wtorek, 4 listopada 2014

Chrystus w Twoim kryzysie!
(Bringing Christ Into Your Crisis!)
David Wilkerson
1 stycznia 1996
__________
Wybierzcie się ze mną na równinę Dura w pobliżu Babilonu,
gdzie król Nabuchodonozor zgromadził pewnego dnia
wszystkich dostojników - urzędników, książęta i naczelników -
ze swojego rozległego imperium. Wyobraźcie sobie tą scenę -
tłum różnorodnie ubranych ludzi, w narodowych strojach,
mówiących wieloma językami. A wszyscy zgromadzeni w
jednym celu - by uczcić królewskiego boga!
Nabuchodonozor wybudował tam ogromny, złoty posąg o
wysokości około 30 metrów. I teraz wszyscy ci dostojnicy, po
odbyciu swojej drogi na równinę Dura, mają pokłonić się przed
nim w uwielbieniu, natychmiast gdy tylko królewska orkiestra
zacznie grać. Albo to zrobią albo umrą!
Ale trzech Hebrajczyków - Szadrach, Meszach i Abed-Nego -
odmawia. Ci mężowie zostali uprowadzeni z Jerozolimy przez
Chaldejczyków i przyprowadzeni do pałacu w Suzie. Tam zostali
nauczeni języka Chaldejczyków i razem z Danielem wyznaczeni
na przywódców w rządzie. Teraz, wszyscy wokół nich, ludzie z
innych narodów kłaniają się złotemu posągowi, zgodnie z
królewskim dekretem. Ale nie oni!
Zazdrośni wysocy urzędnicy donieśli o tym
Nabuchodonozorowi, a on, gdy to usłyszał, zachłysnął się
gniewem. Pomyślał: "Jak którykolwiek członek mojego rządu
śmiał wystąpić przeciwko mnie w nieposłuszeństwie!"
W owych czasach nie było niczym niezwykłym karać gwałcicieli
królewskich dekretów przez wrzucenie ich do rozpalonego pieca.
Jeremiasz mówi "...jak z Sedekiaszem i jak z Achabem, których
król babiloński upiekł w ogniu... " (Jer 29,22). Bez wątpienia,
Nabuchodonozor widywał ciała wrzucane w otwartą pożogę,
widywał krótki błysk ciał pochłanianych przez ogień i znał
smród płonących zwłok. A teraz był tak rozjuszony, że rozkazał
swoim żołnierzom rozgrzać piec siedem razy bardziej niż
zazwyczaj.
Kiedy straże przyprowadziły trzech Hebrajczyków przed króla,
Nabuchodonozor ryknął: "Więc wy odmówiliście pokłonić się
przed moim bogiem gdy zagrano. Dobrze, dam wam jeszcze
jedną szansę. Musicie wiedzieć, że piec jest rozpalony
siedmiokroć. I jeżeli tym razem nie oddacie pokłonu, będziecie
tam wrzuceni i upieczecie się żywcem!"
Możecie być pewni, że ci trzej mężowie już z miejsca na którym
stali mogli czuć gorąco buchające od rozpalonego do białości
paleniska. I prawdopodobnie widzieli, jak potężni żołnierze
padali bezsilni od upału gdy rozpalali piec.
Ci Hebrajczycy wcale nie chcieli umierać. Byli ludźmi jak Ty i
ja. Trzeba być szalonym by chcieć być upieczonym w ogniu! Ale
ci mężczyźni mieli niesamowitą wiarę włożoną w ich serca przez
Ducha Świętego. Więc odpowiedzieli królowi: "O królu, nawet
nie musimy się zastanawiać by dać ci odpowiedź. Nie oddamy
pokłonu! Nasz Bóg jest w stanie nas wyratować. Ale nawet jeżeli
miałby tego nie zrobić, nie oddamy czci temu posągowi".
Znacie dalszy ciąg tej historii. Prawdopodobnie wieść się
rozeszła i zaciekawione tłumy zebrały się wkoło. Ludzie
wyciągali szyje, by choć raz spojrzeć na tych mężów którzy
śmieli przeciwstawić się królewskiemu dekretowi i właśnie mieli
być upieczeni żywcem!
Wkrótce przybył orszak królewski. Król zajął swoje miejsce w
bezpiecznej odległości od płomieni ale wystarczająco blisko by
widzieć spalanie się ciał. "Czy ci zbuntowani głupcy niczego się
nie nauczą?" prawdopodobnie sobie pomyślał. "Niedługo kolejni
trzej rebelianci zamienią się w kupkę popiołu!"
Potem przyprowadzono trzech Hebrajczyków, z pętami na rękach
i nogach. Najsilniejsi żołnierze z armii króla wzięli ich i nieśli w
stronę gardzieli paleniska aby tam ich wrzucić. Ale płomienie
były tak gorące, że żołnierze sami zaczęli padać, jeden za
drugim, uśmiercani przez żar!
W jakiś sposób trzej Hebrajczycy zostali w końcu wrzuceni do
pieca. Ale król stracił głowę. Nie było ani nagłego błysku
płonących ciał ani smrodu spalanego mięsa. Spojrzał w ogień i to
co ujrzał wprawiło go w zupełne osłupienie.
Trzej Hebrajczycy spacerowali po rozżarzonych węglach jak po
delikatnych płatkach róży! Ogień strawił jedynie ich pęta i teraz
ich ręce były wzniesione w uwielbieniu dla Boga.
Nabuchodonozor odwrócił się do jednego ze współtowarzyszy i
spytał "Ilu ich tam wrzuciliśmy?"
"Trzech, o królu" - padła odpowiedź.
"Ale ja widzę czterech!" odparł król. "I żaden z nich nie płonie.
Nikt nie jest nawet ranny. A jeden z nich wygląda jak Syn Boga!"
(patrz Księga Daniela 3:24-25 BG).
Ale, jak to było możliwe, że pogański król rozpoznał Syna
Bożego? Stało się tak ponieważ chwała Chrystusa nie może być
ukryta! Gdziekolwiek w Piśmie pojawiają się aniołowie, zawsze
są ubrani na biało i świecą niebiańską jasnością. Ale Ten który tu
jaśniał nie był serafem, nie był Gabrielem ani Mojżeszem ani
Eliaszem wzbudzonym z martwych. To był sam Pan Jezus i był
On jaśniejszy niż siedmiokroć rozgrzane płomienie!
Umiłowani, to świadectwo wyszło z pogańskich ust: Chrystus
pojawił się razem z Hebrajczykami w ich kryzysie! Co tu mówić
o sytuacji typu "śmierć albo życie ". To był naprawdę kryzys na
skalę całego życia - beznadziejne okoliczności, patrząc wg ciała,
takie, które wymagały cudu. Ale Chrystus szedł razem z nimi
pocieszając ich. Wkroczył tam z nimi by ich uratować i uwolnić!
To poselstwo jest o tym jak Ty,
ja i każdy wierzący może sprowadzić
Chrystusa do naszego kryzysu!
Jezus nie wkroczył w kryzys Hebrajczyków by zaimponować
pogańskiemu królowi. Dokonał tego już w poprzednim rozdziale
Biblii. Gdy Daniel wytłumaczył sen Nabuchodonozora, król
ogłosił: "Zaprawdę wasz Bóg jest Bogiem bogów i Panem
królów...." (Daniel 2:47). Ale jak szybko o tym zapomniał!
Nie, to nie było ewangelizujące nawiedzenie. Bóg znał chwiejne
serce króla i wiedział, że cuda poruszają pogańskie umysły tylko
na jakieś trzy dni. Jezus przyszedł do kryzysu tych ludzi raczej z
innego powodu - tylko ze względu na nich. Przybył by pocieszyć
i wyratować ich bo ich ukochał. Pan chwały powierzył samego
Siebie im w godzinie próby ponieważ oni całkowicie powierzyli
się Jemu!
Jest prawdą, że Pan nie angażuje Siebie w każdy problem
człowieka. Pismo mówi, że kiedy był podczas Paschy w
Jerozolimie "...wielu uwierzyło w imię jego, widząc cuda,
których dokonywał. Ale sam Jezus nie miał do nich zaufania bo
przejrzał wszystkich...sam bowiem wiedział, co było w
człowieku" (Jan 2:23-25).
Jezus zna zakłamanie które jest w ludzkich sercach. Wie, że
wielu jest gotowych uznać Go za Boga ale nie są chcą powierzyć
swojego życia w Jego ręce!
Jedną rzeczą jest wierzyć, że Jezus jest Bogiem i Zbawicielem a
całkiem inną poddać mu wszystko. Poddać oznacza "powierzyć i
oddać kontrolę". Więc powierzenie wszystkiego Chrystusowi to
oddanie Mu całkowicie życia, oddanie mu całego siebie pod
opiekę. Z kolei On powierza Siebie tym, którzy całkowicie
powierzyli się Jemu!
Żyjemy w społeczeństwie które grzęźnie w jednym kryzysie za
drugim. Czy znasz kogoś kto nie doświadcza problemu albo
właśnie z jakiegoś się nie wydostał? Osobiście, znam wielu
chrześcijan którzy doświadczają tak poważnych kłopotów, że
grozi im że zostaną nimi przytłoczeni i zrujnowani.
Jakiego problemu ty doświadczasz? Czy jest on duchowy,
finansowy, umysłowy, czy fizyczny? Czy jest w twoim
małżeństwie, pracy, interesach? Mówię o okolicznościach tak
poważnych, że jedynie cud może cię z nich wyciągnąć, sytuacji
która wygląda beznadziejnie! Gdy masz taki problem
potrzebujesz Jezusa by przybył i przeszedł go razem z tobą.
Jedynie Syn Żywego Boga może rozwiązać twój problem, może
uczynić niemożliwe, może uratować cię z pieca ucisku!
Może odpowiesz: "Tak, potrzebuje Jezusa by przeprowadził mnie
przez to. Potrzebuję Go by wszedł w mój kryzys tak jak to zrobił
dla tych Hebrajczyków. Ale jak to osiągnąć? Jak sprawić by On
zaangażował się w mój problem?"
Możesz to zrobić w ten sam sposób w jaki Szadrach, Meszach i
Abednego sprowadzili Chrystusa do ich kryzysu. Oni podjęli trzy
ważne postanowienia:
1. Zdecydowali się na prowadzenie
czystego, nieskalanego życia
pośród bezbożnego społeczeństwa!
"Lecz Daniel postanowił nie kalać się potrawami ze stołu
królewskiego ani winem, które król pijał. Prosił więc
przełożonego nad sługami dworskimi, by mógł się ustrzec
splamienia" (Daniel 1:8).
Czasownik splamić przywodzi tu na myśl "uwolnienie przez
wyrzeczenie się". Innymi słowy Daniel powiedział:
"Jakiekolwiek odstępstwo od moich zasad pozbawi mnie mojej
wolności!".
Więc Daniel zdecydował by jeść tylko fasolę i pić jedynie wodę
przez dziesięć dni. Żadnych przysmaków z królewskiego stołu,
ani kropli drogiego wina. Kiedy zakomunikował to
przełożonemu eunuchów, ten odpowiedział: "Przez ciebie
przypłacę to życiem! Pod koniec tych dziesięciu dni będziesz
wyglądał źle, twoje policzki zapadną się a król na pewno to
zauważy. Masz, zjedz trochę mięsa. Potrzebujesz protein. Wypij
wino by wzmocnić swą krew. Zjedz trochę tych słodyczy - dadzą
ci energię!".
Kiedy studiowałem ten fragment, zastanawiałem się: "Dlaczego
Daniel zdecydował się na taki post? Ci Hebrajczycy nie byli
przecież wegetarianami." Prawdopodobna odpowiedź jest taka,
że zanim wino, mięso i przysmaki trafiały na królewski stół były
błogosławione przez bałwochwalczych kapłanów. Dlatego ten
pokarm był dla młodych Żydów rytualnie nieczysty.
Ale wierzę, że Daniel i pozostali mieli coś więcej na myśli, że
ich decyzja była daleko głębsza niż tylko podyktowana obawą o
rytualne zanieczyszczenie! To co zamierzam wam powiedzieć nie
pochodzi z żadnego komentarza biblijnego. Wierzę, że to Duch
Święty przyniósł mi to objawienie. Dlaczego tych czterech
Hebrajczyków odmówiło jedzenia królewskich pokarmów?
Po pierwsze, zostali oni uprowadzeni do niewoli razem z
tysiącami swoich ziomków. Prorok Jeremiasz zachęcał
żydowskich jeńców by osiedlali się i budowali w Babilonie przez
siedemdziesiąt lat, dopóki Bóg ich nie sprowadzi z powrotem.
Ale, pamiętając o historii odstępstw Izraela, ludzie
najprawdopodobniej padliby ofiarą pożądliwości szerzących się
w tym kraju. Bez wątpienia Daniel i jego przyjaciele widzieli jak
szybko ci pierwsi wychodźcy szli na kompromis. Rozpustne
życie w Babilonie usidliło ich!
Ci czterej byli najpewniej wstrząśnięci ponad wszelkie
wyobrażenie tym co zobaczyli gdy po raz pierwszy pojawili się
w Babilonie. Bezwstydne nierządnice na ulicach, pogańskie
kapliczki i ołtarze na każdym rogu, wszędzie jawne pijaństwo i
rozpusta, dostojnicy i przywódcy zataczający się na ulicach,
zamroczeni i ogłupiali od wina i alkoholu. To społeczeństwo było
tak rozwiązłe, niemoralne i pełne przekleństwa, że duchowe
zmysły tej czwórki zostały zaatakowane!
Daniel badał pisma proroków. Miał ze sobą pisma Jeremiasza, i
one przywiodły go do przekonania, że Izrael będzie w niewoli
przez siedemdziesiąt lat. Wiedział, że żyją w bardzo ważnym
okresie historii. Więc kiedyś, w czasie gdy docierała do nich
prawda o Babilonie, Daniel uczynił postanowienie razem z
"...mężami którzy ze mną byli..." (Daniel 10:7) - pozostałą trójką
która trwała razem z nim w ciele i w duchu.
Wyobrażam ich sobie podczas spotkania, na którym dzielą się
swoim smutkiem nad kompromisem narodu Izraela. Daniel
wstaje i mówi:
"Widzieliście to co i ja na ulicach! Ale to co teraz nas szokuje
wkrótce stanie się normalnością pośród naszego ludu jeżeli nie
postanowimy żyć inaczej. Nie potrwa długo jak i nasi ziomkowie
będą wyglądać, mówić i żyć jak Chaldejczycy. Wszystkich
opanuje zmysłowość - nasi pasterze będą szukać łatwizny i
powodzenia, przywódcy pójdą na kompromis. Nasze synagogi
będą pełne pomieszania, plugastwa i podwójnej moralności.
Każdy będzie zachowywał formę wiary ale straci całą moc od
Boga.
Musimy się trzymać! Bóg będzie potrzebował naszych głosów w
tym czasie odstępstwa. Będziemy musieli położyć nasze życie na
szalę albo światło Izraela zniknie zupełnie".
Więc ta czwórka powzięła postanowienie. Powiedzieli sobie:
"Nie pójdziemy na kompromis. Nie przyjmiemy tych standardów
moralnych. Nie zabrudzimy naszego ducha pogańską muzyką,
alkoholem i diabelskim stylem życia. Nie pozwolimy by duch
Babilonu skalał naszą wiarę. Będziemy oddzieleni. I będziemy
zdyscyplinowani w naszym chodzeniu w wierze!"
Ci czterej mężowie pozostali wolni poprzez odrzucenie
babilońskiego stylu życia. Tu nie chodziło tylko o jedzenie - to
było coś co obejmowało wszelkie dziedziny ich życia. Chodziło
o posiadanie ukrytego życia w oddzieleniu!
Jednak ci ludzie nie poszli głosić tego sposobu życia innym. Nie
reklamowali swojego zdyscyplinowanego stylu życia. Była to
sprawa wyłącznie między nimi, a Bogiem.
Pytam Cię: gdy Bóg był gotowy by mówić do tego narodu i
swego ludu, kogo wybrał jako swoje usta? Kto stał się głosem
Pana - Jego nieporuszonym świadectwem dla zmierzającego na
zatracenie imperium? To byli ci czterej oddani ludzie!
Gdy patrzę na nasze własne zmierzające na zatracenie
społeczeństwo, widzę naród rozkładający się tak szybko, że
może to zadziwić. I obejmuje to też Ciało Chrystusa! Kościół
został przesiąknięty przez ducha Babilonu - poselstwo
kompromisu, z tłumami naśladującymi światowe standardy.
Często wołam w mojej komorze, "O Boże, gdzież są Twoje głosy
w kraju? Gdzie są, gdzie są Twoi ludzie, którzy żyją w
oddzieleniu - którzy powstaną i ogłoszą prorocze słowa? Gdzie
są Twoi nieugięci mówcy?"
W tym czasie, gdy wszystko wkoło nas się rozsypuje, gdzie są
takie głosy? Gdzie są zgromadzenia i wierzący którzy wystąpią i
będą głosem dla Boga w swoich miejscach pracy, rodzinach w
codziennym życiu?
To było pytanie, które zadali sobie ci czterej Hebrajczycy. I to
dlatego zdecydowali się na prowadzenie nieskalanego życia! Ich
śmiała decyzja i świadectwo świętego postępowania musiały
mieć niesamowity wpływ na małego Ezdrasza, Nehemiasza i
Zorobabela. Może to właśnie to zainspirowało 43.000 które
potem stały niewzruszenie.
Tak, święte życie tych czterech ludzi wzbudziło pobożną resztkę!
Umiłowany, nie możesz być głosem Boga jeżeli nie prowadzisz
oddzielonego, świętego życia! Bóg nie może Ciebie użyć jeżeli
Twoje serce jest przesiąknięte i zbrukane przez ten bezbożny
czas. Konieczna jest stanowcza decyzja!
Spytam Cię: Gdy jesteś w kłopotach, czy krzyczysz, "Panie,
gdzie jesteś gdy Cię potrzebuje? Czy nie zależy Ci na
wyzwoleniu mnie?"
Ale co jeśli Pan powie Ci: "Gdzie Ty jesteś gdy potrzebuje
głosu? Potrzebuje głosów w tych grzesznych czasach, czystych
naczyń przez które mogę mówić. Mówisz, że chcesz bym
przyszedł do ciebie w twojej potrzebie - ale pozostajesz częścią
bezbożnego, światowego systemu. Powiedz mi - czy jesteś
oddany Moim celom?"
2. Zdecydowali się aby szukać Boga
- aby być ludźmi którzy się modlą!
"I zwróciłem swoje oblicze do Pana, Boga, aby się modlić,
błagać...Modliłem się więc do Pana, mojego Boga i
wyznawałem...A gdy jeszcze mówiłem, modliłem się i
wyznawałem mój grzech i grzech mojego ludu izraelskiego..."
(Daniel 9:3-4, 20). Tu jest dowód - oni się modlili!
Widzisz, pierwsze zobowiązanie które podjęli - by żyć
oddzielonym życiem - musiało być wsparte drugim, by szukać
Boga. Rzeczywiście, nie jest możliwe żyć świętym życiem, nie
spędzając wiele czasu na kolanach, szukając u Boga mocy i
autorytetu by takie życie prowadzić.
Nie daj się zwieść - wierna modlitwa nie ochroni cię przed
kryzysem. Przeciwnie, najprawdopodobniej doprowadzi cię do
rozpalonego pieca i lwiej jamy. Ale modlitwa przygotuje cię by
stawić temu czoło z ufnością - i zostać żywą ofiarą dla Jezusa!
Modlitwa Daniela, zaprowadziła go prosto do lwiej jamy. I ta
próba przyszła lata po próbie naszych Hebrajczyków - gdy
Daniel miał ponad siedemdziesiąt lat! To może Cię przerażać,
jeżeli zastanawiasz się jak długo potrwa zanim przestaniesz
miewać kryzysy. Może myślałeś, że nauczysz się wszystkich
twoich "ważnych testów" po przeżyciu iluś lat w Panu. Ale tu
Bóg pozwala, by jeden z Jego największych wojowników
modlitwy - człowiek cichego i łagodnego ducha - stanął przed
życiowym kryzysem po dziesiątkach lat wiernego wstawiania się
za swym ludem!
Umiłowany, próby skończą się dopiero wtedy gdy przyjdzie
Jezus, lub gdy ty umrzesz w Chrystusie! Nigdy nie nadejdzie w
tym życiu taki czas, że nie będziesz już stawał przed rozpalonym
piecem albo jamą lwa. Tak się nie stanie dopóki nie złożysz
swojej głowy na Jego piersi!
To dlatego modlitwa jest taka ważna. Możesz zdecydować by żyć
czystym życiem - ale takie zobowiązanie jest niemożliwe do
wypełnienia bez równoległej decyzji by szukać Boga. Żadne
kazanie, ani najpotężniejsze książki o świętości, ani żadne
napomnienia nie pomogą w wytrwaniu w decyzji by wieść
oddzielone, święte życie. Wszystko zawiedzie - chyba że,
zdecydujesz by wiernie być tym który szuka Boga!
Kilka tygodni temu przyszedłem do Ojca pytając: "Panie,
dlaczego wymagasz by o wszystko się modlić? Dlaczego nie nic
nie uczynisz bez modlitwy?"
Pan odpowiedział: "Dawidzie, niemożliwe jest by Mnie kochać
nie szukając Mnie. Jak Moje dziecko może mówić, że Mnie
kocha, gdy bez końca Mnie zaniedbuje? Modlitwa jest
barometrem poziomu oddania Mi. Prawdziwa miłość przyciągnie
cię do Mojej obecności!"
Oczywiście, wiara musi być wzniecona przez iskrę pochodzącą z
Bożego Słowa, w końcu wiara przychodzi ze słuchania. Ale gdy
jest już wzniecona, modlitwa zamienia ją w płomienie!
Powoduje, że wiara eksploduje. Co tu mówić o siedmiokroć
rozżarzonym piecu: modlitwa rozpaliła wiarę tych czterech
Hebrajczyków tak, że stała się gorętsza niż płomienie ognia!
Kiedy król Nabuchodonozor zawołał tych mężów by wyszli z
pieca, powiedział: "(...) Błogosławiony niech będzie Bóg
Szadracha, Meszacha i Abed-Nega, który posłał swojego anioła i
wyratował swoje sługi którzy na nim polegali, (...) a swoje ciała
ofiarowali, byle tylko nie służyć i nie oddać pokłonu żadnemu
innemu bogu jak tylko swojemu " (3:28). Znów, świadectwo
pochodzi z ust poganina: ci mężowie ofiarowali swoje ciała
Bogu!
Ale oni zrobili to na długo przedtem zanim stanęli przed piecem.
Widzisz, modlitwa jest procesem poddawania naszych ciał Panu -
stawaniem się żywą ofiarą. A ci ludzie codziennie ofiarowywali
się w ten sposób. Pozostawali w modlitwie przez dnie i tygodnie
nawiązując intymną relację z Panem.
Po pewnym czasie zdali sobie sprawę, że śmierć jest dla nich
zyskiem. Śmierć przybliżyłaby ich jedynie do Tego, którego tak
bardzo umiłowali!
3. Zdecydowali, że będą całkowicie ufać Bogu
żywi lub umarli!
"Nebukadnesar odezwał się i rzekł do nich (...) bo jeżeli nie
oddacie pokłonu, będziecie natychmiast wrzuceni do wnętrza
rozpalonego pieca ognistego, a który bóg wyrwie was z mojej
ręki?" (Daniel 3:14-15).
Ci ludzie doświadczali najgorszego kryzysu jakiego może
doświadczyć człowiek. Jeżeli Bóg nie przybyłby i nie uwolnił ich
w cudowny sposób, byliby martwi!
I to jest dokładnie ten rodzaj kryzysu o jakim z tobą rozmawiam.
Być może cierpisz na poważne dolegliwości. Może twoje
małżeństwo przechodzi kryzys ponad twoje możliwości
rozwiązania go lub uzdrowienia sytuacji. Mówisz: "modliłem się,
pościłem, zrobiłem wszystko. Jeżeli Bóg nie przybędzie teraz na
scenę, nie uda mi się!"
Co sprowadzi Chrystusa do twojego kryzysu? On przychodzi gdy
ty podejmujesz to samo postanowienie jak ci trzej Hebrajczycy:
"Wtedy Szadrach, Meszach i Abed-Nego odpowiedzieli królowi
Nebukadnesarowi: My nie mamy potrzeby odpowiadać ci na to.
Jeżeli nasz Bóg, któremu służymy, może nas wyratować,
wyratuje nas z rozpalonego pieca ognistego i z twojej ręki o
królu. A jeżeli nie, niech ci będzie wiadome, o królu, że twojego
boga nie czcimy i złotemu posągowi, który wzniosłeś, pokłonu
nie oddamy" (wersety 16-18).
Innymi słowy: "to wygląda beznadziejnie. Bez Boga i cudu który
uczyni jesteśmy martwi. Ale Bóg jest w stanie wyzwolić nas z
tego palącego kryzysu! Ale nawet gdy tego nie zrobi, nie
zrezygnujemy z Niego. Żywi bądź martwi będziemy Mu ufać!
Umiłowany, to taki rodzaj wiary sprawia, że aniołowie się radują
i błogosławi samo serce Boga. Taka wiara mówi: "Panie, jestem
przekonany, zupełnie pewien, że jesteś w stanie mnie uwolnić.
Jeżeli tylko powiesz słowo, cały problem przeminie.
Ale jeżeli nie - nie będę uciekał. Nie oskarżę Cię, że mnie
opuściłeś. Pozostanę wierny i prawdziwy. Twoje drogi są wyższe
niż moje, Panie - i moje życie jest w Twoich rękach. Nawet gdy
mnie zgładzisz, będę Ci ufał!"
Coś takiego sprowadza Chrystusa do naszego kryzysu - pełna
ufność, że On może uratować i uwolnić nas z każdego kryzysu!
Ufność, że cokolwiek przyjdzie, jesteśmy w Jego rękach.
Proszę, zrozum - Bóg mógł uwolnić tych trzech ludzi na dowolną
liczbę sposobów. Mógł po prostu sprawić by Nabuchodonozor
zmienił zdanie. Albo, mógł pozwolić im uciec. W końcu Mojżesz
uciekł, podobnie jak Józef i Dawid.
Ale ci trzej Hebrajczycy mieli specjalny rodzaj wiary na którą
Pan odpowiada bardzo szybko: wierzyli w wierność Boga! Byli
przekonani, że On uczyni to co będzie najlepsze dla nich i Jego
chwały.
To dlatego nie widzimy jak "domagają się praw należnych
wierzącemu". Nie spędzali też czasu na wzajemnym budowaniu
swojej wiary przez cytowanie obietnic. Nie - z cichym
dostojeństwem poszli w kierunku pieca mówiąc: "Bóg może! Ale
jeżeli nie..."
Bez wątpienia to ostatnie zdanie wprawi wiele osób w oburzenie.
Prawie mogę ich słyszeć jak mówią: "O nie, pastorze - to jest
negatywne! Zostawia miejsce na zwątpienie. Powinniśmy mówić
tylko: Bóg może! - kropka!"
Całym sercem wierzę, że Pan może. Wierzę, że mógłby
powiedzieć słowo i uratować każdego w jednej chwili. Ale
rozważcie to: Jeżeli ci Hebrajczycy nie byliby w stanie
powiedzieć "Ale jeżeli nie..." - jeżeli by nie mieli takiej wiary -
co by zrobili w momencie ich kryzysu? Czy zaczęliby
protestować podczas gdy zbliżali się do ognia? Czy skończyliby
krzycząc: "Boże, nie dotrzymałeś Twojego Słowa. Zdradziłeś
nas!"
Nie - oni byli gotowi umrzeć! Mogli powiedzieć: "Panie nawet
gdybym miał cierpieć - nawet jeśli moje ciało spłonie a smród
płonącego mięsa wypełni powietrze - odejdę ufając Tobie. Będę
Ci wierzył, nawet gdy nie otrzymam odpowiedzi na moją
modlitwę!"
Większość z nas nie ma wiary która użyłaby tych śmiałych słów
których oni użyli: "Ale jeżeli nie..." Pytam Cię: Co zrobiłbyś
gdybyś nie otrzymał swojej odpowiedzi? Czy oskarżyłbyś Boga,
że Cię zawiódł, że Cię nie kocha? Cóż za tragedia iść w swój
ogień płacząc: "Boże, gdzie jesteś? Zawiodłeś mnie!"
Ci trzej Hebrajczycy poszli w ogień z ciałami już nieżywymi dla
świata. Byli w stanie ofiarować swoje ciała z radością jako żywą
ofiarę. I Jezus dosłownie spotkał ich w ich kryzysie! Cóż za
niewiarygodna nagroda - gdy Chrystus szedł z nimi w ich
najtrudniejszych chwilach.
Jak myślisz, co oni powiedzieli Jezusowi gdy pojawił się w
piecu? "O dzięki ci Panie! Dzięki Ci, że nie dopuściłeś byśmy
odczuli ból. Dzięki Ci, że dałeś nam jeszcze szansę - jeszcze
kilka lat!"
Nie, nigdy! Ja wierzę, że oni powiedzieli, "Panie, zabierz nas ze
sobą! Nie zostawiaj nas tutaj. Dotknęliśmy ekstazy, chwały i nie
chcemy wracać! Zaprowadź nas do domu byśmy byli z Tobą".
Oni woleli być z Nim! Jezus zna takie serca i takim właśnie
powierza samego siebie.
Czy możesz powiedzieć: "Panie, weź mnie do domu"? Być
może, nigdy nie nauczyłeś się powierzać swego ciała, interesów,
małżeństwa czy problemów w Boże ręce. Tak, zawsze mamy
modlić się z wiarą, wierząc, że Bóg odpowie, ale musimy ufać
Mu całkowicie zdaną sprawą, mówiąc w naszych sercach "Ale
jeżeli nie, Panie, i tak będę Ci ufał!"
Módl się ze mną w tej chwili: "Panie, Ty możesz wyciągnąć mnie
z tego pieca ognistego. Ale jeżeli nie - dalej będę wierzył! Nawet
jeżeli muszę dalej przechodzić przez tą okropną próbę, jeżeli
spotka mnie jeszcze więcej cierpienia, więcej testowania -
poddaję Tobie wszystko. Tylko przyjdź i bądź ze mną w tym!"
Obiecuję Ci - Jezus Chrystus przybędzie do twojego kryzysu.
Weźmie Cię za rękę i przeprowadzi przez ogień!
Uważam, że wkroczenie Chrystusa w mój kryzys jest
najwspanialszą z możliwych odpowiedzi na modlitwę - bo gdy
On przychodzi, Jego obecność podnosi mnie ponad cały mój ból,
zranienia, całe moje zamieszanie. Gdy Jezus pojawia się po
twojej prawicy, bierze Cię za rękę i sprawia, że stoisz mocno.
Alleluja!
Cena posiadania Chrystusa
(The Costliness of Possessing Christ)
David Wilkerson
28 kwietnia 2003
__________
Ewangelista Mateusz pisze, że Jezus przemawiał do tłumów w
przypowieściach: “To wszystko mówił Jezus do ludu w
podobieństwach, a bez podobieństwa nic do nich nie mówił. Aby
się wypełniło, co powiedziano przez proroka, gdy mówił:
Otworzę w podobieństwach usta moje, wypowiem rzeczy ukryte
od założenia świata” [Mat. 13:34-35].
Dla wielu współczesnych chrześcijan podobieństwa brzmią
bardzo prosto. A jednak, zdaniem Chrystusa, każde z nich
zawiera jakąś niezwykłą tajemnicę. W każdym podobieństwie
opowiedzianym przez Niego kryje się jakaś prawda o Królestwie
Bożym. Mogą ją odkryć tylko ci, którzy wytrwale jej szukają.
Wielu wierzących przegląda podobieństwa pobieżnie, uważając
je za oczywiste lekcje, albo z góry zakładają, że ich znaczenie
jest ważne dla innych. Dlatego szybko przechodzą do pism
Pawłowych, szukając tam “głębszych prawd”. Pragną jasnej i
szczegółowo wyłożonej teologii.
Przypominają mi się dwa podobieństwa, wypowiedziane przez
Jezusa do uczniów. Moim zdaniem zawierają one najważniejsze
prawdy, które każdy wierzący powinien nosić głęboko w sercu:
“Podobne jest Królestwo Niebios do ukrytego w roli skarbu,
który człowiek znalazł, ukrył i uradowany odchodzi, i sprzedaje
wszystko, co ma, i kupuje oną rolę. Dalej, podobne jest
Królestwo Niebios do kupca, szukającego pięknych pereł, który,
gdy znalazł jedną perłę drogocenną, poszedł, sprzedał wszystko,
co miał, i kupił ją” [Mat. 13:44-46].
Być może pomyślicie: “Cóż takiego ukrytego jest w tych
prawdach? Wszyscy wiemy, że Jezus jest tą perłą wielkiej
wartości i skarbem ukrytym w roli. To żadna tajemnica.”
Powiadam wam jednak, że w tych dwóch podobieństwach jest
ukryta manna i jedynie garstka wierzących potrafiła ją odkryć.
Dlaczego? Ponieważ większość nigdy nie poświęciła czasu, żeby
się dokopać do tych tajemnic, tak jak ten człowiek z
przypowieści. Doprawdy, te obydwie dramatyczne postaci -
człowiek odkopujący skarb i zawzięty kupiec szukający pereł -
jasno pokazują intencje Jezusa: musimy pragnąć Bożych
tajemnic ponad wszystko inne w naszym życiu.
Biblia stwierdza wyraźnie, że istnieją tajemnice Pańskie: “ze
szczerymi tajemnica jego” [Przyp. 3:32 BG]. Pewne sekrety były
nieznane od założenia świata. Mateusz pisze, że zostały
zakopane w podobieństwach wypowiadanych przez Jezusa. Te
ukryte prawdy mają moc prawdziwie wyzwolić chrześcijan.
Niestety, jedynie nieliczni są gotowi zapłacić wysoką cenę za ich
odkrycie.
Wszyscy wiemy, że dar zbawienia pochodzi z łaski. Jezus
zapłacił cenę naszego zbawienia w pełni i raz na zawsze:
Jesteśmy “usprawiedliwieni darmo, z łaski jego” [Rzym. 3:24].
Co więcej, Pan zaprasza nas, byśmy pili z Jego wiecznie
tryskającego źródła: “kto chce, niech darmo weźmie wodę
żywota” [Obj. 22:17].
Byłem świadkiem radości, jaką przynosi ta łaska, gdy głosiłem
ostatnio we Włoszech. Tysiące wychodziły do przodu, by przyjąć
Jezusa podczas tych spotkań. Ci ludzie nie recytowali
powierzchownie “modlitwy grzesznika”, lecz modlili się z głębi
serca we łzach, wyznając grzechy i wzywając imienia Pańskiego.
Byli darmo zbawiani i uwalniani mocą Ducha Świętego.
A jednak w podobieństwie o siewcy Jezus ostrzega, że nie każdy,
kto Go wyznaje, będzie zawsze chodził w wierze. Według Jego
słów, czasem ziarno (ewangelia) pada na dobry grunt. Wtedy
zapuści korzeń, wzrośnie i wyda owoc. Kiedy indziej ziarno
padnie jednak na grunt kamienisty i uschnie zanim zapuści
korzenie. Jeszcze innym razem padnie między ciernie i szatan
szybko je stamtąd wybierze.
Uważam, że dzisiaj obserwujemy wielkie
odstępstwo, przepowiadane przez Jezusa.
Straszliwe odstępstwo dotyka wielkich rzesz wierzących,
szczególnie w kręgach charyzmatycznych. Wielu odwraca się od
poruszającego do głębi duszy zwiastowania o grzechu, by szukać
nauczycieli dogadzających ciału. Zostali zwiedzeni przez “inną
ewangelię, innego Jezusa”, jak to określił apostoł Paweł.
Świerzbią ich uszy, żeby słuchać skoncentrowanych na
pieniądzach kaznodziei głoszących ewangelię sukcesu.
Podczas naszych wyjazdów z posługą do Europy mieliśmy tego
potwierdzenie. Włoscy chrześcijanie opowiadali nam o
amerykańskich ewangelistach, którzy po opróżnieniu kieszeni
słuchaczy wsiadali do swych prywatnych odrzutowców, wołając:
“Ciao, do widzenia!”
Jezus przewidział to wszystko. Patrzył na całą historię aż do
naszych czasów i przepowiadał to, co miało nastąpić: odrzucenie
Bożego napomnienia, zalew taniej ewangelii, płytkiego
nauczania przez kaznodziei dogadzających ciału, odejście wielu
od wiary. Rzeczywiście, Pan ostrzegał, że w czasach
ostatecznych miłość wielu oziębnie. Gorliwi niegdyś słudzy
Boży staną się letni lub nawet zimni i obrócą drogą łaskę
Chrystusa w rozpustę. Będą głosić o Jego przebaczeniu i
błogosławieństwach, które nie będą nikogo nic kosztować.
Ludzie będą zachęcani do trwania w grzechu. To wszystko
zasmuci Pana do tego stopnia, że wypluje ich ze swoich ust.
Dlatego właśnie Jezus zwołał zebranie w węższym gronie,
złożonym wyłącznie ze swoich uczniów. Pismo powiada: “Wtedy
rozpuścił lud i poszedł do domu. I przystąpili do niego uczniowie
jego, mówiąc: Wyłóż nam podobieństwo o kąkolu na roli” [Mat.
13:36]. Jezus chciał otworzyć oczy swoim naśladowcom na
głębsze znaczenie podobieństw. Wiedział, że potrzebują prawdy,
która pomogłaby im przetrwać trudne czasy zwiedzenia.
Podczas tego zamkniętego spotkania Chrystus opowiedział dwa
cytowane wcześniej podobieństwa, o skarbie ukrytym w roli i
kosztownej perle. Obydwa te podobieństwa stanowią zaledwie
trzy wersety, lecz zawarte są w nich te tajemnice Pana, o których
mówił On, że były ukryte od założenia świata. Są w nich prawdy
dotyczące Jego wiecznych celów, które miały zostać odkryte
przed oczami oddanych Mu sług.
Już krótkie studium przy użyciu komentarzy biblijnych pozwala
odkryć ziarenka prawdy zawarte w tych podobieństwach. Lecz
Pismo powiada, że powinniśmy postarać się bardziej - Jezus
mówi o człowieku, który kopał cierpliwie i wytrwale. Jeżeli
prawdy o Bożym Królestwie są zakopane głęboko w
Chrystusowych przypowieściach, my również musimy kopać aż
do skutku w postaci objawienia tych prawd.
Pytam was: kto jest gotów ciężko pracować w celu odkrycia tych
tajemnic? Kto zechce czekać cierpliwie na Pana, aż On sam
odkryje te ukryte tajemnice? Kto będzie trwał w Duchu Świętym
na tyle długo, by móc uchwycić się tych życiodajnych prawd?
Myślę, że ja sam zastanawiałem się nad nimi wystarczająco
długo, by otrzymać choć przebłysk ukrytej tam mądrości. Mogę
powiedzieć jedno: te podobieństwa mówią o cenie posiadania
Chrystusa. Wielu chrześcijan idzie przez życie ciesząc się, że
mają na tyle wiary, żeby jakoś iść do przodu. Chcą na tyle
Jezusa, żeby móc dotrwać do końca i dostać się do nieba. Być
może dokopali się do kilku praktycznych prawd zawartych w
Chrystusowych podobieństwach, lecz nigdy nie znaleźli tego, co
leży głębiej. Tymczasem, jakby dla kontrastu, obydwa omawiane
podobieństwa mówią, że drogocenna prawda może być
znaleziona tylko przez tych, którzy jej łakną i oddani są
poszukiwaniu jej. Ci, którzy podążają za Panem całym sercem,
doświadczą tego, że ich oczy szeroko się otworzą na tajemnice
obfitego życia.
Jezus rozpoczyna obydwa podobieństwa słowami: “Pozwólcie,
że powiem wam do czego podobne jest Królestwo Niebios” (zob.
Mat. 13:44). Nie mówi tutaj o niebie takim, jakim my go
postrzegamy, pełnym chwały Ojca, lecz nawiązuje do Królestwa
Niebios na ziemi. Innymi słowy powiada: “Oto, jak możecie
posiąść pełnię Niebios już tutaj, w waszych sercach. Najpierw
jednak posłuchajcie, jak wiele będzie was to kosztować”.
Jak możemy pozyskać niebo na ziemi? Obydwa podobieństwa
stawiają sprawę jasno: poprzez posiadanie Chrystusa w całej
Jego pełni. A to jest kosztowne przedsięwzięcie.
1. Pierwsze podobieństwo mówi
o skarbie zakopanym w ziemi.
“Podobne jest Królestwo Niebios do ukrytego w roli skarbu,
który człowiek znalazł, ukrył i uradowany odchodzi, i sprzedaje
wszystko, co ma, i kupuje oną rolę” [Mat. 13:44].
Po pierwsze, chcę zapytać, co symbolizuje tutaj rola? Oznacza
ona schrystianizowany świat, czyli każdy obszar, gdzie
ewangelia była głoszona i została przyjęta. Kościół stanowi
oczywiście część tego obszaru. Istnieje również krajowe i
zagraniczne pole misyjne. Człowiek pracujący na tym polu to
każdy, kto służy Jezusowi.
Człowiek ten dowiedział się z wiarygodnego źródła, że w tej roli
ukryty jest skarb. (Podobnie jest dzisiaj, gdy słyszymy o
Chrystusie, “w którym są ukryte wszystkie skarby mądrości i
poznania” [Kol. 2:3]). Podczas, gdy inni pracownicy nie
wkładają całego serca w swoje działania, ten zaczyna kopać z
całą energią. Spędza godziny, dni, tygodnie zawzięcie
przekopując glebę w poszukiwaniu skarbu.
Kim jest ten człowiek? Reprezentuje on każdego oddanego sługę,
który usłyszał, co prorocy mówili o Jezusie: “Otworzę w
podobieństwach usta moje, wypowiem rzeczy ukryte od
założenia świata” [Mat. 13:35]. Człowiek ten nie dba o to, co
myślą o nim inni - postanowił w swoim sercu, że odkryje Boży
skarb. Zdaje sobie sprawę, że jedynym sposobem, by tego
dokonać, jest poświęcenie wszystkich środków i sił. Dlatego
kopie i kopie, w pełni skoncentrowany na swoim celu.
Jakiego skarbu poszukuje ten człowiek? Skarbu w postaci
niezwykłego odkrycia, że Chrystus jest wszystkim, czego mu
potrzeba. Jego skarbem jest świadomość, że wszelka radość,
prowadzenie i cel, całe bogactwo niebios są dostępne dla niego w
Jezusie. Bez względu na to, jakie doświadczenia i próby go
spotykają, wie, że w Chrystusie dane mu jest wszelkie
zaopatrzenie. Jezus jest wszystkim we wszystkim.
Kiedy wreszcie znajduje ten skarb robi coś dziwnego:
natychmiast go ukrywa. “Który [gdy] człowiek znalazł, ukrył”
[Mat. 13:44]. Co on robi? Dlaczego ukrywa to nowo znalezione
bogactwo?
Odpowiedź znajdujemy w świadectwie nawrócenia apostoła
Pawła. “Ale gdy się upodobało Bogu, który mnie sobie obrał (...)
i powołał przez łaskę swoją, żeby objawić (...) [Syna swego we
mnie - BG], abym go zwiastował między poganami, ani przez
chwilę nie radziłem się ciała i krwi. Ani też nie udałem się do
Jerozolimy do tych, którzy przede mną byli apostołami, ale
poszedłem do Arabii” [Gal. 1:15-17].
Paweł otrzymał niezwykłe objawienie Chrystusa. Dlaczego
zatem zatrzymał je w tajemnicy? Ponieważ ten skarb był dla
niego wyjątkowo cenny, droższy ponad wszystko. Widzicie,
Paweł pościł łaknąc tej prawdy, modlił się o jej poznanie, szukał
jej z całych sił. Służył wcześniej Bogu z całą gorliwością jako
faryzeusz, lecz wtedy nie znał prawdy (zob. Rzym. 10:2). Teraz,
gdy już znalazł prawdę, którą jest Chrystus, nie zamierzał dać się
z niej ograbić.
Dlatego poszedł na pustynię Arabii, by ukryć ten skarb. Można
powiedzieć, że właśnie wtedy “sprzedał wszystko, co miał i kupił
rolę, w której zakopano skarb” [zob. Mat. 13:44]. Paweł
postanowił: “Nie chcę zostać zepchnięty z raz obranego kursu
przez kogokolwiek ani cokolwiek. Nie interesują mnie teraz
niczyje opinie na temat tej wielkiej prawdy, jaką odnalazłem w
Chrystusie. Muszę posiąść ten skarb całkowicie. Będę się nim
dzielił z innymi dopiero wtedy, gdy zrozumiem pełnię jego
wielkości.”
Wyobrażam sobie owego znalazcę z podobieństwa, jak przygląda
się świeżo wykopanemu skarbowi. Po otwarciu skrzyni trzyma
go przed oczami, dokładnie ogląda i raduje się nim. Nagle jednak
odczuwa, że samo trzymanie go w rękach i przypatrywanie mu
się, to nie wszystko. Powiada do siebie: “Muszę to mieć.
Całkowicie i na własność. Wtedy będę miał zabezpieczenie aż do
dnia śmierci.”
Paweł jest przykładem człowieka, który odkrył bezcenny dar
objawienia Chrystusa w sercu. Kopał głęboko, znalazł skarb i
uradował się niezmiernie z dokonanego odkrycia. A jednak ukrył
to znalezisko głęboko w sercu. Powiedział do siebie: “Nie
wystarczy, że będę podziwiał Jezusa i zachwycał się Nim. Chcę,
żeby On żył we mnie. Muszę Go mieć w samym centrum mojego
życia. Nie potrzebuję już więcej teologii o moim Zbawicielu.
Spędziłem całe życie ucząc się doktryn. Teraz moim jedynym
celem jest znać Go i posiadać. Pragnę, by On żył we mnie i chcę,
by moje stare “ja” umarło”.
Gdy Jezus mówi, że szczęśliwy znalazca skarbu “sprzedał
wszystko, co miał”, w oryginale oznacza to handel wymienny,
czyli zamianę dóbr bez przepływu pieniędzy. Sprzedaje się coś,
co nie ma ceny w rozumieniu finansowym.
To pozwala nam jeszcze głębiej zrozumieć całą przypowieść.
Jezus powiada: “Nie możecie kupić duchowych rzeczy płacąc za
nie tym, co materialne”. Paweł żył tą prawdą na co dzień. Nie
posiadał niczego poza ubraniem i być może narzędziami do
wyrobu namiotów. Oto koszty posiadania Chrystusa, jakie
poniósł apostoł: “Ale wszystko to, co mi było zyskiem, uznałem
ze względu na Chrystusa za szkodę (...) wszystko uznaję za
szkodę wobec doniosłości, jaką ma poznanie Jezusa Chrystusa,
Pana mego, dla którego poniosłem wszelkie szkody i wszystko
uznaję za śmiecie, żeby zyskać Chrystusa” [Flp. 3:7-8].
Kto zakopał skarb na roli?
Nasz Stwórca i Ojciec posiada wszystko, w tym również pole, na
którym został zakopany skarb. To oznacza, że to On go tam
zakopał. Wiedział o tym że człowiek, który zaczął kopać w
poszukiwaniu skarbu, był ubogi - przecież bogacze nie zajmują
się pracą fizyczną, bo nie muszą. W takim razie, musiał on pójść
do właściciela pola i dokonać handlu wymiennego.
Wiemy, że nie można kupić duchowych dóbr za pieniądze. Jakże
więc można kupić cokolwiek od naszego błogosławionego Ojca?
Prorok Izajasz odpowiada: “Pójdźcie, kupujcie i jedzcie!
Pójdźcie, kupujcie bez pieniędzy i bez płacenia wino i mleko!”
[Iz. 55:1]. Innymi słowy Bóg powiada: “Jaką to wszystko
przedstawia dla was wartość? Nie myślcie jednak w kategoriach
pieniędzy - porozmawiajmy o dobrach i służbie, które możecie
dać w zamian.”
Przez wiele wieków bogacze próbowali osiągnąć życie wieczne
oddając w zamian swoje majątki. Porzucali zamki, ziemie,
bogactwa, ogromne stada, klejnoty, wspaniałe szaty - wszystko w
celu zdobycia Chrystusa. Stawali się biedakami, jedli co popadło
i odziewali się w zwierzęce skóry. Lecz nikomu nigdy nie udało
się znaleźć Jezusa w taki sposób.
Uważam, że Paweł spędził kilka miesięcy w Arabii, dokonując
handlu wymiennego z Ojcem. Wyobrażam go sobie, jak pyta:
“Panie, w jaki sposób mogę posiąść pełnię bogactw
Chrystusowych? Co będę musiał za to dać?” A Ojciec
odpowiada: “Powiem ci, Pawle. Daj mi wszelką własną
sprawiedliwość, a Ja dam ci za to sprawiedliwość Chrystusową.
Daj mi wszystkie swoje dobre uczynki, wszelkie starania
przypodobania Mi się, a Ja dam ci Chrystusową świętość
osiągalną jedynie przez wiarę.
Oddaj Mi wszystkie swoje cele, ambicje, plany i nadzieje, a dam
ci samego Chrystusa, który będzie żył w tobie i objawiał się
poprzez ciebie. Jego pragnienia staną się twymi. Poznasz radość i
zaznasz szczęścia, jakich nigdy nie mogłoby ci przynieść żadne
dokonanie.
Daj mi swój najlepszy czas. Daj mi całą swoją ufność i wszystkie
troski. Wtedy zdobędziesz Chrystusa. Posiądziesz Jego mądrość i
wejdziesz z Nim w zażyłość, a wszystko to bez pieniędzy.
Powiedz, czy zdobycie Chrystusa jest dla ciebie warte tych
wszystkich wyrzeczeń?”
Paweł rzeczywiście zdobył Chrystusa. Wrócił z pustyni jako
posiadacz wielkiego skarbu i teraz mógł zaświadczyć: “Stary
Paweł nie żyje. Teraz żyje we mnie Chrystus. Wszystkie moje
ambicje zanikły, podobnie jak wszystko, co chciałem osiągnąć -
zostawiłem to na pustyni. Znalazłem skarb mego życia i on jest
dla mnie wszystkim. Jezus jest wszystkim, czego potrzebuję.”
Zapytacie zapewne: “Gdzie w tym podobieństwie jest ta ukryta
tajemnica? Jaki sekret jest tutaj zakopany?” Paweł odpowiada:
“Tajemnica, zakryta od wieków i od pokoleń, a teraz objawiona
świętym jego. Im to chciał Bóg dać poznać, jak wielkie jest
między poganami bogactwo chwały tej tajemnicy, którą jest
Chrystus w was, nadzieja chwały” [Kol. 1:26-27].
Krótko mówiąc, tajemnicą jest sam Chrystus w was. Największy
skarb niebios żyje w was, będąc w waszym posiadaniu.
2. Drugie podobieństwo mówi
o perle wielkiej wartości.
“Dalej podobne jest Królestwo Niebios do kupca, szukającego
pięknych pereł, który, gdy znalazł jedną perłę drogocenną,
poszedł, sprzedał wszystko, co miał, i kupił ją” [Mat. 13:45-46].
Kim jest kupiec w tym podobieństwie? Oryginał mówi, że jest to
podróżujący handlowiec - hurtownik, który zna się również na
klejnotach. Innymi słowy zarabiał na życie wyceniając
drogocenne perły i określając ich jakość.
Wiemy, że to Jezus jest bezcenną perłą znalezioną przez kupca.
Jest tak cenny, że kupiec daje za Niego wszystko, co posiada.
Moje pytanie brzmi: kto był poprzednim posiadaczem tego
bezcennego klejnotu? I dlaczego miałby być skłonny oddać go
komukolwiek?
Uważam, że znaczenie perły odnajdziemy w odwiecznych
Bożych zamysłach. Oczywiście, perła należała do Ojca - On
posiadał Chrystusa tak jak każdy ojciec posiada swego syna. I
rzeczywiście, Jezus jest najcenniejszym skarbem Ojca.
Tylko jedna rzecz mogłaby spowodować, by Ojciec oddał tę
bezcenną perłę – uczynił to powodowany miłością. Ojciec i Syn
zawarli przymierze jeszcze przed stworzeniem świata. Wedle
tego przymierza Ojciec zgodził się dać Syna na ofiarę w celu
odkupienia ludzkości.
Apostoł Piotr mówi o wysokiej cenie daru złożonego przez Ojca
- o bezcennej krwi Chrystusa, naszej drogocennej perły. A
jednak, gdy arcykapłani wyceniali jej wartość, oszacowali ją
zaledwie na trzydzieści srebrników. “I wzięli trzydzieści
srebrników, cenę wyznaczoną za sprzedanego człowieka, jak go
oszacowano w Izraelu” [Mat. 27:9]. Pomyślcie o tym: Bóg
wszechświata udostępnił swej drogocennej perły dla wszystkich,
lecz ci ludzie wycenili ją na drobną sumę. Niektórzy nawet
nazwali ją podróbką, falsyfikatem.
Powiadam wam, że Pan musi być dzisiaj zasmucony, widząc jak
niewielką wartość Jego lud przypisuje tej perle. Dla niektórych
Chrystus jest wart nie więcej niż muzealny eksponat,
umieszczony za szkłem, którego nie wolno dotknąć ani
potrzymać w dłoni. Ludzie odwiedzają Go raz w tygodniu,
podziwiają i wielbią. Wpatrują się w Jego krzyż i zdumiewają się
nad złożoną przezeń ofiarą, mówiąc: “Jakaż piękna. Jakże
wspaniała”. Ale nigdy nie wchodzą w posiadanie tej perły. Nie
dokonują wymiany z właścicielem, zdeterminowani mieć ją za
wszelką cenę.
Umiłowani, wolą Boga jest, by Jego perła została znaleziona
przez tych, którzy natrętnie dążą do jej posiadania. To tak, jakby
mówił: “Moja perła jest przeznaczona jedynie dla tych, którzy
przypisują jej wielką wartość.”
Dlatego kupiec reprezentuje w tej przypowieści niewielką
garstkę współczesnych wierzących. Ci słudzy znaleźli w Jezusie
odpowiedzi na każdą potrzebę i wołanie swych serc. On stał się
centralnym punktem ich życia i postanowili dać z siebie
wszystko, by posiąść Go jako nagrodę. Zamierzają uchwycić się
Go za wszelką cenę.
Jaką cenę zapłacił kupiec za perłę?
Pamiętajcie, że ta perła była bezcenna. Nie można jej było kupić
za żadne pieniądze. Po prostu na całym świecie nie było tyle
srebra i złota, które mogłyby zrównoważyć jej wartość. I kupiec
o tym wiedział. Zdawał sobie sprawę, że mógłby spędzić całe
życie próbując zgromadzić majątek, którego perła była warta, a i
tak byłyby to daremne wysiłki.
Wyobrażam sobie rozmowę kupca z właścicielem: “Słuchaj, ja
muszę mieć tę perłę. Chętnie będę służył Ci za nią przez całe
życie. Zrobię wszystko, cokolwiek każesz. Tylko mi ją oddaj w
posiadanie.” A Ojciec odpowiada mu z miłością: “Daj mi całe
swoje serce. Taka jest cena”. Następnie czytamy, że kupiec “gdy
znalazł jedną perłę drogocenną, poszedł, sprzedał wszystko, co
miał, i kupił ją” [Mat. 13:46].
Ten kupiec oddał swoją duszę w zamian za perłę. Kosztowało go
to cenę ducha, duszy i ciała - “wszystko, co miał”. Jednak
właściciel perły dał mu za to coś więcej: “Tak, zostaniesz moim
sługą. Lecz będziesz dla Mnie kimś więcej. Widzisz, ponieważ
dałeś mi swoje serce, pozwoliłeś mi równocześnie, żebym cię
adoptował. Uczynię cię częścią mojej rodziny. A potem będziesz
moim dziedzicem. To znaczy, że staniesz się również
współwłaścicielem perły. Będzie należała do Mnie i do ciebie.”
Pozwólcie, że powiem wam, co te dwa
podobieństwa oznaczają dla mnie osobiście.
Chrystus jest skarbem ukrytym w roli. W Nim odnalazłem
wszystko, czego mi potrzeba. Dla mnie oznacza to rzecz
następującą:
Nie muszę już martwić się o cel swojej służby. Nie muszę szukać
spełnienia w rodzinie czy przyjaciołach. Nie potrzebuję
dokonywać czegokolwiek dla Boga, odnosić jakiś sukcesów, czy
czuć się przydatnym. Nie muszę już trzymać się z większością
ani niczego udowadniać. Już nie próbuję zadowalać ludzi. Nie
szukam własnych rozwiązań, gdy znajdę się w kłopotach.
Znalazłem to, czego szukałem. Moim skarbem, moją perłą, jest
Chrystus. A Właściciel prosi mnie tylko o to: “Davidzie, kocham
cię. Pozwól, że cię zaadoptuję. Papiery są już podpisane krwią
mojego Syna. Jesteś teraz razem z Nim współdziedzicem
wszystkiego, co posiadam.”
Nadal sprzedaję wszystko, co mam. Wciąż oddaję Ojcu swój
czas, swoje myśli, swoją wolę, swoje plany. Wiem jednak, że w
istocie zamieniam je na wielki skarb. Kupuję za nie żywą wodę,
chleb żywota, mleko i miód radości i pokoju. A wszystko to bez
pieniędzy. Kosztem jest moja miłość, ufność i wiara w Jego
Słowo.
Cóż za okazja! Oddaję brudne szmaty dobrych uczynków i
polegania na sobie. Odkładam na bok znoszone buty własnych
wysiłków. Zostawiam za sobą bezsenne noce na ulicach
wątpliwości i lęku. W zamian jestem adoptowany przez Króla.
Drogi święty, to wszystko dzieje się wtedy, gdy poszukujesz tej
perły, tego skarbu dotąd, aż go znajdziesz. Jezus oferuje Ci
wszystko, czym jest. Daje Ci radość, pokój, świętość, wskazuje
cel. I staje się dla ciebie wszystkim: wstawaniem, zasypianiem,
rankiem, popołudniem i wieczorem.
Jak cenny jest dla Ciebie Pan? Aby Go zdobyć, być może
będziesz musiał zapłacić więcej, niż jesteś skłonny dać.
Ponaglam cię: zacznij kopać w ziemi już dziś.