sobota, 8 listopada 2014

Kuszenie Pana (Tempting the Lord)
"A chcę bracia, abyście dobrze wiedzieli, że ojcowie nasi wszyscy byli pod obłokiem i wszyscy
przez morze przeszli, I wszyscy w Mojżesza ochrzczeni zostali w obłoku i w morzu, I wszyscy
ten sam pokarm duchowy jedli, I wszyscy ten sam napój duchowy pili; pili bowiem z
duchowej skały, która im towarzyszyła, a skałą tą był Chrystus. Lecz większości z nich nie
upodobał sobie Bóg: ciała ich bowiem zasłały pustynię. A to stało się dla nas wzorem,
ostrzegającym nas, abyśmy złych rzeczy nie pożądali, jak tamci pożądali. Nie bądźcie też
bałwochwalcami, jak niektórzy z nich; jak napisano: Usiadł lud, aby jeść i pić, i wstali, aby się
bawić. Nie oddawajmy się też wszeteczeństwu, jak niektórzy z nich oddawali się
wszeteczeństwu, i padło ich jednego dnia dwadzieścia trzy tysiące, A nie kuśmy Pana, jak
niektórzy z nich kusili i od wężów poginęli, Ani nie szemrajcie, jak niektórzy z nich szemrali, i
poginęli z ręki Niszczyciela. A to wszystko na tamtych przyszło dla przykładu i jest napisane,
ku przestrodze dla nas, którzy znaleźliśmy się u kresu wieków. A tak kto mniema, że stoi,
niech baczy, aby nie upadł." (I Kor. 10:1-12)
Co to byli za ludzie, których Paweł opisuje w tym fragmencie - te tysiące, które "padły jednego
dnia", te tłumy zabite przez węże, i inni którzy "poginęli z ręki Niszczyciela"? Bynajmniej niebyli
to Moabici, Kanaanejczycy, Filistyńczycy, czy jakikolwiek inny lud, który otaczał Izraelitów. Nie
Paweł mówi tu, o wierzących - ludziach, którzy byli wybranymi Bożymi.
Ci ludzie byli świadkami niesamowitych cudów. Byli karmieni pokarmem duchowym w
ponadnaturalny sposób. Wszyscy też pili ten sam duchowy napój ze skały, o której Paweł mówi, że
był nią sam Chrystus. Byli dobrze nauczani i dbano o nich. Ale Paweł mówi, że wielu z tych ludzi
zostało dotkniętych Bożym gniewem i pochłoniętych przez węże.
Apostoł mówi nam w wersecie 5, że tych Izraelitów nie upodobał sobie Bóg, "...;ciała ich bowiem
zasłały pustynię." Hebrajskie słowo użyte w tym miejscu oznacza, "wyłączył ich, rozpraszając ich
po ziemi jak pył."
Co to oznacza? Bóg powiedział do swego ludu, "Nie dopuszczę byście tak postępowali. Gdybyście
byli niewinni - gdybyście niebyli dobrze wyuczeni, albo gdybyście nie otrzymali duchowego
pokarmu z mojej ręki, albo nie widzieli przykładów mojej chwały - wtedy rozprawił bym się z
wami. Lecz pomimo moich licznych błogosławieństw dla was, wybraliście pożądliwości i bałwany.
Więc teraz was rozproszę. Wyrzucę was precz sprzed mego oblicza!"
Jak to możliwe? Dlaczego Bóg postąpiłby tak okrutnie ze swoim własnym ludem, po tym jak został
on tak obficie przez Niego obdarowany? Zgodnie ze Słowem Bożym 23000 spośród nich zginęło na
skutek wszeteczeństwa i bałwochwalstwa. Inni zostali wytępieni, ponieważ szemrali i narzekali.
Inni w końcu zostali zaatakowani przez jadowite węże. Czym ta ostatnia grupa zasłużyła sobie na
śmierć? Paweł mówi nam o tym wyraźnie w wierszu 9: Kusili Chrystusa! "Ani nie szemrajcie, jak
niektórzy z nich szemrali,..." (werset 9). Jesteśmy w stanie zrozumieć powód, dla którego Bóg
rozprawił się z uprawiającymi wszeteczeństwo, bałwochwalcami czy tymi, którzy szemrali przeciw
Niemu. Ale ja chciałbym skupić się na tym szczególnym grzechu kuszenia Pana. Co Paweł rozumie
pod pojęciem "kusić Pana"?
Apostoł sięga tutaj do historii narodu wybranego z II Księgi Mojżeszowej (Exodus) rozdz. 17. W
tym rozdziale widzimy Izraelitów, którzy właśnie doświadczyli cudu zesłania manny - białego
chleba zawierającego wszystkie składniki odżywcze, których potrzebowali by przeżyć. Ta "mała
okrągła rzecz" pojawiała się każdego ranka, gdy warstwa rosy się podnosiła. Lud nie wysłużył
sobie tego, to Bóg dał im żywność w dowód swojej łaski. Wszystko co musieli zrobić to wychodzić
co rano i zbierać to co opadało.
Ale teraz nie mieli wody. Przybyli do miejsca zwanego Mara, gdzie woda była zbyt gorzka i nie
nadawała się do picia. Po raz kolejny napotkali na trudność, zostali poddani kolejnej próbie. Bóg
zaspokoił ich głód, ale nie pragnienie. Natychmiast lud zaczął spierać się z Mojżeszem, ich
przywódcą. Obwołali go nieczułym(bez serca) kłamcą, który wyprowadził ich na pustynie, by
pomarli. Mówili nawet o ukamienowaniu.
Izraelici nie wiedzieli o tym, że byli poddawani kolejnej próbie
Może zastanawiasz się nad tym dlaczego Bóg ciągle poddaje swój lud próbom? Dlaczego w naszym
życiu często zmagamy się z jedną próbą po drugiej? I dlaczego nasze próby zdają się przybierać na
sile i częstotliwości?
Próby, którym Pan poddawał Izraelitów rzeczywiście wzrastały. Kiedy lud niczego się nie nauczył
za pierwszym razem, Bóg zsyłał nawet cięższe doświadczenia. A jeżeli i wtedy niczego to nie
wniosło, zsyłał kolejną, jeszcze dotkliwszą próbę. Widzimy teraz Boży lud, który nie zaufał Bogu
nad wodami Marah - co oznaczało, że czeka ich kolejna jeszcze mocniejsza próba wiary.
Czytając dzisiaj słowa Pawła, większość z nas przypuszcza, "Bóg chciał usunąć negatywne
zjawiska w swoim ludzie. On chciał wytępić rzeczy, który nie były Boże, po to by ukazać ich
słabość, i żeby stali się bardziej Chrystusowi."
To prawda. Ale to była tylko część tego, co Bóg robił z Izraelem. Nawet nie zdajemy sobie sprawy,
że Bogu chodzi o coś więcej, kiedy wprowadza nas w sytuacje krytyczne. Robi tak często po to, aby
nauczyć nas czegoś więcej o nim samym.
Pomyśl; Biblia mówi, że jesteśmy narodem wybranym, królewskim kapłaństwem. Tak jak Izraelici
żywili się manną, tak my karmimy się chlebem żywym, którym jest Słowo Boże. Czerpiemy z tej
samej skały, czyli Chrystusa. Radujemy się z potężniejszych obietnic i lepszego przymierza,
zostaliśmy wyrwani z niewoli, przekroczyliśmy nasze własne Morze Czerwone. Widzieliśmy jak
Bóg zniszczył moce szatańskie, które kiedyś nas związywały. Ale podobnie jak Izrael, my także
wątpimy w Boga szemrzemy i narzekamy na niego, pomimo wszystkich jego błogosławieństw nad
nami. Zwracamy się w stronę pożądliwości i bałwanów. I kusimy go tak, jak kusili go Izraelici.
Mówiąc w skrócie te lekcje niczego nas nie nauczyły!
Podobnie jak Izrael, wielu wierzących kończy w miejscu
wielkich prób i zmagań
Dzisiaj Pan często przyprowadza nas w miejsce takie jak Mara, gdzie wody życia są gorzkie. Gdy
tam jesteśmy zmagamy się także z pragnieniem, niepokojącymi pytaniami! Możesz zaprotestować,
"Nie, nie możesz mnie porównywać z tymi bałwochwalcami i wszetecznikami. Mojżesz sam
powiedział, że oni byli nieczułymi ludźmi o twardym karku, którzy zwracali się w stronę zła. Ja
wcale taki nie jestem. Ja pragnę Pana. Nie możesz powiedzieć, że jestem taki jak oni."
Biedni Izraelici nie rozpoznali tych złych zjawisk w sobie. Nie zdawali sobie sprawy z tego co
kryło się w ich sercach, dopóki nie nadszedł czas próby. Wierzę, że to samo tyczy się Bożych ludzi
obecnie. Prorok Jeremiasz pisze, "Podstępne jest serce, bardziej niż wszystko inne, i zepsute, któż
może je poznać?" (Jer. 17:9) Musisz pamiętać o tym, że to są ci sami ludzie, którzy potem staną
zatrwożeni pod Górą Synaj, z powodu nadania Bożych przykazań. Odpowiedzą szybko: "Zrobimy
wszystko, cokolwiek każe Bóg. Będziemy posłuszni każdemu słowu".
Izraelici mówili poważnie. Byli pełni bojaźni przed Bogiem, byli przekonani, że nie zawiodą w
przestrzeganiu Bożych słów. Ale nie zdawali sobie sprawy z tego, co kryło się w ich sercach. W
rzeczywistości byli duchowymi bankrutami! Widzisz Izrael opierał się wyłącznie na
doświadczeniach ich pastora i nauczyciela - Mojżesza. Nie mieli swojej własnej
wiary(przekonania). Kiedy Bóg zabrał Mojżesza, zbłądzili w ciągu 40 dni!
To samo dzieje się z wieloma chrześcijanami dziś. Kiedy słyszą Boże słowo, obiecują ochoczo je
wypełniać, całym sercem. Jednak tak naprawdę żyją na doświadczeniu innych. Karmią się
nauczaniem z kaset, seminariami, objawieniami swoich pastorów - nie mają jednak własnej relacji z
Chrystusem.
Kochani, nie możecie otrzymać prawdziwego Bożego objawienia od kogoś innego. Głoszący może
cię zachęcać i inspirować. Ale dopóki nie będziesz miał własnego doświadczenia w Jezusie i nie
będziesz rozwijał się w oparciu o niego, nie będziesz go mógł poznać. Jego słowo musi
wypracować sobie drogę do twojego serca, dopóki nie stanie się żywym doświadczeniem.
Uczniowie Jezusa także nie mieli pojęcia o tym, co jest w ich sercach, ale Jezus wiedział.
Doprowadził ich w miejsce, gdzie mieli przejść próbę, która miała wszystko odsłonić. Kazał
dwunastu wsiąść do łodzi i przepłynąć morze, wiedząc dobrze o tym, że wkrótce zaskoczy ich
burza. Ci ludzie myśleli, że byli ufającymi naśladowcami ich mistrza. W końcu widzieli jak tysiące
ludzi pożywiło się zaledwie z kilku rybek i bochenków chleba. Tak więc wsiadając do łodzi
prawdopodobnie myśleli, że nigdy nie przyjdzie im zwątpić w Jezusa.
Widzieć moc cudów działającą w życiu swojego pastora to jedno , a przeżyć to samemu to zupełnie
coś innego (podkreślenie tłum.)
Teraz, gdy wiatry zaczynały dąć, a fale wzrastały, nadszedł dla apostołów czas próby. Wkrótce łódź
napełniła się wodą. Zaczęli ją wypompowywać jak tylko mogli najszybciej, jakkolwiek wiedzieli,
że ich łódź utonie. Posłuchaj co wydobyło się z ich serc w godzinie próby: "Panie, czyż nie
obchodzi cię, że zaraz umrzemy? Idziemy na dno! Pomóż nam Jezu. Jesteś Bogiem czy nie? Nie
dbasz o nas?"
Najbliżsi uczniowie Jezusa kusili go! Mówili Jezusowi prawie to samo co Izraelici Mojżeszowi:
"...i kusili Pana mówiąc: Czy jest Pan pośród nas, czy nie?" (II Mojż. 17:7) Jezus wiedział od
początku, co robił. Mógł rozkazywać wiatrom i uciszać fale. Taka moc była w nim od zawsze. Ale
pozwolił, by jego uczniowie byli poddani próbie - w dosłownej sytuacji życia lub śmierci!
Co to oznacza: Kusić Pana?
Kuszenie Pana rozpoczyna się w momencie, gdy pozwala on by kryzys w naszym życiu wzmacniał
się. Ale dlaczego on to robi? O co mu chodzi? Bóg pozwala na to, po to by dotrzeć do źródeł naszej
niewiary. Jego duch wypełnia każdy zakamarek naszego serca, szukając najbardziej
niszczycielskich rzeczy - dumy, samowystarczalność, i wszystkiego innego, co tłumi w nas Boże
działanie.
Psalmista pisze o grzechach Izraela: "Kusili Boga w sercu swym..." (Psalm 78:18). Hebrajskie
znaczenie tego fragmentu wskazuje na to, że "Izraelici byli sprawdzani ponad siły". To oznacza, że
nie mieli żadnych środków by dalej funkcjonować. Doszli do takiego miejsca, że uwierzyli, iż Bóg
opuścił ich, milczał i był niewidoczny.
W skrócie to właśnie oznacza kusić Pana. To dzieje się, gdy jego wybrani i błogosławieni przez
niego przeżywają w swym życiu kryzys, który stale wzmaga się, aż do momentu gdy ich serce
wypełnia strach. Wtedy krzyczą do Boga: "Panie gdzie jesteś? Gdzie moje uwolnienie? Dlaczego
nie działasz? Jesteś ze mną czy też nie?".
Jest nie możliwym dla osoby niezbawionej by kusić Pana. Taka osoba po prostu nie przyznaje Bogu
prawa do żadnej dziedziny jej życia. Dla niej cokolwiek by się nie stało jest kwestią szczęścia lub
pecha. Tylko ci, którzy są najbliżej Boga mogą go kusić - ci, którzy widzieli jego moc, poznali jego
łaskę i miłosierdzie, i zostali powołani by iść drogą wiary.
Nawet Jan Chrzciciel - prawy mąż, napotkał próbę, która może prowadzić do kuszenia Boga. Kiedy
siedział w więzieniu musiał się zastanawiać, gdzie był Bóg, w jego (Jana Chrzciciela) trudnym
położeniu. Doszło go słowo, o tym jakie cudowne rzeczy czynił Jezus - uzdrawiał ludzi, czynił
cuda, gromadził tłumy, które kiedyś przychodziły do niego. A teraz on siedzi tutaj samotnie,
czekając na egzekucję.
Jan był tylko człowiekiem. Musiał się zastanawiać czy aby Bóg go nie opuścił. Wierzę, że
przygnębienie pochodzące z piekła musiało przyjść na tego człowieka! Jan wiedział, że on musi
maleć, aby Jezus wzrastał! Ale teraz pojawiła się w jego umyśle myśl: "Maleć, owszem - ale
śmierć? Dlaczego muszę umrzeć jeśli Jezus jest naprawdę Bogiem? Skoro czyni te wszystkie cuda
innym, czy nie może uwolnić i mnie? Panie to za dużo do zniesienia! (Pamiętaj, że Chrystus jeszcze
nie rozwiązał więzów śmierci).
Ostatnie słowa jakie Jezus posłał Janowi były niezwykle znaczące: "A błogosławiony jest ten, kto
się mną nie zgorszy" (Mat. 11:6). Chrystus mówił temu pobożnemu słudze: "Nie gorsz się z mojego
powodu, Janie. Wiesz, że Ja robię tylko to co widzę i słyszę od Ojca. On ma w tym wszystkim plan,
i On jest godzien by w niego wierzyć. Gdyby on chciał bym poszedł i uwolnił cię, wiesz o tym, że
byłbym tam w momencie. Możesz odpoczywać przekonany, iż cokolwiek przyjdzie, to będzie ku
jego chwale. A to oznaczać będzie wieczną chwałę dla ciebie!".
Przechodzisz swoją ostatnią próbę, Janie. Nie pozwól by, niepewność okradła cię z twojej wiary.
Nie będziesz osądzony. Wręcz przeciwnie, będziesz wielce uhonorowany w jego oczach. Tylko
zachowaj spokój!". Wierzę, że Jan przeszedł tą próbę. Kiedy został ostatecznie stracony przez
Heroda, poszedł do domu, do chwały, pełen wiary i dostojeństwa!
Mojżesz wiedział o co chodziło w kuszeniu Pana, w sytuacji, w
jakiej znajdował się Izrael
Lud wybrany nie zaufał Bogu nad wodami Marah, więc Bóg poddał ich jeszcze większej próbie w
Refidim, " ,gdzie lud nie miał wody do picia." (II Mojż. 17:1)
Musisz zrozumieć, to nie był jakiś tam mały kryzys. Człowiek może przeżyć bez jedzenia kilka
tygodni, ale bez wody zaledwie kilka dni. I teraz, gdy Izrael przybył do Refidim, nie było w pobliżu
ani trochę wody. Od dłuższego czasu dzieci płakały a rodziny mdlały z pragnienia. To była
krytyczna sytuacja.
Mojżesz jednak zrozumiał o co chodziło Panu, wiedział co się działo z jego ludem. Zdał sobie
sprawę z tego, ze Bóg pozwolił by Izraelici byli doświadczani ponad miarę. Dlaczego? Bóg chciał,
by oni całkowicie oddali się w jego opiekę. Wyczekiwał by zobaczyć jak wzrastają w wierze i
mówią: "Bóg potrafi". Pismo potem mówi nam, "I nazwał (Mojżesz)to miejsce Massa i Meriba,
ponieważ synowie Izraelscy spierali się tam i kusili Pana, mówiąc: Czy jest Pan pośród nas, czy
nie?" (werset 7).
Słowa "Massa" i "Meriba" znaczą to samo: "miejsce próby". Mojżesz biegł przez obóz krzycząc:
"To jest Massa - próba, test!" To nie koniec. Bóg nas nie opuścił. Nie poddawajcie się więc.
Trzymajcie się! Bóg oczekuje wiary, chcąc wiedzieć co jest w naszych sercach. On wie jak zaradzić
naszej potrzebie. On chce abyśmy położyli w nim nadzieję na następny cud."
Znasz dalszą część historii. Co było tragiczne, Izrael nie zaufał Panu. Tak więc Bóg poruczył
Mojżesza aby podniósł wziął swoja laskę, udał się na górę Horeb i tam uderzył w wyznaczoną
skałę. Mojżesz uderzył w skałę, wtrysnęła z niej woda, by zaspokoić pragnienie ludzi. Bóg po raz
kolejny dał dowód swej obecności pośród swojego ludu, pomimo ich niedowiarstwa! Pytam cię - w
jaki sposób Izraelici kusili Pana podczas tego wydarzenia? Czy chodziło o gniew przeciwko
Mojżeszowi - o to, że chcieli zgładzić Bożego proroka? Czy chodziło o szemranie? Czy też
chodziło o ich bałwochwalcze wszeteczeństwo?
Nie chodziło o żadne z tych. Oto jak Izrael kusił Pana: " kusili Pana, mówiąc: Czy jest pan pośród
nas, czy nie?"(werset 7).
Bóg miał tą wodę w zapasie od samego początku. Mógł im ją dać przy pierwszych oznakach ich
pragnienia. Ale on czekał. Jego serce czekało, by jego wybrany naród rozpoznał jego miłość dla
nich i aby w pełni oddał się w jego ramiona. Ale raz jeszcze zawiedli! Tak więc Bóg znowu poddał
ich próbie - tym razem pozwalając, by głodowali. Mojżesz powiedział potem: "Upokarzał cię (Bóg)
i morzył cię głodem,...aby dać ci poznać..." (V Mojż. 8:3,2). Tu miał miejsce kolejna próba wiary.
Czy Izrael wytrzyma z pustym żołądkiem i poczeka, aż Pan ześle chleb? Czy będą zachęcać się
wzajemnie do wiary, mówiąc: "Bóg rozdzielił dla nas Morze Czerwone. Uczynił wodę z Mara
słodką. My wiemy, że jest wierny swoim słowom. Tak więc Panie, wierzymy, że ty nas nakarmisz.
Żywi czy umarli jesteśmy twoi!"
To wszystko co chciał usłyszeć Bóg!
Tak naprawdę nie wiemy co jest w naszych sercach.
Nieważne ile lat chodziliśmy z Panem, ile lat modliliśmy się albo jak dużo Biblijnej wiedzy
zdobyliśmy. Jeżeli Bóg widzi w nas coś co nie jest z wiary - obszar, w którym nie zaufaliśmy jego
mocy, którą on daje nam byśmy przezwyciężali trudności - zaprowadzi nas do "Massa". Postawi nas
w sytuacji z ludzkiego punktu widzenia niemożliwej, i będziemy dotkliwie wypróbowani.
Na przykład, możesz szczerze wierzyć, że masz kochające serce dla swoich braci i sióstr w
Chrystusie. Mówisz, "Bóg dał mi miłość dla wszystkich". Ale Jezus wie, ze masz problem w
jednym miejscu: wściekasz się, gdy ktoś nadużywa twojej miłości i uprzejmości. Gdy to się dzieje
nosisz w sobie ciągłe zranienie, pomimo to ciągle upierasz się, że kochasz tą osobę.
W jaki sposób Bóg dotrze do tej twojej swoistej hipokryzji? Przywiedzie cię w miejsce próby.
Nagle zaczynasz się modlić: "Panie, dlaczego przyprowadziłeś tą osobę do mnie? On jest jak kolec
na moim ciele! Starałem się służyć ci wiernie, ale wszystko co dostaję w zamian jest to nadużycie".
Pan ma cię w Massa! Stara się dotrzeć do czegoś w tobie. On chce abyś był w stanie powstać ze
swojej sytuacji i krzyczeć, "Wiem, że mój Bóg jest ze mną. Kieruje moimi krokami. Pomoże mi z
moim cierpieniem i gniewem."
Oto inny przykład: jesteś wybranym Bożym naczyniem, czerpiącym jego wodę życia, trzymającym
się mocno jego słowa, świadczącym o potężnych uwolnieniach w twoim życiu. Ale jest jeszcze w
tobie jeden obszar gdzie króluje grzech. Nadal żyjesz z jednym grzesznym przyzwyczajeniem -
złym nawykiem, pożądliwością czy namiętnością.
Nienawidzisz tego grzechu. Obiecywałeś i obiecywałeś Bogu, że się poprawisz, ale nigdy nie
przezwyciężyłeś go. Rozpaczasz nad swoim grzechem, błagając Pana, by cię uwolnił. Przeglądałeś
wiele książek i kaset szukając klucza do wolności. Ale nigdy nie znalazłeś odpowiedzi. I od lat
żyjesz w strachu przed potępieniem.
Umiłowany, skończysz w Massa - w twojej życiowej próbie. Mów o narastaniu, a diabeł odpuści.
Pan pozwoli byś był pogrążony w swojej pożądliwości. Szatan będzie próbował związać cię.
Będziesz myślał, że masz najczarniejsze serce na świecie. Uwierzysz, iż zostałeś wydany na pastwę
grzechu. Padniesz na twarz, zdumiony, krzycząc "Panie, co się dzieje? Skąd wzięła się ta
pożądliwość? Jestem kuszony jeszcze bardziej teraz, niż gdy po raz pierwszy zacząłem szukać
twojego uwolnienia. Tracę grunt pod nogami!".
Niepewności zaczną zajmować twój umysł. Będziesz się zastanawiał: "Jak Bóg w ogóle mógł
pozwolić by taka rzecz przyszła na mnie? To już trwa od lat. Jakże mógł mi dawać wszystkie te
obietnice, a teraz nie być wierny własnemu słowu? Czy on jest ze mną czy nie?
Bóg przywiódł cię w miejsce próby
"Doświadczyłem Cię u wód Meriba." (Psalm 81:7). Kochani, Bóg chce abyście wiedzieli, iż mógł
was uwolnić na dźwięk waszego pierwszego jęku. Faktem jest, że przez cały czas, gdy płakaliście,
dążyliście z uporem, by wywalczyć sobie wolność, on miał moc by zniszczyć każde zło w was.
"No to dlaczego tego nie zrobił ?", zapytasz. "Czyżby on mnie karał? Dlaczego sprawił bym
przechodził taką walkę?" Jeżeli rozważysz historię Izraelitów, możesz pokusić się o stwierdzenie,
"Boże czy aby nie oczekujesz zbyt wiele od tych ludzi? Oni są przerażeni i słusznie. Przecież nikt
nie może przeżyć bez wody. Jakże więc oni mogą cię kusić, skoro tylko wołali za swoją potrzebą?".
Ale musisz pamiętać o tym, że Bóg dobrze się nimi opiekował - byli dobrze odżywiani, zachęcani
przez znaki i cuda. Nie byli duchowymi nowicjuszami. Nie byli pozostawieni bez troskliwego
pasterza. Każdego dnia Boża obecność manifestowała się w słupie obłoku. W nocy widzieli kojący
blask ognia na niebie. Każdego ranka znajdywali mannę na ziemi, cudownie zesłaną z nieba. Bóg
zaopatrzył Izraelitów we wszystko co było potrzebne do zbudowania ich wiary!
Nasz Bóg nie mówi tak od niechcenia, "Bez wiary nie można mi się podobać. Musisz uwierzyć, że
ja istnieję i że nagradzam wiarę! I dlatego oczekuję od moich dobrze wyuczonych i dobrze
nakarmionych dzieci zaufania we mnie! A co z próbą, z którą ty miałeś do czynienia? Czego Bóg
oczekuje od ciebie w tym trudnym czasie? On chce, abyś uwierzył jego słowu - jego obietnicom!
On pragnie, byś wierzył w pełni, że nie pozostawi cię samego na polu bitwy. To nie istotne, jeżeli
nawet całe piekło przychodzi do ciebie. Jego obecność nigdy nie będzie ci zabrana, nawet w czasie
najgorszych lęków i płaczu. Żadna diabelska moc - żaden potężny atak przeciwko tobie, nie
zniszczy cię! Twój ojciec już opracował plan twojego uwolnienia.
On oczekuje, że oprzesz się na nim, ślepo ufając mu. Chce, abyś był w stanie pokonać najgorsze
pokusy, i byś mówił: "Może tego nie rozumiem, ale wiem, że mój Bóg mnie nie porzuci! Czy mam
żyć, czy umrzeć , ufam, że mnie uratuje! Twoja bitwa zakończy się tylko wtedy, gdy całkowicie
zaufasz Bogu, wierząc, że jest on w tobie obecny w miłości i potędze. Odrzuć więc na bok wszelkie
myśli o tym, że Bóg cię zignorował, albo nie widzi twoich okoliczności. To właśnie jest kuszeniem
go - wystawianie na próbę jego wierności, mimo, że tak wiele razy dał jej dowód.
Drogi święty, nie musisz bać się węży. Paweł kończy ten fragment obietnicą: "Dotąd nie przyszło
na was pokuszenie, które by przekraczało siły ludzkie; lecz Bóg jest wierny i nie dopuści, abyście
byli kuszeni ponad siły wasze, ale z pokuszeniem da i wyjście, abyście je mogli znieść." (I Kor.
10:13).
Bóg mówi ci, "Nie idziesz na dno. Jestem z tobą przez cały czas! Jeżeli tylko będziesz szukał mnie i
zaufasz mi, wyprowadzę cię z tego. Sprawię, że przetrwasz to co nadejdzie - ponieważ jestem z
tobą na zawsze!"
David Wilkerson
Kościół Salomona!
(The Solomon Church!)
David Wilkerson
19 grudnia 1994
__________
Jestem przekonany, że Salomon jest obrazem ducha i natury
współczesnego, laodycejskiego kościoła dni ostatecznych. A ten
kościół - tutaj w Ameryce i na całym świecie - zmierza do tej
samej ruiny, która spotkała Salomona.
Pismo mówi nam:
"I Salomon, syn Dawida został umocniony w królestwie swoim,
a Pan jego Bóg był z nim i powiększył go niezmiernie..." (2
Kron. 1:1).
Kościół Jezusa Chrystusa został obecnie wielce wzmocniony i
pobłogosławiony przez Boga. Zapewnione zostało zaopatrzenie
pozwalające na realizację wszelkiego rodzaju przedsięwzięć.
Pomyśl o wielkich, wspaniałych budowlach wznoszonych w
naszym kraju. Ostatnio wybudowano pewien duży kościół
zielonoświątkowy za cenę 28 milionów dolarów. Istnieją inne
kompleksy kościelne o wartości 40-50 milionów.
Pomyśl również o wielkich błogosławieństwach finansowych dla
kościoła. Miliony wydaje się na ewangelizację telewizyjną,
książki, nagrania i kasety, misje, instytucje, szkoły biblijne i
parakościelne usługi każdego rodzaju. Pomyśl o wszystkich
dużych konferencjach, cieszących się zainteresowaniem
seminariach, religijnym przepychu i przykładających znaczenie
do ceremonii ponad-kościelnych usługach i programach.
Kiedy wszystkie te dzieła były rozpoczynane, każde z nich miało
w sobie coś z Bożego namaszczenia. Naprawdę większość z nich
zaczynała się z tym samym błogosławieństwem, które Bóg wylał
na Salomona. Pomyśl o tym: Salomon był znakomicie
zorganizowany. Był o wiele bardziej wykształcony niż jego
ojciec Dawid. A wszystko co robił było większe i lepsze niż to o
czym poprzednie pokolenia byłyby nawet w stanie pomyśleć.
Zdolności organizacyjne Salomona były tak wielkie, jego
przepych i ceremonie tak pełne splendoru i zapierające dech w
piersiach, że kiedy Królowa Saby zobaczyła go jedynie
wchodzącego do świątyni, prawie omdlała na ten widok.
Jednakże siłą napędową Salomona była mądrość i poznanie.
Takie było wołanie jego serca do Boga:
"Daj mi teraz mądrość i poznanie, abym mógł wychodzić i
wchodzić przed tym ludem, gdyż kto może sądzić ten Twój lud,
który jest tak wielki?" (werset 10).
Czyż nie jest to cudowna modlitwa? Brzmi tak dobrze i Bogu
podobało się, że nie prosił o samolubny zysk. Jednak jest pewien
problem: Jest ona całkowicie skupiona na człowieku! Ten bardzo
utalentowany, pełen wiary w siebie król mówił w istocie: "Daj mi
tylko środki, Boże, a ja wykonam pracę. Daj mi mądrość i
poznanie, a ja wszystko uporządkuję w pośród tego ludu,
dokonam tego wszystkiego!"
Modlitwa Salomona nie była taką jak modlitwa jego ojca
Dawida, człowieka według serca Bożego. Nie, modlitwa
Salomona była modlitwą nowego pokolenia - ludzi
wykształconych posiadających nowe idee i umiejętności. A jego
wołanie brzmiało: "Potrzebuję mądrości i poznania!"
Staliśmy się kościołem
dyskietki komputerowej!
Siłę napędową dzisiejszego laodycejskiego kościoła stanowi
mądrość i poznanie. Jakie wielkie rzeki informacji płyną przez
ten kościół dni ostatecznych: komputery wyposażone w
niezliczone megabajty, komputerowe Biblie, skomputeryzowane
komentarze, programy komputerowe dotyczące filozofii,
duchowego doradztwa, organizowania funduszy, opieki nad
dziećmi. Wszystko co musisz zrobić, to włożyć mała dyskietkę
do swojego komputera, przycisnąć klawisz, a odpowiedź
wyskoczy ci prosto na spotkanie.
Nie występuję przeciwko komputerom, ani programom. Nasz
własna usługa nie funkcjonowałaby tak sprawnie, będąc ich
pozbawiona. Ale jestem zdumiony tymi wszystkimi młodymi
kaznodziejami, którzy spędzają wiele swojego czasu stukając w
klawiatury i wykorzystując faksy do wypluwania całych ryz
papieru pełnych informacji, pomysłów, ofert współpracy i
strategii. Głoszą skomputeryzowaną ewangelię, jednak tak mało
ludzi zostaje kiedykolwiek zbawionych lub wyzwolonych za ich
pośrednictwem!
Obecnie występuje nienasycony głód informacji, mądrości i
poznania, taki jak nigdy przedtem. Nigdy nie było tak wielu
seminariów i rozbudowanych konferencji nauczających.
Potrzebne są wielkie ekrany tylko po to, aby pokazać kto jest
nauczycielem na oddalonym podium. A potem ludzie tłoczą się
wokół stolików służących do sprzedaży, aby kupić kasety o
wartości setek dolarów.
Nacisk jest kładziony na więcej narzędzi, więcej informacji,
więcej mądrości. Myślenie jest takie: "Jeżeli będziemy mieli
tylko wystarczającą ilość wiedzy na te tematy - wystarczająco
książek, wykładów, czy nauczania - to wykonamy pracę. Boże
daj nam tylko środki, a my zewangelizujemy świat!"
Ostatnio słyszałem, jak lider pewnej organizacji młodzieżowej
powiedział: "Gdybym tylko miał 1000 milionów dolarów, to
zdobyłbym świat." Podróżował on po całym kraju, próbując
zebrać tę kwotę. Mówił: "Jeżeli tylko będziemy mieli
wystarczającą ilość pieniędzy, wiedzy i strategii, możemy
zewangelizować dla Boga cały świat!"
Umiłowani, nigdy nie osiągniemy niczego dla Boga dzięki samej
mądrości, bez względu na to jak ważna czy potrzebna by nie
była. Jego słowo mówi:
"Skoro bowiem świat przez mądrość swoją nie poznał Boga w
jego Bożej mądrości, przeto upodobało się Bogu zbawić
wierzących przez głupie zwiastowanie" (1 Kor. 1:21).
Wszystkie prawdziwe skarby mądrości i wiedzy są ukryte w
Jezusie Chrystusie - "w którym są ukryte wszystkie skarby
mądrości i poznania" (Kolosan 2:3).
Jednak ewangelia Salomona była inna. O Salomonie zostało
powiedziane:
"Ułożył on trzy tysiące przypowieści i tysiąc pięć pieśni. Mówił
on w nich o drzewach, począwszy od cedru, który rośnie w
Libanie, aż do hizopu, który wyrasta z muru; mówił o
zwierzętach i ptakach, o płazach i o rybach" (1 Królewska 4:32-
33).
To była ewangelia Salomona - trzy tysiące krótkich kazań
pełnych praktycznej mądrości i wiedzy! Stworzył nowe pieśni,
wspaniałe historie, wielkie opisy prawdy dotyczącej ludzkiej
natury i zachowania. Możecie przeczytać wiele z jego mądrych
słów w Księdze Przysłów. Oferował praktyczne instrukcje na
temat małżeństwa i wychowania dzieci. Dawał wyraźne
wskazówki jak sobie poradzić w życiu, jak się zachowywać i jak
być błogosławionym. I każdy lubił jego zwiastowanie. Było tak
zwięzłe, tak bardzo na temat.
Ale umiłowani, jeśli Duch Boży nie namaści głoszenia lub
nauczania, ono pozostaje martwe. Staje się martwą literą, jeżeli
Duch nie rozpali go!
Na koniec Salomon przekazywał całkowicie pozbawione mocy
zwiastowanie, ponieważ nie miał siły praktykować tego co
głosił! Oddał się obcym kobietom. Wychował niegodziwe dzieci,
włączając diabła, który zastąpił go na tronie. Zaprawdę, Salomon
skończył jako słaby, cierpiący bałwochwalca, spędzający swe dni
w zmysłowej kloace niemoralności. A jego całe pokolenie
zamieniło się w uganiających się za nierządnicami ludzi
odrzuconych przez Boga, pomimo jego mądrości, nauczania i
trzech tysięcy przysłów!
Ale nie myśl ani przez chwilę, że współczesny "przyjazny dla
grzeszników" laodycejski kościół nie posiada dobrych,
docierających do istoty rzeczy o przemyślanych kazań. Kazania
w tym kościele dni ostatecznych są zwięzłe, poprawne
homiletycznie, skupione na radach jak poradzić sobie z
problemami życia. Są to najczęściej piętnastominutowe
przesłania, przejrzyście zilustrowane i naładowane dużą ilością
prawdy.
Jednak tak wiele z nich nie daje życia. Jest coraz więcej
rozwodów, nawet wśród pasterzy. Wszeteczeństwo i niewierność
są powszechnie spotykane. Nastolatki palą, piją i sypiają ze sobą.
Życie ludzi nie zostaje zmienione. Dlaczego? Dlatego, że sama
wiedza nie jest w stanie zbawić kogokolwiek, włącznie z tymi
którzy głoszą na jej temat kazania!
Nabożeństwa kościelne mogą być dobrze zorganizowane, ze
wspaniałą, nową, współczesną muzyką. Chór może zaśpiewać
tysiąc nowych pieśni. Pastor może potępiać grzech i jasno
wskazywać właściwą drogę. Ale bez Ducha Świętego to
wszystko staje się literą, która zabija!
Salomon miał głowę pełną mądrości i usta pełne pieśni. Mógł
głosić kazania i nauczać z niesłychaną zdolnością. Jego działania
były dobrze zorganizowane i kierowane przez utalentowanych
liderów. Wyglądało na to, że wszystko w jego kościele jest
przyzwoite i uporządkowane. Ale wszystko co Salomon zrobił
zakończyło się w Księdze Kaznodziei zwrotem "Wszystko jest
marnością i rozpaczą!"
Kościół Salomona znał wszystkie odpowiedzi. Z zewnątrz
wyglądał na wielki. Ale był całkowicie pozbawiony życia! I
skończyło się na marności, bałwochwalstwie, zmysłowości,
pustce i rozpaczy.
Porównaj kościół Salomona
z Dawidowym kościołem Syjonu!
Siłą napędową w kościele Dawida było całkowite poleganie na
Duchu Świętym. Oto co wyróżniało Dawida:
"Wtedy Samuel wziął róg oleju i namaścił go wpośród jego
braci: A Duch Pana spoczął na Dawidzie od tego dnia..." (1 Sam.
16:13).
Kiedy Dawid leżał na łożu śmierci, powiedział do swojego syna,
Salomona, w wielu słowach: "Chcę powiedzieć ci jaki jest sekret
mojej służby - dlaczego królestwo jest otoczone pokojem i
dlaczego Bóg był ze mną wszędzie gdzie poszedłem."
Posłuchajcie ostatnich słów Dawida skierowanych do jego syna:
"Duch Pana mówił przez mnie, a Jego słowo było na moim
języku" (2 Sam. 23:2).
Dawid mówił: "Nie ufałem swojej wiedzy i mądrości. Nie ufałem
w żadnej części mego ciała. Byłem słabym człowiekiem - ale
polegałem na Duchu Świętym! Każde słowo, które
wypowiadałem, było pod Jego pomazaniem i namaszczeniem.
Jego słowa wypełniały moje usta!"
Trzydzieści pięć lat temu, kiedy otworzyliśmy drzwi naszej
usługi na Clinton Avenue 416 dla narkomanów i alkoholików tu
w mieście Nowy Jork, naszym motto było: "Duch Święty jest
tutaj odpowiedzialny!" Widzisz, to nie głoszenie typu "jak sobie
poradzić w życiu" zbawiło członków gangu takich jak Nicky
Cruz i Izrael. Oni nie upadli na swoje kolana, ponieważ ktoś
wygłosił zwięzłe, pełne treści kazanie. Nie zostali przekonani
przez celne ilustracje i historie o przyrodzie. Nie - ci byli
narkomani świadczyli swoim przyjaciołom: "Byłem kiedyś na
ulicy jak ty. Ale spójrz na mnie teraz! Duch Boży odmienił
mnie!"
To moc i objawienie Ducha Świętego sprowadziły Nickiego i
Izraela na kolana przed Bogiem. Duch zstąpił i ci zatwardziali
kryminaliści upadli na swoje twarze i wołali do Boga o
miłosierdzie!
Salomon mówił o drzewach, hizopie, zwierzętach, płazach,
rybach. Ale Dawid mówił o bliskości z Panem, o złamaniu i
skruszeniu. Mówił o "skale" którą jest Chrystus. I Dawid był
przekonywany i zmieniany przez to co sam głosił. Tak cenił
sobie obecność Ducha Świętego w swoim życiu, że prosił aby
Pan nigdy nie zabierał od niego Ducha Świętego. Dawid
wiedział, że jest niczym bez Ducha Świętego!
Jednakże w kościele Salomona, kaznodzieja jedynie gromadzi
prawdziwe, biblijne informacje i tworzy z nich kazanie.
Następnie rzuca je w zgromadzenie i mówi sobie: "To jest Słowo
- musi odnieść skutek. Musi spowodować wzrost i zmianę w
moich słuchaczach, ponieważ to jest potężne słowo Boże."
Nie jest tak! Możesz wyrzucić tak wiele Słowa jak ci się podoba
- kazanie po kazaniu, nauka po nauce, obfitość mądrości i
poznania. Ale jeśli nie jest to namaszczone przez Ducha
Świętego, jest to martwe słowo! Jeśli kaznodzieja nie spędza
czasu na swoim obliczu przed Bogiem, nie będzie miał Bożego
ognia w swojej duszy. I nie będzie namaszczenia Ducha
Świętego w jego słowach, niezależnie od tego jak mądrze i
roztropnie mogłyby one brzmieć. Po prostu on nie dadzą życia!
Paweł powiedział: "A moja mowa i moje zwiastowanie nie było
w chwytliwych słowach ludzkiej mądrości, ale w objawieniu
Ducha i mocy, aby wiara wasza nie opierała się na mądrości
ludzi, ale na mocy Boga" (1 Kor. 2:4-5).
"...mówimy nie w słowach których uczy ludzka mądrość, ale w
tych których uczy Duch Święty... Ale naturalny człowiek nie
przyjmuje rzeczy z Ducha Bożego, są dla niego głupota, ani tez
nie może ich poznać, ponieważ są one rozeznawane w duchowy
sposób" (werset 13-14).
Nigdy nie powinieneś przychodzić do kościoła bez modlitwy:
"Boże daj mi uszy Ducha Świętego, abym słyszał. Pomóż mi
usłyszeć, zrozumieć i zastosować Twoje Słowo w moim życiu!"
Musisz mieć pochodzące od Ducha Świętego słyszące uszy, tak
samo jak pastor musi mieć pochodzący od Ducha Świętego
mówiący język!
Pozwólcie, że pokażę wam jak można odróżnić
Dawidowy kościół Ducha Świętego
od laodycejskiego kościoła Salomona!
W kościele Ducha Świętego będziesz zawsze słyszał pochodzący
z głębin wnętrza krzyk upamiętania. Faktycznie, ty nie możesz
być osobą żyjącą w Duchu Świętym, zanim sam nie "zawołasz z
głębin swego wnętrza". A to jest coś, czego Salomon nigdy nie
zrobił.
Nigdy nie czytamy o Salomonie wołającym z głębin swego
wnętrza do Boga. Zamiast tego, podczas poświęcenia świątyni,
on stanął, przyobleczony w królewskie szaty i modlił się
wspaniałą, majestatyczną, wysoko brzmiącą modlitwą. Wszystko
było szczere, precyzyjne i uporządkowane. Ale nie było to
wołanie z głębi wnętrza i nie przeniknęło nawet jego własnego
serca!
W swojej modlitwie Salomon napomniał zgromadzenie: "Niech
Wasze serce zatem będzie doskonałe przed Panem waszym
Bogiem, abyście chodzili w jego ustawach i strzegli jego
przykazań tak jak dzisiaj się to dzisiaj" (1 Krl. 8:61).
Salomon znał ustawy o których mówił. Pomiędzy nimi były
poniższe ostrzeżenia zapisane w Księdze Powtórzonego Prawa
dla każdego króla Izraela:
• "Ale nie będzie mnożył sobie koni, ani nie będzie
powodował powrotu ludu do Egiptu, aby mógł sobie
mnożyć konie."
• "Ani nie będzie sobie mnożył żon, aby nie odwróciło się
jego serce."
• "Ani też nie będzie mnożył sobie srebra, ani złota" (V Moj.
17:16-17).
To były bardzo jasne, bezpośrednie ustawy. Jednakże skoro tylko
Salomon został królem pogwałcił wszystkie trzy!
• "I Salomon sprowadzał konie z Egiptu..." (1 Krl. 10:28).
• "Ale król Salomon pokochał wiele obcych kobiet, wraz z
córką faraona, kobiety Moabitów, Amonitów, Edomitów,
Sydończyków i Hitytów...Salomon przylgnął do nich w
miłości" (11:1-2).
• "A król spowodował, że srebra w jerozolimie było jak
kamieni..." (10:23). "A król Salomon przerastał wszystkich
królów ziemi bogactwami i mądrością" (2 Kron. 9:22).
Modlitwa Salomona, aby chodził w doskonały sposób przed
Bogiem nie wywarła wpływu na jego własne życie, ponieważ nie
było przekonania o grzechu w jego sercu:
"A Salomon czynił zło przed obliczem Pana i nie szedł w pełni za
Panem jak czynił to Dawid jego ojciec" (1 Krl. 11:6).
Tam gdzie brakuje kazania głoszonego w Duchu Świętym, tam
nie ma przekonania o grzechu - nie ma pełnego pójścia za
Panem!
Salomon grzeszył bez poczucia winy, nawet wtedy gdy głosił
przeciwko grzechowi. Mógł przeczytać w Pismach, że nie
powinien schodzić do Egiptu, aby kupować konie - a natychmiast
potem rozpocząć rozmowy w sprawie zakupu tysiąca nowych
koni i rydwanów! Mógł słyszeć jak prorok głosi, ze król nie
powinien mnożyć sobie żon, a natychmiast potem iść i dokonać
przeglądu haremu w poszukiwaniu możliwych małżonek.
Salomon nie wykazywał oznak smutku, żadnego znaku
upamiętania. Mógł otwarcie angażować się w te wszystkie
poważne grzechy i niemoralność, a potem pójść do swojej
komnaty i napisać kolejne przysłowie.
Porównajmy jednak obojętność Salomona wobec grzechu z
całkowitym smutkiem i skruszeniem Dawida za to że zgrzeszył
przeciwko Bogu. Kościół Dawida nie był doskonały, faktycznie
był to kościół typu korynckiego. Dawid popełnił cudzołóstwo.
Zabił niewinnego człowieka. Przez pewien czas chodził w
strasznym zwiedzeniu. Jednak po tym jak Dawid zgrzeszył,
wydał ten rozdzierający krzyk z wnętrz swej istoty:
"Obmyj mnie zupełnie od mojej niegodziwości i oczyść mnie od
grzechu mego. Gdyż wyznaje moje wykroczenia, a grzech mój
jest zawsze przede mną. Przeciwko Tobie, Tobie jedynie
zgrzeszyłem i uczyniłem to co jest złe w oczach Twoich... Nie
odrzucaj mnie od obecności Twojej i nie odbieraj Twego Ducha
Świętego ode mnie" (Psalm 51:1-4, 11).
Dawid później zgrzeszył licząc lud Izraela, co zostało mu
zabronione. Właśnie pokonał olbrzymów i resztki Gat. Wypędził
Asyryjczyków i cały kraj zażywał pokoju. W tym momencie
Dawid cieszył się z wielkiego błogosławieństwa i zwycięstwa. A
jednak został zwiedziony przez diabła!
Dawid był tak zaślepiony przez swój grzech, ze żadna ilość
tłumaczeń nie mogła go zmienić. Joab widząc zwiedzenie
Dawida ostrzegał go: "Dlaczego upierasz się przy wykonaniu
tego grzechu?" Ale Dawid upierał się, mówiąc: "Chcę wiedzieć
ilu mam wojowników!"
Umiłowani, to jest trzeźwiąca myśl, że sprawiedliwy, bojący się
Boga sługa mógł zostać zwiedziony przez grzech! Dawid żył w
tym zwiedzeniu prawie dziesięć miesięcy. Jednak tym razem
żaden prorok nie musiał przyjść do niego, aby obnażyć jego
grzech. To Duch Święty go przekonał!
Wkrótce potem jak rozpoczęło się liczenie, Dawid stracił zapał,;
nawet nie skończył liczenia. Był teraz siwowłosy i stary i stał się
czuły na głos Ducha Świętego. Biblia mówi nam:
"I serce Dawida go uderzyło..." (2 Sam. 24:10).
Zwrot hebrajski sugeruje tutaj: "O Boże, jestem zraniony w
moim sercu za to, co uczyniłem przeciwko Tobie!"
To jest oznaka Dawidowego Kościoła Ducha Świętego: wołanie
rozdzierające serce! Oczywiście są ludzie w tym kościele, którzy
upadają i żyją w zwiedzeniu. Ale podobnie jak Dawid, stali się
oni tak wyczuleni na dzieło i poruszenie Ducha Świętego, że nie
potrzebują zawsze proroka, aby powiedział im, ze zgrzeszyli.
Upamiętują się nawet zanim prorok przyjdzie do nich, ponieważ
czują się zranieni przez swój grzech!
W kościele Salomona, nigdy nie rozprawiają się ze zwiedzeniem.
W końcu prowadzi to do ślepoty i zniszczenia. Ale w kościele
Dawida rozbrzmiewa wołanie płynące ze smutku który jest
według Boga, wołanie o wyzwolenie, płynące ze zranionego,
zasmuconego serca, które zgrzeszyło przeciwko Bogu!
Dawid powiedział o swoim grzechu:
"Boleści piekła ogarnęły mnie; sidła śmierci pochwyciły mnie; w
swoim ucisku wezwałem Pana, i zawołałem do mojego Boga: a
On wysłuchał mego głosu ze swojej świątyni i moje wołanie
weszło w uszy jego... Posłał z wysokości i wziął mnie, wyciągnął
mnie z wielu wód; uwolnił mnie od mocnego nieprzyjaciela, i od
tych, którzy mnie nienawidzą, gdyż byli zbyt silni dla mnie" (2
Sam. 22:6-7, 16-17).
Oto tragiczny koniec
ewangelii według Salomona!
Po wszystkim o czym Salomon napisał i zaśpiewał, zakończył
swoje życie tymi tragicznymi słowami:
"A wszystkie jego dni są boleściami, a jego praca utrapieniem;
tak serce jego nie spoczywa w nocy...Nie ma nic lepszego dla
człowieka niż żeby jadł i pił i aby jego dusza radowała się z tego
co dobre w pracy jego..." (Księga Kaznodziei 2:23-24).
Salomon mówił w filozoficzny sposób: "Będziesz miał bezsenne
noce. I nie będziesz potrafił nic zrobić ze swoją rozpaczą. Nie
będziesz w stanie odmienić swego odczucia, że wszystko jest
marnością. Tak więc najlepszą rzeczą jaką możesz zrobić jest
realizacja wszystkiego co ci się zamarzy i wyciągnięcia z życia
wszystkiego na co cię stać. Po prostu użyj sobie!"
Oto w jaki sposób umarł Salomon. I to jest ewangelia tego
obecnego Salomonowego wieku! Wszystko w Księdze
Kaznodziei kończy się pustką i rozpaczą. Wielu ludzi w końcu
się dziwi "Jaki jest cel życia? Dokąd zmierzam? Kim jestem?"
Jednak ewangelia Dawida mówi:
"Zawołałem do Pana swoim głosem i wysłuchał mnie ze swego
wzgórza świętego. Położyłem się i zasnąłem..." (Psalm 3:4-5).
Jeśli masz Ducha Świętego, będziesz znał głos Boży i On będzie
znał twój głos. I będziesz mógł spać spokojnie!
Pomyśl o tym proroctwie z Nowego Testamentu:
"Potem powrócę i odbuduję przybytek Dawida, który uległ
upadkowi; I odbuduję jego ruiny i postawię go" (Dz. Ap. 15:16).
Bóg doprowadzi kościół Salomonowy do zniszczenia - i on
wskrzesi z tych ruin kościół Dawida! Ten kościół resztki będzie
pełen Bożego smutku nad grzechem. Będzie wołał w udręczeniu
i upamiętaniu. I będzie całkowicie polegał na Duchu Świętym!
Dwa lata przed upadkiem usługi PTL, Duch Boży przyszedł na
mnie i pouczył mnie, abym napisał długi list do Jima Bakkera.
Napisałem: "W ciągu dwóch lat, do 15 marca, PTL będzie
martwa." Opisałem widzenie pustki - wysoko wyrastających
chwastów i nietoperzy gnieżdżących się w budynkach.
Jim przeczytał ten list i zadzwonił do mnie, pytając "Co muszę
zrobić?" Powiedziałem mu, żeby pozbył się homoseksualistów ze
swojej usługi. jednak niedługo po naszej rozmowie, Jim wystąpił
w telewizji, naśmiewając się z każdego słowa, które
powiedziałem. Dwa lata później, dokładnie co do dnia, słowo
Pana o PTL stało się - tak jak mi powiedział.
Obecnie, czuję w swoim duchu, że w ciągu mniej niż pięciu lat,
nie będzie już tak zwanych sieci telewizji ewangelizacyjnej. One
wszystkie dojdą do bankructwa i całkowitego zniszczenia!
Gdy słyszy się Salomonową ewangelię, która jest dzisiaj
głoszona w dużej ilości chrześcijańskich telewizji, można by
pomyśleć, że Jezus powróci na ziemię w Beverly Hills,
prowadząc Rolls Royce'a. Ten obraz chrześcijaństwa jest
najbardziej obrzydliwą rzeczą jaką kiedykolwiek widziałem lub
słyszałem. A Bóg mówi, że doprowadzi to do ruiny, ponieważ
zamierza zbudować swój dom Dawida na tych ruinach.
Jedyną rzeczą jaka pozostanie będą pewne lokalne programy
telewizyjne, z prawdziwymi mężami Bożymi głoszącymi
ewangelię. Wszystkie te fałszywe uśmiechy, bezbożne cyrki ze
zbieraniem funduszy, popularna teologia, głoszenie powodzenia
zostaną doprowadzone do zniszczenia.
Większość z dzisiejszych tak zwanych duchowych przebudzeń,
to tylko budowle z tektury. One wszystkie spłoną w
nadchodzących dniach zamętu. Który chrześcijanin będzie się
śmiał, gdy nasze miasta staną w płomieniach? Kto będzie
wesołkowaty i głupkowaty gdy załamie się gospodarka?
Biblia mówi o Żydach w dniach ostatnich:
"A ... w onym dniu ... wyleję na dom Dawida ...ducha łaski i
błagania: i spojrzą na mnie, na tego, którego przebili i będą
płakać za nim jak ktoś płacze za swoim jedynym synem i będą w
gorzkości z jego powodu, jak ktoś, kto jest w gorzkości z
powodu swojego pierworodnego" (Zachariasz 12:9-10).
Właśnie teraz, Żydzi biadają i płaczą za swoim Mesjaszem przy
Ścianie Płaczu w Jerozolimie, a niedawno temu 10 000 Żydów
Lubawickich odbyło pochód na Brooklinie wołając "To jest rok
naszego Mesjasza!" Mieli podniesione w górę ręce, łzy płynęły
po ich twarzach a oni płakali i wołali o swojego Mesjasza.
Kiedy myślę o 25 milionach dzieci na których dokonano w tym
kraju aborcji i o wszystkich zgubionych ludziach idących do
piekła, nie rozumiem dlaczego tłumy chrześcijan się śmieją.
Dlaczego miliony Żydów płaczą, a miliony zmierzających do
piekła, pozbawionych wszelkiej nadziei grzeszników zapłakują
się, aby zasnąć, podczas gdy charyzmatycy się śmieją? Kiedy
nadejdzie przebudzenie, radość pochodzić będzie z upamiętania i
z powodu zgromadzenia ostatniego zbioru zgubionych dusz.
"Ponownie zbuduję przybytek Dawida..." (Dz. 15:16).
Bóg zamierza zbudować swój kościół dni ostatecznych na
ruinach. To oznacza, że On musi zrujnować zło występujące w
Jego kościele i zniszczyć wszystkie obrzydliwości. A na tych
ruinach On postawi święty kościół, który upamiętuje się i wydaje
z głębi swojego wnętrza, rozdzierające wołania upamiętania!
Dziękuję Bogu za Kościół Dawida, który buduje On teraz ze
stosów gruzu. Zaprawdę wielu czytających to posłanie pochodzi
ze zniszczonych środowisk. Drogi święty, jeśli to opisuje ciebie,
to odpocznij będąc zapewniony, że Bóg używa ciebie do
budowania swojego Kościoła Dawida!
Jeśli masz problem z grzechem, który cię przezwycięża, nie
zwracaj się do jakiejś książki lub taśmy, która podobno pełna jest
mądrości i poznania. Zamiast tego, upadnij na twarz i załatw to z
Bogiem! Bądź Dawidowym chrześcijaninem Ducha Świętego i
wołaj do Pana z całego swojego serca. On buduje swój kościół
właśnie na takich twoich wołaniach. Alleluja!
Korzeń wszystkich grzechów!
(The Mother of All Sins!)

David Wilkerson
6 grudnia 1993
__________
Mógłbym wam wymienić całą listę grzechów, które popełniają wierzący
chrześcijanie. Jednak żaden z nich nie byłby bliski temu jednemu, o którym
chcę porozmawiać. Grzech ten jest korzeniem wszystkich grzechów - rodzi
on wszelkie inne grzechy. Jest to grzech niewiary!
Nie mówię o niewierze zatwardziałego grzesznika. Niewiara ludzi
zaprzedanych grzechowi, agnostyków czy ateistów wcale nie porusza Boga.
Nie, najbardziej złości Go niewiara oraz nękające wątpliwości tych, którzy
określają się jako Chrystusowi! Ci, którzy będąc Jego dziećmi mówią:
"Jestem Jezusowy", a przy tym przechowują w swoich sercach zwątpienie,
strach i niewiarę, zasmucają Go bardziej niż wszyscy inni!
Na ile poważnie traktuje Bóg ten grzech niewiary? Juda ostrzegał Kościół
tymi słowami: "A chcę przypomnieć wam, którzy raz na zawsze wszystko
wiecie, że Pan wybawił wprawdzie lud z ziemi egipskiej, ale następnie
wytracił tych, którzy nie uwierzyli" (Jud 5).
Juda przypomina im o Bożej postawie względem niewiary! Mówi on:
"Przypominam wam o absolutnej nienawiści Boga względem niewiary
pośród Jego wybawionego ludu. Wybawiwszy uprzednio ten lud, wytracił
następnie tych, którzy nie uwierzyli".
Umiłowani, wierzę, iż Bóg wezwał mnie do tego, abym przypomniał Jego
Kościołowi o tej samej sprawie! "A to wszystko na tamtych przyszło dla
przykładu i jest napisane ku przestrodze dla nas, którzy znaleźliśmy się u
kresu wieków" (1 Kor 10,11). Być może Bóg nie zatraca swego ludu w
sensie fizycznym, tak jak to uczynił w Starym Testamencie. Ale Jego sąd
nad naszą niewiarą ma dziś duchowy charakter i jest równie surowy!
Zamiast padać porażeni na ziemię, umieramy duchowo. Wystarczy, że
spojrzysz dziś na tłumy wątpiących, szamoczących się chrześcijan wokół
siebie, którzy są martwi duchowo. Wahają się, są chwiejni, wątpią,
nieustannie się obawiają, nigdy nie doświadczając Bożej radości ani pokoju.
Nie są oni już zakorzenieni ani ugruntowani, ale zamiast tego przepełnieni
są niewiarą i mają zatwardziałe serca!
Niewiara jest dzisiaj równie destruktywna, co i wcześniej. Być może nie
obracamy się w słupy soli, ale za to stajemy się zgorzkniałymi osobami o
twardych karkach! Ziemia nie rozwiera się, by nas pochłonąć, ale
pochłonięci zostajemy przez kłopoty, stres i problemy rodzinne. Nie
zstępuje ogień z nieba, by nas strawić, ale nasze życie duchowe zostaje
zniszczone!
Nie, zewnętrznie nie umieramy, to w naszym wnętrzu coś obumiera. Umiera
nasza miłość, przekonanie, sumienie, pokój, nadzieja. Wszystko to, co czyni
nasze życie z Jezusem rozkosznym, umiera z powodu grzechu niewiary!
Z powodu niewiary obawiamy się wszelkiego rodzaju grzechów
drzemiących w naszym wnętrzu. Purytanie nazywali je "grzechami łona".
Odczuwamy strach przed ponownym wpadnięciem w nałogi, które niegdyś
nami władały, takimi jak pożądanie, wszeteczeństwo, alkoholizm, hazard,
cudzołóstwo.
Jednakże wielu spośród nas obciążonych jest korzeniem wszelkich
grzechów i nic sobie z tego nie robi. Nie bierzemy na serio naszej niewiary.
Żyjemy tak, jak gdyby Bóg patrzył na to z przymrużeniem oka. A przecież
to właśnie ten grzech otwiera nasze ciało i naszego ducha na wszelkie inne
możliwe grzechy, jakie tylko poznała ludzkość!
Pozwólcie, że podam wam cztery powody, dla których grzech niewiary jest
tak niebezpieczny i dlaczego dla Boga jest on tak odrażający w Jego ludzie:
1. Nasza niewiara
czyni z Boga kłamcę!
"...Kto nie wierzy Bogu, uczynił Go kłamcą, bo nie uwierzył świadectwu,
jakie Bóg dał o swoim Synu" (1 J 5,10 BT).
Pomyślmy o tych wszystkich okropnych grzechach, które popełnił Izrael na
pustyni: szemranie, narzekanie, bałwochwalstwo, niewdzięczność, bunt,
zmysłowość. Jednak żaden z nich nie pobudził Boga do gniewu. To właśnie
niewiara ściągnęła Jego gniew!
"I rzekł Pan do Mojżesza: Dokądże mię draźnić będzie ten lud? I dokądże
mi wierzyć nie będą dla tych wszystkich znaków, którem czynił między
nimi?" (4 Mż 14,11 BG).
Bóg powiedział Mojżeszowi: "Ten lud obraca w kłamstwo wszystko, co dla
nich zrobiłem! Dokonywałem jednego cudu za drugim - wybawiałem ich
raz za razem. Kiedyż wreszcie zaczną Mi ufać i znajdą we Mnie
odpocznienie?".
Zastanów się przez chwilę i pomyśl o wszystkich tych rzeczach, jakie Bóg
uczynił dla ciebie. On cię zachował! Odpowiedział na tę modlitwę i na
tamtą. Wyszedł ci naprzeciw w kryzysie tu, w kryzysie tam! Przeprowadził
cię przez różne próby, karmił cię manną z nieba, uczynił dla ciebie rzeczy,
które są niczym innym, jak tylko wielkim cudem.
Czy więc teraz, kiedy stoisz w obliczu kolejnego kryzysu, nadal Mu nie
ufasz, że cię przez niego przeprowadzi? Być może myślisz: "Tym razem jest
jednak gorzej. Przez coś takiego jeszcze nie przechodziłem!". Ależ tak,
przechodziłeś! Każdy kryzys, w jakim się znalazłeś, wymagał Jego
cudownego wsparcia. On wybawiał cię raz za razem!
Zawsze, gdy Bóg cię wyzwala, spodziewa się, że w następnym kryzysie
zareagujesz spokojnie i będziesz przygotowany, modląc się: "Ojcze, oddaję
ci całą tę sytuację. Nie będę się martwił ani niepokoił, ponieważ Ty
wybawiałeś mnie za każdym razem. Wiem, że i tym razem mnie
wybawisz!".
Przez 38 długich lat Izraelici zapominali o Bożym Słowie i oddalali od
siebie wspomnienia o Jego cudach. A ponieważ tak często popadali w
szemranie i grzeszyli niewiarą, Bóg powiedział: "Wytracę ich zarazą i
wygubię ich" (4 Mż 14,12). On mówił Mojżeszowi: "Rezygnuję ze swego
ludu, ponieważ oni nigdy nie dotrą do miejsca, w którym będą mi ufać!".
Kiedy Izrael znajdował się po zwycięskiej stronie Jordanu, Mojżesz z
powagą ogłosił: "Oto Pan, twój Bóg, dał ci tę ziemię. Wejdź do niej i weź ją
w posiadanie... Nie bój się i nie lękaj się!... Nie bójcie się ich, ani się nie
lękajcie. Pan, wasz Bóg, który idzie przed wami, będzie walczyć za was...
Lecz... nie uwierzyliście Panu, waszemu Bogu... A gdy Pan usłyszał wasze
słowa, rozgniewał się i tak poprzysiągł: Nikt z tych mężów, z tego złego
pokolenia nie ujrzy ziemi dobrej, którą przysiągłem dać waszym ojcom" (5
Mż 1,21.29-30.32.34-35).
Umiłowani, Bóg wywyższa swoje Słowo ponad swoje imię. On traktuje na
serio każde słowo, jakie wypowiada. Wszystko, co powiedział Izraelowi
odnosi się także do nas. Pytam was: czyż i my nie ściągniemy na siebie Jego
gniewu poprzez pełne niewiary postępowanie?
Paweł napisał: "...żywota wiecznego, który obiecał przed czasy wiekuistemi
ten, który nie kłamie, Bóg" (Tyt 1,2 BG), natomiast autor Listu do
Hebrajczyków stwierdza: "...niemożliwe jest, by skłamał Bóg, [abyśmy]
mieli trwałą pociechę..." (Hbr 6,18 BT).
Bóg mówi nam dzisiaj w niedwuznaczny sposób: "Mogę to zrobić i zrobię
to". Jednak w jaki sposób odpowiadamy na Jego Słowo? Natychmiast
zaczynamy podawać je w wątpliwość! "Czy Bóg może to uczynić? Czy On
tego dokona?".
Czytamy Jego Słowo, słyszymy o wszystkich Jego obietnicach zza
kazalnicy. Wróciwszy jednak do swego domu niepokoimy się, ponieważ nie
widzimy, aby Bóg natychmiastowo czynił to, co według nas powinien
uczynić w naszej sytuacji. Jesteśmy obciążeni niewiarą i zwątpieniem!
Jeżeli nie pozwalamy, aby Jego Słowo stało się kotwicą dla naszej duszy, a
słysząc wielkie i wspaniałe obietnice Boga zachowujemy się tak, jak gdyby
Bóg nas opuścił, to tym samym czynimy z Niego kłamcę!
2. Dzisiejsza niewiara jest większa, ponieważ
otrzymaliśmy o wiele wspanialsze obietnice!
"...[Chrystus] stał się pośrednikiem lepszego przymierza, które oparte
zostało na lepszych obietnicach" (Hbr 8,6 BT).
W ramach Starego Przymierza Izraelici mieli jedynie obietnicę mówiącą, że
Bóg będzie im błogosławił, jeżeli będą posłuszni. Dzisiaj, w ramach
Nowego Przymierza, mamy "lepszą obietnicę": Bóg daje nam moc, która
uzdalnia nas do posłuszeństwa!
Ta "lepsza obietnica" oznacza, że wszyscy będziemy Go znać. Nie mamy
jedynie arcykapłana, który wchodzi dla nas w Bożą obecność. Nie, zasłona
została rozdarta na dwoje, abyśmy wszyscy mogli wchodzić w Bożą
obecność!
Rozważmy sobie to wszystko, co obiecał nam Pan:
· Jego przykazania są wypisane na naszych sercach. Jego Duch
zamieszkuje w nas. Sam Chrystus przebywa z nami przez cały czas.
· Pojednanie z Bogiem. Uzdrowienie, miłosierdzie i przebaczenie
przez prostą pokutę i wiarę.
· Prawo i moc proszenia o wszystko w imieniu Jezusa. Moc nad
grzechem, moc nad szatanem. Żadna broń ukuta przeciwko nam nic
nie wskóra.
· Dostęp do Ojca. Prawo stawania przed Jego tronem w godzinie
potrzeby. Uwolnienie od przytłaczających pokuszeń. Stałe
objawianie się obecności Jezusa.
· Odpocznienie poprzez prostą modlitwę i zaufanie. Pokój
przewyższający wszelki ludzki rozum. Wolność od strachu przez
wszystkie dni naszego życia. Życie w obfitości.
On nam to wszystko obiecał!
Mimo tego, tak wielu chrześcijan żyje w strachu, zwątpieniu i zamieszaniu,
nie przestając się trapić. Nie wierzą Bogu i nie przywłaszczają sobie Jego
drogocennego Słowa. Postępują tak, jak gdyby Bóg nigdy nie złożył tych
obietnic!
Prawda jest taka, że mamy o wiele mniej powodów do wątpienia i obaw niż
nasi praojcowie. Naszymi wrogami nie są dziś Chetejczycy ani
Jebuzejczycy, ale stres, porywcze cielesne pokuszenia, wyczerpanie ciała i
umysłu, obracanie się w dynamicznie rozwijającym się społeczeństwie,
nowe i subtelne formy zła, z którymi nie spotkały się poprzednie pokolenia.
Jednak Bóg obiecał nam, że gdzie grzech się pomnaża, bez względu na to,
jak subtelny czy potężny by on był, tam do walki z nim otrzymamy większą
miarę łaski niż którekolwiek z wcześniejszych pokoleń!
Paweł powiedział o Żydach: "Odcięto... [ich] na skutek niewiary" (Rz 11,20
BT) i przestrzega nas dzisiaj:
"Przeto się nie pysznij, ale trwaj w bojaźni. Jeżeli bowiem nie oszczędził
Bóg gałęzi naturalnych, może też nie oszczędzić i ciebie. Przyjrzyj się więc
dobroci i surowości Bożej. Surowość [okazuje się] wobec tych, co upadli, a
dobroć Boża wobec ciebie, jeśli tylko wytrwasz w [kręgu] tej dobroci; w
przeciwnym razie i ty będziesz wycięty" (Rz 11,20-22 BT).
Także w Liście do Hebrajczyków jesteśmy ostrzegani: "Baczcie, bracia,
żeby nie było czasem w kimś z was złego, niewierzącego serca, które by
odpadło od Boga żywego" (Hbr 3,12).
Jest to bez znaczenia, jak święty albo sprawiedliwy jesteś we własnych
oczach. Jeśli nie wierzysz żywemu Słowu, nie trwając w nim, nie
przyswajając go sobie i nie pozwalając, aby stało się częścią twojego życia,
to grozi ci niebezpieczeństwo odejścia od Boga!
Przeszukaj Biblię, a zobaczysz, że nie ma ani jednego przykładu na to, by
Bóg pozostawił niewiarę bez kary! On osądzał ją w każdym swoim dziecku
i w każdym pokoleniu.
Zacznij od Ewy, która w ogrodzie Eden zwątpiła w prawdę Bożego
przykazania. Przeczytaj następnie o tym, jak królewski adiutant został
stratowany na śmierć, bo nie uwierzył Bożemu Słowu, które głosiło, że
dotknięta głodem Samaria następnego dnia będzie obfitować w żywność.
Rozważ osobę Zachariasza, ojca Jana Chrzciciela, który zaniemówił z
powodu niewiary w Boże Słowo. Przeczytaj w końcu, jak ten sąd objawił
się w czasach Jezusa: "I nie uczynił tam wielu cudów z powodu ich
niewiary" (Mt 13,58).
Nie ma żadnego przykładu na to, aby Bóg kiedykolwiek usprawiedliwił
niewiarę i na pewno też nie będzie przymykał na nią oka w tych dniach
ostatecznych!
3. Przez niewiarę tracimy wiele z tego,
co jest nam zwiastowane!
"...lecz tamtym słowo usłyszane nie przydało się na nic, gdyż nie zostało
powiązane z wiarą tych, którzy je słyszeli" (Hbr 4,2).
Czy zastanawialiście się kiedyś nad tym, dlaczego uczniowie wykazywali
taką nieznajomość dróg Chrystusowych oraz wiecznych celów Bożych?
Dlaczego po trzech latach słuchania błogosławionych kazań, głoszonych
przez Zbawiciela świata, nadal byli ślepi i nieprzygotowani na to, co miało
nastąpić? Ja stale głowiłem się nad tym. Dlaczego ich zrozumienie krzyża i
zmartwychwstania było tak ograniczone?
Było tak, ponieważ nie słuchali z wiarą! Przy kilku okazjach Jezus musiał
ich zgromić: "O głupi i gnuśnego serca, by uwierzyć we wszystko, co
powiedzieli prorocy" (Łk 24,25). "Czemu jesteście bojaźliwi, małowierni?"
(Mt 8,26). Oni mieli małą wiarę. Mieli serca nierychłe do tego, by uwierzyć
Jego Słowu! Dlatego zostali pozostawieni w zamieszaniu jako nadzy i
nieprzygotowani, zaślepieni przez niewiarę!
Jeżeli Jezus chodząc po ziemi "dziwił się" niewierze, na jaką napotykał w
tamtych czasach, to co musi sądzić o naszej niewierze? Niniwa pokutowała
usłyszawszy zaledwie jedno kazanie, wierząc każdemu słowu, jakie
wygłosił Jonasz. Jednakże Ameryka słyszała z ust wielu prawdziwych
proroków tysiące takich ostrzeżeń, lecz całe masy wierzących,
określających się jako napełnieni Duchem, nie zważają na nie! Oni mówią:
"Nie chcę tego więcej słyszeć" i pozbywają się tego ze swoich myśli!
Zbór Times Square Church istnieje już od sześciu lat, a nasze zgromadzenie
pełne jest dobrze nakarmionych Słowem wierzących. Jeśli w ciągu tego
okresu ludzie przychodzili chociaż na jedno z nabożeństw, jakie odbywają
się każdego tygodnia, oznacza to, że słyszeli ponad 300 kazań. Jednak
czasami zastanawiam się: Jak wiele z tego, co usłyszeli zostało zapamiętane
i wszczepione w ich duchową naturę?
Jeżeli Słowo Boże nie zostaje przyjęte przez wiarę, jeżeli nie prosimy Boga
w wierze, abyśmy dzięki Jego pomocy mogli przyjąć je i stosować, to w
końcu zaczniemy sobie wybierać z niego tylko to, co nam odpowiada. Są to
przeważnie błogosławieństwa, akty miłosierdzia i słowa pociechy.
Wymagania, strofowanie i ostrzeżenia puszczamy z wiatrem!
To właśnie zaufanie jest niezbędne, aby Słowo Boże mogło zostać
wszczepione do naszego ducha. Następnie wiara zaszczepia je w naszej
osobowości i umyśle, tak, że nigdy go nie zapomnimy!
4. Niewiara odcina nas od
wszelkiej społeczności z Bogiem!
W naszym zborze wiele głosimy na temat społeczności z Bogiem w
modlitwie oraz spędzania jakościowo dobrego czasu z Panem. Można się
jednak modlić przez cały dzień, można wołać i płakać, zanosić modlitwy
wstawiennicze w głębokich westchnieniach, można wstawiać się w intencji
potrzeb całego świata czy też chodzić naokoło, wyznając Jezusowi jak
bardzo się Go kocha, a mimo tego, wszystko to może być bezużyteczne,
bezcelowe i zupełnie bezowocne!
Może myślisz: "Każda osoba, która modli się tak długo, musi mieć pokój i
radość. Ludzie będą mieli świadomość, że ona była z Jezusem. Z całą
pewnością coś Bożego dokonuje się w jej życiu".
Nie! Wszystkie modlitwy świata nie przydadzą się na nic, jeśli nie zostaną
połączone z wiarą!
"Bez wiary zaś nie można podobać się Bogu; kto bowiem przystępuje do
Boga, musi uwierzyć, że On istnieje i że nagradza tych, którzy go szukają"
(Hbr 11,6).
Możesz sobie pościć i modlić się przez trzy dni, a nawet trzy tygodnie. Nie
mając jednak wiary, nie spodobasz się Bogu! Wszystkie godziny spędzone
przez ciebie na modlitwie, wszystkie twoje prośby i całe twoje
"przychodzenie do Niego" na nic ci się nie przydadzą, dopóki twe serce nie
będzie zakotwiczone w wierze!
"...niech prosi z wiarą, bez powątpiewania; kto bowiem wątpi, podobny jest
do fali morskiej, przez wiatr tu i tam miotanej. Przeto niechaj nie mniema
taki człowiek, że coś od Pana otrzyma" (Jk 1,6-7).
Jeżeli spędzasz z Panem choćby nawet i dwie godziny, a jednocześnie nigdy
nie wierzysz, że On odpowie na twoje modlitwy, to po prostu naprzykrzasz
Mu się przez cały ten czas! Być może dzięki temu dobrze się czujesz albo
wydaje ci się, że jesteś święty, ale w rzeczywistości marnujesz czas! Dajesz
Bogu nic innego, jak tylko dwie godziny niewiary i zwątpienia. Równie
dobrze możesz pójść sobie na zakupy albo na ryby!
Znam chrześcijan, którzy mówią, że codziennie się modlą, często płacząc
przed Panem, jednak wciąż bez żadnych rezultatów. Ciągle są przygnębieni
i przytłoczeni. Ich życie jest zawsze pełne zamieszania. Dzieje się tak
dlatego, gdyż naprzykrzają się Panu poprzez stawanie w Jego obecności, nie
będąc w pełni przekonani, że On uczyni to, co obiecał!
"Dlatego powiadam wam: Wszystko, o cokolwiek byście się modlili i
prosili, tylko wierzcie, że otrzymacie, a spełni się wam" (Mk 11,24). "I
wszystko, o cokolwiek byście prosili w modlitwie z wiarą, otrzymacie" (Mt
21,22).
Izraelici spędzili z Bogiem sam na sam ponad 38 lat. Czy możecie to sobie
wyobrazić? To tak, jakbyśmy codziennie gromadzili się w kościele! Była
pośród nich Arka Przymierza, codziennie składali ofiary, prowadził ich słup
ognia, mieli kaznodzieję, który rozmawiał z Bogiem twarzą w twarz.
Pomimo tego Bóg rozgniewał się na nich i wszystkich ukarał śmiercią!
Wszyscy oni poginęli na pustyni, ściągnąwszy na siebie Boży gniew.
Dlaczego? Ponieważ pełni byli niewiary i zwątpienia!
Pismo mówi o nich: "I wszyscy ten sam pokarm duchowy jedli, i wszyscy
ten sam napój duchowy pili; pili bowiem z duchowej skały, która im
towarzyszyła, a skałą tą był Chrystus" (1 Kor 10,3-4). Jednak pomimo tych
wszystkich błogosławieństw i Bożego zaopatrzenia nie mieli wiary! Całe
życie spędzili w piekle strachu, rozpaczy i zwątpienia, które sami sobie
zgotowali!
Wierzę, iż wielu dzisiejszych chrześcijan prowadzi życie duchowych
nędzarzy. Wielu z nich nie chce używać swej wiary, ponieważ wydarzyło się
coś, co spowodowało, że zaczęli kwestionować Bożą miłość. Być może
umarł im ktoś bliski albo wypadek odebrał życie jakiemuś wspaniałemu
chrześcijaninowi, którego znali, bądź też jakieś kochane, wrażliwe dziecko
cierpi na śmiertelną chorobę, pomimo tego, iż Jego rodzice oddali wszystko
Bogu.
Wielu mówi: "Ja po prostu tego nie rozumiem. Jak mogę ufać Bogu, kiedy
nie rozumiem, dlaczego On pozwolił na coś takiego?". Żaden człowiek nie
jest w stanie udzielić im odpowiedzi, która wyprowadziłaby ich z tego
zamieszania. Tak, jak niegdyś robił to Syjon, oni twierdzą: "Pan mnie
opuścił i Wszechmocny zapomniał o mnie" (Iz 49,14).
Bóg zna zakończenie tej sytuacji od samego początku. Jednak my dopiero w
niebie zrozumiemy, dlaczego niektóre z tych wichrów i fal tak nami miotały
i dlaczego Bóg na to wszystko pozwolił.
W Księdze Izajasza odnajdujemy odpowiedź i, jak wierzę, jest to wszystko,
czego teraz potrzeba nam wiedzieć w tej kwestii.
"Czy kobieta może zapomnieć o swoim niemowlęciu i nie zlitować się nad
dziecięciem swojego łona? A choćby nawet one zapomniały, jednak Ja
ciebie nie zapomnę. Oto na moich dłoniach wyrysowałem cię, twoje mury
stoją mi zawsze przed oczyma. Budowniczowie twoi śpieszą się bardziej niż
ci, którzy cię burzyli, a ci, którzy cię pustoszyli, wychodzą od ciebie" (Iz
49,15-17).
Nie byłbym w stanie nawet próbować wyjaśniać żadnego z tych wielu
cierpień i prób, jakie mają miejsce w ciele Chrystusowym. Bóg dał nam
jednak swe Słowo: "Jesteś moim dzieckiem. Zostałeś wyrysowany na mojej
dłoni. Ufaj mi!".
Pozwólcie, że powiem wam
o lekarstwie na niewiarę!
Przeszukiwałem swoje pomoce biblijne i odnalazłem całe listy sposobów na
"uleczenie" niewiary. Ale żaden z dziesiątek tych sposobów nie poruszył
mnie. Tak więc poprosiłem Boga o coś bardzo prostego, a On dał mi dwa
przemyślenia dotyczące tego, w jaki sposób mogę pozbyć się niewiary ze
swego serca:
1. Pochwyć każde zmartwienie, strach i brzemię, przynieś je wszystkie
Jezusowi i zostaw je na Jego ramionach!
"Wszelką troskę swoją złóżcie na Niego, gdyż On ma o was staranie" (1 P
5,7). Umiłowani, jest to Słowo od Boga skierowane osobiście do was. Jest
to Jego zaproszenie, Jego prośba: "Zrzuć to wszystko na Mnie! Nie noś już
tego ani godziny dłużej. Troszczę się o wszystko, co ci się przydarza i
jestem wystarczająco potężny, aby to wszystko za ciebie dźwigać!".
Nie tak dawno temu zadzwonił do mnie ktoś przeżywający poważny stres i
potrzebujący słowa zachęty. Jednak tego dnia sam byłem zbyt przytłoczony,
by okazać pomoc innym. Byłem zestresowany tak wieloma problemami, że
nie byłem w stanie znieść jeszcze jednego. Tak więc odpowiedziałem:
"Przykro mi, ale musisz zadzwonić kiedy indziej. Jestem zbyt przeciążony".
Dzięki Bogu, że nie jest On nigdy zestresowany! Nigdy nie jest
przeciążony! Jego ramiona mogą unieść ciężar każdego z Jego dzieci! On
nas przynagla: "Złóż to wszystko na Mnie!". "Zrzuć swą troskę na Pana, a
On cię podtrzyma; nie dopuści nigdy, by miał się zachwiać sprawiedliwy"
(Ps 55,23 BT).
Przejrzyj jeszcze raz swoją listę i zawołaj niezwłocznie: "Boże, oddaję Ci to
i tamto. Oddaję Ci ten ciężar, ten kłopot, tamtą relację, tamten problem..." i
bądź całkowicie przekonany, że On troszczy się o to!
2. Idź drogą opierania się w pełni wiary na spisanym Słowie Bożym.
Podejmij Boże wyzwanie do życia w oparciu o Jego Słowo!
"Nie samym chlebem żyje człowiek, ale każdym słowem, które pochodzi z
ust Bożych" (Mt 4,4). Musisz być w stanie powiedzieć: "Według Słowa
Bożego skierowanego do mnie będę żył i umierał!".
Pytam was: jak to możliwe, że wierzymy Słowu Bożemu, jeśli chodzi o
nasze wieczne zbawienie, a już nie w odniesieniu do naszych codziennych
potrzeb i problemów? Skoro wierzymy Mu w tej najtrudniejszej kwestii,
dlaczego więcej trudności sprawia nam uwierzenie w Jego pomoc,
prowadzenie i moc nad grzechem?
"A temu, który was może ustrzec od upadku i stawić nieskalanych z
weselem przed obliczem swojej chwały" (Jud 24). Bóg ci to obiecał, więc
pozwól Mu wziąć na siebie ciężar strzeżenia cię! Nie próbuj
rozpracowywać, jak tego dokonać. Weź Go po prostu za słowo. Pomódl się
tylko: "Panie, obiecałeś ustrzec mnie przed upadkiem, więc buduję moją
wieczną przyszłość na Twojej obietnicy. Teraz nie jest to już moje, ale
Twoje zadanie!".
Stań przed Panem i postaw wyzwanie Jego Słowu. Powiedz Mu, że
postawisz na nie swoje życie! "Panie, zamierzam żyć i umierać według tego,
co mi powiedziałeś. Bez względu na to, jak się będę czuł albo przez co
przechodził, będę całkowicie polegać na obietnicach, które mi dałeś!".
Nie będziesz już dłużej żył z poczuciem winy albo potępienia. Nie będziesz
musiał więcej się zamartwiać, troszczyć ani spędzać bezsennych nocy.
Przeciwnie, znajdziesz odpocznienie, bo ufasz temu, co obiecał Bóg.
Okaż Mu, że ufasz każdemu Jego słowu i bądź błogosławiony! Amen!

Kiedy odczuwasz zranienie
(When You Hurt)
David Wilkerson
__________
W taki, czy inny sposób, wszyscy odczuwamy zranienie, nawet
ci śmiejący się i beztroscy, choć często ukrywają je pijąc alkohol
i żartując. Nie oznacza to jednak, że zranienie odchodzi.
Kto odczuwa zranienie? Rodzice marnotrawnych synów lub
córek, które odrzuciły ich poradę. Kochający rodzice smucący
się z powodu oszustw i przewinień dzieci, które kiedyś były
wrażliwe i dobre.
Zranienie odczuwają ofiary rozbitych domów, porzucona żona,
odrzucona przez swojego męża dla innej kobiety, mąż, który
utracił miłość swojej żony oraz dzieci, które utraciły poczucie
bezpieczeństwa.
Inni cierpią na różne choroby: raka, choroby serca oraz dziesiątki
tysięcy innych ludzkich dolegliwości. Usłyszeć od lekarza: “Ma
Pan raka, może Pan umrzeć!” musi być przerażające. Jednak
wielu z tych, którzy czytają to przesłanie doświadczyło takiego
bólu i cierpienia.
Kochankowie rozstają się ze sobą. Chłopak lub dziewczyna
odchodzi, depcząc po tym, co kiedyś było pięknym związkiem.
Wszystko, co po tym pozostaje to złamane, zranione serce.
A co z bezrobotnymi? Przygnębionymi, których marzenia
rozwiały się? Chorymi nie wychodzącymi z domu lub szpitala?
Więźniami? Homoseksualistami? Alkoholikami?
To prawda! W taki, czy inny sposób wszyscy odczuwamy
zranienie. Każda osoba na ziemi dźwiga swoje brzemię bólu i
zranienia.
Fizyczne lekarstwo nie istnieje
Kiedy jesteś głęboko zraniony żadna osoba na tej ziemi nie może
powstrzymać wewnętrznych zmagań i najgłębszych obaw. Nawet
najlepszy z przyjaciół nie jest tak naprawdę w stanie zrozumieć
bitwy, przez jaką przechodzisz, ani zadanych ci ran.
Jedynie Bóg potrafi uspokoić fale depresji oraz uczucia
samotności i uczucia doznania niepowodzenia, które cię
nachodzą. Jedynie wiara w Bożą miłość może uratować zraniony
umysł. Przebite i złamane serce, które cierpi w milczeniu może
zostać uzdrowione jedynie przy pomocy działania Ducha
Świętego, które ma nadprzyrodzony charakter. Nic za wyjątkiem
Bożej interwencji tak naprawdę nie poskutkuje.
Bóg musi wkroczyć i przejąć kontrolę. Musi przechwycić nasze
życie w momencie załamania, wyciągnąć Swoje miłujące
ramiona i roztoczyć Swoją ochronę i troskę nad zranionym
ciałem i umysłem. Bóg musi wyjść naprzeciw jako troskliwy
Ojciec i pokazać, że jest w tym obecny i że sprawia, iż sprawy
wychodzą nam na dobre. Musi On przy pomocy Swojej mocy
rozwiać burzliwe chmury, zmusić do ucieczki rozpacz i mrok,
otrzeć łzy, a smutek zastąpić pokojem umysłu.
Dlaczego ja, Panie?
Najbardziej boli to, że wiesz, iż twoja miłość do Boga jest silna,
a jednak wygląda na to, że nie rozumiesz tego, co On próbuje
wypracować w twoim życiu. Mógłbyś zrozumieć dlaczego
modlitwy pozostają bez odpowiedzi, gdybyś był zimny
względem Jego miłości. Gdybyś uciekał od Boga
prawdopodobnie mógłbyś zrozumieć dlaczego stale przychodzą
ciężkie próby i doświadczenia. Gdybyś był skończonym
grzesznikiem, który gardzi sprawami Bożymi, mógłbyś nakłonić
siebie samego do uwierzenia, że w pełni zasłużyłeś sobie na to,
by zostać głęboko zranionym. Ale ty nie uciekasz, nie odrzucasz
Go w żaden sposób. Tęsknisz za wypełnianiem Jego doskonałej
woli. Tęsknisz za tym, aby przypodobać się Bogu, pragniesz Mu
służyć całym sobą. Dlatego właśnie twoje zranienie jest tak
zastanawiające. To sprawia, że odczuwasz, iż z tobą jest coś
całkowicie nie w porządku. Zaczynasz kwestionować swoją
głębię duchową, a chwilami kwestionujesz nawet swoją
normalność pod względem psychicznym. Jakiś głos
wydobywający się gdzieś z twojej wewnętrznej głębi szepce:
“Może jestem w jakiś sposób ułomny! Może jestem tak głęboko
zraniony, ponieważ Bóg nie widzi we mnie zbyt wiele dobrego!
Pewnie tak bardzo rozmijam się z Jego wolą, że musi mnie karać,
by sprawić, że będę posłuszny.”
Przyjaciele tak bardzo starają się pomóc
Przebite lub złamane serce powoduje najbardziej rozdzierający
ból, jaki znany jest ludzkości. Większość innych ludzkich zranień
ma charakter jedynie fizyczny. Ale zranione serce musi znosić
ból o charakterze zarówno fizycznym, jak i duchowym.
Przyjaciele i bliscy mogą być pomocni w ukojeniu fizycznego
bólu złamanego serca. Kiedy są w pobliżu, śmiejąc się, miłując i
troszcząc się, fizyczny ból łagodnieje i ma miejsce chwilowa
ulga. Ale nadchodzi noc, a wraz z nią paniczny strach duchowej
agonii. Ból jest zawsze silniejszy w nocy. Kiedy zachodzi słońce,
niczym chmura nadchodzi samotność. Odczucie zranienia
wybucha, kiedy jesteś zupełnie sam, próbując zrozumieć, w jaki
sposób radzić sobie z wewnętrznymi głosami i obawami, które
stale wychodzą na powierzchnię.
Twoi przyjaciele, którzy tak naprawdę nie rozumieją, przez co
przechodzisz, oferują ci wszelkiego rodzaju proste rozwiązania.
Tracą do ciebie cierpliwość. Przeważnie są wtedy szczęśliwi i
beztroscy i nie mogą zrozumieć, dlaczego po prostu szybko nie
otrząśniesz się z tego przygnębienia. Podejrzewają, że pobłażasz
sobie w użalaniu się nad samym sobą. Przypominają ci, że świat
pełen jest ludzi ze złamanym sercem, odczuwających zranienie,
którzy jakoś przetrwali. Jeszcze częściej chcą odmówić tą
“jednorazową, wszystko uleczającą, wszystko rozwiązującą”
modlitwę. Mówi się tobie, abyś “wyzwolił swoją wiarę, wyznał
obietnicę, wyznał lekarstwo i odwrócił się od swojej rozpaczy.”
To wszystko jest dobre i poprawne, ale jest to nauczanie, które
pochodzi zwykle od chrześcijan, którzy nigdy nie doświadczyli
zbyt wiele cierpienia w swoim życiu. Są oni jak przyjaciele Joba,
którzy znali odpowiedzi na każde pytanie, ale nie potrafili ukoić
jego bólu. Job tak do nich powiedział: “... marnymi wszyscy
jesteście lekarzami” (Joba 13,4). Dzięki Bogu za przyjaciół,
mających najlepsze intencje, ale gdyby mogli doświadczyć
twojej agonii chociaż przez jedną godzinę, to zmieniliby swój
sposób postępowania. Gdybyś postawił ich na swoim miejscu
chociaż raz, gdyby odczuwali to, co ty, doświadczając
wewnętrznego bólu, który znosisz, to powiedzieliby ci: “Jakże
możesz to znieść? Ja bym sobie nie poradził z tym przez co
przechodzisz!”
Czas niczego nie leczy
Ponadto istnieje to stare powiedzenie: “Czas leczy wszystkie
rany”. Mówi się tobie, abyś się trzymał, uśmiechał i czekał, aż
czas znieczuli twój ból. Ale podejrzewam, że te wszystkie zasady
i frazesy dotyczące samotności zostały wymyślone przez
szczęśliwych, niezranionych ludzi. One brzmią nieźle, ale nie są
prawdą. Czas niczego nie leczy – czyni to jedynie Bóg!
Kiedy odczuwasz zranienie, czas jedynie pomnaża ból. Mijają
dnie i tygodnie, a agonia się utrzymuje. Odczucie zranienia nie
odejdzie ot tak sobie, bez względu na to, co wskazuje kalendarz.
Czas może wepchnąć ten ból głębiej do umysłu, ale jedno
przelotne wspomnienie może wyciągnąć je na powierzchnię.
Prawdą jest, iż również nie pomaga świadomość, że inni
chrześcijanie na przestrzeni wszystkich wieków cierpieli przed
tobą. Możesz identyfikować się z cierpieniem postaci biblijnych,
które przetrwały niebywałe próby bólu, ale świadomość, że inni
przechodzili przez wielkie bitwy nie uśmierza zranienia w twoim
sercu. Kiedy czytasz, jak wychodzili zwycięsko ze swoich bitew,
podczas gdy ty nadal jeszcze z nich nie wyszedłeś, twoje
zranienie może się jedynie pogłębić. Powoduje to, że czujesz się
tak, jakby to oni byli bardzo blisko Boga, skoro otrzymali takie
odpowiedzi na swoje modlitwy. Czujesz się wręcz niegodzien
Pana, ponieważ twój problem przeciąga się, pomimo wszelkich
twoich duchowych wysiłków.
Podwójny problem
Rzadko zdarza się, że ludzie zostają zranieni tylko raz.
Większość z tych, którzy odczuwają zranienie mogą pokazać ci
także inne rany. Ból nakłada się na ból. Złamane serce jest
zwykle delikatne i wrażliwe. Łatwo można je złamać, ponieważ
nie jest zabezpieczone twardą skorupą. Wrażliwość jest błędnie
uważana przez serca o twardej skorupie za podatność na
zranienia. Cichość jest błędnie osądzana jako słabość. Całkowite
oddanie się komuś innemu jest błędnie uważane za posuwanie się
za daleko. Serce, które nie obawia się przyznać do swojej
potrzeby miłości jest błędnie osądzane jako “nazbyt
zorientowane na seks”.
Wynika stąd, że czułe serce, które szuka miłości i zrozumienia
jest często tym, które najłatwiej jest złamać. Serca otwarte i
ufające są zwykle tymi, które są najbardziej zranione. Ten świat
pełen jest mężczyzn i kobiet, którzy odrzucili miłość oferowaną
im przez łagodne i wrażliwe serce. Te silne serca zamknięte w
twardych skorupach nie ufające nikomu, serca które dają z siebie
tak niewiele, serca które żądają, aby miłość była stale
potwierdzana, serca które zawsze sobie kalkulują, serca które
zawsze manipulują i służą samym sobie, serca, które obawiają się
podjęcia ryzyka – te serca rzadko zostają złamane. Tacy ludzie
nie doznają zranienia, ponieważ nie ma w nich co zranić. Są zbyt
pyszni i skupieni na samych sobie, by pozwolić komuś na to, iż
będą cierpieć w jakikolwiek sposób. Chodzą wokoło łamiąc inne
serca i depcząc po delikatnych duszach, które dotykają ich życia,
po prostu dlatego, że sami są tak gruboskórni i mają tak
przytępione serca, że myślą, iż każdy powinien być dokładnie
taki, jak oni. Twarde serca nie lubią łez. Nienawidzą
zaangażowania się. Czują się zadławione, kiedy są proszone, aby
podzielić się czymś od serca.
Ci, który łamią serca
nie wychodzą cało tak łatwo
Częścią bólu, jaki musi znosić złamane serce jest myśl, że
złoczyńcy – temu który złamał serce – ujdzie to wszystko na
sucho. Serce mówi: “Jestem zraniony i okaleczony, a jednak to
właśnie ja płacę cenę. Złoczyńca wyjdzie z tego cało, podczas
gdy powinien zapłacić za to, co zrobił.” Na tym właśnie polega
problem z krzyżami – ukrzyżowana zostaje zwykle niewłaściwa
osoba. Ale Bóg prowadzi księgi i w Dniu Sądu zostaną one
zbilansowane. Ale nawet i w tym życiu ci, którzy łamią serca i
ranią innych płacą wysoką cenę. Niezależnie od tego, jak bardzo
starają się usprawiedliwić swoje czyny powodujące zranienia, nie
są w stanie zagłuszyć wołania tych, których zranili, tak jak krew
Abla, która wołała z ziemi. Wołanie złamanego serca może
przebić barierę czasu i przestrzeni i siać strach pośród
najtwardszych serc. Zranienia powodowane są zwykle zupełnymi
kłamstwami, a każdy kłamca musi w końcu zostać
doprowadzony przed sąd.
Czy istnieje ukojenie dla złamanego serca? Czy jest możliwość
uleczenia tych głębokich, wewnętrznych zranień? Czy da się z
powrotem poskładać w całość połamane części i uczynić serce
jeszcze silniejszym? Czy osoba, która poznała tak okropny ból i
cierpienie może podnieść się z prochów depresji i odnaleźć nowy
sposób życia, cechujący się większą mocą? Tak! Z całą
pewnością tak! A jeśli by tak nie było, to Słowo Boże jest tylko
żartem, a sam Bóg byłby kłamcą. Ale to nie jest możliwe!
Pozwólcie, że podzielę się z wami kilkoma prostymi
przemyśleniami na temat, jak radzić sobie ze swoim zranieniem.
1. Zaprzestań prób dojścia do tego,
jak i dlaczego zostałeś zraniony.
To, co ci się przydarzyło jest bardzo powszechną dolegliwością
pośród ludzkości. Twoja sytuacja nie jest wcale wyjątkowa. Taka
jest dola ludzkiej natury. To, czy byłeś w porządku, czy też nie, w
tym momencie nie ma absolutnie żadnego znaczenia. Teraz liczy
się twoja chęć do ruszenia naprzód w Bogu i zaufania Jego
niezgłębionemu działaniu w twoim życiu.
Biblia mówi:
“... Nie dziwcie się, jakby was coś niezwykłego spotkało, gdy
was pali ogień, który służy doświadczeniu waszemu, ale w tej
mierze, jak jesteście uczestnikami cierpień Chrystusowych,
radujcie się, abyście i podczas objawienia chwały jego radowali
się i weselili” (1 Piotra 4,12-13).
Bóg nie obiecał zapewnić ci bezbolesnego stylu życia. On ci
obiecał “drogę wyjścia”. Obiecał ci pomoc w znoszeniu twego
bólu, dać siłę do postawienia cię z powrotem na nogi, kiedy
słabość sprawia, że się słaniasz.
Najprawdopodobniej uczyniłeś to, co musiałeś. Poruszałeś się w
obrębie Bożej woli, uczciwie idąc za głosem swojego serca.
Wszedłeś w to z otwartym sercem, chcąc dać coś z siebie. Twoją
motywacją była miłość. Nie wstrzymałeś wypełnienia Bożej woli
– uczynił to ktoś inny. Jeśli to nie byłaby prawda, to nie byłbyś
tym, który odczuwa takie zranienie. Odczuwasz zranienie,
ponieważ starałeś się być uczciwy.
Nie możesz zrozumieć, dlaczego sprawy potoczyły się w tak
odmienny sposób od tego, czego można by oczekiwać. Przecież
Bóg prowadził cię przez całą drogę. Twoje serce pyta: “Po
pierwsze, to dlaczego Bóg pozwolił na to, że się w to wplątałem,
skoro wiedział, że to nie skończy się dobrze?” Ale odpowiedź
jest jasna. Judasz został powołany przez Pana. Jego
przeznaczeniem było być mężem Bożym. Został on wybrany
ręką samego Zbawiciela. Mógł być w potężny sposób użyty
przez Boga. Ale Judasz wstrzymał Boży plan. Złamał serce
Jezusa. To, co rozpoczęło się jako wspaniały, doskonały plan
Boży, zakończyło się katastrofą, ponieważ Judasz wybrał pójście
własną drogą. Pycha i upór zniszczyły Boży plan, który się
realizował.
Tak więc odłóż na bok wszelkie poczucie winy. Przestań potępiać
samego siebie. Przestań próbować dojść do tego, co zrobiłeś nie
tak. Tak naprawdę dla Boga liczy się to, o czym myślisz w tej
chwili. Nie popełniłeś błędu, bardziej prawdopodobne jest to, że
po prostu dałeś z siebie zbyt wiele. Tak, jak Paweł musisz
powiedzieć: “Im więcej miłowałem, tym mniej byłem miłowany”
(zobacz 2 Koryntian 12,15).
2. Przypomnij sobie o tym, że Bóg dokładnie wie
ile możesz znieść i nie pozwoli na to,
abyś doszedł do punktu załamania.
Nasz kochający Ojciec powiedział:
“Dotąd nie przyszło na was pokuszenie, które by przekraczało
siły ludzkie; lecz Bóg jest wierny i nie dopuści, abyście byli
kuszeni ponad siły wasze, ale z pokuszeniem da i wyjście,
abyście je mogli znieść” (1 Koryntian 10,13).
Najgorszym rodzajem bluźnierstwa jest myśleć, że Bóg jest
zupełnie poza wszelkim twoim zranieniem i bólem, że niebiański
Ojciec karci cię, że Bóg uważa, iż potrzebujesz jeszcze jednego,
czy dwóch złamań serca, zanim będziesz gotowy przyjąć Jego
błogosławieństwo. Wcale nie!
Prawdą jest, że Pan karci tych, których kocha. Ale to karcenie
jest tylko chwilowe, a jego zamiarem nie jest zranienie nas. Bóg
nie jest przyczyną zamieszania w twoim życiu. Również i ty nią
nie jesteś. Jest nią ludzkie potknięcie. Jest nią wróg, siejący kąkol
na twoim polu starań. Jest nią oszukaństwo w kimś, będącym
blisko ciebie, kto utracił wiarę w Boga. Wróg próbuje nas zranić
przy użyciu innych ludzi, tak jak próbował zranić Joba przez
niewierzącą żonę.
Twój niebiański Ojciec strzeże cię niezmrużonym okiem. Każdy
twój ruch jest kontrolowany. Każda łza jest przechowywana w
specjalnym naczyniu. On identyfikuje się z twoim bólem.
Odczuwa każde zranienie. Wie również kiedy zostałeś
wystawiony na wystarczająco dużą ilość nękania ze strony
wroga. On wkracza i mówi: “Dosyć!”, kiedy zranienie i ból już
dłużej nie przyciąga cię do Pana, kiedy zamiast tego zaczyna ono
wywierać negatywny wpływ na twoje życie duchowe. Wtedy
wkracza Bóg. Nie pozwoli On Swojemu ufającemu dziecku
pogrążyć się z powodu zbyt wielkiego bólu i agonii duszy. Kiedy
odczucie zranienia zaczyna pracować na twoją niekorzyść, kiedy
zaczyna powstrzymywać twoje wzrastanie, Bóg musi wkroczyć
do akcji i wyrwać cię z bitwy na jakiś czas. Nigdy nie pozwoli ci
utonąć we własnych łzach. Nie pozwoli na to, by twoje zranienie
pogorszyło stan twego umysłu. On obiecuje przyjść dokładnie na
czas, aby otrzeć twoje łzy i dać ci radość w miejsce opłakiwania.
Słowo Boże mówi: “... Wieczorem bywa płacz, ale rankiem
wesele” (Psalmów 30,6).
3. Kiedy najsilniej odczuwasz zranienie,
udaj się do swojej komory modlitewnej
i wypłacz całe swoje zgorzknienie.
Jezus płakał. Piotr płakał i to gorzko! Piotr niósł ze sobą uczucie
zranienia powodowane zaparciem się samego Syna Bożego.
Chodził samotnie po górach, płacząc w smutku. Te gorzkie łzy
wypracowały w nim słodki cud. Powrócił, by wstrząsnąć
królestwem szatana.
Pewna kobieta, która przecierpiała mastektomię napisała książkę
zatytułowaną: “Najpierw płaczesz”. Jakże jest to prawdziwe!
Ostatnio rozmawiałem z przyjacielem, który właśnie został
poinformowany, że jest w końcowym stadium raka. “Pierwsze,
co robisz” – powiedział – “to płaczesz, aż ci zaczyna brakować
łez. Wtedy zaczynasz przybliżać się do Jezusa, aż wreszcie
wiesz, że Jego ramiona mocno cię ściskają.”
Jezus nigdy nie odwraca Swojego wzroku od płaczącego serca.
Powiedział On: “Sercem skruszonym i zgnębionym nie
wzgardzę” (zobacz Psalmów 51,19). Pan nigdy nie powie: “Weź
się w garść! Wstawaj i zażyj swoje lekarstwo! Zaciśnij zęby i
osusz swoje łzy.” Nie! Jezus gromadzi każdą łzę w Swoim
naczyniu w wieczności.
Czy odczuwasz zranienie? Intensywnie? No to śmiało – płacz!
Płacz, aż łzy przestaną lecieć. Ale pozwól tym łzom mieć źródło
jedynie w zranieniu, a nie w niewierze albo użalaniu się nad
samym sobą.
4. Przekonaj samego siebie, że przetrwasz,
że wyjdziesz z tego,
że martwy czy żywy należysz do Pana.
Życie toczy się dalej. Będziesz zaskoczony tym, jak wiele
możesz znieść, kiedy Bóg ci pomaga. Szczęście to nie życie bez
bólu czy zranienia. Wcale nie. Prawdziwe szczęście polega na
uczeniu się, jak żyć obecną chwilą pomimo całego tego smutku i
bólu. Jest to uczenie się, jak radować się w Panu, niezależnie od
tego, co wydarzyło się w przeszłości.
Możesz czuć się odrzucony. Możesz czuć się opuszczony. Twoja
wiara może być słaba. Możesz myśleć, że jesteś znokautowany.
Smutek, łzy, ból i pustka mogą cię czasami pochłaniać, ale Bóg
nadal siedzi na Swym tronie. On nadal jest Bogiem!
Nie jesteś w stanie sam sobie pomóc! Nie jesteś w stanie
powstrzymać bólu i uczucia zranienia. Ale nasz błogosławiony
Pan przyjdzie do ciebie, podłoży ci Swoją miłującą rękę i
podniesie cię w górę, abyś ponownie zasiadł w okręgach
niebieskich. Wyratuje cię od strachu przed umieraniem. Objawi
Swoją nieskończoną miłość do ciebie.
Głowa do góry! Odnajdź zachętę w Panu. Kiedy otacza cię mgła
i nie widzisz żadnej drogi wyjścia z twojego problemu, spocznij
w ramionach Jezusa i po prostu zaufaj Mu. To On musi dokonać
tego wszystkiego! On chce twojej wiary, twojego zaufania. Chce,
abyś głośno zawołał: “Jezus mnie kocha! On jest ze mną! On
mnie nie zawiedzie! On doprowadza teraz to wszystko do
porządku! Nie będę przygnębiony! Nie zostanę pokonany! Nie
będę ofiarą szatana! Nie postradam zmysłów, ani nie zatracę
kierunku, który obrałem! Bóg jest po mojej stronie! Kocham Go,
a On kocha mnie!”
Najważniejszą kwestią jest wiara. Wiara opiera się na tej jednej
prawdzie: “Żadna broń ukuta przeciwko tobie nic nie wskóra”
(Izajasza 54,17).
Jezus przychodzi!
(Jesus Is Coming!)
By David Wilkerson
5 września 1988
__________
Tysiąc lat temu, mniej więcej o tym samym czasie, świat stanął
przed swoją najciemniejszą godziną. Według Historii Kościoła
Millera, kościół był bezbożny, odstępczy i bardzo słaby.
Dosłownie odchodziło z niego życie. Mahometanizm rozszerzał
się gwałtownie; Europa była pod panowaniem Węgrów, którzy
masakrowali tłumy; strach i przemoc były wszędzie na świecie.
Cała ludzkość żyła w niepewności i panice. Ze wszystkich stron
mnożyły się nieszczęścia - straszne katastrofy, zniszczenia nie do
opisania. Plagi i zarazy zabijały niezliczone miliony. Ale
prawdziwa panika była spowodowana niezwykłymi i
alarmującymi znakami na niebie. Zostało zarejestrowane, że
pojawiły się dziwne znaki na słońcu i księżycu. Kaznodzieje na
całym znanym świecie zaczęli głosić i prorokować, że świat
skończy się około roku 999, tuż przed rokiem 1000. Za tekst
posłużyła Ewangelia Łukasza 21:25-27: "I będą znaki na słońcu,
na księżycu i na gwiazdach, a na ziemi lęk bezradnych narodów,
gdy zahuczy morze i fale. Ludzie omdlewać będą z trwogi w
oczekiwaniu tych rzeczy, które przyjdą na świat, bo moce niebios
poruszą się. I wówczas ujrzą Syna Człowieczego
przychodzącego w obłoku z mocą i wielką chwałą."
Od roku 960 wzrosła panika. Ale rok 999 uważany był za ostatni
jaki będzie kiedykolwiek oglądany. Było to szatańskie
zwiedzenie, oparte na błędnej interpretacji poselstwa o milenium
(oznaczającym 1000 lat), które znajduje się w Objawieniu 20:1-
7. Ludzie zwalniali się z pracy; farmerzy przestawali siać i
zbierać żniwa; domom i budynkom pozwalano niszczeć;
historycy przestali notować wydarzenia. Bogaci i zamożni,
książęta i biskupi opuścili swoich przyjaciół i rodziny i
pospieszyli do Palestyny, by być tam w chwili przyjścia
Chrystusa. Miał On przyjść i ustanowić ziemski tron na Górze
Syjon. Oddali fortuny; królowie i cesarze błagali o pozwolenie
na wejście do klasztorów, by przyłączyć się do świętych
zakonów. Tłumy biednych ludzi spały na werandach świętych
budynków - albo przynajmniej w ich cieniu! Ludzie byli głodni,
ale nie było kukurydzy, ani mąki, ani bydła, ani zbiorów. Nie
uczyniono żadnych zapasów, gdyż wszystko miało się wkrótce
skończyć.
Ostatnia noc roku 999 była pełna paniki i niepokoju. Zły miał w
zanadrzu jeszcze jedno dzikie zagranie, które było podobno zbyt
okropne by go opisywać. Jerozolima była przepełniona tymi,
którzy czekali na Górze Syjon na Jezusa, który miał ukazać się
na obłoku. Gdy nastała północ, świat wstrzymał oddech. Zegar
wybił dwunastą - potem minutę po dwunastej - potem 5 minut -
nie było Jezusa! Noc zniknęła w świetle poranka i wszystko było
pełne pokoju. Tłumy powróciły do domu, do pługa, do
reperowania ruin, do sadzenia. Wszystko wróciło do normy.
Rezultat był taki, że strach zamienił się w śmiech i zabawę!
Wybudowano olbrzymie katedry, tłumy osiedliły się, by żyć bez
oczekiwania na Jego przyjście. Był to czas budowania -
budowania nawet imperiów. Wahadło przesunęło się w odwrotną
stronę.
Jezus miał przyjść w 1843 roku!
Wydarzyło się to znowu około 145 lat temu gdy William Miller,
założyciel ruchu Adwentystów ogłosił zaskakujące objawienie,
że Jezus przyjdzie w 1843 roku! Nawrócił się on z Deizmu i w
1833 roku został zarejestrowany jako kaznodzieja baptystyczny.
Po 14 latach studiowania Miller wykalkulował, że Jezus powróci
w podanym dniu roku 1843. Jego książka "Evidence From
Scripture and History of the Second Coming of Christ - About
the Year 1843" (Dowód z Pisma i Historii na Powtórne Przyjście
Chrystusa - Około Roku 1843), zawierała mapy, wykresy,
szczegółowe obliczenia i pewne dowody na to, że bez cienia
wątpliwości będzie to rok 1843! Wydawcą książki został Joseph
Hines i od roku 1839 do roku 1843, tysiące wierzących
wszystkich denominacji zostało przekonanych, że Jezus
przyjdzie w roku 1843. Nadeszła wyznaczona przez niego data.
Tłumy wyszły na górę, by oczekiwać przyjścia Pana. Gdy Jezus
nie przyszedł, Miller powrócił do swoich obliczeń, wyznał, że
popełnił błąd i wyznaczył ponowną datę! W roku 1845 został
prezydentem Adwentystów.
Czy uwierzycie, że to się znowu powtarza? Czy słyszeliście, że
Jezus przyjdzie na Rosh Hashanah, 11 września 1988 roku o
wschodzie słońca? I że III Wojna Światowa rozpocznie się 23 dni
później, 4 października; Armagedon zaś 4 października 1995, a
milenium o zachodzie słońca 23 grudnia 1995 roku? Kawał?
Bynajmniej! W naszym kraju pojawiła się książka zatytułowana:
"The Rapture - Rosh Hashanah and 88 Reasons Why!"
("Pochwycenie - Rosh Hashanah i 88 Powodów Dlaczego!").
Gdybyś nie znał Biblii, wiele z tych 88 powodów brzmiało by
całkiem przekonywująco. Książka Williama Millera, czytana
dzisiaj, jest nadal bardzo przekonywująca!
Czy Jezus przyjdzie o wschodzie słońca, 11 września 1988 roku?
To byłaby najwspanialsza wiadomość! Proszę, zrozumcie, że ja
nie ośmieszam tej książki. Jezus może przyjść w każdej chwili.
Mówię tylko, że wyznaczanie dat jest zwodnicze - wprowadza to
w błąd - jest niebiblijne. W rzeczywistości, mija się to z całym
poselstwem i znaczeniem przyjścia Chrystusa!
Musimy uważać, aby nie zaangażować się w to
kiedy i jak, a zapomnieć kto przychodzi!
Z pewnością, Jezus nigdy nie chciał, aby Jego ciało było tak
podzielone z powodu tej błogosławionej nadziei. Panuje takie
zamieszanie, taki podział co do tego kiedy On przyjdzie. Ruchy
charyzmatyczne i ewangeliczne podzielone są na wiele obozów -
wszystkie zaś przekonane, że wiedzą kiedy On przyjdzie.
Niektórzy mówią, że Jezus przyjdzie w dwóch etapach:
pierwszy: nagłe, niezapowiedziane pochwycenie, potem ucisk.
Inni reprezentują pogląd "środek ucisku," to znaczy, że przyjdzie
On po 3 latach ucisku. Jeszcze inni wierzą w "koniec ucisku,"
wyznając, że Jezus przyjdzie po 7 latach wielkiego ucisku.
Jest też wielka i rozszerzająca się debata na temat tysiącletniego
panowania Chrystusa na ziemi. Są premilenialiści, którzy wierzą
że po drugim przyjściu nastąpi tysiącletnie panowanie Chrystusa
w pokoju i sprawiedliwości (królestwo Boże), podczas którego
Chrystus będzie panował jako Król na tej ziemi, po czym
wreszcie nastąpi koniec świata. Postmilenialiści mówią, że
królestwo Boże jest już teraz: świat będzie chrystianizowany i
będziemy przeżywali długi okres sprawiedliwości i pokoju
"milenium". Mówią oni, że ewangelia zwycięży i pokona zło
tutaj na ziemi - potem przyjdzie Jezus. "Amilenialiści" wierzą, że
nie ma tysiącletniego panowania Chrystusa na ziemi, ale że są 2
królestwa istniejące równolegle: Boże królestwo światła i
szatańskie królestwo ciemności. W czasie przyjścia Chrystusa,
On ustanowi Swoje królestwo i zetrze królestwo szatana.
Krąży również teologia panowania, która mówi, że Jezus nie
przyjdzie aż Chrześcijanie obejmą władzę nad każdym
poziomem społeczeństwa - politycznym, socjalnym i
ekonomicznym - i podbiją systemy, uczynią świat świętym, a
potem sprowadzą Chrystusa jako Króla. Dodatkowo do
wszystkich tych nauk istnieją jeszcze wszelkie rodzaje
dyspensacjonalistów - wszystkie zgrabnie pomyślane, wszystkie
logiczne, wszystkie posiadające dowody z Pisma, wszystkie
twierdzą, że mają wyłączną rację. Nie widzę w mojej Biblii:
"Kalkulujcie i obliczajcie!", ale raczej "Bądźcie gotowi!"
Wierzę, że Duch Święty włożył to poselstwo w moje serce, aby
nikt nigdy nie był poruszony lub zwiedziony przez jakiegoś
ustanawiającego daty. Mówię razem z Pawłem: "Co się zaś tyczy
przyjścia Pana naszego Jezusa Chrystusa i spotkania naszego z
nim, prosimy was bracia, abyście nie tak szybko dali się
zbałamucić i nastraszyć, czy to przez jakieś wyrocznie, czy przed
mowę, czy przez list, rzekomo przez nas pisany, jakoby już nastał
dzień Pański. Niechaj was nikt w żaden sposób nie zwodzi..." (2
Tes. 2:1-3). Jezus powiedział: "Ale o tym dniu i godzinie nikt nie
wie; ani aniołowie w niebie, ani Syn, tylko Ojciec... czuwajcie
więc, bo nie wiecie kiedy pan domu przyjdzie... aby gdy
przyjdzie nie zastał was śpiącymi" (Marka 13:32-36). Ci, którzy
wyznaczają daty radzą sobie z tym mówiąc, że problem w tym,
aby znać dokładną datę Jego przyjścia jest związany z różnymi
strefami, czasu, dlatego nikt nie zna godziny w poszczególnej
strefie!
Bóg celowo zakrył czas przyjścia Chrystusa,
aby utrzymać swój lud w stanie czujności.
"Baczcie, czuwajcie; nie wiecie bowiem kiedy ten czas nastanie"
(Marka 13:33). Każda nauka o przyjściu Chrystusa, ucisku lub
tysiącletnim panowaniu, która okrada cię z czujności trwania w
modlitwie i minuta po minucie oczekiwania, nie jest od Boga!
Nie jest od Boga również ta, która okrada cię z gorliwości do
zdobywania zgubionych dla Chrystusa. Musimy żyć godzina za
godziną czekając, czuwając i pracując. Ci, którzy propagują tą
książkę o powrocie Chrystusa 11 września, mówią:
"Potrzebujemy czegoś by obudzić martwych Chrześcijan - ona
może to uczynić!" Ale ja mówię, jeżeli odeszli od Boga, nie
czuwali, byli leniwi, nie zrobi tego żadne emocjonalne
szarpnięcie. 12,13,14 i 15 września staną się szydercami. Staną
się jeszcze bardziej leniwi.
Kiedy byłem chłopcem we wczesnym ruchu
Zielonoświątkowym, przyjście Jezusa było głoszone w taki
sposób, że bytem śmiertelnie wystraszony. Tekstem było zawsze:
"Wtedy dwóch będzie na roli, jeden będzie wzięty, a drugi
zostawiony. Dwie mleć będą na żarnach, jedna będzie wzięta, a
druga zostawiona. Czuwajcie więc, bo nie wiecie, którego dnia
Pan wasz przyjdzie... Dlatego i wy bądźcie gotowi, gdyż Syn
Człowieczy przyjdzie o godzinie, której się nie domyślacie"
(Mat. 24:40-44). Słuchałem ewangelistów, którzy mówili o
głosie trąby, gdy miliony znikną, samochody będą się rozbijały,
samoloty spadały, pociągi wykolejały! Pewnego dnia wróciłem
ze szkoły do domu i nie było mojej mamy! Myślałem, że
ominęło mnie Jego przyjście - co za panika! Myślałem, że mnie
zostawiono!
Tak jest dla wielu Chrześcijan. Jego przyjście napełnia ich
strachem - żyją z uczuciem zgrozy, myśląc o ostatniej trąbie!
Jeżeli w ich sercach jest bunt i nie wyjawiony grzech, będzie to
straszne. Ale w tym kazaniu chcę mówić o Jego przyjściu w
innym świetle - to znaczy, czym jest Jego przyjście dla
zwycięzcy, dla tych, którzy Go kochają.
On przyjdzie w taki sam sposób w jaki odszedł!
"Gdy oni tedy się zeszli, pytali Go, mówiąc: Panie, czy w tym
czasie odbudujesz królestwo Izraelowi? Rzekł do nich: Nie
wasza to rzecz znać czasy i chwile, które Ojciec w mocy Swojej
ustanowił... I gdy to powiedział, a oni patrzyli, został uniesiony
w górę i obłok wziął go sprzed ich oczu. I gdy tak patrzyli
uważnie, jak On się oddalał ku niebu, oto dwaj mężowie w
białych szatach stanęli przy nich i rzekli: Mężowie galilejscy,
czemu stoicie, patrząc w niebo? Ten Jezus, który od was został
wzięty w górę, tak przyjdzie, jak go widzieliście idącego do
nieba" (Dz. Ap. 1:6-11).
Pierwsza rzecz, jaką Jezus zrobił, to zebrał tych, którzy zostali
wybrani, aby widzieli Go wstępującego do Ojca, "spożywając z
nimi posiłek..." (Dz. Ap. 1:4). Około 120 zostało zwołanych
przez Samego Jezusa na Górę Oliwną. Myślę, że nie wiedzieli
ani nie domyślali się tego co miało się wydarzyć. On próbował
przygotowywać ich na Swój powrót do Ojca: "... gdyż odchodzę
do Ojca i już mnie nie ujrzycie" (Jana 16:10). Jak ograniczony
umysł mógłby pojąć takie słowa? Jak On odejdzie? Czy znowu
umrze? Czy przyjedzie rydwan ognisty, jak po Eliasza? Czy
aniołowie zabiorą Go? Czy nagle zniknie w powietrzu? To było
coś o czym Jezus ich ostrzegał: "Słyszeliście, że powiedziałem
wam: Odchodzę i przychodzę do was. Gdybyście mnie miłowali,
tobyście się radowali, że idę do Ojca..." (Jana 14:28). Mówili
więc: "Cóż to znaczy, co mówi: Jeszcze tylko krótki czas? Nie
wiemy co mówi" (Jana 16:18).
W taki sposób, w jaki zebrał swoich uczniów, Jezus znowu
najpierw zbiera Swój lud do Siebie, aby go przygotować nas na
Swój powrót. Ale czy my to zrozumiemy? Bóg zawsze miał lud,
ale przed samym Jego przyjściem uczyni to samo, co uczynił
zanim odszedł. Czyni to już teraz! Dzieje się to tutaj, w Times
Square Church, w całej Ameryce, Chinach, Europie, Polsce,
Rosji. Małe grupki i większe grupy przychodzą na wołanie
Ducha Świętego, by "wyjść Mu na spotkanie." Usłyszeli głos
trąby! Usłyszeli wołanie: "Oto nadchodzi Oblubieniec, wyjdźcie
mu na spotkanie" (Mat. 25:6).
Jezus powiedział, że powinni się radować, a jednak powiedział
im: "...Wy płakać i narzekać będziecie... wy smutni będziecie..."
(Jana 16:20). Jezus zbiera lud, który ma polecenie by radować
się, ponieważ On przychodzi dokładnie tak jak odszedł. Jezus
opowiedział o strasznych rzeczach, które przyjdą na tą ziemię -
tak strasznych, że serce ludzi zawiedzie ich ze strachu, gdy
zobaczą sąd spadający na nich ze wszystkich stron. Ale ci zebrani
mają się nie bać, ale radować się, gdy wszystkie moce nieba będą
poruszone. "A gdy się to zacznie dziać, wyprostujcie się i
podnieście głowy swoje, gdyż zbliża się odkupienie wasze" (Łuk.
21:28).
Odszedł uwielbiony człowiek -
powróci uwielbiony człowiek!
"... Ten Jezus, który od was został wzięty w górę do nieba, tak
przyjdzie, jak go widzieliście idącego do nieba." To ciało z krwi i
kości zostało ukrzyżowane, ciało z krwi i kości zostało położone
w grobie i ciało z krwi i kości zmartwychwstało! To był Jezus z
krwi i kości, którego dotknął Tomasz. Dotknął Jego rąk i włożył
swoją rękę w Jego bok. To był prawdziwy człowiek - uwielbiony,
który wstąpił do Ojca! Jezus nie wyparował przed nimi! Został
podniesiony w obłoku, aż stracili Go z oczu! Jaki to musiał być
niezwykły widok: Jezus promieniujący chwałą, z twarzą
zwróconą w stronę nieba, powoli podnosi się ponad nimi.
Musieli upaść na swoje kolana!
Widzieli cale wydarzenie mając oczy skierowane na Niego "gdy
tak patrzyli uważnie... oddalał się ku niebu..." Nawet nie
mrugnęli okiem, a Jego już nie było! Ujrzeli cały, przejrzysty
obraz. To prawda, że my będziemy przemienieni w mgnieniu
oka. "... wszyscy będziemy przemienieni w jednej chwili, w oka
mgnieniu, na głos trąby ostatecznej..." (l Kor. 15:51-52). Paweł
mówi o przemienieniu naszych ciał, kiedy "... porwani będziemy
w obłokach w powietrze na spotkanie Pana..." (l Tes. 4:17). On
przyjdzie szybko, nagle, a nasze ciała będą przemienione w
jednej chwili.
Ale co stanie się zanim przemienione zostaną nasze ciała?
Wierzę, że odkupieni zobaczą jak On zstępuje, dokładnie tak, jak
120 widziało Go wstępującego do nieba! Wierzę, że przyjście
Chrystusa będzie objawieniem Jego chwały Jego oblubienicy.
Ostatnia trąba symbolizuje ostatnie przebudzenie "... to mój miły,
oto idzie on, wspina się po górach... zagląda przez kraty" (Pieśń
nad Pieśniami 2:8-9). A On przyjdzie szybko, nagle, nasze ciała
będą przemienione w jednej chwili. Najpierw zapuka "... słuchaj,
to mój miły puka..." (Pieśń nad Pieśniami 5:2). Jak może
oblubienica nie odczuć przybliżania, się jej ukochanego? W
starożytnych czasach przybliżanie się oblubieńca było
oznajmiane oblubienicy i jej świcie z odległości co najmniej
dwóch skrzyżowań: "Oto nadchodzi oblubieniec!"
"Dlatego okiełzajcie umysły wasze i trzeźwymi będąc, połóżcie
całkowicie nadzieję waszą w łasce, która wam jest dana w
objawieniu się Jezusa Chrystusa" (l Piotra 1:13). Wy zaś, bracia,
nie jesteście w ciemności, aby was dzień ten jak złodziej
zaskoczył" (l Tes. 5:4). My kochamy Go, chociaż Go nie
widzimy. Ale czy tak będzie kilka chwil przed Jego przyjściem?
"Tego miłujecie, chociaż go nie widzieliście, wierzycie w niego,
choć go teraz nie widzicie, i weselicie się radością
niewysłowioną i chwalebną" (l Piotra 1:8). Teraz jest On radością
niewymowną i pełną chwały, gdy dotyka nas przez Swojego
Ducha. Czy On kiedykolwiek przyszedł do Twojego pokoju? Czy
kiedykolwiek był tak blisko, że myślałeś, że jesteś w niebie?
Więc jak będzie wtedy, gdy On zacznie pociągać nas bliżej
poprzez odczuwanie Jego obecności i chwały?
Paweł sugeruje, że święty lud Boży będzie wiedział, iż dzień ten
się przybliża: "Nie opuszczając wspólnych zebrań naszych... lecz
dodając sobie otuchy, a to tym bardziej, im lepiej widzicie, że się
ten dzień przybliża" (Hebr. 10:25). "Lecz wiemy, że gdy się
objawi, będziemy do niego podobni, gdyż ujrzymy go takim,
jakim jest" (1 Jana 3:2). "Oto przychodzi wśród obłoków, i ujrzy
go wszelkie oko, a także ci, którzy go przebili..." (Obj. 1:7). "I
oglądać będą Jego oblicze, a imię Jego będzie na ich czołach"
(Obj. 22:4). "...będąc pełen Ducha Świętego, ujrzał chwałę Bożą
i Jezusa stojącego po prawicy Bożej" (Dz. Ap. 7:55). Szczepan
jest obrazem ludzi żyjących w czasach ostatecznych "pełnych
Ducha Świętego", którzy otrzymają otwarte oczy i otwarte
niebiosa. Zobaczymy Jezusa przychodzącego w chwale, z
wszystkimi świętymi aniołami. Ujrzymy piękno Jego chwały!
Jego przyjście będzie wielkim świętem
zarówno dla oblubienicy jak i dla Oblubieńca.
My, którzy tworzymy oblubienicę, nie będziemy się bali, gdy On
się pojawi. "Ale w tej mierze, jak jesteście uczestnikami cierpień
Chrystusowych, radujcie się, abyście i podczas objawienia
chwały jego radowali się i weselili" (l Piotra 4:13). Nigdy nie
zapomnij, że On nie zaskoczy tych, którzy na Niego oczekują,
którzy "oczekują błogosławionej nadziei i objawienia chwały
wielkiego Boga i Zbawiciela naszego, Chrystusa Jezusa" (Tyt.
2:13), tych, którzy "oczekują i pragną gorąco nastania dnia
Bożego..." (2 Piotra 3:12). Ci, którzy patrzą i oczekują Go
"wykorzystując czas, gdyż dni są złe" (Ef. 5:16). Oni nie siedzą
przed telewizorami. Nie są pochłonięci marzeniami i ambicjami!
Ale są zajęci przystrajaniem się jak oczekująca oblubienica.
Zajmują się tym dotąd, aż przyjdzie. Ten dzień nie zaskoczy
tych, którzy są przygotowani. Nie przyjdzie jak złodziej do tych,
którzy na Niego oczekują!
To będzie również dzień radości Pańskiej! On pragnie być ze
Swoją oblubienicą: "Ja należę do mojego miłego i ku mnie
zwraca się jego pożądanie" (Pieśń nad Pieśniami 7:11).
Zapominamy o Jego podekscytowaniu, Jego radości i
oczekiwaniu. Tak! On pragnie Swojej oblubienicy! Jezus płakał
nad grobem Łazarza. Podskoczył z radości gdy uczniowie
powrócili z misji wyganiania demonów (zobacz Łuk. 10:17-20).
On jest uwielbionym człowiekiem, uczestniczącym we
wszystkich naszych uczuciach, pełen radosnego oczekiwania na
przyjęcie Swojej oblubienicy, na wzięcie jej i pociągnięcie do
Siebie!
On obiecał ukazać się tym, którzy oczekują Jego przyjścia.
"Drugi raz ukaże się... ku zbawieniu tym, którzy go oczekują"
(Hebr. 9:28). Tym razem On nie przyjdzie by zapłacić za grzechy,
ale aby objawić Swoją chwałę Swojej oblubienicy. Ta
manifestacja już się rozpoczęła. On pokazuje Swoją moc i
chwałę Swojej świętej resztce. Będą objęci tym magnetycznym
przyciąganiem. On nie jest oszustem próbującym namówić
oblubienicę do wszeteczeństwa. Ale raczej ostrzega, oczyszcza,
nawołuje i pociąga nas bliżej.
Jezus nadchodzi z okrzykiem!
"Gdyż sam Pan na dany rozkaz, na głos archanioła i trąby Bożej
zstąpi z nieba; wtedy najpierw powstaną ci, którzy umarli w
Chrystusie, potem my, którzy pozostaniemy przy życiu, razem z
nimi porwani będziemy w obłokach w powietrze, na spotkanie
Pana; i tak zawsze będziemy z Panem. Przeto pocieszajcie się
nawzajem tymi słowy" (l Tes. 4:16-18). W języku greckim,
słowo "okrzyk" oznacza pobudzać słowem, budzić się, radować,
pobudzać do działania. Głos archanioła będzie słyszany przez
wszystkich zwycięzców: "On jest u drzwi! Chodźcie umiłowani!
Ten, którego miłujecie, przyszedł aby was zabrać!" To nie jest
potajemne przyjście odbywające się cicho w kącie. Nie! Jezus
przychodzi z odgłosem trąby, z zastępami anielskimi, z
okrzykiem, z kosmicznym nawoływaniem archanioła. Umarli w
Chrystusie powstaną najpierw, aby spotkać Go w powietrzu. Jaka
to będzie olbrzymia radość! Oni najpierw Go ujrzą. Czy
myślicie, że będą milczeli? Mając nowe ciała? Na wieki
odkupieni i wreszcie w domu z Jezusem? Umiłowani! Oni będą
się tam radować! A gdy oni będą się radować, Bóg pośle Swoich
aniołów, aby zebrali Jego dzieci. Cóż to będzie za przywitanie.
A oto znaczenie Jego przyjścia, streszczone w kilku słowach: "...
i tak zawsze będziemy z Panem" (l Tes. 4:17). Jak niemądrze jest
sprzeczać się, czy będziemy żyli na ziemi czy w którymś niebie.
Niebo będzie tam, gdzie będzie Jezus! Niektórzy są tak pewni, że
nigdy nie opuścimy tej ziemi, że Jezus przyjdzie do nas i
ustanowi ziemskie królestwo. Mnie wystarczy to słowo: "... i tak
zawsze będziemy z Panem."
Czy pragniesz tego, by na zawsze być z Panem? Czy wiedziałeś,
że jest to również Jego pragnieniem, aby być z tobą? "Ojcze,
chcę aby ci, których mi dałeś, byli ze mną, gdzie ja jestem, aby
oglądali chwałę moją..." (Jana 17:24). Nie złość się na tych,
którzy wyznaczają daty; którzy myśleli, że wiedzą już kiedy On
przyjdzie. Może było to uczynione z gorliwości, ale bez
mądrości. Będzie coraz więcej książek, listów i proroctw, które
będą twierdziły, że mają specjalne objawienie. Nie daj się zwieść
żadną z tych rzeczy. Zostaw czasy i pory w rękach Ojca i przeżyj
każdy dzień swojego życia tak, jakby Chrystus miał przyjść za
godzinę. Ale zanim On przyjdzie jest jeszcze wiele pracy przy
odbudowywaniu murów Syjonu.