sobota, 8 listopada 2014

Czy mamy pozostać w grzechu?
(Shall We Continue in Sin?)
Moje dokumenty + Indeks polskich kazań + Kaplica + Subscribe + Copyright
By David Wilkerson
20 marca 2000
__________
Jakże ktokolwiek, kto nazywa siebie miłośnikiem Jezusa może świadomie
trwać w grzechu? Jako naśladowcy Chrystusa głosimy, że zostaliśmy
wyzwoleni z mocy grzechu. Zaświadczamy, że krzyż w pełni odkupił nas z
niewoli nieprawości. Jednak całe rzesze wiernych stale lgną dzisiaj do
pożądliwości, nałogów, urazy i zgorzknienia.
Pytasz, gdzie są ci chrześcijanie? Są oni wszędzie wokół ciebie. Znajdziesz
ich uwielbiających Boga w kościołach w każdą niedzielę. Podnoszą swoje
ręce w uwielbianiu Boga za to, że ich uwolnił. Świadczą innym o mocy
Chrystusa do łamania wszelkich więzów, ale nie chcą porzucić grzechu,
który noszą we własnym łonie.
Smutne jest to, że wielu takich chrześcijan wierzy, że nic nie może złamać
szponów grzechu, jakie są nad nimi. Próbują każdej znanej metody, aby
wyzwolić się ze swojej niewoli, ale żadna ilość modlitwy, doradztwa bądź
też przekonujących kazań nie wydaje się pomocna. Ich grzech po prostu
stale oplata się wokół ich serca jak wąż, aż do momentu, kiedy osiągnie
pełną kontrolę nad ich życiem. Oni kończą nosząc dręczące brzemię
poczucia winy i potępienia.
Paweł zadaje takie pytanie: "Cóż więc powiemy? Czy mamy pozostać w
grzechu, aby łaska obfitsza była? Przenigdy! Jakże my, którzy grzechowi
umarliśmy, jeszcze w nim żyć mamy?" (Rz 6,1-2). Paweł zastanawia się:
"Otrzymaliśmy tak niesamowite błogosławieństwa w Chrystusie.
Zostaliśmy ochrzczeni w Niego, pogrzebani i wzbudzeni z martwych razem
z Nim. Przemienieni na podobieństwo Jego śmierci. Tak więc, jak możemy
nadal grzeszyć?".
Faktem jest, że im dłużej pobłażamy sobie w naszym usidlającym grzechu,
tym mocniejsze staje się jego władanie nad nami. Ten grzech jest
nowotworem, który rozprzestrzenia się po całej naszej istocie,
zanieczyszczając wszelkie nasze myśli i działania. Jego destrukcyjna moc
wywiera zniszczenie w każdej dziedzinie naszego życia, zaczynając od
naszego chodzenia z Chrystusem, poprzez nasze relacje z innymi, a kończąc
na wszystkim, czego tylko się dotkniemy.
Co więcej, grzech nigdy nie umiera sam z siebie. Jeśli nie zostanie on
wykorzeniony i zniszczony, przejmuje tron twojego życia. Najpierw
zaczyna dotykać twojej świadomości, sprawiając, że tracisz wszelkie
rozróżnienie. Różnica pomiędzy tym, co dobre a co złe staje się mglista i
zachmurzona. Następnie głos grzechu zdobywa twoje ucho. Powoli zaczyna
usprawiedliwiać przed tobą twoją pożądliwość, podając ci nawet różne
biblijne argumenty na poparcie tego. W końcu stajesz się "odporny na
kazania", co oznacza, że już więcej nie odpowiadasz na przekonanie o
grzechu, jakie przynosi Duch Święty.
Może znasz chrześcijan znajdujących się w tym strasznym stanie. Przyjmują
oni obronną postawę za każdym razem, kiedy są konfrontowani z
pożądliwością, jaką noszą we własnym łonie. Twierdzą oni: "To, co robię
wcale nie jest złe. Modliłem się w tej kwestii i Duch Święty powiedział mi,
że ja nie grzeszę". Jednak dobrze wiesz, że zachowanie tej osoby jest
sprzeczne ze Słowem Bożym.
Zgodnie z postanowieniem Nowego Przymierza, Duch Święty daje nam
moc do tego, abyśmy żyli w sposób zwycięski nad diabłem. Daje nam
wszelkie zasoby, jakich tylko potrzebujemy, aby obalić dominację diabła w
naszym życiu. Sprawia nawet, że chcemy być posłuszni przykazaniom
Pańskim.
Jednak Boża obietnica Nowego Przymierza co do złamania każdych więzów
i uwolnienia każdego jeńca dotyczy tylko tych, którzy mają dosyć swojego
grzechu. Dlaczego Duch Święty miałby wyzwolić Swoją moc w
kimkolwiek, kto nie widzi swojego grzechu jako poważnej spawy?
Jeśli myślisz, że Duch Święty uwolni cię ze szponów grzechu bez twojej
pełnej współpracy, to mylisz się. Nie daj Boże, aby którykolwiek
chrześcijanin pozostawał w bierności i ponownie pobłażał sobie w swej
pożądliwości podczas oczekiwania na to, aż Duch Święty przyjdzie i
wyrwie to z niego. Takie nauczanie nie tylko pociesza chrześcijan będących
w grzechu, ale błędnie interpretuje też Nowe Przymierze Boże.
Dlaczego wierzący trwają w lgnięciu do grzesznych praktyk?
Aby odpowiedzieć na to pytanie, wystarczy, że tylko zajrzę do własnego
serca. Coraz bardziej, w miarę jak przybliża się ten dzień, wyobrażam sobie
stanie przed Tronem Sędziowskim mojego Pana, kiedy to Jego miłujące
oczy spoczną na mnie. W tym momencie będę musiał zdać sprawę z
każdego swojego uczynku i myśli. Jako posługujący ewangelii będę
również musiał zdać sprawę z przesłań, jakie głosiłem do innych, a sam nie
żyłem zgodnie z nimi, tak jak to pisze Paweł: "...bym przypadkiem, będąc
zwiastunem dla innych, sam nie był odrzucony" (1Kor 9,27).
Sama myśl o tej scenie przynosi świętą bojaźń do mojego serca. Każdego
dnia wołam: "Panie, jeśli jest we mnie jakikolwiek grzech, proszę rozpraw
się z nim. Nie chcę usłyszeć głosu trąby i odnaleźć siebie wtedy stojącego
przed Tobą z jakąś pożądliwością oplecioną wokół mojego serca".
Co powiesz Jezusowi, kiedy będziesz przed Nim stać? Jakie dasz Mu
wytłumaczenia na lgnięcie do korzenia zgorzknienia, urazy, pożądliwości,
jakiegoś grzesznego nałogu? Czy powiesz: "Panie, nie wiedziałem, że tak na
serio weźmiesz ten jeden grzech. Myślałem, że będziesz miał do mnie
cierpliwość, że Twoja łaska względem mnie w tej sprawie będzie jeszcze
bardziej obfitować. Zawsze wierzyłem w obietnicę Twojego Nowego
Przymierza. Stale czekałem na Twojego Ducha, aby usunął ten grzech ze
mnie".
Umiłowani, nasz Pan nadejdzie wkrótce i nie ma teraz czasu na to, by bawić
się ze swoim grzechem. Znam wielu prawych wierzących, którzy w jednej
kwestii w swoim życiu stali się beztroscy, niedbali i zostali pokonani przez
swoją pożądliwość. Nie myśl więc sobie, że to nie może przytrafić się tobie.
"Gdyż wszyscy zgrzeszyli i brak im chwały Bożej" (Rz 3,23). Musisz
zapytać samego siebie: "Dlaczego trwam w swoim grzechu? Dlaczego to złe
związanie stale mnie trzyma? Dlaczego nie jestem wolny?
Wierzę, że Duch Święty objawił mi kilka rzeczy w tej kwestii.
Trwamy w grzechu, ponieważ nie mamy bojaźni Bożej
Dzisiaj wielu chrześcijan nie ma bojaźni Bożej zaszczepionej w ich sercach
przez Ducha Świętego. Autor Przypowieści mówi: "Miłosierdziem i prawdą
oczyszczona bywa nieprawość, a w bojaźni Pańskiej odstępujemy od złego"
(Przyp 16,6 - BG). "Nie bądź mądrym sam u siebie; ale się bój Pana, a
odstąp od złego" (Przyp 3,7 - BG). "Bojaźń Pana jest krynicą życia, dzięki
niej można uniknąć sideł śmierci" (Przyp 14,27).
"Bojaźń Boża", o której jest tutaj mowa, wskazuje na coś znacznie
większego niż pełna czci bojaźń i szacunek. Psalmista mówi nam, że nie
możemy otrzymać pełnego objawienia Bożego Przymierza, dopóki nie jest
w nas głęboko zakorzeniona Jego bojaźń. "Tajemnica Pańska objawiona jest
tym, którzy się go boją, a przymierze swoje oznajmuje im" (Ps 25,14 - BG).
Ten werset łączy zrozumienie Przymierza z bojaźnią Bożą. Krótko mówiąc,
wszelkie objawienie związane jest z Jego świętą bojaźnią.
Jestem przekonany, że bez bojaźni Bożej nie możemy doświadczyć trwałego
wyzwolenia z grzechu. Jednak w wielu kościołach bojaźń Boża stała się
tematem tabu. Kiedy ostatni raz słyszałeś kazanie głoszone na temat bojaźni
Bożej?
Jedną z przyczyn tego jest fakt, że dom Boży zaatakowała pobłażliwość
społeczeństwa. Ostatnimi laty określenie "łaska" stało się środkiem do
przykrycia grzechów, tak jak to pisze psalmista: "...Nie ma bojaźni Bożej
przed oczyma jego" (Ps 36,2). Co więcej, zepsuci posługujący unikają
pewnych fragmentów dotyczących bojaźni Bożej. Zwykle głoszą oni na
podstawie następujących wersetów: "Albowiem nie dał nam Bóg ducha
bojaźni, lecz mocy i miłości, i powściągliwości" (2Tym 1,7). "W miłości nie
ma bojaźni, wszak doskonała miłość usuwa bojaźń..." (1J 4,18). "Wszak nie
wzięliście ducha niewoli, by znowu ulegać bojaźni..." (Rz 8,15).
To wszystko są wspaniałe fragmenty, jednak odnoszą się one do bojaźni
przed człowiekiem bądź szatanem, ale nie do bojaźni przed Bogiem. To
samo słowo występujące w tych wersetach dla określenia bojaźni użyte jest
również w tym jednym, pochodzącym z Listu do Hebrajczyków: "Tak
abyśmy śmiele mówić mogli: Pan mi jest pomocnikiem, nie będę się bał,
aby mi co miał uczynić człowiek?" (Hbr 13,6 - BG).
Nowe Przymierze zawiera w sobie to,
co ja nazywam "uprzedzającą pracą łaski"
Wierzę, że Bóg musi wykonać w nas pewną pracę, zanim będziemy mogli
uchwycić się jakiejkolwiek obietnicy przymierza. Czym jest ta
"uprzedzająca praca", od której zależne jest wszystko inne? Jeremiasz mówi
nam: "...w ich serce włożę bojaźń przede mną, aby ode mnie nie odstąpili"
(Jer 32,40). Ta uprzedzająca praca Boża w ramach przymierza polega na
umieszczeniu w naszych sercach Jego bojaźni.
Jeremiasz mówi tu o postanowieniach Nowego Przymierza, a nie Starego.
Bóg mówi nam tutaj wyraźnie, jak ta pierwsza praca przymierza będzie
wykonana. "Włożę w ich serca bojaźń przede mną". Oznajmia nam, że sami
w sobie nie jesteśmy w stanie wytworzyć świętej bojaźni. Nie możemy
uzyskać tego poprzez włożenie na nas czyichś rąk, ani przez manipulowanie
naszym ciałem. Jedynym sposobem, w jaki ta święta praca może zostać w
nas wykonana jest dokonanie tego przez Ducha Świętego.
W istocie Bóg mówi nam: "Ja dokonam wspaniałych rzeczy w was. Poślę
wam Mojego Ducha, który będzie w was przebywał i da wam nowe serce.
On da wam siłę do umartwienia wszelkich uczynków ciała i poprowadzi
was do zupełnej wolności od mocy grzechu. Wreszcie On spowoduje, że
będziecie chcieli wykonywać to, co jest Moim upodobaniem i zrobicie to.
Ale jest pewna praca, którą Duch musi wykonać w was przed wszystkim
innym. On włoży w was świętą bojaźń przed grzechem. Wtedy nie
odstąpicie już od Moich przykazań. Jeśli nie będziecie mieli w sobie Mojej
bojaźni, to wasze grzechy zawsze będą was odciągały ode Mnie".
Mówiąc prosto, Duch Święty zmienia sposób, w jaki patrzymy na nasz
grzech. On wie, że dopóki stale będziemy lekko traktować naszą
pożądliwość, nigdy nie zostaniemy uwolnieni. Dlatego pokazuje nam, jak
głęboko grzech Go zasmuca i wzbudza Boży gniew. Jak Duch Święty tego
dokonuje? On używa przekonującego Słowa Bożego - przeszywających
strzał świętej prawdy.
Jeżeli masz już dość swojego grzechu i pragniesz chodzić w
sprawiedliwości, to przygotuj się: Bóg wystrzeli przekonujące "strzały
ewangelii" do twojego serca. Te strzały wyszukają każdy tajny zakątek
twojego serca, ujawniając każdą pożądliwość. Kiedy trafią już one w swój
cel, odczujesz ich płomienie prawdy, które głęboko wypalają twoje
sumienie.
Wielu chrześcijan kierowanych przez ciało próbuje strząsnąć z siebie
poczucie winy, które przynoszą te przekonujące strzały Boże. Stale wyznają
następujący werset: "Przeto teraz nie ma żadnego potępienia dla tych, którzy
są w Chrystusie Jezusie" (Rz 8,1). Nie chcą jednak czytać ostatniej części
tego wiersza: "...którzy nie według ciała chodzą, ale według Ducha" (Rz 8,1
- BG). Jeżeli trwasz w grzechu, to chodzisz w ciele i nie masz prawa do
Bożej obietnicy mówiącej, że "nie ma potępienia".
Poczucie winy, jakie odczuwamy poprzez przekonanie od Ducha Świętego,
jest tak naprawdę dziełem łaski Bożej. Jest to zamierzone po to, by ujawnić
w nas oszustwo grzechu. Dlatego powinniśmy prosić Ducha Bożego, by
stale wlewał w nasze sumienie poczucie winy, bojaźni i potępienia grzechu,
aż zostanie w pełni ujawniona jego ogromna grzeszność.
Bojaźń Boża obejmuje pełne zrozumienie
niebezpieczeństwa i konsekwencji grzechu
Wielu chrześcijan nie jest świadomych strasznego niebezpieczeństwa, w
którym się znajdują, kiedy trwają w grzechu. Tylko ogniste strzały prawdy
od Ducha Świętego mogą obudzić ich dusze na bojaźń Bożą, jakiej
potrzebują, aby otrząsnąć się z grzechu. Pozwólcie, że podzielę się z wami
kilkoma ognistymi strzałami rzeczywistości, które Pan użył, by przeszyć
moją duszę:
1. Bóg uważa ukryte pożądliwości i grzechy w chrześcijanach za bardziej
nikczemne, niebezpieczne i godne pogardy, niż jawne grzechy popełniane
przez nie zbawionych.
Większość wierzących myśli, że ich ukryty grzech nie jest poważny, gdyż
nie popełniają go w czynie. Bóg jednak widzi serce i w Jego oczach taki
grzech w nas jest o wiele gorszy, niż taki sam grzech u nikczemnych
grzeszników. Pozwól, że to wyjaśnię.
Spróbuj pomyśleć o najpodlejszym czynie, jaki kiedykolwiek został
popełniony przez złego, nie zbawionego mężczyznę czy kobietę. Mój umysł
natychmiast zwraca się do artykułu w jednej z nowojorskich gazet z
poprzedniego roku. Pewien mężczyzna pojął za żonę kobietę, która zawsze
pragnęła mieć dziecko. Pozwolił jej od razu zajść w ciążę, a kiedy kobieta
miała już dziecko, pierwsze kilka tygodni spędziła rozwijając w sobie
głębokie więzi z tym dzieckiem. Ale nagle, nie wiadomo skąd, ten
mężczyzna zabrał dziecko swojej żonie i zabił je. Dlaczego? Był to akt
zemsty. W oczywisty sposób był on zły na tę kobietę, ponieważ nie wzięła
ona udziału w pogrzebie jego ojca, zanim się jeszcze pobrali. On tak sobie
rozumował: "Ona nie pocieszyła mnie, kiedy tego potrzebowałem. Tak więc
sprawię, że będzie cierpiała". Musiał to być jeden z najbardziej okrutnych,
nikczemnych, ohydnych czynów, jakie kiedykolwiek zostały dokonane.
Ludzkość obecnie ogląda więcej morderstw, ludobójstwa i ostentacyjnych
aktów grzechu, niż którekolwiek z poprzednich pokoleń. Jednak oto jak na
to wszystko patrzy Bóg: nic nie można porównać z pożądliwościami
lgnącymi do naszego serca. Nasze grzeszne nałogi, nienawiść i ukryte
grzechy są bardziej podłe w Jego oczach niż jakakolwiek rzecz, która
została popełniona przez ludzkość.
Przykład takiej Bożej perspektywy widzimy w Objawieniu. Bóg mówi do
zboru w Laodycei: "Znam uczynki twoje, żeś ani zimny, ani gorący..." (Obj
3,15). Przez to mówi: "Nie jesteś tym, za kogo się podajesz. Mówisz sobie
"niczego nie potrzebuję", ale Ja ci mówię, że stajesz się letni. Wszyscy inni
postrzegają cię jako prawego i dobrze prosperującego. Ale Ja widzę twoje
serce i wiem, że gorliwość, jaką kiedyś miałeś względem Mnie zanikła".
Przypowieści Salomona mówią nam: "...z serca tryska źródło życia" (Przyp
4,23) oraz "Jak człowiek mówi w swoim sercu, taki jest" (Przyp 23,7). Te
wersety są ostrymi strzałami Ducha Świętego. Przeszywają one nasze serca,
mówiąc nam: "Nie możesz ukryć się przed wzrokiem Bożym. Każda rzecz,
którą potajemnie ukrywasz w swojej duszy, zostanie wyjawiona. Nie ma
znaczenia czy popełniasz ją w czynie, czy też nie. Bóg nie przymknie oka
na twoją ukrytą pożądliwość".
2. Czym dłużej trwasz w grzechu, tym większe jest niebezpieczeństwo
zatwardzenia twojego serca.
"Baczcie, bracia, żeby nie było czasem w kimś z was złego, niewierzącego
serca, które by odpadło od Boga żywego, ale napominajcie jedni drugich
każdego dnia, dopóki trwa to, co się nazywa "dzisiaj", aby nikt z was nie
popadł w zatwardziałość przez oszustwo grzechu" (Hbr 3,12-13).
Może kiedyś drżałeś, słysząc Słowo Boże. Twoje serce topniało, kiedy
słyszałeś ogniste kazanie, o którym wiedziałeś, że zostało zamyślone
specjalnie dla ciebie. Miałeś ucho otwarte na słuchanie głosu Ducha, ale od
jakiegoś czasu flirtowałeś z ukrytym grzechem - bawiłeś się nim i
wałkowałeś go w swoim umyśle. Teraz, ponieważ ten grzech wypracował w
tobie swoje oszustwo, możesz siedzieć nieporuszony słuchając dowolnego
kazania, bez względu na to, jakkolwiek byłoby ono namaszczone.
Gdybyś miał bojaźń Bożą, ona by ci szybko uświadomiła, że twoje serce
powoli staje się coraz twardsze. Uświadomiłbyś sobie, że z każdym dniem,
kiedy trwasz w pobłażaniu sobie w grzechu, przybliżasz się do
napiętnowania swojego sumienia. Zamiast tego twój grzech staje się dla
ciebie z dnia na dzień coraz mniej oczywisty. Wkrótce będziesz całkowicie
zaślepiony fałszywym pokojem. Na koniec twój grzech wypłynie poza
granice, jakie mu wyznaczyłeś - będzie rozszerzać się dziko we wszelkiego
rodzaju akty grzechu.
Widziałem osobiście przerażający stan męża Bożego, który pozwolił, by
jego serce stało się zatwardziałe. Był on posługującym, moim przyjacielem i
pastorem dużego zboru. Bóg potężnie tego człowieka błogosławił,
namaszczając jego kazania ogniem i mocą Ducha Świętego. Jednak ten
posługujący utrzymywał w sercu ukrytą pożądliwość seksualną. Z biegiem
czasu zaczął sobie w niej pobłażać, aż wreszcie został złapany na
cudzołóstwie.
Bóg był miłosierny dla mojego przyjaciela. Bogobojni starsi i liderzy w
kościele zastosowali środki dyscyplinarne względem pastora i po pewnym
czasie został przywrócony do służby. Za każdym razem, kiedy w jego sercu
powstawała pożądliwość, Duch Święty wiernie rozprawiał się z nim w tej
kwestii. Jednak ten człowiek nigdy tego poważnie nie potraktował. On
nigdy nie nakłonił swojego serca, by słuchać głosu Ducha.
Byłem tam tego wieczora, kiedy jego grzech został ponownie ujawniony.
Pięć kobiet wyszło do przodu i wyznało, że miały z nim romans. Niektóre
powiedziały, że nawet miały z nim stosunek na kilka godzin przed jego
wyjściem za kazalnicę, by głosić kazanie.
Pewien mój przyjaciel zapytał później tego pastora: "Jak twoje sumienie
pozwoliło ci to robić? Jak mogłeś mieć romans z kobietą, a zaraz po tym
wychodzić i rzekomo głosić ze świętego Słowa Bożego"? Pastor ten
odpowiedział ze śmiechem: "Trzeba być dobrym aktorem".
To jest zatwardziałe serce. Tego człowieka nic nie poruszało. Stał się tak
twardy, że potrafił nurzać się w cudzołóstwie, otwierać Biblię i głosić bez
śladu poczucia winy.
3. Jeżeli pozostajesz w grzechu, to spotka cię Boża rózga.
Psalmista pisze tak o jednej z obietnic przymierza Bożego: "Jeżeli synowie
jego porzucą zakon mój i nie będą postępowali według nakazów moich,
jeżeli znieważą ustawy moje i nie będą przestrzegali przykazań moich, to
ukarzę rózgą przestępstwo ich i winę ich plagami [karaniem - BG], ale łaski
mojej nie odmówię mu, ani też nie złamię wierności mojej. Nie naruszę
przymierza mego i nie zmienię słowa ust moich" (Ps 89,31-35).
Cieszymy się, kiedy czytamy te wspaniałe słowa Nowego Przymierza. Bóg
obiecuje, że nigdy nie odejmie od nas Swojej łaskawości, bez względu na
to, jak bardzo byśmy upadli. A jednak wielu wierzących pomija
lekkomyślnie ciężkie ostrzeżenie w tym urywku - jeżeli porzucimy Boże
prawo i nie będziemy przestrzegali Jego nakazów, to On nawiedzi nasze
przestępstwa Swoją Boską rózgą.
Nie ma prostego sposobu na złagodzenie tego trudnego słowa. Bóg jasno
nam mówi: "Jeżeli będziecie trwać w grzechu, to Ja rozprawię się z nim
surowo. Odpuszczę wam i przebaczę, ale wywrę zemstę na waszym grzechu
i poczujecie moje razy na swoich plecach".
Biblia mówi nam, że kogokolwiek Pan miłuje, tego też smaga. Prawdę tę
widzimy wyraźnie zilustrowaną w życiu Dawida. Zauważcie, jak Bóg
postępował z tym człowiekiem, wiernym sługą, który cieszył się Bożą
przychylnością. W pewnym momencie swojego życia Dawid strasznie
zgrzeszył. Usprawiedliwiał to i utrzymywał w tajemnicy przez długie
miesiące. Wreszcie jednak Bóg powiedział: "Dosyć" i wysłał proroka, by
ujawnił grzech Dawida. Natan użył analogii, by zburzyć wszelkie
usprawiedliwienia, które Dawid miał, aż wreszcie król przyznał: "Tak,
zgrzeszyłem. Jestem winien".
Jednak samo przyznanie się do grzechu nie wystarczy. Bóg nie tylko ujawnił
grzech Dawida, ale też przyłożył Swoją Bożą rózgę na plecy swojego sługi.
Wiemy oczywiście, że Pan zawsze stosuje Swoją rózgę w miłości, ale życie
Dawida pokazuje wyraźnie, iż odczuwanie Bożej rózgi karcenia nie jest
lekkie. Razy, które ona zadaje, są bolesne i rozdzierające i mogą
powodować konsekwencje na całe życie. Często ta rózga spada nie tylko na
nas, ale też na naszych najbliższych i na nasze otoczenie.
Zwróćcie uwagę na bezpośredni wpływ grzechu Dawida na tych, którzy go
otaczali. Nieślubne dziecko, które miał z Batszebą, zmarło. Tysiące
żołnierzy izraelskich poległo w walce. Sprowadził on skandal na swój kraj,
czyniąc z Izraela pośmiewisko w oczach swoich nieprzyjaciół. Jakby tego
było nie dość, Dawid cierpiał niekończący się ból osobisty z powodu
swojego grzechu: jego buntowniczy syn Absalom odebrał mu tron Izraela, a
armia Absaloma polowała na niego, jak na dzikie zwierzę. Musiał uciekać
na pustynię przed synem, którego tak bardzo miłował, a kiedy Absalom
zginął, płakał za nim histerycznie.
Dawid wiedział, że można było uniknąć tego wszystkiego. Każde bolesne
wydarzenie, które Dawid przeżywał, było rozdzierającym przypomnieniem
konsekwencji jego grzechu. Swój nieustanny ból wyraził w psalmach,
pisząc, że jego dusza była ustawicznie dręczona, że był przygnębiony żyjąc
w zamieszaniu, że jego posłanie było łożem łez. W swoich mękach wołał:
"Boże, dlaczego mnie opuściłeś?". W strachu płakał: "Duchu Święty, nie
opuszczaj mnie".
Boża rózga przynosząca przekonanie o grzechu doprowadziła Dawida do
krawędzi utraty zmysłów, a także pod sam grób, jak to zaraz zobaczysz.
4. Jeżeli pozostaniesz w grzechu, będziesz przeżywać stałe znikanie pokoju
i siły.
Dawid pisał: "...Siła moja słabnie z powodu winy mojej, a kości moje
usychają" (Ps 31,11). Jak dziura w samochodowym zbiorniku oleju, twój
grzech powoli wyssie z ciebie wszelkie twoje zasoby. Twój pokój, radość i
siła dosłownie wyciekną, aż znikną zupełnie.
Dawid wyznał: "...nie ma nic zdrowego w kościach moich z powodu
grzechu mojego" (Ps 38,4). Przez to mówił: "Cała moja siła zniknęła z
powodu mojego grzechu. Moje ciało stało się słabe z powodu tego, co
zrobiłem. Moja nieprawość po prostu nie daje mi wytchnienia".
Dawid doświadczał przeszywających strzał Bożych. Pisał: "Bo strzały twoje
przeszyły mnie i ciąży nade mną ręka twoja" (Ps 38,3). A jednak ten
umiłowany sługa był uczony bojaźni Bożej. Część jego bolesnej lekcji
polegała na tym, że stracił pokój Boży. Teraz wołał: "Wyczerpał w drodze
siłę moją..." (Ps 102,24).
Znam takich chrześcijan, którzy prowadzą życie w całkowitym chaosie,
ponieważ trwają w pobłażaniu sobie w grzechu. Te puste dusze są zawsze
przygnębione, słabe, zawsze się zmagają, ale do niczego nie dochodzą.
Znam również posługujących, którzy nie mogą siedzieć spokojnie z powodu
swojego grzechu. Ciągle są czymś zajęci, zawsze w ruchu, a nigdy nie
wchodzą do odpocznienia Pańskiego.
Bez względu na to, kim jesteś - jeżeli zachowujesz ukryty grzech, będziesz
stale przeżywał zakłócenia w twoim życiu, w domu, rodzinie czy pracy.
Wszystko, czego dotkniesz, będzie nie w porządku. Staniesz się coraz
bardziej niespokojny, zmieszany, miotany niekończącymi się troskami i
obawami. Cały twój pokój i siła ujdą z ciebie.
5. Jeżeli trwasz w grzechu, utracisz swoją użyteczność w Królestwie
Bożym.
Widziałem ludzi potężnie używanych prze Ducha, którzy później zostali
przez Boga odstawieni na bok. Pan po prostu powiedział im: "Synu, jest mi
przykro - kocham cię, przebaczyłem ci i okażę ci Moje miłosierdzie, ale nie
mogę cię już używać".
Według mnie jest to jedna z najgorszych rzeczy, jakie można sobie
wyobrazić. Tak stało się z Saulem, królem Izraela. Biblia mówi nam: "Tedy
rzekł Samuel do Saula: Popełniłeś głupstwo! Gdybyś był dochował
przykazania Pana, Boga twego, które On ci nadał, Pan byłby utwierdził
królestwo twoje nad Izraelem na wieki. Lecz teraz królestwo twoje nie
utrzyma się" (1Sam 13,13-14).
Jakież straszne słowa. Bóg powiedział do króla: "Saulu, mogłeś stale mieć
Moje błogosławieństwo w swoim życiu. Byłem już tak bliski utrwalenia
twojego królestwa nad Izraelem na wieki. Miałem co do ciebie wielkie
plany, by używać cię potężnie, ale ty nie chciałeś rozprawić się ze swoim
grzechem. Zamiast tego stałeś się zgorzkniały i o zatwardziałym sercu.
Dlatego już z tobą skończyłem". Natychmiast Duch Boży opuścił króla i od
tego momentu Saul był już nieużyteczny dla królestwa. Od tej chwili
wszystko, co Saul czynił było z ciała.
Przez ostatnie kilka lat widzieliśmy, jak Duch Boży przynosił bolesny
podmuch na posługi cielesnych pastorów, ewangelistów i kaznodziei
telewizyjnych. Bóg zabrał im Swoje błogosławieństwo w ciągu jednej nocy,
sprawiając, że ich praca uschła na oczach świata. Właśnie teraz Bóg stoi na
progu powiedzenia innym w kościele, że już nie ma dla nich miejsca w Jego
królestwie, gdzie mogliby być użyteczni. Myślę o profesorach w
chrześcijańskich szkołach wyższych, którzy mają upodobanie w okradaniu
studentów z wszelkiej wiary, jaką tamci posiadają. Duchy tych nauczycieli
uschły, stając się zupełnie puste, opróżnione i bezowocne. Teraz ich
jedynym celem jest uniknąć piekła.
Tak to się kończy, kiedy trwasz w grzechu: stajesz się zupełnie jałowy i
bezowocny, bezużyteczny dla Królestwa Bożego.
Jest dla nas dobra wiadomość
Czy Bóg rozprawia się teraz z twoim grzechem? Czy wystrzelił Swoje
przekonujące strzały do twojego serca i dlatego masz poczucie winy z
powodu twojego grzechu? Nie panikuj - to jest dar Boży. On wszczepia w
ciebie Swoją Boską moc, nauczając cię: "Tylko poprzez Moją świętą bojaźń
odstąpisz od swojego grzechu".
Kiedy zostaniesz przekonany o niezmiernej grzeszności twojego grzechu,
będziesz gotów na przyjęcie pociechy Ducha Świętego. Księga Dziejów
Apostolskich mówi nam: "A tak zbory po wszystkiej Judzkiej ziemi i
Galilei, i Samaryi miały pokój, budując się i chodząc w bojaźni Pańskiej, a
przez pociechę Ducha Świętego rozmnażały się" (Dz 9,31 - BG). Kiedy ci
chrześcijanie pierwszego wieku chodzili w bojaźni Bożej, otrzymywali
pociechę Ducha Świętego.
A co dokładnie oznacza chodzenie w bojaźni Pańskiej? Oznacza ono
przypominanie sobie o Jego ostrzeżeniach. Oznacza ono pozwolenie
Duchowi Świętemu, by przepełnił twoje serce przekonaniem, wyciągnął
twoje grzechy na światło i wyrzucił je precz, daleko od ciebie. Czyniąc to,
zakłada fundament pod to, by mógł wypełnić każdą obietnicę Bożego
przymierza.
Kiedy już bojaźń Boża owładnie tobą całkowicie, będziesz się bał
niebezpieczeństwa i konsekwencji grzechu. Będziesz chodził każdego dnia
w Jego świętej bojaźni. Na koniec zobaczysz, że przez cały ten czas Bóg
działał w tobie miłosiernie, czyniąc to, co obiecał - wyzwalając cię spod
panowania i niewoli grzechu.

Brak komentarzy: