sobota, 8 listopada 2014

Irracjonalność wiary
(The Unreasonableness of Faith)
David Wilkerson
9 czerwca 2003
__________
Kiedy Bóg mówi do ludzkości: “Uwierz”, wówczas żąda On
czegoś, co leży w zupełności poza rozumem. Wiara jest
całkowicie sprzeczna z logiką. Sama jej definicja ma coś
wspólnego z tym, co nieracjonalne. Pomyśl o tym: List do
Hebrajczyków mówi, że wiara jest podstawą tego, czego się
spodziewamy, dowodem na to, co niewidzialne. Krótko mówiąc,
dowiadujemy się, że nie istnieje żadna namacalna materia, że nie
ma żadnego dowodu. Mimo to, jesteśmy wezwani do uwierzenia.
Czy przychodzi ci na myśl żądanie równie niedorzeczne jak to?
Słyszymy w tym wezwaniu: “Przyjmij to na słowo. Zaufaj temu,
co niewidzialne.” To zupełnie wykracza poza wszelką logikę.
Poruszam ten temat z ważnego powodu. Oto właśnie teraz na
całym świecie całe rzesze wierzących opuszczają ramiona w
zniechęceniu. Lud Boży przechodzi przez próby, zmagania,
cierpienie i różnego rodzaju zamęt. Prawda jest taka, że wszyscy
będziemy musieli stawiać czoła zniechęceniu w naszym życiu. A
jednak wierzę, że jeśli zdołamy zrozumieć naturę wiary – jej
irracjonalny, nielogiczny charakter – odnajdziemy pomoc
potrzebną do przetrwania.
* Rozważmy wiarę, której Bóg oczekiwał od Noego. Noe żył
wśród pokolenia, które straciło wszelkie zahamowania. Trudno
byłoby wyobrazić sobie pełnię zła, wśród którego żył ten
człowiek: przemoc i morderstwa były na porządku dziennym. Z
olbrzymów narodzili się “mocarze”. Ludzi opanowała taka
podłość, że Bóg nie mógł już więcej tego znieść. Postanowił:
“Dosyć! Koniec tego samozniszczenia. To musi się skończyć.”
Powiedział do Noego: “Zamierzam zniszczyć wszelkie ciało. Ale
ocalę ciebie i twoją rodzinę. Dlatego chcę, abyś wybudował arkę.
Chcę, abyś zgromadził w niej wszystkie gatunki zwierząt, po
jednej parze z każdego. W czasie, gdy będziesz wykonywał te
prace udzielę mieszkańcom ziemi 120 lat miłosierdzia, a potem
ześlę deszcz, który będzie padał nieprzerwanie przez 40 dni i
nocy. Nastanie wielka powódź i zetrze z ziemi wszelką żywą
istotę.” Następnie Bóg przeszedł do wyznaczenia wymiarów arki
– jej długości, szerokości i głębokości – w każdym szczególe.
Wyobraź sobie konsternację Noego towarzyszącą próbie
uchwycenia tego, co usłyszał. Bóg zamierzał zesłać kataklizm,
który miał zniszczyć całą ziemię, a wszystko, co Noe usłyszał na
ten temat, zawierało się w tych krótkich słowach zesłanych z
nieba. Miał po prostu przyjąć je przez wiarę, bez otrzymywania
dodatkowych instrukcji przez 120 lat.
Pomyśl tylko, czego ta wiara żądała od Noego. Otrzymał
gigantyczne zadanie wybudowania ogromnej arki, zaś w
międzyczasie musiał nadal żyć w niebezpiecznym, pełnym
przemocy świecie. Otaczali go olbrzymi, mordercy i sceptycy,
którzy obserwowali każdy jego ruch. Jestem pewien, że drwili z
niego w ciągu wielu lat budowania arki. I w całej swojej
zatwardziałości pewnie grozili mu śmiercią. A jednak wiara
żądała od tego męża Bożego, by zachowywał swoje serce “pełne
bojaźni” (zob. Hebr. 11:7). Musiał trwać w wierze, gdy cały
świat wokół niego tańczył, biesiadował i pogrążał się w
zmysłowości.
Krótko mówiąc, Bóg mu powiedział: “ Noe, musisz ufać
Mojemu słowu. Proszę cię, żebyś był Mi posłuszny bez żadnych
wymówek. Jeśli kiedykolwiek zaczniesz mieć wątpliwości albo
zechcesz się poddać, wróć do tego, co powiedziałem do ciebie.
Nie daję ci żadnego innego dowodu, a jedynie Moją obietnicę i
to wyłącznie na niej musisz polegać”.
Jakie to sprzeczne z logiką! Na pewno były chwile, gdy Noego
ogarniało zniechęcenie; zarówno zewnętrzne jak i wewnętrzne.
Nie wiemy ile dni spędził w takim stanie. Ileż to razy może
myślał: “Przecież to takie głupie. Skąd mogę wiedzieć, że to był
głos Boży?” Jednak Noe zrobił tak, jak kazał Bóg. Ufał
otrzymanemu słowu przez ponad sto lat. Dlatego przez swoje
posłuszeństwo, jak mówi Pismo: “Noe odziedziczył
usprawiedliwienie, które jest z wiary” [Hebr. 11:7].
* Rozważmy teraz przykład Abrahama. Bóg powiedział do tego
człowieka: “Wyjdź z ziemi swojej”. Na pewno Abraham się
zastanawiał: “Ale dokąd Panie”? Bóg odpowiedziałby
zwyczajnie: “Nie powiem ci. Po prostu idź”.
To również nie ma wiele wspólnego z logiką. Dla każdej
myślącej istoty takie żądanie byłoby całkiem niedorzeczne.
Spróbuję to zilustrować na przykładzie pytania skierowanego do
każdej chrześcijańskiej żony: gdyby twój mąż wrócił do domu
pewnego dnia i powiedział: “Kochanie, pakuj walizki.
Wyprowadzamy się”, rzecz jasna chciałabyś wiedzieć dlaczego,
dokąd, co się stało, itd. Ale oto jedyna odpowiedź, jaką
otrzymujesz: “Nie wiem. Wiem tylko, że Bóg tak powiedział.”
Nie znasz sensu ani powodu takiego żądania. W tym po prostu
nie ma logiki.
A jednak to właśnie taką niedorzeczną wskazówką kierował się
Abraham. “Przez wiarę usłuchał Abraham, gdy został powołany,
aby pójść na miejsce, które miał wziąć w dziedzictwo, i wyszedł,
nie wiedząc, dokąd idzie” [Hebr.11:8]. Abraham spakował
rodzinę i wyruszył nie znając kresu swej wędrówki. Wszystko,
co wiedział, to krótka instrukcja, której udzielił mu Bóg: “Idź
Abrahamie, a Ja będę z tobą. Żadne zło cię nie dosięgnie.” Wiara
wymagała od niego działania wyłącznie na podstawie tej
obietnicy.
Pewnej gwiaździstej nocy Bóg powiedział Abrahamowi: “Spójrz
ku niebu i policz gwiazdy, jeśli możesz je policzyć! I rzekł do
niego: Tak liczne będzie potomstwo twoje” (zob. I Mojż. 15:5].
Abraham musiał potrząsnąć na to głową. Był już stary, podobnie
jak jego żona, Sara. Dawno temu minął już czas, kiedy mogliby
mieć dziecko. Ale oto w tej chwili dostaje obietnicę, że będzie
ojcem wielu narodów. A dowód? Tylko słowo z nieba: “Ja jestem
Pan” [I Mojż. 15:7].
Jednak Abraham usłuchał. I Biblia mówi o nim tak samo, jak o
Noem: “Wtedy uwierzył Panu, a On poczytał mu to ku
usprawiedliwieniu” [I Mojż. 15:6]. Kolejny raz jesteśmy
świadkami czegoś niezrozumiałego. Jednak wiara tego człowieka
poczytana mu jest ku usprawiedliwieniu.
* Przyjrzyjmy się teraz dzieciom Izraela i próbom, jakim poddał
ich Bóg. Wyzwolił ich z niewoli faraona, aby zaraz potem
znaleźli się w potrzasku nad Morzem Czerwonym. Z jednej
strony otaczały ich góry, zaś z tyłu szybko zbliżała się armia
faraona. Sytuacja była beznadziejna, na ludzki rozum bez
wyjścia. Ich serca łomotały chyba ze strachu na odgłos
rydwanów i koni wzbudzających tumany kurzu.
Mimo iż znam wynik tej sytuacji, moja stara natura ma ochotę
pospierać się z Bogiem: “To chyba nie jest w porządku, Panie.
Jakie to bolesne dla tych wszystkich rodzin z dziećmi. Utknęli na
tym odludziu bez tratw czy łodzi, zastanawiając się, co robić.
Przecież jednej nocy zabiłeś Panie wszystkich pierworodnych
Egiptu. Czy więc nie mogłeś zniszczyć tych żołnierzy na
pustyni? Co za różnica, czy ich utopisz czy zabijesz zanim zbliżą
się do morza? To takie bezsensowne: dzieci płaczą, mężczyźni i
kobiety drżą z przerażenia. Przecież Cię usłuchali, a mimo to
pozwoliłeś, żeby to na nich przyszło. Po co to wszystko”?
Musimy zmierzyć się z bezspornym faktem – sam Bóg
doprowadził ich do tego momentu, a cała ta sytuacja jest
pozbawiona logiki i zupełnie bez sensu. Bóg po prostu oczekiwał
od nich wiary w słowo, które już wcześniej do nich posłał: “Będę
nieść was na swoich ramionach i przeprowadzę was przez
pustkowie. Żaden wróg nie podniesie na was ręki, bo Ja będę z
wami. Macie tylko wytrwać i oglądać zbawienie Pana.”
Chcę was o coś zapytać: Iluż to z nas dzisiaj stałoby tam z
drżeniem i płaczem, tak samo jak Izraelici? Jeśli jesteśmy
szczerzy, to przyznamy, że w taki właśnie sposób reagujemy
obecnie w większości naszych kryzysów. Czy stan naszego serca
nie jest podobny?
Mówiąc wprost, wiara jest bardzo wymagająca. Żąda od nas
posłuszeństwa raz posłanemu słowu, bez żadnych dodatkowych
wskazówek. Nie ma znaczenia jak wielkie są nasze przeszkody,
jak niemożliwe do pokonania okoliczności. Mamy wierzyć Jego
słowu i działać na jego podstawie. Bóg powiada: “Moja obietnica
jest wszystkim, czego potrzebujecie”.
Uważam, że nic się nie zmieniło
od czasów patriarchów.
Tak samo jak każde pokolenie przed nami, my też nieraz
zadajemy pytania: “Panie, dlaczego staję przed tą próbą?
Przekracza to moje zrozumienie. Już tyle bezsensownych
sytuacji dopuściłeś w moim życiu. I dlaczego nie ma wyjaśnienia
na to wszystko, przez co przechodzę? Dlaczego moja dusza jest
taka udręczona przez tyle ciężkich prób?
Posłuchaj raz jeszcze – wymagania wiary są całkiem
niewytłumaczalne dla ludzkości. Jak więc Pan odpowiada na
nasze wołania? Otóż posyła Słowo, przypominając nam o swoich
obietnicach. I mówi: “Po prostu usłuchaj mnie. Zaufaj mojemu
Słowu, które ci dałem”. On nie akceptuje wymówek ani
nieposłuszeństwa, bez względu na to jak niemożliwe mogłyby się
wydawać wszystkie okoliczności.
Proszę, nie zrozum mnie źle. Nasz Bóg jest kochającym Ojcem i
nie dopuszcza pochopnie i bezmyślnie do cierpienia swoich
dzieci. Wiemy, że dysponuje wszelkimi środkami i mocą, aby
odsunąć od nas każdy problem czy cierpienie. Może zwyczajnie
wypowiedzieć jedno słowo, aby nas wybawić od wszelkich prób
i zmagań.
Ale prawda jest taka, że Bóg nie zamierza nas informować jak i
kiedy wypełni swoje obietnice względem nas. Dlaczego? On nie
jest nam winien wyjaśnienia, skoro już dał nam swoją
odpowiedź. Dał nam wszystko, czego potrzebujemy do życia i
pobożności – mamy to w Jego Synu, Jezusie. On jest wszystkim,
czego potrzebujemy w każdej sytuacji, w jakiej życie nas stawia.
A Bóg zawsze będzie stał za swoim słowem, które już raz nam
objawił: “Moje słowo jest w twoim zasięgu. Moje obietnice są
tak i amen dla wszystkich, którzy wierzą. Więc polegaj na Mym
Słowie, wierz i bądź mu posłuszny.”
Biblia mówi, że Izrael dziesięć razy “drażnił” Pana na pustyni.
Czym było to drażnienie? Wydarzyło się dziesięć sytuacji, w
których Izraelici stanęli przed wielkim testem. Raz za razem
stawiani byli w wobec okoliczności, które wydawały się nie do
przejścia. Może nieraz się zastanawiałeś, tak jak ja, czemu to
miało służyć.
W każdym z tych przykładów Bóg chciał wzbudzić w swym
ludzie promyk wiary. Szukał choćby małej jej miary, na której
mógłby budować. Pragnął wobec całego świata dać świadectwo
wierności wobec swego wybranego ludu. To sam Izrael miał być
tym świadectwem. W skrócie Bóg mówił: “Kiedy stawiam mój
lud w ciężkich sytuacjach, oczekuję, że będą postępować w
oparciu o Moje obietnice, które im dałem. Moje słowo jest
życiem dla wszystkich, którzy wierzą i chcę aby to przesłanie
było głoszone i manifestowane wobec zgubionego i ginącego
świata.”
Izrael otrzymał dostęp do tego Słowa jeszcze przed tymi
wydarzeniami. Bóg już wcześniej im zapowiedział:
“Wyprowadzę was z niewoli do kraju mlekiem i miodem
płynącego. Nikt już nie podniesie na was ręki, bo ‘Jestem, który
jestem’ będzie z wami. Żadna Moja obietnica nie zawiedzie.” To
samo dotyczy ludu Bożego dzisiaj. Dopóki ziemia istnieje, Boże
obietnice są niezmienne: “Wyprowadzę was z ucisku. Ufajcie
wielkiemu ‘Jestem, który jestem’.”
Oto dlaczego Bóg, pełen nieskończonej cierpliwości, traci ją w
obliczu niewiary swoich dzieci. W Liście do Hebrajczyków
czytamy: “Albowiem niektórzy usłyszawszy, rozdrażnili Pana”
[Hebr. 3:16 BG]. Co takiego usłyszeli ci ludzie? Usłyszeli Słowo
Boże – obietnice ochrony, prowadzenia i dobroci. Jednak zamiast
zaufać temu słowu, za każdym razem koncentrowali się na
swojej beznadziejnej sytuacji. W ten sposób pozwolili, by
niewiara opanowała ich serca. Bóg odpowiedział na to: “...
Przysiągłem w gniewie moim: Nie wejdą do odpocznienia mego”
[Hebr. 3:11].
Ci ludzie oczekiwali czegoś racjonalnego. Chcieli oprzeć się na
czymś, czego mogliby dotknąć, zobaczyć i poczuć. Chcieli, żeby
Bóg dokładnie określił drogę, którą mieli przebyć. Ale to nie jest
wiara. Wiara mówi: “Bóg dał mi obietnicę. Będę żyć i umrę w
oparciu o nią. Nie ważne, ile to będzie kosztowało – stawiam
wszystko, całe moje życie, na szalę Jego Słowa.”
List do Hebrajczyków stawia pytanie: “Do kogo miał wstręt
przez czterdzieści lat? Czy nie do tych, którzy zgrzeszyli, a
których ciała legły na pustyni? A komu przysiągł, że nie wejdą
do odpocznienia jego, jeśli nie tym, którzy nie wierzyli?
Widzimy więc, że nie mogli wejść z powodu niewiary” [Hebr.
3:17-19].
Prawda jest taka, że każda z tych ciężkich prób w końcu minęła i
Bóg wybawił ich z każdej opresji. Ale ci sami Izraelici, którzy
doświadczyli Bożej dobroci, pomarli na pustyni. Dlaczego? Wraz
z każdą próbą, narzekali i zatwardzali swoje serce, odwracając
się od wiary.
A co z tobą? Czy jesteś może teraz w jakimś strasznym miejscu,
tak jak niegdyś Izrael? Czy odczuwasz pustkę? Czy wydaje ci
się, że jesteś pozbawiony nadziei, odarty ze wszystkiego?
Wszystkim, którzy przechodzą przez ciężką walkę, chcę
powiedzieć, że to minie. Czego więc Bóg oczekuje od ciebie
pośród tego wszystkiego?
Może smucisz się, cierpiąc w bólu i zmaganiach, którym, jak by
się wydawało, nie ma końca. Jesteś przygięty do ziemi, bardziej
zniechęcony niż kiedykolwiek wcześniej, a twoi przyjaciele ci
mówią: “ Nie płacz i nie lamentuj. To nie jest manifestacja
wiary.” Ale sprawa wygląda inaczej – jeśli masz wiarę, to jesteś
też zdolny do płaczu. Nie da się uniknąć bólu. We łzach jest też
kojąca moc. Twój żal nie ma nic wspólnego z tym, czy ufasz
Bożemu Słowu.
Czasem może się zastanawiasz: “Panie, co złego zrobiłem? Jaki
grzech popełniłem? Czy to Twój sąd?” Może nawet masz chęć
wyzywająco zawołać: “Dlaczego na to pozwoliłeś? Panie, co
takiego zrobiłem, że zezwoliłeś na to wszystko?” Chcę ci
powiedzieć, że Bóg daje ci czas na takie pytania. Pozwala, by
twoje ciało przeszło przez spazmy rozpaczy.
Następnie Pan przychodzi wreszcie i mówi: “Miałeś prawo
przeżywać to w taki sposób. Ale nie masz powodu, żeby Mnie
oskarżać lub wątpić we Mnie. Dałem ci obietnicę. Naprawdę
dałem ci wszystko, czego potrzebujesz. Musisz teraz przyjąć tę
obietnicę. Jeśli to zrobisz, Moje Słowo stanie się dla ciebie
życiem. Ono przyniesie ci uzdrowienie większe niż jakiekolwiek
lekarstwo, skuteczniejsze niż morze łez.”
W całej Biblii odnajdujemy Bożych mężów i niewiasty,
którzy przeżywali głębokie rozterki ducha i duszy.
Raz po raz psalmista pyta: “Dlaczego moja dusza jest
przygnębiona? Czuję się bezsilny i zapomniany. Jest we mnie
tyle niepokoju. Dlaczego czuję taką bezradność w tym ucisku?”
Te pytania towarzyszyły nieraz wielu tym, którzy kochali Boga i
służyli Mu.
Weźmy za przykład bogobojnego Eliasza. Widzimy go jak siedzi
pod krzakiem jałowca i prosi Boga, żeby go zabił. Jest w stanie
takiej depresji, że stracił wolę życia. Spoglądamy też na
sprawiedliwego Jeremiasza pogrążonego w rozpaczy. Prorok tak
woła: “Panie, zwiodłeś mnie. Kazałeś mi prorokować o tym
wszystkim, ale nic z tego się nie spełniło. Nic innego nie robię w
swoim życiu poza szukaniem Ciebie. A oto jaką mam zapłatę.
Już nie będę wypowiadał Twojego imienia.”
Każdy z tych sług miał chwilowy atak zwątpienia, ale Pan
rozumiał ich stan w sytuacji chaosu i zwątpienia. Po jakimś
czasie zawsze wskazywał im drogę wyjścia. Pośrodku ich udręki
Duch Święty kierował na nich swoje światło, zaś Pismo
przytacza ich historie jako przykład dla nas.
Rozważmy świadectwo Jeremiasza o tym, jak wyszedł z tego
dołu: “Ilekroć pojawiały się twoje słowa, pochłaniałem je; twoje
słowo było mi rozkoszą i radością mego serca, gdyż twoim
imieniem jestem nazwany, Panie, Boże Zastępów” [Jer. 15:16].
Podobnie zaświadcza Dawid: “Pamiętałem twoje Słowo”, zaś
Eliasz wyznaje: “Twoje Słowo przyszło do mnie.” W jakimś
punkcie każdy z tych mężów Bożych przypominał sobie Słowo
Boże, które stało się ich radością i wydźwignęło ich z dołu.
Prawdą jest, że przez cały czas ich zmagań Pan był tuż obok,
czekając. Słyszał ich wołanie, ich ból i rozpacz. Po jakimś czasie
mówił do nich: “Już się wypłakałeś i wyżaliłeś. Teraz chcę, abyś
Mi zaufał. Czy wrócisz do Mego Słowa? Czy oprzesz się na
obietnicy, którą ci dałem? Jeżeli tak, wówczas Moje Słowo cię
przeprowadzi”.
Nie ma znaczenia, w jaki sposób doszło u nas do tak opłakanego
stanu. Czasem to Bóg doprowadza nas do końca naszych
możliwości, czasem to atak wroga, tak jak to było z Jobem.
Innym znów razem odzywa się ciało – czy to przez pokusę, czy
psychiczną lub fizyczną próbę. W gruncie rzeczy nie ma
większego znaczenia, co jest przyczyną. Liczy się tylko to, w jaki
sposób z tego wyjdziemy. A wyjście jest tylko jedno – Słowo
Boże.
Duch Święty, w swojej wierności, chce do nas mówić. Daje nam
znać, kiedy czas już odłożyć na bok wszystkie zwątpienia i
pytania, ale jeżeli Mu odmówimy i nie powrócimy do zaufania
Jego obietnicom, by stały się radością naszego życia – niewiara
wkradnie się na dobre. Z czasem będzie twardnieć jak beton i
wówczas możemy wpaść w nowy dół, z którego już nigdy nie
wyjdziemy. Każda nasza myśl o Bogu będzie twarda i
oskarżycielska, zamiast pełna ufności, a Jego gniew skierowany
jest przeciwko tym, którzy odrzucają ufność w Jego Słowo.
W Nowym Testamencie odkrywamy coś,
co musi być najbardziej niedorzecznym żądaniem wiary,
jakie Bóg kiedykolwiek postawił przed ludzkością.
Przez całe stulecia Żydzi oczekiwali na przyjście Mesjasza.
Wierzyli, że wybawiciel Izraela będzie królem przychodzącym w
majestacie i mocy, by ustanowić władzę w Jerozolimie. Miał być
potężnym wybawcą dowodzącym niewidzialną armią. Miał
złamać jarzmo okupacji rzymskiej, a następnie obalić wszelką
pozostałą na ziemi władzę.
Czy jesteś w stanie wyobrazić sobie to ogromne oczekiwanie,
które żywił każdy Żyd w związku z obiecanym przyjściem
Zbawiciela? On miał uzdrowić każdą chorobę, zabrać wszelki
ból, uwolnić biednych od ich nędzy i dać ludziom to, czego
pragnęło ich serce. On uczyniłby Izraela wielkim, zamożnym
narodem. A wszystko to miał uczynić przez niewiarygodny pokaz
swej mocy.
Czy zatem Mesjasz przybył właśnie w taki sposób? Wiemy, że
nie. Urodził się w stajni, choć było tyle innych miejsc, zaś
historia Jego narodzin jest najbardziej nielogiczna i niedorzeczna
ze wszystkich. Ten Mesjasz nie miał ziemskiego ojca. Został
poczęty w sposób niepokalany, przez Ducha Świętego i ukryty w
łonie dziewicy. Jego przybycia nie ogłosiły potężne trąby, ale
stary kapłan i prorokini w podeszłym wieku. Oboje oznajmili po
prostu: “Ten jest wyczekiwanym Mesjaszem Izraela. Wierzcie w
Niego, bo On jest Bogiem.”
O kim właściwie mówili ci dwoje? O zwykłym mieszkańcu
Nazaretu, cieśli. Kiedy Jezus pojawił się na scenie, mówili:
“Chwileczkę, znamy rodziców tego człowieka.” Możliwe, że
ktoś nawet powiedział: “Józef przyprowadził go kiedyś do nas do
pomocy przy naprawie stołu”. I jak ktokolwiek miał wierzyć, że
taki ktoś jest Mesjaszem? Zupełnie niedorzeczne.
Jezus nie podbudował swojego Majestatu potężną armią. Pojawił
się zwyczajnie z dwunastoma niewykształconymi uczniami o
niskim statusie społecznym. Nie zostali wyszkoleni w teologii na
wysokim poziomie. Byli rybakami, najemnikami do różnych
prac, ludźmi handlu. Jezus także nie odbiegał od tego poziomu.
Jak więc ktokolwiek mógł przyjąć, że był on autorytetem w
dziedzinie Słowa Bożego? Każdy wiedział, że prawdziwi
przywódcy Izraela zasiadali u stóp Gamaliela, ucząc się od tego
najznakomitszego mędrca tamtych czasów. W międzyczasie ów
syn cieśli nauczał na pustkowiach i wzdłuż wybrzeża, a jego
słuchaczami byli trędowaci, wdowy, prostytutki. Tym wszystkim
mówił: “Jestem Bogiem w ciele. Wierzcie we Mnie.”
Wyobraźcie sobie reakcję któregoś z przywódców religijnych:
“Ten człowiek staje w synagogach, podając się za Mesjasza.
Mówi, że jest posłany przez Boga, a przecież nie jest z
królewskiego rodu, ani nawet nie pochodzi od królów. Nie ma
nawet miejsca, gdzie mógłby złożyć głowę. Wpada do świątyni i
wyrzuca naszych przekupniów. Świątynię nazywa domem
swojego Ojca, ale nie wyjaśnia, skąd ma taką władzę. Twierdzi
nawet, że sam jest świątynią. Mówi, że był jeszcze przed
Abrahamem.
Twierdzi, że jest żywą wodą, chlebem, który zstąpił z nieba,
zarówno człowiekiem jak i Bogiem. Potem posługuje się
dziwacznym językiem, każąc nam spożywać Jego ciało i pić Jego
krew. Mówi, że jeżeli widzieliśmy Jego, to równocześnie
widzieliśmy Ojca, a jeśli nie wierzymy w Niego, to także nie
wierzymy w Ojca. Jaki autorytet stoi jednak za tymi
roszczeniami? Wyłącznie Jego słowo. Tak po prostu przychodzi i
mówi: ‘Wierzcie we Mnie’.”
Pomyślcie tylko, jak to było gdy ci przywódcy słyszeli
następujące słowa Jezusa: “Kto słucha słowa mego i wierzy
temu, który mnie posłał, ma żywot wieczny...” [Jan 5:24].
Protestowali, mówiąc do Niego: “Ty sam o sobie świadczysz;
świadectwo twoje nie jest prawdziwe” [Jan 8:13]. Jezus jednak
odpowiadał im znowu, wydawałoby się, w dziwaczny sposób: “A
przecież w zakonie waszym jest napisane, że świadectwo dwóch
ludzi jest wiarygodne. Ja świadczę o sobie, a także Ojciec, który
mnie posłał, świadczy o mnie” [Jan 8:17-18].
Ostatecznie Jezus nadaje wszystkiemu jednoznaczną
perspektywę: “Dlaczego mowy mojej nie pojmujecie? Dlatego,
że nie potraficie słuchać słowa mojego” [Jan 8:43]. On mówił:
“Nie potraficie pojąć tego, co mówię, bo nie słyszycie Mojego
Słowa”. To samo jest dzisiaj prawdą w odniesieniu do każdego
wierzącego. Wszystko sprowadza się do jednego: zaufania
Bożemu Słowu. Jego Słowo jest naszym życiem i nadzieją.
Aż po dzień dzisiejszy Bóg traci cierpliwość
wobec niewiary swojego ludu.
Żyjemy w czasach, kiedy Ewangelia jest głoszona z większym
rozmachem, niż kiedykolwiek wcześniej. Jest ogromna liczba
kaznodziejów, książek, nawet ilość mediów prezentujących
Ewangelię jest większa, niż kiedykolwiek. A jednak nigdy dotąd
nie było aż tyle frustracji, cierpienia i zamieszania w umysłach
ludu Bożego. Obecnie pastorzy głoszą swoje kazania w taki
sposób, aby po prostu zebrać ludzi i pomóc im radzić sobie z
rozpaczą. Nauczają o Bożej miłości oraz cierpliwości i
przypominają, że Bóg widzi nasze chwile zniechęcenia. Mówi
się nam: “Trzymaj się, nie zniechęcaj się. Nawet Jezus czuł się
opuszczony przez Ojca.”
Nie mówię, że to coś złego – sam także o tym nauczam. Jednak
jestem pewien, że istnieje jeszcze inna przyczyna, dla której
widzimy tak niewiele zwycięstwa i wybawienia – tym czymś jest
niewiara. Jest faktem, że Bóg przemówił w bardzo jasny sposób
w tych naszych czasach ostatecznych. A oto przesłanie tych słów:
“Dałem wam już Moje Słowo – zakończone i kompletne. Stójcie
teraz na jego fundamencie.”
Niech nikt wam nie wmawia, że doświadczamy głodu Słowa
Bożego. Prawdą jest, że doświadczamy głodu słuchania Słowa
Bożego i posłuszeństwa wobec niego. Dlaczego? Wiara jest taka
nieracjonalna. Nigdy nie przychodzi do nas przez logikę czy
rozum. Paweł nazywa to zwyczajnie: “Wiara jest ze słuchania,
zaś słuchanie przez słowo Boże” [Rzym. 10:17]. Tylko w ten
sposób prawdziwa wiara może wzrosnąć w sercu każdego
wierzącego. Wiara pochodzi ze słuchania Słowa Bożego – to
znaczy uwierzenia, zaufania i działania w oparciu o nie.
Chcę zakończyć wyimaginowaną rozmową pomiędzy Panem, a
zniechęconym chrześcijaninem:
Chrześcijanin: “Panie, jestem przygnębiony i zniechęcony.
Obiecałeś, że nie dopuścisz, abym niósł ciężar ponad moje siły,
bez drogi wyjścia. Ale w tej chwili jestem przytłoczony. Gdybyś
tylko zechciał mi wyjawić, o co w tym wszystkim chodzi.”
Pan: “Daję ci moje Słowo: ‘Niech modli się do ciebie każdy
pobożny w czasie niedoli, gdy wyleją wielkie wody, do niego nie
dotrą. Ty jesteś ochroną moją, strzeżesz mnie od ucisku, otaczasz
mnie radością wybawienia. Pouczę cię i wskażę ci drogę, którą
masz iść; będę ci służył radą, a oko moje spocznie na tobie’ [Ps.
32:6-8].”
Chrześcijanin: “Panie, czuję się taki bezradny. Cała moja siła
zanikła. Dręczą mnie lęki i zwątpienia. Nie widzę przed sobą
żadnego wyjścia. Przyszłość nie ma żadnych perspektyw.”
Pan: “Daję ci moje słowo: ‘Oto oko Pana jest nad tymi, którzy
się go boją, nad tymi, którzy spodziewają się łaski jego, aby
ocalić od śmierci dusze ich i podczas głodu zachować przy życiu.
Dusza nasza oczekuje Pana, On pomocą naszą i tarczą naszą’ [Ps.
33:18-20].”
Chrześcijanin: “Panie, czasem wydaje mi się, że musiałem cię
czymś obrazić. Czy to, co się dzieje, to jakiś sąd nade mną? Czy
to się kiedyś skończy?”
Pan: “Daję ci moje Słowo: ‘Ten biedak wołał, a Pan słuchał i
wybawił go z wszystkich ucisków jego. Anioł Pański zakłada
obóz wokół tych, którzy się go boją i ratuje ich. Skosztujcie i
zobaczcie, że dobry jest Pan: błogosławiony człowiek, który u
niego szuka schronienia!
Oczy Pańskie patrzą na sprawiedliwych, a uszy jego słyszą ich
krzyk... Wołają, a Pan wysłuchuje ich i ocala ze wszystkich
udręk... Wiele nieszczęść spotyka sprawiedliwego, ale Pan
wyzwala go ze wszystkich... Pan wyzwala duszę sług swoich i
nie będą ukarani ci, którzy mu ufają’ [Ps.34:7-9,16,18,20,23].”
W tych trzech psalmach mamy wystarczająco dużo Słowa, aby
wyjść ze stanu niewiary. Ponaglam was teraz: usłyszcie je,
uwierzcie w nie i działajcie na jego podstawie. A wreszcie –
odpocznijcie w nim. W ten sposób złożymy świadectwo o
naszym wiernym Bogu w czasie każdej próby i ucisku.

Brak komentarzy: