niedziela, 9 listopada 2014

Najbardziej niechciany człowiek na świecie!
(The World's Most Unwanted Man!)

By David Wilkerson
21 listopada 1988
__________
Najbardziej niechciany człowiek na świecie żyje dzisiaj! Nie umarł! Tak
naprawdę, to jest bardzo aktywny w naszych czasach. Ma nawet rodzinę w
Nowym Jorku. Wczoraj spędziłem z Nim kilka godzin przygotowując to
kazanie! Wielu z was również Go zna. Bez wątpienia najbardziej
niechcianym człowiekiem na świecie jest Jezus, Syn Boga Żywego!
Na Placu Czerwonym w Moskwie znajdują się gigantyczne obrazy Lenina,
Stalina i innych przywódców komunistycznych - wszystkie przybrane
czerwonym aksamitem. Powinni umieścić jeszcze jeden obraz na Placu
Czerwonym; obraz Jezusa Chrystusa odziany w czarny wór pokutny - ze
słowami wypisanymi poniżej: "Najbardziej niechciany człowiek w Rosji -
Jezus!" Jeżeli pojedziecie do Anglii i wejdziecie do Gmachu Parlamentu,
albo do wielkich angielskich katedr, zobaczycie wszystkie obrazy byłych
królów i królowych. Niektórzy byli kochani, innych nienawidzono. Ale tutaj
również brakuje obrazu. Powinien wisieć tam gdzie wszyscy Anglicy
mogliby zobaczyć - olbrzymi obraz Jezusa z dopiskiem: "Najbardziej
niechciany człowiek w Anglii!" Albo pojedźcie do Waszyngtonu, stolicy
Stanów Zjednoczonych, i spójrzcie na wszystkie portrety byłych
prezydentów na Wzgórzu Kapitolu i w holach Kongresu. Zobaczcie miejsca
pamięci Lincolna i Washingtona. Powinien tam być postawiony specjalny
pomnik, a w środku nic innego tylko obraz Jezusa z takimi słowami: "Ten
człowiek jest prawdziwym Ojcem Ameryki! On zasadził, podlewał i dawał
wzrost! Ale dzisiaj jest najbardziej niechcianym człowiekiem w tym
społeczeństwie!"
Posuńmy się trochę dalej, do bibliotek i klas jakiegokolwiek seminarium w
Ameryce. Posłuchajmy bezbożnych, nienawidzących Chrystusa teologów -
spójrzcie jak książki krytyków rozkoszują się rabowaniem i niszczeniem
wiary. Albo wejdźcie do wielkich katedr i spójrzcie na witraże w oknach z
obrazem Jezusa prawie na każdym z nich, a potem posłuchajcie ich tak
zwanej Ewangelii! To nie jest prawdziwy Jezus którego głoszą, ale inny.
Dlaczego nie są uczciwi? Powinni umieścić brązową tabliczkę pod tymi
witrażowymi obrazami Jezusa, "Niechciany!"
Jezus urodził się Żydem, ale Żydzi Go nie chcieli i nie chcą do dzisiaj. "Do
swej własności przyszedł, ale swoi go nie przyjęli" (Ew. Jana 1:11). We
wszystkich swoich synagogach Żydzi studiowali pilnie Pisma dotyczące
Jego przyjścia. Kapłani i uczeni w Piśmie umieli cytować Izajasza 53.
Myśleli, że wiedzą gdzie się urodzi i jak Go rozpoznać. Mówili, że oczekują
na dzień Jego przyjścia - tak, jak Żyd dzisiaj oczekuje przyjścia swojego
Mesjasza. Czytam o morderczych spiskach kapłanów i przywódców
religijnych i pytam "Jak mogą planować zabić Chrystusa, albo nawet
Łazarza, będąc tak zazdrośni o Prawo, które mówi - Nie zabijaj?" Skąd
mogłaby pochodzić taka nienawiść do Jezusa, jeżeli nie z samego piekła?
Jak współczesny Żyd może tak bardzo nienawidzić Jezusa? On jest Synem
Dawida - kochał Izrael - przyszedł wypełnić wszystkie ich prawa. Jego serce
było zwrócone ku Jerozolimie. Sam był Żydem i prorokiem tak jak
Mojżesz. Dlaczego więc ich oczy płoną gniewem i wzgardą na samą myśl o
Jego imieniu? Dzisiaj Jezus najprawdopodobniej nie dostałby wizy do
Izraela! Być może odmówiono by Mu także obywatelstwa! Na Jego
paszporcie postawiliby pieczątkę "Niechciany!" Rzeczywiście, swoi Go nie
przyjęli.
Wszyscy wiemy aż zbyt dobrze, że świat nie chce Go. Jezus jest piosenką
pijaków. Tylko w Ameryce imię Jezusa jest tak profanowane. Nie jest On
przedmiotem przekleństw w Rosji czy Chinach (oni przeklinają swoich
przodków i upadłych bogów czy przywódców). Ale Amerykanie przeklinają
Chrystusa. Rzymscy żołnierze naśmiewali się z Niego wkładając koronę z
cierni na Jego skroń. Teraz ten naród wyśmiewa Go z wielką wymyślnością.
Producenci filmów swoimi najlepszymi talentami i przy pomocy milionów
dolarów kręcą filmy o Jezusie, które są pomysłowym szyderstwem - szydzą
z Jego bóstwa i ograbiają Go z Jego boskości.
Tutaj na Broadway'u Jezus z pewnością jest najbardziej niechcianym
człowiekiem ze wszystkich. La Cage aux Folles, ze swoim
homoseksualnym mottem, było wyzwaniem dla Jezusa: "To jest nasze
terytorium! Nie życzymy sobie Twojej interwencji." Kościół Times Square,
znajdujący się w samym środku szatańskiego tronu (jest to jego centrala
narodowa) jest największym zagrożeniem jakie Broadway kiedykolwiek
oglądał. Piekło jest rozwścieczone, ponieważ diabeł wie, że tłumy będą
chciały przybiec do Jezusa. Nawet w obrębie teatru, gdzie szerzy się plaga
AIDS i wielka pustka, Jezus przyszedł na Broadway. Jest tam teraz założony
przez Niego kościół z ludźmi, którzy wołają: "Chcemy Go! Chcemy mieć
Jezusa!" Mówimy miastu Nowy Jork, sprzedawcom narkotyków,
producentom pornografii, producentom filmów i reżyserom teatrów na
Broadway'u: "Możecie Go nie chcieć, ale nie możecie Go powstrzymać!"
Jakże muszą radować się aniołowie w niebie widząc w centrum
największego miasta Ameryki - w centrum tego przestępstwa, grzechu i
nienawiści do Jezusa - setki ludzi zbierających się w imieniu Pana. Jakże
muszą wołać z radości "Chcą naszego Pana! Chcą Go!"
Nawet "religijny świat" nie chce Go. Wierzę, że Jezus jest najbardziej
niechciany przez odpadłych od Boga, zepsutych przywódców kościoła,
przez liberalne organizacje kościelne i przez kompromisowych,
kierowanych pożądaniem Chrześcijan. W religii panuje dzisiaj
bałwochwalstwo Jezusa i jest ono tak prawdziwe i tak obrzydliwe jak
czczenie Baala i wszystkich innych bożków starożytnego Izraela.
Zapomnieli prawdziwego Jezusa świętości, Krzyża, pokuty, i oddzielenia, a
wyrzeźbili sobie w wyobraźni innego Jezusa. Ich Jezus jest taki sam jak oni
- zgadzający się z ich grzechami ze słowami o braterstwie, miłości i
jedności. Włożyli imię Jezusa na bardzo zepsuta i złą podobiznę wytworu
swojej wyobraźni. To nie jest ewangelia Chrystusa i nie jest to prawdziwy
Jezus. Używają właściwych sformułowań, ale nie oddają czci Jezusowi
którego my znamy. Paweł ostrzegał o tych, którzy "zwiastują innego Jezusa
... innego ducha ... inną ewangelię..." (2 Koryntian 11:4).
Nie mogę wymienić nazwy żadnego większego "Chrześcijańskiego" studia
nagraniowego, które tak naprawdę chciałoby Jezusa. Stali się podobni do
maszyn do robienia pieniędzy, używając imienia Jezusa jako sztuczki
reklamowej. Denerwują nas filmy takie jak "Ostatnie kuszenie Chrystusa,"
które szydzą z naszego Pana; ale o wiele gorsi są ci "Chrześcijańscy"
producenci płyt i książek, którzy robią podobnie. Są oni manipulatorami i
współczesnymi handlarzami. Tak naprawdę nie ma w tym nic religijnego.
Muzyka New Agę i teologia humanistyczna wślizgują się do
Chrześcijańskich księgarń. Niektóre takie sklepy stają się największymi
sprzedawcami bezbożnych śmieci w Ameryce. Ich sekcje płyt pochodzą
prosto z piekła, a większość książek jest mieszanką bzdur nie mówiących
nic. Wszystko to biznes. Nie potrzebujemy narzekać na żydowskich
biznesmenów zarabiających na imieniu Jezusa w czasie Wielkanocy i Świąt
Bożego Narodzenia. Ewangelikalni Chrześcijanie robią to 365 dni w roku!
Jezus jest niechciany przez tych przekupniów. Oni chcą dolara! Dzięki
Bogu, jest kilka wyjątków; kilka księgarń, które nie chcą iść na kompromis.
Możesz powiedzieć: "O, ale dzięki Bogu za nasz kościół. My Go chcemy -
me sprawiliśmy, że czuł się niechciany. Przyjęliśmy chętnie Jezusa i chcemy
Go z całych naszych serc!" Ale pomyśl o tej strasznej chwili kiedy
większość uczniów Pana odwróciła się i nie naśladowała Go więcej,
ponieważ Jego słowa były zbyt twarde. Jezus zwrócił się do Swoich
uczniów, do dwunastu, i spytał: "Czy wy też chcecie odejść?" Czy to nie
ogrzewa twojego serca, kiedy słyszysz jak Piotr mówi: "Panie, do kogo
pójdziemy? Ty masz słowa żywota wiecznego" (Ew. Jana 6:68). A jednak w
ostatniej godzinie nawet tych dwunastu "wszyscy Go opuścili i uciekli"
(Ew. Marka 14:50). Izajasz powiedział "wzgardzony był i opuszczony ... nie
zważaliśmy na Niego..." (Iz. 53:3-5). Prorok używa zwrotu "my". Myśmy
Nim wzgardzili. Myśmy Go odrzucili. Myśmy zakryli przed Nim swoją
twarz. Wszyscy poszliśmy swoją własną drogą. Pomyśl o mnóstwie
odstępców, o tych którzy kiedyś chodzili z Nim. Teraz ukrywają się przed
Nim i nie chcą przebywać w Jego obecności. Niektórzy z was, którzy to
czytacie, odeszliście i idziecie własną drogą. Odwróciliście się od Jezusa i
nawet teraz Go nie chcecie.
Moje poselstwo tutaj tak naprawdę dotyczy odrzucenia jakiego Jezus
doświadcza ze strony tych, którzy twierdzą że najbardziej Go chcą. Zadaj
komukolwiek, kto nazywa się Chrześcijaninem, te pytania: "Czy chcesz
Jezusa? Czy czujesz że Go potrzebujesz? Czy pragniesz poznać Go lepiej?"
Prawie każdy odpowiedziałby: "Tak, ja naprawdę Go chcę." Pozwólcie, że
wyjaśnię co rozumiem przez "chcenie Jezusa." Mówię o palącym pragnieniu
- o tęsknocie by był On dla nas wszystkim. "...Dusza tęskni za twoim
imieniem, chce o tobie pamiętać. Moja dusza tęskni za tobą w nocy i mój
duch poszukuje ciebie..." (Iz. 26:8-9). Prorok mówi tu o tęsknocie i
pragnieniu Boga - nawet w środku nocy! To oznacza szukanie Go z
wołającym, tęskniącym sercem. "W jego cieniu pragnę odpocząć, gdyż jego
owoc jest słodki dla mego podniebienia ... jestem chora z miłości... mój ci
jest mój miły, a ja jestem jego ... na moim łóżku szukałam w nocy tego,
którego kocha moja dusza..." (P.n.P. 2:3, 5.16; 3:1). To jest chcenie Jezusa!
On zajmuje myśli dniem i nocą. On staje się prawdziwym celem życia.
Spójrzmy na sprawę kochania Jezusa i postarajmy się zobaczyć jak bardzo
my Go chcemy.
Tak naprawdę to nie chcesz Jezusa, jeżeli chcesz
kogoś lub czegoś innego bardziej niż Jego!
"I będziecie tam szukać Pana, Boga swego. Znajdziesz go, jeżeli będziesz
go szukał całym swoim sercem i całą swoją duszą" (V Mojż. 4:29). Piekło
będzie pełne ludzi, którzy będą wołali przez całą wieczność: "Ale ja
naprawdę chciałem Jezusa. Głęboko w sercu potrzebowałem Go!" I nie będą
kłamali; naprawdę mieli pragnienie Jezusa. Ale był ciągle ktoś lub coś
czego chcieli bardziej. Czy uzależniłeś się od kogoś lub czegoś? Czy jakaś
zła rzecz kryje się w Twoim sercu? Musimy nauczyć się, że Jezus jest
zazdrosnym kochankiem. On nie pozwoli aby inna miłość zniszczyła naszą
miłość do Niego.
Słowo, które najlepiej określa dzisiejszą amerykańską kulturę to
"niewierność." Dotknęło to nawet służbę duchową. W Ameryce dzisiaj jest
nowy rodzaj zawierania małżeństwa, zwany "otwartym małżeństwem." Ci
którzy to praktykują żyją razem ustalając prowadzenie domu. Każdy z nich
ma prawo mieć innych kochanków, są wolni aby chodzić lub wyjeżdżać z
kimś innym - i wrócić kiedy mają na to ochotę. Nic dziwnego, że oszustwo
stało się taką epidemią!
Mój przyjaciel kaznodzieja opowiedział mi agonię swojego przeżycia, gdy
dowiedział się, że jego żona zdradzała go. Były dziwne telefony i płomienne
listy miłosne adresowane do niej przez innego człowieka. Potem
następowały jej kłamstwa, usprawiedliwienia i podróże, które trzymały ją z
dala przez kilka dni z rzędu. Aż wreszcie pewnego dnia przyszła do jego
biura i powiedziała: "Nie chcę ciebie więcej. Chcę rozwodu. Zakochałam
się w innym mężczyźnie z kościoła. Nie chcę służby - szanuję cię i będę cię
kochała na swój sposób - ale odchodzę!" Był zaszokowany, i nawet teraz,
dwa lata później, ciągle nie może pogodzić się z jej odejściem. Teraz,
niektórzy z was którzy to czytacie, może jesteście schwytani w ta sama sieć
niewierności. Może oszukujesz z kimś z pracy albo z kościoła albo z
przyjacielem rodziny i twoje serce jest podzielone. Chcesz rozwiązać swoje
małżeństwo.
Jezus wie co to znaczy być oszukiwanym. On był cierpliwy, gdy tak przez
cała historię Jego umiłowany Izrael był niewierny, popełniając duchowe
cudzołóstwo ciągle na nowo. Jezus pragnie mieć wierny lud, którego oczy
będą skierowane tylko na Niego - nie chce aby jakaś inna miłość stanęła na
drodze. Co przynosi radość mężowi czy żonie? To wierność - zdolność
patrzenia sobie w oczy i dostrzeżenia ufności. Żadnych kłamstw! Żadnych
sekretów! Żadnej obcości! Tak też jest w naszej społeczności z Jezusem.
"Dzielna kobieta - trudno o taka - jej wartość przewyższa perły, serce
małżonka ufa jej, nie brak mu niczego" (Przyp. Sal. 31:10-11). Czy Jezus
może wejrzeć do naszych serc i bezpiecznie nam zaufać?
Znam pewien żeński zakon ewangeliczny, który spędza godziny po prostu
"kochając Jezusa." Pokutuję za niewierność Jego oszukującej oblubienicy.
Próbują napełnić Jego zbolałe serce - wypełnić brak miłości - mówiąc o
"Jego bólu." Jakże prawdziwe musi być to, że Jezus boleje nad tym, że
obecnie tak niewielu kocha Go z całego serca! Moje serce korzy się gdy
modlę się przez łzy: "O Jezu! Jakże niewiernym byłem przez minione lata!
Jakże często rzeczy tego świata zajmowały moje serce! Goniłem za
samochodami, antykami, sportem. Były chwile kiedy lubiłem jak ludzie
mnie chwalą. Uganiałem się za różnymi rzeczami i poświęcałem czas na
różne inne sprawy." Boże Słowo mówi: "Jeśli kto miłuje świat, nie ma w
nim miłości Ojca" (I Jana 2:15).
Jezus zadał bardzo niepokojące pytanie: "Tylko, czy Syn Człowieczy
znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?" (Ew. Łuk. 18:8). Słowo "wiara" w
języku greckim oznacza "spoleganie na czymś i wierność temu." Jemu! On
przepowiedział wielkie odstępstwo; nawet Jego wybrani będą wielce
kuszeni. Tak wielu upadnie goniąc za tym światem w poszukiwaniu
pożądliwości i przyjemności. Moją modlitwą jest: "Panie, pociągnij mnie
bliżej Siebie. Pozwól mi być jednym z tych, którym możesz ufać. Pozwól,
abym kochał Cię bez reszty. Daj mi czystą, świętą i niezmąconą miłość do
Ciebie!"
Jak możesz mówić, że Go chcesz,
skoro spędzasz z Nim tak mało czasu?
Dlaczego Jezus powiedział: "Ale ty, gdy się modlisz, wejdź do komory
swojej, a zamknąwszy drzwi za sobą, módl się do Ojca swego, który jest w
ukryciu, a Ojciec twój, który widzi w ukryciu odpłaci tobie" (Ew. Mat. 6:6)?
Powiedział tak, ponieważ pragnie intymności. Pragnie być sam na sam z
tym którego kocha! Mamy wielu takich którzy modlą się i nigdy nie
opuszczają nabożeństwa modlitewnego. Biorą udział w spotkaniach
domowych - i oczywiście jest to biblijne aby dwóch lub trzech zgadzało się
razem w modlitwie. Ale przychodzi czasem pragnienie od Pana, kiedy On
wyszepce: "Chodź sam - zamknij drzwi - będziemy sami, tylko we dwoje."
Sekretna modlitwa w komórce jest najbardziej intymną rzeczą jaką możesz
dzielić ze swoim Panem. Jeżeli nie masz tego rodzaju relacji, to tak
naprawdę nie znasz Go.
Bez intymności z Jezusem nawet dobre uczynki stają się złymi: "W owym
dniu wielu mi powie: Panie, Panie, czyż nie prorokowaliśmy w imieniu
Twoim, i w imieniu Twoim nie wypędzaliśmy demonów, i w imieniu Twoim
nie czyniliśmy wielu cudów? A wtedy im powiem: Nigdy was nie znałem.
Idźcie precz ode mnie wy, którzy czynicie bezprawie" (Ew. Mat. 7:22-23).
Ale niech nikt, kto prorokuje, kto wyrzuca demony, tak jak ja to czyniłem,
nie mówi: "To nie jest przeznaczone dla mnie!" Co mówi Jezus? Kluczem
są słowa: "Nie znam was." Zabrakło intymności; ktoś może czynić bardzo
dużo w Jego imieniu, tak naprawdę nie znając Go. To oznacza że możemy
stać się tak bardzo zaangażowani w czynienie dobra, w programy, w pomoc
innym, że tracimy kontakt z Jezusem. Kończymy wykonywaniem pewnych
rzeczy w Jego imieniu, ale te rzeczy stają się złymi, ponieważ są
wykonywane z samego siebie.
Kiedy spędzamy czas sam na sam z Nim, jest to przeważnie na naszą
korzyść - rzadko na Jego. Czy kiedykolwiek myślimy o Jego potrzebach?
Jezus stał się człowiekiem z wszystkimi ludzkimi potrzebami, włączając w
to potrzebę przyjaźni i miłości. Odczuwał odrzucenie tak jak i my, nigdy nie
wyrzekając się Swojego człowieczeństwa. Jezus jest ciągle Bogiem i
człowiekiem. To że jest dotknięty naszymi odczuciami i dolegliwościami
oznacza, że On ciągle przeżywa ból i potrzeby człowieka. Ostatnio
myślałem: "Panie, czy kiedykolwiek będąc na ziemi pytałeś: 'Czy
ktokolwiek kocha mnie po prostu za to Kim jestem - jak Jezus, człowiek??"
Popatrz na tłumy, które naciskały na Jezusa ze wszystkich stron, wołając o
pomoc, miłosierdzie, wzrok, o uzdrowienie, o jedzenie, o znaki i cuda. On
widział ich jako owce nie mające pasterza; On słyszał ich wołanie i płakał.
Ale tak niewielu przyszło o nic nie prosząc - tak niewielu przyszło z miłości
do Niego!
Była pewna grzesznica, zgubiona kobieta, która przyszła tylko po to aby coś
Mu dać: "A oto pewna kobieta z tego miasta, grzesznica, dowiedziawszy
się, iż zasiada przy stole w domu faryzeusza, przyniosła alabastrowy słoik
olejku. I stanąwszy z tyłu u jego nóg, zapłakała, i zaczęła łzami zlewać nogi
jego i włosami swojej głowy wycierać, a całując jego stopy, namaszczała je
olejkiem ... I (Jezus) zwróciwszy się do kobiety, powiedział Szymonowi:
Widzisz tę kobietę? Wszedłem do twojego domu, a nie dałeś wody do nóg
moich; ona zaś łzami skropiła nogi moje i włosami swoimi wytarła. Nie
pocałowałeś mnie; a ona, odkąd wszedłem, nie przestała całować nóg
moich. Głowy mojej oliwa nie namaściłeś; ona zaś olejkiem namaściła nogi
moje" (Ew. Luk. 7:37-38,44-46).
Czy kiedykolwiek umyłeś Jego nogi swoimi łzami? Czy przyszedłeś do
Niego nie prosząc o nic dla siebie, dla swojej służby, dla swojej rodziny -
ale po prostu po to by wylać na Niego dar wonności, alabastrowy słoik
miłości i uwielbienia? Posłuchaj wołania Jego serca: "Nie pocałowałeś
Mnie! Nie było wody dla moich zmęczonych stóp! Ale ona to uczyniła - dla
Mnie!" W Ewangelii Mateusza, rozdziale 26 czytamy, że inna kobieta
przyszła do Jezusa i wylała perfum na Jego głowę podczas posiłku.
Uczniowie widzieli to i powiedzieli z oburzeniem: "Na cóż ta strata?
Przecież można było to drogo sprzedać i rozdać ubogim" (wersety 8 i 9).
My jesteśmy dokładnie tacy jak ci uczniowie; myślimy, że strata czasu jest
przebywanie z Nim sam na sam, usługując Jego potrzebom, gdy jest tak
wielu biednych, cierpiących ludzi, którzy potrzebują naszego czasu i
modlitw. Jezus powiedział: "Czemu wyrządzacie przykrość tej niewieście?
Wszak dobry uczynek spełniła względem mnie. Albowiem ubogich zawsze
macie wśród siebie, ale mnie nie zawsze mieć będziecie" (wersety 10 i 11).
Jego uczniowie nie mogli wytrwać z Nim w godzinie Jego potrzeby - nawet
godziny! Powiedział im: "Smętna jest dusza moja aż do śmierci;
pozostańcie tu i czuwajcie ze mną" (w.38). To co naprawdę mówił to
"Cierpię! Potrzebuję was teraz! To jest moja godzina, teraz pragnę waszej
miłości i wsparcia!" Ale znalazł ich śpiącymi: "Tak to nie mogliście jednej
godziny czuwać ze mną?" (w.40). Wszystko o co prosił to jedna godzina -
jedna godzina skupienia na Jego potrzebie -- jedna godzina miłości w chwili
cierpienia! Dzisiaj mówimy sobie: "On jest Bogiem! On nie ma potrzeb -
On nie cierpi - On już nie płacze. Cóż mógłbym Mu ofiarować?" Jeżeli On
nie ma teraz potrzeb - jeżeli jest jakimś bezuczuciowym Bogiem spoza tego
świata - to dlaczego ciągle stoi u drzwi i puka? Dlaczego On ciągle
potrzebuje przyjść i wieczerzać z nami? (zobacz Obj. 3:20). Dlaczego On
ciągle pyta Piotra trzy razy, po zmartwychwstaniu, "Miłujesz Mnie?"
Najwyraźniej On również potrzebował być kochanym! "Hańba skruszyła
moje serce i sił mi zabrakło, oczekiwałem współczucia, ale nadaremnie, i
pocieszycieli, ale ich nie znalazłem" (Ps. 69:20).
Nie możemy naprawdę Go kochać, dopóki
nie pozwolimy Mu być wszystkim, czym obiecał być!
Wiele lat temu stałem przy ołtarzu obok mojej żony Gwen i słyszałem jak
mój ojciec (który był kaznodzieją) spytał jej: "Czy bierzesz sobie Davida
jako twojego prawowitego małżonka?" Wymieniliśmy śluby, każde z nas
powiedziało "tak." Gwen kochała mnie na tysiące sposobów, ale nigdy
bardziej i nigdy mocniej niż wtedy, gdy pozwala mi być panem domu.
Zabrało jej to trochę czasu aby usunąć się i pozwolić mi wykonywać
"męskie" rzeczy - szczególnie gdy chodzi o rozmaite naprawy. Ale ona
nauczyła się taktownie zachęcać mnie do wypełniania tej roli. Bóg
zamierzył aby mąż i żona odzwierciedlali Jego relację z nami. Jego
oblubienicą: "Bo twoim Małżonkiem jest twój Stwórca..." (Iz. 54:5). My
jesteśmy "Oblubienicą przyozdobioną dla męża swego" (Obj. 21:2). Ale
Jezus nie jest jakimś ziemskim mężem. Kiedy mówi: "chcę", ma wszelką
moc i chwałę aby tak się działo. W całym Jego Słowie możecie znaleźć
śluby złożone przez Pana Jego umiłowanej.
Nasza miłość do Niego przyjmuje je i odpoczywa w nich pozwalając aby
Jezus był dla nas Bogiem. Oto kilka ślubów, które On złożył tym, którzy
ślubowali Mu swoją miłość i wierność: "Pozostanę ten sam ... będę was
nosił ..." (Iz. 46:4). "Czy kobieta może zapomnieć o swoim niemowlęciu... a
choćby nawet ona zapomniała jednak Ja ciebie nie zapomnę" (Iz. 49:15).
"Hojny jest w odpuszczaniu" (Iz. 55:7). "...uleczę go... udzielę mu obfitej
pociechy..." (Iz. 57:18). "I zanim zawołają odpowiem im, i podczas gdy
jeszcze będą mówić. Ja już ich wysłucham" (Iz. 65:24). "...sam bowiem
powiedział: Nie porzucę cię ani cię nie opuszczę" (Hebr. 13:5).
Jezus jest naszą sprawiedliwością, naszym zbawieniem, naszym
wyzwoleniem, skałą naszego zbawienia, naszym dziennym chlebem,
naszym pocieszeniem, naszym zaopatrzeniem, naszą obroną, naszym
światłem, naszą radością, naszym pokojem - naszym wszystkim we
wszystkim w czasie potrzeby! Pozwól Mu aby był dla ciebie Bogiem -
uwierz w każde przyrzeczenie i odpoczywaj w tym. Nie dręcz się i nie
próbuj sam sobie nic wypracować. Udowodnij Mu, że zaufasz Jego mocy.
Nie możesz kochać Go mocniej niż wtedy gdy pozwolisz Mu być dla ciebie
wszystkim. Wierz i odpoczywaj w Jego obietnicach, które mówią o
zbawieniu ciebie, o zaspokojeniu wszystkich twoich potrzeb, o tym, że
będzie z tobą w chwilach dobrych i złych i że nigdy cię nie opuści ani nie
porzuci. Miłość jest pozwoleniem, aby On był naprawdę twoim Panem!

Brak komentarzy: