poniedziałek, 10 listopada 2014

Płaszcz Eliasza
(The Mantle of Elijah)
By David Wilkerson
17 stycznia 2000
__________
2 rozdział 2 Księgi Królewskiej zawiera jeden z najbardziej
spektakularnych fragmentów w całym Starym Testamencie.
Rozdział ten opowiada cudowną historię proroka Eliasza,
będącego już w podeszłym wieku i jego sługi Elizeusza. Kiedy
rozpoczynamy czytać tą historię Bóg informuje Eliasza, że jego
służba na ziemi się skończyła. Teraz ma on przejść przez rzekę
Jordan i dotrzeć do pewnego miejsca, gdzie niebiański rydwan
zabierze go i przeniesie do chwały.
Kiedy ten stary prorok zastanawiał się nad swoim ostatnim
dniem na ziemi zdecydował się odwiedzić dwa miasta: Betel i
Jerycho. Zaprosił swojego sługę Elizeusza, aby poszedł razem z
nim i tak obaj wyruszyli w coś, co nazywam "pouczającą
podróżą". Po tym, jak odwiedzili te miasta, dotarli nad brzeg
rzeki Jordan. Eliasz ściągnął swój płaszcz (szeroki, luźny strój
czy też suknię) i uderzył nim w wodę. W nadprzyrodzony sposób
wody rozdzieliły się i tych dwoje przeszło po suchym lądzie
(zobacz 2 Królewska 2,8).
Kiedy dotarli do drugiego brzegu, Eliasz odwrócił się do swojego
sługi i powiedział: "Proś, co mam dla ciebie uczynić, zanim
zostanę wzięty od ciebie" (2 Królewska 2,9). Bez wahania
młodszy towarzysz odpowiedział: "Proszę niech będzie
dwójnasobny duch twój we mnie" (2 Królewska 2,9 BG).
Na pierwszy rzut oka Eliasz zdaje się być zaskoczony
odpowiedzią Elizeusza. Powiedział jednak: "O trudną rzecz
poprosiłeś..." (2 Królewska 2,10). A później odparł: "... lecz jeśli
mnie ujrzysz w chwili, gdy będę od ciebie wzięty, spełni ci się to,
a jeśli nie, to się to nie spełni. (2 Królewska 2,10). On
powiedział: "Jeśli zobaczysz, kiedy Pan będzie mnie stąd
zabierał, twoje życzenie zostanie spełnione. Ale jeśli przeoczysz
to wydarzenie, będziesz musiał wrócić do domu rozczarowany."
Gdy tak szli razem nagle pojawił się z nieba rydwan i rozdzielił
obu mężów. Eliasz został zabrany do tego rydwanu w ciele, a
Elizeusz był świadkiem całej tej sceny. Zawołał tylko: "Ojcze
mój! Ojcze mój! Rydwanie Izraela i jego jeźdźcze. I już go
więcej nie ujrzał. Ująwszy następnie szaty swoje, Elizeusz
rozdarł je na dwie części" (2 Królewska 2,12 BT).
Eliasz odszedł, ale jego płaszcz spadł na ziemię. Kiedy Elizeusz
zobaczył go, rozerwał swoje własne szaty, porozrywał je na
kawałki, a na swoje plecy zarzucił płaszcz Eliasza. Następnie
powrócił nad Jordan i uczynił tak, jak jego pan: ściągnął płaszcz i
uderzył nim w wodę. Natychmiast wody podzieliły się, a
Elizeusz przeszedł po suchym gruncie. W ten sposób rozpoczęła
się niezwykła służba tego młodego proroka.
Wydarzenia w tym rozdziale są zupełnie niesamowite. Jednak
cóż takiego ma nam dzisiaj do powiedzenia ten fragment? Wierzę
w to, że Bóg dał nam tutaj zrozumiałą lekcję, która ma jasne i
proste znaczenie: Bóg chce abyśmy czynili większe rzeczy w
każdym następnym pokoleniu. Każde nowe pokolenie musi też
szukać Pana w celu osobistego doświadczenia Ducha Świętego
oraz własnego przyobleczenia mocą od Niego.
Wspaniale jest czytać, jak Bóg rozdzielał Morze Czerwone dla
Mojżesza i Jordan dla Jozuego. Ale zupełnie inną rzeczą jest, gdy
prosimy Boga o dokonanie cudu dla nas. A przecież dokładnie
tego pragnie dla nas nasz Pan. On chce dokonywać cudów i
dawać więcej Swojego Ducha dla Swego ludu, niż to miało
miejsce w przeszłości. On pragnie zwiększyć naszą wiarę. A więc
tak, jak Elizeusz prosimy o podwójną miarę Jego Ducha, o Jego
chwałę.
W tej starotestamentowej scenie Eliasz jest pewnym symbolem
Chrystusa, wstępującego do Ojca. A Jezus obiecał nam:
"Będziecie dokonywać większych dzieł, niż nawet Ja sam
dokonywałem, ponieważ idę do mojego Ojca" (zobacz Jana
14,12). Sedno tego, co On mówi brzmi tak: "Będziecie
potrzebowali więcej mojego namaszczenia, mocy i autorytetu,
niż którekolwiek pokolenie w przeszłości. A mój Duch zamierza
przyoblec was we wszystko co jest wam potrzebne do
zwycięstwa."
1. Moje pierwsze pytanie podczas czytania tej
historii brzmiało tak: "Dlaczego Eliasz wziął
Elizeusza w tą podróż, w której został porwany?"
Dlaczego ten starszy prorok chciał, aby jego sługa towarzyszył
mu do Betelu i Jerycha? Z pewnością nie była to dla Eliasza
podróż powodowana sentymentami, ostatnia podróż ścieżką
wspomnień. Nie - ten mądry stary człowiek chciał pouczyć
zarówno Elizeusza, jak i nas dzisiaj odnośnie naszej potrzeby
większej ilości Bożej mocy i namaszczenia.
Mężowie Ci najpierw dotarli do Betelu, którego nazwa oznacza
"dom Boży". Doprawdy, Betel miał wielkie duchowe
dziedzictwo. Sam Jakub złożył tutaj swoje ofiary. Jednak na
przestrzeni lat coś wydarzyło się temu miastu. Jeroboam ustawił
tam złotego cielca i wkrótce ludzie zostali wydani na pastwę
bałwochwalstwa. W rezultacie tego, całe pokolenie zostało
zatracone w sceptycyzmie, szyderstwie i kpiarstwie,
obrabowując swoje dzieci z jakiegokolwiek śladu duchowych
korzeni Betelu.
Rzeczy miały się tak źle, że ludzie prawdopodobnie kpili sobie z
Eliasza i Elizeusza, kiedy się tam pojawili. W jaki sposób
możemy się o tym przekonać? Kilka dni później, kiedy Elizeusz
wrócił do Betelu młodzi mężczyźni z tego miasta wybiegli, aby
sobie z niego kpić.
Kiedy chodzili po ulicach, Eliasz prawdopodobnie zauważył
przerażenie i oburzenie swojego sługi na to całkowicie odstępcze
społeczeństwo. Sam Eliasz w swoim czasie na Górze Karmel
stawił czoła tym, którzy sobie z niego kpili i szydzili. Wiedział
jednak, że potrzeba będzie jeszcze więcej nadprzyrodzonej siły,
aby stawić czoła temu nowemu pokoleniu. Ci młodzi ludzie byli
o wiele bardziej zatwardziali i bezbożni, niż bałwochwalczy
kapłani, z którymi walczył.
Jestem przekonany, że w tym właśnie momencie Eliasz
zdecydował poddać swojego sługę próbie. Najprawdopodobniej
zasugerował: "Elizeuszu, dlaczego nie miałbyś osiąść tutaj i
pastorować tym ludziom? Z pewnością masz powołanie i
zostałeś dobrze do tego przygotowany. Mógłbyś pomóc w
przywróceniu wielkiego dziedzictwa Betelu."
Jestem pewien, że Elizeusz słuchał, ponieważ wiedział, że jego
Pan ma wielką umiejętność rozróżniania. Jednak wierzę, że ten
młody człowiek bardzo szybko przypomniał sobie historię
innego proroka. Bóg posłał do Betelu pewnego bezimiennego
rzecznika, aby prorokował przeciwko bałwochwalstwu
Jeroboama. Ten prorok wołał: "Jeroboamie, twój złoty cielec
spada w dół" - i natychmiast ten bałwan spadł, rozsypując popiół
z ołtarza. Kiedy Jeroboam to zobaczył zamierzył się, aby uderzyć
proroka, ale nagle jego ręka została sparaliżowana.
Bóg potwierdził służbę tego bezimiennego proroka jeszcze
innymi nadprzyrodzonymi dziełami. Jednak ten sam święty
prorok został później zwiedziony i doprowadzony do
kompromisu w wyniku braku mocy duchowej.
Kiedy Elizeusz przyglądał się tej sytuacji w Betelu, wiedział, że
nie był gotowy powstać przeciwko nikczemnym duchom, jakie
tam były. Zdał sobie sprawę z tego, o czym Eliasz wiedział przez
cały czas - z potrzeby, aby Duch Święty dokonał większej,
bardziej potężnej pracy w nim samym, zanim będzie w stanie
stawić czoła temu złu w tak nikczemnym mieście. Tak więc
powiedział swojemu panu: "Jako żyje Pan i jako żyjesz ty, że cię
nie opuszczę" (2 Królewska 2,6). Następnie Pismo mówi: "... i
szli dalej razem" (2 Królewska 2,6 BT).
Wierzę, że Betel reprezentuje ten rodzaj złego społeczeństwa,
jakim stał się nasz własny naród w czasie trwania jednego
pokolenia. My także żyjemy pośród szyderców i kpiarzy,
cielesnych ludzi wydanych na pastwę własnych pożądliwości,
bałwochwalstwa, homoseksualizmu. To obecne pokolenie jest
jeszcze gorsze, niż to któremu stawiał czoła Eliasz czy Elizeusz.
Ci święci prorocy widzieli, jak dzieci kpiły, bluźniły i szydziły -
ale amerykańskie dzieci zabijają się nawzajem. Dziesięcioletni
chłopcy gwałcą pięcioletnie dziewczynki. Młode dzieci zabijają
bez żadnego poczucia winy czy żalu - mordując swoich
rodziców, kolegów z klasy, niewinnych nieznajomych.
Nie chcę tutaj uogólniać, rzucając osąd przeciwko całej
młodzieży. Wiem, że jest wielu pobożnych nastolatków w tym
społeczeństwie, którzy mają w sobie ogień dla Jezusa. Dziękuję
Bogu za każdą młodą osobę, która staje po stronie Chrystusa w
tych nikczemnych czasach.
Jednak te złe dni wymagają tego, aby lud Boży uzyskał
podwójną miarę Jego mocy i autorytetu, aby był w stanie dotrzeć
do tego zagubionego pokolenia. To będzie wymagało takiej
miary namaszczenia, jakiej jeszcze nie widzieliśmy w całej
historii. To wymaga, aby święta resztka powstała, jak Elizeusz i
wołała: "Och Panie, jeszcze więcej jest potrzebne."
2. Wiemy, że ta podróż nie jest jedynie ze
względu na Elizeusza, ale ma ona na celu
pouczenie każdego następnego pokolenia.
Eliasz i Elizeusz wyruszyli do Jerycha, które oznacza "miejsce
nazwane przyjemnym". Jednak to miasto było teraz jałowe,
suche, zupełnie bez życia. Nie było żadnych drzew, pastwisk,
owoców. Wszystko uschło, ponieważ strumień trucizny
przeniknął do źródeł zaopatrujących Jerycho w wodę.
To miasto reprezentuje martwe, suche chrześcijaństwo - kościół,
który Jezus opisuje w Objawieniu Jana w ten sposób: "... masz
imię, że żyjesz, a jesteś umarły" (Objawienie 3,1).
Eliasz ustanowił szkołę proroków w Jerychu i z pewnością razem
z Elizeuszem odwiedzili tą szkołę. Niektórzy spośród młodych,
początkujących proroków podeszli do Elizeusza pytając go: "Czy
wiesz, że dzisiaj Pan uniesie twego pana w górę?" (2 Królewska
2,5). Elizeusz szybko uciszył ich, mówiąc im: "... milczcie!" (2
Królewska 2,5).
Ci młodzi mocni mężowie Boży byli badaczami Pism. Oni nawet
mieli jakieś prorocze wizje, ponieważ wiedzieli, że Eliasz ma być
tego dnia zabrany. Było to pokolenie posługujących, którzy mieli
być wysłani po całej Judei i Izraelu, aby posługiwać
społeczeństwu - budując szkoły, karmiąc ubogich, zwiastując i
nauczając Słowa.
Ale w jasny sposób czegoś im brakowało: mocy, namaszczenia i
autorytetu Ducha Świętego. Następnego dnia ci sami posługujący
mieli błagać Elizeusza, aby pozwolił im poszukiwać ciała Eliasza
na wypadek, gdyby Duch Święty zrzucił go na jedną z gór, bądź
w jedną z dolin. Oni byli zupełnie nieświadomi jeśli chodzi o
sposoby i działanie Ducha Świętego. Mogli świadczyć, głosić
kazania, mówić o cudach - ale nie doświadczyli Bożej mocy dla
samych siebie.
Eliasz prawdopodobnie podsłuchał ich rozmowę z Elizeuszem.
Musiał się zastanawiać, czy jego sługa rozpoznał dokąd
zmierzała ta cielesna służba. Tak więc jeszcze raz ten stary
prorok poddał próbie swojego młodego protegowanego. Wygląda
na to, że on zasugerował coś takiego: "Elizeuszu, patrzysz na to
pokolenie posługujących. Jednak w oczywisty sposób możesz w
nich zobaczyć brak pracy Ducha. Dlaczego nie miałbyś tutaj
zostać i nauczać tych posługujących dróg Ducha? Jesteś właśnie
tym człowiekiem, który może przebudzić ten martwy, suchy,
intelektualny kościół."
Ale Elizeusz wiedział, co by się stało, gdyby zaczął pastorować
tym posługującym. Oni pozostaliby rozmiłowani w pełnej mocy
posłudze Eliasza - stale stawialiby go w krzyżowym ogniu pytań
na temat: "ile godzin dziennie twój pan spędzał na modlitwie?
Jak wiele czasu poświęcił on studiowaniu zakonu? Jakich używał
metod? Jakich nauczał doktryn?"
Elizeusz skończyłby na tym, że cały swój czas poświęcałby na
relacjonowaniu przebudzeń i cudów z przeszłości, a ci młodzi
posługujący cały swój czas i energię spędziliby próbując być
małymi Eliaszami, mając nadzieję na odtworzenie jego cudów -
jednak bez mocy i autorytetu Ducha Świętego.
Dzisiaj kościół wpadł w tą samą pułapkę. My badamy różne
ruchy i przebudzenia z przeszłości, szukamy klucza, próbując
odkryć metody ściągnięcia ognia z nieba. Odkąd pamiętam,
kościół zawsze wołał o przebudzenie Ducha Świętego w starym
stylu. Jednak to wszystko wynika z pragnienia ujrzenia, jak Bóg
odtwarza coś, co uczynił w przeszłości.
Elizeusz odparł teraz w taki sposób swojemu nauczycielowidoradcy:
"Nie zostanę tutaj. Nie opuszczę cię" (zobacz 2
Królewska 2,2.4.6). On wiedział, że nie był w stanie wywrzeć
wpływu na kogokolwiek w tym martwym, suchym kościele,
dopóki nie otrzyma swojego własnego dotknięcia od Boga. On
nie mógł polegać na wielkich dziełach, jakich dokonał Eliasz i
wcale nie miał zamiaru spocząć na czymś, co byłoby mniejsze
niż miara Ducha większa niż ta, którą posiadał jego nauczyciel.
Mówił on Eliaszowi: "Ja mam szacunek dla wiary moich
przodków, duchowych gigantów przeszłości, ale wiem, że Pan
chce uczynić nową rzecz i muszę mieć dotknięcie od Niego
większe, niż cokolwiek co widziano do tej pory."
Chcę teraz wrócić do sceny nad rzeką Jordan. Dlaczego Eliasz
nalegał na cudowne przejście przez tą rzekę. Jordan nie był jakąś
głęboką, szeroką rzeką, a Pismo nie daje żadnego dowodu na to,
że ta rzeka wylała w tym czasie. Poza tym po drugiej stronie było
pięćdziesięciu silnych młodych proroków, którzy mogliby
zbudować dla nich tratwę, co byłoby kwestią kilku godzin.
Wierzę, że Eliasz chciał nauczyć swojego następcę, że cudowne
przejścia przez tą rzekę, jakie miały miejsce w przeszłości - od
Mojżesza, przez Jozuego do dnia obecnego - były wszystkie
antyczną historią. On chciał postawić Elizeuszowi takie
wyzwanie, jak gdyby miał powiedzieć: "Kiedy zaczniesz własną
służbę i będziesz głosił, że Bóg jest Bogiem cudów, będziesz
musiał zaświadczyć o tym, czego On dokonał dla ciebie
osobiście. Ja wkrótce odejdę, Elizeuszu. Chcę abyś jutro, kiedy
powrócisz nad tą rzekę przeszedł ją w taki sam sposób, jak
myśmy to zrobili. Uwierz Bogu co do cudu w twoim własnym
życiu."
Większość z nas nie ma wiary, aby uwierzyć Bogu co do naszych
własnych cudów dzisiaj. Spędzamy czas zagłębiając się w
niesamowite cuda w Piśmie. Jednak Bóg w tym wszystkim chce
nam powiedzieć: "Mam dla was nawet coś lepszego. Chcę
dokonywać cudów w waszym życiu - chcę przemieniać wasz
dom, naprawić wasze małżeństwo, zbawić waszych nie
nawróconych najbliższych. Będziecie musieli stawić czoła
waszemu własnemu Morzu Czerwonemu, waszej własnej rzece
Jordan - a ja chcę rozdzielić te wody dla was."
3. Przechodząc przez Jordan Eliasz powiedział do
Elizeusza: "Proś mnie o to, co mam dla ciebie zrobić,
zanim odejdę."
Stary prorok nie zaoferował tego jak gdyby mógł wyskoczyć z
lampy i spełnić trzy życzenia, jak jakiś dżin. On zaoferował to
Elizeuszowi jako Boży nauczyciel wiary. Była to ostatnia próba i
chciał on zobaczyć w jaki sposób ten młody posługujący
odpowie na nią.
Wierzę, że większość chrześcijan dzisiaj odpowiedziałaby:
"Społeczeństwo jest wypaczone, a rzeczy stają się coraz bardziej
chaotyczne przez cały czas. Jestem już zmęczony tą walką i
znużony tym nękaniem przez diabła. Teraz niebezpiecznie jest po
prostu żyć. Eliaszu zabierz mnie ze sobą, ja chcę iść już do
domu. Z pewnością w tym rydwanie jest wystarczająco miejsca
dla dwojga."
Rzeczywiście, nasze wołanie jako ludu Bożego powinno
brzmieć: "Przyjdź, Panie Jezu." Jednak Jezus mówi nam także:
"Handlujcie, aż przyjadę" (Łukasza 19,13 BG). Kiedy On
wstępował do nieba, dał swoim uczniom takie polecenie:
"Dlaczego tu stoicie przypatrując się? Idźcie i pozostańcie do
czasu aż znów powrócę."
Elizeusz wiedział, że jego miejsce nie było w tym czasie u Pana.
On wiedział, że Bóg nadal płakał nad buntowniczymi dziećmi
Betelu i jałowym kościele w Jerychu. Wiedział też, co było
potrzebne: on musiał pozostać i przyjąć odpowiedzialność
stawiania czoła złemu społeczeństwu oraz martwemu systemowi
religijnemu.
Jestem pewien, że powiedział tak Eliaszowi: "Pokazałeś mi stan
w jakim znajduje się to społeczeństwo i ten kościół. Wiesz o tym,
ze będę potrzebował więcej mocy, namaszczenia i autorytetu niż
ktokolwiek przede mną. Tak więc proszę cię o miarę Ducha, dwa
razy większą o tej, którą Bóg dał tobie." "Proszę niech będzie
dwójnasobny duch twój we mnie" (2 Królewska 2,9 BG).
Kiedy Eliasz to usłyszał, odpowiedział: "O trudną rzecz
poprosiłeś..." (2 Królewska 2,10). Jednak dla kogo to zadanie
miało być trudne? Czy miało ono być trudne dla Boga? Czy
miało ono być trudne dla Eliasza, człowieka, który wzbudził z
martwych umarłego i ściągnął ogień z nieba?
Nie, to miało być trudne dla Elizeusza. To było coś, co on będzie
musiał zdobyć dla samego siebie. Eliasz nie miał takiej
możliwości, aby obdarzyć swojego sługę nawet tą miarą Ducha,
która spoczywała na nim samym. Tylko Bóg może udzielić
Swojego Ducha człowiekowi.
Ale Eliasz odpowiedział: " ... lecz jeśli mnie ujrzysz w chwili,
gdy będę od ciebie wzięty, spełni ci się to, a jeśli nie, to się to nie
spełni" (2 Królewska 2,10). Ważne jest, aby zauważyć, że słowa
"gdy" oraz "będę" w tym wersecie nie pojawiają się w
oryginalnym tekście hebrajskim. One zostały wstawione później
do tekstów współczesnych przekładów. Dlatego wierzę, że Eliasz
mówi tak do Elizeusza: "Jeśli będziesz mnie widział, jako
zabranego od ciebie".
Eliasz innymi słowy mówił: "Duch Święty nie może w tobie
wykonać wyjątkowej pracy, dopóki będziesz ciągle polegał na
swojej pamięci. Musisz uważać mnie za takiego, który odszedł.
Już mnie więcej nie potrzebujesz Elizeuszu. Zwróć się do Pana,
którego Duch pracował także we mnie. On odpowie na twoje
wołanie."
W momencie, kiedy Elizeusz zobaczył, jak jego pan zniknął w
niebiańskim rydwanie wziął na siebie odpowiedzialność
kontynuowania Bożej pracy w tym pokoleniu. Kiedy stanął nad
Jordanem i uderzył wodę, słowa, które wypowiedział brzmiały:
"Gdzie jest Bóg Eliasza?" Młody prorok mówił: "Panie, wszyscy
spośród moich duchowych przodków są martwi i odeszli, a ta
straszna godzina wymaga nawet więcej niż dawałeś do tej pory.
Działaj znowu Panie - tym razem przez mnie. Muszę zostać
przyobleczony w moc większą miarą Twojego Ducha."
4. Elizeusz powrócił do tych samych dwóch miast,
idąc śladem swoich kroków z Eliaszem.
Teraz, po otrzymaniu Bożego dotknięcia Elizeusz wyruszył
naprzód z własną wiarą. Jego pierwszy przystanek był w Jerychu.
Ta szkoła pięćdziesięciu proroków natychmiast rozpoznała Boże
dotknięcie nad nim, mówiąc: "Ten sam Duch, który spoczywał na
Eliaszu, spoczął teraz na Elizeuszu". Dla wszystkich było
oczywiste, że ten ukryty sługa poruszał się w głębszej mocy i
autorytecie Ducha.
Ci młodzi prorocy tak powiedzieli Elizeuszowi: "Położenie
miasta jest miłe, jak ty, panie mój, widzisz, lecz woda jest
niezdrowa, a ziemia nie daje płodów" (2 Królewska 2,19 BT).
Oni mówili: "W wodzie jest trucizna i ona zabija wszystko."
Jednak oczywistym jest, że tych pięćdziesięciu mężów Bożych
było bezsilnych jeśli chodzi o powstrzymanie trucizny od
przynoszenia śmierci w Jerychu.
Zgodnie z tym, co mówi Izajasz, to "miłe położenie" reprezentuje
posługę. "Zaiste, winnicą Pana Zastępów jest dom izraelski, a
mężowie judzcy ulubioną jego latoroślą..." (Izajasza 5,7)
[angielski przekład Biblii KJV zamiast słowa "ulubioną" używa
słowa "miłą"]. Woda reprezentuje w tym fragmencie także Słowo
Boże.
Czy widzisz ten obraz? Zatrute wody Jerycha oznaczają zatrute
słowo, jakie jest głoszone z niektórych kazalnic. Ci mężowie
Boży nigdy nie rozprawili się ze swoimi własnymi grzechami,
tak więc ich kazania były pełne trucizny, która wypływała z
zepsutych serc. Ich kazania skupione na ciele, w których nie było
żadnego życia powodowały duchową śmierć pośród ludu.
Pokażcie mi kaznodzieję za kazalnicą, który już nie wierzy w
nieomylność Bożego słowa - który odrzucił narodzenie z
dziewicy, który jest oddany ukrytemu grzechowi, który już
więcej nie płacze nad grzechem, jaki widzi w domu Bożym - a ja
pokażę wam kościół, który umiera z powodu trucizny, jaka
wyrzucana jest z jego serca.
Jakie było lekarstwo na truciznę w Jerychu? Było nim
oczyszczenie zasobów wody i dokładnie tego dokonał Elizeusz.
Wziął czyste naczynie, wypełnił je solą po brzegi i wsypał ją do
źródła zaopatrującego miasto w wodę. Wkrótce wszystkie wody
zostały oczyszczone, a życie zakwitło dookoła.
Oczywiście sól, której użył Elizeusz, reprezentuje ewangelię
oczyszczenia i świętości. Czyste naczynie, którego użył
reprezentuje usługujących, którzy zostali oczyszczeni poprzez
krew Chrystusa oraz uświęceni przez oczyszczający ogień Ducha
Świętego, przygotowanych do głoszenia czystej ewangelii.
Umiłowani, tylko te rzeczy mogą zablokować napływ zła w
domu Bożym: czyste naczynia, które chodzą w świętości i głoszą
czyste słowo ze świeżym namaszczeniem.
A teraz Elizeusz powrócił do Betelu - zepsutego społeczeństwa,
którego częścią było zatracone pokolenie młodzieży. I jak tylko
się tam pojawił, został wykpiony:
"Stamtąd poszedł do Betelu. A gdy szedł drogą, mali chłopcy
wyszli z miasta i naśmiewali się z niego, mówiąc doń: Chodź no,
łysy, chodź no, łysy! Obróciwszy się więc i spojrzawszy na nich,
przeklął ich w imię Pana. Wtedy wyszły z lasu dwa niedźwiedzie
i rozszarpały z nich czterdzieści dwoje dzieci" (2 Królewska
2,23-24) [angielski przekład Biblii KJV zamiast słów "Chodź no,
łysy" używa słów "Idź w górę, łysy"].
Cóż za straszna scena! Możesz sobie pomyśleć: "Jakże jest to
okrutne, że Bóg pozwolił na to, aby takie małe dzieci zostały
zaatakowane przez niedźwiedzie. Ale słowa "mali chłopcy" w
tych wersetach są tylko kiepskim tłumaczeniem. Oryginał
hebrajski należy czytać jako "młodzi mężczyźni".
Czy Elizeusz spowodował ich śmierć będąc w egoistycznym
napadzie złości spowodowanym faktem wyśmiania go? Nie.
Poruszał się bowiem w mocy i autorytecie Ducha Świętego. Jest
faktem, że ci młodzi mężczyźni, którzy go wyszydzali, popełnili
grzech nie do opisania. Pozwólcie, że to wyjaśnię.
Bez wątpienia chłopcy słyszeli o uniesieniu Eliasza do nieba.
Jednak teraz, poprzez szydzenie z Elizeusza, wołając: "Idż w
górę, łysy" [angielski przekład Biblii KJV], wyśmiewali prace
Ducha. Słyszeli prawdę o świętej pracy Ducha, ale nie
akceptowali jej. Ich poczynania względem Elizeusza, były aktem
szyderstwa przeciwko służbie Ducha Świętego - były grzechem
niewybaczalnym.
Dzisiaj młodzi kaznodzieje czynią te same
rzeczy, które czynili posługujący w Betelu.
Przez wiele lat Bóg był cierpliwy dla upadłego kościoła w
Betelu. Całe rzesze tłumnie tam przychodziły, aby uwielbiać
Boga przy ołtarzu ugody. Pan posłał wielu, włączając w to
samego Eliasza, aby wypowiadali ostrzeżenia. Ale nadszedł czas,
kiedy Bóg nie był już w stanie tolerować bałwochwalstwa i
nikczemności tego miasta. Tak więc ogłosił sąd, posyłając na tą
nikczemną scenę człowieka z podwójną miarą Ducha Świętego.
Elizeusz poruszał się w Betelu z autorytetem, głosząc sąd
przeciwko ich grzechowi.
Zbyt wielu młodych usługujących polega dzisiaj na tych samych
cielesnych metodach, na jakich polegał upadły kościół w Betelu.
Oni wnoszą do domu Bożego tą samą muzykę, która wcześniej
wzbudziła bunt i cielesność w tym narodzie. Oni ankietują
przesiąknięte grzechem społeczeństwo, aby dowiedzieć się w
jaki sposób mogą zwabić niewierzących do budynku
kościelnego. Zamiast zaoferowania uwielbienia, wystawiają
farsę, zabawę i koncerty rockowe. Próbują zabawić młodzież, niż
raczej skonfrontować ją z jej grzechami i pustką przy pomocy
prostej, czystej ewangelii.
W podobny sposób kościół stawia dzisiaj czoła temu samemu
duchowi szyderstwa, jakiemu stawiał Elizeusz. Bojowi
homoseksualiści szydzą z Bożego Słowa. Prestiżowe muzea w
Nowym Jorku z dumą wystawiają bluźnierczą sztukę: krzyż
Chrystusa zanurzony w naczyniu z moczem, portret dziewicy
Marii pomazany odchodami słonia. Taka zuchwała, arogancka
nikczemność była kiedyś nie do pomyślenia.
Podczas, gdy w tych ostatnich dniach grzech się pomnożył,
miałem kontakt z wieloma pobożnymi poszukiwaczami Boga.
Nazywam tych ludzi "kompanią Elizeusza". Oni idą na przód
razem z Panem, wstawiając się, smucąc się z powodu
nikczemności w społeczeństwie i kościele, dążąc do większego
namaszczenia Duchem. Oni wszyscy słyszą to samo przesłanie
od Pana: Sąd jest u drzwi. Kiedy analizują straszne katastrofy,
jakie mają miejsce - powodzie, huragany, śmiertelne plagi
komarów * - wiedzą, że to Bóg przemawia.
Osobiście nie jestem usatysfakcjonowany przesiadywaniem i
studiowaniem przebudzeń, jakie miały miejsce w przeszłości.
Chcę widzieć pracę Ducha Świętego, dokonującą jeszcze
większych cudów, co do których mamy obietnicę Jezusa. Będę
kontynuował głoszenie miłosierdzia i łaski wszystkim, którzy
mają uszy do słuchania, ale nie będę słabeuszem, który tchórzy
przed szydercami. Nadszedł czas, aby ostrzegać wszystkich,
którzy nienawidzą Chrystusa: Ich czas się kończy. Bóg
doprowadzi ich do bankructwa przez straszne sądy. A kiedy to się
będzie działo, nawet najbardziej zatwardziali powiedzą: "Tego
dokonuje Bóg".
Ta kompania Elizeusza nie zadowoli się istniejącym stanem
rzeczy, ani też odtwarzaniem pewnych przebudzeń, jakie miały
miejsce w przeszłości. Właśnie teraz, są zamknięci sam na sam z
Panem, modląc się bez przerwy o więcej mocy Ducha Świętego.
Przygotowują swoje serca, aby zobaczyć jak Pan dokonuje nowej
rzeczy w tych ostatnich dniach.

Brak komentarzy: