środa, 15 października 2014


Szafarstwo

Wcześniej, w rozdziale dotyczącym Kazania na Górze, rozważaliśmy słowa Jezusa skierowane
do uczniów na temat szafarstwa. Powiedział, by nie gromadzili skarbów na ziemi ale w niebie.
Wykazał nie tylko głupotę ludzi, którzy inwestują w rzeczy doczesne, ale pokazał także ciemność w
ich sercach (zob. Mt 6,19-24).
Pieniądze są prawdziwym bogiem tych, którzy gromadzą ziemskie dobra, bo tacy ludzie im
służą, a one władają ich życiem. Jezus stwierdził, że nie można służyć i Bogu i pieniądzom, bo jeśli
Bóg jest naszym Panem, to jest także Panem naszych pieniędzy. Pieniądze, bardziej niż wszystko
inne, konkurują z Bogiem o ludzkie serca. Niewątpliwie dlatego Jezus uczył, iż nie możemy być
Jego uczniami, dopóki nie zrezygnujemy ze swojego mienia (zob. Łk 14,33). Uczniowie Chrystusa
nie posiadają niczego, są tylko zarządcami tego, co należy do Boga. A Bóg lubi robić ze swoimi
pieniędzmi to, co jest odbiciem Jego charakteru i co służy rozwojowi Jego Królestwa.
Jezus miał wiele do powiedzenia na temat szafarstwa, ale wydaje się, że ci, którzy uchodzą za
Jego naśladowców, często ignorują Jego słowa. Bardziej popularne jest przekręcanie tekstu Pisma,
by fabrykować współczesną „doktrynę sukcesu” w jej rozlicznych formach, od subtelnych po
nachalne. Jednak pozyskujący uczniów Boży sługa pragnie nauczać ludzi przestrzegania wszystkich
przykazań Chrystusa. Będzie zatem uczył biblijnego zarządzania przez swoje słowa oraz własny
przykład.
Rozważymy, czego Pismo Święte naucza na ten temat oraz przyjrzymy się najpowszechniejszym
przykładom fałszywej nauki na temat chrześcijańskiego dobrobytu. Nie będzie to, oczywiście,
studium wyczerpujące. Szerzej zająłem się tym w swojej książce, którą po angielsku można
przeczytać na naszej stronie internetowej (ShepherdServe.org) pod hasłem “Biblical Topics”
(Tematy biblijne), hasło szczegółowe “Jesus on Money” (Jezus a pieniądze).
Zaspokaja potrzeby
Zacznijmy od strony pozytywnej. Pamiętamy, że Paweł pod natchnieniem Ducha Świętego
napisał: „Mój Bóg… zaspokoi wszelkie wasze potrzeby według swojego bogactwa w chwale, w
Chrystusie Jezusie” (Flp 4,19). Chrześcijanie często tę obietnicę cytują i się na nią powołują, ale
jaki jest jej kontekst? Czytając go szybko odkrywamy, dlaczego Paweł był taki pewien, że Bóg
zaspokoi wszystkie potrzeby wierzących w Filippi:
Pięknie jednak postąpiliście, uczestnicząc w moich troskach. Wy, Filipianie, wiecie przecież,
że na początku głoszenia Ewangelii, gdy wyszedłem z Macedonii, żaden Kościół nie
uczestniczył w dawaniu i przyjmowaniu darów, tylko wy jedynie. I w Tesalonikach bowiem
raz i drugi zatroszczyliście się o moje potrzeby. Nie abym szukał daru, ale poszukuję owocu,
powiększającego wasze konto. Stwierdzam, że mam wszystko i to w obfitości. Jestem w pełni
zaopatrzony, gdyż otrzymałem od was przez Epafrodyta przyjemną wonność, podobającą się
Bogu. Mój Bóg natomiast zaspokoi wszelkie wasze potrzeby według swojego bogactwa w
chwale, w Chrystusie Jezusie (Flp 4,14-19).
Paweł wiedział, że Jezus faktycznie zaspokoi potrzeby Filipian, ponieważ spełnili warunek, jaki
postawił: szukali najpierw Królestwa Bożego. Dowiedli tego swymi ofiarnymi darami dla Pawła,
aby nadal mógł zakładać kościoły. Pamiętamy, że w Kazaniu na Górze Jezus powiedział:
Wasz Ojciec w niebie zna bowiem wszystkie wasze potrzeby. Szukajcie więc najpierw
Królestwa Boga i jego sprawiedliwości, a wszystko inne będzie wam dodane (Mt 6,32-33).
Widzimy więc, że ta obietnica z Flp 4,19 nie odnosi się do każdego chrześcijanina, który
powołuje się na nią. Dotyczy tylko tych, którzy najpierw szukają Bożego Królestwa.
Czego tak naprawdę potrzebujemy?
Z obietnicy Jezusa w Mt 6,32-33 możemy się nauczyć jeszcze jednej rzeczy. Czasem nie
potrafimy odróżnić potrzeb od zachcianek. Jezus zdefiniował nasze potrzeby. Powiedział: „Przecież
Ojciec wasz niebieski wie, że tego wszystkiego potrzebujecie” (BT).
Czym jest „to wszystko”, o czym Jezus mówił, że będzie dodane tym, którzy szukają najpierw
Jego Królestwa i sprawiedliwości? To jedzenie, picie i ubranie. Nikt nie może tego podważyć,
ponieważ Jezus wymienił to wszystko tuż przed wypowiedzeniem owej obietnicy (zob. Mt 6,25-
31). Jedzenie, picie i ubranie to są nasze jedyne rzeczywiste potrzeby. I tylko to posiadał Jezus oraz
wędrująca z nim gromadka uczniów.
Paweł najwyraźniej zgadzał się z tą definicją naszych potrzeb, kiedy pisał:
Wielkim zaś zyskiem jest pobożność, jeśli łączy się z poprzestaniem na tym, co konieczne.
Niczego bowiem nie przynieśliśmy na ten świat, ani też niczego nie możemy z niego zabrać.
A jeśli mamy jedzenie i ubranie, to będziemy zadowoleni. Ci, którzy dążą do bogactwa,
wpadają w pokusy i zasadzki oraz liczne nierozumne i szkodliwe pożądania, które prowadzą
ludzi do zguby i zatracenia. Korzeniem bowiem wszelkiego zła jest chciwość na pieniądze. W
pogoni za nimi niektórzy odłączyli się od wiary i zgotowali sobie liczne cierpienia (1Tm 6,6-
10).
Paweł uważał, iż z rzeczy materialnych naprawdę potrzebujemy tylko pokarmu i okrycia, inaczej
by nie powiedział, że jeżeli je mamy, powinniśmy być usatysfakcjonowani. To rzuca nieco inne
światło na obietnicę skierowaną do Filipian, iż Bóg zaspokoi wszystkie ich potrzeby! Sposób, w
jaki niektórzy kaznodzieje wyjaśniają ten werset sugeruje, jakoby było tam napisane: „Mój Bóg
zaspokoi wszystkie wasze zachcianki!” Co więcej, skoro mamy być zadowoleni już z samego
jedzenia i okrycia, to czyż nie powinniśmy być daleko bardziej wdzięczni za to, co rzeczywiście
posiadamy? Przecież większość z nas ma więcej niż tylko jedzenie i okrycie.
Niezadowolenie
Nasz problem polega na tym, że sądzimy, iż tak naprawdę potrzebujemy o wiele więcej.
Pomyślmy: kiedy Bóg stworzył Adama i Ewę, nie posiadali oni niczego, a jednak żyli w raju.
Najwyraźniej nie było Bożym zamiarem, żebyśmy swoje szczęście czerpali z gromadzenia rzeczy
materialnych. Czy kiedykolwiek pomyśleliśmy, że Jezus nigdy nie odkręcił kranu ani nie stał pod
prysznicem? Nie prał ubrania w pralce i nigdy nie otworzył drzwi lodówki. Nie jechał ani
samochodem, ani nawet rowerem. Nie słuchał radia, nie rozmawiał przez telefon, nie gotował
posiłku w kuchence mikrofalowej, ani nie przemawiał przez głośniki. Nie oglądał wideo ani
telewizji, nie włączył lampy elektrycznej i nie korzystał z klimatyzacji czy dmuchawy elektrycznej.
Nie posiadał zegarka i nie miał szafy pełnej ubrań. Jak mógł być szczęśliwy?
W Stanach Zjednoczonych (a może i w twoim kraju) jesteśmy bombardowani reklamami
pokazującymi ludzi, którzy są szczęśliwi, bo posiadają nowe przedmioty. Nieustannie jesteśmy
poddawani praniu mózgów (a raczej „zaśmiecaniu mózgów”). Mamy myśleć, że szczęście się
bierze z nabywania coraz większej ilości rzeczy. A tymczasem obojętnie, ile zgromadzimy, nigdy
nie jesteśmy zadowoleni. Jezus to nazwał „ułudą bogactwa” (Mt 13,22). Materializm obiecuje
szczęście, ale rzadko dotrzymuje obietnicy. Kiedy dołączamy do tej szalonej pogoni świata za
rzeczami materialnymi, stajemy się bałwochwalcami, niewolnikami mamony, którzy zapominają o
Bogu i Jego najważniejszych przykazaniach, by Jego kochać całym sercem, zaś bliźniego jak siebie
samego. Przed czymś takim Bóg ostrzegał Izrael:
Strzeż się, byś nie zapomniał o Panu, Bogu twoim, lekceważąc przestrzeganie jego nakazów,
poleceń i praw, które ja ci dzisiaj daję. A gdy się najesz i nasycisz, zbudujesz sobie piękne
domy i w nich zamieszkasz; gdy ci się rozmnoży bydło i owce, obfitować będziesz w srebro i
złoto, i gdy wzrosną twe dobra – niech się twe serce nie unosi pychą, nie zapominaj o Panu,
Bogu twoim, który cię wywiódł z ziemi egipskiej, z domu niewoli (Pwt 8,11-14).
Podobnie Jezus ostrzega, iż „ułuda bogactwa” może zagłuszyć duchowe życie człowieka
wierzącego, jeśli pozwoli on sobie na odwrócenie uwagi od spraw najważniejszych (zob. Mt
13,7.22). Paweł podkreśla, iż „korzeniem wszelkiego zła jest chciwość na pieniądze”, i dodaje, że
„w pogoni za nimi niektórzy odłączyli się od wiary i zgotowali sobie liczne cierpienia” (1Tm 6,10).
Autor Listu do Hebrajczyków napomina: „Nie bądźcie chciwi na pieniądze, bądźcie zadowoleni z
tego, co posiadacie. Sam Bóg bowiem powiedział: Nie porzucę cię ani nie opuszczę” (13,5). To
tylko niektóre biblijne ostrzeżenia dotyczące niebezpieczeństwa bogacenia się.
Kiedy pieniądze są Panem
Nie ma chyba lepszego barometru wskazującego na poziom więzi z Bogiem, niż nasze
odnoszenie się do pieniędzy. Pieniądze – czas i środki, jakie wykorzystujemy na ich zdobycie, oraz
to, co potem z nimi robimy – wiele mówią o naszym życiu duchowym. Pieniądze, te posiadane, i te
nie posiadane, są większym źródłem pokus niż cokolwiek innego. Mogą łatwo zająć miejsce
należne dwom największym przykazaniom, stając się dla nas bogiem ponad Boga jedynego, i mogą
nas mamić, by kochać siebie bardziej niż bliźniego. Z drugiej strony, pieniądze można wykorzystać,
aby dowieść naszej miłości do Boga oraz bliźniego.
Jezus opowiedział kiedyś przypowieść o człowieku, który pozwolił pieniądzom a nie Bogu
rządzić jego życiem:
Pewnemu zamożnemu człowiekowi pole wydało obfity plon. Rozważał więc: Co tu zrobić?
Gdzie ja pomieszczę swoje zbiory? W końcu powiedział: Tak uczynię: Zburzę moje
spichlerze, a pobuduję większe i w nich zgromadzę całe moje zboże i dobra. I powiem sobie:
Masz wielkie bogactwa złożone na wiele lat, odpoczywaj, jedz, pij i wesel się. Ale Bóg
oznajmił mu: Głupcze, tej nocy zażądają od ciebie twojej duszy! Czyje więc będzie to, co
zgromadziłeś? Tak będzie z każdym, kto gromadzi sobie skarby dla siebie, a nie jest bogaty
przed Bogiem (Łk 12,16-21).
Jezus przedstawił tego człowieka jako głupca. Choć został pobłogosławiony zdrowiem oraz
urodzajną ziemią i znał się na rolnictwie, to jednak nie znał Boga. Inaczej nie przeznaczyłby
nadmiaru dobytku na to, by się oddać samolubnemu życiu w przyjemności i wygodzie. Pytałby
raczej Boga, co ma zrobić ze swym błogosławieństwem wiedząc, że sam jest tylko Jego zarządcą.
Bóg, oczywiście, chciałby, aby podzielił się swoją obfitością dóbr oraz pracował dalej, żeby nadal
dzielić się z innymi. Inną alternatywą byłoby porzucić rolnictwo i poświęcić się jakiejś służbie,
wykonując ją bez wsparcia z zewnątrz, o ile Bóg by go do tego powołał.
Bogaty rolnik w przypowieści Jezusa popełnił poważny błąd w przewidywaniu daty swojej
śmierci. Przypuszczał, że pozostaje mu jeszcze wiele lat, podczas gdy wieczność oczekiwała go za
parę godzin. Morał jest jasny: Każdego dnia żyjmy tak, jakby to był nasz ostatni dzień na ziemi.
Bądźmy zawsze gotowi stanąć przed Bogiem, by zdać sprawę ze swojego życia.
Dwa punkty widzenia
Jakże różni się Boża perspektywa od ludzkiej! Ów bogacz był obiektem zazdrości większości
ludzi, którzy go znali, Bóg natomiast go żałował. W oczach ludzi był bogaty, w oczach Boga
biedny. Mógł zgromadzić skarby w niebie, te miałby na wieczność, wolał jednak gromadzić je na
ziemi, co nie dało mu żadnej korzyści w chwili śmierci. W świetle nauki Jezusa na temat ludzi
chciwych, nie wydaje się, by ten bogacz trafił do nieba.
Z przypowieści tej powinniśmy zapamiętać, że wszystko, co posiadamy, jest darem od Boga, a
On oczekuje, byśmy byli Jego wiernymi zarządcami. Dotyczy to nie tylko ludzi bogatych, ale
każdego, kto przykłada zbyt dużą wagę do rzeczy materialnych. Jezus jasno o tym mówi swoim
uczniom w dalszej części tego urywka:
Powiedział też do swoich uczniów: Dlatego mówię wam: Nie martwcie się o życie, co
będziecie jeść ani o ciało, w co się ubierzecie. Czy życie nie znaczy więcej niż jedzenie, a
ciało niż ubranie? Zwróćcie uwagę na kruki. Nie sieją ani nie zbierają plonów, nie mają
spichlerza ani składnicy, a jednak Bóg je żywi. O ileż więcej jesteście warci niż ptaki. Któż z
was przez troskliwe zabieganie może choćby trochę przedłużyć własne życie? Jeżeli więc
najmniejszej rzeczy nie potraficie wykonać, dlaczego troszczycie się o pozostałe? Zwróćcie
uwagę na lilie, jak wzrastają. Nie pracują ani nie przędą, a mówię wam, że nawet Salomon w
całej swojej chwale nie był tak ubrany, jak jedna z nich. Jeśli więc roślinę na polu, która dziś
jest, a jutro zostanie wrzucona do pieca, Bóg tak przyodziewa, o ileż więcej was, ludzi małej
wiary. Nie szukajcie więc tego, co będziecie jedli i co będziecie pili. Nie martwcie się o to.
Tego bowiem wszystkiego szukają ludzie tego świata. Wasz Ojciec zaś wie, czego
potrzebujecie. Szukajcie raczej Jego Królestwa, a wszystko inne będzie wam dodane. Nie bój
się, mała trzódko, gdyż spodobało się waszemu Ojcu dać wam Królestwo.
Sprzedajcie wasze majętności i dajcie jałmużnę. Sprawcie sobie trzosy, które nie niszczeją,
skarb niewyczerpany w niebie, gdzie złodziej się nie wkrada ani mól nie niszczy. Gdzie
bowiem jest wasz skarb, tam będzie i wasze serce (Łk 12,22-34).
Jakże te słowa Jezusa kontrastują z nauką współczesnych „kaznodziei sukcesu”! Głoszą nam, że
Bóg chce, byśmy mieli więcej, Jezus natomiast kazał uczniom sprzedać swoje majętności i oddać
potrzebującym! Wytknął głupotę tych, którzy przywiązują swoje serca do skarbów gromadzonych
na ziemi, gdzie są skazane na zniszczenie.
Zauważmy, że lekcję o bogatym głupcu Jezus skierował do tych, którzy mieli tak mało, że
troszczyli się jedynie o jedzenie i ubranie. Przejmowanie się takimi rzeczami zdradza, że skupiamy
się na tym, co niewłaściwe. Jeśli ufamy naszemu Ojcu tak, jak powinniśmy, nie będziemy się
martwić. A takie nastawienie, pozbawione troski, pozwala nam skupiać się na budowaniu Bożego
Królestwa.
Przykład Chrystusa
Jezus miał jeszcze wiele innych rzeczy do powiedzenia na temat pieniędzy. Uczył jednak przede
wszystkim przykładem swego życia, jak to powinien czynić każdy pozyskujący uczniów Boży
sługa. Głosił to, co praktykował. A jak Jezus żył?
Nie gromadził ziemskich bogactw, choć mógł wykorzystywać swoją pozycję i stać się bardzo
bogatym. Wielu utalentowanych kaznodziejów jest w błędzie przypuszczając, że skoro na cele ich
służby wpływa dużo pieniędzy, Bóg chce, żeby i oni sami byli zamożni. Jezus nie używał swego
namaszczenia dla osobistego zysku. Darowane pieniądze wykorzystywał do pozyskiwania uczniów.
Sam zaspokajał potrzeby swojej wędrownej gromadki, którą szkolił w uczniostwie.1 W naszych
czasach młodzi uczniowie najczęściej sami muszą płacić za słuchanie wykładów starszych
duchownych w szkołach biblijnych. A Jezus ustanowił wzorzec wręcz przeciwny!
Jezus prowadził też życie oparte na zaufaniu. Wierzył, że Ojciec zatroszczy się o wszystkie
potrzeby i będzie Go błogosławił, aby z kolei On sam mógł się troszczyć o potrzeby innych.
Czasem zapraszano Go na przyjęcia, a kiedy indziej żywił się ziarnami z kłosów polnych (zob. Łk
6,1).
Co najmniej dwukrotnie nakarmił tysiące ludzi, którzy przyszli Go słuchać. Jakże to odmienne
od współczesnych konferencji chrześcijańskich, gdzie aby posłuchać mówcy, musimy zapłacić za
wejście! Moja organizacja misyjna jest nierzadko wyśmiewana za „płacenie ludziom, by nas
słuchali”, ponieważ na naszych konferencjach pastorskich uczestników karmimy za darmo. W
istocie tylko powielamy model Jezusa.
Jezus troszczył się również o ubogich, członkowie Jego grupki nosili mieszek z pieniędzmi, z
którego rozdawano potrzebującym. Jałmużna dla ubogich była tak regularnym elementem służby
Jezusa, że kiedy podczas Ostatniej Wieczerzy kazał Judaszowi działać szybko, gdy ten odchodził od
stołu, uczniowie przypuszczali, iż idzie albo dokupić żywności albo zanieść pieniądze ubogim (zob.
J 13,27-30).
Jezus prawdziwie miłował bliźniego jak samego siebie, dlatego prowadził proste życie i dzielił
się z innymi. Nie musiał się kajać słuchając kazania Jana Chrzciciela: „Kto ma dwie koszule, niech
się podzieli z tym, który nie ma” (Łk 3,11). Jezus miał tylko jedną. Jednak niektórzy głosiciele
sukcesu chcą nas przekonać, że Jezus był bogaty, gdyż miał tunikę całą tkaną, bez szwów (zob. J
19,23), którą rzekomo nosili pod płaszczem tylko ludzie zamożni. Zadziwiające, ileż znaczeń
można przypisać tekstowi biblijnemu, jeśli się chce udowodnić coś, co jest sprzeczne z licznymi
innymi tekstami! Zupełnie dobrze można by wysnuć równie absurdalny wniosek, że Jezus starał się
ukryć swoją zamożność, ponieważ nie nosił też zewnętrznego okrycia bez szwów.
Jezus jeszcze więcej miał do powiedzenia na temat pieniędzy, ale nie mamy tu miejsca, by
wszystko rozważać. Przyjrzyjmy się jednak kilku innym popularnym twierdzeniom współczesnych
kaznodziejów sukcesu, którzy sprytnie potrafią przekręcać Pismo i zwodzić naiwnych.
„Bóg uczynił Salomona bogatym”
To uzasadnienie stosuje wielu głosicieli sukcesu, by kamuflować swoją zachłanność. Nie
pamiętają, że Bóg dał Salomonowi bogactwo z określonego powodu. A mianowicie, kiedy Bóg
obiecał, że spełni każdą jego prośbę, Salomon poprosił o mądrość, by umiał rządzić ludem. Bogu
tak się spodobało, iż król nie prosił o bogactwo, że wraz z mądrością dał mu też majętności.
Salomon nie używał jednak otrzymanej mądrości tak, jak Bóg chciał, i w efekcie stał się
najgłupszym człowiekiem, jaki żył na ziemi. Gdyby naprawdę był mądry, baczyłby na to, co Bóg
powiedział w Prawie do Izraela na długo przed jego urodzeniem:
Gdy wejdziesz do kraju, który ci daje Pan, Bóg twój, gdy go posiądziesz i w nim zamieszkasz,
jeśli powiesz sobie: Chcę ustanowić króla nad sobą, jak mają wszystkie okoliczne narody,
tego tylko ustanowisz królem, kogo sobie Pan, Bóg twój wybierze spośród twych braci – tego
1. Głosiciele sukcesu często przytaczają ten fakt, aby dowieść, że służbę Jezusa charakteryzowało materialne
powodzenie. Niewątpliwie Bóg zaspokajał potrzeby Jezusa, aby ten mógł wypełnić swą misję. Ale różnica pomiędzy
Jezusem a kaznodziejami sukcesu polega na tym, że On nie był samolubny i pieniędzy przeznaczonych na prowadzenie
służby nie wykorzystywał dla osobistego bogacenia się.
uczynisz królem. Nie możesz ogłosić królem nad sobą kogoś obcego, kto nie byłby twoim
bratem. Tylko nie będzie on nabywał wielu koni i nie zaprowadzi ludu do Egiptu, aby mieć
wiele koni. Powiedział bowiem nam Pan: Tą drogą nigdy wracać nie będziecie. Nie będzie
miał zbyt wielu żon, aby nie odwróciło się jego serce. Nie będzie gromadził wielkiej ilości
złota i srebra (Pwt 17,14-17).
Oto kolejny urywek, który kaznodzieje sukcesu zawsze pomijają, wzorem Salomona, który też
go zignorował ku własnej zgubie. I tak jak on, również stają się bałwochwalcami. Pamiętamy, że
wiele jego żon sprowadziło serce Salomona na manowce, by oddawał cześć bożkom. Mógł sobie na
te żony pozwolić dzięki sprzeniewierzeniu swego bogactwa.
Bóg chciał, aby Salomon wykorzystał otrzymane od Niego bogactwo, by ubogacać bliźniego,
miłować go jak siebie samego. Lecz on się nim posłużył, by zaspokoić miłość własną. Pomnażał dla
siebie złoto, srebro, konie i żony, co było otwartym nieposłuszeństwem Bożemu przykazaniu. W
końcu miał siedemset żon i trzysta konkubin, skutecznie ograbiając tysiąc mężczyzn z
potencjalnych małżonek. Zamiast pomagać ubogim, dogadzał sobie. To bardzo dziwne, że
propagatorzy sukcesu, niepomni na samolubstwo i nieposkromione bałwochwalstwo Salomona,
wynoszą go jako wzorzec dla każdego nowotestamentowego chrześcijanina. Czyż naszym celem
nie jest stać się podobnymi do Chrystusa?
„Bóg wzbogacił Abrahama, a błogosławieństwa Abrahama są obiecane i nam”
Ten pogląd został sfabrykowany na podstawie słów Pawła. Zacytuję ten często przekręcany
werset w jego kontekście:
Pismo zaś przewidując, że Bóg usprawiedliwi pogan z wiary, dało Abrahamowi tę radosną
nowinę: W tobie będą błogosławione wszystkie narody. Tak też ci, którzy polegają na wierze, są
błogosławieni z wierzącym Abrahamem.
Wszyscy natomiast, którzy polegają na uczynkach Prawa, są przeklęci. Jest bowiem napisane:
Przeklęty każdy, kto nie zachowuje wszystkich przepisów, jak nakazuje Księga Prawa. To, że
nikt w Prawie nie doznaje usprawiedliwienia u Boga jest oczywiste, gdyż sprawiedliwy z
wiary będzie żył. Prawo zaś nie pochodzi z wiary, lecz ten, kto wypełnił jego przepisy, przez
nie będzie żył. Chrystus wykupił nas od przekleństwa Prawa, gdyż stał się za nas
przekleństwem, jak napisano: Przeklęty każdy, kto wisi na drzewie, aby błogosławieństwo
Abrahama stało się w Chrystusie Jezusie udziałem pogan, abyśmy przez wiarę otrzymali
obietnicę – Ducha (Ga 3,8-14).
Błogosławieństwo, o którym Paweł napisał w wersecie 14, było obietnicą dla Abrahama, że Bóg
będzie w nim błogosławił wszystkie narody (co Paweł cytuje w w. 8), a dokładniej w pojedynczym
potomku Abrahama, Jezusie, co Paweł wyjaśnia nieco dalej (Ga 3,16). Zgodnie z tym, co
przeczytaliśmy, Jezus zapewnił to obiecane błogosławieństwo wszystkim narodom, sam będąc
przeklęty przez Boga, gdy umierał za grzechy świata na krzyżu. Zatem „błogosławieństwo
Abrahama będące udziałem pogan” nie polega na tym, że Bóg czyni pogan materialnie tak
bogatymi jak Abraham. Boża obietnica dana Abrahamowi zasadza się na tym, że w jego potomstwie
będą błogosławione narody pogańskie – co się spełniło w Jezusie, dzięki Jego śmierci na krzyżu
również i za nich. (Naczelną myślą Pawła jest to, iż poganie mogą zostać zbawieni dzięki wierze w
Jezusa, tak samo jak Żydzi.)
Inny przekręt
Oto inna doktryna, którą propagatorzy sukcesu chcą uzasadnić, interpretując ten sam urywek w
inny sposób. Powiadają, że ponieważ Prawo zapowiedziało przekleństwo ubóstwa tym, którzy go
nie przestrzegają (zob. Pwt 28,30-31.33.38-40.47-48.51.68), a Paweł w Ga 3,13 napisał: „Chrystus
wykupił nas od przekleństwa Prawa”, to my, którzy jesteśmy w Chrystusie, zostaliśmy wykupieni
od przekleństwa ubóstwa.
Po pierwsze, można dyskutować, czy Pawłowi chodziło o konkretne przekleństwa z Pwt 28,
kiedy pisał o „przekleństwie Prawa”, od którego Chrystus nas wykupił. Zauważmy, że apostoł nie
powiedział, iż Chrystus wykupił nas od przekleństw (liczba mnoga) Prawa, tylko od pojedynczego
„przekleństwa” Prawa, przypuszczalnie sugerując, że całe Prawo było przekleństwem dla tych,
którzy usiłowali znaleźć zbawienie przestrzegając go. Jako odkupieni przez Chrystusa, nie
popełniamy już błędu i nie staramy się zaskarbić sobie zbawienia przestrzeganiem Prawa. A zatem
w tym sensie jesteśmy „wykupieni od przekleństwa Prawa”.
Gdyby Paweł rzeczywiście mówił, iż Chrystus wykupił nas od każdego nieszczęścia
wymienionego w Pwt 28, gwarantując nam w ten sposób powodzenie materialne, należałoby się
zastanowić, dlaczego kiedyś napisał o sobie: „Aż dotąd cierpimy głód i pragnienie, jesteśmy nadzy,
policzkowani i bez stałego miejsca zamieszkania” (1Kor 4,11). Także inne jego słowa wzbudzałyby
zastanowienie:
Kto nas odłączy od miłości Chrystusa? Czy utrapienie, ucisk, prześladowanie, głód, nagość,
niebezpieczeństwo lub miecz? Jak jest napisane:
Z powodu Ciebie zabijają nas przez cały dzień, uważają nas za owce na rzeź przeznaczone
(Rz 8,35-36).
Oczywiście, tych słów nigdy by nie napisał, gdyby wszyscy chrześcijanie byli wolni od
znoszenia prześladowań, głodu, nagości, niebezpieczeństw lub miecza dzięki temu, że Chrystus nas
wykupił od przekleństwa Prawa.
Trzeba by się też zastanowić, dlaczego Jezus przepowiedział następującą scenę w niebie:
Wtedy Król powie do tych po prawej stronie: Zbliżcie się, błogosławieni Mojego Ojca,
weźcie w posiadanie Królestwo, przygotowane wam od założenia świata. Ponieważ byłem
głodny i daliście Mi jeść, byłem spragniony i daliście Mi pić, byłem tułaczem i przyjęliście
Mnie, byłem nagi i ubraliście Mnie, byłem chory i odwiedziliście mnie, byłem w więzieniu i
przyszliście do Mnie. Wówczas odpowiedzą sprawiedliwi: Panie, kiedy widzieliśmy Ciebie
głodnego i nakarmiliśmy albo spragnionego i daliśmy Ci pić? Kiedy widzieliśmy Ciebie jako
tułacza i przyjęliśmy albo nagiego i ubraliśmy? Kiedy widzieliśmy Cię chorego albo w
więzieniu i przyszliśmy do Ciebie? Na to Król im odpowie: Zapewniam was, to, co
uczyniliście jednemu z tych braci Moich najmniejszych, Mnie uczyniliście (Mt 25,24-40).
Nie ma zatem wątpliwości, iż niektórzy wierzący, „wykupieni od przekleństwa Prawa” znajdą się
w mało sprzyjających okolicznościach. Zauważmy jednak, że w trudnościach, jakie Jezus opisał,
Bóg zaspokoił potrzeby cierpiących wierzących. Uczynił to za pośrednictwem tych wierzących,
którym zbywało. Zawsze możemy liczyć na to, że Bóg zaspokoi nasze potrzeby, nawet jeśli
chwilowo sytuacja wygląda inaczej.
Wreszcie, owi wyznawcy sukcesu, którzy chcą być bogaci jak Abraham, powinni się zastanowić,
czy chcą przez całe życie mieszkać tak jak on w namiocie bez prądu i bieżącej wody! W Starym
Testamencie, ci których Bóg błogosławił bogactwem, mieli go używać dla chwały Bożej, dzieląc
się obfitością dóbr i utrzymując innych. Abraham to robił, zatrudniał setki ludzi, co zaspokajało ich
potrzeby (zob. Rdz 14,14). Robił to także Hiob, używał swego bogactwa, by się troszczyć o wdowy
i sieroty (Hi 29,12-13; 31,16-22). Osoby zdolne do prowadzenia biznesu powinny się starać, aby
ich głównym celem było posłuszeństwo Bogu oraz miłowanie bliźniego jak samego siebie.
„Biblia mówi, że Jezus stał się ubogi, abyśmy stali się bogaci”
Faktycznie tak jest napisane:
Znacie przecież łaskę naszego Pana Jezusa Chrystusa: dla was stał się ubogim, będąc bogaty,
abyście się ubogacili Jego ubóstwem” (2Kor 8,9).
W oparciu o ten werset argumentuje się, że skoro Jezus był w niebie materialnie bogaty, a na
ziemi stał się materialnie ubogi, to Paweł pisząc, że jego czytelnicy mogą stać się bogaci dzięki
ubóstwu Chrystusa musiał mieć na myśli bogactwo materialne. I skoro w pierwszej części wersetu
Paweł mówił o bogactwie i ubóstwie materialnym, to w jego drugiej części nie mógłby mieć na
myśli bogactwa duchowego.
Jeśli jednak Pawłowi rzeczywiście chodziło o nasze materialne bogacenie się dzięki ubóstwu
Chrystusa, to dlaczego nieco dalej w tym samym Liście napisał:
… w pracy i w trudzie, w częstych czuwaniach, w głodzie i w pragnieniu, w licznych postach,
w zimnie i nagości… (2Kor 11,27).
Gdyby w 2Kor 8,9 Pawłowi chodziło o to, że Chrystus po to stał się materialnie ubogi, abyśmy
mogli się stać materialnie bogaci, to zamiar Chrystusa na pewno nie zrealizował się w życiu Pawła!
A zatem Pawłowi nie chodziło o to, że Chrystus stał się materialnie ubogi, abyśmy tu na ziemi
mogli się stać materialnie bogaci. Chciał powiedzieć, że staniemy się bogatymi duchowo, będziemy
„bogaci przed Bogiem”, żeby się posłużyć określeniem Jezusa (zob. Łk 12,21), a także bogaci w
niebie, gdzie jest nasz skarb i nasze serce.
Czy można przypuszczać, że Paweł mówiąc o bogactwie materialnym w jednej części zdania, w
drugiej nie mógł mówić o bogactwie duchowym, jak utrzymują głosiciele sukcesu? Rozważmy
następujące słowa Jezusa, skierowane do Jego naśladowców w Smyrnie:
Znam twój ucisk i ubóstwo, ale ty jesteś bogaty… (Ap 2,9a).
Jezus wyraźnie mówił o materialnym ubóstwie wierzących w Smyrnie, a zaraz w następnych
słowach wypowiedział się na temat duchowego bogactwa tych samych wierzących.
„Jezus obiecał stokrotny zwrot za naszą ofiarność”
Istotnie, Jezus obiecał stokrotny zwrot tym, którzy ponoszą pewne ofiary. Przeczytajmy, co
dokładnie powiedział:
Zapewniam was, kto ze względu na mnie i na Ewangelię opuścił, dom, braci, siostry, matkę,
ojca, dzieci lub pola, otrzyma już teraz, w tym czasie, stokrotnie więcej domów, braci, sióstr,
ojców, matek, dzieci i pól, wśród prześladowań, a w przyszłości życie wieczne (Mk 10,29-
30).
Zauważmy, że ta obietnica nie dotyczy tych, którzy dają pieniądze kaznodziejom, co często
twierdzą propagatorzy sukcesu. Jest to raczej obietnica dla tych, którzy opuszczają swoje domy,
gospodarstwa i krewnych, aby iść i głosić ewangelię. Takim ludziom Jezus obiecał „stokrotnie
więcej teraz, w tym czasie”.
Ale czy obiecał im, że dosłownie staną się właścicielami stu domów lub farm, jak utrzymują
niektórzy wyznawcy „ewangelii sukcesu”? Nie, tak samo jak nie obiecał, że będą mieć sto
dosłownych matek i dzieci. Jezus mówił tylko, że ci, którzy opuszczają swoje domy i rodziny,
spotkają współbraci, którzy otworzą przed nimi swoje domy i przyjmą jak członków własnej
rodziny.
Zauważmy, że Jezus obiecał też takim ludziom oprócz wiecznego życia, także prześladowanie.
To przypomina o kontekście tego wersetu, mówiącym o tym, jak uczniowie patrzyli na bogatego
młodzieńca, który odszedł ze smutkiem, słysząc słowa Jezusa: „Łatwiej jest wielbłądowi przejść
przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do Królestwa Boga” (Mk 10,25).
Stwierdzenie Jezusa zaszokowało uczniów i kazało im zastanowić się nad własnymi szansami
wejścia do Bożego Królestwa. Przypomnieli Jezusowi, co porzucili, aby pójść za Nim. Wówczas
Jezus dał im ową „stukrotną” obietnicę.
Wobec powyższego trudno uwierzyć, że jakiś głosiciel sukcesu zechce nas przekonać, iż Jezus
obiecywał dosłowny stukrotny zwrot materialny, dzięki któremu nagle staniemy się niewiarygodnie
bogaci, jeśli się weźmie pod uwagę, że kilka sekund wcześniej Jezus kazał bogatemu
młodzieńcowi, szukającemu wiecznego życia, wszystko sprzedać, a uzyskane pieniądze dać
potrzebującym!
Kaznodzieje sukcesu przekręcają wiele innych tekstów biblijnych, ale w tej książce nie ma
miejsca, aby je wszystkie rozważyć. Uważajmy!
Maksyma warta zapamiętania
John Wesley, założyciel ruchu metodystycznego w Kościele Anglikańskim, ukuł wspaniałą
maksymę dotyczącą właściwego spojrzenia na pieniądze. Brzmi ona: „Zarabiaj, ile możesz;
oszczędzaj, ile możesz; dawaj, ile możesz.”
To znaczy, że chrześcijanie najpierw powinni ciężko pracować. Mają używać dane im przez
Boga zdolności oraz sposobności zarabiania pieniędzy, bacząc jednak, by robić to uczciwie, bez
naruszania jakichkolwiek przykazań Chrystusa.
Po drugie, powinni żyć skromnie i prosto, wydając na siebie jak najmniej, co pozwoli im
„oszczędzać, ile mogą”.
I wreszcie, kiedy spełnią pierwsze dwie wskazówki, powinni zacząć „dawać, ile mogą”, nie
ograniczając się do dziesięciny. Mają zaprzeć się samych siebie, aby wdowy i sieroty zostały
nakarmione, a ewangelia była głoszona na całym świecie.
Pierwszy Kościół z pewnością praktykował takie szafarstwo, a dzielenie się z potrzebującymi ze
swojego grona było normalną cechą nowotestamentowego życia. Pierwsi wierzący poważnie
traktowali nakaz Jezusa: „Sprzedajcie wasze majętności i dajcie jałmużnę. Sprawcie sobie trzosy,
które nie niszczeją, skarb niewyczerpany w niebie, gdzie złodziej się nie wkrada ani mól nie
niszczy” (Łk 12,22-34). Oto co Łukasz pisze o pierwszym Kościele:
Wszyscy, którzy uwierzyli, przebywali razem i wszystko mieli wspólne. Sprzedawali majątki i
dobra i rozdzielali je każdemu według potrzeby… Jedno serce i jeden duch ożywiały
wszystkich wierzących. Nikt nie nazywał swoim tego, co posiadał, ale wszystko mieli
wspólne… Towarzyszyła im bowiem wielka łaska. Nikt z nich nie cierpiał niedostatku, bo
właściciele pól albo domów sprzedawali je i przynosili pieniądze uzyskane ze sprzedaży i
kładli u stóp apostołów. Każdemu też rozdzielano według potrzeby (Dz 2,44-45; 4,32-35).
Biblia mówi też jasno, że pierwszy Kościół karmił i zaspokajał pilne potrzeby ubogich wdów
(zob. Dz 6,1; 1Tm 5,3-10).
Paweł, największy apostoł w dziejach Kościoła, wysłany przez Boga do niesienia ewangelii
poganom, autor przeważającej części nowotestamentowych Listów, uważał zaspokajanie
materialnych potrzeb ubogich za istotny element swojej służby. W założonych przez siebie
kościołach zbierał duże sumy pieniędzy na biednych chrześcijan (zob. Dz 11,27-30; 24,17; Rz
15,25-28; 1Kor 16,1-4; 2Kor 8-9; Ga 2,10). Siedemnaście lat po swym nawróceniu Paweł udał się
do Jerozolimy, aby ewangelię, którą głosił, poddać ocenie Piotra, Jakuba i Jana. Żaden z nich nie
dopatrzył się niczego niewłaściwego w przesłaniu, jakie głosił, i kiedy Paweł wspominał o tym w
Liście do Galatów, napisał: „Tylko o ubogich mieliśmy pamiętać, co też gorliwie starałem się
czynić” (Ga 2,10). Według Piotra, Jakuba i Jana okazywanie współczucia biednym ważnością
ustępowało jedynie głoszeniu ewangelii.
Podsumowanie
Najlepsza rada w tej materii dla pozyskujących uczniów Bożych sług pochodzi od apostoła
Pawła. Ostrzegł Tymoteusza, iż „korzeniem wszelkiego zła jest chciwość na pieniądze” i
powiedział, że „w pogoni za nimi niektórzy odłączyli się od wiary i zgotowali sobie liczne
cierpienia”. Po czym go wezwał:
Ty zaś, o człowieku Boży, tego unikaj. Zabiegaj natomiast o sprawiedliwość, pobożność,
wiarę, miłość, wytrwałość, łagodność (1Tm 6,11).

Współczesne mity na temat walki duchowej, część 2

W tym rozdziale rozważamy kolejne błędne, acz popularne nauki dotyczące szatana i walki
duchowej. Na zakończenie przyjrzymy się, co Pismo Święte mówi w odniesieniu do walki
duchowej, a co każdy wierzący powinien praktykować.
Mit 5: „Dzięki walce duchowej możemy burzyć demoniczne warownie na powietrzu.”
Zgodnie z Biblią nie ma wątpliwości, iż szatan włada całą hierarchią złych duchów, które
zamieszkują atmosferę ziemską i pomagają mu rządzić królestwem ciemności. Biblijna jest też
koncepcja, iż są to „terytorialne” złe duchy, które panują nad pewnymi obszarami geograficznymi
(zob. Dn 10,13.20-21; Mk 5,9-10). Biblijny jest też pogląd, iż chrześcijanie mają władzę wyganiać
demony z ludzi oraz obowiązek dawać odpór diabłu (zob. Mk 16,17; Jk 4,7; 1P 5,8-9). Ale czy
chrześcijanie mogą zwalczać złe duchy panujące nad miastami? Odpowiedź jest negatywna, a
podejmowanie takich prób to strata czasu.
To, że potrafimy wypędzać złe duchy z ludzi, nie oznacza, że jesteśmy w stanie pokonywać złe
duchy panujące nad miastami. W Ewangeliach i Dziejach Apostolskich znajdujemy liczne
przykłady wypędzania demonów z ludzi, ale czy można podać chociaż jeden przykład, że ktoś
zwalczył złego ducha panującego nad jakimś miastem czy terenem? Nie można, bo takich
przykładów nie ma. Czy można przytoczyć choć jedno polecenie z Listów apostolskich, nakazujące
usuwać złe duchy z atmosfery? Nie, bo takiego nie znajdziemy. Nie ma zatem żadnej biblijnej
podstawy, by wierzyć, iż możemy i powinniśmy prowadzić „walkę duchową” przeciwko złym
duchom na powietrzu.
Nadinterpretacja przypowieści
Przypisywanie tekstom biblijnym dodatkowego znaczenia ponad to, które zamierzył Bóg, jest
częstym błędem chrześcijan, zwłaszcza kiedy czytają urywki zawierające figury metaforyczne.
Klasycznym przykładem jest interpretowanie słów Pawła o „burzeniu warowni”:
Żyjemy wprawdzie w ciele, jednak nie walczymy według ciała, bo oręż naszej walki nie jest z
ciała, lecz z mocy Boga, dla burzenia warownych twierdz. Obalamy rozumowania [ang.
„spekulacje”] i każdą wyniosłość, która powstaje przeciwko poznaniu Boga, i wszelki umysł
zniewalamy do posłuszeństwa Chrystusowi. Jesteśmy też gotowi, aby ukarać każde
nieposłuszeństwo, dopóki wasze posłuszeństwo nie okaże się całkowite (2Kor 10,3-6).
Na podstawie jednej metaforycznej frazy tego urywka zbudowano całą teologię. Chciano
uzasadnić pomysł prowadzenia „walki duchowej” w celu „burzenia warowni”, którymi są gromady
złych duchów w atmosferze. Jednakże w powyższym tekście Paweł nie mówi o złych duchach na
powietrzu, ale o warowniach fałszywych przekonań w ludzkich umysłach. Paweł zwalczał ludzkie
spekulacje, a nie złe duchy na wyżynach niebiańskich.
Staje się to jeszcze wyraźniejsze, kiedy uwzględnimy kontekst. Paweł stwierdził: „Obalamy
rozumowania i każdą wyniosłość, która powstaje przeciwko poznaniu Boga, i wszelki umysł
[wszelką myśl – BW] zniewalamy do posłuszeństwa Chrystusowi.” Walka, o jakiej Paweł obrazowo
mówi dotyczy zwalczania myśli, czyli wszelkich idei sprzecznych z prawdziwym poznaniem Boga.
Paweł, stosując porównanie militarne wyjaśnia, iż toczymy walkę o umysły ludzi, którzy
uwierzyli w kłamstwa Szatana. Naszym najważniejszym orężem w tej walce jest prawda. I właśnie
dlatego nakazano nam iść na cały świat i głosić ewangelię, wkraczając na terytorium wroga z
przesłaniem, które może uwolnić więźniów. Warownie, jakie burzymy, wzniesiono z cegieł
kłamstwa, połączonych zaprawą zwiedzenia.
Pełna zbroja Boża
Kolejnym błędnie interpretowanym urywkiem jest Ef 6,10-17, gdzie Paweł pisze o konieczności
przywdziania zbroi Bożej. Chociaż bezsprzecznie mówi o zmaganiu się chrześcijanina z diabłem i
złymi duchami, to nie wspomina o zwalczaniu złych duchów panujących nad miastami. Pisze
przede wszystkim o tym, by każdy wierzący skutecznie się opierał zasadzkom szatana w swoim
osobistym życiu poprzez odwoływanie się do prawdy Bożego Słowa.
Również i w tym urywku zwróćmy uwagę na figurę stylistyczną. Paweł nie mówi o dosłownej,
metalowej zbroi, jaką chrześcijanie mieliby nakładać na swoje ciało. Ta zbroja jest metaforyczna.
Jej elementy symbolizują różne biblijne prawdy, jakie wierzący powinni stosować przeciwko diabłu
i złym duchom. Jeżeli znamy Boże Słowo, wierzymy mu i działamy na jego podstawie, to jesteśmy,
mówiąc obrazowo, odziani w Bożą ochronną zbroję.
Przyjrzyjmy się temu tekstowi wiersz po wierszu, zadając sobie pytanie: – Co Paweł naprawdę
chciał nam przekazać?
Źródło naszej siły duchowej
Po pierwsze, mamy „umacniać się w Panu i w sile Jego potęgi” (w. 10). Ważne, byśmy nie
czerpali siły z własnych zasobów, ale od Boga. Potwierdza to następne zdanie: „Przywdziejcie
pełną zbroję Bożą” (w. 11a). Zbroję Bożą, a nie swoją. Nie znaczy to, że Bóg osobiście nosi zbroję,
ale że potrzebujemy zbroi, jaką Bóg nam zapewnia.
Po co nam ta zbroja? Odpowiedź – „Abyście mogli stawić czoła zasadzkom diabła” (w. 11b). Ta
zbroja służy głównie ochronie, a nie atakowaniu. Nie temu, byśmy szli i zwalczali złe duchy nad
miastami, ale stawili czoła zasadzkom diabła.
Dowiadujemy się, że diabeł ma niecne plany atakowania nas, i bez Bożej zbroi jesteśmy
bezbronni. Zauważmy, że to my sami mamy tę zbroję przywdziewać, a nie czekać, aż zrobi to za
nas Bóg.
Czytajmy dalej:
Nie walczymy bowiem przeciw ciału i krwi, ale przeciw zwierzchnościom i władzom,
przeciw władcom tego świata ciemności, przeciw duchowemu złu na wyżynach niebiańskich
(w. 12).
Widzimy wyraźnie, że Paweł nie mówi tu o walce fizycznej ale o duchowej. Walczymy przeciw
zasadzkom złych duchów różnej rangi. Większość biblistów przypuszcza, że Paweł wymienił owe
rangi złych duchów, poczynając od najniższej warstwy „zwierzchności” po najwyższą – „duchowe
siły zła na wyżynach niebiańskich”.
Jak mamy walczyć z istotami duchowymi? Odpowiedź znajdziemy w pytaniu: – Jak duchowe
byty mogą nas atakować? – Czynią to głównie za pomocą pokus, myśli, sugestii oraz idei
sprzecznych z Bożym Słowem i Jego wolą. Stąd nasza obrona polega na znajomości Bożego Słowa,
wierzeniu mu i przestrzeganiu go.
Dlatego weźcie pełną zbroję Bożą, abyście w zły dzień mogli stawić czoła i we wszystkim
wytrwać (w. 13).
Pawłowi chodzi o to, byśmy byli odpowiednio wyposażeni, żeby stawić czoła i przetrwać
szatańskie ataki. Nie chodzi mu o to, byśmy szli uzbrojeni, atakowali szatana i „zrzucali” złe duchy
z atmosfery. Wiele razy w tym urywku Paweł nas wzywa, by stać i stawić czoła. Mamy zatem zająć
pozycję obronną, a nie ofensywną.
Prawda – nasz podstawowy oręż obronny
Stańcie więc z prawdą jako pasem wokół waszych bioder (w. 14a).
Oto co podtrzymuje całą naszą zbroję – prawda. A co jest prawdą? Jezus powiedział do Ojca:
„Twoje słowo jest prawdą” (J 17,17). Nie możemy skutecznie opierać się szatanowi, jeśli nie znamy
prawdy. Tylko dzięki niej możemy odpierać jego kłamstwa. Jezus dobitnie to zademonstrował
podczas swego kuszenia na pustyni. Na każdą propozycję szatana odpowiadał słowami: – Napisano.
Paweł kontynuuje:
[Stańcie ze] … sprawiedliwością jako pancerzem (w. 14b).
Jako chrześcijanie powinniśmy znać dwa rodzaje sprawiedliwości. Pierwszy, to sprawiedliwość
Chrystusa, jaką otrzymaliśmy w darze (zob. 2Kor 5,21). Jego sprawiedliwy status został przypisany
tym, którzy wierzą w Jezusa, który poniósł ich grzechy na krzyż. Ten status sprawiedliwości
uwolnił nas spod panowania szatana.
Po drugie, powinniśmy żyć sprawiedliwie, przestrzegając nakazów Jezusa. Pewnie to miał Paweł
na myśli w odniesieniu do pancerza sprawiedliwości. Dzięki posłuszeństwu Chrystusowi nie
dajemy miejsca diabłu (zob. Ef 4,26-27).
Buty ewangelii dają niezachwiane oparcie
… z nogami obutymi w gotowość niesienia Ewangelii pokoju (w. 16).
Znajomość prawdy ewangelii, zawierzenie jej i działanie w oparciu o nią daje nam niezachwiane
oparcie, które pozwala nam się ostać wobec ataków szatana. Buty rzymskich żołnierzy miały na
podeszwach kolce, które pozwalały im trzymać się mocno na polu walki. Kiedy Jezus jest naszym
Panem, mamy silne oparcie przeciwko kłamstwom szatana.
W każdej sytuacji weźcie tarczę wiary, którą moglibyście gasić ogniste strzały złego (w. 16).
I znowu Paweł podkreśla postawę obronną. Nie mówi o „burzeniu” warowni demonów nad
miastami, ale o stosowaniu wiary w Boże Słowo, aby skutecznie się opierać kłamstwom diabła.
Jeśli wierzymy i działamy w oparciu o to, co Bóg powiedział, to jest jak tarcza, która nas chroni
przed kłamstwami szatana, nazwanymi tu obrazowo „ognistymi strzałami złego”.
Nasz miecz duchowy – Boże Słowo
… i przyjmijcie przyłbicę zbawienia i miecz Ducha, którym jest Słowo Boga (w. 17).
Zbawienie, zgodnie z biblijną definicją, obejmuje wyzwolenie z szatańskiej niewoli. Bóg „nas
wybawił z mocy ciemności i przeniósł do Królestwa swego umiłowanego Syna” (Kol 2,13). Ta
świadomość jest jak przyłbica (hełm), która chroni nasz umysł przed wiarą w kłamstwo szatana, że
nadal pozostajemy pod jego panowaniem. Naszym panem nie jest już szatan lecz Jezus.
Poza tym, mamy wziąć „miecz Ducha”, którym według Pawła jest Słowo Boże. Jezus był
doskonałym przykładem duchowego wojownika, który umiejętnie używał swego duchowego
miecza. Podczas kuszenia na pustyni za każdym razem odpowiadał szatanowi, cytując Boże Słowo.
Również my, jeśli mamy pokonać diabła w wojnie duchowej i nie ulec jego kłamstwom, musimy
wiedzieć i wierzyć temu, co Bóg powiedział.
Zauważmy, że Jezus używał „miecza Ducha” w obronie. Niektórzy z upodobaniem wskazują, iż
wprawdzie opisana zbroja jest głównie obronna, to jednak miecz jest jak najbardziej bronią
ofensywną. Mając bardzo nikłe argumenty uzasadniają swoją teorię, iż urywek Ef 6,10-12
potwierdza naszą rzekomą odpowiedzialność, by ofensywnie „burzyć warownie” złych duchów na
wyżynach niebiańskich.
Oczywiście, czytając pawłowe uzasadnienie potrzeby przywdziania przez chrześcijan Bożej
zbroi (aby „mogli stawić czoła zasadzkom diabła”) wiemy, iż mówi on głównie o obronnej funkcji
tej zbroi. I choć miecz można traktować jako oręż ofensywny, może on również służyć obronie,
chroniąc przed ciosami przeciwnika.
Musimy też uważać, by nie naciągnąć znaczenia tej metafory, aby nie nadać poszczególnym
elementom zbroi znaczenia, jakiego tam nie ma. Sprzeczając się co do defensywnej czy ofensywnej
natury miecza możemy nadinterpretować to pawłowe porównanie, rozczłonkowując ów prosty
obraz, który wcale nie powinien być krojony.
Ale czy Jezus nie kazał nam „związywać siłacza’?
Trzykrotnie w Ewangeliach Jezus mówi o „związywaniu siłacza”. Jednakże w żadnym z tych
trzech przypadków nie powiedział swoim naśladowcom, że powinni to praktykować. Zobaczmy, co
dokładnie Jezus powiedział i odczytajmy to w kontekście:
Wtedy przywołał ich do siebie i mówił do nich w przypowieściach: Jak może szatan
wypędzać szatana? Jeśli królestwo jest rozdarte niezgodą, to takie królestwo nie może się
ostać. I jeśli dom jest rozdarty niezgodą, to taki dom nie może się ostać. Jeżeli więc szatan
powstał przeciwko sobie i został rozdarty niezgodą, to nie może się ostać, ale koniec z nim.
Nikt przecież nie może wejść do domu siłacza i ukraść jego własności, dopóki go nie zwiąże.
Najpierw musi go związać, a wtedy może ograbić jego dom. Zapewniam was, że wszystkie
grzechy i bluźnierstwa, które kiedykolwiek ludzie wypowiedzą, będą im przebaczone. Temu
jednak, kto wypowiedziałby bluźnierstwo przeciwko Duchowi Świętemu, nigdy nie zostanie
przebaczone, ale będzie winien grzechu na wieki. Mówili bowiem: Ma ducha nieczystego
(Mk 3,23-30).
Jezus nie uczy swych naśladowców związywać żadnego siłacza. Odpowiada raczej na krytykę ze
strony nauczycieli Prawa, stosując nieodpartą logikę i jasne porównania.
Oskarżyli Go o wypędzanie demonów za pomocą siły demonicznej. Odpowiedział, że szatan
byłby szaleńcem działając przeciwko sobie. Nikt rozsądny nie może temu zaprzeczyć.
A jeśli Jezus używał innej mocy do wypędzania demonów, to czyjej? Musiała być większa od
mocy szatana, czyli Boża, moc Ducha Świętego. I Jezus przyrównał szatana do siłacza pilnującego
swojej własności. Odebrać ją mógłby tylko ktoś silniejszy od niego, czyli sam Jezus. W ten sposób
wyjaśnił, jak wypędza demony.
Ten urywek, gdzie jest mowa o siłaczu, jak i podobne u Mateusza i Łukasza, nie uzasadniają
„związywania mocarzy” panujących nad miastami. Co więcej, badając cały Nowy Testament nie
znajdziemy żadnego przykładu, by ktoś „związywał siłacza” panującego nad jakimś miastem, ani
też wzmianki, by ktoś tak robił. Możemy zatem z całym przekonaniem stwierdzić, że jeśli
chrześcijanin próbuje związywać i unieszkodliwiać jakiegoś rzekomego „siłacza w postaci złego
ducha” władającego jakimś miastem czy terytorium, to jest to niebiblijne.
A co ze „związywaniem na ziemi i w niebie”?
Wypowiedź Jezusa: „Co zwiążecie na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążecie na
ziemi, będzie rozwiązane w niebie”, znajdujemy tylko dwukrotnie. Obydwa przypadki są zapisane
w Ewangelii Mateusza.
Czy Jezus tu uczy, że możemy i powinniśmy „związywać” demoniczne duchy na powietrzu?
Przyjrzyjmy się najpierw słowom związywać i rozwiązywać. Jezus użył ich obrazowo, na pewno
nie chciał, by Jego naśladowcy brali sznury i dosłownie coś związywali lub rozwiązywali. O co
zatem Jezusowi chodziło?
Odpowiedź znajdziemy przyglądając się, w jakim kontekście użył tych słów. Czy mówił o złych
duchach? Jeśli tak, to możemy wywnioskować, że Jego słowa odnoszą się do związywania złych
duchów.
Spójrzmy na pierwszy przykład:
Wtedy [Jezus] ich zapytał: A wy za kogo Mnie uważacie? Szymon Piotr odpowiedział: Ty
jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego. Wówczas Jezus mu oznajmił: Błogosławiony jesteś
Szymonie, synu Jony, bo nie ciało i krew objawiły to tobie. Lecz mój Ojciec, który jest w
niebie. I Ja ci mówię: Ty jesteś Piotr i na tej skale zbuduję Mój Kościół, a potęga śmierci [ang.
bramy Hadesu] go nie zwycięży. Tobie dam klucze Królestwa Niebios i cokolwiek zwiążesz
na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie (Mt
16,15-19).
Ten urywek był interpretowany na tak wiele sposobów dlatego, że zawiera co najmniej pięć figur
metaforycznych: (1) „ciało i krew”, (2) „skała”, (3) „bramy Hadesu”, (4) „klucze Królestwa
Niebios” oraz (5) „związywanie/rozwiązywanie”. Wszystkie te określenia są obrazowe, wskazują
na coś więcej poza ich dosłownym znaczeniem.
Bramy Hadesu
Niezależnie od dokładnego znaczenia tych porównań widzimy, iż w tym urywku Jezus nie
wspomniał o złych duchach. Najbliższym było przywołanie „bram Hadesu”, co oczywiście jest
symboliczne, jako że dosłowne bramy Hadesu w żaden sposób nie mogą zaszkodzić Kościołowi.
Co „bramy Hadesu” symbolizują? Może moc szatana i Jezus chciał powiedzieć, że moc szatana
nie przeszkodzi w budowaniu Jego Kościoła? A może chodziło o to, że budowany przez Niego
Kościół uchroni ludzi przed uwięzieniem za bramami Hadesu?
Zauważmy, że Jezus faktycznie mówił o dwojakich bramach: bramach Hadesu oraz bramach do
nieba, co sugeruje wręczenie Piotrowi „kluczy do nieba”. Ten kontrast jeszcze mocniej potwierdza
tezę, że stwierdzenie Jezusa o bramach Hadesu symbolizuje rolę Kościoła w ratowaniu ludzi przed
trafieniem do Hadesu.
Gdyby nawet Jezus miał na myśli, że „cała moc szatańska nie powstrzyma Jego Kościoła”, nie
możemy wysnuwać pochopnego wniosku, iż Jego wzmianki o związywaniu i rozwiązywaniu są
instrukcjami, co powinniśmy robić ze złymi duchami panującymi nad miastami. A to z tego
prostego powodu, że nie znajdujemy ani jednego przykładu w Ewangeliach czy w Dziejach
Apostolskich, by ktoś związywał złe duchy nad miastami, ani też nie ma żadnych wskazań w
Listach, by coś takiego robić. Jakkolwiek interpretujemy słowa Chrystusa o związywaniu i
rozwiązywaniu, nasza interpretacja powinna znaleźć potwierdzenie w innych tekstach Nowego
Testamentu.
Wobec braku jakiegokolwiek biblijnego przykładu zadziwiające jest, jak często chrześcijanie
ogłaszają: – Związuję diabła w imieniu Jezusa – albo: – Rozwiązuję aniołów nad tą osobą – itp. W
Nowym Testamencie brak potwierdzenia, by ktoś coś takiego mówił. Dzieje Apostolskie i Listy
kładą nacisk nie na przemawianie do diabła czy związywanie albo rozwiązywanie złych duchów,
ale na głoszenie ewangelii i modlitwę. Na przykład, kiedy Paweł był nieustannie policzkowany
przez posłańca (dosłownie „anioła”) szatana, nie próbował go „związać”. Modlił się w tej sprawie
do Boga (zob. 2Kor 12,7-10).
Klucze do nieba
Chciejmy dalej rozpatrywać kontekst słów Jezusa o związywaniu i rozwiązywaniu. Zauważmy,
że wcześniej zapowiedział, iż da Piotrowi „klucze Królestwa Niebios”. Piotr nigdy dosłownie nie
otrzymał kluczy do bram niebios, a zatem słowa Jezusa należy traktować symbolicznie. Co
przedstawiają owe „klucze”? Dostęp do czegoś, co jest zamknięte. Kto posiada klucze, ma
możliwość, jakiej nie mają inni, by otwierać pewne drzwi.
Przyglądając się opisowi służby Piotra w księdze Dziejów, co tam znajdujemy na potwierdzenie
powyższego zdania?
Po pierwsze, głosił ewangelię, która otwiera bramy niebios dla wszystkich, którzy uwierzą (a
zamyka bramy Hadesu). W tym sensie wszyscy otrzymaliśmy klucze Królestwa Niebios, gdyż
wszyscy jesteśmy przedstawicielami Chrystusa. Kluczami do Królestwa Niebios może być tylko
ewangelia o Jezusie Chrystusie, przesłanie, które potrafi otworzyć bramy nieba.
Związywanie i rozwiązywanie
Na koniec, obiecawszy Piotrowi klucze Królestwa Niebios, Jezus mówi o związywaniu i
rozwiązywaniu. To piąty obraz w rozważanym urywku.
O co w nim Jezusowi chodziło? W jaki sposób piotrowe związywanie i rozwiązywanie odnosi się
do budowania Kościoła przez Jezusa, ratowania ludzi z Hadesu i zwiastowania ewangelii?
Właściwie jest tylko jedna możliwość. Jezus po prostu mówił: – Upoważniam cię jako
reprezentanta nieba, byś spełniał swoje obowiązki na ziemi, a niebo będzie cię wspierać.
Gdyby pracodawca powiedział do zatrudnianego biznesmena: – Cokolwiek postanowisz w
Bangkoku, będzie postanowione w centrali – jak ów biznesmen zrozumiałby słowa szefa? Że ma
upoważnienie do reprezentowania swojej firmy w Bangkoku. Jezus mówił po prostu, że Piotr ma
upoważnienie do reprezentowania na ziemi Boga, który jest w niebie. Ta obietnica była dla Piotra
mocną podporą, kiedy zwiastował Boże Słowo w Jerozolimie pod krytycznym okiem nauczycieli
Prawa i faryzeuszy, ludzi uważających się za upoważnionych przez Boga reprezentantów, których
Piotr wcześniej za to szanował.
Właśnie ta interpretacja słów Jezusa zgadza się z innym ich użyciem przez Jezusa, a zapisanym
dwa rozdziały dalej:
Jeśli twój brat zawiniłby wobec ciebie, idź i upomnij go w cztery oczy. Gdy cię posłucha,
pozyskasz swego brata. Jeśli zaś nie usłucha, weź z sobą jeszcze jednego lub dwóch
świadków, aby na zeznaniu dwóch albo trzech świadków oparła się cała sprawa. Jeśli i tych
nie usłucha, powiedz Kościołowi. A jeśli nawet Kościoła nie usłucha, niech będzie dla ciebie
jak poganin i celnik. Zapewniam was: Cokolwiek zwiążecie na ziemi, będzie związane w
niebie, a cokolwiek rozwiążecie na ziemi, będzie rozwiązane w niebie. Ponadto zapewniam
was: Jeśli dwaj spośród was na ziemi będą zgodnie o coś prosić, otrzymają to od Mojego
Ojca, który jest w niebie. Gdzie bowiem dwóch albo trzech gromadzi się w Moje imię, tam
jestem pośród nich (Mt 18,15-20).
W tym drugim urywku, mówiącym o związywaniu i rozwiązywaniu nie ma w tekście absolutnie
niczego, co sugerowałoby, iż Jezus mówił o związywaniu złych duchów. Tutaj, w kontekście
dyscypliny kościelnej, mówił mniej więcej coś takiego: – Przekazuję wam odpowiedzialność, by
decydować, kto ma być w kościele a kto nie. To wasze zadanie. Kiedy będziecie je wypełniać,
niebo będzie was popierać.
W szerszym znaczeniu Jezus mówił po prostu: – Jesteście na ziemi pełnoprawnymi
przedstawicielami nieba. Ciąży na was odpowiedzialność, i jeśli jej sprostacie na ziemi, niebo
zawsze będzie was wspierać.
Związywanie i rozwiązywanie w kontekście
Ta interpretacja dobrze pasuje i do kontekstu bezpośredniego i do szerszego, w całym Nowym
Testamencie.
W odniesieniu do kontekstu bliskiego zauważmy, że zaraz po wypowiedzeniu słów o
związywaniu i rozwiązywaniu, Jezus powiedział: „Ponadto zapewniam was: Jeśli dwaj spośród was
na ziemi będą zgodnie o coś prosić, otrzymają to od Mojego Ojca, który jest w niebie (w. 19).
Tutaj znowu znajdujemy myśl: „cokolwiek zrobicie na ziemi, będzie poparte w niebie”. My na
ziemi mamy prawo i obowiązek się modlić. Kiedy to robimy, niebo odpowiada. Słowa Jezusa:
„Ponadto zapewniam was…” wydają się wskazywać, iż rozwija tu swoje poprzednie stwierdzenie o
związywaniu i rozwiązywaniu.
Ostatnie Jego zdanie w tym urywku: „Gdzie bowiem dwóch albo trzech gromadzi się w Moje
imię, tam jestem pośród nich” także potwierdza tezę „popierania nas przez niebo”. Kiedy wierzący
gromadzą się w Jego imię, On, który mieszka w niebie, pojawia się.
Nawet jeśli się nie zgadzasz z moją interpretacją rozważanych tekstów, niełatwo ci będzie
przedstawić uzasadniony biblijny argument, że Jezus tu mówił o związywaniu złych duchów nad
miastami!
Boży plan obejmuje szatana
Szatan i jego aniołowie to zbuntowana armia, ale nie jest ona poza zasięgiem Bożej władzy. Ta
armia została przez Boga stworzona (choć na początku nie byli zbuntowani). Paweł pisze:
W Nim [Chrystusie] bowiem zostało stworzone wszystko w niebiosach i na ziemi: rzeczy
widzialne i niewidzialne, czy to trony, czy panowania, czy zwierzchności, czy władze –
wszystko przez Niego i dla Niego zostało stworzone (Kol 1,16).
Jezus stworzył wszystkich aniołów, każdej rangi, z szatanem włącznie. Czy wiedział, że
niektórzy się zbuntują? Oczywiście, że wiedział. To dlaczego ich stworzył? Ponieważ miał zamiar
wykorzystać te zbuntowane duchy do zrealizowania własnego planu. Gdyby nie widział celowości
ich działania, po prostu by je uwięził, jak to uczynił w przypadku niektórych z nich (zob. 2P 2,4), a
kiedyś uczyni z szatanem (zob. Ap 20,2).
Bóg ma powody, by pozwalać szatanowi i każdemu złemu duchowi działać na ziemi. Inaczej
byłyby bezrobotne. A z jakich to powodów Bóg pozwala szatanowi działać na ziemi? Pewnie nikt
nie zna wszystkich powodów, ale niektóre Bóg objawił w swoim Słowie.
Po pierwsze, pozwala szatanowi działać na ziemi w sposób ograniczony, aby realizować swój
plan testowania ludzi. Szatan służy jako alternatywa dla ludzkiej lojalności. Czy to rozumieją czy
nie, ludzie są poddani albo Bogu albo szatanowi. Bóg zezwolił mu kusić Adama i Ewę, ludzi
posiadających daną im przez Boga wolną wolę, aby ich sprawdzić. Wszyscy muszą przejść ów test,
aby stwierdzić, co jest w ich sercach, posłuszeństwo czy bunt.1
Po drugie, Bóg pozwala w sposób ograniczony działać na ziemi szatanowi jako wykonawcy Jego
gniewu na ludziach czyniących zło. Już wcześniej wskazałem na konkretne przypadki w Biblii,
kiedy Bóg, za pośrednictwem złych duchów, wykonywał sądy nad ludźmi. Sam fakt, że Bóg
zezwolił szatanowi władać nad niezbawionymi ludźmi tego świata, pokazuje Jego gniew przeciwko
nim. Bóg karze grupy ludzi skazując ich na złych władców, a także pozwala złym istotom
duchowym panować nad nimi, co czyni ich życie jeszcze bardziej nieznośnym.
Po trzecie, Bóg pozwala szatanowi działać na ziemi w sposób ograniczony, aby przysporzyć
sobie chwały. „Po to objawił się Syn Boga, aby zniszczyć dzieła diabła” (1J 3,8). Za każdym razem,
kiedy Bóg niszczy jedno z dzieł szatana, okazuje swoją moc i mądrość.
Jezus jest głową wszelkiej zwierzchności i władzy
Odpowiedzialność chrześcijan wobec szatana i złych duchów jest podwójna: przeciwstawiać się
im we własnym życiu (Jk 4,7) oraz wypędzać je z tych ludzi, którzy chcą zostać uwolnieni (Mk
16,17). Każdy wierzący posiadający doświadczenie w wypędzaniu demonów wie, że zasadniczo nie
można demona wypędzić, jeśli osoba zdemonizowana nie chce być uwolniona.2 Bóg szanuje wolną
wolę każdego i jeśli ktoś chce ulegać złym duchom, Bóg mu nie przeszkodzi.
To kolejny powód, dlaczego nie możemy zwalczyć duchów terytorialnych, panujących nad
jakimś obszarem geograficznym. Owe złe duchy utrzymują tam ludzi w niewoli, bo ci ludzie tak
wybrali. Głosząc im ewangelię dajemy im wybór. Jeśli dokonają słusznego wyboru, staną się wolni
od szatana i złych duchów. W przypadku złego wyboru, braku opamiętania, Bóg pozwoli szatanowi
nadal ich więzić.
Biblia mówi, że Jezus jest „głową wszelkiej zwierzchności i władzy” (Kol 2,10). Chociaż greckie
słowa oznaczające zwierzchność (arche) oraz władzę (exousia) czasami odnoszą się do ziemskich
przywódców politycznych, w Nowym Testamencie odnoszą się także do demonicznych władców
duchowych. Przykładem jest walka chrześcijanina przeciwko zwierzchnościom (arche) i władzom
(exousia) w Ef 6,12.
Kiedy czytamy słowa Pawła z Kol 2,10 w ich kontekście, staje się jasne, że mówi o władzach
duchowych. Na przykład kilka wersetów poniżej pisze o Jezusie: „Rozbrajając zwierzchności i
władze, wystawił je na pokaz, gdy przez Niego odniósł triumf nad nimi” (w. 15).
Jeśli Jezus jest głową duchowych władców i zwierzchności, to one Mu podlegają. To wspaniałe
objawienie dla chrześcijan żyjących w pogańskich, animistycznych kulturach, którzy poprzednio
czcili bożki ze strachu przed panującymi nad nimi, złymi duchami, czego byli świadomi.
Jedyna droga ucieczki
Jedyną drogą ucieczki ze zniewolenia przez złe duchy jest opamiętanie i zawierzenie ewangelii.
Taką ucieczkę umożliwił Bóg. Nikt nie potrafi związać mocy demonicznych nad jakimś miastem i
1. Koncepcja ta jest szerzej omówiona w mojej książce God’s Tests, którą można przeczytać po angielsku na naszej
stronie www.shepherdserve.org.
2. Wyjątkiem od tej zasady byłyby przypadki ludzi tak opanowanych przez demony, że nie potrafią w żaden sposób
zakomunikować swego pragnienia uwolnienia. Wtedy do wyzwolenia potrzebne są szczególne dary Ducha, jako że
przejawiają się one tak, jak chce Duch.
nas uwolnić, choćby częściowo. Dopóki człowiek nie będzie pokutował i nie uwierzy ewangelii,
pozostaje pod Bożym gniewem (zob. J 3,36) czyli pod zniewoleniem przez moce demoniczne.
Dlatego w miastach, gdzie odbyły się wielkie konferencje oraz sesje poświęcone walce
duchowej, nie ma żadnych dostrzegalnych zmian, ponieważ nie stało się nic, co by istotnie dotknęło
demoniczne hierarchie panujące na tych obszarach. Wierzący mogą dniem i nocą wykrzykiwać do
owych zwierzchności i władz; mogą próbować dręczyć diabła tak zwanymi „wojującymi
językami”; mogą powtarzać milion razy: – Związuję złe duchy nad tym miastem. – Mogą to robić
w samolotach i na dachach wieżowców (jak to się faktycznie dzieje); a jedynym efektem będzie
głośny śmiech złych duchów z głupich chrześcijan.
Przejdźmy do szóstego współczesnego mitu dotyczącego walki duchowej.
Mit 6: „Walka duchowa przeciwko duchom terytorialnym otwiera drzwi dla skutecznej
ewangelizacji”
Napędzającą siłą wielu chrześcijan poważnie zaangażowanych w walkę duchową przeciwko
duchom terytorialnym jest ich pragnienie rozszerzania Bożego Królestwa. Za to są godni pochwały.
Każdy wierzący powinien pragnąć, aby więcej ludzi zdołało się wyrwać ze szpon szatana.
Jednak ważne jest, aby do budowania Bożego Królestwa używać Bożych metod. On wie, co
skutkuje, a co jest stratą czasu. Dokładnie nam powiedział, jakie są nasze obowiązki w odniesieniu
do szerzenia Jego Królestwa. Nierozsądnym jest myślenie, że aby zwiększyć skuteczność
ewangelizacji, można robić coś, czego nie znajdujemy w Biblii, czego nie praktykował w swojej
służbie ani Jezus, ani Piotr ani Paweł.
Dlaczego tak wielu chrześcijan uważa, że walka duchowa otwiera drzwi dla skutecznej
ewangelizacji? Rozumują mniej więcej tak: – Szatan zaślepia umysły ludzi niezbawionych, a zatem
trzeba prowadzić duchową walkę przeciw szatanowi, aby go przed tym powstrzymać. Kiedy ta
„zasłona” zostanie usunięta, więcej ludzi uwierzy ewangelii. – Czy to prawda?
Niewątpliwie szatan zaślepił umysły ludzi niezbawionych. Paweł pisze:
A jeśli nawet nasza Ewangelia jest ukryta, to jest ukryta dla tych, którzy idą na zatracenie, dla
niewierzących, których umysły zaślepił bóg tego świata, tak że nie dostrzegają blasku
Ewangelii chwały Chrystusa, który jest obrazem Boga (2Kor 4,3-4).
Pytanie brzmi: – Czy Paweł podał tę informację wierzącym Koryntianom po to, by ich
umotywować do walki duchowej i czy mieli zwalczać duchy terytorialne, aby ludzie niezbawieni
stali się bardziej otwarci?
Odpowiedź jest negatywna, i to z kilku oczywistych powodów.
Po pierwsze, Paweł nie pisze dalej: – Zatem, Koryntianie, ponieważ szatan zaślepił umysły
niewierzących, chcę, byście prowadzili walkę duchową w celu zwalczenia duchów terytorialnych,
aby owe zasłony zostały usunięte. – Zamiast tego mówi, że należy głosić Chrystusa, bo dzięki
Niemu zostaje usunięta duchowa ślepota.
Po drugie, w żadnym ze swoich listów Paweł nie nakazuje wierzącym burzyć warowni nad
swoimi miastami, żeby zwielokrotnić efekty ewangelizacyjne.
Po trzecie, z lektury pawłowych listów wiemy, że według niego to nie zaślepienie ludzi przez
szatana było głównym powodem, dla którego niewierzący pozostawali w niewierze. Zaślepienie
jest tylko czynnikiem dodatkowym. Czynnikiem najważniejszym, niepozwalającym ludziom
uwierzyć, jest zatwardziałość ich serc. Jest to oczywiste, ponieważ szatan nie jest w stanie utrzymać
wszystkich w zaślepieniu. Niektórzy, kiedy usłyszą prawdę, wierzą jej i odrzucają wszystkie
kłamstwa, którym dotychczas wierzyli. To nie zaślepienie przez szatana powoduje ich niewiarę, a
raczej niewiara pozwala szatanowi ich zaślepiać.
Nieczułe serca
W innym miejscu apostoł Paweł dokładnie wyjaśnił, dlaczego niewierzący pozostają w
niewierze:
To więc mówię, i w Panu składam świadectwo, abyście już nie postępowali tak, jak poganie w
ich próżnym myśleniu. Ciemności ogarnęły ich rozum [przypuszczalnie zaślepiony przez
szatana], a życie Boże stało się dla nich czymś odległym z powodu panującej w nich
niewiedzy, na skutek zatwardziałości ich serca. Ponieważ stali się nieczuli, oddali się
rozpuście, aby bez żadnych oporów postępować bezwstydnie (Ef 4,17-19).
Paweł stwierdził, że niewierzący są odłączeni od Bożego życia z powodu „panującej w nich
niewiedzy”. A skąd ta niewiedza? Dlaczego „ich rozum ogarnęły ciemności”? „Na skutek
zatwardziałości ich serca.” Stali się „nieczuli”. To korzeń i najważniejszy powód tego, że ludzie
pozostają niezbawieni.3 Sami ponoszą winę. Szatan tylko podsuwa im kłamstwa, którym chcą
wierzyć.
Świetnie tę myśl ilustruje przypowieść Jezusa o siewcy i różnych rodzajach roli:
Siewca wyszedł, aby siać swoje ziarno. A gdy siał, jedno upadło na drogę, zostało rozdeptane,
a ptaki je wydziobały… Takie jest znaczenie tej przypowieści: Ziarnem jest Słowo Boga.
Tymi na drodze są ci, którzy usłyszeli, ale potem przychodzi diabeł i porywa Słowo z ich
serca, aby nie uwierzyli i nie zostali zbawieni (Łk 8, 5.11-12).
Ziarno, przedstawiające ewangelię, upadło na drogę i zostało podeptane. Nie mogło wniknąć w
ziemię, bo deptali po niej ludzie. Stało się łatwym łupem ptaków [czyli szatana], które wydziobały
posiane ziarna.
Przypowieść ta porównuje do różnych rodzajów gleby stan ludzkich serc oraz ich otwartość na
Boże Słowo. Jezus wyjaśnia, dlaczego niektórzy wierzą a inni nie – wszystko zależy od nich
samych.
Jakie jest miejsce szatana w tym obrazie? On może wykraść Słowo tylko ludziom o
zatwardziałym sercu. Ptaki w tej przypowieści stanowiły drugorzędną przyczynę, dlaczego ziarna
nie zakiełkowały. Podstawowy problem tkwił w glebie; to twardość gleby umożliwiła ptakom
wydziobanie ziarna.
Tak samo jest w odniesieniu do ewangelii. Rzeczywisty problem tkwi w zatwardziałych sercach
istot dysponujących wolną wolą. Odrzucając ewangelię dokonują wyboru, by pozostać
zaślepionymi. Wolą wierzyć kłamstwu niż prawdzie. Jak stwierdził Jezus: „… światłość przyszła na
świat, lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność niż światłość, ponieważ złe były ich uczynki” (J
3,19).
Biblia nie sugeruje, że ludzie są z natury szczerzy, dobroduszni i chętnie uwierzyliby ewangelii,
gdyby tylko szatan ich nie zaślepiał. Przeciwnie, Biblia maluje bardzo ponury obraz ludzkiej natury.
Bóg, siedząc na tronie sędziowskim, będzie każdego rozliczał z jego grzesznych wyborów i nie
przyjmie niczyjej wymówki, że „skusił go diabeł”.
Jak szatan zaślepia umysły ludzi
3. Pawłowy opis niewierzących w Rz 1,18-32 także potwierdza tę tezę.
Jak dokładnie szatan to robi? Czy posiada jakąś mistyczną moc duchową, którą wlewa jak
truciznę do ludzkich głów, żeby znieczulić ich myślenie? Czy wbija swe szpony w ich mózgi,
zaburzając ich racjonalny proces myślowy? Nie, on zaślepia umysły ludzi podsuwając im
kłamstwa, którym mają uwierzyć.
To oczywiste, że gdyby ludzie uwierzyli prawdzie, iż Jezus jest Synem Bożym, który umarł za
ich grzechy, oraz temu, że kiedyś będą musieli stanąć przed Nim, żeby zdać sprawę ze swego życia,
to by się opamiętali i zostali Jego naśladowcami. Ale niestety, nie wierzą. W coś jednak wierzą. W
to, że Boga nie ma, albo że nie ma życia po śmierci. Mogą wierzyć w reinkarnację, lub że Bóg
nikogo nie pośle do piekła. Albo też sądzą, że religijne uczynki zaprowadzą ich do nieba. W
cokolwiek wierzą, co nie jest ewangelią, można to coś nazwać jednym słowem: kłamstwa. Nie
wierzą prawdzie, dlatego szatan zaślepia ich kłamstwami. Jeśli jednak się ukorzą i uwierzą
prawdzie, szatan nie będzie w stanie ich dłużej zaślepiać.
Kłamstwa ciemności
Obszar władzy szatana nazwany jest w Biblii „królestwem ciemności” (zob. Kol 1,13).
Ciemność, oczywiście symbolizuje brak prawdy – brak światła lub oświecenia. Będąc w
ciemnościach kierujemy się swoją wyobraźnią i zwykle się potykamy i kaleczymy. Tak też jest w
królestwie ciemności szatana. Przebywający w nim ludzie kierują się w życiu swoimi
wyobrażeniami, a te są wypełnione kłamstwami szatana. Pozostają w duchowej ciemności.
Królestwo szatana to nie jakiś obszar geograficzny, ale królestwo przekonań – wiary w
kłamstwa. Mieści się ono w tym samym miejscu co królestwo światłości. Ludzie wierzący prawdzie
żyją pośród tych, którzy wierzą kłamstwom.4 Naszym najważniejszym zadaniem jest zwiastowanie
prawdy ludziom, którzy wierzą kłamstwu. Kiedy ktoś uwierzy prawdzie, szatan traci kolejnego ze
swych poddanych, bo nie może go już zwodzić.
I tak uwalniamy niezbawionych od władzy szatana nie poprzez „związywanie” złych duchów
nad nimi, ale zwiastowanie prawdy. Jezus powiedział: „Poznacie prawdę i prawda was wyzwoli” (J
8,32). Duchową ślepotę leczy się prawdą.
W tym samym urywku Pisma Jezus powiedział do niezbawionych słuchaczy:
Waszym ojcem jest diabeł i chcecie spełniać żądze waszego ojca. Od początku był on
mordercą i nie wytrwał w prawdzie, bo nie ma w nim prawdy. Kiedy kłamie, mówi od siebie,
bo jest kłamcą i ojcem kłamstwa. Mnie zaś, ponieważ mówię prawdę, nie wierzycie (J 8,44-
45).
Zauważmy jak Jezus przeciwstawia siebie diabłu. Sam mówi prawdę; szatan jest największym
kłamcą.
Zauważmy, że choć Jezus mówi słuchaczom, iż są z ojca diabła, który jest kłamcą, to nadal
obarcza ich odpowiedzialnością, to oni mają uwierzyć w Jego prawdę. Są zaślepieni nie z winy
diabła lecz z własnej. Odpowiedzialność ciąży na nich. Szatan tym, którzy „umiłowali ciemność”,
pomaga pozostawać w ciemności, dostarczając kłamstw, w które mogliby wierzyć. Ale nie potrafi
oszukać nikogo, kto uwierzy prawdzie.
Wobec tego najlepszym sposobem na usunięcie ciemności jest rozszerzanie światła – prawdy
Bożego Słowa. Dlatego Jezus nie powiedział: „Idźcie na cały świat i związujcie diabła”, ale: „Idźcie
na cały świat i głoście ewangelię.” Jezus oznajmił Pawłowi, że celem jego zwiastowania będzie
otwieranie ludziom „oczu i odwracanie ich [ang. aby się odwrócili] od ciemności do światła, od
władzy szatana do Boga (zob. Dz 26,18). Ludzie umykają władzy szatana, kiedy usłyszą prawdę
ewangelii i podejmują decyzję, by się odwrócić od ciemności do światłości, wierząc raczej
4. Prawdą jest, oczywiście, iż różne obszary geograficzne są zamieszkałe przez większy lub mniejszy odsetek ludzi
należących do któregoś królestwa.
prawdzie niż kłamstwu. Jedyne warownie, jakie „burzymy” to warownie kłamstw wzniesione w
ludzkich umysłach.
Jest to plan Boga
Nie zapominajmy, że to Bóg strącił szatana z nieba na ziemię. Mógł go umieścić gdzieś we
wszechświecie albo na zawsze uwięzić. Ale tego nie zrobił. Dlaczego? Bo chciał się szatanem
posłużyć, by osiągnąć swój ostateczny cel, mieć kiedyś wielką rodzinę istot posiadających wolną
wolę, które będą Go kochały i Mu służyły.
Wobec tego potrzebne były dwie rzeczy. Po pierwsze, musiał stworzyć ludzi mających wolną
wolę, ponieważ podstawą miłości jest wolna wola. Roboty i maszyny nie potrafią kochać.
Po drugie, musiał ich sprawdzić w takim środowisku, gdzie mogli wybrać posłuszeństwo albo
nieposłuszeństwo, miłość lub nienawiść do Niego. Istoty posiadające wolną wolę muszą przejść
próbę. A jeśli ma się odbyć próba lojalności, musi zaistnieć pokusa nielojalności. Dlatego
zaczynamy rozumieć, dlaczego Bóg umieścił szatana na ziemi. Miał posłużyć jako alternatywny
wybór dla człowieka. Miał uzyskać pozwolenie (z pewnymi ograniczeniami) wpływania na
każdego, kto byłby otwarty na jego kłamstwa. Wszyscy mieli stanąć przed wyborem: – Uwierzyć
Bogu czy szatanowi? Służyć Bogu czy szatanowi? Czy ludzie to sobie uświadamiają czy nie, już
dokonali wyboru. Naszym zadaniem jest zachęcać tych, którzy podjęli złą decyzję, aby się
opamiętali i uwierzyli ewangelii, dokonując właściwego wyboru.
Czy coś takiego nie wydarzyło się w ogrodzie Eden? Bóg zasadził tam drzewo poznania dobra i
zła i zabronił Adamowi oraz Ewie z niego jeść. Jeśli tak, to dlaczego je tam umieścił? Miało
posłużyć jako test.
Rozumiemy, że szatan miał od Boga pozwolenie kuszenia Ewy. Jeśli lojalność ma zostać
sprawdzona, musi istnieć pokusa nielojalności. Szatan Ewę okłamał, a ona mu uwierzyła, tym
samym postanowiła nie wierzyć temu, co powiedział Bóg. Efekt? U pierwszych ludzi,
posiadających wolną wolę, ujawniła się nielojalność, która musiała być w ich sercach.
W podobny sposób w ciągu swego życia testowany jest każdy człowiek, bo posiada wolną wolę.
Bóg się objawił w swoim stworzeniu, zatem wszyscy mogą oglądać istnienie potężnego Boga (zob.
Rz 1,19-20). Bóg każdemu z nas dał sumienie i w głębi serca odróżniamy dobro od zła (zob. Rz
2,14-16). Szatan i jego złe duchy mają przyzwolenie, choć w ograniczonym zakresie, by ludzi
okłamywać i ich kusić. W ten sposób sprawdzana jest wolna wola każdego człowieka.
Smutną prawdą jest, że wszyscy ludzie, obdarzeni wolną wolą, zbuntowali się i „zamienili
prawdę o Bogu na kłamstwo” (Rz 1,25). Dziękujmy jednak Bogu, że zapewnił okup za nasze
grzechy i możliwość narodzenia się w Jego rodzinie. Zastępcza śmierć Jezusa jest jedynym i
wystarczającym wyjściem z człowieczego dylematu.
Szatan jako zwodziciel, obecnie i w przyszłości
Rozumiemy przynajmniej jeden powód, dla którego szatan i jego zbuntowana armia mają
pozwolenie działania na tej planecie: aby zwodzić tych, którzy miłują ciemność.
Tę prawdę potwierdza też zapowiedź w księdze Apokalipsy, iż szatan kiedyś zostanie związany
przez anioła i uwięziony na tysiąc lat. A w jakim celu? „Aby już nie zwodził narodów” (Ap 20,3).
W ciągu owego tysiąclecia Jezus będzie osobiście rządził światem z Jerozolimy.
Jednak po tysiącu lat szatan zostanie na krótko uwolniony. Efekt? „I wyjdzie, aby zwieść narody
z czterech krańców ziemi” (Ap 20,8).
Gdyby Bóg nie chciał, aby szatan znowu zwodził narody, po co by go uwalniał? Zwłaszcza, że
wcześniej go uwięził, „aby już nie zwodził narodów”?
To oczywiste, że Bóg woli, aby szatan nikogo nigdy nie zwodził, ale wie, że zwiedzie jedynie
tych, którzy nie wierzą temu, co Bóg powiedział. Szatan może zwodzić tylko tych, którzy odrzucają
prawdę, i dlatego Bóg zezwala mu działać i obecnie i kiedyś w przyszłości. Kiedy zwodzi ludzi,
ujawnia stan ich serc, wtedy Bóg może oddzielić „pszenicę od chwastów” (zob. Mt 13,24-30).
Właśnie coś takiego się wydarzy pod koniec tysiąclecia, kiedy zostanie uwolniony szatan.
Zwiedzie wszystkich tych, którzy miłują ciemność, a ci zgromadzą swoje wojska wokół Jerozolimy
z zamiarem obalenia rządów Chrystusa. Bóg dokładnie zobaczy, kto Go kocha, a kto nienawidzi i
„ześle ogień z nieba”, który „ich pochłonie” (Ap. 20,9). Szatan, tak jak i teraz, posłuży Bożym
celom. A więc również i z tego powodu nierozsądnym jest myśleć, że możemy „zwalczać duchy
terytorialne”, skoro Bóg zezwala im działać dla spełniania Jego celów.
Ewangelizacja biblijna
To fakt, że ani Jezus ani żaden z nowotestamentowych apostołów nie praktykował takiego
rodzaju walki duchowej, która według niektórych stanowi dzisiaj brakujący klucz do ewangelizacji.
Nigdzie nie czytamy, by Jezus, Piotr, Jan, Szczepan, Filip lub Paweł „burzyli warownie” czy
„związywali siłacza” nad miastami, gdzie głosili. Podążali raczej za głosem Ducha Świętego, tam
gdzie On ich posyłał; głosili prostą ewangelię – wzywając ludzi do opamiętania i wiary w
Chrystusa – i mieli wspaniałe efekty. A tam, gdzie zwiastowali ludziom niechętnym ewangelii,
którzy ją odrzucali, nie „prowadzili walki duchowej, aby szatan nie mógł związywać ich umysłów”.
Stwierdzamy, że „strzepywali proch ze swych nóg”, jak nakazał Jezus, i szli do następnego miasta
(zob. Mt 10,14; Dz 13,5).
Jest zadziwiające, jak można twierdzić, iż „burzenie warowni” oraz „związywanie siłacza” to
warunki skutecznej ewangelizacji, skoro w historii Kościoła mamy tysiące przykładów wspaniałych
przebudzeń, gdzie takiej „walki duchowej” wcale nie prowadzono.
Ktoś powie: – Ale nasze metody skutkują! – Od kiedy zaczęliśmy prowadzić taką walkę, więcej
ludzi doznaje zbawienia, niż kiedykolwiek przedtem.
Jeśli tak jest, to powiem dlaczego. Ponieważ w tym samym czasie odbywa się więcej biblijnych
spotkań modlitewnych i ewangelizacji, lub nagle dana grupa ludzi bardziej otwiera się na
ewangelię.
Co byśmy powiedzieli słysząc ewangelistę, który mówi: – Dzisiaj przed ewangelizacyjnym
kazaniem zjadłem na osobności trzy banany. I podczas kazania nawróciło się 16 osób! Wreszcie
znalazłem sekret skutecznej ewangelizacji! Teraz przed każdym zwiastowaniem będę jadł trzy
banany!
Z pewnością byśmy odpowiedzieli: – Twoje trzy banany nie miały nic wspólnego z nawróceniem
tych 16 osób. Kluczem do powodzenia było głoszenie ewangelii, a wśród słuchaczy znalazło się
akurat tyle otwartych serc.
Bóg się przyznaje do swojego Słowa. Jeśli Bóg daje obietnicę, a ktoś spełnia jej warunki, Bóg
obietnicy dotrzyma, nawet gdyby ta osoba robiła rzeczy, które są niebiblijne.
Dotyczy to także obecnych praktyk „walki duchowej”. Jeśli zaczniemy rozdawać traktaty i
„związywać siłacza” nad danym miastem, jakiś procent ludzi się tam nawróci. A gdybyśmy tylko
rozdawali traktaty, bez związywania siłacza, taki sam procent ludzi by się tam nawrócił.
Jak się modlić biblijnie o duchowe żniwo
Jak się modlić za niezbawionych? Po pierwsze, w Nowym Testamencie nie znajdujemy żadnej
wskazówki, jak się modlić, aby Bóg ludzi zbawił. Nie ma też zapisu, by pierwsi chrześcijanie się
tak modlili. Powód jest taki, że ze swego punktu widzenia Bóg uczynił wszystko, co potrzebne, aby
wszyscy na świecie zostali zbawieni. Tak bardzo pragnie ich zbawienia, że dał Syna, aby umarł na
krzyżu.
Ale dlaczego nie wszyscy są zbawieni? Bo nie wszyscy uwierzyli ewangelii. Dlaczego? Z dwóch
powodów: albo (1) jeszcze ewangelii nie słyszeli, albo (2) usłyszeli lecz ją odrzucili.
Dlatego biblijną modlitwą za niezbawionych jest prośba o to, by mieli sposobność usłyszeć
ewangelię. Jezus na przykład powiedział: „Żniwo wprawdzie jest wielkie, ale robotników mało.
Proście więc Pana żniwa, aby wysłał robotników na swoje żniwo” (Łk 10,2). Aby ludzie usłyszeli
ewangelię i zostali zbawieni, ktoś musi im ją opowiedzieć. Dlatego powinniśmy prosić Boga, by
wysłał do nich ludzi.
Kiedy pierwszy Kościół się modlił o duchowe żniwo, wierzący prosili: „Daj Twoim sługom z
całą odwagą głosić Twoje Słowo, gdy Ty będziesz wyciągał rękę, aby uzdrawiać i dokonywać
znaków i cudów przez imię Twojego świętego Sługi, Jezusa” (Dz 4,29-30).
Modlili się albo o (1) sposobności odważnego zwiastowania ewangelii albo (2) o odwagę, by
głosić ewangelię, kiedy tylko nadarzy się sposobność. Oczekiwali też, że Bóg będzie potwierdzał
ewangelię uzdrowieniami, znakami i cudami. Takie są modlitwy biblijne, to są prośby, by ludzie
mogli usłyszeć ewangelię. I Bóg odpowiedział: „Po tej modlitwie zadrżało miejsce, na którym byli
zebrani. Wszyscy zostali napełnieni Duchem Świętym i odważnie głosili Słowo Boga” (Dz 4,31).
Jak według Pawła chrześcijanie powinni się modlić o zbieranie duchowego żniwa? Czy prosić
Boga o zbawienie większej liczby ludzi? Nie, przeczytajmy jego słowa:
Poza tym módlcie się, bracia, za nas, aby Słowo Pana rozpowszechniało się i było
rozsławiane, podobnie jak u was (2Tes 3,1).
[Módlcie się] i za mnie, aby zostało mi dane słowo, abym, gdy zacznę mówić, otwarcie
oznajmił tajemnicę ewangelii, dla której sprawuję poselstwo w łańcuchach, abym głosił ją
otwarcie tak, jak należy o niej mówić (Ef 6,19-20).
To, czy obecnie ludzie zostają zbawiani, bardziej zależy od nich niż od Boga, a zatem módlmy
się o to, by ludzie usłyszeli ewangelię, a Boga prośmy, by nam pomagał ją zwiastować. Bóg
odpowie na nasze modlitwy, ale to i tak nie gwarantuje, że ktokolwiek będzie zbawiony, ponieważ
Bóg daje ludziom prawo wyboru. Ich zbawienie zależy od tego, czy przyjmą ewangelię.
Mit 7: „Kiedy chrześcijanin grzeszy, otwiera drzwi demonowi, aby wszedł i u niego
zamieszkał”
To prawda, że chrześcijanin może zgrzeszyć, ponieważ uległ pokusie złego ducha. Jednakże to
nie oznacza, że ów zły duch może wejść w człowieka wierzącego. Kiedy jako chrześcijanie
grzeszymy, przerywamy nasz kontakt z Bogiem, bo jesteśmy Mu nieposłuszni (zob. 1J 1,5-6).
Czujemy się winni, ale nie przerywamy z Nim więzi, bo wciąż jesteśmy Jego dziećmi.
Jeśli wyznajemy grzechy, to „Bóg, który jest wierny i sprawiedliwy, odpuści nam grzechy i
oczyści nas z wszelkiej nieprawości” (1J 1,9), a nasz kontakt z Nim zostaje przywrócony.
Zauważmy, że Jan nie mówi, że kiedy jesteśmy winni grzechu, musimy zostać oczyszczeni z
zamieszkujących w nas demonów.
Każdy chrześcijanin codziennie ma do czynienia z pokusami ze strony świata, ciała i diabła.
Paweł pisał, że prowadzimy bój przeciw różnym złym duchom (zob. Ef 6,12), więc do pewnego
stopnia każdego wierzącego nękają duchy demoniczne. To normalne, ale naszym obowiązkiem jest
przeciwstawić się diabłu i demonom wiarą w Boga (zob. 1P 5,8-9). Kiedy wierzymy temu, co Bóg
powiedział i działamy na tej podstawie, dajemy odpór diabłu.
Jeśli na przykład Szatan przynosi nam przygnębiające myśli, pomyślmy o tekstach pozytywnych,
usuwających depresję. I okazujmy posłuszeństwo Bożemu Słowu, aby „zawsze się radować” (1Tes
5,16) oraz „za wszystko dziękować” (w. 18). To jest nasze zadanie: działać na podstawie Bożego
Słowa i myśli szatana zamieniać na myśli Boże.
Posiadając wolną wolę możemy myśleć, o czym tylko chcemy. Jeśli wierzący stale zgadza się
słuchać i ulegać sugestiom złych duchów, może w ten sposób otwierać swój umysł na nękanie z ich
strony. A to czyni go bardziej otwartym na niewłaściwe myśli, tak że zostaje przez nie
zdominowany. Jeśli zgadza się im dalej ulegać, może popaść w stan obsesji, pewien wzorzec złego
myślenia, choć u chrześcijan występuje to bardzo rzadko. Ale nawet wtedy, jeśli taki wierzący chce
zostać uwolniony, wystarczy że będzie myśleć o Bożych słowach oraz im się poddawać, a dawać
odpór diabłu.
Ale czy może zostać opętany? Tylko wtedy, kiedy dobrowolnie postanowi, z pełną świadomością
w swoim sercu i bez żadnych nacisków, odrzucić Chrystusa i całkowicie się od Niego odwrócić.
Wówczas, oczywiście, przestanie być chrześcijaninem5 i może zostać opętany – jeśli się poddał
jeszcze bardziej złemu duchowi, który go nękał. Ale jest to jak najbardziej odległe od teorii, że
popełniając jeden grzech otwieramy drzwi złemu duchowi i pozwalamy mu w nas zamieszkać.
W Nowym Testamencie nie znajdujemy ani jednego przykładu, aby chrześcijanin był opętany
przez demona. Nie ma też żadnego ostrzeżenia skierowanego do wierzących, iżby istniało
niebezpieczeństwo, że zamieszkają w nich demony. Brak też wskazówek, jak je wypędzać z
wierzących.
Prawdą jest, że jako chrześcijanie nie potrzebujemy, by wypędzano z nas demony –
potrzebujemy odnowienia naszego umysłu przez Boże Słowo. To jest biblijne. Paweł pisał:
Nie dostosowujcie się do tego świata, ale dajcie się przemienić przez odnowienie myśli,
abyście mogli rozpoznać, co jest wolą Boga, co jest dobre, co Mu się podoba i co jest
doskonałe (Rz 12,2).
Kiedy nasz umysł zostanie oczyszczony ze starych wzorców myślenia i odnowiony poprzez
prawdę Bożego Słowa, osiągamy zwycięstwo nad grzesznymi nawykami i żyjemy konsekwentnie
na wzór Chrystusa. To prawda nas wyzwala (J 8,32). Przemiana w nas następuje wtedy, kiedy
odnawiają się nasze myśli, a nie gdy zostają wypędzone wszystkie demony.
Dlaczego zatem tak wielu chrześcijan poświadcza, że wypędzono z nich demona (czy demony)?
Możliwe, że jedynie sobie wyobrażali, iż mają demona, który został potem wyrzucony. Wielu
chrześcijan jest naiwnych i brak im znajomości Bożego Słowa, dlatego są łatwym łupem dla tych,
którzy rzekomo mają „posługę uwalniania”. Posiłkują się psychiczną manipulacją i przekonują
takich chrześcijan, że mają demony. A ci wierzą każdemu, kto się jawi jako ekspert od wypędzania
demonów.
Inna realna możliwość jest taka, że ludzie, z których wypędzono demony, nie byli wówczas
prawdziwie wierzącymi chrześcijanami, choć mogło im się tak wydawać. Współczesna ewangelia,
wyraźnie odmienna od biblijnej, utwierdziła wielu w błędnym przekonaniu, że są chrześcijanami,
chociaż niczym się nie różnią od ludzi niewierzących i Jezus nie jest ich Panem. W Biblii czytamy,
że kiedy ludzie zawierzali ewangelii i rodzili się na nowo, zamieszkujące w nich demony
automatycznie wychodziły (zob. Dz 8,5-7). Demony nie mogą opanować ludzi, w których
zamieszkuje Duch Święty, a On mieszka we wszystkich nowonarodzonych.
Mit 8: „Studiując historię danego miasta, możemy określić, jakie złe duchy nad nim
panują, co umożliwia większą skuteczność w walce duchowej, a przez to w ewangelizacji.”
5. Zwolennicy stanowiska „raz zbawiony na zawsze zbawiony” niewątpliwie się z tym nie zgodzą. Polecam, by
przeczytali Rz 11,22; 1Kor 15,1-2; Flp 3,18-19; Kol 1,21-23 oraz Hbr 3,12-14, zwracając szczególną uwagę na
występujące tam słowa „jeśli”, „o ile”.
Mit ten opiera się na kilku przesłankach nie znajdujących potwierdzenia w Biblii. Jedna z nich
zakłada, że duchy terytorialne pozostają na danym obszarze przez długi czas. Jeśli zatem
stwierdzimy, że miasto założyli ludzie chciwi, to możemy wyciągnąć wniosek, że obecnie nad
miastem dominują duchy chciwości. Jeśli w miejscu obecnego miasta znajdowała się niegdyś
indiańska wioska, możemy zakładać, że obecnie są tam duchy szamaństwa i czarów. I tak dalej.
Ale czy to prawda, że te same zwierzchności i władze, które przebywały nad jakimś obszarem
setki lat temu, są tam nadal? Może są, ale niekoniecznie.
Rozważmy historię z dziesiątego rozdziału księgi Daniela, którą się już zajmowaliśmy. Nieznany
z imienia anioł, któremu pomagał Michał w walce z „księciem Persji”, powiedział Danielowi:
„Teraz muszę wrócić, aby walczyć z księciem anielskim perskim, a gdy wyruszę do boju, oto zjawi
się książę anielski grecki” (Dn 10,20 BW). Z historii wiemy, że imperium perskie przeszło w ręce
Greków na skutek podbojów Aleksandra Wielkiego. A jednak ten bezimienny anioł był świadom
nadchodzących zmian w sferze duchowej – nadchodził „książę grecki”.
Czy kiedy przyszedł, to panował w duchowej sferze nad imperium greckim, tak jak książę perski
nad duchową sferą imperium perskiego? To wydaje się logicznym wnioskiem, a jeśli tak to niektóre
złe duchy wysokiej rangi zmieniały swoje geograficzne siedziby, jako że imperium greckie
wchłonęło niemal całe imperium perskie. Kiedy następują polityczne zmiany na ziemi, istnieje
możliwość, że zachodzą też zmiany w królestwie ciemności. Faktem jednak jest, że tak naprawdę
tego nie wiemy, jeśli Bóg nam nie objawi.
Tak czy owak nie ma wielkiego znaczenia, jakie konkretnie duchy panują nad danym obszarem,
gdyż i tak nie mamy na to wpływu przez „walkę duchową”, czego dowiedliśmy wcześniej.
Nadgorliwe klasyfikowanie złych duchów
Co więcej, przypuszczeniem jest też rzekome istnienie przywódczych duchów, które specjalizują
się w konkretnych grzechach. Biblia nie potwierdza teorii, jakoby istniały „duchy chciwości”,
„pożądliwości”, „religijności”, „kłótliwości” i tak dalej, a tym bardziej nie potwierdza założenia, by
owe różnego rodzaju duchy zajmowały wyższe rangi wśród złych duchów, które rządzą królestwem
ciemności.
Nawet osoby czytające Ewangelie pobieżnie mogą się zdziwić, że Jezus wypędził tylko trzy
konkretne rodzaje demonów: raz „demona niemego” (Łk 11,14), raz „ducha głuchego i niemego”
(Mk 9,25) oraz kilkakrotnie „duchy nieczyste” która to kategoria wydaje się obejmować wszystkie
wypędzone przez Jezusa demony, z „głuchym i niemym” włącznie (zob. Mk 9,25).
Czy to możliwe, by „duch głuchy i niemy” mógł wpływać na człowieka jeszcze inaczej,
powodując u niego nie tylko głuchotę i niemotę? Niewątpliwie tak, ponieważ u chłopca z Mk 9,25
wywołał także silne wstrząsy. A zatem „głuchy i niemy” może nie oznaczać konkretnego typu
ducha, to raczej zwyczajne określenie tego, w jaki sposób szkodził on danemu człowiekowi.
Niektórzy w kwestii klasyfikacji demonów popadli w nadgorliwość, wykraczając daleko poza
biblijne objawienie.
W całym Starym Testamencie, jedyne konkretne złe duchy, jakie zostały nazwane, to „duch
kłamstwa” (1Krl 22,22-23), „duch obłędu” (Iz 19,14) oraz „duch nierządu” (Oz 4,12; 5,4). W
odniesieniu do dwóch pierwszych kategorii to z pewnością wszystkie złe duchy można by nazwać
„duchami kłamstwa” i „duchami obłędu”. W odniesieniu do trzeciej, nazwa „duch nierządu”
niekoniecznie musi oznaczać konkretnego złego ducha, ale po prostu dominujące nastawienie.6
6. Wspomniany w Lb 5,14-30 „duch podejrzenia” [ang. „duch zazdrości”] oraz „duch pyszny” z Prz 16,18 to dobre
przykłady słowa duch użytego w celu określenia jakiejś dominującej postawy, a nie demona jako takiego. W Lb 14,24
czytamy, że Kaleb był „ożywiony innym duchem” [ang. „miał innego ducha”], co się odnosi do jego pozytywnej
postawy.
W całej księdze Dziejów Apostolskich jedynie raz jest wymieniony konkretny zły duch (16,16),
gdy czytamy o dziewczynce, mającej „ducha wieszczego”. We wszystkich Listach wymienione z
nazwy są tylko „duchy zwodnicze” (1Tm 4,1), co znowu może oznaczać każdego złego ducha.
W świetle tego ubóstwa odniesień do konkretnych rodzajów demonów w Biblii, ze zdumieniem
czytam niektóre współczesne wykazy, podające setki różnego rodzaju demonów, które mogą
zamieszkiwać w ludziach lub władać miastami.
Nie powinniśmy zakładać, że istnieją jakieś kategorie złych duchów, przypisane zajmowanej
przez nie randze czy konkretnym grzechom (za jakie rzekomo są odpowiedzialne).
Przypuszczeniem jest powiedzenie: –W tym mieście jest tyle hazardu, że muszą nad nim panować
duchy hazardu.
Duchy nikotynizmu?
Wyobraźmy sobie, jak głupio by wypadł ktoś mówiący: – Nad tym miastem musi być wiele
duchów nikotynizmu, bo tak wielu mieszkańców pali papierosy. – A co owe „duchy nikotynizmu”
robiły, zanim te miasta powstały? Gdzie były wtedy? Co robiły, zanim zaczęto w ogóle używać
tytoniu? Czy teraz mniej ludzi pali, bo niektóre stare „duchy nikotynizmu” wymierają lub się
przenoszą?
Czyż to nie głupie, gdy mówimy: – To miasto jest opanowane przez duchy pożądania, bo jest tu
tak wiele domów publicznych? – Prawda jest taka, że tam gdzie ludzie nie służą Chrystusowi, tam
też panuje królestwo ciemności. W tym królestwie działa wiele złych duchów, kuszą swoich
poddanych do grzechu i trwania w buncie przeciwko Bogu. Kuszą do przeróżnych grzechów, a w
pewnych miejscach ludzie ulegają jakiemuś grzechowi bardziej niż innym. Jedyną ich nadzieją jest
ewangelia, do głoszenia której jesteśmy powołani.
Nawet gdyby istniały konkretne rodzaje złych duchów, które się specjalizują w pewnych
grzechach i panują nad określonymi terytoriami, wiedza o nich nic nam nie pomoże, bo nie
możemy nic zrobić, by je usunąć. Naszą sprawą jest się modlić (w biblijny sposób) za
zwiedzionych ludzi i zwiastować im ewangelię.
Rozeznanie się, jakie grzechy przeważają w danym mieście, pomogłoby o tyle, że można by
wygłaszać bardziej przekonujące kazania, wymieniając konkretne grzechy, jakich mieszkańcy są
winni przed Bogiem. Ale do tego nie są potrzebne badania historyczne. Wystarczy spędzić tam
trochę czasu mając oczy i uszy otwarte. Grzechy dominujące zaraz staną się widoczne.
I na koniec, w Nowym Testamencie nie znajdujemy nikogo, kto by dokonywał „duchowego
mapowania”, by przygotować walkę duchową lub ewangelizację. Nie ma też w Listach żadnych
wskazań, aby to robić. Apostołowie szli za głosem Ducha Świętego, wybierając miejsca, gdzie mają
głosić. Wiernie zwiastowali ewangelię, wzywając ludzi do opamiętania i polegali na Panu, by
potwierdzał Słowo znakami, które mu towarzyszyły. Ich metoda była całkiem skuteczna.
Mit 9: „Niektórzy chrześcijanie potrzebują uwolnienia od klątw pokoleniowych czy
szatańskich.”
Cała koncepcja „klątw pokoleniowych” wywodzi się z czterech urywków Starego Testamentu,
które w zasadzie mówią to samo. Są to: Wj 20,5; 34,7; Lb 14,8 oraz Pwt 5,9. Rozważmy Lb 14,8:
Pan cierpliwy, bogaty w życzliwość, przebacza niegodziwość i grzech, lecz nie pozostawia go
bez ukarania, tylko karze grzechy ojców na synach do trzeciego, a nawet czwartego
pokolenia.
Jak rozumieć ten urywek? Czy to znaczy, że Bóg rzuci klątwę lub ukarze kogoś za grzechy
rodziców, dziadków, pradziadków lub prapradziadków? Czy mamy wierzyć, że Bóg może
przebacza grzechy człowiekowi, który uwierzył w Jezusa, a następnie go karze za grzechy
pradziadków?
Absolutnie nie, bo wówczas można by Boga słusznie oskarżyć o niesprawiedliwość i obłudę. On
sam stwierdził, że karanie kogoś za grzechy rodziców byłoby moralnie niesłuszne:
Wy zaś [Izraelici] mówicie: Dlaczego syn nie odpowiada za winy swego ojca? Ależ syn
postępował według prawa i sprawiedliwości, zachowywał wszystkie moje ustawy i
postępował według nich, a więc powinien żyć. Umrze tylko ta osoba, która grzeszy. Syn nie
ponosi odpowiedzialności za winę swego ojca ani ojciec – za winę swego syna.
Sprawiedliwość sprawiedliwego jemu zostanie przypisana, występek zaś występnego na niego
spadnie (Ez 18,19-20).
Co więcej, w ramach Prawa Mojżeszowego Bóg przykazał, że ani ojciec ani syn nie poniesie
kary za grzechy drugiego:
Ojcowie nie poniosą śmierci za winy synów ani synowie za winy swych ojców. Każdy umrze
za swój własny grzech (Pwt 24,16).
Nie jest zatem możliwe, by Bóg miłości i sprawiedliwości okładał klątwą lub karał za grzechy
przodków.7 Co więc oznacza tekst Pisma mówiący, że Bóg nie pozostawia winnego bez karania,
„tylko karze grzechy ojców na synach do trzeciego, a nawet czwartego pokolenia”?
Może oznaczać tylko to, że Bóg obarcza ludzi odpowiedzialnością za grzeszny przykład, jaki
dają swemu potomstwu i częściowo obciąża ich za grzechy, jakie w wyniku ich wpływu popełniają
ich potomkowie. Bóg obciąża ludzi częściową odpowiedzialnością za grzechy ich prawnuków,
popełnione z powodu ich złego wpływu! Tak święty jest Bóg. I nikt nie może powiedzieć, że jest w
tym niesprawiedliwy.
Zauważmy, że rozważany tekst stwierdza, iż Bóg „karze grzechy ojców na synach”. Ukarane są
grzechy ojców na synach.
Zatem cała koncepcja „przekleństw pokoleniowych” to zły przesąd, bo czyni Boga
niesprawiedliwym.
Klątwy szatana?
A co z „klątwami szatana”?
Po pierwsze, w całej Biblii nie znajdziemy niczego, co by wskazywało, iż szatan może na
kogokolwiek „rzucić klątwę”, nie ma też tego typu przykładów. Oczywiście, w Biblii są przykłady
dręczenia ludzi przez szatana, ale nigdzie nie czytamy, by „rzucił klątwę” na rodzinę, która
powoduje nieustannego pecha w życiu ich samych oraz w następnych pokoleniach.
Każdy chrześcijanin przez całe swoje życie jest nękany przez szatana i złe duchy (w
ograniczonym stopniu), nie znaczy to jednak, że potrzebujemy, by ktoś złamał nad nami „szatańska
klątwę”, jaka przeszła na nas za sprawą rodziców. Musimy stać mocno na fundamencie Bożego
Słowa i wiarą opierać się diabłu. Do tego wzywa nas Pismo (zob. 1P 5,8-9).
Według Biblii to Bóg ma władzę błogosławić i przeklinać (zob. Rdz 3,17; 4,11; 5,29; 8,21; 12,3;
Lb 23,8; Pwt 11,26; 28,20; 29,27; 30,7; 2Krn 34,24; Ps 37,22; Prz 3,33; 22,14; Lm (Tr) 3,65; Ml
2,2; 4,6). Inni mogą nas przeklinać, lecz ich przekleństwa nie uczynią nam krzywdy:
7. Nie znaczy to, że dzieci nie cierpią z powodu grzechów rodziców, bo często tak się dzieje. Jednak wówczas to nie
oznacza, że Bóg karze te dzieci za grzechy rodziców, ale raczej oznacza, że ludzie są tak źli, iż popełniają pewne
grzechy ze świadomością, że z tego powodu będą cierpieć ich dzieci. Jasno wynika też z Pisma, iż Bóg może w swoim
miłosierdziu powstrzymać się od karania kogoś, a ukarać później jego potomstwo, równie lub jeszcze bardziej
zasługujące na karę. Podobnie może się powstrzymać od zesłania swych sądów na niegodziwe pokolenie, a wylać je na
pokolenie późniejsze, równie lub jeszcze bardziej na nie zasługujące (zob. Jr 16,11-12). To zupełnie co innego niż
karanie kogoś za grzechy dziadków.
Jak ptak, co ucieka, wróbel, co leci, tak niesłuszne przekleństwo – bez skutku (Prz 26,2).
Balaam, najęty przez Balaka, by przeklął naród izraelski, słusznie powiedział: „Jakże ja mogę
przeklinać, kogo Bóg nie przeklina? Jak mogę złorzeczyć, komu nie złorzeczy Pan?” (Lb 23,8)
Niektórzy chrześcijanie przesadzili sądząc, że jedni ludzie mogą przeklinać innych, opierając się
na słowach Jezusa z Mk 11,23: „Zapewniam was, że ktokolwiek powie tej górze: Unieś się i rzuć w
morze, a nie zwątpi w swoim sercu, lecz będzie wierzył, że to, co mówi, się stanie, to tak będzie.”
Zauważmy, że same słowa nie mają żadnej mocy, tylko te wypowiadane z wiarą w sercu. Nie ma
sposobu, by ktoś uwierzył, że jego przekleństwo może przynieść szkodę jakiejś osobie, gdyż wiara
to pewność (Hbr 11,1), i rodzi się wyłącznie ze słuchania Bożego Słowa (Rz 10,17). Ktoś może się
spodziewać, że jego przekleństwo przyniesie komuś nieszczęście, ale nigdy nie może w to wierzyć,
bo Bóg nie dał żadnej obietnicy pozwalającej przeklinać ludzi, a tylko ona byłaby podstawą do
takiej wiary.
Jedynym wyjątkiem byłaby sytuacja, w której Bóg udzieliłby komuś „daru wiary” wraz z „darem
proroctwa” (dwa z dziewięciu darów Ducha), i ten wypowiedziałby słowa w formie
błogosławieństwa lub przekleństwa, jak to się działo okazjonalnie w życiu niektórych
starotestamentowych bohaterów (zob. Rdz 27,27-29.38-41; 49,1-27; Joz 6,26 wraz z 1Krl 16,34;
Sdz 9,7-20.57; 2Krl 2,23-24). Nawet i w tamtych przypadkach błogosławieństwa lub przekleństwa
pochodziły od Boga, a nie od człowieka. Zatem pomysł, że ktoś może „obłożyć klątwą” innego
człowieka jest tylko przesądem. Dlatego Jezus nie kazał nam „łamać przekleństw wypowiedzianych
przeciwko nam”, ale po prostu „błogosławić tych, którzy nas przeklinają”. Nie musimy się bać
niczyich przekleństw, bo wtedy wykazalibyśmy brak wiary w Boga. Niestety, wciąż spotykam
pastorów, którzy chyba mają więcej wiary w moc szatana niż Boga. Co miesiąc podróżuję do
różnych krajów i wyrządzam wiele szkód królestwu szatana, lecz ani na jotę nie boję się ani jego
ani żadnych rzucanych na mnie przekleństw. Nie ma powodu się bać.
Klątwy okultystyczne?
Czy jest możliwe żyć pod jakąś szatańską klątwą z powodu zaangażowania się w przeszłości w
okultyzm?
Nie wolno nam zapominać, że kiedy rodzimy się na nowo, zostajemy wyzwoleni z mocy szatana
i z jego królestwa ciemności (zob. Dz 26,18; Kol 1,13). Szatan nie ma do nas żadnego prawa, o ile
sami mu go nie damy. Chociaż czytamy, że wierzący w Efezie przed nawróceniem byli mocno
zaangażowani w uprawianie magii (zob. Dz 19,18-19), nie ma zapisu, by po ich nawróceniu Paweł
łamał nad nimi jakieś „szatańskie klątwy” lub związywał szatańską moc. Nie robił tego, bo w
chwili, gdy uwierzyli w Jezusa, zostali automatycznie uwolnieni spod władzy szatana.
Ponadto, kiedy pisał do Efezjan, nie podał żadnych wskazówek, jak uwalniać ludzi od
pokoleniowych czy szatańskich przekleństw. Powiedział im tylko: „nie dawajcie miejsca diabłu”
(Ef 4,27) i „przywdziejcie pełną zbroję Bożą”, abyście mogli „stawić czoła zasadzkom diabła” (Ef
6,11). To są obowiązki każdego chrześcijanina.
To dlaczego, w niektórych przypadkach, chrześcijanie doznali pomocy, kiedy złamano nad nimi
„pokoleniowe” lub „szatańskie przekleństwo”? Może taka osoba miała wiarę, że diabeł ucieknie,
kiedy zostanie złamana „klątwa”. Diabeł ucieka przed wiarą. Każdy chrześcijanin może i powinien
mieć wiarę, że kiedy przeciwstawi się diabłu, on ucieknie. Nie ma zatem potrzeby wzywać
„specjalisty od uwalniania”, aby kazał szatanowi zmykać.
I wreszcie, Biblia nam mówi, iż Chrystus „stał się za nas przekleństwem” i w ten sposób
„wykupił nas od przekleństwa Prawa” (Ga 3,13). Kiedyś wszyscy znajdowaliśmy się pod Bożym
przekleństwem, ponieważ zgrzeszyliśmy, ale Jezus poniósł naszą karę i zostaliśmy od tego
przekleństwa uwolnieni. Chwała niech będzie Bogu! Już nie przeklęci, teraz możemy się cieszyć, że
zostaliśmy pobłogosławieni „w Chrystusie wszelkim duchowym błogosławieństwem niebios” (Ef
1,3 BW).
Biblijna walka duchowa
Przyjrzeliśmy się wielu współczesnym mitom na temat walki duchowej. Ale czy istnieje jakaś
forma walki duchowej, która jest biblijna? Tak, i teraz się na niej skupimy.
Przede wszystkim musimy wiedzieć, że walka duchowa nie powinna być sprawą najważniejszą
w naszym chrześcijańskim życiu. Powinniśmy koncentrować się na Chrystusie, podążać za nim w
posłuszeństwie, stając się być coraz bardziej do Niego podobni. Tylko niewielki odsetek tekstów
nowotestamentowych zajmuje się tematem walki duchowej, a to wskazuje, iż ta sprawa powinna
być dla nas drugorzędna.
Po drugie, wszystko, co musimy wiedzieć o walce duchowej, mówi nam Biblia. Nie
potrzebujemy jakiegoś szczególnego rozeznania (czy kaznodziei twierdzącego, że je ma) w
„głębszych sprawach dotyczących szatana”. Biblijna walka duchowa jest prosta. Podstępy szatana
są wyraźnie objawione w Piśmie Świętym. Nasza odpowiedzialność jest jasno zarysowana. Kiedy
wiemy, co Bóg powiedział i temu wierzymy, mamy zagwarantowane zwycięstwo w tej duchowej
potyczce.
Wróćmy do początku
Wróćmy do Księgi Rodzaju, gdzie po raz pierwszy spotykamy diabła. W pierwszych rozdziałach
pojawia się w postaci węża. Wszelkie wątpliwości, czy wąż to szatan, rozwiewa Ap 20,2: „I
schwycił Smoka, Węża starodawnego, którym jest diabeł i szatan”.
Rdz 3,1 mówi: „A wąż był bardziej przebiegły niż wszystkie zwierzęta lądowe, które Pan Bóg
stworzył”. Kiedy pomyślimy, jak sprytne są niektóre stworzenia w walce o przetrwanie i w
skradaniu się do zdobyczy, uświadamiamy sobie, jak przebiegły musi być szatan. Z drugiej strony,
nie jest on wszechwiedzący i tak mądry jak Bóg. Nie powinniśmy się obawiać, że w walce z nim
nie mamy umysłowej przewagi. Jezus polecił, byśmy byli „czujni jak węże” (Mt 10,16). Paweł
stwierdził, że jest świadomy knowań szatana (zob. 2Kor 2,11) oraz tego, że my mamy „sposób
myślenia Chrystusa” (1Kor 2,16).
Szatan wystrzelił swoją pierwszą ognistą strzałę pytając Ewę o to, co powiedział Bóg. Jej
odpowiedź miała mu wyjawić, czy ma szansę ją zwieść, nakłonić do nieposłuszeństwa Bogu.
Szatan nie ma możliwości zwieść kogoś, kto wierzy i jest posłuszny temu, co Bóg powiedział. Cała
jego strategia obraca się wokół koncepcji sprzecznych z Bożym Słowem.
Szatan ją zapytał: „Czy rzeczywiście Bóg powiedział: Nie jedzcie owoców ze wszystkich drzew
tego ogrodu?” (Rdz 3,1). Brzmi to prawie jak niewinne pytanie przypadkowego rozmówcy, ale
szatan dobrze wiedział, dokąd zmierza.
Ewa odpowiedziała: „Owoce z drzew tego ogrodu jeść możemy, tylko o owocach z drzewa, które
jest pośrodku ogrodu, Bóg powiedział: Nie wolno wam jeść z niego, a nawet go dotykać, abyście
nie pomarli” (3,2-3).
Ewa niezupełnie miała rację. Właściwie Bóg nigdy im nie zabronił dotykać drzewa poznania
dobra i zła, ale nie wolno im było z niego jeść.
Ewa najwyraźniej nie dość dobrze znała prawdę, by dostrzec kłamstwo w odpowiedzi szatana:
„Na pewno nie umrzecie” (3,4). Było to oczywiście zupełnie sprzeczne z tym, co powiedział Bóg, i
wątpliwe, by Ewa uwierzyła temu bez wahania. Dlatego szatan „osłodził” swoje kłamstwo szczyptą
prawdy, jak to często czyni, by łatwiej było je przełknąć: „Ale wie Bóg, że gdy spożyjecie owoc z
tego drzewa, otworzą się wam oczy i tak jak Bóg będziecie znali dobro i zło” (3,5).
Szatan po swoim początkowym kłamstwie powiedział trzy rzeczy prawdziwe. Wiemy, że kiedy
Adam i Ewa skosztowali zakazanego owocu, otworzyły się im oczy (zob. 3,7), jak powiedział
szatan. Ponadto, sam Stwórca później stwierdził, że człowiek stał się taki jak Bóg i teraz zna dobro
i zło (zob. 3,22). Zauważmy: Szatan często miesza prawdę z fałszem, aby ludzi zwieść.
Zauważmy też, jak oczernił charakter Boga. Bóg zakazał Adamowi i Ewie jeść ten owoc ze
względu na ich własne dobro i szczęście, a szatan przedstawił to tak, jakby Bóg zabraniał im
korzystać z czegoś dobrego. Większość kłamstw szatana oczernia charakter, wolę i motywy Boga.
Niestety, pierwsza para na ziemi odrzuciła prawdę, by uwierzyć kłamstwu i poniosła tego
konsekwencje. Zauważmy, że w ich historii wystąpiły wszystkie elementy walki duchowej.
Jedynym orężem szatana było kłamstwo przyprawione prawdą. Ludzie stanęli wobec wyboru:
uwierzyć słowom Boga czy szatana. Wiara w prawdę mogła być ich „tarczą wiary”, ale się nią nie
posłużyli.
Walka duchowa Jezusa
Czytając o spotkaniu Jezusa z szatanem podczas kuszenia na pustyni, od razu widzimy, że szatan
od tysięcy lat nie zmienił swych metod. Jego sposobem ataku było zdyskredytowanie tego, co
powiedział Bóg. Wiedział, że Syna Bożego może pokonać tylko poprzez nakłonienie Go do tego,
by przestał wierzyć lub nie podporządkował się prawdzie. Boże Słowo znowu znajduje się w
centrum walki. Szatan atakował kłamstwami, a Jezus odpierał je prawdą, bo wierzył i
podporządkowywał się temu, co powiedział Bóg. Oto biblijna walka duchowa.
Jezus znalazł się w podobnej sytuacji jak Ewa, Adam i my wszyscy. Musiał zdecydować, czy ma
posłuchać Boga czy szatana. Jezus w swej duchowej walce używał „miecza Ducha”, czyli Bożego
Słowa. Zobaczmy, czego możemy się nauczyć z Jego walki duchowej z szatanem.
O drugiej pokusie Mateusz pisze:
Potem diabeł zabrał Go do świętego miasta, postawił na szczycie świątyni i powiedział: Jeśli
jesteś Synem Boga, rzuć się w dół. Napisane jest bowiem: Aniołom swoim rozkaże i będą Cię
nosić na rękach, abyś nie uderzył nogą o kamień. Jezus mu odpowiedział: Jest też napisane:
Nie będziesz wystawiał na próbę Pana, Boga swego (4,5-7).
Tutaj znowu chodzi o to, co powiedział Bóg. Szatan nawet zacytował fragment Psalmu 91, ale go
przekręcił starając się, aby znaczył co innego, niż Bóg zamierzył.
W odpowiedzi Jezus przytoczył słowo, które zrównoważyło Bożą obietnicę ochrony z Psalmu
91. Bóg nas ochroni, ale nie wtedy, gdy postępujemy głupio, „wystawiając Go na próbę”.
Dlatego ważnym jest, by nie wyrywać wersetów z kontekstu całej Biblii. Każde słowo musi być
zrównoważone pełnym tekstem Pisma.
Przekręcanie Biblii to najpowszechniejsza taktyka szatana w walce duchowej i, niestety
skuteczna w przypadku wielu chrześcijan wciągniętych we współczesny ruch walki duchowej.
Klasycznym przykładem takiego przekrętu jest wykorzystanie określenia „burzenie warowni”, by
uzasadnić koncepcję zwalczania złych duchów na powietrzu. Jak już widzieliśmy, to wyrażenie w
swoim kontekście nie ma absolutnie żadnego zastosowania do tejże praktyki. Ale diabeł chce,
byśmy uważali inaczej i marnowali czas na wykrzykiwanie do zwierzchności i władz na
nieboskłonie.
O trzeciej pokusie czytamy u Mateusza:
W końcu diabeł wziął Go na bardzo wysoką górę i pokazał Mu wszystkie królestwa świata
oraz całą ich wspaniałość, i oznajmił: Dam Ci to wszystko, jeśli upadniesz na twarz i złożysz
mi hołd. Na to Jezus mu odpowiedział: Odejdź szatanie! Jest bowiem napisane: Panu, Bogu
twemu, będziesz oddawał hołd i Jemu samemu będziesz służył (4,8-10).
Była to pokusa zdobycia władzy. Gdyby Jezus pokłonił się szatanowi, a ten by dotrzymał
obietnicy, Jezus zająłby drugą co do ważności pozycję w królestwie ciemności. Rządziłby każdym
niezbawionym człowiekiem i złym duchem, posiadając globalną władzę, jaką dotychczas miał tylko
szatan. Można tylko spekulować i snuć najgorsze koszmary, co by się stało, gdyby Jezus uległ tej
pokusie.
Na propozycję szatana Jezus odparł Bożym Słowem. Każdą z trzech pokus Jezus odrzucił
mówiąc: – Jest napisane. – My także musimy znać Boże Słowo i mu wierzyć, by uniknąć
zwiedzenia i nie dać się złapać w szatańskie pułapki. Na tym polega biblijna walka duchowa.
Pole bitwy
W zasadzie jedyną możliwością działania szatana i jego demonów jest zasiewanie myśli w serca i
umysły ludzi (ale nawet to Bóg ograniczył, zob. 1Kor 10,13). Mając to na uwadze, rozważmy
poniższe urywki Pisma Świętego:
„Wtedy Piotr powiedział: Ananiaszu, czym to szatan wypełnił twoje serce, że okłamałeś
Ducha Świętego i odłożyłeś sobie część zapłaty za ziemię?” (Dz 5,3)
Podczas wieczerzy. Gdy w sercu Judasza, syna Szymona Iskarioty, diabeł wzniecił zamiar, by
Go wydać… (J 13,2).
„Duch zaś wyraźnie mówi, że w ostatecznych czasach niektórzy odejdą od wiary, dając
posłuch zwodniczym duchom i naukom demonów… (1Tm 4,1).
Lękam się jednak, tak jak w swojej przebiegłości wąż zwiódł Ewę, tak i wasze umysły nie
zostały przypadkiem odwiedzione od prostoty i czystości wobec Chrystusa (2Kor 11,3).
Nie strońcie jedno od drugiego, chyba że za obopólną zgodą i na pewien czas, abyście mogli
oddać się modlitwie. Potem znowu bądźcie razem, aby szatan nie kusił was z powodu
waszego nieopanowania (1Kor 7,5).
Dlatego ja, nie zwlekając już dłużej, posłałem go, aby rozeznał się w waszej wierze, czy
przypadkiem nie zwiódł was kusiciel i czy nasz trud nie był daremny (1Tes 3,5).
… dla niewierzących, których umysły zaślepił bóg tego świata, tak że nie dostrzegają blasku
Ewangelii chwały Chrystusa, który jest obrazem Boga (2Kor 4,4).
I został strącony wielki Smok, Wąż starodawny, zwany diabłem i szatanem, ten, który zwodzi
cały świat. Został strącony na ziemię i razem z nim zostali strąceni jego aniołowie (Ap 12,9).
Waszym ojcem jest diabeł i chcecie spełniać żądze waszego ojca. Od początku był on
mordercą i nie wytrwał w prawdzie, bo nie ma w nim prawdy. Kiedy kłamie, mówi od siebie,
bo jest kłamcą i ojcem kłamstwa” (J 8,44).
Te oraz inne wersety mówią jasno, że podstawowym polem bitwy w walce duchowej są nasze
serca i umysły. Szatan atakuje przy pomocy myśli – złych sugestii, pomysłów, fałszywych filozofii,
pokus, różnych kłamstw itd. Naszą obroną jest znajomość Bożego Słowa, wiara w nie i działanie
oparte na nim.
Trzeba zrozumieć, że niekoniecznie każda nasza myśl pochodzi od nas. Szatan ma wielu
rzeczników, którzy mu pomagają zasiewać jego myśli w ludzkie umysły. Stara się na nas wpływać
poprzez gazety, książki, telewizję, czasopisma, radio, przyjaciół i sąsiadów, a nawet kaznodziejów.
Sam apostoł Piotr wystąpił kiedyś nieświadomie jako rzecznik szatana, sugerując Jezusowi, że nie
jest Bożą wolą, by umarł (zob. Mt 16,23).
Szatan i złe duchy działają na ludzkie umysły również bezpośrednio, bez pośrednictwa
człowieka. Każdy chrześcijanin znajduje się czasem w polu ich bezpośredniego rażenia. Wtedy
zaczyna się walka.
Kiedyś przyszła do mnie chrześcijanka, by wyznać swój problem. Powiedziała, że kiedykolwiek
się modli, w jej umyśle pojawiają się bluźniercze myśli i przekleństwa. Była jedną z najmilszych,
najbardziej uprzejmych, drogich i oddanych członkiń w moim kościele, a jednak gnębiły ją te
okropne myśli.
Wyjaśniłem jej, że te myśli nie pochodzą od niej, ale atakuje ją szatan, próbując zniszczyć jej
życie modlitewne. Wtedy dodała, iż przestała się codziennie modlić z obawy przed tymi myślami.
Szatanowi się udało.
Powiedziałem, żeby ponownie zaczęła się modlić, a jeśli te bluźniercze myśli pojawią się w jej
umyśle, powinna je odeprzeć prawdą Bożego Słowa. Jeśli nasunęłaby się jej myśl, że: „Jezus jest
tylko ------------”, to powinna w modlitwie powiedzieć: „Nie, Jezus był i jest Synem Boga”. Jeśli
pojawiłaby się myśl będąca przekleństwem, to od razu powinna pomyśleć o wielbieniu Jezusa, itp.
Powiedziałem też, że obawiając się tych złych myśli, tak naprawdę je zapraszała, gdyż strach jest
niejako odwrotnością wiary, czyli wiarą w diabła. Starając się o czymś nie myśleć, musimy o tym
myśleć, aby próbować o tym nie myśleć.
Na przykład, jeśli ci powiem: – Nie myśl o swojej prawej ręce – natychmiast zaczniesz o niej
myśleć, starając się mnie posłuchać. Im bardziej się starasz, tym jest trudniej. Jedynym sposobem,
aby o niej nie myśleć jest świadome myślenie o czymś innym, na przykład o butach. Kiedy
skoncentrujesz swe myśli na butach, przestaniesz myśleć o prawej ręce.
Zachęciłem tę miłą kobietę, żeby „się nie lękała”, bo do tego wzywa nas Biblia. I zgodnie z nią,
kiedykolwiek pojawi się myśl sprzeczna z Bożym Słowem, niech zamienia ją na inną.
Z radością stwierdzam, że posłuchała mojej rady, i choć kilkakrotnie była atakowana w czasie
modlitwy, odniosła całkowite zwycięstwo. Zwyciężyła w walce duchowej, prowadzonej w sposób
biblijny.
Co ciekawe, odkryłem, badając tę sprawę w różnych kościołach, że jej problem był dość
powszechny. Zwykle ponad połowa pytanych przeze mnie chrześcijan ujawnia, że w jakimś okresie
miewali bluźniercze myśli w czasie modlitwy. Szatan nie jest zbyt oryginalny.
„Uważajcie na to, czego słuchacie”
Nie możemy zabronić szatanowi i złym duchom atakować naszego umysłu, ale nie musimy
pozwalać, by ich myśli stawały się naszymi. Nie musimy przyjmować demonicznych pomysłów i
sugestii jako własnych. Ktoś powiedział: – Nie mogę zabronić ptakom latania nad moją głową, ale
mogę nie pozwolić, by uwiły mi na niej gniazdo.
Ponadto uważajmy, na ile to od nas zależy, by nie poddawać swego umysłu bezbożnym
wpływom. Jeśli przez godzinę siedzimy przed telewizorem lub czytamy gazetę, to niejako
zapraszamy szatana, by wpływał na nasze myśli. Opowiedziawszy przypowieść o siewcy i różnych
rodzajach gleby, Jezus ostrzegł słuchaczy: „Uważajcie na to, czego słuchacie” (Mk 4,24). Jezus
wiedział o niszczącym wpływie kłamstw, jakich słuchamy, jeśli pozwalamy szatanowi zasiewać
swoje „nasiona” w naszym sercu i umyśle. Z nasion tych mogą wyrosnąć „ciernie i osty”, które w
końcu zagłuszą Boże Słowo w naszym życiu (zob. Mk 4,7.18-19).
Piotr na temat walki duchowej
Apostoł Piotr rozumiał, czym jest prawdziwa, biblijna walka duchowa. Nigdzie w swoich listach
nie polecał chrześcijanom zwalczać zwierzchności i władze nad miastami. Nawoływał jednak, by
dawać odpór diabelskim atakom, skierowanym na nasze życie, i dokładnie mówił, jak to robić:
Bądźcie trzeźwi, czuwajcie! Wasz przeciwnik, diabeł, jak lew ryczący krąży i szuka, kogo
pożreć. Przeciwstawcie się jemu, silni wiarą, wiedząc, że te same cierpienia znoszą wasi
bracia na świecie (1P 5,8-9).
Po pierwsze zauważmy, że zajmujemy pozycję obronną a nie ofensywną. To szatan krąży dokoła,
nie my. Szuka nas, nie my jego. Naszym zadaniem nie jest atak, ale obrona, przeciwstawienie się
mu.
Po drugie, szatan jak lew szuka, kogo by mógł pożreć. Jak mógłby pożreć chrześcijanina? Czy
miałby dosłownie, jak lew, zjeść jego ciało? Oczywiście, że nie. Szatan może pożreć wierzącego
tylko wtedy, kiedy go omami, by uwierzył kłamstwu, które zniszczy jego wiarę.
Po trzecie, Piotr każe nam przeciwstawić się diabłu wiarą. To nie jest walka fizyczna, na pięści.
On atakuje nas kłamstwami, a my się im opieramy wiarą, stojąc mocno „na Bożym Słowie”. I to
jest biblijna walka duchowa.
Adresaci Listu Piotra znosili ciężkie prześladowanie i byli kuszeni, by wyrzec się wiary w
Chrystusa. Szatan często atakuje nas wątpliwościami i kłamstwami, kiedy znajdujemy się w
przykrych okolicznościach. Wtedy musimy stać mocno w wierze. W taki „zły dzień”, o którym
pisał Paweł, musimy przywdziać „pełną zbroje Bożą, abyśmy mogli stawić czoła [ang. stać mocno
przeciwko] zasadzkom diabła (Ef 6,11).
Jakub na temat walki duchowej
W swoim Liście Jakub również wspomina o walce duchowej. Czy mówi chrześcijanom, że ich
modlitwy mogą rozstrzygnąć anielskie wojny? Nie. Czy każe im zwalczać duchy pożądliwości,
apatii i pijaństwa nad ich miastami? Nie. Czy każe im studiować historię tych miast, aby określić,
jakiego rodzaju duchy panoszą się tam od początku? Nie.
Jakub wierzył w biblijną walkę duchową i pisał:
Bądźcie więc posłuszni Bogu, przeciwstawcie się zaś diabłu, a on ucieknie od was (4,7).
Zauważmy znowu, że chrześcijanin przyjmuje postawę obronną, ma się przeciwstawiać a nie
atakować, a wtedy, obiecuje Jakub, szatan ucieknie. On nie ma powodu trzymać się blisko
chrześcijanina, który nie daje się przekonać jego kłamstwom, nie słucha jego sugestii i nie ulega
jego pokusom.
Jakub wzywa, by najpierw poddać się Bogu. Czynimy to poddając się Jego Słowu. Nasz opór
wobec diabła zależy od naszej uległości Bożemu Słowu.
Jan na temat walki duchowej
W swoim Pierwszym Liście apostoł Jan również pisze o walce duchowej. Czy każe nam
wchodzić na wzgórza, aby rozwalać diabelskie twierdze? Nie. Czy każe wypędzać ducha złości z
chrześcijan, którzy czasem się złoszczą? Nie.
Jan, podobnie jak Piotr i Jakub, wierzył tylko w biblijną walkę duchową, a zatem jego
wskazówki są takie same:
Umiłowani, nie wierzcie każdemu duchowi, ale badajcie duchy, czy są z Boga, ponieważ
wielu fałszywych proroków pojawiło się na świecie. Po tym rozpoznacie Ducha Boga: każdy
duch, który wyznaje, że Jezus Chrystus przyszedł w ciele, jest z Boga. Każdy zaś duch, który
nie wyznaje Jezusa, nie jest z Boga i jest duchem antychrysta, o którym słyszeliście, że
nadchodzi, a nawet już jest na świecie. Wy jesteście z Boga, dzieci, i ich zwyciężyliście, gdyż
Ten, który jest w was, jest większy niż ten, który jest w świecie. Oni są ze świata, dlatego
mówią jak świat, i świat ich słucha. My jesteśmy z Boga i ten, kto zna Boga, słucha nas, a ten,
kto nie zna Boga, nas nie słucha. W ten sposób poznajemy ducha prawdy i ducha zakłamania
(1J 4,1-6).
Cały wywód Jana dotyczy kłamstw szatana i Bożej prawdy. Mamy badać duchy, by stwierdzić,
czy są z Boga. A badanie opiera się na prawdzie. Złe duchy są kłamcami, nie przyznają, że Jezus
Chrystus przyszedł w ciele.
Jan mówi, że zwyciężyliśmy złe duchy. To znaczy, że jako obywatele królestwa światłości nie
pozostajemy już pod ich panowaniem. Mieszka w nas ktoś większy, Jezus. Tacy ludzie nie muszą
się bać demonów.
Mówi również, że świat słucha złych duchów, co wskazuje, że muszą one mówić. Wiemy, że nie
mówią na głos, ale zasiewają kłamstwa w ludzkich umysłach.
Jako naśladowcy Chrystusa nie powinniśmy słuchać ich kłamstw. Jan stwierdza, że ci, którzy
znają Boga, słuchają nas, gdyż my mamy prawdę; mamy Słowo Boże.
Ponownie zauważmy, że strategia szatana polega na nakłanianiu ludzi, by uwierzyli jego
kłamstwom. Jeśli znamy prawdę i jej wierzymy, szatan nie może nas pokonać. Na tym polega
biblijna walka duchowa.
Kluczem jest wiara
Znajomość Bożego Słowa nie wystarczy, by wygrać walkę duchową. Trzeba szczerze wierzyć
temu, co powiedział Bóg. Odnosi się to do przeciwstawiania się diabłu i do wypędzania demonów.
Rozważmy ponownie urywek, kiedy to Jezus dał dwunastu uczniom „moc nad duchami
nieczystymi, aby je wypędzali” (Mt 10,1). Siedem rozdziałów dalej widzimy, że nie mogą wypędzić
demona z chłopca chorego na epilepsję.8 Kiedy Jezus dowiedział się o ich niepowodzeniu, odezwał
się z wyrzutem:
O plemię niewierne [bez wiary - BW] i przewrotne! Jak długo jeszcze mam być z wami, jak
długo jeszcze mam was znosić? (Mt 17,17).
Użalał się na ich niewiarę. Co więcej, kiedy uczniowie później dopytywali się, dlaczego nie
mogli demona wypędzić, Jezus odpowiedział: „Dlatego, że zbyt słaba jest wasza wiara” (Mt 17,20).
Widzimy zatem, że bez wiary ich moc do wypędzania demonów nie była skuteczna.
Powodzenie w wypędzaniu demonów i przeciwstawianiu się diabłu jest uzależnione od naszej
wiary w Boże Słowo. Jeśli prawdziwie wierzymy temu, co powiedział Bóg, to będziemy zgodnie z
tym się wypowiadać i postępować. Psy ganiają ludzi, którzy przed nimi uciekają, tak samo jest z
diabłem. Jeśli uciekasz, diabeł będzie cię gonił. Lecz jeśli staniesz niewzruszenie w wierze, diabeł
od ciebie ucieknie (zob. Jk 4,7).
Niewątpliwie brak wiary apostołów, kiedy bez powodzenia próbowali uwolnić chłopca od
demona, był widoczny dla wszystkich obserwatorów. Jeśli demon dał taki sam pokaz uczniom, jaki
zafundował Jezusowi, rzucając chłopca w silnych konwulsjach (zob. Łk 9,42), a z jego ust
wytaczając pianę (zob. Mk 9,20), to całkiem możliwe, że ich wiara ustąpiła miejsca strachowi. To,
co widzieli, bez wątpienia ich sparaliżowało.
Jednak na człowieka, który ma wiarę, nie wpływa to, co widzi, ale to, co powiedział Bóg.
„Dzięki wierze kroczymy, a nie dzięki widzeniu” (2Kor 5,7). Bóg nie może kłamać (zob. Tt 1,2).
Nawet kiedy okoliczności wydają się przeczyć Bożemu Słowu, powinniśmy trwać w wierze
niewzruszenie.
8. Bądźmy bardzo ostrożni w wyrokowaniu, iż wszelką epilepsję powoduje zły duch, zamieszkujący w danym
człowieku.
Zauważmy, że Jezus uwolnił chłopca w ciągu kilku sekund. Uczynił to wiarą. Nie marnował
czasu na „pokazową sesję uwalniania”. Ci, którzy wierzą, że Bóg udzielił im władzy nad złymi
duchami, nie potrzebują godzin, by wypędzić demona.
Co więcej, nie czytamy, by Jezus na demona pokrzykiwał. Zatem i ci, którzy mają wiarę, nie
muszą wykrzykiwać. Nie powtarzał też wielokrotnie rozkazu, by demon wyszedł. Wystarczył jeden
raz. Ponowny rozkaz byłby przyznaniem się do wątpliwości.
Podsumowanie
Pozyskujący uczniów Boży sługa uczy, własnym przykładem i słowami, jak prowadzić biblijną
walkę duchową, aby jego uczniowie także potrafili przeciwstawić się knowaniom szatana i kroczyć
w posłuszeństwie przykazaniom Chrystusa. Nie prowadzi swych uczniów za aktualnymi „wiatrami
nauki”, które promują niebiblijne metody walki duchowej. Wie bowiem, że ci, którzy je praktykują,
pobłądzili i właściwie zostali zwiedzeni przez szatana, tego samego, którego rzekomo triumfalnie
zwalczają.