DEREK
PRINCE
cZY TWÓJ JĘZYK POTRZEBUJE UZDROWIENIA?
cZY TWÓJ JĘZYK POTRZEBUJE UZDROWIENIA?
Fragmenty Pisma Świętego
zaczerpnięto z Biblii Warszawskiej (BW) Brytyjskiego i Zagranicznego
Towarzystwa Biblijnego, W-wa 1986.
W przypadkach, w których powołano
się na inne przekłady, podano następujące skróty:
BG (Biblia Gdańska, BiZTB W-wa 1966)
KJV (King James Version – przekład, z którego korzysta autor, w
tłumaczeniu na język polski).
Śmierć albo życie
Tytułem niniejszego studium jest
pytanie: „Czy twój język potrzebuje uzdrowienia?” W miarę
zagłębiania zagadnienia może okazać się, że kryje ono
w sobie wielką niespodziankę.
w sobie wielką niespodziankę.
Pozwólcie, że rozpocznę od
zwrócenia waszej uwagi na sposób, w jaki Stwórca zaprojektował
ludzką głowę. Każdy z nas ma w głowie siedem otworów. Ta liczba
w Piśmie Świętym często symbolizuje pełnię, doskonałość.
Mamy trzy pary otworów: dwoje oczu, dwoje uszu i dwie dziurki w
nosie. Ale siódmy otwór, usta, Stwórca uczynił pojedynczym.
Często zadawałem moim słuchaczom następujące pytanie: „Kto z
was chciałby mieć więcej niż jedne usta?” Jednak nigdy nie
spotkałem kogoś takiego. Większość z nas musi wkładać wiele
wysiłku, aby z jednych ust korzystać, jak należy. Ten jeden otwór
sprawia nam więcej problemów niż sześć pozostałych razem
wziętych.
Jeśli weźmiesz konkordancję
biblijną i odszukasz terminy związane z tą częścią twarzy,
takie jak: „usta”, „język”, „wargi”, „mowa”, „słowa”
itp., będziesz zdumiony, że tak wiele Biblia ma do powiedzenia na
ich temat. Nie dzieje się tak bez przyczyny. Język i usta, które
wyrażają osobowość, mają bezpośredni związek z powodzeniem w
każdej dziedzinie naszego życia.
W pierwszej części niniejszego
studium chcę zająć się kilkoma fragmentami Pisma Świętego, z
których każdy uwidocznia najwyższą wagę ust i języka. W
częściach następnych pragnę omówić zasady postępowania
wypływające z nauki Pisma Świętego.
Najpierw rozważymy Psalm 34,12-14:
Pójdźcie
synowie, słuchajcie mnie!
Nauczę was
bojaźni Pańskiej!
Jakim ma
być człowiek, który kocha życie,
Lubi
oglądać dobre dni?...
Strzeż
języka swego od zła,
A warg
swoich od słów obłudnych!
Natchnione Boże Słowo oferuje nam,
dzieciom Bożym, naukę bojaźni Pańskiej. Prowadzę wiele wykładów,
podczas których wykazuję, że w całym Piśmie Świętym
błogosławieństwo, obfitowanie i poczucie bezpieczeństwa zawsze
występują w powiązaniu z bojaźnią Pańską. Tak więc, kiedy
Boże Słowo uczy nas bojaźni, to oferuje nam bezcenny dar. Z
przytoczonego fragmentu Psalmu wynika, że „życie” i „dobre
dni” przychodzą wraz z bojaźnią Pańską. Spełnienie w życiu i
bojaźń Pańska zawsze chodzą w parze. W takiej mierze, w jakiej
posiadamy bojaźń Pańską, cieszymy się też prawdziwym, pełnym
życiem.
A teraz praktyczne pytanie: „Gdzie
zaczyna się bojaźń Pańska?” Psalmista mówi bardzo wyraźnie:
„Strzeż języka swego od zła, a warg swoich od słów
obłudnych”. Innymi słowy, pierwszym obszarem naszego życia,
gdzie bojaźń Pańska będzie się praktycznie manifestować, jest
nasz język oraz nasze wargi. Jeśli potrafimy ustrzec nasz język od
zła, a nasze wargi od kłamstw, to będziemy zmierzać do sięgnięcia
pełni bojaźni Pańskiej. Z niej wypływa „życie i wiele
dobrych dni”. Bojaźń Pańska, pełnia życia, dobre dni,
właściwy użytek z naszego języka i naszych warg oraz kontrola nad
nimi są ze sobą ściśle powiązane. Jeśli nie kontrolujemy języka
i ust, nasze życie nie może być naprawdę dobre. W Księdze
Psalmów 13,3 zostało powiedziane:
Kto strzeże
swoich ust, strzeże duszę,
Kto zaś
nie powściąga swoich warg,
gotuje
sobie zgubę.
Twoja dusza to cała twoja osobowość,
to twoje prawdziwe „ja”, to sfera, w której najpierw daje się
zauważyć słabość; do niej nieprzyjaciel w pierwszej kolejności
zdobywa dostęp. Jeśli chcesz chronić swoją duszę, musisz chronić
usta, a jeśli nie powściągasz języka, znajdujesz zgubę.
Alternatywa jest całkowicie jasna. Jeśli kontrolujesz swój język,
to podlegasz ochronie. Jeśli język wymyka ci się spod kontroli i
nie panujesz nad swoimi słowami, to zmierzasz do ruiny. Sprawa
przedstawiona jest wyraźnie i jednoznacznie, bez żadnych
niedomówień.
Cała Księga Przysłów także
zawiera dużo podobnych zasad. Rozważmy fragment z rozdziału 21,23:
Kto pilnuje
swoich ust i swojego języka,
uchroni
swoją duszę od niejednego niebezpieczeństwa.
Powyższe słowa znowu mówią, że
dziedziną stanowiącą o życiu i śmierci są twoje usta i twój
język. Jeszcze raz pojawia się czarno-biała alternatywa. Nie ma
koloru szarego. Jeśli chronisz swoje usta i język, to chronisz
swoją duszę i życie. Jesteś bezpieczny. Lecz jeśli tego nie
wypełniasz, czyha na ciebie nieszczęście. „Nieszczęście”
jest bardzo mocnym słowem i wierzę, że w Biblii zostało ono użyte
nieprzypadkowo. Niepilnowanie warg i języka ostatecznie sprowadza na
nas nieszczęście.
Szczególnie ważne są jeszcze dwa
inne fragmenty, także z Księgi Przysłów, dotyczące używania
języka. Cytuję je (Księga Przysłów 15,4):
Łagodny
język jest drzewem życia, lecz jego przewrotność powoduje
zmartwienie serca.
Dla porównania przeczytajmy ten
fragment w innym przekładzie*:
Zdrowy
język jest drzewem żywota; ale przewrotność z niego jest jako
zdruzgotanie od wiatru.
Wyrażenie „uzdrowienie języka”
– tak dosłownie brzmi to w j. hebrajskim – wyraźnie wskazuje,
że język nasz potrzebuje uzdrowienia. Osobiście wierzę, że język
każdego grzesznika jest chory i wymaga uzdrowienia. Przez niego
grzech manifestuje się w życiu każdego z nas. Językiem nie tylko
grzeszymy, ale przynosimy też zgorszenie innym, wobec tego wszyscy
potrzebujemy jest uzdrowienia.
„Uzdrowienie języka jest
drzewem życia” – mówi Pismo Święte. Zwróćcie uwagę
jeszcze raz na bliski związek pomiędzy życiem a właściwym
korzystaniem z języka. Jego przeciwieństwem jest przewrotność,
która powoduje zniszczenie ducha. Złe wykorzystanie języka
powoduje skazę, plamę na duchu.
Pamiętam nabożeństwo, w czasie
którego wizytujący kaznodzieja modlił się za pewną osobę,
mówiąc: „Panie, napełnij ją Duchem Świętym”, natomiast
pastor, który znał dobrze tę kobietę, powiedział: „Nie rób
tego, Panie, ona przecieka”. Jest wielu chrześcijan, którzy
zostają napełnieni i pobłogosławieni, ale ucieka im to przez
usta. Jeśli chcesz pomieścić w sobie błogosławieństwo Pana,
musisz trzymać swój język mocno na wodzy. Co innego znaczy
uzyskanie błogosławieństwa, a co innego zatrzymanie go w sobie.
Uzdrowienie języka jest drzewem, które przynosi życie nam i
wszystkim wokół nas, jego oddziaływania są zarówno wewnętrzne,
jak i zewnętrzne.
Przekonuje nas o tym Księga Przysłów
18:21:
Śmierć i
życie są w mocy języka, lecz kto nim zyskuje przyjaciół,
korzysta z jego owocu.
Istnieją tylko dwie możliwości:
śmierć albo życie. I jedna, i druga są w mocy języka. Jeśli
będziemy korzystać z języka jak należy, będzie on drzewem życia,
lecz jeśli będziemy używać go niewłaściwie, rezultatem będzie
śmierć. Niezależnie od tego, w jaki sposób wykorzystywać
będziemy nasze usta, jednego możemy być pewni: każdy z nas zjadać
będzie owoce własnego języka. Jeśli owoc będzie słodki, zjemy
słodki owoc. Jeśli owoc będzie gorzki, będziemy żywić się
gorzkim owocem. Taki jest Boży porządek.
Co w sercu, to i na ustach
W celu lepszego zrozumienia tematu
postaram się zilustrować go pewnym przykładem.
Podczas drugiej wojny światowej
zostałem oddelegowany do służby medycznej w jednostce armii
brytyjskiej stacjonującej w Afryce Północnej. Tam przeznaczono
mnie na służbę do podoficera kierującego małą izbą przyjęć
na pustyni, gdzie leczono tylko pacjentów z biegunką.
Co rano lekarz, pod którego
dowództwem pracowałem, wzywał mnie i wyruszaliśmy na obchód
pacjentów, którzy leżeli na noszach bezpośrednio na piasku.
Zauważyłem, że każdego ranka lekarz do wszystkich pacjentów
kierował takie same dwa zdania. Pierwsze brzmiało: „Dzień dobry,
jak się czujesz?”, a drugie: „Pokaż język”.
Wkrótce zorientowałem się, iż
lekarza nie interesowała odpowiedź na pytanie o samopoczucie,
zawsze przechodził niezwłocznie do egzekwowania polecenia zawartego
w drugim zdaniu. Kiedy pacjent wystawiał język, doktor przyglądał
mu się uważnie, a potem formułował swoją ocenę stanu zdrowia
pacjenta. O wiele bardziej opierał się na oględzinach języka niż
na odpowiedzi pacjenta na pytanie dotyczące jego samopoczucia.
Utkwiło mi to w pamięci, a później,
kiedy poznałem Pana i rozpocząłem służbę dla Niego, wiele razy
przychodziło mi na myśl, że Bóg postępuje z nami podobnie jak
ten lekarz na pustyni. Bóg pyta: „Co u ciebie?” i my dajemy mu
własną ocenę naszego stanu. Następnie Bóg mówi, oczywiście w
przenośni: „Pokaż mi swój język”. Po dokładnych oględzinach
Bóg wydaje własny sąd o naszym stanie duchowym. Twój język jest
niezawodnym wskaźnikiem twojego stanu duchowego.
W Piśmie Świętym mamy wiele
fragmentów potwierdzających zasadę bezpośredniego związku
pomiędzy sercem a ustami człowieka. Wg Ew. Mateusza 12,33-37 Jezus
powiedział:
Zasadźcie
drzewo dobre, to i owoc będzie dobry, albo zasadźcie drzewo złe,
to i owoc będzie zły; albowiem z owocu poznaje się drzewo.
Plemiona żmijowe! (mówi do
ówczesnych przywódców religijnych) Jakże możecie mówić
dobrze, będąc złymi? Albowiem z obfitości serca mówią usta.
Dobry człowiek wydobywa z dobrego skarbca dobre rzeczy, a zły
człowiek wydobywa ze złego skarbca złe rzeczy. A powiadam wam, że
z każdego nieużytecznego słowa, które ludzie wyrzekną, zdadzą
sprawę w dzień sądu. Albowiem na podstawie słów twoich będziesz
usprawiedliwiony i na podstawie słów twoich będziesz potępiony.
Wykorzystując formę przypowieści,
Jezus ustala bezpośredni związek pomiędzy ustami a sercem. Usta
porównuje do drzewa, zaś słowa, wychodzące z ust, do owoców. A
więc rodzaj słów, jakie wychodzą z twoich ust, wskazuje na stan
twojego serca. Dobry człowiek wydobywa ze skarbca swego serca dobre
słowa, natomiast zły człowiek wydobywa ze swego skarbca złe
słowa. Zauważycie, że Jezus używa słowa „dobry” trzy razy i
tyle samo słowa „zły”. Jeśli serce jest dobre, to z ust wyjdą
dobre słowa, lecz jeśli serce jest niegodziwe, to z ust wyjdą
takie właśnie słowa.
Tak zostało powiedziane w Ew.
Mateusza 7,17-18
Tak każde
dobre drzewo wydaje dobre owoce, ale złe drzewo wydaje złe owoce.
Nie może dobre drzewo rodzić złych owoców, ani złe drzewo rodzić
dobrych owoców.
Natura drzewa nieuchronnie
determinuje rodzaj owocu. I odwrotnie, kiedy widzimy owoce, jesteśmy
w stanie rozpoznać drzewo, z którego pochodzą. Serce jest drzewem,
a owocem są słowa. Jeśli serce jest dobre, to słowa wychodzące z
ust będą dobre. Lecz jeśli słowa, które wychodzą z ust, są
złe, to mamy pewność, że i serce jest złe. Nie można otrzymać
złych owoców z dobrego drzewa i nie można wyhodować dobrych
owoców na złym, dzikim drzewie. Istniej ścisły związek pomiędzy
stanem naszego serca a stanem naszych ust.
Możemy oszukiwać się co do stanu
naszego serca, różnego rodzaju wymysłami na temat własnej
dobroci, czystości i sprawiedliwości, ale pewnym i niezawodnym
wskaźnikiem jego kondycji jest to, co wychodzi z naszych ust. Jeśli
są to rzeczy brudne, taki niechybnie jest stan naszego serca. Nie
może być inaczej.
Przez pięć lat pracowałem jako
nauczyciel we wschodniej Afryce. Wśród plemion, z którymi
pracowałem, był plemię Maragoli. Byłem zadziwiony odkryciem, że
w ich języku to samo słowo oznacza i „serce”, i „głos”.
Zastanawiałem się jak odgadują, które z nich dana osoba ma na
myśli? Czy można postawić między nimi znak równości? Jednak po
głębokim zastanowieniu się, zacząłem dostrzegać prawdziwą
mądrość w tym szczególnym użyciu ich języka. W rzeczywistości
głos jest wykładnią serca. Za pomocą słów (głosu) wyrażamy
stan serca. To jest tak, jak powiedział Jezus, że z dobrego serca
nie mogą płynąć złe słowa i odwrotnie.
Kiedy mówimy do Boga, że naprawdę
Go kochamy, bo przecież chodzimy do kościoła i robimy dla Niego
jeszcze inne rzeczy, no i w ogóle jesteśmy dobrymi chrześcijanami,
to myślę, że Bóg ma ochotę powiedzieć do nas tak jak ten doktor
na pustyni: „Pokaż mi swój język. Kiedy zobaczę, wtedy poznam
prawdziwy stan twego serca”. Chciałbym to zilustrować dwoma
proroczymi opisami ze Starego Testamentu. Pierwszy to wizerunek
samego Chrystusa, Mesjasza, a drugi to obraz Jego Oblubienicy,
Kościoła. Zauważcie, że w obydwu przypadkach cechą uwydatnioną
jest stan warg i ust. Psalm 45,2-3 daje nam piękny, proroczy obraz
Mesjasza:
Serce moje
wezbrało miłym słowem:
Opowiem
czyny moje królowi.
Język mój
jest jak rylec biegłego pisarza...
(Dalej są słowa, które pisarz adresuje do Króla – Mesjasza)
Najpiękniejszy
jesteś wśród ludzi;
Rozlany
jest wdzięk na wargach twoich,
Dlatego Bóg
pobłogosławił cię na wieki.
Oto obraz Mesjasza pełnego łaski,
piękna i czystości moralnej. W czym przede wszystkim wyraża się
to pokazane piękno? W jego ustach. Napisane jest: „Rozlany jest
wdzięk na wargach twoich” i... „Dlatego Bóg
pobłogosławił cię na wieki”.
Mamy tu do czynienia z dwiema bardzo
ważnymi zasadami. Po pierwsze, wdzięki Mesjasza manifestuje się
przede wszystkim na jego wargach. Po drugie, Bóg pobłogosławił Go
na wieki, właśnie dzięki wdziękowi jego warg.
Pewnego razu arcykapłani i
faryzeusze wysłali swoje sługi w celu aresztowania Jezusa. Posłańcy
wrócili jednak bez więźnia, a zapytani o przyczynę niepowodzenia
odpowiedzieli: „Nigdy jeszcze człowiek tak nie przemawiał, jak
ten człowiek mówi”. Mowa wyróżniała Jezusa jako Mesjasza
spośród innych ludzi.
W Pieśni nad Pieśniami znajduje się
prorocza wizja Chrystusa i Jego Oblubienicy oraz ich wzajemnego
związku. Pieśń 4,3 adresowana jest do oblubienicy:
Twoje wargi
są jak wstążka karmazynowa, twoja mowa pełna wdzięku, twoje
skronie są jak rozkrojone jabłko granatu spoza twojej zasłony.
Pierwszą wspomnianą cechą
oblubienicy są jej wargi: „Twoje wargi są
jak wstążka karmazynowa... twoja mowa pełna
wdzięku”.
Użycie określenia „karmazynowa”
wskazuje na uświęcenie poprzez krew Jezusa. Wargi oblubienicy są
naznaczone krwią, dlatego jej mowa pełna jest wdzięku. Zauważcie,
że twarz skrywa się za zasłoną, jednakże głos dochodzi i przez
nią. Inne wdzięki są niewidoczne, ale piękno głosu słyszalne.
Głos robi największe wrażenie. W tejże Pieśni nad Pieśniami
czytamy:
-
Patoką opływają twoje wargi, oblubienico, miód i mleko są pod twoim językiem, a woń twoich szat jest jak woń Libanu.
Zwróćcie uwagę na dwa wspaniałe
słowa opisujące język oblubienicy: miód i mleko. Są to również
dwie cechy charakterystyczne dla Ziemi Obiecanej. Piękno Ziemi
Obiecanej wyobraża oblubienica, a zwłaszcza jej język i wargi, z
którymi łączy się zapach przenikający zza zasłony. Kształt
oblubienicy ukryty jest za zasłoną, ale głos i zapach, dzięki
piękności jej warg, przenikają zasłonę, wydostając się na
zewnątrz. Jej usta są jak wstążka karmazynowa, a jej mowa pełna
jest wdzięku.
Czy można to samo powiedzieć o
tobie i o mnie jako o naśladowcach Jezusa? Odpowiedzmy sobie na to
pytanie.
Biblijny obraz języka
Dotąd rozważaliśmy bezpośredni
związek pomiędzy naszym sercem a ustami. Poświadczają go słowa
Jezusa z Ew. Mateusza 12,34: „Z obfitości serca mówią usta”.
Gdy serce jest przepełnione, jego zawartość wzbiera się na
ustach, a to, co się wydostaje, pokazuje nam prawdziwy stan naszego
serca.
W Starym Testamencie znajdujemy
portrety Chrystusa i Jego Oblubienicy. Dla Chrystusa-Mesjasza i Jego
Oblubienicy-Kościoła pierwszą oznaką łaski Bożej oraz duchowego
i moralnego piękna są ich wargi oraz mowa.
Przypatrzymy się teraz biblijnemu
obrazowi samego języka. List Jakuba poświęca mu sporo miejsca.
Najpierw zajmijmy się niektórymi, bardzo wnikliwymi spostrzeżeniami
ap. Jakuba na temat dwóch rodzajów pobożności: pierwszej, w pełni
akceptowanej przez Boga i drugiej, z pozoru identycznej, a jednak
niemożliwej do przyjęcia. Zacytujmy List Jakuba 1,26:
Jeśli ktoś
sądzi, że jest pobożny, a nie powściąga języka swego, lecz
oszukuje serce swoje, tego pobożność jest bezużyteczna.
To, jak sami oceniamy własną
pobożność, nie ma dla Boga znaczenia. Możemy chodzić do
kościoła, śpiewać hymny i robić to, czego oczekuje się od ludzi
pobożnych. Wszystkie te rzeczy same w sobie są dobre. Jeśli
jednak nie kontrolujemy własnego języka, to nasza pobożność jest
bezużyteczna i nie do przyjęcia dla Boga. Obyśmy
wszyscy stawili czoła temu wyzwaniu.
Z drugiej strony apostoł Jakub mówi
o takim rodzaju pobożności, który Bóg akceptuje. Ta pobożność
różni się jednak od praktyk przeciętnego chrześcijanina
chodzącego dzisiaj do kościoła. W Liście Jakuba 1,27 czytamy:
Czystą i
nieskalaną pobożnością przed Bogiem i Ojcem jest to: nieść
pomoc sierotom i wdowom w ich niedoli i zachowywać siebie nie
splamionym przez świat.
Podstawowym wymogiem czystej
pobożności nie jest chodzenie do kościoła, a nawet czytanie
Biblii, lecz okazywanie miłości tym, którzy są w potrzebie,
głównie sierotom i wdowom.
Jeśli uważasz się za człowieka
pobożnego, to pozwól, że zaproponuję ci, abyś znalazł czas i
spojrzał w lustro Bożego Słowa z Listu Jakuba 1,26-27.
Pamiętajcie, co mówił lekarz na pustynie do swoich pacjentów? To
właśnie mówi Jakub w tych dwóch wersetach. Jeśli chcesz swoją
pobożnością zaimponować Bogu, to wiedz, że pierwszą rzeczą, o
jaką cię zapyta, będzie twój język. Po nim osądzi, czy twoja
pobożność jest prawdziwa i możliwa do przyjęcia, czy nie.
W celu zilustrowania funkcji języka
w naszym życiu, apostoł Jakub posługuje się kilkom porównaniami,
na przykład w Liście Jakuba 3,2-8:
Dopuszczamy
się bowiem wszyscy wielu uchybień; jeśli kto w mowie nie uchybia,
ten jest mężem doskonałym, który i całe ciało może utrzymać
na wodzy.
Jakub mówi, że jeśli potrafisz
kontrolować swój język, to jesteś w stanie kontrolować całe
swoje życie, jesteś człowiekiem doskonałym. Następnie ilustruje
to kilkoma przykładami ze świata natury.
A jeśli
koniom wkładamy w pysk wędzidła, aby nam były posłuszne, to
kierujemy całym ich ciałem. Także i okręty, chociaż są tak
wielkimi i gwałtownymi wichrami pędzone, kierowane bywają maleńkim
sterem tam, dokąd chce wola sternika. Tak samo i język jest małym
członkiem, lecz pyszni się z wielkich rzeczy. Jakże wielki las
zapala mały ogień! I język jest ogniem; język jest wśród
naszych członków swoistym światem nieprawości; kala on całe
ciało i rozpala bieg życia, sam będąc rozpalony przez piekło. Bo
wszelki rodzaj dzikich zwierząt i ptaków, płazów i stworzeń
morskich może być ujarzmiony i został ujarzmiony przez rodzaj
ludzki. Natomiast nikt z ludzi nie może ujarzmić języka, tego
krnąbrnego zła, pełnego śmiercionośnego jadu.
W tym fragmencie Jakub uwydatnia
wyjątkowe znaczenie i wpływ języka na bieg całego naszego życia.
Pierwszy przykład, jakim się posłużył, to wędzidło w pysku
konia. Koń w Biblii symbolizuje zwykle siłę fizyczną. Jakub
powiada, że bez względu na siłę konia, jeśli uzyska się
kontrolę nad jego pyskiem za pomocą wędzidła, to można kierować
nim całym. Siła konia zostaje ujarzmiona dzięki kontroli nad
pyskiem. Tak samo jest z nami. Ten, kto ma kontrolę nad ustami,
ustala kierunek życia.
Następny przykład jest może
bardziej wyrazisty. Jakub porównuje język do steru okrętu.
Okręt może być wielką konstrukcją i może być popychany tam i z
powrotem przez potężne siły wiatrów i fal. Jednak znajduje się
na nim jedna mała, lecz decydująca część – ster. To właśnie
za pomocą steru ustala się kurs całego okrętu. Jeśli steru używa
się właściwie, okręt dopłynie bezpiecznie do portu, jeśli nie,
czeka go katastrofa.
Tak samo ma się z naszym życiem.
Język jest sterem. To on kontroluje kurs naszego życia. Jeśli
ster, czyli nasz język, używany jest właściwie, dopłyniemy
bezpiecznie do miejsca naszego przeznaczenia. Lecz jeśli naszego
języka używamy niewłaściwie, zostaniemy rozbitkami.
Apostoł Jakub podaje również
przykład małego ognia, który może być zarzewiem pożaru
lasu. Każdego roku w Stanach Zjednoczonych miliardy dolarów strat
spowodowane są pożarami lasów, a te zwykle zaczynają się, jak
mówi Jakub, od małej iskry. Departament Leśnictwa Stanów
Zjednoczonych wydał bardzo wymowny plakat, który głosi: „Tylko
ty możesz zapobiec pożarowi lasu”. Jest to prawdą także
w sensie duchowym. Język jest małą iskierką, która upadając,
może spowodować ogromne zniszczenia i straty.
Na koniec posłużył się Jakub
przykładem śmiercionośnego jadu. Wynika z niego wniosek, że
język jest jak trucizna zatruwająca całe nasze życie.
Wymieńmy wszystkie porównania
jeszcze raz: wędzidło w pysku konia, ster okrętu, iskra
wzniecająca pożar lasu i śmiercionośny jad. Istota wszystkich
tych obrazów jest taka sama: język sam w sobie to coś małego,
niepozornego, może jednak spowodować nieobliczalne szkody, szkody
nie do naprawienia.
W Liście 3,9-12 Jakub jeszcze raz
wytyka niekonsekwencje ludzi pobożnych:
Nim
wysławiamy Pana i Ojca i nim przeklinamy ludzi, stworzonych na
podobieństwo Boże; Z tych samych ust wychodzi błogosławieństwo i
przekleństwo. Tak, bracia moi, być nie powinno. Czy źródło
wydaje z tego samego otworu wodę słodką i gorzką? Czy drzewo
figowe, bracia moi, może rodzić oliwki albo winna latorośl figi?
Tak też słony zdrój nie może wydać słodkiej wody.
Jakub mówi tu dokładnie to samo, co
powiedział Jezus. Jeśli drzewo jest dobre, owoc będzie dobry.
Jeśli masz w sercu drzewo figowe, będziesz miał figi na ustach.
Lecz jeśli masz w sercu dzikie wino, na ustach nigdy nie będziesz
miał fig. To, co wychodzi z twoich ust, jest zdeterminowane
zawartością twojego serca.
Tak samo, mówi dalej, jest z
wypływaniem wody. Jeśli woda wypływająca z twoich ust jest
słodka, to słodkie jest źródło, które masz w sercu. Lecz jeśli
woda, jaka wypływa z twoich ust, jest słona, to i źródło twego
serca jest słone. Tak więc to, co wychodzi z ust, niechybnie
wskazuje na rzeczywisty stan serca.
Choroby języka
Nieumiarkowanie w mowie
Jest to choroba tak powszechna, że w
gruncie rzeczy uważana za normalne zjawisko. Zobaczymy, co mówi na
temat wielomówności Salomon w swojej Ks. Przypowieści 10,19:
Gdzie dużo
słów, tam nie brak występku; lecz kto opanuje swój język, jest
roztropny.
Wielomówność
nie bywa bez grzechu*.
Innymi słowy, jeśli mówisz zbyt
wiele, to w końcu powiesz coś złego. Nie ma innej możliwości.
Biblia ostrzega nas także przed
używaniem zbyt wielu słów w obliczu samego Boga. Oto ostrzeżenie
zapisane w Ks. Kazn. Salomona 4,17;5,1, które większość z nas
naprawdę powinna wziąć sobie do serca:
Pilnuj
swoich kroków, gdy idziesz do domu Bożego, i nastaw się na
słuchanie, gdyż jest to lepsze niż ofiary składane przez głupich;
bo nie umieją nic innego, jak tylko czynić zło.
Nie bądź
prędki w mówieniu i niech twoje serce nie wypowiada śpiesznie
słowa przed Bogiem, bo Bóg jest w niebie, a ty na ziemi.
Ktoś kiedyś powiedział, że takim
samym grzechem jak mówienie kłamstwa jest obłudne śpiewanie.
Widziałem ludzi, śpiewających hymny o całkowitym poświęceniu
się i oddaniu Bogu: „Wszystko Tobie dziś oddaję...”, którzy
po chwili rzucali na tacę ćwierć dolara. Obie te czynności nie są
ze sobą zgodne. Jeśli nie masz zamiaru oddać Bogu całego swojego
życia, nie śpiewaj, że oddajesz wszystko, ponieważ to nieuczciwe
i Bóg rozliczy cię ze słów wypowiedzianych przed Nim.
Trochę dalej w tym samym rozdziale
Pismo Święte mówi, że anioł Boży rejestruje nasze słowa, kiedy
rozmawiamy, modlimy się, składamy obietnice lub oddajemy Bogu
cześć. Pewnego dnia staniemy przed Bożym posłańcem i zostaniemy
rozliczeni z tego, co powiedzieliśmy. Wtedy, mówi Biblia, będzie
zbyt późno na tłumaczenie w rodzaju: „nie traktowałem tego
dosłownie” lub „stało się to przez nieuwagę”, ponieważ
będziemy rozliczeni ze wszystkiego, co mówiliśmy, śpiewaliśmy i
jakie słowa wypowiadaliśmy w modlitwie. Jeśli byliśmy nieszczerzy
i nie żyliśmy zgodnie z tym, co głosiliśmy, pewnego dnia wszystko
zostanie nam przedstawione i będziemy musieli za to odpowiedzieć.
W Księdze Kaznodziei Salomona 5,2
odnajdujemy następującą prawdę:
Gdyż jak z
wielu zajęć przychodzą sny, tak z mnóstwa słów głupia mowa.
Wypowiadanie zbyt wielu słów jest
cechą głupca. Przekład tego wersetu w Biblii Króla Jakuba brzmi
jeszcze dosadniej:
Gdyż sen
przychodzi z mnogości zajęć; a głos głupca poznamy po mnogości
słów.
Kiedy słyszysz jakąś osobę
mówiącą bez przerwy, nie trzeba innego dowodu na jej głupotę.
„Głos głupca poznamy po mnogości słów”. Co tkwi u
źródeł tego problemu? Myślę, że jest to niepokój. Zobacz, co
mówi Jakub w swoim Liście 3,8:
Natomiast
nikt z ludzi nie może ujarzmić języka, tego krnąbrnego zła,
pełnego śmiercionośnego jadu.
Ludzie mówiący nieustannie to
ludzie niespokojni. Nasza współczesna kultura pełna jest takich
ludzi. Czy spotkałeś kiedyś człowieka, którego gadulstwo
przyprawiło cię o zawrót głowy? Nieumiarkowanie w mowie to
nieomylna oznaka niespokojnego serca.
Słowa próżne i
beztroskie
W Ewangelii Mateusza 12,36 Jezus
mówi:
A powiadam
wam, że z każdego nieużytecznego słowa, które ludzie wyrzekną,
zdadzą sprawę w dzień sądu.
Pewnego dnia będziemy musieli
odpowiedzieć za każde słowo, które wypowiedzieliśmy tu na ziemi
– za słowa próżne, nieszczere i te, których nie braliśmy na
serio, do których urzeczywistnienia nie byliśmy przygotowani, lub
których nie potwierdzało nasze życie.
W kazaniu na Górze (Ewangelia
Mateusza 5,37) Jezus mówi:
Niechaj
więc mowa wasza będzie: Tak – tak, nie – nie, bo co ponadto
jest, to jest od złego.
Jest to zaskakujące stwierdzenie.
Jeśli mówimy więcej, niż mamy na myśli, to cała przesada,
niepotrzebne podkreślenia lub nadgorliwość w naszej mowie pochodzą
od złego.
Podsumuję to tylko jednym zdaniem
prostej porady: nie wypowiadaj tego, czego naprawdę nie masz na
myśli. Jeśli zdecydujesz się stosować tę
zasadę od dzisiaj przez rok, zaręczam ci, że za dwanaście
miesięcy będziesz innym człowiekiem, twoje życie zostanie
odmienione.
Plotki
Szerzenie oszczerstw, próżne,
nieprawdziwe, przesadzone, złośliwe gadanie – to są plotki. Bóg
w swoim Słowie wyraźnie przeciwstawia się takiej postawie.
Czytajmy 3 Ks. Mojżeszową 19,16:
Nie
będziesz szerzył oszczerstw wśród ludu swojego i nie będziesz
nastawał na życie swego bliźniego; Jam jest Pan.
Szatan, w Nowym Testamencie diabeł,
znaczy oszczerca, kłamca. Takie jest jego prawdziwe imię. Jeśli
plotkujesz lub opowiadasz zmyślone historie, to właściwie robisz
za niego diabelską robotę, jesteś jego reprezentantem. Z tego
wynika, że musimy wystrzegać się nie tylko roznoszenia plotek, ale
nawet słuchania ich.
Porównanie z Księgi Przypowieści
18,8 bardzo trafnie pokazuje, czym jest plotka:
Słowa
oszczercy są jak przysmak i gładko spływają do głębi
wnętrzności.
Ileż jest w tym prawdy o ludzkiej
naturze! Co czujemy, gdy ktoś raczy nas informacjami
dyskredytującymi naszych wspólnych znajomych, współbraci? Jak
reagujemy, kiedy słyszymy o ludziach złe rzeczy lub takie, które
stawiają ich w złym świetle? Coś się wtedy w naszym sercu
raduje. Słowa plotek są jak przysmaki. Bądź ostrożny i nie
połknij jednego z nich, kiedy postawią go przed tobą. One są
trucizną: słodkie w smaku, przyjemne dla podniebienia, lecz zgubne
dla duszy. Jeśli przyjmiesz je do swojego serca, zatrują twoje
życie.
W Księdze Przypowieści 20,19
zostało napisane:
Kto jest
gadułą, ten zdradza tajemnice, więc nie zadawaj się z plotkarzem.
Zwróćcie uwagę, jak blisko te
różne choroby są ze sobą związane. Jeśli przyjmujesz od kogoś
skradzione rzeczy, masz współudział w kradzieży. Podobnie, jeśli
bawią cię plotki i słuchasz ich, masz współudział w
plotkowaniu. A może jesteś paserem, który za obdarzenie kogoś
„serdeczną uwagą” kupuje nowinki i sprzedaje je dalej?
Oto co mówi Bóg w Psalmie 15,1-3:
Panie! Kto
przebywać będzie w namiocie twoim?
Kto
zamieszka na twej górze świętej?
Ten, kto
żyje nienagannie
I pełni
to, co prawe,
I mówi
prawdę w sercu swoim.
Nie obmawia
językiem swoim,
Nie czyni
zła bliźniemu swemu
Ani nie
znieważa sąsiada swego.
Aby dostąpić obecności Boga i
„zamieszkać na Jego górze świętej”, musimy spełnić warunki,
które dają się ująć w jednym zdaniu: naszą życiową dewizą
jest prawda.
Następnie wymienione są trzy
rzeczy, których nie wolno nam robić: nie możemy obmawiać swoim
językiem, nie możemy czynić zła bliźniemu swemu, nie możemy
znieważać sąsiada swego ani podchwytywać, gdy go ktoś znieważa.
Nie obmawiać, to jeszcze za mało – nie wolno nam podchwytywać
obmowy. Nie wolno nam podchwytywać znieważania kogoś, kogo znamy.
Nie dajmy się skusić na porcję plotkarskich przysmaków, gdyż są
one trucizną, a wiele znajomości i przyjaźni umiera wskutek jej
spożycia.
Kłamstwo
Musimy być ostrożni w dobieraniu
słów opisujących tę chorobę języka. Co to jest przesada? Ktoś
kiedyś użył sformułowania „ewang-e-l-a-s-t-y-c-z-n-i-e mówiąc”.
Np. ewangelista widział 200 osób występujących na jego wezwanie,
a do czasu sporządzenia raportu ich liczba powiększyła się do
500. Co to jest: przesada czy kłamstwo? Naprawdę jest to kłamstwo.
Nie mówię tego po to, żeby krytykować innych, ale po to żeby
każdy z nas pilnie uważał, by nie zostać obwinionym o kłamstwo.
W Ks. Przypowieści 6,16-19 autor
mówi o siedmiu rzeczach, których Pan nienawidzi. Nienawiść to
mocne słowo. Przeczytajmy ten fragment:
Tych sześć
rzeczy nienawidzi Pan, a tych siedem jest dla niego obrzydliwością:
Butne oczy,
kłamliwy język, ręce, które przelewają krew niewinną,
Serce,
które knuje złe myśli, nogi, które śpieszą do złego,
Składanie
fałszywego świadectwa, i sianie niezgody między braćmi.
Spośród siedmiu rzeczy, których
Pan nienawidzi, trzy związane są z językiem: kłamliwy język,
składanie fałszywego świadectwa (oczywiście to także dotyczy
języka) i sianie niezgody między braćmi (niezgodę zwykle sieje
się słowami). Tak więc z siedmiu rzeczy, których Pan nienawidzi,
trzy dotyczą języka, a z tych trzech dwie są w sposób szczególny
związane z kłamstwem.
W Ks. Przypowieści 12,22 zostało to
powtórzone:
Ohydą dla
Pana są wargi kłamliwe, lecz ci, którzy mówią prawdę, podobają
mu się.
W wersecie tym mamy dwa przeciwstawne
wyrażenia: słowo „ohyda” i zwrot „podobają się”. „Ohydą
dla Pana są wargi kłamliwe... a ci, którzy mówią prawdę,
podobają mu się”. Pomiędzy nimi nie znajdujemy niczego
pośredniego.
Mamy też inną parę wyrazów o
znaczeniu przeciwstawnym: „kłamliwe” i „prawda”. I znów nie
ma nic pomiędzy nimi. Jeśli coś nie jest prawdą, to jest
kłamstwem. Jeśli jest kłamstwem, Pan brzydzi się tym. Jeśli jest
prawdą, podoba się Panu.
Problem nasz polega na tym, iż
istnieje tak wiele szarych obszarów w naszym myśleniu. Ale
zastanówmy się, czy takie szare obszary można znaleźć w Piśmie
Świętym? Każde kłamstwo, jeśli poszukamy jego źródeł,
pochodzi od diabła. Myśl ta jest przerażająca, ale poparta
słowami samego Jezusa, które wypowiedział do współczesnych mu
pobożnych przywódców religijnych w Izraelu (Ew. Jana 8,44):
Ojcem
waszym jest diabeł i chcecie postępować według pożądliwości
ojca waszego. On był mężobójcą od początku i w prawdzie nie
wytrwał, bo w nim nie ma prawdy. Gdy mówi kłamstwo, mówi od
siebie, bo jest kłamcą i ojcem kłamstwa.
Jeśli kiedykolwiek kłamstwo
przechodzi przez nasze usta, zawsze pochodzi ono od diabła.
Jeszcze jeden, bardzo ważny, ale
przerażający fakt odnosi się do choroby kłamstwa. Jeśli nie
zostanie ona powstrzymana i wyleczona, to skończy się śmiercią.
Objawienie Jana 21,8 mówi:
Udziałem
zaś bojaźliwych i niewierzących, i skalanych, i zabójców, i
wszeteczników, i czarowników, i bałwochwalców, i wszystkich
kłamców będzie jezioro płonące ogniem i siarką. To jest śmierć
druga.
Zwróćcie uwagę na następujące
grupy ludzi: bojaźliwi, niewierzący, skalani, mordercy,
wszetecznicy, czarownicy, bałwochwalcy i wszyscy kłamcy – ich
miejscem będzie jezioro płonące ogniem i siarką. To jest
nieuniknione. Nie ma wyjścia. Z chwilą, gdy ktoś zostanie wysłany
na drugą śmierć, będzie to ostateczne. Powtarzam, jeśli choroba
kłamstwa nie zostanie powstrzymana i wyleczona, skończy się z
pewnością fatalnie.
Objawienie Jana 22,15 mówi o Mieście
Bożym:
Na zewnątrz
są psy i czarownicy, i wszetecznicy, i zabójcy, i bałwochwalcy, i
wszyscy, którzy miłują kłamstwo i czynią je.
Tak więc każdy z nas musi
zdecydować, czy chce być uzdrowiony z choroby kłamstwa, czy też
jest gotowy utracić duszę na zawsze. Jeśli choroba ta nie zostanie
zatrzymana i wyleczona, to, powtarzam jeszcze raz, skończy się
śmiercią.
Pochlebstwo
Psalm 12,2-4:
Wybaw,
Panie, gdyż zabrakło pobożnych
I nie ma
już wiernych wśród ludzi.
Kłamliwie
mówią jeden do drugiego pochlebstwa,
Mówią
nieszczerym sercem.
Niech Pan
wytępi wszystkie wargi schlebiające,
Język
mówiący przechwałki!
Jest tutaj mowa o stanie moralnego
upadku, w jakim znalazł się rodzaj ludzki. Myślę, że obraz ten
nie różni się od tego, co widzimy dzisiaj wokół siebie.
Nieczęsto spotykamy ludzi pobożnych. Wierni zaginęli. Jaki jest
rezultat? „Kłamliwie mówią jeden do drugiego pochlebstwa.
Mówią nieszczerym sercem”. Pismo Święte zapowiada wyrok
Boży na wargi schlebiające: „Niech Pan wytępi wszystkie wargi
schlebiające, język mówiący przechwałki”.
W Ks. Przypowieści 26,28 zostajemy
ostrzeżeni:
Fałszywy
język nienawidzi tych, których zmiażdżył, a usta pochlebcy
prowadzą do zguby.
Jeśli słuchamy pochlebstw i
przyjmujemy je albo sami schlebiamy, jesteśmy na drodze do zguby.
Mówi o tym także Ks. Przypowieści
29,5:
Kto
schlebia swojemu przyjacielowi, ten mu zastawia sidła na nogi.
Doświadczenia zebrane w ciągu wielu
lat służby Bogu przekonały mnie, że to prawda. Są ludzie, którzy
mówią słowa miłe i przyjemne, ale nie są one szczere. Kryje się
za nimi inny motyw. Wiele razy, gdyby nie łaska Boża, wpadłbym w
sidła pochlebstw. Prowadziłoby to do zaangażowania się w
działalność lub związek wbrew woli Bożej. Zapamiętaj więc, że
usta pochlebcy prowadzą do zguby, a kto schlebia swojemu
przyjacielowi, ten mu zastawia sidła pod nogi.
Pochopne słowa
W Ks. Przypowieści 29,20 czytamy:
Czy
widziałeś nierozważnego przez pośpiech w swoich słowach? Więcej
można się spodziewać po głupim niż po nim.
To brzmi bardzo groźnie, ponieważ
Biblia nic dobrego nie mówi o głupcach. Jednak w powyższym
fragmencie jest powiedziane, że jeśli nasze słowa są pochopne, to
nasze położenie jest gorsze od położenia głupca.
Pismo Święte podaje przykład
człowieka, który tylko raz pospieszył się w słowach, a zapłacił
za to wysoką cenę. Tym człowiekiem był Mojżesz. Bóg polecił mu
wysunąć się na czoło dzieci Izraela i przemówić do skały, aby
wypłynęła z niej woda. Jednak w swoim gniewie powiedział do nich:
„Czyż musi wypływać woda dla was, zbuntowani?”. Potem zamiast
przemówić do skały, uderzył w nią. Za ten akt nieposłuszeństwa
w postaci pochopnie wypowiedzianych słów zapłacił utratą
przywileju doprowadzenia dzieci Izraela do Ziemi Obiecanej. Opisane
jest to w Psalmie 106,32-33:
Potem
rozgniewali go (dzieci Izraela)
u wód Meriba
Tak, że
Mojżesz cierpiał z ich powodu,
Bo
rozgoryczyli ducha jego,
I
wypowiedział nierozważne słowa ustami swymi.
Zwróćcie uwagę na przyczynę
choroby: rozgoryczony duch powoduje, że wypowiadamy nierozważne
słowa, które grożą utratą wielu przywilejów i błogosławieństw.
Skoro Mojżesz musiał zapłacić taką cenę za jedno pochopne
zdanie, miejmy się na baczności! Nie wypowiadajmy słów pochopnie,
abyśmy nie musieli drogo zapłacić w sensie duchowym.
Słowa decydują o losie człowieka
Wymowa niektórych obrazów, które
Biblia przedstawia w celu zilustrowania funkcji języka w naszym
życiu, jest taka sama. Język sam w sobie to coś małego, ale może
spowodować nieobliczalne szkody i straty nie do naprawienia. Spośród
czterech obrazków, do których nawiązałem, tj. wędzidła w pysku
konia, steru okrętu, iskry, która wznieca pożar lasu i źródła
jadu, który zatruwa strumień całego życia, ogromny potencjał
języka najlepiej oddaje przykład steru okrętu.
Ster to prosta, niewielka część
statku. Nie widać go, kiedy statek żegluje po powierzchni wody.
Jednak ta mała część, której oko zwykle nie dostrzega, decyduje
o kursie okrętu. Jeśli sterem pokieruje się dobrze, okręt
dopłynie bezpiecznie do portu przeznaczenia, jeśli źle, to jest
niemal pewne, że okręt rozbije się lub chybi celu. Ster decyduje o
kursie i losie okrętu.
Biblia uczy, że język w naszym
ciele tak samo działa. Kiedy z zewnątrz patrzymy na człowieka, a
nawet rozmawiamy z nim, nie widzimy nawet języka, a jednak ten mały,
niewidoczny członek jest jak ster okrętu. Sposób korzystania z
niego decyduje o kierunku, w którym zmierza życie danej osoby,
decyduje o jej losie.
Kontynuując nasze rozważania,
zajmiemy się teraz przykładem z historii Izraela, który jest
doskonałą ilustracją naszej lekcji i niezbicie dowodzi, że ludzie
decydują o swoim własnym losie poprzez to, w jaki sposób używają
swojego języka.
Zdarzenie, któremu się przyjrzymy,
jest opisane w 4 Ks. Mojżeszowej w rozdziałach 13 i 14. Żydzi
wyszli z Egiptu i byli w drodze do Ziemi Obiecanej. Bóg polecił
Mojżeszowi, by wysłał przodem dwunastu ludzi jako zwiadowców.
Mieli poznać ogólny charakter kraju, naturę jego mieszkańców,
miasta, płody ziemi i wrócić ze sprawozdaniem. Spośród każdego
z dwunastu plemion wybrany został przewodnik, by wziąć udział w
zwiadach. Spędzili czterdzieści dni, przemierzając na wszystkie
strony kraj, a potem wrócili, by zdać z tego sprawę. Owo
sprawozdanie znaleźć można w 4 Ks. Mojżeszowej 13,26-28:
I przyszli
(dwunastu zwiadowców) do Mojżesza i do Aarona, i do całego
zboru izraelskiego na pustyni Paran, do Kadesz, zdali sprawę im i
całemu zborowi oraz pokazali im płody tej ziemi. I opowiedzieli mu,
mówiąc: Przyszliśmy do ziemi, do której nas wyprawiłeś; ona
rzeczywiście opływa w mleko i miód, a to są jej płody. (płody
były tak ciężkie, że dwóch ludzi musiało nieść jedną kiść
winogron przewieszoną na kiju między nimi. Ale oto co powiedzieli
później:) Tylko że mocny jest lud, który mieszka w
tej ziemi, a miasta są obwarowane, bardzo wielkie; widzieliśmy tam
także potomków Anaka (gigantów).
W jaki sposób przyjmujesz Boże
obietnice? Bez zastrzeżeń, dosłownie? A może przyjmujesz je,
dodając jednak na koniec „tylko że...”. To były fatalne
słowa, które sprowadziły na lud niepokój i cierpienie. Jednak
dwóch zwiadowców, Kaleb i Jozue, nie poddało się zwątpieniu. W 4
Ks. Mojż. 13,30-31 czytamy:
Kaleb
uspokajał lud wzburzony na Mojżesza, mówiąc: Gdy wyruszymy na
nią, to ją zdobędziemy, gdyż ją przemożemy.
Lecz
mężowie, którzy poszli z nim, mówili: Nie możemy wyruszyć na
ten lud, gdyż jest on od nas silniejszy.
Zwróćmy uwagę na słowa, które
zostały wypowiedziane przez Kaleba: „zdobędziemy ją, gdyż ją
przemożemy”. Część zwiadowców była nastawiona pozytywnie:
„Damy radę, zwyciężymy”, zaś pozostali demonstrowali postawę
przeciwną: „Nie damy rady”. Śledząc dalszy przebieg tej
historii, zobaczycie, że każda z grup dostała dokładnie to, o
czym mówiła. Los każdej z nich uzależniony był od jej słów.
Przeanalizujmy fragmenty z 4 Ks. Mojż. 14,20-24:
I rzekł
Pan: Odpuściłem na twoje słowo; ale – jak żyję i jak pełna
jest cała ziemia chwały Pana – żaden z tych mężów, którzy
widzieli moją chwałę i moje znaki, jakich dokonywałem w Egipcie i
na pustyni, a oto już dziesięciokrotnie wystawiali mnie na próbę
i nie słuchali mojego głosu, nie zobaczy ziemi, którą przysiągłem
ich ojcom. Żaden z tych, którzy mnie znieważyli, jej nie zobaczy.
Jednakże sługę mojego Kaleba, za to, że inny duch jest w nim
i on był mi wierny całkowicie, wprowadzę do ziemi, do której
poszedł, i jego potomstwo ją posiądzie.
Kaleb, dzięki pozytywnej deklaracji,
zadecydował o swoim dobrym losie.
I przemówił
Pan do Mojżesza i do Aarona tymi słowy:
Jak długo
jeszcze będzie ten zły zbór szemrać przeciwko mnie? Słyszałem
bowiem szemranie synów izraelskich, z jakim występują przeciwko
mnie.
Powiedz im
więc: Jako żyję – mówi Pan – uczynię wam tak, jak
mówiliście wobec mnie.
Zwróćcie uwagę na te słowa:
„uczynię wam tak, jak mówiliście wobec mnie”. Bóg
mówi, iż to, co otrzymają zawdzięczać będą słowom niewiary,
które wypowiadali.
Na tej
pustyni legną wasze trupy i wszyscy zapisani spośród was, w pełnej
liczbie, od dwudziestego roku życia wzwyż, wy, którzy szemraliście
przeciwko mnie, nie wejdziecie do ziemi, w której poprzysiągłem
was osiedlić, z wyjątkiem Kaleba, syna Jefunnego i Jozuego, syna
Nuna. Lecz dzieci wasze, o których mówiliście, że staną się
łupem, te wprowadzę i one posiądą ziemię, którą wy
pogardziliście. Wasze trupy zaś legną na tej pustyni.
Mężowie, których Mojżesz wyprawił
w celu zbadania ziemi, rozpowiadając po powrocie złe wieści,
sprawili, że cały zbór szemrał przeciwko Mojżeszowi i Panu.
Mężowie ci pomarli porażeni przez Pana. Zadecydowali o własnej
śmierci. Ich słowa mówiło o śmierci i śmierć ich spotkała.
Tylko
Jozue, syn Nuna, i Kaleb, syn Jefunnego, pozostali przy życiu z tych
mężów, którzy poszli na zwiady do tej ziemi.
Śmierć i życie są w mocy języka.
Czyż można to jeszcze wyraźniej zilustrować? Ci, których mowa
była negatywna, zgotowali sobie śmierć. Ci, których mowa była
pełna wiary, otrzymali życie. Dzięki temu, co mówili, ustalili
swój własny los. Ci, którzy mówili „nie damy rady”,
faktycznie zostali pokonani, zaś ci, którzy mówili „damy radę”,
zwyciężyli.
W Nowym Testamencie nasze
chrześcijańskie doświadczenia są przyrównane do
starotestamentowych doświadczeń Izraela. Jednocześnie jest to
ostrzeżenie, że ta sama lekcja odnosi się do nas. Przeczytajmy
List do Hebrajczyków 4,1-2:
Gdy tedy
obietnica wejścia do odpocznienia jego jest jeszcze ważna, miejmy
się na baczności, aby się nie okazało, że ktoś z was pozostał
w tyle. I nam bowiem była zwiastowana dobra nowina, jak i tamtym;
lecz tamtym słowo usłyszane nie przydało się na nic, gdyż nie
zostało powiązane z wiarą tych, którzy słyszeli.
To był ich problem. Usłyszeli
wiadomość, usłyszeli obietnicę, ale w niewierze dodali te fatalne
słowa „tylko że”. Zamiast polegać na Bożej obietnicy i śmiało
wyznawać swą wiarę w moc Boga, skoncentrowali się na
trudnościach. Popatrzyli na olbrzymów, na obwarowane miasta i
rzekli: „Nie damy rady”. Dzięki Bogu za to, że znalazło się
dwóch mężów, którzy mieli wiarę i odwagę, aby powiedzieć: „Z
pewnością damy radę”.
Kiedy ty zostaniesz skonfrontowany z
obietnicą Boga w jakiejś sytuacji, jak zachowa się twój język?
Jak przyjmiesz obietnicę? Czy utożsamisz się z nią i powiesz:
„Bóg tak powiedział, więc dam radę”? A może będziesz jednym
z tych, którzy mówią: „Tylko, że..., popatrz, ile jest
problemów. Bóg tak powiedział, ale jakoś nie czuję się na
siłach”. Pamiętaj, tak jak owi zwiadowcy zgotowali swój los
własnymi językami poprzez słowa, które wypowiedzieli, podobnie ty
i ja, którzy usłyszeliśmy Ewangelię, ustalamy swój los poprzez
to, co mówimy. Ta sama lekcja ma tu zastosowanie.
Dziesięciu spośród dwunastu
zwiadowców skoncentrowało się na problemach. Natomiast tylko dwóch
– Jozue i Kaleb – skoncentrowało się na obietnicy. Każdy
dostał dokładnie to, co wypowiedział.
Śmierć i życie są w mocy języka.
Właściwe używanie języka daje życie i przeciwnie, złe używanie
języka przynosi śmierć.
Źródło problemu
Bóg zawarł w Piśmie Świętym
wskazówki, by uzdrowić nasze języki. Pierwszym krokiem do
osiągnięcia tego celu jest rozpoznanie źródła problemu. Pismo
Święte jasno i jednoznacznie zaświadcza: źródło każdego
problemu dotyczącego naszego języka tkwi w naszym sercu.
Ew. Mateusza 12,33-35 mówi:
Zasadźcie
drzewo dobre, to i owoc będzie dobry, albo zasadźcie drzewo złe,
to i owoc będzie zły; albowiem z owocu poznajecie drzewo. Plemiona
żmijowe! Jakże możecie mówić dobrze, będąc złymi? Albowiem z
obfitości serca mówią usta. Dobry człowiek wydobywa z dobrego
skarbca dobre rzeczy, a zły człowiek wydobywa ze złego skarbca złe
rzeczy.
Serce jest drzewem, a słowa są
owocami. Słowa, które wychodzą z ust, wskazują na stan serca.
Jeśli serce jest dobre, słowa będą dobre. Jeśli serce jest złe,
słowa będą złe. Cokolwiek wypływa z twoich ust, wskazuje na
zawartość twojego serca.
Jeśli przypadkowo rozlejesz trochę
wody z wiadra na kuchenną podłogę i zobaczysz, że wylana woda
jest brudna i błotnista, to nie musisz sprawdzać pozostałej wody w
wiadrze. Wiesz, że jest brudna i błotnista. To samo można odnieść
do twojego serca. Jeśli z twoich ust wychodzą słowa złe,
nieczyste, niewierne, zepsute, oznacza to, że taki sam stan
utrzymuje się w twoim sercu.
Skonfrontuj to z Listem Jakuba
3,9-12, w którym jest mowa o niekonsekwencjach ludzi wierzących:
Nim
wysławiamy Pana i Ojca i nim przeklinamy ludzi, stworzonych na
podobieństwo Boże; Z tych samych ust wychodzi błogosławieństwo i
przekleństwo. Tak, bracia moi, być nie powinno
(To jest niekonsekwentne. Następnie Jakub zadaje kilka pytań:)
Czy źródło wydaje z tego samego otworu wodę słodką i gorzką?
Czy drzewo figowe, bracia moi, może rodzić oliwki albo winna
latorośl figi? Tak też słony zdrój nie może wydać słodkiej
wody.
Apostoł Jakub łączy tu dwa obrazy.
Jeden to źródło wody, a drugi drzewo. Mówi, że drzewo oliwkowe
nigdy nie zrodzi innego rodzaju owoców, np. takich jak figi. Rodzaj
drzewa wskazuje na rodzaj owoców. Apostoł Jakub posługuje się
takim samym przykładem jak Jezus. Drzewo jest sercem, a owocami są
słowa, które wychodzą z ust. Posługuje się też innym przykładem
– źródłem wody. Mówi, że jeśli ze źródła wypływa woda
słona, to przyczyna nie może być inna jak tylko słone źródło.
Te dwa obrazy są porównywalne, ale
nie identyczne. Dwa drzewa przedstawiają dwie natury. Zepsute drzewo
to stary człowiek, dobre drzewo to nowy człowiek w Jezusie
Chrystusie. Stary człowiek nie może wydać dobrego owocu – Jezus
wyraźnie mówił to wiele razy. Stara, cielesna natura zawsze wyda
owoc, który będzie taki jak ona sama.
Fontanna lub źródło symbolizują
ducha. Czyste źródło to Duch Święty. Zepsute, słone, nieczyste
źródło to inny duch.
Na tej podstawie możemy powiedzieć,
że na jakość naszej mowy rzutują po pierwsze: stara, zepsuta
natura, która nie została zmieniona i dalej wydaje zepsuty owoc, po
drugie duch, który nie jest Duchem Bożym i tryska nieczystą,
gorzką wodą. Zarówno pierwszy jak i drugi czynnik jest pochodną
zawartości naszego wnętrza. Stan naszego serca rozstrzyga o tym, co
wychodzi z naszych ust. Widzimy zatem, że problem języka
nieuchronnie sprowadza się do problemu serca. W ten sposób
doszliśmy do prawdy, którą Salomon wyraził w Ks. Przypowieści
4,23:
Czujniej
niż wszystkiego innego strzeż swego serca, bo z niego tryska źródło
życia!
Słowo „źródło” w tym
fragmencie Starego Testamentu odpowiada źródłu przedstawionemu
przez apostoła Jakuba, którego opis analizowaliśmy wcześniej.
Inny przekład tego fragmentu (Ks. Przypowieści) mówi:
Strzeż
swego serca wszystkimi siłami, bo z niego wypływają strumienie
życia.
W twoim sercu bierze początek
wszystko, czym charakteryzuje się twoje życie, co wypływa z twoich
ust. Jeśli źródło jest czyste, zawartość wypływająca z niego
też będzie czysta i, oczywiście, odwrotnie. Możemy to porównać
z treścią Listu do Hebrajczyków 12,15-16:
Bacząc,
żeby nikt nie pozostał z dala od łaski Bożej, żeby jakiś gorzki
korzeń, rosnący w górę, nie wyrządził szkody i żeby przezeń
nie pokalało się wielu. Żeby nikt nie był rozpustny lub
lekkomyślny jak Ezaw, który za jedną potrawę sprzedał
pierworodztwo swoje.
Był pewien mąż, Ezaw, który
posiadał pierworodztwo, ale sprzedał je i na zawsze utracił.
Możemy posiadać jakieś prawo z racji urodzenia albo obietnicę od
Boga, ale jeśli nie będziemy postępować właściwie, utracimy je,
tak jak owych dziesięciu zwiadowców, którzy wrócili z
nieprzychylnym sprawozdaniem.
Przyczyną takiego zachowania się
Ezawa, jak podaje Pismo Święte, była zgorzkniałość. W sercu
Ezaw żywił urazę do swojego brata Jakuba i ten korzeń goryczy
wydał gorzki owoc w jego życiu – spowodował utratę przez niego
prawa pierworodztwa. Jeszcze raz przekonaliśmy się, że korzeń
problemu tkwi w sercu.
Zły korzeń, o którym jest mowa w
cytowanym uprzednio urywku, to korzeń goryczy. Pismo Święte
ostrzega nas przed rozprzestrzenianiem się goryczy, która atakuje
wszystkich wokoło jak duchowa infekcja. Złe, negatywne używanie
języka jest zaraźliwe. Dziesięciu zwiadowców wróciło z
negatywnym sprawozdaniem i podburzyło cały naród. Wszyscy
zostali zarażeni tą chorobą. Oto powód, dla którego Bóg
traktuje to tak poważnie. Ta choroba jest zaraźliwa.
Są inne przykłady złych korzeni w
naszych sercach, wyrażające się w słowach, które wypowiadamy i
powodujące problemy, które w rezultacie pozbawiają nas
błogosławieństw, jakimi Bóg pragnie nas obdarzyć. Możemy mieć
korzeń urazy, niewiary, nieczystości lub pychy. Bez względu na
naturę tego korzenia, daje się on poznać po sposobie mówienia.
Zamierzamy być uprzejmi i dobrzy, ale korzeń urazy zatruwa nasze
słowa swego rodzaju duchem niechęci. Możemy starać się mówić
miłe rzeczy, ale to się nam nie udaje. Możemy twierdzić, że
wierzymy, ale korzeń niewiary powoduje, że w obliczu Bożej
obietnicy dorzucimy nasze „tylko że” jak owych dziesięciu
zwiadowców. To samo dotyczy nieczystości i pychy.
Jeszcze raz przypomnę postać
doktora badającego na pustyni swoich pacjentów z biegunką. Jakbyś
zareagował, gdyby Bóg zażądał od ciebie teraz pokazania języka?
Uzdrowienie języka
Pismo Święte podaje trzy warunki,
które należy spełnić, aby rozprawić się z problemem języka.
1. Nazwij swój problem
grzechem
Ważne jest, żebyśmy spojrzeli
prawdzie w oczy. Dopóki będziemy odwoływać się do jakiejś
nadzwyczajnej teorii psychologicznej w celu wytłumaczenia naszego
problemu albo udawać, że jest on nieszkodliwy, lub co gorzej –
udawać, że go w ogóle nie ma, dopóty nic nie zmienimy. Musi
nadejść chwila uczciwości. Doświadczyłem tego wiele razy,
podobnie jak inni ludzie, gdy stanąłem przed obliczem Boga. Kiedy
zdobędziemy się na chwilę prawdy, Bóg wkroczy i pomoże nam. W
przeciwnym razie Bóg nie zrobi dla nas nic. Czasami mówimy: „Boże,
czemu więc mi nie pomożesz?” A Bóg odpowiada (może Go nie
słyszymy, ale On odpowiada): „Czekam, aż będziesz uczciwy.
Uczciwy względem samego siebie i mnie”.
To jest pierwszy i najważniejszy
krok. Kiedy go zrobisz, możesz śmiało przejść do następnych.
Ludzie religijni mają wiele różnych
sposobów na usprawiedliwienie nadużywania języka. Sądzą, iż to
co mówią, nie ma większego znaczenia, ale Bóg twierdzi, że jest
zupełnie inaczej. W rzeczywistości przekonaliśmy się, że mowa
decyduje o naszym losie. Jezus powiedział: „Albowiem na
podstawie słów twoich będziesz usprawiedliwiony i na podstawie
słów twoich będziesz potępiony” (Mat. 12,37). To jest
poważna sprawa. Nie igraj z ogniem. Zdobądź się na moment prawdy
i przyznaj się: „Mam problem – jest nim grzech”. Gdy do tego
dojdziesz, będziesz gotów, by uczynić następny krok.
2. Wyznaj swój grzech oraz
przyjmij przebaczenie i oczyszczenie
I List Jana 1,7-9 jasno to ilustruje:
Jeśli zaś
chodzimy w światłości, jak On sam jest w światłości,
społeczność mamy z sobą i krew Jezusa Chrystusa, Syna jego,
oczyszcza nas od wszelkiego grzechu. Jeśli mówimy, że grzechu
nie mamy, sami siebie zwodzimy, i prawdy w nas nie ma. Jeśli
wyznajemy grzechy swoje, wierny jest Bóg i sprawiedliwy i odpuści
nam grzechy, i oczyści nas od wszelkiej nieprawości.
Znowu podkreślone jest znaczenie
uczciwości. Krew Jezusa nie oczyszcza w ciemności. Tylko wtedy, gdy
staniemy w światłości, możemy otrzymać oczyszczenie krwią
Jezusa. Kiedy chodzimy w światłości, krew Jezusa Chrystusa
nieprzerwanie nas oczyszcza i chroni od wszelkiego grzechu. Jeśli
mówimy, że nie mamy grzechu – na co wskazywałem jako na
rzeczywisty problem – oszukujemy samych siebie. Nie ma w nas prawdy
i nie jesteśmy w światłości. Nadal jesteśmy w ciemności, tam
gdzie Boże zaopatrzenie i pomoc nie docierają.
Jeśli natomiast wyznajemy grzechy,
przychodzimy do światła i uznajemy prawdziwą naturę i wagę
naszego problemu, to „wierny jest Bóg i sprawiedliwy i odpuści
nam grzechy i oczyści nas od wszelkiej nieprawości”. Użyte
są tu dwa słowa, które określają Boga: wierny i sprawiedliwy.
Bóg jest wierny, ponieważ dał obietnicę i dotrzyma słowa. Bóg
jest sprawiedliwy, gdyż może nam przebaczyć bez uszczerbku dla
swojej sprawiedliwości ze względu na Jezusa, który już poniósł
karę za nasze grzechy.
Jeśli wyznamy grzechy, Pismo Święte
gwarantuje nam, że Bóg w swojej wierności i sprawiedliwości
odpuści nam nasze grzechy i oczyści nas od wszelkiej nieprawości.
Bóg nie tylko nam przebacza, ale co ważniejsze, oczyszcza nas. Z
chwilą gdy nasze serca są oczyszczone, nie popełniamy więcej tych
samych grzechów, ponieważ teraz jest w nas źródło życia.
Jeśli wierzysz, że twoje grzechy
zostały przebaczone, ale stwierdzasz doświadczalnie, że twoje
serce nie zostało oczyszczone, to chciałbym zapytać, czy w ogóle
uzyskałeś przebaczenie. Ten sam Bóg, który przebacza, także
oczyszcza. Tak samo Pismo Święte – obiecuje odpuszczenie,
obiecuje także oczyszczenie. Bóg nigdy nie zatrzymuje się w pół
drogi. Jeśli spełniamy warunki, otrzymujemy całość. Jeśli nie
spełniamy wszystkich warunków, to nie tylko nie dostajemy połowy –
nie dostajemy niczego. Jeśli wyznamy grzechy, Bóg jest wierny i
sprawiedliwy i odpuści nam nasze przewinienia, i oczyści nas z
wszelkiej nieprawości. Z chwilą gdy On oczyści nasze serce,
pozbędziemy się problemu. Pamiętaj, że stan twego serca decyduje
o tym, co mówisz. Z czystego serca nie mogą wydobywać się
nieczyste słowa. Nieczyste słowa wskazują na nieczyste serce.
Chciałbym jeszcze podkreślić, że
przychodząc do światła – Boga i wyznając Mu swój grzech,
otrzymujemy zupełne przebaczenie. Zapis z przeszłości zostaje
wymazany i wszystkie sprawy, nad którymi bolejesz, że kiedykolwiek
miały miejsce, zostają wymazane. Po drugie, Bóg oczyszcza twoje
serce. Wtedy to, co wypłynie z twoich ust, dzięki czystemu sercu,
będzie czyste. Jeśli twoje serce wielbi Boga, to twoje usta też
będą Go wielbić. Bóg rozwiązuje problem języka i ust poprzez
zmianę stanu serca. Pamiętaj, chwała ma swój początek w sercu,
nie na ustach!
3. Odrzuć grzech! Poddaj
się Bogu!
Istnieje zawsze dobro i zło jak dwie
strony tego samego medalu, więc musisz ćwiczyć swoją wolę w
dwóch kierunkach. Musisz powiedzieć „nie” dla grzechu i
„tak” dla Boga. Musisz zrobić jedno i drugie. Nie możesz
powiedzieć „nie” grzechowi, nie mówiąc jednocześnie „tak”
Bogu, ponieważ znajdziesz się w próżni, która znowu wypełni się
tym samym problemem. Nie można uciec od grzechu bez poddania się
Bogu.
Oto co mówi apostoł Paweł w Liście
do Rzymian 6,12-14:
Niechże
więc nie panuje grzech w śmiertelnym ciele waszym, abyście nie
byli posłuszni pożądliwościom jego.
I nie
oddawajcie członków swoich grzechowi na oręż nieprawości, ale
oddawajcie siebie Bogu jako ożywionych z martwych, a członki swoje
Bogu na oręż sprawiedliwości.
Albowiem
grzech nad wami panować nie będzie, bo nie jesteście pod zakonem,
lecz pod łaską.
Kiedy grzech rzuca ci wyzwanie, wtedy
powiedz: „Nie, nie poddam się, nie poddam się żadnej części
mojego ciała, a przede wszystkim, nie poddam tego członka, który
sprawia najwięcej kłopotów – języka. Mój język nie będzie
już więcej we władaniu grzechu”.
Potem zwróć się do Boga i powiedz:
„Boże, oddaję ci mój język i proszę Cię, zapanuj nad tym
członkiem, którego ja kontrolować nie umiem”.
Popatrzmy, co mówi Apostoł Jakub w
swoim Liście 3,7-8:
Bo wszelki
rodzaj dzikich zwierząt i ptaków, płazów i stworzeń morskich
może być ujarzmiony i został ujarzmiony przez rodzaj ludzki.
Natomiast nikt z ludzi nie może ujarzmić języka, tego krnąbrnego
zła, pełnego śmiercionośnego jadu.
Musisz zaakceptować fakt, że nie
potrafisz ujarzmić i kontrolować własnego języka. Tylko jedna moc
jest w stanie kontrolować twój język na dobre, a jest nią moc
Boga poprzez Ducha Świętego. Kiedy uzyskałeś przebaczenie i
oczyszczenie, a potem kusi cię, by znowu grzesznie używać języka,
odpowiedz na wyzwanie grzechu: „Nie dostaniesz mego języka, nie
poddam go”. Następnie musisz zwrócić się do Ducha Świętego:
„Duchu Święty, tobie oddaję mój język. Nie potrafię
kontrolować mego języka, więc proszę, ty przejmij kontrolę”.
W tym momencie następuje punkt
kulminacyjny w procesie uwolnienia i uzdrowienia. Jest nim oddanie
Bogu, Duchowi Świętemu tego członka, który zawsze wymyka się
spod kontroli.
Po co mamy język?
Dotychczas ustaliliśmy, że źródło
każdego problemu, z jakim boryka się nasz język, tkwi w naszym
sercu. To oczywiście oznacza, że jeśli chcemy rozwiązać problemy
języka, musimy najpierw zając się ich korzeniami, tkwiącymi w
naszych sercach.
Omówiliśmy także trzy warunki,
które należy spełnić, aby rozprawić się ze źródłem problemów
w naszym sercu. Przypomnijmy je: nazwanie swojego problemu po
imieniu, pokuta i przyjęcie Bożego przebaczenia oraz warunek
ostatni – odrzucenie grzechu i oddanie się Bogu.
Chciałbym, abyśmy uważniej
przyjrzeli się pozytywnemu aspektowi trzeciego warunku, tj. oddaniu
naszego języka Bogu.
Najpierw musimy dowiedzieć się, w
jakim celu Stwórca dał każdemu z nas usta i język.
Odpowiedź znajdziemy w Piśmie
Świętym. Ciekawe jest to, że prawdę, którą zawiera ta
odpowiedź, możemy odnaleźć tylko poprzez porównanie dwóch
fragmentów Biblii i zestawienie ich obok siebie. Gdy to zrobimy,
doznamy objawienia i wszystko zrozumiemy, co w innej sytuacji byłoby
niemożliwe. W tym przypadku chodzi o dwa fragmenty: jeden ze
Starego, a drugi z Nowego Testamentu. W Dziejach Apostolskich w taki
sposób został zacytowany fragment z Ks. Psalmów Starego
Testamentu, że zyskał wyraźniejszą wymowę. Oto Psalm 16,8-9:
Mam zawsze
Pana przed sobą,
Gdy On jest
po prawicy mojej,
nie
zachwieję się.
Dlatego
weseli się serce moje
i raduje
się dusza*
moja
Nawet ciało
moje spoczywać
będzie
bezpiecznie.
Zwróćcie uwagę na zwrot „raduje
się chwała moja”. W dzień Zielonych Świąt, kiedy Duch
Święty został wylany i tłum zgromadził się, żeby zobaczyć, co
się dzieje, apostoł Piotr wygłosił swoje słynne kazanie.
Odwoływał się do zdarzeń z życia, śmierci i zmartwychwstania
Jezusa. Cytował różne fragmenty ze Starego Testamentu, by
udowodnić, że Jezus był naprawdę Mesjaszem i Synem Bożym. Jednym
z fragmentów, który zacytował, był właśnie Psalm 16,8-9. Ten
cytat znajduje się w Dziejach Apostolskich 2,25-26, gdzie apostoł
Piotr mówi:
Dawid
bowiem mówi o nim:
Miałem
Pana zawsze przed oczami mymi,
Gdyż jest
po prawicy mojej,
abym się
nie zachwiał.
Przeto
rozweseliło się serce moje
I
rozradował się język mój,
A nadto i
ciało moje spoczywać
będzie w
nadziei.
Teraz zestawmy te dwa kluczowe
zwroty: z Psalmu 16,9 „raduje się chwała moja” i z
Dziejów Apostolskich 2,26 „rozradował się język mój”.
Tam, gdzie Dawid mówi „chwała moja”, apostoł Piotr,
natchniony przez Ducha Świętego, mówi „język mój”.
Odkrywamy w tym bardzo ważną i głęboką prawdę: nasz język
jest naszą chwałą. Mógłbyś zapytać, dlaczego tak jest, a
ja odpowiem, że to sam Stwórca dał tobie i mnie język dla jednego
najważniejszego celu – żeby głosić Jego chwałę. Język mamy
tylko po to, abyśmy, ty i ja, mogli za jego pomocą głosić chwałę
Boga. Oto dlaczego nasz język staje się naszą chwałą. Jest to
członek, którym, bardziej niż pozostałymi, możemy wielbić
Stwórcę. Prowadzi to do konsekwencji o ogromnym znaczeniu. Każde
użycie naszego języka, które nie oddaje Bogu chwały, jest złym
użyciem.
Przypomnijmy sobie bardzo znane
stwierdzenie apostoła Pawła w Liście do Rzymian 3,23: „Gdyż
wszyscy zgrzeszyli i brak im chwały Bożej”.
Istotą grzechu niekoniecznie musi
być popełnienie jakiejś zbrodni. Istotą grzechu jest utrata
chwały Bożej albo życie nie dla chwały Bożej. Ludzie mogą z tym
polemizować i mówić, że ich to nie dotyczy, bowiem nigdy nie
utracili chwały Bożej, ale ja na to mówię: „Sprawdź, w jaki
sposób używasz swojego języka”. Pamiętaj, że język masz po
to, by chwalić Boga. Każde użycie niezgodne z Bożym
przeznaczeniem, jest złym użyciem. Nie wierzę, że choć jeden z
nas mógłby uczciwie powiedzieć, iż zawsze używał swego języka
dla chwały Bożej. Dlatego musimy zgodzić się z prawdą
stwierdzenia apostoła Pawła, że wszyscy zgrzeszyliśmy i brak nam
chwały Bożej. Jeśli nie jest to prawdą w jakiejś innej
dziedzinie, jest to na pewno prawdą w dziedzinie naszego języka.
Dwa różne ognie spotykają się na
ludzkim języku. Pierwszy to ogień z piekła, który zapala język
nieodrodzonego, grzesznego człowieka. Apostoł Jakub mówi o nim w
swym Liście 3,16:
I język
jest ogniem; język jest wśród naszych członków swoistym światem
nieprawości; kala on całe ciało i rozpala bieg życia, sam będąc
rozpalony przez piekło.
Jest ogień w ludzkim języku, który
pochodzi z piekła, a jego owoce – rezultaty i konsekwencje – są
diabelskie. Ale w dzień zesłania Ducha Świętego, kiedy Bóg
powołał odkupioną wspólnotę, którą chciał użyć dla swojej
chwały na ziemi, pojawił się inny rodzaj ognia, z innego źródła.
Ogień Ducha Świętego przyszedł z nieba i najpierw znalazł się
na językach wszystkich obecnych w „górnym pokoju”. Innymi
słowy, Boży ogień z nieba wyrugował z ich języków naturalny
ogień piekielny. Ogień z piekła został zastąpiony ogniem, który
oczyszcza, uszlachetnia i głosi chwałę Bożą.
To zdarzenie opisują Dzieje
Apostolskie 2,1-4:
A gdy
nadszedł dzień Zielonych Świąt, byli wszyscy razem na jednym
miejscu. I powstał nagle z nieba szum, jakby wiejącego gwałtownego
wiatru, i napełnił cały dom, gdzie siedzieli. I ukazały się im
języki jakby z ognia, które się rozdzieliły i usiadły na każdym
z nich. I napełnieni zostali wszyscy Duchem Świętym, i zaczęli
mówić innymi językami, tak jak im Duch poddawał.
Zauważcie, że Duch Święty
zadziałał najpierw w sferze języka. Ogień Boży z nieba obdarzył
zebranych nowym sposobem używania języków. Dalej jasno wynika z
Pisma Świętego, że wszystko, co mówili potem – dzięki Duchowi
Świętemu – głosiło chwałę Boga. Używali języków do celów,
jakie im zostały wyznaczone.
Kluczem do rozwiązania tego problemu
jest poddanie naszych języków Duchowi Świętemu. Wyraźnie mówi o
tym apostoł Paweł w Liście do Efezjan 5,17-18:
Dlatego nie
bądźcie nierozsądni, ale rozumiejcie, jaka jest wola Pańska.
(następny werset ją przedstawia)
I nie
upijajcie się winem, które powoduje rozwiązłość, ale bądźcie
pełni Ducha.
Te dwie rzeczy zawsze muszą iść w
parze. Takim samym grzechem jak upijanie się winem, jest brak
napełnienia Duchem Świętym. Zakaz obowiązuje w takim samym
stopniu jak nakaz. Nie upijaj się winem, ale bądź napełniony
Duchem Świętym. W pewnym sensie są to dwa różnego rodzaju
upojenia, jeśli tak można powiedzieć. W dniu Zielonych Świąt,
kiedy po raz pierwszy mężczyźni i kobiety zostali napełnieni
Duchem Świętym, szydercy mówili, iż są pijani. W pewnym sensie
znajdowali się w stanie upojenia. Nie byli upojeni winem, ale
zupełnie innym rodzajem napoju – napełnieni Duchem Świętym.
Apostoł Paweł mówi dalej (Ef. 5,19-20):
Rozmawiając
ze sobą przez psalmy i hymny, i pieśni duchowne, śpiewając i
grając w sercu swoim Panu, dziękując zawsze za wszystko Bogu i
Ojcu w imieniu Pana naszego, Jezusa Chrystusa.
Zauważcie, że słowo „rozmawiając”,
następuje po „bądźcie pełni ducha”. Jest w Nowym
Testamencie piętnaście miejsc, w których mowa jest o ludziach
napełnionych Duchem Świętym lub pełnych Ducha Świętego i w
każdym z nich pierwsze oznaki owego napełnienia manifestowały się
za pomocą słów („Z obfitości serca mówią usta”).
Kiedy zostaniesz wypełniony Duchem
Świętym, wyrazi się to najpierw poprzez usta i język. Zamiast
szemrać, narzekać, krytykować i dawać upust niewierze, będziesz,
według apostoła Pawła, rozmawiać, śpiewać, grać i składać
dzięki – wszystko Bogu na chwałę. Używanie języka będzie
zawsze miało charakter pozytywny.
Rozwiązanie każdego problemu
grzechu w naszym życiu musi zawierać element pozytywny. Nie
wystarczy przestać grzeszyć, należy także posiąść
usprawiedliwienie. Nie wystarczy sprzeciwić się diabłu, trzeba
poddać swój język Duchowi Świętemu. Bądź wypełniony Duchem
Świętym i mów dla Bożej chwały. Oto jest lekarstwo.
Ważność twojego wyznania
Wiemy już, że nasz język powinien
głosić chwałę Bożą. To jego najszczytniejsze zadanie. Język
nam także przynosi chwałę. Każde użycie naszego języka, jeśli
nie przynosi chwały Bogu, jest w rezultacie złym użyciem. Z tego,
co zostało powiedziane, wynika, że musimy nauczyć się korzystać
z nadprzyrodzonego zaopatrzenia Bożego, jakim jest używanie naszych
języków dla Bożej chwały. Zaopatrzenie to przynosi Duch Święty.
Tylko On może nas uczynić zdolnymi do wykorzystywania naszego
języka zgodnie z Bożym celem i przeznaczaniem, ale tylko pod
warunkiem, że odrzucimy grzech i poddamy się Duchowi Świętemu.
Na koniec musimy przekonać się, że
właściwe używanie języka łączy nas w szczególny sposób z
Jezusem Chrystusem jako naszym najwyższym kapłanem. Najwyższe
kapłaństwo Jezusa jest nieprzerwaną służbą w niebie. Od tego
czasu, gdy wziął na siebie nasze grzechy, umarł, powstał z
martwych i wstąpił do nieba, Jezus rozpoczął służbę jako nasz
najwyższy kapłan, który na wieki reprezentuje nas przed obliczem
Boga. Zostanie naszym arcykapłanem pod warunkiem, że będziemy
naszym językiem czynić właściwe wyznanie.
Autor Listu do Hebrajczyków 3,1
mówi:
Przeto,
bracia święci, współuczestnicy powołania niebieskiego, zważcie
na Jezusa, posłańca i arcykapłana naszego wyznania.
Zwróćcie uwagę na końcowe
wyrażenie. Jezus został nazwany arcykapłanem naszego wyznania.
Tym, co nas łączy z Jezusem jako arcykapłanem, jest nasze ustne,
werbalne wyznanie. Tylko na tej podstawie Jezus wypełnia w niebie
urząd naszego arcykapłana.
Niesłychanie to ważne, abyśmy
stale trwali w Jezusie i czynili właściwe wyznanie. Słowo wyznanie
znaczy dosłownie „mówić tak samo jak”. W tym przypadku
wyznawanie oznacza wypowiadanie naszymi ustami tego samego, co Bóg
mówi w Piśmie Świętym. W praktyce oznacza to czynienie naszych
słów zgodnymi ze słowami Boga w Piśmie Świętym.
Kiedy zgadzamy się w wierze z tym,
co Bóg mówi w Biblii umożliwia to Jezusowi pełnienie
arcykapłańskiej służby wstawienniczej przed obliczem Boga. Jeśli
czynimy złe wyznanie, niweczymy Jego kapłaństwo. Zależy ono od
naszego właściwego wyznania. To nasze wyznanie łączy nas z
Jezusem jako najwyższym kapłanem.
W następnych rozdziałach tego
samego Listu do Hebrajczyków autor jeszcze dwukrotnie zwraca naszą
uwagę na tę prawdę. Najpierw w rozdz. 4,14:
Mając więc
wielkiego arcykapłana, który przeszedł przez niebiosa, Jezusa,
Syna Bożego, trzymajmy się mocno wyznania.
Następnie w rozdz. 10,21 i 23:
(Mając
więc) kapłana wielkiego nad domem Bożym... Trzymajmy się
niewzruszenie nadziei, którą wyznajemy, bo wierny jest Ten, który
dał obietnicę.
Za każdym razem, kiedy jest mowa o
Jezusie jako naszym arcykapłanie, jednocześnie akcentuje się
ważność naszego wyznania oraz stałego pielęgnowania i
utwierdzania wyznania wiary i nadziei. Jeszcze raz podkreślę: nasze
wyznanie łączy nas z Jezusem jako naszym arcykapłanem. Jeśli nie
trwamy w tym wyznaniu, niweczymy Jego służbę w naszym imieniu.
Dobre wyznanie jest w rzeczy samej konieczne do zbawienia. Mówi o
tym List do Rzymian 10,8-10:
Ale co
powiada Pismo? Blisko ciebie jest słowo, w ustach twoich i w sercu
twoim; to znaczy, słowo wiary, które głosimy. Bo jeśli ustami
swoimi wyznasz, że Jezus jest Panem, i uwierzysz w sercu swoim, że
Bóg wzbudził go z martwych, zbawiony będziesz. Albowiem sercem
wierzy się ku usprawiedliwieniu, a ustami wyznaje się ku
zbawieniu.
I znowu, o czym przekonaliśmy się,
mamy ukazany bezpośredni związek pomiędzy sercem i ustami. Jezus
powiedział: „Z obfitości serca mówią usta”. Zbawienie
zależy od dwóch rzeczy: doświadczenia wiary w naszym sercu i
czynienia właściwego wyznania naszymi ustami.
Zbawienie to w Biblii wielkie słowo.
Oznacza zbiór wszystkich błogosławieństw i dobrodziejstw Bożych,
które Jezus Chrystus zdobył dla nas przez swoją śmierć. Obejmuje
błogosławieństwa duchowe, fizyczne, finansowe, błogosławieństwa
doczesne i wieczne. Wszystkie te błogosławieństwa zdobyte przez
śmierć Jezusa mieszczą się w słowie zbawienie. Aby dostąpić
pełni zbawienia Bożego w każdej dziedzinie naszego życia, musimy
czynić odpowiednie wyznanie. W każdej dziedzinie, jakakolwiek by
była, musimy wyznawać naszymi ustami to samo, co Bóg mówi w
Piśmie Świętym. Kiedy nasze wyznanie zgodne jest ze Słowem Bożym,
zdążamy w kierunku pełności Bożego zbawienia i mamy prawo do
korzystania z tego wspaniałego dobrodziejstwa, jakim jest służba
naszego arcykapłana Jezusa w niebie. Kiedy On wstawia się za nami
na podstawie naszego wyznania, nic nie może nam przeszkodzić ani
powstrzymać nas od zdążania ku pełni naszego zbawienia. Nasze
wyznanie łączy nas z Jezusem jako najwyższym kapłanem. Dlatego
to, co wypowiadamy, determinuje nasze doświadczenie.
Powróćmy na krótko do ilustracji
języka jako steru ludzkiego życia w Liście Jakuba 3,4-5:
Także i
okręty, chociaż są tak wielkie i gwałtownymi wichrami pędzone,
kierowane bywają maleńkim sterem tam, dokąd chce wola sternika.
Tak samo i język jest małym członkiem...
Czym ster dla okrętu, tym język dla
naszego ciała i życia. Właściwy użytek ze steru nadaje okrętowi
odpowiedni kierunek. Właściwe używanie języka przynosi sukces i
pełnię zbawienia, złe – klęskę.
Okręt kierowany jest za pomocą
małego steru, dokądkolwiek chce pilot. Wielki liniowiec oceaniczny
może mieć kapitana z długoletnim doświadczeniem, ale kiedy wpływa
do portu, kapitanowi nie wolno samemu przycumować statku. Prawie nie
ma odstępstwa od zasady, że musi on wziąć na pokład pilota i
pozwolić mu przejąć odpowiedzialność za ster i cumowanie.
Ty i ja możemy czuć się na siłach,
aby kierować własnym życiem, ale są sytuacje, kiedy nie możemy
podołać. Musimy wziąć na pokład pilota i pozwolić mu na
przejęcie odpowiedzialności. Czy zgadniesz, kto jest tym pilotem?
Oczywiście. Jest nim Duch Święty! Tylko On może nas uczynić
zdolnymi do właściwego korzystania z języka i dobrego, pozytywnego
wyznania.
Duch Święty to Duch Prawdy i Duch
Wiary. Kiedy On motywuje i kontroluje nasze słowa i mowę, stają
się one pozytywne. Wtedy nasza mowa przynosi Bogu chwałę, a nam
błogosławieństwo. Każdy z nas potrzebuje pilota, którym jest
Duch Święty. On ostatecznie rozwiązuje problemy ludzkiego języka.
Bóg pozwala nam dotrzeć do miejsca
niepowodzeń. Pozwala nam przekonać się, iż nie potrafimy sami
kontrolować własnego języka, a potem dodaje: „Ale ja mam Pilota.
Czy chciałbyś zaprosić go na pokład?” Odpowiedź może być
tylko jedna:
„Duchu
Święty, naprawdę nie potrafię kontrolować mojego języka.
Przyjdź i przejmij kontrolę. Oddaję się tobie. Daj mi język,
który głosi chwałę Bożą. Amen.”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz