poniedziałek, 10 listopada 2014

Oni odrzucili krzyż!
(They Have Done Away With the Cross!)
Moje dokumenty + Indeks polskich kazań + Kaplica + Subscribe + Copyright
By David Wilkerson
23 grudnia 1996
__________
"Co zaś do mnie, niech mnie Bóg uchowa, abym miał się chlubić z czego
innego, jak tylko z krzyża Pana naszego Jezusa Chrystusa, przez którego dla
mnie świat jest ukrzyżowany, a ja dla świata" (Galacjan 6:14).
Żyjąc w tym wyrafinowanym świecie, często trudno nam zrozumieć
bałwochwalstwo Starego Testamentu. Z niedowierzaniem czyta się o
inteligentnych ludziach tak zaślepionych, że oddają cześć podobiznom z
drzewa, kamienia czy cennych metali, uczynionych ręką ludzką.
W Biblii czytamy o tym, że pewni ludzie poszli do lasu i wybrali twarde
drzewo, po czym ścięli je i przepiłowali na pół; część spalili w piecu i
przygotowali posiłek, a drugą dali rzeźbiarzowi, by zrobił z niej małego
bożka. Potem cała rodzina klęka przed tym wyrzeźbionym bałwanem i
mówi: "Ratuj mnie, gdyż jesteś moim bogiem." Takie bałwochwalstwo nie
mieści nam się w głowie!
Jednak to grzech bałwochwalstwa sprowadził na Boży lud Jego straszny
gniew. Gniewało ono Boga bardziej niż jakikolwiek inny grzech w Starym
Testamencie, tak że powiedział: "Dzieci zbierają drwa, a ojcowie rozniecają
ogień; kobiety ugniatają ciasto, aby wypiekać placki dla królowej niebios,
cudzym bogom wylewa się ofiary z płynów, aby mnie obrażać.
Lecz ty nie wstawiaj się za tym ludem i nie zanoś za nim błagania ani
modlitwy, i nie nalegaj na mnie, gdyż cię nie wysłucham! I odrzucę was od
mojego oblicza..." (Jeremiasza 7:18,16,15).
To jest Boża deklaracja względem bałwochwalstwa w Starym Testamencie.
Jednak On i dzisiaj tak samo nienawidzi bałwochwalstwa. Sprowadza ono
Jego gniew na każde pokolenie, włączając nam współczesne!
W tych dniach ostatecznych istnieje
bałwochwalstwo bardziej niegodziwe
niż to ze Starego Testamentu!
Ameryką zawładnęło obecnie nowe bałwochwalstwo. Nie zauważamy już
ludzi klękających przed wyrzeźbionymi podobiznami. Współczesne
bałwochwalstwo zwodzi tłumy raczej swoją subtelnością i sprytem. Jednak
gniewa ono Boga bardziej niż bałwochwalstwo Starego Testamentu!
Nowy Testament ostrzega nas, że w dniach ostatecznych pojawią się ludzie,
którzy wydawać się będą aniołami światłości, ale w rzeczywistości będą
sługami Szatana. Ci ludzie będą poważani, wymowni, mili i bardzo
pomysłowi. Jednak będą inspirowani przez ducha, który nie pochodzi od
Boga!
"Tacy bowiem są fałszywymi apostołami, pracownikami zdradliwymi,
którzy tylko przybierają postać apostołów Chrystusowych. I nic dziwnego;
wszak i szatan przybiera postać anioła światłości. Nic więc
nadzwyczajnego, jeśli i słudzy jego przybierają postać sług sprawiedliwości;
lecz kres ich taki, jakie są ich uczynki" (2 Koryntian 11:13-15).
Paweł ostrzegał, że ci demoniczni nauczyciele przyjdą "...zwiastując innego
Jezusa, którego myśmy nie zwiastowali, lub... innego ducha, którego nie
otrzymaliście, lub inną ewangelię, której nie przyjęliście..." (wiersz 4).
Pomyślcie o czym mówi tutaj Paweł. W dniach ostatecznych pojawią się
nauczyciele, którzy będą się wydawać mężami uczciwości i sprawiedliwości
- ale faktycznie będą sługami znajdującymi się pod inspiracją szatana! Będą
posiadali całkowicie innego ducha, wprowadzając innego Chrystusa i inną
ewangelię.
Brzmi to szokująco, jednak musimy się na to przygotować. Jeżeli jesteś
chrześcijaninem żyjącym w Ameryce i docierają do ciebie wiadomości o
Duchu Świętym działającym w różnych częściach kraju, musisz uważać na
to gdzie jedziesz i jakiego ducha słuchasz. Jeżeli nie będziesz miał
właściwego rozeznania, możesz zostać zwiedziony do bałwochwalstwa,
które odsunie ciebie od krzyża Chrystusa.
Wierzę, że liczna rzesza chrześcijan trwa dzisiaj w bałwochwalstwie nawet
o tym nie wiedząc, zwiedzeni przez aniołów światłości. Paweł zauważył, że
zaczęło się to dziać już w jego czasach:
"Dziwię się, że tak prędko dajecie się odwieść od tego, który was powołał w
łasce Chrystusowej do innej ewangelii, chociaż innej nie ma; są tylko pewni
ludzie, którzy was niepokoją i chcą przekręcić ewangelię Chrystusową. Ale
choćbyśmy nawet my albo anioł z nieba zwiastował wam ewangelię
odmienną od tej, którą myśmy wam zwiastowali, niech będzie przeklęty!"
(Galacjan 1:6-8).
Umiłowani, ta "inna ewangelia",
o której mówi Paweł, jest poselstwem
o zbawieniu bez krzyża
To jest to wielkie bałwochwalstwo naszych czasów. Istnieje cała rzesza
kaznodziejów, którzy dosłownie odrzucili poselstwo o krzyżu Jezusa
Chrystusa!
Przyjmijcie ostrzeżenie: Nie ma znaczenia co ktoś mówi o wielkim
"przebudzeniu" czy poruszeniu Ducha; nie ma znaczenia jak wielkie rzesze
ludzi są w nie zaangażowane albo jak głośne jest uwielbienie; nie ma
znaczenia jak "udana" może się wydawać dana służba. Jeżeli krzyż Jezusa
Chrystusa nie jest drzwiami, przez które wchodzą ludzie, to możecie być
pewni, że nie jest to Boże dzieło!
Krzyż - włącznie ze swoimi żądaniami i niesioną nadzieją - leży w sercu
ewangelii. I każde uwielbienie - społeczność czy grupa, która nazywa siebie
kościołem - jest rażącym bałwochwalstwem, jeżeli krzyż nie znajduje się w
jego centrum. Takie uwielbienie pochodzi całkowicie od innego ducha - a
Bóg nie będzie miał z nim nic wspólnego. Bez krzyża pozostają tylko plewy
- wypaczona ewangelia, coś ze środka piekła. To jest bałwochwalstwo
bardziej znieważające Pana niż bałwochwalstwo Izraela!
Jednak w większości kościołów gdzie głoszona jest "inna ewangelia" ławki
są zapełnione. Wypowiada się i śpiewa wszystkie właściwe słowa.
Wymieniane są teologiczne nazwy takie jak świętość, Duch Święty czy
krzyż. Wszystko dobrze wygląda i brzmi właściwie. Jednak nie prezentuje
się realności krzyża! Przełom krzyża, jego konfrontacyjne aspekty są
całkowicie pomijane. A jeżeli kazanie o krzyżu nie zawiera konfrontacji z
grzechem - jeżeli nie sprowadza ciebie do przełomu krzyża - to nie jest
prawdziwym zwiastowaniem krzyża!
Gdybym miał usługiwać dzisiaj w wielu kościołach o wymaganiach jakie
niesie za sobą krzyż - śmierć dla wszystkich pożądliwości i światowych
przyjemności - tłumy ludzi by uciekły, tak jak miało to miejsce w przypadku
Jezusa, gdy mówił o kosztach naśladowania Go. Gdybym miał powiedzieć
do tych wygodnych tłumów: "Bóg wymaga, abyś stawił czoło swoim
grzechom, uklęknął przy krzyżu i rozprawił się ze swoją niegodziwością" -
dwie trzecie zgromadzenia opuściłoby je zgorszone i nigdy nie powróciło.
Takie kościoły nawet nie wspominają krzyża. Zamiast tego skupiają swoje
wysiłki wokół sprytnych nabożeństw pełnych show, dramatycznych
przykładów, kazań o tym jak radzić sobie z problemami życiowymi.
Obecnie obserwujemy całe nowe pokolenie inteligentnych, młodych
kaznodziejów - bystrych, pilnych i zdolnych - którzy budują ogromne
kompleksy budowlane, oferując ludziom wszystko począwszy od opieki
całodobowej, ośrodków rekreacji, po lekcje kulturystyki. Parafianie mogą
teraz skupić swoje zaangażowanie w kościele wokół rekreacji, rozrywki,
uroczystości rodzinnych, musicali. Wszystko jest na wysokim poziomie
technicznym, współczesne i niegroźne.
Wierzę, że Bóg musi przymykać oczy na wiele z tych nieudolnych prób
pociągnięcia dusz za pomocą współczesnych metod. Wydaje się, że ma
wiele cierpliwości w stosunku do takich dokonywanych w najlepszych
intencjach cielesnych prób promowania ewangelii. Jednak niech Bóg
dopomoże kaznodziejom tych kościołów, jeżeli nie ostrzegają swoich ludzi
by porzucili swoje grzechy!
Jeremiasz lamentował:
"...utwierdzają złoczyńców w tym, aby żaden nie odwrócił się od swojej
złości..." (Jeremiasza 23:14).
"Jeżeli uczestniczyli w mojej radzie, to niech zwiastują mojemu ludowi
moje słowa i odwracają ich od ich złej drogi i ich złych uczynków" (wiersz
22).
Chciałbym powiedzieć do takich kaznodziejów: "Przywróćcie krzyż albo
krew ludzi będzie na waszych rękach!"
Jedną z rzeczy, których Bóg nigdy nie zniesie,
jest odrzucenie nauczania o krzyżu!
Jezus powiedział: "A gdy Ja będę wywyższony ponad ziemię, wszystkich do
siebie pociągnę" (Jana 12:32). To "wywyższenie ponad ziemię," o którym
mówi Jezus, odnosi się do Jego ukrzyżowania. On został wywyższony przed
całym światem na krzyżu - wizerunek Jego wielkiej ofiary za nasze grzechy.
Bóg spojrzał na chory z grzechu świat pełen ludzi pozamykanych w
domach-więzieniach strachu i rozpaczy - pełnych zwątpienia, bez pokoju,
nadziei czy odpoczynku, błądzących po omacku w ciemności i zamieszaniu
- i posłał Swojego Syna. Tak więc Jezus przyszedł na świat, przyjmując
kruchość ludzkiego ciała i powiedział do wszystkich, którzy chcieli słuchać:
"Pójdźcie do mnie wszyscy, którzy jesteście spracowani i obciążeni, a Ja
wam dam ukojenie" (Mateusza 11:28).
To jest zaproszenie krzyża: wezwanie dla każdej duszy chorej z powodu
grzechu! Jezus wołał do wszystkich ludzi znużonych wiążącymi ich
łańcuchami, nawykami, usidlającymi grzechami - do wszystkich, którzy byli
zmęczeni kłamstwem, oszustwem, cudzołóstwem, depresją. Mówił: "Wiem,
że jesteście znużeni noszeniem swoich łańcuchów, zmęczeni bezsennymi
nocami. Tak, grzech jest bardzo wymagający. Przyjdźcie do mnie ze
wszystkimi swoimi ciężarami. Nie ma innej drogi jak tylko przez mój
krzyż!" Jezus umarł na krzyżu nie tylko po to, by przebaczyć grzech, ale by
złamać nad nami jego męczącą moc!
Grzech męczy ciało. Sprawia, że jesteśmy słabi i chorzy. Wysysa z nas
wszystko co jest dobre i cenne. Zatwardza serce, niszcząc pokój i
powodując poczucie winy, smutek i wstyd. Pochłania myśli, osłabiając i
zaciemniając duszę. Wprowadza strach. Prowadzi do skandalu, dzieli
rodziny, zatwardza serca dzieci. Prowadzi do śmierci. A co najgorsze ze
wszystkich, grzech odcina wszelką społeczność z Bogiem.
Około pięć przecznic od Kościoła Times Square znajduje się długa ulica ze
sklepami pornograficznymi. Kiedy patrzy się na mężczyzn wchodzących i
wychodzących z tych sklepów, można zauważyć ich opadające ramiona i
smutek wypełniający ich oczy. Są niewolnikami, kierowanymi przez swoje
pożądliwości. Nie czerpią już przyjemności ze swoich grzechów. Są
zmęczeni, chorzy z grzechu, zdesperowani, bez nadziei.
Umiłowani, kościół Jezusa Chrystusa nie jest jakimś klubem czy centrum
rozrywki. To szpital dla dusz chorych z powodu grzechu! Jednak kiedy
ludzie chorzy z powodu grzechu wchodzą do niego i są pocieszani w swoich
grzechach - kiedy nie następuje konfrontacja z krzyżem - to jest to
bluźnierstwo.
Zdaję sobie sprawę, że padają tu bardzo mocne oskarżenia, kiedy mówię, iż
wielu kaznodziejów odrzuciło krzyż, że tłumy chrześcijan uwielbiają Boga
w kościołach pełnych niegodziwego bałwochwalstwa, że wiele kazalnic
okupują ludzie będący sprytnymi agentami nieprzyjaciela. W tej chwili
możesz się zastanawiać: "Co dokładnie masz na myśli mówiąc, że
"odrzucili krzyż"?"
Nie mam na myśli tego, że ci kaznodzieje nie odwołują się do historycznego
Jezusa i Jego ukrzyżowania. Jednak faktem jest, że można głosić kazania o
krzyżu Chrystusa w żywych szczegółach - mówić o Jego cierpieniu, o krwi
płynącej z Jego przebitego boku i czynić to we łzach i z miłością - a jednak
ciągle nie głosić krzyża. Wszystkie te wielkie, wspaniałe rzeczy mogą być
wypowiadane nawet przez aniołów światłości!
Wiele lat temu słuchałem kazania agnostyka, który był pastorem jednego z
największych kościołów w Nowym Jorku. Napisał wiele książek o Jezusie.
Nikt nie mówił więcej o człowieczeństwie, życzliwości i dobroci "tego
proroka Jezusa," jak Go nazywał. Jednak on sam nie znał Jezusa! Jezus nie
był dla niego Bogiem.
Jeżeli nie następuje konfrontacja z krzyżem - jeżeli nie są wymieniane jego
wymagania i nie jest zwiastowany jego przełom - to nie jest to zwiastowanie
krzyża!
Krzyż jest w gruncie rzeczy konfrontacją z grzesznym stylem życia
człowieka. Dlatego jest zgorszeniem dla każdego, kto zawarł pokój ze
swoim grzechem. Taka osoba chce mieć zarówno Jezusa, jak i swój grzech.
Mówi: "Jezus zapłacił za wszystko. Mam pokój, chociaż chodzę w upartości
mojego serca. Mogę się dobrze bawić!" Nie! To jest fałszywy pokój -
obciążający pokój. Taka osoba została zwiedziona by uwierzyć, że jej
grzech jest przykryty krwią, chociaż nie chce go odrzucić!
Prawie płakałem, kiedy usłyszałem ostatnio słowa pewnego znanego
kaznodziei telewizyjnego. Powiedział: "Nie przejmuj się swoimi grzechami.
Biblia nie mówi zbyt wiele na temat grzechu." Ten chrześcijański
nauczyciel pojawia się w telewizji każdego tygodnia!
Kiedy Jezus mówi: "Ja jestem drogą" i "Jestem drzwiami" ma na myśli
krzyż. Mówi: "Nie możesz zostać zbawiony - nie możesz dostać się do
nieba - jeżeli nie wejdziesz poprzez drogę krzyża!"
"Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam, kto nie wchodzi przez drzwi do
owczarni, lecz w inny sposób się tam dostaje, ten jest złodziejem i zbójcą"
(Jana 10:1).
Złodziej i zbójca powie ci: "Pokuta nie jest konieczna. Po prostu wierz!
Pobożny smutek nie jest ważny. Wystarczy miłować bliźniego! Nie trap się
swoimi grzechami. Bóg kocha ciebie takim jakim jesteś!"
Ostatni raport radiowy donosił, że pewien kościół w Los Angeles wyznaczył
na pastorów dwóch homoseksualistów. Ci pastorzy powiedzieli: "Każdy, kto
tutaj wchodzi, wstępuje we wspaniałą społeczność miłości." Nie - to jest
"pułapka miłości"! Pułapka miłości mówi: "Tak długo jak miłujesz, możesz
oddawać się temu co tylko chcesz - homoseksualizmowi, narkotykom,
alkoholowi, cudzołóstwu. Po prostu kochaj!"
Jezus mówi:
"... Jeśli kto chce pójść za mną, niechaj się zaprze samego siebie i bierze
krzyż swój na siebie codziennie, i naśladuje mnie" (Łukasza 9:23).
"Kto nie dźwiga krzyża swojego, a idzie za mną, nie może być uczniem
moim" (14:27).
Nie ma znaczenia jak bardzo albo jak głęboko twoja teologia każe ci
miłować. Jezus mówi, że jeżeli nie zaprzesz się samego siebie i nie
wejdziesz na drogę krzyża, nie możesz być Jego naśladowcą!
Pozwólcie, że pokażę wam co mam na myśli
poprzez konfrontację krzyża!
Rozważmy przykład człowieka, który ma dość swoich grzesznych nałogów,
ale jednak coraz głębiej wpada w ich uścisk. Obiecał sobie ze sto razy, że
już nigdy już tego nie zrobi - na jakiś czas zagłusza pokusę i cieszy się
pewną miarą wolności. Jednak jakiś czas później powraca ona z jeszcze
większą siłą. Taki człowiek ukrył swój grzech, skłamał co do niego, oszukał
z jego powodu - co przyniosło mu wielki smutek. Już dłużej się nim nie
cieszy, ale nie może przestać. Po prostu ciągle do niego wraca.
Ten człowiek wie, że pewnego dnia będzie musiał stanąć przed tronem
sędziowskim i idzie przez życie bojąc się zdemaskowania i skandalu. Jego
grzech go wyczerpuje, zniewala, oszukuje. Sprowadził go do znużenia, tak
że ledwo co żyje. Znajduje się na końcu włoska.
W tym smutnym, znużonym, wyczerpanym stanie Duch Święty posyła do
niego słowo: "Jest dla ciebie droga wyjścia. Istnieje miejsce zwycięstwa,
pokoju, radości, nowego życia. Przyjmij wezwanie Chrystusa i pobiegnij do
Niego, a znajdziesz odpocznienie. Udaj się pod krzyż Jezusa Chrystusa!"
Umiłowany, kiedy uklękniesz pod krzyżem, nie usłyszysz łatwego,
delikatnego słowa - przynajmniej nie na początku. Pomimo tego, że krzyż
jest jedynymi drzwiami do życia, usłyszysz o śmierci - o śmierci dla
każdego grzechu!
Przy krzyżu stawisz czoła kryzysowi swojego życia. I tego właśnie brakuje
w wielu kościołach. Nauczanie o krzyżu wprowadza kryzys grzechu,
samowoli. Będzie mówił do ciebie słowami pełnymi miłości lecz
stanowczymi o konsekwencjach pozostawania w grzechu: "Zaprzyj się
siebie. Przyjmij śmierć krzyża. Pójdź za Mną!"
Porozmawiajmy o znaczeniu
samozaparcia i prawdziwej pokuty
Pokuta oznacza coś więcej niż stwierdzenie: "Panie, nie mam racji."
Oznacza również przyznanie się: "Panie, Ty masz rację!"
Pokuta stawia czoła konsekwencji pozostawania w grzechu. Oznacza
stawienie czoła raz na zawsze prawdzie dotyczącej twojego grzechu - że
musi się teraz skończyć. Jest to kryzysowy moment prawdy - przyznanie:
"Nie mogę trwać w grzechu i mieć w sobie Ducha Świętego. Wszystko
stracę. Panie, masz rację co do tego, że grzech sprowadza na mnie śmierć.
Widzę, że jeżeli w nim pozostanę, zniszczy mnie i moją rodzinę. Wiem, że
nie mam racji. Boże, odrzucam wszystkie wymówki dotyczące moich
grzechów!"
Mówiąc prosto, pokuta jest konfrontacją z grzechem. Bitwa toczy się zanim
dotrzesz do krzyża, kiedy Duch Święty rozprawia się z tobą!
To samo odnosi się do samozaparcia. Mówiąc krótko, samozaparcie jest
konfrontacją, która mówi: "Grzech skończy się dzisiaj - teraz, w tym
momencie!" W przeciwieństwie do tego co głosi wielu "kaznodziejów
wygody", samozaparcie nie jest bólem serca, który trzeba znosić, albo
słabością ciała. Kiedy Paweł powiedział "codziennie umieram" miał na
myśli po prostu: "Doszedłem do wniosku, że muszę zaprzeczyć temu, iż
mogę trwać w grzechu i ciągle podobać się Chrystusowi. Nie mam od Boga
żadnej szczególnej dyspensy, ponieważ pełnię dobre uczynki i dlatego mogę
trzymać się jakiegoś ukochanego grzechu. Nie! Zgadzam się z Bożym
Słowem. I wypieram się wszelkich praw do pozostawania w grzechu!"
Chwalebną prawdą ewangelii jest to, że jeśli umrzemy z Jezusem, to
możemy również wejść do chwały Jego zmartwychwstania i nowego życia.
Jego krzyż jest naszym krzyżem, Jego śmierć jest naszą, a Jego
zmartwychwstanie jest naszym zmartwychwstaniem poprzez identyfikację i
jedność z Nim. To jest ten prawdziwy krzyż, który nosimy.
Jednak to jest również ten krzyż, który odrzuciło wielu tak zwanych
kaznodziejów ewangelii. Prawdziwy krzyż to nie wspaniałe słowa opisujące
cierpienie naszego Zbawiciela i Jego krew przelaną na Golgocie. Nie -
prawdziwe znaczenie krzyża jest takie, że Jezus krwawił i umarł, by
doprowadzić nasze chore z powodu grzechu dusze do wspaniałej wolności -
by zerwać każdy łańcuch grzechu, który nas zniewala!
Nie chciałbym usługiwać tłumowi ludzi, którzy nigdy nie zostali
skonfrontowani ze swoim grzechem, a próbowali wejść do królestwa jakąś
inną drogą. A jednak taki jest dzisiaj stan tłumów tak zwanych chrześcijan.
Grzech nigdy nie został im przedstawiony jako niezmiernie grzeszny.
Pozostaje tylko słowem bez mocy albo siły przekonania.
Jezus jest słowem Bożym. Kiedy dana osoba pokutuje, to zgadza się ze
słowami Jezusa dotyczącymi grzechu. Tak więc kiedy Biblia mówi:
"Kto ukrywa występki, nie ma powodzenia, lecz kto je wyznaje i porzuca,
dostępuje miłosierdzia" (Przypowieści 28:13), prawdziwie pokutujące serce
zgadza się z tym słowem. "To prawda, Panie. Jeżeli będę próbował ukryć
lub trzymać się swojego grzechu, drogo mnie to będzie kosztowało."
Podobnie kiedy Boże Słowo mówi: "Zapłatą za grzech jest śmierć",
pokutujące serce zgadza się: "Panie, jeżeli pozostanę w swoim grzechu, on
mnie zniszczy!"
Pozwólcie, że w tym miejscu powrócę do wspomnianego wcześniej
człowieka chorego z powodu grzechu. Człowiek ten upada skruszony i
zraniony u stóp krzyża. Nienawidzi swojego grzechu, zgadzając się, że nie
może pozostać w nim ani dnia dłużej. Jednak czuje się bezsilny. Obawia się,
że w każdej chwili może powrócić do swojego nałogu.
Jednak Jezus, który poniósł nasze grzechy, klęka przy nim i oferuje mu
spojrzenie na pusty krzyż. Jezus mówi: "Przyjacielu, zgodziłeś się z Moim
słowem dotyczącym potrzeby wyznania i porzucenia swoich grzechów.
Teraz musisz zgodzić się z Moim słowem określającym Mój krzyż jako
twój. Tak, to oznacza, że Moja śmierć jest również twoją. Ale oznacza
również, że moje zmartwychwstanie stanie się twoim. Moje zwycięstwo nad
panowaniem grzechu stanie się twoim zwycięstwem nad grzechem!"
Podobnie jak ten człowiek, my również znajdujemy się pod krzyżem -
chorzy na grzech, zmęczeni swoimi brzemionami. Zostaliśmy
skonfrontowani z grzechem i wiemy, że nie możemy dłużej mu się
oddawać. W 6 rozdziale Listu do Rzymian czytamy o "chrzcie w śmierć
Jezusa" i "wrośnięciu w podobieństwo Jego śmierci". Czytamy również
słowa Pawła z Listu do Galacjan: "Z Chrystusem jestem ukrzyżowany..."
(Galacjan 2:20). "A ci, którzy należą do Chrystusa Jezusa, ukrzyżowali ciało
swoje wraz z namiętnościami i żądzami" (5:24).
Wołamy: "Tego właśnie chcę! Chcę umrzeć dla grzechu - ukrzyżować
wszystkie cielesne pożądliwości. Ale Panie, w jaki sposób to uczynić? Jak
mogę uzyskać w swoim życiu zwycięstwo Jezusa? Co wybawi mnie z tej
karuzeli popełniania grzechu i wyznawania go?"
Jeżeli jesteś taki jak ja, to twoją pierwszą myślą będzie prawdopodobnie
zacisnąć zęby i próbować samemu wybawić siebie. Kiedy byłem jeszcze
młodym kaznodzieją w Pensylwanii, czytałem życiorysy pobożnych mężów,
którzy wiedli bardzo prosty styl życia - i wydawało się to odpowiedzią dla
mnie. W tamtym czasie znałem kaznodzieję, który był dla mnie
prawdziwym bohaterem, człowiekiem, który przemawiał z wielkim
autorytetem. Prowadził życie w całkowitej prostocie, żyjąc w jednym
pokoju i posiadając tylko jedną zmianę odzieży.
Uważałem, że to właśnie oznaczało życie w samozaparciu - prosty styl
życia. Myślałem: "Panie, tego właśnie chcę. Mógłbym stanowić dla Ciebie
niewyczerpane źródło, gdybym tylko opróżnił swoje szafy i oddał wszystko
oprócz może dwóch zmian ubrań. Mógłbym sprzedać swój samochód i
kupić tańszy. Mógłbym kupić stary, mało atrakcyjny dom. Mógłbym
przestać jadać steki i zadowolić się hamburgerami. Mógłbym dać innym
wielki przykład, nie wykazując pragnienia posiadania rzeczy materialnych!"
Tak naprawdę mówiłem: "Gdybym mógł tylko wystarczająco cierpieć -
gdybym mógł wziąć w garść swoje życie i zostać ascetą, wtedy mógłbym
służyć Panu z prawdziwą siłą."
Jednak wkrótce potem mój bohater zaczął głosić fałszywą naukę i z tego
powodu zniszczył życie wielu ludzi. Wtedy Pan mi powiedział: "Dawidzie,
nie tego dotyczy zwycięstwo. Zwycięstwo nie należy do ciebie, ale do
Mnie!"
Umiłowani, właśnie w takich chwilach przychodzi do nas Pan i mówi: "Weź
Moją dłoń i pójdź za Mną - wejdź w Moją śmierć, Mój pogrzeb i Moje
zmartwychwstanie. Spójrz na krzyż. Obejmij go. Uchwyć się Mojego
zwycięstwa! To tu nastąpiło twoje ukrzyżowanie dla ciała. Zostałeś
ukrzyżowany na Moim krzyżu przez wiarę!"
Tak, śmierć z Chrystusem jest aktem wiary. Musimy "uznać" siebie za
martwych dla grzechu a żyjących dla Boga przez Pana Jezusa Chrystusa.
Kiedy Paweł mówi, że chce doznać mocy Jego zmartwychwstania i
uczestniczyć w cierpieniach Jego, ma na myśli zmartwychwstanie Chrystusa
i Jego cierpienia - nie swoje albo kogoś innego!
Na krzyżu Jezus złamał
kontrolującą moc grzechu!
Ale w jaki sposób zdobywamy zwycięstwo i moc Jezusa w naszym życiu?
Jak przyjąć Jego zmartwychwstanie i nowe życie?
Po pierwsze, zapytam: skąd wiesz, że zostałeś zbawiony? Oczywiście dzieje
się to przez wiarę. Słowo głosi, że mamy uważać siebie za żyjących dla
Boga. Świadomość naszego zbawienia przychodzi tylko poprzez wiarę w
Boże Słowo.
Podobnie my musimy wziąć krzyż, przyjąć go i otrzymać zwycięstwo przez
wiarę w zwycięską moc przelanej krwi Jezusa. Musimy przyznać: "Boże,
nie mam mocy. Wyznaję, że nie mam mocy, by sam siebie wybawić.
Wyznaję, że nie jestem w stanie sam siebie ukrzyżować, czy wykazać jakąś
moc nad grzechem. Rezygnuję z wszelkich wysiłków by samemu umrzeć
dla grzechu!"
Poprzez wiarę jesteśmy "w Chrystusie" i możemy korzystać ze wszystkiego,
co On osiągnął. Widzicie, od momentu kiedy rodzimy się na nowo, jesteśmy
w Chrystusie - a to oznacza, że weszliśmy we wszystko, co stało się z
Chrystusem, zarówno w Jego zwycięstwo, jak i Jego ukrzyżowanie. Tak
więc jeżeli zgodzimy się z Bożym słowem, że nasze grzechy są bardzo
niegodziwe, to musimy zgodzić się i z dobrymi rzeczami, które oferuje
krzyż. Są nasze, ponieważ Jezus je dla nas osiągnął!
Na przykład, Boże słowo mówi, że kiedy przyjmujemy krzyż, zostajemy
ukrzyżowani z Chrystusem i z martwych wzbudzeni z Nim do nowego
życia. Grzech nie ma już nad nami panowania. Możemy wszystko dzięki
Chrystusowi, który nas wzmacnia. Jesteśmy wyzwoleni. Możemy oddać
nasze ciała na służbę Panu i ofiarować nasze członki jako narzędzia
sprawiedliwości.
Czasami możesz potykać się z powodu niewiary. Jednak możesz również
uchwycić się tej prawdy, że ostatecznie zwycięstwo należy do ciebie,
ponieważ wołasz: "Panie, będę Ci ufał aż nadejdzie zwycięstwo!"
Dziękuję Bogu za krzyż Chrystusa i za jego przełom. Wiem z
doświadczenia, że największym "głoszeniem łaski" na świecie jest
zwiastowanie krzyża!
Dlatego pytam: "Czy nastąpił już u ciebie przełom krzyża? A co z twoim
obecnym grzesznym stanem? Co z tą warownią, z której pragniesz być
wybawiony?"
Uwolnienie może należeć do ciebie. Jednak nie nadejdzie dopóki nie
uklękniesz przed Jezusem i u Jego krzyża nie nastąpi przełom. Tylko przy
krzyżu następuje koniec grzechu. Tam musisz zgodzić się z Jego słowem:
"Nie mogę dłużej pozostawać w grzechu, nawet na jedną godzinę. Boże,
męczy mnie to. Przynoszę go Tobie!"
Drogi święty, ponieważ usłyszałeś i przyjąłeś to poselstwo o krzyżu,
pewnego dnia spotkamy się w dniu zmartwychwstania i będziemy się
radować. Uściśniemy siebie i powiemy: "Dzięki Bogu za krzyż! Dzięki
Bogu, że zostaliśmy skonfrontowani z naszym grzechem i powiedziano nam
w jaki sposób się go pozbyć. Jezus umiłował nas tak bardzo, że zabrał z
Sobą w Swoją śmierć, pogrzeb i zmartwychwstanie, i wprowadził nas do
nowego życia - na całą wieczność. Alleluja!"
Na końcu, dziękuję Bogu za wszystkich kaznodziejów Chrystusa, którzy
ciągle odważnie zwiastują ewangelię krzyża. W tych ostatecznych dniach są
bastionem Pana przeciwko grzechowi bałwochwalstwa!
Przesłanie zostało zaczerpnięte z polskiej edycji "Światła Życia", publikacji
Searchlight.

Brak komentarzy: