sobota, 11 października 2014

DEREK PRINCE
cZY TWÓJ JĘZYK POTRZEBUJE UZDROWIENIA?



Fragmenty Pisma Świętego zaczerpnięto z Biblii Warszawskiej (BW) Brytyjskiego i Zagranicznego Towarzystwa Biblijnego, W-wa 1986.
W przypadkach, w których powołano się na inne przekłady, podano następujące skróty:
BG (Biblia Gdańska, BiZTB W-wa 1966)
KJV (King James Version – przekład, z którego korzysta autor, w tłumaczeniu na język polski).

Śmierć albo życie

Tytułem niniejszego studium jest pytanie: „Czy twój język potrzebuje uzdrowienia?” W miarę zagłębiania zagadnienia może okazać się, że kryje ono
w sobie wielką niespodziankę.
Pozwólcie, że rozpocznę od zwrócenia waszej uwagi na sposób, w jaki Stwórca zaprojektował ludzką głowę. Każdy z nas ma w głowie siedem otworów. Ta liczba w Piśmie Świętym często symbolizuje pełnię, doskonałość. Mamy trzy pary otworów: dwoje oczu, dwoje uszu i dwie dziurki w nosie. Ale siódmy otwór, usta, Stwórca uczynił pojedynczym. Często zadawałem moim słuchaczom następujące pytanie: „Kto z was chciałby mieć więcej niż jedne usta?” Jednak nigdy nie spotkałem kogoś takiego. Większość z nas musi wkładać wiele wysiłku, aby z jednych ust korzystać, jak należy. Ten jeden otwór sprawia nam więcej problemów niż sześć pozostałych razem wziętych.
Jeśli weźmiesz konkordancję biblijną i odszukasz terminy związane z tą częścią twarzy, takie jak: „usta”, „język”, „wargi”, „mowa”, „słowa” itp., będziesz zdumiony, że tak wiele Biblia ma do powiedzenia na ich temat. Nie dzieje się tak bez przyczyny. Język i usta, które wyrażają osobowość, mają bezpośredni związek z powodzeniem w każdej dziedzinie naszego życia.
W pierwszej części niniejszego studium chcę zająć się kilkoma fragmentami Pisma Świętego, z których każdy uwidocznia najwyższą wagę ust i języka. W częściach następnych pragnę omówić zasady postępowania wypływające z nauki Pisma Świętego.
Najpierw rozważymy Psalm 34,12-14:

Pójdźcie synowie, słuchajcie mnie!
Nauczę was bojaźni Pańskiej!
Jakim ma być człowiek, który kocha życie,
Lubi oglądać dobre dni?...
Strzeż języka swego od zła,
A warg swoich od słów obłudnych!

Natchnione Boże Słowo oferuje nam, dzieciom Bożym, naukę bojaźni Pańskiej. Prowadzę wiele wykładów, podczas których wykazuję, że w całym Piśmie Świętym błogosławieństwo, obfitowanie i poczucie bezpieczeństwa zawsze występują w powiązaniu z bojaźnią Pańską. Tak więc, kiedy Boże Słowo uczy nas bojaźni, to oferuje nam bezcenny dar. Z przytoczonego fragmentu Psalmu wynika, że „życie” i „dobre dni” przychodzą wraz z bojaźnią Pańską. Spełnienie w życiu i bojaźń Pańska zawsze chodzą w parze. W takiej mierze, w jakiej posiadamy bojaźń Pańską, cieszymy się też prawdziwym, pełnym życiem.
A teraz praktyczne pytanie: „Gdzie zaczyna się bojaźń Pańska?” Psalmista mówi bardzo wyraźnie: „Strzeż języka swego od zła, a warg swoich od słów obłudnych”. Innymi słowy, pierwszym obszarem naszego życia, gdzie bojaźń Pańska będzie się praktycznie manifestować, jest nasz język oraz nasze wargi. Jeśli potrafimy ustrzec nasz język od zła, a nasze wargi od kłamstw, to będziemy zmierzać do sięgnięcia pełni bojaźni Pańskiej. Z niej wypływa „życie i wiele dobrych dni”. Bojaźń Pańska, pełnia życia, dobre dni, właściwy użytek z naszego języka i naszych warg oraz kontrola nad nimi są ze sobą ściśle powiązane. Jeśli nie kontrolujemy języka i ust, nasze życie nie może być naprawdę dobre. W Księdze Psalmów 13,3 zostało powiedziane:

Kto strzeże swoich ust, strzeże duszę,
Kto zaś nie powściąga swoich warg,
gotuje sobie zgubę.

Twoja dusza to cała twoja osobowość, to twoje prawdziwe „ja”, to sfera, w której najpierw daje się zauważyć słabość; do niej nieprzyjaciel w pierwszej kolejności zdobywa dostęp. Jeśli chcesz chronić swoją duszę, musisz chronić usta, a jeśli nie powściągasz języka, znajdujesz zgubę. Alternatywa jest całkowicie jasna. Jeśli kontrolujesz swój język, to podlegasz ochronie. Jeśli język wymyka ci się spod kontroli i nie panujesz nad swoimi słowami, to zmierzasz do ruiny. Sprawa przedstawiona jest wyraźnie i jednoznacznie, bez żadnych niedomówień.
Cała Księga Przysłów także zawiera dużo podobnych zasad. Rozważmy fragment z rozdziału 21,23:

Kto pilnuje swoich ust i swojego języka,
uchroni swoją duszę od niejednego niebezpieczeństwa.

Powyższe słowa znowu mówią, że dziedziną stanowiącą o życiu i śmierci są twoje usta i twój język. Jeszcze raz pojawia się czarno-biała alternatywa. Nie ma koloru szarego. Jeśli chronisz swoje usta i język, to chronisz swoją duszę i życie. Jesteś bezpieczny. Lecz jeśli tego nie wypełniasz, czyha na ciebie nieszczęście. „Nieszczęście” jest bardzo mocnym słowem i wierzę, że w Biblii zostało ono użyte nieprzypadkowo. Niepilnowanie warg i języka ostatecznie sprowadza na nas nieszczęście.
Szczególnie ważne są jeszcze dwa inne fragmenty, także z Księgi Przysłów, dotyczące używania języka. Cytuję je (Księga Przysłów 15,4):

Łagodny język jest drzewem życia, lecz jego przewrotność powoduje zmartwienie serca.

Dla porównania przeczytajmy ten fragment w innym przekładzie*:

Zdrowy język jest drzewem żywota; ale przewrotność z niego jest jako zdruzgotanie od wiatru.

Wyrażenie „uzdrowienie języka” – tak dosłownie brzmi to w j. hebrajskim – wyraźnie wskazuje, że język nasz potrzebuje uzdrowienia. Osobiście wierzę, że język każdego grzesznika jest chory i wymaga uzdrowienia. Przez niego grzech manifestuje się w życiu każdego z nas. Językiem nie tylko grzeszymy, ale przynosimy też zgorszenie innym, wobec tego wszyscy potrzebujemy jest uzdrowienia.
Uzdrowienie języka jest drzewem życia” – mówi Pismo Święte. Zwróćcie uwagę jeszcze raz na bliski związek pomiędzy życiem a właściwym korzystaniem z języka. Jego przeciwieństwem jest przewrotność, która powoduje zniszczenie ducha. Złe wykorzystanie języka powoduje skazę, plamę na duchu.
Pamiętam nabożeństwo, w czasie którego wizytujący kaznodzieja modlił się za pewną osobę, mówiąc: „Panie, napełnij ją Duchem Świętym”, natomiast pastor, który znał dobrze tę kobietę, powiedział: „Nie rób tego, Panie, ona przecieka”. Jest wielu chrześcijan, którzy zostają napełnieni i pobłogosławieni, ale ucieka im to przez usta. Jeśli chcesz pomieścić w sobie błogosławieństwo Pana, musisz trzymać swój język mocno na wodzy. Co innego znaczy uzyskanie błogosławieństwa, a co innego zatrzymanie go w sobie. Uzdrowienie języka jest drzewem, które przynosi życie nam i wszystkim wokół nas, jego oddziaływania są zarówno wewnętrzne, jak i zewnętrzne.
Przekonuje nas o tym Księga Przysłów 18:21:

Śmierć i życie są w mocy języka, lecz kto nim zyskuje przyjaciół, korzysta z jego owocu.

Istnieją tylko dwie możliwości: śmierć albo życie. I jedna, i druga są w mocy języka. Jeśli będziemy korzystać z języka jak należy, będzie on drzewem życia, lecz jeśli będziemy używać go niewłaściwie, rezultatem będzie śmierć. Niezależnie od tego, w jaki sposób wykorzystywać będziemy nasze usta, jednego możemy być pewni: każdy z nas zjadać będzie owoce własnego języka. Jeśli owoc będzie słodki, zjemy słodki owoc. Jeśli owoc będzie gorzki, będziemy żywić się gorzkim owocem. Taki jest Boży porządek.

Co w sercu, to i na ustach

W celu lepszego zrozumienia tematu postaram się zilustrować go pewnym przykładem.
Podczas drugiej wojny światowej zostałem oddelegowany do służby medycznej w jednostce armii brytyjskiej stacjonującej w Afryce Północnej. Tam przeznaczono mnie na służbę do podoficera kierującego małą izbą przyjęć na pustyni, gdzie leczono tylko pacjentów z biegunką.
Co rano lekarz, pod którego dowództwem pracowałem, wzywał mnie i wyruszaliśmy na obchód pacjentów, którzy leżeli na noszach bezpośrednio na piasku. Zauważyłem, że każdego ranka lekarz do wszystkich pacjentów kierował takie same dwa zdania. Pierwsze brzmiało: „Dzień dobry, jak się czujesz?”, a drugie: „Pokaż język”.
Wkrótce zorientowałem się, iż lekarza nie interesowała odpowiedź na pytanie o samopoczucie, zawsze przechodził niezwłocznie do egzekwowania polecenia zawartego w drugim zdaniu. Kiedy pacjent wystawiał język, doktor przyglądał mu się uważnie, a potem formułował swoją ocenę stanu zdrowia pacjenta. O wiele bardziej opierał się na oględzinach języka niż na odpowiedzi pacjenta na pytanie dotyczące jego samopoczucia.
Utkwiło mi to w pamięci, a później, kiedy poznałem Pana i rozpocząłem służbę dla Niego, wiele razy przychodziło mi na myśl, że Bóg postępuje z nami podobnie jak ten lekarz na pustyni. Bóg pyta: „Co u ciebie?” i my dajemy mu własną ocenę naszego stanu. Następnie Bóg mówi, oczywiście w przenośni: „Pokaż mi swój język”. Po dokładnych oględzinach Bóg wydaje własny sąd o naszym stanie duchowym. Twój język jest niezawodnym wskaźnikiem twojego stanu duchowego.
W Piśmie Świętym mamy wiele fragmentów potwierdzających zasadę bezpośredniego związku pomiędzy sercem a ustami człowieka. Wg Ew. Mateusza 12,33-37 Jezus powiedział:

Zasadźcie drzewo dobre, to i owoc będzie dobry, albo zasadźcie drzewo złe, to i owoc będzie zły; albowiem z owocu poznaje się drzewo. Plemiona żmijowe! (mówi do ówczesnych przywódców religijnych) Jakże możecie mówić dobrze, będąc złymi? Albowiem z obfitości serca mówią usta. Dobry człowiek wydobywa z dobrego skarbca dobre rzeczy, a zły człowiek wydobywa ze złego skarbca złe rzeczy. A powiadam wam, że z każdego nieużytecznego słowa, które ludzie wyrzekną, zdadzą sprawę w dzień sądu. Albowiem na podstawie słów twoich będziesz usprawiedliwiony i na podstawie słów twoich będziesz potępiony.

Wykorzystując formę przypowieści, Jezus ustala bezpośredni związek pomiędzy ustami a sercem. Usta porównuje do drzewa, zaś słowa, wychodzące z ust, do owoców. A więc rodzaj słów, jakie wychodzą z twoich ust, wskazuje na stan twojego serca. Dobry człowiek wydobywa ze skarbca swego serca dobre słowa, natomiast zły człowiek wydobywa ze swego skarbca złe słowa. Zauważycie, że Jezus używa słowa „dobry” trzy razy i tyle samo słowa „zły”. Jeśli serce jest dobre, to z ust wyjdą dobre słowa, lecz jeśli serce jest niegodziwe, to z ust wyjdą takie właśnie słowa.
Tak zostało powiedziane w Ew. Mateusza 7,17-18

Tak każde dobre drzewo wydaje dobre owoce, ale złe drzewo wydaje złe owoce. Nie może dobre drzewo rodzić złych owoców, ani złe drzewo rodzić dobrych owoców.

Natura drzewa nieuchronnie determinuje rodzaj owocu. I odwrotnie, kiedy widzimy owoce, jesteśmy w stanie rozpoznać drzewo, z którego pochodzą. Serce jest drzewem, a owocem są słowa. Jeśli serce jest dobre, to słowa wychodzące z ust będą dobre. Lecz jeśli słowa, które wychodzą z ust, są złe, to mamy pewność, że i serce jest złe. Nie można otrzymać złych owoców z dobrego drzewa i nie można wyhodować dobrych owoców na złym, dzikim drzewie. Istniej ścisły związek pomiędzy stanem naszego serca a stanem naszych ust.
Możemy oszukiwać się co do stanu naszego serca, różnego rodzaju wymysłami na temat własnej dobroci, czystości i sprawiedliwości, ale pewnym i niezawodnym wskaźnikiem jego kondycji jest to, co wychodzi z naszych ust. Jeśli są to rzeczy brudne, taki niechybnie jest stan naszego serca. Nie może być inaczej.
Przez pięć lat pracowałem jako nauczyciel we wschodniej Afryce. Wśród plemion, z którymi pracowałem, był plemię Maragoli. Byłem zadziwiony odkryciem, że w ich języku to samo słowo oznacza i „serce”, i „głos”. Zastanawiałem się jak odgadują, które z nich dana osoba ma na myśli? Czy można postawić między nimi znak równości? Jednak po głębokim zastanowieniu się, zacząłem dostrzegać prawdziwą mądrość w tym szczególnym użyciu ich języka. W rzeczywistości głos jest wykładnią serca. Za pomocą słów (głosu) wyrażamy stan serca. To jest tak, jak powiedział Jezus, że z dobrego serca nie mogą płynąć złe słowa i odwrotnie.
Kiedy mówimy do Boga, że naprawdę Go kochamy, bo przecież chodzimy do kościoła i robimy dla Niego jeszcze inne rzeczy, no i w ogóle jesteśmy dobrymi chrześcijanami, to myślę, że Bóg ma ochotę powiedzieć do nas tak jak ten doktor na pustyni: „Pokaż mi swój język. Kiedy zobaczę, wtedy poznam prawdziwy stan twego serca”. Chciałbym to zilustrować dwoma proroczymi opisami ze Starego Testamentu. Pierwszy to wizerunek samego Chrystusa, Mesjasza, a drugi to obraz Jego Oblubienicy, Kościoła. Zauważcie, że w obydwu przypadkach cechą uwydatnioną jest stan warg i ust. Psalm 45,2-3 daje nam piękny, proroczy obraz Mesjasza:

Serce moje wezbrało miłym słowem:
Opowiem czyny moje królowi.
Język mój jest jak rylec biegłego pisarza...
(Dalej są słowa, które pisarz adresuje do Króla – Mesjasza)
Najpiękniejszy jesteś wśród ludzi;
Rozlany jest wdzięk na wargach twoich,
Dlatego Bóg pobłogosławił cię na wieki.

Oto obraz Mesjasza pełnego łaski, piękna i czystości moralnej. W czym przede wszystkim wyraża się to pokazane piękno? W jego ustach. Napisane jest: „Rozlany jest wdzięk na wargach twoich” i... „Dlatego Bóg pobłogosławił cię na wieki”.
Mamy tu do czynienia z dwiema bardzo ważnymi zasadami. Po pierwsze, wdzięki Mesjasza manifestuje się przede wszystkim na jego wargach. Po drugie, Bóg pobłogosławił Go na wieki, właśnie dzięki wdziękowi jego warg.
Pewnego razu arcykapłani i faryzeusze wysłali swoje sługi w celu aresztowania Jezusa. Posłańcy wrócili jednak bez więźnia, a zapytani o przyczynę niepowodzenia odpowiedzieli: „Nigdy jeszcze człowiek tak nie przemawiał, jak ten człowiek mówi”. Mowa wyróżniała Jezusa jako Mesjasza spośród innych ludzi.
W Pieśni nad Pieśniami znajduje się prorocza wizja Chrystusa i Jego Oblubienicy oraz ich wzajemnego związku. Pieśń 4,3 adresowana jest do oblubienicy:

Twoje wargi są jak wstążka karmazynowa, twoja mowa pełna wdzięku, twoje skronie są jak rozkrojone jabłko granatu spoza twojej zasłony.

Pierwszą wspomnianą cechą oblubienicy są jej wargi: „Twoje wargi są jak wstążka karmazynowa... twoja mowa pełna wdzięku”.
Użycie określenia „karmazynowa” wskazuje na uświęcenie poprzez krew Jezusa. Wargi oblubienicy są naznaczone krwią, dlatego jej mowa pełna jest wdzięku. Zauważcie, że twarz skrywa się za zasłoną, jednakże głos dochodzi i przez nią. Inne wdzięki są niewidoczne, ale piękno głosu słyszalne. Głos robi największe wrażenie. W tejże Pieśni nad Pieśniami czytamy:

  1. Patoką opływają twoje wargi, oblubienico, miód i mleko są pod twoim językiem, a woń twoich szat jest jak woń Libanu.

Zwróćcie uwagę na dwa wspaniałe słowa opisujące język oblubienicy: miód i mleko. Są to również dwie cechy charakterystyczne dla Ziemi Obiecanej. Piękno Ziemi Obiecanej wyobraża oblubienica, a zwłaszcza jej język i wargi, z którymi łączy się zapach przenikający zza zasłony. Kształt oblubienicy ukryty jest za zasłoną, ale głos i zapach, dzięki piękności jej warg, przenikają zasłonę, wydostając się na zewnątrz. Jej usta są jak wstążka karmazynowa, a jej mowa pełna jest wdzięku.
Czy można to samo powiedzieć o tobie i o mnie jako o naśladowcach Jezusa? Odpowiedzmy sobie na to pytanie.

Biblijny obraz języka

Dotąd rozważaliśmy bezpośredni związek pomiędzy naszym sercem a ustami. Poświadczają go słowa Jezusa z Ew. Mateusza 12,34: „Z obfitości serca mówią usta”. Gdy serce jest przepełnione, jego zawartość wzbiera się na ustach, a to, co się wydostaje, pokazuje nam prawdziwy stan naszego serca.
W Starym Testamencie znajdujemy portrety Chrystusa i Jego Oblubienicy. Dla Chrystusa-Mesjasza i Jego Oblubienicy-Kościoła pierwszą oznaką łaski Bożej oraz duchowego i moralnego piękna są ich wargi oraz mowa.
Przypatrzymy się teraz biblijnemu obrazowi samego języka. List Jakuba poświęca mu sporo miejsca. Najpierw zajmijmy się niektórymi, bardzo wnikliwymi spostrzeżeniami ap. Jakuba na temat dwóch rodzajów pobożności: pierwszej, w pełni akceptowanej przez Boga i drugiej, z pozoru identycznej, a jednak niemożliwej do przyjęcia. Zacytujmy List Jakuba 1,26:

Jeśli ktoś sądzi, że jest pobożny, a nie powściąga języka swego, lecz oszukuje serce swoje, tego pobożność jest bezużyteczna.

To, jak sami oceniamy własną pobożność, nie ma dla Boga znaczenia. Możemy chodzić do kościoła, śpiewać hymny i robić to, czego oczekuje się od ludzi pobożnych. Wszystkie te rzeczy same w sobie są dobre. Jeśli jednak nie kontrolujemy własnego języka, to nasza pobożność jest bezużyteczna i nie do przyjęcia dla Boga. Obyśmy wszyscy stawili czoła temu wyzwaniu.
Z drugiej strony apostoł Jakub mówi o takim rodzaju pobożności, który Bóg akceptuje. Ta pobożność różni się jednak od praktyk przeciętnego chrześcijanina chodzącego dzisiaj do kościoła. W Liście Jakuba 1,27 czytamy:

Czystą i nieskalaną pobożnością przed Bogiem i Ojcem jest to: nieść pomoc sierotom i wdowom w ich niedoli i zachowywać siebie nie splamionym przez świat.

Podstawowym wymogiem czystej pobożności nie jest chodzenie do kościoła, a nawet czytanie Biblii, lecz okazywanie miłości tym, którzy są w potrzebie, głównie sierotom i wdowom.
Jeśli uważasz się za człowieka pobożnego, to pozwól, że zaproponuję ci, abyś znalazł czas i spojrzał w lustro Bożego Słowa z Listu Jakuba 1,26-27. Pamiętajcie, co mówił lekarz na pustynie do swoich pacjentów? To właśnie mówi Jakub w tych dwóch wersetach. Jeśli chcesz swoją pobożnością zaimponować Bogu, to wiedz, że pierwszą rzeczą, o jaką cię zapyta, będzie twój język. Po nim osądzi, czy twoja pobożność jest prawdziwa i możliwa do przyjęcia, czy nie.
W celu zilustrowania funkcji języka w naszym życiu, apostoł Jakub posługuje się kilkom porównaniami, na przykład w Liście Jakuba 3,2-8:

Dopuszczamy się bowiem wszyscy wielu uchybień; jeśli kto w mowie nie uchybia, ten jest mężem doskonałym, który i całe ciało może utrzymać na wodzy.

Jakub mówi, że jeśli potrafisz kontrolować swój język, to jesteś w stanie kontrolować całe swoje życie, jesteś człowiekiem doskonałym. Następnie ilustruje to kilkoma przykładami ze świata natury.

A jeśli koniom wkładamy w pysk wędzidła, aby nam były posłuszne, to kierujemy całym ich ciałem. Także i okręty, chociaż są tak wielkimi i gwałtownymi wichrami pędzone, kierowane bywają maleńkim sterem tam, dokąd chce wola sternika. Tak samo i język jest małym członkiem, lecz pyszni się z wielkich rzeczy. Jakże wielki las zapala mały ogień! I język jest ogniem; język jest wśród naszych członków swoistym światem nieprawości; kala on całe ciało i rozpala bieg życia, sam będąc rozpalony przez piekło. Bo wszelki rodzaj dzikich zwierząt i ptaków, płazów i stworzeń morskich może być ujarzmiony i został ujarzmiony przez rodzaj ludzki. Natomiast nikt z ludzi nie może ujarzmić języka, tego krnąbrnego zła, pełnego śmiercionośnego jadu.

W tym fragmencie Jakub uwydatnia wyjątkowe znaczenie i wpływ języka na bieg całego naszego życia. Pierwszy przykład, jakim się posłużył, to wędzidło w pysku konia. Koń w Biblii symbolizuje zwykle siłę fizyczną. Jakub powiada, że bez względu na siłę konia, jeśli uzyska się kontrolę nad jego pyskiem za pomocą wędzidła, to można kierować nim całym. Siła konia zostaje ujarzmiona dzięki kontroli nad pyskiem. Tak samo jest z nami. Ten, kto ma kontrolę nad ustami, ustala kierunek życia.
Następny przykład jest może bardziej wyrazisty. Jakub porównuje język do steru okrętu. Okręt może być wielką konstrukcją i może być popychany tam i z powrotem przez potężne siły wiatrów i fal. Jednak znajduje się na nim jedna mała, lecz decydująca część – ster. To właśnie za pomocą steru ustala się kurs całego okrętu. Jeśli steru używa się właściwie, okręt dopłynie bezpiecznie do portu, jeśli nie, czeka go katastrofa.
Tak samo ma się z naszym życiem. Język jest sterem. To on kontroluje kurs naszego życia. Jeśli ster, czyli nasz język, używany jest właściwie, dopłyniemy bezpiecznie do miejsca naszego przeznaczenia. Lecz jeśli naszego języka używamy niewłaściwie, zostaniemy rozbitkami.
Apostoł Jakub podaje również przykład małego ognia, który może być zarzewiem pożaru lasu. Każdego roku w Stanach Zjednoczonych miliardy dolarów strat spowodowane są pożarami lasów, a te zwykle zaczynają się, jak mówi Jakub, od małej iskry. Departament Leśnictwa Stanów Zjednoczonych wydał bardzo wymowny plakat, który głosi: „Tylko ty możesz zapobiec pożarowi lasu”. Jest to prawdą także w sensie duchowym. Język jest małą iskierką, która upadając, może spowodować ogromne zniszczenia i straty.
Na koniec posłużył się Jakub przykładem śmiercionośnego jadu. Wynika z niego wniosek, że język jest jak trucizna zatruwająca całe nasze życie.
Wymieńmy wszystkie porównania jeszcze raz: wędzidło w pysku konia, ster okrętu, iskra wzniecająca pożar lasu i śmiercionośny jad. Istota wszystkich tych obrazów jest taka sama: język sam w sobie to coś małego, niepozornego, może jednak spowodować nieobliczalne szkody, szkody nie do naprawienia.
W Liście 3,9-12 Jakub jeszcze raz wytyka niekonsekwencje ludzi pobożnych:

Nim wysławiamy Pana i Ojca i nim przeklinamy ludzi, stworzonych na podobieństwo Boże; Z tych samych ust wychodzi błogosławieństwo i przekleństwo. Tak, bracia moi, być nie powinno. Czy źródło wydaje z tego samego otworu wodę słodką i gorzką? Czy drzewo figowe, bracia moi, może rodzić oliwki albo winna latorośl figi? Tak też słony zdrój nie może wydać słodkiej wody.

Jakub mówi tu dokładnie to samo, co powiedział Jezus. Jeśli drzewo jest dobre, owoc będzie dobry. Jeśli masz w sercu drzewo figowe, będziesz miał figi na ustach. Lecz jeśli masz w sercu dzikie wino, na ustach nigdy nie będziesz miał fig. To, co wychodzi z twoich ust, jest zdeterminowane zawartością twojego serca.
Tak samo, mówi dalej, jest z wypływaniem wody. Jeśli woda wypływająca z twoich ust jest słodka, to słodkie jest źródło, które masz w sercu. Lecz jeśli woda, jaka wypływa z twoich ust, jest słona, to i źródło twego serca jest słone. Tak więc to, co wychodzi z ust, niechybnie wskazuje na rzeczywisty stan serca.

Choroby języka

Nieumiarkowanie w mowie
Jest to choroba tak powszechna, że w gruncie rzeczy uważana za normalne zjawisko. Zobaczymy, co mówi na temat wielomówności Salomon w swojej Ks. Przypowieści 10,19:

Gdzie dużo słów, tam nie brak występku; lecz kto opanuje swój język, jest roztropny.
Wielomówność nie bywa bez grzechu*.

Innymi słowy, jeśli mówisz zbyt wiele, to w końcu powiesz coś złego. Nie ma innej możliwości.

Biblia ostrzega nas także przed używaniem zbyt wielu słów w obliczu samego Boga. Oto ostrzeżenie zapisane w Ks. Kazn. Salomona 4,17;5,1, które większość z nas naprawdę powinna wziąć sobie do serca:

Pilnuj swoich kroków, gdy idziesz do domu Bożego, i nastaw się na słuchanie, gdyż jest to lepsze niż ofiary składane przez głupich; bo nie umieją nic innego, jak tylko czynić zło.
Nie bądź prędki w mówieniu i niech twoje serce nie wypowiada śpiesznie słowa przed Bogiem, bo Bóg jest w niebie, a ty na ziemi.

Ktoś kiedyś powiedział, że takim samym grzechem jak mówienie kłamstwa jest obłudne śpiewanie. Widziałem ludzi, śpiewających hymny o całkowitym poświęceniu się i oddaniu Bogu: „Wszystko Tobie dziś oddaję...”, którzy po chwili rzucali na tacę ćwierć dolara. Obie te czynności nie są ze sobą zgodne. Jeśli nie masz zamiaru oddać Bogu całego swojego życia, nie śpiewaj, że oddajesz wszystko, ponieważ to nieuczciwe i Bóg rozliczy cię ze słów wypowiedzianych przed Nim.
Trochę dalej w tym samym rozdziale Pismo Święte mówi, że anioł Boży rejestruje nasze słowa, kiedy rozmawiamy, modlimy się, składamy obietnice lub oddajemy Bogu cześć. Pewnego dnia staniemy przed Bożym posłańcem i zostaniemy rozliczeni z tego, co powiedzieliśmy. Wtedy, mówi Biblia, będzie zbyt późno na tłumaczenie w rodzaju: „nie traktowałem tego dosłownie” lub „stało się to przez nieuwagę”, ponieważ będziemy rozliczeni ze wszystkiego, co mówiliśmy, śpiewaliśmy i jakie słowa wypowiadaliśmy w modlitwie. Jeśli byliśmy nieszczerzy i nie żyliśmy zgodnie z tym, co głosiliśmy, pewnego dnia wszystko zostanie nam przedstawione i będziemy musieli za to odpowiedzieć.
W Księdze Kaznodziei Salomona 5,2 odnajdujemy następującą prawdę:

Gdyż jak z wielu zajęć przychodzą sny, tak z mnóstwa słów głupia mowa.

Wypowiadanie zbyt wielu słów jest cechą głupca. Przekład tego wersetu w Biblii Króla Jakuba brzmi jeszcze dosadniej:

Gdyż sen przychodzi z mnogości zajęć; a głos głupca poznamy po mnogości słów.

Kiedy słyszysz jakąś osobę mówiącą bez przerwy, nie trzeba innego dowodu na jej głupotę. „Głos głupca poznamy po mnogości słów”. Co tkwi u źródeł tego problemu? Myślę, że jest to niepokój. Zobacz, co mówi Jakub w swoim Liście 3,8:

Natomiast nikt z ludzi nie może ujarzmić języka, tego krnąbrnego zła, pełnego śmiercionośnego jadu.

Ludzie mówiący nieustannie to ludzie niespokojni. Nasza współczesna kultura pełna jest takich ludzi. Czy spotkałeś kiedyś człowieka, którego gadulstwo przyprawiło cię o zawrót głowy? Nieumiarkowanie w mowie to nieomylna oznaka niespokojnego serca.
Słowa próżne i beztroskie
W Ewangelii Mateusza 12,36 Jezus mówi:

A powiadam wam, że z każdego nieużytecznego słowa, które ludzie wyrzekną, zdadzą sprawę w dzień sądu.

Pewnego dnia będziemy musieli odpowiedzieć za każde słowo, które wypowiedzieliśmy tu na ziemi – za słowa próżne, nieszczere i te, których nie braliśmy na serio, do których urzeczywistnienia nie byliśmy przygotowani, lub których nie potwierdzało nasze życie.
W kazaniu na Górze (Ewangelia Mateusza 5,37) Jezus mówi:

Niechaj więc mowa wasza będzie: Tak – tak, nie – nie, bo co ponadto jest, to jest od złego.

Jest to zaskakujące stwierdzenie. Jeśli mówimy więcej, niż mamy na myśli, to cała przesada, niepotrzebne podkreślenia lub nadgorliwość w naszej mowie pochodzą od złego.
Podsumuję to tylko jednym zdaniem prostej porady: nie wypowiadaj tego, czego naprawdę nie masz na myśli. Jeśli zdecydujesz się stosować tę zasadę od dzisiaj przez rok, zaręczam ci, że za dwanaście miesięcy będziesz innym człowiekiem, twoje życie zostanie odmienione.
Plotki
Szerzenie oszczerstw, próżne, nieprawdziwe, przesadzone, złośliwe gadanie – to są plotki. Bóg w swoim Słowie wyraźnie przeciwstawia się takiej postawie. Czytajmy 3 Ks. Mojżeszową 19,16:

Nie będziesz szerzył oszczerstw wśród ludu swojego i nie będziesz nastawał na życie swego bliźniego; Jam jest Pan.

Szatan, w Nowym Testamencie diabeł, znaczy oszczerca, kłamca. Takie jest jego prawdziwe imię. Jeśli plotkujesz lub opowiadasz zmyślone historie, to właściwie robisz za niego diabelską robotę, jesteś jego reprezentantem. Z tego wynika, że musimy wystrzegać się nie tylko roznoszenia plotek, ale nawet słuchania ich.
Porównanie z Księgi Przypowieści 18,8 bardzo trafnie pokazuje, czym jest plotka:

Słowa oszczercy są jak przysmak i gładko spływają do głębi wnętrzności.

Ileż jest w tym prawdy o ludzkiej naturze! Co czujemy, gdy ktoś raczy nas informacjami dyskredytującymi naszych wspólnych znajomych, współbraci? Jak reagujemy, kiedy słyszymy o ludziach złe rzeczy lub takie, które stawiają ich w złym świetle? Coś się wtedy w naszym sercu raduje. Słowa plotek są jak przysmaki. Bądź ostrożny i nie połknij jednego z nich, kiedy postawią go przed tobą. One są trucizną: słodkie w smaku, przyjemne dla podniebienia, lecz zgubne dla duszy. Jeśli przyjmiesz je do swojego serca, zatrują twoje życie.
W Księdze Przypowieści 20,19 zostało napisane:

Kto jest gadułą, ten zdradza tajemnice, więc nie zadawaj się z plotkarzem.

Zwróćcie uwagę, jak blisko te różne choroby są ze sobą związane. Jeśli przyjmujesz od kogoś skradzione rzeczy, masz współudział w kradzieży. Podobnie, jeśli bawią cię plotki i słuchasz ich, masz współudział w plotkowaniu. A może jesteś paserem, który za obdarzenie kogoś „serdeczną uwagą” kupuje nowinki i sprzedaje je dalej?
Oto co mówi Bóg w Psalmie 15,1-3:

Panie! Kto przebywać będzie w namiocie twoim?
Kto zamieszka na twej górze świętej?
Ten, kto żyje nienagannie
I pełni to, co prawe,
I mówi prawdę w sercu swoim.
Nie obmawia językiem swoim,
Nie czyni zła bliźniemu swemu
Ani nie znieważa sąsiada swego.

Aby dostąpić obecności Boga i „zamieszkać na Jego górze świętej”, musimy spełnić warunki, które dają się ująć w jednym zdaniu: naszą życiową dewizą jest prawda.
Następnie wymienione są trzy rzeczy, których nie wolno nam robić: nie możemy obmawiać swoim językiem, nie możemy czynić zła bliźniemu swemu, nie możemy znieważać sąsiada swego ani podchwytywać, gdy go ktoś znieważa. Nie obmawiać, to jeszcze za mało – nie wolno nam podchwytywać obmowy. Nie wolno nam podchwytywać znieważania kogoś, kogo znamy. Nie dajmy się skusić na porcję plotkarskich przysmaków, gdyż są one trucizną, a wiele znajomości i przyjaźni umiera wskutek jej spożycia.
Kłamstwo
Musimy być ostrożni w dobieraniu słów opisujących tę chorobę języka. Co to jest przesada? Ktoś kiedyś użył sformułowania „ewang-e-l-a-s-t-y-c-z-n-i-e mówiąc”. Np. ewangelista widział 200 osób występujących na jego wezwanie, a do czasu sporządzenia raportu ich liczba powiększyła się do 500. Co to jest: przesada czy kłamstwo? Naprawdę jest to kłamstwo. Nie mówię tego po to, żeby krytykować innych, ale po to żeby każdy z nas pilnie uważał, by nie zostać obwinionym o kłamstwo.
W Ks. Przypowieści 6,16-19 autor mówi o siedmiu rzeczach, których Pan nienawidzi. Nienawiść to mocne słowo. Przeczytajmy ten fragment:

Tych sześć rzeczy nienawidzi Pan, a tych siedem jest dla niego obrzydliwością:
Butne oczy, kłamliwy język, ręce, które przelewają krew niewinną,
Serce, które knuje złe myśli, nogi, które śpieszą do złego,
Składanie fałszywego świadectwa, i sianie niezgody między braćmi.

Spośród siedmiu rzeczy, których Pan nienawidzi, trzy związane są z językiem: kłamliwy język, składanie fałszywego świadectwa (oczywiście to także dotyczy języka) i sianie niezgody między braćmi (niezgodę zwykle sieje się słowami). Tak więc z siedmiu rzeczy, których Pan nienawidzi, trzy dotyczą języka, a z tych trzech dwie są w sposób szczególny związane z kłamstwem.
W Ks. Przypowieści 12,22 zostało to powtórzone:

Ohydą dla Pana są wargi kłamliwe, lecz ci, którzy mówią prawdę, podobają mu się.

W wersecie tym mamy dwa przeciwstawne wyrażenia: słowo „ohyda” i zwrot „podobają się”. „Ohydą dla Pana są wargi kłamliwe... a ci, którzy mówią prawdę, podobają mu się”. Pomiędzy nimi nie znajdujemy niczego pośredniego.
Mamy też inną parę wyrazów o znaczeniu przeciwstawnym: „kłamliwe” i „prawda”. I znów nie ma nic pomiędzy nimi. Jeśli coś nie jest prawdą, to jest kłamstwem. Jeśli jest kłamstwem, Pan brzydzi się tym. Jeśli jest prawdą, podoba się Panu.
Problem nasz polega na tym, iż istnieje tak wiele szarych obszarów w naszym myśleniu. Ale zastanówmy się, czy takie szare obszary można znaleźć w Piśmie Świętym? Każde kłamstwo, jeśli poszukamy jego źródeł, pochodzi od diabła. Myśl ta jest przerażająca, ale poparta słowami samego Jezusa, które wypowiedział do współczesnych mu pobożnych przywódców religijnych w Izraelu (Ew. Jana 8,44):

Ojcem waszym jest diabeł i chcecie postępować według pożądliwości ojca waszego. On był mężobójcą od początku i w prawdzie nie wytrwał, bo w nim nie ma prawdy. Gdy mówi kłamstwo, mówi od siebie, bo jest kłamcą i ojcem kłamstwa.

Jeśli kiedykolwiek kłamstwo przechodzi przez nasze usta, zawsze pochodzi ono od diabła.
Jeszcze jeden, bardzo ważny, ale przerażający fakt odnosi się do choroby kłamstwa. Jeśli nie zostanie ona powstrzymana i wyleczona, to skończy się śmiercią.
Objawienie Jana 21,8 mówi:

Udziałem zaś bojaźliwych i niewierzących, i skalanych, i zabójców, i wszeteczników, i czarowników, i bałwochwalców, i wszystkich kłamców będzie jezioro płonące ogniem i siarką. To jest śmierć druga.

Zwróćcie uwagę na następujące grupy ludzi: bojaźliwi, niewierzący, skalani, mordercy, wszetecznicy, czarownicy, bałwochwalcy i wszyscy kłamcy – ich miejscem będzie jezioro płonące ogniem i siarką. To jest nieuniknione. Nie ma wyjścia. Z chwilą, gdy ktoś zostanie wysłany na drugą śmierć, będzie to ostateczne. Powtarzam, jeśli choroba kłamstwa nie zostanie powstrzymana i wyleczona, skończy się z pewnością fatalnie.
Objawienie Jana 22,15 mówi o Mieście Bożym:

Na zewnątrz są psy i czarownicy, i wszetecznicy, i zabójcy, i bałwochwalcy, i wszyscy, którzy miłują kłamstwo i czynią je.

Tak więc każdy z nas musi zdecydować, czy chce być uzdrowiony z choroby kłamstwa, czy też jest gotowy utracić duszę na zawsze. Jeśli choroba ta nie zostanie zatrzymana i wyleczona, to, powtarzam jeszcze raz, skończy się śmiercią.
Pochlebstwo
Psalm 12,2-4:

Wybaw, Panie, gdyż zabrakło pobożnych
I nie ma już wiernych wśród ludzi.
Kłamliwie mówią jeden do drugiego pochlebstwa,
Mówią nieszczerym sercem.
Niech Pan wytępi wszystkie wargi schlebiające,
Język mówiący przechwałki!

Jest tutaj mowa o stanie moralnego upadku, w jakim znalazł się rodzaj ludzki. Myślę, że obraz ten nie różni się od tego, co widzimy dzisiaj wokół siebie. Nieczęsto spotykamy ludzi pobożnych. Wierni zaginęli. Jaki jest rezultat? „Kłamliwie mówią jeden do drugiego pochlebstwa. Mówią nieszczerym sercem”. Pismo Święte zapowiada wyrok Boży na wargi schlebiające: „Niech Pan wytępi wszystkie wargi schlebiające, język mówiący przechwałki”.
W Ks. Przypowieści 26,28 zostajemy ostrzeżeni:

Fałszywy język nienawidzi tych, których zmiażdżył, a usta pochlebcy prowadzą do zguby.

Jeśli słuchamy pochlebstw i przyjmujemy je albo sami schlebiamy, jesteśmy na drodze do zguby.
Mówi o tym także Ks. Przypowieści 29,5:

Kto schlebia swojemu przyjacielowi, ten mu zastawia sidła na nogi.

Doświadczenia zebrane w ciągu wielu lat służby Bogu przekonały mnie, że to prawda. Są ludzie, którzy mówią słowa miłe i przyjemne, ale nie są one szczere. Kryje się za nimi inny motyw. Wiele razy, gdyby nie łaska Boża, wpadłbym w sidła pochlebstw. Prowadziłoby to do zaangażowania się w działalność lub związek wbrew woli Bożej. Zapamiętaj więc, że usta pochlebcy prowadzą do zguby, a kto schlebia swojemu przyjacielowi, ten mu zastawia sidła pod nogi.
Pochopne słowa
W Ks. Przypowieści 29,20 czytamy:

Czy widziałeś nierozważnego przez pośpiech w swoich słowach? Więcej można się spodziewać po głupim niż po nim.

To brzmi bardzo groźnie, ponieważ Biblia nic dobrego nie mówi o głupcach. Jednak w powyższym fragmencie jest powiedziane, że jeśli nasze słowa są pochopne, to nasze położenie jest gorsze od położenia głupca.
Pismo Święte podaje przykład człowieka, który tylko raz pospieszył się w słowach, a zapłacił za to wysoką cenę. Tym człowiekiem był Mojżesz. Bóg polecił mu wysunąć się na czoło dzieci Izraela i przemówić do skały, aby wypłynęła z niej woda. Jednak w swoim gniewie powiedział do nich: „Czyż musi wypływać woda dla was, zbuntowani?”. Potem zamiast przemówić do skały, uderzył w nią. Za ten akt nieposłuszeństwa w postaci pochopnie wypowiedzianych słów zapłacił utratą przywileju doprowadzenia dzieci Izraela do Ziemi Obiecanej. Opisane jest to w Psalmie 106,32-33:

Potem rozgniewali go (dzieci Izraela) u wód Meriba
Tak, że Mojżesz cierpiał z ich powodu,
Bo rozgoryczyli ducha jego,
I wypowiedział nierozważne słowa ustami swymi.

Zwróćcie uwagę na przyczynę choroby: rozgoryczony duch powoduje, że wypowiadamy nierozważne słowa, które grożą utratą wielu przywilejów i błogosławieństw. Skoro Mojżesz musiał zapłacić taką cenę za jedno pochopne zdanie, miejmy się na baczności! Nie wypowiadajmy słów pochopnie, abyśmy nie musieli drogo zapłacić w sensie duchowym.

Słowa decydują o losie człowieka

Wymowa niektórych obrazów, które Biblia przedstawia w celu zilustrowania funkcji języka w naszym życiu, jest taka sama. Język sam w sobie to coś małego, ale może spowodować nieobliczalne szkody i straty nie do naprawienia. Spośród czterech obrazków, do których nawiązałem, tj. wędzidła w pysku konia, steru okrętu, iskry, która wznieca pożar lasu i źródła jadu, który zatruwa strumień całego życia, ogromny potencjał języka najlepiej oddaje przykład steru okrętu.
Ster to prosta, niewielka część statku. Nie widać go, kiedy statek żegluje po powierzchni wody. Jednak ta mała część, której oko zwykle nie dostrzega, decyduje o kursie okrętu. Jeśli sterem pokieruje się dobrze, okręt dopłynie bezpiecznie do portu przeznaczenia, jeśli źle, to jest niemal pewne, że okręt rozbije się lub chybi celu. Ster decyduje o kursie i losie okrętu.
Biblia uczy, że język w naszym ciele tak samo działa. Kiedy z zewnątrz patrzymy na człowieka, a nawet rozmawiamy z nim, nie widzimy nawet języka, a jednak ten mały, niewidoczny członek jest jak ster okrętu. Sposób korzystania z niego decyduje o kierunku, w którym zmierza życie danej osoby, decyduje o jej losie.
Kontynuując nasze rozważania, zajmiemy się teraz przykładem z historii Izraela, który jest doskonałą ilustracją naszej lekcji i niezbicie dowodzi, że ludzie decydują o swoim własnym losie poprzez to, w jaki sposób używają swojego języka.
Zdarzenie, któremu się przyjrzymy, jest opisane w 4 Ks. Mojżeszowej w rozdziałach 13 i 14. Żydzi wyszli z Egiptu i byli w drodze do Ziemi Obiecanej. Bóg polecił Mojżeszowi, by wysłał przodem dwunastu ludzi jako zwiadowców. Mieli poznać ogólny charakter kraju, naturę jego mieszkańców, miasta, płody ziemi i wrócić ze sprawozdaniem. Spośród każdego z dwunastu plemion wybrany został przewodnik, by wziąć udział w zwiadach. Spędzili czterdzieści dni, przemierzając na wszystkie strony kraj, a potem wrócili, by zdać z tego sprawę. Owo sprawozdanie znaleźć można w 4 Ks. Mojżeszowej 13,26-28:

I przyszli (dwunastu zwiadowców) do Mojżesza i do Aarona, i do całego zboru izraelskiego na pustyni Paran, do Kadesz, zdali sprawę im i całemu zborowi oraz pokazali im płody tej ziemi. I opowiedzieli mu, mówiąc: Przyszliśmy do ziemi, do której nas wyprawiłeś; ona rzeczywiście opływa w mleko i miód, a to są jej płody. (płody były tak ciężkie, że dwóch ludzi musiało nieść jedną kiść winogron przewieszoną na kiju między nimi. Ale oto co powiedzieli później:) Tylko że mocny jest lud, który mieszka w tej ziemi, a miasta są obwarowane, bardzo wielkie; widzieliśmy tam także potomków Anaka (gigantów).

W jaki sposób przyjmujesz Boże obietnice? Bez zastrzeżeń, dosłownie? A może przyjmujesz je, dodając jednak na koniec „tylko że...”. To były fatalne słowa, które sprowadziły na lud niepokój i cierpienie. Jednak dwóch zwiadowców, Kaleb i Jozue, nie poddało się zwątpieniu. W 4 Ks. Mojż. 13,30-31 czytamy:

Kaleb uspokajał lud wzburzony na Mojżesza, mówiąc: Gdy wyruszymy na nią, to ją zdobędziemy, gdyż ją przemożemy.
Lecz mężowie, którzy poszli z nim, mówili: Nie możemy wyruszyć na ten lud, gdyż jest on od nas silniejszy.

Zwróćmy uwagę na słowa, które zostały wypowiedziane przez Kaleba: „zdobędziemy ją, gdyż ją przemożemy”. Część zwiadowców była nastawiona pozytywnie: „Damy radę, zwyciężymy”, zaś pozostali demonstrowali postawę przeciwną: „Nie damy rady”. Śledząc dalszy przebieg tej historii, zobaczycie, że każda z grup dostała dokładnie to, o czym mówiła. Los każdej z nich uzależniony był od jej słów. Przeanalizujmy fragmenty z 4 Ks. Mojż. 14,20-24:

I rzekł Pan: Odpuściłem na twoje słowo; ale – jak żyję i jak pełna jest cała ziemia chwały Pana – żaden z tych mężów, którzy widzieli moją chwałę i moje znaki, jakich dokonywałem w Egipcie i na pustyni, a oto już dziesięciokrotnie wystawiali mnie na próbę i nie słuchali mojego głosu, nie zobaczy ziemi, którą przysiągłem ich ojcom. Żaden z tych, którzy mnie znieważyli, jej nie zobaczy. Jednakże sługę mojego Kaleba, za to, że inny duch jest w nim i on był mi wierny całkowicie, wprowadzę do ziemi, do której poszedł, i jego potomstwo ją posiądzie.

Kaleb, dzięki pozytywnej deklaracji, zadecydował o swoim dobrym losie.

I przemówił Pan do Mojżesza i do Aarona tymi słowy:
Jak długo jeszcze będzie ten zły zbór szemrać przeciwko mnie? Słyszałem bowiem szemranie synów izraelskich, z jakim występują przeciwko mnie.
Powiedz im więc: Jako żyję – mówi Pan – uczynię wam tak, jak mówiliście wobec mnie.

Zwróćcie uwagę na te słowa: „uczynię wam tak, jak mówiliście wobec mnie”. Bóg mówi, iż to, co otrzymają zawdzięczać będą słowom niewiary, które wypowiadali.

Na tej pustyni legną wasze trupy i wszyscy zapisani spośród was, w pełnej liczbie, od dwudziestego roku życia wzwyż, wy, którzy szemraliście przeciwko mnie, nie wejdziecie do ziemi, w której poprzysiągłem was osiedlić, z wyjątkiem Kaleba, syna Jefunnego i Jozuego, syna Nuna. Lecz dzieci wasze, o których mówiliście, że staną się łupem, te wprowadzę i one posiądą ziemię, którą wy pogardziliście. Wasze trupy zaś legną na tej pustyni.

Mężowie, których Mojżesz wyprawił w celu zbadania ziemi, rozpowiadając po powrocie złe wieści, sprawili, że cały zbór szemrał przeciwko Mojżeszowi i Panu. Mężowie ci pomarli porażeni przez Pana. Zadecydowali o własnej śmierci. Ich słowa mówiło o śmierci i śmierć ich spotkała.

Tylko Jozue, syn Nuna, i Kaleb, syn Jefunnego, pozostali przy życiu z tych mężów, którzy poszli na zwiady do tej ziemi.

Śmierć i życie są w mocy języka. Czyż można to jeszcze wyraźniej zilustrować? Ci, których mowa była negatywna, zgotowali sobie śmierć. Ci, których mowa była pełna wiary, otrzymali życie. Dzięki temu, co mówili, ustalili swój własny los. Ci, którzy mówili „nie damy rady”, faktycznie zostali pokonani, zaś ci, którzy mówili „damy radę”, zwyciężyli.
W Nowym Testamencie nasze chrześcijańskie doświadczenia są przyrównane do starotestamentowych doświadczeń Izraela. Jednocześnie jest to ostrzeżenie, że ta sama lekcja odnosi się do nas. Przeczytajmy List do Hebrajczyków 4,1-2:

Gdy tedy obietnica wejścia do odpocznienia jego jest jeszcze ważna, miejmy się na baczności, aby się nie okazało, że ktoś z was pozostał w tyle. I nam bowiem była zwiastowana dobra nowina, jak i tamtym; lecz tamtym słowo usłyszane nie przydało się na nic, gdyż nie zostało powiązane z wiarą tych, którzy słyszeli.

To był ich problem. Usłyszeli wiadomość, usłyszeli obietnicę, ale w niewierze dodali te fatalne słowa „tylko że”. Zamiast polegać na Bożej obietnicy i śmiało wyznawać swą wiarę w moc Boga, skoncentrowali się na trudnościach. Popatrzyli na olbrzymów, na obwarowane miasta i rzekli: „Nie damy rady”. Dzięki Bogu za to, że znalazło się dwóch mężów, którzy mieli wiarę i odwagę, aby powiedzieć: „Z pewnością damy radę”.
Kiedy ty zostaniesz skonfrontowany z obietnicą Boga w jakiejś sytuacji, jak zachowa się twój język? Jak przyjmiesz obietnicę? Czy utożsamisz się z nią i powiesz: „Bóg tak powiedział, więc dam radę”? A może będziesz jednym z tych, którzy mówią: „Tylko, że..., popatrz, ile jest problemów. Bóg tak powiedział, ale jakoś nie czuję się na siłach”. Pamiętaj, tak jak owi zwiadowcy zgotowali swój los własnymi językami poprzez słowa, które wypowiedzieli, podobnie ty i ja, którzy usłyszeliśmy Ewangelię, ustalamy swój los poprzez to, co mówimy. Ta sama lekcja ma tu zastosowanie.
Dziesięciu spośród dwunastu zwiadowców skoncentrowało się na problemach. Natomiast tylko dwóch – Jozue i Kaleb – skoncentrowało się na obietnicy. Każdy dostał dokładnie to, co wypowiedział.
Śmierć i życie są w mocy języka. Właściwe używanie języka daje życie i przeciwnie, złe używanie języka przynosi śmierć.

Źródło problemu

Bóg zawarł w Piśmie Świętym wskazówki, by uzdrowić nasze języki. Pierwszym krokiem do osiągnięcia tego celu jest rozpoznanie źródła problemu. Pismo Święte jasno i jednoznacznie zaświadcza: źródło każdego problemu dotyczącego naszego języka tkwi w naszym sercu.
Ew. Mateusza 12,33-35 mówi:

Zasadźcie drzewo dobre, to i owoc będzie dobry, albo zasadźcie drzewo złe, to i owoc będzie zły; albowiem z owocu poznajecie drzewo. Plemiona żmijowe! Jakże możecie mówić dobrze, będąc złymi? Albowiem z obfitości serca mówią usta. Dobry człowiek wydobywa z dobrego skarbca dobre rzeczy, a zły człowiek wydobywa ze złego skarbca złe rzeczy.

Serce jest drzewem, a słowa są owocami. Słowa, które wychodzą z ust, wskazują na stan serca. Jeśli serce jest dobre, słowa będą dobre. Jeśli serce jest złe, słowa będą złe. Cokolwiek wypływa z twoich ust, wskazuje na zawartość twojego serca.
Jeśli przypadkowo rozlejesz trochę wody z wiadra na kuchenną podłogę i zobaczysz, że wylana woda jest brudna i błotnista, to nie musisz sprawdzać pozostałej wody w wiadrze. Wiesz, że jest brudna i błotnista. To samo można odnieść do twojego serca. Jeśli z twoich ust wychodzą słowa złe, nieczyste, niewierne, zepsute, oznacza to, że taki sam stan utrzymuje się w twoim sercu.
Skonfrontuj to z Listem Jakuba 3,9-12, w którym jest mowa o niekonsekwencjach ludzi wierzących:

Nim wysławiamy Pana i Ojca i nim przeklinamy ludzi, stworzonych na podobieństwo Boże; Z tych samych ust wychodzi błogosławieństwo i przekleństwo. Tak, bracia moi, być nie powinno (To jest niekonsekwentne. Następnie Jakub zadaje kilka pytań:) Czy źródło wydaje z tego samego otworu wodę słodką i gorzką? Czy drzewo figowe, bracia moi, może rodzić oliwki albo winna latorośl figi? Tak też słony zdrój nie może wydać słodkiej wody.

Apostoł Jakub łączy tu dwa obrazy. Jeden to źródło wody, a drugi drzewo. Mówi, że drzewo oliwkowe nigdy nie zrodzi innego rodzaju owoców, np. takich jak figi. Rodzaj drzewa wskazuje na rodzaj owoców. Apostoł Jakub posługuje się takim samym przykładem jak Jezus. Drzewo jest sercem, a owocami są słowa, które wychodzą z ust. Posługuje się też innym przykładem – źródłem wody. Mówi, że jeśli ze źródła wypływa woda słona, to przyczyna nie może być inna jak tylko słone źródło.
Te dwa obrazy są porównywalne, ale nie identyczne. Dwa drzewa przedstawiają dwie natury. Zepsute drzewo to stary człowiek, dobre drzewo to nowy człowiek w Jezusie Chrystusie. Stary człowiek nie może wydać dobrego owocu – Jezus wyraźnie mówił to wiele razy. Stara, cielesna natura zawsze wyda owoc, który będzie taki jak ona sama.
Fontanna lub źródło symbolizują ducha. Czyste źródło to Duch Święty. Zepsute, słone, nieczyste źródło to inny duch.
Na tej podstawie możemy powiedzieć, że na jakość naszej mowy rzutują po pierwsze: stara, zepsuta natura, która nie została zmieniona i dalej wydaje zepsuty owoc, po drugie duch, który nie jest Duchem Bożym i tryska nieczystą, gorzką wodą. Zarówno pierwszy jak i drugi czynnik jest pochodną zawartości naszego wnętrza. Stan naszego serca rozstrzyga o tym, co wychodzi z naszych ust. Widzimy zatem, że problem języka nieuchronnie sprowadza się do problemu serca. W ten sposób doszliśmy do prawdy, którą Salomon wyraził w Ks. Przypowieści 4,23:

Czujniej niż wszystkiego innego strzeż swego serca, bo z niego tryska źródło życia!

Słowo „źródło” w tym fragmencie Starego Testamentu odpowiada źródłu przedstawionemu przez apostoła Jakuba, którego opis analizowaliśmy wcześniej. Inny przekład tego fragmentu (Ks. Przypowieści) mówi:

Strzeż swego serca wszystkimi siłami, bo z niego wypływają strumienie życia.

W twoim sercu bierze początek wszystko, czym charakteryzuje się twoje życie, co wypływa z twoich ust. Jeśli źródło jest czyste, zawartość wypływająca z niego też będzie czysta i, oczywiście, odwrotnie. Możemy to porównać z treścią Listu do Hebrajczyków 12,15-16:

Bacząc, żeby nikt nie pozostał z dala od łaski Bożej, żeby jakiś gorzki korzeń, rosnący w górę, nie wyrządził szkody i żeby przezeń nie pokalało się wielu. Żeby nikt nie był rozpustny lub lekkomyślny jak Ezaw, który za jedną potrawę sprzedał pierworodztwo swoje.

Był pewien mąż, Ezaw, który posiadał pierworodztwo, ale sprzedał je i na zawsze utracił. Możemy posiadać jakieś prawo z racji urodzenia albo obietnicę od Boga, ale jeśli nie będziemy postępować właściwie, utracimy je, tak jak owych dziesięciu zwiadowców, którzy wrócili z nieprzychylnym sprawozdaniem.
Przyczyną takiego zachowania się Ezawa, jak podaje Pismo Święte, była zgorzkniałość. W sercu Ezaw żywił urazę do swojego brata Jakuba i ten korzeń goryczy wydał gorzki owoc w jego życiu – spowodował utratę przez niego prawa pierworodztwa. Jeszcze raz przekonaliśmy się, że korzeń problemu tkwi w sercu.
Zły korzeń, o którym jest mowa w cytowanym uprzednio urywku, to korzeń goryczy. Pismo Święte ostrzega nas przed rozprzestrzenianiem się goryczy, która atakuje wszystkich wokoło jak duchowa infekcja. Złe, negatywne używanie języka jest zaraźliwe. Dziesięciu zwiadowców wróciło z negatywnym sprawozdaniem i podburzyło cały naród. Wszyscy zostali zarażeni tą chorobą. Oto powód, dla którego Bóg traktuje to tak poważnie. Ta choroba jest zaraźliwa.
Są inne przykłady złych korzeni w naszych sercach, wyrażające się w słowach, które wypowiadamy i powodujące problemy, które w rezultacie pozbawiają nas błogosławieństw, jakimi Bóg pragnie nas obdarzyć. Możemy mieć korzeń urazy, niewiary, nieczystości lub pychy. Bez względu na naturę tego korzenia, daje się on poznać po sposobie mówienia. Zamierzamy być uprzejmi i dobrzy, ale korzeń urazy zatruwa nasze słowa swego rodzaju duchem niechęci. Możemy starać się mówić miłe rzeczy, ale to się nam nie udaje. Możemy twierdzić, że wierzymy, ale korzeń niewiary powoduje, że w obliczu Bożej obietnicy dorzucimy nasze „tylko że” jak owych dziesięciu zwiadowców. To samo dotyczy nieczystości i pychy.
Jeszcze raz przypomnę postać doktora badającego na pustyni swoich pacjentów z biegunką. Jakbyś zareagował, gdyby Bóg zażądał od ciebie teraz pokazania języka?

Uzdrowienie języka

Pismo Święte podaje trzy warunki, które należy spełnić, aby rozprawić się z problemem języka.
1. Nazwij swój problem grzechem
Ważne jest, żebyśmy spojrzeli prawdzie w oczy. Dopóki będziemy odwoływać się do jakiejś nadzwyczajnej teorii psychologicznej w celu wytłumaczenia naszego problemu albo udawać, że jest on nieszkodliwy, lub co gorzej – udawać, że go w ogóle nie ma, dopóty nic nie zmienimy. Musi nadejść chwila uczciwości. Doświadczyłem tego wiele razy, podobnie jak inni ludzie, gdy stanąłem przed obliczem Boga. Kiedy zdobędziemy się na chwilę prawdy, Bóg wkroczy i pomoże nam. W przeciwnym razie Bóg nie zrobi dla nas nic. Czasami mówimy: „Boże, czemu więc mi nie pomożesz?” A Bóg odpowiada (może Go nie słyszymy, ale On odpowiada): „Czekam, aż będziesz uczciwy. Uczciwy względem samego siebie i mnie”.
To jest pierwszy i najważniejszy krok. Kiedy go zrobisz, możesz śmiało przejść do następnych.
Ludzie religijni mają wiele różnych sposobów na usprawiedliwienie nadużywania języka. Sądzą, iż to co mówią, nie ma większego znaczenia, ale Bóg twierdzi, że jest zupełnie inaczej. W rzeczywistości przekonaliśmy się, że mowa decyduje o naszym losie. Jezus powiedział: „Albowiem na podstawie słów twoich będziesz usprawiedliwiony i na podstawie słów twoich będziesz potępiony” (Mat. 12,37). To jest poważna sprawa. Nie igraj z ogniem. Zdobądź się na moment prawdy i przyznaj się: „Mam problem – jest nim grzech”. Gdy do tego dojdziesz, będziesz gotów, by uczynić następny krok.
2. Wyznaj swój grzech oraz przyjmij przebaczenie i oczyszczenie
I List Jana 1,7-9 jasno to ilustruje:

Jeśli zaś chodzimy w światłości, jak On sam jest w światłości, społeczność mamy z sobą i krew Jezusa Chrystusa, Syna jego, oczyszcza nas od wszelkiego grzechu. Jeśli mówimy, że grzechu nie mamy, sami siebie zwodzimy, i prawdy w nas nie ma. Jeśli wyznajemy grzechy swoje, wierny jest Bóg i sprawiedliwy i odpuści nam grzechy, i oczyści nas od wszelkiej nieprawości.

Znowu podkreślone jest znaczenie uczciwości. Krew Jezusa nie oczyszcza w ciemności. Tylko wtedy, gdy staniemy w światłości, możemy otrzymać oczyszczenie krwią Jezusa. Kiedy chodzimy w światłości, krew Jezusa Chrystusa nieprzerwanie nas oczyszcza i chroni od wszelkiego grzechu. Jeśli mówimy, że nie mamy grzechu – na co wskazywałem jako na rzeczywisty problem – oszukujemy samych siebie. Nie ma w nas prawdy i nie jesteśmy w światłości. Nadal jesteśmy w ciemności, tam gdzie Boże zaopatrzenie i pomoc nie docierają.
Jeśli natomiast wyznajemy grzechy, przychodzimy do światła i uznajemy prawdziwą naturę i wagę naszego problemu, to „wierny jest Bóg i sprawiedliwy i odpuści nam grzechy i oczyści nas od wszelkiej nieprawości”. Użyte są tu dwa słowa, które określają Boga: wierny i sprawiedliwy. Bóg jest wierny, ponieważ dał obietnicę i dotrzyma słowa. Bóg jest sprawiedliwy, gdyż może nam przebaczyć bez uszczerbku dla swojej sprawiedliwości ze względu na Jezusa, który już poniósł karę za nasze grzechy.
Jeśli wyznamy grzechy, Pismo Święte gwarantuje nam, że Bóg w swojej wierności i sprawiedliwości odpuści nam nasze grzechy i oczyści nas od wszelkiej nieprawości. Bóg nie tylko nam przebacza, ale co ważniejsze, oczyszcza nas. Z chwilą gdy nasze serca są oczyszczone, nie popełniamy więcej tych samych grzechów, ponieważ teraz jest w nas źródło życia.
Jeśli wierzysz, że twoje grzechy zostały przebaczone, ale stwierdzasz doświadczalnie, że twoje serce nie zostało oczyszczone, to chciałbym zapytać, czy w ogóle uzyskałeś przebaczenie. Ten sam Bóg, który przebacza, także oczyszcza. Tak samo Pismo Święte – obiecuje odpuszczenie, obiecuje także oczyszczenie. Bóg nigdy nie zatrzymuje się w pół drogi. Jeśli spełniamy warunki, otrzymujemy całość. Jeśli nie spełniamy wszystkich warunków, to nie tylko nie dostajemy połowy – nie dostajemy niczego. Jeśli wyznamy grzechy, Bóg jest wierny i sprawiedliwy i odpuści nam nasze przewinienia, i oczyści nas z wszelkiej nieprawości. Z chwilą gdy On oczyści nasze serce, pozbędziemy się problemu. Pamiętaj, że stan twego serca decyduje o tym, co mówisz. Z czystego serca nie mogą wydobywać się nieczyste słowa. Nieczyste słowa wskazują na nieczyste serce.
Chciałbym jeszcze podkreślić, że przychodząc do światła – Boga i wyznając Mu swój grzech, otrzymujemy zupełne przebaczenie. Zapis z przeszłości zostaje wymazany i wszystkie sprawy, nad którymi bolejesz, że kiedykolwiek miały miejsce, zostają wymazane. Po drugie, Bóg oczyszcza twoje serce. Wtedy to, co wypłynie z twoich ust, dzięki czystemu sercu, będzie czyste. Jeśli twoje serce wielbi Boga, to twoje usta też będą Go wielbić. Bóg rozwiązuje problem języka i ust poprzez zmianę stanu serca. Pamiętaj, chwała ma swój początek w sercu, nie na ustach!
3. Odrzuć grzech! Poddaj się Bogu!
Istnieje zawsze dobro i zło jak dwie strony tego samego medalu, więc musisz ćwiczyć swoją wolę w dwóch kierunkach. Musisz powiedzieć „nie” dla grzechu i „tak” dla Boga. Musisz zrobić jedno i drugie. Nie możesz powiedzieć „nie” grzechowi, nie mówiąc jednocześnie „tak” Bogu, ponieważ znajdziesz się w próżni, która znowu wypełni się tym samym problemem. Nie można uciec od grzechu bez poddania się Bogu.
Oto co mówi apostoł Paweł w Liście do Rzymian 6,12-14:

Niechże więc nie panuje grzech w śmiertelnym ciele waszym, abyście nie byli posłuszni pożądliwościom jego.
I nie oddawajcie członków swoich grzechowi na oręż nieprawości, ale oddawajcie siebie Bogu jako ożywionych z martwych, a członki swoje Bogu na oręż sprawiedliwości.
Albowiem grzech nad wami panować nie będzie, bo nie jesteście pod zakonem, lecz pod łaską.

Kiedy grzech rzuca ci wyzwanie, wtedy powiedz: „Nie, nie poddam się, nie poddam się żadnej części mojego ciała, a przede wszystkim, nie poddam tego członka, który sprawia najwięcej kłopotów – języka. Mój język nie będzie już więcej we władaniu grzechu”.
Potem zwróć się do Boga i powiedz: „Boże, oddaję ci mój język i proszę Cię, zapanuj nad tym członkiem, którego ja kontrolować nie umiem”.
Popatrzmy, co mówi Apostoł Jakub w swoim Liście 3,7-8:

Bo wszelki rodzaj dzikich zwierząt i ptaków, płazów i stworzeń morskich może być ujarzmiony i został ujarzmiony przez rodzaj ludzki. Natomiast nikt z ludzi nie może ujarzmić języka, tego krnąbrnego zła, pełnego śmiercionośnego jadu.

Musisz zaakceptować fakt, że nie potrafisz ujarzmić i kontrolować własnego języka. Tylko jedna moc jest w stanie kontrolować twój język na dobre, a jest nią moc Boga poprzez Ducha Świętego. Kiedy uzyskałeś przebaczenie i oczyszczenie, a potem kusi cię, by znowu grzesznie używać języka, odpowiedz na wyzwanie grzechu: „Nie dostaniesz mego języka, nie poddam go”. Następnie musisz zwrócić się do Ducha Świętego: „Duchu Święty, tobie oddaję mój język. Nie potrafię kontrolować mego języka, więc proszę, ty przejmij kontrolę”.
W tym momencie następuje punkt kulminacyjny w procesie uwolnienia i uzdrowienia. Jest nim oddanie Bogu, Duchowi Świętemu tego członka, który zawsze wymyka się spod kontroli.

Po co mamy język?

Dotychczas ustaliliśmy, że źródło każdego problemu, z jakim boryka się nasz język, tkwi w naszym sercu. To oczywiście oznacza, że jeśli chcemy rozwiązać problemy języka, musimy najpierw zając się ich korzeniami, tkwiącymi w naszych sercach.
Omówiliśmy także trzy warunki, które należy spełnić, aby rozprawić się ze źródłem problemów w naszym sercu. Przypomnijmy je: nazwanie swojego problemu po imieniu, pokuta i przyjęcie Bożego przebaczenia oraz warunek ostatni – odrzucenie grzechu i oddanie się Bogu.
Chciałbym, abyśmy uważniej przyjrzeli się pozytywnemu aspektowi trzeciego warunku, tj. oddaniu naszego języka Bogu.
Najpierw musimy dowiedzieć się, w jakim celu Stwórca dał każdemu z nas usta i język.
Odpowiedź znajdziemy w Piśmie Świętym. Ciekawe jest to, że prawdę, którą zawiera ta odpowiedź, możemy odnaleźć tylko poprzez porównanie dwóch fragmentów Biblii i zestawienie ich obok siebie. Gdy to zrobimy, doznamy objawienia i wszystko zrozumiemy, co w innej sytuacji byłoby niemożliwe. W tym przypadku chodzi o dwa fragmenty: jeden ze Starego, a drugi z Nowego Testamentu. W Dziejach Apostolskich w taki sposób został zacytowany fragment z Ks. Psalmów Starego Testamentu, że zyskał wyraźniejszą wymowę. Oto Psalm 16,8-9:

Mam zawsze Pana przed sobą,
Gdy On jest po prawicy mojej,
nie zachwieję się.
Dlatego weseli się serce moje
i raduje się dusza* moja
Nawet ciało moje spoczywać
będzie bezpiecznie.

Zwróćcie uwagę na zwrot „raduje się chwała moja”. W dzień Zielonych Świąt, kiedy Duch Święty został wylany i tłum zgromadził się, żeby zobaczyć, co się dzieje, apostoł Piotr wygłosił swoje słynne kazanie. Odwoływał się do zdarzeń z życia, śmierci i zmartwychwstania Jezusa. Cytował różne fragmenty ze Starego Testamentu, by udowodnić, że Jezus był naprawdę Mesjaszem i Synem Bożym. Jednym z fragmentów, który zacytował, był właśnie Psalm 16,8-9. Ten cytat znajduje się w Dziejach Apostolskich 2,25-26, gdzie apostoł Piotr mówi:

Dawid bowiem mówi o nim:
Miałem Pana zawsze przed oczami mymi,
Gdyż jest po prawicy mojej,
abym się nie zachwiał.
Przeto rozweseliło się serce moje
I rozradował się język mój,
A nadto i ciało moje spoczywać
będzie w nadziei.

Teraz zestawmy te dwa kluczowe zwroty: z Psalmu 16,9 „raduje się chwała moja” i z Dziejów Apostolskich 2,26 „rozradował się język mój”. Tam, gdzie Dawid mówi „chwała moja”, apostoł Piotr, natchniony przez Ducha Świętego, mówi „język mój”. Odkrywamy w tym bardzo ważną i głęboką prawdę: nasz język jest naszą chwałą. Mógłbyś zapytać, dlaczego tak jest, a ja odpowiem, że to sam Stwórca dał tobie i mnie język dla jednego najważniejszego celu – żeby głosić Jego chwałę. Język mamy tylko po to, abyśmy, ty i ja, mogli za jego pomocą głosić chwałę Boga. Oto dlaczego nasz język staje się naszą chwałą. Jest to członek, którym, bardziej niż pozostałymi, możemy wielbić Stwórcę. Prowadzi to do konsekwencji o ogromnym znaczeniu. Każde użycie naszego języka, które nie oddaje Bogu chwały, jest złym użyciem.
Przypomnijmy sobie bardzo znane stwierdzenie apostoła Pawła w Liście do Rzymian 3,23: „Gdyż wszyscy zgrzeszyli i brak im chwały Bożej”.
Istotą grzechu niekoniecznie musi być popełnienie jakiejś zbrodni. Istotą grzechu jest utrata chwały Bożej albo życie nie dla chwały Bożej. Ludzie mogą z tym polemizować i mówić, że ich to nie dotyczy, bowiem nigdy nie utracili chwały Bożej, ale ja na to mówię: „Sprawdź, w jaki sposób używasz swojego języka”. Pamiętaj, że język masz po to, by chwalić Boga. Każde użycie niezgodne z Bożym przeznaczeniem, jest złym użyciem. Nie wierzę, że choć jeden z nas mógłby uczciwie powiedzieć, iż zawsze używał swego języka dla chwały Bożej. Dlatego musimy zgodzić się z prawdą stwierdzenia apostoła Pawła, że wszyscy zgrzeszyliśmy i brak nam chwały Bożej. Jeśli nie jest to prawdą w jakiejś innej dziedzinie, jest to na pewno prawdą w dziedzinie naszego języka.
Dwa różne ognie spotykają się na ludzkim języku. Pierwszy to ogień z piekła, który zapala język nieodrodzonego, grzesznego człowieka. Apostoł Jakub mówi o nim w swym Liście 3,16:

I język jest ogniem; język jest wśród naszych członków swoistym światem nieprawości; kala on całe ciało i rozpala bieg życia, sam będąc rozpalony przez piekło.

Jest ogień w ludzkim języku, który pochodzi z piekła, a jego owoce – rezultaty i konsekwencje – są diabelskie. Ale w dzień zesłania Ducha Świętego, kiedy Bóg powołał odkupioną wspólnotę, którą chciał użyć dla swojej chwały na ziemi, pojawił się inny rodzaj ognia, z innego źródła. Ogień Ducha Świętego przyszedł z nieba i najpierw znalazł się na językach wszystkich obecnych w „górnym pokoju”. Innymi słowy, Boży ogień z nieba wyrugował z ich języków naturalny ogień piekielny. Ogień z piekła został zastąpiony ogniem, który oczyszcza, uszlachetnia i głosi chwałę Bożą.
To zdarzenie opisują Dzieje Apostolskie 2,1-4:

A gdy nadszedł dzień Zielonych Świąt, byli wszyscy razem na jednym miejscu. I powstał nagle z nieba szum, jakby wiejącego gwałtownego wiatru, i napełnił cały dom, gdzie siedzieli. I ukazały się im języki jakby z ognia, które się rozdzieliły i usiadły na każdym z nich. I napełnieni zostali wszyscy Duchem Świętym, i zaczęli mówić innymi językami, tak jak im Duch poddawał.

Zauważcie, że Duch Święty zadziałał najpierw w sferze języka. Ogień Boży z nieba obdarzył zebranych nowym sposobem używania języków. Dalej jasno wynika z Pisma Świętego, że wszystko, co mówili potem – dzięki Duchowi Świętemu – głosiło chwałę Boga. Używali języków do celów, jakie im zostały wyznaczone.
Kluczem do rozwiązania tego problemu jest poddanie naszych języków Duchowi Świętemu. Wyraźnie mówi o tym apostoł Paweł w Liście do Efezjan 5,17-18:

Dlatego nie bądźcie nierozsądni, ale rozumiejcie, jaka jest wola Pańska.
(następny werset ją przedstawia)
I nie upijajcie się winem, które powoduje rozwiązłość, ale bądźcie pełni Ducha.

Te dwie rzeczy zawsze muszą iść w parze. Takim samym grzechem jak upijanie się winem, jest brak napełnienia Duchem Świętym. Zakaz obowiązuje w takim samym stopniu jak nakaz. Nie upijaj się winem, ale bądź napełniony Duchem Świętym. W pewnym sensie są to dwa różnego rodzaju upojenia, jeśli tak można powiedzieć. W dniu Zielonych Świąt, kiedy po raz pierwszy mężczyźni i kobiety zostali napełnieni Duchem Świętym, szydercy mówili, iż są pijani. W pewnym sensie znajdowali się w stanie upojenia. Nie byli upojeni winem, ale zupełnie innym rodzajem napoju – napełnieni Duchem Świętym. Apostoł Paweł mówi dalej (Ef. 5,19-20):

Rozmawiając ze sobą przez psalmy i hymny, i pieśni duchowne, śpiewając i grając w sercu swoim Panu, dziękując zawsze za wszystko Bogu i Ojcu w imieniu Pana naszego, Jezusa Chrystusa.

Zauważcie, że słowo „rozmawiając”, następuje po „bądźcie pełni ducha”. Jest w Nowym Testamencie piętnaście miejsc, w których mowa jest o ludziach napełnionych Duchem Świętym lub pełnych Ducha Świętego i w każdym z nich pierwsze oznaki owego napełnienia manifestowały się za pomocą słów („Z obfitości serca mówią usta”).
Kiedy zostaniesz wypełniony Duchem Świętym, wyrazi się to najpierw poprzez usta i język. Zamiast szemrać, narzekać, krytykować i dawać upust niewierze, będziesz, według apostoła Pawła, rozmawiać, śpiewać, grać i składać dzięki – wszystko Bogu na chwałę. Używanie języka będzie zawsze miało charakter pozytywny.
Rozwiązanie każdego problemu grzechu w naszym życiu musi zawierać element pozytywny. Nie wystarczy przestać grzeszyć, należy także posiąść usprawiedliwienie. Nie wystarczy sprzeciwić się diabłu, trzeba poddać swój język Duchowi Świętemu. Bądź wypełniony Duchem Świętym i mów dla Bożej chwały. Oto jest lekarstwo.

Ważność twojego wyznania

Wiemy już, że nasz język powinien głosić chwałę Bożą. To jego najszczytniejsze zadanie. Język nam także przynosi chwałę. Każde użycie naszego języka, jeśli nie przynosi chwały Bogu, jest w rezultacie złym użyciem. Z tego, co zostało powiedziane, wynika, że musimy nauczyć się korzystać z nadprzyrodzonego zaopatrzenia Bożego, jakim jest używanie naszych języków dla Bożej chwały. Zaopatrzenie to przynosi Duch Święty. Tylko On może nas uczynić zdolnymi do wykorzystywania naszego języka zgodnie z Bożym celem i przeznaczaniem, ale tylko pod warunkiem, że odrzucimy grzech i poddamy się Duchowi Świętemu.
Na koniec musimy przekonać się, że właściwe używanie języka łączy nas w szczególny sposób z Jezusem Chrystusem jako naszym najwyższym kapłanem. Najwyższe kapłaństwo Jezusa jest nieprzerwaną służbą w niebie. Od tego czasu, gdy wziął na siebie nasze grzechy, umarł, powstał z martwych i wstąpił do nieba, Jezus rozpoczął służbę jako nasz najwyższy kapłan, który na wieki reprezentuje nas przed obliczem Boga. Zostanie naszym arcykapłanem pod warunkiem, że będziemy naszym językiem czynić właściwe wyznanie.
Autor Listu do Hebrajczyków 3,1 mówi:

Przeto, bracia święci, współuczestnicy powołania niebieskiego, zważcie na Jezusa, posłańca i arcykapłana naszego wyznania.

Zwróćcie uwagę na końcowe wyrażenie. Jezus został nazwany arcykapłanem naszego wyznania. Tym, co nas łączy z Jezusem jako arcykapłanem, jest nasze ustne, werbalne wyznanie. Tylko na tej podstawie Jezus wypełnia w niebie urząd naszego arcykapłana.
Niesłychanie to ważne, abyśmy stale trwali w Jezusie i czynili właściwe wyznanie. Słowo wyznanie znaczy dosłownie „mówić tak samo jak”. W tym przypadku wyznawanie oznacza wypowiadanie naszymi ustami tego samego, co Bóg mówi w Piśmie Świętym. W praktyce oznacza to czynienie naszych słów zgodnymi ze słowami Boga w Piśmie Świętym.
Kiedy zgadzamy się w wierze z tym, co Bóg mówi w Biblii umożliwia to Jezusowi pełnienie arcykapłańskiej służby wstawienniczej przed obliczem Boga. Jeśli czynimy złe wyznanie, niweczymy Jego kapłaństwo. Zależy ono od naszego właściwego wyznania. To nasze wyznanie łączy nas z Jezusem jako najwyższym kapłanem.
W następnych rozdziałach tego samego Listu do Hebrajczyków autor jeszcze dwukrotnie zwraca naszą uwagę na tę prawdę. Najpierw w rozdz. 4,14:

Mając więc wielkiego arcykapłana, który przeszedł przez niebiosa, Jezusa, Syna Bożego, trzymajmy się mocno wyznania.

Następnie w rozdz. 10,21 i 23:

(Mając więc) kapłana wielkiego nad domem Bożym... Trzymajmy się niewzruszenie nadziei, którą wyznajemy, bo wierny jest Ten, który dał obietnicę.

Za każdym razem, kiedy jest mowa o Jezusie jako naszym arcykapłanie, jednocześnie akcentuje się ważność naszego wyznania oraz stałego pielęgnowania i utwierdzania wyznania wiary i nadziei. Jeszcze raz podkreślę: nasze wyznanie łączy nas z Jezusem jako naszym arcykapłanem. Jeśli nie trwamy w tym wyznaniu, niweczymy Jego służbę w naszym imieniu. Dobre wyznanie jest w rzeczy samej konieczne do zbawienia. Mówi o tym List do Rzymian 10,8-10:

Ale co powiada Pismo? Blisko ciebie jest słowo, w ustach twoich i w sercu twoim; to znaczy, słowo wiary, które głosimy. Bo jeśli ustami swoimi wyznasz, że Jezus jest Panem, i uwierzysz w sercu swoim, że Bóg wzbudził go z martwych, zbawiony będziesz. Albowiem sercem wierzy się ku usprawiedliwieniu, a ustami wyznaje się ku zbawieniu.

I znowu, o czym przekonaliśmy się, mamy ukazany bezpośredni związek pomiędzy sercem i ustami. Jezus powiedział: „Z obfitości serca mówią usta”. Zbawienie zależy od dwóch rzeczy: doświadczenia wiary w naszym sercu i czynienia właściwego wyznania naszymi ustami.
Zbawienie to w Biblii wielkie słowo. Oznacza zbiór wszystkich błogosławieństw i dobrodziejstw Bożych, które Jezus Chrystus zdobył dla nas przez swoją śmierć. Obejmuje błogosławieństwa duchowe, fizyczne, finansowe, błogosławieństwa doczesne i wieczne. Wszystkie te błogosławieństwa zdobyte przez śmierć Jezusa mieszczą się w słowie zbawienie. Aby dostąpić pełni zbawienia Bożego w każdej dziedzinie naszego życia, musimy czynić odpowiednie wyznanie. W każdej dziedzinie, jakakolwiek by była, musimy wyznawać naszymi ustami to samo, co Bóg mówi w Piśmie Świętym. Kiedy nasze wyznanie zgodne jest ze Słowem Bożym, zdążamy w kierunku pełności Bożego zbawienia i mamy prawo do korzystania z tego wspaniałego dobrodziejstwa, jakim jest służba naszego arcykapłana Jezusa w niebie. Kiedy On wstawia się za nami na podstawie naszego wyznania, nic nie może nam przeszkodzić ani powstrzymać nas od zdążania ku pełni naszego zbawienia. Nasze wyznanie łączy nas z Jezusem jako najwyższym kapłanem. Dlatego to, co wypowiadamy, determinuje nasze doświadczenie.
Powróćmy na krótko do ilustracji języka jako steru ludzkiego życia w Liście Jakuba 3,4-5:

Także i okręty, chociaż są tak wielkie i gwałtownymi wichrami pędzone, kierowane bywają maleńkim sterem tam, dokąd chce wola sternika. Tak samo i język jest małym członkiem...

Czym ster dla okrętu, tym język dla naszego ciała i życia. Właściwy użytek ze steru nadaje okrętowi odpowiedni kierunek. Właściwe używanie języka przynosi sukces i pełnię zbawienia, złe – klęskę.
Okręt kierowany jest za pomocą małego steru, dokądkolwiek chce pilot. Wielki liniowiec oceaniczny może mieć kapitana z długoletnim doświadczeniem, ale kiedy wpływa do portu, kapitanowi nie wolno samemu przycumować statku. Prawie nie ma odstępstwa od zasady, że musi on wziąć na pokład pilota i pozwolić mu przejąć odpowiedzialność za ster i cumowanie.
Ty i ja możemy czuć się na siłach, aby kierować własnym życiem, ale są sytuacje, kiedy nie możemy podołać. Musimy wziąć na pokład pilota i pozwolić mu na przejęcie odpowiedzialności. Czy zgadniesz, kto jest tym pilotem? Oczywiście. Jest nim Duch Święty! Tylko On może nas uczynić zdolnymi do właściwego korzystania z języka i dobrego, pozytywnego wyznania.
Duch Święty to Duch Prawdy i Duch Wiary. Kiedy On motywuje i kontroluje nasze słowa i mowę, stają się one pozytywne. Wtedy nasza mowa przynosi Bogu chwałę, a nam błogosławieństwo. Każdy z nas potrzebuje pilota, którym jest Duch Święty. On ostatecznie rozwiązuje problemy ludzkiego języka.


Bóg pozwala nam dotrzeć do miejsca niepowodzeń. Pozwala nam przekonać się, iż nie potrafimy sami kontrolować własnego języka, a potem dodaje: „Ale ja mam Pilota. Czy chciałbyś zaprosić go na pokład?” Odpowiedź może być tylko jedna:

„Duchu Święty, naprawdę nie potrafię kontrolować mojego języka. Przyjdź i przejmij kontrolę. Oddaję się tobie. Daj mi język, który głosi chwałę Bożą. Amen.”


Brak komentarzy: