sobota, 11 października 2014


Nie Ma Przebudzenia Bez Ducha Modlitwy

Przebudzenie może być
spowodowane w dwojaki
sposób: po pierwsze
przez wpływ człowieka i
po drugie przez wpływ
Boga. Prawda wpływa
na człowieka, natomiast
modlitwa porusza Boga.
Mówiąc, że modlitwa
porusza Boga nie mam
na myśli, że Boży
charakter jest zmieniony
przez modlitwę, ale to
ona powoduje w nas
pewną zmianę, którą
Bóg zauważa i według
niej wykonuje swą wolę.
Kiedy grzesznik pokutuje,
jego uczucia sprawiają,
że Bóg gotów jest
mu wybaczyć. Bóg od
dawna gotowy był mu
wybaczyć, pod warunkiem,
że grzesznik
zmieni sposób myślenia
i uczyni pokutę. Nie ma
potrzeby zmiany sposobu
myślenia Boga, po
to żeby mu wybaczył. To
pokuta grzesznika sprawia,
że Bóg daje swoje
przebaczenie, i jest
również okazją dla Boga
do działania zgodnie z
Jego mocą.
Tak więc, gdy dzieci
Boże żarliwie się modlą
znajdują się w odpowiednim
stanie wewnętrznym,
który umożliwia
Bogu ich wysłuchanie.
On od dawna gotów był
błogosławić tych, którzy
mają odpowiednie
nasta-wienie serca i w
odpowiedni sposób się
modlą. Modlitwa
znajduje się
w łańcuchu przyczyn,
który prowadzi do powstania,
podobnie jak
inne bardzo ważne
ogniwo, którym jest
zwiastowanie prawdy.
Wielu zagorzale głosiło
ewangelię, wzywało do
nawrócenia się, ale
położyli zbyt mało
uwagi na modlitwę. Oni
zagorzale głosili Słowo,
prowadzili prywatne
rozmowy i rozdawali
traktaty, jednak ku ich
niemałemu zdumieniu
bez dużego sukcesu.
Powodem, dlaczego
oni nie osiągnęli
więcej, było to, że nie
wzięli pod uwagę tego
środka pomocniczego,
jakim jest żarliwa
modlitwa. Oni
zapomnieli, że prawda
w istocie rzeczy, nigdy
nie będzie działać bez
Ducha Bożego.
Czasami zdarza się, że
ci, którzy najwięcej czynią
dla rozpowszechniania
prawdy, nie poświęcają
się w tej proporcji
modlitwie.
Dopóki oni sami nie
mają ducha modlitwy,
albo inni nie modlą się
za nich, dopóty
głoszenie prawdy
umacnia tylko pogan w
ich zupełnie nieskruszonej
postawie.
* * *
CHARLES GRANDISON FINNEY był prawdopodobnie
największym kaznodzieją, którego służba
przyczyniła się do przebudzeń duchowych.
Początkowo był on adwokatem, a po swym
nawróceniu, jako ewangelista, pastor, profesor
teologii i pisarz, stał się narzędziem użytym przez
Boga do wciąż nowych przebudzeń duchowych.
Przytoczone tu fragmenty są fragmentami drugiej i
czwartej części jego słynnych kazań dotyczących
przebudzenia, które wygłosił w zimie 1834/35 w
Nowym Jorku. Kazania te zostały później
opublikowane i prawdopodobnie stanowią jedną z
najbardziej przekonujących rozpraw o
przebudzeniu duchowym.
Kategoria A2 "NIE MA PRZEBUDZENIA BEZ DUCHA MODLITWY"
sa2006pl Strona 2
Powstanie może być oczekiwane, gdy wierzący
mają potrzebę o nie prosić, a mianowicie z całą
powagą, tak iż czuje się, że ta rzecz naprawdę
leży im na sercu. Niekiedy myśl o powstaniu
jest im daleka, mimo że modlą się żarliwie.
Ich duch jest zajęty
czymś innym;
może modlą się o
pogańską misję a
nie o powstanie w
ich bliskim
otoczeniu. Oni
jednak czują
potrzebę powstania,
więc proszą
Boga, by takie im
dał; czasami tylko
ze względu na ich
rodzinę i przyjaciół
nie dają Jemu spokoju,
dopóki ich
modlitwa nie zostanie
wysłuchana.
Z czego składa się
duch modlitwy? Z
wielu żarliwych
modlitw? Nie tylko.
Duch modlitwy jest
trwałą troską i
nieprzerwaną
walką o zbawienie
niezbawionych
dusz. Jest czymś,
co z pewnością przyciska do podłogi. Jest to, to
samo uczucie, które odczuwa człowiek, gdy
jest niespokojny z powodu jakiejkolwiek
czasowej sprawy. Chrześcijanin, który ma tego
ducha modlitwy, jest zatroskany ratowaniem
dusz bliźnich. Jego myśli są nieustannie tym
zajęte, a on wygląda i postępuje, jak ten, który
ma wielki ciężar na sercu. W dzień o tym myśli,
a w nocy śni o tym. Jednym słowem "modli się
bez ustanku." Jego serce wypełnia wciąż ta
prośba: "O Panie, ożyw znowu swoje dzieło!"
Niektórym osobom ten fakt niezbawionych
dusz leży tak bardzo na sercu, że prawie jak
pod wielkim ciężarem załamują się, a zdarza
się to częściej, niż mogłoby się wydawać. W
tych wiel-kich Powstaniach z 1826 r. widziano
często takie przypadki. To nie jest entuzjazm.
To jest to, co odczuwał Paweł, gdy powiedział:
"Moje dzieciątka, które ponownie rodzę w bólach
..."
Ta praca dusz objawia się u niektórych ludzi w
niechwalebnej obawie serca, która nie daje im
spokoju, aż są świadomi błogosławieństwa, o
które wciąż błagali Boga. Nie znaczy to, że
gdzie nie ma takiej obawy serca, nie jest
obecny odpowiedni duch modlitwy, chcę tylko
przez to dać do zrozumienia, że z takiego
żarliwego, ciągłego głębokiego dążenia do
uratowania nie-zbawionych wychodzi duch
modlitwy, który jest konieczny do osiągnięcia
powstania.
Jeżeli takie dążenie
panuje we wspólnocie,
można z
pewnością liczyć na
powstanie, chyba, że
Duch Boży będzie
zasmucony z
jakiegoś powodu. To
żarliwy cel zbliża się
bardziej i bardziej, aż
wreszcie przychodzi
powstanie...
Ogólnie mało jest
dzieci Bożych, które
znają z doświadczenia
tę zwycięską
modlitwę. Często ze
zdumieniem czytałem
sprawozdania z
powstań, po przeczytaniu
których
miałem wrażenie, jak
gdyby te powsta-nia
przyszły bez
jakiegokolwiek
polecenia - nikt nie
wiedział dlaczego,
albo po co. Zająłem
się tym i tak np. członkowie wspólnoty pewnej
niedzieli nagle poczuli wyraźnie, że Bóg jest
między nimi. W innych przypadkach zostało
zauważone coś podobnego w czasie modlitwy,
lub spotkania prywatnego, a ludzie byli całkiem
zdziwieni widząc to tajemnicze zachowanie
Boga, który bez jakiegokolwiek zewnętrznego
polecenia rozpoczął powstanie.
Teraz uważajcie co wam powiem! Jeżeli w waszej
wspólnocie jest wzrost, z reguły szybko się
okaże, że ktoś modlił się i oczekiwał powstania
- że jakiś mężczyzna, albo kobieta walczyli w
mo-dlitwie tak żarliwie i tak długo o uratowanie
niezbawionych dusz, aż błogosławieństwo zostało
osiągnięte. Ta osoba obudziła może
wszystkich tak, że aż podskoczyli, otwierając
oczy i nie mogąc zupełnie zrozumieć skąd
przy-szło to nagłe poruszenie. Niestety tak
niewielu czuje się odpowiedzialnymi za
powstanie du-chowe, ale możecie być pewni,
że ktoś trzymał wartę na wieży i nie ustąpił z
prośbami, aż przyszło błogosławieństwo. To iż
powstanie jest większe lub mniejsze zależy od
tego jak dużo osób posiada ducha modlitwy.
Charles Finney
Źródło: Revival Movement Association
W tym Powstaniu, jak i w poprzednich, obecny był
szczery duch modlitwy. Mieliśmy spotkania modlitewne
w różnych domach, każdego dnia o godzinie 11.
Przypominam sobie, że na jednym z tych spotkań Pan
S., kasjer miejscowego banku, był ogarnięty do tego
stopnia duchem modlitwy, że po zakończeniu spotkania
(wszyscy klęczeliśmy modląc się) nie był w stanie wstać
z kolan.
On pozostał klęcząc i wił się w bólach duszy,
szlochając. Powiedział "Módlcie się za pana ...", który
był dyrektorem banku, w którym pracował. Dyrektor ten
był zamożnym i niezbawionym mężczyzną.
Gdy zobaczyliśmy, że jego dusza cierpi za tego mężczyznę,
uklękliśmy i walczyliśmy o jego zbawienie. Gdy
tylko umysł Pana S. uspokoił się na tyle, że mógł on iść
do domu, wtedy rozeszliśmy się, a niedługo potem
dyrektor banku, za którego się modliliśmy, złożył swą
nadzieję w Jezusie Chrystusie. Jestem pewien, że
przedtem nie był obecny na żadnym spotkaniu, i że nie
był świadomy, że ktoś troszczył się o jego zbawienie.
Ale modlitwa zwyciężyła i Bóg wkrótce wziął jego w
Swoje ręce.
Ta uwaga nadmieniona została przez Finneya w jego
pamiętnikach w związku z Przebudzeniem w Troy, które
rozpoczęło się w 1826 r. w jego "Memoirs" (Londyn, 1876,

Brak komentarzy: