
poznawaniu Boga, (11)
utwierdzeni wszelką mocą według potęgi chwały jego ku wszelkiej
cierpliwości i wytrwałości, z radością (12)
dziękując Ojcu, który was zdolnymi uczynił do uczestniczenia w
dziedzictwie świętych w światłości, (13)
który nas wyrwał z mocy ciemności i przeniósł do Królestwa Syna
swego umiłowanego, (14)
w którym mamy odkupienie, odpuszczenie grzechów. (15)
On jest obrazem Boga niewidzialnego, pierworodnym wszelkiego
stworzenia, (16)
ponieważ w nim zostało stworzone wszystko, co jest na niebie i na
ziemi, rzeczy widzialne i niewidzialne, czy to trony, czy panowania,
czy nadziemskie władze, czy zwierzchności; wszystko przez niego i
dla niego zostało stworzone.
Ojciec
czyni nas zdolnymi do uczestniczenia w dziedzictwie świętych w
światłości. To nie ja, ani ty nie możesz uczynić z siebie
takiego człowieka. Jak bardzo jesteśmy zależni od Niego, jak
bardzo musimy uważać też na to, by On miał nas dla Siebie. Nie
zmarnujmy żadnego dnia na puste życie, skoro dni te zostały nam
dane, aby poznawać Syna Bożego i Tego Najwyższego, który Go
posłał. Potrzebuję bać się Syna Bożego i ty potrzebujesz i
każdy z nas, bo to jest zdrowa bojaźń, zdrowa bojaźń. Wtedy
zdajesz sobie sprawę, że kiedy nikt nie widzi cię, to On cię
widzi, bo On jest. Zdajesz sobie sprawę, że nie jesteś ukryty, czy
ukryta, masz zdrową bojaźń. Wiesz, że On jest i widzi ciebie. Jak
ważne wiedzieć, że widzi cię właśnie po to, by jeszcze bardziej
umacniać cię i czynić jeszcze bardziej podobnym do Jezusa. Bardzo
nam tego potrzeba, zwłaszcza w tych dniach, kiedy miłość wielu
ziębnie i nasze własne uczucia stają się tak dziwnie lekkomyślne
i sami widzimy, że ten żar uwielbienia Syna Bożego, trudno znaleźć
w człowieku z Biblią. Można powiedzieć, lampy są, ale czego
brakuje tam co raz bardziej? – oleju. Brakuje uczynków w Duchu
Świętym, którymi napełnia On tych, którzy do Pana należą.
Wielu żyje fantazją chrześcijańską, nie zapierając się samych
siebie i nie żyjąc dla Pana, tylko dla siebie, dla własnych
pomysłów, dla własnych idei, ale wszystko to przerasta miłość,
do Niego. Miłość, która sprawia, że jesteś człowiekiem, który
chce być z Nim teraz i na wieczność, miłość, która sprawia, że
masz piękne serce, otwarte, prawdziwe, prawe, miłość, która
czyni cię wyjątkowym tutaj. Bo miłość czyni człowieka
wyjątkowym.
Dzisiaj
mamy taki skarbiec, do którego przychodzimy. Niech żarliwość
nasza o te rzeczy, które dostaliśmy nie ginie. Czego brakuje
bracie, siostro, dlaczego tak mało Ducha widać w tobie, czy we mnie
w jakichś sytuacjach, dlaczego tak mało ognia, tak mało
zwycięskiego Ducha przemagającego wszystkie przeszkody, aby Jezus
był uwielbiony?! Tylko zaraz strach, lęk, wycofywanie się,
chowanie się. Dlaczego nie stanąć z tym imieniem w sercu swoim w
gotowości, by okazało się kto jest Panam nad każdą sytuacją?
Boisz się, by Jezus pokazał czy jest Panem, czy nie jest Panem?
Jest Panem. To nasze lęki i strachy robią różne rzeczy, by nie
okazało się to i diabeł wie, że kiedy on przestraszy
chrześcijanina, to chrześcijanin sam zabezpieczy się i nie da
miejsca Panu. Ale z tego cielesnego zabezpieczenia później wychodzi
tylko zgorzel, niszcząca zgorzel. Nic z tego dobrego nie było i nie
będzie.
A
więc, jak bardzo ważne jest, by wiedzieć, Kim jest Syn, znać
wielkość Syna, wspaniałość Syna. To dzięki Niemu dzisiaj żyję,
to On podtrzymuje oddech we mnie, w tobie. Nim otworzymy swoje usta,
pomyślmy, dzięki Komu możemy otworzyć je i dla Kogo powinniśmy
otworzyć je. To jest biada tego chrześcijaństwa! – jakże często
otwiera się usta po to by żalić się, narzekać, biadolić,
złorzeczyć, okłamywać. Nie po to, by uwielbiać Bożego Syna,
żeby śpiewać Mu psalmy, pieśni pochwalne, hymny, z całego serca
grając Mu i uwielbiając Go. Przecież ten instrument może taki
być. Zależy to tylko od nas, czy uznamy Syna jako Pana nad naszym
codziennym życiem, czy tylko będziemy przypominać sobie o Nim,
kiedy idziemy na zgromadzenie: no tak, teraz powinienem to imię
znać, mówić. Jakie to jest ważne, żeby On w nas jaśniał, żeby
to światło Syna Bożego ogarniało serce, umysł, to wszystko,
żebyśmy mieli te święte uczucia: szczerości, prawości,
otwartości, hojności – wszystkich tych prawdziwych uczuć Syna
Bożego, żeby one były w nas. Po tym poznacie, że jesteście Jego,
jeśli On będzie w was i Jego życie będzie waszym życiem, kiedy
wasze uczucia, będą Jego uczuciami, wasze pragnienia, Jego
pragnieniami, wasze dążenia, Jego dążeniami. Wtedy poznacie, że
Jezus Chrystus, nadzieja chwały jest w was. To jest cenność Jego
przyjścia. Jeszcze nie widzimy Go tak wielkim, tak potężnym,
prawda? Ale kiedy wróci, zobaczymy. Chodzi o to, byśmy byli
poruszeni Nim, żebyśmy napominali się, dodawali sobie otuchy:
Jezus mój musi być uwielbiony! Brakuje nam co raz bardziej Ducha
zwycięstwa, by uwielbić Bożego Syna, uwielbić Go we wszystkich
doświadczeniach, na jakie napotykamy. Oddać Mu chwałę, uwielbić
Syna. Po to przyszedł Duch Święty. Skończyć z marazmem. Bóg
posłał swego Syna, abym był żywy, prawdziwy.
Otwórzmy
list do Hebrajczyków, 3 rozdział, 1 wiersz:
Przeto,
bracia święci, współuczestnicy powołania niebieskiego, zważcie
na Jezusa, posłańca i arcykapłana powołania niebieskiego.
Przeczytam
teraz z tego przekładu grecko- polskiego:
Bracia
święci, powołania niebieskiego pojmijcie, zrozumiejcie, nauczcie
się, poznajcie, rozważajcie, oglądajcie, postrzegajcie apostoła i
arcykapłana wyznania naszego, Jezusa, wiernym będącemu Temu, który
go uczynił.
Pojmujcie,
poznawajcie, postrzegajcie, oglądajcie, rozważajcie, zrozumiejcie
Go. „Zważcie” – to w tym słowie zawarte są wszystkie te
elementy. Zważając na Niego, postrzegając Go w swoim życiu,
poznając Go co raz bardziej, uznając Go w codzienności swojej
apostoła i arcykapłana naszego wyznania. To jest piękne, prawda?
Żyjąc w taki sposób, człowiek doświadcza – teraz już żyję,
teraz już naprawdę żyję. Teraz już nie tylko mówię, ale żyję
tym, co tu jest napisane, teraz wiem, żyję! Żyję dzięki
Jezusowi. Doznaję Go, poznaję co raz bardziej Kim On jest, co raz
bardziej moje kolana szczerze się przed Nim uginają, a moje usta
chcą głosić chwałę Jego imienia. Co raz bardziej doświadczam,
że On jest naprawdę we mnie, a ja należę do Niego. Jakże piękne
doświadczenie.
List
do Hebrajczyków 4, 14- 16 wiersza:
Mając
więc wielkiego arcykapłana, który przeszedł przez niebiosa,
Jezusa, Syna Bożego, trzymajmy się mocno wyznania. (15)
Nie mamy bowiem arcykapłana, który by nie mógł współczuć ze
słabościami naszymi, lecz doświadczonego we wszystkim, podobnie
jak my, z wyjątkiem grzechu. (16)
Przystąpmy tedy z ufną odwagą do tronu łaski, abyśmy dostąpili
miłosierdzia i znaleźli łaskę ku pomocy w stosownej porze.
My
powinniśmy być jak ludzie, którzy mają świadomość w jakim
jesteśmy ciele i codziennie potrzebujemy łaski Pana, żeby żyć i
przeżyć to doświadczenie i zmierzać do wieczności, gdyż to
ciało narażone jest na różne doradztwa, na różne pomysły, na
różne sposoby rozwiązywania problemów, na które napotykamy
każdego dnia. Oby Bóg miał założone w nas to miejsce, w którym
On jest decydentem, a my zawsze pierwszy krok skierujemy do Niego: co
Ty, Panie myślisz o tym. Nie w sensie mówienia tylko, ale całe
nasze jestestwo będzie otwarte na to, by poddać się Jemu. On jest
godzien tego, On jest godzien, by chodzić z Nim, On umarł za moje i
twoje grzechy. Wiecie my musimy mówiąc te słowa: On umarł za moje
grzechy, doznawać, że jest dla mnie coś bardzo ważnego na tej
ziemi. Na tej ziemi, na której jest tyle pożądliwości, Jezus
umarł za moje grzechy, żebym nie zginął w tych pożądliwościach,
ale i ja umarł dla nich, żeby żyć dla Boga. To jest wielka
sprawa. Umarł Ktoś za mnie, bym nie zginął w tym świecie. Czy
dobrą rzeczą będzie żyć jak ten świat, czy żyć jak Jezus.
Jezus nie zabiera ci twego szczęścia, Jezus zabiera ci twoją
śmierć i daje ci prawdziwe szczęście.
Powiem
jeszcze o tym Yunie. Był w więzieniu w Birmie i cieszył się, że
chociaż jest w więzieniu, jest wolny. W więzieniu tym był taki
bożek, któremu postawiony był w każdej celi i o określonych
godzinach wszyscy mieli klękać i bić jemu pokłony. To była
resocjalizacja w Birmie. A Yun powiedział, że jest chrześcijaninem
i nie będzie kłaniał się bożkom, że ma czcić swojego Boga. W
pewnym momencie, jak oni kłaniali się temu bożkowi, a on nie znał
języka birmiańskiego, przyszło do niego i zaczął głośno
śpiewać: Alleluja, alleluja! W pewnym momencie przyszedł strażnik
więzienny i powiedział, że nie wolno mu śpiewać głośno w
więzieniu i Yun tłumaczył mu, że jego Bóg lubi, jak uwielbia się
Go tak. Przekonał strażnika i ten zgodził się: skoro twój Bóg
tak lubi, to tak uwielbiaj Go. I kiedy Yun śpiewał to Alleluja,
zaczęli dołączać się do niego więźniowie. Oni nie rozumieli,
co on śpiewa, ale w środku robiło się im dobrze, kiedy słyszeli
to „Alleluja” i powoli więcej ludzi zaczęło śpiewać:
Alleluja, choć zupełnie nie rozumieli się. Była tam też
kapliczka w tym więzieniu i kiedy Yun szedł do tej kapliczki, żeby
pomodlić się, kierować się do swego Boga, oni szli za nim, by
słuchać, jak on śpiewa: Alleluja. I okazało się, że w pewnym
momencie nawet kapłan buddyjski, który siedział w więzieniu,
również zaczął za nim iść, ponieważ to „Alleluja”, gdzieś
wpływało na jego serce. I w taki sposób Bóg zaczął pociągać
tam do Siebie ludzi, tym jednym słowem, które przenikało ich serca
i dodawało im otuchy w miejscu, w którym było strasznie. Tłok był
taki w każdej celi, że nikt nie mógł położyć się na wznak,
ponieważ nie było miejsca. Musieli spać na boku, a jak się któryś
w nocy zaczął kręcić się, to w końcu lali go, by uspokoił się,
bo nie pozwalał wszystkim innym spać. Tak ciasno było tam i w tym
miejscu ten człowiek zaczął śpiewać Bogu: Alleluja. Było tam
tak wiele robactwa, że żarły ludzi i zagnieżdżały się nawet w
ciele. Ludzie przeżywali naprawdę trudne doświadczenie i jak ważne
być wolnym w Chrystusie. Bez względu na sytuację, być wolnym, to
jest bardzo ważne.
A
więc Ten arcykapłan mówi, że ci współczuje w twoich
doświadczeniach, ale On będzie używał cię też w tych
doświadczeniach. Nawet w więzieniu. Ludzie mogą rozpoznać, że
twój duch jest szczęśliwy. Tam gdzie ogólnie panuje zniechęcenie,
złość, nienawiść, chęć uderzenia kogoś, wyładowania tej
złości na kimś, raptem ludzie spotykają kogoś, kto jest
szczęśliwy, rozumiecie? To jak zderzenie z murem nie do przebicia i
w pewnym momencie człowiek zaczyna doznawać, że on też chciałby
być szczęśliwy. Okazuje się, że niewiele trzeba, by ludzie
zaczęli poznawać i kierować się do Boga.
Chciałbym,
abyśmy też po krótce mogli zobaczyć jedną rzecz w tym Słowie.
Otwórzmy Ewangelię Jana, 18 rozdział, 4-9 wiersz:
Jezus
zaś, wiedząc wszystko, co nań przyjść miało, wyszedł i zapytał
ich: Kogo szukacie? (5)
Odpowiedzieli mu: Jezusa Nazareńskiego. Rzekł do nich Jezus: Ja
jestem. A stał z nimi i Judasz, który go wydał. (6)
Gdy więc im rzekł: Ja jestem, cofnęli się i padli na ziemię. (7)
Gdy ich znowu zapytał: Kogo szukacie? A oni odpowiedzieli: Jezusa
Nazareńskiego. (8)
Odpowiedział Jezus: Powiedziałem wam, że Ja jestem; jeśli więc
mnie szukacie, pozwólcie tym odejść; (9)
aby się wypełniły słowa, które powiedział: Nie utraciłem
żadnego z tych, których mi dałeś.
Kiedy
pytali się Jezus mówi: ja jestem. Ale to był czas, kiedy została
dana możliwość, by Jezus był kierowany ku krzyżowi. I wtedy
Jezus mówi do tych ludzi: pozwólcie odejść tym, ja jestem tym, po
którego przyszliście. Później widzimy sługę, Szymona Piotra.
Piotr słyszał, kiedy szukali Jezusa. Jezus powiedział: ja
jestem, a Piotr złapał miecz i uderzył sługę arcykapłana i
odciął mu prawe ucho. Chciał walczyć mieczem. Wydawałoby się
bohater, ale później w 17 wierszu staje na jego drodze odźwierna i
rzekła Piotrowi: Czy
i ty jesteś z uczniów tego człowieka?
I co wtedy mówi Piotr:
Nie jestem. Jakaż
różnica między „ja jestem” a „nie jestem”. Jezus, kiedy
szukają Go, mówi: ja jestem. Piotr w tym momencie mówi: nie
jestem. Zapiera się Pana: nie jestem jego uczniem. Chciał walczyć
mieczem, ale kiedy przyszło doświadczenie, wyparł się. Prawie
niewielka różnica: ”nie”, a „ja”. Jakże często w tych
doświadczeniach świata pada: „nie ja”, „nie jestem” –
kiedy życie chrześcijanina ma być światłością.
Otwórzmy
Dzieje Apostolskie, 10 rozdział. Czytamy tu o cudownym doświadczeniu
Piotra, które wyprowadziło go z takiego strasznego doświadczenia –
wyparł się Pana Jezusa. Zobaczcie, jak wielkim jest Ten Jezus.
Dz.Ap.10, 19-21:
A
gdy Piotr zastanawiał się jeszcze nad widzeniem, rzekł mu Duch:
Oto szukają cię trzej mężowie; (20)
wstań przeto, zejdź i udaj się z nimi bez wahania, bo Ja ich
posłałem. (21)
Wtedy Piotr zszedł do mężów i rzekł: Jestem tym, którego
szukacie; co za przyczyna sprowadziła was tutaj? A oni rzekli:
Setnik wysłał.
Wiecie,
nie wiem dlaczego, ale „Brytyjka” nie napisała w ten sposób. W
„Grece” jest ego ejmi, to znaczy: ja jestem. To samo, co
powiedział Jezus, kiedy szukano Go. Teraz, kiedy Piotr ma wyjść,
już jest wdzięczny Bogu i nie mówi już: „nie jestem”. On
mówi: ja jestem uczniem Jezusa. Wiecie, od „nie jestem” do „ja
jestem” jest krzyż. Dlatego człowiek, jeśli nie przejdzie
krzyża, pozostaje „nie jestem”, po krzyżu: „ja jestem Jego
uczniem”. Niech w moim i twoim życiu nie będzie „nie jestem”,
ale „ja jestem”. Jezus jest moim Zbawicielem, moim Odkupicielem,
a jestem przez Niego odkupionym, ja jestem przez Niego zbawionym, ja
jestem przez Niego zrodzonym do wieczności, ja jestem przez Niego
dzieckiem Boga Najwyższego. Ja jestem przez Niego uczniem, który ma
Jego naukę w sercu swoim. Musisz doświadczyć tego: „ja jestem
Jego”, bo to jest ważne. Mówią, a uczynkami swymi zapierają
się. „Ja jestem Jego” musi być w życiu codziennym. Moje „ego”
jest „Jego” . Już nie jestem sam dla siebie, ale jestem dzięki
Niemu, dla Niego. Wiecie, niech te słowa będą w nas tak silne i
mocne, mocniejsze od wszystkiego, co ma ten świat: „ja jestem
Jego, a On jest mój”. Niech nigdy na naszych ustach nie będzie:
„nie jestem”. Kiedy mam zrobić coś złego, powiedzieć: „nie
jestem”, kiedy mam uczynić coś złego: „nie jestem”. Ale
kiedy trzymam się tego, co Pańskie i w tym Duchu Chrystusowym
podążam ku wieczności z Bogiem, wtedy to „ja jestem”
funkcjonuje. Jestem tutaj dzięki Niemu, to On zbawił mnie, to On
napełnił mnie nowym życiem.
Wiecie,
to bardzo ważne jest, co jest w moim sercu: „nie jestem”, czy
„ja jestem”. Czy jestem Jego własnością, czy nie – to musi
być w moim sercu. Jeżeli nie jestem Jego własnością, nie czynię
tego, co On chce. Ale jeśli jestem Jego własnością, wtedy czynię
to, co On chce. Czy już w tobie, czy we mnie jest pewna rzecz: ja
jestem Jego? Jezus mówi o sobie: Ja jestem drzwiami – czy ja
wszedłem już przez te drzwi? Ja jestem Pasterzem – czy On pasie
mnie? Ja jestem chlebem – czy ja karmię się Nim? Ja jestem
Odkupicielem – czy ja dałem mu odkupić się? Ja jestem drogą,
prawdą i życiem wiecznym – czy ja wracam już tą drogą? Żyję
tą prawdą i życie wieczne, to jest moje życie dzisiaj. Czy „ja
jestem”, jako Jezus mieszka we mnie, a ja jestem Jego? Rozumiecie,
jakie jest to ważne? Czy Ten wielki, potężny Boży Syn jest
dzisiaj chlubą mego serca, zadowoleniem moich codziennych dni,
pieśnią uwielbienia? Nie czekaj, aż wielkie czyny cię napełnią,
ale zacznij wielbić Go teraz i poddawaj Mu się, według Jego
zamysłu, według Jego woli.
Wiecie,
kiedy tak patrzyłem na Piłata, Piłat w pewnym momencie bał się,
bo usłyszał, że Jezus jest Synem Boga i chciał Go uratować, ale
gdzieś załamał się cieleśnie i przestraszył się cesarza i
tego, że może coś stracić – ten moment był taki krytyczny w
jego życiu, gdzie powiedział: ja w nim winy nie widzę, ale
ukrzyżujcie go sobie sami, jak już tak chcecie, ja umywam swoje
ręce od tego. Ale kiedy minął ten moment i wydał już im Jezusa,
wrócił znowu do przytomności i zobaczył: co ja zrobiłem! I kazał
zrobić tabliczkę, a na tabliczce napisał: Jezus Chrystus, Król
Izraela. Ten Rzymianin wiedział, kto jest Królem Izraela. Spotkanie
i rozmowa z Jezusem, uzmysłowiła mu, że spotkał na swojej drodze
Kogoś wielkiego, kogo nigdy na swojej drodze nie spotkał i on
wiedział, że Ktoś taki naprawdę jest Królem Izraela. Oddał Mu
cześć, uznał Jego wielkość i kiedy ci uczeni i faryzeusze
przyszli i mówili, zdejmij to, nie pisz tak. Napisz: on się mienił
Królem Izraela. Piłat odpowiedział: com napisał, tom napisał,
koniec. Nawet ten człowiek widział Wielkość. Setnik pod krzyżem
mówił: zaprawdę, ten był Synem Bożym. Ten jest Synem Boga
żywego. Jeden ze złoczyńców, nawet na krzyżu, powiedział: Panie
Jezu wejrzyj na mnie, kiedy wejdziesz do swego Królestwa. Widział
wielkość.
Jaką
Wielkość Syna my dzisiaj widzimy? Wiecie, to jest właśnie bitwa –
jaką wielkość Syna my dzisiaj widzimy? Ten człowiek zaryzykował
całą swoją pozycją, powiedział: „raz załamałem się, ale
teraz już nie załamię się – com napisał, tom napisał”.
Niech Bóg pomoże nam, naprawdę stanąć przed Bogiem i wołać:
„Boże mój, niech Twój Syn będzie we mnie na tej pozycji, na
której Ty Go postawiłeś w całym swoim Kościele. Niech jego
rozkazy będą dla mnie wyrocznią Panie, Boże mój, niech krew
Twego Syna oczyści mnie od tych zmarnowanych dni, zmarnowanych
godzin, chwil, które spędziłem, czy spędziłam, marnując je na
swoją głupotę, na coś, co przemija”. Lepiej kromka suchego
chleba, a przy tym radość i pokój, lepiej. Wszystkie te cielesne
pomysły powodują, że człowiek związuje się i ogranicza się, a
my chcemy doświadczać, że mamy śmiałość i odwagę żyć tutaj.
Brak nam śmiałości – potrzebujemy śmiałego Syna, brak nam
radości – potrzebujemy radującego się Syna, brak nam prawdy –
potrzebujemy prawdy Syna. Potrzebujemy Syna nieustannie, rozumiecie?
Ojciec tak wywyższył Syna, że wszystko mamy w Nim. Dlatego jest
tak mało zadowolonych ludzi, tak mało ludzi widzi Wielkość Syna,
ale widzi swoją wielkość, swoje wielkie potrzeby, swoje wielkie
pragnienia, nie spełnione nadzieje i to wszystko powoduje, że nie
ma zadowolenia z Syna, nie ma szczęścia.
On
jest mądrością naszą. On jest tym, który dociera do nas, abyśmy
mieli świętą nadzieję i nie ustali, rozumiecie? Wielkość Ojca
pozwoliła nam zadrżeć z tą świętą radością, że On jest
wielki, potężny, że Ten Najwyższy Bóg decyduje o wszystkim. A
wielkość Syna musi również spowodować, że wszystko w nas ugnie
się przed Tym, którego Ojciec posadził po swojej prawicy tak, jak
tam w niebie wszyscy upadli na swoje oblicza, wszyscy; starcy,
aniołowie i zaczęli śpiewać: Godzien jest Ten, który siedzi na
tronie i Baranek przyjąć cześć, chwałę, uwielbienie i
wdzięczność. Czy myśmy już tak upadli przed Synem? Ja nie mówię,
że ja sobie wyprodukuję taki upadek przed Synem, taki święty
upadek, w którym ja jestem uniżony, a On wywyższony. To musi
sprawić On, a ja muszę tego chcieć. Czy ja chcę być tak uniżony
przed Synem, czy ja chcę, by Duch Święty uniżył mnie? Czy
wystarczy, że ja sobie kieruję i mówię, że jestem
chrześcijaninem, czy doznałem uniżenia? Dopóki nie doznam
uniżenia, moje usta będą dalej mówić pyszne rzeczy. Dalej będę
gotowy do bitwy, ale nie Pańskiej. Dalej będę gotowy do tego, co
niszczy, a nie do tego, co buduje. Każdy z nas potrzebuje świętego
uniżenia, by doznać skruszenia serca, rozumiesz? Kiedy twoje serce
skruszeje, oczy zaczną płakać, a twój duch będzie wzdychał do
Boga, wtedy jest prawdziwa pozycja między tobą a Synem. Tak Syn
wzdychał do swego Ojca, prawda? Wzdychał, wołał i ze względu na
bogobojność został wysłuchany.
Dzisiejsze
chrześcijaństwo jest zbudowane na wizji lekkomyślności,
lekceważenia Syna Bożego; On musi zrobić co zechcę, ja decyduję
o wszystkim. Nie. On decyduje o wszystkim. Jeśli nie da mi ducha
skruszonego, to będę chodził z dumnym duchem i będę lekceważył
Boga, chociaż On jest wszystko ogarniający. Ale kiedy On skruszy
moje serce, wtedy wiem, jak Wielkim On jest, a jak ja beznadziejny
bez Niego. Pamiętacie tego złoczyńcę na krzyżu; bluźnił też
Panu, śmiał się z Niego, ale w jakimś momencie przyszła pokuta
do jego serca i mówił: On nie jest winien, a my tak.
Wiecie,
człowiek boi się często takiego serca, boi się tej skruchy, boi
się, że straci panowanie nad sobą, boi się, że już nie będzie
mógł kierować swoimi krokami, boi się, że już nie będzie mógł
bronić się własną siłą, boi się oddać władzę Jezusowi.
Dlatego wstrzymuje się przed tym, dlatego zatyka swoje uszy, by nie
usłyszeć, że ma się ukorzyć, uniżyć, poddać się Panu i
wstrzymuje się przed tym. Nieraz żona boi się, że będzie kochać
swego męża bardziej niż teraz i będzie narażona na wiele rzeczy
z tego powodu, mąż boi się, że będzie za bardzo kochał swoją
żonę – różne rzeczy diabeł podpowiada. Ale jedna rzecz
najpiękniejsza, wtedy będziesz piękny, czy piękna. Wtedy twoje
skruszone serce oznajmi wszystkim, że jesteś cichego i łagodnego
ducha - tego, czego nie ma świat, religijny i ten cielesny: nie ma
łagodnego ducha. Łagodnego ducha nie ma bez skruszonego serca. Ten
łagodny duch jest tylko w Synu. Paweł trzy dni nie jadł, nie pił
i jego serce było skruszone przed Bogiem. Wiedział teraz ile zła
uczynił. Pan przysłał swego sługę i on położył na Pawła ręce
i Paweł przejrzał. Ile wycierpiał później dla Jezusa, ale on
poczytywał to sobie za zaszczyt, prawda?
My
potrzebujemy patrzeć na Bożego Syna i widzieć Go prawdziwego i
prawdziwe chrześcijaństwo. Prawdziwy Boży lud, który będzie
jeszcze gotowy na różne rzeczy, które jeszcze przyjdą. Lud, który
boi się swego Pana i nie zmieni Jego rozkazów. Spędzamy ileś już
zgromadzeń, by patrzeć na Niego, ale zdajecie sobie sprawę, że
nasze własne niechętne serce powoduje to, że przez to będziemy
coraz gorsi, a nie lepsi. Zdajecie sobie sprawę, że niechętne
serce depcze po Słowie Jezusa. Musimy mieć chętne serce, które
powie: Panie, tak. Inne życie nie podoba mi się. Panie sprawiaj to,
zmieniaj mnie, Panie uczyń ze mną, co chcesz. Tak wywyższył
Ojciec swego Syna, aby ugięło się przed Nim każde kolano. Niech
Duch Święty pomoże nam, abyśmy naszym umysłem i sercem sięgnęli
tam i żebyśmy mogli poznać, jak pięknie reaguje serce, kiedy
patrzysz na Syna Bożego oczami Ducha Świętego. Jak pięknie wtedy
reaguje serce i umysł jak zaczyna inaczej myśleć. Jak gotowy
jesteś na wiele wspaniałych rzeczy, a zupełnie beznadziejny w
czynieniu zła. Nie umiesz już czynić zła, umiesz czynić dobro.
To ma dla ciebie Ojciec w swoim Synu dla mnie, dla każdego z nas.
Czy
chcemy wziąć to? I powiedzieć: Synu Boga Najwyższego, pomóż mi,
gdyż ze swoim sercem i umysłem mogę iść tylko na zatracenie,
dzisiaj. Znając Biblię i wiedząc, co Ty powiedziałeś, Boże,
mogę jedynie wyznać: nie jestem, nie jestem uczniem Jezusa, jego
Słowa nie są wyrocznią dla mnie. Żyję swoimi słowami, swoimi
postanowieniami, nie jestem Jego uczniem. Mam swoje decyzje, swoje
prawa, swoje własne rozwiązania. Ucznia rozpoznasz po tym, że on
czerpie z Syna – „jestem Jego uczniem, Jego Słowo jest dla mnie
wyrocznią, Jego tak, jest dla mnie - tak. Jego nie, jest dla mnie –
nie.” I to jest moje szczęście. Jak dobrze, gdy serce pozostaje
wierzące, należące do Pana. Bez pokuty nie ma naprawienia ruin,
prawda? Nehemiasz chodził po Jerozolimie i pokutował. Widział te
rozbite mury, jego serce było skruszone, złamane. Widział to
zniszczenie grzechu, które doprowadziło to miasto do takiego
rozpaczliwego wyglądu. Chodził i pokutował przed Bogiem, a potem
wstał i zaczął budować. Amen.